Wymiary życia

Okładka książki Wymiary życia Julian Barnes
Okładka książki Wymiary życia
Julian Barnes Wydawnictwo: Świat Książki literatura piękna
160 str. 2 godz. 40 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Levels of life
Wydawnictwo:
Świat Książki
Data wydania:
2019-05-15
Data 1. wyd. pol.:
2015-06-03
Data 1. wydania:
2013-01-01
Liczba stron:
160
Czas czytania
2 godz. 40 min.
Język:
polski
ISBN:
9788381393430
Tłumacz:
Dominika Lewandowska-Rodak
Inne
Średnia ocen

7,4 7,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Lecimy tam, dokąd poniesie nas wiatr



1701 361 268

Oceny

Średnia ocen
7,4 / 10
283 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
177
53

Na półkach:

Kolejna książka, w którą trudno było mi się wciągnąć i mimo niewielkiego rozmiaru poszła na jakiś czas w odstawkę.

Podzielona jest na trzy części. W pierwszej trudno zinterpretować, z jakim w ogóle gatunkiem będziemy się mierzyć, bowiem autor wspomina m.in. o historycznych lotach balonem i różnych specyfikacjach z tym związanych. Nie było to szczególnie interesujące, dlatego zrezygnowałem na pewien czas.

Druga historia jest już jednak wciągająca i pozwala zrozumieć, z jakiego powodu wzięły się informacje z pierwszej części. Pokrótce to opowieść o miłosnych początkach dwójki zakochanych w sobie osób.

I wówczas zaczyna się trzecia część, w odróżnieniu do poprzednich: pisana w całości w pierwszej osobie. To memoir samego Barnesa, który napisał tę książkę po śmierci własnej żony.

Opowiada w niej o tym, jak radził sobie po tak bolesnej stracie. Smutna to opowieść, ale i momentami zabawna i przede wszystkim podnosząca na duchu. Myślę, że powinna trafić do każdego, który z podobną stratą bliskiej osoby się mierzył.

Kolejna książka, w którą trudno było mi się wciągnąć i mimo niewielkiego rozmiaru poszła na jakiś czas w odstawkę.

Podzielona jest na trzy części. W pierwszej trudno zinterpretować, z jakim w ogóle gatunkiem będziemy się mierzyć, bowiem autor wspomina m.in. o historycznych lotach balonem i różnych specyfikacjach z tym związanych. Nie było to szczególnie interesujące,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2340
2337

Na półkach: ,

Czy można połączyć pionierów baloniarstwa, wspomnienia o aktorce Sarze Bernhard i refleksje związane ze śmiercią żony? Pomyślicie, że te tematy nie mają ze sobą nic wspólnego. Że są zbyt odległe, zbyt rozbieżne. I będziecie w błędzie. Autorowi się ta sztuka udała. I to znakomicie. Pierwsza część jest zaskakująco precyzyjna, mnóstwo w niej szczegółowych, technicznych informacji. Są w niej też odniesienia do prób zrobienia zdjęć lotniczych. Druga to biografia. Opis relacji sławnej aktorki z podróżnikiem Burnaby'm. Trudnej, pełnej emocji. A trzecia idealnie nawiązuje do wcześniejszych opowieści, łączy je w całość. Wspomnienia o żonie są różnorodne, pełne refleksji, żalu, ale również czułości i miłości. Przyjemnie się obcuje z tą lekturą, chociaż czasem  czytelnikowi może być przykro, że nam takie uczucia są obce. Polecam 

Czy można połączyć pionierów baloniarstwa, wspomnienia o aktorce Sarze Bernhard i refleksje związane ze śmiercią żony? Pomyślicie, że te tematy nie mają ze sobą nic wspólnego. Że są zbyt odległe, zbyt rozbieżne. I będziecie w błędzie. Autorowi się ta sztuka udała. I to znakomicie. Pierwsza część jest zaskakująco precyzyjna, mnóstwo w niej szczegółowych, technicznych...

więcej Pokaż mimo to

avatar
27
21

Na półkach: ,

Nic mnie w tej książce nie porwało, chyba nawet nie doczytałam...

Nic mnie w tej książce nie porwało, chyba nawet nie doczytałam...

Pokaż mimo to

avatar
494
273

Na półkach: ,

Moje drugie spotkanie z autorem, po którym wiem, że chętnie przeczytam jego pozostałe książki. Styl pisarza bowiem jest tak nietuzinkowy, tak strasznie osobisty i tak niesamowicie dotkliwy. Początkowo czytając książkę, pomyślałam sobie zdziwiona, że może faktycznie dobrze jest poznać historię związaną z baloniarstwem. Z wielkim zainteresowaniem przeczytalam o pionierze lotów podniebnych Nadarze i jego pierwszych próbach XIX-wiecznej fotografii powietrznej. W drugiej części książki zachłysnęłam się opowieścią o niezwykłej aktorce z tamtych czasów Sarah Bernhardt i o jej adoratorze Fredzie Burnaby, który z namiętnością opowiadał o swoich podniebnych przeżyciach. Natomiast przejście do trzeciej i ostatniej części książki, było jak uderzenie obuchem w głowę. Pisarz bowiem zmienił całkowicie temat i nagle zdałam sobie sprawę, że opisuje niezwykle osobiste uczucia związane ze stratą swojej ukochanej żony. Przejście z jednego tematu w drugi był bardzo gwałtowny. Nie każdy potrafi w tak dotkliwy sposób opowiedzieć o swoich uczuciach po stracie najukochańszej osoby. Lektura nie będzie łatwą dla tych, którzy przeżyli prawdziwą żałobę i jej nadal nie przepracowali. Zajęło mi trochę czasu przeczytanie tych raptem 50 stron. Ból w nich zawarty był tak żywy, żal wylewał się z treści a rozpacz była wszechogarniająca. Te uczucia zrozumie tylko ten, kto przekroczył swój własny osobisty zwrotnik żalu. Należy jednak mieć nadzieję, że po każdej stracie, przychodzi z czasem ukojenie, które jest jak powiew świeżego wiatru. Trzeba tylko cierpliwie czekać oraz mieć nadzieję, że nasz żal zostanie wreszcie ukojony.
"Wymiary życia" to książka o miłości i stracie. W pierwszej części mąż opiekuje się chorą żoną aż do jej śmierci, w drugiej zakochany mężczyzna zostaje odrzucony i cierpi z tego powodu, a w trzeciej autor opisuje smutek po śmierci ukochanej żony. I trudno się nie zgodzić z autorem, że "żal jak śmierć jest banalny i wyjątkowy", dotyka każdego z nas. Piękna lektura, godna polecenia.

Moje drugie spotkanie z autorem, po którym wiem, że chętnie przeczytam jego pozostałe książki. Styl pisarza bowiem jest tak nietuzinkowy, tak strasznie osobisty i tak niesamowicie dotkliwy. Początkowo czytając książkę, pomyślałam sobie zdziwiona, że może faktycznie dobrze jest poznać historię związaną z baloniarstwem. Z wielkim zainteresowaniem przeczytalam o pionierze...

więcej Pokaż mimo to

avatar
576
94

Na półkach: ,

Najpierw złość na Wydawnictwo, że pisze nieprawdę, cytuję z okładki, książka to: "Hołd złożony miłości i wnukliwa analiza smutku smutku... Tak to prawda, ale 2/3 początku książki to historia lotnictwa balonem i przygód Sarah Bernhardt. O śmirrci żony Autor pisze dopiero pod koniec książki - tak mniej więcej od 2/3. Ale pisze pięknie choć z dystansem i właściwie to taki esej o umieraniu, żalu i samotności. W końcówce książki Autor przepracowuje głównie żal po odejściu żony. Robi to z miłością, taktem, ale jednak z dystansem i bez patosu. Warto przeczytać ze względu na historię lotów balonem, życiorys Sarah Bernhardt i oczywiście opis emocji po odejściu żony.

Najpierw złość na Wydawnictwo, że pisze nieprawdę, cytuję z okładki, książka to: "Hołd złożony miłości i wnukliwa analiza smutku smutku... Tak to prawda, ale 2/3 początku książki to historia lotnictwa balonem i przygód Sarah Bernhardt. O śmirrci żony Autor pisze dopiero pod koniec książki - tak mniej więcej od 2/3. Ale pisze pięknie choć z dystansem i właściwie to taki esej...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
108
83

Na półkach:

Niewidzialny czytelniku, miłość najczęściej bywa iluzją, w której podmiotowi, który kocha chodzi tylko o to, by przeglądać się w oczach tego, kogo pokochał. Kiedy odbicie w czyichś oczach nam się podoba, zacieśniamy znajomość, kiedy nie – nie. Ta aprobata wydaje się być jedynym warunkiem. Cały czas, egocentrycznie chodzi nam o nas… Serce najczęściej jest głupie, chwiejne, zmienne i chimeryczne. Zmusza nas, byśmy skakali z kwiatka na kwiatek, z dezynwolturą rujnowali życie sobie i innym. Prawie nigdy nie zdarza się miłość na zawsze…

Jeżeli nadal utrzymujesz, że kochasz, czy możesz powiedzieć, że to, co nazywasz miłością jest twoją religią? Czy to wypełnia cię w każdej minucie, każdego dnia i cię definiuje? Czy myśląc bezgłośnie szepczesz w do tej osoby? Chcesz być lepszy, mądrzejszy i piękniejszy dla niej? Dzięki temu, że z nią jesteś, jesteś szlachetniejszy? Kiedy mówisz do niej, jesteś bardziej interesujący, niż kiedy mówisz do siebie? Jeśli jej zabrakło, tęsknisz do niej w każdej sekundzie dnia i nocy odczuwając tylko tę jedną emocję: żal? Czy twój kalendarz wygląda, jak kalendarz Heatcliffa z „Wichrowych wzgórz”, w którym zaznaczał on, lub przekreślał dni, w zależności od tego, czy spotkał się z Cathy?

W miłości jest totalność: czas istnieje tylko po to, by dawać sposobność do spotkań z ukochaną; przestrzeń zaś (czyli świat) istnieje po to, by – w odpowiednich okolicznościach – oddać ją za jedno spojrzenie ukochanej albo na ukochaną (jako ludzkość wiemy to, od czasów Orfeusza i Eurydyki).

Jeśli to, co nazywasz miłością, cechuje taka totalność, możesz z czystym sumieniem mówić, że kochasz. Jeśli nie, tylko tracisz czas.

„Wymiary życia” to książka o takiej miłości, a właściwie o tym, co się dzieje, kiedy takiej – trwającej trzydzieści lat – miłości staje na drodze śmierć. To – dokonany z chirurgiczną precyzją – zapis tęsknoty, która jest jedynym aktem, któremu jest się w stanie oddawać opuszczony przez tę, która umarła, podmiot.

Jaki obraz miłości wyłania się z „Wymiarów życia”?

Miłość nie jest równoważna, bo – jak pisze Barnes – miłość rzadko jest równoważna – jak w genialnej konstatacji Audena: „Jeżeli miłość nie jest nigdy jednakowa, ja chcę być zawsze tym, kto bardziej kocha” (Barnes nie przytacza tego zdania Audena, ale ja nie mogę zapomnieć o nim odkąd je usłyszałam).

Miłość kończy się pożogą i katastrofą, albo katastrofą i pożogą. W jednym przypadku na milion miłość trwa, mimo burz, które napotkała. Zamiast pożogi i katastrofy powstaje wówczas coś nowego i świat ulega zmianie. Tak, czy siak: „Każda opowieść o miłości, to potencjalnie opowieść o żalu”.

Miłość dostarcza nam jedynych linii demarkacyjnych, jedynych zwrotników, jakie mają znaczenie w życiu: „We wczesnym etapie życia ludzie zasadniczo dzielą się na tych, którzy uprawiali seks i na tych, którzy go nie uprawiali. Później – na tych, którzy zaznali miłości, i tych, którzy jej nie zaznali. Jeszcze później – przyjemniej o ile mamy szczęście (lub, z drugiej strony – nieszczęście) – dzielimy się na tych, którzy przetrwali żal, i tych, którzy go nie przetrwali. Te podziały są kategoryczne; to zwrotniki, które przekraczamy”.

Miłość jest jak opera. Przeszedłszy stratę, Barnes - dotąd nie do końca przychylny operze – pisze, że za zwrotnikiem żalu odkrywamy, że pieśń to najbardziej pierwotna forma komunikacji: „Na imię mi Carlos i kocham cię”. I takie powinno być życie: skupiajmy się na sprawach zasadniczych. Opera ma swoją fabułę, ale służy ona głównie temu, żebyśmy mogli jak najprędzej śpiewać o swoich najgłębszych uczuciach. Powraca „Orfeusz i Eurydyka”: kto odważyłby się oddać cały świat za jedno spojrzenie? Pisarz przywołuje do Orfeusza, choć przyznaje, że w XXI wieku utraciliśmy dawne metafory i musimy wypracować własne, bo metafory są konieczne, aby rozumieć świat. Ze smutkiem ateisty konstatuje, że w jego kosmosie nie było nikogo, z kim mógłby się targować o życie żony. „Kiedy zabiliśmy – lub wygnaliśmy – Boga, to zabiliśmy także samych siebie. Czy wówczas byliśmy tego dostatecznie świadomi? Nie ma Boga, nie ma życia pozagrobowego, nie ma nas. Oczywiście mieliśmy rację zabijając tego wielokrotnie wymyślonego przyjaciela. Tak, czy owak nie dostalibyśmy życia pozagrobowego. Ale odcięliśmy gałąź, na której siedzieliśmy. A widok stamtąd, z tamtej wysokości – nawet jeśli to tylko iluzja – nie był zły”. W tym kontekście staje się jasne, dlaczego rozdział o śmierci ukochanej nosi u Barnesa tytuł „Utrata głębi”. „Utraciliśmy wysokość Boską (…),ale utraciliśmy też głębię. Kiedyś mogliśmy zejść do Podziemia, gdzie umarli żyli dalej. Teraz utraciliśmy tę metaforę i zejść pod ziemie możemy jedynie dosłownie: badać jaskinie, prowadzić wiercenia w poszukiwaniu kopalin i tak dalej. Zamiast Podziemia – podziemia”.

Kiedy modlitwy zawiodły, Sara umarła, przyjaciółka Barnesa tłumaczyła mu:

„Widzisz – przyroda jest tak precyzyjna, cierpi się dokładnie tyle, ile to było warte, wydaje się więc, że w pewnym sensie ten ból upaja. Gdyby to nie miało znaczenia, nie miałoby to znaczenia”.

Długość trwania żalu, żałoby jest wprost proporcjonalna, do miłości. Jej trwanie pokazuje, ile to uczucie było warte.

Barnes trzydzieści lat przed śmiercią swojej żony, w „Papudze Flauberta” proroczo pisał o owdowiałym lekarzu:

„Ludzie mówią, że wyjdziesz z tego. I rzeczywiście wychodzisz. Ale nie jak pociąg z tunelu, tylko jak mewa z kałuży smaru. Na resztę życia jesteś już obtoczony w smole i pierzu”. W „Wymiarach życia” opisał, jak to „obtaczanie w smole i pierzu” przebiegało w odniesieniu do niego samego. Książka, jak często u Barnesa, składa się z trzech części. Dwie pierwsze („Grzech wysokości” i „W linii prostej”) możesz pominąć i przeczytać tylko ostatnią: „Utratę głębi”. Właśnie ona stanowi zapis i szczegółową charakterystykę miłości, która spotkała na swojej drodze śmierć.

„Sprawdzają się jedynie stare słowa: śmierć, żal, smutek, rozpacz. Żadne współczesne językowe uniki, ani żargon medyczny. Żal to stan ludzki, nie chorobowy, i choć są tabletki, które pomagają o nim zapomnieć – i o wszystkim innym – nie ma tabletek, które go leczą. Pogrążeni w żalu nie mają depresji, są po prostu naprawdę, odpowiednio, matematycznie („cierpi się dokładnie tyle, ile to było warte”) smutni”.

Tylko stare słowa, żadne eufemizmy. Konserwatyzm, choć po śmierci żony w jego świecie nie ma już absolutnie niczego do konserwowania. „Sara umarła, nie odeszła”. Żadne takie: „Przykro mi słyszeć, że pańska żona odeszła” („Odeszła z pracy”? „Odeszła na emeryturę”?). Nie trzeba wmuszać innym słowa „umarła”, nawet, jeśli sami zawsze go używamy. Istnieje rozwiązanie pośrednie. Podczas wydarzenia towarzyskiego, na które poszlibyśmy razem z żoną, znajomy podszedł i powiedział po prostu: „Kogoś brakuje”. To wyrażenie wydało mi się właściwe, w obu znaczeniach.

Świat się skończył, zatem, nieważne, jak inni przeżywają żałobę, wszak: „Jeden żal nie wyjaśnia drugiego”. Jakkolwiek żale mogą na siebie nachodzić. Pogrążonych w żalu łączy pewne poczucie współudziału. Tylko my wiemy to, co wiemy – nawet jeśli wiemy tylko, że każde z nas wie co innego.

Strata miłości jest egzaminem. Niektórzy zdają go, inni nie. Stawiwszy czoła żywym po śmierci swej żony, autor konstatuje: „We wspólnym smutku przyjaźnie mogą się pogłębić; lub nagle wydać się błahe. Młodzi radzą sobie na ogół lepiej, niż ci w średnim wieku, zaś kobiety lepiej, niż mężczyźni. To nie powinno zaskakiwać – ale zaskakuje”.

To, jak można sobie nie radzić po śmierci bliskiej osoby ukazuje propozycja przyjaciół Barnesa i jego żony, która przyszła mailem w ostatnim dniu życia Sary: wspólni znajomi zaproponowali, by Barnes pojechał sobie na pół roku do Paryża, albo na plażę w Gwadelupie, jak żona umrze, w tym czasie oni mogliby pomieszkać w jego domu, a ich pies miałby wreszcie dla siebie ogródek…

Strata miłości jest egzaminem dla świata (egzaminem, jaki ja testuje nie – ja, czyli świat) i ów świat go raczej nie zdaje: „Na co komu pieniądze, skoro pieniądze nie mogły jej uratować? Klimat na ziemi zbliża się do punktu, z którego nie ma odwrotu? Co ale co do mnie, niechby doszedł do tego punktu i go przekroczył go. Wracałem do domu ze szpitala i brzmiały mi w uszach pewne słowa: „To tylko wszechświat robi swoje”. Co mnie obchodzi ratowanie świata, skoro świat nie mógł, nie chciał jej uratować?”

Żal po stracie miłości przekształca czas, zmienia jego długość, konsystencję, funkcję: jeden dzień znaczy tyle, co inny, po co więc wyodrębniono je i każdemu nadano inną nazwę? Przekształca też przestrzeń. Wkraczamy na nowy teren, opisany przez nowy rodzaj kartografii. Zdaje się nam, że ustalamy swoje położenie na podstawie jednej z tych siedemnastowiecznych map, na których widnieje pustynia Straty, (nieruchome) jezioro Obojętności, (wyschnięta) rzeka Przygnębienia, mokradło Żałości oraz (podziemne) pieczary Pamięci.

Żal po stracie miłości unieważnia hierarchię: kiedy kończy się wszechświat, czy może istnieć jakakolwiek hierarchia? W tej nowo odkrytej krainie nie ma żadnej hierarchii poza hierarchią emocji, bólu. Kto spadł z większej wysokości, z kogo wytrysnęło więcej narządów?

Barnes opowiada się za konserwatyzmem w kwestii słów, choć w jego świecie nie ma już absolutnie nic do konserwowania: „Być może żal, który niszczy wszystkie wzory, niszczy coś więcej: wiarę, że jakiś wzór istnieje”. Choć, bez takiej wiary nie możemy przetrwać. Tak więc każdy z nas musi udawać, że znalazł, albo zrekonstruował jakiś wzór. Pisarze wierzą, że ich słowa tworzą wzory, które – żywią nadzieję, ufają – sumują się w idee, historie, prawdy, to nieodmiennie ich zbawienie, czy są wolni od żalu, czy w nim pogrążeni.

Co dzieje się po śmierci ukochanej? „Na początku wiedziony przyzwyczajeniem robisz to, co dawniej robiłeś razem z nią. Wkrótce dajesz sobie sprawę, w jakiej pułapce się znalazłeś: z jednej strony możesz powtarzać to, co robiłeś z nią, ale bez niej – a więc tęskniąc za nią; z drugiej możesz robić coś nowego, coś, czego nigdy z nią nie robiłeś – a więc tęskniąc za nią inaczej. Dojmująco odkrywasz utratę wspólnego słownictwa, tropów, przekomarzanek, skrótów, dowcipów zrozumiałych tylko dla nas, wygłupów, żartobliwych wymówek, miłosnych notek – wszystkich tych mglistych punktów odniesienia, które pozostają żywe w pamięci, ale przekazywane osobie postronnej nie mają żadnej wartości”. Czyli tęskniący podmiot odkrywa, że mimo że żyje, jego świata już nie ma – odszedł wraz z jedyną osobą, której warto było ów świat opowiadać.

Żal i żałoba. „Można próbować je rozróżnić, mówiąc, że żal to stan, a żałoba to proces; niemniej jednak nieuchronnie nachodzą na siebie. Czy stan mija? Czy postępuje? Jak to stwierdzić? Może łatwiej myśleć o nich metaforycznie. Żal jest pionowy i zawrotny, podczas gdy żałoba jest pozioma. Żal sprawia, że żołądek podchodzi do gardła, brakuje ci tchu, krew przestaje dopływać do mózgu, żałoba niesie cię w nowym kierunku. Ale jako że spowija cię teraz chmura, nie da się ocenić, czy utknąłeś gdzieś, czy też wbrew pozorom jesteś w ruchu”.

Czy z czasem jest łatwiej? „Rok pierwszy jest niczym negatyw roku do jakiego przywykłeś. Podczas gdy zwykły rok wypełniałyby wydarzenia, ten wypełniają nie-wydarzenia. Boże Narodzenie, jej urodziny, twoje urodziny, rocznica dnia, w którym się poznaliście, rocznica ślubu. A na nie nakładają się nowe rocznice: dzień, w którym pojawił się strach, dzień, w którym pierwszy raz upadła, dzień, w którym poszła do szpitala, dzień, w którym wyszła ze szpitala, dzień w którym umarła, dzień, w którym została pochowana.

Myślisz, że Rok Drugi nie może być gorszy, niż Rok Pierwszy, i wyobrażasz sobie, że jesteś na niego przygotowany. Myślisz, że poznałeś już wszystkie odmiany bólu, które dane ci będzie znosić, i że teraz będą się już tylko powtarzać. Ale czemu powtarzanie miałoby oznaczać mniej bólu. Pod wpływem pierwszych powtórzeń zaczynasz kontemplować wszystkie powtórzenia, które nadejdą w dalszych latach. Żal to negatyw miłości: a skoro miłości z latami może przybywać, czemu nie miałoby przybywać żalu?” Pisarz pamięta wyraźnie rzeczy ostatnie: „Ostatnią książkę, którą przeczytała. Ostatnią sztukę (i film, i koncert, i operę i wystawę),na której byliśmy razem. Ostatnie wino, którego się napiła, ostatnie ubrania, które kupiła. Ostatni weekendowy wypad. Ostatnie nie nasze łóżko, na którym spaliśmy. Ostatnie to, ostatnie tamto. Ostatni fragment mojego tekstu, który ją rozśmieszył. Ostatnie słowa, które sama napisała; ostatni raz, kiedy podpisała się nazwiskiem. Ostatni utwór muzyczny, który jej puściłem, kiedy wróciła do domu. Jej ostatnie pełne zdanie. Ostatnie wypowiedziane przez nią słowo”.

To, że ukochanej nie ma nie oznacza, że nie istnieje. Pisarz rozmawia z nią bez przerwy. Uważa, że to zarówno normalne jak i konieczne. „Komentuję to, co robię (albo zrobiłem w ciągu dnia); prowadząc samochód, pokazuję jej różne rzeczy; artykułuję jej odpowiedzi, nadal posługuję się naszym utraconym prywatnym językiem”. Kiedy po kilku latach będzie się wydawało, że już wszystko jest przepracowane, nagle spotkasz kogoś np. z Francji i okaże się, że trzeba to wszytko przeżyć jeszcze raz na nowo, opowiadając tę śmierć po francusku. „Żal, w swojej powtarzalności zawsze szuka nowych sposobów, by sprawić nam ból”.

Niewidzialny czytelniku, ta książka, jeśli jej na to pozwolisz, przeegzaminuje twoją miłość. Sprawdzi, czy naprawdę kochasz, czy tylko z nudy tracisz z kim czas. Przywróci twoim dniom sens, inspirując cię do przekucia życia w iście operową formę, w której zajmujesz się tylko tym, co najważniejsze i sensowne. Będzie bolało, ale warto.

Niewidzialny czytelniku, miłość najczęściej bywa iluzją, w której podmiotowi, który kocha chodzi tylko o to, by przeglądać się w oczach tego, kogo pokochał. Kiedy odbicie w czyichś oczach nam się podoba, zacieśniamy znajomość, kiedy nie – nie. Ta aprobata wydaje się być jedynym warunkiem. Cały czas, egocentrycznie chodzi nam o nas… Serce najczęściej jest głupie, chwiejne,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1246
319

Na półkach: , , , , , ,

Spodobały mi się i zastanowiły pierwsze słowa:
„Łączymy ze sobą dwa elementy, które nigdy dotąd nie były połączone. I świat ulega zmianie. Ludzie mogą tego od razu nie zauważyć, ale to bez znaczenia. Tak czy owak, świat uległ zmianie”.

Pierwsza część tej książki nieco mnie zaskoczyła. Szczególnie, że po takich pierwszych słowach, nie o historiach pionierów aeronautyki spodziewałam się czytać.
„Ale o co tu chodzi” i „do czego to zmierza” to były najczęściej przemykające przez moją głowę myśli.
I nawet po przeczytaniu całości nie mam jednoznacznej odpowiedzi (tylko hipotezy) skąd pomysł na tę aeronautykę.

Druga część, o Sarze Bernhardt i Fredericku Burnabym zajęła mnie znaczniej, bo sprowokowała nawet do poszukania dodatkowych informacji o powyższej parze.

Trzecia część za to przygniotła swoim rozdzierającym smutkiem i ostatecznością. Barnes podzielił się w niej swoimi bardzo intymnymi przemyśleniami i obserwacjami wdowca, który dotkliwie odczuwa brak ukochanej żony.

I właśnie do tej ostatniej części, te słowa z pierwszej strony pasują najbardziej.

WYZWANIE CZYTELNICZE VII 2022
Przeczytam cienką książkę (mającą maksimum 200 stron)

Spodobały mi się i zastanowiły pierwsze słowa:
„Łączymy ze sobą dwa elementy, które nigdy dotąd nie były połączone. I świat ulega zmianie. Ludzie mogą tego od razu nie zauważyć, ale to bez znaczenia. Tak czy owak, świat uległ zmianie”.

Pierwsza część tej książki nieco mnie zaskoczyła. Szczególnie, że po takich pierwszych słowach, nie o historiach pionierów aeronautyki...

więcej Pokaż mimo to

avatar
359
97

Na półkach:

Dobrze jest znaleźć w czyiś słowach swoje myśli. Trzeci esej do czytania wielokroć.

Dobrze jest znaleźć w czyiś słowach swoje myśli. Trzeci esej do czytania wielokroć.

Pokaż mimo to

avatar
13
9

Na półkach:

Wspaniała, fantastyczna książka.

Wspaniała, fantastyczna książka.

Pokaż mimo to

avatar
114
21

Na półkach:

Nie wiem, czy kiedykolwiek wrócę do tej książki, ale jestem przekonany, że kiedyś chciałbym do niej wrócić.

Nie wiem, czy kiedykolwiek wrócę do tej książki, ale jestem przekonany, że kiedyś chciałbym do niej wrócić.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    871
  • Przeczytane
    355
  • Posiadam
    81
  • 2019
    13
  • Chcę w prezencie
    8
  • Teraz czytam
    7
  • E-book
    6
  • 2020
    6
  • Legimi
    6
  • Ulubione
    5

Cytaty

Więcej
Julian Barnes Wymiary życia Zobacz więcej
Julian Barnes Wymiary życia Zobacz więcej
Julian Barnes Wymiary życia Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także