rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Doskonała książka dla wszystkich, którzy chcieliby zdobyć podstawowe informacje o Japonii. Mimo iż odnajdziemy w niej multum informacji - historię, podstawowe pojęcia, opis zmian, to wszystko jest tak dobrze napisane, że ciężko się znudzić. Autor widać, że nie tylko czuje i rozumie Japonię, ale także fascynuje się nią. To chyba ta fascynacja spowodowała, że książka jest świetnie napisana i zdecydowanie wyróżnia się na plus wśród monografii o jakimkolwiek kraju, które niestety zazwyczaj są nudne dla przeciętnego czytelnika, niespecjalisty. Miłej lektury :)

Doskonała książka dla wszystkich, którzy chcieliby zdobyć podstawowe informacje o Japonii. Mimo iż odnajdziemy w niej multum informacji - historię, podstawowe pojęcia, opis zmian, to wszystko jest tak dobrze napisane, że ciężko się znudzić. Autor widać, że nie tylko czuje i rozumie Japonię, ale także fascynuje się nią. To chyba ta fascynacja spowodowała, że książka jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Azja Centralna jest czymś co mnie bardzo fascynuje. Prawdopodobnie moja następna dłuższa podróż odbędzie się właśnie do tego regionu świata. Dlatego z wielką chęcią zabrałem się do lektury "Utraconego serca Azji".

Książka pokazuje świat Azji Centralnej - Turkmenistan, Uzbekistan, Tadżykistan i Kazachstan, tuż po upadku Związku Radzieckiego. Widać z jednej strony sowietyzację i rusycyzację społeczeństw, z drugiej ich próbę niepodległości i samostanowienia na tle ogólnego chaosu i rozpadu. Jednocześnie wplatane są wątki opisujące tereny z perspektywy historycznej. Dowiadujemy się dzięki temu wielu ciekawych rzeczy, dających obraz dość krwawych, ale i fascynujących dziejów regionu. Widać, że Thubron to erudyta i ta erudycyjna warstwa książki jest tym co w niej najwartościowsze. Ponadto zazwyczaj podobała mi się w "Utraconym sercu Azji" warstwa opisów. Są piękne i dają odczuć tamtejszy klimat.

Jednak z drugiej strony książka miała dla mnie dwie poważne wady. Pierwsza jest taka, że zwyczajnie jako całość była dość nudna. Myślę, że rozwlekłość opowieści, powtarzalność wątków i momentami zbyt szczegółowy opis (mimo iż generalnie, jak pisałem wyżej, język opisu był piękny i realny) zrobiły swoje. Spowodowało to, że zdarzyło mi się przysnąć i przekartkować kartki. Trochę tak jakbyśmy jechali wolno jadącym pociągiem wiele godzin. Co z tego, że widoki piękne i ciekawe, kiedy po pewnym czasie wolne i kołyszące tempo pociągu usypia.

Nie podobało mi się także jak Thubron opisywał niektórych spotkanych przez siebie ludzi. Zauważyłem, że właściwie w każdym znajdywał coś negatywnego i do wielu osób miał albo od razu albo z czasem awersję. Czasem był to zwyczajny brak szacunku, bo np. opisanie spotkanego chłopaka w herbaciarni i nazwanie jego twarzy tępą i ogólnie opisywanie go jak przygłupa spokojnie można tak nazwać. Zastanawiało mnie po co autor opisuje czasem tak tych ludzi? Jaki to ma cel? I niestety nie znalazłem innego poza zwyczajnym wyrażeniem osobistej antypatii. Te wątki nie wnosiły nic do wartości książki i spowodowały, że niezbyt polubiłem autora.

Jednak jeśli ktoś fascynuje się Azją Środkową to raczej warto sięgnąć po tą książkę ze względu na warstwę erudycyjną. Zwłaszcza, że książek o tym regionie jest u nas jak na lekarstwo

Azja Centralna jest czymś co mnie bardzo fascynuje. Prawdopodobnie moja następna dłuższa podróż odbędzie się właśnie do tego regionu świata. Dlatego z wielką chęcią zabrałem się do lektury "Utraconego serca Azji".

Książka pokazuje świat Azji Centralnej - Turkmenistan, Uzbekistan, Tadżykistan i Kazachstan, tuż po upadku Związku Radzieckiego. Widać z jednej strony...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Są takie książki, które nie tylko trudno się czyta, ale także przeszywa mnie zimny dreszcz, gdy tylko biorę je do ręki. Książka Tochmana dokładnie taka dla mnie była. Poruszająca do głębi.

Na początku zastanawiałem się, po co czytam te wszystkie okrutne opowieści o masowych gwałtach, zabijaniu poprzez nie, zarzynaniu meczetami dorosłych i dzieci, śmierdzących i rozkładających się ciałach, masowych grobach... o zachowaniach ludzi, w których nie chodzi tyle o zezwierzęcenie, ile o bezwzględność nie spotykaną w przypadku jakiegokolwiek innego gatunku. Zacząłem patrzeć na siebie, swoich sąsiadów czy generalnie ludzi znacznie mniej przyjaznym okiem, być względem nich i siebie samego mniej ufnym. Bo skoro w Rwandzie sąsiedzi, którzy na co dzień spotykali się ze sobą i rozmawiali, opiekowali się dziećmi, gotowali pewnego dnia zaczęli zabijać siebie nawzajem jak karaluchy, to dlaczego w pewnych warunkach nie mieli by zrobić tego Europejczycy, co zresztą udowodnili w poprzednich wiekach wielokrotnie. Wydawało mi się: co takie czarne spojrzenie na ludzkość może przynieść dobrego?

Jednak po pewnym czasie zrozumiałem, że o takich sprawach trzeba sobie raz na jakiś czas przypominać. W każdym z nas tkwi możliwość bycia zabójcą albo świętym. Jeśli nie pamiętamy o tym, że to my sami wybieramy to co robimy, możemy stać się nieopatrznie okrutni i bezwzględni zwłaszcza w pewnych warunkach historycznych, w trakcie wojny. Każdemu z nas ktoś kiedyś zalazł za skórę, wzbudził zazdrość i każdy miał co najmniej raz w życiu myśl, że fajnie by było się zemścić. I kiedy nadchodzi wojna, takie myśli wychodzą na wierzch i mogą doprowadzić do tragedii. Do ludobójstwa jak w Rwandzie.

Są takie książki, które nie tylko trudno się czyta, ale także przeszywa mnie zimny dreszcz, gdy tylko biorę je do ręki. Książka Tochmana dokładnie taka dla mnie była. Poruszająca do głębi.

Na początku zastanawiałem się, po co czytam te wszystkie okrutne opowieści o masowych gwałtach, zabijaniu poprzez nie, zarzynaniu meczetami dorosłych i dzieci, śmierdzących i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nieżyjący już znany reportażysta zabiera nas w nietypową podróż. Szlak wyznaczają spotkania z wróżbitami i astrologami, a dodatkowo całości nadaje atmosferę poruszanie się tylko i wyłącznie lądem, bez użycia samolotów. W książce znajdziemy masę ciekawych przemyśleń i wątków pisanych w typowy dla Terzaniego sposób. Nie jest to jednak obiektywny opis innych kultur, a mocno przesączony przez idee humanizmu i wykładnię niektórych z jego tez. Znajdziemy tu ostrą krytykę materializmu, technologizacji i globalizacji świata. Osobiście nie mogę zgodzić się z wieloma stwierdzeniami autora, który według mnie czasami stawia sprawy zbyt czarno-biało. Np. opozycja zła technika i nowoczesność - dobre stare tradycje według mnie jest grubym uproszczeniem. Stare tradycje choćby w Chinach, oprócz swojej niewątpliwej głębi, miały także wiele negatywnych konsekwencji. A przykład nowoczesnej Japonii, tak nielubianej przez autora, pokazuje, że można przejąć z zachodu technikę bez filozofii. Można mieć najnowocześniejszą kolej na świecie, nadal jednak wierząc w duchy, zachwycać się spadającymi płatkami wiśni, czy przebarwiającymi się liśćmi klonów oraz pisać wiersze haiku. Oczywiście nowoczesność ma też wiele negatywnych konsekwencji, ale według mnie nie ma co jej demonizować i tęsknić za starymi, dobrymi czasami, kiedy jej nie było. W Japonii technika spowodowała, że ludzie żyją zdecydowanie dłużej, są zdecydowanie lepiej zabezpieczeni przed trzęsieniami ziemi czy huraganami i nie muszą się martwić czy będą mieli co jutro jeść. Człowiek notorycznie głodny nie będzie pisał wierszy tylko stara się zdobyć jedzenie i przetrwać.

Jednak pomimo różnić w moich i autora poglądach nadal uważam, że te 350 stron było warte przeczytania.

Nieżyjący już znany reportażysta zabiera nas w nietypową podróż. Szlak wyznaczają spotkania z wróżbitami i astrologami, a dodatkowo całości nadaje atmosferę poruszanie się tylko i wyłącznie lądem, bez użycia samolotów. W książce znajdziemy masę ciekawych przemyśleń i wątków pisanych w typowy dla Terzaniego sposób. Nie jest to jednak obiektywny opis innych kultur, a mocno...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Fascynujący zbiór reportaży, wrażeń z podróży, rozważań z lat 20-tych i 30-tych dwudziestego wieku. Możemy zobaczyć Europę Zachodnią i Południową oraz Kair, Palestynę, Jordanię czy Syrię (ta druga część - bardziej "egzotyczna" była dla mnie bardziej fascynująca. Choć tak naprawdę z perspektywy czasu wszystko co opisane w książce wydaje się niezwykłe i egzotyczne).

Częsty poetycki opis, ironia, wyłapywanie szczegółów które opowiadają ważne rzeczy, specyficzna atmosfera międzywojennej Europy i ich bliskowschodnich kolonii. Zachwycił mnie opis działającego już wtedy metra w Londynie, lotu samolotem (w latach 30-tych!) z jednego miejsca Europy do drugiego celebrowanego przez autora, pobytu w Wenecji między 4 rano a 6 rano w oczekiwaniu na pociąg czy zaczarowanego Kairu w dzień po zakończeniu Ramadanu. Niesamowite też jak w tak odległych czasach autor zauważył pewną tendencję w podróżowaniu, która aktualnie jest na porządku dziennym. Jak ludzie przestali już wtedy celebrować podróż, jako wydarzenie niemal święte, a zaczęło się liczyć dla nich wysłanie pocztówki z ładnego miejsca, zakupienie pamiątek czy cel podróży, a nie droga dotarcia do niego, która była gubiona w... czytaniu książek. Podobnych spostrzeżeń, które okazały się być bardzo trafne jest wiele.

Gorąco polecam :) 9 nie 10 gwiazdek, bo dla mnie osobiście w samym zbiorze powinno być więcej opowieści z bliskowschodnich podróży autora. A tak to mam pewien niedosyt.

Fascynujący zbiór reportaży, wrażeń z podróży, rozważań z lat 20-tych i 30-tych dwudziestego wieku. Możemy zobaczyć Europę Zachodnią i Południową oraz Kair, Palestynę, Jordanię czy Syrię (ta druga część - bardziej "egzotyczna" była dla mnie bardziej fascynująca. Choć tak naprawdę z perspektywy czasu wszystko co opisane w książce wydaje się niezwykłe i egzotyczne).

Częsty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo męcząca książka, którą najlepiej sobie dawkować. Początkowo byłem nią zachwycony. Zwłaszcza fascynowały mnie nieoczywiste spostrzeżenia, dygresje i poetyckość języka (choć okraszona czasami niewysokich lotów językiem, który jednak pasował). Jednak po pewnym czasie "Jadąc do Babadag" znużyło mnie niemiłosiernie i miałem wrażenie, że czytam ciągle to samo, tyle że dotyczące innego kraju czy regionu.

Można pisać książki w podobnym poetycko- fascynującym stylu, jak to zrobił np. Bouvier w "Oswajając świat" i taka książka może w ogóle nie męczyć i nużyć jako całość. Niestety Stasiuk mimo geniuszu, jaki niewątpliwie posiada i jaki fascynuje od pierwszego zdania, nie potrafił mnie na tyle wciągnąć i poruszyć, żebym książkę jako całość mógł uznać za genialną. A szkoda, bo na samym początku miałem wrażenie, że będzie to jedno z moich najważniejszych odkryć literackich w ostatnich miesiącach.

Bardzo męcząca książka, którą najlepiej sobie dawkować. Początkowo byłem nią zachwycony. Zwłaszcza fascynowały mnie nieoczywiste spostrzeżenia, dygresje i poetyckość języka (choć okraszona czasami niewysokich lotów językiem, który jednak pasował). Jednak po pewnym czasie "Jadąc do Babadag" znużyło mnie niemiłosiernie i miałem wrażenie, że czytam ciągle to samo, tyle że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Reportaż tytułowy bardzo interesujący. Alegoria z niedźwiedziami, które odzyskują quasi wolność, a zmianą systemową z komunizmu na kapitalizm też udana. Jednak inne rozdziały poza tytułowym bardzo nierówne (niektóre zwyczajnie przekartkowałem i według mnie były dobrane na siłę do reszty), a cytaty przed nimi czasem mają się właściwie nijak do treści. Ale może ja głupi jestem i nie rozumiem.

Reportaż tytułowy bardzo interesujący. Alegoria z niedźwiedziami, które odzyskują quasi wolność, a zmianą systemową z komunizmu na kapitalizm też udana. Jednak inne rozdziały poza tytułowym bardzo nierówne (niektóre zwyczajnie przekartkowałem i według mnie były dobrane na siłę do reszty), a cytaty przed nimi czasem mają się właściwie nijak do treści. Ale może ja głupi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niezwykle poruszająca książka. Tak naprawdę dopiero po jej lekturze zrozumiałem znaczenie słowa korupcja. Niemal wszystko co dzieje się w książce jest w jakimś stopniu jej pochodną. Nie chodzi tu tylko o okrutnych policjantów czy bezdusznych urzędników, ale także samych mieszkańców slumsów, którzy nie starają się solidaryzować (w końcu są zdecydowaną większością), a poprzez oszustwa, wykorzystywanie jeden drugiego, łapówkarstwo, które jest właściwie jawne i otwarte próbują awansować do lepszego świata. Bardzo ciekawie autorka książki pokazuje dlaczego to robią i dlaczego brak im solidarności. Świat w jakim przyszło im żyć jest światem okrutnym, w którym nawet najbardziej moralni bohaterzy potrafią się w końcu złamać, żeby tylko przeżyć.

Do książki mam jednak jedno spore zastrzeżenie. Pomimo, iż autorka doskonale opisała biedę i jej przyczyny, zresztą opisała autentyczne wydarzenia, to jednak zniesmaczyło mnie pominięcie jednej z głównych przyczyn tego stanu rzeczy - globalizacji ekonomicznej i związanego z nią nadmiernego rozrostu korporacji. Ba nawet miałem wrażenie, że książka sugeruje miejscami, że globalizacja jest zbawcza. Rozumiem, że sporo ludzi w Mumbaju w to wieży i pracuje w korporacjach mając o wiele lepsze życie niż bez nich, ale jednak od kiedy zaczęto otwierać choćby korporacyjne hipermarkety wielu lokalnych, drobnych sprzedawców straciło wielu klientów, a w wyniku tego i źródło otrzymania. Napisano na ten temat wiele książek i przeraża mnie, że w tak ważnej publikacji ten wątek został przemilczany. Dlatego zamiast dziesięciu gwiazdek daję siedem. Ale pomimo tego nadal polecam książkę każdemu, kto chce zrozumieć co się dzieje w indyjskich slumsach.

Niezwykle poruszająca książka. Tak naprawdę dopiero po jej lekturze zrozumiałem znaczenie słowa korupcja. Niemal wszystko co dzieje się w książce jest w jakimś stopniu jej pochodną. Nie chodzi tu tylko o okrutnych policjantów czy bezdusznych urzędników, ale także samych mieszkańców slumsów, którzy nie starają się solidaryzować (w końcu są zdecydowaną większością), a poprzez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo ciekawe wywiady z mordercami, tancerkami z barów i ascetami porzucającymi bogate życie dla świętości. I to wszystko w mieście w którym spędziłem sporo czasu. Momentami wstrząsający realizm. Jednak w całości brakowało jej polotu. Może pomimo początkowych dobrych podsumowań akapitów im dalej w książkę tym coraz mniej ich było? Trochę tak jakby autor chciał ją po prostu w końcu skończyć. Ale i tak zdecydowanie warta przeczytania. Polecam.

Bardzo ciekawe wywiady z mordercami, tancerkami z barów i ascetami porzucającymi bogate życie dla świętości. I to wszystko w mieście w którym spędziłem sporo czasu. Momentami wstrząsający realizm. Jednak w całości brakowało jej polotu. Może pomimo początkowych dobrych podsumowań akapitów im dalej w książkę tym coraz mniej ich było? Trochę tak jakby autor chciał ją po prostu...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Kontener Katarzyna Boni, Wojciech Tochman
Ocena 7,2
Kontener Katarzyna Boni, Woj...

Na półkach: ,

Bardzo krótka książka. Na jeden wieczór. I niby o tym co widzimy w telewizji czy internecie. Jednak różnica w odbiorze między książką Tochmana i Boni, a telewizją jest wręcz kolosalna. Siedząc wygodnie w fotelu i oglądając wiadomości jakoś tego wszystkiego co dzieje się w obozach dla uchodźców w Syrii się nie czuje. Obrazy przelatują i za godzinę nie ma w naszych głowach po nich śladu. Taka znieczulica w wyniku ilości i może płytkości przedstawienia zła na świecie. Jednak Tochman i Boni pisząc bardzo, bardzo zwięźle trafia prosto w sedno. Budzi strach i przerażenie. Porusza. Książka po której latają obrazy przed oczami nie godzinę i dwie. Ale całymi dniami...

Bardzo krótka książka. Na jeden wieczór. I niby o tym co widzimy w telewizji czy internecie. Jednak różnica w odbiorze między książką Tochmana i Boni, a telewizją jest wręcz kolosalna. Siedząc wygodnie w fotelu i oglądając wiadomości jakoś tego wszystkiego co dzieje się w obozach dla uchodźców w Syrii się nie czuje. Obrazy przelatują i za godzinę nie ma w naszych głowach po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Inspirująca książka opowiadająca w bardzo przystępny sposób o wielu wydarzeniach z krajów Azji z drugiej połowy dwudziestego wieku. Przeczytamy reportaże z Japonii, Korei Południowej, Chin, Filipin, Kambodży, Birmy, Sri Lanki, Indii, Pakistanu...

Inspirująca książka opowiadająca w bardzo przystępny sposób o wielu wydarzeniach z krajów Azji z drugiej połowy dwudziestego wieku. Przeczytamy reportaże z Japonii, Korei Południowej, Chin, Filipin, Kambodży, Birmy, Sri Lanki, Indii, Pakistanu...

Pokaż mimo to


Na półkach:

Saga rodzinna opisująca przemiany i zawirowania Chin w dwudziestym wieku. Bardzo dobrze napisana, wciągająca, poruszająca.

Saga rodzinna opisująca przemiany i zawirowania Chin w dwudziestym wieku. Bardzo dobrze napisana, wciągająca, poruszająca.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka byłaby o wiele lepsza, gdyby rzadziej pojawiała się perspektywa my. Rozumiem, że taki był zamysł autorki, stworzyć autobiografię pokolenia, ale jako trzydziestolatek mimo iż w większości podobne rzeczy przeżywałem, to jednak momentami doświadczałem czegoś kompletnie innego.

Książka byłaby o wiele lepsza, gdyby rzadziej pojawiała się perspektywa my. Rozumiem, że taki był zamysł autorki, stworzyć autobiografię pokolenia, ale jako trzydziestolatek mimo iż w większości podobne rzeczy przeżywałem, to jednak momentami doświadczałem czegoś kompletnie innego.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niesamowita książka, pięknie napisana, momentami wręcz genialna. O podróży nieśpiesznej, głębokiej. Nie daję dziesięciu gwiazdek, bo były też fragmenty nudnawe, gdy autor opisywał jak dla mnie zbyt szczegółowo zmagania ze swoim samochodem.

Niesamowita książka, pięknie napisana, momentami wręcz genialna. O podróży nieśpiesznej, głębokiej. Nie daję dziesięciu gwiazdek, bo były też fragmenty nudnawe, gdy autor opisywał jak dla mnie zbyt szczegółowo zmagania ze swoim samochodem.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja ze strony monoloco.pl
http://www.monoloco.pl/mcafe/pisane-sloncem-maciek-roszkowski

Skoro różne pokusy i wewnętrzne potrzeby stanowią powód do udania się w podróż, również inaczej podejdziemy do opowieści odmiennych podróżników i poszukiwaczy o ich własnych podbojach. Różnorodność dostępnej literatury podróżniczej jest całkiem satysfakcjonująca z punktu widzenia statycznego wędrowca.

Możemy niczym sportowiec i atleta pokonywać setki a nawet tysiące kilometrów na rowerze, motorze, w kajaku, czy na piechotę. Gdy zanadto się zmęczymy, zwolnimy tempo podróży zaszywając się gdzieś w dziczy, oswajając z naturą, która zdaje się naszego towarzystwa potrzebować znacznie mniej, niż my jej. Jak poczujemy, że stworzona samotnia staje się już lekkim obciążeniem dla tęskniącego serca, zakładamy najschludniejszy podkoszulek i udajemy się na spotkanie z innymi mieszkańcami tej planety. Jednak co można powtórzyć za niemal każdym podróżnikiem, nomadą, globtroterem, to wniosek, że obok zdobytego doświadczenia i radości przeobrażenia się w poszukiwacza, największym osiągnięciem przemieszczania się jest odkrywanie tajemnicy własnego „ja”.

Podróżowanie jest sposobem, jednym z wielu możliwych modeli naszego życia, który czasem lepiej niż inne, pozwala zbadać nasze wnętrze. Żyjąc w miejskiej dżungli, uganiając się za codziennymi sprawunkami i oddając zawodowej rutynie, nie jest łatwo osiągnąć pełnie życia zmysłowego, ponieważ wymagałoby to od nas najprawdopodobniej czegoś odwrotnego – całkowitej izolacji od rzeczywistości. Przemieszczanie się, eksplorowanie nowych miejsc i innych kultur ma jednak na celu by stać się częścią zastałej rzeczywistości, na którą trzeba się otworzyć. Zbierając doświadczenie w podróży, podobnie jak w życiu, przybliżamy się za każdym razem o krok do spełnienia. W każdym nowym miejscu próbujemy nasycić się nim, a kiedy to osiągamy, rodzi się w nas nowa tęsknota.

Książka „Pisane słońcem” Maćka Roszkowskiego to zbiór opowieści i rozmaitych wspomnień z dwuletniej podróży po Azji. Geograficznie można wyliczać miejsca, w których autor się znalazł m.in. Indie, Chiny, Tajwan, Laos, Japonia, jednak ważniejsze jest to, co kryje się kawałek dalej, gdzieś za rogiem, tam gdzie nie dotarł czasem nawet jeden Europejczyk. Rada, którą autor przekazuje swojemu czytelnikowi, brzmi: „Miej otwarte umysł, serce i duszę”. Dzięki temu możliwe jest poznanie świata nie tylko intelektualnie, według ogólnie dostępnej i powszechnej wiedzy, którą bardzo szczegółowo przekazują nam inni podróżnicy, ale przede wszystkim duchowo. Otwiera się dla nas wtedy wszechświat, którego nie opisują przewodniki i który nie ma odpowiedniej mapy. Książka Maćka jest przede wszystkim o tym, jak rozpalił się ogień jego serca i równorzędnie ze słońcem oświetlił mu drogę do wyjątkowego poznania urokliwych miejsc Azji a w konsekwencji też siebie.

„Pisane słońcem” rzeczywiście przepełnione jest energią słoneczną. Słońce oświetla w niej drogę w kierunku poznania siebie, w głąb duszy. Jego blask sprawia, że cel podróży staje się jasny i łatwiejszy do osiągnięcia. Dodaje sił, które wydobywają z wnętrza człowieka to, co mocno się schroniło i wydaje się, że tkwiło tak do uwolnienia, by za sprawą promieni słonecznych na nowo rozkwitnąć. Na okładce jasno obrazuje to ilustracja dziecka, które wybiega z zaciemnionego miejsca budynku, właśnie w kierunku słońca.

W książce znajdziemy wiele fotografii, które uzupełniają przyjemnie przedstawioną treść. Miejsca, które autor odwiedził, opisuje równie pięknie jak własne refleksje nad nimi. Wszystko utrzymane jest w delikatnym, nawet nieco medytacyjnym tonie. Wgląd do wnętrza autora, opisy jego emocji oraz momenty zadumy powodują, że sami na chwilę przystajemy zamyśleni nad własnym kierunkiem poszukiwań. To niewątpliwy walor książki podróżniczej z naszych współczesnych księgarnianych półek, tzn. nie tylko udaje się nam wyruszyć w egzotyczne miejsca tego globu ale również dostajemy szansę udoskonalenia niektórych zakamarków naszego wnętrza.

„Tysiące myśli i emocji przelatuje przez głowę, tworząc totalny chaos. Ale są też takie miejsca, w których z niewiadomych przyczyn mój umysł, bez jakiegokolwiek wysiłku z mojej strony, jest całkowicie czysty, spokojny i klarowny. I nie ma tu znaczenia, czy dane miejsce jest głośne czy ciche. Wydaje się, że po prostu różne przestrzenia mają specjalną atmosferę, energię. Gdy siedzę pod drzewem bodhi, moja świadomość jest całkowicie pusta, cicha. Żadna myśl się w niej nie pojawia. Jest tylko czysta przytomność i gotowość niesienia pomocy innym”.

Zbieranie doświadczenia z perspektywy wędrowca wiąże się z ciągłym poszukiwaniem. Towarzyszą mu często potrzeba zmian oraz stawianie sobie nowych celów. Własne doświadczenie jest już nie tylko celem przyświecającym filozofom zmierzającym ku oświeceniu. A światłość tą osiągniemy dzięki własnym poszukiwaniom, rozmyślaniom i kontemplacji przestrzeni, w której się znajdujemy, nie dzięki czyimś naukom. Czynnikiem sprzyjającym oddawaniu się refleksji, jest miejsce o wyjątkowej energii, odpowiednio oświetlone, które spójnie łączy nasze wnętrze z tym, co ponad nami.

Recenzja ze strony monoloco.pl
http://www.monoloco.pl/mcafe/pisane-sloncem-maciek-roszkowski

Skoro różne pokusy i wewnętrzne potrzeby stanowią powód do udania się w podróż, również inaczej podejdziemy do opowieści odmiennych podróżników i poszukiwaczy o ich własnych podbojach. Różnorodność dostępnej literatury podróżniczej jest całkiem satysfakcjonująca z punktu widzenia...

więcej Pokaż mimo to