-
ArtykułyPlenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać1
-
ArtykułyW świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać1
-
ArtykułyZaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać1
-
ArtykułyMa 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant4
Biblioteczka
2012-08-29
2009-09-16
Dostałam ową śmieszną książeczkę na osiemnastkę , zazwczaj od chrzesnej dostanie nietrafione tytuły, ale za to trafione kwoty. Nie miałam zamiaru się za nią zabrać, gdyby nie to że na przerwach widziałam osoby które w kątach owy 'sekret' czytały. Pewnie to by mnie nie przekonałom gdyby nie to, że zobaczyłam ją u koleżanki z ławki, To pewnie też by mnie nie pchnęło w stronę tej książki, ale zrobiły to słowa: "Tobie się nie spodoba, jesteś za blisko ziemi'. Nie wiem vzy to był kompement, czy nie, ale chciałam sprawdzić.
Iiii....Nie wierze w siłę myśli. Nie przyciągam do ciebie złych ludzi, to miejsce mojego przebywania to robi, gimnazjum to czyste siedlisko zła, liceum również, a bar, w którym pracuje wcale święty nie jest. Myślą nie wywołuje porażek w okół i moja myśl co najgorsze rzeczy, które mi sie zdarzyły nigdy nie dotknęła, wręcz myśle o sobie tak dobrze, że powinnam zostać dyktatorem i zarządzać skarbami świata. Nie doczytam tej książki, bo nie zniosę takivh bzdur. Autosugestia, oczywiście wierze w to, ale myśl nie zmieni naszego świata i nie jest sposobem na szczęście.
Dostałam ową śmieszną książeczkę na osiemnastkę , zazwczaj od chrzesnej dostanie nietrafione tytuły, ale za to trafione kwoty. Nie miałam zamiaru się za nią zabrać, gdyby nie to że na przerwach widziałam osoby które w kątach owy 'sekret' czytały. Pewnie to by mnie nie przekonałom gdyby nie to, że zobaczyłam ją u koleżanki z ławki, To pewnie też by mnie nie pchnęło w stronę...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-12-19
2012-12-29
Książka jest podzielona na parę części, każda pisana odrobinę z innej perspektywy. Jest to spore urozmaicenie, ale niestety poszczególne części nie są równie ciekawe. Początkowo odczuwałam lekkie znudzenie, potem historia mnie wciągła, ale bęc! zmiana perspektywy i znowu pojawiło się znudzenie. Za największy plus tej książki uważam jednak zakończenie. Autor przez całą książkę gra z czytelnikiem i jego przywiązaniem do głównego bohatera, jego współczuciem, by na końcu palnąć nam tym po prostu w twarz.
Książka jest podzielona na parę części, każda pisana odrobinę z innej perspektywy. Jest to spore urozmaicenie, ale niestety poszczególne części nie są równie ciekawe. Początkowo odczuwałam lekkie znudzenie, potem historia mnie wciągła, ale bęc! zmiana perspektywy i znowu pojawiło się znudzenie. Za największy plus tej książki uważam jednak zakończenie. Autor przez całą...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-11-20
Stephen King jest marką samą w sobie. Cokolwiek by już nie napisał to i tak będzie tematem rozmów. Nawet "Bezsenność" o staruszku-super bohaterze będzie powodem do rozważań, w którą stronę idzie świat horrorów w dzisiejszych czasach. Ma swoich fanów i obrońców, którzy co chwila podrzucają mi jakąś jego pozycje na stos, byle bym tylko przestała mówić złe rzeczy o narracji ich bohatera. "Jeśli te pozycje ci się nie podobały to nic dziwnego! Najważniejsze jego dzieła to..." - tak w kółko można od nich słyszeć, a co książkę dalej jestem, tym bardziej zaczynam... zaczynałam wierzyć w utopię magii Kinga. Lecz ta pozycja sprawiła, że honor muszę oddać...
Książka opowiada o sytuacji w stanach zjednoczonych, w której już ludzka chęć oglądania coraz to większych poświęceń uczestników programów telewizyjnych ewoluuje w wizję Wielkiego Marszu. Stawką jest życie, a wziąć w nim mogę tylko sprawni i inteligentni chłopcy, którzy przeszli odpowiednią selekcję i przeszkolenie. Czy pod koniec morderczego chodu będą przejawiać ludzkie oblicza?
King ma tendencję do przedłużania akcji, wielostronicowych opisów nieznaczących faktów z dzieciństwa każdego bohatera. Tutaj pozbył się tej tendencji, ciekawe dialogi i zwarty opis akcji sprawia, że książki właściwie czyta się na raz i dostaje do głowy... Najważniejsze, że to nie jest zwykły horror, zwykła akcja, po zamknięciu ostatniej strony nawiedzają nas po prostu: przemyślenia.
Najlepsza książka Kinga, jaką czytałam
Stephen King jest marką samą w sobie. Cokolwiek by już nie napisał to i tak będzie tematem rozmów. Nawet "Bezsenność" o staruszku-super bohaterze będzie powodem do rozważań, w którą stronę idzie świat horrorów w dzisiejszych czasach. Ma swoich fanów i obrońców, którzy co chwila podrzucają mi jakąś jego pozycje na stos, byle bym tylko przestała mówić złe rzeczy o narracji...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-09-15
Książkę skończyłam jakiś czas temu i brakło mi... słów, by napisać o niej cokolwiek. Brakło mi słów i wiem, że już dawno brakuje mi obiektywizmu. Zakochałam się w książkach, które wychodzą spod pióra Jonathana Carrolla. Jak każda zakochana kobieta, już nie widzę wad. Po prostu. Kończę z entuzjazmem książkę, otwieram, zamykam z uśmiechem. Gdy wyczytuję imię/ksywę bohatera, który przewija się przez którąś z rzędu książkę, mentalnie podskakuje z radości. Wiele mniej absurdalnych słów już wypowiedziałam... Ale teraz czas na słowa na książce. Nie o miłości.
Harry Radcliffe to doskonałej sławy architekt i mężczyzna uwięziony pomiędzy dwoma kobietami. Jedna jest przeciwieństwem drugiej i co najgorsza obie wiedzą, że nie są same w jego życiu. Skomplikowanie zaczyna się robić, gdy dołożymy do tego niezwykłe zlecenie od pewnego sułtana, który postanawia zbudować... muzeum psów. Zlecenie jest dosyć nietypowe i choć proponowany za nie jest aż milion dolarów, Harry początkowo odrzuca je. Splot wydarzeń jednak automatycznie wypchnie go na Wschód, gdzie będzie musiał zapoznać się nie tylko z sytuacją polityczną, ale i ze smakiem straty kogoś niezwykłego. I to nie jeden raz.
Książkę skończyłam jakiś czas temu i brakło mi... słów, by napisać o niej cokolwiek. Brakło mi słów i wiem, że już dawno brakuje mi obiektywizmu. Zakochałam się w książkach, które wychodzą spod pióra Jonathana Carrolla. Jak każda zakochana kobieta, już nie widzę wad. Po prostu. Kończę z entuzjazmem książkę, otwieram, zamykam z uśmiechem. Gdy wyczytuję imię/ksywę bohatera,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-10-04
2012-10-17
2012-07-17
Doceniam realizm opisów, ale dla mnie jest za mocna, dobrze napisania, nie ma co jej zarzucić, na prawdę, tylko... Mówiłam, już że za mocna dla mnie?
Doceniam realizm opisów, ale dla mnie jest za mocna, dobrze napisania, nie ma co jej zarzucić, na prawdę, tylko... Mówiłam, już że za mocna dla mnie?
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-09-12
Nie sądziłam, że przy lekturze takiego tomiska o takiej zawartości zapamiętam choć jedno nazwisko. Nie łudziłam się, że zapamiętam wszystko. Sięgnęłam po nią, by ukazała mi naturę problemu tego regionu i pozwoliła zrozumieć późniejsze zdarzenia po II wojnie światowej. I to spełniła w pełni.
Nie sądziłam, że przy lekturze takiego tomiska o takiej zawartości zapamiętam choć jedno nazwisko. Nie łudziłam się, że zapamiętam wszystko. Sięgnęłam po nią, by ukazała mi naturę problemu tego regionu i pozwoliła zrozumieć późniejsze zdarzenia po II wojnie światowej. I to spełniła w pełni.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-08-23
Kupiłam ta książke, by przybliżyć sobie powstanie, historię, jak i stosowanie tego produktu. O samym tofu i historii są maksymalnie przerwsze 4 strony, reszta to przepisy. Nawet bym się ucieszyła, gdyby nie filozofia autora, którą pozwolę sobie zacytować: "Ścisłe reguły wegetarianizmu obowiązują na Dalekim Wschodzie jedynie w buddyjskich klasztoach; przeciętny wegetarianin dopuszcza natomiast spożywanie drobnych bezkręgowców (...), a nawet tłuszczu i rosołu kurzego." Tak więc 80% przepisów musiałabym drastyznie zmienić lub przyjąć filozofię autora. Druga wersja nie wchodzi oczywiście w grę. Następny wielki minus to kryptoreklama firmy Neokhan. Może i robią dobre tofu, ale to nie oznacza, że koniecznie w tak cieńkiej książce podkreślać to pięć razy. Dla mnie w większości nieprzydatna.
Kupiłam ta książke, by przybliżyć sobie powstanie, historię, jak i stosowanie tego produktu. O samym tofu i historii są maksymalnie przerwsze 4 strony, reszta to przepisy. Nawet bym się ucieszyła, gdyby nie filozofia autora, którą pozwolę sobie zacytować: "Ścisłe reguły wegetarianizmu obowiązują na Dalekim Wschodzie jedynie w buddyjskich klasztoach; przeciętny wegetarianin...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-08-24
Hmm.... Nie wiem, jak zacząć recenzję tej książki. Narracja jest pełna sarkazmu, dowcipu i brudu. Włóczęga opisuje swoje cztery dni życia, przeplatając chód wstydu z opowieściami z przeszłości. No jego los nie jest pełen gracji i dumy, tak jak i przeszłość. Czyta się szybko, wciąga, ale .... no właśnie "ale", tkwi w tym, że troszeczkę inaczej oceniam głównego bohatera, niż ocenia go wydawca, autor i on, sam siebie. Nosimy codziennie brzemię przeszłości i wszystko na czym stoimy aktualnie to suma siły naszego charakteru, ambicji i przeszłości. No może i szczypta szczęścia. I tylko tego ostatniego nie brakło naszemu brudasowi. Poza tym nie wzbudza mojej sympatii, a podziw mam jedynie do jego niezwykłej umiejętności opisu świata, czyli po prostu spostrzegawczości. Książkę polecam każdemu, można w niej wyczytać parę dobrych podsumowań naszego świata.
Hmm.... Nie wiem, jak zacząć recenzję tej książki. Narracja jest pełna sarkazmu, dowcipu i brudu. Włóczęga opisuje swoje cztery dni życia, przeplatając chód wstydu z opowieściami z przeszłości. No jego los nie jest pełen gracji i dumy, tak jak i przeszłość. Czyta się szybko, wciąga, ale .... no właśnie "ale", tkwi w tym, że troszeczkę inaczej oceniam głównego bohatera, niż...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-08-17
Miałam plan nie tracić czasu na pisanie recenzji tak beznadziejnej książki. Miałam. Lecz jeśli już przecierpiałam lekturę, to przecierpię te piętnaście minut, a może kogoś uchronię przed tym kiczem.
Rzecz jest prosta: Pani Wendy Alec, dziennikarka, dyrektor kreatywny i tak dalej, postanowiła przedstawić ludzkości alternatywną historię Edenu, Lucyfera i wszystkich innych wątków Księgi Rodzaju. Zaciekawieni? Odegnajcie od siebie to uczucie, inaczej zbłądzicie i zmarnujecie czas na tą komercyjną wersję chrześcijańskiej propagandy! Wendy Alec postanowiła pójść drogą wydeptaną przez sławną Meyer! Tak, tej autorki sagi "Zmierzch", która w swych książkach zawiera wartości swojej własnej religii, pokazując nastolatkom, jak należy powstrzymywać pożądanie! Pani Alec dla odmiany oświeci nas, jakimi do łaskami obdarzono pierwszych ludzi, jakie to cierpienie dla Lucyfera, gdy zwycięża w nim zło! Tak, moi drodzy, teraz nawet, jak wierzącymi jesteście porzućcie biblię, testamenty i księgi, sięgnijcie po Kroniki Braci, by poczuć atmosferę nieba i bożej łaski! Otwórzcie serca, by mogło na was spaść oświecenie!
Poza tym stekiem bzdur książka jest koszmarnie napisana ze strony technicznej. Autorka nawet po tym, jak ktoś mówi "szybciej" potrafi poznać wykształcenie. Jeśli myśleliście, że po głosie nie można poznać ile szkół skończyliście to ta lektura wyprowadzi was z błędu. Średnio, co trzy strony dopada nas "piękno nie do opisania", jak i żeglarskie, techniczne słownictwo wprost z ust Lucyfera, a Michał zauważa, że szczęki jego brata są mocno zwarte.
A i książka jest zadedykowana w drugiej kolejności (nie, nie to nie hipokryzja) Jahwe. Po to, żeby opowiedzieć jego historię.
Proszę, niech fanatycy (zakładając, że normalni ludzie nie piszą takiej bzdet) religijni odczepią się od fantasy, science-fiction, a dziennikarze od pisania książek.
Miałam plan nie tracić czasu na pisanie recenzji tak beznadziejnej książki. Miałam. Lecz jeśli już przecierpiałam lekturę, to przecierpię te piętnaście minut, a może kogoś uchronię przed tym kiczem.
Rzecz jest prosta: Pani Wendy Alec, dziennikarka, dyrektor kreatywny i tak dalej, postanowiła przedstawić ludzkości alternatywną historię Edenu, Lucyfera i wszystkich innych...
2012-08-12
Niezwykle ciekawa książka o wczesnym średniowieczu. W co wierzono, jacy byli ludzie i co sądzili o innych. Co można się z niej dowiedzieć? Że zdanie o lekarzach, prawnikach i rządzie przez te wszystkie wieki nie zmieniło się wcale. Świat mimo samochodów i autostrad pozostał w swoich dawnych ramach.
Parę zdjęć środka książki:
http://www.majhost.com/gallery/dulcisaspis/Ksiazki/f.jpg
http://www.majhost.com/gallery/dulcisaspis/Ksiazki/f2.jpg
http://www.majhost.com/gallery/dulcisaspis/Ksiazki/francja1.jpg
Niezwykle ciekawa książka o wczesnym średniowieczu. W co wierzono, jacy byli ludzie i co sądzili o innych. Co można się z niej dowiedzieć? Że zdanie o lekarzach, prawnikach i rządzie przez te wszystkie wieki nie zmieniło się wcale. Świat mimo samochodów i autostrad pozostał w swoich dawnych ramach.
Parę zdjęć środka książki:...
2012-08-05
Podejście do tego typu książek mam raczej negatywne. Generalnie, nie lubię, gdy komuś się wydaje, że może pisać, jak mam żyć, jak pracować, jak spółkować, wydawać i oddychać. Nie sięgam po nie, nie pytam, nie interesuje się. Lecz moja praca to kontakt z ludźmi, również takimi, którzy gorąco polecają mi jakąś lekturę. Po reklamie książki, jako "przezabawnej" mogłam tą regułę dotyczącą poradników złamać i zagłębić się w stronice "Jak być kobietą?"
Cała książka pisana jest w iście blogowym stylu. Brzmi i wygląda w swym zapisie, jak przedruk jakiegoś bardziej interesującego i jednotematycznego bloga. Styl łatwy, potoczny, prosty, dużo kolokwializmów i słowotwórstwa. Caitlin Moran jest dosyć specyficzną osobą, wygadaną, inteligentną, mającą inny sposób myślenia, ale... to wariatka. Definitywnie kobieta ma swój inny świat zawieszony między normalnością, ale ten świat po otwarciu drzwi przeraża cię i chcesz uciekać, uciekać, uciekać i nie zatrzymać się dopiero, jak braknie ci sił. Może trochę przesadzam, ale fakt faktem jest, że oprócz lekkiego zniesmaczenia, grozy, przy lekturze tej książki będziemy mieć całkiem spory ubaw. Może przez 50 stron będziemy się zastanawiać, jakie ma znaczenie, jak jako dzieci nazywaliśmy swoje narządy płciowe, ale przy wielu anegdotkach rykniemy śmiechem niezależnie od miejsca, gdzie czytamy książkę.
Zgadzam się z Moran w pewnych kwestiach, głównie jeśli chodzi o pewne zakrzywienie w rozumieniu terminu feministka, ale poza tym zajmuje się tematami, które nie uratują świata, ani za specjalnie mnie nie interesują. Botoks na czerwonym dywanie, czy Lady Gaga w klubie są dla mnie tak ważne, jak zeszło roczny śnieg.
Gdyby ta Pani prowadziła bloga, pewnie bym go czytała i komentowała, pewnie jej felietony są ciekawe, ale książka... to już za dużo. Polecam po każdym rozdziale książkę odłożyć, bo nachalny kawał dobry na krótkie felietony, tutaj po czasie może nas już tylko żenować.
Wiecie co jest najgorsze w poradnikach: definitywnie każdy może je napisać, każdy szarak. "Jak być matką", "Jak ugotować pomidorówkę", "Jak przeżyć pierwszą pracę" (o to ja!), "Jak żyć w korporacji?", "Jak pomóc swojej przyjaciółce", "Jak mieć w domu ponad 6 psów i nie zwariować?" (o to znowu ja!) i tak dalej.
Ponoć, gdybym znała angielską kulturę i angielski bardziej by mi się podobała ta książką. Fama taka. Wiecie, internetowa.
Podejście do tego typu książek mam raczej negatywne. Generalnie, nie lubię, gdy komuś się wydaje, że może pisać, jak mam żyć, jak pracować, jak spółkować, wydawać i oddychać. Nie sięgam po nie, nie pytam, nie interesuje się. Lecz moja praca to kontakt z ludźmi, również takimi, którzy gorąco polecają mi jakąś lekturę. Po reklamie książki, jako "przezabawnej" mogłam tą regułę...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-05-14
Są takie rzeczy, które są tak brzydkie, tak dziwne, tak wulgarne, że aż przekraczają granice możliwości i wpadają nam jakimś cudem w gust. W moim przypadku było tak w przypadku tej spódnicy, ale także tej książki. Przeczytałam pierwsze dwadzieścia stron i odłożyłam ją, bo uderzyła mnie wulgarność i obsceniczność opisów, dialogów, postaci. Wróciłam do książki i...
....przegryzłam się z tym potocznym językiem narratora, nawet zaczęłam lubić głównego bohatera, Tomasza, młodego nauczyciela na jakiejś prowincji, który jest po prostu kolejnym, polskim nieudacznikiem. Ten typ osoby spotykam codziennie: pełna potencjału, marzeń, które gdzieś z biegiem lat zaczęły się gubić w tłumie niepowodzeń i szarej, zwykłej rzeczywistości. Właściwie przyznam szczerze, że kiedy odkładałam tą książkę nie miałam zamiaru do niej wracać, ponieważ bieg wydarzeń i postacie nasuwały mi skojarzenie mojej osoby i fragmentów opowieści z rzeczywistych zdarzeń. To utożsamienie się z bohaterem, wcale mi się nie podobało. Na szczęście tym większą liczbę stron miałam za sobą, tym podobieństwo zanikało.
Tomek opuszcza swoje dotychczasowe miejsce zamieszkania i wyjeżdża na drugi koniec polski, gdzie podejmuje pracę nauczyciela języka polskiego. Wynajmuje pokój u jednej starowinki, w domu z niesamowitą historią. Jak każdy Polak po pracy wypija piwo w knajpie, rozmawiając z dziennikarzem w stanie spoczynku, podrywając śliczną, właścicielkę lokalu. Jednak w odróżnieniu od dużego procenta społeczności, ma w sobie jeszcze resztę ideałów, które sprawiają, że zaprzyjaźnia się ze swoim uczniem, tworząc elitarny klub miłośników dobrej literatury. Wszystkie barowe i szkolne znajomości wyewoluują w całkiem nowy rozdział w jego życiu.
"Ślady" to książka napisana brzydko, potocznie i wsadzenie jej między przedstawicieli literatury pięknej było by herezją. Natomiast samo sedno historii opowiadanej przez Sebastiana Reńcę jest wartościowe, po przegrzebaniu się przez masę smutnych (ale prawdziwych) wywodów na temat naszego społeczeństwa dochodzimy do puenty, która pozwala nam zamknąć książkę z uśmiechem i czystym przeświadczeniem, że jesteśmy po dobrej stronie mocy.
Są takie rzeczy, które są tak brzydkie, tak dziwne, tak wulgarne, że aż przekraczają granice możliwości i wpadają nam jakimś cudem w gust. W moim przypadku było tak w przypadku tej spódnicy, ale także tej książki. Przeczytałam pierwsze dwadzieścia stron i odłożyłam ją, bo uderzyła mnie wulgarność i obsceniczność opisów, dialogów, postaci. Wróciłam do książki...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-08-02
Magia kryminałów Agathy Christie opiera się na idealnym opisie, klimacie, tajemnicy i śledztwie. Brakuje czegoś? Tak - bohaterów. Ta autorka stworzyła ponadczasowe postacie, do których czytelnicy z uporem maniaka wracają, chcąc więcej i więcej. Tym razem wzięłam nieświadomie jakiś dziwny eksperyment kryminalny: bez Marple i bez Herculesa.
Pewien pisarz-historyk jest świadkiem bójki w knajpie. Nic szczególnego, dwie młode, jurne dziewki potłukły się między sobą o miłość życia. Jedna z nich w krótkim czasie potem umiera. Ta śmierć zbiega się z masą innych dziwnych wypadków, które jakimś cudem dzieją się wokół tego pisarzyny. Problem jest taki, że nasz pisarzyna bez wyrazu, bez charakteru, bez magii i czegokolwiek nie wzbudza naszej sympatii. Przynajmniej mojej. Historię przyjmuje bez ekscytacji i choć źle wytypowałam sprawców, tak sam schemat do odkrycia był banalny. Ale magia zabobonów trwała i jakoś doczytałam książkę, która w końcówce zafundowała mi delikatne zaskoczenie.
Wszystko fajnie, ale Hercules zrobił by to lepiej. Odradzam fanom Poirota, polecam komuś kto dopiero zaczyna z twórczością Christie - dobry start, dobra przystawka, ale na główne danie to zdecydowanie za mało!
Magia kryminałów Agathy Christie opiera się na idealnym opisie, klimacie, tajemnicy i śledztwie. Brakuje czegoś? Tak - bohaterów. Ta autorka stworzyła ponadczasowe postacie, do których czytelnicy z uporem maniaka wracają, chcąc więcej i więcej. Tym razem wzięłam nieświadomie jakiś dziwny eksperyment kryminalny: bez Marple i bez Herculesa.
Pewien pisarz-historyk jest...
2012-03-09
Usiadłam to tego małego zbioru opowiadań, by rozpocząć przygodę z Piekarą. Ta książeczka miała być wstępem do poznawania reszty jego twórczości. Poza piękna okładką, genialna w swojej prostej istocie podziwiam styl.
Usiadłam to tego małego zbioru opowiadań, by rozpocząć przygodę z Piekarą. Ta książeczka miała być wstępem do poznawania reszty jego twórczości. Poza piękna okładką, genialna w swojej prostej istocie podziwiam styl.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-06-14
2012-01-02
Orhan Pamuk to noblista, pochodzenia tureckiego. Wiele dobrych recenzji i słów na temat jego twórczości przeczytałam w przepastnych czeluściach internetu. Jego egzotyczne pochodzenie, fakt, że był czas kiedy palono w jego ojczyźnie jego książki nadaje jego twórczości specyficzny smaczek. W końcu każdy lubi szczęśliwe historie ludzi, którzy wygrali z bezlitosną cenzurą.
"Biały zamek" to moja pierwsza książka tego autora, kupiona losowo. Wszystkie recenzje, jakie czytałam były pozytywne, więc co za różnica po którą pozycję najpierw sięgnę?
Młody Wenecjanin został porwany przez piratów i sprzedany na targu niewolników. Od tego momentu historia staje się tylko coraz bardziej poplątana. Do końca nie wiadomo, kto jest tym dobrym, kto jest tym złym, czy to nadal europejczyk w niewoli, czy tubylca z korzeniami europejskimi. Wszystko ma klimat legendy, opowieści dziadka, której wysłuchuje gromada wnuków przy kominku. Niby wojna, niby krew, zniszczenia, ale wszystko to sprawia tylko, że niewidoczne dzieciaki szerzej otwierają usta z podziwem. Do tego ładny baśniowy morał: Warto doceniać, co się ma i żyć swoim życiem, bo nikt go lepiej od nas nie przeżyje, chyba, że... my sami.
Czyta się szybko, sprawnie i miło. Jednak wstęp i po słowie zabiera smaku tej baśni i tylko psuje część zabawy. Generalnie uważam, że autorzy nie powinni się tłumaczyć z tego co napisali w fikcyjnej powieści...
Na nudę polecam, lecz w bibliotekach znajdziecie bardziej poruszające książki.
Orhan Pamuk to noblista, pochodzenia tureckiego. Wiele dobrych recenzji i słów na temat jego twórczości przeczytałam w przepastnych czeluściach internetu. Jego egzotyczne pochodzenie, fakt, że był czas kiedy palono w jego ojczyźnie jego książki nadaje jego twórczości specyficzny smaczek. W końcu każdy lubi szczęśliwe historie ludzi, którzy wygrali z bezlitosną...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to