Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Przekoncypowana i w konsekwencji niezbyt wiarygodna. Plus za tło historyczne.

Przekoncypowana i w konsekwencji niezbyt wiarygodna. Plus za tło historyczne.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dobrze jest przeczytać reportaż, który skupia się na faktach, a nie przypuszczeniach i brylowaniu atrakcyjnym stylem (patrz: polska szkoła reportażu). Sama historia może nie porywa (zwłaszcza jeśli ktoś widział ekranizację), ale przeczytać warto.

Dobrze jest przeczytać reportaż, który skupia się na faktach, a nie przypuszczeniach i brylowaniu atrakcyjnym stylem (patrz: polska szkoła reportażu). Sama historia może nie porywa (zwłaszcza jeśli ktoś widział ekranizację), ale przeczytać warto.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka jest głosem przeciw karze dożywotniego więzienia i jest przykładem bardzo dobrej publicystyki. Z tego względu nie może być traktowana jak reportaż, ponieważ jest od początku do końca stronnicza.

Książka jest głosem przeciw karze dożywotniego więzienia i jest przykładem bardzo dobrej publicystyki. Z tego względu nie może być traktowana jak reportaż, ponieważ jest od początku do końca stronnicza.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bajka dla dorosłych.

Bajka dla dorosłych.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niezobowiązujący przerywnik między innymi lekturami, o ile ktoś lubi kryminały retro.

Niezobowiązujący przerywnik między innymi lekturami, o ile ktoś lubi kryminały retro.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nieco słabsza niż wcześniejsze tomy.

Nieco słabsza niż wcześniejsze tomy.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie sposób uniknąć porównań z "Genialną przyjaciółką" Ferrante ze względu na podobne wątki - Salvioni wypada znacznie gorzej. Ot, szybka i w miarę przyjemna lektura.

Nie sposób uniknąć porównań z "Genialną przyjaciółką" Ferrante ze względu na podobne wątki - Salvioni wypada znacznie gorzej. Ot, szybka i w miarę przyjemna lektura.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przegadana, z powtórzeniami i jednym poważnym błędem logicznym.

Przegadana, z powtórzeniami i jednym poważnym błędem logicznym.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niepotrzebnie przegadana.

Niepotrzebnie przegadana.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zupełnie nie podeszła mi konwencja tej książki, irytowały liczne dygresje i (nad)obecność autorki. Rozczarowanie.

Zupełnie nie podeszła mi konwencja tej książki, irytowały liczne dygresje i (nad)obecność autorki. Rozczarowanie.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po "Wyjącym młynarzu", z którego nie pamiętam nic oprócz osobliwego tytułu, oraz po nieco naiwnym Roku zająca moje oczekiwania wobec Fantastycznego samobójstwa zbiorowego były skromne. Pomyślałam, że szykuje się kolejna bajeczka dla dorosłych, co to i wzruszy, i skłoni do refleksji, a na koniec podniesie na duchu. I tak poniekąd było w tej powieści o dwóch niedoszłych samobójcach, którzy zaczynają zrzeszać podobnych im Finów.

Droga do zbiorowego samobójstwa okaże się długa i pełna przygód, albowiem śmiertelne doświadczenia powodują, że rośnie chęć życia [s. 167]. Poza tym człowiek przecież zawsze zdąży się zabić, po tym kiedy już dotrze na Nordkapp, który zawsze chciał zobaczyć, albo weźmie udział w wymarzonej imprezie. Arto Paasilinna idealnie złagodził ponure historie stosowną dawką humoru i choć fabuła jest w dużym stopniu przewidywalna, książkę czyta się z przyjemnością, mimo kilku ofiar, bez których całość byłaby zdecydowanie przesłodzona.

Po "Wyjącym młynarzu", z którego nie pamiętam nic oprócz osobliwego tytułu, oraz po nieco naiwnym Roku zająca moje oczekiwania wobec Fantastycznego samobójstwa zbiorowego były skromne. Pomyślałam, że szykuje się kolejna bajeczka dla dorosłych, co to i wzruszy, i skłoni do refleksji, a na koniec podniesie na duchu. I tak poniekąd było w tej powieści o dwóch niedoszłych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

(...) W każdym z dziewięciu opowiadań ważniejsze od pobożności wydaje się coś innego, sugerowane przez motto, będące fragmentem wiersza Ansel Elkins, Autobiography of Eve: Niechaj usłyszą: ja nie upadłam. Skoczyłam ku wolności. I bohaterki Deeshy Philyaw faktycznie skaczą – mniej lub bardziej odważnie, z hałasem albo przeciwnie, po cichu, za to z ulgą pozostawiają za sobą niechciany bagaż. Na ogół są nim uwierające relacje z rodziną, partnerem albo kościołem, czasem własne lęki. Te historie zapewne nie zapadałyby w pamięć, gdyby nie religia oraz fantastycznie oddane siostrzeństwo czarnych kobiet. Aha, forma również czasem jest kapitalna.

Pełny tekst tu: https://czytankianki.blogspot.com/2023/08/skaczac-ku-wolnosci.html

(...) W każdym z dziewięciu opowiadań ważniejsze od pobożności wydaje się coś innego, sugerowane przez motto, będące fragmentem wiersza Ansel Elkins, Autobiography of Eve: Niechaj usłyszą: ja nie upadłam. Skoczyłam ku wolności. I bohaterki Deeshy Philyaw faktycznie skaczą – mniej lub bardziej odważnie, z hałasem albo przeciwnie, po cichu, za to z ulgą pozostawiają za sobą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Baskijska autorka stworzyła interesujące postaci i obdarzyła je równie interesującymi życiorysami. Wszystkie bohaterki są dojrzałe – coś przeżyły, osiągnęły stabilizację w życiu. Niektóre ze niepokojem obserwują swoje dorastające dzieci, męża przeżywającego drugą młodość, inne z kolei szukają u siebie oznak starzenia się. Nie biadolą nad przemijaniem, nie składają broni, przeciwnie, podejmują środki zaradcze. Są na tym etapie życia, kiedy nie chcą i nie muszą zadowalać się byle czym, choć jak mówi kąśliwie jedna z przyjaciółek, gwiżdże na nie już tylko pociąg pospieszny.

Warto zwrócić uwagę na opowiadania Jaio, są inteligentne i przyjemne w odbiorze. U mnie pisarka ma dodatkowy duży plus za umiejętne pisanie o kobiecej cielesności – z pazurem i jednocześnie z dyskrecją. Ech, dobrze czyta się o babkach świadomych własnych możliwości i gotowych na zmiany.

Więcej tu: https://czytankianki.blogspot.com/2023/09/to-nie-ja.html

Baskijska autorka stworzyła interesujące postaci i obdarzyła je równie interesującymi życiorysami. Wszystkie bohaterki są dojrzałe – coś przeżyły, osiągnęły stabilizację w życiu. Niektóre ze niepokojem obserwują swoje dorastające dzieci, męża przeżywającego drugą młodość, inne z kolei szukają u siebie oznak starzenia się. Nie biadolą nad przemijaniem, nie składają broni,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Odchodzenie i przemijanie to zdecydowanie motywy przewodnie książki, na szczęście autorka nie uderza w tak ponure jak Charles Dickens w Opowieści o dwóch miastach, z której zapożyczyła pierwsze zdanie. Ali Smith co rusz daje znać, że rozpad jest nieuniknioną częścią procesu, taka jest kolej rzeczy. Nie bez powodu Elizabeth podczytuje Przemiany Owidiusza, choć bez wątpienia o wiele bardziej symboliczną lekturą w jej przypadku pozostaje szekspirowska Burza – rzecz o sile wyobraźni i stwarzaniu nowych światów.

I kiedy stary przyjaciel tłumaczy nastolatce, że w tej grze chodzi właśnie o to, żeby się bawić starymi opowieściami, o których się sądzi, że mają niezmienną formę, żeby mieszać składniki, robić z nich kogel-mogel [s. 139], nie ma pojęcia, że dziewczynka pilnie odrobi lekcję i w dorosłym życiu będzie miała odwagę kwestionować utarte opinie, szukać nowych ścieżek, interpretacji. Bo Jesień opowiada również o indywidualnym postrzeganiu świata, a jeszcze bardziej o wolności i gotowości do takiego postrzegania.

Czytałam tę powieść niedawno po raz drugi i zapewne nie ostatni, jako że kluczy do odczytania jest kilka. Można pójść tropem miłości, sztuki, historii, znaczący wydaje się także wątek starych, niechcianych przedmiotów. Po raz kolejny Ali Smith dowiodła swojej klasy, choć zdaję sobie sprawę, że nie wszystkim przypadnie do gustu jej kolażowe pisarstwo.

więcej tu: https://czytankianki.blogspot.com/2023/10/najgorsza-z-epok.html

Odchodzenie i przemijanie to zdecydowanie motywy przewodnie książki, na szczęście autorka nie uderza w tak ponure jak Charles Dickens w Opowieści o dwóch miastach, z której zapożyczyła pierwsze zdanie. Ali Smith co rusz daje znać, że rozpad jest nieuniknioną częścią procesu, taka jest kolej rzeczy. Nie bez powodu Elizabeth podczytuje Przemiany Owidiusza, choć bez wątpienia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

[...]
I tak jak nie do końca uchwytna wydaje się protagonistka, tak definicjom wymyka się również styl powieści – dość powiedzieć, że trzecioosobowa utrzymana jest w lekko irytującym tonie. To wszystko dobrze współgra i przynosi świetny efekt końcowy, dzięki czemu Zemsta należy do mnie bez wątpienia mocno się wyróżnia. Po Trzech silnych kobietach to druga, na dodatek chyba lepsza, powieść Marie NDiaye na polskim rynku.

Pełny tekst tu: https://czytankianki.blogspot.com/2023/10/zemsta-nalezy-do-niej.html

[...]
I tak jak nie do końca uchwytna wydaje się protagonistka, tak definicjom wymyka się również styl powieści – dość powiedzieć, że trzecioosobowa utrzymana jest w lekko irytującym tonie. To wszystko dobrze współgra i przynosi świetny efekt końcowy, dzięki czemu Zemsta należy do mnie bez wątpienia mocno się wyróżnia. Po Trzech silnych kobietach to druga, na dodatek chyba...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Powieść składa się z dwunastu obszernych listów pisanych przez kolejnych ojców i synów z rodu Zabierskich. Epistoły te pisane są najczęściej z potrzeby wyjaśnienia nieporozumień albo swoistej spowiedzi, pozwalając w ten sposób poznać losy piszącego i przodków. Losy te są tyleż burzliwe co niewiarygodne, ale jeśli trafiło się do tureckiej niewoli, zamarzało w Rosji, brało udział w wojnach i powstaniach, to przecież nie może być inaczej. Dodajmy do tego okultyzm, spirytualizm, nieszczęśliwe miłości oraz osobliwe ambicje panów Z., i otrzymujemy wyborną sagę, straszną i śmieszną zarazem.

Przy tym wszystkim Kazimierz Brandys pokazuje, jak rodzinne historie z biegiem lat przemieniają się w legendy, a pragmatycy lub nieudacznicy urastają do miana bohaterów. Przed czym przestrzega w finale Zyndram: Chciałem mu wyjaśnić pewną manipulację: przeszłość się dziedziczy w postaci wspólnej nieprawdy dla powszechnego użytku. Moment stawania się historii jest zwykle lekkomyślny. W przeszłości nie byłem majorem, ale oni dostali naszą przeszłość jako scenariusz z nami w roli majorów. I w tej liczbie mnogiej jest już manipulacja historii [s. 208].

Doprawdy ekstraordynaryjne to studium polskości: polskiej historii, mentalności i charakteru, z naszymi przywarami w roli głównej. Całość językowo wyśmienita, jako że autor w każdym z listów naśladuje styl pisania danej epoki oraz różnicuje osobowość nadawcy, tu i ówdzie podrzucając zgrabne powiedzonka.

Więcej tu: https://czytankianki.blogspot.com/2023/11/naog-jak-inne-chorobowy.html

Powieść składa się z dwunastu obszernych listów pisanych przez kolejnych ojców i synów z rodu Zabierskich. Epistoły te pisane są najczęściej z potrzeby wyjaśnienia nieporozumień albo swoistej spowiedzi, pozwalając w ten sposób poznać losy piszącego i przodków. Losy te są tyleż burzliwe co niewiarygodne, ale jeśli trafiło się do tureckiej niewoli, zamarzało w Rosji, brało...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Każdej zimy robili z tatą nowego bałwana, następnie wsadzali kawałek do zamrażarki, żeby zachować go na zawsze, na przyszłość."

Kolekcjonowanie śniegu to osobliwe hobby. Przede wszystkim bardzo niepraktyczne, bo zamrażarek potrzeba wielu, na dodatek trwałość kolekcji jest uzależniona od zasilania prądem. Najbardziej nurtującą kwestią pozostaje celowość przechowywania śniegu, ale tego Dominik nie potrafiłby wyjaśnić, tak jak nie wytłumaczył mu tego w dzieciństwie ojciec, który rozpoczął rodzinną tradycję. Śniegowe hobby dobrze charakteryzuje chłopaka: niepraktyczny, bez pomysłu na życie, wiecznie z głową w chmurach.

Dominik nie przystaje do świata, a przynajmniej do Budziejowic, podobnie jak większość bohaterów powieści Jana Štiftera. W latach 30. ubiegłego wieku nie pasowali tu (pół)Niemcy, po 1945 r. byli jeszcze bardziej niepożądani, zupełnie jak przesiedleni Cyganie, z kolei w 2017 r. niemile widziane są osoby o ciemniejszej karnacji. I właśnie o „niepasujących” opowiada Kolekcjoner śniegu – z dużą dawką wrażliwości oraz odrobiną realizmu magicznego, który fantastycznie (sic!) spaja bohaterów z trzech różnych okresów. Z opowieści o duchach dawno wyrosłam, ale mały Josef w żaden sposób mnie nie raził, przeciwnie.

Książkę polecam bez wahania, to po prostu dobra proza o niedobrych czasach w historii Czech.


https://czytankianki.blogspot.com/2023/12/kolekcjoner-sniegu.html

"Każdej zimy robili z tatą nowego bałwana, następnie wsadzali kawałek do zamrażarki, żeby zachować go na zawsze, na przyszłość."

Kolekcjonowanie śniegu to osobliwe hobby. Przede wszystkim bardzo niepraktyczne, bo zamrażarek potrzeba wielu, na dodatek trwałość kolekcji jest uzależniona od zasilania prądem. Najbardziej nurtującą kwestią pozostaje celowość przechowywania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bohaterka powieści Gábora Thurzó jest istotą nieznośną: skoncentrowana na sobie, bezustannie manipuluje ludźmi i faktami. Nieścisłości i niedomówienia zmieniają się stopniowo w kłamstwa, i tak z ojca, emerytowanego listonosza, panna Jola zrobiła już byłego oficera, a inżynier Berkovics lada moment stanie się jej mężem. Iluzje biorą górę nad prawdą, tymczasem kobieta stopniowo traci kontrolę nad tym co prawdziwe, a co urojone.

Ten proces odklejania się od rzeczywistości całkiem nieźle udał się autorowi, między innymi dzięki rwanej, nielinearnej narracji oraz fragmentom ograniczonym do dialogów. Książka w chwili węgierskiej premiery w 1968 roku mogła uchodzić za nowatorską, dzisiaj trąci nieco myszką. Jeśli czytać Pannę Jolę jako rzecz „z epoki”, atrakcyjne mogą wydać się socjalistyczne realia z komórką partyjną, brakami zaopatrzeniowymi oraz problemami mieszkaniowymi na czele.

Co mnie zastanowiło, to zawoalowane uwagi o wywózce Żydów podczas wojny oraz zajmowaniu pozostawionego mienia. Kilkakrotnie pojawiają się zapewnienia, że ktoś nie jest Żydem albo dla odmiany – antysemitą, i raczej nie bez powodu Jola słucha w pewnym momencie płyty z nagraniem pieśni Hava nagila. Ot, niuanse, jakich wiele w tej budapesztańskiej historii.

https://czytankianki.blogspot.com/2023/11/panna-jola.html

Bohaterka powieści Gábora Thurzó jest istotą nieznośną: skoncentrowana na sobie, bezustannie manipuluje ludźmi i faktami. Nieścisłości i niedomówienia zmieniają się stopniowo w kłamstwa, i tak z ojca, emerytowanego listonosza, panna Jola zrobiła już byłego oficera, a inżynier Berkovics lada moment stanie się jej mężem. Iluzje biorą górę nad prawdą, tymczasem kobieta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Twardoch wymyślił historię, która sprawiła mi dużo frajdy, niestety zepsuło ją nieco zakończenie. Tak czy owak, książka pozytywnie wyróżnia się na tle setek innych.

Twardoch wymyślił historię, która sprawiła mi dużo frajdy, niestety zepsuło ją nieco zakończenie. Tak czy owak, książka pozytywnie wyróżnia się na tle setek innych.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Autorka znakomicie buduje nastrój i tworzy bardzo plastyczne sceny, niestety zawodzi fabularnie. Historia pozostawia duży niedosyt.

Autorka znakomicie buduje nastrój i tworzy bardzo plastyczne sceny, niestety zawodzi fabularnie. Historia pozostawia duży niedosyt.

Pokaż mimo to