rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Edward Lee ma prawdziwy talent do opisywanie obrzydlistw, dewiacji i makabry w sposób, w który żołądek robi fikołki.
O ile historia głównego bohatera mnie nie przekonywała, to same opisy wywiercały mi w głowie wyraźne obrazy.
Twórczość Lee przypomina mi Edwarda Ketchuma pod tym względem.

Edward Lee ma prawdziwy talent do opisywanie obrzydlistw, dewiacji i makabry w sposób, w który żołądek robi fikołki.
O ile historia głównego bohatera mnie nie przekonywała, to same opisy wywiercały mi w głowie wyraźne obrazy.
Twórczość Lee przypomina mi Edwarda Ketchuma pod tym względem.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zapewne nie jestem pierwszą ani ostatnią osobą, którą do przeczytania skłonił film, notabene, cudowny.
Filmy mają to do siebie, że ze scenariusza usuwa się książkowe sceny, które nie mają znaczenia. I nic dziwnego, że w ekranizacji było dużo Mirandy, bo ciągłe przemyślenia i użalanie się Andrei nad swoim losem było irytujące. W filmie była znacznie bardziej sympatyczna, rozsądna i ogarnięta życiowo.
Rzadko przyznaję, że ekranizacja wyszła lepiej niż literacki pierwowzór, ale tutaj robię to z radością.

Zapewne nie jestem pierwszą ani ostatnią osobą, którą do przeczytania skłonił film, notabene, cudowny.
Filmy mają to do siebie, że ze scenariusza usuwa się książkowe sceny, które nie mają znaczenia. I nic dziwnego, że w ekranizacji było dużo Mirandy, bo ciągłe przemyślenia i użalanie się Andrei nad swoim losem było irytujące. W filmie była znacznie bardziej sympatyczna,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Akcja rozgrywa się dziesięć lat po tym, jak Andrea rzuciła pracę asystentki Mirandy, ale dzięki licznym retrospekcjom śledzimy też jej wcześniejsze losy. Jej relacje z najbliższymi, oddanie pracy i nieuleczalne poczucie dyskomfortu, gdy tylko wspomni się o Mirandzie.
Po tytule i opisie spodziewałam się, nadciągającej burzy ze strony Runaway'u i Mirandy, a tymczasem otrzymałam lekki deszczyk. Zbyt drobny.
Bądźmy szczerzy, bohaterka sama rzuca sobie kłody pod nogi swoim niezdecydowaniem, niepotrzebnym zamartwianiem się i kurczowym trzymaniem się przeszłości w pewnych kwestiach. Szczególnie, że inni bohaterowie ją wspierają i próbują wyciągać z tej spirali. Postępowanie Andrei wielokrotnie przyprawiło mnie o warknięcie i uderzeniem czołem w książkę.
Bądźmy szczerzy - tytuł miał jedynie przyciągnąć wielbicieli pierwszej części i filmu używając Mirandy jako wabika. Nie powiem, chwyt się udał, pozostawiając mnie zniesmaczoną taką zagrywką.

Akcja rozgrywa się dziesięć lat po tym, jak Andrea rzuciła pracę asystentki Mirandy, ale dzięki licznym retrospekcjom śledzimy też jej wcześniejsze losy. Jej relacje z najbliższymi, oddanie pracy i nieuleczalne poczucie dyskomfortu, gdy tylko wspomni się o Mirandzie.
Po tytule i opisie spodziewałam się, nadciągającej burzy ze strony Runaway'u i Mirandy, a tymczasem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Księżyc yakuzy" jest historią Shoko, córki członka yakuzy. Jej rodziny, dzieciństwa, dojrzewania, dorosłego życia, które nie były łatwe, częściowo na własne życzenie.
Książka powinna być wstrząsająca, biorąc pod uwagę, jakie tematy porusza, jakie wspomnienia w nią przelano. Niestety, chociaż współczuję, że ktoś doświadczył takich wydarzeń, zabrakło mi w niej uczuć. Nie czułam ich. Jakby pisząca ją osoba podchodziła do tego na sucho, bez emocji i tylko w kilku momentach pozwoliła sobie na to, żeby okazać prawdziwe uczucia.
Czy jeżeli spisuje się swoja historię, nie powinno się przekazać tego, co się czuło? Może moje słowa są bolesne, ale autorka nie otworzyła się na czytelnika.

"Księżyc yakuzy" jest historią Shoko, córki członka yakuzy. Jej rodziny, dzieciństwa, dojrzewania, dorosłego życia, które nie były łatwe, częściowo na własne życzenie.
Książka powinna być wstrząsająca, biorąc pod uwagę, jakie tematy porusza, jakie wspomnienia w nią przelano. Niestety, chociaż współczuję, że ktoś doświadczył takich wydarzeń, zabrakło mi w niej uczuć. Nie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Lot sowy Larry Dixon, Mercedes Lackey
Ocena 6,7
Lot sowy Larry Dixon, Merced...

Na półkach: ,

Dziecko, które straciło rodziców? Jest.
Wszyscy w jego otoczeniu widzą w nim źródło kłopotów? Tak.
Posiada predyspozycje do zostania magiem? Tak.
Pojawia się sowa? Tak.
Nie, to nie Harry Potter, a Darian Firkin. Po stracie rodziców mieszkańcy wsi Zagajnik Errolda oddają chłopca do terminu czarodziejowi Justynowi. Darianowi ani trochę się to nie podoba i od nauki i pracy miga się jak może. Pewnego dnia Justyn wysyła go do lasu po grzyby, a w tym czasie wieś zostaje zaatakowana przez armię barbarzyńców. Chłopiec próbuje uciec przed wrogiem i zostaje uratowany przez jednego z legendarnych Sokolich Braci.

Nie mogłam uwierzyć własnemu szczęściu, gdy zobaczyłam tę książkę. Uwielbiam serię Kroniki Valdemaru i straciłam nadzieję, że Zysk i sk-a kiedykolwiek wyda kolejne książki (ostatnia wyszła bodajże w 2001 roku). Jest to kawał dobrej fantastyki.

Sporo przytoczonych w rozmowach wydarzeń oraz osób może wydać się niezrozumiała dla kogoś, kto nie miał do czynienia z historiami o Valdemarze, ale podejrzewam, że w kolejnych częściach trylogii jest to rozwinięte.
Jedyne, co mogę zarzucić tej książce, to fakt, że ma większy format niż wcześniejsze 18 tomów i nie pasuje mi do kolekcji na półce oraz brak mapy świata i linii czasu. Z pewnością ułatwiłoby to niezorientowanym w czasie i świecie czytelnikom. Pamiętam, że mnie pomagało.

Dziecko, które straciło rodziców? Jest.
Wszyscy w jego otoczeniu widzą w nim źródło kłopotów? Tak.
Posiada predyspozycje do zostania magiem? Tak.
Pojawia się sowa? Tak.
Nie, to nie Harry Potter, a Darian Firkin. Po stracie rodziców mieszkańcy wsi Zagajnik Errolda oddają chłopca do terminu czarodziejowi Justynowi. Darianowi ani trochę się to nie podoba i od nauki i pracy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przyznam, że długo wahałam się przed sięgnięciem po tę książkę. Dotychczas od Anny Kańtoch czytałam jedynie o Domenicu Jordanie i mimo wspaniałego języka, jakim posługuje się autorka, nie zachwyciły mnie te pozycje.
Jednak przy każdej wizycie w księgarniach widziałam tę okładkę, która bardzo przyciąga uwagę i ostatecznie ją kupiłam.
I nie żałuję. Historia trzynastoletniej Niny, która zostaje wysłana przez anioła do tajemniczego klasztoru w Markotach, całkowicie mną zawładnęła. Razem z nią i jej przyjaciółmi odkrywałam sekrety miasteczka, Diabelskiego Kręgu i aniołów i z każda przeczytaną stroną żałowałam tylko jednego - że jestem coraz bliżej końca.
Mimo że kierowana jest bardziej do młodzieży, świetnie się przy niej bawiłam i rówieśnikom Niny oraz starszym czytelnikom, serdecznie ją polecam.

Przyznam, że długo wahałam się przed sięgnięciem po tę książkę. Dotychczas od Anny Kańtoch czytałam jedynie o Domenicu Jordanie i mimo wspaniałego języka, jakim posługuje się autorka, nie zachwyciły mnie te pozycje.
Jednak przy każdej wizycie w księgarniach widziałam tę okładkę, która bardzo przyciąga uwagę i ostatecznie ją kupiłam.
I nie żałuję. Historia trzynastoletniej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Podatek, Urząd Skarbowy - oto słowa, które nawet u największego twardziela wywołują głęboki niepokój. A teraz okazuje się, że podatki od magii muszą płacić magowie, wilkołaki, wampiry i wszelkie inne magiczne stwory. I tak jak zwykli śmiertelnicy, nie pałają do tego chęcią.

Pomysł na historię jest oryginalny, to przyznaję bez bicia.
Jednak to samego wykonania mam wątpliwości. Zrobić tekst z humorem, który ma ręce i nogi - jasne, da się. Tutaj kończyny trochę się poplątały.
Głowna bohaterka trochę za szybko przyjmowała wszystko do wiadomości ze spokojem. Pobieranie podatku od magii, awans na maga, okazanie się rusałką - na początku wszystko grało. Potem jednak historia zaczęła przypominać dziwną parodię, a humor bawił rzadko.
Gdy już myślałam, że nie pojawi się silniejsza postać kobieca od Moniki, pojawiła się Czarna Kasieńka. Zaakceptowanie jej egzystencji zajęło mi chwilkę, a wtedy zjawia się Jagienka i mówię dość, ledwo doczytuje do końca.
Absurd goni absurd. Owszem, zdarzają się książki, gdzie te absurdy człowiek zaakceptuje szybko i z humorem - tu mi się to nie udało.

Podatek, Urząd Skarbowy - oto słowa, które nawet u największego twardziela wywołują głęboki niepokój. A teraz okazuje się, że podatki od magii muszą płacić magowie, wilkołaki, wampiry i wszelkie inne magiczne stwory. I tak jak zwykli śmiertelnicy, nie pałają do tego chęcią.

Pomysł na historię jest oryginalny, to przyznaję bez bicia.
Jednak to samego wykonania mam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Zwykły człowiek" jest specyficzną książką.
Początkowo bardzo mi się podobała. Głównym narratorem jest morderca kobiet, który porywa kobiety, przetrzymuje je w klatce, a potem zabija. Zdarza się, że ofiara umrze przed uprowadzeniem, jak w przypadku Sarah, wtedy pozbywa się ciała z miejsca zbrodni i ukrywa, by nie zostawić śladów. Brzmi logicznie i taki jest bohater.
Niestety, tylko do czasu.
Podczas usuwana kawałków zwłok z domu Sarah pojawia się przyjaciółka dziewczyny, Erica. Musi ją uprowadzić.
I tu kończy się powoli racjonalne myślenie i spokój bohatera. Rozumiem jeszcze, że przetrzymuje Ericę dłużej, niż ma to w zwyczaju, nawet dodaje pewne udogodnienia dla jej komfortu. Zaczyna się formować dziwna relacja między nimi, m. in. syndrom sztokholmski.
Jednak pojawia się Rachel, w której nasz bohater się zakochuje! I kolejne jego posunięcia w mordowaniu kobiet mają coraz więcej dziur i policja wpada na coraz więcej tropów.
Naprawdę, gdyby nie postać Rachel, dla której wymięka, historia może nie skończyłaby się jak kiepski melodramat.

"Zwykły człowiek" jest specyficzną książką.
Początkowo bardzo mi się podobała. Głównym narratorem jest morderca kobiet, który porywa kobiety, przetrzymuje je w klatce, a potem zabija. Zdarza się, że ofiara umrze przed uprowadzeniem, jak w przypadku Sarah, wtedy pozbywa się ciała z miejsca zbrodni i ukrywa, by nie zostawić śladów. Brzmi logicznie i taki jest...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Rzadko kupuję książki o których jest głośno w mediach i na portalach społecznościowych. A przynajmniej czekam, aż ogólna ekscytacja tematem opadnie, by je przeczytać i samej się przekonać, czy warto było robić wokół niej szum. Tym razem sięgnęłam po nowość stosunkowo szybko, ponieważ polecał ją Stephen King. Cóż, przyznaję, dałam się złapać marketingowemu chwytowi za kark.
Był to kryminał inny od tych, które czytałam do tej pory. Przez całą książkę nie mam punktu widzenia policjanta - obecnego, emerytowanego, zawieszonego czy oddalonego od sprawy przez żądzę zemsty. Był to plus i świeży punkt widzenia.
Bohaterką jest Rachel, rozwódka z problemem alkoholowym, z którego to powodu wyrzucono ją z pracy. Codziennie rano wsiada do tego samego pociągu, by współlokatorka nie dowiedziała się, że została zwolniona. Obserwuje życie obcych ludzi mieszkających w domach przy torach, nadaje im imiona i wymyśla ich historię. A także spogląda na dom, w którym kiedyś mieszkała z mężem - teraz jest tam z nową żona i córką.
Pewnego dnia kobieta, którą w myślach ochrzciła imieniem Jess, znika, o czym dowiaduje się z gazety. Czuje się odpowiedzialna za jej los, szczególnie, że z okna pociągu widziała coś, co jej zdaniem ma znaczenie. Zaczyna emocjonalnie podchodzić do sprawy i coraz bardziej się w nią mieszać.
Innymi narratorkami są Megan - zaginiona kobieta oraz Anna - nowa partnerka byłego męża Rachel.
Książka jest naprawdę interesująca, ale nie zaprzeczę, w kilku momentach męcząca, a pod koniec miałam nieprzyjemne wrażenie, że fragment fabuły nieprzyjemnie naciągnięty, trudno było mi w niego uwierzyć.
Jednak polecam "Dziewczynę z pociągu", jeśli ktoś ma ochotę na thriller z niecodziennego punktu widzenia.

Rzadko kupuję książki o których jest głośno w mediach i na portalach społecznościowych. A przynajmniej czekam, aż ogólna ekscytacja tematem opadnie, by je przeczytać i samej się przekonać, czy warto było robić wokół niej szum. Tym razem sięgnęłam po nowość stosunkowo szybko, ponieważ polecał ją Stephen King. Cóż, przyznaję, dałam się złapać marketingowemu chwytowi za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sięgnęłam po tę książkę, bo po raz pierwszy mogłam poznać sposób działania zakładu pogrzebowego ze strony właściciela takowego przybytku. Jednak nie wywołała u mnie żadnych głębszych, a nawet całkiem płytkich, refleksji, rozmyśleń na temat śmierci.
Nawet obiecany humor nie wywołał u mnie śmiechu, jedynie lekki uśmiech.
Książka miała potencjał, ale niestety nie został on rozbudzony.

Sięgnęłam po tę książkę, bo po raz pierwszy mogłam poznać sposób działania zakładu pogrzebowego ze strony właściciela takowego przybytku. Jednak nie wywołała u mnie żadnych głębszych, a nawet całkiem płytkich, refleksji, rozmyśleń na temat śmierci.
Nawet obiecany humor nie wywołał u mnie śmiechu, jedynie lekki uśmiech.
Książka miała potencjał, ale niestety nie został on...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przy ostatniej części sagi o rodzeństwie Dollangangerów nuciłam motyw muzyczny z "Mody na sukces". Dlaczego? Bo pasuje idealnie - mamy bogatych, przystojnych bohaterów, kilka ekscesów miłosnych i kłótnie z takich powodów, że ręce opadają.
W dniu dwudziestych piątych urodzin Bart (który z brzydkiego kaczątka stał się pierwszorzędnym łabędziem) ma odziedziczyć Foxworth Hall. Z tej okazji cała rodzina zbiera się w posiadłości, gdzie odbędzie się przyjęcie urodzinowe.
I co się dzieje? Pojawia się zaginiony krewny, w czasie imprezy dochodzi do wypadku, niektórzy sypiają nie z tymi co powinni... Wszystko napisane w taki sposób, że miałam trudność przez to przebrnąć. Chociaż czyta się szybko, bo nad niczym nie trzeba dłużej się głowić.
Nie moje klimaty.

Przy ostatniej części sagi o rodzeństwie Dollangangerów nuciłam motyw muzyczny z "Mody na sukces". Dlaczego? Bo pasuje idealnie - mamy bogatych, przystojnych bohaterów, kilka ekscesów miłosnych i kłótnie z takich powodów, że ręce opadają.
W dniu dwudziestych piątych urodzin Bart (który z brzydkiego kaczątka stał się pierwszorzędnym łabędziem) ma odziedziczyć Foxworth Hall....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyznam, że pierwszą książką serii - "Kwiaty z poddasza", byłam zachwycona. Pomysł był niecodzienny, a styl mnie urzekł.
"Płatki na wietrze" też były interesujące, jednak nie w takim stopniu i mój entuzjazm trochę opadł.
Postanowiłam jednak sięgnąć po "A jeśli ciernie", gdy zobaczyłam je w bibliotece. Zaryzykowałam i... rozczarowałam się.
Z czwórki rodzeństwa żyje już tylko dwoje - Cathy i Chris. Przeprowadzili się z dziećmi Cathy - Jorym i Bartem do miejsca, gdzie nikt nie wie, że nie są małżeństwem, a rodzeństwem.
Niby wszystko ok, żyją sobie szczęśliwie, aż do opuszczonej willi obok nie wprowadza się tajemnicza dama odziana w czerń. I wszystko wtedy trafia szlag, a przynajmniej tak tłumaczy to autorka.
W tej rodzinie nie było prawdziwej komunikacji. Chris i Cathy mieli swoją więź i sporo energii, Cathy i Jory miłość do baletu, a Chrisowi łatwo było kochać Joryego, bo był idealnym dzieckiem. Młodszego chłopca, Barta, olewali. Od początku książki Bart miał problemy z sobą. A nie dlatego, że zaczął chodzić do podejrzanej sąsiadki, gdzie tylko się to pogłębiło.
Jest tu tyle niezrozumiałych zachowań bohaterów i absurdalnych sytuacji, że głowa mała.
Na przykład, Chris ani Cathy nie poszli do sąsiedniej posesji póki Bartowi nie zaczęło poważnie odbijać. Dlaczego? Bo to narusza ich intymność i jest zagrożeniem, że wszystko się wyda. Jakby mieli na czołach wypisane: "Sypiam ze swoim/ją bratem/siostrą". Poważnie?
W pewnym momencie w domu bohaterów pojawia się babcia Joryego, matka jego ojca. I tu zaczął się taki cyrk, że zgłupiałam.
Jeżeli komuś podobały się wcześniejsze książki Virginii C. Andrews, niech przeczyta. Jednak nie jest to ten sam poziom co wtedy, gdy dzieci zamknięto na strychu.

Przyznam, że pierwszą książką serii - "Kwiaty z poddasza", byłam zachwycona. Pomysł był niecodzienny, a styl mnie urzekł.
"Płatki na wietrze" też były interesujące, jednak nie w takim stopniu i mój entuzjazm trochę opadł.
Postanowiłam jednak sięgnąć po "A jeśli ciernie", gdy zobaczyłam je w bibliotece. Zaryzykowałam i... rozczarowałam się.
Z czwórki rodzeństwa żyje już...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Każdy mieszkaniec Stanów Zjednoczonych zna historię Loganów.
Gdy w domach obywateli USA paliły się świąteczne lampki, farmę choinek w pewnym miasteczku strawił ogień. W płomieniach zginęły dzieci - bliźniaki oraz matka, której zwłoki pozbawione były głowy. Z życiem uszła jedynie córka, Hannah. Jednak to nie sam pożar przykuł uwagę całego kraju, a odkrycia, które nastąpiły po nim.
Poznajemy Hannah jako dorosłą kobietę pracującą w laboratorium kryminalnym, oddaną żonę i kochającą matkę. Żyje normalnie, ale na określonych warunkach, np. nie jeździ na narty, bo śnieg przywołuje złe wspomnienia, podobnie nie kupują z mężem żywej choinki na święta.
Jej spokojne życie zaczyna się sypać, gdy otrzymuje wiadomość o telefonie do niej, rzekomo wykonała go jej matka, a także przesyłkę bez nadawcy - buciki braci, które były jednymi z dowodów rzeczowych w procesie człowieka, który podłożył ogień.
Dowiadujemy się, co takiego wyjątkowego było w tragedii Loganów, że nie schodziła z pierwszych stron gazet i ekranów telewizorów. Na farmie odkryto więcej zwłok - zakopanych mężczyzn, którzy okazali się emerytowanymi wojskowymi. Śledczy doszli do wniosku, że pani Logan uwodziła ich, zabijała i korzystała z ich emerytur i kont bankowych. Ale ona nie żyje, więc nie ma kogo oskarżyć prawda? Jednak jak to potwierdzić, skoro nierozważni policjanci oddali ciało siostrze pani Logan do kremacji, by wyprawić jej pogrzeb nie pobierając żadnych tkanek zawczasu?
Człowiek odpowiedzialny za podpalenie twierdzi, że pani Logan żyje. Niedługo ma wyjść z więzienia i chce rozmawiać z Hannah.
Razem z Hannah, w której ożywają zapomniane wspomnienia, odkrywamy całą prawdę tamtych wydarzeń i rozwiązujemy sprawę do końca.

Każdy mieszkaniec Stanów Zjednoczonych zna historię Loganów.
Gdy w domach obywateli USA paliły się świąteczne lampki, farmę choinek w pewnym miasteczku strawił ogień. W płomieniach zginęły dzieci - bliźniaki oraz matka, której zwłoki pozbawione były głowy. Z życiem uszła jedynie córka, Hannah. Jednak to nie sam pożar przykuł uwagę całego kraju, a odkrycia, które nastąpiły...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tytuł może sugerować prostą historię z lat 50-60 XX wieku, rozgrywającą się w spokojnej mieścinie, której bohaterką jest zwyczajna dziewczyna i jej nieskomplikowane, proste życie. Chyba, że autorem jest Jack Ketchum.
Zgadza się tylko czas i miejsce akcji, oraz bohaterka. Jednak jej życie nie jest łatwe i przyjemne, a historia prosta.
Dostałam tę książkę już po zapoznaniu się z "Sezonem" i "Poza sezonem" tego autora. Nie ma tu tych ludożerców, co tam. Jest ktoś gorszy.
W tamtych książkach można było sobie wmawiać, że agresorzy nie są do końca ludźmi, nie zostali wychowani w normalnym społeczeństwie, nie znają pojęcia dobra i zła.
Tu bestiami są ludzie, którzy chodzili do szkół, funkcjonowali w społeczeństwie. A mimo to, nie znają granic. Jedynie przesuwają swoje poznanie w tej materii coraz dalej, posuwając się do coraz większego okrucieństwa nie mając przy tym skrupułów, współczucia czy poczucia winy.
To okrutna książka, z której strony by nie patrzeć, pozostawia ślad i miejsce na refleksje.

Tytuł może sugerować prostą historię z lat 50-60 XX wieku, rozgrywającą się w spokojnej mieścinie, której bohaterką jest zwyczajna dziewczyna i jej nieskomplikowane, proste życie. Chyba, że autorem jest Jack Ketchum.
Zgadza się tylko czas i miejsce akcji, oraz bohaterka. Jednak jej życie nie jest łatwe i przyjemne, a historia prosta.
Dostałam tę książkę już po zapoznaniu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W filmowych horrorach nie znoszę slasherów, hektolitrów krwi i biegania po lesie uciekając przed żądnym krwi mordercą.
W literaturze, w wydaniu Jacka Ketchuma - jak najbardziej jestem na tak.
Historia nie jest skomplikowana - mamy grupkę przyjaciół spędzającą czas w wynajętym domku w otoczeniu przyrody. I ludożerców mieszkających po sąsiedzku. Brzmi nieciekawie? Do czasu.
Autor po mistrzowsku prowadzi akcję i opisy, od których robiło mi się niedobrze i musiałam odwracać wzrok od książki, bo bardzo żywo działała na moją wyobraźnię. A mimo to, wracałam do niej po chwili po jeszcze więcej odrażających wrażeń.
Jeszcze nigdy nie spotkałam się z autorem, który w tak wstrząsający, przemawiający sposób pisze o krzywdzeniu innego człowieka, że widzę to własnymi oczami i czuję każdym neuronem.
Nic dziwnego, że Stephen King uważa go za najbardziej przerażającego człowieka w Stanach Zjednoczonych.

W filmowych horrorach nie znoszę slasherów, hektolitrów krwi i biegania po lesie uciekając przed żądnym krwi mordercą.
W literaturze, w wydaniu Jacka Ketchuma - jak najbardziej jestem na tak.
Historia nie jest skomplikowana - mamy grupkę przyjaciół spędzającą czas w wynajętym domku w otoczeniu przyrody. I ludożerców mieszkających po sąsiedzku. Brzmi nieciekawie? Do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Absolutnie fantastyczna książka. Cudowny humor, niecodzienni bohaterowie wywołujący ciepło w sercu. Polecam!

Absolutnie fantastyczna książka. Cudowny humor, niecodzienni bohaterowie wywołujący ciepło w sercu. Polecam!

Pokaż mimo to