-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać370
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik4
Biblioteczka
2018-02-24
2018-02-08
Czym jest przyjaźń? Na czym ona polega? Czy zastanawialiście się kiedykolwiek, dlaczego nazywamy kogoś przyjacielem? A miłość? Czym jest miłość? To coś podobnego do przyjaźni? Czy można kochać kogoś przyjaźniąc się równocześnie, lub tylko przyjaźnić się kochając te druga osobę? Odpowiedź na te wszystkie pytania znajdziecie w tej niesamowitej książce pt. „Present Perfect” od Alison G. Bailey.
Zawsze go kochałam. Od dnia, kiedy przyszłam na świat. Nie kwestionowałam tego, nie miałam wątpliwości.
Kiedy przyjaźń nie wystarczy
Amanda Kelly spędziła całe swoje życie w cieniu swojej idealnej, pięknej, mądrej i miłej starszej siostry. Nigdy także nie mogła się równać z tą perfekcją, jaką był jej odwieczny przyjaciel, Noah.
Amanda znała Noaha Stewarta całe życie. Od zawsze był jej najlepszym przyjacielem pod słońcem, ale z czasem kiedy oboje dorastali i ich młodzieńcze hormony szalały jak zwariowane, zaczęli inaczej postrzegać siebie nawzajem, zdali sobie sprawę, że ich związek i uczucie jakim siebie darzą, to coś więcej niż tylko przyjaźń. To było takie przyciąganie, taka chemia, jakiej nie można opisać słowami. Problem w tym, że Amanda zawsze uważała się za niewystarczająco dobrą dla Noaha. On musiał być z kimś idealnym, tak idealnym jak on sam. Nigdy z kimś, kto na niego nie zasługiwał. Ona nie była dla niego wystarczająco dobra. Nikt nie był wystarczająco dobry dla Noah. Jej Noah!
Wszystko może się zmienić, gdy spojrzysz na kogoś oczami drugiej osoby.
Książę w plastikowej zbroi
Pokochałam tę historię i ich bohaterów. To była taka lekka z początku lektura, nie wymagająca zbyt wiele od czytelnika, schemat jak w większości książkach tego gatunku (young adult), słodka, ale nie za bardzo, taka akurat… a potem BUM! Nagle taki zwrot akcji, jakiego w życiu bym się nie spodziewała. Jest pięknie, uroczo, niesamowicie, a tu nagle takie coś. W gardle pojawiła mi się wielka gula, której nie mogłam przełknąć, kiedy to wszystko, co do tej pory było idealne i piękne, nagle zamieniło się w taki ból i strach! Chyba na moment też przestałam mrugać oczami i musiałam kilka razy przeczytać TEN fragment, bo zwyczajnie nie dochodziło do mnie, to co się tam stało.
Ale wiecie co Wam powiem? Dzięki Bogu za epilogi! Nigdy nie podejrzewałam, że w tym przypadku tak mnie ucieszy ten kawałek! W momencie, kiedy myślałam, że moje serce już się nie pozbiera po TYM, nagle pojawiło się światełko w tunelu. Skończyłam czytać o 2 w nocy i gdyby ta historia skończyła się przed epilogiem, chyba zaczęłabym krzyczeć na całe gardło NIEEEEEEE. Aż zrobiło mi się gorąco, wiecie.
A wracając do gorąca… Noah Stewart! Książę w plastikowej zbroi. Ależ on był gorący!
Matko, co za chłopak? Chyba właśnie został moim wymarzonym, ulubionym, najukochańszym, najwspanialszym książkowym mężem! Jest niesamowity, opiekuńczy, kochany. Kocha swoją dziewczynkę z taką siłą i okazuje jej takie uczucia, że czytając, w brzuchu czułam ucisk, a na twarzy pojawiał się wielki uśmiech. Oboje z Tweet potrzebują się nawzajem, wszystkie ich dotyki, czułości, pocałunki w policzek (i nie tylko) i słodkie słówka, były po prostu nie do opisania. Zwłaszcza kiedy wychodziły od Noaha. Rozpływałam się, wiecie! On skoczyłby za Tweet w ogień, gdyby ona tylko mu kazała, pobiegłby na Antarktydę w samych majtkach – matko takie ciałko zamarzłoby – gdyby tylko ONA go poprosiła. Dla niej zrobiłby wszystko, dosłownie. Aż trochę żałuję, że takiego Noaha nie mam przy sobie, nie ubliżając tym mojemu mężowi 🙂
Wiecie co jeszcze jest niesamowite? On nazywa Amandę Tweet. Jak ten ptaszek z kreskówki.
P R Z E S Ł O D K I E. Uwielbiam przezwiska w książkach, ale to pobiło wszystkie inne! Najsłodsze przezwisko ze wszystkich przezwisk.
Kochałem cię od dnia, kiedy razem przyszliśmy na świat. Chciałbym, żebyś mi na to pozwoliła.
Tweet – ta niewystarczająco dobra
Postać Amandy też wspominam całkiem nieźle, mimo, że chciałam kilka razy strzelić ją w łeb, kiedy kolejny raz odrzucała Noaha. Była tak irytująca w pewnych momentach, że gdybym mogła wejść do książki i coś zrobić, złapałabym ją za ramiona i mocno nimi wstrząsnęła. Każda jej decyzja miała swoje konsekwencje w przyszłości, kiedy jedna rzecz poszła źle, kolejne waliły się jak domino zaraz po niej. Czasami warto płynąć z wiatrem niż pod wiatr, czasami warto zaryzykować i dać się ponieść emocjom, niż potem żałować, że się nie spróbowało, lub zwyczajnie już na to za późno.
Osobą, którą naprawdę polubiłam pod koniec powieści był też Dalton. Chłopak miał niesamowite poczucie humoru i w realnym świecie od razu byśmy złapali wspólny język.
W oczekiwaniu na powrót nadziei stajesz się silniejszy.
Co to była za książka!
Dokładnie, jak w nagłówku – co to była za książka! – ja się pytam? Co ona ze mną zrobiła? Co mi się naprawdę podobało, to to, jak autorka podzieliła rozdziały. Były napisane jako wpisy w pamiętniku. Świetny pomysł. Książka jest napisana z perspektywy Amandy, co bardzo pomaga czytelnikowi wejść do jej głowy i zrozumieć, dlaczego zrobiła tak a nie inaczej. Jak już wspomniałam, będziecie chcieli ją trzepnąć kilka razy, ale potem zrozumiecie, co nią kierowało. Kompleksy. Tak, one potrafią zniszczyć samoocenę jak nic innego.
Dzięki tej książce przypomniałam sobie wspaniałą piosenkę, dosyć starą, ale przepiękną. Przesłuchajcie jej koniecznie po przeczytaniu książki. Niesamowite uczucie! Ta powieść, cała historia, wyprała mnie z emocji. Tego typu lektury, zazwyczaj lekkie romansidełka o nastoletnich miłościach, przypominają mi, za co właśnie kocham romanse. Mogę sięgnąć od czasu do czasu po mrożący krew thriller czy fantastykę, ale to jest chyba jeden z moich ukochanych, ulubionych gatunków. Ta chemia pomiędzy tymi dzieciakami sprawiła, że moje serce się roztopiło kilka razy. Niezapomniana książka, która zostanie w mojej głowie jeszcze na długo. Jest też moim numerem 1 w tym gatunku literackim, jak do tej pory przeczytanych książek.
Amanda, nie możesz zmienić przeszłości. […] ta teraźniejszość jest idealna, bo to w niej oddychamy, poruszamy się, śmiejemy, płaczemy i dziwimy, że ktoś nas rozumie. Przestań żyć przeszłością i marnować teraźniejszość.
Podsumowanie
Czy ta książka ma jakieś wady? Absolutnie ich nie znalazłam. Pokochałam „Present Perfect” od pierwszej strony aż do jej ostatniej. Nie zmieniłabym nic, nie dodała i nie odjęła. Jest idealna. Piękna, fantastyczna, przepełniona emocjami, tymi dobrymi i tym złymi, historia o wielkim uczuciu. Nie potrafię ubrać w słowa tego, co siedzi w mojej głowie. Ta z pozoru błaha historia o nastolatkach i ich miłościach, to tylko złudna otoczka. Autorka zaserwowała nam prawdziwą ucztę dla naszego mózgu – żadnej nudy. Owszem schemat dosyć popularny i znany – para przyjaciół się w sobie zakochuje – ale ta historia ma drugą stronę, tą brzydką, smutną i nieobliczalną.
To jest absolutne MUST READ! Nie mogę się doczekać kolejnych części, w których poznajemy bliżej jednego z bohaterów Present Perfect, a w kolejnej <tu werble> ta sama historia opowiedziana z perspektywy Noaha. Nie mogę się doczekać!
Każdy zasługuje na „dziękuję” i „do widzenia”
http://oczarowanaczytaniem.pl/present-perfect-alison-g-bailey/
Czym jest przyjaźń? Na czym ona polega? Czy zastanawialiście się kiedykolwiek, dlaczego nazywamy kogoś przyjacielem? A miłość? Czym jest miłość? To coś podobnego do przyjaźni? Czy można kochać kogoś przyjaźniąc się równocześnie, lub tylko przyjaźnić się kochając te druga osobę? Odpowiedź na te wszystkie pytania znajdziecie w tej niesamowitej książce pt. „Present Perfect” od...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-02-02
"Bać powinniśmy się jedynie ludzi, bo to oni stanowią przyczynę wszelkiego zła, od nich wszystko się zaczyna i oni potrafią zniszczyć, zabić i pozbawić drugiego człowieka siebie. To ludzie są największymi potworami żyjącymi na Ziemi i chyba już tak pozostanie."
Słowem wstępu
Do czego jest zdolna cierpiąca nastolatka? Wiecie? Ja wiem, bo sama nią przecież kiedyś byłam, miałam przyjaciół i znajomych, którzy borykali się z różnymi problemami. Okres buntu młodzieńczego, niepowodzenia z sympatią, złe towarzystwo – wszystko to sprawia, że zachowanie tej młodej osoby zmienia się o 360 stopni. Co, jeśli bunt przeciwko światu i ludziom jest spowodowany czymś innym? Co, jeśli osoba, która powinna dawać poczucie bezpieczeństwa młodej, nieświadomej do końca dziewczynie, właśnie jest tym powodem znienawidzenia całego świata? No właśnie, dobre pytanie. „Córka pedofila” Ewy Pirce przybliży Wam trochę ten obraz.
Temat, który został poruszony w książce, może przerażać, zniesmaczyć i odstraszać. Dlaczego? Bo nadal, mimo wielu podobnych historii, jakie widzimy w telewizji i słyszymy w radiu, lub czytamy w internecie, jest to pewnego rodzaju temat tabu, temat, o którym się nie mówi, udając często, że tego problemu nie ma. Jednak dla Waszej wiadomości, autorka nie wywlokła całego „brudu” na wierzch, nie używała słów czy też opisów sytuacji w sposób niesmaczny, przerażający, wulgarny. Zrobiła to na tyle delikatnie, o ile było to możliwe. Więc zanim zdecydujecie, że nigdy nie sięgnięcie po tę książkę, bo boicie się zwyczajnie, co tam znajdziecie, przeczytajcie kilka recenzji tej debiutanckiej powieści Ewy Pirce u innych, porównajcie i wtedy zdecydujcie. Zanim jednak zajrzycie na jakiekolwiek recenzje, wiedzcie o tym, że ta książka jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Nie została więc do końca zmyślona przez autorkę. Wiele osób o tym nie wie lub zapomina.
"Nie ma takiego zła, które nie zostałoby ukarane ani takiego dobra, które nie zostałoby wynagrodzone."
Fabuła – Ból i strach
Lexi to młoda dziewczyna, która w życiu doświadczyła już wiele złego ze strony dorosłych. Nieufna, agresywna, pyskata i wulgarna dziewczyna próbuje w jakiś sposób iść przez życie. Życie, które nigdy nie było usłane rożnami, a tylko codziennie przynosiło cierpienie i ból. Jak poradzić sobie, kiedy wszystko jest przeciwko Tobie? Lexi radziła sobie w sposób, który dla wielu jest niedorzeczny, zły, straszny, co w rezultacie doprowadziło ją niemal do autodestrukcji. Samookaleczenie się przynosiło jej ulgę, bo tylko w ten sposób miała kontrolę nad swoim ciałem. Ciałem, które zostało już wiele razy zranione, dusza zrównana z ziemią. A to wszystko za sprawą kogoś, kto powinien dawać autorytet, kogoś, kto powinien być obok, kiedy dzieje się źle, dbać o nas – rodzic. Przez wiele lat krzywdzona przez ojca pedofila, nauczyła się, żeby nie ufać nikomu, była outsiderem i w życiu prywatnym i szkolnym. Nie pozwalała nikomu zbliżyć się zbyt blisko, by nie zostać bardziej skrzywdzoną.
"Lepiej poznać ogrom uczuć, jakie oferuje nam życie, niż znać tylko smutek."
Pewnego dnia poznaje osobę, dzięki której na jej twarzy w końcu pojawia się uśmiech. Henry, pulchny rudasek wywraca jej życie do góry nogami, sprawiając, że dziewczyna zaczyna wierzyć, że ktoś może ją pokochać, że i ona może pokochać tę drugą osobę, że może mieć w końcu przyjaciela. Że może zaufać. Osobą, która także skradła jej serce, jak i duszę, jest James – przystojniak, który także jak ona, skrywa pewną tajemnicę. Ich relacje na początku nie są dobre – dziewczyna nie chce go wpuścić do swojego świata. Boi się, że ten ją skrzywdzi, że to tylko żarty. Wszystko się zmienia, kiedy w trudnej dla niej sytuacji ON jest przy niej. Podaje jej pomocną dłoń, ściąga z krawędzi rozpaczy. Czy udało jej się trzymać z dala od Jamesa? Czy może wpuściła go do swojego życia i żyli happily ever after (z ang. szczęśliwi do końca życia)? Tego dowiecie się, czytając tę książkę.
Przemyślenia
Co myślę o tej książce? Szczerze, to jestem pod wielkim wrażeniem talentu autorki Ewy Pirce, która poruszyła mnie tą historią tak bardzo, że kiedy czytałam ją pierwszy raz, nie mogłam pohamować łez. Z taką dokładnością opisała uczucia Lexi, tak prawdziwie przekazała emocje, że po prostu odpłynęłam. Czułam razem z bohaterami każdy gest, każdy drobny szczegół, słyszałam każdą myśl. W pewnym sensie pokochałam tę dziewczynę, bo życie nie było dla niej łaskawe i oprócz takiego automatycznego dla człowieka współczucia, bolało mnie serce z każdą przewróconą stroną. Mimo że temat pedofilii wydaje się tym głównym wątkiem, przyjaźń i miłość dominują w tej historii, bo to dzięki nim ta dziewczyna zaczęła wierzyć, że w życiu czeka ją coś dobrego, że Bóg ma dla niej inne zadanie, niż zakończenie swojej wegetacji.
Kiedyś znałam osobę, która w podobny sposób radziła sobie z trudnościami, jakie przynosi życie, kaleczyła swoje ciało, brała narkotyki, „sprzedawała” swoje ciało innym, byleby tylko przestać czuć. Była tak samo wulgarna, pyskata i zła na cały świat, jak bohaterka tej książki. Co ja wtedy zrobiłam? Gdzie byłam? Obok niej. Wspierałam ją, jak tylko mogłam, tłumaczyłam jej, że jest warta więcej, niż myślą inni. Próbowałam wyciągnąć ją z tego dołka, a czy mi się udało? Myślę, że w pewnym sensie tak, bo poszła na terapię, zaczęła inaczej patrzeć na świat. Dała sobie radę. Kiedy skończyłam czytać „Córkę pedofila”, pierwszym obrazem, jaki miałam przed oczami, była właśnie ona, moja dawna przyjaciółka. Rozpłakałam się wtedy. Miałam wrażenie, że Ewa Pirce opisała życie osoby, którą znam i wiem, jak trudno jej było po prostu żyć.
Autorka ma wielu czytelników i fanów, ale są też osoby, które otwarcie krytykują tę historię, bo dziewczyna jest zbyt wulgarna, bo takich ludzi nie ma, bo tak się nie zachowują. Otóż mylicie się, jeśli sądzicie, że życie nie potrafi dać porządnie po [motyla nóżka]. Mylicie się, jeśli myślicie, że takich ludzi jak Lexi nie ma. Są i możliwe, że mieszkają tuż obok Was. Ja znałam taką osobę i wiem, że Ci ludzie nie krzyczą na głos „ojciec mnie krzywdzi”. Te osoby milczą, ukrywają się, zamykają w sobie i często wpadają w ciężką depresję. Nie są akceptowani przed środowisko, bo nie potrafią się wpasować. Bo są inni, inaczej myślą, inaczej ubierają. Takich ludzi się nie lubi, bo nie są tacy jak reszta.
"Nie sztuką jest skończyć to życie, kruszynko, sztuką jest stawić mu czoła i pokazać środkowy palec."
Podsumowanie
„Córka pedofila” jest debiutancką powieścią autorki Ewy Pirce, która zaczynała pisać na platformie Wattpad, i muszę przyznać, że jest to naprawdę udany debiut. Książka napisana jest z perspektywy Lexi, co pomaga czytelnikowi idealnie usłyszeć każdą myśl, poczuć każdy oddech i dotyk. Autorka dzięki temu zbliżyła nas jeszcze bardziej do bohaterki. Ta niegruba książka sprawi, że czytelnik poczuje się miejscami, jakby był Lexi, dzięki dokładnym opisom. Czasem trzeba otworzyć oczy trochę szerzej, dostrzec to, co gołym okiem jest niewidoczne. Autorka w swojej książce pokazała nam świat z perspektywy osoby, która woła o pomoc. Z każdym nacięciem na skórze, z każdym wulgarnym odzewem, szuka pomocy. Dostrzec to można w jej oczach, w których kryje się strach, ból, niemoc. Ta książka to wulkan emocji, wybuchnie wtedy, kiedy najmniej się tego spodziewasz.
Serdeczne gratulacje dla Ewy Pirce za ten debiut. Czekam z niecierpliwością na kolejne książki autorki.
http://oczarowanaczytaniem.pl/corka-pedofila-ewa-pirce/
"Bać powinniśmy się jedynie ludzi, bo to oni stanowią przyczynę wszelkiego zła, od nich wszystko się zaczyna i oni potrafią zniszczyć, zabić i pozbawić drugiego człowieka siebie. To ludzie są największymi potworami żyjącymi na Ziemi i chyba już tak pozostanie."
Słowem wstępu
Do czego jest zdolna cierpiąca nastolatka? Wiecie? Ja wiem, bo sama nią przecież kiedyś...
2015-10-14
„Tyran” T.M. Frazier jest drugim tomem historii o Kingu i Doe. Recenzję poprzedniej części możecie przeczytać tutaj.
Po skończeniu tomu pierwszego z niecierpliwością oczekiwałam kontynuacji tej wspaniałej książki. „King” podobał mi się bardzo, ale „Tyran” jest jeszcze lepszy. Zaraz Wam o nim opowiem.
Powrót do przeszłości
Historia zaczyna się tam, gdzie zakończyła się poprzednia część, czyli King uwalnia się z samochodu, który rzekomo miał go zawieść do aresztu.
Szybko jednak się połapał, że gość za kierownicą nie ma nic wspólnego z policjantem. King domyśla się, kto mógł go wynająć. Chce zemsty. Doe czuje się oszołomiona całą sytuacją, nie czuje żadnej więzi ani ze swoim chłopakiem z przeszłości, Tannerem, ani z ojcem, który na jej widok nawet się nie uśmiechnął. Jedyną osobą, do której czuje cokolwiek jest mały Sammy, o tak samo niebieskich wielkich oczkach, jak jej same. Jej syn. Doe czuje się zagubiona, nie odzyskała pamięci i nie wie, co ze sobą zrobić. Tęskni za Kingiem, lecz jednocześnie ma do niego wielki żal za to, co zrobił.
Po niesamowitym zwrocie akcji i manipulacjach, jakie miały miejsce na końcu tomu pierwszego, Doe wraca do domu, do rodziny. King nie
może sobie wybaczyć, że pozwolił jej odejść, ale zrobił to z jednej strony dla jej dobra, by ja chronić, a z drugiej, bo miał nadzieję, że uda mu się zrealizować plan, jaki miał na samym początku, kiedy ją poznał, czyli odzyskanie Max – swojej córki.
Tanner i mały Sammy są przy dziewczynie przez większość czasu, by pomóc jej przypomnieć sobie swoją przeszłość. Dowiaduje się ona, że ma na imię Ramie. Po pewnym czasie dziewczyna zaczyna sobie przypominać urywki ze swojego dawnego życia. Nie jest zachwycona tym, co teraz wie. Na jaw wychodzą wszystkie brudy, na niektóre pytania znajduje odpowiedzi, lecz nie może uwierzyć w to, co widziała w obrazach z przeszłości. Fakty są przerażające.
King toczy własną walkę z przeciwnościami losu i ludźmi, którzy chcą skrzywdzić nie tylko jego, ale także wszystkich, których kocha. Dojdzie do prawdziwej jatki, w której życie Kinga oraz jego towarzysza, będzie stało pod znakiem zapytania. Będzie się działo!
Nie wiem co napisać, czyli moje przemyślenia
Śmiesznie brzmi nagłówek, wiem, ale serio, nie wiem jak opisać słowami, co tam się stało. Nie często się zdarza, że drugi tom powieści jest lepszy od pierwszego, lecz w tym przypadku tak właśnie było. Tyle emocji naraz, bomby spadają z każdej strony. Nie jest tak, jak w tomie pierwszym, że większość akcji dzieje się w domu Kinga i przeważnie oboje spędzają na igraszkach. Owszem, seksu nie brakuje, ale czytelnik bardziej skupia się na tym, co dzieje się poza scenami erotycznymi. Jest bardzo dużo akcji, bardzo dużo się dzieje. Jestem zachwycona tym tomem. Doe jest świetna, jak polubiłam ją w poprzedniej części, tak teraz lubię ją jeszcze bardziej. Stała się twardsza, silniejsza, bardziej pyskata i stawiała na swoim. Pomimo młodego wieku, była bardzo dojrzała.
Jeśli chodzi o sceny miłosne w książce, to nie brakuje ich, więc się nie martwcie, nadal będzie naprawdę gorąco. Chyba nie wybaczyłabym Frazier, gdyby nam to odebrała! Autorka jednak skupiła się w tej części na innego rodzaju emocje. Poznajemy dawne życie Doe, widzimy, z czym musiała się zmagać i w pewnym sensie zaczynamy rozumieć jej poniekąd ucieczkę z domu. Co do tej ucieczki, jest taki moment w książce, gdzie na wszystkie pytania w sprawie zniknięcia dziewczyny, otrzymacie odpowiedzi. Wiele wątków z części pierwszej zostanie wyjaśnionych i bardzo podobało mi się to, w jaki sposób autorka nam je ukazała.
Widzimy, jak Doe ma przebłyski pamięci, widzi w danym momencie to, co działo się w przeszłości. Wątkiem, którym będziecie zszokowani, będą informacje, a raczej wspomnienia Doe, które przyczyniły się do zaniku pamięci. Poniekąd podejrzewałam, że tak mogło być, ale autorka umiejętnie nasuwała mi inne zakończenie i tym samym, kiedy wszystko ujrzało światło dzienne, uśmiechnęłam się do siebie, mówiąc w myślach, że Frazier zwyczajnie zrobiła mnie w bambuko.
Podobało mi się, kiedy okazało się, że osoba, która była z pozoru nieczuła (nie napiszę Wam kto to taki, bo to spoiler), pod koniec powieści pokazała, jak wielkie ma serducho. Okazało się, że nie warto zbyt szybko oceniać ludzi po ich zachowaniu w niektórych sytuacjach. W sumie King na początku też był okrutny, władczy i przerażający, ale jak się potem okazało, pod tatuażami, mięśniami i całą otoczką złego gościa, posiadał wielkie, miękkie i szybko bijące serce. Jest tylko człowiekiem.
Podsumowanie
W książce „King. Tyran”, T.M. Frazier stworzyła historię ludzi, którzy borykają się z własnymi demonami. Nie jest to tylko książka, gdzie przeczytacie o seksownym mężczyźnie, gorących scenach i będzie Wam przyspieszał puls na każdej stronie. Owszem, tego wszystkiego nie brakuje i uwierzcie mi, jest moc, która wspaniale elektryzuje, ale tutaj znajdziecie także coś więcej. Brudna prawda, manipulacje, kłamstwa, ból i strach przeważają w całej tej historii. Nic nie jest takie, jakie się wydaje. Spytacie, czy polecam tę książkę? Oczywiście, że tak. Bez dwóch zdań ta seria jest jedną z lepszych, jakie do tej pory przeczytałam z tego gatunku. Skupia w sobie wiele rzeczy, które uwielbiam i niesamowicie wciąga. Koniecznie jednak musicie przeczytać tom pierwszy, zanim sięgniecie po Tyrana.
http://oczarowanaczytaniem.pl/king-tyran-t-m-frazier/
„Tyran” T.M. Frazier jest drugim tomem historii o Kingu i Doe. Recenzję poprzedniej części możecie przeczytać tutaj.
więcej Pokaż mimo toPo skończeniu tomu pierwszego z niecierpliwością oczekiwałam kontynuacji tej wspaniałej książki. „King” podobał mi się bardzo, ale „Tyran” jest jeszcze lepszy. Zaraz Wam o nim opowiem.
Powrót do przeszłości
Historia zaczyna się tam, gdzie zakończyła się...