rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Kolejna książka, w którą trudno było mi się wciągnąć i mimo niewielkiego rozmiaru poszła na jakiś czas w odstawkę.

Podzielona jest na trzy części. W pierwszej trudno zinterpretować, z jakim w ogóle gatunkiem będziemy się mierzyć, bowiem autor wspomina m.in. o historycznych lotach balonem i różnych specyfikacjach z tym związanych. Nie było to szczególnie interesujące, dlatego zrezygnowałem na pewien czas.

Druga historia jest już jednak wciągająca i pozwala zrozumieć, z jakiego powodu wzięły się informacje z pierwszej części. Pokrótce to opowieść o miłosnych początkach dwójki zakochanych w sobie osób.

I wówczas zaczyna się trzecia część, w odróżnieniu do poprzednich: pisana w całości w pierwszej osobie. To memoir samego Barnesa, który napisał tę książkę po śmierci własnej żony.

Opowiada w niej o tym, jak radził sobie po tak bolesnej stracie. Smutna to opowieść, ale i momentami zabawna i przede wszystkim podnosząca na duchu. Myślę, że powinna trafić do każdego, który z podobną stratą bliskiej osoby się mierzył.

Kolejna książka, w którą trudno było mi się wciągnąć i mimo niewielkiego rozmiaru poszła na jakiś czas w odstawkę.

Podzielona jest na trzy części. W pierwszej trudno zinterpretować, z jakim w ogóle gatunkiem będziemy się mierzyć, bowiem autor wspomina m.in. o historycznych lotach balonem i różnych specyfikacjach z tym związanych. Nie było to szczególnie interesujące,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jedno z większych rozczarowań w ostatnim czasie. Bardzo długo polowałem na tę książkę, bo w wersji papierowej jest niezwykle trudno dostępna. Status autora, piękna okładka, pokaźny rozmiar i inspiracje dla "Stranger Things" skutecznie rozbudziły we mnie oczekiwania. Horror, którego bohaterami są nastolatkowie, a miejsce akcji to lata 80., to było coś czego od dawna szukałem w literaturze. Zapowiadała się boska lektura.

Niestety długość nieadekwatna do historii, uważam, że skrócenie jej o jakieś 150 stron zadziałałoby na jej korzyść (ma 727). Ponadto bardzo trudno się w nią wkręcić i łatwo pogubić. Najważniejszych bohaterów jest z 20, pobocznych dwa razy tyle, pada bardzo dużo imion wraz z nazwiskami i trudno się zorientować, kto w tej historii będzie istotny.

Długo więc zajęło mi wczucie się, a gdy już się udało fabuła, akcja, postacie okazały się tylko niezłe. Rzeczywiście czuć tu klimat 80s, a fani ST czy dokonań Kinga mogą znaleźć tu coś dla siebie, ale mimo wielu smaczków uważam, że opowieść została rozwleczona i zdecydowanie zbyt długo się rozwija.

Jedno z większych rozczarowań w ostatnim czasie. Bardzo długo polowałem na tę książkę, bo w wersji papierowej jest niezwykle trudno dostępna. Status autora, piękna okładka, pokaźny rozmiar i inspiracje dla "Stranger Things" skutecznie rozbudziły we mnie oczekiwania. Horror, którego bohaterami są nastolatkowie, a miejsce akcji to lata 80., to było coś czego od dawna szukałem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Muszę od razu przyznać, że jestem oczarowany. Jakiś czas temu sięgnąłem po inną klasykę literatury gruzy, a mianowicie "Niewidzialnego człowieka" i bardzo mnie rozczarował. Tym razem nie może być o tym mowy.

Świetnie w tej książce dawkowane jest napięcie, bo choć każdy zna historię Jekylla i Hyde'a, to tutaj dopiero w ostatnim wręcz akcie dowiadujemy się o co chodzi, dzięki czemu lektura trzyma w napięciu.

Jest to również dobrze napisana książka pod względem literackim, za co muszę też pochwalić tłumacza. Język przypominał mi bardzo ten ze świetnego "Portretu Doriana Graya". Sporo dialogów, niewielki format całości, więc czyta się naprawdę sprawnie.

Na koniec ukłony dla wydania, które posiadam, z wydawnictwa "Dwóch sióstr". Zdumiewające grafiki dodają książce jeszcze więcej kolorytu, a jest ich tak dużo, że wręcz nie można się doczekać przewrócenia kartki, by zobaczyć czym nas uraczono na kolejnej stronie.

Muszę od razu przyznać, że jestem oczarowany. Jakiś czas temu sięgnąłem po inną klasykę literatury gruzy, a mianowicie "Niewidzialnego człowieka" i bardzo mnie rozczarował. Tym razem nie może być o tym mowy.

Świetnie w tej książce dawkowane jest napięcie, bo choć każdy zna historię Jekylla i Hyde'a, to tutaj dopiero w ostatnim wręcz akcie dowiadujemy się o co chodzi,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dość sceptycznie podchodziłem do tej pozycji, bo w ostatnim czasie kilka klasyków literatury mnie rozczarowała. Najbardziej przekonująca była liczba stron, niecałe 200, więc w razie czego szybka czytanka.

Obawy okazały się bezzasadne, bowiem powieść wciąga od pierwszych stron. Użyty język jest bardzo współczesny, w ogóle mimo iż to twór sci-fi z lat 60., wykreowany świat i podejmowana tematyka nie wydaje się przestarzała, wręcz aktualnie można ją odczytywać w innych kontekstach (poszedłbym nawet tak daleko, że przebrzmiewają tu echa rodzimych realiów sprzed 15 października).

Ponadczasowa to lektura, przepełniona dialogami, dzięki czemu 200 stron czyta się jeszcze przyjemniej.

Dość sceptycznie podchodziłem do tej pozycji, bo w ostatnim czasie kilka klasyków literatury mnie rozczarowała. Najbardziej przekonująca była liczba stron, niecałe 200, więc w razie czego szybka czytanka.

Obawy okazały się bezzasadne, bowiem powieść wciąga od pierwszych stron. Użyty język jest bardzo współczesny, w ogóle mimo iż to twór sci-fi z lat 60., wykreowany świat i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Od dłuższego czasu polowałem na tę książkę, właściwie od momentu, gdy dwa lata wcześniej przeczytałem debiutancką powieść "Zaginione miasto Z" tego autora, która mnie absolutnie zachwyciła.

Jednak dopiero nadchodząca adaptacja filmowa z ręki Martina Scorsese była faktycznie motorem napędowym do lektury.

Troszkę w związku z tymi dwoma wydarzeniami moje zawyżone oczekiwania nie zostały spełnione.

Choć historia jest fascynująca - aż dziw, że wcześniej nikt jej na skalę masową w popkulturze nie podjął - to zaczyna się dość mozolnie. Zostajemy zasypani wieloma informacjami i trzeba się ponadto wgryźć w różne powiązania między bohaterami, co w moim przypadku łatwe nie było.

W pewnym momencie następuje pewien zwrot akcji, który sprawia, że trudno książkę odłożyć. Jak pierwszą część trochę męczyłem, tak kluczowe wydarzenia czytałem z wypiekami na twarzy.

Przez to w moim mniemaniu książka jest dość nierówna, bo i sam finał jest bardzo stonowany, ale to wciąż świetny temat i solidnie poprowadzony reportaż. Aż nie mogę się doczekać, co z tym materiałem zrobi Scorsese.

Od dłuższego czasu polowałem na tę książkę, właściwie od momentu, gdy dwa lata wcześniej przeczytałem debiutancką powieść "Zaginione miasto Z" tego autora, która mnie absolutnie zachwyciła.

Jednak dopiero nadchodząca adaptacja filmowa z ręki Martina Scorsese była faktycznie motorem napędowym do lektury.

Troszkę w związku z tymi dwoma wydarzeniami moje zawyżone oczekiwania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sycylijczyk jest powieścią ze świata legendarnego Ojca Chrzestnego. Lekturę tę czytałem z 15 lat temu i wywarła na mnie ogromne wrażenie, dlatego Sycylijczyk w końcu musiał wpaść w moje ręce, a dodatkową zachętą było odświeżone wydanie Albatrosa.

Książkę tę - ze względu na zawirowania życiowe - czytałem dwa miesiące, więc być może nieregularność ta wpłynęła na moje ogólne jej postrzeganie, bo miałem wrażenie, że trochę się z nią męczę.

Jest to dobrze napisana historia, jednak nie była dla mnie na tyle wciągająca, chyba za wyjątkiem ostatnich kilkudziesięciu stron, gdy dochodzimy do konkluzji wydarzeń, a w dodatku Puzo zaskakuje potężnym plot twistem.

Istotne w odbiorze lektury jest również postrzeganie przez czytelnika postawy głównego bohatera, Salvatore Giuliano, a właśnie niestety dla mnie był trochę antypatyczny.

Bohater ten istniał faktycznie, dlatego też często miałem odczucie, że czytam powieść historyczną, nawet aż za bardzo koncentrującą się na tym aspekcie aniżeli fabularnym.

Bezpośrednich nawiązań do Ojca Chrzestnego jest tu niewiele, Michael Corleone pojawia się w prologu i na krótko w epilogu. Nie jest to oczywiście minus, piszę o tym czysto informacyjnie.

Sycylijczyk jest powieścią ze świata legendarnego Ojca Chrzestnego. Lekturę tę czytałem z 15 lat temu i wywarła na mnie ogromne wrażenie, dlatego Sycylijczyk w końcu musiał wpaść w moje ręce, a dodatkową zachętą było odświeżone wydanie Albatrosa.

Książkę tę - ze względu na zawirowania życiowe - czytałem dwa miesiące, więc być może nieregularność ta wpłynęła na moje ogólne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Och, cóż to było za nieziemskie rozczarowanie. Wydanie Vespera tak mnie zauroczyło, filmową wersję z 1979 lubię ze względu na klimat, a i klasyczna literatura grozy wydawała się strzałem w dziesiątkę.

Nie dało się jednak bardziej chybić. Bardzo się z tą lekturą męczyłem. Ni to fabuła, ni to reportaż, napisane dość przyciężką ręką. W dodatku uważam, że autor nie potrafi budować napięcia.

"Kathy odwróciła się teraz w stronę figury. Mogłaby przysiąc, że lew się poruszył, zbliżając się do niej o kilka centymetrów!"

Oto przykładowe zdanie z książki. Mam wrażenie, że każdy względnie szokujący moment różni się od innych jedynie dodaniem wykrzyknika! Tych wykrzykników jest w książce pełno. Jakby miały sprawić, że przez nie się wystraszymy. Och, jak bardzo to nie działa.

A napięcie w literaturze grozy to rzecz podstawowa. W dodatku dialogi, bardzo nierealistyczne, nikt tak ze sobą nie rozmawia. Mógłbym wypisać więcej wad, ale nie chcę się dłużej pastwić. Zalet niestety nie widzę więcej poza wydaniem.

Och, cóż to było za nieziemskie rozczarowanie. Wydanie Vespera tak mnie zauroczyło, filmową wersję z 1979 lubię ze względu na klimat, a i klasyczna literatura grozy wydawała się strzałem w dziesiątkę.

Nie dało się jednak bardziej chybić. Bardzo się z tą lekturą męczyłem. Ni to fabuła, ni to reportaż, napisane dość przyciężką ręką. W dodatku uważam, że autor nie potrafi...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Jeżeli będę zajmował się tym, co myślą głupcy, nie będę miał czasu na to, o czym myślą ludzie inteligentni."

Ta odpowiedź Oskara do pani Róży to będzie niestety jedna z niewielu rzeczy, które zapamiętam z tej powieści.

Powieści, może trochę nadużycie, bowiem całość nie ma 90 stron, a z inną czcionką miałaby z 40. I tutaj chyba leży największy dla mnie problem, bowiem za mało dano mi czasu, żebym się zaangażował w przeżycia bohatera...

które są trochę oklepane. Wybaczcie, ale dla mnie były. Historia, która miała zapewne w zamiarze pozwolić czytelniom docenić życie, ale do mnie to opowiadanie nie trafiło, a takich prób o umierających, którzy z istoty na swoje położenie potrafią najwięcej przekazać nam, jak cenna jest to przygoda, czytałem i widziałem setki.

Oskar bywa zabawny, Oskar ma kilka istotnych rzeczy do powiedzenia, ale to tyle, a forma ostatecznie ze mną nie rezonowała. Trzeba trochę więcej niż słodko-gorzkiej opowieści o rzeczach prostych przekazanych w sposób prosty, żeby przekonać mojego wewnętrznego cynika.

"Jeżeli będę zajmował się tym, co myślą głupcy, nie będę miał czasu na to, o czym myślą ludzie inteligentni."

Ta odpowiedź Oskara do pani Róży to będzie niestety jedna z niewielu rzeczy, które zapamiętam z tej powieści.

Powieści, może trochę nadużycie, bowiem całość nie ma 90 stron, a z inną czcionką miałaby z 40. I tutaj chyba leży największy dla mnie problem, bowiem za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Krzyk" jest ostatnią częścią trylogii "Wayward Pines". Ponad 1000 stron w jakieś dwa tygodnie. Muszę przyznać jedno: jest to niezwykle wciągająca seria.

Trudno znów pisać o tej części, bez zaspoilerowania poprzednich, dlatego jeśli chcecie je przeczytać, czym prędzej stąd odejdźcie.

W finale "Buntu" Ethan wyjawił mieszkańcom miasteczka całą prawdę, co rozzłościło Pilchera. Zrezygnowany stwórca projektu wyłączył więc prąd w Wayward Pines, co doprowadziło do wyłączenia zasilania w ogrodzeniu, otwarcia jego bram i wpuszczenia setek aberracji żądnych krwi.

Można więc już przypuszczać do czego będzie sprowadzać się fabuła w ostatniej części: do przetrwania.

Bardzo lubię jak różne są to tomy tematycznie: pierwszy to samotne odkrywanie tajemnic, drugi skupia się już na dialogach i próbie znalezienia odpowiedzi na pytanie czy da się tak żyć nie będąc wolnym człowiekiem, natomiast trzeci to już czystej wody horror.

Ostatnia część napisana jest też trochę inaczej, nie jest podzielona na rozdziały, a na różnych bohaterów, którzy przedstawiają swoją perspektywę w danym czasie. Jest zamierzenie chaotyczna - szczególnie na początku - krwawa i brutalna.

I choć każdy z tomów otrzymał ode mnie taką samą ocenę, to jednak ten uważam za najsłabszy. Dużo się w nim działo, ale paradoksalnie brakowało w nim większego napięcia i tajemnic, aczkolwiek wciąż był solidny. Finał też uważam za całkiem satysfakcjonujący.

Koniec końców bardzo dobra seria, do połknięcia w kilka wieczorów. Szczególnie poleciłbym ją czytelnikom, którzy lubią w powieściach odkrywać tajemnice świata przedstawionego i poczuć przy okazji nutkę grozy.

"Krzyk" jest ostatnią częścią trylogii "Wayward Pines". Ponad 1000 stron w jakieś dwa tygodnie. Muszę przyznać jedno: jest to niezwykle wciągająca seria.

Trudno znów pisać o tej części, bez zaspoilerowania poprzednich, dlatego jeśli chcecie je przeczytać, czym prędzej stąd odejdźcie.

W finale "Buntu" Ethan wyjawił mieszkańcom miasteczka całą prawdę, co rozzłościło...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Bunt" to druga część trylogii "Wayward Pines" szerzej znanej jako serial. Trudno w tym momencie pisać o niej cokolwiek bez nawiązania do części pierwszej, więc jeśli jej nie czytaliście, a chcecie, to jest to najlepszy czas, by wyłączyć ten wpis.

Więc teraz będą spoilery z pierwszej części. Ethan po przekroczeniu murów miasteczka dowiedział się prawdy i poznał tajemnicę Wayward Pines. Pilcher mianował go szeryfem, by ten pilnował w nim porządku, ale przede wszystkim, by zinfiltrował grupę ludzi, która szykuje się do buntu.

Największa zagadka trylogii została rozwiązana w finale pierwszej części, więc można było mieć zasadne obawy o kolejne dwie powieści, jednak spieszę z odpowiedzią - niesłusznie.

Kontynuacja trzyma poziom, choć różni się od swojej poprzedniczki w tym sensie, że poprzednio większość historii opierała się na indywidualnym dążeniu Ethana do prawdy. Tutaj tajemnic już jest niewiele - a na pewno nie takiego kalibru - a głównym motorem napędowym jest tym razem dialog. Dialogi, trzeba powiedzieć, cholernie angażujące.

Polski podtytuł trafnie oddaje tematykę podejmowaną w tej części. Mam wrażenie, że autor jest w niej bardziej skłonny do poruszania tematów trudnych, koncentrując się na kwestii wolności, życia pod nadzorem, akceptacji swojego położenia czy podjęcia walki przeciwko władzy, a więc tematach współcześnie bardzo aktualnych.

W każdym razie wciąż największą zaletą tej historii jest to, że czyta się ją po prostu znakomicie, trzyma w napięciu do samego końca, a kolejne zwroty akcji sprawiają, że chcesz wiedzieć co wydarzy się dalej.

A sam finał książki jest szokujący, więc nawet gdybym chciał zrobić sobie przerwę od Wayward Pines, to ciekawość nie pozwoli mi tego zrobić.

"Bunt" to druga część trylogii "Wayward Pines" szerzej znanej jako serial. Trudno w tym momencie pisać o niej cokolwiek bez nawiązania do części pierwszej, więc jeśli jej nie czytaliście, a chcecie, to jest to najlepszy czas, by wyłączyć ten wpis.

Więc teraz będą spoilery z pierwszej części. Ethan po przekroczeniu murów miasteczka dowiedział się prawdy i poznał tajemnicę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Szum" to pierwsza część trylogii "Wayward Pines" szerzej znanej jako serial o tym samym tytule z 2015 roku.

Bardzo chętnie sięgnąłem po tę książkę zachwycony przede wszystkim pierwszym sezonem serialu (bo już drugi był bardzo słaby). Dawno nie widziałem czegoś takiego jak "Lost" i nie mam na myśli jakości, a takiej historii, w której sednem jest odkrywanie tajemnic świata przedstawionego.

Koncept książki jest identyczny, jednak w wielu momentach dość mocno różni się od serialu. Opowieść zaczyna się w momencie, gdy agent specjalny wyrusza w poszukiwaniu współpracowników, którzy zaginęli w okolicach Wayward Pines. Pewnego dnia budzi się w miasteczku po wypadku samochodowym, nie pamiętając kim jest, gdzie jest i co tu robi.

Miasteczko jest bardzo dziwne, wręcz zbyt idealne do życia, jednak skrywa wiele tajemnic mniejszych i większych, które prowadzą do zaskakujących zwrotów akcji.

Nawiązania do "Twin Peaks" nasuwają się same, zresztą autor sam w poslowiu podkreśla, że bez tego serialu nie byłoby tej książki. Według mnie jednak, choć początek rzeczywiście pachnie "Twin Peaks", tak historia rozwija się zdecydowanie bardziej w kierunku "Lost". Brak tej opowieści przede wszystkim oniryczności dzieła Lyncha.

Trudno pisać o "Szumie" bez spoilerowania, dlatego ograniczę się jedynie do tego, że doprawdy wręcz połknąłem powieść w parę wieczorów i już zabieram się za kolejną część.

Mimo iż przez serial wiedziałem dokąd historia zmierza, to nie przeszkodziło to w tym, by czytać ją z wypiekami. Świadczy to moim zdaniem o jej jakości. Odkrywanie tajemnic wraz z naszym bohaterem to przednia, trzymająca w napięciu rozrywka z doskonale zobrazowanym światem miasteczka i jego społeczności.

Jedyną wadą według mnie jest to, że w drugiej połowie akcja staje się zbyt jednostajna, co jednak szczęśliwie wynagradza jej finał.

"Szum" to pierwsza część trylogii "Wayward Pines" szerzej znanej jako serial o tym samym tytule z 2015 roku.

Bardzo chętnie sięgnąłem po tę książkę zachwycony przede wszystkim pierwszym sezonem serialu (bo już drugi był bardzo słaby). Dawno nie widziałem czegoś takiego jak "Lost" i nie mam na myśli jakości, a takiej historii, w której sednem jest odkrywanie tajemnic świata...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Ukryte miasto" to siódmy tom serii Ulysses Moore. Zaczyna się bardzo zaskakująco, bowiem po raz pierwszy od początku nie przyglądamy się losom trójki bohaterów z Kilmore Cove.

Baccalario swoją opowieść zaczyna wprowadzeniem nowych bohaterów Anity i Tomasso. Akcja dzieje się w Wenecji, dwa lata po wydarzeniach z poprzedniego tomu.

Dziewczynka znajduje tajemniczy zeszyt, który jej przyjaciel powiązuje z książkami o Ulyssesie Moorze. Okazuje się, że opowieści dzieciaków z Kilmore Cove zostały wydane.

To ciekawy zwrot akcji i wyraźne złamanie czwartej ściany przez autora, który czyni to jeszcze kilkukrotnie, jak choćby wspominając o Willu Moogleyu, a więc bohaterze innego cyklu Baccalario z "Agencji Duchów". Fan-serwis, jasne, ale to interesujący zabieg, który przypadł mi do gustu i zobaczymy, czy będzie rozwinięty w kolejnych tomach.

Wracając do historii, znakomita jest przede wszystkim pierwsza połowa i próby powiązania opowieści weneckiej z wydarzeniami z Kilmore Cove. Później moim zdaniem poziom odrobinę spadł, przeciętne są zwłaszcza dialogi, a i kolejne wprowadzone postacie - w przeciwieństwie do Anity i Tomasso - nie przypadły mi do gustu.

Koniec końców, to kolejna dobra część, jednak nieco słabiej wypada w porównaniu do świetnego poprzedniego tomu.

"Ukryte miasto" to siódmy tom serii Ulysses Moore. Zaczyna się bardzo zaskakująco, bowiem po raz pierwszy od początku nie przyglądamy się losom trójki bohaterów z Kilmore Cove.

Baccalario swoją opowieść zaczyna wprowadzeniem nowych bohaterów Anity i Tomasso. Akcja dzieje się w Wenecji, dwa lata po wydarzeniach z poprzedniego tomu.

Dziewczynka znajduje tajemniczy zeszyt,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sięgając po tę pozycję byłem pełen nadziei, bowiem Hammett uznawany jest za prekursora czarnego kryminału. To on jest również autorem znakomitego klasyka "Sokół maltański". A że uwielbiam kino noir, to byłem ciekaw jak zaprezentuje się takie opowiadanie na kartach powieści.

No i powalić mnie nie powaliło. Debiutanckie dzieło Hammetta opowiada o bezimiennym detektywie, który przyjeżdża do fikcyjnego miasta Personville (ironicznie zwanym Poisonville) w celu rozwiązania morderstwa. Tam wpada w sam środek przegniłego bagna. W miasteczku gangi, skorumpowani gliniarze, różna masa rzezimieszków to chleb powszedni, a i nasz bohater nie jest świętym.

Na papierze wygląda to świetnie, w praktyce nie do końca. Przede wszystkim zabrakło mi jakiegokolwiek zarysowania postaci, nawet o detektywie niewiele wiemy. Treść książki ograniczona jest do niezbędnego minimum, ciągle się coś dzieje, pada dużo nazwisk, więc łatwo się też pogubić. Trudno się z kimkolwiek utożsamić, kimś się przejąć, bo to bardzo papierowe postacie.

Dobre są natomiast dialogi, przesycone ironią, cynizmem i stosownymi one-linerami. Ale cóż, tyle mi nie wystarczyło, im dłużej się czytało, tym większa obojętność losami Personville.

Nie skreślam jednak Hammetta i po literackiego "Sokoła maltańskiego" z pewnością sięgnę. Liczę też, że styl Raymonda Chandlera bardziej mi podejdzie, jeśli mowa o legendarnych autorach czarnego kryminału.

Sięgając po tę pozycję byłem pełen nadziei, bowiem Hammett uznawany jest za prekursora czarnego kryminału. To on jest również autorem znakomitego klasyka "Sokół maltański". A że uwielbiam kino noir, to byłem ciekaw jak zaprezentuje się takie opowiadanie na kartach powieści.

No i powalić mnie nie powaliło. Debiutanckie dzieło Hammetta opowiada o bezimiennym detektywie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ten tytuł chodził za mną od kilku lat za sprawą świetnie ocenianego serialu. Uwielbiam życiowe historie o dojrzewaniu, więc liczyłem na to, że "Szukając Alaski" trafi do mnie bez problemu.

Jednak szczerze mówiąc książką jestem rozczarowany. Historia opowiada o 17-letnim Milesie, który postanawia podjąć naukę w szkole z internatem, z dala od domu, by odnaleźć siebie. W poszukiwaniu "wielkiego być może", jak to określił. Na miejscu poznaje m.in. ekscentryczną Alaskę, w której szybko się zakochuje.

Wydaje mi się, że zadowolenie czytelnika z książki będzie zależało od tego, na ile polubi Alaskę. To ona jest sercem opowieści, jej zagadką i motorem napędowym.

To dziewczyna wyzwolona, buntowniczka, skłonna do żartów i wykręcania numerów, jednak przy tym bardzo tajemnicza i z bagażem bolesnej przeszłości. Myślę, że to jeden z motywów powieści: nawet najbardziej pogodny człowiek może nie być tak naprawdę szczęśliwy. Nie idealizujmy ludzi, bo nie wiemy jak faktycznie się czują w środku.

I ja właśnie Alaski nie polubiłem szczególnie. Mając na względzie popularność książki, zdaję sobie sprawę z tego, że będę ze swoją opinią w mniejszości: wydawała się trochę pozerką, a jej bohaterka napisana jednak zbyt tajemniczo. Wiem, że taki był też cel, ale odkryto jej bardzo niewiele. Nie wydawała się mi też tak interesująca, jak ją przedstawiali bohaterowie.

Nie powiem od razu, że książka była zła, bo sama konstrukcja opowieści, jej setting i sukcesywne dojrzewanie Milesa przypadło mi do gustu, ale nie byłem aż tak zaangażowany w losy odkrywania Alaski.

Muszę też przyznać, że świetnie się kończy. Kilka sekretów zostaje odkrytych, wydarzenia w finale wprowadzają dużo pogody ducha, a od Milesa dostajemy kilka życiowych mądrości. Za ostatni esej dostałby ode mnie piątkę.

Ten tytuł chodził za mną od kilku lat za sprawą świetnie ocenianego serialu. Uwielbiam życiowe historie o dojrzewaniu, więc liczyłem na to, że "Szukając Alaski" trafi do mnie bez problemu.

Jednak szczerze mówiąc książką jestem rozczarowany. Historia opowiada o 17-letnim Milesie, który postanawia podjąć naukę w szkole z internatem, z dala od domu, by odnaleźć siebie. W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli chcielibyście sięgnąć po niekonwencjonalną książkę, to poniższa będzie dobrym wyborem. Już sam tytuł przykuwa uwagę i intryguje, a treść na szczęście mu dorównuje.

Historia rozpoczyna się w momencie, gdy 15-letni Christopher znajduje zwłoki psa. Pudel został zamordowany! W pierwszej chwili winą zostaje obarczony nastolatek, więc postanawia znaleźć mordercę. A że lubi kryminały i z rekomendacji nauczycielki pisze niniejszą książkę, to postanawia wcielić się w rolę detektywa i rozpocząć śledztwo, które będzie dość specyficzne.

Specyficzne, bo Christopher cierpi na zaburzenie ze spektrum autyzmu. Powieść napisana jest w narracji pierwszoosobowej, więc postrzegamy rzeczywistość oczami bohatera, który ma naturalnie niecodzienne spojrzenie na świat.

Przykładowo Christopher wszystko traktuje dosłownie, nienawidzi żółtego koloru, a gdy pojawią się cztery czerwone samochody z rzędu, uznaje że to będzie wspaniały dzień.

Dodajmy do tego, że nasz bohater nie potrafi pisać książki, co prowadzi do wielu zabawnych okoliczności. Często pozwala sobie na dygresje, najczęściej dotyczące matematyki czy astronomii.

Myślę, że uczynienie bohatera nastolatkiem ze spektrum autyzmu jest rzadko spotykanym ruchem. Pod tym względem przywodził mi na myśl inną świetną powieść "Kwiaty dla Algernona".

Już sama konstrukcja książki jest niekonwencjonalna, zaczynając choćby od tego, że rozdziały są numerowane kolejnymi liczbami pierwszymi, a jej autor lubuje się w przedstawianiu świata poprzez symbole, i obrazki, także książka nasiąknięta jest nietypowymi ilustracjami.

Historia jest zabawna, aczkolwiek humor jest niezamierzony. Dlatego to działa. To co dla Christophera jest codziennością, dla nas będzie zabawne. Z czasem jednak opowieść ląduje w bardzo mroczne rejony.

Jeśli chcielibyście sięgnąć po niekonwencjonalną książkę, to poniższa będzie dobrym wyborem. Już sam tytuł przykuwa uwagę i intryguje, a treść na szczęście mu dorównuje.

Historia rozpoczyna się w momencie, gdy 15-letni Christopher znajduje zwłoki psa. Pudel został zamordowany! W pierwszej chwili winą zostaje obarczony nastolatek, więc postanawia znaleźć mordercę. A że lubi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Chociaż na ogół kieruję się zasadą "najpierw książka, potem ekranizacja", to zdarzają się takie filmy, o których wcale nie wiesz, że są na podstawie powieści, a okazują się finalnie tak znakomite, że musisz sięgnąć po oryginał. Takim właśnie przypadkiem jest niniejsza książka i 8-odcinkowy mini-serial z nią związany "Rozterki Fleishmana", dostępny na Disney+.

Moim zdaniem adaptacja to jeden z najbardziej wnikliwych i najprzewrotniejszych seriali ostatnich lat. Scenariusz do niemal wszystkich odcinków napisała autorka książki, także jak można przypuszczać, jest bardzo wierny dziełu literackiemu. Co bym wam polecił najpierw, nie wiem w sumie, bo obie formy uważam za cudowne: jeśli macie za dużo książek i nie wiecie co oglądać - sięgnijcie po serial. I odwrotnie.

Pokrótce to opowieść o 40-letnim Tobym, który właśnie rozstał się z żoną (Rachel). Historia opowiedziana jest z perspektywy jego przyjaciółki (Libby), co jest ciekawym zabiegiem. Toby - przykładny mąż, lekarz, ojciec dwójki dzieci - musi odnaleźć się w nowej sytuacji, dodatkowo była żona nagle się gdzieś ulotniła.

400 stron powieści to jedna wielka wiwisekcja życia, kryzysu wieku średniego, małżeństwa czy związków ogółem. Kładzie duży nacisk na aspekt psychologiczny. Wchodzimy głęboko do umysłu Toby'ego i innych i wiercimy ile wlezie.

Powiem od razu, że uwielbiam takie opowieści. Życiowe, bez filtra, z prawdziwymi ludźmi i prawdziwymi problemami, mimo iż opowiadają o 40-latkach z Manhattanu, do których mi wprawdzie nie po drodze, ale to historia uniwersalna. Takich Tobych jest miliony, takich Rachel jest miliony. Nie trzeba się rozwodzić, by być Tobym, Rachel czy Libby za 5, 10 czy 20 lat. A może, właśnie teraz?

Serial - pewnie ze względu na wymogi objętościowe - rozbudowuje świat powieści. Rozszerzona jest przede wszystkim rola Libby (w serialu najlepszej postaci, pewnie też dzięki wspaniale zagranej przez Lizzy Caplan) i dobrze, bo odpowiada za najmocniejszy monolog, którego w książce nie uświadczymy.

Za to też najbardziej lubię obie formy. Jak potrafią "przylać w twarz" przemyśleniami bohaterów. Wbijają się pod samą skórę i każą się nam zastanowić nad ważnymi kwestiami.

Obie formy polecam najlepiej wtedy, gdy:
• uderzył was kryzys egzystencjalny,
• właśnie zakończyliście związek lub gdy on wciąż trwa,
• coraz bardziej uderza was upływ czasu,
• macie x lat i czujecie, że jeszcze niewiele osiągnęliście,
• znajdujecie się aktualnie na rozdrożu i nie wiecie dokąd zmierzacie.

Słowem każdemu, jeśli tylko nie czujecie się spełnieni życiowo, uczuciowo, zawodowo. A nawet i wtedy, gdy jest wspaniale, bo to po prostu świetna lektura i świetny serial.

Chociaż na ogół kieruję się zasadą "najpierw książka, potem ekranizacja", to zdarzają się takie filmy, o których wcale nie wiesz, że są na podstawie powieści, a okazują się finalnie tak znakomite, że musisz sięgnąć po oryginał. Takim właśnie przypadkiem jest niniejsza książka i 8-odcinkowy mini-serial z nią związany "Rozterki Fleishmana", dostępny na Disney+.

Moim zdaniem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Szczerze powiedziawszy trochę mnie rozczarowała ta pozycja. Motyw niewidzialności fascynował mnie od najmłodszych lat, a każda próba przeniesienia na ekran tej książki, czy to z roku 1933 czy z 2020, bardzo mi się podobała, więc oczekiwania miałem całkiem spore.

Podzieliłbym ją na dwie części: przed opowieścią Niewidzialnego człowieka i po niej. Obie są też napisane trochę w innym tonie.

Pierwsza część podchodzi wręcz pod komedie, co mnie mocno zaskoczyło, bo liczyłem na dreszczowiec. Styl pisania bardzo przypominał mi ten z "Mistrza i Małgorzaty" - podobne konstrukcje zdań, dużo zabawy i absurdu. Jednakże jeśli chodzi o jakość, bardziej cenię sobie talent Bułhakowa.

I w pewnym momencie zaczyna się opowieść Niewidzialnego człowieka, która już bardziej przypomina thriller. Historia zaczyna być angażująca, akcja się zawęża, jest odrobina napięcia aż do samego końca.

Jednak cóż, dla mnie to trochę za mało, bym pozytywnie ocenił całość. Doceniam oczywiście, że był to motyw wówczas pionierski, ale - pewnie niesprawiedliwie - starałem się do niej podejść jak do każdej lektury, patrząc oczami współczesnego czytelnika.

Szczerze powiedziawszy trochę mnie rozczarowała ta pozycja. Motyw niewidzialności fascynował mnie od najmłodszych lat, a każda próba przeniesienia na ekran tej książki, czy to z roku 1933 czy z 2020, bardzo mi się podobała, więc oczekiwania miałem całkiem spore.

Podzieliłbym ją na dwie części: przed opowieścią Niewidzialnego człowieka i po niej. Obie są też napisane trochę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Muszę powiedzieć, że wiele się po tej książce spodziewałem, ale nie najlepszego sportretowania zjawiska overthinkingu, z jakim się w literaturze spotkałem i do jakiej paranoi może doprowadzić człowieka. Myślę, że w wizerunku pani de Winter odnajdą się osoby, które nieraz walczyły ze zbędnym natłokiem myśli.

Powieść zaczyna się i przez długi czas jest, w tonacji utworów Jane Austen. Wyższa klasa, konwenanse, piękny dwór, czarujący mężczyzna, służba, suknie, bale. I choć świetnie się to czytało, tak czekałem na większe mięcho.

W końcu pewne wydarzenie do niego doprowadza i trzymająca w napięciu, z zaskakującymi zwrotami akcji jazda nie zwalnia już do samego końca, co zaowocowało niemal 200 stronami przeczytanymi w jedno popołudnie.

Bardzo dobra pozycja z lekkimi zastrzeżeniami już do samego zakończenia.

Muszę powiedzieć, że wiele się po tej książce spodziewałem, ale nie najlepszego sportretowania zjawiska overthinkingu, z jakim się w literaturze spotkałem i do jakiej paranoi może doprowadzić człowieka. Myślę, że w wizerunku pani de Winter odnajdą się osoby, które nieraz walczyły ze zbędnym natłokiem myśli.

Powieść zaczyna się i przez długi czas jest, w tonacji utworów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Szósty tom przygód dzieciaków z Kilmore Cove jest naprawdę ciekawy. W moim dotychczasowym rankingu umieściłbym go chyba na trzecim miejscu zaraz za Wrotami czasu (1t) i Wyspą masek (4t).

A już z pewnością jest lepszy od części poprzedniej. Bardzo dużo się dzieje, w zasadzie to lektura na dwa wieczory. Dużo się również wyjaśnia, włączając w to największą dotychczas zagadkę serii.

Chociaż nie trzeba być wcale detektywem, by się jej nie można było domyślić już dawno, aczkolwiek odbieram pozytywnie to, że autor nie próbował za bardzo namieszać.

Baccalario trzyma wciąż poziom w tak późnym tomie, co bardzo cieszy.

Szósty tom przygód dzieciaków z Kilmore Cove jest naprawdę ciekawy. W moim dotychczasowym rankingu umieściłbym go chyba na trzecim miejscu zaraz za Wrotami czasu (1t) i Wyspą masek (4t).

A już z pewnością jest lepszy od części poprzedniej. Bardzo dużo się dzieje, w zasadzie to lektura na dwa wieczory. Dużo się również wyjaśnia, włączając w to największą dotychczas zagadkę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na tę pozycję zęby ostrzyłem sobie przez lata i finalnie jestem trochę rozczarowany. Nie mogę powiedzieć o niej nic więcej pochlebnego poza tym, że jest solidna.

Ni to fabuła, ni to do końca reportaż, jednakże posiada cechy ich obu. Minusem tego jest, że bardzo często opisuje rzeczy mało interesujące, zwłaszcza w pierwszej części powieści. Opowieść zdecydowanie nabiera kolorów, gdy dochodzi do pojmania sprawców zbrodni (moim zdaniem nie jest to spoilerem przy literaturze faktu, jeśli tak, to wybaczcie).

Znakomicie bowiem Capote zobrazował to jak działają, myślą i funkcjonują zbrodniarze. W drugiej połowie powieści bardzo zagłębiamy się w ich historię, rozmowy pomiędzy sobą, rozmowy ze służbami prawa. Jak to się stało, że tacy są i zrobili to, co zrobili, obaj mężczyźni z różną przeszłością i z różnymi sposobami bycia.

Pod tym względem jest to lektura pasjonująca, choć zbyt często w mojej opinii błądzi w inne rejony i przedstawia mniej interesujące fakty, szczególnie w pierwszej części.

Na tę pozycję zęby ostrzyłem sobie przez lata i finalnie jestem trochę rozczarowany. Nie mogę powiedzieć o niej nic więcej pochlebnego poza tym, że jest solidna.

Ni to fabuła, ni to do końca reportaż, jednakże posiada cechy ich obu. Minusem tego jest, że bardzo często opisuje rzeczy mało interesujące, zwłaszcza w pierwszej części powieści. Opowieść zdecydowanie nabiera...

więcej Pokaż mimo to