Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Na książkach pana Faszczy, ostatnio jednego z moich ulubionych autorów prac naukowych, jeszcze się nie zawiodłem, i tak też jest tym razem. „Bunty” poruszają bardzo ciekawy i raczej mało znany wątek historii rzymskiej wojskowości ukazując go w „świeżym” świetle. Praca ta wykazuje jak mylne może być nasze tradycyjne wyobrażenie o stosunkach w rzymskiej armii na linii wódz-żołnierze. Zwraca uwagę ile naprawdę, w danej sytuacji, mogły znaczyć dla wojska wizja zysków, poczucie lojalności, braterstwo broni, sytuacja strategiczna oraz kompetencje i autorytet wodza. Opisywane zjawisko daje również pewien pogląd na proces uzawodowienia armii i stanowi w pewnym stopniu odbicie tego, co działo się w rzymskim-obywatelskim społeczeństwie burzliwej doby schyłku republiki.
Co znamienne, autor na początku swojej pracy, oprócz kwestii społeczno-politycznych i ekonomicznych, poświęca sporo miejsca kwestiom prawnym związanym z opisywanym zjawiskiem. Same bunty wojsk z lat 88-30 podzielone są na cztery podokresy : 88-78, 77-50, 49-45 i 44-30 przed. Chr. Moją jedyną uwagą jest przy tym iż ostatnie seditio legionów Antoniusza z roku 30 pod Aleksandrią zostało w tekście jedynie wzmiankowane, nie zostało zaś rozwinięte i omówione w osobnym podrozdziale tak jak pozostałe.
Praca zawiera tradycyjnie indeksy osobowy i geograficzny oraz zadowalającą bibliografię. Poza tym w tekście zawarto dwie ilustracje. Mapek brak. Poza drobnymi błędami drukarskimi książka jest wydana solidnie i polecam ją każdemu zainteresowanemu pogłębieniem swojej wiedzy z zakresu historii Rzymu i rzymskiej wojskowości.

Na książkach pana Faszczy, ostatnio jednego z moich ulubionych autorów prac naukowych, jeszcze się nie zawiodłem, i tak też jest tym razem. „Bunty” poruszają bardzo ciekawy i raczej mało znany wątek historii rzymskiej wojskowości ukazując go w „świeżym” świetle. Praca ta wykazuje jak mylne może być nasze tradycyjne wyobrażenie o stosunkach w rzymskiej armii na linii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„1177 przed Chr.” to całkiem ciekawa pozycja, którą można umieścić gdzieś na pograniczu literatury naukowej i popularnonaukowej. 1177, rok gdy Egipt ponownie starł się z tajemniczymi Ludami Morza, jest tu oczywiście datą raczej symboliczną Przez cztery, z pięciu głównych rozdziałów, autor ukazuje nam dość przekrojowo świat późnej epoki brązu (XV-XII w. p.n.e.) we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego. Przede wszystkim przedstawia nam pokrótce najważniejsze organizmy i cywilizacje, od rejonu Morza Egejskiego po Mezopotamię, które go tworzyły. Zwraca szczególną uwagę na liczne kontakty, od relacji handlowych po konflikty militarne, i ekonomiczno-kulturowe powiązania między nimi, które miały, lub mogły mieć, zasadniczy wpływ na ich zmierzch. Podkreśla zależności między ówczesnymi potęgami jak i mniejszymi państwami porównując je nawet do czasów współczesnych. Przy okazji dostarcza również pewnej dozy informacji o najważniejszych/najciekawszych odkryciach i pracach badawczych, głównie archeologicznych, dzięki którym wiedza o opisywanych czasach jest całkiem spora. W ostatnim rozdziale mamy podsumowanie, przegląd wszystkich możliwych czynników mających wpływ na upadek „zglobalizowanego” świata epoki brązu.
Tekst uzupełniają indeks osobowo-geograficzny, spis „Dramatis Personae”, kilka mapek i ilustracji oraz bogata bibliografia. Na pewno jest to pozycja dobra dla kogoś kto nie interesował się zanadto historią sprzed okresu cywilizacji „klasycznych”. Może również zachęcić do dalszego poszerzania swojej wiedzy. Co istotne, książkę, z racji łatwości w odbiorze, można polecić szerszemu gronu czytelników. Plus również należy się dla wydawnictwa NapoleonV, za zadowalające, ładne wydanie.

„1177 przed Chr.” to całkiem ciekawa pozycja, którą można umieścić gdzieś na pograniczu literatury naukowej i popularnonaukowej. 1177, rok gdy Egipt ponownie starł się z tajemniczymi Ludami Morza, jest tu oczywiście datą raczej symboliczną Przez cztery, z pięciu głównych rozdziałów, autor ukazuje nam dość przekrojowo świat późnej epoki brązu (XV-XII w. p.n.e.) we wschodniej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka wzbudziła moje mieszane uczucia. Ma swoje zasadnicze zalety, jak i, według mnie, poważne wady. Do zalet niewątpliwie należy zaliczyć sam temat pracy, jak i sferę zainteresowań autora. Okres historii to niezwykle ciekawy i raczej jeszcze nie do końca odkryty przez badaczy. Tym bardziej jest on mniej znany dla szerszego grona czytelników. Konstrukcja tekstu jest przejrzysta i przez treść przechodzi się bardzo płynnie, nawet przyjemnie, na swój sposób. Zgadzam się również zasadniczo z wnioskami zawartymi w epilogu. Mamy ponadto dwa aneksy, jeden o konfliktach religijnych w cesarstwie rzymskim, drugi zaś dotyczący osób dramatu. Do tego kilka prostych, ale czytelnych mapek.
Niestety są i pewne mankamenty. Osobiście uważam, że język stosowany przez autora jest miejscami zbyt potoczny, lekko rażący, nawet jak na pracę popularnonaukową. Pan Czarnecki określa we wstępie swój tekst jako „epos”,zapewne w jakiejś nowoczesnej odmianie, i czytając go należy mieć to na względzie. Merytorycznie natomiast brak jest omówienia w jakikolwiek sposób wojskowości późnorzymskiej i perskiej czy awarskiej. Nie mamy na to rozdziału czy podrozdziału. System temowy jest wspomniany jednym zdaniem w przypisie, o ogniu greckim niewiele więcej. Inne kwestie dotyczące taktyki, uzbrojenia, organizacji itd. nie zostały poruszone. Opisy starć są dość ogólne i uproszczone. Tytułowe oblężenie Konstantynopola raczej niewyraźnie rysuje się jako moment kulminacyjny pracy, choć to wrażenie mocno subiektywne. Może ono także sugerować, że osią pracy są stosunki wschodniorzymsko-awarskie, co również nie jest prawdą. Książka koncentruje się na konflikcie bizantyńsko-preskim i na jego skutkach, co należy zaznaczyć. Dodatkowo końcowa część pracy wykracza znacznie poza omawiany okres wojny lat 602-628 i pierwszych podbojów arabskich, bo aż do końca rządów dynastii heraklijskiej. Przez to ten fragment książki wydaje się tematycznie dłużyć. Bibliografia wydaje się dostateczna, choć coś bym „od siebie” dorzucił. Ilustracje, jeśli chodzi o część „rysunkową” również moim zdaniem, stoją na bardzo przeciętnym poziomie.
Reasumując praca, mimo że nie idealna, to jednak potrzebna, i może stanowić przyczynek do głębszego zainteresowania się tematem,. Dobry jest tutaj możliwie trafną oceną.

Książka wzbudziła moje mieszane uczucia. Ma swoje zasadnicze zalety, jak i, według mnie, poważne wady. Do zalet niewątpliwie należy zaliczyć sam temat pracy, jak i sferę zainteresowań autora. Okres historii to niezwykle ciekawy i raczej jeszcze nie do końca odkryty przez badaczy. Tym bardziej jest on mniej znany dla szerszego grona czytelników. Konstrukcja tekstu jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Wojna Małego Żółwia" to całkiem ciekawa i wartościowa pozycja z zakresu historii nowożytnej. Wypełnia ona znaczącą lukę tematyczną ciągle obecną w polskich wydawnictwach. Tym bardziej jest to potrzebne, gdyż trudne stosunki rodzimych Amerykanów ze Stanami Zjednoczonymi w pierwszych latach istnienia tego państwa są tematem godnym uwagi.
Bardzo dobra książka popularnonaukowa, pisana przez pasjonata, który zapewne włożył w jej powstanie wiele pracy. Znajdziemy z niej krótkie opisy wielu pogranicznych rajdów, napadów, potyczek, rozdziały poświęcone dwóm najważniejszym starciom – bitwom nad Wabash i pod Fallen Timbers, jak również informacje o różnych traktatach z Indianami i polityce względem nich. Tekst wzbogacają ilustracje, mapki obszarów których dotyczą omawiane wydarzenia oraz plany dwóch wyżej wspomnianych bitew.
W tekście zdarzają się wprawdzie parę razy kolokwializmy, jednak nie zubaża to treści. Pewnymi mankamentami są również literówki, w ilości którą bym określił jako średnią oraz nieco zbyt pobieżne omówienie regularnej armii USA w omawianym okresie – aspekt, póki co, równie mało znany w polskich opracowaniach. Nie zdziwiłbym się jeśli przez długi czas byłaby to jedyna monografia w języku polskim traktująca o tym okresie historii Stanów Zjednoczonych, od Pokoju Paryskiego do wojny roku 1812. Być może zmieni się to dopiero z tłumaczeniem kolejnych Ospery'ów na język polski lub ukazaniem się nowych publikacji. Do tego czasu, jeśli kogoś interesuje historia Ameryki Północnej, na pewno warto zajrzeć do "masakry w lasach Ohio".

"Wojna Małego Żółwia" to całkiem ciekawa i wartościowa pozycja z zakresu historii nowożytnej. Wypełnia ona znaczącą lukę tematyczną ciągle obecną w polskich wydawnictwach. Tym bardziej jest to potrzebne, gdyż trudne stosunki rodzimych Amerykanów ze Stanami Zjednoczonymi w pierwszych latach istnienia tego państwa są tematem godnym uwagi.
Bardzo dobra książka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Belizariusz" to pozycja, po którą na pewno warto sięgnąć, zwłaszcza, gdy kogoś interesuje wielce ciekawy okres przełomu zachodzącej starożytności i światającego średniowiecza. Czasy "justyniańskie" obfitowały w doniosłe, choć jakby niedoceniane i mniej popularne wśród masowego odbiorcy wydarzenia, i w tej książe można nieco się o nich dowiedzieć. Nie mamy tu do czynienia z typową biografią, choć nie ulega wątpliwości kto jest jej głównym bohaterem. Autor porusza, zwykle dość zwięźle, wiele kwestii politycznych i wojskowych, dających pewien ogląd na epokę, w której żył Belizariusz. Analizuje jego działalność jako dowódcy zarówno etapowo, przy każdej kampani, jak i ogólnie, w podsumowaniu. Treść jest klarownie podzielona na rodziały i sporo podrozdziałów. Czyta się dość dobrze. Autor używa w swej pracy określenia "Bizancjum" i "Bizantyjczycy", których sam osobiście nie za bardzo lubię, choć, jak wyjaśnia we wstępie, jest to podyktowane łatwością w odbiorze tekstu. Zaznacza on również iż nie ze wszystim można się z nim zgadzać, co też i mi się zdarzyło, jednak pewne wnioski płynące z treści są bardzo trafne. Oczywistą rzeczą jest również fakt iż głównym, choć nie jednym, źródłem badanego okresu są dzieła Prokopusza z Cezarei, do którego twórczości, jak i osoby biorącej udział w części opisywanych wydarzeń, mamy niejednoktorne odwłoania.
Samą ksiązkę należałoby zapewne umieścić w kategorii popularnonaukowych. Jest napisana przystępnym językiem. W tekście nie ma przypisów, co wydaje mi się pewnym mankamentem. Bibliografia, zapewne niepełna, nazywana "wyborem", wydaje się dostateczna. Treść jest wzbogacona o kilka ilustracji, w tym przedstawienia ówczesnych żołnierzy/wojowników, mapki imperium i teatrów działań, plany bitew (Dara, Callinicum, Ad Decimum, Rzym, Trikamarum), oraz dodatki – kalendarium z lat 265-568 i słowniczek ważniejszych postaci występujących w tekście. Największą bolączką "Belizariusza" wydaje się samo wydanie książki. Choć oprawa graficzna i techniczna są bez zarzutu to w tekście stopniowo narastają błędy drukarskie, które w paru przypadkach mogą nawet spowodować małe zamieszanie, gdy redaktor myli strony konfliktu w zdaniu. Przywodzi to na myśl, że ktoś kto tekst przepisywał robił to przez jedną noc i z czasem był bardzo zmęczony. Przy tak poważnym wydawnictwie nie powinno mieć to raczej miejsca. Co ciekawe podtytuł wydania polskiego, "wódz Bizancjum", wygląda dość ciekawie przy oryginale, "The Last Roman General". Należy to jednak uznać za typowe, marketingowe uproszczenie, nie ujmujące wiele tej wartej polecenia książce podejmującej temat życia i działalności wielkiego wodza.

"Belizariusz" to pozycja, po którą na pewno warto sięgnąć, zwłaszcza, gdy kogoś interesuje wielce ciekawy okres przełomu zachodzącej starożytności i światającego średniowiecza. Czasy "justyniańskie" obfitowały w doniosłe, choć jakby niedoceniane i mniej popularne wśród masowego odbiorcy wydarzenia, i w tej książe można nieco się o nich dowiedzieć. Nie mamy tu do czynienia z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Wojny Cesarstwa Rzymskiego z Iranem Sasanidów w latach 226-363" Tomasza Sińczaka można uznać za udaną pozycję z wydawnictwa Napoleon V. Jest to książka mająca być w zamierzeniu bodźcem dla dlaszych badań nad poruszanym tematem i swoją rolę powinna z powodzeniem spełnić. Napisana została językiem przystępnym i jasnym, a zarazem konkretnym. W sposób spójny, nieco syntetyczny opisuje narodziny państwa Sasanidów i kolejno wszystkie zmagania persko-rzymskie od czasów Aleksandra Sewera i Ardaszira I do momentu niesławnego pokoju z 363 roku. Opisy walk nie są specjalnie długie ani porywające jednak każdy konflikt/seria konfliktów został wystarczająco przeanalizowany i podsumowany w osobnym rozdziale. Autor nie zajmuje się również specjalnie opisywaniem wojskwości obu walczących mocarstw, i w pewnym momencie, zdaje się nie rozróżniać zbytnio pojęcia rzymskich legionów "dawnych" a "zreformowanych" (choć to opinia mocno subiektywna). Konkretyzację i pewnego rodzaju kondensację przekazu pozbawionego zbędnych rozwlekłych rozważań na pewno obrazuje niewielka objętość książki (128 stron, tekst właściwy s. 7-106). Tekst zasadniczy uzupełnia sześć mapek poszczególnych kampanii/wojen, wykaz władców perskich i rzymskich panujących w omawianym okresie oraz indeks nazw geograficznych. Bibliografia powinna zadowalać.
Na plus moim zdaniem ta pozycja jest również dla wydawnictwa. Choć można spotkać w tekście nieco literówek i bodaj jeden błąd ortograficzny, mamy tu znaczącą poprawę poziomu redakcyjnego w porównaniu ze sporą częścią innych wydanych uprzednio prac. Jakość materiałowa również zadowala. Ogólnie ocena solidnie dobra.

"Wojny Cesarstwa Rzymskiego z Iranem Sasanidów w latach 226-363" Tomasza Sińczaka można uznać za udaną pozycję z wydawnictwa Napoleon V. Jest to książka mająca być w zamierzeniu bodźcem dla dlaszych badań nad poruszanym tematem i swoją rolę powinna z powodzeniem spełnić. Napisana została językiem przystępnym i jasnym, a zarazem konkretnym. W sposób spójny, nieco...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ciężko jest mi jednoznacznie ocenić a nawet sklasyfikować tę pozycję. Jest to coś pomiędzy popularnonaukową monografią a albumem, przy czym nie jest do końca ani jednym, ani drugim. Już sam podtytuł - "Pejzaż bitwy" może być przyczynkiem do zastanowienia przed zakupem. Tekst opisujący dzień po dniu kampanię na Iwo Jimie zajmuje równocześnie zbyt małą jak i zbyt dużą część objętości, nie jest też specjalnie wybitny, momentami może nawet razić nieco swoją "amerykańszczyzną". Przypisów brak, bibliografia liczy 16 pozycji. Autor, pan Hammel, nie jest też zawodowym historykiem, lecz pasjonatem, który, jak dumnie mówi nota o nim we wstępie, jest "uznanym przez krytyków historykiem wojskowości". Niech mu będzie, bo jak na dziennikarza i marketingowca z USA w nie jest jeszcze najgorzej. Pod skromną bibliografią znajduje się rozrzewniający zapis, w którym autor "z całego serca" poleca inne książki o walkach na Iwo Jimie. Zdecydowanie najmocniejszym atutem pracy są liczne ciekawe fotografie, pochodzące gównie z archiwum Korpusu Piechoty Morskiej, najczęściej z interesującymi opisami, oraz sama jakość wydania książki, której pod tym względem nie można nic zarzucić. Treść została uzupełniona również o parę mapek oraz glosariusz skrótów używanych w tekście. Ogólnie coś dla amatorów tematu, choć bez przymusu.

Ciężko jest mi jednoznacznie ocenić a nawet sklasyfikować tę pozycję. Jest to coś pomiędzy popularnonaukową monografią a albumem, przy czym nie jest do końca ani jednym, ani drugim. Już sam podtytuł - "Pejzaż bitwy" może być przyczynkiem do zastanowienia przed zakupem. Tekst opisujący dzień po dniu kampanię na Iwo Jimie zajmuje równocześnie zbyt małą jak i zbyt dużą część...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jestem generalnie zadowolony z nabycia i z lektury "Wojen Rzymu z Gotami", choć ciężko jest mi jednoznacznie stwierdzić czy ów "posiłek intelektualny" tylko smakował czy bardzo smakował. Na pewno miał dość specyficzny "smak". Przy okazji, już na wstępie należy zaznaczyć iż tytuł książki powinien raczej brzmieć "Stosunki Rzymu z Gotami", gdyż, nie jest to ani suche kalendarium walk, ani też nie znajdzie się tam barwnych, porywających opisów krwawych zmagań. Mimo tego pracę tą, napisaną dość przystępnym i inteligentnym językiem czyta się dobrze i z ciekawością.

Książka Michaela Kulikowskiego, jest jak dla mnie dość specyficzna również z innego powodu. Z jednej strony wnosi pewien powiew świeżości. Jak chyba w każdej pracy odnoszącej się w jakimś stopniu do Gotów, jednym z głównych problemów jest ich pochodzenie. Autor neguje spopularyzowane na pół mityczne pochodzenie tego ludu opisane przez Jordanesa. Odrzuca tezę o wędrówce plemienia jako zwartej całośći z dalekiej Skandzy nad Morze Czarne. Wychodzi z założenia, iż sami zainteresowani byli produktem ubocznym rzymkiej polityki zagranicznej i militarnej, porównując ich ze związkami Alamanów czy Franków. Opierając się na źródłach pisanych oraz archeologicznych, dochodzi także do wniosku iż sama etniczna świadomość Gotów, wykształciła się z czasem, pod rzymskim wpływem i w znacznej mierze już na rzymskim terytorium. Nie są to jedyne ciekawe spostrzeżenia i twierdzenia, które dają do myślenia. Dość przytoczyć, że autor wnioskuje również iż sławetne zdobycie Rzymu w 410 roku, było w pewnym sensie klęską Gotów i króla Alaryka. Mimo wielu trafnych spostrzeżeń autora, poczynionych nie tylko względem Gotów, z drugiej strony odnoszę wrażenie, że pewne zagadnienia zostały potraktowane dość tendencyjnie, nieco na wyrost i być może zbyt skrótowo. Zdziwiło mnie chociażby założenie liczebności armii rzymskiej pod Adrianopolem na 30-40 tys. czy częste nazywanie gockich wojowników żołnierzami, choć nie zawsze nimi byli.

Książka nie jest szczególnie rozbudowana objętościowo. Tekst zasadniczy liczy sobie 145 stron podzielonych na dziewięć rozdziałów, a te na sporo krótkich podrodziałów. Wzbogacony jest o kilka prostych mapek. Zamykają go dwa słowniczki, jeden autorów antycznych, z których korzystał autor, i drugi postaci historycznych wspomnianych w tekście. Bibliografia nie ma klasycznej formy listy źródeł i opracowań lecz została ujęta bardziej opisowo, i jakby mniej konkretnie, w "Dalszej literaturze". Na końcu znajduje się też indeks osobowo-geograficzny. Czysto technicznie książka jest wydana bez większych zarzutów.
Niestety czynnikiem, który w wypadku wydawnictwa Napoleon V znowu (i chyba dość często) obniża finalną ocenę książki są liczne błędy redakcyjne, których, przynajmniej w takiej ilości, być tu nie powinno. Nie wiem też, ponieważ ciężko stwierdzić kto za to odpowiada, jak rozpatrzyć "kwiatki" bardziej merytoryczne, takie jak stwierdzenie iż miasto Marcianopol leżało 100 km na północ zamiast na południe od Dunaju (s.105), mimo iż jedna z zawartych mapek wskazuje je poprawnie. Mimo tego jednak lektura "Wojen" na pewno rozszerzy horyzont poglądowy amatorów i badaczy historii antycznej, być może zachęci też do dalszego rozszerzana wiedzy, w związku z czym pracę tą można polecić.

Jestem generalnie zadowolony z nabycia i z lektury "Wojen Rzymu z Gotami", choć ciężko jest mi jednoznacznie stwierdzić czy ów "posiłek intelektualny" tylko smakował czy bardzo smakował. Na pewno miał dość specyficzny "smak". Przy okazji, już na wstępie należy zaznaczyć iż tytuł książki powinien raczej brzmieć "Stosunki Rzymu z Gotami", gdyż, nie jest to ani suche...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Prace poświęcone różnym armiom, ujmujące je bardziej pod względem organizacyjnym tudzież technicznym, z którymi miałem do tej pory do czynienia zazwyczaj nigdy mnie nie zawodziły, i również tym razem zdecydowanie tak nie jest. Wręcz przeciwnie, czuję się wewnętrznie zobligowany do wyrażenia swojej wysokiej oceny książki pana Trąbskiego, do której naybcia zbierałem się od dłuższego czasu. Mogę ją z czystym sumieniem polecić wszystkim zainteresowanym dziejami Wojska Polskiego, jak i wojskowością w ogóle.

"Armia wielkiego księcia Konstantego" to rzeczowe, solidnie opracowane, poukładane, dogłębne studium nad Wojskiem Polskim Królestwa Polskiego "doby konstytucyjnej". Zajmuje się wszystkimi najważniejszymi kwestiami, które można by zmieścić w tytułowych pojęciach wyszkolenia i dyscypliny. Są tam zatem poruszane takie sprawy jak historyczne przeobrażenie resztek wojska Księstwa Warszawskiego w "nowe" Wojsko Polskie, organizacja od najwyższych władz wojskowych po jednostki taktyczne najniższego szczebla, rekrutacja, warunki służby oficerów i niższych szarż, system prawno-karny, wyszkolenie poszczególnych rodzajów broni, szeroko pojęta służba wewnętrzna i garnizonowa, uzbrojenie, manewry i parady, morale, a także wszelakie sprawy problematyczne trapiące każdą armię zawarte w bardzo ciekawym jak dla mnie podrozdziale dotyczącym wykroczeń i przestępstw popełnianych przez wojskowych, które autorowi udało się wydobyć ze źródeł i posegregować. Ogólnie z treści książki wyłania się ciekawy obraz codziennego bytowania wojska, które już nie biegało za Napoleonem po Europie, ale zostało ujęte w nowy-stary system dyscypliny i organizacji, a także, o czym warto wspomnieć, tak jak każda armia, było w pewnym stopniu swoistą reprezentacją całego społeczeństwa. Autor oczywiście nie pomija też samej osoby wielkiego księcia Konstantego, który miał przemożny wpływ i trzeba przyznać, wielki talent, w czasami bardzo drobiazgowym organizowaniu armii i stałym dbaniu o jej sprawne funkcjonowanie. Cesarzewicz oczywiście nie jest tu idealizowany, lecz ukazany został w dość obiektywnym świetle, innym niż stereotypowy obraz wyjętego z diabelskiego kordianowego kotła tyrana, bufona i polakożercy.

Należy zaznaczyć, że tekst zasadniczy (s.7-370) jest wzbogacony o ciekawe aneksy, wśród których znajdują się schematy struktur organizacyjnych korpusów i dywizji, wykaz dowódców - od Naczelnego wodza do dowódców poszczególnych dywizji, brygad i pułków, schematy podstawowych szyków piechoty i kawalerii, oraz wybór tekstów źródłowych, wśród których są min. niektóre rozkazy dzienne w.ks. Konstantego. Ponadto słowniczek terminów z wyjaśnionymi jednostkami miar i wag oraz jednostkami monetarnymi z lat 1815-1830. W tekście znajdują się również dwie tabele. Całość dopełnia bogata bibliografia oraz indeks osobowy. Zwrócę także uwagę iż chociaż nie jest to literatura do szybkiego poczytania i rozrywki (aczkolwiek były i momenty, że się śmiałem z niektórych opisywanych żołnierskich przypadków) całość jest napisana językiem, że go określę niezbyt męczącym, co stanowi tutaj spory plus.

Czy są minusy? Niewielkie, ale są. Subiektywnie uważam, iż zabrakło choć paru ilustracji, które by obrazowały ówczesnych żołnierzy Wojska Polskiego i jego dowódców, w tym, rzecz jasna, naczelnego wodza. Brak jest także mapek, chociażby z oznaczoną dyslokacją jednostek wojska. W pracy, choć solidnie wydanej, są również drobne, głównie literówkowe błędy redakcyjne, w przeciętnej ilości, jednak zauważalne, zagęszczające się nieco w ostatnim rozdziale (Czyżby pośpiech na ostatnich metrach i zmęczenie pana redaktora?). Zabrakło więc paru centymetrów do tzw "ideału".

Na marginesie tematu, martwić nieco może mała popularność tego typu solidnej naukowej literatury. Być może powoduje to jej, z naturalnych względów, nieco bardziej syntetyczny, analityczny charakter, połączony z potocznym wyobrażeniem o tego typu pracach jako nudnych i nieciekawych. Pod tym względem na pewno przegrywają one z bardziej barwnymi populyzatorskimi opisami konfiktów, kampanii i starć, ocierających się czasami niemal o beletrystykę. Należy mieć jednak nadzieję, że dobry produkt nie wymaga dodatkowej reklamy i również ta pozycja oraz jej podobne znajdą należne uznanie i zadowolą zainteresowanych tematem czytelników.

Prace poświęcone różnym armiom, ujmujące je bardziej pod względem organizacyjnym tudzież technicznym, z którymi miałem do tej pory do czynienia zazwyczaj nigdy mnie nie zawodziły, i również tym razem zdecydowanie tak nie jest. Wręcz przeciwnie, czuję się wewnętrznie zobligowany do wyrażenia swojej wysokiej oceny książki pana Trąbskiego, do której naybcia zbierałem się od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po kolejną pozycję pióra pana Michała N. Faszczy sięgnąłem generalnie, być może nieco na wyrost, ale ze spokojem ducha i sumienia - aby owo mnie nie gryzło, że wydałem pieniądze na coś, co nie było tego warte. Było to powodowane tak tematyką, wcześniejszym moim obcowaniem z twórczością Autora jak i pozytywnymi ocenami/opiniami o jego nowej pracy, które zdążyły się już pojawić. Z satysfakcją mogę przyznać, że i tym razem nie sprzeniewierzyłem pieniędzy na byle co, gdyż książka faktycznie jest warta polecenia dla kogoś, kto interesuje się historią antyczną, Cezarem, Germanią, itp. Co zauważyłem/wywnioskowałem, to to, że pan Faszcza w ramach tematu kampanii Cezara przeciwko germańskiemu wodzowi/królowi skupia się głównie na tym drugim i na Germanach/Germanii w ogóle, specjalnie tego nie ukrywając. Nie jest też przesadnym cezarianinem. Sprawnie prostuje okraszony propagandą obraz Germanii i jej mieszkańców nakreślony przez rzymskiego wodza. Nie wiem też, czy przypadkiem w ramach całej swojej twórczości nie próbuje wpisywać się w grono umiarkowanych, bądź słabo zakamuflowanych, ale jednak krytyków dyktatora. Nie wydłuża niepotrzebnie swoich wywodów, po których widać w jakim kierunku tym razem poszły jego zainteresowania badawcze. Sam autor zresztą wiele objaśnia we wstępie do pracy, choć wyjaśnienie pominięcia jakiegokolwiek opisu rzymskiej wojskowości tego okresu tym, że opisywał ją w innych swoich książkach jest dla mnie nieco zastanawiające (w sumie racja, ale co z tymi, którzy nie czytali innych jego książek?). Sam opis tytułowej kampanii nie budzi zastrzeżeń, choć, co mnie zaciekawiło, w podrozdziale dotyczącym liczebności sił o owej liczebności w sumie niewiele się dowiemy - tłumaczy to brak konkretnych danych źródłowych, jednak autor nie pokusił się o własną konkretną tezę w tej materii. Należy również zaznaczyć, iż praca jest pełna innych pytań przytaczanych przez Pana Faszczę, na które brak pewnych odpowiedzi.
Cała książka nie jest przesadnie rozbudowana, ale nie stanowi to w tym wypadku jakiejś wady. Na 180 stron tekst zasadniczy mieści się w granicach 7-134, plus 10 stron appendixu - "Wizerunek Germanów w Commentarii de Bello Gallico". Resztę zajmują proste mapki, ilustracje oraz indeksy. Książka jest wydana solidnie i nie ma wielu błędów w tekście, może parę literówek. Bibliografia powinna zadowalać. Jeśli Pan Faszcza nie obrośnie z czasem za bardzo w piórka to wierzę, że popełni jeszcze niejedną ciekawą (i oby równie dobrze wydaną), godną polecenia pracę.

Po kolejną pozycję pióra pana Michała N. Faszczy sięgnąłem generalnie, być może nieco na wyrost, ale ze spokojem ducha i sumienia - aby owo mnie nie gryzło, że wydałem pieniądze na coś, co nie było tego warte. Było to powodowane tak tematyką, wcześniejszym moim obcowaniem z twórczością Autora jak i pozytywnymi ocenami/opiniami o jego nowej pracy, które zdążyły się już...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Wojna Pyrrusa" to na pewno bardzo dobra pozycja i jedna z ciekawszych z serii Bitwy/Taktyka, choć rzeczona taktyka, jak to już czasami bywa, nie zajmuje i w tej książce najważniejszego miejsca. Praca Pana Chrzanowskiego, opisująca zmagania Pyrrusa Rzymem i Kartaginą, z powodzeniem "odświeża" nieco zmitologizowane podejście do tematu pierwszej większej konfrontacji państwa, co autor lubi podkreślać, rzymsko-kampańskiego ze światem greckim/hellenistycznym. Podtytuł - Mity, źródła i numizmatyka, nie jest przypadkowy i spora część rozdziałów jest właśnie ciekawą analizą źródeł/numizmatów a nie jedynie literackim opisywaniem faktów. Nie brak tu krytyki tak źródeł, jak i współczesnych opracowań. Obraz Pyrrusa nie jest tu już wizerunkiem pomylonego romantycznego marzyciela, lecz wyrachowanego, łasego na sławę wielkiego wojownika "ostatniego kondotiera" Tarentu, z niemałymi ambicjami i nie bez wad. Należy jednak pamiętać iż nie jest to biografia króla i jego doświadczenia spoza Italii i Sycylii są co najwyżej sygnalizowane. W historyczne realia Italii i okolic dobrze wprowadza rozdział wstępny, opisujący skrótowo jej dzieje jeszcze od czasów kolonizacji greckiej i etruskiej. Uroku także dodaje, przynajmniej jak dla mnie, specyficzny popularnonaukowy styl pisania autora, który nie omieszkuje kilkukrotnie w tekście porównać, w mniej lub bardziej zawoalowany sposób, wydarzeń z przeszłości z rzeczywistością czasów nam współczesnych, zresztą celnie. Książka, co też zaznacza sam autor, jest pełna pytań, i nie na wszystkie udaje się, z obiektywnych przyczyn, odnaleźć pewne odpowiedzi. W bibliografii znajdujemy 49 pozycji źródłowych i 96 opracowań.
Niestety dobry tekst pracy został, moim zdaniem, technicznie "skrzywdzony" przez wydawnictwo. Przez połowę treści aż roi się od drobnych błędów drukarskich, literówek, złych odmian, zjadania krótkich wyrazów czy pojedynczych znaków. Co ciekawe w dalszych rozdziałach ilość owych mankamentów maleje, choć nie znikają one całkowicie. Moje małe "śledztwo" zwróciło uwagę na to kto odpowiada za korektę tekstu - w tym wypadku Zespół. W innych pozycjach z tej serii, jakie posiadam, odpowiedzialny był za to konkretny redaktor i nie było takich dziwnych historii, zatem może praca "zespołowa" nie zawsze jest najlepszym rozwiązaniem? Tak czy owak, jedna jest wróżba najlepsza, poczytać o dokonaniach Pyrrusa :)

"Wojna Pyrrusa" to na pewno bardzo dobra pozycja i jedna z ciekawszych z serii Bitwy/Taktyka, choć rzeczona taktyka, jak to już czasami bywa, nie zajmuje i w tej książce najważniejszego miejsca. Praca Pana Chrzanowskiego, opisująca zmagania Pyrrusa Rzymem i Kartaginą, z powodzeniem "odświeża" nieco zmitologizowane podejście do tematu pierwszej większej konfrontacji państwa,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książki Pana Rogackiego miewają różne objętości i można o nich pisać różne opinie, w tym wypadku jednak jest to pozycja, moim zdaniem, uczciwie godna polecenia.
Powodów dla których warto sięgnąć po "Ekspedycję egipską" jest przynajmniej kilka. Podstawowy to, rzecz jasna, temat. Niezwykle ciekawy, ale słabo opracowany przez polskich autorów i mało u nas znany, który jest chyba postrzegany jako swoista "ślepa uliczka" gdzieś na uboczu dziejów tzw. epoki napoleońskiej. A praca owa może nieco odmienić ten punkt widzenia i uzmysłowić w jaką mnogość wydarzeń, militarnych, choć nie tylko, wyprawa owa obfitowała. Okaże się szybko, że bitwa pod piramidami to nie wszystko a całe przedsięwzięcie było nie tylko próbą budowy francuskiej kolonii w Egipcie, lecz także istnym zderzeniem cywilizacji, a przy okazji odkopaniem, nieraz dosłownym, zapomnianej wiedzy o egipskiej starożytności.
Treść obejmuje zarówno same działania wojskowe, administracyjne oraz w pewnym stopniu naukowe w kraju nad Nilem, jak i przygotowania do wyprawy, jej kolejne etapy, oraz wydarzenia pośrednio z nią związane, takie jak chociażby zdobycie i utrata Malty i Wysp Jońskich czy też walki morskie mające jakiś związek i wpływ na sytuację francuskiej Armii Wschodu. Tekst jest uzupełniany przez około 30 map i planów oraz liczne ilustracje z portretami co ważniejszych uczestników opisywanych wydarzeń, w tym Polaków.
Z minusów omawianej pracy wymieniłbym brak rozdziału poświęconego krótkiemu omówieniu wojskowości stron biorących udział w opisywanych walkach, choć sam ten temat jest oczywiście niezwykle szeroki. Lektura tej bogatej w informacje pracy wymaga także mimo wszystko pewnej wiedzy bazowej odnośnie epoki, z związku z czym mogłaby czasami sprawić pewne problemy dla osób jej nie posiadających. W tekście występują sporadycznie drobne błędy językowe i drukarskie.
Ogólnie rzecz ujmując lektura nie zawodzi i osobiście nieco żałuję, że nie czytałem jej parę lat temu.

Książki Pana Rogackiego miewają różne objętości i można o nich pisać różne opinie, w tym wypadku jednak jest to pozycja, moim zdaniem, uczciwie godna polecenia.
Powodów dla których warto sięgnąć po "Ekspedycję egipską" jest przynajmniej kilka. Podstawowy to, rzecz jasna, temat. Niezwykle ciekawy, ale słabo opracowany przez polskich autorów i mało u nas znany, który jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Osobiście nie jestem ani wielkim specjalistą ani fanatycznym entuzjastą niezwykle tragicznego okresu II Wojny Światowej. Są jednak czasami epizody i tematy, które potrafią zainteresować, nawet mimo tego typu "barier". W moim wypadku jednym z takich przypadków jest właśnie armia Zjednoczonego Królestwa.

Wojska lądowe angielskie, później brytyjskie, od czasów republiki i Armii Nowego Wzoru, jak mi się nie od dziś wydaje, wbrew pozorom i stereotypom, są bardzo ciekawym, choć rzadko poruszanym w naszej szerokości geograficznej tematem. Były one przez długi czas instrumentem potrzebnym do utrzymania w ryzach imperium, choć paradoksalnie społeczeństwo i politycy z Wysp często odnosili się do tej instytucji, z różnych powodów, ze znaczną rezerwą.
Książka Davida Frencha stanowi doskonałe uzupełnienie wiedzy o armii Albionu w omawianym okresie i posiada szereg zalet, dzięki którym można ją z czystym sumieniem polecić osobom zainteresowanym II Wojną Światową jak i okresem ją poprzedzającym, kiedy tworzyły się nowe doktryny wojenne.
Należałoby z pewnością zaznaczyć iż pełny tytuł pracy brzmi "Armia Brytyjska 1919-1945 a wojna z Niemcami" (Raising Churchill's Army : The British Army and the War against Germany 1919-1945). Ma to spore znaczenie, gdyż w dość dużym stopniu książka ta nie tylko prezentuje i omawia siły zbrojne Brytyjczyków i ich działania, lecz również porównuje je z Wermachtem. Autor czyni to pod kilkoma najważniejszymi względami omawianymi w kolejnych rozdziałach : od doktryny wojennej i szkolenia, poprzez zróżnicowane zagadnienia dotyczące tzw. zasobów ludzkich, uzbrojenie po dyscyplinę i morale. Praca wydaje się dość wyważona w swoich osądach, każdy poruszony problem jest w miarę wyczerpująco opisany zaś wnioski uargumentowane. Autor nie storni od wytykania błędów i negatywnych zjawisk trapiących brytyjską armię, podkreśla jednak i jej mocne strony podpierając się w obu przypadkach relacjami tak Anglików jak i Niemców. Rola armii brytyjskiej podczas wojny nie została również w tej pracy ani wyolbrzymiona jak i autor jej nie umniejsza. Nie zapomina również o tym, że na kształt armii miały wpływ nie tylko czynniki czysto wojskowe, ale i w znacznej mierze polityczne. Mamy także całkiem sporo informacji w postaci danych liczbowych oraz parametrów.
Przemiany w brytyjskich wojskach lądowych, od doktrynalno-mentalnych, przez organizacyjne, liczbowe po bardziej techniczne, dzięki którym stały się w końcu godnym przeciwnikiem dla Niemców, zostały opisane na tle kolejnych zmagań, dzielonych generalnie na okresy klęsk (1940-1942 z wyjątkiem operacji "Compass") i sukcesów (1942-1945). Zawiedzie się jednak ten, kto oczekuje barwnych opisów bitew i kampanii, gdyż nie jest to zasadniczym celem tej pracy. Mimo to jednak, co jest na plus, zamieszczone są mapy z niemal wszystkich teatrów działań wspomnianych w treści. Na minus z kolei jest skupienie się na doświadczeniach walk w Afryce, Francji i pewnym stopniu Włoszech z niemal całkowitym pominięciem wniosków z działań aliantów w Norwegii i Grecji. Nie ma również mowy o ekspedycji podczas rosyjskiej wojny domowej czy o działaniach w Irlandii w latach 1920-21, mimo iż odnośnie tych drugich są zamieszczone ciekawe ilustracje z nimi związane. Ponadto wojna na Dalekim Wschodzie odbija się w treści bardzo słabym echem, jednak to jest jeszcze w miarę zrozumiałe, skoro French w sposób zamierzony koncentruje się na zmaganiach z Niemcami. Poza tym z pracy niestety nie wynika także jednoznacznie czy dywizje wystawiane przez dominia miały taką samą organizację jak te z Wielkiej Brytanii. Na koniec autor, choć omawia uzbrojenie (broń strzelecką, artylerię, czołgi), nie wspomina nic o innym wyposażeniu osobistym żołnierzy, a szkoda.

Książka technicznie ładnie wydana, przypisy typu amerykańskiego (dla mnie trochę na minus) bibliografia robi wrażenie solidnej. Zaopatrzona jest w zestaw ilustracji podzielonych na grupy ciekawych reprodukcji fotografii oraz barwnych ilustracji pokazujących żołnierzy oraz ich broń. Z tej drugiej grupy mam wrażenie, że dwie postaci zostały źle opisane. W tekście występuje też niewielka ilość błędów drukarskich, największy na stronie 65-66, gdzie "zjedzono" kawałek zdania, poza tym jest dobrze.

Ogólnie, mimo iż książka ma parę drobnych niedociągnięć, i studiowanie jej nie musi iść "jak burza", a raczej jak drobiazgowo zaplanowana ofensywa z dobrym przygotowaniem logistycznym, warta jest polecenia, w końcu to armia brytyjska.

Osobiście nie jestem ani wielkim specjalistą ani fanatycznym entuzjastą niezwykle tragicznego okresu II Wojny Światowej. Są jednak czasami epizody i tematy, które potrafią zainteresować, nawet mimo tego typu "barier". W moim wypadku jednym z takich przypadków jest właśnie armia Zjednoczonego Królestwa.

Wojska lądowe angielskie, później brytyjskie, od czasów republiki i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo dobra pozycja do odświeżenia sobie pamięci, lub zdobycia wiedzy, o wielce ciekawej, burzliwej i dość skomplikowanej, jak na ciekawe czasy przystało, epoce wojen diadochów.
Narracja obejmuje generalnie lata 323-281 p.n.e, od śmierci Aleksandra Wielkiego po bitwę pod Kuropedion i śmierć Seleukosa Nikatora, i wiele zarzucić jej chyba nie można. Autor, mimo całkiem bogatej bibliografii, w przypisach posługuje się jedynie, nie licząc objaśnień, odnośnikami do tekstów źródłowych, w znacznej mierze do Diodora Sycylijskiego i Plutarcha z Cheronei, co zresztą wyjaśnia w tekście. Mi osobiście "Ipsos", po dłuższej przerwie z jakimikolwiek lekturami, czytało się bardzo dobrze. Co może niektórych zaciekawić, to twardy obiektywizm na stan imperium aleksandrowego po śmierci jego twórcy oraz, według mnie, lekka nutka sympatii dla Antygonidów, których, przyznam, sam podświadomie bardzo nią jakoś nie obdarzam. W ocenie autora bitwa pod Ipsos jest najważniejszą z batalii wojen diadochów, choć sam poniekąd przyznaje iż punktem końcowym tego okresu jest właśnie starcie pod Kuropedion - według mnie to drugie wydarzenie powinno również stać się przedmiotem głębszych badań. Sporo z tej pracy mogą również wydobyć sympatycy osoby i działalności Demetriusza Poliorketesa, zwłaszcza jeśli chodzi o oblężenia Salaminy Cypryjskiej czy w końcu Rodos - dość powiedzieć, że to drugie ma swój własny rozdział, który mógłby "zwieńczyć" osobną książkę z serii BH. Spójną treść, obejmującą całą epokę wojen bezpośrednich sukcesorów kończy plan bitwy pod Ipsos.
Jeżeli miałbym wymienić jakieś konkretne mankamenty tej pozycji to byłby to drobne nieliczne błędy w druku, głównie odnośnie wartości liczbowych.
Ogólnie, jak na serię BH, warto mieć.

Bardzo dobra pozycja do odświeżenia sobie pamięci, lub zdobycia wiedzy, o wielce ciekawej, burzliwej i dość skomplikowanej, jak na ciekawe czasy przystało, epoce wojen diadochów.
Narracja obejmuje generalnie lata 323-281 p.n.e, od śmierci Aleksandra Wielkiego po bitwę pod Kuropedion i śmierć Seleukosa Nikatora, i wiele zarzucić jej chyba nie można. Autor, mimo całkiem...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Historia Polski dla Piotrka Stanisław Marciniak, Marek Szyszko
Ocena 7,2
Historia Polsk... Stanisław Marciniak...

Na półkach: ,

Bardzo dobra pozycja do samodzielnego rozpoczęcia poznawania historii, w tym wypadku Polski, i do pobudzenia zainteresowania u najmłodszych najświetniejszą z nauk. Przystępny tekst, wiele pięknych ilustracji, sporo dat i ciekawych informacji oraz mapki na końcu. Sam gdzieś chyba jeszcze posiadam swój egzemplarz, choć w nieco innej okładce-z ciemniejszym tłem, i miło wspominam lekturę. Nadaje się nie tylko dla Piotrka :)

Bardzo dobra pozycja do samodzielnego rozpoczęcia poznawania historii, w tym wypadku Polski, i do pobudzenia zainteresowania u najmłodszych najświetniejszą z nauk. Przystępny tekst, wiele pięknych ilustracji, sporo dat i ciekawych informacji oraz mapki na końcu. Sam gdzieś chyba jeszcze posiadam swój egzemplarz, choć w nieco innej okładce-z ciemniejszym tłem, i miło...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Moja skromna ocena "Scypiona" jest ogólnie dobra. Autor zajął się ową bardzo ciekawą i istotną postacią w historii Rzymu, która jak najbardziej zasługuje na dogłębniejsze zainteresowanie się nią. Jednak parę rzeczy przy tej okazji należało by zauważyć.
"Scypion" nie jest typową biografią, koncentruje się głównie, rzecz oczywista, na dziejach II wojny punickiej, rzuca światło przede wszystkim na kampanie w Italii, Hiszpanii i Afryce sprawnie je opisując. I pomimo, że generalnie książka jest napisana rzetelnie i dobrze się ją czyta, to cienka granica naukowego obiektywizmu wydaje mi się być tutaj w paru miejscach nieco zatarta, nagięta w amerykańskim stylu. Już sam podtytuł pracy ("Największy wódz starożytnego Rzymu") wskazuje, że autor opracowania podchodzi do swojego bohatera z pozycji jawnie klęczącej. Scypion przedstawiony jest jako super-wódz (wódz, reformator, polityk, dyplomata, administrator), bez wątpliwości najlepszy w całej historii Rzymu, twórca imperium, a do tego "wzór odnoszącego sukcesy współczesnego dowódcy, który służy demokratycznemu społeczeństwu". Do tego "boli" autora fakt, iż to Hannibal Barkas przeszedł do legendy, nie zaś jego pogromca spod Zamy oraz niejednokrotnie podkreśla wyższość drugiego nad pierwszym. Odrzuca również kwestię wyciągana nauk z działań Kartagińczyka przez genialnego Rzymianina. Powiela natomiast np podanie twierdzące iż to on był ojcem zwycięstwa pod Magnezją w 190 r. p.n.e. Do tego autor dość swobodnie operuje na źródłach, odpowiednio je interpretując w celu potwierdzenia swojej głównej, wspomnianej tezy. Pierwsze wspomnienie w tekście o popełnieniu przez Scypiona błędu aż mnie lekko zadziwiło. Nie ujmując niczego rzymskiemu wodzowi, któremu podziw się należy, ogólnie daje to jednak, w moim odczuciu, obraz ocierający się momentami o lekką groteskę, acz dającą do myślenia.
Technicznie wiele tej pozycji zarzucić nie mogę. Jest sporo mapek i planów bitew. Bywają niewielkie błędy w druku, np w liczbach, szkoda również iż pozycje źródłowe nie zostały oddzielone w bibliografii, nie ujmuje to jednak wiele tej generalnie niezłej pracy.

Moja skromna ocena "Scypiona" jest ogólnie dobra. Autor zajął się ową bardzo ciekawą i istotną postacią w historii Rzymu, która jak najbardziej zasługuje na dogłębniejsze zainteresowanie się nią. Jednak parę rzeczy przy tej okazji należało by zauważyć.
"Scypion" nie jest typową biografią, koncentruje się głównie, rzecz oczywista, na dziejach II wojny punickiej, rzuca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zastanawiałem się jakiś czas, spoglądając do regału, czy w ogóle podjąć się tej lektury Kraszewskiego. W końcu to jednak zrobiłem, efekt był dokładnie taki, jak się spodziewałem. "Rzym za Nerona" to typowa, fabularnie dość przewidywalna papka, w stylu "Quo-vadisowym", jakich zresztą nie brak, choć w formie epistolarnej. Materiał dobry na lekturę w ramach katechezy wczesnoszkolnej. Rzym - zło, Neron - potwór, umierająca i zepsuta pogańska przeszłość z małymi wyjątkami, para szlachetnych nawróconych bohaterów, mity o podpaleniu Rzymu i wielkich prześladowaniach, męczeńska śmierć, etc. Nie zabrakło nawet "swojskiego" akcentu znad Vistuli (a jakże) w postaci jednej z bohaterek - Ruty. Na plus? Na pewno słowniczek pojęć na końcu no i krótki wstęp samego Kraszewskiego, gdzie zdradza genezę owego dzieła, oraz to, że szybko się je czyta.

Zastanawiałem się jakiś czas, spoglądając do regału, czy w ogóle podjąć się tej lektury Kraszewskiego. W końcu to jednak zrobiłem, efekt był dokładnie taki, jak się spodziewałem. "Rzym za Nerona" to typowa, fabularnie dość przewidywalna papka, w stylu "Quo-vadisowym", jakich zresztą nie brak, choć w formie epistolarnej. Materiał dobry na lekturę w ramach katechezy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W sumie w porządku, biorąc pod uwagę popularnonaukowy charakter serii. Jednak nie wiem czemu autor kilkukrotnie określa w tekście ówczesne, XI/XII-wieczne Państwo Kościele i ogólnie papiestwo mianem "Watykanu".

W sumie w porządku, biorąc pod uwagę popularnonaukowy charakter serii. Jednak nie wiem czemu autor kilkukrotnie określa w tekście ówczesne, XI/XII-wieczne Państwo Kościele i ogólnie papiestwo mianem "Watykanu".

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie za długa synteza polskich formacji wojskowych z doby napoleońskiej od legii Dąbrowskiego począwszy. Zainteresowani mogą znaleźć sporo szczegółowych informacji o organizacji armii Księstwa Warszawskiego czy o umundurowaniu jej poszczególnych formacji i w sumie to są najmocniejsze punkty tej pracy. Reszta, krótko mówiąc, raczej pobieżnie, średnio ciekawie, biednie ze źródłami. Ciekawostką jest nie wspomnienie o polskich legionistach, którzy pozostali na Santo Domingo czy pomyłka przy Józefie Bonaparte, którego autor opisał jako młodszego brata Napoleona (strona 9.). Zastanawia także niewielka liczba ilustracji z polskimi dowódcami owego okresu, jakby były niedostępne, przy jednoczesnym ilustrowaniu postaci raczej mało związanych bezpośrednio z opisywanymi polskimi formacjami.

Nie za długa synteza polskich formacji wojskowych z doby napoleońskiej od legii Dąbrowskiego począwszy. Zainteresowani mogą znaleźć sporo szczegółowych informacji o organizacji armii Księstwa Warszawskiego czy o umundurowaniu jej poszczególnych formacji i w sumie to są najmocniejsze punkty tej pracy. Reszta, krótko mówiąc, raczej pobieżnie, średnio ciekawie, biednie ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ogólnie źle tej książki ocenić nie mogę, i nie chcę. Jednak Amida zmusza mnie do paru krótkich spostrzeżeń, z których pierwsze można by odnieść do niejednej już pozycji z serii "Bitew".
A pierwsze jest takie, że, czego też trochę się spodziewałem przed lekturą, tytuł jest raczej symboliczny i samo oblężenie rzeczonego miasta-twierdzy wydaje się wcale nie stanowić centralnego punktu treści. Podrozdział mu poświęcony zajmuje 10 stron (ze 185 tekstu zasadniczego) i jest, co oczywiste, oparty o przekaz Ammianusa Marcellinusa, którego autor cytuje dość chętnie, nie tylko zresztą w tym segmencie pracy. Prawdę mówiąc opis oblężenia ogólnie nie jest szczególnie dłuższy niż ten, z którym się spotkałem choćby w "Julianie Apostacie" A. Krawczuka. Tytuł książki można by z czystym sumieniem, po niewielkich poprawkach, zmienić na "Amida-Ktezyfont 359-363".
Rzecz druga, wynikająca z pierwszej to rozlanie się treści książki na całość zmagań rzymsko-perskich z lat 359-363. Stosunkowo sporo miejsca, jak można się spodziewać, poświęcono sprawie cesarza Juliana, tak jego samego jak i jego wyprawy.
Rzecz trzecia, dość pobieżne omówienie ówczesnej wojskowości rzymskiej, co do perskiej to nie uważam się za specjalnego eksperta więc wolę się nie wypowiadać, choć wydawało mi się wystarczające.
Rzecz czwarta, relacja metodologiczna Partia-Persja. Pan Szeląg, jak zrozumiałem, uznaje Państwo Partów, jako takie, za Persję pozostającą jedynie pod rządami dynastii partyjskich Arsacydów. Jest oczywiście sporo zbieżności między monarchiami Partów i Persów, uważam jednak, że wypadałoby je od siebie, starym sposobem, oddzielać.
Jednak, jak na serię BH, mimo pewnych uwag, nie jest źle :)

Ogólnie źle tej książki ocenić nie mogę, i nie chcę. Jednak Amida zmusza mnie do paru krótkich spostrzeżeń, z których pierwsze można by odnieść do niejednej już pozycji z serii "Bitew".
A pierwsze jest takie, że, czego też trochę się spodziewałem przed lekturą, tytuł jest raczej symboliczny i samo oblężenie rzeczonego miasta-twierdzy wydaje się wcale nie stanowić...

więcej Pokaż mimo to