rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Przez kilkanaście godzin nie tylko przewracałam kolejne karty powieści, ale także śniłam o tym, że tę czynność wykonuję. Uzależniłam się od tej książki.
Margaret Mitchell opisuje czas wojny secesyjnej - najcięższy okres w historii amerykańskiego Południa. Złudne przekonanie ludzi, że mają prawo być panami życia – nie tylko swojego, doprowadza do tego, że ich piękne, poukładane życie zamienia się w piekło.
W tym przerażającym świecie próbuje się odnaleźć główna bohaterka. Scarlett, która przez większość swojego życia jest krytykowana i potępiana, dla czytelników staje się wzorem kobiecej wytrzymałości i odwagi. Autorka książki burzy nasze stereotypowe myślenie o bohaterach, bo nie poświęca uwagi ludziom ginącym dla idei, ale egoistce, która podnosi swój świat z ruiny.
Na deser zostawiłam wątek miłosny. Słodka ironia - nieszczęśliwa i niespełniona miłość jest tą, o której (po przeczytaniu książki) zaczynają marzyć kobiety na całym świecie. Może dzieje się tak dlatego, że każda dziewczyna ma w sobie coś ze Scarlett O’Hary - pragnie, żeby ktoś ją pokochał mimo wszystko. Nie jesteśmy słabe, ale potwornie zagubione. Myślę, że wiele kobiet po tej książce po prostu dorosło…

"Pomyślę o tym wszystkim jutro, w Tarze. Zniosę to wtedy lepiej. Jutro pomyślę, jak go odzyskać. Mimo wszystko, życie się dzisiaj nie kończy."

Przez kilkanaście godzin nie tylko przewracałam kolejne karty powieści, ale także śniłam o tym, że tę czynność wykonuję. Uzależniłam się od tej książki.
Margaret Mitchell opisuje czas wojny secesyjnej - najcięższy okres w historii amerykańskiego Południa. Złudne przekonanie ludzi, że mają prawo być panami życia – nie tylko swojego, doprowadza do tego, że ich piękne,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Główna bohaterka cudowna - piękna, tajemnicza i fascynująca. Główni bohaterowie - dwaj najlepsi przyjaciele, którzy są jak ogień i woda. Mieszanka wręcz wybuchowa, ale do końca nie wiemy, kiedy ta bomba wybuchnie...
Razem z Karlem staramy się rozwiązać zagadkę tajemniczych morderstw, ale tak jak jemu, nie wychodzi to nam za dobrze. Zakończenie i wynik śledztwa, zaskakuje nas - nie mniej od bohaterów. Chociaż w głowie, w którymś momencie pojawia się myśl, że ta postać może być winna, ale jest to myśl tak absurdalna, że od razu ją odrzucamy. A przecież bardzo często zabójcą jest ten, kogo najmniej podejrzewamy...
Oczywiście, książce można zarzucić to, że nie widać w niej obrazu Wiednia z tamtych lat, że za mało artystycznego świata w książce o artystach. Tak to prawda, ale jeżeli, ktoś zna książki Carli Montero, wie, że nie na tym skupia się pisarka. Autorka kreuje przede wszystkim postać - jej uczuciami, emocjami i wspomnieniami się bawi. To bohaterowie mają być centrum (ich przeżycia skrywane głęboko w pamięci). Ja właśnie tego szukam w książkach, żeby poprzez bohaterów dowiedzieć się czegoś o sobie, o ludziach, o świecie, a w wypadku tej pozycji tak się właśnie dzieje. Zatem jeżeli chcecie poznać ciekawe osobowości - przeczytajcie, jeżeli chcecie dogłębnie poznać Wiedeń - nawet nie otwierajcie.

Główna bohaterka cudowna - piękna, tajemnicza i fascynująca. Główni bohaterowie - dwaj najlepsi przyjaciele, którzy są jak ogień i woda. Mieszanka wręcz wybuchowa, ale do końca nie wiemy, kiedy ta bomba wybuchnie...
Razem z Karlem staramy się rozwiązać zagadkę tajemniczych morderstw, ale tak jak jemu, nie wychodzi to nam za dobrze. Zakończenie i wynik śledztwa, zaskakuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z wypiekami na twarzy zakupiłam kolejną porcję przygód Róży i Niny. Pierwsze kilkadziesiąt stron trzymało mnie w ogromnym napięciu, dodatkowo udzieliły się miesiące czekania na tę część. Nie mogłam oderwać się od lektury zaintrygowana tajemniczym początkiem. Książę zmarł, a jednak tytuł książki "Rose de Vallenord" wskazywał, że tytułowa bohaterka stanie się księżną. Brnęłam więc coraz dalej i dalej z nadzieją, że zaraz wszystkiego się dowiem. Niestety, rozwiązania, które wybrała autorka, były mniej efektowne niż moje własne, tworzone w czasie oczekiwania na drugą część. Może to moja wina, przecież wiadomo... nasze pomysły są zawsze lepsze od pomysłów reszty świata ; )
Jednak muszę przyznać,że postać Rose autorka powołała do życia brawurowo, dzięki czemu przez jakiś czas byłam jak Rose, stałam się bardziej stanowcza i odważna. ( i cały czas staram się taka być )
W scenach współczesnych podobał mi się wątek relacji matki z córką, choć w pierwszej części był on bardziej analogiczny do relacji Róży i jej rodzicielki, zatem także ciekawszy.
Zagłębiając się coraz bardziej w lekturę, odniosłam wrażenie, że autorka nie wnosi nic nowego, opiera się na utartych schematach. Przez to opisy trochę się rozmazują, są niewyraźne, przelatują czytelnikowi bez większych emocji, na przykład w scenach, w których w życiu Rose pojawił się młody kochanek. Wspominałam, że teraz mój czas pochłania literatura romantyczna i chociaż chciałam od niej odpocząć, to jednak brakowała mi w tej książce egzaltacji uczuć. Osoba, która czytała książkę, może przywołać sceny w których Róża wpada w depresję lub zakochuje się, aczkolwiek w porównaniu do opisów romantyków jest to tylko mała namiastka analizy emocji. Oczywiście dla niektórych może być to wielki plus, przecież nie każdego fascynuje taka literatura ; ) Zdecydowanie rozczarowało mnie zakończenie. Autorka chciała przekazać "za dużo i za szybko" w części o Rose. Natomiast czytając część współczesną miałam wrażenie, że czytam awanturniczy, babski romans, w którym brakuje jakiegokolwiek celu i sensu. Przypuszczam, że autorka chciała ukazać zmianę jaka zaszła w Ninie, jednak moim zdaniem kompletnie jej się to nie udało. To rozwiązanie, które wybrała, sprawiło, że postać Rose stała się dla mnie groteskowa... Książka posiada swoje minusy, ale mimo wszystko cieszę się, że ją przeczytałam. Oderwałam się na chwilę od rzeczywistości i żyłam życiem Rose. Kilkadziesiąt stron powieści przyniosło mi ulgę i przestałam odczuwać przemęczenie, które towarzyszyło mi od kilku dni. Jesienna aura nie sprzyja fantazjowaniu, ale ja dzięki przygodom Rose znów rozbudziłam swoje zmysły i stałam się ciekawa świata. Nie mogę się doczekać kolejnej chwili z dobrą książką, choć wcale nie będzie łatwo znaleźć tę chwilkę w natłoku zadań, jakie na mnie czekają. Jednak mam nadzieję, że znalezienie ciekawej pozycji w księgarni zmusi mnie do odłożenia obowiązków na bok i da możliwość zatopienia się w lekturze.
katarzynaczyta.blogspot.com

Z wypiekami na twarzy zakupiłam kolejną porcję przygód Róży i Niny. Pierwsze kilkadziesiąt stron trzymało mnie w ogromnym napięciu, dodatkowo udzieliły się miesiące czekania na tę część. Nie mogłam oderwać się od lektury zaintrygowana tajemniczym początkiem. Książę zmarł, a jednak tytuł książki "Rose de Vallenord" wskazywał, że tytułowa bohaterka stanie się księżną. Brnęłam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwszy tom dotyczy głównie życia Róży z Wolskich w Paryżu. Na początku poznajemy dziewięcioletnią niemowę, która następnie staje się atrakcyjną kobietą. Zawiłe losy bohaterki wciągają czytelnika bez reszty... Pod koniec książka zaczyna się jeszcze bardziej rozkręcać. Cała historia Róży jest jak skandal, o którym kobiety czytają w prasie... Jak można opisać Różę ? Bohaterka jest zakompleksiona i przez dłuższy czas uzależniona od matki. Jednak jest w niej jakaś niezwykła siła. Podoba cechy posiada Nina, która poszukuje autora portretu Tomasza Zajezierskiego. Tom pierwszy kończy się wyjazdem tej drugiej do miasta świateł, czyli Paryża.
Na końcu książki znalazł się wywiad z autorką. Pani Małgorzata wydaję się bardzo ciepłą i inteligentną kobietą. Na pewno będę szukała jej książek na półkach w księgarniach.
katarzynaczyta.blogspot.com

Pierwszy tom dotyczy głównie życia Róży z Wolskich w Paryżu. Na początku poznajemy dziewięcioletnią niemowę, która następnie staje się atrakcyjną kobietą. Zawiłe losy bohaterki wciągają czytelnika bez reszty... Pod koniec książka zaczyna się jeszcze bardziej rozkręcać. Cała historia Róży jest jak skandal, o którym kobiety czytają w prasie... Jak można opisać Różę ?...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta lektura skłoniła mnie do przemyśleń na temat spraw, które wcześniej dla mnie nie istniały. Akcja rozgrywa się w powojennym Berlinie. Jeszcze na początku czytamy o ostatnich potyczkach młodych nazistów. Wcześniej czytałam książki, których akcja rozgrywała się w czasie wojny lub w powojennej Polsce. A tu nagle Berlin i Niemcy. Ukazanie katów jako ofiar. Coś nowego... Coś co musiało skłonić do uporządkowania pewnych spraw... Interesuję się historią, a książki nauczyły mnie, aby nie oceniać zbyt szybko... jednak od zawsze powtarzano, że to my, Polacy, jesteśmy ofiarami. W moim mniemaniu tylko my mieliśmy do tego prawo. Trudno się z tym nie zgodzić, przecież w swojej historii, jako naród przeszliśmy tak wiele. Do tego wizja Polski - Mesjasza Narodów. Ale... zawsze jest jakieś "ale" i bohaterowie tej książki pomogli mi to zrozumieć... Nikt nie ma monopolu na prawdę. Wojna ranni wszystkich równie mocno. Koniec z tym moralizatorskim tonem, bo zepsuję wszystkim niedzielne popołudnie. Pamiętam, że do "Białej wilczycy" miałam kilka uprzedzeń. Tym razem, niczego mi nie brakowało... Miałam wrażenie, że autorka znalazła złoty środek. Nawet nie przeszkadzał mi fakt, że pisarka przywoływała wydarzenia z poprzedniej części, które już znałam. Wręcz przeciwnie, czułam się tak, jakby wspomnienia bohaterów były także moimi. Jeżeli macie jeszcze chwilę wolnego czasu i chcecie przenieść się w inny świat, to książki w dłoń i czytamy ! ; )

Ta lektura skłoniła mnie do przemyśleń na temat spraw, które wcześniej dla mnie nie istniały. Akcja rozgrywa się w powojennym Berlinie. Jeszcze na początku czytamy o ostatnich potyczkach młodych nazistów. Wcześniej czytałam książki, których akcja rozgrywała się w czasie wojny lub w powojennej Polsce. A tu nagle Berlin i Niemcy. Ukazanie katów jako ofiar. Coś nowego... Coś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pełna nadziei zabrałam się do lektury i oczywiście nie rozczarowałam się. Książka przedstawia dziewiętnastoletnią Ewę, która zaszła w ciążę. Młoda dziewczyna, której marzy się wielki świat, nieprzygotowana na bycie matką stawia sobie ważne pytanie: czy usunąć ciążę? Dorota Terakowska jak nikt inny, potrafi pisać o codziennym życiu, o którym wiemy, że istnieje, ale o którym nie chcemy mówić głośno. Autorka odważnie przedstawia świat, nie boi się dosadności... Akcja rozgrywa się w dwutysięcznym roku, ja wtedy miałam siedem lat, ale właśnie tak pamiętam tamte lata, kiedy czekało się na Big Brother i Milionerów, kiedy dorośli chcieli zapomnieć o komunie, ale nowe życie ich rozczarowało... Czytając, kolejny raz walczyłam sama ze sobą. Nie chciałam uwierzyć, że mogę być podobna do bohaterki, jednak my wszyscy jesteśmy do niej podobni. Chcemy marzyć o lepszym świecie, bo nie potrafimy cieszyć się chwilą obecną. Dorota Terakowska nie daje nam odpowiedzi, jak stać się lepszym człowiekiem, ale uczy nas, że trzeba żyć świadomie. Bardzo łatwo jest się poddać i wciąż czekać, aż nadejdzie szczęśliwa chwila, jednak czy takie życie jest coś warte ? Jest to także świetna książka dla rodziców, gdyż uświadamia, że to od nich najwięcej uczą się dzieci, to oni je kształtują. Po skończonej lekturze miałam typowego książkowego kaca... każdy mol książkowy wie, o czym piszę ; ) Czułam się, jakby ktoś podszedł do mnie i krzyknął, patrz jaki piękny może być świat, gdy postaramy się choć przez chwilę go posłuchać.
katarzynaczyta.blogspot.com

Pełna nadziei zabrałam się do lektury i oczywiście nie rozczarowałam się. Książka przedstawia dziewiętnastoletnią Ewę, która zaszła w ciążę. Młoda dziewczyna, której marzy się wielki świat, nieprzygotowana na bycie matką stawia sobie ważne pytanie: czy usunąć ciążę? Dorota Terakowska jak nikt inny, potrafi pisać o codziennym życiu, o którym wiemy, że istnieje, ale o którym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdy zobaczyłam "Dziewczyny wojenne" na półce w księgarni, od razu umieściłam tę książkę na liście prezentów z okazji zbliżających się urodzin. Wiedziałam, że jest to trudna lektura, zatem zabrałam się do czytania wtedy, gdy nic mnie nie rozpraszało. Książka składa się z jedenastu historii kobiet, które w 1939 r. były młodymi dziewczynami, pełnymi marzeń, ambicji, planów na przyszłość... Codziennie czytałam o relacji jednej z bohaterek, w ten sposób chciałam spokojnie przebrnąć przez tę książkę, bez zbędnego pośpiechu, z koniecznym oddaniem. Każdy spodziewał się wojny, jednak nikt nie był w stanie przygotować się psychicznie na to, co miało nastąpić. Jak podkreśla autor mówiąc o wojnie, często ukazujemy ją tylko z punktu widzenia mężczyzn. Zapominamy o odwadze i ofierze wielu kobiet. Ta książka poświęcona jest bohaterkom dnia codziennego. Ich historie pokazują, że "zawsze warto być człowiekiem", mimo okrucieństwa i pogardy istniejących w świecie. Opowieści przepełnione są szczerością, ale także nadzwyczajną skromnością. Dla mnie każdej bohaterce mogłaby być poświęcona oddzielna książka, gdyż około 30 stronicowe relacje był dla mnie za krótkie. Jednak dzięki temu, mamy możliwość zestawienia opinii na różne wydarzenia II wojny światowej. Podziwiam kobiety za to, że te okrutne wydarzenia zachował w swej pamięci, choć pewnie nieraz miały ochotę je wymazać. Jedynym minusem tej książki jest brak przypisów, dlatego osoba niezaznajomiona z historią wojny, może się trochę pogubić w skrótach i postaciach. Na podstawie takich książek uświadamiamy sobie, że należy czytać, aby nigdy nie zapomnieć... aby odwaga mogła być zawsze godna szacunku, aby nikt nie mógł nam wmówić, że powinniśmy się wstydzić. Historia II wojny światowej jest trudna, często wymaga od nas zaakceptowania prawd, o których chcielibyśmy zapomnieć. Jednak dumę, którą w sobie pielęgnujemy, powinniśmy traktować jako drogowskaz... Trzeba starać się ich zrozumieć. W relacji kobiet, które uczestniczyły w tamtych wydarzeniach, mało jest pretensji i pogardy dla innych ludzi, bo one wiedział jak trudno było podjąć pewne decyzje. Zabawne, że nam, żyjącym w zupełnie innym świecie, budzącym się bez strachu przed śmiercią, tak łatwo przychodzi ocenianie i krytykowanie.
katarzynaczyta.blogspot.com

Gdy zobaczyłam "Dziewczyny wojenne" na półce w księgarni, od razu umieściłam tę książkę na liście prezentów z okazji zbliżających się urodzin. Wiedziałam, że jest to trudna lektura, zatem zabrałam się do czytania wtedy, gdy nic mnie nie rozpraszało. Książka składa się z jedenastu historii kobiet, które w 1939 r. były młodymi dziewczynami, pełnymi marzeń, ambicji, planów na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W sposób bardzo wzruszający autorka przedstawia życie dziewczynki chorej na Zespół Downa . Myszka, bo tak na główną bohaterkę mówiła mama, nie zdawała sobie nawet sprawy, że uczy miłości bliskich. Matka patrząc na córkę i bojąc się o to, by nic jej się nie stało, nie rozumie dziewczynki .Powoli jednak w relacjach ze swoim dzieckiem poznaje nowy świat, gdzie nie liczą się pieniądze, ale uczucia przeżywane nad wyraz głęboko, bo przecież tylko one pozostały. Z pogranicza lęku i strachu narodziło się między bohaterkami poczucie bezpieczeństwa, które mogła zapewnić tylko miłość: " I to ona, Ewa, odbierała ufny uśmiech córki, to ona dawała jej poczucie bezpieczeństwa i w zamian obdarzana była miłością. Przecież kocham Myszkę, a ona kocha mnie! I powinnam się z tego cieszyć, a pogrążyłam się w poczuciu beznadziei" Historia ta uczy, że wszyscy zasługują na miłość, a w szczególności Ci, którzy nie są idealni. Uważam, iż każdy powinien przeczytać tę książkę, po to by dowiedzieć się, że dzieci z Zespołem Downa, choć wyglądem różnią się od innych, to posiadają bardzo wrażliwą duszę. Trzeba pamiętać, iż miłość jest trudna, stwarza problemy. Najłatwiej jest się wtedy poddać, lecz musimy pamiętać, że tylko to, co osiągniemy ciężką pracą, może być powodem naszego osobistego poczucia spełnienia.
katarzynaczyta.blogspot.com

W sposób bardzo wzruszający autorka przedstawia życie dziewczynki chorej na Zespół Downa . Myszka, bo tak na główną bohaterkę mówiła mama, nie zdawała sobie nawet sprawy, że uczy miłości bliskich. Matka patrząc na córkę i bojąc się o to, by nic jej się nie stało, nie rozumie dziewczynki .Powoli jednak w relacjach ze swoim dzieckiem poznaje nowy świat, gdzie nie liczą się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kilka osób polecało mi tę książkę, aż wreszcie postanowiłam ją kupić. Zabrałam się do lektury od razu, ale z nastawieniem, że będą to tylko wspomnienia generała SS. Każdy kolejny rozdział uświadamiał mi, jak bardzo się myliłam. Jest to książka o człowieku, który został ukształtowany na potrzeby silnego państwa. Stroop do końca przekonany o słuszności swego postępowania, krzywdę ludzką traktuje jako konieczny środek do osiągnięcia celu. Moje uczucia podczas lektury często zmieniały się. Na początku pojawiła się złość, a potem starałam się zrozumieć Stroopa, nawet go usprawiedliwiać. Niestety... mimo moich starań, nie udało mi się... wciąż myślałam o tych wszystkich niewinnych ludziach, którym trzeba było zginąć za Hitlera... Ciężko pisze się o takich sprawach, dlatego tym bardziej podziwiam Kazimierza Moczarskiego. Dla mojego pokolenia wojna jest już odległą historią, o której czyta się w podręcznikach, dlatego tak ważne są takie świadectwa. Powinniśmy je czytać nieustannie, aby nigdy więcej nie dopuścić do takich zbrodni. Szkoda, że są to tylko piękne słowa, które przyjemnie się czyta. Widząc to co dzieje się teraz na świecie, jak mamy wierzyć, że najgorsze jest już za nami ? Słysząc wypowiedzi niektórych osób, tak łatwo jest dostrzec w nich słowa Stroopa, taką samą linię obrony ... Moim zdaniem "Rozmowy z katem" powinny być lekturą obowiązkową w szkołach, aby dzieci od najmłodszych lat mogły nauczyć się, jak łatwo stać się katem. Dziecko nie rodzi się złe, ale to świat je takim kształtuje. Tak trudno jest uchwycić moment, w którym zmieniamy się, w którym krzywda staje się codziennością. Co dała mi ta książka ? Dała mi to, że teraz na krzywdę patrzę z dwóch perspektyw: kata i ofiary. Dzięki takiej wizji, nie tylko lituję się nad ofiarą, ale staram się niszczyć w sobie zło, które tak łatwo się rozprzestrzenia.
katarzynaczyta.blogspot.com

Kilka osób polecało mi tę książkę, aż wreszcie postanowiłam ją kupić. Zabrałam się do lektury od razu, ale z nastawieniem, że będą to tylko wspomnienia generała SS. Każdy kolejny rozdział uświadamiał mi, jak bardzo się myliłam. Jest to książka o człowieku, który został ukształtowany na potrzeby silnego państwa. Stroop do końca przekonany o słuszności swego postępowania,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W tej książce każdy znajdzie coś dla siebie. Nawet jeżeli ktoś martwi się tym, że nie za dobrze orientuje się w tej tematyce, to na początku autor przedstawia nam sporo ważnych faktów z powstania. Można powiedzieć, że wprowadza nas w klimat tamtych lat. Następnie w kilku rozdziałach przedstawia losy różnych powstańców wraz z ich perypetiami miłosnymi. Muszę przyznać, ze parę razy nie wytrzymałam i popłakałam się. Najbardziej działał na mnie fakt, że w powstaniu walczyli młodzi ludzie, którzy pragnęli tego co ja, ale urodzili się w złym czasie. Niestety, książka ma kilka minusów. Jest w niej sporo informacji i czasami odnosimy wrażenie, że autor się powtarza. Dodatkowo moim zdaniem przez nadmiar postaci w poszczególnych rozdziałach tekst staje się chaotyczny. Jednak mimo tych wad, tekst szybko się czyta, gdyż bardzo wciąga czytelnika. Podsumowując, powstało sporo książek o Powstaniu Warszawskim, jednak tej pozycji brakowało na rynku. Autor łamie pewne tematy tabu, czego przykładem może być rozdział o Krzysztofie Kamilu Baczyńskim. Pokazuje, że nawet w trudnych okolicznościach ludzie potrzebują siebie nawzajem. Poleciłam tę książkę mojej rodzinie i już poszła w obieg.
katarzynaczyta.blogspot.com

W tej książce każdy znajdzie coś dla siebie. Nawet jeżeli ktoś martwi się tym, że nie za dobrze orientuje się w tej tematyce, to na początku autor przedstawia nam sporo ważnych faktów z powstania. Można powiedzieć, że wprowadza nas w klimat tamtych lat. Następnie w kilku rozdziałach przedstawia losy różnych powstańców wraz z ich perypetiami miłosnymi. Muszę przyznać, ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Za sprawą dziadka do moich rąk trafiła książka "Nadzy wśród wilków" Brunona Apitza. Przeczytałam już sporo książek o obozach, jednak przeważnie były to pamiętniki pisane w pierwszej osobie. Natomiast Bruno Apitz opisuje własne przeżycia z obozu, ale w formie powieści, w której narrator występuje w trzeciej osobie. Ciekawe w książce jest to, że nie ma jednego głównego bohatera, z którym moglibyśmy utożsamiać pisarza. Wydarzenia opisywane są z perspektywy różnych więźniów, ale także i katów. Historia rozpoczyna się w trudnych okolicznościach. Do obozu Buchenwald trafia małe, żydowskie dziecko, przetransportowane przez jednego z więźniów w walizce. Zaczyna się nim opiekować członek tajnej organizacji, która ma na celu wszczęcie powstania w razie wyzwolenia obozu. Jest rok 1945 i obozowicze niezwłocznie wypatrują przybycia Amerykanów. No właśnie, co w takiej sytuacji począć z dzieckiem, którego odkrycie przez SS-manów, może doprowadzić do nieszczęścia ? Czy więźniowie poświęcą swoje życie ? Niektórzy z nich spędzili kilkanaście lat w obozie, a teraz przed samym wyzwoleniem mają ryzykować ? Poruszająca historia o życiu w trudnych warunkach. Opowiada o człowieczeństwie, którego nie da się złamać; o trudnej sytuacji, kiedy nadzieja łączy się ze strachem i niepewnością. Udowadnia bardzo ważną sprawę, że tylko człowiek myślący, może być wolny. Tak łatwo jest doprowadzić człowieka do rozpaczy, wystarczy zabrać mu poczucie godności i bezpieczeństwa... Zatem kim jest człowiek ? Myślę, że gdy postaramy się zrozumieć istotę człowieczeństwa, będziemy mogli budować swoją przyszłość na silnych fundamentach. Taka literatura nie obiecuje nam, że będziemy mogli łatwiej rozprawiać o wojnie, wręcz przeciwnie obiecuje góry skomplikowanych emocji.
katarzynaczyta.blogspot.com

Za sprawą dziadka do moich rąk trafiła książka "Nadzy wśród wilków" Brunona Apitza. Przeczytałam już sporo książek o obozach, jednak przeważnie były to pamiętniki pisane w pierwszej osobie. Natomiast Bruno Apitz opisuje własne przeżycia z obozu, ale w formie powieści, w której narrator występuje w trzeciej osobie. Ciekawe w książce jest to, że nie ma jednego głównego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka budzi wiele emocji i ma chyba tyle samo zwolenników co przeciwników. Dla mnie lektura była wielkim wzywaniem. Wcześniej nie zwracałam uwagi na tę autorkę. Słyszałam o niej dużo opinii, ale nie lubię jak jakaś książka jest w modzie. Gdy słyszę, że coś jest na topie, zapala mi się czerwona lampka, że jeżeli coś jest dla wszystkich, to tak naprawdę jest do niczego. Mogę jednak stwierdzić, że zdecydowanie książki Doroty Masłowskiej nie są dla wszystkich, a wręcz przeciwnie raczej dla nielicznych. Na początku czytelnicy zachwycili się "Wojną polsko-ruską", bo była pewnego rodzaju świeżością w literaturze polskiej, czymś nietypowym. Jednak kolejne utwory tej autorki pokazują, że po wielkim wejściu trudno jest obronić swoją pozycję "na rynku".
Moja historia z Masłowską zaczyna się od "Kochanie zabiłam nasze koty". Czytałam tę książkę na zajęcia z literatury najnowszej kilka miesięcy temu i nie jestem w stanie streścić fabuły. Jednak pamiętam, że po jej przeczytaniu miałam następującą refleksję: Wiem, co autorka chciała napisać, ale dlaczego musiała zrobić to w taki sposób. Nie jestem zwolenniczką "dziwnych" dzieł, czyli takich przy których czytaniu mam wrażenie, że autor nie był trzeźwy. Oczywiście piszę to z przymrużeniem oka, ale nie sposób nie nazwać tej książki psychodeliczną wizją współczesnej cywilizacji. Ta historia przekazuje czytelnikowi, że świat idzie w złym kierunku, ale my możemy go zatrzymać. Otaczająca nas rzeczywistość jest brudna, albo inaczej - to my ją taką kreujemy. W naszej głowie kłębią się złe emocje i przez to przyciągamy zło świata (Pragnę zaznaczyć, że powyższej interpretacji pewna nie jestem i ręki za nią uciąć sobie nie dam ; )).
Podsumowując Masłowska nie jest dla mnie, chociaż cenie ją za swego rodzaju polot i nowoczesność. Moim zdaniem takie autorki są bardzo potrzebne. Zawsze inność czegoś nas uczy.
katarzynaczyta.blogspot.com

Ta książka budzi wiele emocji i ma chyba tyle samo zwolenników co przeciwników. Dla mnie lektura była wielkim wzywaniem. Wcześniej nie zwracałam uwagi na tę autorkę. Słyszałam o niej dużo opinii, ale nie lubię jak jakaś książka jest w modzie. Gdy słyszę, że coś jest na topie, zapala mi się czerwona lampka, że jeżeli coś jest dla wszystkich, to tak naprawdę jest do niczego....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W pewien letni wieczór postanowiłam wyrwać się z tego świata, w którym było gorąco jak w piekle, i zagłębić się w zupełnie innej rzeczywistości. Muszę przyznać, że z tą książką zadanie zostało wykonane. Każda z trzech części jest wyjątkowo przyjemna w lekturze. Dodatkowo jestem fanką utworów, które opisują zwyczaje i tradycje obowiązujące w dawnej Polsce (może nie było tych opisów jakoś bardzo dużo, ale i tak wystarczył mi na tyle, żeby poczuć klimat poszczególnych epok). Czytając "Cukiernie pod Amorem" miałam wrażenie, że w niej każdy nawet wybredny czytelnik znajdzie coś dla siebie. W skrócie - książki można podzielić na dwie części: współczesną i dawną. (powinnam wprowadzić małą dygresję, że Małgorzata Gutowska-Adamczyk jest mistrzynią w prowadzeniu narracji na dwóch płaszczyznach, co pokazała w tych pozycjach, ale także w "Podróży do miasta świateł", nawet odnoszę wrażenie, że tam już udoskonaliła swój warsztat ). Współczesna opowiada o losach Igi (wnuczki właścicielki Cukierni pod Amorem), która stara się rozwiązać zagadkę pewnych zwłok wykopanych pod cukiernią. Dawna skupia się na losach rodziny Zajezierskich i rodów z nią związanych. Dla mnie ciekawsza była część druga, ale po prostu bardzo lubię historię, a zresztą było jej znacznie więcej. Książka, choć jest łatwa i przyjemna w lekturze, skłania do refleksji, a to się rzadko zdarza przy tego typu pozycjach. Poza tym przez te trzy części bardzo zżyłam się z bohaterami powieści i było mi ciężko się z nimi rozstać. ;) Jedyny minus, który znajduję w tych pozycjach jest następujący: czasami autorka chciała powiedzieć za dużo i jak dla mnie wprowadzała za wiele wątków. W pewnych momentach musiałam się skupić, żeby poukładać sobie wątki. Oczywiście może to być moja fanaberia, a może lenistwo. Jestem skłonna przyjąć argument, że takie jest życia, przecież na co dzień mamy do czynienia z mnóstwem osób, których historię poznajemy i z którymi nasze losy się jakoś krzyżują. Tak, myślę, że jest to dobre wytłumaczenie. Zatem jednoznacznie mogę stwierdzić, że jest to świetna książka dla czytelników w każdym wieku.
katarzynaczyta.blogspot.com

W pewien letni wieczór postanowiłam wyrwać się z tego świata, w którym było gorąco jak w piekle, i zagłębić się w zupełnie innej rzeczywistości. Muszę przyznać, że z tą książką zadanie zostało wykonane. Każda z trzech części jest wyjątkowo przyjemna w lekturze. Dodatkowo jestem fanką utworów, które opisują zwyczaje i tradycje obowiązujące w dawnej Polsce (może nie było tych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdy zobaczyłam tę książkę i przeczytałam tytuł, myślałam tylko o tym, aby tę pozycję zakupić. Na początku wszystko zapowiadało się pięknie. Naprawdę wkręciłam się w historię rodziny Bańkowskich. Zaimponowała mi także narracja. Podczas czytania miałam wrażenie, jakbym oglądała film, gdyż opisywanie historii polegało na tym, iż z jednej strony mieliśmy pokazane rożne sceny z życia bohaterki, ale zaraz potem dostawaliśmy relacje samej zainteresowanej. To tak trochę jak na dokumentach, w których rozmówca opowiada o swoich przeżyciach, a w tle widzimy przedstawiony opis w formie obrazów. Jednak im dłużej czytałam książkę, odnosiłam wrażenie, że robię to tylko z czystej ciekawości. Jestem zwolenniczką takich lektur, w których dostaję pewną zagadkę i z każdą kolejną stroną jakieś dodatkowe informacje, nawet czasem sprzeczne, ale dzięki którym sama mogę próbować rozwikłać liczne sekrety. W przypadku tej lektury odnosiłam wrażenie, że każda osoba, która może podać jakieś ważne informacje - umiera. I TYLE. Czytałam więc kolejne strony, o poczuciu zagrożenia, niepewności, strachu i marzyłam o tym, aby w końcu dojść do końca. Może to zbyt drastyczne porównanie, ale przypomniało mi się moje oglądanie programów typu "Dlaczego ja" itp., czyli wiedziałam, że to co oglądam jest banalne, ale nie mogę przestać, gdyż jestem ciekawa, jak cała sprawa się skończy. Aż wstyd się przyznać. Oczywiście widziałam, że ta książka cieszy się uznaniem czytelników, niejeden recenzent wspominał o tym, jak lektura trzymała go w napięciu. Szczerze jestem tym bardzo zdziwiona, gdyż dreszcz emocji trzymał mnie tylko na początku... No nic, może jest w tym też trochę mojej winy. Nie urodziłam się w PRLu nie wiem, jak to było czuć się upokorzoną i napastowaną. Wychowywałam się w innych realiach, a gdy zainteresowałam się tematyką powstania miałam dostęp do różnorodnych materiałów. Przyznaję, że czytelnicy z innego pokolenia, mogą tę książkę odbierać inaczej. Niestety ja nie potrafię. Mam chyba nawet żal do autorki, że wykorzystała tak ważny dla mnie temat, dla tak błahych spraw. Moim zdaniem o powstaniu nie powinno się rozmawiać w taki sposób - zdawkowo i bez konkretów. Wykorzystywać go dla swoich celów. Zastanawiałam się jakie może być przesłanie tej książki, że prawda zawsze wyjdzie na jaw - zwycięży ? BANAŁ. Nie przeczę, jestem negatywnie nastawiona i mogę spłycać przesłanie... no trudno... Na usprawiedliwienie muszę przyznać, że przeczytałam książkę jednym tchem, ciekawość zwyciężyła. Jednak czy wróciłabym do tej lektury ? Na pewno nie.
katarzynaczyta.blogspot.com

Gdy zobaczyłam tę książkę i przeczytałam tytuł, myślałam tylko o tym, aby tę pozycję zakupić. Na początku wszystko zapowiadało się pięknie. Naprawdę wkręciłam się w historię rodziny Bańkowskich. Zaimponowała mi także narracja. Podczas czytania miałam wrażenie, jakbym oglądała film, gdyż opisywanie historii polegało na tym, iż z jednej strony mieliśmy pokazane rożne sceny z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przez tę książkę zarwałam noc. Tak w skrócie można opisać moje wrażenia po lekturze. Pamiętałam, że poprzednia książka Carli Montero (Szmaragdowa tablica) wzbudziła we mnie sporo pozytywnych emocji, zatem gdy zobaczyłam kolejne dzieło tej pisarki, od razu je kupiłam. Chociaż po powrocie do domu przeczytałam, że ta pozycja zawiodła wielu czytelników. Zarzuty głównie dotyczyły dwóch spraw: nie była taka jak poprzednia książka tej autorki, a po drugie było w niej za mało opisów Wiednia - jego obyczajów, wyglądu i charakteru w okresie przed pierwszą wojną światową. Jednak nie zraziłam się i przystąpiłam do lektury. Muszę przyznać, że rzeczywiście opisów Wiednia nie ma za wiele, autorka po prostu nie skupiła się na nich, a na relacjach bohaterów. Trzeba także zauważyć, że "Wiedeńska gra" jest inna niż "Szmaragdowa tablica" (chociaż można znaleźć parę elementów wspólnych) i chyba powinien to być raczej atut niż wada - zapewne, gdyby okazało się, że książki są bardzo podobne, na pisarkę spadłaby fala krytyki, iż się nie rozwija. Należy jeszcze wspomnieć o czym jest drugie dzieło Carli Montero. Opowiada o kobiecie, która ma niezwykły dar - potrafi oczarować i zauroczyć niejednego mężczyznę. Niektórzy chcą to wykorzystać i Isabel dostaje nietypowe zadanie (aczkolwiek, żeby rozbudzić Waszą ciekawość, nie napiszę Wam jakie). Czy był to dobry pomysł i czy Isabel sobie z nim poradzi, właśnie tego dowiecie się w książce. Oprócz tego zobaczycie, że człowiek nie jest maszyną i nie może pozbyć się swoich emocji. Koniecznie muszę jeszcze wspomnie, że narracja prowadzona jest z dwóch perspektyw i dodatkowo w formie dzienników. Pierwszy pamiętnik prowadzony jest właśnie przez Isabel, a drugi przez mężczyznę, który nieprzypadkowo stanie na drodze kobiety. Te dwie relacje uzupełniają się i dają czytelnikowi pełny obraz rozgrywanych wydarzeń. Dodatkowo, muszę wspomnieć, że ich opowieści posiadają także "pikantne" szczegóły. Chociaż wstyd się przyznać, czytałam te fragmenty z wypiekami na twarzy. Pisarka posiada niezwykłą umiejętność pisania o uczuciach, pod której jestem ogromnym wrażeniem (zresztą już od czasu, w którym przeczytałam "Szmaragdową tablicę"). Sama zaś historia jest tajemnicza, zagmatwana i bardzo ciekawa, co właśnie sprawiło, że nie mogłam oderwać się od książki.
http://katarzynaczyta.blogspot.com/

Przez tę książkę zarwałam noc. Tak w skrócie można opisać moje wrażenia po lekturze. Pamiętałam, że poprzednia książka Carli Montero (Szmaragdowa tablica) wzbudziła we mnie sporo pozytywnych emocji, zatem gdy zobaczyłam kolejne dzieło tej pisarki, od razu je kupiłam. Chociaż po powrocie do domu przeczytałam, że ta pozycja zawiodła wielu czytelników. Zarzuty głównie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z biografiami jest czasem pewien problem... Napisane są tak, że przy dziesiątej stronie czytelnik mówi pass i odkłada książkę z powrotem na półkę. Jednak śpieszę oznajmić, że w tym przypadku, jest zupełnie inaczej - od tej biografii trudno się oderwać!
Anna Dymna jest postacią niezwykłą i stanowi niemałą inspirację dla wielu Polaków. Swoich zachowaniem pokazuje, że "zawsze warto być człowiekiem" (Jak śpiewał Ryszard Riedel w jednej ze swoich piosenek). Jednak nie tylko fakty autobiograficzne są walorem tej książki. Z wielką przyjemnością ogląda się zdjęcia pięknej aktorki. Dodatkowo paleta ról, w których grała aktorka, jest ogromna i przytaczanie ich w książce nie może znudzić czytelnika. Dla mnie ogromnym plusem było to, że autorka biografii opisuje niektóre kreacje artystki - w pigułce podaje informacje o sztuce.
Ciekawa jest także narracja tej książki. Autorka staje się dla nas przewodnikiem, który nie tylko stara się nam pomóc w zrozumieniu postaci, ale także ukazać pewne życiowe prawdy. Dzięki temu uniknęła błędu wielu biografów, którzy życie swoich bohaterów wyrywają z kontekstu. Taki zabieg sprawił, że mamy poczucie dobrze przygotowanego materiału. Widzimy, że autorka sumiennie przygotowała się do swojej pracy - i jak można tego nie docenić! Muszę jeszcze wspomnieć, że podobało mi się prowadzenie pewnego dialogu z czytelnikiem. Lubię, kiedy pisarz zawraca na mnie uwagę. Zastanawia się jakie mogę mieć odczucia, wątpliwości i stara się w ten sposób nawiązać ze mną pewien kontakt. Niektórzy taki styl pisania w tekstach naukowych, czy publicystycznych nazywają brukowym. Zadawanie pytań w tekście, bezpośrednie zwroty do adresata, traktują jako poważny błąd. Jednak kto w dzisiejszych czasach nie lubi czuć się ważny! Wydaję mi się także, że autorka nie chcę stworzyć typowego utworu naukowego, chce raczej stworzyć dzieło, które skłoni do refleksji, będzie interesującym oderwaniem się od rzeczywistości, ale niekoniecznie "ciężkim" i "bolesnym" co czasem zdarza się w przypadku "czystej" biografii.
http://katarzynaczyta.blogspot.com/

Z biografiami jest czasem pewien problem... Napisane są tak, że przy dziesiątej stronie czytelnik mówi pass i odkłada książkę z powrotem na półkę. Jednak śpieszę oznajmić, że w tym przypadku, jest zupełnie inaczej - od tej biografii trudno się oderwać!
Anna Dymna jest postacią niezwykłą i stanowi niemałą inspirację dla wielu Polaków. Swoich zachowaniem pokazuje, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kalina Błażejowska nie napisała biografii o Poświatowskiej, ale przez jakiś czas była Poświatowską. Niezwykłe ! Od momentu przeczytania książki podziwiam wrażliwość autorki! Utwór jest świetnie napisany - z lekkością, chociaż temat nie jest łatwy. Życie nie zawsze jest przyjemne i nie zawsze da się uprościć. Autorka na całe szczęście nie stara się tego uczynić. Podaje nam życie pisarki takim jakim było, nie usprawiedliwia i nie gloryfikuje. Ocenę pozostawia czytelnikowi - szanuje go. Autorka opisuje większość życia pisarki. Udostępnia listy, fragmenty utworów, zdjęcia. Nie skupia się tylko na ważniejszych momentach z życia, ale przede wszystkim na tych codziennych - chyba najbardziej prawdziwych. Poznajemy dzielną kobietę walczącą z chorobą, która nieraz ma wątpliwości - po co żyję ( i chyba ma je do końca). Liczącą się przede wszystkim z sobą, zachłanną i ciekawą życia. Sama nie wiem, co powinnam napisać, jestem pod ciągłym wrażeniem. Wzruszałam się i śmiałam się razem z bohaterką. Jak w życiu. Wiedziałam, że ja nie miałabym tyle siły i tym bardziej podziwiałam poetkę. Zakochujemy się w kobiecie, która chce żyć tak, jak to sobie wymyśliła, na przekór wszystkim. Autorka pozwala nam zachwycić się poetką, zachęcić do czytania jej utworów, ale także do zagłębienia się w nas samych , do pomyślenia o życiu, jego sensie i bezsensie... Warto zagłębić się w tę książkę, jeżeli nie dla samej poetki, to po to, żeby móc podziwiać Błażejowską. Wydaję nam się, że już wszystko było - nieprawa. Wciąż młodzi pokazują, że mają zapał, chęci i talent, którego nie boją się używać.
http://katarzynaczyta.blogspot.com/

Kalina Błażejowska nie napisała biografii o Poświatowskiej, ale przez jakiś czas była Poświatowską. Niezwykłe ! Od momentu przeczytania książki podziwiam wrażliwość autorki! Utwór jest świetnie napisany - z lekkością, chociaż temat nie jest łatwy. Życie nie zawsze jest przyjemne i nie zawsze da się uprościć. Autorka na całe szczęście nie stara się tego uczynić. Podaje nam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka znalazła się w moich rękach, jako prezent od bardzo dobrej koleżanki. Jak to nieraz w życiu bywa, bardzo ucieszyłam się z prezentu, ale pojawiła się nuta niepewności, czy aby na pewno moja imienniczka trafiła w mój gust. Zatem książka leżała sobie na półce i czekała na swoją kolej Okładka nie zachęcała do lektury. Wyglądała jak wiele innych romansów, które człowiek czyta i szybko o nich zapomina. W przypadku tej pozycji sprawdza się powiedzenie "nie oceniaj książki po okładce". Nadszedł więc taki dzień, kiedy przeczytałam wszystkie zaległe lektury i w końcu zabrałam się za "Saszeńkę". Bez wątpienia muszę przyznać, że była to moja chwila wytchnienia i ukojenia w te upalne dni. Już na samym początku urzekła mnie dokładność, a wręcz drobiazgowość opisywanych scen. Nie sposób nie zauważyć wielkiej wiedzy autora na temat opisywanego okresu. Odnosi się wrażenie, że rysuje wydarzenia, które rozgrywały się niedawno, wciąż mając w pamięci zapachy, odgłosy, kolory minionych chwil. Lubię takie książki, gdyż dzięki nim, nawet osoby, których historia jest piętą Achillesową mogą coś zapamiętać, zauroczyć się wspomnieniem minionych lat, a to chyba dużo ; ) W małym streszczeniu "Saszeńka" podzielona jest na trzy okresy. Pierwsza część opowiada o życiu tytułowej bohaterki, szesnastoletniej córki bardzo bogatego i wpływowego przedsiębiorcy. W Piotrogrodzie w 1916 roku zaczyna aktywnie działać ruch bolszewików, wciągając w swój świat młodych ludzi pragnących wolności, sprawiedliwości i równości. Do "czerwonych" przyłącza się także Saszeńka, która zaczyna uczyć się konspiracyjnego życia. Drugi okres przenosi nas do roku 1939, gdzie w Moskwie mieszka nasza bohaterka, jako żona dobrze sytuowanego bolszewika oraz matka dwójki dzieci. Trzecia część to odkrywanie dalszych losów Towarzysza Lisa Polarnego przez młodą historyczkę w 1994 roku. Na początku myślałam, że ten współczesny świat będzie mnie najmniej ciekawił, jednak pomyliłam się. Zafascynował mnie obrazt rosyjskich badaczy ukazany, jak w dobrej powieści kryminalnej. Dodatkowym plusem jest przemyślana budowa książki, gdyż czytelnik zdążył polubić tytułową bohaterkę, wdrążyć się w jej życie, więc jeszcze szybciej chce dowiedzieć się co wydarzyło się z Saszeńką i jej bliskimi. Muszę się także przyznać do tego, że uwielbiam historię i gdy byłam dzieckiem wyobrażałam sobie pracę w archiwum pełnym kurzu. Zatem czytając trzecią część, przez kilka godzin spełniały się moje marzenia.
Trudno opowiedzieć tę książkę w skrócie, gdyż składają się na nią dziesiątki lat historii XX wieku. "Saszeńka" jest fascynującą opowieścią, która mogła przydarzyć się tysiącom kobiet w ZSRR.
katarzynaczyta.blogspot.com

Książka znalazła się w moich rękach, jako prezent od bardzo dobrej koleżanki. Jak to nieraz w życiu bywa, bardzo ucieszyłam się z prezentu, ale pojawiła się nuta niepewności, czy aby na pewno moja imienniczka trafiła w mój gust. Zatem książka leżała sobie na półce i czekała na swoją kolej Okładka nie zachęcała do lektury. Wyglądała jak wiele innych romansów, które człowiek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Szczerze muszę przyznać, że podczas czytania, czułam się jak na przejażdżce rollercoasterem. Jednak pozostał mi pewien niedosyt, a nawet lekkie rozczarowanie. Na samym początku poznajemy Ksenię, jako pewną siebie i wyniosłą piętnastolatkę. Już wtedy trochę się zdenerwowałam, gdyż główna bohaterka okazała się przeciwieństwem Saszeńki, a ja ciągle nie mogłam zapomnieć o poprzedniej lekturze. Zatem postanowiłam dać sobie trochę czasu, stwierdziłam, że może za szybko wzięłam się za kolejną pozycję. Odczekałam i znowu zabrałam się do czytania. Było o wiele lepiej. Nieszczęścia jakie przytrafiały się Kseni, czyli najpierw utrata ojca, następnie matki, ucieczka z rodzinnego kraju i tułaczka, zbliżyły mnie do tej bohaterki. Zaczęłam być pełna podziwu wobec jej postawy, wiadomo, obraz cierpienia wywołuje dość silne emocje. Zrozumiałam, że to Ksenia jest stroną poszkodowaną. Poczynania takich ludzi jak Saszeńka sprawiły, że dziewczyna wszystko straciła, zatem nie można porównywać tych dwóch postaci. Gdy byłam już powoli wkręcona w tę historię, nagle pojawiła się nowa postać, młody niemiecki fotograf Max zakochał się w żydowskiej projektantce ubrań Sarze. Trochę zbita stropu zaczęłam czytać o życiu mężczyzny, ciągle zastanawiając się, co stało się z Ksenią. W końcu doszłam do momentu, w którym losy Maxa i Kseni się zeszły i były to moje ulubione fragmenty książki. Oczywiście para się w sobie zakochała, ale nie była to łatwa relacja. Dla mnie były to bardzo inspirujące sceny. Autorka ukazała tajemniczą, niezrozumiałą kobietę, która boi się miłości, bo najbardziej ceni w sobie wolność. Rezygnuje z mężczyzny swojego życia, tym samym wpadając w pułapkę. Na własne życzenie zamyka się w pięknej klatce, w której nie można żyć pełną życia. Drogi Ksieni i Maxa parę razy się schodzą i za każdym razem nie mogłam pozbyć się wrażenia, że autorka bawi się z czytelnikiem w kotka i myszkę. Mnie takie odczucia irytowały, nie chciałam dać się zwodzić. Najciekawsze momenty były urywane, a przeważnie za wyjaśnienie miało służyć jedno zdanie, w tajemniczy sposób wyjaśniające, co wydarzy się potem. Naprawdę czytając, wiele razy byłam zdezorientowana. Odnosiłam wrażenie, że jest to zbiór różnych historii, o których już kiedyś czytałam. Moim zdaniem było tego trochę za dużo. Autorka opisała trzy barwne ery: rewolucję bolszewicką w Rosji, okres międzywojenny i II wojnę światową. Każdej poświęciła fragment książki, jednak zabrakło szczegółowości. Myślę, że to jest minus powieści wielowątkowych, przekazując sporo historii, tak naprawdę żadnej nie opowiadamy na sto procent. W czytelniku występuję wiele emocji, ale wszystkie są jakby rozmyte, słabe, nietrwałe. Mogę się mylić, są to tylko moje odczucia, a przyznaję, że po prostu nie jestem fanką takich powieści. Zapewne są czytelnicy, którzy świetnie czują się w gąszczu informacji, scen i obrazów. Po lekturze kolejny raz uświadomiłam sobie, że bardzo łatwo można wypuścić ze swoich rąk to co najpiękniejsze. W powieści rzuca się w oczy także to, że najgorsza jest bierność, gdyż to na jej fundamentach budowane są szkodliwe imperia. Historia często zatacza swoje koło i powinniśmy nauczyć się zapobiegać pewnym sytuacjom. Mimo wszystko zamówiłam kontynuację "Białej wilczycy", gdyż liczę, że tam będzie więcej scen miłosnych, które mnie po prostu urzekły.
katarzynaczyta.blogspot.com

Szczerze muszę przyznać, że podczas czytania, czułam się jak na przejażdżce rollercoasterem. Jednak pozostał mi pewien niedosyt, a nawet lekkie rozczarowanie. Na samym początku poznajemy Ksenię, jako pewną siebie i wyniosłą piętnastolatkę. Już wtedy trochę się zdenerwowałam, gdyż główna bohaterka okazała się przeciwieństwem Saszeńki, a ja ciągle nie mogłam zapomnieć o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Już sama okładka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Jest skromna, ale ma w sobie to coś, co sprawia, że czasami biorę ją do ręki tylko po to, żeby na nią popatrzeć ; ) Jeżeli chodzi o treść, to książka dzieli się na dwie historię. Pierwszą opowiada Ana, którą bogaty partner poprosił o odnalezienie tajemniczego obrazu. Akcja drugiej części rozgrywa się w Paryżu w czasie II wojny światowej. Bohaterką jest Sarah, młoda żydówka, do której rodziny należy strzeżenie wspomnianego obrazu.Czy mogę się zgodzić z tym, że powieść "zachwyca, przeraża i wciąga bez reszty"? Tak i nie. Mam dobrą i złą wiadomość. Zacznę od tej gorszej, żeby potem mogło być tylko lepiej ; ) Część, która dotyczyła poszukiwań przez Anę była nie do porównania z losami Sarah. Narracja pierwszoosobowa sprawiła, że czułam się jak na spotkaniu z koleżanką, która musi opowiedzieć mi jedna ze swoich przygód. ( jak to często bywa po kilku zdaniach ta opowieść Cię nudzi, ale siedzisz do końca spotkania, bo jednak jesteś ciekawa, jak to wszystko się skończy). Tak naprawdę trudno nazwać czynności wykonywane przez Anę "poszukiwaniem", gdyż większość informacji naprowadzających na trop przynosił pomocnik kobiety. Ona przez prawie całą książkę powtarza, że się do tego nie nadaje i nie powinna dalej szukać działa sztuki. Raz wpada na genialny pomysł i jest z siebie bardzo dumna. Na początku nawet nie bardzo lubiłam tę bohaterkę, denerwowała mnie jej nieporadność. Gdyby książkę stanowiła tylko historia Any, bardzo bym się rozczarowała. Jednak koniec z tym narzekaniem i przechodzę już do pozytywny aspektów lektury. Historia Sarah wciągnęła mnie od pierwszych stron. Za jej sprawą "jeszcze jeden rozdział i kładę się spać" przeciągnął się u mnie do trzeciej nad ranem, a pierwszą moją myślą po przebudzeniu było: "gdzie jest moja książka"... Niesamowite losy tej kobiety sprawiły, że cierpiałam i cieszyłam się razem z nią. Książkę czytałam szybko, żeby dowiedzieć się czy przeżyła i czy była szczęśliwa. Napiszę tylko w skrócie, że jej losy są burzliwe,a zwrócenie na siebie uwagi nazistów jest dla niej wielką klęską i zbawieniem. Nie chcę zdradzać więcej, gdyż zachęcam Was, żebyście sami odkryli jej losy. Dodatkowo książka dobra jest nawet dla laików z historii, gdyż na początku rozdziału, autorka wyjaśnia historyczne wydarzenia, które zostaną wykorzystane. Jak pisałam wcześniej Ana na początku mnie irytowała, jednak gdy odkryłam, że jest podobna do Sarah, mój stosunek trochę się zmienił. Najpierw są kobietami nieśmiałymi, które potrzebują oparcia w silnym mężczyźnie, wtedy czują się bezpieczne. Potem stają się pewnymi siebie, potrafią samodzielnie podejmować decyzje i odważnie stawiają czoło przeciwnościom losu. Zostają także skrzywdzone przez mężczyzn, które wydaje im się że kochają. Cała ta analogia ukazuję, że niezależnie od czasów w jakich żyjemy kobieta poszukuje odrobiny bezpieczeństwa i miłości. Choć to nie jest odkrycie na miano Nobla ; ) Może jestem naiwna, że wystarczy mi tkliwa historia miłosna, abym rozpływała się nad książką. Niestety taki los niepoprawnych romantyczek. Zatem mogę sobie pogratulować, gdyż w te wakacje mam bardzo dobrą rękę do książek. Niestety jest jeden minus, każda z nich się kiedyś kończy...

Już sama okładka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Jest skromna, ale ma w sobie to coś, co sprawia, że czasami biorę ją do ręki tylko po to, żeby na nią popatrzeć ; ) Jeżeli chodzi o treść, to książka dzieli się na dwie historię. Pierwszą opowiada Ana, którą bogaty partner poprosił o odnalezienie tajemniczego obrazu. Akcja drugiej części rozgrywa się w Paryżu w czasie II...

więcej Pokaż mimo to