Najnowsze artykuły
-
Artykuły
Rękopis „Chłopów” Władysława Stanisława Reymonta na liście UNESCOAnna Sierant1 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 21 czerwca 2024LubimyCzytać540 -
Artykuły
Wejdź do świata, który przyspiesza bicie serca. Najlepsze kryminały w StorytelLubimyCzytać2 -
Artykuły
W poszukiwaniu autentyczności. Idea przewodnia i pierwsi goście 16. Festiwalu Conrada ogłoszeniLubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Biblioteczka
Filtry
Książki w biblioteczce
[122]
Generuj link
Zmień widok
Sortuj:
Wybrane półki [1]:
Średnia ocen:
6,7 / 10
90 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 447
Opinie: 20
Średnia ocen:
5,7 / 10
537 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 1024
Opinie: 72
Średnia ocen:
0,0 / 10
ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 1
Opinie: 0
Średnia ocen:
8,0 / 10
2 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 15
Opinie: 2
Średnia ocen:
0,0 / 10
ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 1
Opinie: 0
Średnia ocen:
7,5 / 10
60 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 323
Opinie: 18
Średnia ocen:
7,1 / 10
98 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 427
Opinie: 12
Średnia ocen:
6,7 / 10
69 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 328
Opinie: 12
Średnia ocen:
6,0 / 10
1 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 4
Opinie: 0
Średnia ocen:
7,6 / 10
491 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 1710
Opinie: 92
Średnia ocen:
5,0 / 10
65 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 190
Opinie: 11
Przeczytał:
2018-12-09
2018-12-09
Średnia ocen:
6,9 / 10
164 ocen
Ocenił na:
6 / 10
Na półkach:
Zobacz opinię (32 plusy)
Czytelnicy: 781
Opinie: 32
Zobacz opinię (32 plusy)
Średnia ocen:
7,2 / 10
1083 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 2797
Opinie: 114
Średnia ocen:
0,0 / 10
ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 2
Opinie: 0
Średnia ocen:
7,5 / 10
15 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 104
Opinie: 2
Średnia ocen:
5,4 / 10
83 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 196
Opinie: 27
Średnia ocen:
8,2 / 10
29 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 188
Opinie: 7
Średnia ocen:
0,0 / 10
ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 3
Opinie: 0
Średnia ocen:
7,3 / 10
3 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 26
Opinie: 0
Średnia ocen:
7,2 / 10
33 ocen
Na półkach:
Czytelnicy: 102
Opinie: 14
"Znacie taką sytuację?"
Obawiałem się, że zgodnie z tytułem będzie to książka w rodzaju "las dla idiotów". I niestety trochę tak jest, co dowodnie świadczy o tym, jak wiele osób, zapewne przede wszystkim tych z wielkich miast, oddaliło się od natury na tyle, że istnieje potrzeba pisania takich bryków. Że ich potrzeba, widać zresztą i w naszych lasach: roją się od plastikowych śmieci - ludzie nie wiedzą, jak się w lesie zachować. Jednak instrukcja czyszczenia butów z błota to już przesada - no litości!. Rzeczy, jakich dowiedziałem się z tej książki, można policzyć na palcach jednej...no, może obu rąk. Nie ma tu szczegółowych wyjaśnień, wszystko to raczej wiadomości ogólne. Na szczęście autor nieźle pisze i ma naturę gawędziarza. Niestety niewiele po przeczytaniu z tej książki zostaje.
Autor wspomina, że jest leśnikiem w lasach Eiffel. Tamtejsza gmina zamierzała wprowadzić ekologiczny sposób utrzymania lasu, co jak twierdzi Wohlleben, jest wyjątkiem w Niemczech, gdyż znakomita ich większość - niezależnie od tego czy prywatne, czy państwowe - zarządzana jest jak plantacja drewna. Zresztą tylko to przeniesienie zatrzymało go w zawodzie, ponieważ praca stróża plantacji przestała mu odpowiadać. Najciekawsze były dla mnie właśnie informacje o tym, co wolno, a czego nie w niemieckich lasach, oraz jak wygląda tam gospodarka leśna. Wiedziałem na przykład już wcześniej, że w wielu miejscach dozwolone jest zebranie najwyżej 1 kg grzybów, autor natomiast "uściśla" że chodzi o ilość dającą możliwość przygotowania jednego posiłku. W Niemczech jest wiele lasów prywatnych (ok.55%), ale ich właściciel nie może zakazać osobom postronnym chodzenia po jego lesie na przełaj, ani zbierania jakichkolwiek owoców leśnych, ponieważ takie restrykcje zagrażałyby
prawu do wypoczynku ludności... Mimo to wszelkimi sposobami autor raczej stara się zniechęcić do wszelkich płodów leśnych. Borowiki, które - jak pisze - osiągają ceny do 50 Euro za kilo (trudno się dziwić, że czyści się nasze lasy "pod Niemca"), jak wszystkie grzyby gromadzą skażenie promieniotwórcze, a Niemcy otrzymały podobno z Czarnobyla sporą dawkę bekereli. Mięso dziczyzny nie podlega w Niemczech zwykłej kontroli tamtejszego Sanepidu, stąd może trafić do skupu w nieświeżym stanie, z krwią (strzał w komorę) lub treścią jelit (strzał w brzuch), czy z trującymi zanieczyszczeniami od starej, ołowianej amunicji. Owoce leśne mogą być zarażone przez lisy nieuleczalnym tasiemcem bąblowcem, którego zarodniki rozprzestrzeniają się również via powietrze, a nie tylko poprzez lisi mocz....
Inaczej niż w Polsce wygląda też u sąsiadów sprawa z myślistwem: choć w 1848 roku oficjalnie zniesiono przywilej szlachty do polowania, odzyskała go ona tylnymi drzwiami, gdyż 2 lata później do zwierząt na swoim terenie (od powierzchni powyżej 0,75 ha) mógł znów już strzelać każdy posiadacz zezwolenia myśliwskiego. Myślistwo, mocno rozpropagowane przez nazistów (Göring-naczelny łowczy Rzeszy), do dziś stanowi silne lobby, wskutek czego eliminuje się wszelką naturalną konkurencję myśliwych: żbiki, rysie, wilki czy niedźwiedzie odstrzeliwuje się natychmiast, ponieważ jakoby stanowią "zagrożenie dla zwierząt i ludzi". Trofea trafiają do muzeów. Dokładnie tak samo (i z tą samą argumentacją) zginął żubr z Polski, który w 2017 roku przeszedł polsko-niemiecką granicę. Myśliwi eliminują po prostu każdą naturalną konkurencję i utrzymują tylko "hodowlę" do odstrzału dla siebie. Mimo, iż stan zwierzyny płowej, na którą sami polują, jest od lat zbyt wysoki ("German problem"), co niszczy las (zwierzęta wyżerają wszystkie sadzonki). Podejrzewam jednak (czy słusznie?), że w Polsce jest nieco inaczej i znaki wskazujące mateczniki zwierząt nie są dla myśliwych... O tych znakach w Niemczech autor pisze: "Podczas nocnego spaceru na łonie natury nie dajcie się spłoszyć znakom zakazu umieszczanym z pozorowanej troski o zwierzynę. Zwykle wywieszają je myśliwi, którzy chcą spokoju dla siebie, ale zasłaniają się rzekomymi potrzebami saren i jeleni - mogli jednak wymyślić coś lepszego. Prawo swobodnego poruszania się po lesie obowiązuje o każdej porze doby, również na terenie lasów prywatnych." (s.294)
Ciekawa była informacja, że zwierzęta uczą się zachowań ludzi (np. nie boją się ludzi w autach ani nocą - nie wolno do nich strzelać z auta ani w nocy), jak również porównanie, że 1 kg mięsa zawiera 3x mniej kalorii, niż 1 kg kukurydzy... Ale uprawiane przez Wohllebena propagowanie larw korników i dżdżownic jako lepszego pokarmu z lasu, niż to co dotychczas znaliśmy, toleruję tylko w kontekście survivalu.
Porażające, że jako leśniczy w ekologicznym lesie za jedyny skuteczny sposób ochrony przed lobby drzewnym (o lesie decyduje tam gmina, nie zarząd lasów) stuletniego zagajnika bukowego o powierzchni... ok.1 ha (!) autor uznał przekształcenie go w... cmentarz, na którym wysypuje się alejki żwirem i trocinami. Brawo! I my z Niemiec mamy wysłuchiwać pouczeń, jak utrzymać las?? Piszę to, choć zdaję sobie sprawę, że i u nas w leśnictwie istnieje bez wątpienia lobby tartaczne: przecież Niemcy i cała Europa Zachodnia mają już zbyt mało drzew...
Generalnie autor propaguje tezę, że pierwotnie wszędzie na Niżu Europejskim rosły puszcze bukowe i dąbrowy, i do tego należy wracać. Problem w tym, że "my, ludzie" jesteśmy gatunkiem stepowym - świadczy o tym nasze wyposażenie (oczy przydatne są w stepie, nie w lesie) genetyczne - więc nie spoczniemy, póki z puszczy nie zrobimy stepu.
Znakomita większość odnośników bibliograficznych odsyła do czasopism. Ale całość czyta się znakomicie i szybko. Mimo wszystko życzyłbym sobie na naszym rynku podobnej, może mniej oględnej książki, za to dostosowanej do polskich realiów. Może znajdzie się zdolny, rodzimy leśnik-ekolog? Tylko nie zielony fanatyk, nie myśliwy i nie producent drewna, proszę...
"Znacie taką sytuację?"
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toObawiałem się, że zgodnie z tytułem będzie to książka w rodzaju "las dla idiotów". I niestety trochę tak jest, co dowodnie świadczy o tym, jak wiele osób, zapewne przede wszystkim tych z wielkich miast, oddaliło się od natury na tyle, że istnieje potrzeba pisania takich bryków. Że ich potrzeba, widać zresztą i w naszych lasach: roją się od...