-
ArtykułySiedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać2
-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać468
Biblioteczka
2021-01-12
2021-01-23
Przeczytałam wreszcie 1 tom "Łasucha" J. Lemire'a i chociaż z ostateczną opinią wolę poczekać, aż poznam całość, już teraz mogę polecić ten komiks. I to nie tylko fanom postapo czy opowieści drogi. Chociaż nie brak tu znanych motywów i wątków (np. stary zrzęda i dziecko wędrujący przez zniszczony świat), co do których domyślam się, jak mogą się skończyć, historia stworzona przez Lemire'a jest na tyle świeża i oryginalna, że jeszcze może mnie niejednym zaskoczyć. Nie mogę się doczekać, dlatego już wkrótce podreptam do biblioteki po pozostałe 2 tomy.
Przeczytałam wreszcie 1 tom "Łasucha" J. Lemire'a i chociaż z ostateczną opinią wolę poczekać, aż poznam całość, już teraz mogę polecić ten komiks. I to nie tylko fanom postapo czy opowieści drogi. Chociaż nie brak tu znanych motywów i wątków (np. stary zrzęda i dziecko wędrujący przez zniszczony świat), co do których domyślam się, jak mogą się skończyć, historia stworzona...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-02-02
2021-02-03
2021-03-22
2021-03-22
2021-03-21
(Opinia dotyczy wszystkich trzech tomów „Łasucha")
Kiedy w styczniu, w ramach nadrabiania komiksowej kupki wstydu, po raz pierwszy zapoznałam się z „Łasuchem” od Jeffa Lemire’a, wiedziałam, że będę chciała szybko nadrobić wszystkie tomy. Teraz gdy wreszcie mi się to udało i wciąż wracam myślami do komiksu, muszę wyrzucić z siebie kilka przemyśleń.
Już 1 tom pokazywał ogromny potencjał historii, ale chociaż nie brakowało w nim zachwycających elementów, Lemire wykorzystał też wiele motywów czy wątków, które są czytelnikom dobrze znane i były wałkowane już wielokrotnie. Postapo? Jest. Tajemnicza zaraza, która niemal wybiła całą ludzkość? Jest. Świat, gdzie prawo i moralność wydają się nie mieć znaczenia, a ludzie walczą jedynie o przetrwanie? Jest. Opowieść drogi z pozbawionym celu, zmęczonym życiem mężczyzną i dzieckiem wciąż naiwnie patrzącym na świat w rolach głównych? Nawet tego nie zabrakło.
Tym, co jednak rzuca się w oczy, po poznaniu wszystkich 3 tomów komiksu, jest fakt, że pomimo wykorzystywania znanych tropów czy motywów Lemire’owi udało się stworzyć oryginalną i chwytającą za serce historię, która zostaje w głowie na długo. Stopniowe odkrywanie przyczyn zarazy jest interesujące, chociaż nie najistotniejsze w całej historii, bo najważniejsza okazuje się relacja Łasucha (Gusa) i Jepperda. Chociaż łatwo domyślić się, jak się rozwinie, nie odbiera to emocjom bohaterów autentyczności.
Niewinność Gusa wyraźnie kontrastuje z brutalną rzeczywistością. I może właśnie ta dziecięca naiwność Łasucha, to szukanie dobra i uporczywe trzymanie się nadziei w świecie, który wydaje się całkowicie jej pozbawiony, jest tym, co prowadzi Jepperda po wyboistej drodze ku odkupieniu. Na przykładzie często niełatwej relacji Lemire serwuje nam opowieść o odnajdywaniu sensu i celu w życiu, o ponownym odkrywaniu człowieczeństwa, a przede wszystkim o tym, że nawet w zdewastowanym świecie istnieją wartości, o które warto walczyć. A mimo dość smutnego zakończenia „Łasuch” zostawia czytelnika z refleksją i nadzieją, że chociaż stary świat nieuchronnie przemija, na jego fundamentach może powstać coś nowego. Nie chcę jednak pisać więcej o samej fabule, bo najwięcej satysfakcji sprawia poznawanie jej samemu.
Mówiąc o komiksie, nie sposób nie wspomnieć o rysunkach. Chociaż mogą na pierwszy rzut oka wydać się brzydkie, myślę, że idealnie pasują do tej historii i są na swój sposób urocze. A kolory, zwłaszcza te tła, po prostu zachwycają. Bardzo podobało mi się też to, w jak niezwykle kreatywny sposób przedstawiano np. sekwencje snów czy halucynacji.
Jeśli szukacie komiksu pełnego emocji, ale jesteście zmęczeni superbohaterszczyzną albo spodobał się wam „Moon Knight” Lemire’a i jesteście ciekawi, co tam jeszcze ten artysta nasmarował, to tytuł dla Was.
Jestem pewna, że sama jeszcze wielokrotnie będę wracać do tej historii. Bo warto.
(Opinia dotyczy wszystkich trzech tomów „Łasucha")
Kiedy w styczniu, w ramach nadrabiania komiksowej kupki wstydu, po raz pierwszy zapoznałam się z „Łasuchem” od Jeffa Lemire’a, wiedziałam, że będę chciała szybko nadrobić wszystkie tomy. Teraz gdy wreszcie mi się to udało i wciąż wracam myślami do komiksu, muszę wyrzucić z siebie kilka przemyśleń.
Już 1 tom pokazywał...
2021-05-02
W tych trzech zebranych w jednym tomie powieściach graficznych Lemire po raz kolejny udowadnia, że nawet w na pierwszy rzut oka prostych i ukazujących codzienne życie historiach umie złapać za serducho i trzepnąć po emocjach.
Osamotniony chłopak, były hokeista, dwóch skłóconych i zgorzkniałych braci, pielęgniarka – te osoby mieszkające w tytułowym hrabstwie mają ze sobą więcej wspólnego, niż mogłoby się wydawać. Bohaterowie „Opowieści z hrabstwa Essex” wikłają się w różne konflikty, nie mogą pozbyć się żalu za tym, co było lub mogłoby być, nieustannie rozpamiętują błędy sprzed lat... To wszystko jest dodatkowo podlane toną smutku i tęsknoty, nieustannie też powraca motyw pamięci i więzi, zwłaszcza tych rodzinnych.
Nie zabrakło tu absolutnie wyjątkowych rysunków, często wyglądających bardziej jak szkice niż gotowe ilustracje. Mam słabość do tych Lemire’owych brzydali, a do historii zebranych w „Opowieściach z hrabstwa Essex” pasują wręcz idealnie.
Z całego geekowego serducha polecam! Zwłaszcza jeśli chcecie sprawdzić komiksy Lemire'a, ale trykociarze ("Moon Knight") lub postapo ("Łasuch") to nie do końca wasze klimaty.
W tych trzech zebranych w jednym tomie powieściach graficznych Lemire po raz kolejny udowadnia, że nawet w na pierwszy rzut oka prostych i ukazujących codzienne życie historiach umie złapać za serducho i trzepnąć po emocjach.
Osamotniony chłopak, były hokeista, dwóch skłóconych i zgorzkniałych braci, pielęgniarka – te osoby mieszkające w tytułowym hrabstwie mają ze sobą...
2021-05-29
Przyznam szczerze, że pierwszy tom "Hellboy'a" (a właściwie dwa zebrane w jeden) delikatnie mnie zawiódł. Nie zrozumcie mnie źle — rysunki i kolory są obłędne, a historia całkiem ciekawa i osadzona w fascynującym świecie (a przynajmniej na taki się zapowiada, bo w tych kilku krótkich zeszytach został ledwie liźnięty). Jednak myślałam, że całość jakoś bardziej mnie zachwyci, a było "tylko" dobrze, bez spodziewanych fajerwerków. Możliwe, że moje oczekiwania były zbyt duże i stąd pewien zawód. Uwielbiam filmy Guillermo del Toro, teraz widzę, że wiele elementów z oryginalnej historii tam wykorzystano, ale zabrakło mi w komiksowych przygodach Hellboy'a tego "czegoś", rzucenia na kolana. Mimo to na pewno w przyszłości jeszcze sięgnę po dalsze tomy. Może spotkanie było za krótkie, żeby w pełni docenić ten tytuł?
Przyznam szczerze, że pierwszy tom "Hellboy'a" (a właściwie dwa zebrane w jeden) delikatnie mnie zawiódł. Nie zrozumcie mnie źle — rysunki i kolory są obłędne, a historia całkiem ciekawa i osadzona w fascynującym świecie (a przynajmniej na taki się zapowiada, bo w tych kilku krótkich zeszytach został ledwie liźnięty). Jednak myślałam, że całość jakoś bardziej mnie zachwyci,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-06-04
2021-09-13
2021-10-10
2021-10-13
2021-11-01
2021-12-03
Mamy styczeń, a już chyba znalazłam poważną kandydatkę na najlepszą przeczytaną przeze mnie książkę w 2021 roku. Dawno nie zostałam tak przeorana emocjonalnie podczas lektury.
„Nadchodzi chłopiec” Han Kang (tłum. J. Najbar-Miller) opowiada o ofiarach krwawej masakry, do jakiej doszło w południowokoreańskim Kwangju w 1980 roku. Nie znam za dobrze ani kultury, ani historii Korei, ale wbrew moim obawom to wcale nie przeszkodziło w odbiorze. Owszem, możliwe, że z powodu niewiedzy pewne rzeczy mi umknęły, jednak na poziomie emocjonalnym wszystko jest jasne. Z jednej strony to dość surowa powieść, a z drugiej historia, w której nie brak też wręcz lirycznych opisów, a przede wszystkim szczerych emocji. Myślę, że ta „kameralność” jeszcze bardziej uwidacznia cierpienie, jakiego doświadczyli bohaterowie tej książki i ich bliscy. Łatwo zrozumieć ból i żałobę po stracie bliskich, strach i różnego rodzaju traumy będące efektem tamtych tragicznych wydarzeń, współodczuwać bezsilny gniew.
Podoba mi się konstrukcja tej książki – poszczególne rozdziały są przedstawione z perspektywy różnych bohaterów. Wraz ze zmianą perspektywy zmienia się także sposób narracji i ton wypowiedzi. Dzięki takiemu zabiegowi relacje poszczególnych uczestników i świadków tamtych wydarzeń sprawiają jeszcze większe wrażenie autentyczności.
Warto dodać, że chociaż w książce nie brakuje brutalnych opisów, daleko tu do epatowania przemocą czy taniego szokowania dla samego wywołania szoku. To raczej punkt wyjścia do rozważań nad naturą ludzką, pytań (często pozostawianych bez odpowiedzi) o to, jak człowiek człowiekowi jest w stanie wyrządzać tak wiele zła.
„Nadchodzi chłopiec” Han Kang to wstrząsająca, chwytająca za gardło lektura, która jednocześnie ma w sobie coś katartycznego. Warto tego doświadczyć.
Mamy styczeń, a już chyba znalazłam poważną kandydatkę na najlepszą przeczytaną przeze mnie książkę w 2021 roku. Dawno nie zostałam tak przeorana emocjonalnie podczas lektury.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to„Nadchodzi chłopiec” Han Kang (tłum. J. Najbar-Miller) opowiada o ofiarach krwawej masakry, do jakiej doszło w południowokoreańskim Kwangju w 1980 roku. Nie znam za dobrze ani kultury, ani historii...