-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać13
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
-
ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński8
Biblioteczka
Samantha zawsze była tą dziewczyną na uboczu, wolącą swoją wyobraźnię od ludzi, obserwującą elitarną klikę dziewcząt nazywających siebie „Króliczkami” z zewnątrz. Nienawidziła ich do dnia, kiedy otrzymała zaproszenie do ich “Sprośnego Salonu”. Od tamtej pory wszystko się zmieniło, a ona dołączyła do ich grupy, porzucając swoją jedyną przyjaciółkę. Razem udają się w miejsca, które dosięgnąć może tylko wyobraźnia.
Albo tak mi się wydaje, bo sama nie wiem, o czym była ta książka. Najpierw było nieco creepy, później zrobiło się dziwnie, a potem się po prostu dziwnie seksualnie i niepokojąco. Po pewnym czasie nie byłam już w stanie powiedzieć, co się naprawdę dzieje. Uważam, że z pewnością można ją interpretować jako historię o samotności, chorobie, szaleństwie umysłu i mrocznej stronie kreatywności, ale nie mogłam się na tym skupić, bo nie potrafiłam nawet dokończyć książki.
“Króliczek” bardzo mnie zaciekawiła swoim opisem: outsiderka, grupa popularnych dziewcząt i kreatywne pisanie. W moim odczuciu to przepis na idealną historię i może dla niektórych nią była. Natomiast ja głównie odnalazłam powody, dla których ciężko było mi wciągnąć się w tę historię:
✘ Dysproporcja między opowiadaniem a pokazywaniem. Już od pierwszego rozdziału autorka potrafiła wtrącać niczemu niepotrzebne anegdotki, ograniczając część pokazową do minimum.
✘ Dużo opisów. Były takie, które dodały do historii, zamiast ująć, ale wiele z nich mogłabym zwyczajnie ominąć całymi akapitami i nic bym nie straciła, bo forma przerosła treść tej historii.
✘ Bohaterowie. Może dlatego, że nikt szczególnie nie przyciągnął mojej uwagi, gdyż każdy był tak samo interesujący jak widelec znaleziony w kuchni. Główna bohaterka z kolei bardzo lubi się nad sobą użalać – to jedyna rzecz, której nie lubię bardziej w postaciach od kompleksu wyższości, gdy nawet nie są nikim wyjątkowym. Tutaj mamy jedno i drugie w postaci dziewczyn, które twierdzą, że się kochają, ale tak naprawdę można by wdychać ich toksyczne opary, które wydają wokół siebie. Ale zgaduję, że taki był zamysł.
Ogólnie podsumowałabym ją jako powieść o artystycznym kulcie dorosłych dziewcząt zachowujących się jak nastolatki. Gdyby nie zawarcie dorosłych treści, myślę że spokojnie można by ją wtedy zaklasyfikować jako YA przez niedojrzałość bohaterów.
Samantha zawsze była tą dziewczyną na uboczu, wolącą swoją wyobraźnię od ludzi, obserwującą elitarną klikę dziewcząt nazywających siebie „Króliczkami” z zewnątrz. Nienawidziła ich do dnia, kiedy otrzymała zaproszenie do ich “Sprośnego Salonu”. Od tamtej pory wszystko się zmieniło, a ona dołączyła do ich grupy, porzucając swoją jedyną przyjaciółkę. Razem udają się w miejsca,...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-09-09
W dniu, w którym ma rozpocząć nową pracę, Izzy pakuje się w tarapaty. Zaczyna się od zgłoszenia się po nie swoje zamówienie w kawiarni z powodu spóźnienia i długiej kolejki - i tak tamta cała Amy się po nie nie trudziła - po wpadnięcie na przemiłego mężczyznę i oblanie jego drogiej koszuli ukochanym napojem! Rzeczony mężczyzna, który zapamiętuje ją imieniem z kubka Amy, okazuje się być jej nowym szefem, a jej niewinne kłamstwo natychmiast wychodzi na jaw. Wbrew zdrowemu rozsądkowi Izzy i Blake zaczynają wymieniać wiadomości i budować przyjaźń.
Jestem ogromną poprzednich historii Lynn Painter, szczególnie “Pana Zły Numer”. Pod pewnymi względami ta książka była podobna, a jednak nie do końca przypadła mi do gustu. To była lekka, urocza i całkiem zabawna opowieść, ale nie był to typ romansu, po który bym ponownie sięgnęła. Właściwie ze wszystkich dotąd wydanych przez Painter książek, ta podobała mi się najmniej. Nie czułam chemii między bohaterami, ani nawet mnie oni nie obchodzili. Razem byli niedojrzali, szczególnie Izzy, do której nie zapałałam sympatią niestety od początku
Na ogół nie przeszkadza mi, jakimi chodzącymi katastrofami są bohaterki wykreowane przez pisarkę, a wręcz jest to ich urok, ale za każdym razem, gdy Izzy otworzyła usta, chciałam, żeby zamilkła. Bardzo często zachowywała się niedorzecznie, nachalnie i fakt, że zaczęła smsować do swojego szefa, którego poznała tego samego dnia był po prostu dziwny, tak jak wszystko, co robiła i mówiła. 😟
Samej fabuły prawie nie odczułam. Historia wypadła bezbarwnie i płasko, zaczynając od trzecioosobowej narracji, która jest klątwą dla romansów, bo nie oddaje w pełni ich emocji, do braku rozwoju charakterów postaci czy jakiegokolwiek konfliktu, motywacji czy działania.
Nawet nie mogę powiedzieć, że podobał mi się sposób, w jaki została napisana. Jakbym czytała dzieło zupełnie innego autora. Nie była to zła książka, czytało się szybko, ale niestety nie wpasowała się w moje gusta.
Dodam, że czytając “Przypadkowo Amy” miałam lekki zastój czytelniczy, który mógł wpłynąć na mój odbiór książki, więc potraktujcie moją recenzję z przymrużeniem oka. W przeszłości powieści autorki bardzo pomagały mi na taki brak weny, tutaj niestety to nie zadziałało (i zwalam winę na narrację trzecioosobową).
W dniu, w którym ma rozpocząć nową pracę, Izzy pakuje się w tarapaty. Zaczyna się od zgłoszenia się po nie swoje zamówienie w kawiarni z powodu spóźnienia i długiej kolejki - i tak tamta cała Amy się po nie nie trudziła - po wpadnięcie na przemiłego mężczyznę i oblanie jego drogiej koszuli ukochanym napojem! Rzeczony mężczyzna, który zapamiętuje ją imieniem z kubka Amy,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Anastasia poświęciła całe życie łyżwiarstwu figurowemu, Nathan hokejowi. Gdy nieprzyjemny prank kończy się tym, że obie grupy muszą dzielić jedno lodowisko, tych dwoje będzie musiało przełamać lody.
Kiedy partner Anastasii doznaje kontuzji, Nathan gotów jest zrobić wszystko, by jej marzenia nie legły w gruzach, w tym zostać jej nowym partnerem… oraz tylko przyjacielem, bo Stas nie łączy marzeń z uczuciami.
🏒 Po licznych zachwytach i porównaniach do Elle Kennedy musiałam się skusić na tę książkę. Czytałam jedynie „Układ” od tej autorki, ale od razu mogę Wam powiedzieć, że jedyne co mają one ze sobą wspólnego to motyw sportowy (hokeiści) oraz ogólny fakt, że większość akcji ma miejsce na kampusie, co osobiście uwielbiam.
🏒 Dla mnie nie jednak ma porównania. Kennedy potrafi stworzyć historię, od której nie można się oderwać, bohaterów z krwi i kości i relację, której czytelnik chce kibicować. Icebreaker to wzloty i upadki, i myślę że po wielu zachwytach, miałam dla niej zbyt wysokie oczekiwania, którym nie podołała.
🏒 Pierwsze rozdziały były obiecujące, ale im dalej zaszłam, tym mniej byłam zainteresowana dalszymi losami bohaterów, nawet Nate’a, który był cudowny, troskliwy i dobry, oraz niektórymi pobocznymi, których nie dało się nie lubić. Za to Anastasia? Nie byłoby mi przykro, gdyby padła twarzą na lód, taka była irytująca i sprzeczna samej sobie.
🏒 Trudno jest mi opisać książkę, która w sumie nie była zła, ale czytało mi się ją dość wolno i przyłapałam się na tym, że często ją odkładałam, bo nie czułam się na tyle w nią zaangażowana. Wydawało się, że tu ciagle coś się działo, a jednocześnie nic z tego nie wynikało. Chwilami lektura ciągnęła się jak guma do żucia, nie wspominając o scenach erotycznych, które pojawiały się co kilka rozdziałów.
🏒 Jak dla mnie nie było tu żadnej praktycznej fabuły. Relacja pomiędzy głównymi bohaterami została poprowadzona dość koślawo i nieprzekonująco. Było za dużo gadania, a za mało akcji.
🏒 Bohaterów było zbyt wielu. To był chaos. Przez jakiś czas mi to nie przeszkadzało, ale z biegiem czasu zauważasz, że każdy wspominany jest na siłę. interesujący fakt: jeden z nich, notoryczny kłamca manipuluję główną bohaterką cały czas, a ona irytuje czytelnika nie zauważając najbardziej oczywistych faktów, pomimo że na bieżąco korzysta z pomocy terapeuty odkąd tylko skończyła 9 lat i określa się mianem ekspertki, a także zna historię jego manipulacyjnej rodziny i dorastania oraz zdaje sobie sprawę z tego, że gość nie jest do końca ,,dobry". Bardzo ciężko było mi przez to przebrnąć i ilość dziwnych lub nierealnych sytuacji.
🏒 Moja recenzja może sprawić, że wyglada to, jakby Icebreaker" wcale mi się nie podobała, co nie jest całkowicie prawdą, ale miała ona wiele wad, o których trudno nie wspomnieć, bo wpłynęły one na mój odbiór książki.
🏒 Na pewno plusem była sama kreacja pobocznych bohaterów. Prawdziwą gwiazdą tej książki był Henry, gwarantuję że się w nim zakochacie, jak i w JJu czy Ryanie. Obecne jest też wiele naprawdę uroczych scen pełnych przyjaźni i troski. „Icebreaker" to całkiem przyjemna, niezbyt wymagająca lektura, więc może Wam bardziej przypadnie ona do gustu bardziej niż mi.
Anastasia poświęciła całe życie łyżwiarstwu figurowemu, Nathan hokejowi. Gdy nieprzyjemny prank kończy się tym, że obie grupy muszą dzielić jedno lodowisko, tych dwoje będzie musiało przełamać lody.
Kiedy partner Anastasii doznaje kontuzji, Nathan gotów jest zrobić wszystko, by jej marzenia nie legły w gruzach, w tym zostać jej nowym partnerem… oraz tylko przyjacielem, bo...
2023-07-22
Tamsin Lark nie została urodzona z żadnymi magicznymi zdolnościami, w przeciwieństwie do swojego brata i większej części społeczeństwa, która prosperuje z ze znajdowania magicznych, starożytnych artefaktów, łamania klątw i tym podobnych. Zamiast tego wykłada karty i przyjmuje mniejsze zlecenia, by pomóc w utrzymaniu odkąd przed laty jej ojczym zniknął. Jednak po latach roznosi się plotka, że mężczyzna uciekł z potężnym pierścieniem, którego wszyscy poszukują. Stawka jest ogromna. Tamsin ma wszelkie powody, by chcieć dotrzeć do niego przed innymi, ale splotem nieszczęśliwych okoliczności, będzie musiała wyruszyć na poszukiwania razem ze swoim największym rywalem, Emrysem.
🗡️ “Srebro w kościach” jest retellingiem legend arturiańskich i niezależnie od tego, czy je znacie czy nie, myślę że z łatwością się odnajdziecie w ich świecie. U mnie tak było, choć nigdy żadnej nie czytałam. Wszystko zostało przedstawione w przystępny sposób i naturalnie wplecione w losy bohaterów. Mamy tutaj do czynienia z powieścią przygodową, która łączy w sobie magię, akcję, legendy, relację pomiędzy rodzeństwem, zdrady i slow burn romans od rywali do partnerów i kochanków.
🗡️Moim największym zaskoczeniem było odkrycie, że ta książka zalicza się do kategorii Urban Fantasy, choć odczułam, że autorka nie do końca wiedziała, gdzie i w jakim czasie chciała umiejscowić akcję. Dlaczego tak myślę? Właśnie do tego przechodzę.
🗡️Od samego początku powieść była nieco chaotyczna. Myślę, że problemem był początek, który był tak zwanym „info dumpem”. Przez pierwsze sto stron byłam lekko zdezorientowana, później fabuła była zbyt zdezorganizowana i nie potrafiłam się w niej odnaleźć ani powiedzieć, dokąd zmierza. Do czasu aż w połowie książki (około 300 strony) zaczęło dziać się coś więcej, moja motywacja, by kontynuować osiągnęła poziom zero.📉
🗡️ Czymś, co zauważyłam i również dodało do moich wrażeń była niestałość w kreacji bohaterów. Postacie były pozbawione wyraźnych osobowości i cech, a przez to nijakie i nieciekawe. Często zmieniały zdanie lub swoje podejście do pewnych rzeczy i nie potrafiłam umiejscowić ich motywacji.
🗡️Choć pojawia się trochę zwrotów i twistów dla utrzymania zaangażowania, w moim odczuciu wykonanie fabuły było słabe i przez większość czasu zwyczajnie się nudziłam. Bardzo chciałam polubić tę historię, ale wypadła po prostu matowo, bezbarwnie i płasko. Myślę jednak, że znajdą się tacy, którym ta historia się spodoba, więc jeśli opis Was ciekawi, to nie zniechęcajcie się do niej!
Tamsin Lark nie została urodzona z żadnymi magicznymi zdolnościami, w przeciwieństwie do swojego brata i większej części społeczeństwa, która prosperuje z ze znajdowania magicznych, starożytnych artefaktów, łamania klątw i tym podobnych. Zamiast tego wykłada karty i przyjmuje mniejsze zlecenia, by pomóc w utrzymaniu odkąd przed laty jej ojczym zniknął. Jednak po latach...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-03-14
2022-09-15
2021-02-19
Po tym jak matka wrabia ją w zaręczyny z Zeusem, Persefona ucieka, by odzyskać wolność i tym samym trafia prosto w ramiona Hadesa. Dziewczyna porzuca wszystko, co dotąd znała i wchodzi w układ z dawno zapomnianym bogiem, który chce użyć jej by zemścić się na tych, którzy zepchnęli go w cień.
„Neon Gods” to powieść, która zachwyciła wielu i skusiła mnie pozytywnymi opiniami, ale ja niestety już od pierwszych stron zrozumiałam, że to nie historia dla mnie. Jej strony przesiąknięte są klimatem Wattpada, tak jak i język, którym została napisana, a jest to jedyna rzecz, która potrafi mi zepsuć lekturę.
Byłam znużona opisami przemyśleń, płytkimi dialogami i z rozdziału na rozdział coraz mniej mającymi sensu wydarzeniami. Miałam wrażenie że czytam słabo rozwinięty fanfik, na który autorka miała pomysł, ale brakowało jej umiejętności, by go zrealizować. Nie ma tutaj zbyt wiele rozbudowanego świata, konkretnej akcji czy błyskotliwych dialogów, a ja sięgając po daną pozycję, szczególnie reklamowaną jaką retelling, oczekuję rozbudowanej fabuły, a nawet pewnej dozy nieprzewidywalności. Jakichś wydarzeń, które by mnie porwały, były znaczące dla fabuły albo romansu, który powaliłby mnie na kolana niezwykłą chemią lub ciekawie poprowadzoną relacją.
Nie dostałam żadnej z tych rzeczy.
Z pewnością jest to opowieść, która znajdzie swoje grono odbiorców wśród mniej wymagających czytelników, niestety nie jestem to ja. Próżno tu szukać bardziej znaczących podobieństw do mitów greckich, a nawet nowoczesnych wyobrażeń Olimpu, bo osoba autorska nie przywiązuje większej wagi do świata, który stworzyła, używając jedynie znanych nam imion bogów i miejsc, a skupiła swoją uwagę na błyskawicznym romansie pomiędzy Persefoną a Hadesem, głównie fizycznym aspektem ich relacji. Miałam wrażenie że czytam raczej retelling “Pięćdziesięciu twarzy Greya”.
Nie jestem przeciwna scenom erotycznym w książkach, ale miałam wrażenie, że te w Neon Gods nie tylko były źle napisane, ale i nie wnosiły nic do fabuły. Nie jest to rzecz jasna najgorsza książka, z jaką się w życiu spotkałam, ale nie jest to tym, czego się spodziewałam sięgając po nią, więc ostatecznie nie spełniła moich oczekiwań.
Jeśli taka forma Wam odpowiada, może to być coś dla Was. Lekka i niewymagająca większego skupienia lektura może przemówić do miłośników romansów, którzy nie oczekują większych zwrotów akcji czy emocji. Dla mnie była zwyczajnie żenująca.
Po tym jak matka wrabia ją w zaręczyny z Zeusem, Persefona ucieka, by odzyskać wolność i tym samym trafia prosto w ramiona Hadesa. Dziewczyna porzuca wszystko, co dotąd znała i wchodzi w układ z dawno zapomnianym bogiem, który chce użyć jej by zemścić się na tych, którzy zepchnęli go w cień.
„Neon Gods” to powieść, która zachwyciła wielu i skusiła mnie pozytywnymi...
Bogaci ludzie, mafia-przestępczość zorganizowana i zakazany romans między wredną dziewczyną a złym chłopcem.
“Złodziej mojego serca” to książka, której opis natychmiast mnie zachwycił. Wprowadzenie do fabuły bardzo mnie zaintrygowało – dwoje przeciwieństw, on biedny, ze złej strony “podwórka”, o nic nie dba i niczego się nie obawia. Ona bogata, uprzywilejowana i równie arogancka, co nieustraszona. Są do siebie nie tyle uprzedzeni, co nawzajem się nienawidzą. Tak jak powinni. Aczkolwiek już od pierwszego spotkania robią na sobie wrażenie.
Historia zapowiadała się ogromnie ciekawie, gdyby nie to, że bardzo szybko okazało się, że nic z tej książki nie rozumiem, a próby jej ogarnięcia to katusze. Nie jestem pewna, czy winą jest styl pisania czy tłumaczenie – myślę, że możemy tu mówić o obu, ponieważ często odnosiłam wrażenie, że bohaterowie mówią o rzeczach zrozumiałych tylko dla siebie, a tłumaczenie bywało bardzo mechaniczne. Niektóre zdania nie miały dla mnie większego sensu, czasami całe konwersacje zdawały się wyciągnięte z kontekstu i pozbawione znaczenia. Jakim słuchała dwójki obcych ludzi, siedzących dwa stoliki dalej, tylko że ja przysiadłam się w połowie rozmowy.
Z początku myślałam, że to celowy zabieg, by dodać enigmy historii i że autorka powoli rozwinie fabułę, a razem z nią wiele tajemnic i faktów na temat bohaterów, które rzucą trochę światła na sytuację. Niestety nie było dane mi się o tym przekonać, bo nie udało mi się dokończyć tej książki. Nie potrafiłam się zmusić, żeby doczytać ją do końca. Choć intrygująca, aczkolwiek mocno specyficzna relacja Rocklin i Bassa naprawdę miała potencjał, nie polubiłam się z piórem Meagan Brandy.
Bogaci ludzie, mafia-przestępczość zorganizowana i zakazany romans między wredną dziewczyną a złym chłopcem.
więcej Pokaż mimo to“Złodziej mojego serca” to książka, której opis natychmiast mnie zachwycił. Wprowadzenie do fabuły bardzo mnie zaintrygowało – dwoje przeciwieństw, on biedny, ze złej strony “podwórka”, o nic nie dba i niczego się nie obawia. Ona bogata, uprzywilejowana i równie...