-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
Zupełnie inne spojrzenie na pierwszy kontakt w (niestety) mocnym duchu swoich czasów.
Książka niewątpliwie prezentuje intrygujący wgląd w to, jak w przyszłości mogłoby wyglądać pierwsze spotkanie z obcą cywilizacją. Choć pierwsze kilka -naście/dziesiąt stron raczej nuży, to od momentu rozwoju akcji na tytułowej "Ramie" autor umiejętnie przeskakuje między wyzwaniami, wydarzeniami i postaciami, budując napięcie i zainteresowanie odkrywaniem nieznanego. Niestety wszystko to jest mocno przesiąknięte duchem czasów, w których książka powstawała. Mamy więc i seksizm, i osadzenie technologii przyszłości na bazie ówczesnych dokonań, i ciągłe odnoszenie się bohaterów do wydarzeń i postaci XX, najdalej XIX wieku. Arthur C. Clarke choć umiejętnie zbudował napięcie towarzyszące odkrywaniu tego, co nieznane, umiejscowił akcję ponad 2 wieki w przyszłości, tylko po to, żeby wprowadzić lekkie innowacje technologiczne i zarysowaną koncepcję podboju Układu Słonecznego. Nie ma tam za bardzo żadnego tworzenia futurystycznych technologii, opisane wynalazki są aż boleśnie unowocześnionymi kopiami istniejących, a gdyby nie podbój Układu Słonecznego, to cała akcja równie dobrze mogłaby się dziać w końcówce XX wieku. Z tego powodu sam początek powieści czyta się dosyć rozczarowująco. Nawet pierwsze momenty pierwszego kontaktu trącą myszką. To, co ratuje książkę, to sprawne przeskakiwanie z postawionego przed bohaterami problemu, na kolejny itp, co powoduje że wraz z nimi zastanawiamy się co dalej. Warto też dodać, że to, co w potężny sposób wspiera tą powieść jest to jak krótkie to dzieło, które odbiera się wręcz jako opowiadanie. Dzięki temu praktycznie bezkonfliktowe prezentowanie czytelnikowi dynamiki problem-rozwiązanie, przechodzi raczej bez echa, bo nim się zorientujemy, że to trochę niedorzeczne, książka się po prostu kończy.
Jak na krótką przygodę z Arthurem C. Clarkiem jest w porządku. Czy zachęciła do sięgnięcia po kolejne tomy? Niekoniecznie.
Zupełnie inne spojrzenie na pierwszy kontakt w (niestety) mocnym duchu swoich czasów.
Książka niewątpliwie prezentuje intrygujący wgląd w to, jak w przyszłości mogłoby wyglądać pierwsze spotkanie z obcą cywilizacją. Choć pierwsze kilka -naście/dziesiąt stron raczej nuży, to od momentu rozwoju akcji na tytułowej "Ramie" autor umiejętnie przeskakuje między wyzwaniami,...
Jeśli po pierwszym tomie, na drugi skusiła Was okładka, to niestety nie wystarczy.
Drugi tom rozczarowuje mocniej niż pierwszy, głównie dlatego że autorka kompletnie olała część świata, który wykreowała w 1. tomie. Po pierwszym etapie historii można było się spodziewać uporządkowania przypadkowych wydarzeń, bliższego poznania bohaterów i zarysowania pewnych relacji w książce. Zamiast tego mamy ponownie poszatkowane historie, charakterystykę bohaterów przedstawioną jedynie poprzez ich opisy przez główną bohaterkę (gdyż ich zachowanie nie pokazuje nic z tego, co Alex w nich widzi) i dziwne przemyślenia, które nie znajdują odzwierciedlenia w rzeczywistości. Pamiętacie, że rolą bohaterki jest nadzorowanie rytuałów i pilnowanie domów i ich praktyk? Tutaj tego nie ma w ogóle. W tle opisane jest, że musi być przy jednym rytuale, po czym nawet się go nie opisuje. Rola i utrzymywanie Alex na tej pozycji w tym tomie jest kompletnie niezrozumiała.
Podstawową fabułą tej części jest poszukiwanie zaginionego Darlingtona, które tak naprawdę jest serią przypadkowych zdarzeń i opisów luźnie ze sobą powiązanych. Po 1. tomie mamy zerowe przywiązanie do bohatera, więc zawzięcie bohaterki w próbach jego uratowania jest dla czytelnika niezrozumiałe. Jego prezentacja przez bohaterkę, w ogóle nie potwierdza się podczas spotkania z nim, a przełączenie na dwa/trzy razy narracji na niego jest tym bardziej dziwne. Sprawia to, że książkę czyta się po prostu dziwnie. Jest męcząca, choć niektóre opisy są na tyle ciekawe, że nie dłuży się aż tak bardzo. Otwarte zakończenie, nie wiadomo do tego w jakim kierunku podążające i nie do końca logiczne, nie zachęca do sięgnięcia po kolejny tom, a "rozwiązanie" kwestii morderstw to już chyba najbardziej po macoszemu potraktowany wątek jaki można sobie wyobrazić. Książki te to niestety nieudany eksperyment, a drugi tom jest już ostatecznym potwierdzeniem, że to po prostu nie jest dobra lektura.
Jeśli po pierwszym tomie, na drugi skusiła Was okładka, to niestety nie wystarczy.
Drugi tom rozczarowuje mocniej niż pierwszy, głównie dlatego że autorka kompletnie olała część świata, który wykreowała w 1. tomie. Po pierwszym etapie historii można było się spodziewać uporządkowania przypadkowych wydarzeń, bliższego poznania bohaterów i zarysowania pewnych relacji w...
Książka ta sprawiła mi nie lada trudność w ocenie, właściwie balansowała na granicy niższej, ale ostatecznie obroniła się moja własną chęcią sięgnięcia po więcej.
Opowieść o dziewczynie wyrwanej z brutalnego świata do wypieszczonej rzeczywistości topowego uniwersytetu, a do tego jeszcze magia. Początek nie musiał mnie bardziej przekonywać. Na pewno nie dla wszystkich będzie bardzo poszatkowana fabuła, gdzie ciąg wydarzeń układa się dopiero w całość w okolicy 3/4 lektury. Dla mnie taki zabieg jest ok, lubię jak książka nie wyprzedaje się ze wszystkiego od razu, więc i to się wpasowało.
Nie czytałam innych książek autorki, ale słyszałam że jest to jej próba zmierzenia się z powieścią dla starszego czytelnika. I niestety trochę nieporadność tego zadania było tutaj czuć. Sceny "dla dorosłych" są często wymuszone, przesadnie szokujące i co najistotniejsze w ogóle nie uzasadnione fabularnie. Gdyby je podmienić na trochę mniej kontrowersyjne to zostałaby powieść young adult w której autorka się specjalizuje. Przez to też reakcja bohaterów na takie skrajne wydarzenia wydaje się płaska i bez większych konsekwencji czy przemyśleń.
Tym co jednak przekonało mnie do zostawienia wyższej oceny jest na pewno intrygujący, nie do końca odkryty świat, który ma kilka warstw i który autorka tylko częściowo odkrywa budząc ciekawość. Polubiłam główne postaci, choć wiele, oprócz głównej bohaterki, ich nie było. Z chęcią sięgnę po 2 tom. Zakończenie nie jest dla mnie satysfakcjonujące bo jest ono w stylu "coś czego nie dało się przewidzieć", co jednak psuje całą zabawę odgadywania intrygii. Sama intryga jednak wciąga i gdyby zmienić jej wyjaśnienie, wybrzmiałaby na pewno jeszcze bardziej.
Podsumowując, po książkę można sięgnąć szukając nowego magicznego świata, wielowarstwowej intrygii i kilku fabularnych zaskoczeń. Trzeba tylko przełknąć zakończenie i "dorosłe" sceny które pasują tutaj jak kwiatek do kożucha.
Książka ta sprawiła mi nie lada trudność w ocenie, właściwie balansowała na granicy niższej, ale ostatecznie obroniła się moja własną chęcią sięgnięcia po więcej.
Opowieść o dziewczynie wyrwanej z brutalnego świata do wypieszczonej rzeczywistości topowego uniwersytetu, a do tego jeszcze magia. Początek nie musiał mnie bardziej przekonywać. Na pewno nie dla wszystkich...
Jest to moja druga lektura Ali Hazelwood i niestety, po "Love Hypothesis", tutaj wyszło gorzej. Dokładniej, od pewnego momentu.
Umiejscowienie głównych bohaterów w meandrach środowiska akademickiego zawsze było plusem w książkach autorki. Choć znajdujemy wiele uproszczeń, to ogólny obraz rzeczywistości uniwersyteckiej jest tutaj przyczynkiem do rozwoju ciekawej akcji i spotkania naszych bohaterów. Dlatego też sam początek i przeprowadzenie nas przez proces akademickiej rekrutacji był naprawdę wciągający i udany. Dlaczego więc autorka postanowiła go zakończyć i praktycznie wyciągnąć wszystkie karty w ok. 60% powieści? Tego nie rozumiem. Wiadomo przecież, że najciekawsze w tego typu lekturach jest to niemożliwie długie przeciąganie ostatecznego "spotkania" naszej pary i rozwiązanie piętrzących się pytań i niewiadomych. Zakończenie zarówno wątku akademickiego, jak i rozwiązanie praktycznie wszystkich problemów bohaterki zostawiając bardzo słabo rozegrany wątek z promotorem jako końcową przeszkodę do pokonania, sprawiło że duża część książki stała się po prostu nudna. Ot, i tak już doskonale wiemy co się stanie, najważniejsze się już stało, a teraz tylko odliczamy strony do tego, żeby Elsie zmotywowała się wreszcie do działania. W porównaniu z najbardziej znanym "Love Hypothesis", ta historia wypada więc bardzo średnio. Ten "zły" jest mniej zły, przeszkoda jest głównie w głowie bohaterki, a nasz enemy-to-lover staje się tym ostatnim o wiele za szybko.
I żebym nie była źle zrozumiana - to ciągle jest prosty, wciągający romans, spełniający zadanie książki na 2-3 dni, służącej do oderwania się od rzeczywistości. Tylko szkoda, że zadanie to wyczerpuje się w trochę ponad połowie powieści.
Jest to moja druga lektura Ali Hazelwood i niestety, po "Love Hypothesis", tutaj wyszło gorzej. Dokładniej, od pewnego momentu.
więcej Pokaż mimo toUmiejscowienie głównych bohaterów w meandrach środowiska akademickiego zawsze było plusem w książkach autorki. Choć znajdujemy wiele uproszczeń, to ogólny obraz rzeczywistości uniwersyteckiej jest tutaj przyczynkiem do rozwoju ciekawej akcji i...