Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Bardzo miłe zaskoczenie. Książka kupiona przypadkiem za niewielkie pieniądze. Opowiada historię oposa, który ma dużo rodzeństwa i w jego domu zawsze jest gwarno i hałaśliwie i mama nie ma dla niego nigdy czasu (wg niego oczywiście). Postanawia więc opuścić swoją rodzinę. Książka napisana fajnym, prostym językiem, zawiera dialogi, coś się ciągle dzieje, skupia się też na uczuciach tytułowego Piotrusia, pozwala zobaczyć, że jednak posiadanie dużej rodziny nie jest takie złe. Po tej historii, w książeczce jest jeszcze jedna historyjka - skunksa Kasi, która jest jedynaczką, a którą spotyka na swojej drodze Piotruś. Obie opowiastki się ze sobą łączą. To co mi się bardzo podoba, to przedstawienie dwóch punktów widzenia - rodziny wielodzietnej i rodziny gdzie jest tylko jedno dziecko.

Bardzo miłe zaskoczenie. Książka kupiona przypadkiem za niewielkie pieniądze. Opowiada historię oposa, który ma dużo rodzeństwa i w jego domu zawsze jest gwarno i hałaśliwie i mama nie ma dla niego nigdy czasu (wg niego oczywiście). Postanawia więc opuścić swoją rodzinę. Książka napisana fajnym, prostym językiem, zawiera dialogi, coś się ciągle dzieje, skupia się też na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przed przeczytaniem tej książki, przeczytałam chyba wszystkie opinie zamieszczone na tym serwisie o niej. Od ocen osób zachwyconych nią, po opinie, że książka to samo dno. Sama należę do tej pierwszej grupy. Bardzo bałam się czytać o tej obrzydliwości, brutalności, dewiacji, ohydzie, itd (patrząc na niektóre opinie). I owszem, to nie jest książka dla dzieci czy nawet nastolatków, albo ludzi o bardzo słabych nerwach, czy osób odbijających się zazwyczaj od brutalnych opisów mordów czy seksu. To raczej typ mrocznej, ciężkiej fantastyki. Tych opisów faktycznie jest sporo, ale nie kłują po oczach (są krótkie, paru zdaniowe, coś się wydarzyło i tyle) i są wplecione w fabułę, która naprawdę tu występuje. Jeśli ktoś czytając opis o drużynie wyruszającej na jakąś misję, wyobraża sobie Władcę Pierścieni, to się bardzo rozczaruje albo zaskoczy. To zupełnie nie taka drużyna. W dodatku, o ile pamiętam akcja właściwa, czyli zebranie tej drużyny to są okolice 150-200 strony, a to co dzieje się wcześniej wbrew pozorom ma znaczenie w dalszej części książki. Odnośnie jeszcze zarzutów o opisy mordów, gwałtów we wszelkiej konfiguracji, rozczłonkowywanie ciał, sprzedaż niemowląt do takich celów itd. to właściwie James nie odkrył nic nowego - to dzieje się cały czas na świecie; obrzezanie kobiet ma miejsce, porzucanie dzieci na śmierć nie jest nowością, rozczłonkowywanie części ciał dzieci też ma miejsce (żeby nie szukać daleko, wystarczy obejrzeć parę odcinków Martyny Wojciechowskiej). Takie rzeczy dzieją się nadal w Afryce, on to tylko opisał w brutalny, naturalistyczny sposób, a czytanie tego, choć niełatwe, to jak wyjście ze swojej strefy komfortu. Poza tymi rzeczami, trudność może sprawiać język i konstrukcja samej opowieści, które nie jest typowa dla większości książek (ja się z taką do tej pory nie spotkałam), ale po przebrnięciu przez początek, czy przyzwyczajeniu się do stylu autora, potem czytało mi się ją już bardzo szybko. Ja ją na pewno polecam, ale nie dla wszystkich :)

Przed przeczytaniem tej książki, przeczytałam chyba wszystkie opinie zamieszczone na tym serwisie o niej. Od ocen osób zachwyconych nią, po opinie, że książka to samo dno. Sama należę do tej pierwszej grupy. Bardzo bałam się czytać o tej obrzydliwości, brutalności, dewiacji, ohydzie, itd (patrząc na niektóre opinie). I owszem, to nie jest książka dla dzieci czy nawet...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Okres dorastania mam już dawno za sobą, jednak czasem lubię sięgnąć po coś młodzieżowego. "Jutro" to taka typowa, lekka młodzieżówka. Dosyć ciekawie się ją czyta, aczkolwiek miałabym parę "ale". Przede wszystkim sama bohaterka. Widzę, że nie jestem odosobniona w opinii, że to jedna z najbardziej irytujących kobiecych postaci w literaturze. Sam pomysł, by powieść przypominała pamiętnik/opis wydarzeń spisanych ręką jednego z uczestników nie jest zły, ale... irytowało mnie to, że jest wplatane tak dużo miłosnych przeżyć bohaterów. Bez tego książka byłaby "sucha" i pewnie miałaby zupełnie inną formę, więc zrozumiałe jest, że takie opisy się pojawiają, ale czasem mam wrażenie, że to one dominują powieść. Nie wiem też czy to kwestia mojego wieku, dorośnięcia do niektórych spraw przez co książki młodzieżowe czyta się gorzej, ale bardzo nie podobała mi się płytkość uczuć bohaterów, zwłaszcza Ellie i Lee. Na początku w powieści dostajemy informację, że w sumie to bardzo słabo się znają, a w drugiej połowie już mamy gorące wyznania miłości. Serio?! Raczej świadczy to dla mnie o płytkości bohaterów i niewiarygodności ich uczuć. Nie wiadomo co się stało z ich rodzinami, a oni są w stanie skupić się na sobie i na swoich popędach. Tym bardziej mnie to dziwi, że jednak nie wyobrażam sobie dzisiejszych nastolatków (ani dorosłych), które zaraz po tym jak tracą rodziców są w stanie się migdalić. I dziwi mnie, że autor mając aż 7 tomów nie zdecydował się na budowanie głębszych i bardziej wiarygodnych relacji pomiędzy bohaterami. Dla mnie to oprócz irytującej Ellie główny minus tej powieści. Wracając jeszcze do formy powieści jako pamiętnika spisanego ręką Ellie, to zastanawiam się o ile ciekawsza byłaby powieść gdybyśmy dostali opisane wydarzenia z punktu widzenia kilku bohaterów. Zwłaszcza, że na początku książki Ellie sama przyznaje, że została wybrana do spisania tych wydarzeń. Dla mnie brzmi to dosyć śmiesznie, bo co to oznacza? Że mieli mało papieru, za mało długopisów, że inni dostali zakaz spisywania swoich obserwacji? Takich małych niuansów jest więcej i zaniżają moją ocenę powieści. Sama książka jednak nie jest zła. Autor dosyć plastycznie opisuje zastaną sytuację w mieście, łatwo więc ją sobie wyobrazić, jak również zagubienie i strach towarzyszący bohaterom w odkrywaniu miasta po inwazji. Książka do przeczytania jako odstresowywacz bez głębszego wnikania w decyzje i uczucia bohaterów.

Okres dorastania mam już dawno za sobą, jednak czasem lubię sięgnąć po coś młodzieżowego. "Jutro" to taka typowa, lekka młodzieżówka. Dosyć ciekawie się ją czyta, aczkolwiek miałabym parę "ale". Przede wszystkim sama bohaterka. Widzę, że nie jestem odosobniona w opinii, że to jedna z najbardziej irytujących kobiecych postaci w literaturze. Sam pomysł, by powieść...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mam mieszane uczucia w stosunku do tej powieści, ponieważ wg. mnie jest napisana w sposób bardzo nierówny. Początek był super. Pomyślałam, że to może być nawet coś w stylu kobiecego Indiany Jonesa - no może nie aż tak dosłownie, ale byłam nastawiona na przygodę w cudownej scenerii Afryki. Podobali mi się bohaterowie, dialogi, opisy przyrody, umiejętnie skonstruowane napięcie odnośnie rodzinnej tajemnicy - to wszystko w odpowiednich proporcjach. A potem klops. Gdzieś tak w połowie powieści, może wcześniej, zaczęły się filozoficzne wywody. Początkowo myślałam, że ok, może to tylko taka wstawka i powieść powróci do początkowej formy. Niestety się rozczarowałam. Myślę, że ponad połowa książki poświęcona była szukaniu własnego "ja" bohaterki i filozofii, co mnie bardzo wymęczyło. Drugą część powieści czytało mi się z trudem i ciągle się zastanawiałam czy w końcu i kiedy autorka powróci do stylu z początku powieści. Jak to się mówi: tak dobrze żarło i zdechło.

Mam mieszane uczucia w stosunku do tej powieści, ponieważ wg. mnie jest napisana w sposób bardzo nierówny. Początek był super. Pomyślałam, że to może być nawet coś w stylu kobiecego Indiany Jonesa - no może nie aż tak dosłownie, ale byłam nastawiona na przygodę w cudownej scenerii Afryki. Podobali mi się bohaterowie, dialogi, opisy przyrody, umiejętnie skonstruowane...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Chciałabym wiedzieć, co autor brał pisząc tą książkę, bo chcę to samo :) Bardzo specyficzna, trochę przypominała mi Foresta Guma, trochę powieści Pilipiuka o Jakubie Wędrowyczu (może z powodu zamiłowania obu bohaterów do napojów wysokoprocentowych :)). Trzeba się nastawić na pewną dawkę absurdu i czarnego humoru, język bardzo specyficzny, ale ogólnie czyta się ją szybko i przyjemnie.

Chciałabym wiedzieć, co autor brał pisząc tą książkę, bo chcę to samo :) Bardzo specyficzna, trochę przypominała mi Foresta Guma, trochę powieści Pilipiuka o Jakubie Wędrowyczu (może z powodu zamiłowania obu bohaterów do napojów wysokoprocentowych :)). Trzeba się nastawić na pewną dawkę absurdu i czarnego humoru, język bardzo specyficzny, ale ogólnie czyta się ją szybko i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Drugą część "Dzieci Rybaka" czytało mi się z jeszcze większą przyjemnością niż pierwszą. Bardzo spodobała mi się zmiana głównych bohaterów. W pierwszej części głównym bohaterem był Rafel, syn Ashera i Dathne, których historia opowiedziana jest w serii "Królotwórca, Królobójca". W drugiej części pierwsze skrzypce gra jego młodsza siostra Deenie. Postać Deenie jako głównego bohatera jest o tyle zaskakująca, że w pierwszej części była tylko właściwie tłem dla pozostałych bohaterów, w dodatku ciągle płaczącym, słabym i nie wnoszącym praktycznie nic do akcji powieści. To Rafel był tą silną postacią i to z nim kojarzyła mi się główna bitwa pomiędzy dobrem a złem. Co do Deenie to zastanawiałam się nawet po co w ogóle autorka ją umieściła w powieści i jaka jest jej rola. Wszystko wyjaśniło się w drugiej części gdzie biedna, szara myszka Deenie musiała się zmienić o 180 stopni by ratować swoją rodzinę i wszystko co kocha. Ten zwrot w zachowaniu bohaterów był bardzo zaskakujący i na duży plus dla całej dylogii. Także świat, w którym osadzona jest cała akcja znacznie powiększył się w stosunku do części pierwszej. Mamy nowych bohaterów, starzy schodzą na dalszy plan, podobnie jak w pierwszej części zachowanie postaci nie zawsze da się zamknąć w prostym stwierdzeniu "dobry, zły". To wszystko powoduje, że książkę czyta się lekko i na pewno z przyjemnością sięgnę po wcześniejsze tomy "Królotwórcy, Królobójcy"

Drugą część "Dzieci Rybaka" czytało mi się z jeszcze większą przyjemnością niż pierwszą. Bardzo spodobała mi się zmiana głównych bohaterów. W pierwszej części głównym bohaterem był Rafel, syn Ashera i Dathne, których historia opowiedziana jest w serii "Królotwórca, Królobójca". W drugiej części pierwsze skrzypce gra jego młodsza siostra Deenie. Postać Deenie jako głównego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ta książka, to jedno z moich największych pozytywnych zaskoczeń. Kupiona zupełnym przypadkiem, swoje na półce odstała. Wcześniej nie miałam do czynienia z twórczością Karen Miller, dlatego było dla mnie zupełnym zaskoczeniem, że to właściwie kontynuacja wydarzeń opisanych w serii "Królotwórca, Królobójca". Z tego powodu początek książki był dla mnie ciężki, bo ciągle napotykałam jakieś nawiązania do wydarzeń z "Królotwórcy, Królobójcy". Po dobrych kilkudziesięciu stronach przyzwyczaiłam się do świadomości, że nie wszystko wiem i potem czytało się już dużo łatwiej, tym bardziej że im głębiej tym tych nawiązań było mniej, a sama historia zaczynała dotyczyć współczesnych bohaterów i wydarzeń. Podoba mi się, że świat w którym przyszło żyć bohaterom jest mały i ograniczony w porównaniu do innych powieści fantastycznych. Bohaterowie również są ciekawi, niby jest podział na dobrych i złych, ale tak naprawdę mało kto jest zupełnie dobry i bez wad, a ci źli nie są do końca negatywnymi postaciami. Końcówkę po prostu pochłonęłam i od razu sięgnęłam po część drugą. Mogę powiedzieć, że tą dylogię "Dzieci rybaka" da się spokojnie i z przyjemnością przeczytać nie znając wcześniejszych powieści Karen Miller.

Ta książka, to jedno z moich największych pozytywnych zaskoczeń. Kupiona zupełnym przypadkiem, swoje na półce odstała. Wcześniej nie miałam do czynienia z twórczością Karen Miller, dlatego było dla mnie zupełnym zaskoczeniem, że to właściwie kontynuacja wydarzeń opisanych w serii "Królotwórca, Królobójca". Z tego powodu początek książki był dla mnie ciężki, bo ciągle...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Generalnie nie gustuję w opowieściach typu love story, więc bardzo dużo czasu zajęło mi zabranie się za tę książkę. Pomimo mojego chłodnego nastawienia do niej, bardzo przyjemnie mnie zaskoczyła. Po pierwsze i najważniejsze, to sama historia miłosna pomiędzy dwojgiem bohaterów nie jest infantylnie opisana. Nie ma tu wpatrywania się w oczy, trzymania za ręce, gorących wyznań miłosnych... Samo uczucie rozwija się przez całą książkę, po drodze napotykając sporo przeszkód, takich jak brak zaufania do drugiej osoby, zazdrość, tajemnice, itp. Sama historia przez to jest dla mnie dużo bardziej wiarygodna niż te opisane w typowych romansidłach, w których wszystko ocieka lukrem. Drugi bardzo duży plus ode mnie jest za ukazanie roli kobiet w XIX wieku. Co by dużo nie mówić, życie ówczesnej kobiety łatwe nie było. W "Monsunowych dniach" jest to pokazane z perspektywy kilku bohaterek, dla których reputacja w tamtym czasie jest praktycznie wszystkim i którą banalnie łatwo stracić, choćby poprzez niesłuszne oskarżenia, czy z racji złego urodzenia. Kobiety są nie tylko zależne finansowo od mężczyzn, ale też dużo łatwiej odebrać im dzieci na rzecz opieki przez ojców bądź teściów. To wszystko przeplatane opisem krajobrazu Indii i uprawą herbaty spowodowało, że praktycznie nie mogłam oderwać się od książki. Książkę bardzo polecam osobom, które tak jak ja nie lubią cukierkowych romansideł i niezmiernie żałuję, że tak rzadko zdarza mi się trafić na takie perełki.

Generalnie nie gustuję w opowieściach typu love story, więc bardzo dużo czasu zajęło mi zabranie się za tę książkę. Pomimo mojego chłodnego nastawienia do niej, bardzo przyjemnie mnie zaskoczyła. Po pierwsze i najważniejsze, to sama historia miłosna pomiędzy dwojgiem bohaterów nie jest infantylnie opisana. Nie ma tu wpatrywania się w oczy, trzymania za ręce, gorących wyznań...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwsze pięć tomów cyklu o Nekroskopie bardzo mi się podobało, dlatego mam trochę mieszane odczucia odnośnie tomu VI. Po pierwsze to co mnie raziło, to różnica w tłumaczeniu. Szczególnie ciężko było się przyzwyczaić do zmiany Rezydenta na Mieszkańca. Brakowało mi Harrego Keogha do którego się przywiązałam przez pierwsze 5 tomów, a który właściwie jest tu zaledwie wspomniany. Pierwsza część książki bardzo mi się ciągnęła, ale potem czytało mi się ją naprawdę lekko. Na pewno sięgnę po kolejny tom.

Pierwsze pięć tomów cyklu o Nekroskopie bardzo mi się podobało, dlatego mam trochę mieszane odczucia odnośnie tomu VI. Po pierwsze to co mnie raziło, to różnica w tłumaczeniu. Szczególnie ciężko było się przyzwyczaić do zmiany Rezydenta na Mieszkańca. Brakowało mi Harrego Keogha do którego się przywiązałam przez pierwsze 5 tomów, a który właściwie jest tu zaledwie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka, która mnie naprawdę wciągnęła, pomimo że raczej rzadko sięgam po tego typu literaturę. Zaciekawiła mnie do tego stopnia, że po jej przeczytaniu spędziłam dużo czasu wyszukując informacje na temat niewolnictwa.

Książka, która mnie naprawdę wciągnęła, pomimo że raczej rzadko sięgam po tego typu literaturę. Zaciekawiła mnie do tego stopnia, że po jej przeczytaniu spędziłam dużo czasu wyszukując informacje na temat niewolnictwa.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie wiem do końca co myśleć o tej książce. Na pewno ma potencjał, choć w mojej opinii trochę zmarnowany. Fabuła jest nieco poplątana i niestety wiele rzeczy jest nie do końca wyjaśnionych. Widzimy wydarzenia z punktu widzenia kilku bohaterów przebywających zarówno w tytułowej Wieży jak i poza nią. Ich losy teoretycznie się splatają, ale momentami w sposób bardzo niejasny, który na koniec rodzi więcej pytań niż odpowiedzi. Dodatkowo wydaje mi się, że wielu dialogów mogłoby po prostu nie być, bo niczego nie wyjaśniają i nie wnoszą nic konkretnego do fabuły, a opisy otaczającego świata mogłyby być bardziej rozbudowane. Z drugiej strony sam pomysł na fabułę jest ciekawy. Było też wiele momentów w książce, gdy akcja przyspieszała i czytało się je naprawdę przyjemnie. Jeśli ktoś lubi książki sci-fi i ma nadmiar czasu to warto sięgnąć po tę pozycję

Nie wiem do końca co myśleć o tej książce. Na pewno ma potencjał, choć w mojej opinii trochę zmarnowany. Fabuła jest nieco poplątana i niestety wiele rzeczy jest nie do końca wyjaśnionych. Widzimy wydarzenia z punktu widzenia kilku bohaterów przebywających zarówno w tytułowej Wieży jak i poza nią. Ich losy teoretycznie się splatają, ale momentami w sposób bardzo niejasny,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie będę streszczać fabuły książki, bo wiele osób świetnie zrobiło to przede mną. To co mam do powiedzenia na temat tej pozycji zawiera się w jednym słowie „masakra” i bynajmniej nie teksańską piłą mechaniczną (a szkoda). Czytam z tyłu na okładce, że mam niebywały zaszczyt trzymać w ręce niesamowity francuski bestseller, przetłumaczony na 12 języków i zastanawiam się kto popełnił takiego gniota. Z góry przepraszam osoby, którym książka się podobała, no ale niestety, ja jej przełknąć nie mogę. Zawsze staram się doczytać książki do końca, choćby z ciekawości zakończenia historii, a tą męczę i zmęczyć nie potrafię. I nie wiem czy to książka jest tak zła, czy tylko ja rozpuszczona dużo lepszymi piórami. Jednakże żeby ktoś mi nie zarzucił, że poniewieram swoją opinią powieść, której nie przeczytałam to informuję, że utknęłam na drugim tomie.
Co mnie tak irytuje w tej pozycji? Dużo by wymieniać. Zacznijmy od okładki i streszczenia z tyłu książki. Sama okładka jak i streszczenie sugeruje, że główną bohaterką jest młoda kobieta, ale raczej dorosła lub bliska dorosłości. A co dostaję? Otóż 13-letnie dziecko. Tak, dziecko. Nie kobietę, ledwo nastolatkę. I nie raziłoby mnie to tak bardzo, bo w końcu żyjemy w erze np. Harrego Pottera i innych bohaterów literatury dla dzieci/młodzieży, jednakże cykl Mojra raczej nie jest dedykowany dla tej grupy wiekowej. Główna bohaterka zachowuje się czasem jak rozwydrzone dziecię, czasem jak dorosła kobieta. Taka stara malutka. Raz, z nie wiadomo jakiego kaprysu postanawia odwiedzić przyjaciółkę z dzieciństwa, która ma zostać królową, innym razem zakochuje się w synu wojownika, z którym spędziła kilka dni i jak sugeruje to autor książki jest to raczej wielka miłość (nie, nie zauroczenie 13letniego dziecka do równolatka, ale od razu wielka, dorosła miłość). Nasza bohaterka po kilku treningach walki mieczem jest już w tym naprawdę dobra (serio, ani słowa o tym, że sztuki walki trenuje się latami, że miecz za ciężki itp…). To samo jeśli chodzi o jej umiejętności magiczne, które rozwijają się z dnia na dzień. To wszystko i jeszcze więcej przykładów, których już nie chcę wymieniać, sprawia, że kompletnie nie kupuję głównej bohaterki. Jej zachowanie jest dla mnie nielogiczne, nierzeczywiste, nieprzekonywujące, często infantylne i takie trochę jakby autor sam nie wiedział na kogo chce wykreować główną bohaterkę – czy ma ona być dzieckiem, nastolatką czy jednak dorosłą kobietą. Ta niespójność bardzo mnie irytuje.
Sam świat wykreowany przez HL jest mało rzeczywisty i również niespójny. Może to kwestia pióra autora, może słabo wyjaśnionych niektórych kwestii w powieści, lub czarno-białych, słabo zarysowanych postaci. Do moich zarzutów dołączę jeszcze drętwe dialogi, oraz wodolejstwo i dłużyzny w samej akcji. Kolejna sprawa, to jak już ktoś również wspomniał w swojej recenzji, zabijanie niewinnych osób. Tak jakby autor uważał, że jak kogoś uśmierci w książce, to ta pozycja od razu skoczy o kilka oczek do góry. Tyle tylko, że te śmierci nie wywoływały u mnie żadnych emocji. No przyszedł zły bohater i zabił. Chce się rzec - bywa.
Plusy. A tak, jakieś ma. Sam pomysł na historię jest nienajgorszy, tylko to wykonanie… Rzadko zdarza mi się czytać cokolwiek o druidach i naprawdę po streszczeniu na okładce oczekiwałam czegoś znacznie lepszego. Początek również nie był najgorszy, tylko im dalej tym … no właśnie. Podoba mi się pomysł opisywania świata z punktu widzenia wilczycy. Widać, że autorowi coś chodziło po głowie, miał jakąś ideę, tylko momentami tak jakby nie umiał spoić tego wszystkiego w jedną całość, ożywiając ten świat.
Z ciekawości przeczytałam na okładce, że Henri Loevenbruck popełnia również powieści przygodowe, fantasy, thrillery, scenariusze telewizyjne, pisze teksty piosenek, no i jest muzykiem rockowym. Serio. Wydaje mi się, że w tym przypadku doskonale sprawdza się powiedzenie, że jak ktoś jest od wszystkiego to jest od niczego.
Trylogia ta znalazła się na mojej półce niejako przypadkiem i mam nadzieję, że niedługo na niej zabawi trafiając do osób, którym być może bardziej przypadnie do gustu. A ja tylko żałuję, że to moja pierwsza pozycja, której nie dam rady przeczytać do końca.

Nie będę streszczać fabuły książki, bo wiele osób świetnie zrobiło to przede mną. To co mam do powiedzenia na temat tej pozycji zawiera się w jednym słowie „masakra” i bynajmniej nie teksańską piłą mechaniczną (a szkoda). Czytam z tyłu na okładce, że mam niebywały zaszczyt trzymać w ręce niesamowity francuski bestseller, przetłumaczony na 12 języków i zastanawiam się kto...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kryminał "Zabójcze piękno" skusił mnie streszczeniem oraz przystępną ceną. Plusem powieści jest całkiem zgrabnie skonstruowana intryga i ciekawy pomysł przeplatania akcji wycinkami z dziennika mordercy. Wprowadza to trochę świeżości do hisotrii. Niewątpliwym minusem są dla mnie dłużyzny, bohaterowie bez głębi i momentami drętwe dialogi. Generalnie można przeczytać "Zabójcze piękno" jeśli ktoś ma nadmiar wolnego czasu, ale jest to raczej pozycja na jeden raz i raczej po nią ponownie nie sięgnę.

Kryminał "Zabójcze piękno" skusił mnie streszczeniem oraz przystępną ceną. Plusem powieści jest całkiem zgrabnie skonstruowana intryga i ciekawy pomysł przeplatania akcji wycinkami z dziennika mordercy. Wprowadza to trochę świeżości do hisotrii. Niewątpliwym minusem są dla mnie dłużyzny, bohaterowie bez głębi i momentami drętwe dialogi. Generalnie można przeczytać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Historia ma potencjał, który według mnie jest nie do końca wykorzystany. Z jednej strony jest to ciepła opowieść o relacjach ojca z dziećmi, a poniekąd również z teściami i dlatego nie uważam czasu poświęconego na tą książkę za stracony. Jednakże czegoś mi zdecydowanie brakowało. Może to kwestia dialogów, może pewnego rodzaju spłycenia, (książka jest dosyć cienka, spokojnie można było całą opowieść bardziej rozwinąć), trochę za bardzo "ugrzeczniona", nie są zbyt dobrze rozwinięte relacje pomiędzy bohaterami pierwszoplanowymi a drugoplanowymi. Pojawia się jakaś bójka, jakaś rozpuszczona nastolatka, ale to wszystko mogło być dużo lepiej zarysowane lub nie pojawić się wcale, bo w tej formie w jakiej jest niewiele wg mnie wnosi do opowieści. Czytając nie czułam się wciągana w historię, były momenty, że mi się dłużyło, a szkoda, bo niewiele książek wpadło mi w łapki o tej tematyce.

Historia ma potencjał, który według mnie jest nie do końca wykorzystany. Z jednej strony jest to ciepła opowieść o relacjach ojca z dziećmi, a poniekąd również z teściami i dlatego nie uważam czasu poświęconego na tą książkę za stracony. Jednakże czegoś mi zdecydowanie brakowało. Może to kwestia dialogów, może pewnego rodzaju spłycenia, (książka jest dosyć cienka, spokojnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W pewnym sensie "Uczennica Maga" Trudi Canavan to klasyka, a przynajmniej bardzo popularna książka. Mam wrażenie, że książki Canavan można kupić wszędzie. Mi zdarzyło się już po raz drugi czytać tą pozycję, ponieważ chciałam przejść przez wszystkie trzy trylogie czytając od początku historii.

Moja opinia na temat tej książki niewiele się zmieniła po kilku latach. Podoba mi się pomysł, aczkolwiek widziałam już gdzieś podobne w ogólnym zarysie oczywiście. Książka jest gruba i opisuje całą historię najazdu Sachakan i odwetu Kyralii dość szczegółowo.
Jeśli chodzi o bohaterów to moim zdaniem brakuje im jakiejś głębi. Jedynie Narwelan i jego przemiana w czasie tych wydarzeń jest ciekawa i dobrze opisana, aczkolwiek jest to postać raczej drugoplanowa i dużo się o nim nie dowiemy. Podobnie drugoplanową postacią, ale równie ciekawą jest Hanara i jego przywiązanie do Takady, a jednocześnie strach przed nim i duma z powodu tego, że jest jego niewolnikiem. Jeśli chodzi o bohaterów pierwszoplanowych to podobała mi się Steria i to czego dzięki niej lub raczej przez nią możemy się dowiedzieć o obyczajach i prawach Sachaki. Pozostali bohaterowie nie zrobili na mnie porywającego wrażenia. Myślę, że główna bohaterka Tessia była najsłabszym punktem tej książki. W mojej opinii była mdła, taka super ugrzeczniona, milutka z tą pasją ratowania życia, generalnie bez wad i dlatego w pewien sposób wydawała mi się nierealna i oderwana od rzeczywistości.
Sama akcja też momentami się rozwleka. Zdarza się mnóstwo fragmentów bezsensownych dyskusji pomiędzy magami, przemyśleń bohaterów i dialogów nic nie wnoszących do całej historii, które nie są ani ciekawe, ani humorystyczne - chyba ich jedynym zadaniem było zwiększyć objętość książki. Nie chodzi o to, że uważam, że w książce w ogóle ich nie powinno być, ale mam wrażenie, że u Trudi Canavan było ich po prostu za dużo. To wszystko sprawia, że "Uczennia Maga" według mnie jest raczej przeciętną pozycją wśród książek w podobnej tematyce, aczkolwiek warto ją przeczytać. Niestety nie mogę powiedzieć, że przeczytałam ją jednym tchem, czy że nie mogłam się od niej oderwać. A szkoda.

W pewnym sensie "Uczennica Maga" Trudi Canavan to klasyka, a przynajmniej bardzo popularna książka. Mam wrażenie, że książki Canavan można kupić wszędzie. Mi zdarzyło się już po raz drugi czytać tą pozycję, ponieważ chciałam przejść przez wszystkie trzy trylogie czytając od początku historii.

Moja opinia na temat tej książki niewiele się zmieniła po kilku latach. Podoba mi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam Niezgodną już po seansie filmowym i muszę przyznać, że seans chyba był lepszy. Generalnie zazwyczaj u mnie jest na odwrót, z reguły filmom na podstawie książek ciężko dorównać swoim pierwowzorom, lub co najwyżej mogą być równie dobre. Do samego pomysłu nie mogę się przyczepić, całkiem ciekawy, akcja również się rozwija i nie wieje nudą. To co mnie razi to styl pisarki. Wiem, że młoda, pierwsza książka itp, ale znacznie lepiej by się to czytało gdyby Veronika Roth miała większe doświadczenie, a tak potencjał książki trochę zmarnowany. Dodatkowo w pewnym stopniu irytująca była sama bohaterka z tymi jej ciągłymi pytaniami "czy to dobrze czy źle" - zresztą chyba nie ja jedna to wyłapałam. Mimo wszystko, książkę się czyta lekko i szybko.

Przeczytałam Niezgodną już po seansie filmowym i muszę przyznać, że seans chyba był lepszy. Generalnie zazwyczaj u mnie jest na odwrót, z reguły filmom na podstawie książek ciężko dorównać swoim pierwowzorom, lub co najwyżej mogą być równie dobre. Do samego pomysłu nie mogę się przyczepić, całkiem ciekawy, akcja również się rozwija i nie wieje nudą. To co mnie razi to styl...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tylna okładka "Blart. O chłopcu, który nie chciał ratować świata" zachwala książkę jako połączenie Terrego Pratchetta i Monty Pythona w jednym. I to niefortunne zdanie skłoniło mnie do zakupu tej niegrubej książeczki jako lektury do pociągu. Terrego Pratechetta uwielbiam, więc spodziewałam się jakiejś fajnej parodii. Niestety, grubo się rozczarowałam. Lektura okazała się nudna i kompletnie nieśmieszna. Może nie trafia do mnie ten rodzaj parodii. Przebrnęłam przez to z trudem, tylko dlatego, że nie lubię nieodczytanych książek. Końcówka trochę ratuje to "dzieło", ale mimo wszystko jest to pozycja nie warta czasu.

Tylna okładka "Blart. O chłopcu, który nie chciał ratować świata" zachwala książkę jako połączenie Terrego Pratchetta i Monty Pythona w jednym. I to niefortunne zdanie skłoniło mnie do zakupu tej niegrubej książeczki jako lektury do pociągu. Terrego Pratechetta uwielbiam, więc spodziewałam się jakiejś fajnej parodii. Niestety, grubo się rozczarowałam. Lektura okazała się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z żalem kończyłam IV tom serii o Raisie i Hanie Alisterze. Przywiązałam się do bohaterów i razem z nimi przeżywałam ich wzloty i upadki. Jedną z wielu rzeczy, które bardzo polubiłam w tej opowieści to niejednoznaczni bohaterowie. Mamy niby dobrych, którzy czasem muszą czynić zło i mamy złych, którzy czasem czynią dobro, nawet jeśli z egoistycznych pobudek. C.W. Chima umiejętnie pokazała, że nic nie jest czarno-białe, że poza tym jest dużo odcieni szarości, ale też, że warto mieć swoje wartości i że czasem niemożliwe staje się możliwe. Równie umiejętnie jak bohaterów skonstruowała świat Fells i okolic. Ma się wrażenie, że po jakimś czasie zna się wszystkie te kąty równie dobrze jak Han Alister. W to wszystko wplotła intrygi, politykę, miłość i przyjaźń. IV tom wciąż tchnie świeżością i chociaż oczywiście spodziewałam się takiego zakończenia, to jednak po drodze, kilka razy zostałam zaskoczona. Dawno nie wpadła mi w łapki tak fajna seria i myślę, że zdecydowanie warto było poświęcić i pieniądze i czas by na chwilkę przenieść się w góry i doliny Fellsmarchu.

Z żalem kończyłam IV tom serii o Raisie i Hanie Alisterze. Przywiązałam się do bohaterów i razem z nimi przeżywałam ich wzloty i upadki. Jedną z wielu rzeczy, które bardzo polubiłam w tej opowieści to niejednoznaczni bohaterowie. Mamy niby dobrych, którzy czasem muszą czynić zło i mamy złych, którzy czasem czynią dobro, nawet jeśli z egoistycznych pobudek. C.W. Chima...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kolejny tom przygód Hana Alistera i Raisy ana'Marianna równie wciągający jak poprzednie. Muszę przyznać, że straciłam głowę dla głównych bohaterów jak i dla świata przedstawionego przez C.W. Chima. Nawet nie wiem kiedy skończyłam czytać. Kawałek dobrej fantastyki.

Kolejny tom przygód Hana Alistera i Raisy ana'Marianna równie wciągający jak poprzednie. Muszę przyznać, że straciłam głowę dla głównych bohaterów jak i dla świata przedstawionego przez C.W. Chima. Nawet nie wiem kiedy skończyłam czytać. Kawałek dobrej fantastyki.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Piszę krótko, bo kto sięgnął po pierwszy tom i się wciągnął w historię Raisy i Hana tego do przeczytania drugiego nie muszę przekonywać. Tak samo szybko i lekko się czyta jak tom pierwszy.

Piszę krótko, bo kto sięgnął po pierwszy tom i się wciągnął w historię Raisy i Hana tego do przeczytania drugiego nie muszę przekonywać. Tak samo szybko i lekko się czyta jak tom pierwszy.

Pokaż mimo to