rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Myślę, że klasykę trudno oceniać stosując współczesne wymagania. Trzeba mieć ogólne pojęcie o czasach i realiach w których powstawało dzieło oraz porównanie do książek z podobnego okresu. Tego mi brakuje. Są jednak powieści, które mimo upływających lat czyta się z wypiekami na twarzy. Tu tego nie czułem. Tak czy owak Frankensteina warto przeczytać - w końcu to popkulturowy fenomen. Jeśli chodzi o samo dzieło - za dużo tu o cierpieniu. Wszyscy cierpią - tak po Werterowsku. Jak mawia mój kolega "Jak ktoś takie lubi, to dobre" ;).

Myślę, że klasykę trudno oceniać stosując współczesne wymagania. Trzeba mieć ogólne pojęcie o czasach i realiach w których powstawało dzieło oraz porównanie do książek z podobnego okresu. Tego mi brakuje. Są jednak powieści, które mimo upływających lat czyta się z wypiekami na twarzy. Tu tego nie czułem. Tak czy owak Frankensteina warto przeczytać - w końcu to popkulturowy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Valis to, Valis tamto. Valis mnie zmęczył. Wydarzenia z książki są tak bardzo nieistotne że w ogóle nie zapadają w pamięć. Przy każdym powrocie do lektury musiałem przekartkować kilka stron, żeby połapać się w sytuacji bohaterów. Valis jest bogiem, kosmitą, robotem czy może wielorybem - bez znaczenia - sensu tyle samo. Książka tylko dla fanów Dicka.

Valis to, Valis tamto. Valis mnie zmęczył. Wydarzenia z książki są tak bardzo nieistotne że w ogóle nie zapadają w pamięć. Przy każdym powrocie do lektury musiałem przekartkować kilka stron, żeby połapać się w sytuacji bohaterów. Valis jest bogiem, kosmitą, robotem czy może wielorybem - bez znaczenia - sensu tyle samo. Książka tylko dla fanów Dicka.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zazdroszczę ludziom, którzy wynieśli coś z tego bełkotu. Uwielbiam Dicka ale nie w tym wydaniu - poziom szaleństwa sięgnął zenitu. Przerażające jest to, jak chaotyczne i puste rozważania bohaterów przeplatane są z błyskotliwymi spostrzeżeniami autora. Dla mnie - olbrzymi dysonans. "Zdrowy małż nie rodzi perły". Można się z tym zgodzić, ale nasz małż przeszedł zdecydowanie zbyt wiele. Świetne były rozmowy w "Przez ciemne zwierciadło", lecz tam interlokutorzy byli naćpani. Tutaj ślepiec udaje, że widzi. Dick to poniekąd postać tragiczna, a w "Valisie" tragizm ten szczególnie się uwidacznia. Takie jest moje zdanie, aczkolwiek autorytetem nie jestem :)

Zazdroszczę ludziom, którzy wynieśli coś z tego bełkotu. Uwielbiam Dicka ale nie w tym wydaniu - poziom szaleństwa sięgnął zenitu. Przerażające jest to, jak chaotyczne i puste rozważania bohaterów przeplatane są z błyskotliwymi spostrzeżeniami autora. Dla mnie - olbrzymi dysonans. "Zdrowy małż nie rodzi perły". Można się z tym zgodzić, ale nasz małż przeszedł zdecydowanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Piękne wydanie - tyle z plusów. 30 stron wstępu z pokaźną porcją danych biograficznych autora, 140 stron właściwej powieści, 40 stron z jeszcze nieukończonej współczesnej kontynuacji o pretekstowej fabule i oczywiście posłowie. Nie narzekam na materiał dodatkowy (no może z wyjątkiem tej nieszczęsnej kontynuacji) bo zawiera sporo interesujących informacji podanych w dość lekki sposób. Dlaczego tak niska ocena? Bardzo krótka powieść została skrócona przez Campbella do noweli znanej u nas pod tytułem "Kim jesteś?" i prawdopodobnie było to dobrym posunięciem. Mimo bardzo małej objętości to dłużyzny i nadmiar niektórych informacji doskwierały mi najbardziej. "Nowela lepsza!" -tak przynajmniej twierdzi większość czytelników obu utworów, do których niestety się nie zaliczam (jeszcze?). Można było wydać oba utwory razem, zwłaszcza, że w przedmowie wielokrotnie do "Kim jesteś?" się nawiązuje. Pomimo kilku wad nie żałuję czasu spędzonego na lekturze. Teraz czas na ponowny seans rewelacyjnego "The Thing" Johna Carpentera. Film zdecydowanie mogę polecić :)

Piękne wydanie - tyle z plusów. 30 stron wstępu z pokaźną porcją danych biograficznych autora, 140 stron właściwej powieści, 40 stron z jeszcze nieukończonej współczesnej kontynuacji o pretekstowej fabule i oczywiście posłowie. Nie narzekam na materiał dodatkowy (no może z wyjątkiem tej nieszczęsnej kontynuacji) bo zawiera sporo interesujących informacji podanych w dość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jan Nachtigall 2T to najbardziej antypatyczny bohater z jakim miałem styczność. Rozumiem, że parszywy charakter Jana nie jest jego wrodzoną cechą a jedynie owocem trudnego dzieciństwa i życiowych historii. Rozumiem również, że jest to swego rodzaju manifest: „W zatrutym społeczeństwie rodzą się zatrute jednostki”. Mimo to trudno kibicować facetowi, który podejmuje same niemoralne, złe i głupie decyzje. Na palcach jednej ręki policzyć można momenty, w których Nachtigall zachowuje się jak człowiek. Niestety kilka społecznie poprawnych zachowań nie sprawi, że dupek przestanie być dupkiem. Futu.re to świetnie zbudowany, oryginalny futurystyczny świat, całkiem udana historia i duża dawka negatywnych emocji, bo to one tutaj królują. Mimo wszystko warto przeczytać, ponieważ książka ta nie jest kopią z kopii a czymś oryginalnym w świecie coraz bardziej powtarzalnego sci-fi.

Jan Nachtigall 2T to najbardziej antypatyczny bohater z jakim miałem styczność. Rozumiem, że parszywy charakter Jana nie jest jego wrodzoną cechą a jedynie owocem trudnego dzieciństwa i życiowych historii. Rozumiem również, że jest to swego rodzaju manifest: „W zatrutym społeczeństwie rodzą się zatrute jednostki”. Mimo to trudno kibicować facetowi, który podejmuje same...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Brakuje jednej rzeczy abym mógł uznać tą książkę za arcydzieło - emocji. "Koniec dzieciństwa" jest trochę jak reportaż, jak sprawozdanie z niewątpliwie wielkich wydarzeń, które okazały się kluczowe dla losów ludzkości. Mimo, że śledzimy te wydarzenia z perspektywy zwyczajnych ludzkich bohaterów, trudno jest się z nimi utożsamić. Historia, mimo że stonowana jest bardzo dobra jak na dzisiejsze standardy, natomiast w kontekście lat pięćdziesiątych XX wieku - fenomenalna. Kiedy inni pisali o amazonkach z Wenus czy marsjańskich duchach, Clarke opowiadał o satelitach okołoziemskich, falach grawitacyjnych (!) czy podróżach z prędkością bliską prędkości światła i związanym z tym efekcie dylatacji czasu. Nic tu się nie zestarzało a wręcz przeciwnie - wiedza, że historia ta powstała prawie 70 lat temu, na długo przed pierwszym lotem człowieka na Księżyc sprawia, że odczuwam lekki niepokój. Wiarygodna, wizjonerska, ponadczasowa - okładkowe slogany pasują tutaj jak ulał.

Brakuje jednej rzeczy abym mógł uznać tą książkę za arcydzieło - emocji. "Koniec dzieciństwa" jest trochę jak reportaż, jak sprawozdanie z niewątpliwie wielkich wydarzeń, które okazały się kluczowe dla losów ludzkości. Mimo, że śledzimy te wydarzenia z perspektywy zwyczajnych ludzkich bohaterów, trudno jest się z nimi utożsamić. Historia, mimo że stonowana jest bardzo dobra...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Kroniki marsjańskie - 6
Człowiek ilustrowany - 7
Złociste jabłka Słońca - 5

Czasem dobre a czasem kiepskie opowiadania z mocno wyczuwalnym retro klimatem. Niektóre z opowiadań bardzo mocno się zestarzały a zaledwie kilka prezentuje jakiś ciekawy koncept. Jednak pomimo prostoty i topornej formy większość z nich w jakiś sposób zdołała mnie do siebie przekonać i skłonić do przemyśleń. Za dziwaczny uznaję za to zabieg sztucznego łączenia tych utworów w "Kroniki" czy też udawanie, że są to "przepowiednie" tajemniczego człowieka ilustrowanego. Zupełnie się to nie klei w całość.

Kroniki marsjańskie - 6
Człowiek ilustrowany - 7
Złociste jabłka Słońca - 5

Czasem dobre a czasem kiepskie opowiadania z mocno wyczuwalnym retro klimatem. Niektóre z opowiadań bardzo mocno się zestarzały a zaledwie kilka prezentuje jakiś ciekawy koncept. Jednak pomimo prostoty i topornej formy większość z nich w jakiś sposób zdołała mnie do siebie przekonać i skłonić do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wybitna. Próg wejścia wysoki nawet jak na Dukaja - mnóstwo słownictwa, z którym trzeba się oswoić, którego sens choć pobieżnie przybliżyć. Nie jestem w stanie wyłożyć znaczenia każdego z kluczowych słów, istotny jest kontekst - trzeba poddać się formie opowieści. Forma jest tutaj kluczowa, bo to ona tworzy ten wspaniały świat, inny niż wszystko co znane w literaturze. Wspaniała, monumentalna historia, niczym w "Lodzie" Dukaja, tylko bardziej i niezwyklej (tak wiem, "Lód" powstał później). Nie zapomnę głównego bohatera, jego podróży i przemiany, jego początku i końca (czy na pewno?). Ostatnią stronę czytałem cztery razy - tak jest napisana. Dukaj jednym zdaniem potrafi potężnie namieszać w głowie. Od dawna lektura nie dała mi tyle satysfakcji.

Wybitna. Próg wejścia wysoki nawet jak na Dukaja - mnóstwo słownictwa, z którym trzeba się oswoić, którego sens choć pobieżnie przybliżyć. Nie jestem w stanie wyłożyć znaczenia każdego z kluczowych słów, istotny jest kontekst - trzeba poddać się formie opowieści. Forma jest tutaj kluczowa, bo to ona tworzy ten wspaniały świat, inny niż wszystko co znane w literaturze....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Dziwne i fabularnie niespójne. "Cudowna broń" to zlepek pomysłów i kilku niedopracowanych historii. Dwie ciekawe postacie to zbyt mało, żeby utrzymać moje zainteresowanie lekturą. Wielokrotnie cofałem się, aby ponownie przeczytać rozdział bądź dwa, aby zorientować się o co w tym wszystkim właściwie chodzi. Morału brak - przynajmniej ja go nie dostrzegam. Mimo wszystko warto "Cudowną broń" przeczytać, choćby po to aby przekonać się, że narkotykowa twórczość Dicka nie zawsze trzyma poziom.

Dziwne i fabularnie niespójne. "Cudowna broń" to zlepek pomysłów i kilku niedopracowanych historii. Dwie ciekawe postacie to zbyt mało, żeby utrzymać moje zainteresowanie lekturą. Wielokrotnie cofałem się, aby ponownie przeczytać rozdział bądź dwa, aby zorientować się o co w tym wszystkim właściwie chodzi. Morału brak - przynajmniej ja go nie dostrzegam. Mimo wszystko warto...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Trzeci tom opowiadań zebranych Philipa Dicka i wciąż dłuższe formy uznaję za ciekawsze. Jako, iż opowiadania ułożone są z grubsza chronologicznie, daje się odczuć postępy jakie poczynił autor. Im dalej w las tym bardziej to wszystko poukładane, spójne i ukierunkowane tematycznie (ni to wada, ni zaleta). Kilka perełek, kilka średniaków a wszystko cechuje oryginalność i specyficzny klimat nierzeczywistości. Roboty, kosmici, mutanci i światy równoległe - brzmi jak banał i taniocha, lecz w wydaniu Dicka uzyskuje zaskakującą wartość.

Trzeci tom opowiadań zebranych Philipa Dicka i wciąż dłuższe formy uznaję za ciekawsze. Jako, iż opowiadania ułożone są z grubsza chronologicznie, daje się odczuć postępy jakie poczynił autor. Im dalej w las tym bardziej to wszystko poukładane, spójne i ukierunkowane tematycznie (ni to wada, ni zaleta). Kilka perełek, kilka średniaków a wszystko cechuje oryginalność i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zwieńczenie trylogii równie dobre co jej rozpoczęcie. Zmienił się za to obraz świata przedstawionego z tajemniczego, mistycznego i opanowanego przez popromienne monstra na bardziej realny, zwyczajny (na ile pozwalają na to realia postapo), w którym jedynym istotnym zagrożeniem dla człowieka jest drugi człowiek. W 3035 pojawiają się postacie z 2033 i 2034, lecz po przemianach jakie zafundował im autor, niektóre w ogóle nie przypominają samych siebie. Nie znajdziemy tutaj jednak pozytywnych przeobrażeń - brudne, bezwzględne realia skrajnie upolitycznionego moskiewskiego metra oddziałują niczym promieniowanie - degradująco, niszczycielsko. Jakiś pozytywny przekaz? Jest trochę o przyjaźni, trochę o miłości- w obu przypadkach poddawanych próbach, z których na szczęście wychodzą zwycięsko (zwykle). Historia zakończona i mam nadzieję, że autor już do niej nie wróci bo wszystko już zostało powiedziane.

Zwieńczenie trylogii równie dobre co jej rozpoczęcie. Zmienił się za to obraz świata przedstawionego z tajemniczego, mistycznego i opanowanego przez popromienne monstra na bardziej realny, zwyczajny (na ile pozwalają na to realia postapo), w którym jedynym istotnym zagrożeniem dla człowieka jest drugi człowiek. W 3035 pojawiają się postacie z 2033 i 2034, lecz po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Gdyby to był film nazwałbym go spin-offem, w dodatku kiepskim. Nie ma tu mowy o kontynuacji "Metra 2033" - nowe postaci, nowe miejsca, nowe wątki - zupełnie niezależne od wydarzeń z pierwowzoru. Jest wprawdzie Hunter, który niczym królik z marnej magicznej sztuczki powraca z zaświatów by wcielić się w rolę antypatycznego mordercy opętanego przez demony przeszłości. Jest też "Młynarz", lecz nieco "wybrakowany". Jest nawet Artem, o którego tożsamość wciąż spierają się fani serii "Metro" (Czy to nasz stary, dobry Artemka? Czy może jednak zupełnie inna postać?). Totalny chaos i definiowanie dobrych, sprawdzonych schematów na nowo. 2034 jest z jednej strony na siłę poważne i pseudo głębokie, z drugiej natomiast wypełnione tandetnymi wypełniaczami rodem z marnego sci-fi. Pełno tu paskudnych zębatych straszydeł - zupełnie jak w jakimś cholernym MMORPG! Gdzie podziała się subtelna i tajemnicza groza z 2033? Gdzie klaustrofobiczny klimat i poczucie beznadziejności? Nie zostało zupełnie nic. Fabuła błądzi - postacie gdzieś idą, po to żeby zaraz wrócić, by po powrocie się rozmyślić i wyruszyć ponownie. Może lekko przesadzam, ale bezcelowość niektórych wątków i zachowań bohaterów chwilami poraża. Dobrym momentem jest za to zakończenie książki - wprawdzie szalenie melodramatyczne, ale dobrze wpisujące się w założenia uniwersum. Dziwadło. Mam nadzieję, że to tylko brudny przystanek przed 2035.

Gdyby to był film nazwałbym go spin-offem, w dodatku kiepskim. Nie ma tu mowy o kontynuacji "Metra 2033" - nowe postaci, nowe miejsca, nowe wątki - zupełnie niezależne od wydarzeń z pierwowzoru. Jest wprawdzie Hunter, który niczym królik z marnej magicznej sztuczki powraca z zaświatów by wcielić się w rolę antypatycznego mordercy opętanego przez demony przeszłości. Jest też...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Najsłabsza część trylogii, lecz wcale nie słaba. Będę cholernie tęsknił za Kovacs'em. Kolejna planeta, kolejna powłoka, kolejne ofiary seryjnego wycinacza stosów :). Tak wsiąknąłem w realia serii o Taksehim, że wydaje mi się jakbym prowadził drugie, równoległe życie jako obserwator tych pokręconych historii. Smutek towarzyszący ukończeniu książki to dla mnie rzadkie zjawisko, lecz jak najbardziej pozytywne, a dziś jestem naprawdę smutny.

Najsłabsza część trylogii, lecz wcale nie słaba. Będę cholernie tęsknił za Kovacs'em. Kolejna planeta, kolejna powłoka, kolejne ofiary seryjnego wycinacza stosów :). Tak wsiąknąłem w realia serii o Taksehim, że wydaje mi się jakbym prowadził drugie, równoległe życie jako obserwator tych pokręconych historii. Smutek towarzyszący ukończeniu książki to dla mnie rzadkie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Upadłe Anioły" w żaden sposób nie przypominają "Modyfikowanego Węgla". Brak mrocznych, brudnych uliczek zepsutego miasta, brak wątku kryminalnego i macho Kovacs'a. Wprawdzie Takeshim wciąż kieruje prywatny, dość skoślawiony kodeks moralny, wciąż bywa dupkiem i dalej lekką ręką morduje ludzi, lecz mimo to wydaje się równocześnie bardziej ludzki. Przywiązuje się do towarzyszy, boleśnie odczuwa ich stratę, częściej kieruje się uczuciami. Co więc zostało z bardzo dobrego pierwowzoru? Poza fantastycznie wykreowanym światem niewiele - duża dawka bardzo brutalnej przemocy oraz dosadne sceny seksu (a może jedna scena?). Nie jest to oczywiście wadą - mało kto lubi odgrzewane kotlety. "Upadłe Anioły" w kreatywny sposób rozwijają świat przedstawiony oraz skupiają się na wątku, który w pierwszym tomie był jedynie lekko nakreślony - mowa tu o upadłej cywilizacji marsjańskiej, której pozostałości pozwoliły ludzkości wznieść się ku gwiazdom. Z kryminału w space operę. Odważny ruch, moim zdaniem bardzo udany.

"Upadłe Anioły" w żaden sposób nie przypominają "Modyfikowanego Węgla". Brak mrocznych, brudnych uliczek zepsutego miasta, brak wątku kryminalnego i macho Kovacs'a. Wprawdzie Takeshim wciąż kieruje prywatny, dość skoślawiony kodeks moralny, wciąż bywa dupkiem i dalej lekką ręką morduje ludzi, lecz mimo to wydaje się równocześnie bardziej ludzki. Przywiązuje się do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Klasyczna powieść drogi, czyli standardowy dla „Mrocznej wieży” scenariusz, w którym to Roland i jego ka-tet, nieważne nowe czy stare, stawia czoła przeciwnościom losu. Po lekturze stwierdzam, że włączenie tej książki do cyklu było zabiegiem conajmniej nieeleganckim ponieważ jest to raczej opowiadanie osadzone w realiach wykreowanego przez Kinga uniwersum niż rzeczywista kontynuacja przygód dobrze nam znanych bohaterów. Uwidacznia się to w samej strukturze powieści, w której to pretekstowa fabuła możliwie krótką drogą prowadzi do przystanku, w trakcie którego drużyna rewolwerowców zagłębia się w opowiadanej przez Rolanda historii. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że w tych Rolandowych wspominkach znalazło się miejsce na kolejną opowieść, która bardzo przypomina dziecinną bajeczkę (pomimo normalnej dla „Wieży” dawki przemocy) a w dodatku stanowi połowę objętości książki. „Gawęda w gawędzie” nie wnosi nic nowego i jest tylko zapychaczem. Morału brak, większego sensu chyba też. Wolałbym 100 stron solidnej treści niż sztucznie nadmuchane 300.

Klasyczna powieść drogi, czyli standardowy dla „Mrocznej wieży” scenariusz, w którym to Roland i jego ka-tet, nieważne nowe czy stare, stawia czoła przeciwnościom losu. Po lekturze stwierdzam, że włączenie tej książki do cyklu było zabiegiem conajmniej nieeleganckim ponieważ jest to raczej opowiadanie osadzone w realiach wykreowanego przez Kinga uniwersum niż rzeczywista...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Labirynt śmierci" przeczytałem w deszczowy, pochmurny dzień będąc z dala od domu i bliskich. Gdybym miał skłonności depresyjne, lektura w takich okolicznościach była by strzałem w stopę (a może i głowę?). Dobra książka, w której nie ma nic dobrego. Brak pozytywnych postaci, parszywe, jałowe otoczenie, wyolbrzymione ludzkie słabości oraz całkowity brak nadziei. Całość oblana charakterystycznym dla Dicka sosem taniego tandetnego sci-fi i grubo podszyta rozważaniami na temat sensu życia, wiary i natury rzeczywistości. Jeśli oceniać fabułę i konstrukcję tej krótkiej powieści to mielibyśmy gniota. Ja proponuję jednak wskoczyć za autorem do króliczej nory i stanąć oko w oko z jego popapranym światem.

"Labirynt śmierci" przeczytałem w deszczowy, pochmurny dzień będąc z dala od domu i bliskich. Gdybym miał skłonności depresyjne, lektura w takich okolicznościach była by strzałem w stopę (a może i głowę?). Dobra książka, w której nie ma nic dobrego. Brak pozytywnych postaci, parszywe, jałowe otoczenie, wyolbrzymione ludzkie słabości oraz całkowity brak nadziei. Całość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pierwszy tom „Mrocznej Wieży” Kinga uznałem za literacką ciekawostkę. „Roland” jest pełen dziwacznych, zupełnie niepasujących do siebie elementów, które razem tworzą groteskowy obraz reklamowany przez autora jako wstęp do monumentalnego dzieła mającego dorównać rozmachem trylogii Tolkiena. Czyta się to bardzo przyjemnie - w końcu King pisać potrafi, lecz mieszanka stylów zaserwowana przez autora wydawała mi się szalonym pomysłem, zwłaszcza w kontekście planowanych kontynuacji. Z ciekawości sięgnąłem po tom drugi, aby stwierdzić, że King jednak miał, bądź z czasem znalazł sposób na zręczne wykorzystanie i połączenie tak różnych gatunków nie tylko w sposób pozwalający na bezbolesne obcowanie z książką, ale i wywołujący prawdziwe czytelnicze emocje. Siłą są tutaj postacie, atutem historia a wisienką (czy też truskawką) na torcie szalony świat, którego szaleństwo okazuje się być nie tyle śmiałym założeniem, lecz następstwem fabularnie ugruntowanych wydarzeń. To się musi podobać! Pisząc to, jestem świeżo po lekturze kolejnego tomu cyklu i mogę stwierdzić, że jest jeszcze lepszy od „Powołania Trójki”, tak wiec niezdecydowanym z całego serca polecam :).

Pierwszy tom „Mrocznej Wieży” Kinga uznałem za literacką ciekawostkę. „Roland” jest pełen dziwacznych, zupełnie niepasujących do siebie elementów, które razem tworzą groteskowy obraz reklamowany przez autora jako wstęp do monumentalnego dzieła mającego dorównać rozmachem trylogii Tolkiena. Czyta się to bardzo przyjemnie - w końcu King pisać potrafi, lecz mieszanka stylów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Nie trzeba znać genezy tego zbioru opowiadań aby zauważyć, że pochodzą one z początkowego okresu twórczości Dicka. Zbiór obszerny i zróżnicowany nie tylko ze względu na treść ale i poziom. Kilka interesujących konceptów, kilka ciekawych fabuł, kilka sztampowych, śmieciowych opraw sci-fi charakterystycznych dla tego okresu. Jest bardzo nierówno. Zdarzają się również perełki, które zaskakują przede wszystkim przewrotnymi zakończeniami i co ciekawe - dość sporym ładunkiem pesymizmu. Polecam fanom twórczości Dicka jako studium ewolucji jego stylu. Przeciętny czytelnik (nawet sci-fi!) może się tą książką dość szybko znudzić.

Nie trzeba znać genezy tego zbioru opowiadań aby zauważyć, że pochodzą one z początkowego okresu twórczości Dicka. Zbiór obszerny i zróżnicowany nie tylko ze względu na treść ale i poziom. Kilka interesujących konceptów, kilka ciekawych fabuł, kilka sztampowych, śmieciowych opraw sci-fi charakterystycznych dla tego okresu. Jest bardzo nierówno. Zdarzają się również perełki,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Rewelacyjny koncept ujawniany przez autora stopniowo w całej objętości książki. Ciekawe jest to, że historię poznajemy z perspektywy bohatera doskonale obeznanego z realiami świata przedstawionego, dla którego wydarzenia niesamowite z punktu widzenia czytelnika są całkowicie normalne. Stąd brak przemyśleń a nawet rozmów postaci na tematy, które najbardziej nas interesują, które mogłyby umiejscowić wydarzenia w jakiejś ustalonej rzeczywistości, w ustalonych ramach. Każda teoria, którą budujemy wraz z nowymi strzępkami informacji jest obalana poprzez kolejne wydarzenia, co tylko potęguje naszą ciekawość. Ostatecznie, kiedy otrzymujemy od autora brakujące informacje i poszczególne wydarzenia łączą się w spójną opowieść dostrzegamy prawdziwy kunszt tej historii. "Ekstensa" Dukaja przemawia uczuciem smutku i tęsknoty - jest dziełem wielowarstwowym i wartościowym. Idealny materiał na kameralny, ambitny film sci-fi.

Rewelacyjny koncept ujawniany przez autora stopniowo w całej objętości książki. Ciekawe jest to, że historię poznajemy z perspektywy bohatera doskonale obeznanego z realiami świata przedstawionego, dla którego wydarzenia niesamowite z punktu widzenia czytelnika są całkowicie normalne. Stąd brak przemyśleń a nawet rozmów postaci na tematy, które najbardziej nas interesują,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dobrze napisany, mroczny i niesamowicie brutalny kryminał neo noir. Ciekawe postaci, sporo dynamicznej akcji oraz solidnie skonstruowany świat przedstawiony. Tyle jeżeli chodzi o zalety. Największą bolączką „Modyfikowanego Węgla” jest niezbyt ambitna fabuła i lekko naciągana intryga, która powinna odgrywać najważniejszą rolę w klasycznym kryminale. Wszystkie fabularne luki i niedociągnięcia autor tłumaczy w jeden, prosty sposób - główny bohater jest tzw. emisariuszem, a więc kimś na kształt James’a Bond’a na sterydach. Brak logicznych powiązań przycznowo skutkowych by pchnąć fabułę dalej? Żaden problem - emisariusz ma przeczucie i nim się kieruje. Skuteczność strzałów w ciemno - 100 procent. Kryminał pisany bez planu. Zdarzają się również zabawne nielogiczności, kiedy to np. bohater wdaje się w strzelaninę pomimo tego, że chwilę wcześniej stracił broń. Na szczęście zalety przeważają a niedociągnięcia zwykle bawią zamiast denerwować. Dla mnie „Modyfikowany Węgiel” to powiew świeżości w wyeksploatowanym świecie science-fiction i synonim dobrze spędzonego czasu.

Dobrze napisany, mroczny i niesamowicie brutalny kryminał neo noir. Ciekawe postaci, sporo dynamicznej akcji oraz solidnie skonstruowany świat przedstawiony. Tyle jeżeli chodzi o zalety. Największą bolączką „Modyfikowanego Węgla” jest niezbyt ambitna fabuła i lekko naciągana intryga, która powinna odgrywać najważniejszą rolę w klasycznym kryminale. Wszystkie fabularne luki...

więcej Pokaż mimo to