rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

O rodzinach królewskich wiem może trochę więcej niż przeciętny człowiek. Interesują mnie niuanse protokołu i życia royalsów, ale nie jakoś przesadnie. Nie trzeba jednak głęboko szukać i czytać biografii królewskich żeby wiedzieć, że współczesna monarchia stara się być coraz bardziej nowoczesna, nastawiona na młodych ludzi. Dlatego bardzo lubię czytać książki i oglądać filmy, w szczególności amerykańskie, napisane przez ludzi, którym wydaje się, że monarchia zatrzymała się w średniowieczu i ciągle wykorzystują motyw "czarnej owcy", która mąci tradycyjny spokój royalsów przez rozkochanie w sobie następcy tronu. Tak też przedstawia się trylogia "Royal".

Pierwsza część, "Royal", była w porządku, nawet dosyć wciągająca. Oparta na oklepanych motywach, tak naprawdę nic nowego nie wniosła, ale była ciekawym czytadłem. Dla mnie niewiele różniła się od filmów "Świąteczny książę", "Zamiana z księżniczką", itp. Ot, kolejne wolne wyobrażenie autorki o brytyjskiej rodzinie królewskiej, podkoloryzowane niechęcią bohaterów do obcych, potrzebą utrzymania tradycji i bardzo przedawnionym podejściem do miłości wśród royalsów.

Przez drugą część, "Crown", było mi już ciężej przebrnąć - wiało bardzo oklepanym motywem bad boya, który nigdy się nie zmieni, good girl która myśli że potrafi go zmienić i jeszcze autorka wepchnęła w to wszystko królewską intrygę, rodem z lat 50. Zachowanie księcia Lukasa to niekończąca się spirala wybuchów gniewu i powrotu do starych nawyków, niewytłumaczonych niczym. Odpowiedzią Vivian jest oczywiście płacz, oburzenie i załamanie nerwowe, czego można się spodziewać.

Autorka wrzuca do, zdającej się nigdzie nie zdążać fabuły parę ciekawszych kąsków w postaci zmian w życiu księżniczki Laury - siostry Lukasa, czy bomby odnośnie miłosnych zainteresowań księżniczki Isabelli i Cilliana. Trochę odniosłam wrażenie, że te "smaczki" i "zwroty akcji" zostały dodane na szybko, jako wybitne "aha" autorki, która nagle wpadła na to, jak zaskoczyć czytelników. Reakcja głównych bohaterów na te wydarzenia jest chwilowa, bardzo szybko cała sprawa zostaje zapomniana i nic z niej nie wynika. Nie zostaje to wykorzystane żeby popchnąć fabułę do przodu, czy żeby dać Luke'owi szansę na zmianę charakteru - a przynajmniej ja tak odczułam.

Oczywiście Luke ma też swój moment zwrotny, w którym dowiadujemy się, że wszystko co robił miało jakiś cel, że się poprawił, że już jest lepszym człowiekiem. Wielka szkoda, że nie mogliśmy być świadkami tej wielkiej zmiany, mamy jedynie uwierzyć temu na słowo. Puf! Luke jest nowym człowiekiem. I patrzcie, chce się ożenić z Vivi (ktoś jest zaskoczony? bo ja nie....)!

Całość czyta się jak niezbyt skomplikowaną i na pewno nie nowatorską historię miłosną, która na siłę musiała zostać okraszona dodatkowymi wątkami z życia innych bohaterów i paroma intrygami, bo przecież nie może być tak łatwo, prawda? Wszystko po to, aby wytworzyć trzy, dosyć cienkie części trylogii, podczas gdy całość mogła się zmieścić w jednej książce.

Bohaterowie są płascy, bezwymiarowi. Vivian nie ma żadnych znajomych, już nawet Maddie z nią nie przebywa, choć nadal mamy wierzyć, że się przyjaźnią. Nie ma hobby, nie stara się dowiedzieć więcej o kraju, w którego księciu się zakochała. Nikt nie kwapi się nauczyć jej czegokolwiek o byciu członkiem rodziny królewskiej, nawet Luke. Sam książę jest właściwie tylko celebrytą z koroną na głowie. Choć chyba jeszcze ta korona mu się nie należy. Nie wykonuje żadnych obowiązków, nie prowadzi rozmów, nie rozdaje nagród, nie wygłasza przemów, nie angażuje się charytatywnie. Jasne, jest młody i jest playboyem, ale coś mi świta, że powiedział że chce wziąć to całe królowanie na poważnie, a jakoś tego nie widać...

"Crown" zniechęciła mnie do sięgnięcia po trzeci tom trylogii. Co prawda nie ma zbyt wielu stron i byłaby to szybka lektura, ale na samą myśl o tym, co może się wydarzyć, łapie mnie biała gorączka... Oczekiwałabym więcej szczegółów z życia royalsów, lekcji protokołu, z pewnością przygotowań do bardzo publicznego ślubu. No wiecie, przygotowania Vivian do bycia przyszłą królową. Jednak już teraz wiem, że tego nie dostanę, więc wolę nie być rozczarowaną. A jak zakończy się ta trylogia chyba wszyscy wiedzieli od samego początku...

O rodzinach królewskich wiem może trochę więcej niż przeciętny człowiek. Interesują mnie niuanse protokołu i życia royalsów, ale nie jakoś przesadnie. Nie trzeba jednak głęboko szukać i czytać biografii królewskich żeby wiedzieć, że współczesna monarchia stara się być coraz bardziej nowoczesna, nastawiona na młodych ludzi. Dlatego bardzo lubię czytać książki i oglądać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

W tureckich serialach (które uwielbiam oglądać) bardzo istotne są ratingi poszczególnych odcinków. Jeśli spadną za bardzo - stacja może zdecydować się zakończyć serial tu i teraz lub dać twórcom jeszcze parę odcinków na zakończenie najważniejszego wątku. Wtedy niestety poboczne wątki nie są kończone, a całość jest robiona jakby po łebkach, pozostawiając niedosyt u widzów.

Ta książka to jest taki serial właśnie.

Książka była rewelacyjna przez mniej więcej połowę. Zapowiadała się naprawdę ciekawie, fabuła była interesująca, było to też coś całkiem nowego w gatunku, przynajmniej dla mnie. Bohaterowie byli nietuzinkowi, szczególnie dodatek odmieńców był moim zdaniem taką wisienką na torcie. Akcja i romans trochę w klimacie slow burn to jak najbardziej coś dla mnie, jeszcze w dodatku enemies to lovers i potrzeba współpracy, żeby ocalić rodzinę Sherwoodów, no super!

Niestety autorka chyba się poddała, jeśli chodzi o pewne wątki. Kiedy już doszło do momentu kulminacyjnego - nic się nie stało. Przez pół książki czytamy, jak niebezpieczna jest Rada, jak źle będzie gdy się dowiedzą o magii Tildy. A kiedy do tego dochodzi - nic się nie dzieje. Nie ma wielkiej intrygi, nie ma rewolucji, nie ma nawet walki z Radą czy Ruchem Oporu. Gil nie musi ratować swoich rodziców, Tilda nie musi się ukrywać. Nie ma żadnych konsekwencji dla ich kradzieży magicznego tomu. Brakło konsekwencji dla Tildy z powodu jej talentów. Nie mamy okazji zobaczyć, jak poznaje swoją magię, jak się uczy jej używać. Ona po prostu to robi.

Świat, który Avery budowała przez 200 pierwszych stron, w ostatnich 100 stronach nie ma najmniejszego znaczenia. Bardzo rozczarowałam się tym zakończeniem. Potencjał powieści był duży, mogła być fajnym połączeniem kilku gatunków z nietuzinkowym światem i akcją. Odnoszę wrażenie, że autorka miała nawet zapędy na drugą czy trzecią część. Jednak chyba z tego zrezygnowała i tak, jak turecka stacja telewizyjna, postanowiła nagle skończyć tę historię, robiąc to na szybko i pozostawiając pewne wątki bez właściwego rozwiązania.

Czy polecam? Jako lekka i szybka lektura do poduszki, od której nie będziecie wymagać za wiele, ale trochę wam podniesie ciśnienie - tak. Ale nic więcej.

W tureckich serialach (które uwielbiam oglądać) bardzo istotne są ratingi poszczególnych odcinków. Jeśli spadną za bardzo - stacja może zdecydować się zakończyć serial tu i teraz lub dać twórcom jeszcze parę odcinków na zakończenie najważniejszego wątku. Wtedy niestety poboczne wątki nie są kończone, a całość jest robiona jakby po łebkach, pozostawiając niedosyt u...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie przepadam za Crystal Chen już od samego początku. Wydaje mi się jedną z tych osób, które niby są zadowolone ze swoich lifestyle'owych decyzji, ale jednak jeśli ktoś je za nie krytykuje - to jakby wybuchła bomba. W dodatku ciągle czują potrzebę udowadniania światu (a przede wszystkim chyba sobie), że kochają siebie i swoje ciało.
Sam zamysł fabuły jest bardzo ciekawy i oryginalny. Fitstagramerka plus size, która jest jednocześnie trenerem personalnym? Tego jeszcze nie było. Jednak wykonanie pozostawia trochę do życzenia. Przede wszystkim książka zdaje się skupiać bardziej na negatywach tej kariery niż na pozytywach.
Sam związek Crystal i Scotta był zdecydowanym słoneczkiem w tej powieści. Ma w sobie wszystko, co lubię w romansach - początkową niechęć, nagły wybuch uczuć, odrobinę humoru i oznaki zdrowego związku. Aż do pewnego momentu.
Bo widzicie, nasza "idealna" Instagramerka Crystal postanawia opublikować wspólne zdjęcie siebie i Scotta na swoim profilu. Bez jego zgody, czy wiedzy. Oczywiście wywołuje to falę negatywnych komentarzy, jak wszyscy (chyba oprócz Crystal), możemy się spodziewać. Jednak ona, zamiast być fair w stosunku do swojego chłopaka, ukrywa ten fakt aż do momentu, kiedy staje się on fenomenem na skalę internetową. Pojawia się wiele artykułów na ten temat. Mimo to, Crystal nadal nie mówi nic Scottowi, który sam się w końcu o wszystkim dowiaduje. I jest o wiele mniej wściekły, niż ja bym była. Ta sytuacja to oczywiście punkt zwrotny związku Crystal, a także całej książki. Jest też momentem, kiedy tracę dopiero co zdobytą sympatię do Crystal. Bo jest ona oczywiście ofiarą całej sytuacji, a Scott musi błagać o przebaczenie.
"Set on You" zapowiadała się jako lekka, trochę pikantna komedia romantyczna z gatunku tych, które nie wnoszą za wiele do naszego życia, ale za to które z wielką ochotą pochłaniam na kilogramy. Jednak rozczarowała mnie, nie pochłonęła (co nie jest trudne w moim przypadku) i szczerze powiedziawszy, trochę znudziła. A na sam koniec podniosła mi ciśnienie krwi. Oceniam więc "Set on You" jako przeciętną książkę, która może się wam spodobać, jeśli nie będziecie od niej oczekiwać za wiele. Aczkolwiek możecie swój czas poświęcić na o wiele lepsze lektury.

Nie przepadam za Crystal Chen już od samego początku. Wydaje mi się jedną z tych osób, które niby są zadowolone ze swoich lifestyle'owych decyzji, ale jednak jeśli ktoś je za nie krytykuje - to jakby wybuchła bomba. W dodatku ciągle czują potrzebę udowadniania światu (a przede wszystkim chyba sobie), że kochają siebie i swoje ciało.
Sam zamysł fabuły jest bardzo ciekawy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

http://zaczytane-zwariowane.blogspot.com/2017/11/wroc-jesli-masz-odwage-estelle-maskame.html

http://zaczytane-zwariowane.blogspot.com/2017/11/wroc-jesli-masz-odwage-estelle-maskame.html

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Niezwykle rzadko sięgam po polskich autorów, chociaż ostatnio częściej niż dawniej. Jakoś nie jestem pewna, czy Polacy są w stanie zaproponować mi coś, czego bym już nie czytała. A jednak są takie autorki i autorzy, których czytam z przyjemnością i którzy mnie potrafią zaskoczyć. Jedną z takich autorek jest zdecydowanie Dorota Gąsiorowska. Tworzy ona wspaniałe powieści, miałam okazję już przeczytać 3 z 5 wydanych przez nią książek i wiem, że po pozostałe również sięgnę. Dzięki wydawnictwu Znak udało mi się kilka dni temu przeczytać jej najnowszą powieść Melodia zapomnianych miłości, która jest tylko dowodem na talent pisarski Gąsiorowskiej. (...)
więcej:
http://zaczytane-zwariowane.blogspot.com/2017/08/melodia-zapomnianych-miosci-dorota.html

Niezwykle rzadko sięgam po polskich autorów, chociaż ostatnio częściej niż dawniej. Jakoś nie jestem pewna, czy Polacy są w stanie zaproponować mi coś, czego bym już nie czytała. A jednak są takie autorki i autorzy, których czytam z przyjemnością i którzy mnie potrafią zaskoczyć. Jedną z takich autorek jest zdecydowanie Dorota Gąsiorowska. Tworzy ona wspaniałe powieści,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Urok Grace'ów to książka dosyć schematyczna, ale w końcu czego się można było spodziewać? Już po samym opisie to widać. Nowa, samotna dziewczyna, z bagażem przeszłości, pragnie wkupić się w łaski najpopularniejszej grupy w szkole, a niby zgrywa szarą myszkę, oczywiście jej się to udaje - zauważają ją, no i zaczyna się jazda. A jednak zawsze przy takich opisach mam nadzieję, na jakieś niekonwencjonalne rozwiązania ze strony autorów. Powiem wam, że tutaj trochę tak było. W pewnym momencie akcja wywraca się do góry nogami, bohaterowie wypinają się na siebie (i na czytelnika przypadkiem), a cały plan bierze w łeb. Jednak ten zwrot akcji ani trochę mi się nie podobał i mam trochę wrażenie, że wyglądało to mniej więcej tak: autorka zdała sobie sprawę z banalnego zakończenia, do jakiego zmierza i postanowiła ni stąd, ni zowąd wszystko pozmieniać. Naprawdę ni stąd, ni zowąd, bo wcześniej nic na to nie wskazywało, a na litość, takie niuanse wprowadza się w fabułę powoli!

https://zaczytane-zwariowane.blogspot.com/2017/07/urok-graceow-laure-eve.html

Urok Grace'ów to książka dosyć schematyczna, ale w końcu czego się można było spodziewać? Już po samym opisie to widać. Nowa, samotna dziewczyna, z bagażem przeszłości, pragnie wkupić się w łaski najpopularniejszej grupy w szkole, a niby zgrywa szarą myszkę, oczywiście jej się to udaje - zauważają ją, no i zaczyna się jazda. A jednak zawsze przy takich opisach mam nadzieję,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Jojo Moyes w przeciwieństwie do innych nie kojarzy mi się z Zanim się pojawiłeś lecz z książką Razem będzie lepiej. Była to moja pierwsza powieść tej autorki i nadal kładzie cień na wszystkie pozostałe. Pełna humoru, optymizmu i emocji - tak ją zapamiętałam. Od tamtej pory szukam tego w innych książkach Moyes, z różnym skutkiem. O ile emocji i optymizmu nie brakuje, o tyle z humorem trochę gorzej... Nie mniej, Moyes pisze wspaniale i zawsze jestem ciekawa jej kolejnych książek. A już tematyka koni, którą porusza w świeżo wydanej w Polsce We wspólnym rytmie zupełnie mnie przekonała do przeczytania i tego jej dzieła.

Książka o miłości do koni może wydawać się lekka, jednak We wspólnym rytmie taka nie jest. To książka o bardzo poważnej tematyce, bardzo bliskiej rzeczywistości. Jest też bardzo emocjonalna, czasami te emocje biorą górę i człowiek nie jest w stanie dalej czytać... Przez to książka też niesamowicie wciąga. Ja miałam ochotę czytać i czytać, nigdy nie odrywać się od tej historii. Chciałam już poznać dalsze losy bohaterów, dowiedzieć się, co się z nimi stanie. Natasha, Mac i Sarah znaleźli sobie miejsce w mojej głowie i ciągle tam siedzieli. Moyes wybrała sobie nietuzinkową historię i takich samych bohaterów.

Wiecie co jest super w tej książce? Nosi w sobie ziarnko prawdy. Le Cadre Noir, naprawdę istnieje i znajduje się w Saumur, we Francji. To jej oficjalna strona. Tak samo wszystkie figury, o których czytamy - to wszystko istnieje i jest możliwe, nie jest to wymysł fantazji autorki. To sprawia, że We wspólnym rytmie nie jest kolejną fikcją, o której zapomnimy po przeczytaniu. Mamy możliwość odwiedzenia nawet tej elitarnej akademii jeździeckiej i zobaczenia na własne oczy, jak konie tańczą.

Zakończenie niektórym może wydać się przewidywalne. Ale dla mnie była to tylko jedna z kilku możliwości zakończenia tej historii. Właściwie to podczas lektury nie miałam czasu ani ochoty myśleć o tym, jak się ta historia zakończy. Nie chciałam żeby się skończyła, bo to oznaczało pożegnanie z bohaterami. Pożegnanie ze wspaniałą atmosferą, którą Moyes udało się wytworzyć. Z napięciem i akcją. Z pewną niepewnością, co się stanie z bohaterami, szczególnie z Sarah.

We wspólnym rytmie to piękna historia małżeństwa, które się rozpada, a jednak dla pół-sieroty z koniem decydują się utrzymać fasadę dobrej rodziny, mimo że oboje to męczy. To piękna historia miłości do zwierzęcia oraz spełniania marzeń nie tylko Sarah, ale i jej dziadka. Wciąga, emocjonuje i z żalem wypuszcza przy ostatnich słowach. Polecam wam ją bardzo serdecznie.

Jojo Moyes w przeciwieństwie do innych nie kojarzy mi się z Zanim się pojawiłeś lecz z książką Razem będzie lepiej. Była to moja pierwsza powieść tej autorki i nadal kładzie cień na wszystkie pozostałe. Pełna humoru, optymizmu i emocji - tak ją zapamiętałam. Od tamtej pory szukam tego w innych książkach Moyes, z różnym skutkiem. O ile emocji i optymizmu nie brakuje, o tyle...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zamknięta w bibliotece na 3 dni... To brzmi jak spełnienie snów każdego mola książkowego. Przez trzy dni możecie czytać wszystko, co chcecie, nikt wam nie przeszkadza, po prostu niebo na ziemi. I być może Kasie West właśnie tak mogła to przedstawić. Jednak ona zdecydowała się zejść na ziemię. Jest zima, właśnie zaczął sypać śnieg. Biblioteka jest zamknięta na weekend, nie trzeba więc utrzymywać ogrzewania na przyjemnych 20 stopniach Celsjusza. Nikt nie przewidział sytuacji zamknięcia, więc w całym miejscu nie ma więc zbyt wiele do jedzenia. Na dodatek Autumn zostawiła swoje rzeczy w samochodzie Jeffa. No i najważniejsza rzecz - ona nie jest molem książkowym. Wszystkie marzenia książkoholików Kasie West obróciła w bardzo poważną i nieciekawą sytuację.

Jedno jest pewne - Kasie West ma talent do wymyślania niezwykłych sytuacji, może nie do końca romantycznych, w których bohaterowie spotykają się, poznają i zakochują się w sobie. Nie są również w stylu autorki zakochania od pierwszego wejrzenia i niepotrzebne wzdychania, dylematy. Krótko mówiąc, West podchodzi do tematu miłości bardzo realistycznie. Brak tutaj snucia planów o białym domku i gromadce dzieci. Jest to, czym żyją nastolatki - tu i teraz. A jednak to nie są takie rozwydrzone nastolatki, którym tylko jedno w głowie.

Zamknięta w bibliotece na 3 dni... To brzmi jak spełnienie snów każdego mola książkowego. Przez trzy dni możecie czytać wszystko, co chcecie, nikt wam nie przeszkadza, po prostu niebo na ziemi. I być może Kasie West właśnie tak mogła to przedstawić. Jednak ona zdecydowała się zejść na ziemię. Jest zima, właśnie zaczął sypać śnieg. Biblioteka jest zamknięta na weekend, nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

http://zaczytane-zwariowane.blogspot.com/2017/05/291-lirogon-cecelia-ahern.html
Z Cecelią Ahern zetknęłam się jedynie raz, czytając jej słynną powieść Na końcu tęczy aka Love, Rosie. Było to spotkanie dosyć niefortunne, ponieważ o ile sama historia bardzo mi się podobała, o tyle zdałam sobie sprawę z tego, że nie przepadam za powieściami epistolarnymi. Czytając opis Lirogona, zdecydowałam o drugim podejściu do twórczości autorki. Powieść wydała mi się niezwykle intrygująca, już sam opis zdawał się mieć osobliwy klimat. Jeśli Wam też się tak wydaje, wiedzcie, że książka ma jeszcze lepszy klimat i jest jeszcze bardziej intrygująca!

Lirogon to historia dziewczyny, która przez całe swoje życie nie miała kontaktu ze światem zewnętrznym. Nie jest jednak kompletnie nieświadoma, ponieważ mogła czytać książki i słuchać radia. Jednak kiedy zderza się z ogromnym światem, przeżywa szok. Wszystko jest dla niej nowe, a szczególnie ludzie i ich zachowanie. Laura skrywa w sobie wiele tajemnic, nie wszystkie są związane z jej niezwykłym darem. Odkrywanie tych tajemnic było dla mnie niezwykłym doświadczeniem, uwielbiam tego typu fabułę - kiedy nie wszystko jest podane Czytelnikowi na tacy, niektórych rzeczy musi się domyślić, na niektóre musi poczekać, a w miarę czytania pojawiają się nowe pytania. Tak właśnie jest w Lirogonie, co mnie bardzo cieszy.

Czytając tę książkę nie macie czasu się nudzić, ponieważ ciągle dzieje się coś ciekawego. Laura poznaje nowych ludzi, zachwyca ich i zadziwia swoim darem. Przywołuje wspomnienia z dzieciństwa, daje coś, czego nikt inny dać nie może. To niezwykłe, tak samo jak i pomysł na tę postać. Cecelia Ahern,moim zdaniem, wykonała kawał świetnej roboty przy kreowaniu wszystkich postaci, także tych drugoplanowych. Laura, Bo, Solomon - oni wszyscy mają własne osobowości, które ożywają w naszych głowach. Nie są nijacy. Można ich łatwo opisać. Laura jest nieśmiała, wrażliwa, ma romantyczną duszę, jest w niej pewien rodzaj magii. Bo to kobieta sukcesu, pracowita, ambitna, zawsze maksymalnie skupia się na nowym filmie; nie do końca rozumie ludzi, choć się stara. Przychodzi jej z pomocą Solomon, trochę odosobniony, spokojny, jak kamienna opoka zarówno dla Bo, jak i dla Laury. Każda z tych postaci nigdy nie wychodzi ze swojej roli - bo wcale nie mają żadnej roli, po prostu są sobą.

http://zaczytane-zwariowane.blogspot.com/2017/05/291-lirogon-cecelia-ahern.html
Z Cecelią Ahern zetknęłam się jedynie raz, czytając jej słynną powieść Na końcu tęczy aka Love, Rosie. Było to spotkanie dosyć niefortunne, ponieważ o ile sama historia bardzo mi się podobała, o tyle zdałam sobie sprawę z tego, że nie przepadam za powieściami epistolarnymi. Czytając opis...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czytając ostatnią część trylogii Dimily byłam więc bardzo zmęczona psychicznie fabułą, oprócz tego byłam też zmęczona wieloma innymi rzeczami, chociażby szkołą. Moje odczucia więc przechodziły przez pryzmat tych czynników, a więc możecie sobie wyobrazić, że nie mam zbyt dobrego zdania o tej powieści. Jednak, jak zawsze zresztą, postaram się przytoczyć Wam kilka plusów tej, jak i wszystkich części trylogii, żeby nie powstała całkowicie negatywna opinia, ponieważ wcale nie jest tak źle!

WIĘCEJ:
http://zaczytane-zwariowane.blogspot.com/2016/11/288-czy-wspominaam-ze-za-toba-tesknie.html

Czytając ostatnią część trylogii Dimily byłam więc bardzo zmęczona psychicznie fabułą, oprócz tego byłam też zmęczona wieloma innymi rzeczami, chociażby szkołą. Moje odczucia więc przechodziły przez pryzmat tych czynników, a więc możecie sobie wyobrazić, że nie mam zbyt dobrego zdania o tej powieści. Jednak, jak zawsze zresztą, postaram się przytoczyć Wam kilka plusów tej,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pierwsza część serii Silver bardzo mi się spodobała, była świetnym odstresowaczem i dobrze się bawiłam przy jej lekturze. Dlatego też nie wahałam się ani chwili z decyzją o przeczytaniu kolejnej części. Nie mogłam się wręcz doczekać i bardzo się ucieszyłam, kiedy Druga księga snów wreszcie trafiła w moje ręce.

Ogromnym plusem książki jest to, że czyta się ją bardzo szybko. Pomaga w tym z pewnością duża czcionka, jakiej raczej nie spotyka się w książkach dla starszych czytelników. Jednak jest to również zasługa świetnego stylu autorki. Kerstin Gier nie bawi się w przydługie opisy, pewnie prowadzi nas przez fabułę, sprawiając, że nie możemy się oderwać. Czyta się ją niezwykle przyjemnie, a czas upływa w zastraszającym tempie. Natomiast akcja nie pędzi na złamanie karku, pozwalając się nam delektować niektórymi momentami, a z drugiej strony się nie wlecze.

http://zaczytane-zwariowane.blogspot.com/2016/10/286-silver-druga-ksiega-snow-kerstin.html

Pierwsza część serii Silver bardzo mi się spodobała, była świetnym odstresowaczem i dobrze się bawiłam przy jej lekturze. Dlatego też nie wahałam się ani chwili z decyzją o przeczytaniu kolejnej części. Nie mogłam się wręcz doczekać i bardzo się ucieszyłam, kiedy Druga księga snów wreszcie trafiła w moje ręce.

Ogromnym plusem książki jest to, że czyta się ją bardzo szybko....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Co mnie najbardziej urzeka w twórczości Kasie West? To, w jaki sposób potrafi banalną i powtarzalną historię miłosną przyoblec w zupełnie nowe szaty i wpleść w jej fabułę psychologiczne i refleksyjne motywy. Tak też jest w przypadku Chłopaka z sąsiedztwa. Niby historia jest banalna - chłopak i dziewczyna mieszkają po sąsiedzku od dzieciństwa, są dla siebie jak rodzina i zdają sobie sprawę, że łączy ich coś więcej. Brzmi jak coś, co już było. Jednak West wplata tutaj inne ważne wątki, które zmieniają cały obraz fabuły.

http://zaczytane-zwariowane.blogspot.com/2016/10/285-chopak-z-sasiedztwa-kasie-west.html

Co mnie najbardziej urzeka w twórczości Kasie West? To, w jaki sposób potrafi banalną i powtarzalną historię miłosną przyoblec w zupełnie nowe szaty i wpleść w jej fabułę psychologiczne i refleksyjne motywy. Tak też jest w przypadku Chłopaka z sąsiedztwa. Niby historia jest banalna - chłopak i dziewczyna mieszkają po sąsiedzku od dzieciństwa, są dla siebie jak rodzina i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

(...)Autorka ma bardzo przyjemny styl pisania, nigdzie nie pędzi, ale też nie wlecze się i nie rozpisuje o kolorowych chmurkach. W umiejętny sposób prowadzi fabułę i kreuje przed nami sylwetki Emely i Elyasa. Język jest prosty, a powieść pozwala się odprężyć i zanurzyć w swoim świecie. Niezwykła przyjemność z lektury. Historia sama w sobie również jest bardzo ciekawa, trochę banalna, ale za to prawdziwa - powroty do pierwszej miłości dosyć często się zdarzają, a jeszcze częściej ta druga osoba jest przez nas wspominana. Jest to też niezwykle romantyczne, musicie przyznać, odnalezienie chłopaka, którego się po raz pierwszy pocałowało i przyglądanie się jak to uczucie sprzed lat się odradza. Napis na okładce, ale i sama fabuła skłaniają do zastanowienia, czy dalibyśmy szansę komuś, kto złamał nam serce?(...)

http://zaczytane-zwariowane.blogspot.com/2016/09/280-lato-koloru-wisni-carina-bartsch.html

(...)Autorka ma bardzo przyjemny styl pisania, nigdzie nie pędzi, ale też nie wlecze się i nie rozpisuje o kolorowych chmurkach. W umiejętny sposób prowadzi fabułę i kreuje przed nami sylwetki Emely i Elyasa. Język jest prosty, a powieść pozwala się odprężyć i zanurzyć w swoim świecie. Niezwykła przyjemność z lektury. Historia sama w sobie również jest bardzo ciekawa,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Cóż mogę dużo pisać? Jeżeli znacie styl autorki to wiecie, czego się spodziewać. Mądre, powiązane z fabułą dialogi, niezbyt długie i barwne opisy, napięcie, akcja, dobrze wykreowane postacie, których nie da się nie lubić, choć czasem wkurzają, zagadki, miłość, rozterki. Prawie o Północy czytało mi się równie przyjemnie jak wszystkie części Wodospadów Cienia. Na chwilę zapomniałam o całym świecie i dałam się porwać kolejnym przygodom trójki przyjaciółek. Nie zabrakło także złotych myśli, których warto się trzymać.

Jeżeli zapytacie mnie, kiedy należy przeczytać Prawie o Północy - przed, w trakcie, czy po lekturze WC, odpowiedź będzie dosyć niejasna. Dwa opowiadania z pewnością możecie przeczytać przed. Ale pozostałe czytałabym raczej już po całej serii i jej przedłużeniu o historię Delli. Spoilerów wydaje mi się, że jest tam niewiele, ale mogłam coś przeoczyć. Jeśli więc nie chcecie psuć sobie przyjemności z bycia zaskakiwanym - odradzałabym.

http://zaczytane-zwariowane.blogspot.com/2016/07/273-prawie-o-ponocy-cc-hunter.html

Cóż mogę dużo pisać? Jeżeli znacie styl autorki to wiecie, czego się spodziewać. Mądre, powiązane z fabułą dialogi, niezbyt długie i barwne opisy, napięcie, akcja, dobrze wykreowane postacie, których nie da się nie lubić, choć czasem wkurzają, zagadki, miłość, rozterki. Prawie o Północy czytało mi się równie przyjemnie jak wszystkie części Wodospadów Cienia. Na chwilę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Z uporem brnę przez lepsze i gorsze powieści YA i NA (dalej nie widzę większej różnicy...) w poszukiwaniu czegoś, co zawładnie moim sercem i umysłem. Wystarczy dodać do tego moją sympatię do polskich pisarzy i przemożną wewnętrzną potrzebę promowania rodzimej literatury i już wiadomo, dlaczego sięgnęłam po Jak powietrze. Drugie spotkanie z twórczością autorki uważam za równie udane jak pierwsze, ale jeszcze nie tego szukam....

Już z samego opisu można wywnioskować, że książka nie jest niczym nowym w książkowym świecie. Dziewczyna z dobrego domu i chłopak z biednej dzielnicy, oboje z bagażem doświadczeń. On na początku ma ją za rozpuszczoną córeczkę tatusia, ale oczywiście okazuje się być inaczej. Brzmi znajomo, prawda? Jednakże powieść nie jest banalna w taki sposób, byśmy przewidywali kolejne wydarzenia z kunsztem Nostradamusa. Mam na myśli, że to raczej ogólny zarys fabuły i całokształt jest banalny i nawet powiedziałabym, że schematyczny. Po przeczytaniu mogę bez skrupułów powiedzieć, że nie wydarzyło się nic, czego bym się z grubsza nie spodziewała i dostrzegłam właśnie taki typowy newadultowy schemat: bogata dziewczyna + biedny chłopak (czasem na odwrót) = wielka miłość /: katastrofa pod koniec + happy end (rzadko zdarza się śmierć).

Jakby nie było, jakoś bardzo mi to nie przeszkadzało podczas lektury i pewnie nawet nie zwróciłabym na to uwagi, gdyby nie krytyczność wobec książek, które jest efektem ubocznym prowadzenia bloga i pisania recenzji (takie zboczenie zawodowe). Nie mniej jednak zauważyłam to i jeśli nie lubicie powtarzania schematów i szukacie czegoś zupełnie świeżego, może Was to zniechęcić lub irytować.

Drugą i ostatnią rzeczą, która nie bardzo podobała mi się w książce Jak powietrze są opisy, zawierające zbyt dużo przemyśleń bohaterów. Jestem osobą, która sama myśli tak dużo nad swoim życie, że nie potrzebuję czytać przemyśleń innych. Zdecydowanie bardziej wolę kiedy autor opisuje wydarzenia lub miejsca Aczkolwiek to chyba nie ten gatunek... Jeszcze napomknę tutaj o dosyć istotnym dla niektórych fakcie: książka nie jest podzielona na rozdziały. Dla mnie to trochę niewygodne, nie można bowiem przerwać lektury w jakimś momencie, ponieważ cały czas toczy się akcja.

Jedno jest pewne - książka wciąga na maksa. Dowód? 480 stron w dwa dni! Ostatnia książka, którą przeczytałam tak szybko to Razem będzie lepiej Jojo Moyes, czytana rok temu. Autorka jest bardzo utalentowaną pisarką, co dowiodła już po raz drugi. Tworzy prostym, nieskomplikowanym językiem, dodając nutkę romantyzmu i rozczulając czytelnika, szczególnie poprzez sceny z rodzeństwem Dominika. Polubiłam prawie wszystkich bohaterów powieści Jak powietrze. Na moją sympatię nie zasłużyły oczywiście te "złe" postacie. I chociaż nie pałam do nich gorącą miłością, bardzo miło poznawało mi się ich wzloty i upadki. Było mi żal i Dominika, i Oliwii, kiedy opowiadali o swojej przeszłości. Budując fabułę, autorka nie oszczędziła wielu przykrych faktów. Bohaterowie to bardzo mądrzy młodzi ludzie, w obojgu zachodzą poważne zmiany na wskutek uczucia, które się w nich budzi. Nie byli ani trochę irytujący, za do to bólu prawdziwi.

Co dostaniecie, jeśli sięgniecie po Jak powietrze? Lekką, przyjemną lekturę o miłości bez granic, dwojgu młodych ludzi, których połączyło przeznaczenie i którzy nie mogę bez siebie oddychać, a gdy są razem zapominają o wszystkich smutkach. Jest lekka, owszem, ale czasem ciąży nam na sercu ogromnym smutkiem. Na pewno miło będę wspominać tę historię i chętnie przeczytam inne powieści autorki. Jeśli znaleźliście tu coś dla siebie - śmiało sięgajcie!

Z uporem brnę przez lepsze i gorsze powieści YA i NA (dalej nie widzę większej różnicy...) w poszukiwaniu czegoś, co zawładnie moim sercem i umysłem. Wystarczy dodać do tego moją sympatię do polskich pisarzy i przemożną wewnętrzną potrzebę promowania rodzimej literatury i już wiadomo, dlaczego sięgnęłam po Jak powietrze. Drugie spotkanie z twórczością autorki uważam za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jak już trochę ochłonęłam po tym szoku (choć nie do końca, jak widać...), zwróciłam większą uwagę na fabułę. I jak tak myślałam nad tym i brnęłam dalej, starając się ignorować te imiona, odniosłam wrażenie, że Ewa Seno użyła tego samego schematu, co w przypadku trylogii Antilia. A mianowicie jest sobie dziewczyna, skrzywdzona przez najbliższych, poznaje seksownego i przystojnego faceta, który jest zły (w tym przypadku dziewczyna dowiaduje się o tym na samym początku, ale i tak jej to nie przeszkadza), ląduje w jego ramionach, traci z nim dziewictwo, a gdy okazuje się, że złego zmienić się nie da - daje drapaka. I znowu się trochę zirytowałam. Ja wiem, że ciężko jest teraz być oryginalnym i że motyw zmiany diabła w kogoś dobrego został już wykorzystany w przynajmniej dwóch trylogiach (Ja, diablica i Demony), ale powielanie własnych wzorców jest gorsze od powielania cudzych.

http://zaczytane-zwariowane.blogspot.com/2016/07/269-w-ogien-ewa-seno-przedpremierowo.html

Jak już trochę ochłonęłam po tym szoku (choć nie do końca, jak widać...), zwróciłam większą uwagę na fabułę. I jak tak myślałam nad tym i brnęłam dalej, starając się ignorować te imiona, odniosłam wrażenie, że Ewa Seno użyła tego samego schematu, co w przypadku trylogii Antilia. A mianowicie jest sobie dziewczyna, skrzywdzona przez najbliższych, poznaje seksownego i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Co znajdziecie w Chłopaku na zastępstwo? Przede wszystkim - wartościową historię o przyjaźni i miłości. Z pozoru może wydać się banalna (ja sama dosyć łatwo przewidziałam niektóre momenty, chociaż nie powstrzymało mnie to od wyglądania tak :o), ale wystarczy dojrzeć w niej drugie dno. Przemyślenia i słowa Gii trafiły do mojego serca i zgadzam się z nimi, szczególnie po moich własnych doświadczeniach. Poza tym - zabawną historię miłości, która zaczęła się w bardzo nietypowy sposób. Bo chyba nikt nie ma złudzeń, że to zakończyło się miłością? (Nie mówię, że na samym końcu tak było... trochę się tam podziało). Gia i Zastępczy Bradley doskonale się dogadują i miło na to "patrzeć". Aż serducho rośnie, kiedy są razem.
http://zaczytane-zwariowane.blogspot.com/2016/07/268-chopak-na-zastepstwo-kasie-west.html

Co znajdziecie w Chłopaku na zastępstwo? Przede wszystkim - wartościową historię o przyjaźni i miłości. Z pozoru może wydać się banalna (ja sama dosyć łatwo przewidziałam niektóre momenty, chociaż nie powstrzymało mnie to od wyglądania tak :o), ale wystarczy dojrzeć w niej drugie dno. Przemyślenia i słowa Gii trafiły do mojego serca i zgadzam się z nimi, szczególnie po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Uwielbiam Trylogię Czasu Kerstin Gier. Jest to moja ulubiona trylogia, ale nie tylko ze względu na swoją cudowną fabułę, lecz także ze względów sentymentalnych - to dzięki tym książkom założyłam blog. Jednak nie sądziłam, że autorka od czasu swojego fenomenu napisała jeszcze inne książki. W Polsce było o nich cicho, a mnie jakoś nie przyszło do głowy sprawdzić, bo przecież i tak nie przeczytałabym niczego po niemiecku - nie znam tego języka! Dlatego też ogromnym zaskoczeniem dla mnie było zobaczenie polskiego wydania Silver. Oczywiście pierwszym odruchem było sięgnięcie po tę piękną książkę.

Pewnie nie umknęło Waszej uwadze piękno zewnętrzne Silver. Pierwsza księga snów. Pokazałam Wam ją trochę na Instagramie, ale myślę że wróci tam jeszcze nie raz. Jest taka cudowna... Również wnętrze, czyli fabuła, jest piękne. Kerstin Gier znowu porusza tematykę, która w świecie książkowym nie jest szczególnie popularna, ale jest dosyć znana. Sny. Świadome śnienie, kreowanie swoich własnych snów. Dla mnie jest to coś nowego, chociaż sama próbuję ten temat w swoim opowiadaniu poruszyć...

Wykonanie oczywiście nie pozostawia wiele do życzenia. Jest świetne. Chociaż w porównaniu z Trylogią Czasu, tutaj panuje chyba trochę inna atmosfera. Jest miłość, tajemnice, przygody, niebezpieczeństwo, odrobina humoru... ale bardzo brakuje mi tej nuty sarkazmu, która pojawiła się w relacjach Gwen i Gideona. Liv nie jest tak skłonna do bycia trochę wredną, ale mimo tego jest świetną bohaterką. Jest mądra, nie daje sobie w kaszę dmuchać i ciągle trzyma się swojego zdania. Bez ustanku dąży do wyjaśnienia tajemnic nowej szkoły i nowych znajomych. Bardzo ją polubiłam, tak samo jej siostrę, chociaż jestem już od nich starsza - nadal czuję więź pomiędzy bohaterami w tym wieku.

Jedynym, co mnie trochę zawiodło, było budowanie napięcia. Wydaje mi się, że w Trylogii Czasu Kerstin Gier lepiej sobie z tym poradziła, ale mogę się mylić, bo czytałam to bardzo dawno temu. Ale jednak napięcia trochę tu brakuje, każde wydarzenie zdaje się mieć taką samą wagę jak poprzednie, nie ma wydarzeń ważniejszych, wszystkie prowadzą nas do końca. A ten koniec nie był dla mnie żadnym punktem kulminacyjnym, ani nawet czymś, co ma w nas wzbudzić głód kolejnej części...

Mimo tego jednego rozczarowania, Silver. Pierwsza księga snów czytało mi się niezwykle miło, przyjemnie i szybko. Przemknęłam przez kolejne strony z prędkością strzały i smutno zrobiło mi się, że muszę tę piękną książkę odłożyć na półkę (gdzie wygląda równie pięknie). Pozostaje mi jedynie w spokoju czekać na kolejną część (a ta już we wrześniu) i polecać wszystkim nową książkę Kerstin Gier!

Uwielbiam Trylogię Czasu Kerstin Gier. Jest to moja ulubiona trylogia, ale nie tylko ze względu na swoją cudowną fabułę, lecz także ze względów sentymentalnych - to dzięki tym książkom założyłam blog. Jednak nie sądziłam, że autorka od czasu swojego fenomenu napisała jeszcze inne książki. W Polsce było o nich cicho, a mnie jakoś nie przyszło do głowy sprawdzić, bo przecież...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To, co uwielbiam w biografiach to fakty, których nigdy wcześniej nie słyszałam. Wiedziałam, że Lindsey była w Mam Talent, ale nigdy nie byłam na tyle ciekawa, żeby dowiedzieć się jak to się skończyło. Coś tam mi tylko świtało w głowie, że ją wywalili. Nie jestem typem stalkera, który musi wiedzieć wszystko o swoich idolach i spędza godziny na poszukiwaniu nawet najbardziej intymnych informacji. A jednak kiedy czytałam tę książkę fajnie było się dowiedzieć o takich przyziemnych sprawach, chorobach, problemach w przeszłości kogoś, kto - jak by się mogło wydawać - ma wszystko i jest bardzo szczęśliwy.

http://zaczytane-zwariowane.blogspot.com/2016/06/262-jedyny-pirat-na-imprezie-brook-s.html

To, co uwielbiam w biografiach to fakty, których nigdy wcześniej nie słyszałam. Wiedziałam, że Lindsey była w Mam Talent, ale nigdy nie byłam na tyle ciekawa, żeby dowiedzieć się jak to się skończyło. Coś tam mi tylko świtało w głowie, że ją wywalili. Nie jestem typem stalkera, który musi wiedzieć wszystko o swoich idolach i spędza godziny na poszukiwaniu nawet najbardziej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Alive budzi grozę i przerażenie. Opisy są tak barwne, a jednocześnie niezbyt długie, że bez trudu wyobraziłam sobie siebie na miejscu głównej bohaterki. Czułam to, co ona, jej wątpliwości, strach, pewność, wściekłość. Ale to nic. Czytałam tę książkę jak jakiś horror - nie wiedziałam zupełnie, co za chwilę się wydarzy, do jakiej sali wejdą, co w niej znajdą. Niektóre sceny były tak brutalne i okropne, że potrzebowałam po nich szybko pomyśleć o czymś innym. Jednym słowem - Alive to książka bardzo niepokojąca. I niby jej fabuła jest bardzo nierealna, ale ja myślę, że nie możemy mieć pewności, jak świat będzie wyglądał za 100 lat czy więcej. Może dokładnie tak jak w książce Scotta Siglera?

http://zaczytane-zwariowane.blogspot.com/2016/06/261-zywi-alive-scott-sigler.html

Alive budzi grozę i przerażenie. Opisy są tak barwne, a jednocześnie niezbyt długie, że bez trudu wyobraziłam sobie siebie na miejscu głównej bohaterki. Czułam to, co ona, jej wątpliwości, strach, pewność, wściekłość. Ale to nic. Czytałam tę książkę jak jakiś horror - nie wiedziałam zupełnie, co za chwilę się wydarzy, do jakiej sali wejdą, co w niej znajdą. Niektóre sceny...

więcej Pokaż mimo to