-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2007
2008
1994
2014-01-17
Sięgnąłem po "Kobiety" pod wpływem Pilcha, bo w "Pod Mocnym Aniołem" pojawia się cytat z Bukowskiego, z "Kobiet" właśnie. Nie wpadłem jednak w literacki ciąg alkoholowy, bo po "Kobietach" po raz kolejny pojawił się "Hobbit".
I jak u Pilcha było głównie o piciu i pisaniu, to u Bukowskiego jest o piciu, pisaniu i dymaniu. I tak w kółko.
Fabuła jest dosyć monotonna, właściwie poza tymi trzema aktywnościami nic się nie dzieje. Czasem jeszcze pojawiają się wyścigi konne.
Ale do rzeczy. Książka może się wydawać na pierwszy rzut oka pornografią. Ale pornografia polega na tym, żeby cały czas podsycać pragnienia odbiorcy. A tutaj tego nie ma. Bukowski pisze językiem prostym, mało opisowym, posługuje się najbardziej oczywistymi, niewyszukanymi określeniami. Dodatkowo powtarzalność zdarzeń daje efekt nudy. Ale chyba zamierzony.
Tak wiele kobiet przechodzi przez łóżko bohatera, że, poza nielicznymi wyjątkami, zapominamy jak miały na imię, jak wyglądały i co, poza seksem, łączyło je z Henrym Chinaskim (tak się nazywa bohater).
Mimo tej monotonii, książka jest naprawdę mocna i dobra. Prosty, dosadny język broni się. Bukowski nie lubił udziwnień. Właściwie opisuje rzeczywistość taką, jaka ona jest - jego bohater pije, rzyga, spuszcza się itd. itp. I pokazuje, że mimo nieustannego zaspokajania potrzeb, potrzeba nigdy nie zostaje zaspokojona.
Pomimo całej brutalności, bywają fragmenty czułe, poza tym w tym całym potoku dosłowności pojawia się wiele mądrych przemyśleń i ciekawych uwag.
Nie jest to książka dla szukających spokoju i pocieszenia. Nie jest to książka dla szukających w literaturze finezji i pięknego języka. Ale jeśli ktoś potrzebuje od czasu do czasu mocniejszych wrażeń, choć jak pisałem - ich intensywność doprowadza - zupełnie jak u markiza de Sade'a - do zobojętnienia, to mogę tę pozycję spokojnie polecić.
Sięgnąłem po "Kobiety" pod wpływem Pilcha, bo w "Pod Mocnym Aniołem" pojawia się cytat z Bukowskiego, z "Kobiet" właśnie. Nie wpadłem jednak w literacki ciąg alkoholowy, bo po "Kobietach" po raz kolejny pojawił się "Hobbit".
I jak u Pilcha było głównie o piciu i pisaniu, to u Bukowskiego jest o piciu, pisaniu i dymaniu. I tak w kółko.
Fabuła jest dosyć monotonna,...
2013-12-29
Książka z ciekawej perspektywy przedstawiająca życie w obozie. Alianccy więźniowie - Anglicy, Australijczycy i Amerykanie - walczą o przetrwanie wojny w warunkach obozu jenieckiego.
Nie ma tu jednak drastycznych scen katowania więźniów przez Japończyków, nie ma obrazowo pokazanej nędzy, śmierci z chorób i głodu. To wszystko gdzieś się pojawia, ale raczej w tle, jako sugestia, bez epatowania naturalistyczną dosłownością.
Nie na to chciał zwrócić uwagę autor (który zresztą taki obóz znał z własnego doświadczenia). Najważniejsze, moim zdaniem, są tutaj nie warunki zewnętrzne, które oczywiście determinują zachowanie, ale stosunki międzyludzkie.
Żeby przeżyć obóz trzeba kombinować. I tu kombinują wszyscy. Nieprawda, że tylko Król jest cwaniakiem. Każdy, kto wdaje się w jakikolwiek nielegalny handel próbuje oszukać drugiego, nawet jeśli udaje ofiarę i poszkodowanego. Król jest najbardziej widoczny, bo najlepiej mu się powodzi, ale praktycznie wszyscy jeśli nie mają, to będą mieć coś na sumieniu.
Bo w obozie wszyscy podlegają tym samym kategoriom. Nawet król szczurów jest nikim więcej, jak tylko szczurem, choć przybranym w nieco lepsze szaty.
Na uwagę zasługuje mnogość naprawdę barwnie pokazanych postaci, które choć żyją w urągających ludzkiej godności warunkach, to jednak zachowują wspomnienia, wierzą w pomyślne zakończenie wojny i potrafią się zdobyć na choćby odrobinę poświęcenia dla innych. Jest parę postaci do których czuje się większą sympatię, ale nawet te mniej sympatyczne lub niesympatyczne są pokazane niejednoznacznie i przez to interesująco.
Kawał dobrej literatury.
Książka z ciekawej perspektywy przedstawiająca życie w obozie. Alianccy więźniowie - Anglicy, Australijczycy i Amerykanie - walczą o przetrwanie wojny w warunkach obozu jenieckiego.
Nie ma tu jednak drastycznych scen katowania więźniów przez Japończyków, nie ma obrazowo pokazanej nędzy, śmierci z chorób i głodu. To wszystko gdzieś się pojawia, ale raczej w tle, jako...
2012-01-01
2007-01-01
2000-01-01
1995-01-01
2001-01-01
1997-01-01
1998-01-01
To było moje jedno z pierwszych nieobowiązkowych zetknięć z teatrem XX wieku.
Wiadomo - wcześniej Witkacy, Mrożek, Różewicz (bo szkoła), ale po dramaty Gombrowicza, może właśnie dlatego, że nikt ode mnie tego nie wymagał, siegnąłem z własnej chęci (tak jak zresztą po Becketta) i byłem zachwycony.
"Ślub", "Operetka" i "Iwona, księżniczka Burgunda" stały się dla mnie przełomowym momentem, gdy przestałem patrzeć na teatr jak na koturnowy, nadmiernie rozemocjonowany, a w gruncie rzeczy pusty karnawał póz i masek.
Gombrowicz to odwrócił - poprzez jawne zastosowanie absurdalnego karnawału póz i masek, odsłonił ukryty w teatrze potencjał. Jego teatr nie próbuje robić z nas idiotów i udawać, że pokazuje rzeczywistość.
Jest z założenia sztuczny i umowny, ale paradoksalnie dzięki temu właśnie obnaża swoistą prawdę, którą tylko sztuka może objawić. Bo odwzorowanie jest tylko naśladownictwem, a radykalne twórcze przekształcenie niekiedy zdziera odbiorcom klapki z oczu.
Nigdy nie widziałem żadnego z tych dramatów na żywo, ale dla mnie zawsze będą ważnym punktem odniesienia w myśleniu o teatrze współczesnym.
To było moje jedno z pierwszych nieobowiązkowych zetknięć z teatrem XX wieku.
Wiadomo - wcześniej Witkacy, Mrożek, Różewicz (bo szkoła), ale po dramaty Gombrowicza, może właśnie dlatego, że nikt ode mnie tego nie wymagał, siegnąłem z własnej chęci (tak jak zresztą po Becketta) i byłem zachwycony.
"Ślub", "Operetka" i "Iwona, księżniczka Burgunda" stały się dla mnie...
2013-09-23
Początek, a dokładnie wstęp, nie spodobał mi się. Był bardzo toporny, jak na mój gust. Przez chwilę myślałem, że to tylko zadanie terapeutyczne, mające wspomóc radzenie sobie ze wspomnieniami z wojen, opisanych później, a nie reportaż z prawdziwego zdarzenia.
Na szczęście czytałem dalej mimo pewnej niechęci i to był świetny pomysł. Książka jest naprawdę dobra. Mocna. Z kopem. Ale też czasami czuła, choć Miller to fotograf profesjonalista, który ma za zadanie trzaskać foty i nieważne co fotografuje, zawsze zachowuje zimną krew.
Miller jest przeciwieństwem przeciętnego człowieka. Przeciętny człowiek trafia na wojnę przez przypadek, przez zbieg czasowo-przestrzennych uwarunkowań i bardzo nie chce być w środku działań wojennych. Miller natomiast, jak prawdziwy najemnik - a najemnikiem jest przecież, bo pracuje dla prasy, nie dla siebie - jedzie na wojnę z własnej chęci.
Kiedyś słyszałem wywiad z nim, gdzie mówił mniej więcej te słowa: "Kiedy strzelają, to normalny człowiek rzuca się na ziemię i próbuje uchronic przed kulami. Ja natomiast wtedy się z ziemi podnoszę, żeby zrobić dobre zdjęcie." I o takich i podobnych sytuacjach jest ta książka.
Jest Gruzja, Czeczenia, Afganistan, Rwanda, była Jugosławia i wiele, wiele innych. Ucieczki, bombardowania, rzezie. Zbiegi okoliczności, od których zależy życie. Dużo wrażeń i dużo emocji. Co dla głównego bohatera, po spowolnieniu kariery prasowej, stało się przekleństwem.
Zachęcam i polecam.
Początek, a dokładnie wstęp, nie spodobał mi się. Był bardzo toporny, jak na mój gust. Przez chwilę myślałem, że to tylko zadanie terapeutyczne, mające wspomóc radzenie sobie ze wspomnieniami z wojen, opisanych później, a nie reportaż z prawdziwego zdarzenia.
Na szczęście czytałem dalej mimo pewnej niechęci i to był świetny pomysł. Książka jest naprawdę dobra. Mocna. Z...
1998-01-01
Ta książka, mimo że powstała prawie 30 lat temu, nic się nie zestarzała i do tej pory jest (i myślę, że nadal będzie) jedną z najlepszych książek poświęconych poezji Zbigniewa Herberta. Barańczak znany jest przede wszystkim jako doskonały tłumacz i poeta, ale trzeba pamiętać, że jest też świetnym teoretykiem literatury i wrażliwym jej krytykiem. "Uciekinier z Utopii" jest tego doskonałym dowodem.
Ta książka, mimo że powstała prawie 30 lat temu, nic się nie zestarzała i do tej pory jest (i myślę, że nadal będzie) jedną z najlepszych książek poświęconych poezji Zbigniewa Herberta. Barańczak znany jest przede wszystkim jako doskonały tłumacz i poeta, ale trzeba pamiętać, że jest też świetnym teoretykiem literatury i wrażliwym jej krytykiem. "Uciekinier z Utopii" jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-01-01
Rewelacja. Piękna opowieść o tym, jak mozolnie dochodzi się do tego, żeby stać się kimś i jak dużą rolę odgrywa w tym przyjaźń, miłość i wzajemne wsparcie. Dwoje ludzi - choć ostatecznie oboje stają się gwiazdami światowego formatu (każde w innej dziedzinie) - przechodzi przez mnóstwo trudności, nie mając czasem gdzie mieszkać, czasem przymierając głodem, ale konsekwentnie dążąc do celu i pomimo wielu upadków trzymając się razem i będąc ze sobą w trudnych momentach. A wszystko to rozgrywa się w artystycznym środowisku Nowego Jorku poczynając od drugiej połowy lat 60-tych, czyli w otoczeniu, miejscu i czasie, w których każdy miłośnik kontrkultury, gdyby tylko znał sposób na podróż w przeszłość, chciałby się znaleźć. "Poniedziałkowe dzieci" to świetny wehikuł dla wyobraźni, bo tylko dzięki jej odpowiedniemu pobudzeniu mamy szansę się przenieść w nieistniejące już w tzw. realu okoliczności.
Rewelacja. Piękna opowieść o tym, jak mozolnie dochodzi się do tego, żeby stać się kimś i jak dużą rolę odgrywa w tym przyjaźń, miłość i wzajemne wsparcie. Dwoje ludzi - choć ostatecznie oboje stają się gwiazdami światowego formatu (każde w innej dziedzinie) - przechodzi przez mnóstwo trudności, nie mając czasem gdzie mieszkać, czasem przymierając głodem, ale konsekwentnie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-09-02
Niesamowita książka. Gdy zdarzało mi się czytać ją w środkach komunikacji miejskiej, niejednokrotnie trafiałem na momenty, które sprawiały, że łzy zaczynały same płynąć i musiałem się ukrywać przed wzrokiem współpasażerów.
Kobiecych historii zawartych w tej książce jest wiele. Właściwie tylko kobiety-żołnierki tu mówią. Komentarz odautorski jest zredukowany do niezbędnego minimum. Autorka więcej daje o sobie znać jedynie na początku. Ona też odpowiada za koncepcję i kompozycję. Cała reszta to całe mnóstwo krótszych bądź dłuższych opowieści.
Jest ich tyle, że nie sposób zapamiętać konkretnych bohaterek, choć z reguły wymieniane są z imienia, otczestwa i nazwiska. Gdy się to wszystko zbierze razem, powstaje wrażenie, jakby relację zdawała jedna, mityczna, archetypiczna kobieta.
Dziewczyny szły na wojnę ochoczo. Tak wychowywani byli ludzie radzieccy. Oddać życie za ojczyznę, za ideę, za wodza. Tak zresztą większość ówczesnych narodów była gotowa postąpić. Potem wojna ludzi pokiereszowała i często zniszczyła im życiorysy. Jeśli wspominają ją niekiedy z rozrzewnieniem, to tylko dlatego, że byli wtedy młodzi.
Nie jest to książka łagodna, choć opowiada o wojnie inaczej niż z męskiego, bohaterskiego punktu widzenia. Ale wiele momentów może przyprawić o włosy stające dęba i nieoczekiwanie lejące się łzy. Polecam wszystkim, bo oczyszcza przez ból.
Niesamowita książka. Gdy zdarzało mi się czytać ją w środkach komunikacji miejskiej, niejednokrotnie trafiałem na momenty, które sprawiały, że łzy zaczynały same płynąć i musiałem się ukrywać przed wzrokiem współpasażerów.
Kobiecych historii zawartych w tej książce jest wiele. Właściwie tylko kobiety-żołnierki tu mówią. Komentarz odautorski jest zredukowany do niezbędnego...
Jeśli ktoś fascynuje się motywem szaleństwa w literaturze, musi koniecznie sięgnąć po "Obłęd" Krzysztonia. Szaleństwo tu jest opisane z autopsji, bo przed napisaniem książki dopadło samego autora.
Z jednej strony źle, że go dopadło, bo niestety w ostatecznej konsekwencji przyczyniło się do jego samobójczej śmierci. Z drugiej strony dobrze, że trafiło na świetnego pisarza, który szaleństwu potrafił literacko sprostać.
To są trzy tomy. Dużo czytania. Ponad 1000 stron. Temat ciężki. Czasami trzeba powalczyć ze sobą by czytać dalej, ale trud się opłaci. Bo szaleństwo to nie tylko ostre jazdy i "Obłęd" daje temu wyraz. W szpitalnych murach pojawia się bezruch i nuda. Monotonia trwania.
I zarówno ostre jazdy, jak monotonia trwania oddane są po mistrzowsku. Krzysztoń musiał ze swojego odpału wiele zapamiętać, bo bardzo sugestywnie przedstawił rytm paranoidalnej myśli i uczynków.
Szkoda, że ostatecznie nie wygrał z chorobą, bo ta w końcu wyskoczyła nim z trzeciego piętra. Ale pozostawił po sobie "Obłęd" - jeden z najciekawszych wizerunków choroby psychicznej w literaturze i to jest jego wielkie zwycięstwo.
Jeśli ktoś fascynuje się motywem szaleństwa w literaturze, musi koniecznie sięgnąć po "Obłęd" Krzysztonia. Szaleństwo tu jest opisane z autopsji, bo przed napisaniem książki dopadło samego autora.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZ jednej strony źle, że go dopadło, bo niestety w ostatecznej konsekwencji przyczyniło się do jego samobójczej śmierci. Z drugiej strony dobrze, że trafiło na świetnego pisarza,...