Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Prawdziwa uczta dla wielbicieli reportażu! Świetnie się czytało, cieszę się, że mam w zapasie sporo książek autorów przedstawionych w antologii :)

Prawdziwa uczta dla wielbicieli reportażu! Świetnie się czytało, cieszę się, że mam w zapasie sporo książek autorów przedstawionych w antologii :)

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

O Somalii wiedziałam do tej pory pewnie mniej więcej tyle, co Wy - upadły kraj, wojna, piraci, terroryści z Asz-Szabab, imigranci przybywający do Europy na przepełnionych łodziach... I pewnie tak, jak większość z Was, nigdy z żadnym Somalijczykiem nie rozmawiałam. Dlatego z ogromną ciekawością przeczytałam świetny reportaż Konrada Piskały, który postanowił zobaczyć ten kraj na własne oczy i poznać jego mieszkańców.
Więcej na blogu: https://mariannainafricapl.wordpress.com/2017/03/25/konrad-piskala-dryland/

O Somalii wiedziałam do tej pory pewnie mniej więcej tyle, co Wy - upadły kraj, wojna, piraci, terroryści z Asz-Szabab, imigranci przybywający do Europy na przepełnionych łodziach... I pewnie tak, jak większość z Was, nigdy z żadnym Somalijczykiem nie rozmawiałam. Dlatego z ogromną ciekawością przeczytałam świetny reportaż Konrada Piskały, który postanowił zobaczyć ten kraj...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Fajnie jest poczytać tego najwcześniejszego Kapuścińskiego, zadziornego i szydzącego niemiłosiernie z kolonialistów. Przypisy i posłowie bardzo użyteczne i rozjaśniające wiele kwestii.

Fajnie jest poczytać tego najwcześniejszego Kapuścińskiego, zadziornego i szydzącego niemiłosiernie z kolonialistów. Przypisy i posłowie bardzo użyteczne i rozjaśniające wiele kwestii.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Z reportażami Jeana Hatzfelda, francuskiego pisarza, reportera i korespondenta wojennego (pisał m.in. o upadku komunizmu w Europie Środkowej i o “Solidarności”), zapoznałam się już kilka lat temu dzięki Wydawnictwu Czarne. Jego trylogia rwandyjska (“Nagość życia. Opowieści z bagien Rwandy”, “Sezon maczet” i “Strategia antylop”) zapadła mi bardzo głęboko w pamięć, a niedawno zakupiłam oryginalne wersje francuskie, żeby jeszcze raz te książki przeczytać. Niesamowite, że przyszło mi mieszkać w tym kraju… W 2014 roku ukazała się czwarta jego książka o Rwandzie, “Englebert z rwandyjskich wzgórz”. Ma jedynie 104 strony, ale dzięki niej chyba właśnie lepiej zrozumiałam Rwandyjczyków… Więcej na blogu: https://mariannainafricapl.wordpress.com/2017/03/18/jean-hatzfeld-englebert-z-rwandyjskich-wzgorz/

Z reportażami Jeana Hatzfelda, francuskiego pisarza, reportera i korespondenta wojennego (pisał m.in. o upadku komunizmu w Europie Środkowej i o “Solidarności”), zapoznałam się już kilka lat temu dzięki Wydawnictwu Czarne. Jego trylogia rwandyjska (“Nagość życia. Opowieści z bagien Rwandy”, “Sezon maczet” i “Strategia antylop”) zapadła mi bardzo głęboko w pamięć, a niedawno...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie była to łatwa lektura. Książki Vaculika nie da się przeczytać jednym tchem, nie jest to też literatura do pociągu, a raczej do zacisznego kąta, gdzie nic nie będzie czytelnika rozpraszać. Mnie chwilami trochę frustrowała narracja - brak chronologii, strumień świadomości, nagłe przeskoki między głosami syna i ojca - lecz mimo to bardzo doceniam treść tej książki i w sumie wszystko układa się ostatecznie w sensowną całość.

Powieść Vaculika, napisana w latach 60. (a przetłumaczona na język polski dopiero niecałe dwa lata temu) to historia rodziny, a zwłaszcza relacji bezimiennego narratora z ojcem, osadzona w realiach powojennej i komunistycznej Czechosłowacji. Narrator jest praskim dziennikarzem, który wraca w rodzinne strony, na Morawy, by dokonać swego rodzaju życiowego bilansu. Wspomina swoje dzieciństwo, dojrzewanie, i przede wszystkim nieżyjącego już ojca, prostego człowieka, który ślepo wierzył w ustrój i niestety bardzo się nim rozczarował. Tak, jak cała Czechosłowacja. Syn odkrywa, że choć całe życie dążył do tego, by być inny, niż ojciec, powielił bardzo wiele z jego zachowań i wpadł w podobną pętlę. W rodzinne strony przybył z powodu konfliktu w pracy, gdyż jego sposób dziennikarzenia nie przypadł do gustu reżimowi. I to właśnie rozliczenie z własną przeszłością i z rodziną są głównym tematem tej powieści; widmo i absurdy komunizmu stanowią wprawdzie integralną część historii, lecz są bardziej tłem, niż głównymi bohaterami. I chyba to właśnie sprawia, że książka ta pozostaje nadal aktualna, jej wydźwięk jest ponadczasowy.

Jak przystało na czeską literaturę, znajdziemy tu też sporo myśli, które chyba tylko Czesi potrafią tak wyrazić, żeby człowiek parsknął śmiechem, a następnie pokiwał głową nad ich prawdziwością. Żeby nie być gołosłowną:

"Z tego, co dotychczas powiedziałem wynika, że dobrze byłoby wygrzebać się z sentymentalnego kosza, by zrobić coś całkiem praktycznego, i powiem to wprost, iść do sklepu po wkładki do butów."

"Moje dziecięce przeczucia się sprawdziły. Człowiek nie powinien tak dążyć do poznania wszystkiego, co na świecie mają i co robią. Nie powinien wciąż porównywać się z innymi ludźmi, a różnicy zawsze interpretować na swoją niekorzyść. Nie powinien tak się starać, by trzymać z czymś krok, bo zazwyczaj wszystko kroczy do rzyci."

"To jest właśnie cały ten czeski wynalazek: sterroryzować się tak demokratycznie, że nawet nie ma na kogo dokonać zamachu."

Bywa lapidarnie, choć też uniwersalnie:

"(...) w naszych rękach leży decyzja, na jak wielkie kurwy ten naród może sobie pozwolić."

Bywa też filozoficznie i znów - bardzo trafnie:

"Dziś uważam, że jedynie bracia bliscy wiekiem rodzą się naprawdę jako bracia, natomiast jeśli dzieli ich różnica wieku, muszą dopiero stać się braćmi z biegiem lat."

"A przecież najlepszą rzecz w swoim życiu człowiek powinien zrobić szybko, dopóki jest trochę dobry. Niestety sprzeczność, której nie da się pogodzić, tkwi w tym, że dobra rzecz powinna być mądra, lecz mądrość pojawia się w wieku, kiedy od dawna nie jesteśmy nieugięci i kiedy nasza słabość podszeptuje: zostawmy to kolektywowi, on ma większą głowę."

W pierwszym odruchu dałam książce Vaculika sześć gwiazdek, lecz po napisaniu tego tekstu i przemyśleniu doszłam do wniosku, że to utwór, którego moc dociera do czytelnika z opóźnieniem. Trzeba więc nie tylko czytać go w skupieniu, powoli, ale także dać sobie czas na jego przetrawienie. Zdecydowanie polecam "Siekierę" i przy okazji chylę też czoła przed tłumaczem, który świetnie poradził sobie nie tylko z mocno zagmatwanym tekstem, ale też z przekładem praskiej gwary.

Nie była to łatwa lektura. Książki Vaculika nie da się przeczytać jednym tchem, nie jest to też literatura do pociągu, a raczej do zacisznego kąta, gdzie nic nie będzie czytelnika rozpraszać. Mnie chwilami trochę frustrowała narracja - brak chronologii, strumień świadomości, nagłe przeskoki między głosami syna i ojca - lecz mimo to bardzo doceniam treść tej książki i w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Krótki, acz bardzo treściwy reportaż na temat, o którym za wiele się nie mówi. Jak wyglądały Niemcy tuż po zakończeniu wojny? W czasach tzw. denazyfikacji, w czasach sankcji nałożonych przez aliantów? Szwedzki dziennikarz postanowił się o tym przekonać i napisał ten bardzo ciekawy i przejmujący tekst. Warto przeczytać, by zobaczyć tę drugą stronę medalu - pełną biedy, głodu, beznadziei, i czystej walki o przetrwanie.

Krótki, acz bardzo treściwy reportaż na temat, o którym za wiele się nie mówi. Jak wyglądały Niemcy tuż po zakończeniu wojny? W czasach tzw. denazyfikacji, w czasach sankcji nałożonych przez aliantów? Szwedzki dziennikarz postanowił się o tym przekonać i napisał ten bardzo ciekawy i przejmujący tekst. Warto przeczytać, by zobaczyć tę drugą stronę medalu - pełną biedy,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Nas w naszej historii tylko mordowali, nie ma miejsca na takich, co próbowali ratować, ani na takich, którzy się modlą i którzy nam wieszają ruczniki i poprawiają, jak ktoś zerwie.

Nie dajemy swoim sprawiedliwym medali, nie sadzimy im drzewek. Nie dajemy im też telewizorów. Szczerze mówiąc, to w ogóle o nich nie pamiętamy."

Całe szczęście są tacy reporterzy, jak Witold Szabłowski, którzy nam o nich przypominają. Wspaniała książka.

"Nas w naszej historii tylko mordowali, nie ma miejsca na takich, co próbowali ratować, ani na takich, którzy się modlą i którzy nam wieszają ruczniki i poprawiają, jak ktoś zerwie.

Nie dajemy swoim sprawiedliwym medali, nie sadzimy im drzewek. Nie dajemy im też telewizorów. Szczerze mówiąc, to w ogóle o nich nie pamiętamy."

Całe szczęście są tacy reporterzy, jak Witold...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"(...) przeszłość zawsze jest piękna, przyszłość zresztą również, tylko teraźniejszość zadaje ból, który nam towarzyszy jak ropiejący wrzód między dwiema nieskończonościami beztroskiego szczęścia."

Co tu dużo mówić - to bardzo ciekawa i świetnie napisana książka. Mamy rok 2022, w przededniu wyborów prezydenckich we Francji. Główne siły polityczne to Front Narodowy pod przywództwem Marine Le Pen, oraz Bractwo Muzułmańskie, którego liderem jest Mohammed Ben Abbes. Narratorem jest Francois, wykładowca uniwersytecki specjalizujący się w dziełach dziewiętnastowiecznego prozaika Jorisa-Karla Huysmansa. Francois prowadzi spokojne życie, choć jest samotny i nie do końca odczuwa sens tego wszystkiego. Właściwie nic ciekawego w jego życiu się nie dzieje. Prowadzi wykłady, podrywa studentki, sporo pije i pali, odżywia się głównie gotowymi daniami z mikrofalówki, i w kółko czyta Huysmansa. Jedyną osobą, którą jak dotąd obdarzył cieplejszymi uczuciami, może nawet miłością, jest kochanka, młoda żydówka Myriam. Gdy Ben Abbes dochodzi do władzy, w kraju następują diametralne zmiany, szczególnie w obszarze edukacji. Myriam wyjeżdża z rodziną do Izraela, Sorbona jest odtąd uniwersytetem islamskim, kobiety przestają nosić krótkie spódniczki, wykładowczynie automatycznie tracą pracę, a Francois staje przed dylematem, jak się do tej nowej sytuacji odnieść.

Powieść Houellebecqa wcale nie jest taka skandalizująca ani szokująca. To raczej interesująca i dość pesymistyczna, choć także pełna ironii. analiza europejskiego społeczeństwa (nie tylko francuskiego) i jego postępującego rozkładu. Rozluźnione więzy rodzinne (Francois nie widział swoich rozwiedzionych rodziców od 10 lat i ani on za nimi, ani oni za nim nie tęsknią), konsumpcjonizm, życie głównie dla przyjemności, egoizm, samotność (jak zauważa narrator, większość "ognisk domowych" w Paryżu składa się z dwóch, albo wręcz z jednej osoby) i pokręcona religijność - oto portret wielu zachodnich Europejczyków. A tu przychodzi islam, ze swoimi sztywnymi zasadami dotyczącymi rodziny, edukacji, miejsca kobiety. Wszystko jest jasne, postawione są wyraźne granice, nie trzeba już się miotać i szukać po omacku, gdyż zasady islamu wszystko wyjaśniają i pokazują, jak żyć. Wystarczy, że Francois dołączy do braci w wierze i jego życie nabierze w końcu sensu. Nadal będzie sobie wykładał, stanie się członkiem wielkiej wspólnoty, a do tego będzie mógł sobie wziąć kilka młodych żon (najpewniej studentek, choć podryw nie wchodzi już w grę, trzeba skorzystać z usług swatki), bo będzie go na to stać. Taką drogę wybierają jego koledzy, gdyż, jak mówi jeden z bohaterów: "Chodzi o uległość. (...) Oszałamiająca, a zarazem prosta myśl, nigdy dotychczas niewyrażona z taką mocą, że szczytem ludzkiego szczęścia jest bezwzględna uległość". Coś w tym jest, choć ponura to konstatacja...

Houellebecq przedstawia bardzo męski punkt widzenia. Nie krytykuje islamu, nie demonizuje go, lecz pokazuje jego umiarkowaną wersję, gdyż taką właśnie reprezentuje prezydent Ben Abbes. Tyle że to świat mężczyzn, to oni zajmują stanowiska, zarabiają pieniądze, robią kariery, a ich żony prowadzą dom, gotują i rodzą dzieci. Francois zauważa na jednym z przyjęć na uniwersytecie, że atmosfera jest inna niż zwykle, brakuje jakiejś energii, ludzie są rozproszeni i niespecjalnie się to wszystko klei. Dopiero po chwili dociera do niego, że po prostu nie ma tam ani jednej kobiety. Przeszkadza mu to, ale gdy odwiedza nowego rektora i niechcący poznaje jego nową, 15-letnią żonę, a potem drugą, starszą, która z uśmiechem przynosi pyszne przekąski i wino, zaczyna poważnie zastanawiać się nad przejściem na islam... Żałosne, prawda? No cóż, Francois może nie da się specjalnie lubić, bo to taki typowy konformista płynący na fali, ale czasem było mi go jednak szkoda. Inteligentny facet, w miarę kulturalny, na stanowisku, najwyraźniej też niebrzydki, ale bez żadnego celu życiu. A tu okazuje się, że można jednak żyć jeszcze wygodniej, tylko trzeba się dostosować, a to takie proste - wystarczy wypowiedzieć trzykrotnie formułę "nie ma boga prócz Boga, a Allah jest jego Prorokiem" i nowy, wspaniały świat stoi otworem.

Dobrze mi się to czytało, choć to gorzka lektura. Nie jest to może apokaliptyczna wizja przyszłości Europy, ale z pewnością trochę niekomfortowa. Houellebecq roztacza wizję poszerzenia Unii Europejskiej o kraje Maghrebu oraz Egipt i Liban, czy przejęcia kontroli nad uniwerstytetami (Sorboną, Oksofordem) przez arabskich szejków, ale nie w wyniku krwawej wojny, lecz sprawnej polityki - i pieniędzy. Ben Abbes to mistrz dialogu, PRu, i grania na właściwych strunach. Potrafi sobie zjednać ludzi z różnych stron barykady. Jednak więcej w tej książce filozoficznych rozważań o religii i ludzkiej naturze, niż polityki. Muszę sobie poczytać Huysmansa, bo nie znam jego dzieł, a Houellebecq zachęcił mnie to jego poznania. Polecam "Uległość", myślę, że to ciekawy głoś w debacie na temat przyszłości Europy i dobry materiał do dyskusji.

"(...) przeszłość zawsze jest piękna, przyszłość zresztą również, tylko teraźniejszość zadaje ból, który nam towarzyszy jak ropiejący wrzód między dwiema nieskończonościami beztroskiego szczęścia."

Co tu dużo mówić - to bardzo ciekawa i świetnie napisana książka. Mamy rok 2022, w przededniu wyborów prezydenckich we Francji. Główne siły polityczne to Front Narodowy pod...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Wow, I never thought I'd give 4 stars to a book which I'm not sure I actually understood! Then again, I don't think there is only one interpretation of it, and one reader here has suggested that this might be the meaning of the title (there are probably as many interpretations as there are readers). This is a short novel, a novella really, but it took me five days to finish it. The narrative switches between the point of view of two of the characters, Timothy and Ethan. Timothy is a Londoner who on impulse buys an abandoned house in a godforsaken fishing village in Cornwall. It is not a particularly nice place - the sea is polluted, the fish are deformed or dead, and the boundaries of the bay are guarded by huge container ships which look quite menacing. Whenever the fishermen return with their catch, a mysterious woman in a grey coat with two men in suits waits for them to collect the fish and hand wads of cash in return. Timothy had visited this area 10 years before with his then girlfriend, and now wife Lauren, and he wants to find refuge here from city life. For some reason he thinks it's a good idea, not for long though... Ethan is a local fisherman. The house Timothy bought used to belong to Perran who had died at sea a decade earlier. We don't really get to find out who he was as the whole village refuses to talk about him for some mysterious reason. We only get some snippets, from Ethan and another fisherman Clem, and it's hard to decide what their relationship with Perran was. Ethan is particularly emotionally attached to Perran and blames himself for his death. The event of a stranger moving into the dead man's house unleashes a sequence of events which I thought I was more or less following but when I got to 90% on my Kindle, it all suddenly shifted and I was left with the need to reconstruct the whole story all over again. And I can't say I reached a satisfactory conclusion. For example, I still haven't really figured out who the woman in a grey coat is (Death?). It's a very odd, eerie, depressing story about grief and loss, with elements of gothic and dystopia. The world is bleak, grey, there seems to be no hope. And yet I was strangely drawn into it, and savoured the beautiful language. Because Menmuir provides the twist in the story towards the end, I feel I need to read this book again to see how I interpret it, knowing all I know now. This was a fascinating literary adventure, the most original book I've read in a while (the last novel that took me on a ride like this was "The Bone People" by Keri Hulme).

Wow, I never thought I'd give 4 stars to a book which I'm not sure I actually understood! Then again, I don't think there is only one interpretation of it, and one reader here has suggested that this might be the meaning of the title (there are probably as many interpretations as there are readers). This is a short novel, a novella really, but it took me five days to finish...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Bardzo ciekawa i poruszająca lektura. Wspomnienia Normana Lewisa z czasów służby w Neapolu i okolicznych wioskach czyta się trochę jak połączenie "Paragrafu 22" z serialem "M.A.S.H.". Jest i śmiesznie, i strasznie. Typowo angielskie poczucie humoru Lewisa, czyli dużo sarkazmu i umiejętności znajdowania komizmu w najbardziej beznadziejnych czy paskudnych sytuacjach, z pewnością pomogło autorowi nie zwariować. W swoich krótkich notatkach Lewis świetnie pokazuje absurdalność wojny, a także zajmująco opisuje realia życia w Neapolu w ostatnich latach II wojny. Choć wiele zachowań i tradycji jest mu obca, choć ma ciągle wrażenie, że Włochy cofnęły się do czasów średniowiecza, potrafi nie tylko odnaleźć się wśród mieszkańców, ale i pokochać ten kraj. Czytałam tę krótką książkę z zainteresowaniem, a nie raz zdarzyło mi się roześmiać w głos i jednocześnie pokręcić głową z niedowierzaniem. Polecam tym, których ciekawią osobiste wspomnienia z mniej znanego polskiemu czytelnikowi frontu.

Bardzo ciekawa i poruszająca lektura. Wspomnienia Normana Lewisa z czasów służby w Neapolu i okolicznych wioskach czyta się trochę jak połączenie "Paragrafu 22" z serialem "M.A.S.H.". Jest i śmiesznie, i strasznie. Typowo angielskie poczucie humoru Lewisa, czyli dużo sarkazmu i umiejętności znajdowania komizmu w najbardziej beznadziejnych czy paskudnych sytuacjach, z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Świetny, trzymający w napięciu kryminał, nie sposób się oderwać! Anna Kańtoch stworzyła nie tylko misterną, mroczną fabułę, ale i nieprzeciętne postaci. Autorka potrafiła wykreować wiarygodne portrety psychologiczne. Atmosfera książki sprawiała, że kilka razy w trakcie lektury przechodził mnie dreszcz i miałam gęsią skórkę. Niektórzy czytelnicy narzekają na dłużyzny, a dla mnie wszystkie te wątki poboczne były niezmiernie ważne. Dzięki nim różne postaci stały się wielowymiarowe i niesztampowe. Naprawdę dobra książka, polecam.

Świetny, trzymający w napięciu kryminał, nie sposób się oderwać! Anna Kańtoch stworzyła nie tylko misterną, mroczną fabułę, ale i nieprzeciętne postaci. Autorka potrafiła wykreować wiarygodne portrety psychologiczne. Atmosfera książki sprawiała, że kilka razy w trakcie lektury przechodził mnie dreszcz i miałam gęsią skórkę. Niektórzy czytelnicy narzekają na dłużyzny, a dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Sympatyczna historyjka, ale sam wątek kryminalny nie do końca mnie przekonał. Nie wiem też za bardzo, jak profesorowa Szczupaczyńska doszła do rozwiązania zagadki, bo jej wyjaśnienie jest dość skomplikowane i przez większość opowieści nic nie wskazuje na to, że nasza bohaterka zdobywa i układa sobie w głowie aż tyle szczegółów. Jej końcowa przemowa jest zaskakująca, bo pojawia się trochę ni z gruchy, ni z pietruchy. Niemniej opisy mieszczańskiego życia w Krakowie pod koniec XIX wieku są ciekawe i zabawne, choć niektóre były dla mnie trochę przydługie i niewiele wnosiły do samej historii tajemniczych zgonów i zaginięć w Domu Helclów. Miałam wrażenie, że autorzy nie mogli się zdecydować, czy chcą napisać kryminał, czy raczej błyskotliwy portret krakowskiej mieszczki z wątkiem sensacyjnym w tle, i wyszło im coś pomiędzy, co mnie nie przekonuje. Piękny, staranny język, ewidentnie dużo pracy badawczej na temat ówczesnego Krakowa, ciekawie wplecione autentyczne postaci historyczne - i w sumie niewiele więcej, bo same zbrodnie i ich motywy były według mnie dość naciągane. Oczekiwałam jednak czegoś innego po tej książce, reklamowanej jako "kryminał retro", którym niestety nie do końca jest.

Sympatyczna historyjka, ale sam wątek kryminalny nie do końca mnie przekonał. Nie wiem też za bardzo, jak profesorowa Szczupaczyńska doszła do rozwiązania zagadki, bo jej wyjaśnienie jest dość skomplikowane i przez większość opowieści nic nie wskazuje na to, że nasza bohaterka zdobywa i układa sobie w głowie aż tyle szczegółów. Jej końcowa przemowa jest zaskakująca, bo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

No i po dwóch bardzo udanych lekturach książek z serii o Zawrociu przyplątał się lekki niewypał. Trzecią część sagi czytało mi się szybko, ale nie przekonała mnie ta historia. Wszystko wydało mi się naciągane, a postać Olgi tak przerysowana, że aż nieprawdopodobna. Zupełnie też nie rozumiałam zachowania Matyldy i tego, że pozwala swojej dawnej znajomej na tak brutalne ataki i wulgarne odzywki, i to przez tyle dni. Jej reakcje mnie zdumiewały i denerwowały, bo zupełnie nie pasowały do osoby wykreowanej w poprzednich książkach - kobiety z charakterem, inteligentnej, potrafiącej rozwikłać psychikę rozmówcy i poprowadzić rozmowę tak, by dowiedzieć się wszystkiego, co ją interesuje. Jak w tamtych dwóch powieściach Kowalewskiej portrety psychologiczne bohaterów były dla mnie przekonujące, tak tu są niezrozumiałe i moim zdaniem nierealistyczne i nadmiernie rozdmuchane. Szkoda, ale to nie oznacza, że nie mam ochoty na pozostałe książki z serii. Muszę je teraz tylko gdzieś zdobyć, bo niestety nie posiadam ich na własność!

No i po dwóch bardzo udanych lekturach książek z serii o Zawrociu przyplątał się lekki niewypał. Trzecią część sagi czytało mi się szybko, ale nie przekonała mnie ta historia. Wszystko wydało mi się naciągane, a postać Olgi tak przerysowana, że aż nieprawdopodobna. Zupełnie też nie rozumiałam zachowania Matyldy i tego, że pozwala swojej dawnej znajomej na tak brutalne ataki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nie do końca wiem, co autorka miała tu na myśli. Historia czterech pokoleń kobiet przeplata się z historią stosunków polsko-ukraińskich od początku XX wieku. Zapowiadało się bardzo ciekawie, ale coś mi nie zagrało i nie jestem pewna, gdzie ten zgrzyt umiejscowić. Może w stylu autorki? Oniryzm i zapędy w kierunku strumienia świadomości wprowadzały według mnie więcej chaosu niż intrygującej atmosfery. Poza tym żadna z bohaterek nie wzbudziła we mnie silniejszych uczuć, właściwie pozostały mi obojętne do samego końca. Nie potrafiłam się przejąć ich losem, a przecież każda z nich jest postacią tragiczną i powinny mną szarpać różne emocje, od współczucia po gniew. No i tytułowy witraż, który miał być symbolem o wielu znaczeniach, gdzieś przepadł w gąszczu zawiłych zdań i pokręconych relacji rodzinnych i damsko-męskich, i nawet już nie pamiętam, jak właściwie wyglądał i co w nim było takiego niezwykłego. Jak dla mnie ogromny potencjał tej historii nie został wykorzystany nawet w połowie. To naprawdę była najlepsza z tysiąca nadesłanych powieści...?

Nie do końca wiem, co autorka miała tu na myśli. Historia czterech pokoleń kobiet przeplata się z historią stosunków polsko-ukraińskich od początku XX wieku. Zapowiadało się bardzo ciekawie, ale coś mi nie zagrało i nie jestem pewna, gdzie ten zgrzyt umiejscowić. Może w stylu autorki? Oniryzm i zapędy w kierunku strumienia świadomości wprowadzały według mnie więcej chaosu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Świetna książka, interesujące połączenie powieści historycznej z thrillerem. Autorka wzięła na warsztat tragiczne wydarzenia z lipca 1946 roku, gdy w Kielcach w pogromie zginęło ok. 40 Żydów. Głównymi bohaterkami zaś uczyniła Julię Pirotte (postać autentyczną, polską fotografkę pochodzenia żydowskiego, która zasłynęła zdjęciami wojennej Marsylii oraz udokumentowała m.in. pogrzeb po kieleckim pogromie), Weronikę Czerny (historyczkę zajmującą się stosunkami polskiej wsi do ludności żydowskiej w czasach drugiej wojny światowej i później) oraz jej 10-letnią córkę Laurę. Sprawnie prowadzona narracja przeplata historie kobiet i dziewczynki, a także wprowadza ciekawe i niejednoznaczne postacie drugoplanowe. Choć jest to niewielka powieść, Maja Wolny zawarła w niej dużo treści. Oprócz trudnych i szokujących zajść w historii Kielc jest to książka o miłości, zarówno między dwojgiem dorosłych ludzi, jak i tej matczynej, gotowej na największe poświęcenia. Jest to też opowieść o tym, jak rodzinne tajemnice i wybory naszych przodków kształtują nasze życie. Wątek kryminalny z kolei trzyma w napięciu do samego końca, a jego rozwiązanie przynosi swego rodzaju katharsis. Bardzo satysfakcjonująca lektura i dobra lekcja historii, pochłonęłam ją w kilka godzin i gorąco polecam.

Świetna książka, interesujące połączenie powieści historycznej z thrillerem. Autorka wzięła na warsztat tragiczne wydarzenia z lipca 1946 roku, gdy w Kielcach w pogromie zginęło ok. 40 Żydów. Głównymi bohaterkami zaś uczyniła Julię Pirotte (postać autentyczną, polską fotografkę pochodzenia żydowskiego, która zasłynęła zdjęciami wojennej Marsylii oraz udokumentowała m.in....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Drugi tom opowieści o dwóch szalonych chłopakach podróżujących dookoła świata pod koniec lat 20. ubiegłego wieku - i równie fantastyczny, co pierwszy. Znów się uśmiałam, bo styl Tadeusza Perkitnego jest przezabawny, i znów zachwyciłam się odwagą jego i Leona oraz ich zdolnością do pakowania się w tarapaty i wychodzenia z nich obronną ręką. Bardzo ciekawe są też opisy Indochin Francuskich i kolonialnych realiów zarówno tam, jak i w Afryce. Zakończenie bardzo mnie wzruszyło. Wspaniałe jest to, że przyjaźń Tadeusza i Leona przetrwała tyle lat. Oboje przeżyli swoje życia pięknie i wartościowo, a tej zwariowanej przygody z młodości można im tylko pozazdrościć!

Drugi tom opowieści o dwóch szalonych chłopakach podróżujących dookoła świata pod koniec lat 20. ubiegłego wieku - i równie fantastyczny, co pierwszy. Znów się uśmiałam, bo styl Tadeusza Perkitnego jest przezabawny, i znów zachwyciłam się odwagą jego i Leona oraz ich zdolnością do pakowania się w tarapaty i wychodzenia z nich obronną ręką. Bardzo ciekawe są też opisy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Rewelacyjna książka! Autor, który wraz z przyjacielem Leonem wyruszył w 1926 w szaloną podróż dookoła świata, opisuje swoje przygody bardzo barwnym językiem, z ogromnym poczuciem humoru. Dwóch panów o bardzo otwartych umysłach, gotowych imać się jakiejkolwiek pracy po drodze, nie raz znajduje się w poważnych tarapatach, ale zawsze jakoś udaje im się z nich wydostać i iść dalej naprzód. Perkitny świetnie opisuje napotkanych ludzi, krajobrazy i wszelkie zdziwienia kulturowe. Dla mnie ciekawe było też to, jak wielu Polaków znajdowało się już wówczas w Ameryce Południowej i czym się tam trudnili. Książka okraszona jest też dużą ilością zdjęć wykonanych podczas wyprawy. Dawno się tak nie ubawiłam i już zabieram się za drugi tom :)

Rewelacyjna książka! Autor, który wraz z przyjacielem Leonem wyruszył w 1926 w szaloną podróż dookoła świata, opisuje swoje przygody bardzo barwnym językiem, z ogromnym poczuciem humoru. Dwóch panów o bardzo otwartych umysłach, gotowych imać się jakiejkolwiek pracy po drodze, nie raz znajduje się w poważnych tarapatach, ale zawsze jakoś udaje im się z nich wydostać i iść...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Cóż to była za fantastyczna przygoda literacka! Maciej Hen wyłuskał z czeluści historii krótką rewolucję w XVII-wiecznym Neapolu i wokół niej stworzył wspaniały świat pełen nietuzinkowych postaci (w tym wielu historycznych). Narratorem jest Fortunato Petrelli, redaktor i wydawca jedynej gazety w mieście, który opowieść o 10-dniowym przewrocie pod przewodnictwem rybaka Masaniello w 1647 roku przeplata wspomnieniami z całego swojego życia. Mamy więc coś na kształt reportażu połączonego z pamiętnikami. Mnóstwo tu dygresji, szalonych przygód, momentów zabawnych i bardzo dramatycznych. To dość monumentalna powieść historyczna, licząca 900 stron, i na pewno potrzeba skupienia, by się w tym wszystkim nie pogubić. Jednak napisana jest tak sprawnie, polszczyzną tak piękną, staromodną, trochę archaiczną, ale uwspółcześnioną, więc doskonale zrozumiałą, że nie sposób nie dać się wciągnąć w ten fascynujący świat. Do tego autor ewidentnie wykonał ogromną pracę badawczą nad specyfiką tego okresu we włoskiej historii, jak również nad takimi zagadnieniami, jak sztuka gry na lutni, śpiewanie i komponowanie madrygałów, techniki malarskie czy ówczesne rzemiosło drukarskie. Jest to zdecydowanie najlepsza polska powieść, jaką czytałam w ostatnich kilku latach.

Cóż to była za fantastyczna przygoda literacka! Maciej Hen wyłuskał z czeluści historii krótką rewolucję w XVII-wiecznym Neapolu i wokół niej stworzył wspaniały świat pełen nietuzinkowych postaci (w tym wielu historycznych). Narratorem jest Fortunato Petrelli, redaktor i wydawca jedynej gazety w mieście, który opowieść o 10-dniowym przewrocie pod przewodnictwem rybaka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Powieść tę czytałam w oryginale i naprawdę mi się podobała. Zazwyczaj nie czytam tego typu książek, ale potrzebowałam czegoś w miarę lekkiego, wakacyjnego, a jednocześnie porządnie napisanego. Nie zawiodłam się - to dobrze skonstruowana historia, nie nazbyt sentymentalna, a do tego osadzona w nietuzinkowym środowisku twórców witraży i muzyków. Autorka pisze ładną prozę, podobał mi się język i sposób przedstawienia postaci. Z chęcią poczytam coś jeszcze pani Hore :-)

Powieść tę czytałam w oryginale i naprawdę mi się podobała. Zazwyczaj nie czytam tego typu książek, ale potrzebowałam czegoś w miarę lekkiego, wakacyjnego, a jednocześnie porządnie napisanego. Nie zawiodłam się - to dobrze skonstruowana historia, nie nazbyt sentymentalna, a do tego osadzona w nietuzinkowym środowisku twórców witraży i muzyków. Autorka pisze ładną prozę,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Rozczarowanie. Po pierwsze - według mnie to nie jest zbiór reportaży, tylko opowiadań, pewnie inspirowanych autentycznymi postaciami i sytuacjami, ale jakoś nawet do tego nie mam pewności. A nastawiałam się na jednak na literaturę faktu (choć teraz rozumiem komentarz Justyny Sobolewskiej, że "to nie są klasyczne reportaże, raczej opowiadania oparte na faktach"). Po drugie - jest tu nierówno pod względem literackim. Niektóre teksty czytało mi się dobrze i podobały mi się, zwłaszcza "Rowerzystka", "Erotyk", "Galant" i "Tadeusz opuszcza dom", ale na przykład "Proste" to był dla mnie bełkot, nie mam pojęcia, co autor miał na myśli i co chciał przekazać. Nie żałuję, że przeczytałam ten zbiór, bo jest niewielki i zajęło mi to jedno popołudnie. Ale pozostaje spory niedosyt, bo to tylko takie skrawki, wycinki, które dla mnie nie ułożyły się w spójną całość i po prostu nie mam żadnym głębszych odczuć względem tych tekstów. Jestem wielką wielbicielką literatury faktu, a szczególnie reportaży, lecz ta książka moim zdaniem w ten nurt się nie wpisuje. Nie wiem, jak autor poznał tych ludzi, jak ich namówił na zwierzenia (na przykład Matka Tadeusza: skąd autor miał tak szczegółową wiedzę na temat jej mentalności, historii rodziny itd.?), ile z tego wszystkiego to rozmowy podsłuchane w pociągu czy knajpie, a następnie spisane i trochę podkolorowane, wreszcie - ile w tych tekstach jest obiektywności? Bo to dla mnie jest wyznacznik reportażu, a tu autor imituje raczej niż dosłownie przytacza sposób wysławiania się bohaterów, często do tego przyjmując narrację pierwszoosobową. Może gdybym podeszła do tej książki jako zbioru opowiadań inspirowanych sytuacjami z życia wziętymi, podobałaby mi się bardziej. A tak pozostaje niesmak, że pod etykietą "autentyczne obrazki z polskiej prowincji" znalazłam jednak jakąś podróbkę.

Rozczarowanie. Po pierwsze - według mnie to nie jest zbiór reportaży, tylko opowiadań, pewnie inspirowanych autentycznymi postaciami i sytuacjami, ale jakoś nawet do tego nie mam pewności. A nastawiałam się na jednak na literaturę faktu (choć teraz rozumiem komentarz Justyny Sobolewskiej, że "to nie są klasyczne reportaże, raczej opowiadania oparte na faktach"). Po drugie -...

więcej Pokaż mimo to