-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać3
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać3
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński22
Biblioteczka
2012-07-01
2012-03-01
2012-02-01
Popularność tej książki zaczynała mnie już irytować, ale i...intrygować! Po rozmowie na forum, w której okazało się, że fenomen autorki opiera się na fakcie, iż przyznała, że kocha męża bardziej niż dzieci, dosłownie się na nią wkurzyłam! Dlatego ze złością zabrałam się do czytania, kiedy Justyna podesłała mi tę lekturę! I tak, z każdą stroną, moje nerwy opadały i ustępowały miejsca...zrozumieniu, uśmiechowi, a często też głębokiej refleksji... Na kartach tej książki niejednokrotnie dostrzegałam siebie, ale i matki z mojego otoczenia, bo obok tych "złych matek" są też te "idealne" i w gruncie rzeczy nie wiadomo, które mają większe problemy...
"Zła matka" okazała się być totalnie inną książka, niż ta, o której słyszałam! przede wszystkim nie jest to ani historia fabularna, ani też poradnik. Podtytuł brzmi: "Kronika matczynych wykroczeń, drobnych katastrof i rzadkich momentów chwały" i rzeczywiście jest to taka kronika, wyznania samej autorki. Trudno powiedzieć, na ile jest ona zgodna z prawdą, bo przecież życia autorki nie znamy na tyle. Jednakże wszystko brzmi naprawdę szczerze i łatwo sobie wyobrazić taką "złą matkę", jaką jawi nam się Ayelet Waldman.
Jaka jest "zła matka"? Oprócz tego, że bardziej kocha męża niż dzieci, ośmiela się mieć swoje pasje, czasem nawet pracuje zawodowo, często się myli i nie jest ekspertką w wychowaniu. Obok niej żyją "matki idealne" - cyborgi, narzuca się samo przez się - wiecznie uśmiechnięte, godzinami siedzące z dziećmi w piaskownicy (co więcej, ich dzieci po wyjściu z piasku są nieskazitelnie czyste, nie dłubią w nosie i nie znają smaku lizaków!), wiedzące wszystko na temat karmienia piersią i najmodniejszych (najskuteczniejszych!) metod wychowania!
Dla mam z kategorii tych "złych", które to praktycznie ciągle mają milion wątpliwości i pytań książka Waldman może stać się swego rodzaju panaceum na ich lęki, wyrzuty sumienia i wszystkie negatywne myśli. A której z nas chociaż raz nie zdarzyło się choćby pomyśleć o sobie: "Jestem złą mamą, bo..." albo też usłyszę, ile to rzeczy robi źle wychowując dziecko?
Autorka pokazuje, że macierzyństwa nie da się zmierzyć i przeliczyć. Przede wszystkim dlatego, że nie ma dla niego jednej, określonej miarki. Macierzyństwo to sprawa indywidualna i tylko takie przeżywanie go może dać nam, mamom, naszym dzieciom i partnerom szczęście.
Naprawdę szczerze polecam wszystkim mamom (tym idealnym też - znajdą tam coś o sobie)!
Zobacz więcej: http://www.familie.pl/Blogi-0-0/b485-1,Familijny-Klub-Moli-Ksiazkowych.html#ixzz1nglJTsoI
Popularność tej książki zaczynała mnie już irytować, ale i...intrygować! Po rozmowie na forum, w której okazało się, że fenomen autorki opiera się na fakcie, iż przyznała, że kocha męża bardziej niż dzieci, dosłownie się na nią wkurzyłam! Dlatego ze złością zabrałam się do czytania, kiedy Justyna podesłała mi tę lekturę! I tak, z każdą stroną, moje nerwy opadały i...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-02-26
Iza Kuna znana mi do tej pory wyłącznie jako aktorka i troszkę już nudząca smętną rolą Marii w popularnym serialu, ukazała mi się w "Klarze" jako osoba o niezwykłej wyobraźni, poczuciu humoru i - bez wątpienia - pisarskim stylu!
"Klara" to książka, która wymyka się konwencjom. To seria migawek z życia głównej bohaterki, którą jest Klara - kobieta u progu 40-stki, bez męża i dzieci, za to z żonatym kochankiem, nawiedzonym kotem, przyjaciółmi z problemami oraz whisky i xanaxem zawsze pod ręką. Ciąg epizodów tworzy barwną, słodko - gorzką, pełną czarnego humoru historię o współczesnych ludziach w tzw. średnim wieku - zabieganych, samotnych, szukających miłości, która zawsze jest inna, niż oczekują...
Zaskakuje w tej książce zarówno styl (nie polecam, jeśli kogoś rażą wulgaryzmy, bo w "Klarze" jest ich na pęczki!), połączenie świata fantazji z rzeczywistością, przerysowane, ale bardzo ludzkie mimo to, sylwetki bohaterów jak również uczucia, jakie ta książka wzbudza.
'Klara" jest jednocześnie zabawna (momentami arcy - zabawna!) i przygnębiająca (bo wizja takiego życia nie wygląda dobrze...), przerażająca ( do czego to się kobieta potrafi doprowadzić przez faceta, a facet przez kobietę...) i wzruszająca (a może to jednak była miłość???), demoralizująca (nawet kot bierze xanax i pije whisky!) i pouczająca (jak żyć, żeby nie wpaść w taki kanał i dlaczego czasem warto słuchać mamy...). Krótko mówiąc: istny misz masz literacki, ale w bardzo dobrym tego określenia znaczeniu!
Mimo, że do 40-stki mi jeszcze daleko to "Klarę" przeczytałam niemal jednym tchem i wrażenia po tej lekturze mam jak najbardziej pozytywne (oczywiście w sensie wrażeń literackich, niekoniecznie zaś, jeśli chodzi o historię Klary...:)). Ta książka nie daje nam chwili odpoczynku - jest intensywna i mocna od pierwszej do ostatniej strony! Bardzo jestem ciekawa, co po "Klarze" stworzy Iza Kuna!
Zobacz więcej: http://www.familie.pl/Blogi-0-0/b485-1,Familijny-Klub-Moli-Ksiazkowych.html#ixzz1nglF3Ehy
Iza Kuna znana mi do tej pory wyłącznie jako aktorka i troszkę już nudząca smętną rolą Marii w popularnym serialu, ukazała mi się w "Klarze" jako osoba o niezwykłej wyobraźni, poczuciu humoru i - bez wątpienia - pisarskim stylu!
"Klara" to książka, która wymyka się konwencjom. To seria migawek z życia głównej bohaterki, którą jest Klara - kobieta u progu 40-stki, bez męża...
2012-02-08
Miłośnicy wartkiej akcji, wątków kryminalnych czy szalonego poczucia humory nie mają czego szukać w tej książce. Nie zgodzę się też z jedną z opinii, iż jest to książka dla fanów twórczości Jodi Picoult - bo jest napisana w zupełnie innym stylu. W ogóle jest...inna od książek, które do tej pory czytałam. Bez wątpienia Linda Olsson wyróżnia się wnikliwym, a jednocześnie pełnym subtelności spojrzeniem w ludzką duszę i na otaczający świat. Mimo, że książka traktuje o sprawach smutnych, trudnych, ostatecznych to... czytając nie odczuwa się przygnębienia. Przeciwnie: miałam wrażenie, że z kart tej powieści z biegiem czytania płynie coraz jaśniejsze światło. W przeciwieństwie do innych historii o tęsknocie, cierpieniu, śmierci, "Niech wieje dobry wiatr" czyta się z lekkością i specyficzną, czytelniczą przyjemnością.
Obie bohaterki: Veronica i Astrid, choć pozornie tak różne od siebie, szukają w życiu tego samego: ukojenia, nadziei i miłości - niekoniecznie tej erotycznej, ale tej typowo ludzkiej, dającej ciepło i spokój. Okazuje się, że, aby zaakceptować to, co niesie nam życie, a co często jest dla nas stratą, bólem, tragedią, musimy najpierw zaakceptować siebie i swoje uczucia. I jeszcze jedno: samotność w niczym nie pomaga. Człowiek potrzebuje drugiej osoby, by pogodzić się z samym sobą i z tym, co niesie życia. A często to dopiero drugi człowiek uświadamia nam, jacy naprawdę jesteśmy.
Można powiedzieć, że "Niech wieje dobry wiatr" to historia o przyjaźni, takiej, która może odmienić życie. Jest to też historia o poznawaniu siebie, które jest wtedy najpełniejsze, kiedy otwieramy się na innego człowieka. I jeszcze o nadziei, która jest światłem życia.
Powieść Lindy Olsson jest mocno osadzona w szwedzkich realiach. Podczas czytania można poczuć ten specyficzny, skandynawski chłód, ale jednocześnie łatwo sobie wyobrazić świecące na szwedzkim, bezchmurnym niebie słońce. Jakimś niezwykłym spokojem bije szwedzki krajobraz i ludzie w niego wrośnięci. Może i to sprawia, że ta czytanie tej książki napełnia jakimś nieokreślonym uczuciem wyciszenia, ciepła i spokoju właśnie?
Polecam na długie, zimowe wieczory: dla ukojenia skołatanych nerwów, wyciszenia się po męczącym dniu i refleksji nad tym, co w życiu ważne.
Zobacz więcej: http://www.familie.pl/Blogi-0-0/b485-1,Familijny-Klub-Moli-Ksiazkowych.html#ixzz1lzTVkB93
Miłośnicy wartkiej akcji, wątków kryminalnych czy szalonego poczucia humory nie mają czego szukać w tej książce. Nie zgodzę się też z jedną z opinii, iż jest to książka dla fanów twórczości Jodi Picoult - bo jest napisana w zupełnie innym stylu. W ogóle jest...inna od książek, które do tej pory czytałam. Bez wątpienia Linda Olsson wyróżnia się wnikliwym, a jednocześnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-01-28
Po długiej nieobecności w końcu jestem z kolejną ksiażką. I to od razu TAKĄ - pomyslicie. I zgadzam się z Wami, że trudno recenzować TAKĄ ksiażkę, jaką jest "Inny świat". Dlatego ten wpis nie będzie typową recenzją, a jedynie moją małą refleksją na temat tej lektury.
Chcę się z wami nią podzielić z kilku powodów:
1. Wstyd się przyznać, ale w liceum starannie omijałam większość lektur. Dziwnym trafem także "Inny świat", chociaż tematyka wojenna bardzo mnie interesowała. Zupełnie nie wiem, dlaczego więc książkę Herlinga - Grudzińskiego sobie zignorowałam...
2. Sytuacja niejako zmusiła mnie do nadrobienia tej wstydliwej zaległości i okazało się, że nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdybym tego nie zrobiła.
3.Historia Herlinga - Grudzińskiego jest mi bliska, ponieważ moja babcia była na zesłaniu w Rosji. Nigdy nie chciała o tym mówić. Po przeczytaniu tej książki już rozumiem, dlaczego...
Rzeczywistość, którą opisuje Herling - Grudziński to rzeczywiście inny świat... Człowiek czytajac zatapia się w nim i odrywa od codziennej rzeczywistości oczyma wyobraźni widząc te baraki, nędznie ubranych więźniów, gwałcone kobiety i chorych wyglądających niczym żywe trupy... Czytanie tej ksiażki aż boli, kiedy uświadamiamy sobie, że to NAPRAWDĘ się działo i dotyczyło być może kogoś z naszych bliskich...
Dobrze jednak, że są ludzie, którzy potrafią o tym mówić, bo takie świadectwa są potrzebne współczesnym: ku przestrodze, ku refleksji i po to, by być troszkę bliżej tych, których już nie ma, a którzy dźwigali podobne brzemię...
Zobacz więcej: http://www.familie.pl/Blogi-0-0/b485-1,Familijny-Klub-Moli-Ksiazkowych.html#ixzz1l1QsSRhb
Po długiej nieobecności w końcu jestem z kolejną ksiażką. I to od razu TAKĄ - pomyslicie. I zgadzam się z Wami, że trudno recenzować TAKĄ ksiażkę, jaką jest "Inny świat". Dlatego ten wpis nie będzie typową recenzją, a jedynie moją małą refleksją na temat tej lektury.
Chcę się z wami nią podzielić z kilku powodów:
1. Wstyd się przyznać, ale w liceum starannie omijałam...
2011-10-01
2012-01-25
2012-01-30
2011-11-20
Jestem bardzo sceptycznie nastawiona do wszelkiej maści poradników. Uważam, że najczęściej jest to robienie sensacji z oczywistych faktów ( a przy tym i pieniędzy).
Książka Jespera Juula od początku jednak wydała mi się...inna. Może sprawiła to sympatyczna okładka w dziecinne rysunki? A może fakt, że nie jest to tomisko, tylko nieco ponad 180 -stronicowa, naprawdę niewielkich rozmiarów książeczka? Nie wiem. W każdym razie od razu po jej otrzymaniu (wygrana w konkursie) zaczęłam ją czytać i... tak mi minął cały wieczór.
Jesper Juul - uznany duński terapeuta rodzinny i pedagog o światowej renomie - odkrywa przed czytelnikiem w tej książeczce tajniki rodzinnego szczęścia. Główny sekret kryje się według niego w...zachowaniu rodziców i ich wzajemnych stosunkach. Juul wyjaśnia, jak kolosalny wpływ ma to na dzieci i całą atmosferę panującą w domu. W prosty i jasny sposób określa także czym są: posłuszeństwo i samodzielność, uwaga, granice, odpowiedzialność, przywództwo.
"Moja kompetentna rodzina" to nie jest naukowy wywód. Juul, mimo, że cieszy się światową sławą, wyraźnie odchodzi od języka psychologów czy terapeutów. Mogę nawet powiedzieć, że z kart tego poradnika mówi do czytelnika sympatyczny facet, który nie moralizuje, tylko w przystępny sposób dzieli się swoją wiedzą i doświadczeniem.
Juul przypomina nam na kartach tej książeczki o tak ważnych kwestiach jak wzajemny szacunek, akceptacja indywidualności, kompromis, umiejętne wyrażanie własnych potrzeb i opinii. I to my - rodzice - mamy uczyć tego nasze dzieci poprzez stosowanie się do tych zasad względem nich! Dopiero z czasem możemy zacząć wymagać tego od naszych pociech.
Ciekawy fragment dotyczy komunikowania swoich potrzeb i preferencji: zamiast "nie wolno tego robić", "nie powinieneś tego robić" Juul radzi używać zwrotów: "nie chcę, abyś to robił", "nie lubię, kiedy tak robisz". Różnica niby subtelna, ale w jednej chwili zakaz zamienia się w sugestię określającą nasze granice osobiste, nastrój czy gust.
Nie wiem jeszcze, czy ze wszystkimi wnioskami Juula zawartymi w poradniku się zgadzam. Pewne jednak jest, iż skłonił mnie do refleksji i sprawił, że inaczej postrzegam wiele zdarzeń dotyczących mojej rodziny. Zaczęłam też mocniej doceniać moją własną i męża w niej rolę.
"Twoją kompetentną rodzinę" na pewno będę poczytywać jeszcze nie raz - może w całości, a może wracać do konkretnych rozdziałów, ale z pewnością nie jest to książka, którą raz przeczytaną, odkłada się już na dobre na półkę!
Jestem bardzo sceptycznie nastawiona do wszelkiej maści poradników. Uważam, że najczęściej jest to robienie sensacji z oczywistych faktów ( a przy tym i pieniędzy).
Książka Jespera Juula od początku jednak wydała mi się...inna. Może sprawiła to sympatyczna okładka w dziecinne rysunki? A może fakt, że nie jest to tomisko, tylko nieco ponad 180 -stronicowa, naprawdę...
2011-11-26
2011-11-10
Książka przeczytana jednym tchem, co już samo w sobie świadczy o jej poziomie.
Przede wszystkim: zupełnie inna niż oczekiwałam! Tak pod względem zewnętrznym, jak i pod względem treści! Cieniutka koperta nie przywiodła mi na myśl nagrody w konkursie na LubimyCzytać.pl Wyobrażałam sobie "Młode Chiny" jako tomisko, w sztywnej oprawie, coś na kształt leksykonu czy typowej książki popularnonaukowej.
Tymczasem otrzymałam niewielkich rozmiarów ledwie ponad 100 stronicową książeczkę, która ze sztywnym przekazywaniem wiedzy tak naprawdę niedużo ma wspólnego!
Zagłębiłam się w tę historię z prawdziwym zainteresowaniem, które rosło wraz z kolejnymi kartami książki. Krzysztof Kardaszewicz okazał się być sympatycznym gawędziarzem, który opisy własnych doświadczeń przeplata faktami historycznymi, spostrzeżeniami znajomych Chińczyków, danymi na temat modelu edukacji czy rodziny we współczesnych Chinach. W efekcie czytelnik - czyli ja - przyswaja sobie to wszystko z niezwykłą łatwością i z taką samą łatwością wyobraża sobie ten odległy, egzotyczny, a jednak coraz bliższy nam świat...
I rzeczywiście - Chiny według Kardaszewicza są diametralnie inne od tego, jaki ich obraz istniał do tej pory w mojej głowie! Pewnie nie należę do mniejszości osób myślących, że Chiny wciąż wyglądają tak, jak jeszcze kilkadziesiąt lat temu: stricte komunistyczny kraj, w którym każdy obywatel jest w całości poddany temuż systemowi i ślepo wierzy w jego ideologię...Tymczasem młode pokolenie Chińczyków dąży do zupełnie innego życia niż to, które mają ich dziadkowie czy rodzice. Czytając aż trudno uwierzyć, jak bardzo liczy się dla nich pieniądz, kariera i rozrywkowe życie. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to nowe pokolenie "nadrabia" lata ucisku, sztywnych reguł i biedy panującej w Chinach przez długi, długi czas. Chcą złapać wszystko, co najlepsze bez zastanawiania się and konsekwencjami.
Jednak państwo nie pozostaje bez wpływu na życie obywateli. Można powiedzieć, ze wszelkimi sposobami stara się utrzymać społeczeństwo w ryzach: przynależność do partii, chociażby dla pozorów jest warunkiem dostania się do dobrej szkoły, a później pracy, chińska matura to mordęga do przejścia jedynie dla nielicznych, a polityka jednego dziecka wzmaga jeszcze ambicje chińskich rodziców i samych dzieci... Społeczeństwo nieprzeciętnie inteligentne, wykształcone, robiące karierę, a jednocześnie podległe władzom - to marzenie chińskiego rządu. I chociaż są to tylko pozory, młodzi Chińczycy nadal wypełniają swoje obowiązki wobec władz, partii, rodziny... Bo choć metody są odmienne, cel właściwie jeden - dostatnio żyć.
Polecam lekturę tej książki nie tylko miłośnikom Chin, ale wszystkim tym, którzy chcą przeciwstawić swoje wyobrażenie o tej potędze z współczesną rzeczywistością.
Książka przeczytana jednym tchem, co już samo w sobie świadczy o jej poziomie.
Przede wszystkim: zupełnie inna niż oczekiwałam! Tak pod względem zewnętrznym, jak i pod względem treści! Cieniutka koperta nie przywiodła mi na myśl nagrody w konkursie na LubimyCzytać.pl Wyobrażałam sobie "Młode Chiny" jako tomisko, w sztywnej oprawie, coś na kształt leksykonu czy typowej...
2011-10-30
2008-01-01
"Leszek Peszek" Marko Kitti to połączenie Koszmarnego Karolka, Mikołajka i Matta Hidalfa. Od tego pierwszego wziął diabelskie pomysły na psoty, od drugiego spryt i urok, a od trzeciego ponadprzeciętną inteligencję i rezolutność! Ten bohater pokaże wam, że być pechowcem może oznaczać...mieć szczęście!
Leszka poznajemy w momencie, gdy kradnie starszej siostrze Melindzie puszkę z napojem z guaraną, a właściwie nie puszkę, tylko sam napój... Guaranę przelewa do puszki po coli, a do puszki po napoju uwielbianym przez siostrę wlewa ohydną miksturę z oliwy, mleka, soli, sosu curry i sosu sojowego. Wszystko po to, by dać nauczkę wścibskiej siostruni, która perfidnie przeczytała jego Niesamowicie Ściśle Tajny Dziennik. Jak to z pechowcami bywa "cudownego" napoju napił się najpierw leszkowy tata, a dopiero potem siostra... Ale chłopca nie było już wtedy w kuchni.. Uciekając zderzył się z przechodniem, który okazał się być pisarzem... Zgadnijcie, kto stał się bohaterem jego najnowszej książki :)?
Wszystkiego dowiecie się z rozdziału "Kim jest Lesze Peszek", w którym autor zdradza tajemnice spotkania z Leszkiem i fakt, że tak naprawdę nie ma pozwolenia na udostępnienie jego przygód czytelnikom.... Ale jako, że nie mógł się przed tym powstrzymać, musicie podpisać TAJNĄ UGODĘ, zanim zaczniecie czytać dalej...
Jak już podpiszecie ugodę i obiecacie nie pisnąć nikomu słówka o tym, co przeczytacie poznacie dwie przezabawne historie: o kolorowej kotce (a właściwie o tajemnicy jej czerwonych plam i zniknięcia spod sterty prania) i o hiszpańskim przekręcie ( a właściwie o nowym hiszpańskim koledze Leszka, który okazał się być kimś zupełnie innym)...
Przygody Leszka Peszka osadzone są we współczesnych realiach (są tu i iPody i zespół One Direction), co sprawia, że staje się jeszcze bliższy młodemu czytelnikowi! Właściwie Leszkiem mógłby być każdy współczesny chłopiec ... zaraz, zaraz! Mogłaby nim być też każda współczesna dziewczynka! Julka czasem nim bywa - taka słodka, chodząca katastrofa, która swoimi "przypadkami" potrafi wywołać uśmiech na twarzy największego ponuraka :).
"Leszek Peszek" Marko Kitti to połączenie Koszmarnego Karolka, Mikołajka i Matta Hidalfa. Od tego pierwszego wziął diabelskie pomysły na psoty, od drugiego spryt i urok, a od trzeciego ponadprzeciętną inteligencję i rezolutność! Ten bohater pokaże wam, że być pechowcem może oznaczać...mieć szczęście!
więcej Pokaż mimo toLeszka poznajemy w momencie, gdy kradnie starszej siostrze Melindzie...