cytaty z książek autora "Charles Montgomery"
Helliwell zaproponował wiec następujące równanie: gdyby liczba osób, które uważają, że mogą na kimś polegać wzrosła o dziesięć procent, miałoby to w skali całego kraju większy wpływ na zadowolenie z życia niż pięćdziesięcioprocentowa podwyżka dla każdego.
Mit to decyzja, podobnie jak miłość. Odpowiada na tęsknotę. Otwiera możliwości.
To samo można powiedzieć o jeździe na rowerze, przy czym pojazd ten ma tę dodatkową zaletę, że nawet leniwemu rowerzyście daje możliwość podróżowania trzy lub cztery razy szybciej od człowieka poruszającego się piechotą, przy jednoczesnym zużyciu zaledwie czwartej części energii piechura.
Wszystko niszczysz, a sam nic nie zrobisz, czego się nie dotkniesz, zmienia się w gówno.
Będę w to wierzył i to będzie prawda, bo uwierzyłem.
Jasne jest ponadto, że równość wymaga, aby miasta zaprzestały koncentrowania dotowanych mieszkań w strefach dla ubogich mieszkańców, tak aby wszyscy obywatele i ich dzieci mogli cieszyć się równym dostępem do porządnych szkół i solidnych usług. Tego rodzaju przemieszanie różnych warstw społecznych jest znakiem rozpoznawczym cywilizowanego, demokratycznego i etycznego społeczeństwa.
(miasta rozproszone) (...) zajmują więcej powierzchni w przeliczeniu na głowę, a ich budowa i funkcjonowanie jest droższe. Wymagają ponadto więcej dróg na jednego mieszkańca, więcej rur wodociągowych i kanalizacyjnych, przewodów elektrycznych instalacji komunalnych, chodników i drogowskazów, a także zabiegów związanych z kształtowaniem krajobrazu. Ich utrzymanie jest bardziej kosztowne dla gmin. (...) Poza tym obszary takie generują więcej zanieczyszczeń i wydzielają do atmosfery więcej tlenku węgla. Krótko mówiąc, miasto rozproszone jest najdroższym, najbardziej surowco- i powierzchniochłonnym oraz produkującym najwięcej zanieczyszczeń systemem mieszkalnym, jaki kiedykolwiek zastosowano w praktyce.
Tymczasem miasto rozproszone wymaga taniej energii, taniej ziemi i tanich surowców, a czasy, kiedy wszystko to było tanie, dobiegły właśnie końca.
Problem polega na tym, że auta pochłaniają niewspółmiernie dużo przestrzeni. Nawet najmniejszy samochód prywatny, stojąc w bezruchu, zajmuje około czternastu metrów kwadratowych przestrzeni drogowej. Jest to trzydzieści razy więcej niż potrzebuje dla siebie stojący człowiek oraz 7,5 razy więcej niż wykorzystuje rowerzysta lub pasażer autobusu.
Tu właśnie dochodzi do kolizji równości z wydajnością: z uwagi na jej niewielkie rozmiary, budowa i utrzymanie infrastruktury dla pieszych i cyklistów kosztuje zaledwie niewielki ułamek tego, co infrastruktura samochodowa. W rezultacie osoby docierające do pracy czy szkoły na rowerze lub pieszo, a przy tym płacące podatek od nieruchomości i podatek dochodowy, subwencjonują jedynie swoich zmotoryzowanych sąsiadów.
(o rowerach miejskich) Ten rower jest dla wszystkich, tak jak park. Po zakupach nie zabieramy przecież do domu wózków z supermarketu. Nie wozimy wszędzie ze sobą własnych wind, restauracji czy samolotów. Czemuż zatem urbanistyczny kształt miasta miałby zmuszać nas do posiadania samochodów czy rowerów? - zapytał na koniec Denis Baupin.