-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2017-01-08
2016-12-25
"Nie prosiliśmy o skrzydła" jest to rodzinna historia lecz nie należy do ciepłych wielopokoleniowych opowieści snutych przez babcie przy kominku. Powieść dotyka problemu nielegalnych meksykańskich imigrantów osiedlających się w USA, gdzie zaczyna się dla nich nowe życie. Jednak to życie nie jest takie jakie sobie wymarzyli, a Ameryka wcale nie jest miejscem, gdzie wszystkie pragnienia mogą się spełnić. Pomimo trudnego problemu, o którym traktuje książka jest ona napisana bardzo przystępnie i daje nadzieję na lepsze jutro dla bohaterów i każdego człowieka. Imigracja mimo, że jest ważnym tematem poruszanym w "Nie prosiliśmy o skrzydła" to jednak stanowi jedynie tło wydarzeń. Głowna bohaterka Letty to lekkomyśna trzydziestoparoletnia matka nastolenitego chłopca Alexa i sześciolatki Luny. Kobieta pracuje na trzy etaty i nie ma czasu dla swoich pociech, które wychowują się u dziadków. Rodzice Letty postanawiają w końcu przeciąć pępowinę i nauczyć swoją córkę samodzielności wyjeżdżając do Meksyku. Letty boi się zająć własnymi dziećmi, strach powoduje, że chce uciec przed problemami i odpowiedzialnością. Czuje się zagubiona. Jak sobie poradzi? Zapraszam do przeczytania "Nie prośiliśmy o skrzydła", bo warto. Książka cechuje się wspaniałą spójnością, tytuł, cytat na pierwszej stronie, ptaki jako główny motyw i symbol, to wszystko składa się w w bardzo ciekawą całość. Widać, że autorka poświęciła wiele czasu na przygotowania do napisania tej powieści. Bohaterowie też są cudowni, nie można ich nie polubić. Niewiele czasu potrzebowałam aby zacząć kibicować Letty i ją wspierać. Natomiast jej córeczka Luna jest przesłodką sześciolatką. Kolejną zaletą powieści jest jest motywujący charakter. Dodałam sobie ja na półkę "powieści, które pomagają w życiu", bo to jest prawda. Książa emanuje nadzieją, pokazuje, że zmierzenie się ze swoimi problemami i słabościami jest o wiele lepsze niż ucieczka przed nimi. Najlepiej cały nastrój książki oddaje cytat z pierwszej strony, który jest jednym z moich ulubionych:
"Znam himalajską legendę,
o pięknych białych ptakach,
co życie spędzają w locie,
na świat przychodzą wśród chmur,
uczą się latać nim spadną,
i śmierć przerywa ich lot.
Może właśnie to życie dał ci los,
usuwając ci ziemię spod stóp. "
W tych dwóch zwrotkach wiersza "W locie" Jennifer K. Sweeney zawarte jest wszystko. Ważne jest aby się nie poddawać i stawać z życiem oko w oko, bo czasami nasze upadki powodują, że podnosimy się silniejsi. A koniec pewnego rozdziału pozwala abyśmy mogli napisać inny, może lepszy? Naprawdę polecam książkę, zwłaszcza teraz, gdy przy końcówce roku robimy podsumowania oraz plany i postanowienia na przyszły rok. Literatura motywująca i dającą nadzieję może się bardzo przydać.
Po pełną recenzję zapraszam na bloga Fotograficznie o książkach:
http://krecimag.blogspot.com
"Nie prosiliśmy o skrzydła" jest to rodzinna historia lecz nie należy do ciepłych wielopokoleniowych opowieści snutych przez babcie przy kominku. Powieść dotyka problemu nielegalnych meksykańskich imigrantów osiedlających się w USA, gdzie zaczyna się dla nich nowe życie. Jednak to życie nie jest takie jakie sobie wymarzyli, a Ameryka wcale nie jest miejscem, gdzie...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-11
Anioł Burz to drugi tom trylogii Prawo Milenium australijskiej pisarki Trudi Canavan. Historia zawarta na kartach powieści przedstawia losy dwojga bohaterów- Rielle oraz Tayena. W wykreowanej rzeczywistości magia pochodzi z otoczenia, a powstaje podczas pracy twórczej. Magowie aby ją wykorzystać lub przetworzyć magię pobrać ją z miejsca, w którym się znajdują. Dlatego w książce możemy spotkać światy bogate w magię oraz takie, w których nie ma magii.
Książka jest tak skonstruowana, że czytelnicy dowiadują się większości informacji o prawach rządzących wykreowanymi światami wraz z rozwojem wiedzy bohaterów. Dzięki temu zabiegowi książka jest wciągająca i nie można się od niej oderwać. Chociaż dużą wadą jest oparcie historii o schemat: młodzi bohaterowie o wielkiej mocy, która się ujawnia w czasie trwania akcji, zostają wyrwani ze swojego życia i wrzuceni w wir wydarzeń. Jednak dobrze skonstruowana akcja i ciekawe prawa rządzące światami rekompensują wady. Dlatego uważam, że Anioł Burz jest prostym czytadłem, które może uprzyjemnić niejedno popołudnie lub wieczór.
Zapraszam na pełną recenzję Anioła Burz na bloga FOTOGRAFICZNIE O KSIĄŻKACH:
https://krecimag.blogspot.com
Pozdrawiam Magda
Anioł Burz to drugi tom trylogii Prawo Milenium australijskiej pisarki Trudi Canavan. Historia zawarta na kartach powieści przedstawia losy dwojga bohaterów- Rielle oraz Tayena. W wykreowanej rzeczywistości magia pochodzi z otoczenia, a powstaje podczas pracy twórczej. Magowie aby ją wykorzystać lub przetworzyć magię pobrać ją z miejsca, w którym się znajdują. Dlatego w...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-06-28
"Znikasz" opowiada o historii niezbyt udanego małżeństwa. Główny bohater książki Frederik nie ma czasu dla swojej żony i syna. Poświęca się szkole, w której jest dyrektorem. Nagle w pewnych okolicznościach wszystko się zmienia i nasz bohater staje się kochającym mężem, o czym dowiadujemy się ze wspomnień Mio- jego żony. Jednakże sielanka nie trwa długo, gdyż na wakacjach Frederik zaczyna przejawiać dziwne zachowania i ulega wypadkowi. Mio dowiaduje się, że jej mąż ma guza w płacie czołowym mózgu. Pomimo, że lekarze usuwają guza zachowanie mężczyzny nie wraca do normy i nie wiadomo, czy kiedykolwiek wróci. Wkrótce też wychodzi na jaw, że mężczyzna zdefraudował ogromną sumę pieniędzy będąc dyrektorem szkoły.
Mia, jej syn oraz Frederik starają się poukładać swoje życie od nowa czasem z lepszym czasem z gorszym skutkiem.
Książkę można według mnie podzielić na dwie części- pierwsza dotycząca opisu wypadku, opieki Mio nad Friderikiem oraz jej relacji z synem jest na prawdę ciekawa i czyta się ją z zapartym tchem. Jednak już od jakiejś trzy-setnej strony coś w powieści zaczyna zgrzytać. Głowna bohaterka zaczyna być denerwująca i irracjonalna pomimo, że to jej mąż jest chory. Natomiast rozważania na temat neuropsychologi i neurofilozowii na czele z objawieniem się bohaterce twórcy rezonansu magnetycznego są po prostu głupie. Książka miała stanowić jakby próbę polemiki na temat istnienia duszy oraz wolnej woli, natomiast wyszedł totalny gniot. Ateiści są w niej przedstawienie jako jakieś dziwne osoby, które twierdzą, że wszystkie procesy zachodzące w naszych mózgach są od początku zaprogramowane. Najgorsze jest jeszcze to, że są przesądni i dają się ponosić wpływom jakiś dziwnych fantazji. Jest to jedna z niewielu książek, w których zaznaczałam najbardziej denne cytaty np.
"-Przybyłem, żeby ci powiedzieć, że pobłogosławiono cię łaską nauki. To nie sen, Mio. To dar łaski. Wszystkie twoje grzechy i przewinienia zostały ci wybaczone.
-Ale ja zdradzam swojego chorego męża(...)
-Nic na to nie możesz poradzić. Jeśli tak postępujesz, to znaczy, że taka jest wola Natury. Jesteś tylko chmurą atomów w ruchu. Każdy twój postępek to tylko część procesu, który zainicjowała Natura miliardy lat temu. Być może wtedy zaprogramowano wszystkie twoje decyzje."
Autor popada cały czas ze skrajności w skrajność i ona jest goniona przez kolejną skrajność. Zupełnie nie ma to nic wspólnego z nowoczesną neurobiologią czy też neuropsychologią. Natomiast główna bohaterka Mio to osoba nerwowa popadająca w skrajne emocje. Jest niezrównoważona psychicznie- raz pomaga mężowi, by potem go całkowicie poniżyć. Najgorsze jest to, że cała książka jest napisana z jej punktu widzenia, co jest kolejną wadą, gdyż w pewnym momencie zaczyna bardzo irytować czytelnika. Sam fakt, że Mio dochodzi do stwierdzenia, że wszyscy normalni mężczyźni maja niedorozwinięty płat czołowy mózgu i dlatego są egoistami myślącymi tylko o młodych panienkach świadczy o poziomie powieści.
Natomiast najgorszym elementem dla mnie jest część, którą stanowił romans głównej bohaterki. Ten element jest tak sztuczny i głupi. Myślałam, że rzucę książkę w kąt, gdy Mio rozmyślała czy aby brązowa kurtka nie wygląda jak włosy łonowe jej kochanka lub gdy czytałam o jego napuchniętym członku.
Nie, nie i jeszcze raz nie!
"Znikasz" opowiada o historii niezbyt udanego małżeństwa. Główny bohater książki Frederik nie ma czasu dla swojej żony i syna. Poświęca się szkole, w której jest dyrektorem. Nagle w pewnych okolicznościach wszystko się zmienia i nasz bohater staje się kochającym mężem, o czym dowiadujemy się ze wspomnień Mio- jego żony. Jednakże sielanka nie trwa długo, gdyż na wakacjach...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-06-26
Mam nadzieję, że nie jestem jedyną osobą, która nie oglądała dotąd filmu. Nie chciałam sobie popsuć książki.Spodziewałam się o wiele więcej po tej pozycji. Może dlatego, że było dookoła niej tyle szumu? Po pierwsze myślałam, że znajdę w niej wnikliwsze analizy psychologiczne bohaterów. Znajdę prawdziwe męskie emocje- strach, wściekłość, furie, nienawiść. Natomiast tych emocji było niewiele. Mimo wszystko była to wspaniała opowieść o prostych ludziach i o przetrwaniu. Prosta, męska historia. Bez zbędnych emocji, myśli. Surowa jak klimat, z którym musieli się zmierzyć bohaterowie. Co jest na pewno niekwestionowaną zaletą. Niestety jak to czasem bywa opis na obwolucie może często zmylić, więc jeśli spodziewacie się prawdziwej męskiej nienawiści, wściekłości i zemsty to się zawiedziecie.
Teraz czekam mnie jeszcze film. Mam nadzieję, że on przypadnie mi bardziej do gustu.
Mam nadzieję, że nie jestem jedyną osobą, która nie oglądała dotąd filmu. Nie chciałam sobie popsuć książki.Spodziewałam się o wiele więcej po tej pozycji. Może dlatego, że było dookoła niej tyle szumu? Po pierwsze myślałam, że znajdę w niej wnikliwsze analizy psychologiczne bohaterów. Znajdę prawdziwe męskie emocje- strach, wściekłość, furie, nienawiść. Natomiast tych...
więcej mniej Pokaż mimo to
Mam na imię Lucy to literatura niedopowiedzeń. Minimalistyczna powieść o próbie pogodzenia się z własną tożsamością i więzach łączących matkę z córką. Mam na imię Lucy to bardzo subiektywna, naładowana emocjami wizja świata według Lucy Burton. Opowiadająca o dojrzewaniu kobiety i emocjach jakie jej towarzyszyły. W powieści również zaznaczony jest wpływ biedy oraz wychowania na decyzje oraz osobowość dzieci, a później dorosłych już osób. Lucy opowiada jak rodzinne dysfunkcje wpłynęły na jej poczucie własnej wartości, osobowość i izolację. W książce nie dowiemy się niczego w 100%, wszystko stanowią zamglone wspomnienia narratorki naszpikowane emocjami. Obraz Lucy Burton, który jawi się w powieści jest niepełny, złożony z niedopowiedzeń i przemilczanych. Jednak narratorka nie stara się tutaj prosić czytelnika o zrozumienie, a jedynie chce przekazać mu swoją autentyczną historię życia. Rozliczyć się z przeszłością i zaakceptować ją taką jaka ona była. Serdecznie polecam wszystkim książkoholikom przeczytać Mam na imię Lucy, bo jest to literatura zupełnie inna od tej, do której przywykliśmy, a Elizabeth Strout pokazuje w niej, że doprowadziła minimalizm w swoim warsztacie pisarskim do perfekcji. Nie ma tu niepotrzebnych słów, a każde z tych, które znalazły się w powieści tworzy bardzo emocjonalny i wieloznaczny obraz kobiety jaką jest Lucy Burton.
Zapraszam po więcej na bloga krecimag.blogspot.com
Mam na imię Lucy to literatura niedopowiedzeń. Minimalistyczna powieść o próbie pogodzenia się z własną tożsamością i więzach łączących matkę z córką. Mam na imię Lucy to bardzo subiektywna, naładowana emocjami wizja świata według Lucy Burton. Opowiadająca o dojrzewaniu kobiety i emocjach jakie jej towarzyszyły. W powieści również zaznaczony jest wpływ biedy oraz wychowania...
więcej Pokaż mimo to