-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik234
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Biblioteczka
invisibl3e.blogspot.com
"Łotr" to książka, której czytanie zaniechałam na kilka dni. Skupia się ona w głównej mierze na losach Lorkina w Azylu (miasto Zdrajców). Nasz bohater wzbudził skrajne emocje w Zdrajcach. Jedni chcą go zabić, natomiast drudzy lubią go i nie chcą, aby stała mu się krzywda. Kolejny ważny wątek to poszukiwanie Skellina - nowego Złodzieja z kraju Igra, który zna magię i przejął władzę w półświadku. Następnym ważnym elementem książki jest proces Lili i Naki - nowicjuszek, które wbrew przepisom Gildii nauczyły się czarnej magii.
Bardzo spodobało mi się, że autorka w "Łotrze" rozwinęła historię ludów sahakańskich. Dzięki Lorkinowi i jego pobycie w Azylu poznajemy Zdrajców. Bohater dzięki swojej postawie zyskuje przychylność Królowej i za uratowanie życia pewnego młodego mieszkańca miasta dostaje możliwość nauczenia się nowego rodzaju magii. Dannyl natomiast wraz z Ashakim Ahatim oraz Tayendem udaje się w podróż do plemion Duna, gdzie zapoznaje się z przekazami dotyczącymi tworzenia magicznych klejnotów. Dzięki jego badaniom poznajemy także najbardziej zbliżoną do prawdy historię kyraliańskiej Gildii Magów. Moimi ulubionymi wątkami są jednak te związane z Soneą. Darzę ją wielką sympatią. Cenię w niej jej empatię, którą darzy każdego. Podziwiam jej zachowanie względem Naki i postawę względem Dorriena oraz jego żony.
Bohaterowie "Łotra" zmieniają się na przestrzeni każdego rozdziału. Doskonałym przykładem jej Lilia, która początkowo udawała przeciętną dziewczynę, jednak uzależnienie od nilu (narkotyk, który się pali, ma podobne działanie jak marihuana) zmienia ją diametralnie. Lorkin także dorósł w trakcie pobytu w Azylu. Bohaterowie bazowej trylogii mają bardziej rozwinięte charaktery, widać, że dwadzieścia lat ich bardzo zmieniło.
Jedyne, co nie podoba mi się, to fakt, jak w ciągu dwudziestu lat zmienił się Imardin. Jednak jest to także plusem. Autorka pokazuje, że świat ciągle się zmienia a ludzie nie żyją przez całe życie jednym, niezmiennym torem. Ludzie wpływają na otoczenie, a ono zmienia się pod ich wpływami tak samo, jak dzieje się to w naszym świecie. No i oczywiście podoba mi się oswajanie czytelników z homoseksualizmem, co czyni autorka od czasów "Nowicjuszki". Tematy te nie są nachalne, jednak oswajają czytelnika z myślą, że każdy się różni.
Książkę jak najbardziej polecam. Przyjemnie się czyta, jest naprawdę wciągająca. Autorka ma przyjemny styl i książka przypadnie do gustu osobom w różnym wieku.
Moja ocena: 10/10
invisibl3e.blogspot.com
"Łotr" to książka, której czytanie zaniechałam na kilka dni. Skupia się ona w głównej mierze na losach Lorkina w Azylu (miasto Zdrajców). Nasz bohater wzbudził skrajne emocje w Zdrajcach. Jedni chcą go zabić, natomiast drudzy lubią go i nie chcą, aby stała mu się krzywda. Kolejny ważny wątek to poszukiwanie Skellina - nowego Złodzieja z kraju Igra,...
Misja Ambasadora to pozycja, która długo gościła na mojej półce. Ze względu na wiele rzeczy, które do tej pory rozegrały się w moim życiu mogłam sięgnąć po nią dopiero po kilku latach. Stwierdzę jednak, że było to dobre posunięcie.
"Misja Ambasadora" to opowieść o dalszych losach Soney, a dokładniej Czarnego Maga Soney. Skupia się ona na wydarzeniach, które odegrały się 20 lat po najeździe Ichanich na Kyralie. Skupia się ona głównie na losach Lorkina - syna Soney i Akkarina - Dannyla, nowego Ambasadora Gildii w Sachace, oraz na Sonei, Cery'm oraz Reginie.
Jak można było się spodziewać, w książce znajdziemy odniesienia do tego, co działo się w "Trylogii Czarnego Maga". Odbywa się to jednak stopniowo, w miarę czytania wątki rozpoczęte w poprzedniej trylogii zostają rozwinięte. Ambasador Dannyl stara się uzupełnić braki w historii magii na potrzeby książki, która zaczęła powstawać po najeździe Sachakan. Sonea dalej leczy w Lecznicy, Region zmienił się o 180 stopni. Książka nabiera tempa w chwili, gdy Lorkin zostaje "porwany" przez Tyvarę do tajnej kryjówki Zdrajców.
Aby nie zdradzać zbyt wiele fabuły skupię się na podsumowaniu wydarzeń oraz bohaterów. W pierwszej części Trylogii Zdrajcy większość akcji powieści toczy się w kraju sąsiadującym do Elyne - Sachace. Zagłębiamy się w historię kraju, poznajemy obyczaje ashakich, zapoznajemy się częściowo z plemieniem Duna oraz poznajemy Zdrajców - frakcje sachakańskich czarnych magów, który mieszkają w Azylu. Akcja książki nie zwalnia tempa ani na moment, ciągle coś się dzieje. Gdy nie czytamy o wydarzeniach w Sachace możemy zapoznawać się z polowaniem na dzikiego maga w Kyralii. Bohaterów także oceniam na wielki plus. Postacie zostały rozwinięte i pomimo tego, że akcja toczy się około tysiąc lat temu, to ludzie zachowują cechy, które powszechnie spotykane są w naszym środowisku. Wprowadzone zostały także nowe osoby, między innymi Tyvara - jedna ze Zdrajczyń. Trudi świetnie poradziła sobie także z wprowadzaniem nowych rodzajów magii oraz magicznych przedmiotów.
"Misja Ambasadora" to bardzo ciekawa książka, mało w niej romansu, czego można było się spodziewać po poprzedniej lekturze Trylogii Czarnego Maga. Nie polecam jednak jej czytać bez zapoznania się z główną trylogią, ponieważ łatwo byłoby się pogubić. Trudi Caravan po raz kolejny zachwyciła mnie swoimi pisarskimi umiejętnościami. Wykreowała nowy świat w nowej trylogii, która nawiązuje do trylogii bazowej. Bohaterowie z upływem czasu dojrzewają oraz zmieniają się jak współcześni ludzie. Akcja jest ciągła, nie zmienia tempa, co skutecznie zachęca do czytania. Momentami ciężko było mi odłożyć powieść na półkę. Ogólnie oceniając to książka spodobała mi się. Będę polecać jej lekturę innym.
Moja ocena: 10/10
Misja Ambasadora to pozycja, która długo gościła na mojej półce. Ze względu na wiele rzeczy, które do tej pory rozegrały się w moim życiu mogłam sięgnąć po nią dopiero po kilku latach. Stwierdzę jednak, że było to dobre posunięcie.
"Misja Ambasadora" to opowieść o dalszych losach Soney, a dokładniej Czarnego Maga Soney. Skupia się ona na wydarzeniach, które odegrały...
Gwendolyn Shepherd to pozornie normalna nastolatka. Uczęszcza do szkoły, spotyka się z kolegami, często widuje się ze swoją przyjaciółką Leslie. Nic nie wyróżnia jej z grona rówieśników. Jednak sielanka trwała do momentu jej pierwszego przeskoku w czasie. Wtedy to Gwen zorientowała się, że to ona, a niej jej kuzynka Charlotta odziedziczyła ten niesamowity dar. A było to praktycznie niemożliwe, gdyż dzień urodzenia Rubinu, ostatniego podróżnika w czasie, został wyliczony przez samego Isaaca Newtona, i to w ten oto dzień urodziła się Charlotta. Od momentu, kiedy Gewndolyn po raz pierwszy przeniosła się do przeszłości całe jej życie stanęło na głowie.
Mimo tego, że Gwendolyn jak każdy uczęszcza do szkoły odkrycie, że jest ona podróżniczką w czasie praktycznie nie zmienia planu jej dnia. Do południa uczęszcza na zajęcia, po lekcjach limuzyna odwozi ją do rezydencji Strażników, gdzie dziewczyna poddaje się obowiązkowej elapsji, aby uniknąć niekontrolowanego przeskoku w czasie. To tam poznaje Gideona – chłopaka w którym zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Jednak on nie stara się jej pomóc w nowej sytuacji. Można powiedzieć, że momentami uprzykrza jej życie. Jak w nowej sytuacji da sobie radę Gwenny?
Motyw podróży w czasie zaczyna pojawiać się coraz częściej w powieściach fantasy dla nastolatków. Ileż można czytać o wampirach lub wilkołakach, na które moda panuje od wydania bestsellerowego „Zmierzchu”? Motyw genu podróżnika został ciekawie przedstawiony w pierwszej części trylogii. W „Czerwieni Rubinu” odkrywamy podstawowe informacje na temat Strażników i samego motywu podróży w czasie. Przyznam szczerze, że najbardziej podobały mi się opisy niekontrolowanych przeskoków i akcji, kiedy to Gwendolyn była wysyłana w przeszłość razem z Gideonem.
Skoro jestem przy postaciach to może kilka słów właśnie o nich. Od początku polubiłam Madame Rossini – kostiumolog, która jak nikt inny zna się na trendach z kilkunastu poprzednich epok. Tworzy cudowne kreacje, które zaprojektowane w rzeczywistości zapierałyby dech w piersiach. Jest także Charlotta, która początkowo miała być Rubinem. Całe dotychczasowe życie poświęciła na naukę historii, języków obcych, szermierki i umiejętności, które mogłyby się przydać w trakcie misji. Z mojego punktu widzenia jest ona bardzo zadufaną w sobie osobą, momentami mam wrażenie, że nie może pogodzić się z faktem, że to Gwendolyn została podróżniczką.
Nie mogę zapomnieć także o dwóch głównych postaciach, którymi są Gideon oraz Gwendolyn. Gideon jest bardzo przystojnym chłopcem z włosami do ramion. Jest niezwykle dobrze wychowany jak na swój wiek, choć momentami potrafi stać się chamski. Gwendolyn natomiast jest dziewczęca. Uwielbia bawić się ze swoją przyjaciółką, spędzać czas ze znajomymi. Lubi także rozmawiać ze swoimi niewidzialnymi przyjaciółmi, takimi jak duchy bądź gargulce. Nowa sytuacja sprawia, że dziewczyna musi szybko dorosnąć.
Książka wciąga od pierwszej strony i z tym nie można się nie zgodzić. Akcja rozwija się w przyjemnym tempie, nic nie dzieje się za szybko, wszystko jest dokładnie obmyślane i później prezentowane czytelnikowi. Za to należy się plus. Co ma przekazać powieść? Nie jestem pewna. Może nic? A może jej znaczenie jest ukryte i jeszcze tego nie odkryłam? Czas pokaże. Dodam, że oprawa graficzna przyciąga oko. Okładka jest dobrze przemyślana i zapada w pamięci.
Książkę poleciłabym dosłownie każdemu. Czyta się ją niezwykle przyjemnie. Oraz szybko. Jeśli ktoś lubi łamigłówki to jak najbardziej powinien sięgnąć po tą trylogię. Jest w niej pełno zagadek, które wydają się nie mieć rozwiązania. Powieść jak najbardziej mi się podoba. Nic dodać nic ująć.
Gwendolyn Shepherd to pozornie normalna nastolatka. Uczęszcza do szkoły, spotyka się z kolegami, często widuje się ze swoją przyjaciółką Leslie. Nic nie wyróżnia jej z grona rówieśników. Jednak sielanka trwała do momentu jej pierwszego przeskoku w czasie. Wtedy to Gwen zorientowała się, że to ona, a niej jej kuzynka Charlotta odziedziczyła ten niesamowity dar. A było to...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jakiś czas temu miałam przyjemność zapoznać się z książką „Egzorcyzmy i opętania” autorstwa Roberta Tekieli. Przyznam, że sam tytuł mnie zafascynował. Dodatkowo fakt, że w utworze zostały opisane autentyczne historie pobudził moją ciekawość co do tego tytułu. Rzadko kiedy sięgam po powieści na bazie wydarzeń autentycznych, jednak historie opisane przez p. Roberta Tekieli były niezwykle ciekawe.
W książce, którą mam przyjemność recenzować, możemy zapoznać się z 28 historiami różnych osób. Każda z nich jest na swój sposób niezwykła, jednak z drugiej strony traumatyczna dla tych, których ona dotyczy. Książka w świetny sposób pokazuje, co dzieje się w obecnym świecie. Zauważyć można jak łatwo jest zmanipulować, pozornie niepoddanego na cudze wpływy, człowieka.
Razem z moją klasą miałam okazję pojechać na spotkanie z autorem, które odbyło się jakiś czas temu w Jedlni. Do dziś pamiętam reakcje moich kolegów na niektóre sekty opisane przez pana Roberta, o których miałam okazję przeczytać wcześniej. Autor opowiadał bardzo ciekawie, przyjemnie słuchało się historii opisanych w książce przeplecionych z jego życiowymi doświadczeniami.
Książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Historie ukazane przez autora są realne, dlatego aż tak bardzo interesujące. Jeśli ktoś kiedykolwiek interesował się egzorcyzmami i rzeczami, które są z tym związane znajdzie tutaj coś dla siebie. Osobiście nie przepadam za takowymi tematami, jednak lektura była pouczająca.
Jakiś czas temu miałam przyjemność zapoznać się z książką „Egzorcyzmy i opętania” autorstwa Roberta Tekieli. Przyznam, że sam tytuł mnie zafascynował. Dodatkowo fakt, że w utworze zostały opisane autentyczne historie pobudził moją ciekawość co do tego tytułu. Rzadko kiedy sięgam po powieści na bazie wydarzeń autentycznych, jednak historie opisane przez p. Roberta Tekieli...
więcej mniej Pokaż mimo to
Zoey Redbird, jak wiemy, nie jest zwykłą nastolatką.Została oznaczona przez boginię Nyks na jej kapłankę. Dodatkowo została obdarzona przez nią niezwykłymi, jak na adeptkę oraz dorosłego wampira, tatuażami oraz darem komunikacji z pięcioma żywiołami. Jak dary, które dostała od Bogini pomogą jej w walce z upadłym aniołem Kaloną?
„Osaczona” to piąta część serii „Dom Nocy”. Ranna Zoey została przewieziona z tuneli do Domu Nocy. Tam spotyka po raz kolejny Kalonę, który stara się wedrzeć do jej umysłu i ją zmanipulować. Pojawia się także Stark – czerwony adept, który swoje ostatnie chwile życia spędził w ramionach Zoey. Sytuacja staje się coraz bardziej skomplikowana. Jak poradzi sobie w niej Zoey?
W książce nie poznajemy zbyt wielu nowych bohaterów. Po raz kolejny zagłębiamy się wżycie uczuciowe Zoey, co powoli zaczyna być nudne. Ciągle czytamy o tym, że nie może wybrać między Heathem i Ericiem, ale do tego dołożony zostaje Kalona oraz Stark, przez co momentami mam dość czytania. Powieść przepełniona jest rozterkami miłosnymi nastolatki, co może się czytać co najmniej dziwnie.
Akcji jest mało. Niestety taka jest prawda. Znajdują się tutaj tylko kilka scen, które rozwijają bieg wydarzeń w książce. Momentem kluczowym jest ucieczka z terenu kampusu, jednak dzieje się to na ostatnich stronicach. Jeśli ktoś lubi, kiedy coś się dzieje to nie znajdzie tutaj za dużo dla siebie. W zamian za brak akcji dostajemy lepiej rozbudowane postaci. Zagłębiamy się w ich psychikę, poznajemy je lepiej. Możemy poznać motywy ich postępowania. Na plus wyszła (moim zdaniem) rozbudowana postać Erika. Bardzo lubię tego chłopaka, który został potraktowany niesprawiedliwie przez Zoey.
Oczywiście należy także wspomnieć o Kalonie, który jest obecnie kluczową postacią powieści. Upadły anioł wdziera się w sny Zoey Redbird, która jest ucieleśnieniem dziewczyny o imieniu A-ya, dziewczyny stworzonej przez czirokeskie kobiety, aby go uwięzić. Kalona stara się jak najbardziej zbliżyć do młodej kapłanki i zamieszać jej w głowie, co mu się udaje.
Jak to ja muszę wspomnieć o oprawie graficznej książki. Okładka stylistycznie nawiązuje do reszty serii. Jest ona prosta, ale bardzo, bardzo ładna. Nie ma na niej za dużo elementów, wręcz w sam raz. Napisy świetnie dopasowane. Książka została wydrukowana na dość sztywnym papierze przystępną do czytania czcionką.
„Osaczona” to kolejny tom serii o wampirach. Ma swoich wielbicieli jak i wrogów. Historia jest prosta i przyjemnie się ją czyta. Nie jest skomplikowana (jedynie wątki miłosne Zoey ją komplikują) i przyjemnie się ją czyta. Potrafi oderwać od rzeczywistości. Jeśli nie macie co robić w długie deszczowe wieczory to zachęcam do sięgnięcia po tą pozycję.
invisibl3e.blogspot.com
Zoey Redbird, jak wiemy, nie jest zwykłą nastolatką.Została oznaczona przez boginię Nyks na jej kapłankę. Dodatkowo została obdarzona przez nią niezwykłymi, jak na adeptkę oraz dorosłego wampira, tatuażami oraz darem komunikacji z pięcioma żywiołami. Jak dary, które dostała od Bogini pomogą jej w walce z upadłym aniołem Kaloną?
„Osaczona” to piąta część serii „Dom Nocy”....
Mary Clair jest amerykańską pisarką, którą większość z was zna zapewne pod pseudonimem Elizabeth Chandler. Jest ona uznaną pisarką. Zajmowała się wieloma gatunkami literackimi. Niezaprzeczalny rozgłos przyniosła jej jednak seria romantyczna dla nastoletnich czytelniczek pod tytułem „Pocałunek Anioła”.
„Pocałunek Anioła” opowiada o nastoletniej Ivy – dziewczynie mocno stąpające po ziemi. Ma ona swoją „paczkę” w której znajdują się dwie najbliższe przyjaciółki. Jednak jest rzecz, która wyróżnia ją z tłumu. Ivy wierzy w anioły, które jej zdaniem, mają przynosić pomoc ludziom. W swoim pokoju trzyma kolekcję figurek tych istot. Gdy przeprowadza się wraz z matką do mieszkania ojczyma także i tam w jej pokoju znaleźć można anielskie podobizny.
Jak można przewidzieć pojawi się wątek romantyczny. Ivy z wzajemnością zakochuje się w Tristanie. W momencie, kiedy zostają parą są nierozłączni. Zaczynają planować swoją przyszłość, cieszą się swoim towarzystwem, spędzają razem czas. Jednak nigdy nie jest tak cukierkowo jak mogłoby się wydawać. Podczas jednej z randek pary w wypadku samochodowym ginie Tristan. Wtedy świat Ivy się wali.
Po wypadku dziewczyna przestaje wierzyć w anioły. Wcześniej, przed zdarzeniem, modliła się do nich, prosiła o pomoc, zbierała nowe figurki. Jednak od czasu tragicznych wydarzeń denerwuje się, kiedy ktoś, często jej młodszy brat, mówi, że anioły istnieją i są obecne wśród nas.
Powieść rozpoczyna się od sceny kluczowej w akcji powieści – momentu wypadku zakochanych. Później cofamy się do wydarzeń wcześniejszych. Dobrze poznajemy obie postaci – Tristana oraz Ivy – przyglądamy się ich zachowaniu oraz etapom budowania się ich związku. Zastosowana retrospekcja sprawia, że książka stała się atrakcyjniejsza. Bardzo spodobał mi się ten zabieg.
Przyznaję, że powieść może i nie należy do wybitnej literatury, jednak spełnia swoje zadanie. Jest ona typowym wyciskaczem łez i faktycznie to robi. Momentami sama uroniłam jedną bądź dwie łzy, bodajże w scenie po wypadku. Autorka dobrze oddała stan emocjonalny dziewczyny, która straciła osobę, którą kocha. Całości dopełnia skromna okładka, która jest śliczna.
Książkę chcę polecić każdej osobie, która chcę się odstresować. Historia nie jest skomplikowana, a skutecznie umili długi, zimowy wieczór. Powieść czyta się bardzo szybko, co jest jej kolejnym atutem. Gwarantuje, że dla osób, które łatwo się poruszają potrzebne będą chusteczki.
invisibl3e.blogspot.com
Mary Clair jest amerykańską pisarką, którą większość z was zna zapewne pod pseudonimem Elizabeth Chandler. Jest ona uznaną pisarką. Zajmowała się wieloma gatunkami literackimi. Niezaprzeczalny rozgłos przyniosła jej jednak seria romantyczna dla nastoletnich czytelniczek pod tytułem „Pocałunek Anioła”.
„Pocałunek Anioła” opowiada o nastoletniej Ivy – dziewczynie mocno...
Powieść „Demony. Pokusa” już od dawna znajdowała się na mojej liście książek, które koniecznie muszę przeczytać. Okładka wygląda bardzo dobrze a opis tylko zachęca do przeczytania. Główny temat to jak w większości fantasy walka odbywająca się pomiędzy dobrem a złem. Głównie wybór pada na dobro i jest to prosta decyzja. Jeśli jednak mamy świadomość, że mimo opowiedzenia się za dobrem będziemy w pewnym sensie niewolnikami naszego wyboru to nie jest on taki prosty.
Powieść opowiada o Frannie – siedemnastoletniej dziewczynie wychowanej w niezwykle katolickiej rodzinie. Była ona spokojną dziewczyną, umawiała się na randki, spotykała z przyjaciółkami. Jej życie jest bardzo spokojne, do czasu poznania tajemniczego Luca. Jak łatwo można się domyślić ta znajomość zmieni całkowicie życie Frannie.
Luc to postać naprawdę barwna. W miarę rozwoju akcji powieści poznajemy go coraz lepiej. Sprzyja temu między innymi narracja książki prowadzona z punktu widzenia tej postaci. Dowiadujemy się, że jest on demonem wysokiego stopnia, który został wysłany z piekła, aby oznaczyć duszę Frannie dla diabła. Jednak mimo swojej piekielnej natury oraz wieloletniej praktyki w zawodzie popełnił jeden błąd. Zakochał się. Zakochał się w zwykłej, ludzkiej dziewczynie.
Wracając do Frannie. Jest ona przeciętną dziewczyną z katolickiej rodziny. Jednak po jej zachowaniu nie powiedziałabym, że jej rodzina wierzy. Dziewczyna w wieku 16/17 lat może wychodzić z chłopakiem, którego ledwo poznała gdzie tylko chce. Spędza z nim bardzo dużo czasu poza domem, nie musi się meldować swoim rodzicom, gdzie jest, z kim, co robi. Pije, chodzi na imprezy. Zero kontroli, co nie pasuje do wzorowej rodziny katolickiej.
Zamykając temat postaci, może skupię się na wydarzeniach ukazanych w utworze. Dużo się dzieje, jednak powieść nie jest przeładowana akcją. Wszystko ma swój czas i swoje miejsce. Autorka starała się napisać prostą powieść dla młodzieży, która zbytnio nie namiesza im w głowie skomplikowaną akcją, co jej się udało. Każda nowa rzecz wyjaśniana jest na bieżąco, przez co nie trzeba zbytnio przypominać sobie co działo się wcześniej, ani nie trzeba zbyt dużo rozmyślać. W odpowiednich momentach wprowadzane są nowe postaci (na przykład Luc oraz Gabe). Ogólnie wszystko jest bardzo dobrze przemyślane, oraz bardzo dobrze napisane.
Do przeczytania bardzo zachęciła mnie okładka. Ładna dziewczyna na środku a po jej bokach dwóch przystojnych chłopaków. Całości dopełnia dość specyficzne tło. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim. Po obejrzeniu okładki łatwo można się domyślić, że jednym z motywów zastosowanych przez pisarkę będzie trójkąt miłosny, co jest częste w powieściach młodzieżowych. Jednak nie wiedziałam, że postaci dwóch chłopaków i wybór między nimi będzie symbolizował opowiedzenie się między Niebem a Piekłem. Krótko mówiąc okładka zawiera kilka wskazówek o treści utworu.
Podsumowując. Książka spodobała mi się. Fabuła jest interesująca, akcja łagodnie się rozwija. Są także wątki romantyczne, na które ostatnimi czasy zwracam większą uwagę niż wcześniej. Całość utworu spodobała mi się. Pisanie wydarzeń z perspektywy Luca oraz Frannie było dobrym pomysłem. Jeśli choć na chwilę chcecie oderwać się od codzienności to ta lektura wam w tym pomoże.
Powieść „Demony. Pokusa” już od dawna znajdowała się na mojej liście książek, które koniecznie muszę przeczytać. Okładka wygląda bardzo dobrze a opis tylko zachęca do przeczytania. Główny temat to jak w większości fantasy walka odbywająca się pomiędzy dobrem a złem. Głównie wybór pada na dobro i jest to prosta decyzja. Jeśli jednak mamy świadomość, że mimo opowiedzenia się...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pierwsze spotkanie z Darami Anioła na zawsze zapadnie w mojej pamięci. Książki do „Miasta Szkła” pożyczyłam od kuzynki. Szybko je pochłonęłam. Czytanie trzech części cyklu zajęło mi około 3 lub 4 dni a dziennie czytałam je maksymalnie po 3 godziny. Przyznaję bez bicia, że książki bardzo mi się spodobały i byłam zaskoczona, że tak szybko skończyła się moja przygoda z nimi. Ucieszyła mnie więc wiadomość, że autorka postanowiła dopisać kolejne części cyklu „Dary Anioła”.
Akcja powieści dzieje się około sześć tygodni po wydarzeniach mających miejsce w Alicante. W tym czasie zdarzyło się wiele w życiu bohaterów. Jocelyn i Luke postanowili wziąć ślub. Clary uzyskała zgodę od matki, aby rozpocząć trening Nocnego Łowcy. Na rzecz ćwiczeń postanowiła rzucić szkołę. Jest jeszcze jedna ważna rzecz. Clarissa może wreszcie nazwać Jace’a swoim chłopakiem. Nie muszą także kryć się ze swoim uczuciem, ponieważ nie jest ono zakazane. Dodatkowo para obiecała sobie, że nikt nie dowie się, co wydarzyło się nad jeziorem w Idrysie.
Z nieznanego mi powodu głównym bohaterem „Miasta Upadłych Aniołów” stał się Simon. Nie przepadam za jego postacią, dlatego fragmenty z nim dłużyły mi się. Momentami miałam ochotę odłożyć książkę na półkę z nadzieją, że sceny z nim przepadną. Przytłaczały mnie momenty, gdy bohater użalał się nad sobą oraz chwile, gdy Cassandra pisała o jego dziewczynach. Rozumiem jednak, że fragmenty te były potrzebne, aby akcja potoczyła się tak, jak się potoczyła.
Jednym z głównych minusów całej powieści są sceny romantyczne. Rozumiem, że nie można przesadzić z akcją i trzeba ją zrównoważyć jakimiś spokojnymi scenami i często pada na takie scenki, jednak tutaj Cassandra przesadzała momentami. Simon często dobierał się do dziewczyn (tak, ssanie krwi zaliczam do dobierania się) a Clary co i rusz starała się całować z Jace’em. Wiem, że jest to powieść dla nastolatków a uwielbiane postacie to Jace i Clary, jednak uważam, że Cassie mogła sobie czasem darować i skupić się bardziej na akcji.
Nie piszę jednak, że nie ma tam akcji. Jest, ale przytłoczona wątkami romantycznymi. Podobała mi się akcja w kościele. Muszę też przyznać, że Cassie świetnie stworzyła scenę końcową, zamykającą akcję czwartej części serii. Sposób w jaki postanowiła uśmiercić Lilith był świetny, żeby nie napisać genialny.
Za każdym razem zachwycałam się okładkami książek z tej serii. Jendka nie tym razem. Kolorystyka jest ładna, nie powiem, że nie. Dobrze dobrane kolory komponują się ze sobą, jednak moim zdaniem postać nie jest dopracowana. Chłopak, który miał przypominać Simona kompletnie im nie wyszedł. Wygląda sztuczniej niż osoby z wcześniejszych części. Okładka może nie zachwyca, jednak treść to rekompensuje.
Podsumowując książka wypadła gorzej niż poprzednicy, jednak nie jest tak zła, że nie da się jej czytać. Wszystko co jest charakterystyczne dla stylu Cassandry zostało zachowane. Książka trzyma poziom. Bardzo podoba mi się ukazana historia, choć wiadomo, że ma swoje plusy jak i minusy. Uważam jednak, że jeśli polubiliście warsztat Cassandry i czytaliście wcześniejsze tomy to musicie zapoznać się także i z tą częścią.
Pierwsze spotkanie z Darami Anioła na zawsze zapadnie w mojej pamięci. Książki do „Miasta Szkła” pożyczyłam od kuzynki. Szybko je pochłonęłam. Czytanie trzech części cyklu zajęło mi około 3 lub 4 dni a dziennie czytałam je maksymalnie po 3 godziny. Przyznaję bez bicia, że książki bardzo mi się spodobały i byłam zaskoczona, że tak szybko skończyła się moja przygoda z nimi....
więcej mniej Pokaż mimo to
Wcześniej dodałam recenzję „Kamiennego Ciała”. Było to naprawdę spory kawałek czasu temu. W międzyczasie przeczytałam kilka książek, w tym kontynuację serii „Reckless”, czyli „Nieustraszony”. Po raz kolejny wkroczyłam do świata stworzonego przez niemiecką pisarkę – Cornelię Funke. Ale od samego początku stawiałam sobie kilka pytań. Jak to wszystko potoczy się dalej? Jak będzie z Jakubem oraz Lisicą? Oraz najważniejsze. Czy nie znudzę się bajkowym światem przedstawionym w utworze?
Jakub Reckless dalej znajduje się w świecie baśni. Nie należy zapominać, że został oznaczony klątwą przez Czarną Nimfę za uratowanie swojego brata od śmierci. Mężczyzna żyje z ćmą na piersi, która co jakiś czas gryzie go, przez co Reckless jest coraz bliżej śmierci. Razem ze swoją przyjaciółką -Lisicą - udał się więc na poszukiwanie odtrutki. Żaden ze znanych im artefaktów nie pomaga. Jedynym ratunkiem staje się legendarna kusza, która prawdopodobnie potrafi ożywić umarłego. Neron – goyl, który jest równie dobrym łowcą jak Reckless – również pragnie zdobyć ten przedmiot. Kto wygra ten wyścig?
Nie chciałabym tutaj pisać za dużo o bohaterach powieści. Główna postać to oczywiście Jakub Reckless, którego dopiero teraz mamy okazję zobaczyć w akcji. Wcześniej czytaliśmy tylko o jego dokonaniach, jednak w „Nieustraszonym” autorka postanowiła opisać kilka sytuacji, w których główny bohater musiał odznaczyć się niezwykłą odwagą, ale przede wszystkim pomysłowością. Wszystkie zdarzenia zostały opisane w bardzo barwny sposób, który działa na naszą wyobraźnię. Podczas czytania dosłownie widziałam to, co się dzieje. Nie chciałabym także zapomnieć o Lisicy, nieustannej towarzyszce Łowcy Skarbów. Kobieta ta od samego początku czuła coś do Jakuba, jednak dopiero w chwili, gdy od śmierci zaczęły dzielić go momenty zdała sobie sprawę, że kocha go i nie chce go stracić. Można pomyśleć, że jest zwykła kobietą, jednak żyje ona w tej krainie od zawsze i odkąd zna Jakuba pomaga mu i jest jego oparciem w każdym działaniu.
Od samego początku z nieznanych mi przyczyn byłam znudzona światem przedstawionym w powieści. Faktem jednak jest to, że akcja powieści rozwija się w miarę czytania. Powieść nie jest nią przeładowana. Wszystko ładnie się rozwija, niczego nie jest ani za dużo, ani za mało. Naprawdę nie wiem dlaczego, ale powieść ta mi się nie podoba. Na samą myśl, że będę czytać tą książkę miałam chęć sięgnąć po coś innego. Możliwe, że przeczytałam za dużo fantasy, nie jestem pewna, ale baśniowy świat „Reckless” zaczął momentami mnie przytłaczać.
Muszę dodać także coś o oprawie graficznej, która nie jest dobra. Okładka jest specyficzna. Nie przypadła mi do gustu, jednak nie jest zbyt przeładowana. W centrum znajduje się mężczyzna oraz zwierze – lis – czyli główni bohaterowie powieści. Jedno co mnie razi to zbyt duży kontrast między gałęziami drzewa a jasną plamą za bohaterami. Napis umieszczono w odpowiednim miejscu i nie koliduje on z grafiką okładki.
Podsumowując. Długo myślałam nad tym co właściwie napisać w tej recenzji. Nie chciałam „zjechać” książki, jednak za razem nie chciałam jej także wychwalać pod niebiosa. Powieść ta nie przypadła mi do gustu, jednak nie twierdzę, że nie spodoba się komuś innemu. Jak poprzedni tom poleciłabym ją dla osób, które interesują się baśniami i wszystkim, co jest z nimi związane. Te osoby nie zawiodą się na „Reckless”.
Wcześniej dodałam recenzję „Kamiennego Ciała”. Było to naprawdę spory kawałek czasu temu. W międzyczasie przeczytałam kilka książek, w tym kontynuację serii „Reckless”, czyli „Nieustraszony”. Po raz kolejny wkroczyłam do świata stworzonego przez niemiecką pisarkę – Cornelię Funke. Ale od samego początku stawiałam sobie kilka pytań. Jak to wszystko potoczy się dalej? Jak...
więcej mniej Pokaż mimo to
Spora część nastolatek zakochuje się w facetach, którzy są starsi od nich. Nie chodzi tutaj o różnicę kilku miesięcy lub maksymalnie 3 lat. Chodzi o różnicę około lat 10. Same nie wiedzą dlaczego tak się dzieje. Po prostu tak już jest. Trzeba z tym żyć. Jedną z takich nastolatek jest Mia, bohaterka powieści nowej polskiej autorki Julii Dei.
„Pośród Złudzeń” to powieść o siedemnastoletniej Mii, która razem z ojcem mieszka w domu w angielskim miasteczku Cliverwood. Jest to ciche miasteczko pełne urzekających miejsc jak plac, na którym znajduje się fontanna, cudowny park i piękne, małe kamieniczki, Tamiza i mostek nad nią. Jednym słowem – cudowna miejscowość.
Mia Lennox posiada także grono zaufanych przyjaciół, na których może liczyć dosłownie w każdej sytuacji. Każdy zna się od dzieciństwa. Los sprawił, że z szóstki przyjaciół powstały dwie pary – Lindsay i Conner oraz Alyssa i Daryl. Jedynie Mia oraz Austin pozostają wolni. Jednak nic nie jest tak proste jak może się wydawać. Z biegiem akcji powieści okazuje się, że Austin jest niezdrowo zakochany w Mii. Dodatkowo mniej więcej w tym samym czasie Lindsay zaczyna ćpać. Czy Austinowi zdoła się zdobyć serce swojej przyjaciółki? A co ważniejsze czy pomogą wyjść Lindsay z nałogu?
Zacznę od tego, że naprawdę bardzo rzadko czytuję powieści obyczajowe. Chyba to druga książka tego gatunku, jaką przeczytałam (wcześniej PS. Kocham Cię). Jednak ma ona coś w sobie, że zachęciła mnie do przeczytania. Dostałam ją od przyjaciela autorki z prośbą o recenzję. Kilak razy zabierałam się za czytanie, jednak rezygnowałam. Rezygnacja była spowodowana brakiem czasu. Jednak pewnego wieczoru wzięłam telefon, włączyłam ebooka i siedziałam około 3-4 godziny czytając. Oczy odmawiały posłuszeństwa, jednak czytałam. Dlaczego? Książka po prostu nieźle mnie wciągnęła.
Akcja nawiązuje się już na pierwszych stronach, a dokładnie w momencie, kiedy Mia zauważa nowego nauczyciela. Od razu wiedziała, że on się jej podoba. Nie wiedziała jednak, jak będzie przebiegać ich znajomość. Starała się, aby coś z tego wyszło. Uczęszcza na korepetycje z matematyki nie tylko dlatego, aby podciągnąć się z tego przedmiotu, ale także po to, aby pobyć sam na sam z Robertem. Jak można przewidzieć relacje nauczyciel-uczeń przenoszą się na poziom chłopak-dziewczyna. Ale co dalej?
Związki ze starszymi nie są sprawą prostą, jak związki rówieśników. Wiem to z doświadczenia. Skupię się jednak na Mii. Jej sytuacja z nauczycielem nie jest prosta. Wszystkim wydaje się, że wystarczy skutecznie ukrywać się przed resztą. Jednak związek Mii był dość... burzliwy. Chyba mogę użyć tego określenia. Nie dość, że Robert był o nią chorobliwie zazdrosny to doszło do tego znęcanie się fizycznie. Nie raz mężczyzna podniósł dłoń na swoją kobietę. Mia musiała ukrywać się z siniakami, które miała na całym ciele. Nie chcę zdradzać całej fabuły. Już i tak nieźle zaspoilerowałam książkę. Dodam jedynie, że bicie w porównaniu do dalszych poczynań Roberta jest niczym.
Julia Deja to wschodząca autorka, która prowadzi swoje blogi z opowiadaniami. Nie przyjrzałam się im za dokładnie, ale po przeczytaniu „Pośród złudzeń” stwierdzam, że ma ona bardzo dobry warsztat pisarski. Nie boi się poruszyć trudnego tematu, a mianowicie przemocy w związkach, która jest powszechnie obecna. Do tego zamiast pisać swoją powieść użyła narracji pierwszoosobowej (którą, swoją drogą, poprowadziła świetnie) zamiast trzecioosobowej, która byłaby prostsza do użycia. Dodatkowo śliczna, prosta okładka uzupełnia całość książki.
„Pośród złudzeń” to świetna powieść obyczajowa skierowana głównie do młodzieży. Opowiada o nieszczęśliwej miłości nastolatki, która miała szanse zaistnieć, jednak różnice między partnerami i nieodwzajemnienie uczucia ze strony partnera to zniszczyły. Temat ten jest rzadko poruszany, więc tym bardziej zachęcam was do przeczytania tej powieści. Naprawdę miło spędzicie czas.
invisibl3e.blogspot.com
Spora część nastolatek zakochuje się w facetach, którzy są starsi od nich. Nie chodzi tutaj o różnicę kilku miesięcy lub maksymalnie 3 lat. Chodzi o różnicę około lat 10. Same nie wiedzą dlaczego tak się dzieje. Po prostu tak już jest. Trzeba z tym żyć. Jedną z takich nastolatek jest Mia, bohaterka powieści nowej polskiej autorki Julii Dei.
„Pośród Złudzeń” to powieść o...
Dary Anioła to jedna z najlepszych trylogii, jakie kiedykolwiek miałam w swoich rękach. Cóż, kiedyś była to trylogia, jednak autorka postanowiła dopisać kolejne części i z Darów Anioła stworzyć serię. Serię, która pochłonęła wiele osób. Zapewne u większości obudziła ukrytą miłość do czytania. Pamiętam, że Dary Anioła dostałam od siostry, aby wyleczyć moje zafascynowanie Sagą Zmierzch. Przyznam szczerze, że książka świetnie poskutkowała. A czy polecam jej lekturę?
W trakcie jednej z wizyt w szpitalu Clary poznaje sposób na uleczenie swojej matki ze śpiączki. Wszystko co musi zrobić to udać się w podróż do Idrysu i odnalezienie czarownika Ragnora Fella. Razem ze swoimi przyjaciółmi miała wyruszyć do Alicante. Jace ma jednak inne poglądy na całą sprawę i nie wyraża swojej zgody na wyjazd jego siostry razem z innymi Nocnymi Łowcami. Ma on jednak ku temu powód. Ich ojciec – Valnetine – zdobył już dwa z trzech Darów Anioła. Trzeci znajduje się w Alicante. Chłopak nie chciał, aby Morgenstern starał się w jakikolwiek sposób wykorzystać córkę po to, aby osiągnąć tylko i wyłącznie swoje cele. Bał się także, że jest on już zbyt potężny, aby mu się przeciwstawić. Kto zwycięży w tej walce dobra ze złem?
Wszystkie zdarzenia opisane w „Mieście Szkła” dzieją się w Alicante – stolicy Idrysu. To tam znajduje się siedziba Clave. To z tamtego miejsca pochodzą piękne krajobrazy uwiecznione na obrazach Jocelyn. To tam znajduje się dom Nocnych Łowców. Z pełnym szacunkiem przyznaję Cassandrze to, że jak nikt inny potrafi poruszyć mnie zwyczajnym opisem krajobrazu! Bajeczne jezioro Lyn a wokół niego piękne zielone tereny, góry, rwące rzeki. A za górami miasto ozdobione szklanymi wieżami. Kamieniczki, wąskie uliczki. Kiedy czytałam opisy wszystko sobie wyobrażałam z najmniejszymi szczegółami.
Nie zabrakło tutaj także nowych bohaterów. Jest to na przykład Sebastian. Niezwykle przystojny młodzieniec o kruczoczarnych włosach i oczach, w których dosłownie można się zatracić. Jest to przemiły chłopak, który gdyby nie był tym, kim się okazuje zyskałby moją sympatię. Podobała mi się jego uprzejmość względem Izzy oraz Clary. Kolejną ważniejszą postacią jest Aline – dziewczyna, która przyciągnęła uwagę Jace’a, jednak jedynie chwilowo. W trakcie jednej walki uciekła, czym przekreśliła swoje szanse na zyskanie u mnie sympatii.
„Miasto Szkła” to powieść, która urzekła mnie swoją dynamiczną, jednak nie poplątaną akcją. W trakcie czytania pojawia się wiele pytań. Wszystkie odpowiedzi na nie znajdują się na ostatnich kartach książki. Oczywiście wszystko jest tłumaczone na bieżąco, jednak sens całej historii wyjaśniony jest na końcu. Mimo nowych postaci coraz mocniej przywiązujemy się do tych „starych”, obecnych od pierwszego tomu. Poznajemy ich tak naprawdę. Na samym końcu dowiadujemy się, dlaczego postępowali właśnie tak, a nie inaczej.
Miałam oczywiście sceny, które podobały mi się bardziej, niż inne. Do jednej z nich mogę spokojnie uznać to, co wydarzyło się w starej posiadłości Waylandów. Jestem niepoprawną romantyczką, więc to, co się tam wydarzyło zapadło w mojej pamięci. Jednak prawdziwy wyciskacz łez znajdziemy dopiero w najdłuższym a zarazem ostatnim rozdziale powieści. Zdradzić Wam mogę, że czytając pewien opis z nieznanych mi przyczyn mogę siedzieć i płakać przez około godzinę. Niezależnie od tego ile razy czytałam tą historię. Za każdym razem właśnie ten moment wyciska mi łzy z oczu.
Oprawa graficzna jak w poprzednich pozycjach jest minimalistyczna, jednak jest także piękna w swoim minimalizmie. Na okładce znajdziemy świetnie zarysowaną kobiecą sylwetkę. W ręce trzyma bicz, który jest jej główną bronią. Przez to pada podejrzenie, że na okładce znajduje się postać Isabelle Lightwood. Tytuł został zapisany tą samą czcionką jak na poprzednich tomach serii. Nie muszę dodawać, że jest to jedna z moich ulubionych okładek.
„Miasto Szkła” pociąga mnie pod każdym względem. Wspaniała oprawa graficzna pokazuje, że treść zawarta na stronicach nie jest w niczym gorsza. Tekst napisano czcionką przystępną dla każdego, która skutecznie ułatwia czytanie. Akcja nie jest zawiła, jednak ciągle pojawiają się jakieś zagadki. Rozwijają się także bohaterowie, co dobrze widać na przykładzie Jace’a. Chłopak szybko musiał dorosnąć, jednak dopiero w ”Mieście Szkła” uświadomił sobie wiele rzeczy, wiele wartości. Książka opowiada naprawdę świetnie przemyślaną a miejscami romantyczną historię dwójki nastolatków, którzy muszą stanąć oko w oko z największym zagrożeniem świata Nefilim, jakim jest Valentine. Czy polecam przeczytanie? Odpowiedź jest prosta. Oczywiście, że tak. Jednak wcześniej polecam zapoznać się z dwoma wcześniejszymi tomami.
invisibl3e.blogspot.com
Dary Anioła to jedna z najlepszych trylogii, jakie kiedykolwiek miałam w swoich rękach. Cóż, kiedyś była to trylogia, jednak autorka postanowiła dopisać kolejne części i z Darów Anioła stworzyć serię. Serię, która pochłonęła wiele osób. Zapewne u większości obudziła ukrytą miłość do czytania. Pamiętam, że Dary Anioła dostałam od siostry, aby wyleczyć moje zafascynowanie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książek z tematyki fantasy jest naprawdę masa. Małą część mam na swoich pięciu półkach. Przeczytałam wiele z nich. Jednak wcześniej nie znalazłam aż tak dobrej, do której mogłabym wracać cały czas, a co najmniej dwa razy w roku. To zrobiła seria „Dary Anioła”, którą w wieku 12 lat dostałam od mojej ukochanej kuzynki. Wielokrotnie do niej wracałam. „Miasto Kości” pochłaniałam niezwykle szybko. Zaraz potem sięgałam po „Miasto Popiołów”, które jest tematem dzisiejszej recenzji.
Clary to jak wiemy nieprzeciętna nastolatka. Pochodzi z jednego z najsłynniejszych klanów Nocnych Łowców – Morgernsternów. Na zabój zakochała się w chłopaku, który okazuje się być jej bratem. Stara się o nim zapomnieć i zaczyna koncentrować swoją uwagę na przyjacielu. Ciągle odwiedza w szpitalu swoją matkę, która z niewiadomych przyczyn zapadła w śpiączkę. Przytłoczona całą tą sytuacją, przestaje sobie z nią radzić.
Jace, który także nie może do końca poradzić sobie z zaistniałą sytuacją i przez to ciągle wpada w tarapaty. Wydaje się, że nikt nie może przemówić mu do rozsądku. Jednak znajduje się taka osoba. Kim ona jest? Oczywiście jest to Clarissa. W trakcie spotkania chłopak opowiada jej o wydarzeniach mających miejsce w Instytucie, mówi jej też o swoich uczuciach. Przyjaciele robią wszystko, aby nie pakował się w jeszcze większe tarapaty. Czy uda im się uchronić Jace’a od złego?
Tak samo jak w poprzedniej, pierwszej, części serii akcja zaczyna się dosłownie od pierwszej stronicy. Cassandra otworzyła kolejny tom swojej powieści opisując rytuał przywoływania demona. Dla mnie to bardzo dobre rozpoczęcie, ponieważ zawsze w pierwszych rozdziałach kontynuacji zostaje przedstawiona część, lub części, poprzednie. Jest to niezwykle irytujące, jednak u Cassie to jest, ale nie tak wyraźnie zaznaczone, jak np. w serii Dom Nocy.
Autorka postarała się, aby w powieści nie pojawiali się ci sami bohaterowie i ciągle wprowadzała do gry nowe, często kluczowe do dalszej akcji postaci. Jedną z nich jest Inkwizytorka Imogen Herondale, przez którą Jace został wtrącony na jedną noc do więzienia w Cichym Mieście. Patrząc jednak z perspektywy zakończenia książki, gdyby to się nie stało to Jace nie znałby zamiarów swojego ojca, przez co Inkwizytorka bardziej dawałaby w kość niż dotychczas. Dodatkowo pod uwagę nie byłoby brane zdanie młodego Lightwooda (Aleca).
Nie powinnam także zapomnieć o wątku miłosnym w powieści. A mamy dwa. Znany wcześniej wątek Clarissy i Jace’a oraz nowy, Clary i Simona. Jednym (według mnie) z kluczowych momentów w książce to zdecydowanie spotkanie z Królową Jasnego Dworu. Tam właśnie Clarissa dostaje to, czego najbardziej pragnie – pocałunku ze swoim bratem. Ta „przysługa” pcha Simona do praktycznie samobójczej misji, czyli pójścia do hotelu Dumort, gdzie zostaje przemieniony w wampira.
Jak to ja muszę napomknąć coś o stronie wizualnej książki. Jak zwykle okładka jest świetna. Widziałam wiele dyskusji na temat tego, kto jest na zdjęciu. Osobiście uważam, że jest to Clarissa (charakterystyczną bronią Isabelle jest bicz). Kolorystyka pięknie się zgrała. Książkę wydrukowano na przyjemnym w dotyku papierze. Czcionka jest spora (prawdopodobnie 12) i skutecznie ułatwia to czytanie.
Książka autorstwa Cassandry Clare to naprawdę dobry przedstawiciel gatunku fantasy. Pisana lekkim piórem opowieść o nastolatce, która nagle musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości potrafi wciągnąć nawet naprawdę wybrednego czytelnika. Wyraźnie wykreowane postaci nie przytłaczają innych swoim charakterem. Największym atutem książki jest to, że już od pierwszej strony wciąga i czytając nie zauważamy upływu czasu. Jeśli nie dotarliście jeszcze do tej serii musicie zrobić to jak najszybciej. Możliwe, że wątek miłosny między głównymi bohaterami jest strasznie oklepany to Cassandra postanowiła uczynić z tego coś, co wyróżnia „Dary Anioła” na tle innych powieści dla nastolatków. Serdecznie polecam „Miasto Popiołów” (po uprzedniej lekturze „Miasta Szkła”).
Książek z tematyki fantasy jest naprawdę masa. Małą część mam na swoich pięciu półkach. Przeczytałam wiele z nich. Jednak wcześniej nie znalazłam aż tak dobrej, do której mogłabym wracać cały czas, a co najmniej dwa razy w roku. To zrobiła seria „Dary Anioła”, którą w wieku 12 lat dostałam od mojej ukochanej kuzynki. Wielokrotnie do niej wracałam. „Miasto Kości”...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Miasto Kości” to pierwszy tom serii „Dary Anioła” składającej się z dwóch trylogii. Napisała ją Cassandra Clare i po raz pierwszy została wydana w Polsce w roku 2010. Do tej pory ta część została wydana w trzech wersjach – każda z inną okładką. Obecnie można nabyć „Miasto Kości” z okładką polską, amerykańską oraz filmową. Jednak mniejsza o okładki. Pewnie ciekawi jesteście co sądzę o tej książce.
„Miasto Kości” to pierwszy tom opowieści o losach nastoletniej Clary Fray, pozornie przeciętnej mieszkanki Brooklynu. W Nowym Jorku wychowała ją matka Jocelyn wraz z jej przyjacielem Lukiem. Dziewczyna ma jednego przyjaciela – Simona – z którym spędza każdą wolną chwilę. Jej życie to sielanka. Największe zmartwienie jakie ją spotkało to szlaban na wyjścia. Żyje jak zwykła nastolatka. Do momentu wypadu do klubu Pandemonium. Tam za sprawą jednej osoby jej życie zmienia się całkowicie.
Cassandra w swojej powieści stworzyła dwa światy. Pierwszy z nich to ten, w którym żyjemy. Gdzie zwykli Przyziemni opowiadają historie na temat wampirów, wilkołaków... Każdy z nich nie ma Wzroku, czyli umiejętności widzenia Świata Cieni. Istnieją jednak tacy Przyziemni, którzy znają prawdę. Wiedzą o Nocnych Łowcach, rusałkach, wróżkach. Widzą demony. Ale nie dzielą się tą wiedzą. Dlaczego? Możliwe, że ludzie po prostu by ich wyśmiali. Ale z drugiej strony takie osoby chronią innych przed życiem w stresie. Równolegle do naszego świata istnieje Świat Cieni. Tylko osoby obdarzone Wzrokiem go dostrzegają. Żyją tam Nocni Łowcy – specjalna grupa ludzi wyszkolona do zabijania demonów oraz Podziemnych, którzy nie trzymają się zasad Porozumień. Wszystko to robią w celu ochronienia ludzkości.
Cała książka jest pełna różnorodnych bohaterów. Mamy Aleca, który za wszelką cenę chroni swoją rodzinę. Isabell, która uwielbia uwodzić płeć przeciwną. Hodge’a, który dba o swoich uczniów, ale w głębi serca jest innym człowiekiem. Nie zapominajmy o czarowniku Magnusie, który wbrew pozorom znacznie pomaga Nefilim.
Mamy także Clarissę, dziewczynę w gorącej wodzie kąpana. Dzięki zbiegowi okoliczności znalazła się w klubie Pandemonium w czasie, kiedy miała Wzrok i znajdowali się tam Nocni Łowcy z Jace’em na czele. Jej największym minusem jest to, że najpierw działa a dopiero potem myśli. Jednak to wszystko rekompensuje jej niezwykła moc tworzenia nowych run. Niepochodzących z Szarej Księgi, niezostawionych Nocnym Łowcą przez Anioła.
Nie zapominajmy o najważniejszej (moim zdaniem) postaci Jace’a Waylanda. Jest on nastoletnim Nocnym Łowcą, który zabił już więcej demonów niż ktokolwiek w jego wieku. Jest sarkastyczny i może irytoważ swoim zachowaniem i odzywkami, ale właśnie za to kochają go wszystkie (lub większość) fanki serii. Jest niesamowici przystojnym blondynem o oczach koloru złota i każda dziewczyna ogląda się za nim, jeśli nie nosi runy niewidzialności. Nikomu nie daje się zbliżyć do siebie. Jedynym wyjątkiem jest nasza niepozorna Clarissa.
W „Mieście Kości” ciągle coś się dzieje. Na samym początku książki jest scena, w której Lightwoodowie i Wayland zabijają demona. Potem reszta akcji rozwija się stopniowo, ale ciągle coś nas szokuje. Ale nie dzieje się za dużo w jednym momencie. Muszę przyznać, że Cassandra bardzo dobrze potrafi budować napięcie w czytelniku, który spodziewa się innej reakcji załóżmy ze strony Aleca (scena przez izbą chorych). Cassandra na każdym kroku tłumaczy nowe pojęcia, zapoznaje czytelnika z wymyślonym przez nią światem, niesamowitym światem.
Całość książki kryje się za prostą, ale piękną okładką. Jak wiecie na niej znajduje się Jace (prawdopodobnie komputerowo przerobione zdjęcie Alexa Pettyfera widnieje na polskiej wersji). Całośc utrzymana jest w brązach i odcieniach złota, które kojarzą nam się z tym bohaterem. Napis zrobiony jest piękną czcionką, która zwraca uwagę czytelnika, ale nie odciąga uwagi od postaci.
„Miasto Kości” to tom pierwszy mojej ukochanej serii. Ma wszystko, co mi trzeba. Dynamiczna akcja, wątki romantyczne, różnorodne postaci. Nie wiem, co mogę napisać o tej książce, ponieważ nie będę obiektywna w mojej opinii. Powieść czyta się w niesamowicie szybkim tempie. U mnie przeznaczona jest na dwa, góra trzy wieczory. Jedynym minusem jest... zachowane Jace’a. Tak, czasami mówił do Clary takie rzeczy, które mi wyciskały łzy z oczu. Jednak musze przenzać, że Cassandra Clare, moja ukochana pisarka, świetnie wykreowała tą postać. Widać, że poświęciła na niego wiele swojego czasu. I za to trzeba jej niezmiernie pogratulować.
Komu poleciłabym ta książkę? Mogłabym napisać, że każdemu. Ale nie każdy polubi akurat taki typ powieści młodzieżowych. Dlatego piszę, że fani fantastyki, romansów i niesamowitych wymyślonych światów osadzonych w naszej szarej rzeczywistości znajdą tutaj coś dla siebie. Książkę czytałam już czwarty raz i nadal mam o niej takie samo zdanie i nadal przyznaję jej taką ocenę, którą dałam jej po pierwszym przeczytaniu.
invisibl3e.blogspot.com
„Miasto Kości” to pierwszy tom serii „Dary Anioła” składającej się z dwóch trylogii. Napisała ją Cassandra Clare i po raz pierwszy została wydana w Polsce w roku 2010. Do tej pory ta część została wydana w trzech wersjach – każda z inną okładką. Obecnie można nabyć „Miasto Kości” z okładką polską, amerykańską oraz filmową. Jednak mniejsza o okładki. Pewnie ciekawi jesteście...
więcej mniej Pokaż mimo to
Basniowe światy pociągają każdego. Od dziecka słuchamy opowieści o Królewnie Śnieżce, Roszpunce, Śpiącej Królewnie. Jest tam pełno magii. To nas ekscytuje i sprawia, że choć na moment chcemy zamienić się miejscami z bohaterami. Jednak baśnie mają to do siebie, że zawsze na końcu jest happy end. Czy w tym konkretnym przypadku jest inaczej? Czy "Reckless" skończy się happy endem?
"Kamienne Ciało" to opowieść o Jakubie Reckless - mężczyźnie, który żyje w baśniowym świecie po drugiej stronie lustra. Razem z Lisicą przemierza świat w poszukiwaniu artefaktów jak kije samobije lub samonakrywający się stolik. Pewnego dnia Will postanawia pójść w ślad brata i przejśc na drugą stronę lustra. Wtedy niespodziewanie napotyka się z zaklęciem, które zaczyna pokrywać jego ciało nefrytem. Jakub za wszelką cenę stara się uratować brata. Rozpoczyna się wielka walka z czasem oraz wszelakimi przeciwnościami losu. W tym samym czasie zaczyna się niesamowita podróż po baśniowym świecie.
W „Reckless” znajdujemy wiele nawiązań do kultowych już baśni. Mamy Królewnę Śnieżkę, Roszpunkę, Kopciuszka, złe czarownice, które kuszą dzieci domkami z piernika. Nie zabrakło tu także krasnoludów, skrzatów, nimf wodnych oraz goyli – istoty, ktorych ciało pokrywa kamień. Motyw lustra, które przenosi w inny świat – świat baśni – jest zaciągnięty z serii „Opowieści z Narnii”. Mogłoby się wydawać, że to za dużo. Jednak autorka zgrabnie połączyła to wszystko w spójną całość, która nie przytłacza czytelnika podczas czytania.
Może wydawać się każdemu, że baśniowy świat jest piękny, łagodny i dobry. Jednak rzeczywistośc stworzona przez Cornelię Funke wyraźnie odbiega od naszych wyobrażeń. Faktem jest to, ze autorka wykorzystała postacie stworzone przez Andersena lub braci Grimm, ale dała im nowe, zupełnie inne osobowości. Dodała także własne fantastyczne elementy. Dzięki tym zabiegą stworzyła świat, piękny świat, w którym niejedna osoba chciałaby spędzić choć jeden dzień.
W książce zapoznajemy się z wieloma bohaterami, jednak tylko dwie osobowości są wyraźnie zarysowane. Jest to mianowicie Jakub Reckless a także jego towarzyska – Lisica. Jakub wie, czego chce. Za wszleką cenę chce zdobyć lekarstwo dla brata. Lisica natomiast towarzyszy mu. Niezależnie, czy on chce, aby przy nim była czy też nie ona zawsze podąży za nim. Jest jednak drugie dno jej zachowania. Ona go kocha, co widać jak na dłoni. Zrobi dla niego wszystko. On jednak tego nie widzi.
Książka ta to świetna propozycja dla wszystkich fanów baśni. Znajdziemy tutaj wiele ciekawych wydarzeń. Fabuła jest naprawdę wspaniała. Wciąga czytelnika od pierwszej do ostatniej strony. Po prostu nie da się nie nudzić podczas czytania. Dodatkowo wszystko ozdobione jest rysunkami wykonanymi przez autorkę. Wszystko jest czarno-białe i trzyma się klimatu całej opowieści. Całość „spakowana” jest w przepiękną okładkę, która jest niezwykle tajmenicza.
Czy polecę książkę? Oczywiście. Komu? Każdemu, kto nie ma nic przeciwko wróceniu do baśniowych krain. Ponieważ właśnie to robi ta książka. „Zwraca nas” ku baśniom i ich niesamowitym klimatom.Jak dla mnie książka jest bardzo dobra.
Basniowe światy pociągają każdego. Od dziecka słuchamy opowieści o Królewnie Śnieżce, Roszpunce, Śpiącej Królewnie. Jest tam pełno magii. To nas ekscytuje i sprawia, że choć na moment chcemy zamienić się miejscami z bohaterami. Jednak baśnie mają to do siebie, że zawsze na końcu jest happy end. Czy w tym konkretnym przypadku jest inaczej? Czy "Reckless" skończy się happy...
więcej mniej Pokaż mimo to
Postapokaliptyczne wizje świata nie są już rzadkością. W coraz większej ilości książek możemy ujrzeć świat po wybuchu np. Bomby atomowej. Autorzy starają się tworzyć coraz to nowsze wizje zgliszczy kuli ziemskiej. Jednym z takich autorów jest Julianna Baggott. W swojej powieści „Nowa Ziemia” pokazuje nam własną wizję świata po Wybuchu. Jak się spisała? Od razu mogę napisać, że dobrze.
Jeden Wybuch zmienił wszystko. Nagle rozbłysło światło tak intensywne, jakby świeciły dwa Słońca. Ten blask to ostatni widok w życiu zdrowej Pressi. Po rozbłysku jej dłoń stopiła się z głową lalki, którą trzymała w ręce. Jej ciało pełne jest blizn, oparzeń. Ale to nie stało się tylko z nią. Wiele osób stopiło się z przedmiotami, zwierzętami albo innymi ludźmi. Niektórzy zamiast ręki mają sekator, lub żyją z wtopionym w plecy bratem. Inni, którzy nie mieli tyle szczęścia połączyli się na stałe z ziemią lub budynkami.
Istnieje także grupa ludzi, która tego uniknęła. Żyją w Kopule – miejscu oddzielonym od reszty świata. Ludzie z niej nazywani są Czystymi. Nie mają blizn, żadnych wtopień, nie noszą na swoim ciele śladów po Wybuchu. Niektórzy uważają, że życie w niej to sielanka. Ale czy na pewno? Chłopcy w wieku szkolnym przechodzą kodowanie – zmieniają swoje zachowanie, są posłuszni i bardzo silni. Ludzie nie mogą swobodnie się rozmnażać. Wszystko jest wyznaczone i kontrolowane. Dlaczego? Ponieważ każdy zdaje sobie sprawę, że zapasy żywności i pitnej wody mogą się skończyć w każdej chwili. Jednak każdy porównują życie w Kopule z tym spoza niej cieszy się, że może tutaj żyć. Jedną osobą, która postanawia odejść jest Partrige. Dla niego odnalezienie matki jest ważniejsze od życia w wygodach.
W książce spotykamy się z wielkim kontrastem życia bohaterów. Z jednej strony mamy osoby z Kopuły. Mają wszystko, czego potrzebują. Chodzą do szkoły, edukują się. Są chronieni przez oddziały specjalne. Z drugiej strony spotykamy osoby spoza bariery. Są oni zdani tylko i wyłącznie na siebie. Ich życie ciągle jest zagrożone i muszą żyć ze świadomością, że przykładowo w nocy mogą zginąć. Jedyne co mają to wspomnienia z Przedtem. Moim zdaniem autorka świetnie odnosi się do rzeczywistości. W naszym świecie często na tle slumsów powstają ekskluzywne kompleksy hotelowe, lub przepiękne apartamentowce. Mamy klasy społeczne. Bogaci i biedni. Zdrowi i chorzy.
Głowni bohaterowie to Partrige oraz Pressia. Partrige to Czysty, który ucieka z Kopuły, aby odnaleźć matkę. Pressia od zawsze żyje na zewnątrz. Opiekował się nią dziadek. Jej lewa dłoń stopiła się z głową lalki podczas Wybuchu. Pewnego dnia przez przypadek spotyka Czystego. I postanawia mu pomóc. W to wszystko zostaje wplątany Bradwell, który w każdej sytuacji chce znaleźć teorię spiskową.
„Nowa Ziemia” to powieść prowadzona narracją trzecioosobową. Autorka opisywała każdą sytuację bardzo obrazowo. Wszystko włączając smród, brud, ubóstwo, ból, cierpienie było wyraźnie zarysowane. Julianna opisała wszystkie stwory, które wymyśliła niezwykle obrazowo. Sama wyobrażałam je sobie z najmniejszymi szczegółami. I choć opisy czasem zajmowały naprawdę dużo miejca to to naprawdę w niczym nie przeszkadza. Książka niesamowicie rozwija zdolność wyobrażania sobie przedstawionego świata. Momentami jest okropnie brutalna. Praktycznie każda scena, gdzie któryś z bohaterów miał broń kończy się czyjąś śmiercią. Za to autorka otrzymuje ode mnie wielkiego plusa. Dużo krwi, przemocy, śmierci – to lubię.
„Nowa Ziemia” to pierwszy tom serii „Świat Po Wybuchu”. Nie raz bieg wydarzeń mnie zaskoczył. Nie raz uroniłam łzę, poczułam, że książka jest świetna. Choć czytanie jej niesamowicie mi się dłużyło to pod względem fabuły i rozwoju akcji nie mogę jej nic zarzucić. Książka jest naprawdę świetna! Choć momentami brutalna. Dlatego nie polecałabym jej osobą wrażliwym i ogólnie młodzieży poniżej 13-14 roku życia. Jednak każdej innej osobie będę polecać ją i to bardzo serdecznie.
Postapokaliptyczne wizje świata nie są już rzadkością. W coraz większej ilości książek możemy ujrzeć świat po wybuchu np. Bomby atomowej. Autorzy starają się tworzyć coraz to nowsze wizje zgliszczy kuli ziemskiej. Jednym z takich autorów jest Julianna Baggott. W swojej powieści „Nowa Ziemia” pokazuje nam własną wizję świata po Wybuchu. Jak się spisała? Od razu mogę napisać,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ponad rok czekałam na tą książkę. Zakończenie serii GONE autorstwa Michaela Granta. Wyobrażacie sobie moje podekscytowanie, kiedy przyszła do mnie przesyłka? Rzuciłam w kąt książkę, którą czytałam i zabrałam się za „Światło”. Pierwszy dzień – połowa. Ogarnął mnie smutek, że czytam ją tak szybko. Następnego dnia przeczytałam tylko rozdział i sięgnęłam po nią w nocy. I ją skończyłam. Tak szybko. Ogółem z 4 godziny czytania. Ale czy opłacało się sięgać po „Światło”? Odpowiedź brzmi tak.
Już po nad rok trwa ETAP. Dzieci zdane są tylko na siebie. Przeżyli już falę głodu, choroby. Zdołali wyjść cało z plagi robali. Przyglądali się walce o władze. Pod barierą wydarzyło się wiele rzeczy. Większość z nich zapewne sprawiłaby, że każdy by ich znienawidził. Szczególnie, gdyby ludzie to widzieli. I oto pewnego dnia kopuła staje się przezroczysta. Dzieci widzą swoich rodziców, mogą z nimi „porozmawiać”. Przestają pracować, znów powraca głód. Istnieje cień szansy, że bariera opadnie. Czy to dobrze? Zapewne dla większości dzieci tak. Ale co z Samem, Cainem, Bryzą, którzy nie raz zabijali?
W ETAPie pojawia się nowy mieszkaniec. Jest nim Gaia – córka Diany i Caina. Dziewczynka rośnie w niesamowitym tempie. Podróżuje razem ze swoją matką, którą kocha i nienawidzi za razem. Razem z nimi jest także Biczoręki Drake. Pomaga im, zdobywa jedzenie dla swojej pani. Jedna nadal ma chęć pocięcia Diani i Astrid swoim biczem. Kawałek po kawałku. Chce słyszeć ich krzyki, które są jak miód na jego uszy. Psychopata? Na pewno. Jednak boi się Gai i wypełnia jej rozkazy. A Gaia? Planuje. A co? Jak zabić. Wszystkich. Jak unicestwić mieszkańców ETAPu a później całego świata.
Od przeczytania Ciemności zastanawiałam się, jak to wszystko się skończy. Czy bariera opadnie? Czy zostanie przezroczysta na zawsze? Czy pod czyimś naciskiem ustąpi? Co będzie trzeba zrobić, aby wyjść? Wymyśliłam wiele scenariuszy. Naprawdę, była ich masa. Ale co ciekawe żaden z nich nie był właściwy. Zakończeniem Michel Grant zaskoczył nie tylko mnie, ale zapewne także większość czytelników.
Bohaterowie stopniowo się rozwijali. Największe zmiany zauważyłam w postawie Diany, Caina i Alberta. Najsilniej emocjonalnie zżyłam się z postacią młodego Sorena. Podejrzewałam, że kiedyś nastąpi czas, że podejmie jedną decyzję za dużo. Decyzję, która jest na wagę złota dla pozostałych mieszkańców ETAPu. Ale szczerze przyznaję, że jej konsekwencje sprawiły, iż z oczu pociekły mi łzy. Nie spodziewałam się, że jedno zdanie może wywołać u mnie aż takie skrajne emocje.
Równolegle do wydarzeń w ETAPie zapoznajemy się ze światem zewnętrznym. Lepiej poznajemy postać matki Sama. Autor wprowadza do historii także dziadka największego psychola – Drake’a Merwina (jest on dziadkiem Biczorękiego). Dzięki temu zapoznajemy się lepiej nie tylko z historią nastolatka, ale także jego dziadka. Ukazana opowieść była naprawdę ciekawa i dzięki niej możemy ujrzeć, dlaczego Drake jest taki, jaki jest.
Ciężko jest mi opisać geniusz ostatniej części. Podczas czytania znalazłam wiele fragmentów, przez które roniłam łzy. I szczerze mówiąc nie żałuję ich. Michael Grant w „Świetle” pokazał, że naprawdę jest świetnym autorem. Potrafi grać uczuciami czytelnika, wprowadzić jego myśli w zamęt. Decydujące kwestie rozstrzygnął dopiero na końcu. Za to należy mu się ogromny plus.
Okładka książki świetnie odnosi się do klimatu. Wystarczy popatrzyć na część poprzednią „Ciemność”, aby zauważyć podobieństwo. Na okładce przedniej widzimy Sama oraz Gaię (nie Dianę, jak na początku mi się wydawało). Na okładce tylnej zaś widzimy Quinna oraz Dekkę. Całość tła nie jest toporna i na pierwszy plan wypcha postacie. Napisy jak pry poprzednich częściach są niesamowicie zgrane, choć są takie strasznie proste. I za to należy się ogromny plus dla grafików. Z czegoś banalnego stworzyli coś niesamowitego.
„Światło” to genialne podsumowanie całej serii GONE. Porównując ten tom do „Niepokoju” widzę ogromne zmiany w bohaterach. Sam Michael Grant pokazał te zmiany. Użył retrospekcji na postaci Caina. Porównywał jego zachowanie z tomów poprzednich. Pokazał, że z zepsutego dupka dzięki miłości Diany stał się kimś, kto dba o bliskich.
Słowami nie da się opisać geniuszu autora. Choć jest to najcieńsza część cyklu to u mnie wywołuje największe emocje. Sama nie wiem, co mogę tutaj napisać. Nie oddam wam moich emocji żadnymi określeniami. To po prostu jest niemożliwe. To trzeba przeżyć samemu.
Jeśli wahacie się przed przeczytaniem całej serii GONE to uwierzcie, czas jaki na to poświęcicie jest tego wart. To naprawdę coś genialnego. Polecam to każdemu, niezależne jaki typ literatury preferujecie.
Ponad rok czekałam na tą książkę. Zakończenie serii GONE autorstwa Michaela Granta. Wyobrażacie sobie moje podekscytowanie, kiedy przyszła do mnie przesyłka? Rzuciłam w kąt książkę, którą czytałam i zabrałam się za „Światło”. Pierwszy dzień – połowa. Ogarnął mnie smutek, że czytam ją tak szybko. Następnego dnia przeczytałam tylko rozdział i sięgnęłam po nią w nocy. I ją...
więcej mniej Pokaż mimo to
invisibl3e.blogspot.com
"Królowa Zdrajców" to ostatnia książka, w której zapoznajemy się z przygodami magów z Kyraliańskiej Gildii Magów. Autorka zawarła w książce elementy romansu, szybką akcję i nieoczekiwane zwroty akcji. To wszystko sprawiło, że książka jest dla mnie naprawdę czymś interesującym.
Jak w poprzedniej części autorka rozwinęła kilka wątków. Lorkin - główny bohater całe trylogii Zdrajcy - w "Królowej Zdrajców" dołącza się do Zdrajców - organizacji sachakańskich czarnych magów, którzy chcą zdominować rządy Ashakich - także czarnych magów, którzy zezwalają na niewolnictwo, co nie podoba się Zdrajcom. Młody mag pragnie wrócić do domu, aby przekazać Gildii nowy rodzaj magii, mianowicie tworzenie kamieni z magicznymi właściwościami. Pragnie też, aby Gildia i Zdrajcy zawarli porozumienie, które pomoże obu krainom w kształceniu magów oraz w poznawaniu rodzajów magii nieznanych dla jednej, bądź drugiej strony. Kolejnym wątkiem, który mogę wymienić to przygody Lily - młodej magiczki, która nauczyła się Czarnej Magii - oraz Anyj - córki jednego z najbardziej wpływowych Złodziei w Imardinie - Cery'ego. Obie dziewczyny zaangażowały się w poszukiwania dzikiego maga Skellina, który tytułuje się królem półświatka Imardinu. Canavan w swojej powieści wzbogaciła także historię Ambasadora Dannyla. W trakcie czytania zapoznajemy się z historią plemiona Duna. Czytamy także o uczuciach Dannyla względem jednego z magów Sahaki i o ich związku emocjonalnym, który z dnia na dzień się umacnia. Ostatni rozwinięty wątek to Sonea. Zapoznajemy się z jej, co prawda skrywanymi głęboko w niej samej uczuciami, jednak zakończenie było bardzo proste do przewidzenia. Sonea wraz z Mistrzem Reginem udała się do Sachaki, aby zawrzeć przymierze z wcześniej wspomnianymi Zdrajcami.
"Królowa Zdrajców" to bardzo zaskakująca książka. Wiele zwrotów akcji i wiele nieprzewidzianych sytuacji wzbudziło we mnie mieszane uczucia. W niektórych momentach uśmiechałam się do książki, jednak końcówka, która jak wspomniałam wcześniej była do przewidzenia, sprawiła, że z jednej strony cieszyłam się szczęściem Sonei, jednak z drugiej strony wiele wzmianek o Akkarinie (który swoją drogą jest jednym z moich ulubionych bohaterów literackich) sprawiło, że miałam ochotę płakać. Muszę szczerze przyznać, że Trudi Canavan swoimi utworami potrafi w jednym momencie sprawić, że jestem uśmiechnięta w w kolejnym chce mi się płakać. Styl jej pisania przemawia do mnie i piszę to na podstawie przeczytania 6 książek jej autorstwa.
"Królową Zdrajców" oceniam bardzo dobrze. Książka czyta się szybko i przyjemnie, treść jest przejrzysta, nowe wątki są jasno wyjaśniane z rozdziału na rozdział. Fabuła nie jest ciężka, dobre czytatło na sen, jednak powieść wciąga. Moim zdaniem cały zarys obu trylogii i to, że książki tak wciągają jest największym plusem. Pewna jestem, że przeczytam całą serię jeszcze raz. Jest mi jednak smutno z powodu, że jest to koniec cyklu o Kyralii. Z chęcią poznałabym dalsze losy bohaterów (szczególnie Sonei) a z radości bym skakała, gdyby Trudi zdecydowała się napisać alternatywne zakończenie "Wielkiego Mistrza" i zbudowała zarys historii "Trylogii Zdrajcy", gdyby żył mój ukochany Akkarin. Serdecznie zachęcam was jednak do zapoznania się z całą serią.
Moja ocena: 10/10
invisibl3e.blogspot.com
więcej Pokaż mimo to"Królowa Zdrajców" to ostatnia książka, w której zapoznajemy się z przygodami magów z Kyraliańskiej Gildii Magów. Autorka zawarła w książce elementy romansu, szybką akcję i nieoczekiwane zwroty akcji. To wszystko sprawiło, że książka jest dla mnie naprawdę czymś interesującym.
Jak w poprzedniej części autorka rozwinęła kilka wątków. Lorkin -...