Kolejne badziewie, które wybiło się na BookToku, let’s act surprised…
Bardzo mocno polecam wam nie marnować czasu i sięgnąć po coś innego.
Uwaga, będą spojlery. Jak zawsze przy tego typu opinii, jeśli ktoś, kto polubił tę historię, będzie chciał się zapoznać z moim zdaniem, uwaga, to jest RANT. Staram się nie hejtować, ale leci dużo mocnych stwierdzeń także… enjoy? Albo, jeśli wiesz, że nie lubisz czytać złych opinii o swoich ulubionych książkach, po prostu zignoruj i pomiń… I like that you like ii! It’s just my opinion!
To kolejne romantasy, które mnie rozczarowało, kolejne, które zostało napisane na odpierdol, bez widocznego zaangażowania w historię. Po raz kolejny mamy jedno i to samo, bez jednej oryginalnej myśli, tylko zapakowane w inną, ładną okładkę. To dzIeuŁO pisane specjalnie dla TikToka, bo autorka i wydawnictwo wiedzą, że większość czytelników z tego medium łyknie wszystko co ma w sobie najpopularniejsze motywy, ignorują to, jak bardzo okropnie napisana jest książka. Tym razem mamy jednak jeszcze bardziej paskudne zagranie w stosunku do czytelników, bo książka jest promowana jako „enemies to lovers” i „slow burn” co jest jednym wielkim kłamstwem.
Czy ta książka przeszła przez ręce beta czytelników, redakcji? Czy ktokolwiek oprócz autorki miał w ręce to coś? Czy w proces wydawniczy zaangażowani byli ludzie inni niż autorka i projektanci okładki? Dalej nie dowierzam, że większość scen przeszła do druku. Naładowany po brzegi wóz przejechał Pae po stopie i nic się jej nie stało? Nikt nie poszedł do autorki i nie powiedział jej: Laska to nie ma sensu? Wygląda na to, że wszyscy w wydawnictwie przymknęli oko na to, na brak nawet jednego oryginalnego pomysłu, plagiaty z innych popularnych serii i BRAK LOGIKI.
Kreacja świata nie istnieje. Autorka nie potrafi opisywać miejsc, jakby nie była w stanie ich sobie wyobrazić. Nie ma opisu królestwa, innych państw/królestw/imperiów w tym świecie (o ile istnieją, nie wiemy), czy są jakieś morza, oceany, góry. Jeśli była mapa (o czym nie wiem, bo słuchałam audio) to i tak gówno daje, jeśli w tekście ten świat nie ma zbudowanej duszy! Nie znamy zwyczajów, obyczajów, codziennego ubioru, etykieta dworska istnieje, kiedy jest potrzebna, innym razem już jej nie ma, bo np. nie pasuje w trakcie (nie)błyskotliwych odzywek naszej Mary Sue… oh, przepraszam, Paedyn (skąd Lauren wytrzasnęła to imię i z jakiej beczki lektorzy czytali to p-a-e-d-y-n? Nie miało być Pejdyn? IDK IDC). Cała książka jest zlepkiem najpopularniejszych tiktokowych motywów: „kto ci to zrobił”, "nóż do gardła” I ILE KURWA MOŻNA! Uwzględnienie tych motywów, aby zadowolić booktoka, było ważniejsze niż zbudowanie spójnej, logicznej, interesującej, angażującej fabuły. Jest to w chuj przykre, bo pokazuje, jak leniwi zaczynają być autorzy romantasy. Lenistwo widać też w tym, jak coraz częściej postanawiają WYJAŚNIAĆ NAM WSZYSTKO CO SIĘ DZIEJE, zamiast OPISYWAĆ WYDARZENIA! Czytelnik jest w stanie dodać jeden do jednego, połączyć fakty, zrozumieć podteksty i nakreślić własne teorie!
Jeśli świat nie jest dobrze wykreowany, możemy się spodziewać, że w książce nie będzie żadnej logiki i sensu. Scenę z wozem już wspomniałam, a teraz chwila, aby omówić Elitarnych i Zwyczajnych. Sam pomysł to zrzynka z Czerwonej Królowej, plus autorka wymyśliła jedną z najbardziej creepy mocy, o jakich czytałam… Naoczni? Ludzie z „kamerami w oczach”? Ludzie, którzy nagrywają wszystko oczami? Co? No i jakim cudem obraz z ich oczu przenoszony jest na ekrany? I skąd nimi jakieś ekrany w fantastyce? Czy to nie jest świat wzorowany na erach sprzed technologii? Piszę tę opinię i nie jestem w stanie zachować powagi, przypominając sobie te wszystkie idiotyzmy. Autorka postanowiła też ignorować zasady mocy, tak aby „fabuła” (której praktycznie nie było) mogła iść do przodu i mamy np. taką piękną scenę, kiedy nasz Kai jest pod wpływem mocy Reduktora (osoby, która blokuje moce innym, uniemożliwiając im ich używanie), więc to jest jasne, że nie może kopiować żadnej innej zdolności ze swojego otoczenia (bo kopiowanie to jego specjalność). Więc jakim kurwa cudem kopiuje moc Reduktora i używa mocy Reduktora, aby zablokować jego zdolność XDDDDDD. Gość nie mógł używać swojego kopiowania, WIĘC JAK?
W książce jest Turniej, który jest, bo jest i nie ma sensownego powody istnieć. Po co on jest? Jakie wydarzenia sprawiły, aby rozpoczęto Turniej, w którym Elitarni mogą zginąć? I dlaczego Elitarni, a Nie Zwyczajni? Jak już tak bezwstydnie „inspirujemy się” Igrzyskami Śmierci, to czemu Zwyczajni nie są zmuszani do walk na śmierć i życie za „roznoszenie zarazy” w królestwie? I w ogóle w jaki sposób są wybierani zawodnicy? Co decyduje o wybraniu właśnie tych konkretnych bohaterów, a nie innych? Trzecia próba, tak w ogóle, muszę o tym wspomnieć, bo się porządnie wkurwiłam, słuchając tego, to jeden do jednego labirynt z Harry’ego Pottera. Nawet funkcjonował tutaj tak samo. Cały Turniej był tak bardzo zły! O ludzie! Dobrze, że słuchałam na przyspieszeniu 2x, bo gdybym to czytała, to bym odkładała książkę co zdanie, żeby uspokoić nerwy. Bohaterom nic nie groziło. To, że zginęła trzecioplanowa bohaterka naprawdę gówno dało, bo who cared? Someone cried? I don’t think so. Pod koniec trzeciej próby wkroczyła Rebelia, podobno zabiła kilkadziesiąt osób, którymi jak mam się przejąć, skoro NIE OPISANO TEGO? Żadna scena w tej książce nie została zbudowana tak, aby wywołać w czytelniku jakiekolwiek emocje. Rebelia powiedziała co chciała i zniknęli.
Cofnijmy się jeszcze na moment do sceny przed próbami w Turnieju i szybko wspomnijmy wywiady (do rozkochania w sobie widowni jak w Igrzyskach Śmierci). Dlaczeg, dlaczego, DLACZEGO zawodnicy zostali zrzuceni do jakiegoś dołu pod sceną, czy ki chuj, wszyscy w sukniach i garniakach i aby dostać się z powrotem na scenę musieli wspiąć się przez małe okienko w suficie? Bez drabiny, schodów? Mieli podskoczyć i się podciągnąć yall, a wiecie czemu? Żeby Kai mógł złapać Paedyn za biodra i rozegrać z nią kolejny żenujący dialog, który będzie mógł być cytowany w tiktokach, no bo jaki inny cel był w tej scenie? Tak samo nagły atak paniki Paedyn. Scena napisana tylko po to, aby Kai mógł rozwiązać jej sukienkę…
Główna bohaterka jest Mary Sue, a cała reszta populacji jest wykreowana na kompletnych idiotów, aby Paedyn mogła wyglądać na najsprytniejszą, najinteligentniejszą i najmądrzejszą. Chcecie mi powiedzieć, że laska dokona najbardziej basic oglądu osoby, zauważając np. brak obrączki, powie najbardziej oczywiste przypuszczenie na temat ich życia i każdy wierzy, że to dzięki jej mocy Medium (którą zmyśliła, bo jest Zwyczajną). Kai nie wyczuł braku jej mocy, a powinien. Nikt nigdy nie spotkał Medium? W całym królestwie nie ma nikogo o tej mocy, aby można było porównać zgadywanki Paedyn z prawdziwym darem? How covenient! Jest nieznośna! Nie byłam w stanie w pewnych momentach słuchać jej rozdziałów, bo laska przez większość tej ZADŁUGIEJ książki powtarzała jedno i to samo: TAK WIEM, ŻE ZAMORDOWANO CI OJCA, STFU! WIEM, ŻE TO JEDYNE CO MOŻNA POWIEDZIEĆ O TWOJEJ POSTACI, BO JESTEŚ KARTONEM NO ALE GIRLL! No i nie można zapomnieć o tym, że potrafi strzelać z łuku, jakby… skąd? Skąd ty to umiesz? Kiedy się nauczyłaś? Nigdy nie było o tym wzmianki. Katni… sorry, Paedyn, kiedy?
Autorka nie potrafi kreować postaci, bo oprócz różnych kolorów włosów i oczu to nic innego ich od siebie nie odróżnia. Kai ma niby być takim wielkim, złym Egzekutorem, trenowanym przez całe życie na bezwzględnego wojownika, a zachowuje się jak ciepła klucha. Jego relacja z Paedyn to już w ogóle śmiech na sali, bo są horny af od pierwszego spotkania, każda rozmowa między nimi jest flirciarska i pełna dogryzek, z żenującymi dialogami idealnymi do stworzenia najbardziej cliche tiktoków od początku istnienia booktoka. To już bardziej uwierzyłam w relację między nią a Kitem, drugim księciem, bo między nimi przynajmniej było więcej normalnych rozmów i jakiejś intrygi przez to, że Kit pozostaje dość tajemniczy/skryty do samego końca, jakbyśmy nie wiedzieli o nim wszystkiego (zignoruje już kolejne podobieństwo do Czerwonej Królowej). Między Paedyn i Kaiem nie ma chemii, są dwoma najbardziej randomowymi postaciami do wejścia w związek. Interakcje między nimi były tak bardzo wymuszone. Ich cały romans jest tak bardzo sztuczny i nienaturalnie poprowdzony. Na żadnym etapie się nawet dobrze nienawidzili, żeby jakkolwiek można było podciągnąć to pod enemies to lovers. Ugh…
Nikt inny z zawodników w Turnieju nie jest na tyle interesujący, aby można było ich zapamiętać, oprócz jednej kobiecej postaci wśród nich (której imienia nie pamiętam). Została stworzona tylko i wyłącznie po to, aby Paedyn miała sukowatą rywalkę, od tak, bez powodu, dla zasady, bo po co stworzyć jakiś logiczny konflikt między tymi dwiema, który nie kręciłby się wokół faceta? Jej antypatia do Pae z powodu jej pochodzenia by wystarczyła, a i tak nie musiałaby być stereotypową mean girl. Poza uczestnikami Turnieju mamy jeszcze najlepszą przyjaciółkę Paedyn, o której mogłabym zapomnieć tak samo, jak zapomniała o niej autorka, ale postanowiłam o niej wspomnieć, bo została potraktowana paskudnie. Adena (jeśli tak zapisuje się jej imię) była w tej książce tylko po to, aby na koniec można było ja zabić. Scena w ogóle niełamiąca serca przez to, jak słabo została napisana. Przez całą historię ta postać nie miała żadnego znaczenia, dopóki nie musiała uszyć sukni naszej Mary Sue i pod koniec, umierając w jej ramionach, powiedzieć jej, żeby nosiła zieloną kamizelkę, którą jej uszyła XDDD. Nie jestem w stanie brać tej książki na poważnie, przepraszam!
Zakończenie… chcecie mi powiedzieć, że Paedyn, taka wielce spostrzegawcza itd., pomyliła dorosłego faceta z dzieckiem!? To jest ten wielki plot twist, którym tyle ludzi się ekscytuje? Czy autorka wracała do tego, co napisała? Czy miała jakiekolwiek notatki do tej książki, aby móc sobie przypominać o różnych zabiegach fabularnych? Jak można kurwa zrobić takiego logicznego byka we własnym dziele, którego żadna redakcja nie wykryła? I am done…
Nie marnujcie pieniędzy, nie marnujcie czasu, nie marnujcie nerwów.
Sięgnijcie po coś lepszego niż to.
Kolejne badziewie, które wybiło się na BookToku, let’s act surprised…
Bardzo mocno polecam wam nie marnować czasu i sięgnąć po coś innego.
Uwaga, będą spojlery. Jak zawsze przy tego typu opinii, jeśli ktoś, kto polubił tę historię, będzie chciał się zapoznać z moim zdaniem, uwaga, to jest...
Rozwiń
Zwiń