-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać455
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
Wzruszająca i ciepła. Urocza i przyciągająca.
Naprawdę cudowna lektura!
Wzruszająca i ciepła. Urocza i przyciągająca.
Naprawdę cudowna lektura!
Jest cudownie i wzruszająco i po prostu oh! Normalnie nie sięgam po takie powieści ale chyba teraz nastąpił taki okres w moim życiu, że właśnie TAKIE książki trafiają do mnie najbardziej.
Uwielbiam i kocham, bo znalazłam polskiego Nicholasa Sparksa!
Jest cudownie i wzruszająco i po prostu oh! Normalnie nie sięgam po takie powieści ale chyba teraz nastąpił taki okres w moim życiu, że właśnie TAKIE książki trafiają do mnie najbardziej.
Uwielbiam i kocham, bo znalazłam polskiego Nicholasa Sparksa!
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Chyba powinnam zacząć od tego, że nie wiedziałam za bardzo czego się po tej powieści spodziewać. Jak wiadomo, kryminały młodzieżowe, są najczęściej dość proste, schematyczne i po prostu nudne. Czy w tym przypadku było identycznie?
Zacznę od bohaterów, żeby potrzymać Was trochę w niepewności tego czy na pewno zagadka kryminalna tutaj miała jakiś sens, więc przejdzmy do głównej bohaterki Stevie. Dziewczyna niby taka jak każda inna ale jednak nie, bo nie dość, że bardzo interesuje się zagadkami i trudem ich rozwiązywania, ale tak SERIO się interesuje, czytając Sherlock i oglądając programy kryminalne, to jeszcze można ją przypisać do kategorii bohaterek, które są silne i niezależne. Jednym słowem: dogadałyśmy się. Dalej mamy jej przyjaciółkę, która nie była dla mnie aż tak ciekawa jak główna bohaterka, była okey ale jednak czegoś jej brakowało. Jednak na zdanie zasługują postacie męskie, które były dziwne ale na swój własny, urokliwy sposób, który przyciągał.
Ale tak naprawdę interesuje Was pewnie fabuła i jak tutaj ma się ten cały wątek kryminalny. Więc powiem tak – na końcu krzyczałam „WIEDZIAŁAM”, ale jednak wciąż była to jedna z wielu opcji rozwiązania tajemnicy. Dodatkowo smaczku dodają tutaj retrospekcje poprzedniej zbrodni która dokonała się w Akademii, co czasem stopuje akcje a czasem jeszcze bardziej ją przyspiesza. Dodatkowo zaczynamy się zastanawiać jakie połączenie ma jedna zbrodnia z drugą i w jaki sposób połączy je główna bohaterka. Rozwiązanie może niektórych naprawdę zaskoczyć.
Jednak jest tutaj pewna rzecz, której nie mogę zostawić bez słowa, mianowicie fabuła rozwija się dopiero gdzieś tak od połowy, ponieważ wcześniej następuje dopiero wprowadzenie bohaterów, ich charakterów i problemów, a dopiero wtedy przechodzimy konkretnie do morderstwa. Przez to lektura może niektórych znudzić, jednak mówię Wam – nie odkładajcie wtedy książki tylko brnijcie w to dalej, bo jest po co.
Autorka pisze świetnym językiem, który trafi zarówno do młodzieży jak i do dorosłych. Jest płynnie, jest barwnie i zdecydowanie, autorka potrafi stworzyć napięcie.
Podobało mi się. Ale podobało mi się dlatego, że dawno nie czytałam kryminałów i też rzadko trafia się na dobre kryminały młodzieżowe, które mogą zapaść w pamięć, a w związku z tym jaką główną bohaterkę tutaj mamy i jak potrafi ona przemówić do łowców przygód i tajemnic, nie da się tej powieści zapomnieć. Zdecydowanie polecam.
PS To jest dopiero pierwsza część serii, więc ciekawa jestem co autorka zaprezentuje w kolejnym tomie!
https://kulturalnaszafa.wordpress.com/
Chyba powinnam zacząć od tego, że nie wiedziałam za bardzo czego się po tej powieści spodziewać. Jak wiadomo, kryminały młodzieżowe, są najczęściej dość proste, schematyczne i po prostu nudne. Czy w tym przypadku było identycznie?
Zacznę od bohaterów, żeby potrzymać Was trochę w niepewności tego czy na pewno zagadka kryminalna tutaj...
Ogólnie to naprawdę byłam ciekawa tej pozycji. Byłam ciekawa bo z Meyer znamy się jeszcze za czasów gdy Egmont wydawał jej powieści i dzięki Bogu, że wydawca się zmienił, bo wyszło to autorce zdecydowanie na dobre.
Zacznijmy od tego, że pokochałam styl pisania autorki i to jak kreuje światy. Meyer ma talent do pisania baśniowym, uroczym językiem, tworząc niesamowite scenariusze pełne wyśnionych postaci i oryginalnych charakterów. Dodatkowym faktem jest jak sprawnie i bezbłędnie wplata w swoje historie znane nam z baśni na których się wzoruje postaci, które jeszcze bardziej nas wciągają w tę historię i powodują lekki zawrót głowy (ale w pozytywnym sensie). Jestem pod wrażeniem rozwoju akcji i oryginalności jej rozwoju, bo niektóre zagrania fabularne mogą zaskoczyć i zdziwić a dodatkowo – oczarować. Niesamowity talent.
Idąc dalej mamy bohaterów, którzy dodają do tej powieści jeszcze więcej magii. Catherine jest niesamowicie skrupulatnie zbudowaną postacią, taką, która pokazuje pazur w odpowiednich momentach i która jest niezmiernie realistyczna. Nie da się jej nie lubić! Towarzyszy jej w tym wszystkim Jest, który jest właśnie tym charakterem, który skradł moje serce – przebiegły a jednocześnie otwarty, cwany a jednocześnie inteligentny. Pokochałam go od pierwszej strony.
Autorka jak pisałam wyżej, tworzy niesamowite historie, które oprósza magią jak Cath swoje ciasta cukrem pudrem. Czary są w tej powieści wszędzie, wyskakują z każdej strony, tworząc niesamowitą powieść przypominają baśń a jednak nią nie będąc.
Jestem pod wielkim wrażeniem. Tłumaczenie jest o wiele lepsze niż Cinder, tworząc bardziej dorosłą formę baśni o Alicji w Krainie Czarów. Meyer po prostu potrafi. Widać, że książka jest przemyślana, że historia jest niesamowicie dopracowana a sama Meyer czuje się w swoim świecie baśni jak w domu i widać to na każdej stronie jej książki. Zakochałam się.
Ogólnie to naprawdę byłam ciekawa tej pozycji. Byłam ciekawa bo z Meyer znamy się jeszcze za czasów gdy Egmont wydawał jej powieści i dzięki Bogu, że wydawca się zmienił, bo wyszło to autorce zdecydowanie na dobre.
Zacznijmy od tego, że pokochałam styl pisania autorki i to jak kreuje światy. Meyer ma talent do pisania baśniowym, uroczym językiem, tworząc niesamowite...
Moje pierwsze spotkanie z Corą Cormack było okropne. Pamiętam, że naprawdę zawiodłam się na romansie erotycznym, który napisała i pamiętam, że obiecałam, że już NIC tej autorki nie przeczytam. Ale patrzę nowa powieść. Patrzę fantastyka. Patrzę może będzie super. Ale no niestety nie było super.
Zacznę od tego, że naprawdę chciałam dać tej powieści szansę. Naprawdę chciałam by ta książka była świetna i oryginalna, na jaką była kreowana za granicą i na jaką kreuje ją okładka. Ale wyszło totalnie inaczej. Bo tak jak okładka pozostaje piękna tak wnętrze nie ma nic do zaoferowania. Mamy świat, który nie do końca trzyma się kupy i który ma w sobie więcej tajemnic niż rozwiązań. Czytamy o nim i niby możemy sobie wszystko wyobrazić ale jednak nie do końca. Czegoś jeśli chodzi o przedstawienie brakuje i chyba chodzi tutaj o logikę i wiarygodność, która gdzieś tam zanika w trakcie czytania.
Jeśli chodzi o rozwój fabuły, to niestety nie jest on ani zaskakujący ani interesujący. Czytamy i zaczynamy się zastanawiać co byśmy chcieli zjeść jutro na obiad, zamiast skupić się na tym co się dzieje w książce. Autorka kreuje wszystko tak, że nie czujemy napięcia, czy pomiędzy bohaterami czy nawet w fabule. Niby akcja jest, niby coś się dzieje, ale jednak coś nas cały czas gdzieś tam irytuje i wkurza. Jak dzwoniący cały dzień dzwonek.
Dalej idąc, bohaterowie. Ojj tutaj to będzie istny pogrom. Początkowo lubiłam główną bohaterkę i facetów jakimi się otaczała. Jednak wraz z rozwojem zdarzeń zaczęłam się łapać za głowę przez ich alogiczne zachowanie, przez ich impulsywność i brak sensowności działania. Oni gdzieś tam się zgubili. Gdzieś tam stracili swoje charaktery i inteligencję. I z tego co pamiętam tak działo się też przy okazji romansu który napisała Cora Cormack. Z tego co pamiętam, naprawdę mnie wtedy zirytowała tworząc głupie, banalne scenariusze i tutaj stało się identycznie to samo.
Pomimo tego wszystkiego co złe, powieść napisana jest znośnym językiem, dość młodzieżowym i zgrabnym. Dodatkowo muszę pochwalić przepiękną oprawę graficzną, która po prostu przyciąga wzrok i nie daje odpuścić. Detale są niesamowicie piękne.
Autorka stworzyła niby coś super a jednak nie. Bo tak jak chwalę oryginalne światy i oryginalnych bohaterów, tak tutaj nie mam co pochwalić, bo nawet jeśli świat przedstawiony jest naprawdę inny od wszystkiego co znane to przedstawienie go jest po prostu niesamowicie złe. I gdybym miała się doszukiwać plusów to być może znalazłabym je gdzieś na początku powieści i gdzieś na końcu, ale tak to niestety nie mamy o czym mówić, bo powieść oceniam bardzo negatywnie.
Moje pierwsze spotkanie z Corą Cormack było okropne. Pamiętam, że naprawdę zawiodłam się na romansie erotycznym, który napisała i pamiętam, że obiecałam, że już NIC tej autorki nie przeczytam. Ale patrzę nowa powieść. Patrzę fantastyka. Patrzę może będzie super. Ale no niestety nie było super.
Zacznę od tego, że naprawdę chciałam dać tej powieści szansę. Naprawdę chciałam...
Moją opinię na temat Dominica znacie. Dobra książka, jednak z paroma niewytłumaczalnymi błędami, które czasami psuły lekturę. Jednak zakończenie dodatku do Dominica, dawało nadzieję na kolejne niesamowicie dobre tomy no i wtedy wyszedł Alec. Czyli moja nowa miłość.
Zacznę do tego, że nie wiedziałam czego spodziewać się po L.A. Casey. Mogła tę postać poprowadzić albo bardzo dobrze w niesamowitym i oryginalnym kierunku lub wszystko spłaszczyć i zniszczyć. Na szczęście, poszła w tą lepszą stronę, z czego jestem niezmiernie zadowolona, bo naprawdę dzięki tej części pokochałam tę autorkę. Alec jest niesamowicie dobrze skonstruowaną postacią – niby twardziel, który niczego się nie boi a jednocześnie miękki misio, który rozumie twój ból i go ukoi. U jego boku stoi Keela, mocny charakter ale z tragiczną burzliwą przeszłością, którą Alec stara się złagodzić. Nie muszę chyba mówić, że uwielbiam ten duet i śmiałam się przy ich anegdotkach prawie cały czas? Naprawdę nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. Idealnie dobrani i skonstruowani. Nie mówiąc już o pozostałych braciach i bohaterach pobocznych, których też uwielbiam.
Fabuła jak to w romansach nie powinna zaskakiwać, ale jednak nie sama historia ma przyciągać a to jak rozwinie się związek pomiędzy głównymi bohaterami i co się wydarzy na końcu. Dodatkowym smaczkiem są te zabawne, nieprawdopodobnie rozbrajające sytuacje, które naprawdę bawią. L.A. Casey doskonale wie jak mogą zachować się jej bohaterowie, co mogą zrobić ze swoją relacją i jak będą reagować na pewne zdarzenia, po prostu tworzy coś niesamowicie realistycznego i namacalnego, co czyta się jednym tchem. Jestem naprawdę zauroczona.
Dodatkowo naprawdę muszę pochwalić tłumaczenie tej powieści, jest niesamowicie dobre, adekwatne do charakterów i uwielbiam gdy zostawione są przekleństwa, a nie spłaszczane do zwykłego „kurczę”, bo to nie oddaje wtedy powieści. L.A. Casey, pisze zabawnym i współczesnym językiem, który tworzy świetne, barwne scenariusze i prześmieszne dialogi.
Jestem naprawdę pod wrażeniem, bo nie spodziewałam się, że tak wpadnę w związek Aleca i Keeli, nie wiedziałam, że autorka potrafi AŻ TAK DOBRZE PISAĆ w stylu Max Monroe, którą kocham. Powieść bawi do łez, doprowadza też do dramatu w sercu i po prostu wciąga w swój świat. Świetna powieść, odświeżająca i po prostu niesamowicie dobra. Polecam całym sercem ♥
Moją opinię na temat Dominica znacie. Dobra książka, jednak z paroma niewytłumaczalnymi błędami, które czasami psuły lekturę. Jednak zakończenie dodatku do Dominica, dawało nadzieję na kolejne niesamowicie dobre tomy no i wtedy wyszedł Alec. Czyli moja nowa miłość.
Zacznę do tego, że nie wiedziałam czego spodziewać się po L.A. Casey. Mogła tę postać poprowadzić albo bardzo...
Jak możecie wiedzieć uwielbiam erotyki i uwielbiam jeśli opierają się na relacji love-hate, która dodaje jeszcze dodatkowego dreszczyku całej historii. Intryga była jedną z powieści, która przyciągnęła mnie do siebie główne okładką ale jak okazało się, że w sobie to wszystko co uwielbiam w erotykach to jak mogłam się oprzeć?
Mam jakoś tak, że jak autorka tworzy książki, których bohaterowie poboczni z pierwszych części stają się bohaterami kolejnej i tak cały czas to zaczynam wchodzić w ten świat głębiej i głębiej i zaczynam po prostu kochać bohaterów jescze mocniej, miałam tak z LA Casey, miałam tak z KA Linde i miałam tak z Max Monroe, a teraz mam tak z LJ Shen i być może jeszcze nie czytałam kolejnych części ale już czuję, że będę zakochana. Bo jest o bohaterach których pokochałam w Intrydze. No więc tak. Wciągnęłam się. I to bardzo. Fabuła być może nie jest jakaś mega MEGA oryginalna ale opisy scen erotycznych pozostawiają ciarki na plecach a samo napięcie pomiędzy bohaterami kreauje wszystko w tej powieści, dzięki czemu wyróżnia się ona spośród innych na rynku.
Dodatkowo dochodzą bohaterowie, których nie da sie nie lubić. Sama ekipa facetów w tej powieści rozbraja, bo nie dość, że przystojni, to jeszcze pociągający, to jeszcze w garniturach, to jeszcze bogaci i to jeszcze aroganccy i wredni, więc jak ich nie kochać? Jednak chyba Brutal skradnie serce każdej, bo to jest ten typ, który chwyci cię i weźmie przy ścianie i nie będzie czekał na zaproszenie. Towarzyszy mu w tym wszystkim Emilia, której nie mogłam nie pokochać ze względu na jej artystyczną duszę i bezczelny, nieugięty, cięty język; jako jedyna bohaterka tej powieści potrafiła odszczeknąć się Brutalowi, biorąc na siebie konsekwencje swojego działania. I w sumie ta dwójka kreuję tę powieść i to jest świetne.
Autorka pisze lekkim językiem, ale bardzo dojrzałym. Jej dialogi są przezabawne a sceny erotyczne niesamowicie barwnie oddane. Nie można się nie zakochać.
LJ Shen akutalnie należy do moich ulubionych autorek. Pisze świetne powieści, kreuje realistyczne i piękne historie a do tego tworzy naturalne i barwne charaktery, które wciągają w powieść głębiej i głębiej. Jestem pod wrażeniem i jestem po prostu zakochana po uszy. Więc oczywiście - POLECAM.
Jak możecie wiedzieć uwielbiam erotyki i uwielbiam jeśli opierają się na relacji love-hate, która dodaje jeszcze dodatkowego dreszczyku całej historii. Intryga była jedną z powieści, która przyciągnęła mnie do siebie główne okładką ale jak okazało się, że w sobie to wszystko co uwielbiam w erotykach to jak mogłam się oprzeć?
Mam jakoś tak, że jak autorka tworzy książki,...
Niesamowicie dobra kontynuacja :D Ta seria zasługiwała na kolejne tomy i cieszę się, że autorka poszła w tym kierunku! Czekam na więcej!
Niesamowicie dobra kontynuacja :D Ta seria zasługiwała na kolejne tomy i cieszę się, że autorka poszła w tym kierunku! Czekam na więcej!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Wiecie, że kocham K.A. Linde. Pokochałam ją za Dziewczynę mojego brata a potem pokochałam ją za Drugą szansę, ale tak naprawdę nie spodziewałam się, że Spróbujmy jeszcze raz będzie moją ulubioną powieścią z jej cyklu, a tak właśnie się stało.
Czekałam na część o Austinie od momentu gdy spotkałam go w pierwszej części serii. Był tym bohaterem, którego uwielbiam w powieściach, czyli tym straconym i cierpiącym, tym który nie potrafi się pozbierać i który walczy ze sobą cały czas. Tym najbardziej wrażliwym. I wytatuowanym. Więc jak miałam go nie pokochać? Był bohaterem idealnym dla mnie. Destrukcyjnym. Jules natomiast musiała mnie do siebie przekonać, bo początkowo w ogóle nie czułam jej charakteru i nie czułam jej zachowania. Jednak w miarę rozwoju akcji zobaczyłam ile mamy wspólnego i jak obie nas ciągnie do tych destrukcyjnych gości. Więc miałybyśmy o czym pogadać.
Fabuła powieści niby nie zaskakuje jednak ujmuje za serce. Jest zabawnie, jak to K.A. Linde potrafi, jest też bardzo dramatycznie. Dramatyczniej niż w poprzednich częściach, być może w związku z tematem którego podejmuje się autorka i tego jak rozwiązuje po kolei dane zawiłości fabularne. Wszystko jest niesamowicie dobrze rozegrane i dograne, dopracowane i idealne. Jestem pod wrażeniem tego co autorka potrafi stworzyć i jak realistycznie kreuje swoje historie. Cudne.
K.A. Linde znów zaskakuje językiem, który jest oryginalny i po prostu świetny. Zabawne dialogi, barwne opisy i wciągające charaktery. Dodatkowo sceny erotyczne opisane z taką delikatnością, że aż brak słów. MEGA.
Przez tę część kocham K.A. Linde jeszcze bardziej, o ile się da, kocham to jak kreuje swoich bohaterów, to jakie tworzy historie, to w co wplata swoich bohaterów. Po prostu jest to jedna z tych MOICH autorek, które zasługują na Waszą uwagę i po które musicie sięgnąć!
Wiecie, że kocham K.A. Linde. Pokochałam ją za Dziewczynę mojego brata a potem pokochałam ją za Drugą szansę, ale tak naprawdę nie spodziewałam się, że Spróbujmy jeszcze raz będzie moją ulubioną powieścią z jej cyklu, a tak właśnie się stało.
Czekałam na część o Austinie od momentu gdy spotkałam go w pierwszej części serii. Był tym bohaterem, którego uwielbiam w...
Dziewczyna mojego brata była genialna. Miała w sobie humor, świetnych bohaterów i szczyptę pikanterii; czy druga część jest tak samo dobra? Czy spelniła moje oczekiwania? Moją jedyną odpowiedzią będzie: AH TEN LANDON!
Zacznijmy od fabuły, która jak wiecie nie może być zbytnio oryginalna, bo to jest kolejny romans obyczajowy, jednak! nie umniejsza to świetności tej powieści. Po pierwsze, znów mamy tutaj humor, czy to w dialogach czy w sytuacjach; który przyciąga do książki. Po drugie, mamy świetne napięcie pomiędzy bohaterami i naprawdę nie da się przerwać lektury tak bardzo przyciąga nas ono do stron. Po trzecie, niektóre rozwiązania fabularne są zaskakujące; oczywiście nie będą to wielkie plottwisty, ale niektóre rzeczy mogą was mile zaskoczyć. Jednak moim zdaniem to nie sama historia kształtuje powieść a…
… bohaterowie. Czyli Heidi i Landon, których oboje pokochałam już w pierwszej części serii. Nasza heroina to zdolna, inteligentna i seksowna pani inżynier, która potrafi o siebie zadbać a swoim bystrym umysłem zatkać niejedne męskie usta. I pewnie dlatego tak dobrze się z nią dogadałam. Jest silna i niesamowicie ładnie skrojona, a do tego nie jest taką głupkowatą trzbiotką jak w tych wszystkich powieściach (Uwielbiam Cię za to K.A. Linde, bo wszystkie Twoje bohaterki są genialne). Za to Landon… Powiem tak. Podobał mi się bardziej niż Jensen, jednak całą stawkę wygrywa Austin o którym jest trzecia część serii; ale wracając do naszego profesjonalnego golfisty, to jest tak naprawdę zwykłym chłopakiem z sąsiedztwa, który swoim urokiem potrafi wywinąć się od każdej kary. I ten urok działa na czytelników.. oj działa…
Autorka znów popisała się świetnym językiem powieści i świetnymi bohaterami. Tworzy niesamowite historie pełne humoru a swoim zadziornym językiem sprawia, że nie możemy się oderwać.
Podobało mi się bardziej niż pierwsza część, która była naprawdę dobra, jednak chyba druga część wygrywa tym, że zmienia nam się trochę akcja a do tego – kocham Heidi i mogłabym o niej czytać cały czas, bo właśnie takich bohaterek potrzebują aktualnie romanse obyczajowe! Dołóżmy do tego przeuroczego Landona i Emery i Jensena w tle i już jesteśmy w domu. Zakochałam się po raz kolejny a K.A. Linde to według mnie mistrzyni romansu.
Dziewczyna mojego brata była genialna. Miała w sobie humor, świetnych bohaterów i szczyptę pikanterii; czy druga część jest tak samo dobra? Czy spelniła moje oczekiwania? Moją jedyną odpowiedzią będzie: AH TEN LANDON!
Zacznijmy od fabuły, która jak wiecie nie może być zbytnio oryginalna, bo to jest kolejny romans obyczajowy, jednak! nie umniejsza to świetności tej...
Powieść na miarę naszych czasów, moim zdaniem dużo lepsza od Samotności w sieci, bo jest bardziej współczesna i młodzi ludzie więcej wyniosą z tej części niż z pierwszej.
Powieść na miarę naszych czasów, moim zdaniem dużo lepsza od Samotności w sieci, bo jest bardziej współczesna i młodzi ludzie więcej wyniosą z tej części niż z pierwszej.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to