Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

Akcja przenosi nas wprost w ogień działań wojennych. Hugo Longchamp przygotowuje się do obrony ostatniej niezdobytej twierdzy w Zachodniej Marsylii. Sytuacja wydaje się być opłakana, ponieważ dowódcy brak jest wykwalifikowanych żołnierzy, a i siły wroga są zdecydowanie dominujące.

Tymczasem Berenice została schwytana i uwięziona przez zegarmistrzów. Co dziwne, nie ma złych warunków bytowych, a żyje jak księżniczka.

Jax dostał drugie życie w Wielkiej Kuźni i pragnie wolności swoich braci i sióstr. Okazuje się, że jest to tylko możliwe za pomocą tajemniczej królowej...


W "Mechanicznym" autor postawił na pytania filozoficzne, mające na celu pokazanie z jakim jarzmem żyją klakierzy i co chcą osiągnąć - wolność, równość wobec ludzi etc. W "Powstaniu" odsunięto to nieco na drugi plan i króluje szybka akcja. Przy lekturze nie można się nudzić, wciąż coś się dzieje, a my z zapartym tchem obserwujemy dalsze losy bohaterów. Każda jest inna - najbardziej podobał mi się wątek Longchampa. Obserwujemy wojnę z jego perspektywy. Została przedstawiona w sposób bardzo spektakularny i widowiskowy. Jej rozmach sprawia, iż wszelkie opisy czytało się z zapartym tchem. Sam protagonista tej części jest bardzo sympatycznym i ciekawym bohaterem.


Podobnie jak w pierwszym tomie, moje serce skradł sam alternatywny świat, stworzony przez autora. Przy czym w "Powstaniu" nie jest już taki tajemniczy. Wiele zagadek zostało rozwiązanych, co daje nam szerszy ogląd na sytuację. Pod tym względem jest to książka o wiele lepsza od poprzedniczki, Tregillis znacznie rozwinął fabułę nie rozwodząc się już tak nad poszczególnymi elementami świata przedstawionego. Zdaję sobie jednak sprawę, iż ci, którzy pokochali pierwszą odsłonę właśnie za tamtą stronę, mogą się czuć nieco zawiedzeni.


Mimo, iż jestem zachwycona lekturą, książka ma jedną techniczną wadę - coś nie zagrało w edycji. Często zauważałam literówki, brak znaków interpunkcyjnych. Jestem w stanie zrozumieć, to, że ludzkie oko jest zawodne, ale chwilami marszczyłam brwi z niezadowolenia. SQN, poprawcie to. Strona graficzna nadal zachwyca i "Powstanie" pięknie prezentuje się na półce.


Po raz kolejny I. Tregillis mnie nie zawiódł, jestem w pełni usatysfakcjonowana lekturą i mam nadzieję, iż trzeci tom będzie tak samo spektakularny. Zakochałam się w tej alternatywnej historii i Wam ją bardzo, bardzo polecam! Mnie nie pozostaje nic innego niż czekać na "Wyzwolenie", które ukaże się jesienią.

http://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com

Akcja przenosi nas wprost w ogień działań wojennych. Hugo Longchamp przygotowuje się do obrony ostatniej niezdobytej twierdzy w Zachodniej Marsylii. Sytuacja wydaje się być opłakana, ponieważ dowódcy brak jest wykwalifikowanych żołnierzy, a i siły wroga są zdecydowanie dominujące.

Tymczasem Berenice została schwytana i uwięziona przez zegarmistrzów. Co dziwne, nie ma złych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Akcja powieści przenosi nas do San Francisco, gdzie rozgrywa się seria brutalnych morderstw. Morderca nosi miano "Szatana z Mgły" i zabija w bestialski sposób całe rodziny. Śledczy prowadzący dochodzenie, robi co może, by rozwiązać zagadkę, ale bezskutecznie. Modus operandi nie jest znany, ponieważ zabójca wybiera ofiary przypadkowo, a wszystko wygląda, jakby przeprowadzał jakiś rytuał. Niebawem okazuje się, że zbrodniarz należy do tajnej i niezwykle niebezpiecznej grupy, zwanej Czarnym Bractwem, która pragnie wskrzesić demonicznego upadłego anioła Beliala.


Słyszałam o tym, że Graham Masterton nie oszczędza swoich czytelników jeśli chodzi o flaki, krew i brutalność na kartach swoich powieści. Już od pierwszych stron zostajemy pochłonięci w ogromny wir przerażenia. Dwa razy podchodziłam do lektury tej książki, dwa razy, ponieważ ogromnie się bałam już samego początku "Czarnego Anioła". Autor stworzył coś niezwykłego, bardzo przejmujący i pełen pierwotnego strachu psychodeliczny klimat. To inna groza niż ta, jaką poznałam u Kinga. Tu jest coś namacalnego, coś co może się zdarzyć na prawdę.

Zastrzegam od razu, iż jest to lektura dla czytelników o mocnych nerwach i przede wszystkim żołądkach. Mamy tutaj przybijanie ludzi na wzór Chrystusa do różnych tworzyw, mamy gwałty, mamy palenie żywcem... i wiele innych okropności. Obrzydliwości nie z tej ziemi, które wywoływały we mnie ogromny lęk.


Bardzo dobrze w tym wszystkim wypadli bohaterowie. Masterton wykreował ich świetnie. Morderca jest bardzo tajemniczy, demoniczny, doskonale stworzony. Chwilami miałam wrażenie, iż gdzieś na świecie musi istnieć taki osobnik. Podobał mi się protagonista, śledczy Larry Foggia. To bardzo interesujący typ - w pracy nieustępliwy glina, w domu żartujący ze wszystkiego mąż i ojciec.

Zakończenie "Czarnego Anioła" jest bardzo interesujące, do końca nie wiemy, kto dokładnie jest zabójcą. Nie spodziewałam się kompletnie takiego finału, muszę przyznać, iż autor mnie zaskoczył.


W powieści występują wątki paranormalne. One niestety nie zachwycają. Brakuje im najzwyczajniej polotu. Moim zdaniem napisane mocno na wyrost i aby "dopakować treść". Nie wnoszą niczego po za tym, na szczęście jest ich bardzo niewiele, ponieważ to zdecydowany minus tej pozycji. Nie zachwyca mnie także poziom pisarstwa Mastertona - wiadomo, przeczytałam dopiero jego jedną powieść - w moim odczuciu brakuje mu jednak takiej plastyczności, jaką poznałam u Kinga.


Ogółem, jestem bardzo zadowolona z lektury, choć książka często testowała moją granicę dobrego samopoczucia psychicznego. Polecam koneserom. Ja jestem zaintrygowana Grahamem Mastertonem. Gdy tylko spotkam gdzieś jego inne pozycje, nie omieszkam przeczytać.

http://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com

Akcja powieści przenosi nas do San Francisco, gdzie rozgrywa się seria brutalnych morderstw. Morderca nosi miano "Szatana z Mgły" i zabija w bestialski sposób całe rodziny. Śledczy prowadzący dochodzenie, robi co może, by rozwiązać zagadkę, ale bezskutecznie. Modus operandi nie jest znany, ponieważ zabójca wybiera ofiary przypadkowo, a wszystko wygląda, jakby przeprowadzał...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Powieść przedstawia alternatywną wersję historii, gdzie w XVII wieku stworzono pierwszego klakiera - zbudowanego z mosiądzu, napędzanego siłą mechaniki i alchemii niewolnika, który miał pomagać ludziom. Wytworzył go Holender, dlatego niebawem państwo, z jakiego pochodził, stało się supermocarstwem rządzącym Europą. Mijają trzy stulecia, a klakierzy nadal są niewolnikami i tworzą ogromną społeczność w Niderlandach. Coraz częściej słyszy się jednak, iż to powinny być istoty wolne i same decydujące o swoim losie. Poznajemy Jaxa, który pewnego dnia ogląda egzekucję zbuntowanego klakiera. Ostatnie słowa konającego wprawiają go w osłupienie i sprawiają, że podąża na nieznaną dla siebie i bardzo niebezpieczną ścieżkę. Jaką? Tego dowiecie się już sami.


"Mechaniczny" I. Tregillisa jest doskonałą książką! Bawiłam się świetnie zupełnie zatracona w niezwykle emocjonującej i wartkiej akcji tej powieści. Podobało mi się ogromnie ciekawe połączenie gatunków - mamy tutaj bowiem czysty steampunk z silną obecnością clockwork punk - czyli to, co takie tygryski, jak ja, lubię najbardziej. We wszystko to, zostały fenomenalnie wplecione problemy moralne obecne w literaturze od zawsze. Na karyach "Mechanicznego" znajdziecie bunt jednostki wobec ciemiężyciela, wolność jednostki i czy człowiek może decydować o wszystkim, co znajduje się na Ziemi.


Jestem świadoma, iż wielu osobom nie przypadnie do gustu język, jakim operuje autor. W dużej mierze pojawiają się tutaj wyrazy naukowe, nazywające przeróżne zjawiska związane z mechaniką. Powiem szczerze, że to kompletnie nie jest moja dziedzina nauki, a zrozumiałam wszystko. Na początku z nieco większym trudem, ale wkręcając się dalej i dalej w strukturę powieści, już mi to nie przeszkadzało. Muszę tutaj wspomnieć o moim ogromnym szacunku względem tłumacza. Wykonał on wspaniałą robotę, ponieważ to z pewnością trudne przekładać nomenklaturę naukową.


Wyrazy zachwytu należą się także Wydawnictwu SQN. O co może chodzić? Oczywiście o piękne wydanie książki. Jestem urzeczona wyglądem "Mechanicznego". Okładka jest śliczna, ma delikatną fakturę, wewnątrz papier jest niezwykle przyjemny w dotyku. Podobają mi się niezmiernie ozdobniki na stronach. Coś cudownego.


Reasumując - Książkoholiczka jest zachwycona lekturą. Ian Tregillis ujął mnie swoją alternatywną wersją historii. Mam nadzieję, iż to nie jedyna jego powieść, która tak mi się spodoba. Polecam Wam z całego serca!

http://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com

Powieść przedstawia alternatywną wersję historii, gdzie w XVII wieku stworzono pierwszego klakiera - zbudowanego z mosiądzu, napędzanego siłą mechaniki i alchemii niewolnika, który miał pomagać ludziom. Wytworzył go Holender, dlatego niebawem państwo, z jakiego pochodził, stało się supermocarstwem rządzącym Europą. Mijają trzy stulecia, a klakierzy nadal są niewolnikami i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Podczas lektury poznajemy kilkoro bohaterów, których losy obserwujemy. Mamy Bridge - dziewczyna przeżyła jako dziecko poważny wypadek i nadal nie rozumie, dlaczego tak się wydarzyło. Ma dwie przyjaciółki, Emmę i Tabitha, które również są zagłębione w problemach - pierwsza ma chłopaka, choć tak na prawdę nigdy z nim nie rozmawiała, a druga to zagorzała feministka. Są też męskie postaci. Shem jest zaskoczony, gdy jego dziadek opuszcza swoją żonę po kilkudziesięciu latach szczęśliwego małżeństwa. Jaime, brat Bridge, wymyśla wciąż ze swoim przyjacielem przeróżne wyzwania. Jedno z nich może skończyć się tragicznie...


Jak napisałam wcześniej, niewiele mam wspólnego ze światem nastolatków, ale z natury jestem obserwatorem i widzę, jak zachowują się osoby w takim wieku. Mój brat przechodzi teraz taki okres i wiem, co go denerwuje, jego wszelkie rozterki. Dlatego jestem w stanie stwierdzić, że "Całkiem obcy człowiek" to powieść, która realnie opisuje młodzieżowy światopogląd. To bardzo wartościowa lektura, porusza wszelkie problemy, które nas otaczają i często są powodem smutku - przyjaźń, miłość, stosunki rodzinne, własne mniemanie o sobie.


Podobała mi się kreacja bohaterów. Zawsze w powieściach młodzieżowych spotykałam się z postaciami zbyt przerysowanymi albo wręcz nudnymi i naiwnymi. Tutaj mamy przyjemny balans. Każda z osób czymś się różni i zaskakuje innymi rzeczami. Wydaje mi się, że styl autorki także jest bardzo adekwatny do charakteru książki. To lekkie i przyjemne pisarstwo, które jak najbardziej pomaga zrozumieć trudniejszą treść. Wydaje mi się, iż za to pokochają ją młodsi czytelnicy.


Minusy - jak sami widzieliście protagonistów jest dość wielu, a co za tym idzie, czasami czułam się zaplątana w ich życiorysach, ale nie przeszkodziło mi to ostatecznie w lekturze. Mimo wszystko chyba już jestem nieco za "duża" na tę powieść. Chwilami infantylność postaci mnie irytowała i dziwiła. Sądzę, iż osoby poniżej 18 roku życia, świetnie się w niej odnajdą.


Podsumowując - bardzo polecam "Całkiem obcego człowieka". Uważam, że to książka niezmiernie wartościowa, a także napisana w ciekawym stylu, dość sympatyczna. Myślę jednak, iż trzeba do niej podejść z lekkim dystansem - rada dla osób szczególnie w moim wieku i starszych.


http://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com

Podczas lektury poznajemy kilkoro bohaterów, których losy obserwujemy. Mamy Bridge - dziewczyna przeżyła jako dziecko poważny wypadek i nadal nie rozumie, dlaczego tak się wydarzyło. Ma dwie przyjaciółki, Emmę i Tabitha, które również są zagłębione w problemach - pierwsza ma chłopaka, choć tak na prawdę nigdy z nim nie rozmawiała, a druga to zagorzała feministka. Są też...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Akcja książki przenosi nas do fantastycznej krainy zwanej Helias, gdzie despotyczne rządy zaczyna sprawować Rejgas. Jest okrutnym władcą, a za pomocą swoich wojsk zmusza ludność do posłuszeństwa. Jedynym ratunkiem dla Heliasu jest Wybraniec. Ma on plan, który pozwoli mu pokonać armię zła i okrucieństwa. Nie uda mu się to jednak bez pomocy Białej, która jest zwyczajną dziewczyną o imieniu Simi. Wszystkie wydarzenia niebawem nabierają tempa. Czy młoda kobieta sprosta wyzwaniu? Czy uda się doprowadzić do skutku zamiary Wybrańca? Tego dowiedzcie się już sami.


Przyznam szczerze, że przy pierwszych rozdziałach książki, moją ocenę determinowało ogromne zagmatwanie fabuły. Na początku miałam problem z ułożeniem sobie mnogości miejsc, nazw, postaci, zdarzeń w głowie. Na szczęście pomogła mi stara, dobra metoda - wypisywałam sobie wszystko podczas lektury na kartce w postaci mapy myśli. Przedstawiona przez autorkę sytuacja nabierała coraz większego tempa i rumieńców, a ja powoli przestawałam potrzebować tych notatek.


Co wpierw mnie zaciekawiło? Przede wszystkim bardzo oryginalny i ciekawy świat. Pani Olbrych doskonale zadbała, by zaciekawić nim czytelnika. Mamy tutaj interesujące przenikanie się światów, czysto fizycznego i tego magicznego. Podobała mi się także kreacja bohaterów - postaci nie są jałowe, czy bez polotu. Znalazłam nawet swojego ulubieńca. Gdy fabuła w końcu się rozwinęła, zaczęłam doceniać ciekawe zwroty akcji i rozwiązania, dość zaskakujące często. Na kartach powieści pojawia się również wątek miłosny. Wiecie, że to działa na mnie, jak płachta na byka. Tutaj jednak nie mam się do niczego przyczepić - autorka poprowadziła go w sposób intrygujący.


Książka ma swoje wady, niestety. Jest to debiut, więc jestem w stanie to zrozumieć. Dominika Olbrych zdecydowanie musi popracować nad pisaniem rozmów między postaciami. Dialogi często wydawały mi się być szablonowymi. Większa swoboda na pewno przyjdzie autorce z doświadczeniem pisarskim. Moim zdaniem bohaterowie czasami byli bardzo naiwni i brak im trzeźwego, realistycznego podejścia do własnych problemów.


Ostatecznie jestem bardzo zadowolona z lektury. Przewiduję pani Olbrych ciekawą karierę pisarską. Ja czekam na jej kolejne powieści i zachęcam Was serdecznie do lektury "Białej".

http://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com

Akcja książki przenosi nas do fantastycznej krainy zwanej Helias, gdzie despotyczne rządy zaczyna sprawować Rejgas. Jest okrutnym władcą, a za pomocą swoich wojsk zmusza ludność do posłuszeństwa. Jedynym ratunkiem dla Heliasu jest Wybraniec. Ma on plan, który pozwoli mu pokonać armię zła i okrucieństwa. Nie uda mu się to jednak bez pomocy Białej, która jest zwyczajną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka zawiera 23 opowiadania, za których wybór odpowiada Maciej Płaza. Znajduje się tutaj także omówienie całości, pod tytułem: "Lovecraft na nieczystej ziemi". Pozycja opatrzona jest także pięknymi ilustracjami Krzysztofa Wrońskiego. Fabularnie wszystko nawiązuje do świata Cthullu. Większość opowiadań to nie jest czysta groza, z której znany jest Lovecraft, a fantastyka i science fiction. Nie są to też najbardziej znane utwory Samotnika z Providence. Tamte trafiły do zbioru poprzedniego - "Zgroza w Dunwich" - którego jeszcze nie miałam okazji czytać. Niektóre opowieści nie przypadły mi do gustu, ale inne zachwyciły, takie jak: "Reanimator Herbert West",

"Zgroza w Red Hook" i "Ku nieznanemu Kadath śniąca się wędrówka".


Czytając "Przyszła na Sarnath zagłada" czułam, że towarzyszy mi jakiś przedziwny lęk, coś, czego jeszcze nigdy nie doświadczyłam. To nie jest zwykła groza, to... to coś ponad, coś czego sama jeszcze nie potrafię określić. Po odłożeniu książki czułam się niesamowicie. Całkowicie wpadłam w ten świat stworzony przez Lovecrafta i wciąż mi mało i mało. Mimo, iż całość powstała wiele lat temu, nadal fascynują i przerażają.


Przede wszystkim zaczarował mnie ten oniryczny klimat całości. Wciąż miałam wrażenie, jakby wszystko działo się podczas jakiegoś niezmiernie intensywnego snu i było jego wytworem. Zachwycały mnie także nawiązania do surrealizmu, którego jestem wielką fanką. Podczas lektury często przypominałam sobie obrazy Zdzisława Beksińskiego, moje wyobrażenia opisywanych sytuacji i miejsc były bardzo z nimi zbieżne.


Muszę pochwalić jeszcze piękne wydanie całości. Wydawnictwo Vesper stanęło na wysokości zadania, ponieważ całość wypada fantastycznie. Z przyjemnością brałam za każdym razem owe pokaźne tomiszcze w dłonie i przeglądałam. Chciałabym by tak były wydawane wszystkie książki.


Polecam niezmiernie mocno H. P. Lovecrafta i ten zbiór jego dzieł. Jestem oczarowana i koniecznie muszę sięgnąć jeszcze po "Zgrozę w Dunwich". Dla mnie to odkrycie tego roku.

Książka zawiera 23 opowiadania, za których wybór odpowiada Maciej Płaza. Znajduje się tutaj także omówienie całości, pod tytułem: "Lovecraft na nieczystej ziemi". Pozycja opatrzona jest także pięknymi ilustracjami Krzysztofa Wrońskiego. Fabularnie wszystko nawiązuje do świata Cthullu. Większość opowiadań to nie jest czysta groza, z której znany jest Lovecraft, a fantastyka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Akcja powieści przenosi nas do Indii, gdzie Ethan Frye zajmuje się szkoleniem nowych zabójców w bractwie Assassynów. Pewnego dnia rozpoczyna naukę z bardzo dobrze prosperującym i utalentowanym chłopcem o wdzięcznym imieniu Jayadeep. Mija kilka lat, niebawem Frye musi opuścić Indie i udać się do Anglii. W tym czasie chłopiec narobił sobie kłopotów i doprowadził do tego, że bractwo chce mieć jego głowę.


"Podziemie" jest rzekomym prequelem gry "Assassin's Creed: Syndicate", ale ja tutaj nie widzę ogromnej dbałości o to, by wszystko było godne z fabułą owego tworu wirtualnej rozrywki. Autor podszedł do tego tematu nieco po macoszemu.


Co mi się podobało w "Podziemiu". Przede wszystkim, nie nudziłam się. Wciąż coś się działo i to czyniło lekturę dość interesującą. Podobał mi się także główny bohater - enigmatyczny i nieszablonowy. Z przyjemnością obserwowałam jego poczynania. Niezmiernie cieszyła mnie obecność jednej z bohaterek z gry - Evie Frye. Zawsze podobała mi się jej osoba i bardzo umiliła mi fabułę.


Minusy? Czasami miałam wrażenie, że Bowden sam nie wie o czym pisze. Ewidentnie chciał stworzyć prequel, a po drodze ogromnie się zagubił. Ucierpiała na tym niestety fabuła, ponieważ często jest bardzo chaotyczna i nierówna - raz wydarzenia bardzo się wloką, a raz przyspieszają do szaleńczego tempa, a niektóre rzeczy są wręcz przemilczane. Kompletnie nie podobało mi się zakończenie. Było przewidywalne i dość oczywiste. Spodziewałam się większych fajerwerków i zaskoczenia. Niestety tego nie otrzymałam.


Stwierdzam, że "Podziemie" cierpi na podobne ubytki jak poprzednie książki Bowdena. Cóż mogę więcej powiedzieć - to na pewno moje ostatnie spotkanie z tą serią. Nie jest ani trochę zaskakująco, a mi odrobinę szkoda czasu na powtarzanie w kółko tych oklepanych schematów. Polecam mimo wszystko. Na pewno nie będziecie żałować - to luźna lektura - a czy się zachwycicie? Tego już nie wiem.

http://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com

Akcja powieści przenosi nas do Indii, gdzie Ethan Frye zajmuje się szkoleniem nowych zabójców w bractwie Assassynów. Pewnego dnia rozpoczyna naukę z bardzo dobrze prosperującym i utalentowanym chłopcem o wdzięcznym imieniu Jayadeep. Mija kilka lat, niebawem Frye musi opuścić Indie i udać się do Anglii. W tym czasie chłopiec narobił sobie kłopotów i doprowadził do tego, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Rodzina Creedów pragnie rozpocząć na nowo życie. Przeprowadza się z tłocznego Chicago do maleńkiego Ludlow. Tam, w wiejskiej przystani natury i ciszy, znajdują idealną siedzibę, ale czy bezpieczną? Bardzo blisko przebiega niezwykle ruchliwa i niebezpieczna droga uczęszczana przez ogromne składy ciężarowe, a w lesie znajduje się niezmiernie tajemnicze miejsce - Cmętarz Zwieżąt - stworzone przez dzieci, które utraciwszy w różnych przypadkach (najczęściej na drodze) traciły swoje zwierzątka domowe, chciały mieć dla nich miejsce pochówku. Błędy ortograficzne w pisowni nazwy zamierzone - nie każdy maluch zna poprawną pisownię. Sielanka rodzinna nie trwa długo, ponieważ los bywa okrutny, a teraz wziął sobie na cel Creedów.


"Cmętarz Zwieżąt" jest podobno jedną z najlepszych, jak nie najlepszą powieścią Kinga. Nie znam jeszcze tak dobrze jego twórczości, by samej to stwierdzić, ale dostrzegam ogromną wyjątkowość tego dzieła. Jest nim niewątpliwie. Niesamowity klimat stworzony przez autora odczuwam jeszcze do dziś dotykając okładki książki, mimo iż od przeczytania minął już spory kawałek czasu. Za co kocham tę odsłonę Króla? Przede wszystkim za niezwykłe operowanie emocjami. Podczas lektury doświadczyłam pełnego ich wachlarza - od wesołości, aż po ogromny lęk. Tak samo, jak w "Lśnieniu" największą rolę odgrywa granie na odczuciach czytelnika.


Niezmiernie podobało mi się w "Cmętarzu Zwieżąt" nawiązanie do kultury indiańskiej i do pochówku zmarłych tamże. Stworzył doskonałą podszewkę dla powieści i nadało jej ogromnej pełno krwistości, aż trudno uwierzyć, że to tylko fikcja. Kolejną ogromną zaletą jest sam Cmętarz Zwieżąt - miejsce mistyczne i niesamowite. Sam pomysł był genialny i przerażający, ale zagrał na mojej wyobraźni doskonale, tak samo jak zwierzęcy "główny bohater". Mamy tutaj bowiem kotka syna naszego protagonisty. Uwielbiam koty, ale Church w pewnym momencie sprawił, iż od tamtej chwili patrzę na te zwierzęta nieco inaczej. W fotel kompletnie wbiło mnie zakończenie powieści. Było piorunujące i wciąż pamiętam ogromne napięcie każdego mięśnia na ciele, gdy czytałam ostatnie strony.


Jestem po raz kolejny zachwycona. King wkrada się coraz bardziej do mojego czytelniczego serducha, serwując mi zupełnie nowe i fascynujące literackie doświadczenia. Mam nadzieję, że kolejna jego książka, którą przeczytam, będzie tak samo dobra, jak ta i "Lśnienie". Polecam fanom mocnych wrażeń.

http://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com

Rodzina Creedów pragnie rozpocząć na nowo życie. Przeprowadza się z tłocznego Chicago do maleńkiego Ludlow. Tam, w wiejskiej przystani natury i ciszy, znajdują idealną siedzibę, ale czy bezpieczną? Bardzo blisko przebiega niezwykle ruchliwa i niebezpieczna droga uczęszczana przez ogromne składy ciężarowe, a w lesie znajduje się niezmiernie tajemnicze miejsce - Cmętarz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Akcja ostatniego tomu Sagi "Zmierzch" rozpoczyna się w kilka dni przed ślubem Belli Swan i Edwarda Cullena. Uroczystość udaje się niemal doskonale, a małżonkowie jadą na swój miesiąc miodowy. Wydawałoby się, że wszystko toczy się dobrze. Okazuje się jednak, iż to dopiero początek problemów, a wampir i dziewczyna muszą stoczyć walkę z niezwykle niebezpiecznym wrogiem. W tym momencie najważniejsze będzie zjednoczenie i wzajemne wsparcie, ale w rodzinie Cullenów następuje rozłam. Co dalej? Dowiedzcie się sami.

Z Sagą "Zmierzch" i tą książką mam jeden podstawowy problem. Jest tak absurdalna, że aż dobra. Mimo tego, iż mój umysł wciąż krzyczy - "To jest idiotyczne!", "Szkoda twojego cennego czasu!" - bawiłam się świetnie. Uśmiałam się nie raz z głupoty fabuły i niedorzeczności niektórych elementów. A czy książka, która jest rzeczywistym przykładem grafomanii, nie może przynieść radości? Może i właśnie to jest powód, dlaczego sięgnęłam po finał wypocin Meyer.

Czy są jeszcze jakieś plusy tego "dzieła"? Zdecydowanie nowy zabieg, jakim była perspektywa Jacoba. Choć kompletnie nie trawię tego bohatera, to zawsze zrobiło mi się milej, gdy odpoczywałam od pretensjonalnej Mary Sue, jaką jest Bella. Cieszyło mnie również powiększenie liczby bohaterów o bardzo ciekawe okazy nieśmiertelnych z różnych zakątków świata. Zawsze bardzo mi się podobało to, że uniwersum stworzone na potrzeby tej opowieści jest tak różnorodne pod takim względem.

Teraz pora na minusy, ich jest znacznie więcej. Przede wszystkim zakończenie - nudne jak flaki z olejem, zupełnie nie przemyślane, napisane na odczepnego. Kompletnie się tego nie spodziewałam po "napięciu", jakie serwowała mi autorka przez całą ponad 700 stronicową książkę. W tej odsłonie Meyer także kompletnie zepsuła powieść pod względem stylu i języka. Raz pisze używając potocznego języka (gdyby całość była tak napisana, to byłoby normalnie, jak na powieść młodzieżową), a raz określeń i wyrażeń rodem z XIX-wiecznej angielskiej literatury. Przez około połowę lektury byłam także niesamowicie znudzona. Działo się wiele rzeczy, ale zostały tak porozciągane, że po jakimś czasie stawały się niezwykle nużące.

Podsumowując - to już koniec mojej przygody z książkową Sagą "Zmierzch" (choć przeczytam jeszcze spinn-off - "Drugie życie Bree Tanner") i nie wiem, czy śmiać się czy płakać. Z jednej strony to istne dzieło grafomanii i głupoty, a z drugiej bardzo luźna lektura, która pozwoliła mi zapomnieć o poprzednich, cięższych. Mimo wszystko nie skreślam jej. Co jak co - potrafi rozśmieszyć.

http://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com

Akcja ostatniego tomu Sagi "Zmierzch" rozpoczyna się w kilka dni przed ślubem Belli Swan i Edwarda Cullena. Uroczystość udaje się niemal doskonale, a małżonkowie jadą na swój miesiąc miodowy. Wydawałoby się, że wszystko toczy się dobrze. Okazuje się jednak, iż to dopiero początek problemów, a wampir i dziewczyna muszą stoczyć walkę z niezwykle niebezpiecznym wrogiem. W tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

W drugim tomie serii opuszczamy wraz z Nikitą Warsa i Sawę i wybieramy się do mroźnej Norwegii. Nie wybiera się tam jednak na zwykłe wakacje. Nikita w końcu pragnie wziąć sprawy w swoje ręce i dowiedzieć się wszystkiego o tym, co przez lata jej wpajano. Okazuje się, że nie będzie to takie łatwe, ponieważ po drodze wielokrotnie naraża swoje życie. A do tego - kim jest ten przeklęty tytułowy Akuszer Bogów?!!

Po raz kolejny dałam się wciągnąć w przygody Nikity. Trochę mi jednak było na początku szkoda, że opuszczamy fantastycznie wykreowane Warsa oraz Sawę z "Dziewczyny z Dzielnicy Cudów". Szybko to wrażenie minęło, ponieważ kocham skandynawskie klimaty, a jeszcze opisane w taki sposób - wspaniale! Właściwie widzę tylko jedną wadę "Akuszera Bogów", książka za szybko się kończy, a ja chciałabym więcej i więcej i więcej!

A więc, co mnie tak zachwyciło? Przede wszystkim świetnie wykreowany świat. Jadowska doskonale operuje swoją wyobraźnią i sprawia, że czytelnik czuje się rzeczywistym uczestnikiem wydarzeń. To wrażenie potęguje niezwykle charyzmatyczna protagonistka, której nie da się nie lubić. Ja chciałam wciąż jej towarzyszyć. Książka jest również niezmiernie emocjonująca, liczne zwroty akcji miotają czytającym, jak jakaś obca siła;D

Niezmiernie podobały mi się także liczne nawiązania do niezwykle interesującej skandynawskiej mitologii. Autorka świetnie ukazała świat bogów.

Jadowska pokazała nam Nikitę w zupełnie innym świetle. Pokazuje, że jej bohaterka to istna logiczna układanka, której ona sama nie rozumie, a chciałaby by czytelnik rozwikłał jej zagadkę. To fascynujące, stworzyć protagonistę, tak bardzo doskonale, iż zaczyna żyć własnym życiem, przekraczając wszelkie granice wyobraźni autorki. Ja tak to odebrałam i już oczekuję petardy w trzecim tomie;D

Wrócę jeszcze na chwilę do wizualnej części pozycji. Przy recenzji "Dziewczyny..." mówiłam, że chciałabym niezmiernie, by okładka i wspaniałe grafiki wewnątrz pozostały na takim samym poziomie. Dziś przyznaję, że Wydawnictwo SQN stworzyło coś o wiele lepszego. Z ogromną przyjemnością oglądałam wspaniałe ilustracje, a okładkę to chyba zagłaskałam na śmierć;D Jestem zachwycona i - SQN nie zmieniajcie grafików, robią doskonałą robotę:)


Podsumowując - nie pozostaje mi nic innego niż oczekiwać kolejnych tomów tej zacnej serii. Pani Jadowskiej gratuluję, że udało się jej porwać mnie na kilka godzin w literacki świat. Uwielbiam Nikitę i nic tego nie zmieni, a Wam serdecznie polecam jej przygody.

http://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com

W drugim tomie serii opuszczamy wraz z Nikitą Warsa i Sawę i wybieramy się do mroźnej Norwegii. Nie wybiera się tam jednak na zwykłe wakacje. Nikita w końcu pragnie wziąć sprawy w swoje ręce i dowiedzieć się wszystkiego o tym, co przez lata jej wpajano. Okazuje się, że nie będzie to takie łatwe, ponieważ po drodze wielokrotnie naraża swoje życie. A do tego - kim jest ten...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka przenosi nas o swego rodzaju alternatywnej rzeczywistości, gdzie w 2014 roku wynaleziono lek na raka. Zapłacono jednak za to najwyższą cenę, bowiem rozpowszechnił się niezwykle groźny wirus. Ludzie nie chcieli uwierzyć, że grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo, a ofiar było coraz więcej. Właściwa akcja rozpoczyna się dwadzieścia lat po tym wydarzeniu. George i Shaun Masonowie są niezwykle zdolnymi blogerami, którzy zajmują się opisywaniem trudnej dla wszystkich rzeczywistości. Niebawem udaje im się wygrać swego rodzaju konkurs i uczestniczyć w niezwykle emocjonującej rozgrywce o fotel prezydencki jako reporterzy jednego z kandydatów. Nie zdają sobie sprawy, ile problemów im to przyniesie.

Muszę przyznać, że na początku taki nowy sposób przestawienia inwazji zombie niezwykle mi się spodobał. Podchodziłam do tej lektury, właściwie niewiele o niej wiedząc. Przeczytałam jedynie opis z tyłu okładki, który był bardzo enigmatyczny. Momentalnie dałam się pochłonąć. Początek powieści to istna jazda bez trzymanki. Zapoznawałam się z tym prologiem z wypiekami na twarzy, spodziewając się fenomenalnej powieści. Niestety delikatnie się rozczarowałam. "Feed" nie jest fantastyczne, a jedynie dobre - już wyjaśniam dlaczego.


Autorka chciała zadbać o największe szczegóły i zrobiła to, ale kosztem wartkiej akcji. Najprościej mówiąc, "Feed" niezmiernie często się dłuży. Rozwleczenie fabuły chwilami sprawiało, iż musiałam robić sobie przerwę od lektury, ponieważ bardzo się męczyłam. Potrafię jednak zrozumieć intencje pisarki. Grant stworzyła historię, w której media są istotną, jak nie najważniejszą siłą, wpływającą na masy. Chciała całą książkę wystylizować na taką blogerską relację "na żywo". Fani powolnego kreowania opowieści z pewnością będą usatysfakcjonowani. Na mnie ten zabieg niestety nie zrobił najmniejszego wrażenia. Znam masę pozycji mających szybką, emocjonującą akcję i obfitujących w detale.

Powolność fabuły sprawiła (niestety) również, że książka jest dość przewidywalna. Mnie zaskoczyło jedynie zakończenie. Wszystkiego innego spodziewałam się ze sporym wyprzedzeniem. Niestety nie lubię pozycji, które nie robią z mojego mózgu sieczki, miotając w przeróżne strony.
Jak wiecie, kocham jeszcze w literaturze wspaniałe kreacje bohaterów, ponieważ to oni są osią, wokół której powinno się budować wszystko inne. W "Feed" nie znalazłam niestety postaci, jaka zdobyłaby zupełnie moje serce. Grant postarała się, by każdy z charakterów miał swoje indywidualne cechy, ale nie uniknęła szablonowości. Jaka szkoda:(

Podsumowując - wydaje mi się, że Mira Grant nie wstrzeliła się do końca w moje literackie gusta. Jestem jednak pewna, iż wielu innych czytelników będzie usatysfakcjonowanych lekturą. Ja uważam ją za dobrą z minusem i zastanowię się jeszcze, czy sięgnąć po kolejne tomy.

http://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com

Książka przenosi nas o swego rodzaju alternatywnej rzeczywistości, gdzie w 2014 roku wynaleziono lek na raka. Zapłacono jednak za to najwyższą cenę, bowiem rozpowszechnił się niezwykle groźny wirus. Ludzie nie chcieli uwierzyć, że grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo, a ofiar było coraz więcej. Właściwa akcja rozpoczyna się dwadzieścia lat po tym wydarzeniu. George i Shaun...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Głównym bohaterem powieści jest Jean Valjean, który po spędzeniu dziewiętnastu lat na galerach, wychodzi na wolność. Mężczyzna został skazany, ponieważ był złodziejem. Spotyka niesamowitego człowieka, biskupa z Digne i postanawia zmienić swoje życie na lepsze. Niebawem pod innym nazwiskiem zostaje dyrektorem fabryki, a potem merem Monteruil-sur-Mer. Kiedy dowiaduje się, że jedna z jego pracownic, Fantyna, ma nieślubne dziecko, postanawia przyjąć je pod swój dach i zająć się, jak swoim. Niebawem okrutna ręka przeszłości ponownie go dopadnie.

Muszę przyznać, że bardzo długo zabierałam się do napisania tej recenzji. "Nędznicy" są uważani przez wielu czytelników i literaturoznawców jako dzieło idealne i ponadczasowe (oczywiście ja też podzielam ich opinie). Boję się, iż zbyt uproszczę całość i moja recenzja nie będzie ukazywała ogromu wspaniałości tego utworu. Musicie bowiem wiedzieć - zakochałam się po raz kolejny we Francji. Wiktor Hugo zabrał mnie w wycieczkę do Paryża czasów minionych i jestem zachwycona tą eskapadą.


Nade wszystko pokochałam w tej monumentalnej powieści ogromną dbałość o szczegóły autora. Hugo postarał się, by zarówno niesamowite wątki historyczne, obyczajowe, społeczne, kryminalne były dopracowane do perfekcji. Powieść jest wielowątkowa i ma liczną plejadę bohaterów. Pisarz dał pięć minut każdemu, nawet postaciom drugoplanowym. To jeszcze bardziej sprawiało, że miałam wrażenie uczestniczyć w tych wydarzeniach i poznawać tych ludzi.

Zauważyłam u Hugo podobieństwo z pisarzami angielskimi XIX wieku. Tak samo, jak chociażby Dickens przedstawia w swojej powieści biedotę i szeroko pojęte problemy społeczne. Tamtych kocham, więc z autorem "Nędzników" nie mogło być inaczej, szczególnie, że wszystko dzieje się w Paryżu, który został niesamowicie zarysowany. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak doskonale wykreowanym miastem na kartach jakiejkolwiek powieści - mogę go jedynie postawić obok równie świetnej Moskwy Bułhakowa.


Wiem, że wielu czytelników nie sięga po tego typu ogromne klasyki, czy ogólnie po powieści czasów minionych. Jako powody najczęściej podają trudny i niezrozumiały sposób pisania pisarzy tamtych lat. Mogę zaręczyć tym osobom - "Nędzników" możecie czytać bez lęku. Hugo operuje prostym i bardzo klarownym językiem. Jego styl już od pierwszych stron Was zachwyci, a do tego ten rozmach! Mało jest współczesnych autorów, którzy potrafiliby z takiej prostoty zbudować historię bardziej widowiskową niż wiele filmów hollywoodzkich.

Podsumowując - serdecznie polecam Wam "Nędzników". Każdy książkoholik powinien poznać tę historię. Ja cieszę się, że mam swoje własne dwutomowe wydanie. Spędziłam super czas przy lekturze, a owe książki teraz cieszą moje oko na półce:)

http://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com

Głównym bohaterem powieści jest Jean Valjean, który po spędzeniu dziewiętnastu lat na galerach, wychodzi na wolność. Mężczyzna został skazany, ponieważ był złodziejem. Spotyka niesamowitego człowieka, biskupa z Digne i postanawia zmienić swoje życie na lepsze. Niebawem pod innym nazwiskiem zostaje dyrektorem fabryki, a potem merem Monteruil-sur-Mer. Kiedy dowiaduje się, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Powieść przenosi nas w Góry Świętokrzyskie, gdzie dochodzi do makabrycznego odkrycia. W Nowej Słupi, niewielkiej miejscowości, zostają odkryte ludzkie zwłoki. Oczywiście szybko zostaje zawiadomiona policja. Sprawę do rozwiązania otrzymuje komisarz Artur Jagiełła oraz aspirant Tomasz Wolski. Zagadka nie da się jednak tak prosto rozwiązać - śledztwo prędko zamiera. Policjanci zaczynają odczuwać nacisk okolicznych mieszkańców, którzy, jak to członkowie tak małej społeczności, sami snują domysły i prowadzą małe prywatne dochodzenia.

"Czarownica" Patryka Majzela to debiut mocno przeciętny. Wyraźnie widać jeszcze niedoświadczenie początkującego pisarza. Widać jednak szansę na szybki i dobry rozwój, ponieważ zagadka kryminalna, wymyślona przez autora, jest niezwykle misterna i ciekawa. Niestety szkoda, że na jej rozwiązanie musiałam czekać ponad 300 stron. Chwilami niezmiernie się męczyłam. Chciałam jednak dać szansę debiutantowi i muszę przyznać - zaskoczył mnie. Ale ten finał jest jedyną rzeczą, jaka ogromnie podobała mi się w całości. Reszta jest średnia lub kompletnie nijaka.

Niedoświadczenie pisarskie autora widać przede wszystkim w kreacji bohaterów. Dwójka policjantów, prowadzących śledztwo, nie wzbudza we mnie ani krztyny sympatii. Wielokrotnie zdałam sobie sprawę, iż niewiele interesują mnie ich działania. Po za tym, książka jest promowana jako kryminał. Ja bym tego tak nie nazwała. "Czarownica" to zlepek kilku przeróżnych gatunków i to niezbyt udane. Znajdziemy tutaj owszem świetny motyw kryminalny, ale też zupełnie niepotrzebne wątki obyczajowe i młodzieżowe. Przez niemal całą lekturę coś z tyłu głowy mówiło mi, że Majzel nie może się ostatecznie zdecydować, jaką książkę chce napisać. Przerost formy nad treścią, zdecydowanie.

Widzę jednak ziarno potencjału w autorze "Czarownicy". Powinien teraz przysiąść nad wydanym debiutem i dokładnie go przeczytać oraz zabrać się za poprawianie błędów za pośrednictwem kolejnej powieści. Trening czyni mistrza, także w świecie literatury.

Mam jeszcze jeden zarzut a propos tej pozycji, tym razem skierowany tylko i wyłącznie do wydawcy. Niestety kompletnie zawiodłam się na edycji owej książki. Literówki oraz, dziwnym trafem, zmieniająca się czcionka, bardzo męczyły moje oczy i nerwy. Bardzo lubię Państwa powieści, więc liczę na to, iż więcej taka sytuacja się nie powtórzy.

Podsumowując - "Czarownica" jest zwykłym średniakiem. Gwarantuję jednak, że warto przeczytać te 300 stron i poznać ostateczny finał historii. Dla mnie zrekompensowało to wcześniejsze nerwy. Zdecydowanie nie zniechęcam.

http://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com

Powieść przenosi nas w Góry Świętokrzyskie, gdzie dochodzi do makabrycznego odkrycia. W Nowej Słupi, niewielkiej miejscowości, zostają odkryte ludzkie zwłoki. Oczywiście szybko zostaje zawiadomiona policja. Sprawę do rozwiązania otrzymuje komisarz Artur Jagiełła oraz aspirant Tomasz Wolski. Zagadka nie da się jednak tak prosto rozwiązać - śledztwo prędko zamiera. Policjanci...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Już sam początek książki serwuje nam ładunek wartkiej akcji, Oto poznajemy Pawła Bujnickiego, byłego policjanta, a teraz kata na usługach AK. Nie kierują nim żadne pobudki ideowe, a czysta chęć zysku. Likwiduje on konfidentów i towarzyszymy mu w jednym ze "zleceń". Tymczasem we wsi pod Kielcami zamordowano niemieckiego żandarma. Odwet na ludności cywilnej jest nieunikniony, ale czy można coś zrobić by uratować niewinnych? Paweł Bujnicki zostaje zmuszony, by pomóc w rozwiązaniu sprawy. Przez pięć dni musi współpracować z największym wrogiem i rozwikłać zagadkę.

Nigdy nie czytałam żadnej książki pana Baniewicza. Wiem jednak, że znany jest z powieści fantastycznych, toteż ogromne zdziwienie wzbudził we mnie ten rozstrzał gatunków. Muszę przyznać, iż autor poradził sobie z tym w sposób... bardzo dobry, choć nie idealny. "Pięć dni ze swastyką" to poprawna powieść, która zaskakuje, ale i też zdarza się jej nużyć czytelnika. Co najbardziej mi się podobało, a co nie pasowało?

Baniewicz zupełnie inaczej podszedł do pojęcia jakim jest literatura wojenna. Polscy autorzy przyzwyczaili nas do pisania o zmaganiach drugiej wojny stylem pełnym patosu i bohaterstwa Polaków w starciu z okropnymi nazistami, czy brudnymi, paskudnymi sowietami. Pisarz nie stworzył żadnej postaci, która jest bohaterem. Ba, mamy tutaj plejadę samych złych lub okrutnych charakterów, jacy z czasem stają się jeszcze bardziej ciemni. Baniewicz postarał się o doskonałą kreację ich charakterów, przez co są bardzo realistyczne i dzięki temu sam obraz wojny nie jest już przerysowany i przejaskrawiony.
Podobała mi się także niezmiernie zagadka kryminalna. Jej rozwiązania nie mogłam się w ogóle domyślić podczas lektury. Samo zakończenie było bardzo niespodziewane i interesujące.


Autor ma bardzo męski i chwilami siermiężny styl pisania. Wiem, że niektórym czytelnikom jego sposób narracji nie przypadł do gustu. Mi w niektórych chwilach niezmiernie się podobał, ponieważ dodawał surowości całej przedstawionej sytuacji, a innym razem denerwował. Baniewicz ma bowiem tendencję do rozwlekania narracji, które irytująco spowalnia szybkie tempo akcji, Były momenty, gdy książka, najzwyczajniej w świecie, mnie nudziła. Wydaje mi się, że pisarz chciał za wszelką cenę napisać powieść dużą objętościowo i nastąpił niestety przerost formy nad treścią. Gdyby nie świetna kreacja bohaterów i ciekawa zagadka kryminalna, czuję, że miałabym problem ze skończeniem powieści, a tak wystawiam jej ocenę typowej "bardzo dobrej" powieści bez szans na efekt wow.

Podsumowując - Artur Baniewicz przedstawił nam wojnę w jak najbardziej realistyczny sposób, pozbywając się niepotrzebnego patosu. Przedstawił nam także świetne postacie i zagadkę kryminalną. Niestety powieść nie wyzbyła się wad w postaci grubo ciosanego stylu oraz rozwleczonej akcji, Mimo to, polecam, ze względu na inne ukazanie czasu zagłady.

http://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com

Już sam początek książki serwuje nam ładunek wartkiej akcji, Oto poznajemy Pawła Bujnickiego, byłego policjanta, a teraz kata na usługach AK. Nie kierują nim żadne pobudki ideowe, a czysta chęć zysku. Likwiduje on konfidentów i towarzyszymy mu w jednym ze "zleceń". Tymczasem we wsi pod Kielcami zamordowano niemieckiego żandarma. Odwet na ludności cywilnej jest nieunikniony,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dla Jakuba Ćwieka popkultura zawsze była czymś niezwykle ważnym. Pewnego dnia postanowił, że wraz z ojcem i przyjaciółmi wybierze się w podróż po najbardziej znanych miejsc, które możemy znać za pośrednictwem kina i jakie bezpowrotnie zapisały się w historii kultury. Osoby mu towarzyszące to: dziennikarz Bartek Czartoryski, reżyser Patryk Jurek, bloger Radek Teklak oraz fotograf Agata Krajewska. Pozycja ta jest swego rodzaju reportażem z ich eskapady, opatrzonym wspaniałymi zdjęciami.

Cóż Wam mogę powiedzieć o tej książce - podobała mi się bardzo. Zawsze chciałam odwiedzić Stany, a Jakub Ćwiek zabrał mnie w podróż i to bez opuszczania domu. To moje pierwsze spotkanie z tym autorem. Wiem, że napisał więcej pozycji, ale już "normalnych" powieści, ale nigdy nie miałam okazji się z nimi zapoznać, choć samo nazwisko obiło mi się o uszy. Po lekturze "Przez Stany POPśwadomości" odczuwam ogromną zazdrość. Chciałabym mieć możliwość, tak jak autorzy, znaleźć się na planie serialu The Walking Dead - to ten fragment podobał mi się najbardziej. Od lat oglądam owo post apokaliptyczne widowisko i relacja podróżników z tego miejsca, zrobiła na mnie niemałe wrażenie. Podobały mi się także wszystkie literackie eskapady polskiej ekipy. Możecie tutaj bowiem razem z nimi wyruszyć śladem S. Kinga, H. P. Lovecrafta czy E. A. Poe - największych pisarzy grozy. Dla mnie było to niesamowite doświadczenie.


Muszę powiedzieć, że "Przez Stany POPświadomości" to doskonała pozycja dla ludzi, którzy chcieliby odwiedzić Stany Zjednoczone, a nie mają na to funduszy. Może i książka nie prezentuje najważniejszych zabytków USA, ale prawdziwych fanów kraju zza oceanu na pewno porwie w ten świetny wojaż. Humor i sarkazm Ćwieka dopełniają całości. Ja przy lekturze bawiłam się świetnie. Niezmiernie się cieszę, że autor postanowił także "dać głos" innym uczestnikom wyprawy. W jego relację wplecione są rozdziały napisane przez nich. Były świetne i doskonale wpasowały się w całą konwencję.

Jedyne, co mogę książce zarzucić - chwilami w partii Jakuba Ćwieka pojawiały się chaotyczne momenty. Autor niezwykle szybko potrafił przerzucać się z jednego tematu na drugi, albo rozwlekać jeden kosztem innych. To utrudniało odbiór, szczególnie, że pisarz ucinał akurat te zagadnienia, które mnie interesowały. Sądzę jednak, iż niektórym czytelnikom ten zabieg może się bardzo podobać.

Podsumowując - jestem niezmiernie zadowolona z lektury "Przez Stany POPświadomości". Przeżyłam świetną przygodę i jestem pewna, że Wy też odnajdziecie w tej pozycji coś dla siebie. :)

http://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com

Dla Jakuba Ćwieka popkultura zawsze była czymś niezwykle ważnym. Pewnego dnia postanowił, że wraz z ojcem i przyjaciółmi wybierze się w podróż po najbardziej znanych miejsc, które możemy znać za pośrednictwem kina i jakie bezpowrotnie zapisały się w historii kultury. Osoby mu towarzyszące to: dziennikarz Bartek Czartoryski, reżyser Patryk Jurek, bloger Radek Teklak oraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Harry wraz z Ronem i Hermioną opuszczają mury Hogwartu by odnaleźć sposób na pokonanie Voldemorta. Młody czarodziej jest bardzo samotny i niepewny swojej przyszłości. Śmierć Dumbledore'a przyniosła więcej pytań niż odpowiedzi. Zmarły dyrektor Hogwartu nie pozostawił bowiem żadnych widocznych wskazówek, co do dalszych losów walki z Czarnym Panem. Oczywistym jest tylko to, że trzeba odnaleźć wszystkie horkruksy i je zniszczyć. To bardzo trudne zadanie, ale czy trójka przyjaciół mu podoła? W końcu, kiedy dojdzie do ostatecznej walki Harry'ego z Voldemortem?

To już niestety koniec. Nie doczekamy się (raczej) kolejnego tomu przygód o Harry'm Potterze. Jako kontynuację nie liczę "Przeklętego Dziecka", ponieważ, według mnie, to marne fanfiction. Tym bardziej boli rozstanie z ukochanymi bohaterami. "Insygnia Śmierci" to moja ulubiona część całej serii. Uwielbiam ją za niezwykły mrok, strach przesiąkający każdą kartkę i zniewalający klimat. Kocham ją także za to, iż po jej lekturze jeszcze bardziej uwielbiam świat literatury, rodzący takie właśnie perełki, odmieniające ludzie egzystencje i budzące zapał czytelniczy.


Uważam, że J. K. Rowling doskonale rozwiązała wszystkie wątki - niektóre w sposób bardzo naturalny i prosty, inne w złożony i bolesny. Ginie bowiem wielu wspaniałych bohaterów, wyrywając czytelnikom cząstki duszy. Finał powieści to ogromny pokaz brutalności i śmierci. Autorka chciała być bardzo dokładna, więc mamy tutaj liczne retrospekcje, niuanse związane z postaciami zarówno głównymi, jak i pobocznymi. To pozwala także na chwilę oddechu od ciężkiego klimatu całości, ponieważ akcja wtedy zwalnia i uspokaja się, by niebawem znów wyrwać do przodu, pociągając nas brutalnie za sobą.


W całej serii podobało mi się to, że bohaterowie dojrzewają wraz z czytelnikiem. W "Insygniach Śmierci" mam do czynienia ze swoimi równolatkami i jest to wspaniałe doświadczenie, ponieważ na prawdę czuję jakbym miała do czynienia z rówieśnikami. Nie licząc ratowania czarodziejskiego świata, mają oni podobne problemy, co ludzie w moim wieku. Mogłam się bez problemu utożsamiać z ukochanymi postaciami, W tym miejscu jeszcze bardziej boli świadomość, iż to ostatnia część cyklu - chciałabym dalej towarzyszyć Harry'emu i jego przyjaciołom w już dorosłym życiu.

Teraz - mając osiemnaście lat i trochę czytelniczego doświadczenia na karku - wiem, że nigdy nie rozstanę się z serią o Harry'm Potterze. Będę wciąż do niej wracać i za każdym razem się zachwycać. To ona ukształtowała mój charakter i sprawiła, iż jestem takim człowiekiem, a nie innym. Apeluję do osób, które to czytają, a są rodzicami - podsuwajcie dzieciom Pottera, a zapewniam - jedynym waszym problemem nie będzie to, że maluch nie czyta, a brak pieniędzy na kupowanie mu kolejnych publikacji;D

http://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com

Harry wraz z Ronem i Hermioną opuszczają mury Hogwartu by odnaleźć sposób na pokonanie Voldemorta. Młody czarodziej jest bardzo samotny i niepewny swojej przyszłości. Śmierć Dumbledore'a przyniosła więcej pytań niż odpowiedzi. Zmarły dyrektor Hogwartu nie pozostawił bowiem żadnych widocznych wskazówek, co do dalszych losów walki z Czarnym Panem. Oczywistym jest tylko to, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka rozpoczyna się prawdziwym trzęsieniem ziemi. Na krzyżu na Giewoncie ktoś powiesił mężczyznę, o którym nie wiadomo nic - kim jest, czym się zajmował i komu naraził. Wiktor Forst, komisarz prowadzący śledztwo, ma niemały orzech do zgryzienia. Cała sprawa zaczęła śmierdzieć na kilometr, gdy policjant z nieznanych przyczyn zostaje odsunięty od prowadzenia dochodzenia i zawieszony. Mężczyzna nie poddaje się jednak i wraz ze znajomą dziennikarką Olgą Szrebską postara się sam rozwiązać zagadkę Mordercy z Giewontu. Sam jeszcze nie wie ile okropności przeżyje i jak szokujący będzie finał.

Zawsze przed napisaniem recenzji zaglądam na Lubimy Czytać, by poczytać opinie innych na temat danej pozycji i po prostu rozeznać się w zdaniach różnych czytelników. Każdy bowiem widzi inaczej wszystkie pozycje i zwraca uwagę na odmienne elementy. Przeżyłam ogromny szok, gdy zobaczyłam recenzje "Ekspozycji". Wielu uważa ją za najsłabszą książkę Pana Mroza, uznając za przerysowaną, zbyt hollywoodzką, pisaną na siłę i tym podobne. Oczywiście szanuję zdanie innych osób, ale zupełnie się nie zgadzam z tymi opiniami. Mnie pierwszy tom trylogii z Forstem wciągnął ogromnie, dostarczając kilku godzin świetnej rozrywki. Nigdy nie powiedziałabym, że autor przesadził w kreowaniu fabuły. Mi wręcz podobał się ten rozmach. "Ekspozycja" bardzo przypomina mi "Parabellum" właśnie owym rzekomym "przerysowaniem".


Co szczególnie przypadło mi do gustu? Zdecydowanie same modus operandi Mordercy z Giewontu. Pan Mróz postarał się, by jego czyny na prawdę budziły grozę. Już pierwsze sceny, prezentujące wisielca na krzyżu, szokują i niemal zmuszają do dalszej lektury. Szczególnie, że bohaterowie są dla mnie niezwykle charyzmatyczni i intrygujący. Uwielbiam Forsta - jego szczerość, humor, stanowczość i gumy cynamonowe;D To kawał dobrego bohatera, który zdecydowanie zasługuje na wiele czasu na kartach powieści. Wielokrotnie mu współczułam i przeżywałam złe wydarzenia z nim związane. Olga Szrebska mu nie ustępuje, choć wiemy o niej sporo mniej. Dziennikarka i komisarz tworzą parę bardzo osobliwą i zabawną. Więcej jednak dowiecie się dopiero z lektury.

Wielu czytelników zarzuca także "Ekspozycji" zbyt duże zagmatwanie pewnych niuansów historycznych, pojawiających się na jej kartach. Wiecie, jak ogromną fanką owej dziedziny jestem, więc wszelkie nawiązania do przeszłości ogromnie mnie cieszą. Remigiusz Mróz dotknął tuż przy samym finale zagadnienia, wzbudzającego we mnie niezwykle silne emocje. Oczywiście nie powiem Wam, o co chodzi, ponieważ to niezwykle ważna informacja dla fabuły. Możecie być jednak pewni, iż finał wbił mnie w fotel.


"Ekspozycję" skończyłam czytać już kilka dni temu, ale wciąż mam książkowego kaca. Zakończyło się okropnie, zupełnie wybijając mnie z pantałyku. Wprost nie mogę się doczekać sięgnięcia po "Przewieszenie". Mam tylko nadzieję, iż wszystko zostanie w sensowny sposób wyjaśnione. Ale i tak nie wybaczam tego rozwiązania akcji Panu Remigiuszowi Mrozowi. To paskudny atak na moje uczucia;P

Ja Wam "Ekspozycję" ogromnie polecam. Sądzę, że jeśli nastawicie się na rozmach i hollywodzkie zagrania, będziecie niezwykle zadowoleni z lektury. To właśnie ten Pan Mróz, jakiego uwielbiam i kocham. Dziękuję Panu za kilka godzin wspaniałej literackiej rozrywki!

http://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com

Książka rozpoczyna się prawdziwym trzęsieniem ziemi. Na krzyżu na Giewoncie ktoś powiesił mężczyznę, o którym nie wiadomo nic - kim jest, czym się zajmował i komu naraził. Wiktor Forst, komisarz prowadzący śledztwo, ma niemały orzech do zgryzienia. Cała sprawa zaczęła śmierdzieć na kilometr, gdy policjant z nieznanych przyczyn zostaje odsunięty od prowadzenia dochodzenia i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fabuła przenosi nas do niezwykle smutnej, zasnutej szarością krainy, w której rządzi Ostatni Imperator. Owy niezbyt przyjemny jegomość sprawił, że z nieba cały czas leci popiół, a odmiennych barw niż jego kolor nie znajdziecie. W nocy wszystko zakrywa gęsta mgła. W tej ponurej atmosferze żyje Vin - młoda złodziejka, należąca do szajki, działającej w Luthadel. Przywództwo organizacji źle ją traktuje, ale trzyma blisko przy sobie, ponieważ znają umiejętności młodej kobiety i nie mogą pozwolić na jej odejście. Niebawem ścieżki Vin skrzyżują się z Kelsierem - tajemniczym Z Mgły Zrodzonym.

Brandon Sanderson napisał książkę... bardzo dobrą. Jak dla mnie nie jest to wybitne dzieło z gatunku fantastyki, choć bawiłam się przednio, z małymi denerwującymi fragmentami. Fabuła jest nieco banalna, w porównaniu do innych pozycji z tego gatunku, mimo wszystko świetnie się sprawdza. Jak zwykle zachwyca fantazja autora, jaka chyba nie zna granic:) Wszystko jest niezwykle dopracowane. Nie mam do czego się przyczepiać w kwestii kreacji świata czy bohaterów. "Z mgły zrodzony" to dobry kawałek literatury.


Największe wrażenie oczywiście zrobili na mnie bohaterowie. Uwielbiam postać protagonistki, Vin. Dostrzegałam w jej charakterze wiele swoich cech i potrafiłam się z nią utożsamić, zrozumieć wybory i przekonania. Kelsier też kilka razy pozytywnie mnie zaskoczył, szczególnie gdy poznajemy jego barwną historię. Na plus jest również fakt, iż Sanderson zadbał o ciekawą rzeszę postaci drugoplanowych, które są tak samo wyraziste, jak główni, choć nie spełniają już równie ważnej roli.

Sądzę, iż "Z mgły zrodzony" byłby dobrym scenariuszem na świetny blockbuster. Zarobiłby z pewnością kupę kasy za świetne efekty specjalne i tak dalej. Myślę też, że obraz ruchomy bardziej sprawdziłby się w ukazaniu w jak najlepszy sposób tego świata i fabuły wymyślonej przez Sandersona. Podczas lektury bowiem zdarzały się chwile ogromnej nudy, gdy akcja zwalniała, a wręcz się przeciągała. Dobry scenarzysta mógłby wykorzystać te chwile na skierowanie uwagi widza ku innym ważnym zagadnieniom.

Nie ukrywam, że powieść mi się podobała, ale "Droga Królów" zdobyła szturmem moje serce. "Z mgły zrodzony" czaił się i podkradał niczym Vin i tak naprawdę niewiele zdążył osiągnąć. Jestem jednak ciekawa, co będzie dalej. Finał był niezwykle przejmujący i zagrał mocno na moich emocjach. Zupełnie nie spodziewałam się takiego rozwiązania akcji. Daje to jednak spory wachlarz możliwości poprowadzenia akcji w kolejnej odsłonie, po którą mam nadzieję w najbliższym czasie sięgnąć.

Podsumowując - polecam Wam "Z mgły zrodzonego". Sądzę, że będziecie zadowoleni z lektury lub wręcz zaczniecie ubóstwiać świat wykreowany przez Brandona Sandersona. Może nie jest to zbyt oryginalna opowieść, ale styl autora zdecydowanie sprawia, iż mamy do czynienia ze zgrabną i ciekawą historią.

http://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com

Fabuła przenosi nas do niezwykle smutnej, zasnutej szarością krainy, w której rządzi Ostatni Imperator. Owy niezbyt przyjemny jegomość sprawił, że z nieba cały czas leci popiół, a odmiennych barw niż jego kolor nie znajdziecie. W nocy wszystko zakrywa gęsta mgła. W tej ponurej atmosferze żyje Vin - młoda złodziejka, należąca do szajki, działającej w Luthadel. Przywództwo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Akcja przenosi nas do miasta Bone, gdzie żyje Margo - samotna i nieszczęśliwa nastolatka, córka prostytutki zmagającej się z depresją. Jej dom to "pożeracz", jak sama go nazywa, ponieważ to miejsce pełne złej atmosfery i braku uczuć. Kiedy dziewczyna stara się zmienić swoje życie, wyrwać się ze szponów okropnego miasta oraz matki, w Bone dochodzi do tragedii - ginie siedmioletnia dziewczynka. Margo ją znała, dlatego wraz ze swoim nowym przyjacielem postanawia przeprowadzić śledztwo i znaleźć mordercę za wszelką cenę. Ta decyzja odmieni jej los na zawsze.

Piszę tę recenzję dwa ni po przeczytaniu książki, a wciąż nie mogę przestać o niej myśleć. To porażająca, przerażająca i brutalna opowieść, przez którą nie wszyscy będą mogli przejść. Od razu mówię, iż nie jest to historia dla młodej młodzieży, ba, nawet niektórzy dorośli nie udźwigną okropności, dziejących się na kartach "Margo". Co jest w niej takiego strasznego? Autorka głównym antagonistą uczyniła miasteczko Bone. Nie jest to zwykłe miejsce - przypomina żywy organizm, zmieniający na zawsze jego mieszkańców i sprawiający, że nigdy nie zechcą go opuścić. Bone to miasto pełne przemocy, mroczne i niemal psychodeliczne. Chciałabym powiedzieć Wam więcej, ale nie mogę, ponieważ zdradziłabym sporą część fabuły. Jestem jednak pewna, iż nie chcielibyście się tam znaleźć. To miejsce z koszmarów.


Margo, protagonistka powieści, jest całkowicie przesiąknięta Bone, które zupełnie ją niszczy. Szybko okazuje się, że najmroczniejszą tajemnicę skrywa jej własny umysł. Niezwykłym doświadczeniem była obserwacja jej licznych przemian, pojawiających się niemal w każdym rozdziale. Margo to zdecydowanie bohaterka dynamiczna, czasami aż trudno nadążyć za tym, co dzieje się w umyśle nastolatki. Powiem tylko, iż niczego nie można być pewnym - coś co uważaliśmy za prawdę, nagle może okazać się kłamstwem i na odwrót.

Niesamowite jest również to, jak "Margo" wpłynęło na moją wyobraźnię. Powieść obfituje w brutalne sceny, a ja je wszystkie widziałam. Czułam się, jakbym tam się znajdowała i niemal uczestniczyła w owych wydarzeniach. Do tej pory czuję dreszcz przerażenia. "Margo" wwierca się z impetem w świadomość czytelnika i pozostawia tam spustoszenie.

Myślę, że ogromną w tym rolę ma także sama konstrukcja książki. Na początku pojawiają się liczne retrospekcje, pokazujące kim była bohaterka przed pierwszymi "drzwiami bez powrotu" - tak to nazwałam. Potem wszystko opiera się o to, co dzieje się z Margo i jej umysłem. Ta powieść to unikat pod względem psychologii, wszystko jest realne aż do bólu.
Finał jest jeszcze bardziej enigmatyczny niż jaźń protagonistki. Pozostawia ogromne pole do interpretacji, Ja Wam oczywiście nie powiem, jaka jest moja, ale chętnie zapoznam się z Wami. Oczywiście napiszcie wcześniej "SPOILER" by nikt nie zepsuł sobie lektury.

Podsumowując - "Margo" to powieść nie dla wszystkich, ale zdecydowanie warta uwagi i niezwykle realna. Polecam ludziom o mocnych nerwach, lubujących się w thrillerach i opowieściach z elementami grozy.

http://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com

Akcja przenosi nas do miasta Bone, gdzie żyje Margo - samotna i nieszczęśliwa nastolatka, córka prostytutki zmagającej się z depresją. Jej dom to "pożeracz", jak sama go nazywa, ponieważ to miejsce pełne złej atmosfery i braku uczuć. Kiedy dziewczyna stara się zmienić swoje życie, wyrwać się ze szponów okropnego miasta oraz matki, w Bone dochodzi do tragedii - ginie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Isabella 'Bella' Swan znów jest z ukochanym Edwardem Cullenem. Para obiecała sobie, że już nigdy więcej nie pozostaną oddzielnie. Wampir oświadczył się swojej ukochanej, ale ona uważa, iż to nie czas na zamążpójście. Stawia warunek - nieśmiertelny ma ją uczynić tym samym, czym on jest. Edward ma niemały orzech do zgryzienia, szczególnie, że zbierają się kolejne kłopoty. Alice zobaczyła w wizji rządną zemsty wampirzycę Victorię, która pojawiła się w okolicy Forks. Czego ona chce?


Sam zarys fabularny tego tomu "uwielbianej" Sagi Zmierzch nie jest zły. Ja bawiłam się świetnie (dopóki na kartach nie pojawiał się wilkołak Jacob). Już przed lekturą powiedziałam sobie, że nie oczekuję nie wiadomo jakich fajerwerków po owej książce. Sięgnęłam po prostu, by się rozluźnić, nabrać dystansu. Ba, "Zaćmienie" nawet wyprowadziło mnie z kaca książkowego po pewnej pozycji:) To doskonała publikacja, by przez nią "przepłynąć" i dać sobie oczyścić umysł przed kolejnymi, lepszymi powieściami.


Póki co, jest to najlepszy tom całej serii. Niezmiernie podobają mi się liczne nawiązania historyczne, które Meyer dopracowała z niezwykłą pieczołowitością. Historia Jaspera jest niezmiernie interesująca, a dla mnie wręcz fascynująca. Wojna Secesyjna jest okresem przeszłości, jakim bardzo się interesuję. Poznajemy także przeszłość Rosalie i powoli zaczynamy rozumieć jej ostentacyjne zachowanie wobec Belli. Pod tym względem - miodzio. Nie mam się do czego przyczepić.

Samo "zagrożenie" z jakim Isabella i Edward będą musieli się zmierzyć jest również interesująco przedstawione, choć zdaję sobie sprawę, iż nieco sztampowe i kiczowate. Moje, dość niskie oczekiwania, jednak spełniło.

Nie podobało mi się również kilka aspektów. Jacob Black był w "Zaćmieniu" niezwykle irytujący. Zawsze był, ale w tym tomie przerósł samego siebie. To najgorzej skonstruowana postać w całym uniwersum - tak, jest nawet gorszy od sztywnej Belli. Oczywiście nienawidzę tutaj trójkąta miłosnego. Wiedziałam, że się pojawi, dlatego aż tak bardzo nie razi, ale mogłoby go nie być.


Podsumowując - dostałam to, czego oczekiwałam, mocnego średniaka z denerwującymi motywami, ale i ciekawymi historycznymi niuansami. Hejt w przypadku tych powieści jest zupełnie niepotrzebny, wystarczy nastawić się na kiczowatą opowieść i można świetnie się bawić historią Belli i Edwarda.

http://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com

Isabella 'Bella' Swan znów jest z ukochanym Edwardem Cullenem. Para obiecała sobie, że już nigdy więcej nie pozostaną oddzielnie. Wampir oświadczył się swojej ukochanej, ale ona uważa, iż to nie czas na zamążpójście. Stawia warunek - nieśmiertelny ma ją uczynić tym samym, czym on jest. Edward ma niemały orzech do zgryzienia, szczególnie, że zbierają się kolejne kłopoty....

więcej Pokaż mimo to