rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

To tylko woda –
Prawie sama woda
Ten człowiek.
("***" s.10)



Jakiś czas temu, czytając tomik wierszy, usłyszałam od znajomego, że poezja to tylko gadanie o miłości. Czy tak jest w rzeczywistości? Owszem, dużo czasu poświęca się miłości. Tak jest jednakże w każdym gatunku literackim. Poezja ma to do siebie, że jest nośnikiem piękna i miłości. Zapewniam was, że poezja to nie tylko miłość. Poezja to emocje oraz to co je wywołuję. Uogólniając, niczym wspomniany wcześniej kolega, prędzej bym powiedziała, że poezja to człowiek i wszystko co go dotyczy oraz otacza. Myślę, że po takim wstępie jestem gotowa mówić o tomiku, w którym miłości jest niewiele. Więcej jest w nim filozofii. Zapraszam do zapoznania się z moimi odczuciami :)



"To tylko woda" przyciąga wzrok swą okładką. Tytuł również intryguję. W środku jest jeszcze ciekawiej. Konrad Sikora używa pięknego słownictwa. Nie boi się słów na co dzień mniej (lub wcale) nie używanych. Nie posługuję się tak zwanym "językiem mówionym". Widać niezwykły szacunek do naszego języka. Wiersze natomiast są bardzo rytmiczne. Jedne wolne, inne dynamiczne. Ich wewnętrzne tempo dostosowane jest do tematu. Współgra to doskonale. Przez taki zabieg, czyta się łatwiej i nie ma się problemu ze zrozumieniem. Zastanawiam się tylko czy to wewnętrzne tempo jest celowe,  czy może talent poety spowodował nieświadome użycie owego zabiegu. Na pewno po przeczytaniu wierszy trzeba mieć chwilę dla siebie. Tomiku nie da się czytać od deski do deski. Dlaczego? Ponieważ powoduję zbyt wiele refleksji. Oczywiście, jedni zatrzymają się przy "Lepszych czasach", a inni przy "Ludziach XXI wieku". Każdy znajdzie coś dla siebie, to jest pewne. Pomówmy teraz o tematach jakie znajdziecie w dziele Konrada Sikory. 


Poeta bardzo często inspiruję się mitologią. Na kartach tomiku spotkamy Ikara i Dedala, Syzyfa czy Herkulesa. Równie często jak postaci z wierzenia starożytnych greków, spotykamy Mnicha oraz Barbarzyńce. Mnich jest swoistym ucieleśnieniem spokoju. Wprowadza też spokój na wersy. Barbarzyńca jest jego przeciwieństwem. Konrad Sikora prowadzi rozważania nad współczesnym człowiekiem, jego rolą, pragnieniami. Nie brakło wątków Człowiek-Bóg. Świetnie ten temat obrazuję wiersz "Ludzie XXI wieku" (s.21). Pojawia się pęd życia. Gonienie nie wiadomo za czym. Traktowanie instytucji małżeństwa jako chwilowego przystanku, a nie zobowiązania. Podsumowując. Ludzie tracą wartości, które kiedyś były ważne. Co jeszcze znajdziemy? Dużo inspiracji poezją. Wiem, to brzmi dziwnie. Jednak tak właśnie jest. Konrad Sikora mówi o poetach i fakcie, że są nie doceniani za życia, a dopiero po śmierci ("Grób" s.65). Nie zapomina o obecnej modzie na poezje. Dzisiaj każdy może pisać (i to robi), a większość nazywa siebie mianem poety. Zaznacza, że dla większości liczą się tylko nagrody i popularność, a nie jakość. "Może dlatego więcej się Ciebie wydaje / Niż czyta?" ("Do poezji" s.74). Momentami również, jako poeta, ma żal do otaczającego świata ("Noc" s.48"). Konrad Sikora ukazuje również dystans do samego siebie oraz smutek odnośnie podejścia czytelników poezji do twórców ("Głowa i serce" s.46). 



Przyszedł czas na wspomnienie o konstrukcji wierszy. Nie będę się za dużo na tym skupiać. Wiersze są różne. Jedne na kilka stron, inne na pół. Tytuły ściśle nawiązują do treści. Rytmiczne i melodyczne, tak jak już wspomniałam wcześniej. Chcę jednak wspomnieć tym, że niektóre wiersze są "zbiorem" mniejszych wierszy. W tomiku "To tylko woda" znajdziemy kilka owych zbiorów. Najlepszym przykładem jednak będzie "Dedal i Ikar" (s.13), gdzie każdy "pod wiersz" ma swój tytuł i jest inny. Pierwsza część ("Upadek Ikara") jest bezosobową obserwacją wydarzeń. Napisana krótko i zwięźle. Czytając ma się wrażenie jakby ktoś strzelał słowami. Druga część ("Żal Dedala") jest odezwą ojca do syna, pełną żalu i bólu. Trzecia część ("Łzy Ikara") jest odezwą syna do ojca, swoistymi przeprosinami, pełnymi miłości. Tego typu wierszy znajdziemy kilka. Jeżeli chodzi o konstrukcje wierszy, to chciałabym jeszcze wspomnieć o "Niegościnnym" (s.80). Wiersz ma cztery zwrotki. Trzy pierwsze skonstruowane są w ten sam sposób. Każda strofa ma cztery wersy. Każdy zaczyna się tym samym słowem. Widać dzięki temu kunszt pisarski poety. Warto też zaznaczyć, iż wiele utworów jest słodko-gorzkich. Ironicznych ale trafionych w punkt. 



Podsumowując. W tomiku "To tylko woda" każdy znajdzie coś dla siebie. Nie jeden raz będziecie musieli usiąść i zastanowić się. Poezja powinna być inteligentna. Taka właśnie jest ta tworzona przez Konrada Sikorę. Ironicznie ale prawdziwie. 



Moja ocena: ******

Skala ocen: * nie polecam ** nie moja bajka *** daje radę **** dobra ***** bardzo dobra ****** lotta poleca



Ulubione wiersze:
"***" (s.10)
"Lepsze czasy" (s.12)
"Liryki niecierpliwe" (s.40)
"Nasze prawo" (s.45)
"Ulice trędowatych" (s.56)
"Grób" (s.65)
"Krakowskie fantazje" (s.76)



Ulubione fragmenty (poza tymi, które są już w recenzji): 

"Umierać można w sławie, lecz można i skromnie –
Grunt to umierać w miłości – najbardziej porządnie." ("Najbardziej porządnie" s.16)



"Zjawienie się osoby czytamy jak znaki. –
Roztrząsamy jej słowa jak drobne kamyki –
Jak aksamitne płaszcze długo je głaskamy" ("Liryki skępskie"/"Liryk piąty" s.34)



"Siedzimy więc z nadzieją – świeca lśni na stole –
Pierogi były dobre, a uśmiechy pełne." ("Nasze prawo" s.45)



"Nikt żyć nie będzie nigdy bez dotyku Piękna." ("Sonety wyzwolenia" / "Sonet siódmy" s.53)



"Zbyt krucha mu się zdawała każda chwila –
I zbyt delikatna, by ją posiadać.
Delektował się jej widokiem
I to mu wystarczyło na całą starość" ("Chwila" s.60)



"Poeta w ogóle nie jest, bo gdyby był,
Nie skamlałby u twych stóp
Kropli usprawiedliwienia." ("***" s.87)



"Zachwyt wnika w glebę naszych serc.
Między drobnymi kamieniami jak fala
Wody źródlanej i gniewnej toruje drogę
Do życia. – Wypłukany plastik" ("Rzeki" / "II" s.89)



"Widziałem człowieka jako produkt masowy.
Każdy miał jakąś metkę – zazwyczaj
Self-made man." ("Rzeki" / "V" s.92)

To tylko woda –
Prawie sama woda
Ten człowiek.
("***" s.10)



Jakiś czas temu, czytając tomik wierszy, usłyszałam od znajomego, że poezja to tylko gadanie o miłości. Czy tak jest w rzeczywistości? Owszem, dużo czasu poświęca się miłości. Tak jest jednakże w każdym gatunku literackim. Poezja ma to do siebie, że jest nośnikiem piękna i miłości. Zapewniam was, że poezja to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trzecia część niezwykłej obyczajowej serii Beaty Majewskiej. Tym razem nie spotykamy Łucji i Hugona. Główną bohaterką jest Olga. Kobieta, z którą kiedyś spotykał się Hugo. Olga jest trzydziestoletnią, wysoko postawioną, majętną i atrakcyjną kobietą. Życie nie jest dla niej łaskawe. Nie radzi sobie z odrzuceniem Hajdukiewicza, dodatkowo spada na nią choroba. Wydarzenia te weryfikują przyjaźnie oraz światopogląd trzydziestolatki. Pewnego dnia przypadkowo wpada na ośmioletnią Fisie. Dziewczynka jest bardzo wygadana i podbija serce bohaterki. Faustyna ma młodszego brata i uroczego tatę. Między ową czwórką rodzi się uczucie. Postanawiają sfinalizować związek. Życie ponownie kpi z rodziny. Szczęście trwa krócej niż każdy by chciał. Czy Olga poradzi sobie z kolejnymi przeszkodami? Czy odnajdzie w sobie siłę?



„Zdążyć z miłością” jest łamiącą serce powieścią. Jednocześnie ma pozytywny wydźwięk. Łzy, śmiech, krzyk. To tylko niektóre z reakcji, które wywołuje. Nie jest dobrym pomysłem czytać ją w miejscach publicznych. Ludzie mogą dziwnie spoglądać 🙂 Cieszę się, że w tle czasem byli wspomnieni Hajdukiewiczowie. Dzięki temu wiemy co słychać o bohaterów, których polubiliśmy w poprzednich częściach. Muszą jednak zrobić trochę miejsca, ponieważ do naszego serca wkrada się Olga z Kamilem. Każde z nich ma swój bagaż doświadczeń. Każde radzi sobie z nim inaczej. Kamil jest osobą głęboko wierzącą i to samo wpaja dzieciom. Wiara daje mu ukojenie. Olga miota się ze sobą. Chowa się pod maską nieczucia. Dla Kamila najważniejsza jest rodzina. Olga zawsze uwielbiała zakupy i nie chciała mieć dzieci. Choroba oraz poznanie samotnego ojca, zmienia jej światopogląd. Wszystko dzieje się szybko. Bohaterowie przeżywają emocje takie jak strach, radość, smutek, euforia. Czytelnik czuję dokładnie to samo.



Beata Majewska po raz kolejny wyczarowała pod swoim piórem coś niezwykłego. Lekkie pióro. Zwięzła fabuła. Momentami przewidywalna. Chociaż jeśli chodzi o tę serie, to tutaj jest najwięcej zaskoczeń, zwrotów akcji i dziwnych kolei losu. Autorka nie oszczędza bohaterów. Każda kolejna książka jest coraz lepsza. Brakuje mi już skali 🙂 Doprawione wszystko szczyptą humoru, prawdziwością oraz piękną okładką (tak muszę o tym wspomnieć!). Po raz kolejny, bardzo niskie ukłony w stronę Beaty! Dziękuję, pisz nam dalej i dawaj uniesienia pełne emocji. Kalejdoskop uczuć.



Trzeci tom można czytać niezależnie od poprzednich.



Będę tęsknić za tą serią oraz tymi okładkami. Czekam z niecierpliwością na kolejne powieści autorki. Nie ma znaczenia pod którym pseudonimem. Biorę w ciemno!






Moja ocena: ******

Skala ocen: * nie polecam ** nie moja bajka *** daje radę **** dobra ***** bardzo dobra ****** lotta poleca

Trzecia część niezwykłej obyczajowej serii Beaty Majewskiej. Tym razem nie spotykamy Łucji i Hugona. Główną bohaterką jest Olga. Kobieta, z którą kiedyś spotykał się Hugo. Olga jest trzydziestoletnią, wysoko postawioną, majętną i atrakcyjną kobietą. Życie nie jest dla niej łaskawe. Nie radzi sobie z odrzuceniem Hajdukiewicza, dodatkowo spada na nią choroba. Wydarzenia te...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pod skórą” to piękna i wzruszająca historia. Mocna i delikatna zarazem.



Oskar wraca do domu po kilku latach nieobecności. Remont rodzinnego domu łączy z pracą w lokalnym klubie. To właśnie tam jego wzrok przykuwa dziewczyna wyłaniająca się z mgły.
Ada spędza wakacje, oddając się swojej największej pasji. Prowadzi zajęcia taneczne, a wieczorami wraz ze znajomymi imprezuje w największym klubie w mieście. Pojawienie się Oskara wywraca jej życie do góry nogami. (opis z okładki)



Ada skradła moje serce od początku. Cięty język, pozorna siła, a jednocześnie delikatność. Dziewczyna pragnie tylko tańczyć. Studia robi dla najbliższych, jednak to właśnie taniec jest jej miłością i pasją. Z nim wiąże swoją przyszłość. Cotygodniowe wyjścia do klubu są jej oddechem. Ma brata bliźniaka, który jest kobieciarzem. Pech chciał, że się zakochał, a dziewczyna nie jest nim zainteresowana. Ten wątek nie raz wywołał uśmiech na mych ustach. Bliźniaki w dzieciństwie przyjaźniły się z Oskarem. Gdy ten wraca po latach, okazuję się, że wydoroślał, jeszcze bardziej wyprzystojniał i chyba nie chce pamiętać o tym, co ich poróżniło. Dla Oskara najważniejsze jest szczęście rodzinne i bardzo cierpi, że tak długo go nie było. Stara się nadrobić stracony czas. Gdy pierwszy raz, po latach, widzi Adę, nie może przestać o niej myśleć.



Czytelnik bardzo długo żyję w nieświadomości. Zastanawia się co takiego poróżniło Adę i Oskara. Co było tak istotne, że z najlepszych przyjaciół, stali się wrogami. Autorka stopniowo pokazuje nam prawdę skrywaną pod skórą bohaterów. Robi to w sposób wyszukany i tak odpowiedni, że ciężko oderwać się od lektury. Jednocześnie chcemy wiedzieć co się stało i chcemy aby im się ułożyło. Aby zapomnieli o swej przeszłości i dali porwać się rodzącemu się uczuciu. Muszę tutaj o tym wspomnieć. Ada z Oskarem umawiają się na friends with benefits… Dokładnie taki sam wątek spotkaliśmy w innej książce Agaty Czykierdy-Grabowskiej – „Wszystkie Twoje marzenia”. Nie jest to jednak źle. Mi się to podoba. Obecnie, coraz więcej osób żyję w takim układzie. Żyją, bo nie wierzą w miłość. Autorka swoimi książkami, udowadnia coś innego. Pokazuję, że wystarczy otworzyć się na samego siebie, a może nas spotkać wiele dobrego. Wracając jednak do naszych bohaterów. Czy uda im się wytrwać w układzie? Czy uczucie zwycięży? Czy poradzą sobie z przeszłością? Czy już na zawsze będą żyć ze szpilką pod skórą?



Książki Agaty Czykierdy-Grabowskiej już jakiś czas temu skradły moje serce. Poprzeczka zawieszana jest coraz wyżej, a jednak autorka wciąż ją przeskakuję. Wielkie ukłony z mojej strony. Pewnie się powtórzę, więc z góry przepraszam 🙂 Agata ma bardzo lekkie pióro, idealne wyczucie i niepowtarzalny styl.



Po opisie można stwierdzić, że to kolejna książka o miłości. Jest jednak inaczej. To książka o zmaganiu się z własnymi demonami. Obiecuję, że przydadzą się chusteczki. „Pod skórą” wywołuje kalejdoskop uczuć. Raz chcemy krzyczeć aby za chwilę się wzruszać. Raz się śmiejemy, a raz mamy złamane serce. Nie da się przeczytać, odłożyć i zapomnieć. Ta historia żyje w czytelniku po przeczytaniu, niczym zadra między Adą i Oskarem.






Moja ocena: ******

Skala ocen: * nie polecam ** nie moja bajka *** daje radę **** dobra ***** bardzo dobra ****** lotta poleca

Pod skórą” to piękna i wzruszająca historia. Mocna i delikatna zarazem.



Oskar wraca do domu po kilku latach nieobecności. Remont rodzinnego domu łączy z pracą w lokalnym klubie. To właśnie tam jego wzrok przykuwa dziewczyna wyłaniająca się z mgły.
Ada spędza wakacje, oddając się swojej największej pasji. Prowadzi zajęcia taneczne, a wieczorami wraz ze znajomymi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na wstępie zaznaczę, że mam strasznie duży problem z ocenieniem tej książki. Dlaczego? Czyta się ją szybko, w miarę dobrze, a jednak… Jednak musiałam ją odłożyć w pewnym momencie na bok i odczekać. Nie dlatego, że była trudna. Nie dlatego, że nie mogłam unieść jej emocji. Dlatego, że mnie po prostu wkurzyła. Byłam wściekła i musiałam odpocząć. Po kilku dniach jednak doczytałam do końca. Dalej byłam wkurzona, a jednak czytałam. Co dziwne, wciąż czytało mi się dobrze. Co mnie tak wkurzyło? Tego dowiecie się za chwilę 🙂



Kilka słów o fabule. Dawid, jest młodym adwokatem, który ma wszystko. Pieniądze, zaufanych przyjaciół, życie bez zobowiązań. Pewnego dnia potrąca Martę. Nie potrafi przestać myśleć o młodej kobiecie. Odwiedzając ją w szpitalu, uzależnia się od jej obecności. Marta, piękna i młoda kobieta, ewidentnie coś ukrywa. Jednego dnia okazuje zainteresowanie Dawidem, aby za chwile ziać wrogością. Czy wspólne współuzależnienie, głód miłości oraz przyciąganie wystarczą aby stworzyć coś więcej? Coś w świecie pełnym niewiadomych?



Przejdźmy zatem do moich odczuć. Miałam bardzo duże oczekiwania. Dosyć szybko zorientowałam się na czym polega „problem” Marty. Może dlatego też owy tytuł mnie tak do siebie przyciągał? Wszystko co dotyczy tego tematu, w magiczny sposób mnie przyciąga. Tutaj jednak zaczyna się problem. Duże oczekiwania często wiążą się z dużym rozczarowaniem. Tutaj nie do końca wiem co myślę. Polubiłam Martę i Dawida. Jeszcze bardziej polubiłam Alinę i Grześka. Chwilę chce skupić się na nich. Ta dwójka jest małżeństwem, a jednocześnie przyjaciółmi Dawida. Z pozoru drugoplanowe postaci. Jednakże ich problemy i przygody, bardziej spędzały mi „sen z powiek” niż głównych bohaterów. Alina skradła moje serce od pierwszego wypowiedzianego słowa. Grześka miałam ochotę kopnąć w… sami wiecie gdzie 🙂 To im kibicowałam. Na ich problemach się skupiałam. Chciałam aby to im wszystko się udało. Nie wiem czemu tak się stało. Może ich postaci były bardziej realistyczne, bardziej naturalne. Wróćmy jednak do postaci pierwszoplanowych. Najpierw kilka słów o Dawidzie. Mężczyzna prowadzi swoją kancelarie. Niby ideał, a jednak jest strasznie niemiły dla swych pracowników. Mimo tego oni stoją za nim murem. Próbowałam wyobrazić sobie taką sytuację w realu i mi się nie udało. Gdy szef jest oschły, niemiły, krzyczy itd, każdy pracownik ma go dość. Nie usprawiedliwiają go. Nie tłumaczą. Nie gdy jest to permanentne. Z drugiej strony dla Marty jest księciem z bajki. Momentami zastanawiałam się czy to nie on ma problem psychiczny. Pomimo tego w jakimś stopniu go polubiłam. Myślę, że zadział tutaj fakt opieki, którą roztoczył nad kobietą gdy była w szpitalu. Przejmy teraz do Niej. Marta jest kobietą na utrzymaniu rodziców. Jej matka, mówiąc wprost, wstydzi się jej. Przez to dziewczynie jest trudniej. Toksyczna matka, nie pozwala jej samej zrozumieć problemu i nad nim zapanować.



„Problemem” Marty jest Borderline. Co to jest? Zaburzenie psychiczne. Nie będę go dokładniej opisywać, bo nie o to chodzi. Jednakże mam wrażenie, że jest ono ostatnio bardzo popularne w literaturze. Taka moda. Fajnie, że mówi się o zaburzeniach i chorobach psychicznych. Robiąc to należy zachować pewne fakty. Uogólnienia, uogólnieniami. Mówienie o BPD jak o chorobie jest dużym błędem! Dlaczego? Odpowiedz jest prosta. Jeśli czyta książkę ktoś, kto pierwszy raz dotyka tematu, pierwszy raz o nim słyszy, rysuje sobie obraz zaburzenia na podstawie treści książki. Dlatego właśnie autor musi mieć tę wiedzę, musi ją odpowiednio przedstawić. Gdy co chwile w treści spotykałam słowo „choroba”, miałam ochotę przestać czytać. Scena gdy Dawid dowiaduję się na co cierpi jego ukochana, wywoła we mnie wściekłość. Dlatego musiałam odłożyć książkę. Dlaczego ponownie po nią sięgnęłam? Głównie po, aby sprawdzić czy dalej wciąż będą przekłamania. Niestety jeszcze kilka spotkałam 🙁 Żeby sprawdzić jak potoczą się losy Aliny i Grześka. Losy Marty i Dawida mnie tak bardzo nie ciekawiły.



„Głód miłości” czyta się szybko. Jest lekką książką poruszającą trudny temat. Lecz chyba bardziej próbującą go poruszać. Fabuła jest zwięzła. Dobrze rozrysowana. Lekkie pióro Natalii Nowak-Lewandowskiej potrafi skraść serce. Powtórzę się. Nie wiem jak ocenić ten tytuł. Dobrze napisany, przyjemnie, a jednak te przekłamania. Ktoś powie, że to drobiazg. Jednak ja wiem, że to nie drobiazg. To potrafi zdecydować o podejściu danej osoby. Pani Natalio, przepraszam ale nie potrafię przejść obok tego obojętnie. To dobra książka z kilkoma błędami. Z pięknymi cytatami i przyjemnością czytania.





Moja ocena: ****

Skala ocen: * nie polecam ** nie moja bajka *** daje radę **** dobra ***** bardzo dobra ****** lotta poleca

Na wstępie zaznaczę, że mam strasznie duży problem z ocenieniem tej książki. Dlaczego? Czyta się ją szybko, w miarę dobrze, a jednak… Jednak musiałam ją odłożyć w pewnym momencie na bok i odczekać. Nie dlatego, że była trudna. Nie dlatego, że nie mogłam unieść jej emocji. Dlatego, że mnie po prostu wkurzyła. Byłam wściekła i musiałam odpocząć. Po kilku dniach jednak...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Planeta grubasów Margaret Leitch, David Lewis
Ocena 7,0
Planeta grubasów Margaret Leitch, Da...

Na półkach: ,

"Planeta grubasów" jest książka, która pojawia się w idealnym czasie. Z jednej strony mamy bycie fit, a z drugiej epidemie otyłości. Autorzy pokazują nam wyniki swych badań dotyczących tego drugiego zagadnienia. Dodatkowo ujawiniają również sposoby jakimi kuszą nas koncerny.

Bardzo się ciesze, że wreszcie powstała książka o zdrowym odżywianiu oraz walce z otyłością, która jest potwierdzona badaniami. Otyłość to nie tylko złe odżywianie, to zły tryb życia i złe myślenie. Przyczyny takiego stanu naszego ciała możemy dopatrywać w uwarunkowaniach społecznych oraz psychologicznych. Nie będę się skupiać jednak na szczegółach. Tego musicie dowiedzieć się sami :)

Od lat wiemy, że wielkie koncerty spożywcze tłuczą nas i kuszą. Prześcigają się w pomysłach. Jak się przed nimi chronić? Przede wszystkim trzeba poznać ich metody. W tym pomoże nam właśnie lektura "Planety grubasów". Co wspólnego mają narkotyki z solą, tłuszczem i cukrem? Bardzo wiele! Uzależniają i niszczą organizm. O ile narkotyki robią to wprost, to reszta tych składników robi to po cichu.

Książka jest zbiorem badań, obalania mitów i porad.

Podkreśle jeszcze raz. Cieszę się, że powstała. Każdy powinien ją przeczytać aby zmienić swoje podeście do odżywiania. Niezależnie od jego wagi. Każdy z nas ma w sobie wiele błędnych przekonań w tej kwestii. Czas to zmienić!



Moja ocena: ******

Skala ocen: * nie polecam ** nie moja bajka *** daje radę **** dobra ***** bardzo dobra ****** lotta poleca

"Planeta grubasów" jest książka, która pojawia się w idealnym czasie. Z jednej strony mamy bycie fit, a z drugiej epidemie otyłości. Autorzy pokazują nam wyniki swych badań dotyczących tego drugiego zagadnienia. Dodatkowo ujawiniają również sposoby jakimi kuszą nas koncerny.

Bardzo się ciesze, że wreszcie powstała książka o zdrowym odżywianiu oraz walce z otyłością, która...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Sekretna zima Jaśminy" to powieść pełna uroku i siły. Jaśmina ucieka od męża i próbuje zacząć wszystko od nowa. Pomimo tak odważnego kroku, kobieta jest bardzo zagubiona. Nie wie gdzie iść. Co dalej zrobić. Nie ma planu. Na szczęście na jej drodze pojawiają się wyjątkowi ludzie.


Jaśmina ma podwójną naturę. Z jednej strony jest bardzo wrażliwa i delikatna, kocha zwierzęta i wierzy w ludzi. Z drugiej strony posiada niesamowitą siłę wewnętrzną. Bardzo polubiłam tę bohaterkę. Myślę, że wiele kobiet mogłoby się z nią utożsamić, a na pewno zaprzyjaźnić. Najważniejsze dla mnie w niej jest fakt iż nie jest idealna, przerysowana, nierealna. Ma wady i to jest fajne. Przecież każdy je ma. Nie chciałabym się jednak skupiać na jej przygodach. Chciałabym aby każdy sam je poznał. Mogę was jednak przekonać, że będzie ich sporo!


W powieści znajdujemy szczegółowe opisy przyrody. Dzięki nim możemy przenieść ośnieżonych, mazurskich lasów. Poczuć spokój i magię miejsca.


„Sekretna zima Jaśminy” jest bardzo dobrze skonstruowaną historią. Przypomina o tym co w życiu powinno być ważne. Uświadamia, że jesteśmy połączeni z naturą bardziej niż nam się wydaje. Lekkie pióro autorki pozwala zatracić się w powieści. Realistyczne postaci, identyfikować.




Moja ocena: *****

Skala ocen: * nie polecam ** nie moja bajka *** daje radę **** dobra ***** bardzo dobra ****** lotta poleca

"Sekretna zima Jaśminy" to powieść pełna uroku i siły. Jaśmina ucieka od męża i próbuje zacząć wszystko od nowa. Pomimo tak odważnego kroku, kobieta jest bardzo zagubiona. Nie wie gdzie iść. Co dalej zrobić. Nie ma planu. Na szczęście na jej drodze pojawiają się wyjątkowi ludzie.


Jaśmina ma podwójną naturę. Z jednej strony jest bardzo wrażliwa i delikatna, kocha zwierzęta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

“Prosto z Ambony” to pierwsza z książek Krzysztofa Daukszewicza, którą miałam okazję czytać. Pana Krzysztofa jednak bardzo lubię, dzięki programowi “Szkło kontaktowe”. Autor zawsze ma w zanadrzu zabawne anegdotki, wypowiada się bardzo inteligentnie i słucha się go z przyjemnością. Bardzo się cieszę, że mogłam przeczytać jego książkę.

Najnowsza książka autora to zbiór felietonów. Felietonów, które opierają się na historiach myśliwskich, jednak dotyczą spraw bardzo przyziemnych. Każdy znajdzie coś dla siebie. Tematów jest wbrew pozorów bardzo wiele.

Tytuł jest trochę dwuznaczny. W pierwszym momencie przychodzi na myśl ambona kościelna. Jednak nie o takiej tu mowa. Pan Krzysztof uwielbia polowania oraz wędkarstwo. Właśnie o takiej ambonie tu mowa.

Felietony zebrane w owej książce były publikowane na łamach magazynu “Łowiec Polski”. Osobiście nigdy wcześniej się z nim nie spotkałam. Wynika to zapewne z faktu, że nie jestem miłośnikiem polowania, a co za tym idzie , nie interesowałam się magazynami o takiej tematyce.

“Prosto z Ambony” prócz świetnie i zabawnie napisanych felietonów zawiera dodatkowo rysunki wykonane przez Juliana Bohdanowicza. Niestety Pan Julian już nic dla nas nie narysuję. Gdyby jednak ktoś był zainteresowany jego twórczością to polecam zajrzeć na stronę http://www.julianbohdanowicz.pl. Obie te twórczości tworzą świetną całość.

Polecam gorąco zapoznać się z twórczością obu panów.

Moja ocena: *****

Skala ocen: * nie polecam ** nie moja bajka *** daje radę **** dobra ***** bardzo dobra ****** lotta poleca

“Prosto z Ambony” to pierwsza z książek Krzysztofa Daukszewicza, którą miałam okazję czytać. Pana Krzysztofa jednak bardzo lubię, dzięki programowi “Szkło kontaktowe”. Autor zawsze ma w zanadrzu zabawne anegdotki, wypowiada się bardzo inteligentnie i słucha się go z przyjemnością. Bardzo się cieszę, że mogłam przeczytać jego książkę.

Najnowsza książka autora to zbiór...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeżeli książka najpierw nie pozwala ci zasnąć, bo musisz ją czytać. Później nie pozwala, bo wzbudziła wielkie emocje. Wiedz, że to dobra książka.



Na początku chciałabym powiedzieć kilka słów o fabule. Ewa Barska jest komisarzem we Wrocławskiej policji. Jak nikt inny wie ile zła kryję się na ulicach tego miasta. Jednak wciąż nie potrafi przejść obok tego obojętnie. Pewnego dnia zostaje wezwana do brutalnego morderstwa. Zwłoki młodej kobiety są mocno okaleczone i to nie w miejscach, o których myślimy w pierwszej chwili :) Kolejne ofiary sprawiają, że szaleństwo ogarnia całe miasto. Każdy trop prowadzi jednak do Uniwersytetu Wrocławskiego, na Wydział Historii. Tam właśnie spotykamy niezwykle przystojnego, o magicznych oczach, doktora Mateusza Herza. Uczucie rośnie w szybkim tempie. Chciało by się powiedzieć, że tak szybko jak pojawiają się nowe ofiary, tak szybko rozwija się uczucie między Ewą i Matuszem. Jednak nic nie jest takie na jakie wygląda. Zagadki, tajemnice, niedopowiedzenia. To właśnie odnajdują bohaterowie i czytelnicy.



Agnieszka Lingas-Łoniewska jest nazywana dilerką emocji. Znana jest ze swojego niezwykłego pióra, zwięzłych fabuł i wrocławskich klimatów. Tutaj nie jest inaczej. Tajemniczość książki jest chyba najlepsza. Spotykamy tutaj dwa sposoby narracji. Narracje trzecioosobową, gdzie narrator widzi Ewe. Czytelnik widzi wszystko, co dzieje się u kobiety i wie co ona myśli. Jej emocje stają się naszymi. Drugi narrator jest, moim zdaniem, ciekawszy. Dość długo próbujemy odgadnąć kim on właściwie jest. Tutaj mamy narracje pierwszoosobową. Wspomnienia i teraźniejszość tajemniczego osobnika przeplata się wzajemnie. Gdy mówi do nas, tajemniczy ktoś, dowiadujemy się o pewnej sekcie. Sekcie Mądrości. Sekcie, która działała w sposób brutalny. Sekcie, która już nie istnieje. Sekcie, która miała swe miejsce w Bieszczadach. Przez ową sektę mnożą się tylko pytania. Co ciekawe? Autorka prowadzi czytelnika przez tę historie w sposób, że gdy wydaje nam się, że już wszystko wiemy, że wiemy kim jest tajemniczy ktoś, nagle zaczynamy wątpić. Jeszcze ciekawszy jest wątek braterski. Tutaj więcej nie zdradzę :) Mamy jeszcze jedną ciekawą postać. Kalinowski, który jest jedną wielką zagadką. W trakcie czytania, tysiąc razy zmieniałam moje zdanie na jego temat. Raz go lubiłam, za chwile mnie wkurzał. Momentami było mi go szkoda, innym razem oskarżałam go o wszystko. Kim on właściwie jest? Kim się okazał? To musicie sprawdzić sami.



"W szponach szaleństwa" jest książką, która ma w sobie wszystko co powinna mieć dobra książka. Wywołuje milion emocji. Nie można się od niej oderwać. Później żałujemy, że już się skończyła.
Powoduje skołowanie. Zagadki mnożą się zamiast się rozwiązywać. Czytelnik jest cały czas w napięciu, "co będzie za chwilę?". Po przeczytaniu za to kac murowany. Dla mnie dużym plusem jest miejsce akcji. Kocham moje miasto. Każda książka, której akcja dzieje się we Wrocławiu, na dzień dobry mnie zaciekawia. Uwielbiam czytać i wiedzieć gdzie to jest. Widzieć te miejsca. Nie chcę się powtarzać. Jednak autorka ma bardzo plastyczny język i zwięzłe fabuły. Jej książki to prawdziwe perełki.



Agnieszka Lingas-Łoniewska należy do grona autorek, które każdą swoją kolejną książką, dają poprzeczkę coraz wyżej. Dziękuję!



Moja ocena: ******

Skala ocen: * nie polecam ** nie moja bajka *** daje radę **** dobra ***** bardzo dobra ****** lotta poleca

Jeżeli książka najpierw nie pozwala ci zasnąć, bo musisz ją czytać. Później nie pozwala, bo wzbudziła wielkie emocje. Wiedz, że to dobra książka.



Na początku chciałabym powiedzieć kilka słów o fabule. Ewa Barska jest komisarzem we Wrocławskiej policji. Jak nikt inny wie ile zła kryję się na ulicach tego miasta. Jednak wciąż nie potrafi przejść obok tego obojętnie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Monika Hołyk-Arora, jest autorką, która pisze lekko i przyjemnie. Jej opowiadania są krótkie ale treściwe. Miłość przewija się w każdym z nich. Czyta się doskonale. Typowo kobieca literatura. W "Cenie za miłość" spotykamy troszkę co innego. Nie ma wielkich miłosnych uniesień. Nie ma romansu rodem z bajki. Jest za to dużo prawdziwych emocji, bólu oraz szczerych rozmów.



Sylwia i Kamil, pracują od lat w jednej firmie. Teoretycznie się znają. Jednak w praktyce nic o sobie nie wiedzą. Pewnego dnia, przypadek sprawia, że spotykają się poza pracą. Kamil "porywa" Sylwie w niezwykle piękne miejsce. Jego urok obezwładnia czytającego. Tutaj szczególne ukłony w stronę autorki, opisała owo miejsce w sposób, który przenosi czytelnika. Właśnie w tak pięknym miejscu, romantycznym, urokliwym, magicznym, odbywają się trudne rozmowy naszych bohaterów. Właśnie takie miejsce wybrali na swoje zwierzenia. Na odkrycie najmroczniejszej części swojej duszy. Brud ich doświadczeń kontrastuje z miejscem, w którym przebywają. Nie zdradzę wam czego dokładnie się dowiadują. Mogę was jednak zapewnić, że ciężar, który niosą nie jest lekki. Bagaż doświadczeń ich przytłacza. Sylwie już od jakiegoś czasu. Kamil dopiero sobie uświadamia co tak właściwie nosi na swych barkach.



"Cena za miłość" to portret współczesnych ludzi, którzy zagubili się w świecie. Którzy zapomnieli czym jest miłość. Psychologicznie nie są bardzo rozbudowani. Mają jednak wystarczająco rozbudowane pojedyncze cechy, które pozwalają ich poznać, zrozumieć, a wreszcie zaprzyjaźnić się z nimi. Monika Hołyk-Arora udowadnia, że nie trzeba bardzo mocno rozrysowywać postaci aby były one realne. Zostawia w ten sposób również swobodę czytelnikowi. Dzięki takiemu zabiegowi łatwiej zjednoczyć się z bohaterami. Łatwiej usadowić ich w swoim świecie.



Monika Hołyk-Arora już po raz kolejny udowadnia swój kunszt. Jej książki są idealne na jesienne wieczory pod kocem, na letnie wypady na plaże, na zimowe noce przy kominku oraz wiosenne pikniki. Idealne na każdą porę roku. Serdecznie polecam dać się porwać lekkości pióra, prawdziwości uczuć i pięknie miejsc.



Chcę więcej i więcej :) Już teraz czekam z niecierpliwością na nową powieść.



Moja ocena: *****

Skala ocen: * nie polecam ** nie moja bajka *** daje radę **** dobra ***** bardzo dobra ****** lotta poleca

Monika Hołyk-Arora, jest autorką, która pisze lekko i przyjemnie. Jej opowiadania są krótkie ale treściwe. Miłość przewija się w każdym z nich. Czyta się doskonale. Typowo kobieca literatura. W "Cenie za miłość" spotykamy troszkę co innego. Nie ma wielkich miłosnych uniesień. Nie ma romansu rodem z bajki. Jest za to dużo prawdziwych emocji, bólu oraz szczerych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książek o anoreksji i bulimi na polskim rynku jest dużo. Jednak mało, która ukazuje prawdziwy obraz tych zaburzeń. Autorki często chorowały na zaburzenia odżywiania. Szkoda, że to nie sprawia, że książki są lepsze. Obraz jest przyrysowany, nie ukazuje prawdziwego bólu. Jak jest w przypadku "Kochanej"?

"KochAna. W pułapce anoreksji i bulimi" to poetycki obraz zaburzeń odżywiania. Obraz pełen różnych kolorów. Głównej bohaterce od zawsze towarzyszyła sztuka. Gdy ją poznajemy studiuje na ASP. We wszystkim chce być perfekcyjna. Gdy zaczyna malować, jej obraz musi być idealny. Gdy zaczyna się odchudzać, musi być w tym najlepsza. Schemat ten sprawia, że zamiast być idealna, zatraca się w tym co ją gubi. Nie jest w stanie się powstrzymać.

Marta Motyl nie mówi wielu rzeczy wprost. Słowami maluje obrazy. Czytelnik się w nich zatraca. Nie jest to poezja, a jednak odczuwamy je na podobnym rejestrze duszy.

Na początku zaznaczyłam, że wielu autorów przekłamuje brutalność zaburzeń odżywiania. "KochAna" łączy w sobie delikatność poezji i brutalność bulimi oraz anoreksji.

Serdecznie polecam każdemu wrażliwemu na piękno słowa. Każdemu nie bojącemu się brzydoty czytelnikowi.

Moja ocena: *****

Skala ocen: * nie polecam ** nie moja bajka *** daje radę **** dobra ***** bardzo dobra ****** lotta poleca

Książek o anoreksji i bulimi na polskim rynku jest dużo. Jednak mało, która ukazuje prawdziwy obraz tych zaburzeń. Autorki często chorowały na zaburzenia odżywiania. Szkoda, że to nie sprawia, że książki są lepsze. Obraz jest przyrysowany, nie ukazuje prawdziwego bólu. Jak jest w przypadku "Kochanej"?

"KochAna. W pułapce anoreksji i bulimi" to poetycki obraz zaburzeń...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trzecie spotkanie z Martą Motyl jest dla mnie tak samo interesujące jak poprzednie. Jest to jednocześnie drugie spotkanie z Magdą, główną bohaterką "Odcieni czerwieni" i "Mocy granatu". Warto również na wstępie zaznaczyć, że kolejność czytania kolorowej serii nie ma znaczenia. Znaczenie ma natomiast otwarty umysł.

Jak wspomniałam wcześniej. To moje drugie spotkanie z bohaterką. Wciąż jednak widzę jej walkę z samą sobą oraz światem zewnętrznym.

Magda postanawia stać się "kobietą poważną". Skończyć studia, zaliczyć staż w szkole, nie umawiać się z Lolitkami. Jednak los stawia na jej drodze piękną dziewczyne, która zabiega o jej względy. Wdając się w romans z uczennicą, nie do końca zdaje sobie sprawę z konsekwencji. Jednocześnie trwa jej romans z mężczyzną. Balansując między dwoma światami. Między kobietą i męźczyzną, między pokusą, a odpowiedzialnością. Bohaterka zatraca się w odchłani. Gdy po raz kolejny na jej drodze staje Igor, znów postanawia dorosnąć. Czy tym razem się uda? Czy Magda jest stworzona dla ludzi, czy dla sztuki? Jak artyzm duszy poradzi sobie w dorosłości? To musicie sprawdzić sami.

Marta Motyl po raz kolejny udowadnia czytelnikowi, że potrafi pisać. Potrafi proze zmienić w poezje. Potrafi zostawić dużo przestrzeni czytelnikowi. Widoczne jest jakby autorka oczekiwała, że jej czytelnik pomyśli przy lekturze. Moim zdaniem to rodzaj szacunku dla osoby wybierającej jej książke.

Polecam Wam poznać Magde, a na pewno zostanie na dłużej w waszych sercach.

Przypominam również, że kolejność czytania kolorowej serii nie ma znaczenia. Pomimo, że książki opowiadają historie tej samej osoby, są niezależne od siebie.

Ciekawe w jaki kolor, autorka ubierze słowa w kolejnej książce. Już nie mogę się doczekać.


Moja ocena: ******

Skala ocen: * nie polecam ** nie moja bajka *** daje radę **** dobra ***** bardzo dobra ****** lotta poleca

www.lottaczyta.pl

Trzecie spotkanie z Martą Motyl jest dla mnie tak samo interesujące jak poprzednie. Jest to jednocześnie drugie spotkanie z Magdą, główną bohaterką "Odcieni czerwieni" i "Mocy granatu". Warto również na wstępie zaznaczyć, że kolejność czytania kolorowej serii nie ma znaczenia. Znaczenie ma natomiast otwarty umysł.

Jak wspomniałam wcześniej. To moje drugie spotkanie z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rekomendacja Lottaczyta: „Nowe życie” nie jest tylko powieścią. Jest podróżą po najskrytszych zakamarkach ludzkiej duszy!

Przypadkowe spotkanie. Zauroczenie od pierwszej chwili. Dwa poglądy na życie. Daniel jest ginekologiem, który nie wstydzi się faktu, iż pomaga kobietą pozbyć się "problemu". Wraz z kolegami wybiera się nad polskie morze. Drogi hotel, błogie lenistwo, sporo alkoholu, to ich sposób na spędzenie wakacji. Gdy mężczyzna po raz pierwszy widzi Anie, jest nią oczarowany. Stara się zrobić wszystko aby piękna nieznajoma chciała go poznać. Ania nad morzem wylądowała jako opiekunka kolonialna. W grupie dziewczyny są dzieci niepełnosprawne. Na co dzień uczy dzieci tańca, nie inaczej jest w wakacje. Młoda kobieta jest pełna empatii, uważa ich każde stworzenie zasługuje na życie. Jak zdążyłam wspomnieć, Daniel twierdzi inaczej. Od zawsze przerażały go niepełnosprawności, czy to intelektualne, czy też fizyczne. Czy ta dwójka odnajdzie wspólną drogę? Czy będzie to tylko wakacyjny romans? Czy osoby, z tak różnymi poglądami na życie, mogą stworzyć wspólne?

Zaczynając czytać "Nowe życie", nie od razu polubiłam Daniela. Wydawał mi się zadufany w sobie. Szybko jednak zauważyłam, że to tylko poza. Mężczyzna niezwykle boi się zranienia. Anie polubiłam od samego początku. Pełna energii i uśmiechu, którym zaraża nawet przez kartki powieści. Gdy tylko pojawiała się na łamach książki, od razu się uśmiechałam. Na prawdę ją polubiłam. Myślę, iż każdy powinien w swoim otoczeniu mieć kogoś takiego. Powieść całkowicie pochłania, porywa w świat uczuć. Nie będę oszukiwać, to nie jest lekka powieść o miłości. To jest historia pełna wzlotów i upadków. Pełna śmiechu i łez. Sama uroniłam kilka łez żalu i frustracji. Wiele razy krzyczałam na Anie i Daniela. Ich historia skradła moje serce na długo.

Ewelina Kościelniak stworzyła prawdziwą, chociaż fikcyjną opowieść. Porusza tematy trudne i kontrowersyjne. Wspomina również o wydarzeniach bierzących, takich jak chociażby Czarny Poniedziałek (dla przypomnienia, strajk kobiet, który miał miejsce 3.10.2016roku). Myśle, że to powieść, która pojawia się w odpowiednim czasie. Nie ma znaczenia czy jesteśmy, czy przeciw aborcji (bez wdawania się w szczegóły i jej powody), powinniśmy poznać Anie i Daniela. Poznać jak oni rozwiązują swoje problemy oraz inne podejście do różnych spraw. Sprawdzić czy udało im się nawiązać nić porozumienia. Autorka stworzyła powieść wchodzącą głęboko pod skóre, która zostaje na długo w sercach. Można również powiedzieć, iż jest to drugi debiut Eweliny Kościelniak. Autorka debiutowała kilka lat temu książką dla dzieci. Napisanie książki dla dorosłych czytelników, to jednak inna sprawa, dlatego uznaje ten tytuł jako ponowny debiut. Gratuluję serdecznie. Niezwykłe wyczucie pióra oraz szacunek do czytelnika i jego poglądów. Tego nie da się nauczyć. Z tym trzeba się urodzić. Teraz tylko trzeba postarać się o rozwijanie talentu. Ewelino dziękujemy za tę i każdą kolejną powieść :)



Moja ocena: *****

Skala ocen: * nie polecam ** nie moja bajka *** daje radę **** dobra ***** bardzo dobra ****** lotta poleca

www.lottaczyta.blox.pl

Rekomendacja Lottaczyta: „Nowe życie” nie jest tylko powieścią. Jest podróżą po najskrytszych zakamarkach ludzkiej duszy!

Przypadkowe spotkanie. Zauroczenie od pierwszej chwili. Dwa poglądy na życie. Daniel jest ginekologiem, który nie wstydzi się faktu, iż pomaga kobietą pozbyć się "problemu". Wraz z kolegami wybiera się nad polskie morze. Drogi hotel, błogie lenistwo,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jakiś czas temu powiedziałam mojemu koledze o tej książce (M. pozdrawiam cię serdecznie!). Ów kolega pochodzi z Suwałk i nie mógł wyjść ze zdumienia, iż ktoś mógł napisać książkę, gdzie akcja dzieje się w jego rodzinnych stronach. Przecież tam nie może się nic dziać. A jednak! Dzieje się i to wiele. Musicie sprawdzić sami!

Pamiętam moje pierwsze spotkanie z Arturem Urbanowiczem. Pamiętam dokładnie, jak czytałam i myślałam sobie: "To nie takie straszne", a za chwile podskakiwałam, bo coś gdzieś strzeliło lub ktoś otworzył drzwi. Pamiętam, jak zauroczył mnie swoim piórem oraz tym jak przestawił Suwalszczyznę. Dzięki niemu poczułam się jakbym tam była. Poczułam tę magię, która towarzyszy tym lasom. Przypomnę również iż "Gałęziste" były debiutem. Z niecierpliwością czekałam na nową powieść tego autora. Jedocześnie, bardzo się bojąc. Jeżeli debiut był dobry to, co będzie dalej? Są dwie opcje. Może być lepiej lub gorzej. Jak jest tutaj? Zapraszam do zapoznania się z moimi uczuciami. Uczuciami, które towarzyszyły mi przy czytaniu "Grzesznika".

"Grzesznik" jest inny niż poprzednia książka Artura Urbanowicza. Tutaj mamy pełnokrwisty kryminał z fragmentami obyczaju i powieści psychologicznej. Przynajmniej według mnie :) Suchego polubiłam od razu. Jest typowym bossem. Ma dom i rodzinę. Kocha swoje dzieci. Jednocześnie nie jest wierny żonie, ma wiele kobiet, nie boi się też przelewania krwi. Jeżeli czegoś chce to ma się to stać. Jak? To już nieważne. Gdy jednak z więzienia wychodzi jego poprzednik, wszystko się zmienia. Okazuje się, że Marek jest za słaby. Być może nie zdążył zbudować jeszcze swojej pozycji. Wszyscy jego "podwładni" odchodzą do Grzesznika. Mężczyzna wie, że musi walczyć sam. Czy da rade? Co będzie, gdy straci wszystko? Jak z myśliwego stać się zwierzyną łowną?

Książka ma prawie 500 stron. W wersji elektronicznej, którą miałam przyjemność czytać było jeszcze więcej stron. Przyznaję, trochę się przestraszyłam. Jednak nie było czego! Książka pochłania. Ciężko się oderwać. Gdy się ją już zacznie, chcemy więcej i więcej. Chcemy wiedzieć co zrobi Marek. Czy uda mu się uratować rodzinę, siebie, reputację. Trzymamy za niego kciuki. Tutaj wielki ukłon w stronę autora. Stworzył postać, która jest zła (w końcu to boss mafijny), a jednocześnie tak mocno trzymamy za nią kciuki. Sama wielokrotnie przeklinałam, krzyczałam i miałam ochotę bronić Suchego. Denerwowali mnie zdrajcy, którzy przeszli do Grzesznika. Wkurzał mnie Grzesznik, który dział tak, a nie inaczej. Chociaż z drugiej strony Marek też tak dział. Jeszcze raz to powiem. Szacunek dla Artura Urbanowicza za stworzenie Marka Suchockiego.

Artur Urbanowicz po raz drugi wykazał się świetnym kunsztem pisarskim. Lekkie pióro, mroczna powieść i jakaś magia Suwałk, która nie pozwala się oderwać od lektury.

Jeżeli nie lubicie kryminałów to musicie poznać "Grzesznika", on was przekona do tego gatunku! Jeżeli zaś uwielbiacie kryminały, tytuł ten musicie poznać obowiązkowo.


Już czekam na kolejną książkę Artura Urbanowicza!

Moja ocena: ******

Skala ocen: * nie polecam ** nie moja bajka *** daje radę **** dobra ***** bardzo dobra ****** lotta poleca

www.lottaczyta.blox.pl

Jakiś czas temu powiedziałam mojemu koledze o tej książce (M. pozdrawiam cię serdecznie!). Ów kolega pochodzi z Suwałk i nie mógł wyjść ze zdumienia, iż ktoś mógł napisać książkę, gdzie akcja dzieje się w jego rodzinnych stronach. Przecież tam nie może się nic dziać. A jednak! Dzieje się i to wiele. Musicie sprawdzić sami!

Pamiętam moje pierwsze spotkanie z Arturem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na początku pragnę wyjaśnić jedno. "Zamordować dziecko" nie jest książką o szaleńcach. Ludziach, którzy są mordercami. Ludziach, którzy są psychopatami. To książka, która jest o matkach. Matkach, które kochają swoje dziecko ponad wszystko. Matkach, które wiedzą, że w tej sytuacji ich dziecko, będzie cierpiało. To nie podręcznik o zabijaniu. To książka o cierpieniu matki i jej miłości do dziecka. Skoro już sobie to wyjaśniliśmy to przejdźmy do sedna :-)


„Zamordować dziecko” jest powieścią historyczną. Violetta Domagała wykonała niesamowitą prace, przygotowując się do napisania książki. Dodając do tego niezwykle lekkie pióro autorki, mamy przepis na sukces. Warto zaznaczyć, że jest to debiut. Moim zdaniem bardzo udany.


Nie będę skupiać się na fabule. Chce bardziej poruszyć kwestie uczuć, emocji. Przecież książke należy czuć.


Powieść zaczyna się w Oświęcimiu, w trakcie wojny. Kobieta staje przed trudnym wyborem. Pozwolić aby na dziecku eksperymentowano albo je zabić. W trudnej decyzji towarzyszy jej pielęgniarka. To właśnie ona opowiada młodej mamie historie 400lat wcześniejszą. Jednak pomimo tak wielu lat, matki zawsze kochały swoje dzieci, i zawsze musiały wybierać. Okoliczności jednak bywały różne. Autorka w fantastyczny sposób przedstawiła oba światy. Czytelnik może się poczuć jak naoczny świadek wydarzeń.


Na początku miałam problem z czytaniem. Rozdział dotyczący Gisel i jej pobytu w obozie, przeczytałam bardzo szybko. Za mało mi jej było. Dlatego miałam problem by w czuć się w historie kolejnych bohaterów. Jednak gdy to już nastąpiło, nie było siły abym odłożyła książkę.


Violetta Domagała pisze w sposób prosty, a jednak nie byle jaki. Język autorki skojarzył mi się z książkami jakie pisano kilkanaście lat temu. Teraz często ten język jest „mówiony”, byle jaki, niedociągnięty. Dobrze wiedzieć, że autorzy wciąż potrafią pisać „klasycznie”. To miłe dla oczu i duszy.


Na koniec (lub początek) spójrzcie na okładkę. Czyż nie jest piękna? Wykonała ją Paulina Radomska-Skierkowska.


Ciesze się, że mogłam przeczytać tę książke i na pewno będzie wysoko w mojej klasyfikacji poruszających książek.

www.lottaczyta.blox.pl

Na początku pragnę wyjaśnić jedno. "Zamordować dziecko" nie jest książką o szaleńcach. Ludziach, którzy są mordercami. Ludziach, którzy są psychopatami. To książka, która jest o matkach. Matkach, które kochają swoje dziecko ponad wszystko. Matkach, które wiedzą, że w tej sytuacji ich dziecko, będzie cierpiało. To nie podręcznik o zabijaniu. To książka o cierpieniu matki i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Biorąc tę książkę do ręki nachodzi nas pytanie „nie za dużo Wołynia? Co nowego mi powiedzą?”. Jednak warto się przemóc. „Wołyń bez litości” jest obrazem ludzi. Ludzi, a nie walk i rzezi. Powieść oparta na faktach. To najbardziej sprawia, że łapie nas przerażenie z każdą stroną. Z tym, że tak jak wspomniałam wcześniej, ten tytuł różni się od innych. Mówi o ludziach, nie postaciach. O prawdziwym człowieku, którego możemy polubić, zaprzyjaźnić się z nim, współczuć mu i pocieszać go. Oczywiście jest tu również tło historyczne i polityczne ale nie ono dominuje.

Piotr Tymiński spisał historie Pana Stanisława. Niezwykle odważnego człowieka. Odważnego przede wszystkim wewnętrznie. Los go bardzo doświadczał, a on się nie poddał. Walczył. Cały czas walczył. Jego postawa niesie nadzieje, że gdy bardzo się chce, to się wygra. Daje wiarę.

O Wołyniu i tym co tam się stało słyszał każdy. Każdy wie, że była to wielka tragedia. Jednak pomimo niej, a może dzięki niej, ludzie byli silni. Silniejsi niż teraz. Potrafili znieść bardzo wiele. Książka świetnie to obrazuje. Owszem jest brutalna. Taki to był świat. Czytając ją jest nam momentami smutno. Przez resztę czasu jest nam mimo wszystko przyjemnie. Dlaczego? Głównie dzięki ludziom, którzy nam towarzyszą. Oczywiście nie tylko. Autor popisał się też wspaniałymi opisami przyrody. Nasza wyobraźnia działa na pełnych obrotach i robi nam się przyjemnie. W końcu od lat wiadomo, że zieleń i przyroda działają kojąco.

Książka jest trudna. Jest też wzruszająca. Dająca nadzieje. Dobrze napisana. Ze świetną okładką. Jest taka jaka powinna być dobra książka.

Chciałabym się na końcu zwrócić jeszcze do Pana Piotra Tymińskiego. Drogi autorze, wiem że jest pan historykiem. Ja proszę jednak aby dalej pan pisał powieści. Wyszukiwał dla nas ciekawych opowieści, takich o prawdziwych ludziach. Polska literatura potrzebuje właśnie takich osób jak Pan.

Na samym już końcu podkreślę ponownie! Czytajcie polskich autorów!


Moja ocena: ******

Skala ocen: * nie polecam ** nie moja bajka *** daje radę **** dobra ***** bardzo dobra ****** lotta poleca

www.lottaczyta.blox.pl

Biorąc tę książkę do ręki nachodzi nas pytanie „nie za dużo Wołynia? Co nowego mi powiedzą?”. Jednak warto się przemóc. „Wołyń bez litości” jest obrazem ludzi. Ludzi, a nie walk i rzezi. Powieść oparta na faktach. To najbardziej sprawia, że łapie nas przerażenie z każdą stroną. Z tym, że tak jak wspomniałam wcześniej, ten tytuł różni się od innych. Mówi o ludziach, nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:


Moja rekomendacja: "W niezwykle barwny sposób Pit Bass pokazuje, co by było gdyby historia miała ukryte tajemnice. Fantastyczny język, zręczna narracja, historia godna niejednego filmu, to tylko niektóre z wielu atutów "Braci". Książka nie tylko dla miłośników II wojny światowej. Musicie dowiedzieć się co by było gdyby!"

Wyobraźcie sobie, że Dyktatorzy z czasów II wojny, są w stanie stworzyć klona. Takiego, którym kierują myślami. Jak wtedy by wyglądał nasz świat. Trudne zadanie? Pit Bass się go podjął. „Bracia” to rozważania o tym co by było gdyby... gdyby maszynka do klonowania istniała. Gdyby świat potoczył się inaczej.
Akcja książki zaczyna się w Grecji, na tajnym zebraniu. Poznajemy tam Józia i Henia, a wszyscy wspominają co jakiś czas o Adim. Jednak te, z pozoru nic nie znaczące imiona, należą do ludzi, których wszyscy znamy. Henio to nikt inny jak Henryk Himmler, Józio to Józef Stalin, a Adi to Adolf Hitler. Zabieg taki pokazuje troszkę bardziej ludzkie obliczę tych mężczyzn. Wszyscy, a szczególnie Himmler, wiedzą, że wojna się skończy. Więc wymyśla plan. Stworzyć człowieka idealnego. W trakcie tajnego zebrania przedstawia go innym. Zdradza też gdzie obecnie przebywają pierwsze klony. Uwierzcie mi! Te nazwiska też znacie doskonale!
Następnie mamy przeskok czasowy aż do końcówki lat 80tych XX-go wieku. Najpierw odwiedzamy Bieszczady i poznajemy Marka Zapadkę. Nastolatek wychowywany jest przez dziadków. Gdy już zdążymy polubić bohatera, przenosimy się do Bytoma. Tak poznajmy Arka Jegera, również nastolatka. Z pozoru chłopców, prócz wieku, nic nie łączy. Dziwnym trafem jednak w ich życiu pojawia się mężczyzna, który przedstawia się jako Anioł. Co gorsza potrafi do nich mówić w sposób, którego oni nie znają. Chce też od nich dziwnych rzeczy. Tłumaczy im, że tylko oni mogą uratować świat. Jak łatwo się domyśleć są to bracia, których Himmler pokazał w Grecji. Kim jednak jest Anioł? Jakie jeszcze historyczne postaci występują w tej powieści? Co czeka braci? Jak sobie poradzą z tym czego się dowiedzą? Czy uratują świat? Na te oraz inne pytania odpowiedz znajdziecie w książce. Dlatego polecam wam po nią sięgnąć.
Przyznaję się bez bicia! Nie czytam książek z gatunku Science Fiction. Ta jednak porusza temat wojny i to mnie przekonało do sięgnięcia po nią. Czy żałuje? Nie. Chociaż na początku żałowałam, że jest tak mało o wojnie. Jednak losy braci mnie pochłonęły. Do tego obraz polski w latach 80tych.
Barwny język autora sprawia, że ciężko się oderwać. Okładka hipnotyzuje spojrzeniem braci. Tematyka bardzo odważna. Czego chcieć więcej?

Moja ocena: *****
Skala ocen: * nie polecam ** nie moja bajka *** daje radę **** dobra ***** bardzo dobra ****** lotta poleca
www.lottaczyta.blox.pl


Moja rekomendacja: "W niezwykle barwny sposób Pit Bass pokazuje, co by było gdyby historia miała ukryte tajemnice. Fantastyczny język, zręczna narracja, historia godna niejednego filmu, to tylko niektóre z wielu atutów "Braci". Książka nie tylko dla miłośników II wojny światowej. Musicie dowiedzieć się co by było gdyby!"

Wyobraźcie sobie, że Dyktatorzy z czasów II...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Moja mama jest Aniołem” to wspomnienia córki, której mama zmarła na nowotwór. Książka jest swoistym pożegnaniem, a jednocześnie pogodzeniem z sytuacją. Forma terapii przez pisanie. Choroba opisana jest w najmniejszych szczegółach. Autorka nie ukrywa żadnego bólu, brudu czy zapachu. Pisze wprost. Bez owijania w bawełnę. Osobiście bardzo mi się to podoba. Z reguły książki o tej tematyce są „wygładzone”. Mówią o bólu wewnętrznym osób które zostały. Nie tak obrazowo ran i wyniszczenia organizmu.
Małgorzata Friedel wspomina wszystko od diagnozy do śmierci. Mi jednak przeszkadzał fakt, że nie ma kolejności zdarzeń. Autorka przeskakuje z jednych wydarzeń do drugich. Z czasu diagnozy do po pogrzebie, znów do połowy choroby. Jednak domyślam się, że cierpiąca córka, pisała tak jak czuła. Historia opisana jest bardzo subiektywnie. Pełna jest bólu. Bólu związanego z chorobą najbliższej osoby. Bólu po stracie. Dzięki temu trudniej jest zapomnieć ten tytuł.
W „Moja mama jest Aniołem” znajdziemy również poszukiwanie cudownego leku na nowotwór. Autorka opisuje jak jej rodzina łapała się każdego leku. Każdej alternatywnej metody. Próby te pokazują jak bardzo chcieli uratować swoją ukochaną mamę, żonę.
Książka wbrew pozorów jest bardzo krótka. Zaledwie niecałe 120 stron. Lektura na jeden wieczór. Czyta się ją bardzo szybko. Krótkie rozdziały w tym pomagają. Dodatkowym atutem jest kilka wierszy autorki, które możemy odszukać w treści.
Musze jeszcze wyrazić swoje zdanie na temat jednego zabiegu, który wystąpił w treści. Autorka nie używa imion ani określeń typu „mama”, „tata”. Sporadycznie używa całego zwrotu. Z reguły gdy pierwszy raz wspomina o danej osobie. Później jednak pisze M.(mama), T.(tata) itd. Mnie osobiście to denerwowało. Bo tutaj nie chodzi o ukrycie tożsamości. Nie rozumiem tego zabiegu. Jednak chciałam o nim wspomnieć abyście nie byli zdziwieni. Nie ma to jednak większego wpływu na treść. W końcu w niej chodzi o uczucia, a nie formę 
Podsumowując. Pomimo kilku drobnych rzeczy, które mi się nie podobały. Podkreślam, mi. Nie oznacza to, że każdemu. Książka jest napisana poprawnie. Z emocjami. Przecież o emocje chodzi w czytaniu.


Moja ocena: ****
Skala ocen: * nie polecam ** nie moja bajka *** daje radę **** dobra ***** bardzo dobra ****** lotta poleca
www.lottaczyta.blox.pl

„Moja mama jest Aniołem” to wspomnienia córki, której mama zmarła na nowotwór. Książka jest swoistym pożegnaniem, a jednocześnie pogodzeniem z sytuacją. Forma terapii przez pisanie. Choroba opisana jest w najmniejszych szczegółach. Autorka nie ukrywa żadnego bólu, brudu czy zapachu. Pisze wprost. Bez owijania w bawełnę. Osobiście bardzo mi się to podoba. Z reguły książki o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lata 50-te XX-go wieku, w Polsce zdecydowanie nie należały do najłatwiejszych. Próba odbudowania kraju po wojnie. Odbudowania swojej sytuacji oraz psychiki. Realie życia były bardzo trudne, a o prace ciężko. Ci którzy nie pamiętają tych czasów (np. Ja), znają je z opowiadań dziadków czy rodziców.

W małym miasteczku była kamienica. Mieszali w niej głównie ubodzy ludzie. Wśród nich Aleksandra i Klara, siostry. Dziewczynki mieszkały z mamą oraz tatą. Jego niestety wiecznie nie było, taka specyfika pracy. Niby spokojne i zwyczajne życie. Pewnego dnia, mama trafia do szpitala. Siostrami zaczynają zajmować się sąsiadki. Dwie Niemki za którymi inni nie przepadają, głównie przez ich narodowość. Po jakimś czasie kobieta wychodzi ze szpitala. Wydaje się, że już po wszystkim. Jednak dopiero teraz zaczynają się kłopoty...

Chciałabym też zaznaczyć, że książka porusza problemy nie tylko z odnalezieniem się w nowej rzeczywistości. Rodzicielstwo i nastawienie matki do córek jest tu doskonale widoczne. Świetnie rozbudowane są psychologiczne portrety postaci drugoplanowych. Przekrój mieszkańców i ich cech. Przez bogatych po biednych.

Język, którym posługuję się Klaudia Zalewska jest bardzo naturalny. Spaja się z powieścią. Przykleja do czytelnika i zostaje gdzieś pod skórą. Nie jest to tytuł z tych, które się czyta, odkłada i zapomina. „Deficyt” żyje w nas. Być może dlatego, że dotyczy tak bliskich nam tematów. Tak dla nas naturalnych, a jednak się o nich nie mówi. Bardzo dobrze napisana książka. Cieszę się, że na polski rynek trafia coraz więcej dobrych i polskich książek. Bo w końcu „cudze chwalicie, a swego nie znacie”. Polecam wam zapoznać się z polskimi autorami. Piszą lepiej niż nie jeden zagraniczny. Jednak przede wszystkim wiedzą doskonale jaką mamy mentalność.

Moja ocena: *****

Skala ocen: * nie polecam ** nie moja bajka *** daje radę **** dobra ***** bardzo dobra ****** lotta poleca

www.lottaczyta.blox.pl

Lata 50-te XX-go wieku, w Polsce zdecydowanie nie należały do najłatwiejszych. Próba odbudowania kraju po wojnie. Odbudowania swojej sytuacji oraz psychiki. Realie życia były bardzo trudne, a o prace ciężko. Ci którzy nie pamiętają tych czasów (np. Ja), znają je z opowiadań dziadków czy rodziców.

W małym miasteczku była kamienica. Mieszali w niej głównie ubodzy ludzie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kolejna książka z cyklu "Bierzesz do ręki, czytasz, odkładasz bo nie ma więcej liter".

Zapierająca dech w piersiach opowieść o życiu, miłości, walce o siebie oraz zemście. Historia, która może przydarzyć się każdemu.

Typowy romans? Zdecydowanie nie. Zdrady i problemy to chleb powszechni bohaterów.

Marta po wyprowadzce od bogatego męża, szybko odczuwa skutki skromniejszego życia. Nie do końca radzi sobie z oszczędzaniem, myśleniem o jutrze oraz małym mieszkaniem. Te problemy to jednak dopiero wierzchołek góry lodowej. O żonie przypomina sobie mąż. Nie potrafi znieść jej zdrady. Zemsta jest jedynym o czym myśli. Życie dwójki zakochanych zmienia się w coraz większe piekło. Czy uda im się z niego wyrwać?

Krystyna Śmigielska stworzyła świat, w którym wszystko jest bardzo prawdziwe i realne. Gdzie miłość usiana jest cierniami. Polityka ingeruje w życie prywatne. Gdzie zemsta to podstawa. Bohaterowie są niezwykle rozbudowani psychologicznie. Język bardzo przystępny. Lekkie pióro autorki. To wszystko składa się na zdecydowany sukces " Z Twojej winy".

Historia Marcina oraz Marty trzyma przez cały czas czytelnika w największym napięciu. Chyba każdy im kibicuje. Czy im się uda? Czy miłość zniesie wszystko? Tego musicie dowiedzieć się sami!



Moja ocena: *****

Skala ocen: * nie polecam ** nie moja bajka *** daje radę **** dobra ***** bardzo dobra ****** lotta poleca

www.lottaczyta.blox.pl

Kolejna książka z cyklu "Bierzesz do ręki, czytasz, odkładasz bo nie ma więcej liter".

Zapierająca dech w piersiach opowieść o życiu, miłości, walce o siebie oraz zemście. Historia, która może przydarzyć się każdemu.

Typowy romans? Zdecydowanie nie. Zdrady i problemy to chleb powszechni bohaterów.

Marta po wyprowadzce od bogatego męża, szybko odczuwa skutki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czekałam na tą książkę bardzo. Moja przygoda z autorką zaczeła się rok temu. Dane mi było zapoznać się z historią Brygidy z "Brygida show". Okazało się również, że z Magdą łączy nas więcej niż może się wydawać.

Magdalena Trubowicz pisze w sposób bardzo lekki i przyjemny. Jej bohaterowie przeżywają rozterki. Mam jednak wrażenie, że aż tak ciężkiego życia, autorka nie zgotowała żadnym poprzednim literackim dzieciom. W książce "Drugie życie Matyldy" poznajemy życie rodziny Nowickich. Z pozoru szczęśliwa rodzina. Jednak w rzeczywistości mijająca się. Matylda robi wszystko by jej syn miał dobre dzieciństwo, nawet kosztem siebie. W pewnym momencie postanawia jednak zawalczyć. Pasmo przypadków prowadzi do niespodziewanych spotkań. Do wspomnień, które powracają w bardzo realnej formie.

Co będzie dalej? Tego wam zdradzić nie mogę. Sami musicie sięgnąć po tę pozycję. Mogę Wam jedno obiecać! Będziecie zaskoczeni równie mocno jak ja.

"Drugie życie Matyldy" to pozycja, która zaskakuje na każdej stronie. Książka, od której nie można się oderwać. Powieść, która kończy się za szybko. Pocieszeniem jest fakt, że będzie druga część!

Zakończenie? Miałam ochotę krzyczeć na autorkę. Sen nie chciał mnie nawiedzić. Na długo ze mną zostanie. Tak samo jak cała historia o Matyldzie i jej życiu.

Serdecznie polecam!

Moja ocena: ******

Skala ocen: * nie polecam ** nie moja bajka *** daje radę **** dobra ***** bardzo dobra ****** lotta poleca

www.lottaczyta.blox.pl

Czekałam na tą książkę bardzo. Moja przygoda z autorką zaczeła się rok temu. Dane mi było zapoznać się z historią Brygidy z "Brygida show". Okazało się również, że z Magdą łączy nas więcej niż może się wydawać.

Magdalena Trubowicz pisze w sposób bardzo lekki i przyjemny. Jej bohaterowie przeżywają rozterki. Mam jednak wrażenie, że aż tak ciężkiego życia, autorka nie...

więcej Pokaż mimo to