-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2024-04-14
2024-04-07
Ajjjjj to było dobre! Popieprzone i absurdalne, kpina i melancholia totalnie przemieszane.
I nie chodzi o to, ile tam jest prawdy, a ile zmyślenia.
Oczywiście, że mocno podkoloryzowane, pod publiczkę podkręcone, ale jak dobrze! Przecież chodzi o to, żeby się zatrzymać i coś fajnego poczuć.
Ajjjjj to było dobre! Popieprzone i absurdalne, kpina i melancholia totalnie przemieszane.
I nie chodzi o to, ile tam jest prawdy, a ile zmyślenia.
Oczywiście, że mocno podkoloryzowane, pod publiczkę podkręcone, ale jak dobrze! Przecież chodzi o to, żeby się zatrzymać i coś fajnego poczuć.
2024-04-04
To stanowczo nie ten Klimko-Dobrzaniecki, który w ostatnich powieściach mnie zachwycił. W tej historii, a właściwie historiach znalazłam tylko antypatyczne postacie, zarówno kobiety jak i mężczyźni byli wręcz przesyceni skazami.
Samotność, niezrozumienie, melancholia to tematy, z którymi najbardziej mi po drodze w książkach, ale tu brakło mi w tych postaciach takiego wewnętrznego dobra, odrobiny, choć grama takiego ludzkiego jakby to nazwać... honoru, poczucia tego co właściwe.
Ale napisane jest świetnie, bardzo lubię styl autora, dlatego też przeczytałam do końca.
To stanowczo nie ten Klimko-Dobrzaniecki, który w ostatnich powieściach mnie zachwycił. W tej historii, a właściwie historiach znalazłam tylko antypatyczne postacie, zarówno kobiety jak i mężczyźni byli wręcz przesyceni skazami.
Samotność, niezrozumienie, melancholia to tematy, z którymi najbardziej mi po drodze w książkach, ale tu brakło mi w tych postaciach takiego...
2024-03-28
Hubert Klimko-Dobrzaniecki znowu mnie porwał w jakieś w rejony odczuwania trochę depresyjnego, smutnego, ale cóż poradzić – po prostu lubię to. Melancholia i samotność przebija się mocno, ale jednocześnie jest kumpelskość, autor pięknie oddał hołd dwójce swoich przyjaciół. Jest też miejsce na miłość – ten wątek jest taki muśnięty, idealnie skrojony, jak wszystko w tej krótkiej opowieści.
Pięknie napisane, oddające próby życia po swojemu, przypominające co jest ważne, skłaniające do zatrzymania się i zastanowienia – bosz... ależ popadam w pretensjonalność, ale tu trzeba, bo ta opowieść była naprawdę dobra.
Hubert Klimko-Dobrzaniecki znowu mnie porwał w jakieś w rejony odczuwania trochę depresyjnego, smutnego, ale cóż poradzić – po prostu lubię to. Melancholia i samotność przebija się mocno, ale jednocześnie jest kumpelskość, autor pięknie oddał hołd dwójce swoich przyjaciół. Jest też miejsce na miłość – ten wątek jest taki muśnięty, idealnie skrojony, jak wszystko w tej...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-26
Opowieści łajdackie to dobre określenie na ten zbiorek. Niektóre z nich są lepsze niektóre gorsze... Nie niosą zbytu wielu głębokich myśli, były li tylko rozrywką. O jedzeniu czytać nie lubię, więc wiele fragmentów po prostu ominęłam. Świetne ilustracje – Ola Cieślak genialnie oddała klimacik.
Opowieści łajdackie to dobre określenie na ten zbiorek. Niektóre z nich są lepsze niektóre gorsze... Nie niosą zbytu wielu głębokich myśli, były li tylko rozrywką. O jedzeniu czytać nie lubię, więc wiele fragmentów po prostu ominęłam. Świetne ilustracje – Ola Cieślak genialnie oddała klimacik.
Pokaż mimo to2024-03-17
Ta książka to dwie historie, napisane zupełnie różnym stylem. Nieważne, od której się zacznie, choć ja uważam, że lepiej od "Domu Róży", by dopiero później poznać historię małej Róży w przejmującym opowiadaniu "Krýsuvik" – nie wszystko musi być zawsze chronologicznie, czasami lepiej zacząć inaczej.
O ile już zdążyłam poznać twórczość Huberta Klimko-Dobrzanieckiego, to również w tej książce wiele daje ze swojego życia, ale to wszystko nie jest jednoznaczne – możemy się tylko domyślać, i współodczuwać – samotność, i chęć ucieczki: "najdalej gdzie można było, najdalej gdzie można było uciec od wspomnień z dzieciństwa".
Spotkać taką Różę w swoim życiu, która poruszy w nas jakieś struny, obudzi coś... Piękna opowieść, pomimo ogromu dramatów i tragedii ludzkich.
Ta książka to dwie historie, napisane zupełnie różnym stylem. Nieważne, od której się zacznie, choć ja uważam, że lepiej od "Domu Róży", by dopiero później poznać historię małej Róży w przejmującym opowiadaniu "Krýsuvik" – nie wszystko musi być zawsze chronologicznie, czasami lepiej zacząć inaczej.
O ile już zdążyłam poznać twórczość Huberta Klimko-Dobrzanieckiego, to...
2024-03-12
Lubię krótkie formy i te dziwne opowiadania bardzo mi podeszły. Choć momentami były po prostu obleśne, ale poziom obleśności do zaakceptowania. Autor nabija się z wielu rzeczy, a jednocześnie tym nabijaniem się uderza we wzorce, fundamenty, ironizuje i burzy różne wyobrażenia. Jest tu wiele ciekawych trafień.
Intryguje mnie wątek matki – tu potraktowany zupełnie inaczej niż w dopiero co przeczytanej przeze mnie Fisharmonii – świetnie jest poznawać tak różne twarze autora.
Lubię krótkie formy i te dziwne opowiadania bardzo mi podeszły. Choć momentami były po prostu obleśne, ale poziom obleśności do zaakceptowania. Autor nabija się z wielu rzeczy, a jednocześnie tym nabijaniem się uderza we wzorce, fundamenty, ironizuje i burzy różne wyobrażenia. Jest tu wiele ciekawych trafień.
Intryguje mnie wątek matki – tu potraktowany zupełnie inaczej...
2024-03-07
Moje odkrycie! Hubert Klimko-Dobrzaniecki ma dar, który uwielbiam – takiego fajnego bajdurzenia o życiu, wplątywania swoich przemyśleń w klimat miejsca, tu akurat Islandii. Poznajemy autora, poznajemy Wyspę – choć w sposób nieoczywisty, nie ma tu typowych opisów kraju. Są ludzie, ich zachowania, zwyczaje, a to wszystko związane z bardzo osobistymi przeżyciami autora, ze wspomnieniami z dzieciństwa, z marzeniami, nadziejami. Są fascynacje filmem, muzyką, literaturą. To nie jest przewodnik. To jest opowieść.
Moje odkrycie! Hubert Klimko-Dobrzaniecki ma dar, który uwielbiam – takiego fajnego bajdurzenia o życiu, wplątywania swoich przemyśleń w klimat miejsca, tu akurat Islandii. Poznajemy autora, poznajemy Wyspę – choć w sposób nieoczywisty, nie ma tu typowych opisów kraju. Są ludzie, ich zachowania, zwyczaje, a to wszystko związane z bardzo osobistymi przeżyciami autora, ze...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-10
Fisharmonia. Snówpowiązałka – tytuł zachwyca, a historia rodzinna opowiedziana przez autora wywołuje całą gamę emocji – można się pośmiać, można się powkurzać (matka bohatera szczególnie potrafi rozdrażnić), a na koniec mocno się wzruszyć. To galeria dziwaków, i najfajniejszy problem z autorem jest taki, że bohaterowie jego książek, mają bardzo dużo z autora i realnych postaci, ale oczywiście nie wiadomo ile, coś tam wymyśla, coś ubarwia, tworzy postać której daje coś z siebie, ale czasami zastrzega, że ej to nie jestem całkiem ja. Książka żyje swoim życiem i każdy bierze z niej coś innego.
A ja nadrabiam poznawanie twórczości Huberta, bo jego sposób pisania to jest coś, co mnie porywa, gdybym umiała pisać, to tak właśnie chciałabym to robić.
Fisharmonia. Snówpowiązałka – tytuł zachwyca, a historia rodzinna opowiedziana przez autora wywołuje całą gamę emocji – można się pośmiać, można się powkurzać (matka bohatera szczególnie potrafi rozdrażnić), a na koniec mocno się wzruszyć. To galeria dziwaków, i najfajniejszy problem z autorem jest taki, że bohaterowie jego książek, mają bardzo dużo z autora i realnych...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-06-06
Genialnie się czytało, fantastyczna książka, pełna ciekawostek i anegdot pokazujących (tak choć trochę), jak funkcjonuje instytucja, która bada przestrzeń kosmiczną i każdego dnia mierzy się z największymi wyzwaniami, jakie potrafimy sobie wyobrazić. W autorze ujęło mnie to, że jest człowiekiem niezwykle dbającym o stosunki między swoimi pracownikami, bo “większość problemów z misjami nie bierze się z niesprawnych urządzeń czy kłopotów technicznych. Problemy tworzą ludzie niepotrafiący dogadać się z innymi”. Najważniejszy jest człowiek, “każda wielka misja zaczyna się tu – na Ziemi. I budują ją ludzie”.
Odczuwam ogromne emocje z tą książką, związane z tym, że czasami zupełnie inaczej podchodzę do książek, których autorów miałam przyjemność poznać. I tu, czytając po prostu słyszałam rewelacyjny głos ABC, który pokazał, że ma talent do wielu rzeczy, m.in. do wystąpień publicznych, potrafi zjednać sobie ludzi wokół, wiele rzeczy stara się obracać w żart, ale też potrafi słuchać i jest ciekawy wszystkiego. Fascynująca osobowość.
Genialnie się czytało, fantastyczna książka, pełna ciekawostek i anegdot pokazujących (tak choć trochę), jak funkcjonuje instytucja, która bada przestrzeń kosmiczną i każdego dnia mierzy się z największymi wyzwaniami, jakie potrafimy sobie wyobrazić. W autorze ujęło mnie to, że jest człowiekiem niezwykle dbającym o stosunki między swoimi pracownikami, bo “większość...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-06-02
Przeczytana błyskawicznie z dwóch powodów, po pierwsze kilka dni temu gościliśmy w Brzeszczach ABC, czyli Artura Bartosza Chmielewskiego, syna Papcia Chmiela, współautora książki. Po drugie – gdy zaczęłam czytać to mnie po prostu wciągnęło jak grzęzawisko rozczulenia. Uwielbiam takie opowieści, wspominki z czasów PRL, tata oczami dzieci, ich emocje, wspomnienia, uczucia bardzo ciepłe, ale też te trudne, gdyż Papcio nie miał lekkiego charakteru i jego sposób wychowania odcisnął piętno na dorosłych już dzieciach, szczególnie mam wrażenie na Arturze. Oddają to dobrze jego myśli:
"Jego [Papcia Chmiela] interesowały tylko sztuka i dowcip, i ekstremalne decyzje. Stosunek ojca do moich osiągnięć nauczył mnie z czasem odporności na pochwały i ich brak. Wiedziałem, że to, co robię, jest przede wszystkim dla mnie i postępu, a nie dla komplementów". Artur pokazuje więc świetnie, że można przekuć te bolesne rzeczy w coś dobrego, nauczyć się z nich czerpać siłę w codziennym życiu.
Jest też wiele pozytywnych myśli, jedną z ważniejszych, którą niby wszyscy dobrze znamy, ale jakoś zapominamy stosować, jest ta o uważności:
"Tata przekazał nam dociekliwość. Powtarzał, że nie ma sensu tak iść sobie po prostu ulicą czy ścieżką w lesie, ale trzeba rozglądać się dookoła, dostrzegać detale i zatrzymywać się przy nich. Mówił: Trzeba stanąć i dokładnie obejrzeć". Zawsze gdy natykam się na takie zdania, chcę je utrwalić i powtarzam je często, bo niestety codzienność blokuje w nas tę ciekawość świata.
Przyznam szczerze, że jako dziecko to jakąś wielką fanką Tytusów nie byłam, dopiero teraz odkrywam ich niesamowity urok, humor i siłę rażenia :)) Jednocześnie zachwyca mnie fenomen Papcia Chmiela, cała otoczka związana z procesem tworzenia, jego popularnością, a co za tym idzie - rodziną. I tu wchodzi na scenę ta piękna opowieść – Papcio Chmiel udomowiony, czyli wspomnienia jego dzieci, Artura i Monique.
Przeczytana błyskawicznie z dwóch powodów, po pierwsze kilka dni temu gościliśmy w Brzeszczach ABC, czyli Artura Bartosza Chmielewskiego, syna Papcia Chmiela, współautora książki. Po drugie – gdy zaczęłam czytać to mnie po prostu wciągnęło jak grzęzawisko rozczulenia. Uwielbiam takie opowieści, wspominki z czasów PRL, tata oczami dzieci, ich emocje, wspomnienia, uczucia...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-05-25
2018-05-25
2018-05-25
2018-05-25
2020-07-22
2018-05-25
2018-05-25
Miłosz Szymański tak jak świetnie opowiada tak i świetnie pisze – bardzo wyszedł mu debiut w formie książki. Jest dużo historii Mołdawii, jest wiele ciekawych postaci, zwykłych ludzi próbujących jeszcze jakoś żyć w tym smutnym kraju. Jest też poruszająca historia dziadka z okładki – Gheorgha, który "przetrwał wojnę, głód, deportację, Stalina i wreszcie sam Związek Radziecki". Czuć tu duże emocje i nie ukrywam, że ta historia najbardziej zapadła mi w serce.
Autor stworzył swoistą Mołdawię w pigułce, którą warto poznać.
Miłosz Szymański tak jak świetnie opowiada tak i świetnie pisze – bardzo wyszedł mu debiut w formie książki. Jest dużo historii Mołdawii, jest wiele ciekawych postaci, zwykłych ludzi próbujących jeszcze jakoś żyć w tym smutnym kraju. Jest też poruszająca historia dziadka z okładki – Gheorgha, który "przetrwał wojnę, głód, deportację, Stalina i wreszcie sam Związek...
więcej Pokaż mimo to