Jestem stary, a starość, podobnie jak dzieciństwo, ma to do siebie, że człowiek broi: maluch obżera się lodami, a w sześćdziesiąt lat późnie...
Najnowsze artykuły
- ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel14
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik243
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Gil Courtemanche
2
6,7/10
Pisze książki: literatura piękna, reportaż
Urodzony: 18.08.1943Zmarły: 19.08.2011
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,7/10średnia ocena książek autora
101 przeczytało książki autora
66 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
Liczyliśmy w głębi duszy, że śmierć zakradnie się i ulotni po cichu jak złodziej. Ale na nieszczęście taty, mamy i w pewnym sensie reszty ro...
Liczyliśmy w głębi duszy, że śmierć zakradnie się i ulotni po cichu jak złodziej. Ale na nieszczęście taty, mamy i w pewnym sensie reszty rodziny złodziej, zamiast uciec z łupem, zadomowił się u nas na dobre.
1 osoba to lubiNie zestarzejemy się razem Oto dzień O jeden za dużo: czas się przelewa Moja miłośc tak lekka ciąży niczym męka". Paul Eluard, Le temps debo...
Nie zestarzejemy się razem Oto dzień O jeden za dużo: czas się przelewa Moja miłośc tak lekka ciąży niczym męka". Paul Eluard, Le temps deborde
1 osoba to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Niedziela na basenie w Kigali Gil Courtemanche
7,1
Trudno było mi zacząć czytanie tej książki, gdyż spodziewałam się nagromadzenia krwawych opisów ludobójstwa i innych masakrycznych zbrodni. Owszem, nie zabrakło ich, jednak na początku "Niedziela..." w dużej mierze skupia się na genezie wojny w Rwandzie, opisuje zepsucie społeczeństwa, od władz począwszy, a kończąc na głupocie ludu omamionego durnymi przekonaniami na temat swojego pochodzenia, pozycji w kraju i praw przynależnych(jakby) z natury, które doprowadziły do tragedii. Ta będzie przyczyną wstydu jeszcze wielu pokoleń. Czyta się tę książkę z wypiekami na twarzy, ze złością, z poczuciem smutku, zwłaszcza dlatego, że Courtemanche nie pisze o tłumie, a przedstawia historie poszczególnych osób, ponadto wspominając, że osoby te istniały naprawdę.
Niedziela na basenie w Kigali Gil Courtemanche
7,1
Spodziewałem się ciekawego reportażu z bardzo kolorowego kraju ogarniętego przeklętą wojną między dwoma zwaśnionymi rodami, którym się wmówiło, że są wrogami.
Po znakomitym wstępie p. Kapuścińskiego tym bardziej narobiłem sobie ochoty na dobrnięcie do dalszych etapów utworu.
Niestety, ostatecznie odebrałem to zupełnie inaczej. Autor Gil Courtemanche jak domniemam utożsamia się z głównym bohaterem Valcourtem. Oceniam ten utwór znacznie poniżej średniej, ponieważ o ile styl napisania jest w dobrym guście, o tyle historie w tak ciekawym okresie czasu są tak marne, że szkoda poświęcać im więcej czasu.
W skrócie określę w jaki sposób to odebrałem: znudzony życiem, stary i bogaty Kanadyjczyk po podróżach do innych państw, również ogarniętych wojną, tym razem kwateruje się w jednym z nielicznych hoteli na wysokim poziomie w Ruandzie.
Nudząc się i czekając na śmierć, zaczyna zakochiwać się w lekkodusznej, ślicznej murzynce pochodzenia po części Tutsi po części Hutu. 3/4 utworu dotyczy chęci posiadania Gentille (owa kobieta wspomniana wyżej) i późniejszych scen seksu.
Co rozdział to kolejne akty seksu różnych osób, nie tylko głównego bohatera. Na miłość boską, działo się wtedy tak wiele tragicznych wydarzeń, a główny wątek książki to afrykański seks.
Tytułem powinien być np. "Cierpienia Starego Valcourta", czyli przygody znudzonego, kanadyjskiego turysty szukającego wrażeń na gorącym terenie jak najmniej opuszczając teren hotelu...
5/10 to dość wysoka ocena, a wygląda to tak z mojej strony tylko dlatego, że miałem przyjemność zapoznać się ze znakomitym wstępem p.Ryszarda Kapuścińskiego.