rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

"Porządny nekrolog nie tylko dostarczał informacji na temat osoby, która już nigdy nie przekroczy progu własnego domu, albo o tym, jaka kobieta już nie będzie musiała kupować butów. Zdradzał on namiętności, nienawiść, odrazę i ból tych, którzy pozostają żywi".

Nekrolog. Kawałek papieru. Dla jednych ostatni znak/symbol osoby, której już nie ma wśród nas. Dla innych element trwającej żałoby, a jeszcze dla kogoś forma "kontaktu".

Początek tej historii jest spotkaniem z Antonią Delgado - osobą, która kolekcjonuje nekrologi. Sama siebie nazywa historyczką śmierci. Zbiera nekrologi. Chodzi na ostatnie pożegnanie. Uczestniczy w mszach za zmarłych. Od 10 lat, co roku 15 kwietnia natrafia na nekrolog Cornelii, nastolatki, która zaginęła podczas szkolnej wycieczki. To wydarzenie wstrząsnęło bliskimi dziewczyny, a także jej szkolnymi przyjaciółkami, które razem z nią brały udział w wycieczce.

Dzisiaj już dorosłe koleżanki ze szkolnych lat prowadzą wydawałoby się spokojne życie. Wśród nich jest Manuela, policjantka, która pracując przy innej sprawie, natrafia na zastanawiające ślady, które finalnie prowadzą do tajemniczego zaginięcia sprzed lat. Czy uda się jej rozwiązać tę sprawę?

Fabuła została tak zbudowana, że poznawałem tę historię z dwóch perspektyw czasowych: dzisiaj i wtedy. Lubię takie rozwiązania. Ono daje mi szeroki obraz całej sprawie. Dodatkowo pozwoliły autorce rozbudować fabułę i opowiedzieć różne "punkty widzenia" bohaterek i bohaterów. Dla kogoś te opisy mogą być zbyt długie, nużące, ale dla mnie były ważnym źródłem informacji. Znalazłem się w samym środku argentyńskiego społeczeństwa – bezlitosnego i pełnego mrocznych tajemnic. Autorka bardzo obrazowo pokazała mi wpływy jakie na społeczność lokalną ma świat przestępczy; jak układami są ze sobą powiązane wszystkie warstwy społeczne.

Książkę należy czytać niespiesznie, uważnie zanurzając się w ten świat. On jest mroczny, gęsty– przeszywa bólem i strachem. Przerażał mnie realizm opisywanych zdarzeń i ta niemoc...

Bohaterowie. Autorka za ich pośrednictwem pokazała mi przekrój społeczeństwa argentyńskiego, w którym głęboko zakorzeniona jest przemoc wobec kobiet. To obraz odarty z szacunku i godności, gdzie ciało kobiety jest nic nie wartą "maszynką" do zarabiania pieniędzy.
"Handel kobietami przeznaczonymi na wyzysk seksualny to coś więcej niż przestępstwo lub naruszenie prawa: to suma zbrodni dotykających różnych aspektów kobiecości. To unicestwienie praw człowieka".

Emocje. Ta historia boli. Cały czas... "Wchodząc" w nią nie miałem pojęcia, że aż tak ona na mnie wpłynie. W pewnym momencie rozpadłem się na kawałki i już myślałem, że nie dam rady się poskładać. Pomogła mi nadzieję, ta nitka w kłębku codzienności, za którą musiałem pociągnąć, by wybudzić się z letargu. I poszedłem dalej. Sam pozwoliłem na to, by autorka treścią tej książki popychała, szarpała i uderzała mnie. W moim umyśle pojawiła się myśl, by przejąć ten ból od innych kobiet i by w ten sposób choć trochę im ulżyć w cierpieniu.

"Kiedy człowiek przestaje bać się bólu, kiedy poddają go torturom i bierze pod uwagę, że śmierć może być dla niego wyjściem, zmienia się w kogoś potężnego, niezwyciężonego".
Jeśli szukasz historii pełnej okrucieństwa i strachu, wywołującej ogrom skrajnych emocji to jest to pozycja, po którą powinnaś/powinieneś sięgnąć.

Zdecydowanie polecam! Czytaj!

"Porządny nekrolog nie tylko dostarczał informacji na temat osoby, która już nigdy nie przekroczy progu własnego domu, albo o tym, jaka kobieta już nie będzie musiała kupować butów. Zdradzał on namiętności, nienawiść, odrazę i ból tych, którzy pozostają żywi".

Nekrolog. Kawałek papieru. Dla jednych ostatni znak/symbol osoby, której już nie ma wśród nas. Dla innych element...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Na co dzień żyjemy w iluzji, którą sami sobie tworzymy, żeby przykryć prawdę. Udajemy szczęśliwych, kiedy coś boli, uśmiechamy się, kiedy kłamiemy, snujemy plany na przyszłość, gdy dopada nas śmiertelna choroba. Taka jest prawda o świecie".

"Lilie" Mieczysława Gorzki to mroczny kryminał pokazujący w jak ogromnej iluzji żyjemy. W chaosie wydarzeń nadkomisarz Marcin Zakrzewski podąża śladami bestii. Ścieżki, którymi autor prowadzi policjanta są bardzo kręte, a każda z nich wiedzie go w zupełnie innym kierunku. Czy uda mu się doprowadzić tę sprawę do finałowego końca?

To było moje pierwsze spotkanie z twórczością pana Mieczysława. Długo się przed tym broniłem. Słyszałem same dobre słowa o książkach autora i po prostu bałem się, że jak sięgnę po pierwszą z nich, to już nie będę mógł się od nich oderwać. A przecież stos hańby nie maleje. No i poddałem się. Uległem dzięki namowom. I co? I żałuję, że tak długo zwlekałem.

Fabuła jest wielowątkowa/wielowymiarowa. Składa się z ogromu elementów, które próbowałem ułożyć w jedną całość. Długo się gubiłem – zdobyte elementy musiałem ciągle przekładać, by finalnie... No właśnie. Czy udało mi się ten obrazek ułożyć?

Szybkie tempo akcji. Mroczny klimat. Ciągła niewiadoma. Wszystko To powodowało, że książka była nieodkładalna, a ja dla niej poświęciłem wiele z codziennego życia.

Historia wciągnęła mnie bez reszty jak bagna w Kamiennej. Już po kilku stronach wiedziałem, że nie zaznam spokoju, zanim nie dowiem się jaki będzie finał tej opowieści. Brnąłem więc, a im dalej "wchodziłem" w ten literacki świat tym dopadał mnie ogrom bardzo różnych emocji.

Dzięki sposobowi w jaki autor napisał tę książkę odczuwałem obrzydzenie i poczucie bezsilności, bezgraniczną wściekłość i rządzę zemsty. Mój umysł odpływał w świat iluzji i imaginacji, by za chwilę stąpać po ziemi twardą stopą. Zmagałem się z gonitwą myśli. Układałem fakty w głowie. Uspokajałem emocje. A i tak ciągle błądziłem jak we mgle.

I cały czas towarzyszyło mi to niespokojne wrażenie bycia obserwowanym. Często. Zdecydowanie za często.

Bohaterowie. Wyraziści i pełni tajemnic. Wzbudzili we mnie skrajne emocje – od sympatii po niezrozumienie do nielubienia. Odkrywałem ich powoli, a to co autor mi serwował było tak niespodziewany i oszałamiające, że gdzieś w środku dręczyło mnie niepokojem.

Zakończenie książki było jak zderzenie z ceglanym murem. Nie mogłem sobie z tym poradzić. To jak autor je poprowadził przeczyło wszelkim założeniom. Miałem wrażenie jakby ten mur z cegieł się rozsypał i przysypał mnie. Z trudem powróciłem do rzeczywistości. Zamyślony, zadumany, wpatrzony w ciemności za oknem trawiłem i układałem sobie to wszystko czego tutaj byłem świadkiem.
I ta finalna scena na jednym z Wrocławskich osiedli...

Polecam! Czytaj!

"Na co dzień żyjemy w iluzji, którą sami sobie tworzymy, żeby przykryć prawdę. Udajemy szczęśliwych, kiedy coś boli, uśmiechamy się, kiedy kłamiemy, snujemy plany na przyszłość, gdy dopada nas śmiertelna choroba. Taka jest prawda o świecie".

"Lilie" Mieczysława Gorzki to mroczny kryminał pokazujący w jak ogromnej iluzji żyjemy. W chaosie wydarzeń nadkomisarz Marcin...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Skontrastowałam Zapkios i Riverview, aby pokazać jak samotny może być człowiek niezależnie od tego, czy jest otoczony tysiącami ludzi, czy naturą i pustką. Chciałam też udowodnić, że nie każdy, kto doświadczył zła, staje się zły". Karolina Wójciak

"Zamieć" do historia kryminalna z wątkiem obyczajowym, która od pierwszych stron mnie wciągnęła i nie pozwoliła się odłożyć, aż jej nie skończyłem czytać. A i potem nie było lepiej – w mojej głowie kłębiło się mnóstwo myśli, które analizowałem. Z zamkniętymi oczami zapadłem się w sobie.

Fabuła jest gotowym scenariuszem na film. Autorka utkała tę opowieść z życia kilku bohaterek i bohaterów, które połączyła w całość. Ogromnie cennym dla mnie z racji pracy zawodowej było usadowienie w tej historii bohatera z niepełnosprawnością intelektualną, bo dzięki temu otrzymujemy obraz pokazujący "istnienie" takich osób wśród nas, co cały czas nie dla wszystkich jest oczywistym. Akcja toczyła się w taki sposób, że nie było nudy. Angażowała wszystkie zmysły. Budowała napięcie. Ciekawym zabiegiem był fakt pokazywania wydarzeń z dziś i z przeszłości – lubię takie poczynania pisarskie, bo wtedy dostają szerszy obraz wydarzeń.

Bohaterowie. Osamotniona stacja benzynowa w Zapkis w Kanadzie stała się tłem do pokazania na co jest gotów człowiek, gdy zostanie odcięty od świata. Stałem się obserwatorem ludzkich zachowań. Dobrowolnie zgodziłem się na udział w tym szalonym, nasączonym emocjami spektaklu.

"Są bagaże, których dźwiganie nie ma sensu. Idź przez życie z otwartą głową, a nie objuczona jak wielbłąd strachem, niespełnionymi oczekiwaniami i niepewnością. Nie pozwól, żeby ominęło cię coś pięknego tylko dlatego, że się boisz ".

"Zamieć" ma drugie dno. To wątek obyczajowy – trudny i bolesny – który stał się pretekstem do przekazania ludzkich dramatów. Przygniatał mnie on. Miażdżył i sprawiał, że traciłem panowanie nad własnymi emocjami...

Tak więc otrzymałem tutaj historię z ogromnym wachlarzem emocji, które do tej pory we mnie pracują.

Polecam! Czytaj!

"Skontrastowałam Zapkios i Riverview, aby pokazać jak samotny może być człowiek niezależnie od tego, czy jest otoczony tysiącami ludzi, czy naturą i pustką. Chciałam też udowodnić, że nie każdy, kto doświadczył zła, staje się zły". Karolina Wójciak

"Zamieć" do historia kryminalna z wątkiem obyczajowym, która od pierwszych stron mnie wciągnęła i nie pozwoliła się odłożyć,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Znajdź prawdę. Nic nie jest takie, jak się wydaje".

Nie rozumiałem o co chodzi, ale mimo to dałem się wciągnąć w to poszukiwanie prawdy. Nie mogłem "oprzeć się temu destrukcyjnemu nawoływaniu", które słyszałem w mojej głowie od pierwszych zdań tej historii.

Podwaliną do tej opowieści stały się wydarzenia z przeszłości, które autorka ubogaciła swoją wyobraźnię. I to się pięknie pani Annie udało, gdyż ta opowieść pochłonęła mnie bez reszty. I nie piszą tego na wyrost. #osada zdawała się do mnie mówić. Unoszący się nad nią swąd spalenizny wyraźnie odczuwałem. A po plecach przechodziły mi dreszcze na myśl o tym, "że ta niewielka miejscowość skrywa swoje tajemnice", z którymi musiałem się zmierzyć podczas lektury.

Energia, która emanowała z tej historii, zagłuszała mój zdrowy rozsądek, który "krzyczał do mnie" – stój! Nie idź dalej.! Ale ja byłem głuchy na to wołanie. Ciekawość zwyciężyła...

Przyszłość chwyciła za gardło – mnie i bohaterów. Strach i nienawiść rozszarpywały nas kawałek po kawałku. Od nadmiaru wspomnień huczało nam w głowach. Mrok czaił się za każdą przeczytaną stroną. Gęstniał i wdzierał się w każde pory naszych ciał. Powinniśmy się bać, a mimo to brnęliśmy w tę opowieść dalej, ciekawi odkrycia prawdy.

Stałem się marionetką w rękach autorki. Pozwoliłem z sobą manipulować.

Wielowątkowe narracja. Małomiasteczkowy klimat. Mroczne tajemnice wplecione w dwutorowo prowadzone śledztwo – to wszystko znajdziecie w najnowszej książce Anny Olszewskiej pod tytułem "Osada".

Zaprzyjaźniłem się z Igorem. Więź jaką udało się nam zbudować to efekt wciągającej lektury. Dziękuję autorce za tę opowieść. Liczę na dalszy ciąg z Igorem w rolach głównych.

A ciebie zachęcam do sięgnięcia po tę książkę. Niech rzuci cień na twoje serce, jak uczyniło i mię. Polecam! Czytaj!

"Znajdź prawdę. Nic nie jest takie, jak się wydaje".

Nie rozumiałem o co chodzi, ale mimo to dałem się wciągnąć w to poszukiwanie prawdy. Nie mogłem "oprzeć się temu destrukcyjnemu nawoływaniu", które słyszałem w mojej głowie od pierwszych zdań tej historii.

Podwaliną do tej opowieści stały się wydarzenia z przeszłości, które autorka ubogaciła swoją wyobraźnię. I to się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W pomieszczeniu, w którym przebywam wyczuwam swąd spalenizny. To smród przepalonych neurostyków w moim mózgu. Jestem przeraźliwie zmęczony. Moje myśli biegną z prędkością światła. Serce wali w panice, a ciało paraliżuje strach. Zmuszam się, by brnąć w tę opowieść dalej...

Julia. Henrik. Valter. Oto trójka głównych bohaterów thillera psychologicznego "Wspaniała śmierć". Historia ta opowiedziana została z dwóch perspektyw – Valtera oraz Julii. Właściwie czytając tę książkę miałem odczucie jakbym czytał dwie różne historie.

Valter opowiedział mi o swojej rodzinie- żonie i siódemce dzieci, którzy pewnego dnia, pod wpływem silnych emocji opuszczają go. A on w oczekiwaniu na ich powrót szykuje dla nich zaskakującą niespodziankę.

Julia jest żoną Henrika. Mają trójkę dzieci. Wiodą spokojne, pełne miłości i szacunku życie. Aż do czasu... Pewnego dnia Julia budzi się nad ranem i zauważa, że Henrik zniknął. Rozpoczyna się czas poszukiwań. Policja. Wolontariusze. Znajomi. Wszyscy szukają Henrika, który "zapadł się pod ziemię". W poszukiwaniu męża Julia trafia na nieznane jej fakty dotyczące jego przeszłości. Na jaw wychodzą skrywane od lat tajemnicy. Julia coraz bardziej tonie w mrocznych odkryciach. Śni bez snu. Ta wiedza ją paraliżuje. Strach ją obezwładnia. Niemożliwym jest dla niej połączenie "obrazu kochającego Henrika z tym nowym mężczyzną".

Fabuła. Autorka zbudowała bardzo mroczną i gęstą od tajemnic historię. Strona po stronie odkrywała przede mną coraz to nowe skrawki z przeszłości Henrika. Czytałem, ale cały czas miałem nieodparte wrażenie, że coś mi tutaj nie pasuje. Tej układance brakowało wielu elementów. Im dalej wchodziłem w historię Julii, tym więcej otrzymywałem brakujących elementów, które finalnie ułożyły się w całościowy obraz.

Bohaterowie. Jak już wspomniałem, mamy tutaj trójkę głównych bohaterów, choć właściwie to dwójkę – Valtera i Julię. Autorka tymi postaciami zbudowała obraz ludzkości składający się z różnych postaw. Pokazała, "jak łatwo wpaść w pułapkę kłamstw, kiedy tylko odpowiadają one naszym skrywanym pragnieniom". Towarzyszyłem im. Ich emocje stawały się moimi. Ich zagubienie doprowadziło mnie do zatracenia wiary w ludzi.

Emocje. Były, choć nie od samego początku. Początek był niespieszny. Zaciekawiłem się historią z biegiem przeczytanych stron. W drugiej połowie książki już pędziłem – chciałem jak najszybciej dotrzeć do finału, by poznać prawdę, by dowiedzieć się co się stało z Henrikiem i czy obie historię się połączą w jedną całość.

Więc biegłem, a myśli w mojej głowie kotłowały się od nadmiaru emocji. Wielu spraw nierozumiałym. Czułem się zagubiony. Nie myślałem racjonalnie, ale też sytuacja w jakiej się znalazłem nie sprzyjała temu. Wpadłem w pułapkę mnóstwa skrajnych emocji, które zupełnie mnie otępiły.

Autorka na niewielkiej ilości stron zbudowała opowieść, w której pokazała jak złudne możemy mieć wyobrażenie o naszych bliskich. To uczucie mocno mną wstrząsnęło. Pokazało jak iluzorycznym jest świat. Wypruło mnie z energii – nie mam siły myśleć teraz o tym, co tutaj się wydarzyło. Pozostaję w tym stanie z myślą, "że trochę jest tak, że niektórzy wiedzą to, co chcą zobaczyć. I że łatwo jest nie chcieć widzieć prawdy ".

Polecam! Czytaj!

W pomieszczeniu, w którym przebywam wyczuwam swąd spalenizny. To smród przepalonych neurostyków w moim mózgu. Jestem przeraźliwie zmęczony. Moje myśli biegną z prędkością światła. Serce wali w panice, a ciało paraliżuje strach. Zmuszam się, by brnąć w tę opowieść dalej...

Julia. Henrik. Valter. Oto trójka głównych bohaterów thillera psychologicznego "Wspaniała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Prezydentka" autorstwa Marika Krajniewska to powieść kryminalna z wątkiem obyczajowym, a wszystko to zostało wplecione w politykę i osadzone w momencie kiedy przez Polskę przetaczała się ważna dyskusja o zmianie prawa aborcyjnego. W proteście kobiety wyszły na ulicę, a symbolem ich walki stała się czerwona błyskawica.

Bałem się tej książki. Mój lęk wynikał z faktu, iż miałem ją czytać jako mężczyzna, a przecież to jest historia o siostrzeństwie, o sile kobiet "zagłuszanych" przez tych których reprezentuje moja płeć.

Ależ ten lęk był niepotrzebny...

Historia opowiada o czterech kobietach: Biance, Kai, Poli i Laurze. Głównym wątkiem jest ten z Laurą w roli głównej, która bierze udział w kampanii prezydenckiej. Silna, pewna siebie kobieta zmierza ku zwycięstwu. Gdy pewnego dnia dowiaduje się o nagłej śmierci swojego męża w wypadku samochodowym jej dotychczasowy świat ulega załamaniu. Nie ma w niej zgody na fakt, iż to był nieszczęśliwy wypadek. Zaczyna własne dochodzenie. Czy Laurze uda się odkryć prawdę? Dokąd doprowadzi ją śledztwo?

Równolegle autorka opowiada historię pozostałych kobiet. Odkrywając ich przeszłość oraz pokazując ich teraźniejszość krok po kroku przygotowywała je do... przemiany. Każda inna. Każda na swój sposób i w swoim przekonaniu prowadzi przykładne życie. Łączy je wspólna sprawa – walka o prawa kobiet.

"Gdy się czegoś nie widzi, znika, czyż nie? Można od tego uciec". Ale nie da się uciec od tematu łamania praw człowieka. Tutaj autorka wprost pisze o prawach kobiet, które to prawa w XXI wieku w dużym kraju Europy, delikatnie mówiąc, nie mają się dobrze. Smuci mnie to i boli, że w to wszystko zawsze musi się wplątać polityka – to niestety nigdy dobrze nie służy. Ale przecież mamy więcej przejawów łamania praw człowieka. W naszych miejscach zamieszkania. W naszym kraju. W Europie. Na świecie. To przeraża. I ta świadomość towarzyszyła mi przez cały czas czytania tej książki. Fakt, że ktoś, często zupełnie obcy, bezpardonowo wydziera się z buciorami do czyjegoś życia i decyduje za nią/niego/nich, bo on jest wielkim politykiem i wie lepiej jest niedopuszczalne. Nie można tego nie zauważać. Nie można od tego uciekać.

Nie można dać się zastraszyć.
"Po prostu w normalnym świecie nikt (...) nikt nie powinien musieć o siebie walczyć".
"Prezydentka" to ważny głos, który nadal jest aktualny i który cały czas musi wybrzmiewać w społeczeństwie. Dałem się wciągnąć w tę historię i ogromnie się cieszę, że mimo początkowych obaw nie zrezygnowałem, nie ukryłem głowy w piachu.

Mariko, dziękuję tobie, że kolejny raz zaufałaś mi. Każdej i każdemu z nas należy się szacunek, podmiotowość i prawo wyboru. Wierzę w to!

A książkę polecam wszystkim. Czytajcie!
"Nasze życie jest takim, jakim uczyniły je nasze myśli", powiedział Marek Aureliusz. Mamy prawo de-cy-dować jakimi te myśli będą!

"Prezydentka" autorstwa Marika Krajniewska to powieść kryminalna z wątkiem obyczajowym, a wszystko to zostało wplecione w politykę i osadzone w momencie kiedy przez Polskę przetaczała się ważna dyskusja o zmianie prawa aborcyjnego. W proteście kobiety wyszły na ulicę, a symbolem ich walki stała się czerwona błyskawica.

Bałem się tej książki. Mój lęk wynikał z faktu, iż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

No dobra Marcinie, autorze. Opowiedzmy sobie życie...

Zapuściłem korzenie mojego nieistnienia w tym literackim świecie Adama i Irka. Nie umiałem pojąć tego co się ze mną działo. Więc to zostawiłem...

Czytałem i błądziłem w meandrach męskich umysłów. Ugrzązłem w błocie lęków i ... płakałem.

Tak, uroniłem łzę i to nie jedną podczas lektury tej książki. Musiałem przerywać czytanie, gdyż łzy wypływające z mojego wnętrza oplatały moje oczy i ograniczały widzenie.

Ta historia smakowała kurzem. Pyłkiem, który wiele lat osiadał na sercach bohaterów. Bez zaproszenia wprosił się do ich umysłów, rozgościł się i pozostał. Czytając tę książkę zakopywałem myśli w tym kurzu. Grzebałem w pyle pełnym emocji.

Przyciągałem czytanie. Smakowałem słowa. Rozbijałem je na drobne kawałki. I grałem... grałem z Adamem i Irkiem w teatrze trzech aktorów.

Nawet nie wiem kiedy uświadomiłem sobie, że to czytanie książki to jest moja ucieczka przed samym sobą. Że zgubiłem siebie w sobie i sam już nie wiem, gdzie jestem. "Nie masz silniejszego przeciwnika dla siebie niż ty sam. Nieprzyjacielem swoim jesteś".

Błądziłem. Turlałem się wolno przez życie krętymi ścieżkami codzienności. Życie schowałem w książkach i... samotności.
Po lekturze pozostałem sam zapatrzony gdzieś w przeszłość, "w ciszy, która opadła z sufitu na podłogę". Pomyślałem, podumałem i...

... jutro wracam do rzeczywistości i od nowa zaczynam codzienne przedstawienie.

Okładka: Jacx Staniszewski
Redakcja: Anna Rozenberg
Korekta: Żaneta Juszkiewicz
Skład i łamanie: rarakupl
Wydawca: Wydawnictwo Poza

No dobra Marcinie, autorze. Opowiedzmy sobie życie...

Zapuściłem korzenie mojego nieistnienia w tym literackim świecie Adama i Irka. Nie umiałem pojąć tego co się ze mną działo. Więc to zostawiłem...

Czytałem i błądziłem w meandrach męskich umysłów. Ugrzązłem w błocie lęków i ... płakałem.

Tak, uroniłem łzę i to nie jedną podczas lektury tej książki. Musiałem przerywać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Wspólny dom stanowił ich twierdzę. Tutaj mogli być sobą, żyć po swojemu i wyciszyć się w spokoju. Podładować baterie".

Lubię czytać książki Klaudii Zacharskiej. Za każdym razem jest to dla mnie ogromna przyjemność. Lubię ten stan, kiedy odrywam się od rzeczywistości i zanurzony w czytaną historię funkcjonuję gdzieś obok.

Opowieść rozpoczyna się dramatycznym odkryciem w domu Eweliny i Łukasza. Wstrząsający, pełen napięcie, makabryczny widok ściskający za serce i odbierający oddech stały się moimi doświadczeniami. I to bezgraniczne poczucie odebrania bezpieczeństwa...

Kolejne rozdziały pokazały mi zgoła inną historię. Spotkałem się tutaj z Kamilą. I znów autorka "ubrała" opowieść w wątki muzyczne. Przyozdobiła je w nutki, które tkały delikatne tło dla całej historii. Kamila pracuje w sklepie muzycznym, gdzie czuje się jak ryba w wodzie.

Kolejnym bohaterem jest Marek, który jest bardzo zżyty z siostrą. Właściwie od pewnego czasu żyją w czymś w rodzaju symbiozy połączeni trudnymi doświadczeniami z przeszłości. Aż pewnego dnia dochodzi do niecodziennej sytuacji. Telefon Marka milknie, a brak kontaktu z bratem mocno niepokoi Kamilę. Rozpoczyna się pościg z czasem...

Autorka zbudowała historię, którą czytałem z zapartym tchem i licznymi niewesołymi myślami. Niepokój, który nawiedził umysł Kamili stał się moim lękiem. Zatrzymałem się. Tkwiłem w bezruchu. Potrząsałem myślami i ruszałem dalej, by choć trochę ulżyć Kamili w bólu i dać odrobinę nadziei. Ale ta historia to nie tylko Kamila i jej niepokój. To opowieść o bezradności w obliczu zła. To co się dzieje równolegle do historii opowiadanej przez Kamilę obudziło we mnie odrazę i ogromną bezsilność. Strasznie mnie to dręczyło, paraliżowało i pozbawiało tchu. Macki zła podpełzły do mnie i zaczęły oblepiać mnie. Nie mogłem uwierzyć, "by ktoś był na tyle szalony, żeby zrobić coś takiego". A jednak...

Niespiesznie, konsekwentnie autorka przeprowadziła mnie przez labirynt ludzkiego umysłu skrywającego jego najmroczniejsze odcienie. To było bardzo traumatyczne doświadczenie.

Po lekturze książki długo milczałem zanurzony w historii o traumach. Miałem silną potrzebę opanowania emocji, które we mnie buzowały. I ta myśl, "że nawet najgorsze zło może spotkać mroczniejszego przeciwnika".

Copyring: Trupi Jad
Okładka: Joanna Widomska
Skład/łamanie: Dominika Świątkowska Redakcja: Magdalena Paluch
Wydawca: Phantombooks

"Wspólny dom stanowił ich twierdzę. Tutaj mogli być sobą, żyć po swojemu i wyciszyć się w spokoju. Podładować baterie".

Lubię czytać książki Klaudii Zacharskiej. Za każdym razem jest to dla mnie ogromna przyjemność. Lubię ten stan, kiedy odrywam się od rzeczywistości i zanurzony w czytaną historię funkcjonuję gdzieś obok.

Opowieść rozpoczyna się dramatycznym odkryciem w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kolejny raz Ryszard Ćwirlej przeniósł mnie do początku lat 90 XX wieku, kiedy to odradza się demokratyczny kraj, a Milicja Obywatelska przekształca się w Policję. I kolejny raz spotkałem się ze starymi znajomymi.

Historię "Pocałunek Judasza" rozpoczyna mocny prorok, który staje się motorem napędowym całej opowieści.

Na leśnym parkingu zostają znalezione zwłoki dwóch młodych mężczyzn...

Książkę czytało mi się dobrze. Znając styl autora, jego błyskotliwy humor oraz umiejętność pokazania świata tamtych czasów wiedziałem, że się nie zawiodę. Zaangażowałem się. Tak jak uczynili to bohaterki i bohaterowie, którzy zostali tutaj ciekawie opisani. Całym sobą towarzyszyłem im. Moja ciekawość była nienasycona, A każdy przeczytany rozdział nie wyjaśniał, lecz wprowadzał kolejne wątki powodując mętlik w mojej głowie.

Tutaj wszystko ma ogromne znaczenie. Każdy drobiazg. Każde słowo. Każdy gest. Dlatego czytałem uważnie. Zatrzymywałem się, by odnotowywać sobie w głowie zasłyszane fakty. Zbierałem te puzzle, by na koniec móc sobie z nich ułożyć odpowiedzi na dręczące mnie pytania.

Czy uda się rozwikłać tę zagadkę kryminalną? Autor trochę lawirował, wodził mnie za nos, wplątał moją osobę w gangsterski świat. No i ten smaczek... poznańska gwara wpleciona w dialogi.

Po raz kolejny dałem się porwać kryminalnej opowieści. I kolejny raz wiem, że z przyjemnością sięgnę po następną książkę autora.

Tymczasem polecam! Czytaj!

Za trud przy pracy nad książką dziękuję zespołowi:
Mariusz Banachowicz: autor okładki
Małgorzata Burakiewicz: redaktor prowadząca
Beata Mes: redakcja
Sylwia Rogowska-Kusz: redakcja techniczna
Katarzyna Szajowska, Barbara Milanowska

Kolejny raz Ryszard Ćwirlej przeniósł mnie do początku lat 90 XX wieku, kiedy to odradza się demokratyczny kraj, a Milicja Obywatelska przekształca się w Policję. I kolejny raz spotkałem się ze starymi znajomymi.

Historię "Pocałunek Judasza" rozpoczyna mocny prorok, który staje się motorem napędowym całej opowieści.

Na leśnym parkingu zostają znalezione zwłoki dwóch...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Szrama" to trzeci tom bestsellerowej serii Granice Ryzyka autorstwa Małgorzaty Oliwii Sobczak.

Nad Sopotem rozlała się ciemna noc. Znalazłem się na opuszczonej ulicy. W domach pogaszone światła. Domownicy oddali się w ramiona greckiej bogini nocy Nyks.

Człowiek nie jest przystosowany biologicznie do nocnego trybu życia. Oczy przystosowane są do widzenia przy dobrym świetle. Słuch czy węch nie pozwalają na bezpieczne poruszanie się w warunkach słabego światła lub jego braku. Zatem człowiek, niewyposażony w zdobycze technologii, jest niemal zupełnie bezbronny w nocy.

I tak się czułem w tę noc kiedy w Sopocie dochodzi do zagadkowego morderstwa. Bezbronny, w jakimś amoku bezsilności stałem i przyglądałem się śmierci młodej kobiety. Kilka miesięcy później doświadczyłem kolejny raz tego dramatycznego przeżycia. Na moim sercu pojawiły się kolejne blizny i szramy. Znów dałem się wplątać w coś co finalnie kosztowało mnie bardzo dużo emocji.

Okładka. Każda z nich (z tej serii) mnie fascynuje. Studiuje je bardzo dokładnie. I z tą było podobnie. Smakowałem wzrokiem, węchem i dotykiem. Centymetr po centymetrze, jak jakiś naukowiec pod mikroskopem, analizowałem, drapałem i... zasłuchiwałem się w dźwiękach przy tym słyszanych. Ależ to było sensualne doświadczenie. Gratuluję autorowi okładki i strony tytułowej Panu Pawłowi Panczakiewiczowi.

Fabuła. Znalazłem tutaj wszystko czego w takiej historii poszukuję. Świetne, bardzo dokładne opisy zdarzeń. Każdorazowo "ubrane" w ogólne zarysy, ale i bardzo drobiazgowe szczegóły. U autorki to jest zawsze wszystko dopracowane na tzw. ostatni guzik. Widać bardzo dobry research, który przekłada się na wiarygodność tego co czytałem. Bardzo lubię wplatane w kryminalną historię elementy "naukowe" – tutaj np. wywód biegłego psychologa Marcina Chraboła na temat miłości i wszystkiego tego co zachodzi w naszym organizmie, gdy się zakochujemy. Kolejny raz pojawia się tutaj ekolożka sądowa i Janina Hinc - jej postać także jest bardzo wartościową częścią tej opowieści. Od strony naukowej to wszystko mocno poszerza horyzonty mojej wiedzy o świecie i żyjących na nim stworzeniach.

Akcja toczy się swoim tempem. Detektyw Oskar Korda niespiesznie, ale za to wnikliwie prowadzi dochodzenie w sprawie morderstw. Im głębiej zanurzałem się w tej opowieści tym więcej dowiadywałem się o przeszłości ofiar. Ale nie tylko o nich. Także przeszłość głównych bohaterów staje się jaśniejsze i może tłumaczyć ich pewne zachowania dzisiaj. Kryminalistyczne tropy się mnożą, a ja zostałem w nie wplątany.

Emocje. Zawsze były, są i będą, gdy zasiadam do lektury książek autorki. I tutaj również był ich cały wachlarz. Ilość detali jakie tutaj musiałem ogarnąć powodowała, że wyostrzałem wzrok, a serce przyśpieszało. Mroczne obrazy wywoływały nieprzyjemny ucisk w żołądku. Wspomnienia dźgały moje ciało. I te sny. Odczuwałem je tak jakbym sam o nich śnił. Pełne bólu. Pełne przerażenia...
"To, że nie widać śladów, nie znaczy, że ich nie ma. (...) Świat jest zdecydowanie bardziej złożony niż to, co dostrzegamy gołym okiem".

Zakończenie. Jak zawsze autorka zostawiła mnie w pewnym uczuciu lewitowania gdzieś pomiędzy... Sprawa kryminalna została wyjaśniona. Już wiem kto, co i dlaczego? Jednak pewne wątki osobiste pozostawiły mnie w osłupieniu, a w głowie pojawia się cały czas mnóstwo znaków zapytania. I choć czuję niedosyt to jednak lubię, gdy autorka zostawia mnie w takim stanie.

A, muszę tutaj jeszcze wspomnieć o tzw. "smaczkach". W tej części było ich mnóstwo i do tej pory szemrają mi w umyśle:
* "Zgrzyt. Zgrzyt. Zgrzyt.
Ołówek zgrzytał, skreślając cyfry".
albo
* "Skrzyp. Skrzyp. Skrzyp.
Skrzypiała podłoga. Ona również opowiadała historię". Uwielbiam!!!

Gratuluję całemu zespołowi pracującemu nad tą książką:
* redaktorka inicjująca: Ewa Orzeszek
* redaktorka prowadząca: Ewdokia Cydejko
* redakcja: Joanna Kłos
* korekta: Cecylia Kobierzycka, Lena Marciniak-Cąkała
* skład i łamanie: Dariusz Ziach

A ciebie zapraszam do lektury. Daj się ponieść granicom zła. Polecam! Czytaj!

"Szrama" to trzeci tom bestsellerowej serii Granice Ryzyka autorstwa Małgorzaty Oliwii Sobczak.

Nad Sopotem rozlała się ciemna noc. Znalazłem się na opuszczonej ulicy. W domach pogaszone światła. Domownicy oddali się w ramiona greckiej bogini nocy Nyks.

Człowiek nie jest przystosowany biologicznie do nocnego trybu życia. Oczy przystosowane są do widzenia przy dobrym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Chujoza, kurde, może się przydarzyć wszędzie, wiesz o tym. W więzieniu, poza więzieniem, bogatym, biednym i ludziom średnio zamożnym".

I tak trochę o chujozie jest ta książka, o chujozie życia tytułowej bohaterki, Carlotty Mercedes.

Fabuła oparta jest na życiu Carlotty. To historia o niej przed, w trakcie i... no właśnie.

Dorastała na Brooklynie i to tam dochodzi do wydarzenia, które doprowadza Carlottę do więzienia, zapada wyrok 25 lat.

#carlotta opowiada swoją historię używając dość specyficznego języka. Trochę mi to początkowo sprawiało trudność w skupieniu się, ale im dalej tym było lepiej. Opisy więziennego życia przerażały. To doświadczenie było jak karmienie się bólem i żalem, śnienie nimi i marzenie o nich. Czułem się jak na rozwidleniu ścieżki – poszedłem w prawo, a tam odsiadka, więc pragnąłem wrócić i wybrać ścieżkę w lewo, by nie móc doświadczać tego wszystkiego.

Czytanie tej książki było jak "spacer po parku swoich uczuć"; jak spacer po tożsamości i walce o siebie. Spacerowałem i... smakowałem " se różne smaki nocnego powietrza" przepełnionego ciężkim klimatem nasiąkniętym przemocą, dyskryminacją i niesprawiedliwością.

Polubiłem Carlotte. W trakcie lektury zbliżyliśmy się do siebie. Stałem się uważnym słuchaczem jej opowieści. Mówiąc, odpływała gdzieś w pustkę, a ja razem z nią. Szukaliśmy miejsca, gdzie..."Czy nie ma na świecie miejsca, gdzie możesz normalnie być tym, kim jesteś, wyglądać tak, jak chcesz, ruchać się z kim chcesz i być takim czarnym, jakim jesteś i żeby nikt się ciebie z tego powodu nie czepiał do takiego stopnia, że cię kopie w dupę, strzela do ciebie, dźga cię nożem, łamie ci szyję kolanem albo bynajmniej wiesza cię na drzewie, do cholery?"

To zdanie splotło się w mojej głowie w kłębek znaków zapytania. I z nim pozostałem po zakończeniu lektury.

Składam gratulacje: Maciejowi Świerkockiemu za świetne przełożenie książki; Justynie Frąckiewicz za projekt okładki; Robertowi Oleś za projekt typograficzny i skład; Karolinie Górniak-Prasnyl za redakcję; d2dpl za korektę. Zrobiliście kawał dobrej roboty.

Polecam! Czytaj!

"Chujoza, kurde, może się przydarzyć wszędzie, wiesz o tym. W więzieniu, poza więzieniem, bogatym, biednym i ludziom średnio zamożnym".

I tak trochę o chujozie jest ta książka, o chujozie życia tytułowej bohaterki, Carlotty Mercedes.

Fabuła oparta jest na życiu Carlotty. To historia o niej przed, w trakcie i... no właśnie.

Dorastała na Brooklynie i to tam dochodzi do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Delektując się słowami jak wiśniowym cukierkiem trzymanym w policzku" kawałek po kawałku czytałem tę powieść czule i bezlitośnie wkradając się do codzienności amerykańskiej rodziny chińskiego pochodzenia.

Na początek poznałem Lydie, oczko w głowie rodziców, nadzieja na spełnienie ich marzeń z młodości. Tragiczne zdarzenie, do jakiego dochodzi w pobliskim jeziorze, zachwieje równowagą rodziny, a długo ukrywane tajemnice doprowadzą do oddalenia się członków rodziny od siebie.

Autorka utkała trzymającą w napięciu i zaciekawieniu opowieść o rodzinie. Zaplątany w swoich myślach przyglądałem się jej stojąc lekko z boku. Patrzyłem i słuchałem, a usłyszane zdania wwiercały się w moje uszy oplatając mój umysł i wirując przed oczyma. Osunąłem się na kanapę i... rozsypałem się.

"Wszystko czego wam nie powiedziałam" to realistycznie napisany debiut autorki, który wprowadził mnie w melancholijny nastrój osłupienia i zawieszenia "w coś, co majaczyło na odległym horyzoncie albo w dalekiej, bardzo dalekiej przeszłości". Zagłębiając się w meandry rodzinnych niedomówień, udawań i tajemnic czułem jakbym balansował na skraju urwiska – kruchy i pełen lęku. I ta cicha, gęsta ciemność – mrok okrywający presję i napięcie.

Cała ta opowieść napisana została pięknym, wyważonym i przemyślanym językiem. I choć porusza trudny temat żałoby oraz mówi o konsekwencjach błędnie podejmowanych decyzji to jest to lektura, po którą każda i każdy powinien sięgnąć. Polecam! Czytaj!

"Delektując się słowami jak wiśniowym cukierkiem trzymanym w policzku" kawałek po kawałku czytałem tę powieść czule i bezlitośnie wkradając się do codzienności amerykańskiej rodziny chińskiego pochodzenia.

Na początek poznałem Lydie, oczko w głowie rodziców, nadzieja na spełnienie ich marzeń z młodości. Tragiczne zdarzenie, do jakiego dochodzi w pobliskim jeziorze,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Puste miejsce" to w mojej ocenie historia o stracie. Każda i każdy z nas w swoim życiu nie raz doświadcza straty. Bliscy, znajomi, ci których mijamy każdego dnia... odchodzą. Jedni naturalnie, inni nagle. Za jedynymi tęsknimy dłużej, za innymi w ogóle. Ale zawsze jednak jest to moment na zadumę i refleksję i... pogodzenie się ze stratą.

Karolina, w niewyjaśnionych okolicznościach traci brata. Wraz z trójką kolegów dosłownie rozpływają się w mazurskiej puszczy. 10 lat później, również w piskiej puszczy w tajemniczy sposób znika małżeństwo Jaśmina i Wojtek. Dla Karoliny stanowi to punkt wyjścia do wznowienia śledztwa w sprawie zaginięcia jej brata. Ona cały czas wierzy, że brat się odnajdzie.

Okładka. Gratuluję projektantowi okładki Mariuszowi Banachowiczowi. To na nią pierwszą zwróciłem uwagę, gdy pojawiła się zapowiedź książki. To ona mnie zahipnotyzowała. Jest tutaj wszystko czego oczekują: ▪︎ tytuł, który w moim umyśle zadawał pytania: "czym jest to puste miejsce?"; "kogo może dotyczyć?"; "jakież to mroczne tajemnice skrywa Mazurska puszcza?"; i to rozmywające się słowo w tytule "miejsce"; ▪︎ tło dla tytułu – te drzewa – jakże mroczne, pobudzające skrajne emocje – kocham las, ale tego z okładki się boję. Jestem zachwycony, co tam - zakochałem się w tej okładce.

Fabuła. Ciekawie została zbudowana. Autorka zaprosiła mnie do tej historii przedstawiając króciutki, ale jakże dosadny prolog. Ja po prostu usłyszałem ten przeraźliwy głośny krzyk i już nie mogłem odłożyć tej książki. Opowieść przedstawiona mi została z dwóch perspektyw: ▪︎ Karoliny "teraz", gdzie towarzyszyłem jej w podejmowaniu prób odnalezienia brata, ale także ułożenie sobie życia poprzez relacje z innymi ludźmi; ▪︎ Jaśminy i Wojtka "przed zaginięciem", gdzie krok po kroku autorka odgrywała przede mną kuluary zdarzeń, które doprowadziły do ich zniknięcia. Bardzo fajnie to się czytało. I co najważniejsze - wszystko się pod koniec zaczynało sklejać w jedną całość i doprowadziło mnie do... Nie zdradzę wam tutaj wszystkiego, bo nie mielibyście już frajdę z czytania książki. A warto to zrobić, bo jest tego warta. Dlatego robię tutaj STOP!

Emocje. Kto mnie choć trochę poznał, to wie, że ja w czytanych historiach szukam emocji. One są dla mnie bardzo ważne. Pozwalają mi "wejść" w głąb, zrozumieć podejmowane przez bohaterki bohaterów decyzje, dają mi możliwość stania się trochę nimi, a czasem odnalezienia samego siebie w nich. I tutaj również ich nie zabrakło. Zagłębiając się w tę historię odnosiłem wrażenie, jakbym znalazł się "w samym środku pustki, z której nie było żadnego wyjścia". To co tutaj się działo wbijało się do mojego umysłu, by finalnie eksplodować bolesnym pulsowaniem czoła. Było mi tutaj dziwnie. Jakoś tak niepokojąca. Dręczyły mnie porozrywane myśli. I ta ciągle wirująca nade mną nadzieja...

Zakończenie. W mojej skromnej ocenie – niesamowicie zaskakujące. Ja się w nim odnajduję. Kupuję je takim jakim jest, choć nie do końca je akceptuję. Dlaczego? Bo nie zostanie się czytelnika w takim oniemieniu i... zawieszeniu. Trwam teraz gdzieś pomiędzy... w osłupieniu i niemocy. Mimo, że wciąż żyją to czuję się jak w piekle. Czuję ogromny ból i... pustkę.

Gratuluję autorce pięknej kontynuacji pisarskiej. Po "Lalkarzu" wiedziałem, że warto pozostać pani wiernym czytelnikiem.
Pragnę w tym miejscu podziękować za kawał dobrej roboty redaktorce Karolinie Macios, korektorom Adamowi Kieryluk i Marcie Akuszewskiej oraz za skład i łamanie Dariuszowi Nowackiemu. Brawo dla was.

"Puste miejsce" to w mojej ocenie historia o stracie. Każda i każdy z nas w swoim życiu nie raz doświadcza straty. Bliscy, znajomi, ci których mijamy każdego dnia... odchodzą. Jedni naturalnie, inni nagle. Za jedynymi tęsknimy dłużej, za innymi w ogóle. Ale zawsze jednak jest to moment na zadumę i refleksję i... pogodzenie się ze stratą.

Karolina, w niewyjaśnionych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Spokój nie należy się żywym" to drugi tom serii z Klarą w rolach głównych. Rozpoczynałem tę czytelniczą przygodę kompletnie sam wśród ciemności, a drogowskazem był dla mnie snopek światła, który odkrywał przede mną kolejne zdania tej opowieści.

Już pierwszy rozdział rozbudził we mnie ciekawość. Czyj to grób? O kogo może chodzić? To nie może być ona? A może jednak...

Ta moja ciekawość była jak wiatr, który porwał mnie w czytelniczy wir. Poddałem się jemu całkowicie.

Spotkałem tutaj starych znajomych, których poznałem w pierwszym tomie serii pod tytułem "98% Klary". Szeptali mi do ucha swoją opowieść, którą autorka napisała bardzo lekkim piórem mimo dramaturgii zdarzeń. Takie pióro ma Kamila, że czytając jej książki ma się mrożące krew w żyłach dreszcze, by za moment czuć swobodę i luz i pochłaniać historię bez mrocznych lęków. Po jakimś czasie znów nasz spokój pęka niczym bańka mydlana, by zastygnąć w osłupieniu i niepokoju.

Tę huśtawkę emocji zapewniła mi autorka przez cały czas czytania książki.

I ta cisza wokół mnie. Podkreślała tylko napięcie.

Coś we mnie pękało razem z kolejno przeczytanymi stronami. Gubiłem się w natłoku emocji, wspomnień i wszystkiego tego w czym tutaj uczestniczyłem. Zadawałem sobie pytania i sam szukałem na nie odpowiedzi.

"Gdyby prawda nie bolała, nie byłaby taka trudna". Ale przecież nic w życiu nie jest łatwe. I może dobrze, że tak jest, bo wtedy bardziej doceniamy to co mamy.

Ta opowieść obudziła we mnie pewne nuty, o których dawno zapomniałem. Wsłuchałem się w głos wybrzmiewający w moim umyśle, z ogromną uwagą skupiłem się na tym. Całym sobą. Aż tu nagle Kamila wywaliła taką bombę, że ... powaliło mnie na łopatki. Nie mogłem w to uwierzyć! Nie było we mnie zgody na to co tutaj się wydarzyło! Zamarłem! Nie potrafiłem się z tego uwolnić. Zostałem sam. Sam i samotny. I niezrozumiały. I z poczuciem, że zaraz się rozsypie na milion kawałków.

Dryfowałem gdzieś na granicy świadomości...

Gaja. Postać o osobowości psychopatycznej. Uważam jej rolę w tej książce za bardzo istotną. Wiem, że nie wszyscy ją polubili, ale w mojej ocenie pojawienie się jej to nie przypadek. To ukłon autorki w kierunku ważnego i trudnego społecznie tematu jaki jest kryzys psychiczny. I za to szanuję i dziękuje. Temat należy poruszać. Trzeba o nim mówić. Apelować o łatwy dostęp do wsparcia psychicznego i psychologicznego.

Po lekturze książki zasłuchałem się w dźwiękach grającej muzyki i... uleciałem w stronę swojego przeznaczenia.
Jesteśmy nicią w obrazie czyjegoś życia. Nie zostawiajmy po sobie splątanych czy zerwanych nici.

Centrum Wsparcia dla Osób Dorosłych w Kryzysie Psychicznym www.centrumwsparcia.pl
telefon 800 70 22 22

W tym miejscu pragnę pogratulować:
*autorce, wytrwałości w dążeniu do celu i ciekawą kontynuację losów Klary;
* Marcie Żurawskiej, przepięknej okładki;
*Januszowi Muzycznyszynowi, za redakcję;
*Paulinie Zyszczak i Natalii Kocot, za korektę;
*Andrzejowi Zyszczak, za skład.
Wykonaliście wszyscy kawał dobrej roboty.

A Ciebie zapraszam do sięgnięcia po tę książkę. Niech ogarnie Cię spokój, który nie należy się żywym. Czytaj!

"Spokój nie należy się żywym" to drugi tom serii z Klarą w rolach głównych. Rozpoczynałem tę czytelniczą przygodę kompletnie sam wśród ciemności, a drogowskazem był dla mnie snopek światła, który odkrywał przede mną kolejne zdania tej opowieści.

Już pierwszy rozdział rozbudził we mnie ciekawość. Czyj to grób? O kogo może chodzić? To nie może być ona? A może jednak...

Ta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Wszystko ma dwie strony, jasną i ciemną. Po zmroku zaś ta prawdziwa staje się bardziej widoczna".

To była ciekawa podróż czytelnicza. Z każdą przeczytaną stroną unosząca się w powietrzu ciężka i mroczna energia osiadała na mnie.

Wujaszek to zbiór opowiadań. Autorka stworzyła książkę, która wciągnęła mnie od pierwszych stron i nie pozwoliła się odłożyć. Towarzyszyłem bohaterom w ich zmaganiach "z innymi – wyższymi - porządkami bytu". Stałem się świadkiem zmagań "człowieka ze złem – złem świata, ale także złem w sobie ". I to zło w sobie bardzo mnie intrygowało.

"Świat pamięta coraz mniej" ta myśl nie opuszczała mnie przez cały czas czytania tej książki. Każde opowiadanie przypominało mi o tym. Każde z nich jest osobną historią, choć tytułowy Wujaszek Han jest ogniwem łączącym je. Całość osadzona w azjatyckim klimacie grozy autorka określiła nieco humorem, chińską mitologią oraz weird fiction. Lawirowałem pomiędzy nimi szukając nadziei i pocieszenia. Bałem się czyśćca – niezwykle osobistego miejsca – na które trzeba sobie zasłużyć. Bałem się moich emocji, które po każdym z opowiadań buzowały w moim umyśle. I bałem się ciszy...

To było interesujące spotkanie. Podobał mi się świat jaki tutaj autorka wykreowała. To przenikanie się ludzi ze światem duchów i mitologicznych zjaw dawało się odczuwać realistycznie. Na pewno książka skłania do refleksji, do zatrzymania się i zadumy. A to jest to czego szukam w czytanych książkach. Dlatego polecam tę książkę. Czytaj!

"Wszystko ma dwie strony, jasną i ciemną. Po zmroku zaś ta prawdziwa staje się bardziej widoczna".

To była ciekawa podróż czytelnicza. Z każdą przeczytaną stroną unosząca się w powietrzu ciężka i mroczna energia osiadała na mnie.

Wujaszek to zbiór opowiadań. Autorka stworzyła książkę, która wciągnęła mnie od pierwszych stron i nie pozwoliła się odłożyć. Towarzyszyłem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Naga" to utkana kobiecymi opowiadaniami lektura dla odważnych.

"To co łączy wszystkie kobiety, to bycie kobietą" (Bette Davis). To co łączy te wszystkie opowiadania, to bycie kobietą.

Ta książka utkana została "z prawdziwego fizycznego bólu, który brzmi jak pękanie żeber"; z odbić w lustrze, gdzie "niby ja, a jednak nie ja. My dwie – czuję się wtedy mniej samotna "; z płaczu przenoszonego po całym bloku przez rury ciepłownicze; z popiołu, piachu, zwiędłych liści i zaklęć, których nie da się odwrócić.

"Naga" to hołd dla kobiet, "przyjaciółek od płci". Rozbrzmiewają w niej głosy kobiecych dusz – pragnień, lęków, marzeń...

Wyruszyłem w tę czytelniczą podróż, niełatwo, czytaną przez mężczyznę. I wędrowałem "korytarzem, przez morze ciszy" słuchając pieśni przesyconej bólem, stratą, pożądaniem i prawdą. Coraz bardziej przezroczysty znalazłem się we wnętrzu własnej głowy, gdzie przeżywałem sensualną podróż "w głąb kobiety" – matki, córki, żony, kochanki, wdowy, samotnej, zgwałconej, trans.

Nie spodziewałem się tak ciekawej lektury, która skłania do refleksji.

Po jej zakończeniu leżałem i czekałem. "Bez tożsamości, bez płci, bez oznak jakiejkolwiek wyjątkowości...

Jestem jak nasiona dmuchawca– dmuchnij, bym mógł wynieść się ku słońcu...

"Naga" to utkana kobiecymi opowiadaniami lektura dla odważnych.

"To co łączy wszystkie kobiety, to bycie kobietą" (Bette Davis). To co łączy te wszystkie opowiadania, to bycie kobietą.

Ta książka utkana została "z prawdziwego fizycznego bólu, który brzmi jak pękanie żeber"; z odbić w lustrze, gdzie "niby ja, a jednak nie ja. My dwie – czuję się wtedy mniej samotna ";...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Ptasznik" to pierwsza część nowej serii kryminalnej autorstwa Marka Stelara, w której to poznałem Henricha Vogela oraz komisarz Iwonę Banach.

Henricha poznaję w momencie kiedy "leżąc na górnym pokładzie swojej łodzi Worŝa" wraca wspomnieniami do wydarzeń sprzed 20 lat – zdarzenia, które "zniszczyło wszystko i zmieniło go bezpowrotnie". Czy jednak udało mu się poukładać życie na nowo i uwolnić od przeszłości? Czy nagłe pojawienie się przy jego łodzi topielicy to czysty przypadek?

Autor przedstawiał mi tę historię krok po kroku z perspektywy kilku bohaterów. Gdy się coraz bardziej w niej zanurzałem, a moja wiedza stawała się pełniejsza zrozumiałem, że to nie będzie łatwa i przyjemna podróż czytelnicza. Miałem "kurewską pewność", że rozwali mnie w drzazgi. I nie pomyliłem się.

Autor kolejny raz stworzył historię, w której zobaczyłem odbicie swojej twarzy. Wpatrywałem się w nią i coraz wyraźniej zauważałem w niej demony przeszłych zdarzeń, które wyryły na niej głębokie bruzdy. Poczułem się jak Henrich wmanewrowany w całe to bagno, które rozlewało się szerokim łukiem. Obaj byliśmy w tym utopieni. I obaj pragnęliśmy dojścia do prawdy. Jakakolwiek by ona była.

"Dziel i rządź. Mijają wieki, a ta prosta zasada wciąż się sprawdza. Nic nie musisz robić, tylko siedzisz i patrzysz, jak dwa drapieżniki wykańczają się wzajemnie".

Jakaś prosta i banalna zasada. I jakże aktualna dzisiaj, szczególnie teraz. Ale jakże mnie wkurzająca i wywołująca we mnie niezgodę. Patrzę na otaczającą mnie rzeczywistość i chce mi się krzyczeć. Wezbrany i niekontrolowany potok słów chce zalać otaczającym mnie świat. Czuję wzburzenie i niemoc.

Tak, drogi autorze. Swoją książką wywołałeś we mnie poczucie niezgody. Dzisiaj jeszcze nie wiem co z tym wybuchem zrobić, ale na pewno nie zostawię tego bez reakcji z mojej strony.

"Jesteśmy kowalami własnego losu, a wszystkie decyzje mają konsekwencje!"

Z tą sentencją pozostaję po lekturze tej książki. Historia Henricha, człowieka pokiereszowanego przez relacje rodzinne i przypadkowe zdarzenie, pokazuje jakim jest życie – ulotnym. Życie to chwila.

"Ptasznik" to kawał dobrego kryminału. Misternie utkana intryga oplata jak pajęcza sieć. To świetny początek nowej serii. A ja tak polubiłem komisarz Iwonę, że za moment sięgam po książki, w których ona jest główną bohaterką.

Czytajcie Stelara! Polecam!

"Ptasznik" to pierwsza część nowej serii kryminalnej autorstwa Marka Stelara, w której to poznałem Henricha Vogela oraz komisarz Iwonę Banach.

Henricha poznaję w momencie kiedy "leżąc na górnym pokładzie swojej łodzi Worŝa" wraca wspomnieniami do wydarzeń sprzed 20 lat – zdarzenia, które "zniszczyło wszystko i zmieniło go bezpowrotnie". Czy jednak udało mu się poukładać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Do trzech razy sztuka. Tak, do tej książki robiłem trzy podejścia i dopiero za trzecim razem udało mi się bezgranicznie zanurzyć w tej opowieści. I nie dlatego, że była źle napisana. Wręcz odwrotnie. Ale po kolei...

"Czasami trzeba się rozpaść, by potem móc poskładać się na nowo".

26.10.2023 r. i moje pierwsze podejście do tej książki, którą odłożyłem zaledwie po przeczytaniu 15 stron. Pamiętam ten wieczór jak dziś i słowa, które wtedy napisałem: Na tę książkę czekałem w ogromnym napięciu. Kurier robił trzy podejścia. Ja się już denerwowałem, że paczuszka wróci do nadawcy. Napięcie rosło! I jest. Mam ją! Wczoraj późno w nocy zabrałem się do lektury i... po 15 stronach musiałem ją odłożyć. Izabelo Janiszewska, przepraszam, ale w tej chwili nie dam rady zagłębiać się w tej opowieści. Pierwsze sceny otworzyły jakieś moje wewnętrzne rany, które teraz krwawią zalewając moje serducho krwią. Rozpadłem się na drobniutkie kawałki i nie potrafię się sam poskładać... ".

Dzisiaj jestem trochę w innym miejscu niż te prawie 6 miesięcy temu. Choć ta historia dalej boli to udało mi się przez nią przebrnąć.

Książka rozpoczyna się sceną z czerwca 2019 roku, gdzie w ciemnym zaułku dochodzi do tragicznego w skutkach zdarzenia. Biorą w nim udział Julia i Adam. Następnie cofamy się w czasie. Jest maj 1996 rok łazienka w mieszkaniu Jakuba i potok słów Heli, "które zdruzgotały mężczyznę na zawsze ".

Autorka opowiedziała mi tę historię z dwóch perspektyw czasowych: 2019 i 1996 rok. Są to dwie różne historie opowiadające losy dwóch rodzin. Czy się połączą? Czy to co się wydarzyło wiele lat temu zbiera swoje żniwo lata później? By się o tym przekonać koniecznie musisz sięgnąć po książkę "W szponach" .

To nie była łatwa lektura. Już od pierwszych stron dogoniło mnie duszące uczucie niepokoju, które do samego końca nie opuszczało mojej głowy. Nie potrafiłem objąć umysłem szaleństwa, którego byłem świadkiem. Gdzieś tam głęboko we mnie "pojawiła się wielka rozpadlina ziejąca czernią". Bezradny śledziłem losy bohaterek i bohaterów. Moja czaszka pęczniała od natłoku myśli. Lęk oblepiał mnie niczym pajęcza sieć. Oblepiał krępując ruchy. W pewnym momencie czułem się tak, jakby ktoś wyssał ze mnie całe powietrze. Bliski histerii panicznie szarpałem się jak ryba wyrzucona na brzeg. Tonąłem w szazyźnie bólu i rozpaczy, czując się niechcianym.

Wszystko zwolniło...

Czytałem pochłaniając całą tę historię mimo bólu jaki od niej emanował. Pragnąłem rozwiązania. Szukałem go. Ale jednocześnie obawiałem się jego. Gonitwa emocji, pragnień i pytań nie dawała mi spokoju. Otaczający mnie mrok przygniatał i uniemożliwiał znalezienie odpowiedzi.

"Jesteś śmieciem! Nikim. Skończonym zerem!" Takich słów nikt nigdy nie powinien usłyszeć. Ja je usłyszałem. Były jak fala uderzeniowa. Przygniotły mnie. Roztrzaskały na milion drobnych kawałków, których nikt nie umiał mi pomóc poskładać. Chyba nigdy wcześniej nie czułem się tak bardzo samotny.

"Może czasem łatwiej jest widzieć ludzi i rzeczy nie takimi, jakimi one są, ale jakimi chcemy je zobaczyć. Przełknąć słodkie kłamstwo zamiast gorzkiej prawdy ".

Zgadzasz się z powyższym stwierdzeniem? Kiedyś bym powiedział, że się nie zgadzam. Dziś, po lekturze "W szponach" coraz bardziej czuję, że ta myśl staje mi się bliższa. Targa mną zwątpienie i strach. Stałem się jeńcem tych uczuć. I to one teraz dyktują co i jak myślę.

Autorko kolejny raz zawładnęłaś moim umysłem. Osaczyłaś go i poszarpałaś. I pozostawiłaś... Ale nie miej wyrzutów. Tobie jednej literacko na to pozwalam.

Do trzech razy sztuka. Tak, do tej książki robiłem trzy podejścia i dopiero za trzecim razem udało mi się bezgranicznie zanurzyć w tej opowieści. I nie dlatego, że była źle napisana. Wręcz odwrotnie. Ale po kolei...

"Czasami trzeba się rozpaść, by potem móc poskładać się na nowo".

26.10.2023 r. i moje pierwsze podejście do tej książki, którą odłożyłem zaledwie po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po książki Pani Agnieszki Pietrzyk sięgam w ciemno. To powieści autorki stały się zaczynem do powstania mojego konta tu na bookstagramie. Nie miałem więc żadnych obaw sięgając po kolejną z nich. Po przeczytaniu pierwszych zdań powieści potwierdziło się wszystko – trafiły do mojej "wyobraźni płynnie jak tlen do płuc, jak adrenalina do krwi. To było to". Autorka zaprosiła mnie do swojego literackiego świata, by pokazać do czego jest zdolny zdesperowany człowiek.

"Gdy zaginie twoje dziecko, to tak, jak gdybyś wpadł do czarnej dziury. Przytłoczy cię uczucie, że już się z tego nie wydostaniesz ".

Zanurzyłem się w literkach tej opowieści nie spiesznie, krok po kroku, zdanie po zdaniu. I im głębiej wchodziłem, tym większe "cierpienie wybrzmiewało w każdym słowie", które czytałem. Moją duszę przepełniał świdrujący niepokój. Cierpiałem z nadmiaru emocji.

"Gdy zaginie twoje dziecko, wydaje ci się, że nie ma chwili do stracenia. Wydaje ci się też, że już wszystko stracone".

Przemierzałem więc tę historię razem z bohaterami "z uczuciem coraz większego oderwania od rzeczywistości". Przeszkadzała mi cisza panująca wokół. Potrzebowałem jakiegoś hałasu, by stłumić ogarniający mnie niepokój. Tego było za dużo. Przygniatało mnie do ziemi.

"Wiesz, że każde dziecko może zaginąć, ale zakładasz, że nie twoje. Tobie to nie może się przydarzyć".

Pani Agnieszka fenomenalnie zbudowała całą fabułę tej książki. Zaangażowałem się. Kolejny raz pozwoliłem ponieść się emocjom. Chciałem pomóc. Dałem się wciągnąć w różne hipotezy. Miałem nieodparte wrażenie, "że kopie za głęboko, że rozwiązanie jest prostsze i znajduje się tuż pod powierzchnią".

Książkę czytało mi się dobrze. Lubię to płynne pióro autorki. Książka rozpoczyna się od... ukrycia zwłok w ogrodzie. I to jest bardzo zagadkowy motyw, który od razu mnie wessał w opowieść i nie opuszczał mnie aż do momentu wyjaśnienia. Napisana jest jakby w dwóch narracjach – otrzymałem relację Williama Krigera oraz wersję książki w książce. Uważam tak przedstawioną historię za świetny sposób nawiązania kontaktu z czytelnikiem. Do mnie przemówił.

Zakończenie... cóż, mnie zaskoczyło i pozostawiło w zadumie z myślą, że "żadnemu człowiekowi nie można tego zrobić. Nikt nie zasługuje na to żeby tak nienawidzić".
Zdecydowanie polecam! Czytaj!

Po książki Pani Agnieszki Pietrzyk sięgam w ciemno. To powieści autorki stały się zaczynem do powstania mojego konta tu na bookstagramie. Nie miałem więc żadnych obaw sięgając po kolejną z nich. Po przeczytaniu pierwszych zdań powieści potwierdziło się wszystko – trafiły do mojej "wyobraźni płynnie jak tlen do płuc, jak adrenalina do krwi. To było to". Autorka zaprosiła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zło ma wiele twarzy. Czy jedną z nich jest twoja?

Ciemność, która nadciągnęła znad tej książki, od pierwszych stron spowiła całą okolicę, w której się znajdowałem i pozostała ze mną do samego końca lektury tej opowieści.

"Confessio" to debiut literacki Natalii Kruzer, którego główną bohaterką jest pani prokurator Paulina Wilczyńska, prywatnie matka samodzielnie wychowująca pięcioletniego syna z autyzmem. Wezwana do zgonu dziecka, na oko między pierwszym a drugim rokiem życia. Przyczyna śmierci– nieznana. Zespół ratownictwa wezwała matka – Mariola Bogusławska, samotnie wychowująca niepełnosprawne niemowle. Z zebranych przez patrol relacji wśród sąsiadów Marioli panuje przeświadczenie, że to cicha i spokojna sąsiadka, z nikim nie utrzymująca relacji towarzyskich. Zupełnie podobna do pani prokurator.

Śledczy stają przed pytaniem – czy zgon nastąpił w wyniku śmierci łóżeczkowej? A może maleńkie ciało doświadczało przemocy, w wyniku której zmarło?

Starając się zachować zimną krew i nie dając się ponieść emocjom wkroczyłem w ten literacki świat, który choć tutaj znalazł się na kartach książki, jakże często jest odzwierciedleniem w realnym świecie.

Tutaj wszystko się zgadza. Tutaj każdy szczegół ma ogromne znaczenie. Fakt, że autorka jest czynną panią prokurator dało mi poczucie, że jest to wszystko rzetelnie opisane. Nasza bohaterka jest matką samotnie wychowującą niepełnosprawne dziecko – podobnie jak Mariola, przez co pewne zdarzenia czy relacje są jej bliskie i zrozumiałe. Pytanie tylko czy nie mają wpływu na jej podejście do prowadzonej sprawy – czy będzie myśleć sercem czy jednak podejdzie do tego profesjonalnie?

Śmierć bezbronnego niemowlaka nie daje mi jednak możliwości "bezemocjonalnego przejścia obok". Emocje były podczas czytania książki i są nadal, długo po lekturze. Pojawiło się we mnie poczucie bycia "w stanie jakiegoś dziwnego niebytu. Jakby czas przestał płynąć ". Bezwładnie opadłem w fotelu i trwałem tak nie wiedząc jak długo. W konfrontacji z bólem jaki mi towarzyszył czułem się nikim i niczym.

Moja wdzięczność do autorki, że odważyła się napisać tę książkę jest ogromna. Bo tutaj poza samym wątkiem kryminalnym jest dużo ważnych spraw. Bardzo istotnym jest w mojej ocenie rozdział 6, gdzie czytamy o niepełnosprawności i tym wszystkim co jej towarzyszy, szczególnie w kontekście najbliższych. I to pytanie: "Dlaczego dziecko w macicy jest przyszłością narodu, ale gdy urodzi się niepełnosprawny, staje się wyłącznie problemem matki? " Ależ to jest ważne i mocne pytanie. Cały czas rezonuje w moim umyśle.

I to stwierdzenie z rozdziału 13: "– Nikt nas nie uczy, jak być matką, a co dopiero matką dziecka niepełnosprawnego. Zostajemy z tym kompletnie same, rzucone przez los po diagnozie od razu na głęboką wodę".

Książka ciężka, trudna i przytłaczające, ale bardzo ważna i potrzebna. Nie jest poradnikiem. Nie może być terapią. Ale stawia pytania i skłania do zadumy i refleksji.
Polecam! Czytaj!

Zło ma wiele twarzy. Czy jedną z nich jest twoja?

Ciemność, która nadciągnęła znad tej książki, od pierwszych stron spowiła całą okolicę, w której się znajdowałem i pozostała ze mną do samego końca lektury tej opowieści.

"Confessio" to debiut literacki Natalii Kruzer, którego główną bohaterką jest pani prokurator Paulina Wilczyńska, prywatnie matka samodzielnie...

więcej Pokaż mimo to