-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać460 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2020-06-04
2020-05-24
2020-05-19
Znacie to uczucie, kiedy cały świat poleca Wam jakąś książkę, a Wy w końcu sięgacie po nią, ale pełni obaw, że nie będzie tak dobra jak mówili? Pewnie, że znacie.
Król horroru napisał powieść bez grozy. Gdy zapytasz jego miłośników „co przeczytać?”, w odpowiedzi usłyszysz „Dallas!”, śpiewane chórem na wiele głosów. Coś musi być na rzeczy, więc sprawdzasz, a chwilę po przewróceniu ostatniej strony dołączasz do tego chóru, by głosić dobrą nowinę: ludzie, bierzcie i czytajcie z tego wszyscy!
Jake Epping od swojego śmiertelnie chorego znajomego przyjmuje prośbę i jednocześnie zadanie. Ma przejść przez „króliczą norę”, bąbel w czasoprzestrzeni, wiodący do 1958 roku. Tam przeżyć pięć lat, by w odpowiednim momencie zniweczyć zamach na prezydenta Johna Kennedy’ego. To dzieło, zdaniem umierającego Ala, odmieni bieg historii i uratuje wiele ludzkich istnień.
Brak mi słów zachwytu nad tym, jaką pracę domową odrobił w tej książce Stephen King. Jake wchodzi w króliczą norę… i pyk. Jesteś w Ameryce lat pięćdziesiątych, wdychasz zapach niepryskanych owoców, czujesz smak prawdziwego piwa, przechadzasz się ulicami pełnymi aut, które dzisiaj kosztowałyby majątek, a które zatankowane są śmiesznie tanią benzyną. Amerykanie stoją w kolejkach dla białych i dla czarnych, a na potańcówkach tańczą lindy hopa. Amerykanie boją się zimnej wojny i rewolucji na Kubie, a jednocześnie jakoś bardziej sobie ufają, bo nikt jeszcze nie wymyślił cyberprzestępczości, Internetu i przenośnych zestawów wszelkiej inwigilacji, zwanych smartfonami.
Motyw podróży w czasie od dawna fascynował ludzi i prowokował do snucia fantazji. Tutaj stanowi zawiązanie fabuły i swoistą klamrę, ale to, co najważniejsze, jest pomiędzy. To historia o poświęceniu, miłości, refleksji nad przemijaniem, celowością naszych działań i nieprzewidywalnością ich konsekwencji. Zachwyca, wzrusza i prowokuje do myślenia.
W 1958 roku Stephen King miał jedenaście lat. Ktoś więc może powiedzieć, że to sentymentalna podróż, którą podkolorowały młodzieńcze wspomnienia. Tak nie jest. King genialnie poprowadził wątek fantastyczny, jednocześnie stawiając wierny pomnik czasom, gdy życie było niepewne, ale o wiele prostsze.
Znacie to uczucie, kiedy cały świat poleca Wam jakąś książkę, a Wy w końcu sięgacie po nią, ale pełni obaw, że nie będzie tak dobra jak mówili? Pewnie, że znacie.
Król horroru napisał powieść bez grozy. Gdy zapytasz jego miłośników „co przeczytać?”, w odpowiedzi usłyszysz „Dallas!”, śpiewane chórem na wiele głosów. Coś musi być na rzeczy, więc sprawdzasz, a chwilę po...
2020-05-08
2020-03-17
Czy pisząc opowieść przez ponad trzydzieści lat, można utrzymać jej pierwotny zamysł? Dopilnować kolei losu, niezmiennie podążać obraną raz ścieżką? Jestem przekonany, że nie. Czy nadal może to być historia porywająca, angażująca, wywołująca emocje? Tak, a przynajmniej Stephen King tego dokonał.
O czym jest ta książka? Roland, ostatni rewolwerowiec, przemierza Świat Pośredni, by dotrzeć do Mrocznej Wieży. Wiecie co? To jakby napisać, że hobbici idą z pierścieniem do Mordoru. Czyli nie napisać nic.
Król horroru stworzył wielotomową sagę w innym gatunku i nazwał ją dziełem życia, a to o czymś świadczy. Bo Mroczna Wieża to powieść monumentalna, nie tylko ze względu na ilość stron. To hołd złożony będącemu młodzieńczą fascynacją westernowi, baśniowemu światu fantasy, zagadkom science fiction i grozie, jaką w trakcie pisania tej epopei, siał w umysłach czytelników. Postapokaliptyczny świat z krwi i kości, główny bohater, o którym nie wiemy prawie nic. No i ona. Mroczna Wieża, stojąca nie tylko w centrum Świata Pośredniego, ale w centrum wszystkich światów i rzeczywistości. Wędrujemy na falach czasu i przestrzeni, spotykamy motywy i postacie z innych książek Kinga, które w jakiś niepojęty sposób związane są z tą jedną, najważniejszą historią. Czytając tę sagę zaglądamy pod osnowę rzeczywistości. A tam, tuż za rogiem, czekają przejścia do miejsc, do których nie chcielibyśmy trafić. O których boimy się nawet myśleć.
Mroczna Wieża jest nierówna. King szarpie, odbiega od tematu, meandruje gdzieś w młodości Rolanda, by potem popchnąć wydarzenia do przodu z siłą huraganu. Ale czy można mu się dziwić? Przecież on nie wymyślił tej historii. Spisał jedynie wydarzenia, które jednocześnie już się zdarzyły i dopiero mają nadejść. Ka jest jak wicher, który porywa, i któremu musi się poddać nawet Król. Stefan Król. Karmazynowy Król. Nawet oni służą Promieniowi. Wszystko służy Promieniowi.
To nie jest książka dla fanów Kinga. To książka dla każdego, kto wie, że są inne światy niż ten i chce się w nich zanurzyć.
Czy pisząc opowieść przez ponad trzydzieści lat, można utrzymać jej pierwotny zamysł? Dopilnować kolei losu, niezmiennie podążać obraną raz ścieżką? Jestem przekonany, że nie. Czy nadal może to być historia porywająca, angażująca, wywołująca emocje? Tak, a przynajmniej Stephen King tego dokonał.
O czym jest ta książka? Roland, ostatni rewolwerowiec, przemierza Świat...
2020-02-11
„Wszystko, co człowiek może sobie wyobrazić, choćby nie wiem jak bogatą miał wyobraźnię, jest tylko ukrytym obrazem tego, co i tak wie".
Piszesz fikcję (czy na pewno?) z pogranicza fantasy i horroru, a jako jedną z postaci książki obsadzasz samego siebie. I to postaci, która ma kluczowy wpływ na fabułę. Ileż zadufania i egocentryzmu trzeba w sobie mieć? Przecież to literacki samogwałt, strzał w kolano, pętla na szyję. Coś, czego nie masz prawa robić, jeśli nie chcesz zostać zrównany z ziemią. Chyba, że jesteś Stephenem Kingiem. Wtedy możesz.
Przedostatnia część cyklu Mroczna Wieża. Uwagę czytelnika skupia Susannah/Odetta/Detta, w której jaźń wkroczył kolejny, tym razem czysto demoniczny byt – Mia. Jego celem jest urodzić dziecko, mające odmienić losy wszystkich światów. Wiele jednak zależy od pewnego młodego, a już poczytnego pisarza z Maine…
King w mistrzowski sposób wyciąga niezwykłość ponad powłokę codzienności. Zagląda tam, gdzie sami nie potrafimy, lub boimy się zajrzeć. Leje wodę przez wiele stron, by potem pokazać ci, jak bardzo się myliłeś tak uważając.
„Wszystko, co człowiek może sobie wyobrazić, choćby nie wiem jak bogatą miał wyobraźnię, jest tylko ukrytym obrazem tego, co i tak wie".
Piszesz fikcję (czy na pewno?) z pogranicza fantasy i horroru, a jako jedną z postaci książki obsadzasz samego siebie. I to postaci, która ma kluczowy wpływ na fabułę. Ileż zadufania i egocentryzmu trzeba w sobie mieć? Przecież to...
2020-02-05
Pozornie dałoby się z powodzeniem opowiedzieć tę historię, wycinając z niej 200 stron. Tylko po co? 😁
⠀
Drużyna Rolanda dociera do Calla, miejscowości prześladowanej przez jeźdźców w wilczych maskach, którzy co kilkadziesiąt lat porywają dzieci. Te zaś wracają jako zidiociałe "wydmuszki", niezdolne do normalnego rozwoju i młodo umierające w męczarniach. Rewolwerowcy postanawiają pomóc mieszkańcom wioski. A raczej to przeznaczenie postanawia za nich.
Calla skrywa tez więcej tajemnic, które zadecydują o dalszych losach wyprawy. Do Mrocznej Wieży coraz bliżej geograficznie, choć w metafizycznym kontekście oddala się ona, zawiesza w czasie, już ledwo podtrzymuje wszystkie światy, które krzyżują się w niej i splatają. Co tu dużo mówić. Zabieram się za kolejny tom, zanim Wieża runie i nie będę mógł czytać. W żadnym że światów.
Pozornie dałoby się z powodzeniem opowiedzieć tę historię, wycinając z niej 200 stron. Tylko po co? 😁
⠀
Drużyna Rolanda dociera do Calla, miejscowości prześladowanej przez jeźdźców w wilczych maskach, którzy co kilkadziesiąt lat porywają dzieci. Te zaś wracają jako zidiociałe "wydmuszki", niezdolne do normalnego rozwoju i młodo umierające w męczarniach. Rewolwerowcy...
2019-11-03
2019-09-27
2014-03-24
2018-11-27
2019-05-16
2019-07-19
2019-07-24
2019-07-29
2019-08-11
Nad Salem nadciągnęła zasłona strachu i ciemności, a w mroku czają się one. Nieśmiertelne, bezwzględne i zawsze spragnione. Wampiry. Stephen King w udany sposób nawiązał do legendy o krwiopijcach, która jest stara jak sama ludzkość i znana pod każdą szerokością geograficzną.
Czuć w tej powieści echa epokowego „Draculi”, ale zamiast wytwornego języka i wszechobecnej szarmanckości, dostajemy duchotę małego miasteczka i gęstniejącą atmosferę zagrożenia. I dobrze. Miasteczko Salem zamknęło mnie w ciasnych ramach i dało jakieś uczucie odrealnienia, osamotnienia w walce z przerażającym faktem, że wampiry rzeczywiście istnieją i są tuż obok.
Nie była to dla mnie książka przerażająca, ale z całą pewnością wywołująca ten specyficzny stan niepokoju, który tak uwielbiamy w horrorach. Stephen King może nie wybitny, ale w wysokiej formie. Jeśli ktoś – tak jak ja – chce nadrobić twórczość Króla Grozy, to naprawdę polecam.
Nad Salem nadciągnęła zasłona strachu i ciemności, a w mroku czają się one. Nieśmiertelne, bezwzględne i zawsze spragnione. Wampiry. Stephen King w udany sposób nawiązał do legendy o krwiopijcach, która jest stara jak sama ludzkość i znana pod każdą szerokością geograficzną.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCzuć w tej powieści echa epokowego „Draculi”, ale zamiast wytwornego języka i wszechobecnej...