Miasto. Czy miasto to brzmi dumnie? Sądząc po tym, że z powodu złego
zarządzania i zagospodarowania ludzie wynoszą się z miasta, to nie
zawsze brzmi to dumnie.
Są ludzie dumni ze swego miasta, ale są też tacy co dumni są z tego,
że są np. Polakami. Jaki ja miałem wpływ na to, że jestem Polakiem?
Ile osób kwestionowało swoją polskość by spróbować żyć gdzie indziej?
Z miastami jest nieco łatwiej, trochę więcej jednak osób może
kontestować miejsce urodzenia i je zmienić, czasem z własnych, czasem
z zewnętrznych powodów. Można wtedy porównać miejsca.
Ale ile osób tworzy miasto? Prezydent, wójt, sołtyska, Rada Miasta,
Rada Gminy, urzędniczki i urzędnicy… i kto jeszcze?
Większość z nas żyje w mieście tym dosłownym lub coraz częściej na
jego przedmieściach (z różnych względów). Wyprowadzka poza miasto może
być zjawiskiem negatywnym – city sprawl, rozlewanie się miast to koszt
dla całego społeczeństwa, chociaż wybór jest osoby/rodziny.
Żyjemy w mieście, spędzamy w nim większość naszego życia. Uczymy się,
pracujemy, śpimy, spędzamy czas. To w jakiej okolicy mieszkamy ma
wpływ na to co możemy zrobić najłatwiej, a co wymaga trudu – chociażby
ze względu na odległość.
A im więcej rzeczy nam potrzebnych mamy w zasięgu spaceru tym lepiej –
jest ktoś kto się z tym nie zgodzi?
A zatem, im lepiej urządzone miasto, tym czujemy się lepiej? Tak!
„Jak zmienić nasze życie, zmieniając nasze miasta” – miasto ma wpływ
na to jak się czujemy. Może być głośne i nas stresować, może mieć dużo
terenów zielonych i nas uspokajać, miasto może pozwalać nam na łatwe
odwiedziny znajomych przez co nasze więzi będą mocniejsze i trwalsze.
A im dłuższa droga do pracy tym ogólnie gorzej się czujemy. Natomiast
im więcej zieleni wokół nas tym lepiej się czujemy – chodzi zarówno o
rośliny, jak i cały teren zielony łącznie z trawą – zdrowo jest
położyć się na ziemi i oddychać powietrzem, które znajduje się niżej
przy trawie.
Czy dla dobrego samopoczucia warto coś zrobić? Jasne, że tak!
A skoro miasto ma wpływ na nasze samopoczucie, to analogicznie
odpowiemy „Jasne, że tak”? Niestety chyba wciąż nie jesteśmy
przyzwyczajeni do myślenia o mieście jako o naszym domie, na który
możemy mieć wpływ. Ma to też związek z jakością współdecydowania w
Polsce. Partycypacja bywa często obowiązkowa, ale wnioski płynące od
mieszkańców/mieszkanek bywają pomijane, wtedy przychodzi złość i
rezygnacja… niektóre osoby te emocje przekuwają na działalność
społeczną lub polityczną, by jednak zmieniać rzeczywistość.
Oczywiście tak jak wiele dziedzin życia miasto to skomplikowany
organizm, nie rodzimy się z wrodzoną wiedzą na temat tego jak je
urządzić. Rodzimy się i bywamy natomiast świadomi naszych potrzeb.
Wiedza o różnych pomysłach na miasto może pomóc nam w dążeniu do tego,
by tworzyć zdrowe miasto, które spełnia nasze potrzeby w sposób
zrównoważony.
Czyj interes jest w danym miejscu ważniejszy, osoby, która tu mieszka
czy osoby, która tędy tylko przejeżdża, ale chce przejeżdżać jak
najszybciej?
W Lublinie mamy przykład ulicy Muzycznej, która została przebudowana
na miejską pustynię tylko po to, by kierowcy mogli szybko tędy
przejeżdżać. Podobnie miało być na ul. Sowińskiego – Zarząd Dróg i
Mostów chciał wyciąć 100% drzew i poszerzyć ulicę tylko po to, by
można było szybciej tędy przejechać. A co z jakością życia? Co z
dobrem mieszkańców? Co z ich zdrowiem? No cóż, Lublin to przykład
miasta gdzie włodarze są chorzy na samochodozę i przecieniają interes
kierowców aut ponad dobro mieszkańców.
Książka „Miasto Szczęśliwe” to właśnie takie kompendium, z jednej
strony wiedza, a z drugiej przykłady zastosowania. Książka, która
inspiruje do tego by chcieć żyć w mieście, które może pomóc nam w
osiągnięciu szczęścia.
Książka ta jest początkiem polskiej serii książek miastotwórczych,
całą serię gorrrąco polecam!