-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać3
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant2
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2021-04-11
2021-01-09
Bohaterem tejże książki ku mojemu zaskoczeniu jest również Konrad. Zbieżność imion? Czy może odzwierciedlenie swojego życia i związanych z nim doświadczeń zostało przez autora przelane na papier? Hmm tego nikt nie wie... Ale wracając do krótkiego streszczenia - Konrad to młody, niby pewny siebie koleś, mieszkający w stolicy (Warszawie), studencik socjologii, który dobijając do swojego dwudziestego pierwszego roku życia nigdy nie przespał się z żadną kobietą (bardziej jest narcystyczny, niż pewny siebie, skoro nie ma odwagi odpowiednio zakręcić się koło jakiejś laski). Podobno miał bardzo dużo koleżanek, ale z żadną prócz rozmów nic go nie łączyło. Za to masturbowanie się miał jak we krwi - doskonałe władał tą czynnością już od swoich młodzieńczych lat. Do tego co rusz chwalił się, jakiego to ma wielkiego (yyy wiadomo, o co chodzi). Pewnego jednak dnia coś się zmieniło...
"Renia Rączkowska już mnie nudziła, bo ileż można oglądać pocieracze i masturbować się na widok gigantycznych silikonów. W końcu coś się we mnie przełamało i postanowiłam, że albo znajdę sobie dziewczynę, albo skorzystam z profesjonalnej pomocy".
No i skorzystał... Swój pierwszy w życiu stosunek seksualny odbył na poziomie - z prostytutką. No ale z drugiej strony, jakby nie patrzeć, to doświadczona osoba, która ze względu na jego brak doświadczenia z pewnością poprowadziła (i doprowadziła) go w dobrą stronę życia erotycznego. Potem już szło z górki i bez skrupułów. Zaliczał dosłownie każdą, która nawinęła mu się po drodze. Ba - nawet lesbijki. Nieważne, czy dziewczyna była zobowiązana, czy na ręce miała obrączkę (brawo dla tych niewiast, które w to wchodziły)... Grunt to zaspokoić swoje żądze. Seks stał się jego nieodmienną częścią życia codziennego i to właśnie wokół niego wszystko się kręciło. Jego podejście do wszystkiego tego, co robi, zmienia się, kiedy nagle poznaje piękne dziewczę, również studentkę o imieniu Natalia. Chemia między nimi od razu podziałała. Akurat w przypadku Konrada to był dobry moment na to, aby nieco zwolnić, ustabilizować się i nie latać jak ten motyl z kwiatka na kwiatek. Miłość między nimi kwitła, wszystko było ok do momentu, kiedy jego druga połówka nie zaczęła popadać w jakieś chore paranoje. A co gorsze - zaczęła również sięgać po procenty. I to właśnie alkohol zabiera ją na tą drugą stronę życia, ponieważ ginie w wypadku samochodowym. Sytuacja, w której znalazł się Konrad, jest dla niego bardzo trudna do przyjęcia. Sam zaczyna popadać w jakiś chory obłęd. Dziewczyny nie ma, a on ją widzi, a nawet z nią rozmawia. Zdaje sobie sprawę, że jej ukochana odeszła, ale mimo wszystko wydaje mu się, że jest tuż obok niego i udziela mu rad / wskazówek. Chłopak popada paranoję przez co pewnego dnia, po próbie samobójczej, budzi się w szpitalu...Na szczęście nie udało mu się przejść na "tamten świat".
Cóż... Nigdy nie miałam okazji czytać tak pokręconej książki, która mimo wszystko przypomina mi sytuację w dzisiejszych, tych naszych dziwnych, trudnych, nowoczesnych, przepełnionych technologią czasach. Ludzie biegną za karierą, siedząc całymi dniami w tych swoich wielkich korporacjach, trzepiąc wielką kasę, za którą i tak świata nie kupią, niby są śmiali, a w głębi duszy za przeproszeniem "walą konia" (a więc jakby nie patrzeć dalej trzepią) po nocach przed puszczanymi ze swojego gigantycznego smart tv pornola. Żałosne. Problem Konrada rozumiem - mody chłop szukający swojej wielkiej miłości, który swoje frustracje i emocje na początku rozładowuje bawiąc się własnym sprzętem, a potem wkracza w ten wielki świat, w którym łóżko dzieli z piękną kobietą. Aż nagle sielanka pryska niczym bańka mydlana.
I choć czytałam i recenzowałam na blogu wiele książek typowo erotycznych, to jednak w tym przypadku wszystko byłoby ok gdyby nie pierdylion wulgaryzmów/przekleństw. Czułam się lekko niesmacznie, a czytając momentami mnie ta historia lekko nudziła. Nie lubię, kiedy facet kobiety traktuje jak zabawki, a z naszym bohaterem niestety tak właśnie było. Jednych czytelników może to kręci, mnie niestety nie i nie wiem, dlaczego ta pozycja zaliczana jest do literatury piękna (co przeczytałam na lubimyczytac.pl). I chociaż jest to ogromna przeplatanka różnych, jak dla mnie ciekawych emocji to jednak i tak nie zostałam przekonana. Nie chcę tutaj nikogo zniechęcać. Historia jest fajna, ale autor mógłby zmienić styl pisania na nieco łagodniejszy, wtedy byłoby w porządku. Decyzja należy do Was, czy po tą książkę sięgniecie. Nie zachęcam, ani nie zniechęcam. Koniec naprawdę zaskakuje. Aż się smutno zrobiło.
Całość znajdziecie tutaj:
https://ewuczkarecenzuje.blogspot.com/2021/01/prowokacyjna-powiesc-na-miare.html#more
Bohaterem tejże książki ku mojemu zaskoczeniu jest również Konrad. Zbieżność imion? Czy może odzwierciedlenie swojego życia i związanych z nim doświadczeń zostało przez autora przelane na papier? Hmm tego nikt nie wie... Ale wracając do krótkiego streszczenia - Konrad to młody, niby pewny siebie koleś, mieszkający w stolicy (Warszawie), studencik socjologii, który...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-12-20
Nasz nowy nabytek, czyli "Skąd jest Pola?" autorstwa Magdaleny Zarębskiej rozpoczyna się od tematu przeprowadzki pewnej dziewczynki. Ale jest to bardzo nietypowa osóbka.
"Ulica Zakonnic jest całkiem niepozorna. Ot, jedna z wąskich uliczek na Starym Mieście, prowadząca od kościoła Świętego Mikołaja w stronę Odry. Zazwyczaj panuje na niej cisza i spokój, ale właśnie tutaj zaczyna się nasza historia".
Z Warszawy do Brzegu przybywają Pola oraz jej mama. Tak się składa, że mama otrzymała propozycję lepszej pracy, dlatego też zdecydowała się na tak duży krok, czyli przeprowadzkę. Jest artystką - malarką. Dla niej to szansa na rozwój, ponieważ tutaj, w Brzegu, miała objąć stanowisko w muzeum. Podobno tylko na rok, co nie zmienia jednak faktu, że była to w ich życiu ogromna zmiana, z którą nie do końca mogła pogodzić się Pola. Dziewczynka musi odnaleźć się w nowym miejscu, co nie jest dla niej łatwe i od razu to pokazuje. Nawet z góry stwierdziła, że z nikim się tutaj nie zaprzyjaźni. Poza tym mama jej obwieściła, że nie będzie jej już towarzyszyć w drodze do szkoły. W ramach zadośćuczynienia wręcza smutnej córce telefon, aby mieć z nią kontakt.
Nowa szkoła, nowi koledzy i koleżanki - trudno było jej się z tym pogodzić zwłaszcza, że otoczenie, w którym się znajdowała, nie do końca ją pozytywnie odebrało. Dlaczego? Pola swoim nietypowym wyglądem wzbudzała wokół siebie dość duże zainteresowanie, co niektórych ciekawiło, wzbudzało zainteresowanie, a u innych powodowało niechęć i różnego rodzaju nieprzyjemne zaczepki. Inaczej było z Julkiem, chłopcem z sąsiedztwa, który od samego początku może i był zainteresowany nową koleżanką, ale absolutnie się do niej nie zraził. Wręcz przeciwnie. Wraz ze swoim czworonożnym przyjacielem Mazgajem będą próbować zdobyć zaufanie Poli.
Czy im się uda? Czy mają szansę na przyjaźń? Czy Pola zaakceptuje sytuację, w jakiej się znalazła?
Co mogę Wam powiedzieć - książka, zawierająca 141 jest bardzo, ale to bardzo pouczającą pozycją. Jest to przede wszystkim ogromna dawka nauki dotyczącej przede wszystkim tolerancji. Stety, lub nie w życiu bywa tak, że odmienność budzi ogromne zainteresowanie. Kiedy obok nas przechodzi osoba inaczej niż my ubrana, na kolorowo, na czarno, cała w tatuażach, czy w kolczykach, czy ma bujną fryzurę od razu ją wzrokiem śledzimy. Tak już jest z naszymi bodźcami. Najgorzej jest jednak wśród dzieci - odstające uszy, okularnik, czy też inny kolor skóry powoduje, że takie właśnie dzieci są w szkole wytykane, zaczepiane, czy nawet wyzywane. Czasem podchodzi to nawet pod typowy mobbing, z którym jest bardzo ciężko wygrać. Pola ze względu na swoje pochodzenie jest czarnoskóra. Ma charakterystyczne włosy, co natychmiast zwraca uwagę zwłaszcza w mniejszym miasteczku, ponieważ dotąd mieszkała w stolicy. Tam to jest normalne. Tutaj dziewczynka musiała zmierzyć się z krytyką, niekoniecznie idącą w tą dobrą stronę.
Poza tym jest ujęty jest również problem przeprowadzki. Chyba każdemu dziecku trudno jest pogodzić się z tą sytuacją, pożegnać się z dotychczasowymi przyjaciółmi i wyjechać do zupełnie nieznanej im miejscowości. Sama to przerabiałam mając 6 lat, kiedy wraz z rodzicami wyruszyliśmy w latach 90'tych za granicę. Inne otoczenie, zupełnie inny język był dla mnie totalnym szokiem i początkowo również miałam wątpliwości, czy aby na pewno zostanę zaakceptowana w nowej szkole. Wtedy były to dość ciężkie czasy, Polaków też traktowano jako ludzi z tzw. "niższej półki".
Kończąc wpis dodam jeszcze, że wydawnictwo Skrzat w swoim team'ie posiada fantastyczną ekipę ilustratorów. O stronę graficzną w tym przypadku zadbała Pani Elżbieta Moyski. Grafika świetnie wkomponowała się w opowiadaną historię. To jeszcze bardziej zachęca do czytania. Plus białe kartki - uwielbiamy takie, ponieważ wszystko jest bardzo wyraźne.
"Skąd jest Pola?" dedykuję nie tylko przedszkolakom - tym w zerówce, którym można książkę przeczytać (a potem wytłumaczyć, na czym polega problem dziewczynki), ale przede wszystkim dzieciom uczęszczającym już do szkoły. To właśnie one są świadkami różnych sytuacji. Wprawdzie my, jako rodzice, nie jesteśmy w stanie te nasze szkraby przed wszystkim uchronić, ale warto je pouczyć. Warto je nakierować na problemy, które często pojawiają się w szkole, aby dzieci nie były obojętne i nie oceniały po wyglądzie.
Więcej na:
https://ewuczkarecenzuje.blogspot.com/2020/12/opowiesc-o-tolerancji-przyjazni-i.html#more
Nasz nowy nabytek, czyli "Skąd jest Pola?" autorstwa Magdaleny Zarębskiej rozpoczyna się od tematu przeprowadzki pewnej dziewczynki. Ale jest to bardzo nietypowa osóbka.
"Ulica Zakonnic jest całkiem niepozorna. Ot, jedna z wąskich uliczek na Starym Mieście, prowadząca od kościoła Świętego Mikołaja w stronę Odry. Zazwyczaj panuje na niej cisza i spokój, ale właśnie tutaj...
2020-12-16
„Co byś zrobił, gdybyś znalazł zwłoki we własnym salonie i nic nie pamiętał z ostatnich godzin?”
Brzmi bardzo tajemniczo, prawda? Dla mnie to nie do pojęcia, ale zacznijmy od początku…
Głównym bohaterem jest 28-letni John Brenner, który od początku swojego życia miał pod górkę. Jego rodzice odeszli ze świata wiele lat temu. Jednak nie został on sam, bowiem może liczyć na wsparcie dwójki najbliższych przyjaciół oraz starszego od siebie brata, Marka. W przeciwieństwie do głównego bohatera Mark uporał się z losem, ma u swego boku żonę, wiedzie spokojne życie prowadząc laboratorium medyczne. Zaś John nie dźwignął bolesnych wydarzeń, które spotkały ich rodzinę i jest nie tylko trzeźwiejącym alkoholikiem, ale także rozwodnikiem i ojcem 4-letniej dziewczynki o imieniu Jennie. I chociaż z córką nie widuje się na tyle często, na ile by chciał (ze względu na niekoniecznie dobre relacje ze swoją eks), to jednak ta mała istotka jest dla niego ogromną motywacją do wyjścia z nałogu.
John nie zdawał sobie jednak sprawy z tego, że pewnego dnia w jego życiu pojawi się jeszcze większy, co gorsza ciężki do wyjaśnienia problem… Wydawać by się mogło, że będzie to kolejny dzień jak co dzień… Jednak ten, już o poranku okazał się tragiczny … Otóż budzi się leżąc na podłodze w swoim salonie… Pominąwszy fakt, że na podłodze, to jednak dobrze, że się w ogóle budzi… Obok niego stoi pusta butelka po wódce… i leży sobie młoda, urodą piękna obdarzona, tajemnicza kobieta. Myślę, że każdy facet byłby takim widokiem zadowolony, ale w przypadku Johna było zupełnie inaczej… Diabeł tkwi w szczegółach, a tym jednym, najistotniejszym faktem w tej sytuacji było to, że tuż obok leżał pistolet, a kobieta ta była … martwa. Mężczyzna nie pamięta, co działo się przez ostatnie kilka godzin, a na domiar złego kompletnie jej nie zna.
Teraz pewnie każdy z Was chciałby wiedzieć, jak potoczyły się dalsze losy bohatera. Niestety tego nie mogę Wam ujawnić. Napiszę tylko, że tuż po tym zdarzeniu odkrywane są kolejne karty tajemnic, których ilością byłam naprawdę zaskoczona.
Logiczne jest to, że John będzie dociekał prawdy. Pomagać w tym będą mu jego przyjaciele, jednak czy aby na pewno warto im ufać? A może John został wrobiony, bo przecież jako alkoholik nie ma szans na udowodnienie prawdy? Może był na tyle pijany, że jednak zabił nieznajomą, a procenty w organizmie totalnie odcięły go od pamięci? Pewne fakty zaczynają się ze sobą łączyć, a w całą tą sytuacje zamieszani są nie tylko jego starszy brat, ale również zmarły ojciec i ktoś jeszcze… Na koniec wszystko łączy się w całość i zaskakuje.
Książka jest bardzo fajna, akcja trzymała mnie do samego końca w napięciu, dlatego w moim przypadku autor zdał egzamin. Istotną rolę odgrywają również sny Johnny'ego, w których to pojawia się właśnie pewna dziewczyna powtarzająca wciąż to samo zdanie: „O czymś zapomniałeś”. Jak się później okazuje ma to ogromny wpływ na całą fabułę i te sny są też odpowiedzią na kłębiące się w głowie mężczyzny pytania. Jednak jak dla mnie to już odrobina dołączonej do całości fantazji, za czym niekoniecznie przepadam. Ale nie było to jakąś przeszkodą do tego, aby książkę przeczytać do samego końca.
Mimo wszystko cieszę się, że sięgnęłam po ten psychologiczny thriller, w którym naprawdę dużo się dzieje. Grunt, to uważnie czytać i łączyć ze sobą pewne fakty. Czyta się szybko, a ponieważ w swojej biblioteczce mam mało kryminałów, to ten na długo pozostanie mi w pamięci.
https://ewuczkarecenzuje.blogspot.com/2020/05/amnezja-federico-axat-wydawnictwo.html
„Co byś zrobił, gdybyś znalazł zwłoki we własnym salonie i nic nie pamiętał z ostatnich godzin?”
Brzmi bardzo tajemniczo, prawda? Dla mnie to nie do pojęcia, ale zacznijmy od początku…
Głównym bohaterem jest 28-letni John Brenner, który od początku swojego życia miał pod górkę. Jego rodzice odeszli ze świata wiele lat temu. Jednak nie został on sam, bowiem może liczyć na...
2020-12-16
To nie mogło się wydarzyć! To nie miało prawa się tak skończyć! To nie działo się naprawdę...
(...) Zupełnie nie docierało do mnie, że już nigdy więcej nie zobaczę Angel. (...) Najbardziej jednak przerażała mnie myśl, jak miałem sobie poradzić w pojedynkę z trudem wychowania naszych dzieci..."
Marvel i Hope - bardzo grzeczny chłopczyk i jego przeciwieństwo, uparta i głośno manifestująca swoje niezadowolenie dziewczynka to maleństwa, wcześniaki, z którymi Bradley został sam... I tu rodzi się pytanie: czy aby na pewno sam? Bez matki? Na odpowiedź musiałam czekać dzielnie czytając książkę...
W tym samym czasie okazuje się, że kobieta ta, początkowo z niewiadomych przyczyn, znajdowała się na pokładzie jakiegoś prywatnego odrzutowca przypięta pasami do czegoś, co przypominało mobilne szpitalne łóżko ...
"-Mam na imię Hamman... (...) Od dziś skazana będziesz wyłącznie na mnie...".
Tak się składa, że mężczyzna ten był dubajskim księciem Hammanem bin Ahmedem Nozanu, któremu mąż Angel zabił narzeczoną, będącą wówczas w ciąży..
I chociaż było to wówczas ostatnie zlecenie Bradleya, to jednak spowodowało ogromny zwrot w życiu obojga dopiero co docierających się do siebie mimo przeciwieństw, wad i zalet, a jednak w głębi kochających się nawzajem bohaterów. Porwanie Angel było precyzyjnie zaplanowane. Lekarz, biorący udział podczas porodu został przekupiony, a rodzącej został podany lek, powodujący zatrzymanie akcji serca na dłuższy czas... To była zemsta i jednocześnie kara za odebranie księciowi miłości i upragnionego potomstwa, które było jeszcze w łonie kobiety...
Brad, mężczyzna, który do tej pory wydawał sie być bezuczuciowy, obojętny zwłaszcza na jakiekolwiek głębsze i dłuższe związki z kobietami został totalnie sam, a na domiar tego z dwójką bliźniąt, które potrzebowały natychmiastowej uwagi. Swoją sytuacją obwiniał wszystko i wszystkich. Jednocześnie dorósł, stał się prawdziwym i odpowiedzialnym mężczyzną. Musiał zdjąć swój dotychczasowy "strój macho", aby stawić czoła trudnej w samotni życiowej codzienności. Nawet mu do głowy nie przyszło, że został oszukany. Ale nie pozostał w kłopocie sam. Na pomoc przyszły mu przyjaciółka Angel, Grażyna, jej syn klecha Sebastian, do którego nigdy z opowieści nie pałał sympatią, a także... jego niezastąpiona i ukochana, znająca go na wylot gosposia, Teresa. Do opieki nad dziećmi zatrudnił nawet zupełnie przypadkowo poznaną młodą dziewczynę, Justynę, która tak, jak i on, również została wplątana w pułapkę. Dom Brada był przez Hammana monitorowany. Znał każdy jego ruch. Tymczasem Angel, więziona i upokarzana, szantażowana była nagraniami... W tym m.in. słabość jej męża do Justyny, którzy to kochali się pod prysznicem... Sceny te jeszcze bardziej wzbudziły w niej wątpliwości do wszystkiego, a zwłaszcza, jeśli chodziło o wierność jej męża.
"Nie można nikogo zmusić do miłości, a poza tym... ja przestałam w nią wierzyć. Do niedawna przy życiu trzymało mnie uczucie do męża, ale kiedy zobaczyłam, jak Brad pocieszał się w ramionach innych kobiet, sprawa stała się nieaktualna".
Przestała stawiać opór księciowi, który za wszelką cenę chciał mieć z nią syna. Doszła do wniosku, że nie ma to największego sensu. Kultura arabska i prawo żyjących tam kobiet totalnie zbeszcześciło jej osobiste podejście do wiary w Boga.
Kiedy Bradley, żyjący wciąż w świadomości tego, że na zawsze stracił swoją żonę, nagle, za sprawą Diany, która otrzymała zlecenie na Angel, dowiaduje się, że ona jednak żyje. Bez cienia wątpliwości postanawia ją odbić.
Czy Brad będzie w stanie odzyskać swoją połówkę? Czy Angel zdoła ponownie uwierzyć w miłość, wybaczy i będzie chciała powrócić do męża i bliźniąt?
Szczerze mówiąc nie spodziewałam się tak ogromnej burzy emocji, jaką nie tylko w trakcie, ale i po przeczytaniu książki zapodaje nam jej autorka, Katarzyna Mak. Wiem jedno: jest to kolejna pozycja w mojej stale powiększającej się biblioteczce, która nie tylko na długo pozostanie w mojej pamięci, ale i którą wszem i wobec będę polecała.
Jest to spora przeplatanka przeróżnych uczuć... począwszy od żalu, smutku, niepokoju, współczucia, zdrady, a kończywszy na walce. Walce, która jest ciężka, niepewna i nie do końca ukazuje zwycięzcę. Tak, jak w "Dotyku anioła" było więcej zbliżeń, więcej erotycznych scen, ponieważ bohaterowie się do siebie docierali, tak w drugiej części pt. "Sen o aniele" przoduje przede wszystkim napięcie powodujące, że właściwie akcja toczy się cały czas. I to do samego końca, dzięki czemu nie mogłam się od książki oderwać.
Na jaw wychodzi szereg istotnych informacji, jak np. wymuszona przez Hammana ciąża Angel, a w efekcie jej przyspieszone poronienie poprzez wypity przez dziewczynę tajemniczy napar, czy też w dalszym ciągu gmatwanie Diany, która na szczeście ujawniła informację, że ma zlecenie na żonę Brada, a co powoduje jeszcze większy zwrot w życiu mężczyzny. Do tego nagłe pojawienie się biologicznej matki Angel, Angeliki, która tak naprawdę swoją upierdliwością i dociekaniem nie tylko otwiera oczy Bradleyowi, ale z czasem i serce własnej córki. To wszystko i inne sytuacje tworzą pewną całość, dlatego też czytelnik nie do końca jest pewien, czy historia ta aby na pewno będzie miała swój happy end.
Ta książka ma sens. I tak naprawdę drugi tom ukazuje, na czym polega prawdziwa miłość i czy aby na pewno jest sens o nią walczyć, ponieważ historia Brada i Angel jest dowodem na to, że WARTO.
https://ewuczkarecenzuje.blogspot.com/2020/08/czy-prawdziwa-miosc-jest-w-stanie.html#more
To nie mogło się wydarzyć! To nie miało prawa się tak skończyć! To nie działo się naprawdę...
(...) Zupełnie nie docierało do mnie, że już nigdy więcej nie zobaczę Angel. (...) Najbardziej jednak przerażała mnie myśl, jak miałem sobie poradzić w pojedynkę z trudem wychowania naszych dzieci..."
Marvel i Hope - bardzo grzeczny chłopczyk i jego przeciwieństwo, uparta i...
2020-12-16
Głównymi bohaterami są Maja i Kuba. Młoda dziennikarka i dość popularny raper pod pseudonimem Zet.
Podczas wydawałoby się zwykłego zlecenia na wywiad po koncercie chłopaka między parą zaczyna iskrzyć. Kiedy się pierwszy raz spotkali (chociaż w sumie to drugi raz, bo po koncercie Kuba był "zajęty" inną Panią) doszło do pocałunku, a tym samym i zauroczenia... To wszystko powoduje burzę emocji i pobudza motyle w brzuchu. Bardzo często bierzemy w życiu wszystko nad wyraz poważnie. Podobnie również i Maja zaczęła zbyt głęboko tą sytuację analizować i stwierdziła, że nie chce być zabawką na jedną noc w rękach bogatego muzyka, który tak naprawdę może mieć każdą. Przecież jak ktoś taki, jak on, może chcieć być z kimś takim, jak ona??? ...
I tu się myliła, gdyż Zet nie mógł przestać o niej myśleć.
Los tak zaplanował, że oboje spotykają się ponownie i teraz już żadne z nich nie potrafi oprzeć się własnym uczuciom. Rozpoczynają nowy, tym razem już wspólny etap w swoim życiu. Dziewczyna się do niego wprowadza, a on, kiedy to przychodzi mu wena tworzy nowy album, który poświęcony jest jego "Candy", sensowi jego życia. Sielankę przerywa jednak pewna stalkerka rapera, Natalia. I to właśnie jej obecność komplikuje jakże pozytywnie zapowiadającą się przyszłość obojga zakochanych w sobie ludzi. Informacja, o której dowiaduje się Maja po raz kolejny zadaje jej prosto w serce tak ogromny cios, że postanawia się jednak wyprowadzić i wieść życie w samotności. Smutnej samotności, zrywając tym samym wszelkie możliwe kontakty z Kubą.
Wydawać by się mogło, że ta dwójka już zbyt dużo wycierpiała i czas, aby po burzy wreszcie wyszło słońce...Niestety to jeszcze nie koniec, ale o tym przekonajcie się docierając do końca całej historii.
Takiego zakończenia kompletnie się nie spodziewałam. I oczywiście nie zdradzę Wam, jak potoczyła się cała akcja, ponieważ spalę całą fabułę Często wydaje nam się, jesteśmy w stanie wszystko przewidzieć i nic nas nie zaskoczy, a jednak się mylimy. Tak też jest w przypadku dwóch bohaterów książki "Candy". Podobał mi się styl autorki. Postacie są dość proste i przejrzyste.
W prawdziwym życiu jest tak, że przeciwieństwa się przyciągają, a miłość nie ma absolutnie żadnych ograniczeń, jeżeli chodzi o różnice w zainteresowaniach, poglądach, czy do jakiego statusu społecznego się przynależy. Warto dać uczuciu szansę i nie dopuszczać do siebie myśli, że się nie uda. Nie ma potrzeby z góry zakładać, że poniesiemy porażkę. Najważniejsze jest to, aby mieć więcej wiary w siebie.
Wydaje mi się, że ta historia mogłaby spokojnie doczekać się kontynuacji. Chętnie przeczytałabym o dalszym losie bohaterów, chociaż nic mi nie wiadomo na temat tego, czy autorka ma takowy plan. Polecam jednak każdemu, kto lubi lekkie, romantyczne, obyczajowe lektury. Na koniec dodam jeszcze, że bardzo podoba mi się też fakt, że zachowany został polski klimat, a mam tu na myśli chociażby polskie imiona bohaterów.
https://ewuczkarecenzuje.blogspot.com/2020/08/candy-dominika-smolen-wydawnictwo.html#more
Głównymi bohaterami są Maja i Kuba. Młoda dziennikarka i dość popularny raper pod pseudonimem Zet.
Podczas wydawałoby się zwykłego zlecenia na wywiad po koncercie chłopaka między parą zaczyna iskrzyć. Kiedy się pierwszy raz spotkali (chociaż w sumie to drugi raz, bo po koncercie Kuba był "zajęty" inną Panią) doszło do pocałunku, a tym samym i zauroczenia... To wszystko...
2020-12-16
"Jak ogień i woda. Jak dzień i noc".
Już na wstępie książki poznajemy dwie siostry, które są właśnie jak ogień i woda. Skrajnie różne. Obie nie tylko mieszkają z ojcem, ale i dla niego pracują obsługując przede wszystkim tych kluczowych, zagranicznych klientów. Doskonale prosperująca sieć salonów samochodowych całej trójce przynosi bardzo duże zyski. Dzięki temu dziewczyny żyją na takim poziomie, o jakim można tylko pomarzyć: piękny dom, niezła wypłata, luksusowe wakacje trzy razy do roku, dostęp do konta firmowego... Jedynie brakuje mamy, która 10 lat temu zmarła i od tamtej pory stery w domu przejęła Iga.
To pod każdym względem perfekcjonistka. Dobrze ubrana, uczesana, taktowna, zawsze opanowana, idealna wizytówka firmy, dbająca o każdy szczegół, ale i zimna, stąd też jej o 5 lat młodsza siostra Jula żartobliwe określa ją "Królową Lodu". Okazji do imprez było wiele, ale nie robiła tego, nie pozwalała jej na to jej duma i to, do czego doszła. "(...) po dwunastej jej karoca zamienia się w dynię".
Julia zaś, jak się okazuje, główna bohaterka "Skandalu" w swoim zawodzie, chociaż zawsze chciała być aktorką, to jednak za wszelką cenę próbuje dorównać starszej siostrze.
"Nie pasowałam do tej rodziny. Miałam duszę artystki, a nie perfekcyjnej pani prezes. Lubiłam rozmawiać z ludźmi, śmiać się, żartować, poznawać ich, a nie ważyć każde słowo i gest".
Ogólnie zajmuje się organizacją spotkań i wyjazdów klientów, bukuje im hotele, przeloty, rezerwuje ekskluzywne samochody, a także organizuje kolacje w restauracjach, które doskonale już zna i wie, że każdy będzie zadowolony i obsłużony, jak należy. Niestety nie czuje się dobrze w tym, czym się zajmuje. Brakuje jej miłości i wsparcia. Ostatni, trwający 1,5 roku związek z partnerem okazał się fiaskiem. Miłość na odległość niestety nie przetrwała. Dlatego stara się skupić na pracy, aby nie tylko godnie reprezentować firmę, ale też sprostać wymaganiom ojca, ponieważ nazwisko zobowiązało.
Pewnego dnia zostaje pozostawiana przed faktem dokonanym, kiedy to ojciec karze jej przejąć klienta siostry. Z reguły nie wymieniały się swoimi zawodowymi obowiązkami, ale tym razem musiało być inaczej... Chodziło o pewnego mężczyznę... Zagraniczny biznes, do którego Iga od dłuższego czasu się już przygotowywała... Jednak tym razem to Julia musiała stanąć na wysokości zadania. Był nim James Windstor, angielski arystokrata i biznesmen, mieszkający w Londynie. Podobnie, jak ojciec dziewczyn, miał sieć salonów samochodów klasy premium i poszukiwał odpowiedniego miejsca, gdzie mógłby zainwestować sporo pieniędzy i wprowadzić nową markę na tutejszy rynek. Chodziło o "gruby" projekt, który przyniósłby obojgu ze stron spory przychód. Tak się składa, że Julia już na pierwszym spotkaniu z Jamesem popełnia gafę, myląc go na "dzień dobry" z kelnerem... To wszystko miało swoją przyczynę: przede wszystkim stres, któremu musiała sprostać, aby nie zawieźć ojca i siostry. James wykazuje niezadowolenie. Mimo tego, że był przystojny, to odebrała go jako gbura, który bez krzty uśmiechu na twarzy co rusz ją strofował i wydawał się być bardzo zdystansowany. To jeszcze bardziej uświadomiło bohaterkę w tym, że na całości poległa. Perfekcjonizm, profesjonalizm, opanowanie - to cechy, które Iga miała w jednym palcu, a które siostrze bezproblemowo wypominała.
"Nienawidziłam tego uczucia, gdy starałam dorównać się Idze, a kolejny raz upewniałam się, że nie dorastałam jej do pięt."
Mimo porażki okazuje się, że Julia ma zostać asystentką Windstor'a. Chcąc nie chcąc musiała wyruszyć aż na 3 miesiące do Nowego Jorku i pomagać mu w negocjacjach. Niby wyróżnienie, ale Julia nie mogła się sprzeciwić. Musiała wykonać zadanie. Mimo, że kompletnie nie była na to przygotowana... Zwłaszcza towarzysząc akurat temu mężczyźnie.
Kiedy wydawać by się mogło, że dzieli ich tak naprawdę przepaść, to jednak tafla lodu zaczyna topnieć. Oboje zaczynają się bliżej poznawać, pojawia się między nimi pewne napięcie, pożądanie i tajemnice. Czy Julia podoła zadaniu? Uwiedzie głównego klienta ojca, czy się sprzeciwi?Jaki to będzie miało finał dla rodzinnej firmy?
Skandal wisi w powietrzu...
Hmm... Jestem zaskoczona takim wydaniem Kasi. Nie mówiąc już o tym, że po tak długim czasie wydaje ją pod własnym nazwiskiem. Najwidoczniej wszystko ma swój czas. Wprawdzie nie przeczytałam wszystkich wydanych dotąd przez nią książek, ale wyrobione zdanie już mam i mam wrażenie, że akurat "Skandal" wdarł się w zupełnie inną, nietypową, z delikatną dozą (znośnych, ale nie przesadnych) erotycznych scen, ale zdystansowaną, równie wciągającą fabułę, aniżeli autorka dotąd nam oferowała. Nie jest przepełniona "seksistowskimi opisami". Przynajmniej ja się na tym nie skupiłam, tylko na relacji głównych bohaterów, czyli Julii i Pana Windstora. Nie bez powodu na okładce książki jest napisane, że to "najlepsza powieść, jaką napisałam". Przede wszystkim jest to historia obrazująca zagubioną kobietę, którą pod presją innych nie do końca jest sobą i nie potrafi się sprzeciwić wykonując zadania, które także nie są zgodne z jej sumieniem. Pieniądze w tym przypadku nie sprawiają jej radości. Lubi nosić się z "Chanel", czy też LV, ale to tylko "dodatki w jej dotychczasowym życiu". Przyzwyczajenie. Poza tym Julia ma jakby dwie twarze. Z jednej strony chce być profesjonalna, z drugiej strony uczucia biorą górę, bywa dominująca, a jej bezpośredniość i wylewność powoduje zwrot akcji, o czym przekonacie się, sięgając właśnie po "Skandal".
Zapraszam na prezentację:
https://ewuczkarecenzuje.blogspot.com/2020/04/przedpremierowa-recenzja-skandal.html#more
"Jak ogień i woda. Jak dzień i noc".
Już na wstępie książki poznajemy dwie siostry, które są właśnie jak ogień i woda. Skrajnie różne. Obie nie tylko mieszkają z ojcem, ale i dla niego pracują obsługując przede wszystkim tych kluczowych, zagranicznych klientów. Doskonale prosperująca sieć salonów samochodowych całej trójce przynosi bardzo duże zyski. Dzięki temu...
2020-12-16
"Życie nie kończy się śmiercią.
Życie jest drogą.
Postanowiłam odejść.
Straciłam nadzieję.
Tak będzie lepiej. Tylko wtedy będę szczęśliwa.
Chcę umrzeć."
Takim przerażającym akcentem rozpoczyna się "Spektakl". Ale zacznijmy od początku...
Podczas, gdy rodzice 16-letniej Diany spędzają urlop nad morzem ta pozostaje sama w domu. Stwierdzili, że jest na tyle duża i odpowiedzialna, że nie musi z nimi jechać. W niedzielę wieczorem mama zadzwoniła jeszcze do córki. Ta jej odpowiedziała, że zjadła kolację i w planach ma oglądnąć film na komputerze. Rzeczywistość okazuje się jednak zupełnie inna... Nastolatka popełnia samobójstwo wieszając się podczas relacji live we własnym pokoju...
Afera wybucha nad ranem, kiedy ludzie zaczęli wchodzić do sieci i oglądać to makabryczne nagranie. Nic dziwnego, że trafia ono również do jej brata, Axela, o czym natychmiast informuje rodziców.
"Wszedłem rano na Facebooka - powiedział.
[...] Zobaczyłem, że wszystkie serwisy zamieszczają informacje o tajemniczym samobójstwie dziewczyny. Od razu pobiegłem do mamy i pokazałem film".
Kiedy rodzina natychmiast wraca do domu doznaje ogromnego szoku. Nie dość, że ich córka popełnia samobójstwo transmitując je na żywo w sieci, to jeszcze na domiar złego nie ma jej ciała w pokoju. Wyglądał on tak, jakby nic się w nim szczególnego nie wydarzyło. Żadnych śladów krwi, żadnej poszlaki. Technicy nie znaleźli nic, co wskazywałoby na włamanie się kogokolwiek do domu.
Jakiś czas po tym wydarzeniu dochodzi do kolejnej tragicznej śmierci. Okazuje się, że następna młoda dziewczyna popełnia samobójstwo transmitując wszystko w internecie.
Pytań nasuwa się bardzo dużo:
gdzie jest ciało Diany? Dlaczego dwie nastolatki w taki sam sposób odbierają sobie życie? Czy miały ze sobą coś wspólnego? A może ktoś je do tego zmusił?
Odpowiedzi na te i inne pytania znaleźć musi duet z komendy miejskiej w Łodzi - Lena Rudnicka i Marcel Wolski. To właśnie oni prowadzą śledztwo w tej sprawie, które coraz to szybciej zaczyna nabierać tempa. Po kolei odkrywają karty, które w efekcie składają się w całość i nabierają sensu. W efekcie ta tragiczna zagadka ukazuje rodzinne relacje w zupełnie innym świetle...
Droga autorko tejże książki, Kingo Wójcik: to był genialny spektakl i cieszę się, że mogłam go poznać i jako czytelnik wziąć w nim udział. Nie sądziłam, że w kryminale liczącym 550 stron znajdzie się aż tyle akcji. Mało tego - momentami odnosiłam wrażenie, że rozwiązanie zagadki będzie zaraz, za chwilę, bo co przecież innego może się jeszcze wydawać, aż tu nagle następował zwrot wydarzeń, którego kompletnie się nie spodziewałam. Dlatego właśnie "Spektakl" wciąga już od pierwszych stron. Na tym polega przecież dobry gatunek kryminalny.
Wraz z rozwojem różnych sytuacji nie tylko poznajemy problem, dotyczący samobójstwa nastolatków. Za intrygami kryje się również molestowanie seksualne, alkohol i przemoc w domu - i psychiczna i fizyczna, czy problemy osobiste, wywierające na życie bohaterów ogromny problem (np. związek małżeński Leny z Krzysztofem, którzy zamiast się do siebie zbliżać to się oddalają). Są to trudne tematy, które tak na dobrą sprawę mogą każdego z nas spotkać, dlatego warto o tym głośno mówić. Nie wolno się bać, ponieważ przez takie zachowanie tylko się pogrążamy ukrywając sprawcę, przez którego pozostaje potem trauma do końca życia. Samobójstwo nie jest tutaj rozsądnym rozwiązaniem, a jednak są wśród nas ludzie, którzy nie potrafią już wytrzymać.
Autorka na przykładzie "Spektaklu" doskonale wtopiła wszystkie wyżej wymienione przeze mnie wątki, dzięki czemu książka ta nabrała jeszcze lepszego charakteru pokazując również ludzi, którzy potrafią mieć dwa różne oblicza. Odpowiedź na pytanie do czego jest zdolny człowiek będący w potrzasku z pewnością znajdziecie tutaj w książce Kingi.
Czytało się szybko. Tekst jest zrozumiały. Postacie zostały bardzo fajnie wykreowane ze względu na różnorodność charakterów i problemów, z którymi się borykają. Każda z nich ma coś że tak napiszę "za uszami". Dobrym przykładem są chociażby Lena i Marcel. Ta dwójka jest jak ogień i woda. Rudnicka ma "charakterek", jest bezpośrednia, wyszczekana, niczego się nie boi i "nie da sobie w kaszę dmuchać". Jej stanowczość, upór i odwaga prowadzą jednak do celu, dlatego idealnie sprawdza się w swoim zawodzie. Chociaż przyciąga kłopoty, co akurat Komendantowi niekoniecznie się podoba, to najważniejsze jest dla niej to, aby każdą sprawę skutecznie zakończyć. Zaś Marcel to taka gapowata postać. Czasami miałam wrażenie, że to wręcz tym mężczyzny kompletnie nienadającego się do tego co robi. Bo on nawet muchy nie skrzywdzi, a co dopiero gnatem strzelać. Jednak oboje stanowią zgrany team i doprowadzają do finishu tej tajemniczej zagadki.
Podsumowując - jeżeli lubicie dobry, wciągający, pełen akcji kryminał to polecam wziąć Wam udział w "Spektaklu" gwarantując, że nie będziecie się nudzić. Tym samym być może zachęcę Was do kolejnych twórczości KIngi Wójcik, które z pewnością pojawią się jeszcze w naszych księgarniach.
Całość znajdziecie tutaj:
https://ewuczkarecenzuje.blogspot.com/2020/11/kinga-wojcik-spektakl-krymina-peny.html#more
"Życie nie kończy się śmiercią.
Życie jest drogą.
Postanowiłam odejść.
Straciłam nadzieję.
Tak będzie lepiej. Tylko wtedy będę szczęśliwa.
Chcę umrzeć."
Takim przerażającym akcentem rozpoczyna się "Spektakl". Ale zacznijmy od początku...
Podczas, gdy rodzice 16-letniej Diany spędzają urlop nad morzem ta pozostaje sama w domu. Stwierdzili, że jest na tyle duża i...
2020-12-16
Głównym bohaterem książki jest Staszek Juraszek, 11-letni młodzieniec chodzący do 5 klasy Szkoły Podstawowej, którego ze względu na zwariowane pomysły zwą Szajbek.
"W domu mówią na mnie Stasiek. W szkole i dla przyjaciół jestem Staszek. Na podwórku po prostu Szajbek".
Jak się domyślacie - laptop i smartfon to całe jego życie. Jak każdego, tego typu młodego obywatela w dzisiejszych czasach. Jego rodzice na co dzień pracują, zaś babcia, tak samo drętwa jak i oni, opiekuję się jego rocznym bratem: "Gnojek ma co prawda już chyba rok, nie wiem, nie liczę, ale nadal wygląda jak stadium larwalne żuka gnojarza". I tak Szajbek wiedzie swoje beztroskie życie pełne szalonych pomysłów do dnia, aż wściekłość jego rodziców osiąga apogeum i dostaje szlaban. Wówczas następuje największa tragedia wszechczasów... Ze względu na wynik ostatniej kartkówki z matmy mama zabiera mu laptopa. Chłopiec jednak nie poddaje się i postanawia prowadzić głosownik, czyli dziennik w formie głosowej nagrywany smartfonem. I żeby nie było - "To jest męski pamiętnik, a nie dziewczęcy sekretny notatnik". Pisanie to siara, nie dla chłopaków. I tak od tej pory nosi ze sobą telefon i nagrywa wszystko, co jest możliwe, ponieważ to, co dzieje się przypadkiem jest najzabawniejsze: np. awantury, podsłuchiwanie dziewczyn w toalecie, czy też pierdy Woźniaka z ostatniej ławki.
Tak się składa, że nagrywając przeróżne sytuacje faktycznie zaczyna się dużo dziać i książka tak naprawdę napiera tempa i wciąga. W międzyczasie poznajemy też przyjaciół Szajbka. Są nimi Plastuś, kumpel z przedszkola z gigantycznymi uszami, Rudy, starszy o rok kolega, który chodzi do innej szkoły, czy płeć piękna o imieniu Magda (która otrzymała ksywę Kiri - od Marii Skłodowskiej-Curie), o 2 tysiące razy bardziej wygadana od Rudego, która jako jedyna dziewczyna dołącza do paczki. Wszyscy spotykają się po szkole i mają swoje tajemne, zakazane pełne strachu miejsca, jak np. Wały, czy Wysypisko na czele z Grabarzem i jego strasznym psem.
Pewnego dnia, tuż po dyskotece w szkole, Staszek, wywijając jako pierwszy z dziewczynami, a nawet z Dżastą z 7 c zdobywa autorytet wśród starszych kolegów. Tym samym odsuwa się od najbliższych członków swojego bractwa. W tamtej chwili zależało mu na budowaniu reputacji zapominając o tych, z którymi jest na dobre i na złe. Przyjaciele są smutni. I chociaż oni zdają sobie sprawę z tego, że Szajbek zrobił źle, to on sam nadal uważa, że jest bohaterem...
Jak zakończy się historia? Czy Magda, Plastuś i Rudy wybaczą Szajbkowi? Czy Staszek zrozumie, na czym polega prawdziwa przyjaźń?
Autor książki, Paweł Maj, nie gości u nas w domu po razi pierwszy. Recenzowałam Wam już jedną z jego książek pt. "Tosia w tarapatach. Kłopoty i katastrofy".
Ale "Głosownik" jest u nas w domu fenomenem, zwłaszcza, że doskonale odzwierciedla codzienne życie rodzinne związane z wychowywaniem nastolatka. Bardzo podobnego do Staszka, ale z tą różnicą, że nasz syn jest rok starszy. Tym gorzej. Bywały już kary, typu zabranie tableta, smartfona, czy laptopa. To jednak nie zawsze skutkowało, dlatego po prostu odłączaliśmy internet, a wtedy był właśnie taki dramat, jakby mu zabrali dostęp do całego świata. Teraz, kiedy ma zdalne nauczanie, sprzętu nie możemy mu zabrać, bo przecież ON SIĘ MUSI UCZYĆ. Na szczęście jestem w domu i mam nad tym kontrolę.
Książkę przeczytał zarówno mój syn, jak i ja sama. Ciekawa byłam przede wszystkim jego opinii, bo co by nie było, ja i tak jestem staromodna i nie kumam, o co biega. Lekturę wciągnął w jeden dzień - co prawda na raty, ale i tak się liczy. Mi to zajęło dosłownie godzinkę. Obie strony, czyli ja i on, są zgodne: doskonale trafia słowem i przekazem w myślenie nastolatka w wieku Maćka. Po przeczytaniu usłyszałam od syna: "Mamo, to było spox. Ja to przeżywam na co dzień". Owszem, przeżywa, jak i ja, kiedy byłam w jego wieku, a moja mama pędziła mnie z piaskownicy, bo znalezioną łyżką zajadałam piasek z piaskownicy. Ale to było ponad 20 lat temu. Czasy się zmieniły. Teraz każdy, kto jest rodzicem zmaga się z zupełnie innym wymiarem, a zwłaszcza z technologią, która za bardzo owładnęła całym światem. A tym bardziej naszymi dziećmi. Pierwsze przyjaźnie, zauroczenie, pakty, zakazane miejsca... Niby to samo, ale co innego, niż w moim dzieciństwie.
Jednak mimo wszystko Paweł Maj w sposób humorystyczny świetnie dociera swoim "Głosownikiem" do tych młodszych odbiorców, głównie nastolatków w wieku 11-13 lat, którzy mimo, że bujają w obłokach i mają swój świat, obowiązki i problemy, to jednak muszą wiedzieć, że rodzice nie są głupi i doskonale wiedzą, co w ich główkach siedzi i muszą ich kontrolować. To doskonały przykład nauki o bezgranicznej przyjaźni, odpowiedzialności i skutkach podejmowania pierwszych decyzji, które mają wpływ na ich dalsze dalsze losy. W tym przypadku imponowanie innym i górowanie w szkole nie zawsze niesie ze sobą pozytywne skutki, zaś trwanie w swoim zaufanym team'ie to coś, co warto pielęgnować. Ale przepychanki i kłótnie muszą być. W przeciwnym razie się nie nauczą. Musi być ta adrenalina. Niech jednak słowo "przepraszam" godzi wszelkie konflikty. Nauczą się Ci nasi młodzi i jeszcze to docenią Sama wiem to po sobie.
Jest humor, zawartych jest dużo potocznych, być może nieznanych w dzisiejszych czasach dla Was, rodziców zwrotów (np. "groziła mi laska" - czyli jedynka), ale ogólnie całość w odbiorze mojego 12 letniego syna to "sztos".
Panie Pawle - dziękujemy za świetną rozrywkę, momentami naprawdę się uśmialiśmy. Brawo również dla Pani Zofii Zabrzeskiej - ilustracje fenomenalnie odzwierciedlają całą opowieść.
To doskonała pozycja do domowej biblioteczki każdego nastolatka. Genialna propozycja i poprosimy o więcej Panie Pawle!
Polecam i z serdecznością pozdrawiam całą ekipę, także Wydawnictwo Skrzat, dzięki którym mieliśmy nie tylko niezły ubaw, ale zrozumieliśmy również przekaz, który nie tylko mi, jako mamie, ale i naszemu synowi pozostanie do końca życia.
całość znajdziesz tutaj:
https://ewuczkarecenzuje.blogspot.com/2020/11/humor-ktorego-dorosy-nie-ogarnie-pawe.html#more
Głównym bohaterem książki jest Staszek Juraszek, 11-letni młodzieniec chodzący do 5 klasy Szkoły Podstawowej, którego ze względu na zwariowane pomysły zwą Szajbek.
"W domu mówią na mnie Stasiek. W szkole i dla przyjaciół jestem Staszek. Na podwórku po prostu Szajbek".
Jak się domyślacie - laptop i smartfon to całe jego życie. Jak każdego, tego typu młodego obywatela w...
2020-12-16
Zakończenie pierwszej części tej serii wbiło mnie w fotel. Strasznie mnie zaskoczyło, a kiedy ujrzałam C.D.N. to się rozczarowałam. Ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dlaczego? Ponieważ świadczy to o tym, że historia Blaire i Phixa naprawdę mnie wciągnęła. Minusem było jedynie to, że musiałam czekać na drugą część, ukazującą dalsze losy bohaterów...
No i doczekałam się... W dłoni trzymałam "Zły czas".
"Znalazłam się w złym miejscu i złym czasie, a tam był ON...
Mężczyzna, który mnie pokochał.
I znienawidził".
Po wystarczającej dawce przykrych wydarzeń, Blaire, jedna z głównych bohaterek, zostaje odnaleziona między kontenerami na wysypisku. Leżała naga, pod wpływem środków odurzających i kompletnie nie miała pojęcia, co tak naprawdę minionej doby się stało... Pozostawały jedynie lekkie przebłyski... Dopiero w szpitalu zaczyna powoli stawać na nogi, ale w dalszym ciągu jej pamięć płatała małe figle. Doskonale jednak wiedziała, że została przez Phixa porwana i więziona. Mimo wszystko udaje, że nic nie pamięta. Totalna amnezja. Po co? Chciała pozyskać nieco więcej czasu na przemyślenia i to, w jakiej sytuacji się znalazła i co ma dalej począć. A niestety nie było tak kolorowo, jakby się mogło wydawać...
Jedno było pewne: "Krok w tył oznaczał śmierć. Krok w przód niósł jedną wielką niewiadomą, której bałam się tak bardzo jak niczego wcześniej". I chociaż wydawało jej się, że udało jej się uciec z niewoli groźnego Phixa, to tak naprawdę dopiero teraz wdepnęła w niezłe szambo. Chyba gorsze, niż przypuszczała. Pracownik jej ojca, Liam, doświadczony mężczyzna służący firmie od 10 lat, bardzo szybko uświadamia ją, że musi powrócić do pracy. Pracy, czyli piekła, które wcześniej na co dzień fundował jej ojciec. Ojciec, którego tak strasznie nienawidziła, który traktował ją jak kartę przetargową, byleby tylko przekonać klienta do podpisania umowy. A to wszystko za wszelką cenę, nie patrząc na to, że to jego córka. Tutaj liczył się biznes.
"Mogłam schować głowę w piasek i każdego dnia bać się coraz bardziej albo chwycić byka za rogi dostać szansę na zdobycie pozycji".
Kobieta nie mając w zasadzie wyjścia wchodzi w taki układ. Zaś prawa rączka ojca, Liam, we wszystko powoli ją wtajemnicza. Zagubione dziewczę nie do końca mu ufa, ale jakby nie patrzeć, to jedna z bliższych mu na daną chwilę osób. I chociaż Blaire ma ogromne obawy, stwierdza, że podoła zadaniu. Powoli i niepewnie wprowadza w firmie pewne zmiany. A co najważniejsze - zaczyna się wszystkim interesować. Mimo, że decyzje przez nią podejmowane nie zawsze podobają się akurat Liamowi, to chcąc nie chcąc nie ma na to wpływu, ponieważ w końcu szefowa tu rządzi. Pan Crafword miał dużo zobowiązań, umów i kontraktów. Niestety terminy zaczęły powoli się przedłużać, co groziło zerwaniu transakcji opiewających na naprawdę ogromne sumy. To było za duże ryzyko, aby olać sprawę. Kiedy jednemu z kluczowych klientów cierpliwość powoli dochodzi do kresu, Blaire wraz z Liamem postanawiają się z nim spotkać i zaproponować pewną ugodę, rabacik, byleby tylko nie stracić tak dochodowego biznesu, który do tej pory nie stwarzał żadnych problemów. Zestresowana Blaire, w obawie, czy zda swój pierwszy egzamin, udaje się na spotkanie. Jednak jej nogi momentalnie się uginają widząc, że tym klientem okazuje się nikt inny, jak sam Phix. I tym razem jest on bez maseczki...
Co zrobi Blaire? Czy uda jej się utrzymać zimną krew? I skąd nagle znalazł się Phix? A może miał zobowiązania wobec jej ojca?
Chociaż myślałam, że życie Blaire wreszcie się ułoży i przestanie się bać, to jednak się pomyliłam. W końcu to nie w stylu Kasi. Ona musi trzymać czytelnika cały czas w napięciu, co akurat w tym przypadku doskonale się sprawdziło i rozwiało moją wizję dotyczącą cukierkowego happy end'u.
Tu się dzieje... I to znowu bardzo dużo. Romans Blaire z Davidem, jej ochroniarzem, w drugiej części przynosi dość duże skutki niekoniecznie dla niej pozytywne. Natomiast nagłe pojawienie się Phixa niszczy wizję głównej bohaterki o spokojnym życiu. Chociaż patrząc się na to, jak na starcie jej psychikę bardzo zniszczył jej własny ojciec trudno jest wierzyć, że może być inaczej. Tak się nie dzieje. Mimo, że zostaje nagle postawiona przed faktem dokonanym, próbując być z dnia na dzień twardą, pewną siebie, odważną, zimną suką, to jednak pod drogimi kieckami nadal jest tą zagubioną kobietą, oczekującą od życia troszkę uczucia i miłości. Ale w świecie biznesu, gangsterskich układów, nie ma czasu na sentymenty. W głowie ma wiele sprzeczności i nie wie, komu ostatecznie ma ufać. Chyba nawet sama sobie przestaje być wierna prowokując sytuacje, które według niej wniosą wreszcie coś nowego, lepszego, ale niestety tak się nie dzieje, tylko wręcz pogarsza jej sytuację. Pojawiają się nowe osoby, które początkowo zdają się być po stronie młodej, wchodzącej w poważny biznes dziewczyny... Fakty jednak okazują się zupełnie inne. W takim światku nawet sobie nie można ufać. Nigdy nie wiadomo, kto czyha za plecami. Ona należała do świata, w którym ma się więcej wrogów, niż przyjaciół. Jednym z nich jest Phix, który nie do końca jest wobec niej szczery...
Chociaż myślałam, że życie Blaire wreszcie się ułoży i przestanie się bać, to jednak się pomyliłam. W końcu to nie w stylu Kasi. Ona musi trzymać czytelnika cały czas w napięciu, co akurat w tym przypadku doskonale się sprawdziło i rozwiało moją wizję dotyczącą cukierkowego happy end'u.
Tu się dzieje... I to znowu bardzo dużo. Romans Blaire z Davidem, jej ochroniarzem, w drugiej części przynosi dość duże skutki niekoniecznie dla niej pozytywne. Natomiast nagłe pojawienie się Phixa niszczy wizję głównej bohaterki o spokojnym życiu. Chociaż patrząc się na to, jak na starcie jej psychikę bardzo zniszczył jej własny ojciec trudno jest wierzyć, że może być inaczej. Tak się nie dzieje. Mimo, że zostaje nagle postawiona przed faktem dokonanym, próbując być z dnia na dzień twardą, pewną siebie, odważną, zimną suką, to jednak pod drogimi kieckami nadal jest tą zagubioną kobietą, oczekującą od życia troszkę uczucia i miłości. Ale w świecie biznesu, gangsterskich układów, nie ma czasu na sentymenty. W głowie ma wiele sprzeczności i nie wie, komu ostatecznie ma ufać. Chyba nawet sama sobie przestaje być wierna prowokując sytuacje, które według niej wniosą wreszcie coś nowego, lepszego, ale niestety tak się nie dzieje, tylko wręcz pogarsza jej sytuację. Pojawiają się nowe osoby, które początkowo zdają się być po stronie młodej, wchodzącej w poważny biznes dziewczyny... Fakty jednak okazują się zupełnie inne. W takim światku nawet sobie nie można ufać. Nigdy nie wiadomo, kto czyha za plecami. Ona należała do świata, w którym ma się więcej wrogów, niż przyjaciół. Jednym z nich jest Phix, który nie do końca jest wobec niej szczery...
całość znajdziesz tutaj:
https://ewuczkarecenzuje.blogspot.com/2020/11/kn-haner-zy-czas.html#more
Zakończenie pierwszej części tej serii wbiło mnie w fotel. Strasznie mnie zaskoczyło, a kiedy ujrzałam C.D.N. to się rozczarowałam. Ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dlaczego? Ponieważ świadczy to o tym, że historia Blaire i Phixa naprawdę mnie wciągnęła. Minusem było jedynie to, że musiałam czekać na drugą część, ukazującą dalsze losy bohaterów...
No i doczekałam...
2020-12-16
Jest to pierwsza książka z serii „Klub Obrońców Czworonogów”. A ponieważ bardzo lubimy zwierzęta, do tego jesteśmy posiadaczami dwóch takich małych szatanów, to z chęcią oboje zasiedliśmy sobie do lektury.
Główny bohater książki Pani Justyny jest zaledwie rok młodszy od naszego syna. To Kornel. Ma 11 lat i właśnie przeżywa ciężkie w życiu chwile. Otóż parę miesięcy temu jego rodzice się rozwiedli. Z tego też powodu jego mama postanowiła przeprowadzić się z nim, małym Stasiem oraz ogromnym, mierzącym ponad metr w kłębie i ważącym 120 kg psem rasy Mastif zwanym „Brzydal” ze stolicy do Grodziska. Do tej pory najwięcej wolnego czasu Kornel spędzał właśnie z Brzydalem.
Niestety kończyły się właśnie wakacje co było jednoznaczne z tym, że przed chłopcem stało kolejne wyzwanie: pierwszy dzień w nowej szkole. I chociaż nie należał on do najłatwiejszych to jeszcze gorsze czekało go w domu…Wróciwszy zauważył coś bardzo niepokojącego. Otóż furtka była uchylona, co automatycznie dało mu do zrozumienia, że coś złego się wydarzyło… I chociaż nic nie wskazywało na to, że doszło do włamania, to jednak przyjaciel chłopca, Brzydal, zaginął. Jak to możliwe? Kto i po co miałby ukraść psa? Do tego Brzydala…
Okazuje się jednak, że takie przypadki już kilkukrotnie się w okolicy zdarzały. Ktoś notorycznie przywłaszczał sobie nieswoje, do tego rasowe psy.
Na szczęście Kornel ze swoją przyjaciółką Julką, o rok starszą od niego cheerliderką wpadają na pewien trop. Ponieważ policja nie wykazuje żadnej inicjatywy, aby pomóc w rozwiązaniu tej tajemniczej zagadki, dzieciaki postanawiając sami zająć się sprawą, aby jak najszybciej odnaleźć Brzydala.
Wraz z Julią, Delfiną (zwaną Delą) oraz jej wujem, dobrze zbudowanym, z gęstą brodą doktorem Zwierzem rozpoczynają śledztwo na własną rękę. Ale czy aby na pewno będzie to bezpieczne?
Książka, ze względu na ciekawą, detektywistyczną tematykę już od samego początku porywa czytelnika do swojego świata. Czytało się płynnie, zrozumiale i szybko. Osobiście w książkach dla dzieci lubię, kiedy jest jakieś przesłanie, pouczenie. W tym przypadku jest ich nawet kilka. Po pierwsze – przyjaźń między psem, a człowiekiem. Kornel jest przykładem na to, że czasami, mimo młodego wieku, trzeba przejąć ster i podjąć takie decyzje, które nie zawsze są dobre, czy bezpieczne. Dwa – wygląd to nie wszystko. Nie oceniajmy się nawzajem po kilkukrotnym spojrzeniu na siebie. Uważana do tej pory za dziwaczkę Dela, ucząca się w domu wyglądającym jak chatka z piernika, nie odwróciła się od swoich znajomych potrzebujących pomocy. Na tym polega właśnie prawdziwa przyjaźń. Aby się o tym przekonać trzeba tylko chęci i czasu. Podobnie jest z Kornelem. Nigdy nie wyróżniał się jakoś z tłumu, a wręcz przeciwnie… Nie znosił być w centrum uwagi. Jego niski wzrost, drobna postura i duże rzucające się w oczy okulary powodowały, że jego samoocena była bardzo niska. „Nie wiesz, jak to jest, gdy stoisz na środku klasy i wszyscy się z Ciebie nabijają”. Dlatego w każdej szkole przylepiano mu łatkę pośmiewiska, kujona, chuderlaka i niezdary. Ale w głębi serca był bardzo dobrym, inteligentnym i opiekuńczym chłopcem.
Trzy – próba odnalezienia się w nowej sytuacji (rozwód, przeprowadzka, nowa szkoła, zaginięcie psa) jest dla dziecka bardzo trudnym czasem, dlatego warto poświęcić mu nieco więcej uwagi, aby nie poczuł się odtrącony.
Dużym atutem jest podział na rozdziały, spośród których każdy ma inny tytuł. Siadając po przerwie ponownie do lektury szybko można sobie przypomnieć, co tak naprawdę się wcześniej działo. Poza tym stworzone przez Panią Katarzynę Kołodziej ilustracje świetnie pobudzają wyobraźnię, dzięki czemu jeszcze lepiej można się „wkręcić” w opisywaną historię.
Podsumowując powiem tak: tutaj nie ma czasu na nudę. Dlatego polecam tą książkę Waszym dzieciom. Poza tym jest to seria, więc z pewnością pojawią się kolejne, równie ciekawe części, jak ta.
Jeżeli Wasze dzieci sięgają po literaturę pełną przygód i akcji, dzięki czemu nie można się oderwać to polecam Wam „Na tropie złodzieja psów” autorstwa Pani Justyny Balcewicz.
Cały opis wraz z prezentacją znajdziecie tutaj:
https://ewuczkarecenzuje.blogspot.com/2020/12/dla-tych-co-lubia-czworonogi-i-nie.html#more
Jest to pierwsza książka z serii „Klub Obrońców Czworonogów”. A ponieważ bardzo lubimy zwierzęta, do tego jesteśmy posiadaczami dwóch takich małych szatanów, to z chęcią oboje zasiedliśmy sobie do lektury.
Główny bohater książki Pani Justyny jest zaledwie rok młodszy od naszego syna. To Kornel. Ma 11 lat i właśnie przeżywa ciężkie w życiu chwile. Otóż parę miesięcy temu...
2019-10-12
Już na samym wstępie poznajemy Dianę, dziewicę pochodzącą z konserwatywnej rodziny (rodzice nie pozwalali jej się spotykać z chłopakami). Jest skromną, skrytą w sobie i nieśmiałą dziewczyną, tzw. "miss gracji oraz miss żenujących sytuacji", która straciła swoją bratnią duszę. Otóż pół roku wcześniej zginął w wypadku samochodowym jej starszy o raptownie 2 minuty brat bliźniak, David. Byli nierozłączni, rozumieli się bez słów jak przyjaciele na dobre i na złe... Niestety dziewczyna do dzisiaj nie potrafiła poradzić sobie jego śmiercią. Zawiesiła się w jednym punkcie nie potrafiąc zrobić kroku do przodu:
"To tak, jakby ktoś wyrwał ci serce i płuca. Jakby od środka trawił cię żywy ogień, a ty nie mógłbyś zaczerpnąć powietrza. Jakby ktoś zabrał ci duszę i wszystko, co dobre, wartościowe. Jakby każdego dnia wschodzące słońce spalało cię od nowa. I nic nie jest w stanie tego bólu uśmierzyć".
Na szczęście miała wsparcie w rodzicach, może niezbyt częste, ale było. Zaś na co dzień towarzyszyła jej i jednocześnie ją wspierała przyjaciółka Chanel, zwana Loli. Znały się od dawna, ponieważ już jako nastolatki chodziły razem na zajęcia plastyczne. Obecnie od dwóch lat obie wspólnie wynajmowały mieszkanie i studiowały na tej samej uczelni. Loli to przeciwieństwo Diany: zawsze pewna siebie, wygadana i chociaż nie należała do osób stałych w uczuciach, to miała dobre serce. Obie tak różne od siebie, a rozumiejące się bez słów.
Właśnie szykowały się na uczelnię. Miały szkicować nagiego modela, a był nim Vincent Green - kapitan akademickiej drużyny rugby, do którego wzdychało zapewne większość niewiast z wydziału. Nic dziwnego, ponieważ był uosobieniem męskości, brutalności i gwałtowności. Diana nie miała ochoty iść akurat tego dnia na zajęcia. Od niedawna rozważała wręcz decyzję o zrezygnowaniu ze studiów. Niestety pech chciał, że tuż pod uczelnią Vincent, nie zauważając stojącego, jak twierdził na "jego miejscu" samochodu, z impetem wjechał w bagażnik Di. Ponieważ rodzice chłopaka mieli prywatną klinikę specjalizującą się m.in. w chirurgii plastycznej od razu tam się udali. Wprawdzie nic groźnego się nie stało, ale trzeba było przeprowadzić podstawowe badania. Kosztów oczywiście za pobyt ponosić nie musiała. Miała się jedynie nie wygadać, że to wina Greena, ponieważ groziło mu nie tylko zabranie prawa jazdy, ale też zawieszenie na uczelni i wydalenie z drużyny. Całe to wydarzenie miała wziąć jedynie na "swoją klatę".
To, co dzieje się później w książce, to istne szaleństwo. W klinice poznaje brata Vincenta, Ryana, prezesa rady nadzorczej w firmie ojca, który od samego początku wpadł jej w oko:
"Jeszcze nigdy żaden facet nie wywarł na mnie takiego wrażenia. Podobali mi się chłopcy, ale być pod wrażeniem, a czuć, jak miękną ci na czyjś widok nogi, to zupełnie dwie różne sprawy. Dwa inne uczucia. To pierwsze jest takie gówniarskie, nastoletnie wręcz, a drugie... Poczułam, że on podoba mi się tak, jak facet podoba się kobiecie".
W tajemnicy przed całą resztą zaczęli spędzać ze sobą coraz to więcej czasu. On nie tylko był bardzo przystojny i uroczy, co imponowało bohaterce, ale przede wszystkim nie narzucał się swoją osobą. Był rozważny i opiekuńczy, potrafił również wysłuchać. Zwłaszcza, że akurat teraz właśnie tego jej było trzeba - zrozumienia i wsparcia. Dla niej to był mężczyzna jak z marzeń. Wiedział o jej problemach w związku ze stratą brata i za wszelką cenę chciał pomóc. I to mu się udało. Sprawił, że Diana zaczęła się uśmiechać.
Niestety między nimi stała jedna przeszkoda: miał żonę, która cierpiała na depresję i problemy psychiczne w związku z utratą męża i synka. Wmawiała sobie, że Ryan to jej Georg, a ich dziecko niebawem powróci. Ryan zdawał sobie sprawę z tego, że źle postąpił żeniąc się z Dominiką. Członkowie jego rodziny wciąż mu wmawiali, jak bardzo ona go potrzebuje. Tkwił w tym związku dopóki nie poznał kobiety, dla której gotowy był wszystko poświęcić. Ale miał dość... Mimo sytuacji jego zapewnienia o rozwodzie nie do końca przekonywały Dianę. Wciąż nie miała pewności, czy on do końca mówi jej prawdę i czy oby na pewno do tego dojdzie. Nie widząc nadziei na wspólną przyszłość z tym człowiekiem, pomimo tego, że była szaleńczo zakochana, odsunęła się od niego wiążąc się w z jego szwagrem, Denisem.
Jeżeli wydaje Wam się, że to koniec przygód, to się grubo mylicie. W międzyczasie wydarzyło się jeszcze więcej sytuacji, które będą miały wpływ na życie głównej bohaterki... Nie brakowało tych pozytywnych emocji, ponieważ Vincent oświadczył się Loli. Wspólnie rozpoczęli planować ślub. Niestety były też te negatywne... Di zostaje brutalnie zgwałcona na imprezie urodzinowej Vincenta przez jego kolegów z drużyny, Petera i Eliana, którzy już od początku znajomości czuli niechęć do niewinnej dziewczyny i nie mogli znaleźć z nią wspólnych relacji. Jako ten wielki bohater w życiu Diany zaś pojawia się przystojny Ryan, który tym razem zapewnia ją, że jej i nie opuści, a tym samym nie dopuści już nigdy więcej do tego, aby ktokolwiek ją skrzywdził. Okazuje się, że efektem gwałtu jest ciąża. Mimo, że w takiej sytuacji może ona być usunięta, to jednak dziewczyna postanawia urodzić dziecko, które według niej niczemu nie jest winne. Jej ukochany zaś obiecuje wsparcie i to, że jest gotowy wychowywać nie swoje dziecko. I zaczyna się układać...
"Wyczucie z jego strony dawało mi poczucie bezpieczeństwa i sprawiało, że wszystko, co złe, odchodziło gdzieś daleko. Otoczył mnie miłością i czułością. Bezwarunkowo, bo tak naprawdę nie oczekiwał niczego w zamian. Wiedziałam, co mogę mu podarować oprócz swojego serca, i zamierzałam to zrobić. Potrzebowałam po prostu czasu, a on ten czas mi dał.”
Oboje postanawiają przeprowadzić się do Paryża i żyć z dala od tych nieprzyjemnych wspomnień...
Czy to jest koniec tej historii?
Kiedy wydawało mi się, że wszystko zmierza w dobrą stronę i para wreszcie będzie żyła w szczęściu i spokoju, to wydarzyło się coś, co spowodowało we mnie nie tylko smutek, ale poczułam ogromny żal. Nie spodziewałam się, że ta dramatyczna, a zarazem romantyczna opowieść o dwojgu docierających się do siebie ludzi będzie miała taki finał. Z jednej strony byłam zła. Zastanawiałam się, dlaczego Diana miotała się tak bardzo w swoich życiowych decyzjach, z drugiej jednak strony nigdy nie byłam w takiej sytuacji, więc ciężko było mi się postawić na jej miejscu. Gdyby na mojej ścieżce losu Bóg odebrał mi osobę, którą do tej pory kochałam całym sercem, a jednocześnie sprawił, że w zamian pojawia się nagle ten jedyny, wymarzony, idealny facet, który niestety ma żonę, to nie mam pewności, czy aby na pewno bym w to brnęła. Dlatego z drugiej strony, tuż po przeczytaniu zrobiło mi się bardzo smutno, że Di musiała przez to wszystko przejść... Decyzje dziewczyny może i nie do końca były dobre i przemyślane, jednak przeciwności losu i tego, co nas spotyka na co dzień nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy też zaplanować. Za dużo działo się w jej życiu. Do tego była bardzo zagubiona. Żałoba po stracie ukochanego brata strasznie ją przytłoczyła. I chociaż każdy chciał jej pomóc, to jednak żadna osoba tak do końca nie wiedziała, jak do niej dotrzeć oprócz Ryana, który swoim spojrzeniem i wyważonym dotykiem powodował, że czuła się bezpieczna.
Czy Diana i Ryan zdołają oszukać przeznaczenie? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w książce. Tej "wisienki na torcie" Wam rzecz jasna nie zdradzę.
„Rysunkowy chłopak” to książka, przy której nie będziesz się nudzić. Spójność wielu różnych wydarzeń doskonale łączy się w całość i tworzy dla czytelnika płynny tok akcji. Gwarantuję, że nudzić się nie będziecie.Mnie historia Diany i Ryana oczarowała.
Już na samym wstępie poznajemy Dianę, dziewicę pochodzącą z konserwatywnej rodziny (rodzice nie pozwalali jej się spotykać z chłopakami). Jest skromną, skrytą w sobie i nieśmiałą dziewczyną, tzw. "miss gracji oraz miss żenujących sytuacji", która straciła swoją bratnią duszę. Otóż pół roku wcześniej zginął w wypadku samochodowym jej starszy o raptownie 2 minuty brat...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04-05
https://ewuczkarecenzuje.blogspot.com/2020/04/okrutna-cena-mrocznych-zadz-chirurg.html
---------------------------------------------------
Okrutna cena mrocznych żądz
Cóż, nie będę ukrywać, że już sama okładka wzbudziła nie tylko moje zainteresowanie, ale i spowodowała dreszcze na skórze.
Tytuł skojarzył mi się oczywiście z dziedziną medycyny. Trzymając powieść w ręku wyobraziłam sobie, że będzie to historia przedstawiająca mężczyznę szlachtującego winnych bądź niewinnych ludzi, który następnie, spełniając swoje chore fetysze, przeprowadza na ciałach dziwne operacje.
I prawie trafiłam… Jednak po przeczytaniu krótkiego opisu wbiło mnie w fotel… Okazało się, że jest to historia jeszcze gorsza, aniżeli przypuszczałam…
Zacznijmy może od początku...
"Przymrużył oczy i zaczął pośpiesznie rozkopywać grób, oddając się całkowicie tej ekscytującej czynności. Napędzała go myśl, że za chwilę wyciągnie nieboszczkę, rozbierze ją, dotknie czule, a potem wydobędzie scyzoryk i wytnie ulubione, ukochane kawałki..."
Już sam wstęp książki wprowadził mnie w tajemniczy nastrój i mniej więcej nakierował na to, o czym będzie mowa... Ze zdumieniem otwierałam coraz to bardziej oczy wkręcając się w treść kolejnych stron...
Martynka Hemerska, szczęśliwa 12-latka obchodzi właśnie swoje urodziny. W prezencie otrzymuje od swoich rodziców długo wyczekiwanego króliczka. Marzyła o nim od dwóch lat. Rodzice wcześniej nie decydowali się na ten krok, ponieważ twierdzili, że jest za mała, że szybko przejdzie jej ochota na opiekowanie się zwierzątkiem, że to odpowiedzialne itd. Standardowe wymówki. Ale udało się...
" - Nazwę cię... Kruszynkiem... Bo ty chyba chłopiec jesteś, prawda?"
Zachwycona niespodzianką założyła czerwoną kurtkę, wskoczyła w kozaki i postanawia wyjść na łąkę i narwać mu trawy. W tym czasie mama szykowała naleśniki na imprezę urodzinową. Na stole stał już piękny, kolorowy tort ze świeczkami, przygotowany przez ciocię dziewczynki.
" - Martynuś, tylko wróć szybko. Za godzinę zaczynami twoje urodziny. Goście zaczną się niebawem schodzić.
Martynka chwyciła jabłko z drewnianej miski, ugryzła i z pełną buzią zapytała, czy naleśniki będą z dżemem truskawkowym.
- Będą, jeśli w drodze powrotnej wstąpisz do babci i weźmiesz od niej słoik - to powiedziawszy, mama podgłośniła radio, z którego głośników zaczęły wydobywać się pierwsze takty Kawiarenek."
Kiedy mama nuciła ulubioną piosenkę Ireny Jarockiej, dziewczynka była już w drodze po pokarm dla swojego ulubieńca. Niestety do domu nie powraca... Wyprawa kończy się bestialskim zamordowaniem w pobliżu cmentarza na Naramowicach w Poznaniu... Jej ciało zostało okaleczone i zbezczeszczone na taką skalę, że tylko ludzie o mocnych nerwach mogą to dźwignąć. A są nimi tzw. "zabójcza trójka", czyli porucznik Dagmara Madej (pseudo Zbój), Harry oraz Kruger (zwany Freddym). To właśnie oni rozpoczynają trudne śledztwo, które odkryje brutalną prawdę. To dobry team mimo, że w tej trójce jest kobieta.
Książka sztos! Dawno nie przeżyłam tak wielu emocji zwłaszcza mając świadomość, że kiedyś naprawdę miało to miejsce.
Tak się składa, że autor swojej powieści inspirował się pewną postacią i związanymi z nią wydarzeniami z lat 80 XX wieku. Mowa o słynnym wówczas, seryjnym mordercy Edmundzie Kolanowskim – nekrofilu, który bez żadnych skrupułów wykopywał zwłoki kobiet dokonując profanacji i okaleczania ciał.
Uwaga - dla tych z Was o mocnych nerwach: wycinał im piersi i narządy płciowe, które przyszywał do manekina używanego w celach seksualnych. Po kilku dniach części zwłok palił w piecu. Zamordował nawet 11-letnią dziewczynkę!!!
Ktoś może pomyśleć, że to chore fascynować się taką książką. Nie ukrywam, że wciągnęłam się od samego początku po koniec. Ale powiem Wam, że to nie była fascynacja, a wręcz niedowierzanie, że takie sytuacje w ogóle mają miejsce. Nie mogę pojąć, jak można w taki okrutny sposób postępować. Tego typu tematy są intrygujące, a jednocześnie kontrowersyjne i tabu. Nie potrafię zrozumieć, co trzeba mieć w głowie, aby "bawić" się trupem. Szok i niedowierzanie. W latach 80-tych praca policji, tok rozwiązywania różnych spraw wyglądał zupełnie inaczej, niż dzieje się to teraz, w dobie wszechstronnie rozwijającej się technologii. Na szczęście.
Ale autor świetnie zobrazował problem. Niektóre opisy mogą w czytelniku wzbudzić obrzydzenie, czy lęk. Ja przez to przeszłam i nie żałuję. Tak więc jeżeli szukacie wrażeń i dużej dawki emocji to ta książka jest właśnie dla Was.
https://ewuczkarecenzuje.blogspot.com/2020/04/okrutna-cena-mrocznych-zadz-chirurg.html
---------------------------------------------------
Okrutna cena mrocznych żądz
Cóż, nie będę ukrywać, że już sama okładka wzbudziła nie tylko moje zainteresowanie, ale i spowodowała dreszcze na skórze.
Tytuł skojarzył mi się oczywiście z dziedziną medycyny. Trzymając powieść w ręku...
2019-09-01
Zapytałam syna: z czym/kim kojarzy Ci się"księżniczka"?. Odpowiedzi były różne: z różem, brokatem, bogatym, szczęśliwym życiem, zamkiem...
Brzmi bardzo pozytywnie, prawda? Jednak historia przedstawiona przez Panią Lucynę w książce pt. "Księżniczka" to dramat rozgrywający się za drzwiami domu rodzinnego. Domu, który kojarzy nam się przede wszystkim z bezpieczeństwem, ostoją, spokojem, mamą i tatem - osobami, którymi bezgranicznie ufamy. Osobami, które nigdy nas nie skrzywdzą, tak?
Nie wiem, dlaczego, ale miałam jakiegoś „czuja” do tej książki. Okładka jakoś niekoniecznie mnie zachęciła, ale nie oceniajmy po wyglądzie.
Książka zawiera 231 stron. Podzielona jest na 10 rozdziałów. Nie są one w żaden wyjątkowy sposób zatytułowane. Jest Lenka oraz Lena.
Jest to naprzemienna opowieść o dziewczynce, Lence oraz o dorosłej już kobiecie Lenie. Co prawda są to nadal dwie te same osoby, jednak ta druga, rozpoczynająca swoją podróż przez życie musi dźwigać bagaż tej pierwszej. Niestety nie są to pozytywne wspomnienia, a wręcz bolesny ciężar, jaki znosiła wtedy "księżniczka tatusia".
Lenka:
To dziewczynka, która wraz z rodzicami, siostrą Zosią i bratem Michałem mieszka w Krakowie na terenie Huty. Ma swoje pasje i marzenia, lubi czytać książki. Nie przelewało się, więc sama zabawki wymyślała, jak chociażby lalki z butelki po wódce z włosami z włóczki. Ale jak każde dziecko w jej wieku marzyła o tym, aby mieć normalny dom. Jej tata to szanowany wokół inżynier i budowniczy. Buduje właśnie blok na osiedlu Szklane Domy: "Mówi, że Tworzy Nową Hutę, aby wszystkie zasrane żule miały gdzie mieszkać".
Ojciec:
Wydawać by się mogło, że to inteligentny człowiek. Ubrany w skórzany płaszcz, przewiązany paskiem, jedwabny szalik i czarny kapelusz - taki, jak na zagranicznych filmach noszą komisarze policji, w ręku teczka - to tylko przykrywka. Wróciwszy do domu ściąga maskę pokazując swoje prawdziwe oblicze. To właśnie ON jest powodem dramatu rodzinnego, jaki rozpoczyna się w mieszkaniu.
Wiecznie zaglądający do kieliszka ojciec znęcał się psychicznie i fizycznie nad najbliższymi mu osobami. Za grosz nie miał szacunku do żony. Wyzywał ją od kurew, tumanów, głąbów, czy tępych pał. Okazywał tym samym swoją wyższość. Nie miał żadnych skrupułów, bez problemu potrafił podnieść rękę czując tym samym satysfakcję niczym Pan i Władca domu .
Robił to z doskonałą precyzją:
"No bo przecież wiadomo, że jak mąż zbił żonę, to musiał mieć powód i pewnie sobie na to zasłużyła.
„Ale tata nigdy nie biję mamy tak, żeby było widać. O nie, jest ostrożny i mądry. Bije ją po głowie albo po brzuchu, dlatego że tam nie widać siniaków. I wszystko robi dla dobra mamy, bo jak się baby nie bije, to jej wątroba gnije. Robi to bo ją kocha. Gdyby było inaczej, to nie zwracałby uwagi na jej zachowanie”.
Dzieci bił pasem albo nylonową siatką na zakupy. Najgorsze w tym wszystkim było to, że molestował seksualnie swoje córeczki.
"Wkłada rękę pod pierzynkę i głaszcze, i głaszcze mnie po plecach. I niżej. Potem wzdycha i wstaje".
Matka:
To kobieta, która nie pracuje, siedzi w domu i zajmuje się dziećmi. Jest łasa na wszelkie afery, zwłaszcza te związane ze słabościami najbliższych sąsiadek. Uważała się za wierzącą, chodziła do kościoła jak się chodzi na imieniny szwagra, żeby pokazać nową sukienkę, fryzurę. W końcu jest żoną inżyniera, prowadzi wzorcowy dom, ma udane dzieci, a cała rodzina żyje w zgodzie z tradycyjnymi wartościami. To wszystko tylko po to, aby dobrze wypaść w oczach sąsiadów.
Podczas kłótni czy rękoczynów, które na bieżąco odbywały się w domu, zawsze odgrażała się, że zadzwoni na milicję, a tak naprawdę nic z tym nie robiła. Doskonale wiedziała, co robi jej mąż córeczkom. Sąsiedzi również się nie wtrącali z uwagi na konsekwencje. Woleli milczeć i udawać, że o niczym nie mają pojęcia.
Lena i jej powrót do domu po latach:
To dorosła kobieta, która powraca do rodzinnego domu, aby przekazać rodzicom pewną informację. Niestety w dalszym ciągu problemem jest to, co wydarzyło się w przeszłości i wywarło na jej psychice ogromne cierpienie. Chciałaby o tym zapomnieć, ale nie potrafi.
Łudziła się, że może coś się zmieniło. Jednak dalej jest tak samo: ojciec pijak, w dalszym ciągu sięgał po wódkę. I nadal tłumaczył się tym samym: "Zdenerwowałem się. Muszę się napić". Próbował nawet te swoje alkoholowe ciągotki zatuszować, jedząc miętówki czy cukier waniliowy, które miałyby zabić tą woń wypitych procentów.
Matka zaniedbała nie tylko siebie, ale cały dom. Kłotnie i wzajemne ubliżanie nadal były na porządku dziennym, jednak już nie aż tak przekonujące ze względu na monotonię. Wspomnienia wróciły jak bumerang: dla Leny była to nadal codzienność: dwoje ludzi odgrywających tą samą scenę...
Jak kończy się historia księżniczki tatusia?
To chyba jasne, że Wam tego nie zdradzę. Reakcja i plany ojca wobec Leny wbiły mnie w fotel.
Po przeczytaniu książki nie byłam jakoś zaskoczona. Chociaż emocje w trakcie czytania sięgały zenitu. Byłam poruszona, wstrząśnięta i zła, ponieważ dla mnie zachowanie przedstawionych w treści ludzi (mam na myśli rodziców: zarówno ojca, jak i matki) jest po prostu niewytłumaczalne. Sama jestem mamą dwójki dzieci i nie wyobrażam sobie komukolwiek pozwolić na ubliżanie, poniżanie i bicie, nie mówiąc już o znęcaniu się w sposób fizyczny nad dziećmi.
Zaś tutaj pojawia się matka dająca się bić i żyjąca w totalnej obłudzie, za przeproszeniem olewając własne dzieci, którym jej mąż, facet uzależniony od alkoholu robi krzywdę. Bolesną krzywdę, która pozostaje w pamięci do końca życia.
Kontakty seksualnie nie są drastycznie opisane, ale delikatnie i w taki sposób, że z kontekstu od razu się domyślamy, o co tak naprawdę chodzi. Mimo, że historia dzieje się w komunizmie, czasach PRL’u, to jednak mam wrażenie, że jest bliska temu, co dzieje się w obecnym, 21 wieku. Ile jest rodzin, w których na co dzień toczy się walka i podobny problem? Jest to temat, o którym należy mówić GŁOŚNO, nie zamiatać pod dywan kosztem zwłaszcza dzieci. Trzeba przerwać milczenie chociażby po to, aby inne osoby, znajdujące się w podobnych sytuacjach nie tkwiły w tak chorym domu z kimś, kto próbuje nami zawładnąć i otoczyć sobie wokół palca. Nie jestem w stanie pojąć zachowania matki, która na to wszystko pozwalała. Przymykała oko, zaś na zewnątrz udawała, że nic się nie dzieje i wiedzie sielankowe życie u boku swojego ukochanego męża, inżyniera.
Może tematyka w "Księżniczce" nie jest łatwa, ale mnie akurat wciągnęła. Jeżeli lubicie taki gatunek to gorąco polecam.
Zapytałam syna: z czym/kim kojarzy Ci się"księżniczka"?. Odpowiedzi były różne: z różem, brokatem, bogatym, szczęśliwym życiem, zamkiem...
Brzmi bardzo pozytywnie, prawda? Jednak historia przedstawiona przez Panią Lucynę w książce pt. "Księżniczka" to dramat rozgrywający się za drzwiami domu rodzinnego. Domu, który kojarzy nam się przede wszystkim z bezpieczeństwem,...
2019-09-08
"Czasami decyzja, którą podejmujemy na jakimś etapie naszego życia rzutuje na całym jego dalszym ciągu".
Główną bohaterką jest Zuzanna Starska, kiedyś mieszkająca w Pradze u boku swojej cioci, popularnej w branży zawodowej aktorki, o imieniu Rose Letten. Zaopiekowała się nią po stracie rodziców. Mając 17 lat Zuza całym swoim sercem pokochała tam mężczyznę o imieniu Jakub. Po roku okazało się, że była to tylko jednostronna miłość. Niestety ją porzucił. Nieszczęśliwa z tego powodu uciekła do Polski. Obecnie ma 38 lat, pomieszkuje w malutkiej kawalerce w Toruniu, gdzie na co dzień maluje portrety. Wiedzie spokojne, wręcz raczej nudne życie. Mimo tego, że malarstwo zawsze było jej pasją, to jednak coraz to częściej dopada ją wrażenie, że się wypalała. Jakby to był obowiązek, a nie przyjemność. Zaczyna zadawać sobie pytania, czy aby na pewno to jest to zajęcie, którym chce się w przyszłości zajmować? Poza tym w dalszym ciągu wspomina swoją dawną miłość nie zdając sobie sprawy z tego, że tuż obok niej jest dosłownie na wyciągnięcie dłoni fajny mężczyzna, jej najlepszy przyjaciel Grzegorz. Ale dla niej to "tylko przyjaźń". To "taki brat z wyboru".
Pewnego razu spotyka starszą Panią, której zawsze co roku malowała portret. To była jej stała klientka. Miriam ma 65 lat. Dawniej zawodowo tańczyła na deskach znanych estrad. Niestety wiek swoje zrobił i wyszła z obiegu. Musiała zakończyć swoją karierę. Rozmawiały o życiu i wtedy padło bardzo ważne zdanie:
"Jeśli nie zmienisz swojego, kiedyś będziesz tego żałowała, tak jak ja teraz. [...] Nie będzie mowy o tańcu z motylami, zostanie szara rzeczywistość i smutek".
To właśnie ona „potrząsa” nieco malarką uświadamiając jej, aby wzięła się w garść i zrobiła w końcu coś ze swoim z życiem, inaczej go zmarnuje na własne życzenie.
Jej los wywraca się do góry nogami, kiedy wyjeżdża znów do Pragi, do swojej cioci Rose. Ma ona już ponad 80 lat. Tak się składa, że jakieś 10 lat temu przestała grać i założyła szkołę młodych talentów, którą do dzisiaj pielęgnuje. Dzięki temu cieszy się też renomowaną opinią. Obie spędzają ze sobą dużo czasu. Niestety podczas wspólnych chwil traci przytomność i umiera.
I właśnie wtedy zaczyna się cała akcja. Zuza otrzymuje w spadku od ciotki nie tylko dom z parkiem, konto bankowe na kwotę 15 mln złotych, ale również szkołę. Okazuję się również, że i Grzegorz będzie miał ogromny wpływ na dalsze losy bohaterki. Na jaw wyjdzie też najskrytsza tajemnica Rose, która nigdy dotąd nie ujrzała światła dziennego, a na imię ma Pol. Poznała go po 40-tce. On miał wówczas 25 lat. Między nimi narodził się romans, który, jak się trakcie czytania okazuje, ma ogromny wpływ na całą historię w książce. Dziewczyna musi nie tylko uzyskać przychylność i zaufanie zarządu szkoły, ale dokończyć również przygotowywania do pewnego musicalu, nad którego wstępem pracowała już Pani Letten. Pojawi się też Teresa, która będzie Zuzannie towarzyszyć w najważniejszej podróży jej życia. A także dawna przyjaciółka, Agnes - przekaże jej pamiętnik ciotki, a w nim bezcenne informacje, które zmienią tok myślenia panny z Pragi.
Jak wszystko potoczy się dalej? Czy Zuza podoła zadaniu? Czy zmieni swoje nastawienie i spełni marzenie nie tylko swoje, ale i Rose? Co z Grzesiem, "hultajem", który nabiera coraz to ważniejszego znaczenia w życiu malarki?
"Taniec z motylami" to historia, która ma za zadanie przekazać czytelnikowi, że mimo przeciwności losu i zakrętów, które na nas czekają, a są one nieuniknione, należy spełniać swoje marzenia. Pierwsza miłość, zwłaszcza ta nieodwzajemniona to trudny moment zwłaszcza w takim wieku, w jakim była Zuza. Ale to nie koniec świata. Czas leczy rany. Nie warto się zatrzymywać i rozmyślać o tym co było, skoro po burzy i tak przychodzi słońce. Trzeba cieszyć się tym, co nas otacza. Nie warto zaprzepaścić marzeń przez jedno potknięcie. Wszystkich bohaterów połączyło, a jednocześnie zjednoczyło jedno, czyli bezinteresowna pomoc. A miłość? Tutaj wróci, aż kilkukrotnie, uszczęśliwiając kilka osób jednocześnie.
Książka jest lekka, czyta się płynnie. Przelewa się mnóstwo emocji. Bywały momenty, że tekst mnie wręcz rozśmieszał. Nie ma zbędnych, długich opisów krajobrazów. Tu liczą się emocje, a jest ich naprawdę spora dawka. Całość opowiadana jest z punktu widzenia głównej bohaterki. Dopiero ostatni rozdział pt. "Powrót" to wisienka na torcie, po której przeczytaniu uroniła mi się łza. Ze wzruszenia.
Mottem "pozwólmy sobie na własne szczęście" kończę, a Was zapraszam do lektury.
"Czasami decyzja, którą podejmujemy na jakimś etapie naszego życia rzutuje na całym jego dalszym ciągu".
Główną bohaterką jest Zuzanna Starska, kiedyś mieszkająca w Pradze u boku swojej cioci, popularnej w branży zawodowej aktorki, o imieniu Rose Letten. Zaopiekowała się nią po stracie rodziców. Mając 17 lat Zuza całym swoim sercem pokochała tam mężczyznę o imieniu...
2019-09-20
Opisana historia ma ponad 700 stron i jest podzielona na trzy części:
- Nie wchodź w moją ciszę,
- Odprowadzam ciszę,
- Osobliwość ciszy.
Każda z części ma swoje przesłanie, a tytułowa „Cisza” jest tu kluczowym elementem.
Główną bohaterką jest Maja Karewicz. 32-latka od 7 lat pracuje w Opolskim szpitalu jako kierownik działu sprzedaży i promocji. Jest ceniona i bardzo lubiana, jednak od jakiegoś czasu dochodzi do wniosku, że „zasiedziała się” w jednym miejscu i musi zmienić otoczenie. Odwieczna perfekcjonistka szuka nowych wyzwań zawodowych, dlatego też cieszy się z przeprowadzki do Wrocławia. Tam otrzymała ona stanowisko w dużej firmie „Medical”. Jednak już od początku rozpoczęcia pracy na nowym miejscu dzieją się dziwne rzeczy. Nowy prezes Lenkiewicz (poprzedni zostaje aresztowany pod zarzutem sporych przekrętów), inne stanowisko i umowa o pracę za większe pieniądze wzbudzają w kobiecie spore wątpliwości. Pomimo wszystko decyduje się na podpisanie kontraktu i rozpoczyna pracę.
Któregoś dnia śpiesząc się zarysowuje przez przypadek auto przystojnego biznesmena Adama i od tamtej pory wie, że trafiła w jego sidła. Singielka, która dotychczas stroniła się od związków i uczuć poddaje się i zakochuje bez pamięci w przystojniaku. Będąc perfekcjonistką w pracy próbuje ogarnąć swoje obowiązki służbowe i także poświęcić czas ukochanemu. Niestety nie jest to takie łatwe. Tempo, które zostało jej narzucone pochłania bez reszty, a dążenie do perfekcjonizmu zaciera granice między tym, co jest, a co być powinno. Maja piszę kompletny audyt, w którym ma przedstawić liczbę potrzebnych etatów, wykorzystanie metrażu, szkolenia dla pracowników i co najważniejsze sprzęt, jakiego będzie potrzebować nowa klinika na Wrocławskich Bielanach aby rozpocząć swoją działalność.
W zawirowaniach pracy i życia prywatnego Maja zachodzi w ciąże. Przekonuje się do nowej roli i pod czujnym okiem Adama zmienia swoje nawyki. Audyt nad którym pracowała w 70 % jest poświęcony sprzętowi potrzebnemu, do podpisania kontraktu z NFZ. Dzięki jej wiedzy i ciężkiej pracy szpital otrzymuje dofinansowanie i sprzęt na sumę ponad 10 mln. zł. Okazuje się jednak, że finalnie (jak początkowo było przedstawione) „Medical” niczego nie finansuje tylko otrzymuje rozgłos. Na dodatek najcenniejsze nabytki, czyli egzoszkielety warte mnóstwo pieniędzy zostają skradzione przez Lenkiewicza i jego bratanka ze szpitala. Na tym uczynku łapie ich Maja. W ramach zemsty zostaje zrzucona ze schodów w wyniku czego traci dziecko.
Przeciwko oszustom toczy się śledztwo, a Maja wraz z Adamem próbują się pozbierać po stracie dziecka. Kobieta dostaje pogróżki, że ma wycofać zeznania z policji inaczej tego pożałuje. Niestety horror, który przeżyli jest dopiero początkiem, a intryga w którą zostali wplątani będzie ich wciągać coraz głębiej jeszcze przez długi czas w przyszłości.
Po wielu miesiącach rehabilitacji kobieta nadal nie doszła do siebie. Czeka ją jeszcze operacja na źle zrośnięte złamanie. Ręka coraz bardziej ją boli, więc nie ma sensu dalej zwlekać z zabiegiem. Ustala termin ze znanym lekarzem w klinice prywatnej. W tym czasie interesy Adama nie idą najlepiej. Ma on duże zlecenie na budowę osiedla domków jednorodzinnych w Niemczech. Na jednej z budowli znajdują zwłoki nieznanego mężczyzny i wszystkie prace zostają wstrzymane. Wraz z ojcem jadą do Niemiec by wyjaśnić sytuacje. Tam Adam spotyka (jak gdyby przypadkiem) swoją dawną miłość Katarzynę z którą niegdyś zdradził swoją pierwszą żonę). Będąc pod wpływem omal nie traci dla niej głowę po raz kolejny. Powstrzymuje się w ostatniej chwili, co złości byłą kochankę.
W tym samym czasie Maj przenoszą termin operacji i udaje się ona do szpitala. Tam ma dziwne przeczucie, jakby przeszłość ją prześladowała. Pomimo udzielonego wywiadu przed operacją dostaje od jednej z pielęgniarek pyralginę na którą jest uczulona. Organizm kobiety dostaje szoku i gdyby nie szybka reakcja lekarza i przeprowadzona reanimacja mogłoby się skończyć źle. Maja postanawia nie oskarżać szpitala i uznaje to zdarzenie za nieszczęśliwy wypadek.
Po powrocie do kraju Adam dowiaduje się o tym co zaszło i razem dochodzą do wniosku, że zarówno problemy na budowie, jak i zdarzenie w szpitalu nie były przypadkowe. Po przeprowadzonej obdukcji jadą do lekarza w celu rozmówienia się. Okazuje się wtedy, że pielęgniarka, która podała Mai lek została zatrudniona na prośbę jej byłego szefa z Opola Karola Nawara.
„ Miał ideały, które później zatraciły się przez chęć szybkiego zysku, układy, układziki, te mniejsze i te większe zobowiązania względem „przyjaciół”.”
Ma on dom w Niemczech i to właśnie tam policja znajduje ściganego Lenkiewicza. Rozpoczyna się długotrwały proces przeciwko oskarżonym. Są zbierane dowody, przesłuchiwani świadkowie. Maje także próbują wciągnąć w przekręty, lecz po złożeniu w prokuraturze wyjaśnień może ona wraz z mężem wyjechać do Niemiec i czekać na proces sądowy. Tam też się pobierają w Polskim kościele nie informując nikogo z rodziny. Jest to uroczystość dla nich, więc celebrują ją w dwójkę. Sielanka jednak nie trwa długo. Po powrocie Maja dostaje zdjęcia, na których Adam całuję Kasię. Przekonana o zdradzie męża kobieta odchodzi.
„(...) jest ze mną źle. Całe moje mieszkanie przypomina mi chwilę spędzone z mężczyzną mojego życia. Wiem, że tak tu zgnije w samotności. Nigdy już nikogo nie pokocham, nigdy żaden mężczyzna nie będzie dla mnie tak ważny jak Adam. Ważny tak, jak nadal jest Adam i choćbym nie wiem jak długo starała się oszukiwać, to siebie samej oszukać nie potrafię. Nadal go kocham i nadal cierpię.”
Po chwilowym załamaniu musi nauczyć się żyć na nowo i próbuje sobie wszystko poukładać. Została bez pracy i środków do utrzymania. Podczas szukania pracy poznaje przypadkowo Dianę, która wraz ze swoim kolegą ze studiów Błażejem projektują ubrania i marzą o tym, by móc się w tym realizować. Maja decyduje się zainwestować wszystkie swoje oszczędności i wraz z nowo poznanymi kreatywnymi ludźmi otworzyć własny butik. Takim sposobem powstaje „Euforia”.
Przed otwarciem Maje odwiedza Katarzyna i pokazuje jej nagranie, które jest dowodem na to, że Adam był jej wierny. Dowiaduje się także, że i za tą próbą uwiedzenie stoi Lenkiewicz. Zakochani wracają do siebie. Maja postanawia zostawić za sobą żałobę po utraconym dziecku. Po weekendzie spędzonym w Pradze okazuje się, że kobieta jest w ciąży. Zaczyna się nowy etap w ich życiu. Są szczęśliwi oczekując na córeczkę. Maja odkrywa w sobie gospodynię i z wielką przyjemnością dba o siebie i męża. Adam buduje wymarzony dla nich dom. Podczas oglądania budowy Maja zaczyna rodzić. Okazuje się, że na świat przychodzi syn. Imię dostaje po ojcu Adama – Jan. Wszyscy są szczęśliwi.
„W miłości się jednak nie da oszacować zysków i strat, kiedy tak bardzo się kocha, że samo wspomnienie o jej oddechu nie pozwala mu bez niej żyć. Nie ułoży tego uczucia w układankę ze wspomnień, nigdy.”
Nawet mama Mai wreszcie układa sobie życie i przedstawia swojego partnera Andrzeja. Wtedy jeszcze nikt nawet nie podejrzewa, jaką rolę odegra on w życiu całej rodziny i kim tak naprawdę jest szarmancki i poukładany pan Zabrocki.
W ostatnim rozdziale książki poznajemy przeszłość Mai i dowiadujemy się dlaczego jest ona tak skrytą osobą, która stroniła się od dłuższych relacji i związków. Po wypadku w którym straciła ojca zamknęła się w sobie, a mama przez prawie dwa lata bezskutecznie próbowała wyciągnąć córkę z tego stanu. Właśnie stąd wzięło się w niej wręcz chorobliwe dążenie do doskonałości i perfekcjonizmu. To waśnie w tym amoku pracy i życia w odosobnieniu nie zauważyła ona, że już od kilku lat umiejętnie i skrupulatnie wciągana była w przekręty Lenkiewicza i jego bandy, której częścią okazał się także jej były szef Nawar i obecny partner mamy Andrzej (zwany przez sojuszników „Wojskowy”).
Sięgając po tą książkę dowiecie się jak skończyła się zagmatwana historią przekrętów. Emocje towarzyszyły mi podczas czytania nieustannie. Nie raz serce bilo mi szybciej, gdy między Adamem i Mają rodziło się uczucie, poznawali i odkrywali siebie na nowo. Przeszli przez wiele łez spowodowanych nie tylko szczęściem, lecz także wielkim bólem i żalem. Jedno jest pewne – to właśnie uczucie, które nimi niespodziewanie zawładnęło pomaga im się wspierać i trwać przy sobie pomimo wszystko i stawiać czoło przeciwnościom losu.
Opisana historia ma ponad 700 stron i jest podzielona na trzy części:
- Nie wchodź w moją ciszę,
- Odprowadzam ciszę,
- Osobliwość ciszy.
Każda z części ma swoje przesłanie, a tytułowa „Cisza” jest tu kluczowym elementem.
Główną bohaterką jest Maja Karewicz. 32-latka od 7 lat pracuje w Opolskim szpitalu jako kierownik działu sprzedaży i promocji. Jest ceniona i bardzo...
2019-11-05
Autorką jest Pani Elżbieta Jodko-Kula. Jest ona absolwentką Wyższej Szkoły Pedagogiki Specjalnej i studium socjoterapii. Od ponad 30 lat pracuje jako pedagog w jednej z podwarszawskich szkół. Dlatego też historie przedstawione w książce powstały dzięki obserwacji i współpracy z dziećmi podczas zajęć rewalidacyjnych. Są one nieco inną formą pracy z uczniem, niż zajęcia specjalistyczne. Celem jest przede wszystkim usprawnianie zaburzonych funkcji rozwojowych i intelektualnych.
W tym opracowaniu wyselekcjonowane zostały obszary WAŻNE, które na co dzień dotykają również dzieci z zespołem ASPAGERA.
Każdy z rozdziałów zawiera po 2-3 podtytuły, które obrazują różne opowiadania.Nie będę Wam opisywać każdego z nich, ale przytoczę Wam chociaż jeden, pierwszy, abyście mogli wyobrazić sobie nie tylko pewne sytuacje, które dla nas, dorosłych są oczywiste, ale dla dzieci już niepokojące, a przede wszystkich dla tych małych obywatelów, którzy cierpią akurat na tę chorobę, o której wspomniałam Wam powyżej.
Pierwsze opowiadanie pt. "Wąsal" opowiada o pewnym człowieku, który dwa razy w tygodniu odwiedzał osiedle, gdzie mieszkał chłopiec. Przychodził po jedzenie. Był to starszy, schorowany pan, niezdolny do pracy i szukający pomocy wśród społeczeństwa.
"Niezależnie od pory roku nosił ten sam długi, brudny płaszcz, buty ze sznurkami zamiast sznurowadeł i stary, obszerny wór, do którego wrzucał wszystko, co dawali mu ludzie".
Mimo, że mama Chłopca tłumaczyła mu, aby się go nie bał, to jednak dla niego był on przerażający. Nie interesowało go to, z jakim problemem się boryka i w jakim celu tu przychodzi. Bardzo się go bał, a zwłaszcza tego wielkiego worka, do którego chował ... no właśnie, co tam wciąż pakował? Nie przyjmował do wiadomości żadnych tłumaczeń.
Pewnego dnia wracając od mieszkającego o trzy domy dalej kolegi Michała natknął się właśnie na Wąsala. Znieruchomiał ze strachu, a potem błyskawicznie uciekł do domu i schował się w swoim pokoju pod biurko. Nawet nawoływanie mamy na obiad nie pomagało. To było jego schronienie, czuł się tam bezpiecznie i nie zamierzał wystawiać nawet nosa z obawy przed ponownym spotkaniem się z tym dziwnym ktosiem i jego wielkim workiem, do którego nie wiadomo co tam wkładał.
W końcu do pokoju wpadła jego starsza, 14-letnia siostra Ada. Dla niej cała ta sytuacja, jak i również wiele innych, była zabawna. Usiadła na podłodze, chcąc pocieszyć wciąż trzęsącego się ze strachu brata.
"Nie bój się, on Ci nic nie zrobi. To biedny człowiek, który nie ma pieniędzy, więc przychodzi na nasze osiedle i ludzie dają mu jedzenie. Pan Bernard nikogo nie zaczepia, tylko zbiera do worka rzeczy, których inni nie potrzebują".
I co z tego... Nadal nie rozumiał, jak ten potwornie brzydki i straszny człowiek może mieć ludzkie imię... Ma okropne włosy i brudne ubranie. Wtedy Ada wytłumaczyła mu, aby tak naprawdę sam spojrzał w lustro i zobaczył jak wygląda: nie znosił, gdy ktoś dotykał jego włosów, stąd też na głowie miał "bałagan". Przekonać go do pójścia do fryzjera, nawet przekupując słodyczami, przynosiło marny skutek. Do tego dresik z dziurą na udzie i wystrzępione nogawki...
"Myślisz, że widok chłopca w takich brudnych gaciach jest piękny?" - dodała Ada.
Wtedy wyczołgał się spod biurka, spojrzał w lusterko, które dotąd służyło mu jedynie do robienia tzw. "zajączków" i wówczas doszedł do wniosku, że wszystko to, co powiedziała jego starsza siostra ,jest prawdą. Widok własnego odbicia i jego ubiór wcale go nie ucieszył.
Doszedł do wniosku, że jednak zejdzie na obiad. Mimo, że mama była na niego zła, to ją objął i powiedział, że chciałby pójść do fryzjera. Kobieta nie dowierzała w to, co właśnie usłyszała. Z otwartą buzią patrzyła na niego zastanawiając się, czy aby na pewno prawdą jest to, co właśnie jej wyznał. I tak naprawdę nie była na niego zła, jednak Chłopiec tego do końca nie rozumiał, ponieważ nie potrafił odczytywać emocji innych osób.
Tych opowiadań jest dużo więcej. Realnych, które znamy i próbujemy sobie z nimi radzić. Dla nas, osób dorosłych, rodziców tak banalnych, jednak przez dziecko z zespołem Aspagera trudnych do zrozumienia. Niezwykłość tejże właśnie lektury polega na tym, że poprzez krótkie opowieści, które się ze sobą łączą, przenosimy się w właściwie w codzienne życie pewnego Chłopca. Chłopca, potrzebującego przede wszystkim zrozumienia i wytłumaczenia... Różnica polega jednak na tym, że otaczająca go rzeczywistość odbierana jest przez niego zupełnie inaczej.
Współpraca rodzica, najbliższych oraz pedagoga z takim dzieckiem, któremu ciężko jest czasem wytłumaczyć, w czym tkwi problem, odgrywa tutaj bardzo ważną rolę. Jednak lepsze poznanie potrzeb obydwu stron tak naprawdę ułatwia funkcjonowanie na co dzień wśród innych rówieśników, a pamiętajmy, że nawiązywanie kontaktów z otoczeniem, nie tylko jak widać ludzkim, odgrywa tutaj niezwykłą rolę. Każdy dzień, doświadczenia, przygody postrzegane są różnie. Dobrze wiemy, że nie sztuką jest naśmiewanie się z pewnych zachowań, które w środowisku osób z zespołem Aspagera są normalne.
Jestem mamą dwójki dzieci, chłopców w wieku 5 i 11 lat, którzy mimo, iż nie mają tego typu zaburzeń, rzeczywistość i codzienne problemy również obserwują na swój sposób. Dlatego jestem zdania, że książka ta nie jest przeznaczona tylko dla dzieci cierpiących na autyzm, ale również dla tych zdrowych, dla których pojawiające się na ścieżce sytuacje też są czasami trudne do pojęcia. Te krótkie opowieści dają nam możliwość wspólnie znaleźć rozwiązanie na wciąż pojawiające się problemy. Rozmowa i wspólna analiza jest motywacją do sukcesu. Kroczek po kroczku, ale pewne aspekty, na podstawie przykładów z życia wziętych naprawdę można wytłumaczyć.
Grunt to siła, motywacja w dążeniu do celu, bo o UCZUCIACH TRZEBA MÓWIĆ. Bez względu na wiek, czy choroby. Pamiętajmy, że to droga do sukcesu!
Tych opowiadań jest dużo więcej. Realnych, które znamy i próbujemy sobie z nimi radzić. Dla nas, osób dorosłych, rodziców tak banalnych, jednak przez dziecko z zespołem Aspagera trudnych do zrozumienia. Niezwykłość tejże właśnie lektury polega na tym, że poprzez krótkie opowieści, które się ze sobą łączą, przenosimy się w właściwie w codzienne życie pewnego Chłopca. Chłopca, potrzebującego przede wszystkim zrozumienia i wytłumaczenia... Różnica polega jednak na tym, że otaczająca go rzeczywistość odbierana jest przez niego zupełnie inaczej.
Współpraca rodzica, najbliższych oraz pedagoga z takim dzieckiem, któremu ciężko jest czasem wytłumaczyć, w czym tkwi problem, odgrywa tutaj bardzo ważną rolę. Jednak lepsze poznanie potrzeb obydwu stron tak naprawdę ułatwia funkcjonowanie na co dzień wśród innych rówieśników, a pamiętajmy, że nawiązywanie kontaktów z otoczeniem, nie tylko jak widać ludzkim, odgrywa tutaj niezwykłą rolę. Każdy dzień, doświadczenia, przygody postrzegane są różnie. Dobrze wiemy, że nie sztuką jest naśmiewanie się z pewnych zachowań, które w środowisku osób z zespołem Aspagera są normalne.
Jestem mamą dwójki dzieci, chłopców w wieku 5 i 11 lat, którzy mimo, iż nie mają tego typu zaburzeń, rzeczywistość i codzienne problemy również obserwują na swój sposób. Dlatego jestem zdania, że książka ta nie jest przeznaczona tylko dla dzieci cierpiących na autyzm, ale również dla tych zdrowych, dla których pojawiające się na ścieżce sytuacje też są czasami trudne do pojęcia. Te krótkie opowieści dają nam możliwość wspólnie znaleźć rozwiązanie na wciąż pojawiające się problemy. Rozmowa i wspólna analiza jest motywacją do sukcesu. Kroczek po kroczku, ale pewne aspekty, na podstawie przykładów z życia wziętych naprawdę można wytłumaczyć.
Grunt to siła, motywacja w dążeniu do celu, bo o UCZUCIACH TRZEBA MÓWIĆ. Bez względu na wiek, czy choroby. Pamiętajmy, że to droga do sukcesu!
Podsumowując chylę czoła nie tylko autorce, Pani Elżbiecie, ale też wszystkim, wyspecjalizowanym w dziedzinie Aspagera i nie tylko pedagogom, którzy zdobytą wiedzą, ale i doświadczeniem wychwytują w rzeczywistości problemy różnych osób, nie tylko w wieku dziecięcym, cierpiących i potrzebujących pomocy.
Autorką jest Pani Elżbieta Jodko-Kula. Jest ona absolwentką Wyższej Szkoły Pedagogiki Specjalnej i studium socjoterapii. Od ponad 30 lat pracuje jako pedagog w jednej z podwarszawskich szkół. Dlatego też historie przedstawione w książce powstały dzięki obserwacji i współpracy z dziećmi podczas zajęć rewalidacyjnych. Są one nieco inną formą pracy z uczniem, niż zajęcia...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-11-06
"Cichoborek" jest debiutem autorki i trzeba przyznać, że według mnie dość udanym. Na ponad 240 stronach mamy opisaną miejscowość, która tak naprawdę nie istnieje, ale czy tak jest rzeczywiście?
W 13 osobnych rozdziałach m.in.: pod bożym niebem, przeszkody małżeńskie, czy kopciuszek poznajemy historię wielu osób. Autorka włożyła sporo pracy w stworzenie postaci i ich opis. Dość obszerne charakterystyki niekiedy wywoływały uśmiech i moje niedowierzanie. Świadomość, iż jest to tylko książka i wymyślona historia wcale nie ułatwiała mi zrozumienia całości. Z jednej strony mamy mit, a z drugiej świat realny. I pytanie, które podczas czytania sobie zadawałam. W którym momencie kończy się wymysł, a zaczyna się realność?
Główną bohaterką jest Justyna i to właśnie jej postać wzbudza największe zainteresowanie mieszkańców Cichoborka. Kobieta wiele przeszła w życiu. Największą krzywdą, którą wyrządził jej los jest utrata rodziny.
"Michał i Józia jechali do teściowej. Mieli zawieźć jej imieninowy placek, który poprzedniego dnia wspólnie skleili. Było ślisko. Michał nie zapanował nad kierownicą. Samochód został zmiażdżony przez nadjeżdżającą z naprzeciwka ciężarówkę tuż przez domem solenizantki. Dziecko zmarło na rękach babki."
Z kobiety, która uwierzyła w siebie dzięki mężowi i córce, po wypadku zostały tylko żal i rozpacz. By jakoś odnaleźć się w tym wszystkim i dojść do siebie kobieta przeprowadza się do Cichoborka, gdzie dostaje posadę opiekunki pewnej staruszki w podeszłym wieku. Oczywiście w miejscowości, w której wszyscy się znają od razu wzbudza sensację i zainteresowanie. Czy zmiana otoczenia pomoże Justynie odnaleźć się po stracie? Nie uważam, że dokładne streszczenie ma tutaj sens, więc odsyłam Was do czytania.
Jeżeli szukacie pozycji przy której odpoczniecie, to raczej źle trafiliście. Nie odnajdziecie tutaj prostoty i prymitywności. Chociaż pod pewnym względem postacie, stworzone przez autorkę, są typowym odwzorowaniem osób, które otaczają nas na co dzień. Właśnie dlatego, oprócz głównej postaci Justyny, poznajemy jeszcze kilka innych, a nawet kilkanaście kolejnych postaci, których losy są pod pewnymi względami ze sobą powiązane. Ktoś jest czyimś mężem, jednocześnie ojcem, w tym samym czasie również kochankiem. Mamy wiele ukrytych skandali, takich jak np. proboszcz, który wiele lat temu dopuścił się grzechu i zapłodnił swoją gosposię, żonę, która po tym, jak się dowiedziała, iż mąż ma kochankę odkrywa w sobie pociąg do kobiet i wiele, wiele innych. Należy przyznać, że autorka ma fach językowy w jednym paluszku. Zdania są rozbudowane i wielokrotnie złożone. Potrafi wciągnąć w stworzoną przez siebie historię i skłonić do refleksji.
Pozycję tą polecam tym wszystkim z Was, którzy lubią intrygi. Którzy pochodzą z małych miejscowości i doskonale wiedzą o tym, co to znaczy plotka. Z pewnością odnajdziecie tutaj miejscowych "wszystkowiedzących", którzy zawsze są źródłem informacji, nawet tych z palca wyssanych. Ponieważ jak czegoś nie wiedzą, to w czym problem, przecież sobie "dopowiedzą". W dzisiejszych czasach mamy wokół siebie wiele takich osób, które przede wszystkim interesują się czyimś życiem, a nie swoim. Warto się więc zastanowić, czy rozmawiając na czyjś temat nie popełniamy ogromnego błędu i nie robimy komuś krzywdy. Autorce udało się wciągnąć mnie w ten świat sennej wsi, która leży gdzieś na południu Polski. Ciekawa jestem czy po przeczytaniu tej książki rozpoznacie w Cichoborku jakieś konkretne miejsce? I czy jej mieszkańcy kogoś Wam przypomną?
"Cichoborek" jest debiutem autorki i trzeba przyznać, że według mnie dość udanym. Na ponad 240 stronach mamy opisaną miejscowość, która tak naprawdę nie istnieje, ale czy tak jest rzeczywiście?
W 13 osobnych rozdziałach m.in.: pod bożym niebem, przeszkody małżeńskie, czy kopciuszek poznajemy historię wielu osób. Autorka włożyła sporo pracy w stworzenie postaci i ich opis....
2017-11-14
"Za zamkniętymi drzwiami" uznano za światowy bestseller, który wywołał sensację na międzynarodowym rynku wydawniczym. Prawa do książki zostały sprzedane w 33 krajach, a ponad 750.000 tyś. egzemplarzy wykupiono w samych Stanach Zjednoczonych! Taka skala świadczy o tym, że naprawdę warto było po nią sięgnąć. Autorka, B.A. Paris została finalistką GOODREADS CHOICE AWARDS 2016 aż w II kategoriach:jako debiut literacki oraz najlepszy thriller 2016.
"Wszyscy znamy takie pary jak Jack i Grace: on jest przystojny i bogaty, ona czarująca i elegancka. Chciałoby się poznać grace nieco lepiej, ale nie jest to łatwe, bo jest to nierozłączna para. Niektórzy nazwaliby to prawdziwą miłością..."
Wobec tego w czym tkwi sekret?
Książka "wciągnęła" mnie już od samego początku. Jest to genialny thriller psychologiczny, ukazujący nam perfekcyjne życie dwojga ludzi, które tak naprawdę nie istnieje. Są to tylko pozory.
Autorka w dość nietypowy sposób przedstawia nam całą opowieść w dwóch ramach czasowych. Już na samym wstępie przerzuca ona czytelnika z teraźniejszości, czyli w czasy, które dzieją się teraz, w chwili obecnej, w przeszłość. I tak na zmianę.
Jest to dość nietypowe i jednocześnie intrygujące, ponieważ zadaniem czytelnika jest odkrywanie nowych kart. Nowych wydarzeń. A każde z nich ma wpływ na rozgrywającą się akcję. Dzięki temu panuje taka tajemniczość i zarazem ciekawość, nie sposób zaprzestać czytania. Chcemy wciąż więcej, i więcej zadając sobie pytanie: Jaki jest ciąg dalszy?
W dzisiejszych czasach panuje wśród nas dość duża zazdrość. W głębi duszy nie chcemy się do tego tak naprawdę przyznać. Ale niestety taka jest prawda. To uczucie, w mniejszym, lub większym stopniu tkwi w każdym z nas.
Ona ma wspaniałego, przystojnego, wykształconego męża, luksusowy dom z zapierającym dech w piersiach zadbanym ogrodem, na problemy finansowe nie ma co narzekać, świetnie gotuje, maluje obrazy, spełnia swoją pasję. Nie musi pracować, bo po co?!
Tak pięknie, sielankowo rozpoczyna się fabuła książki. W rzeczywistości na pozór idealne małżeństwo to jedna wielka fikcja.
Często nie zdajemy sobie sprawy, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami w domach naszych przyjaciół, znajomych, bliskich.
W pewnym momencie główna bohaterka zostaje postawiona przed faktem dokonanym. Bańka mydlana pęka i rozpoczyna się koszmar.
"Obawiam się, że piękny sen dobiegł końca" - słysząc takie słowa od idealnego męża każda kobieta by się wystraszyła.
Partner, który ślubował jej miłość okazuje się psychopatyczną i niepoczytalną osobą. Jack to doskonały aktor. Wśród otoczenia słynie z dobrej opinii. Zawodowo broni właśnie kobiety, które są ofiarami przemocy domowej. Więc jak mógłby kogokolwiek skrzywdzić?
Już od pierwszych stron domyśliłam się, że coś jest nie tak. Małżeństwo zaprosiło swoich znajomych do siebie na przyjęcie. Kobieta jest bardzo posłuszna swojemu mężowi. Chodzi jak w zegarku. Boi się cokolwiek powiedzieć w obawie przed karą, która może ją później spotkać. Każdy jej ruch jest obserwowany. I nikt się niczego nie domyśla.
1. Umawia się z przyjaciółkami na spotkanie i nigdy nie dociera. Dlaczego?
2. Z domu nigdy nie wychodzi sama...
3. Nie posiada telefonu komórkowego.
4. W torebce nie ma nawet tak niezbędnego długopisu... dlaczego?????
"W moim pokoju nie ma książek, nie ma też choćby kartki czy długopisu, które pozwoliłyby mi zająć czymś myśli".
5. W oknach sypialni są KRATY!
Książka "Za zamkniętymi drzwiami" to psychologiczna gra w kotka i myszkę. Od samego początku trzyma w napięciu. Główną siłą napędową jest strach i wszystko się wokół niego toczy:
"Nie chce Ci robić krzywdy z tego prostego powodu, że jak zacznę, nie będę mógł przestać".
"Strach. Nie ma nic wspanialszego. Uwielbiam na niego patrzeć, uwielbiam wdychać jego zapach. A już najbardziej lubię go słuchać."
Książka budzi wiele emocji. Do dziś ciężko mi sobie wyobrazić taką sytuację... Miałam dreszcze na ciele i natychmiast chciałam wiedzieć, w jaki sposób cała ta historia się zakończy. Tematyka nie jest mi obca, bowiem poruszana jest w wielu książkach. Jednak ja w tym przypadku czuje lekki niedosyt. Zaskoczył mnie finał historii, który był dość banalny, przewidywalny i zbyt prosty.
Myślałam, że będzie więcej drastycznych scen. O Jacku, prócz kilku kwestii, tak naprawdę niewiele się dowiadujemy. Zaintrygowała mnie jego postać, a mało było treści na temat jego uczuć, jego psychiki.
Ponieważ jest to debiut autorki to i tak jestem zdania, że warto po tą pozycję sięgnąć.
Sekretu, który powoduje całą tą grę nie mogę Wam zdradzić. Zostawię Was trochę w niepewności. Ale gwarantuję Wam, że jeżeli dysponujecie większą ilością czasu to przeczytacie ją w jeden dzień.
Podobno ma być ekranizacja książki. Będę czekać z niecierpliwością.
Jak myślicie: co dzieje się za zamkniętymi drzwiami np. Waszych sąsiadów? Zastanawialiście się kiedyś nad tym?
"Za zamkniętymi drzwiami" uznano za światowy bestseller, który wywołał sensację na międzynarodowym rynku wydawniczym. Prawa do książki zostały sprzedane w 33 krajach, a ponad 750.000 tyś. egzemplarzy wykupiono w samych Stanach Zjednoczonych! Taka skala świadczy o tym, że naprawdę warto było po nią sięgnąć. Autorka, B.A. Paris została finalistką GOODREADS CHOICE AWARDS...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-06-09
"- Nudzę się - stwierdziła zbolałym głosem Tosia.
- No tak! Nie będzie łatwo - pomyślała jej mama."
Podobnie myślę i ja, kiedy słyszę ten jakże słynny, wręcz nadprogramowo powtarzany przez moje dzieci zwrot pt. "NUDZĘ SIĘ".
"- Co myślisz o pójściu na spacer?
- Nie chce mi się - odparła Tosia. Spacery są nudne!
- Nie mam innego pomysłu. Zobacz jakie piękne słońce - zachęca do wyjścia mama.
- Słońce? Razi w oczy..., nie, nie idę - marudziła dziewczynka."
Tak właśnie rozpoczyna się książka Pani Anny Matysek pt. "Soboty są dla nas". Liczy sobie 188 stron. Zatem o czym jest mowa?
Opisuje codzienne życie Państwa Gładeckich, a przede wszystkim ich 7-letniej córki Tosi, która w pewien sobotni poranek pozostaje sama, bez swoich przyjaciół, a w jej życie wkracza wróg wszystkich dzieci, czyli nuda.
Pamiętam i ja, ja kto byłam mała i cały tydzień czekałam na wolny weekend. Nie trzeba było się z rana zrywać do przedszkola/szkoły. Najgorsze było jednak to, kiedy i moje koleżanki wyjechały sobie gdzieś na weekend, a ja zostawałam sama. Wówczas pomysłów do zabaw nagle brakowało, przez co chodziłam "naburmuszona"...
Wracając do książki...
Podczas, gdy mamie wyczerpały się już wszystkie pomysły, do akcji wkracza tata. Próbuje pocieszyć swojego "aniołka". Dla niego córka była rzecz jasna "(...) całym światem i zawsze robił wszystko, aby ją rozweselić".
" - Mam propozycję: wyprowadzę rowery i pojedziemy do lasu. Podobno zawilce kwitną jak szalone - zachęcał ojciec, mając w pamięci wyprawy rowerowe poprzedniej wiosny i zachwyt córki nad leśnymi kwiatkami.
Jednak tego dnia Tosia na wszystko miała swoją odpowiedź:
" - Nie chce mi się, nogi mnie bolą. Zmęczę się i spocę."
Państwo Gładeccy z góry byli świadomi tego, że czeka ich ciężki dzień, ponieważ już wcześniej wiedzieli, że dzieci z sąsiedztwa będą wyjeżdżać. A to właśnie z nimi Tosia spędzała najwięcej czasu. Ich grupa liczyła wówczas 5 osób. Bawił się z nawet Adaś, któremu nie zawsze podobały się pomysły dziewczynek.
" - Nie ma rady - musisz iść w świat - powiedziała w końcu zirytowana mama. Może spotkasz kogoś, kto wymyśli dla ciebie coś atrakcyjnego.
- Dobrze, pójdę - stwierdziła Tosia nieoczekiwanie, po czym ubrała się i wyszła z domu".
Od tego momentu zaczyna się dla niej nowa przygoda...
Pewnej soboty Tosia nie może spotkać się z przyjaciółmi, ponieważ wyjechali oni gdzieś z rodzicami. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, wybiera się do pobliskiego lasu na spacer.
Na swojej drodze napotyka pewnego jedenastoletniego chłopca, Tomka, który początkowo w ogóle nie chciał z nią nawiązać kontaktu. Płakał…Wrażliwość Tosi nie pozwoliła przejść obok niego obojętnie. Przykucnęła obok i zobaczyła u niego na kolanach malutkie, jeszcze ślepe kocięta.
Jak się później okazuje chłopiec uratował te kotki przed dziadkiem, który chciał się ich pozbyć. Dziewczynka wpadła na pomysł, aby kotki zanieść do swoich rodziców. Oni kochają zwierzęta i z pewnością znajdą jakieś rozwiązanie. Idąc zatem w kierunku domu dowiedziała się, że Tomka wychowują dziadkowie, ponieważ rodzice wyjechali „za chlebem” do Kanady. Cierpiał na samotność. Nawet mama dziewczynki zauważyła to w jego oczach. Oczywiście Państwo Gładeccy mieli bardzo dobre serca i pozwolili, aby kotki zostały u nich. Zaś Tosia postanowiła przedstawić Tomka swoim przyjaciołom. Dzięki temu Tomek trafia do ich grona i wspólnie, w każdą sobotę, organizują sobie czas na beztroskie zabawy.
Początek sezonu ogrodowego postanawiają uczcić organizując ognisko. Piekli kiełbaski, a Pan Mateusz, tata Tosi zorganizował konkurs. Następnie mieli okazję obchodzić święto kwitnących jabłoni. Na jego cześć chcieli nawet wymyślić piosenkę… Dodatkowo wpadli też na konkurs plastyczny, którego zadaniem było wykonanie obrazu wybranego drzewa.
W kolejną już sobotę wybrali się z kotami do lasu… Tam dotarli do Pana Bożka, tajemniczego sąsiada, o którym krążyły różne dziwne historie, niekoniecznie te dobre.
W rzeczywistości okazuje się jednak, że jest zupełnie inaczej, a to, co mówią o nim ludzie ze wsi jest stekiem bzdur. Tak właśnie dzieci spotykały się ze sobą w każdą sobotę do końca wakacji.
Czytało się lekko i szybko.
Książka dedykowana jest dzieciom w wieku 7 lat. Litery też są duże, więc jeśli Wasza pociecha potrafi już czytać, to wchłonie tą pozycję z przyjemnością. Jednak finał tej historii jest jeszcze bardziej zaskakujący. Spowodował u nas ogromne wzruszenie. Niestety nie zdradzę Wam, o co dokładnie chodzi. Muszę pozostawić tą nutkę niepewności, ponieważ dzięki temu być może zachęcę Was do tej wspaniałej książki. Gwarantuję Wam nie tylko świetną przygodę, ale i wzruszający happy-end całej tej opowieści, który oczywiście ma związek m.in. z przyjacielem głównej bohaterki, Tosi, czyli Tomkiem. Ponadto książka uczy wrażliwości. W każdej, przedstawionej historii jest ucząca przesłanka.
"- Nudzę się - stwierdziła zbolałym głosem Tosia.
- No tak! Nie będzie łatwo - pomyślała jej mama."
Podobnie myślę i ja, kiedy słyszę ten jakże słynny, wręcz nadprogramowo powtarzany przez moje dzieci zwrot pt. "NUDZĘ SIĘ".
"- Co myślisz o pójściu na spacer?
- Nie chce mi się - odparła Tosia. Spacery są nudne!
- Nie mam innego pomysłu. Zobacz jakie piękne słońce -...
Jeden z głównych bohaterów, Maksymilian Giacana, to mężczyzna bardzo przystojny i bogaty. Ma też jednak wady, ponieważ jest bardzo niebezpieczny, przez co też nietykalny. Dlaczego? Pochodzi z rodziny, która od pokoleń zajmowała się wytwarzaniem i sprzedażą narkotyków (i nie tylko). Jego głównym dotąd celem w życiu było dbanie o interesy familii. To była wersja oficjalna, ponieważ tak naprawdę szykował się na ogromny „awans”. Mianowicie miał zostać szefem swojej mafijnej familii. Tzw. „kartą przetargową” do tego, aby spełniło się jego największe marzenie była Jasmine, jego narzeczona. A jednocześnie córka bossa amerykańskich oddziałów. Zawarcie z nią małżeństwa (co rzecz jasna było w planach) gwarantowało mu sojusz z inną mafią, a tym samym przejęcie władzy i kontroli nie tylko w swoim mieście, ale również na innych, szerszych terenach.
„Będę bossem mafii, która wytwarza narkotyki i dystrybuuje je. Będę bossem mafii, która od czasu do czasu zajmuje się przemytem broni i handlem ludzi – oddałem się niewesołym rozważaniom. Tego faktu nie jest w stanie zmienić nic. Chyba tylko śmierć… […]”.
Wszystko ma jednak swoje plusy i minusy. Po pierwsze – Maksymilian był tak naprawdę uzależniony od swojej rodziny. Mając taką pozycję w hierarchii mafijnej w pewnych sytuacjach musiał się hamować.
„Cała ta familia zniszczyła szansę na normalne życie tego faceta. Zabiła każdą, nawet najmniejszą iskierkę radości i nadziei, jaką miał. Mafia odbierała mu wolność, kontrolę i sens życia.”
Druga sprawa.Chłop jakoś niby mało skomplikowany, który nie nosił bielizny (chyba tak było mu wygodniej), nie lubiący długich paznokci nie miał opcji bywania w miejscach publicznych. Na myśli mam tu chociażby wypady do restauracji. Nie jadał w nich w obawie chociażby przed zatruciem (bo takie sytuacje się wśród jego najbliższych zdarzały). Anonimowość była niemożliwym do spełnienia w jego przypadku marzeniem. Po Trzecie – wszystko to przekładało się tak naprawdę na jego związek z piękną Jasmine, której niczego nie brakowało, a jednak nie darzył jej głębokim uczuciem (nie było między nimi chemii, rzekomo kobiecie brakowało „charakteru”…). Była samotna, nie miała swobody w życiu… Każde zakupy odbywały się w towarzystwie uciążliwych ochroniarzy. Zero wypadów gdziekolwiek z własnym narzeczonym. Od samego początku oboje byli na siebie skazani. Mając świadomość sytuacji, w jakiej się znaleźli musieli się z tym pogodzić i w tym trwać. To ona miała być jego kobietą życia. Nawet dziewictwo dla niego „trzymała”, w przeciwnym razie byłaby to hańba i upokorzenie rodziny.
Oczkiem w głowie Maksa był też jego klub Agrypina. Był jego właścicielem. Ne tylko prowadził tam swoje „szemrane” interesy, ale było to również miejsce, w którym mógł się zrelaksować. Pewnego dnia to właśnie tam poznaje Erikę, barmankę z krótkim akurat w tym klubie stażem. Miała 25 lat, nie ukończyła żadnych studiów. W swoim życiu przeżyła kilka związków, ale te niestety kończyły się niepowodzeniem. Dlatego swoją wielką, romantyczną miłość i związane z nią fantazje przelewała na papier. Od zawsze interesowała się nie tylko książkami, ale również sama je pisała. Lubowała się w romansach i erotykach mając nadzieję, że kiedyś wyda swój bestseller i będzie mogła się ze swoich powieści utrzymywać. Los jednak na jej drodze postawił Maksa. I chociaż ich znajomość od samego początku kończyła się ze strony dziewczyny ciętymi ripostami, to jednak w oczach Maksa wzbudziła ogromną ciekawość. Facet mógł mieć tak naprawdę każdą laskę na zawołanie, ale Erika była tą, którą musiał zdobyć. I to za wszelką cenę. Jej zachowanie go kręciło.
„Nie byłem pewien, czemu Erika tak bardzo mnie pociągała. Nie wiedziałem, dlaczego szukam z nią kontaktu, skoro nie chciała spędzać czasu w moim towarzystwie. Chyba po prostu ta dziewczyna pojawiła się w moim życiu jak powiew świeżego powietrza w gorący, wręcz upalny dzień. […] ciągle liczyłem, iż uda mi się ją przelecieć, zanim wezmę ślub z Jasmine”.
Maks jednak nie odpuszczał. Za wszelką cenę pragnął udobruchać sobie swoją barmankę, aby mu uległa. Bez problemu wiedział, jaki ma grafik i kiedy może zastać ją w klubie. A kiedy już się pojawiał, odganiał wszystkich klientów przy barze, aby móc zostać z nią sam na sam. W dalszym ciągu próbował ją udobruchać, co szło mu akurat z marnym skutkiem. I to właśnie tego, wydawać by się mogło normalnego jak na co dzień dnia, wydarzyło się coś, co zmieniło los tych dwojga. W klubie nie tylko pojawiła się Jasmine, która miała totalny zakaz przebywania w tym miejscu. Na domiar złego Agrypine atakują wrodzy mafijnej rodziny, Rosjanie. Jasmine zostaje natychmiast oddelegowana w bezpieczne miejsce w klubie. Opiekę nad nią w tym czasie przejęła Erika. Maks, jego prawa ręka Marc oraz ochroniarze szykują błyskawiczny odwet. Chociaż atak na Rosjan może i by się udał, to na jaw wychodzą dwie istotne sprawy. Pierwsza jest taka, że podczas akcji jeden z ochroniarzy Maksa nagle kichnął, przez co Rosjanie od razu się zorientowali, że ktoś wkroczył na ich teren. A dwa – byli do tego przygotowani, co świadczy o tym, że ktoś ich o tym fakcie uprzedził. Czyli w wśród rodziny mafii był kret, który sprzedał załogę Maksymiliana, a którego jak najszybciej trzeba było odnaleźć.
Podczas, gdy coraz więcej zaczęło ginąć Maksymiliana ludzi ten podejmuje szybką decyzję, aby swoją narzeczoną oraz Erikę, w obawie przed zagrożeniem ich życia, jak najszybciej przetransportować do rezydencji rodziny. Tam nic im nie groziło. Powiedzmy. Bo Erika tak naprawdę nie zdawała sobie sprawy z tego, że wkroczyła w świat mafii, która rządzi się swoimi prawami.
„-Jedziesz do mojej rezydencji, być może poznasz mojego ojca. Czy tego chcesz, czy nie, wkroczyłaś do tego świata, zresztą na własne życzenie. Tak łatwo się nie wywiniesz. Eriko. Teraz… należysz do nas”.
Młoda barmanka oczywiście poznaje ojca przyszłego bossa mafii, który „delikatnie” daje jej do zrozumienia, aby jak najszybciej zniknęła z życia jego syna, który za bardzo się nią w nieodpowiednim momencie zainteresował. Zwłaszcza, że zbliżał się już zatwierdzony termin ślubu z Jasmine. I chociaż dziewczyna faktycznie chce się wycofać, to jednak nie tylko jej życie, ale również jej przyjaciółki Jenny staje pod znakiem zapytania, kiedy nagle pojawia się Sergio, kuzyn Maksa. Jest to człowiek bezwzględny, maszyna do zabijania, tzw. „bestia rodziny”. I on polował na stanowisko szefa mafii, ale był do tego zbyt głupi. Postanowił szantażować Erikę, grożąc jej, że jeżeli nie przystanie na jego prośby, zamieni jej życie w koszmar. Dziewczyna, nie mając wyjścia z tej sytuacji zaczyna brnąć w jego głupie gierki, aby nikomu z jej najbliższych osób nic się nie stało. Dzięki temu Sergio miał swojego asa w rękawie. Wiedział, że Maks zrobi wszystko, aby Erice pomóc. Mało tego… Na ślubie Maksymiliana i Jasmine ten potwór postanowił się Erice oświadczyć.
Jak potoczą się dalsze losy Maksa? Czy znajdzie kreta i kto nim będzie? Co z Eriką i Sergiem? Czy Jasmine będzie szczęśliwa? Kto to jest Acer?
Ależ tutaj rollercoaster nam autorka serwuje. Co za emocje! Co za akcja! Wciąga od początku. Moje przypuszczenia się jednak sprawdziły. Czułam, że to będzie książka, od której nie będę mogła się oderwać. Jedna popołudniowa niedziela i te 305 stron wchłonęłam bez końca.
Tematyka związana z mafijnym życiem jest fajna. Interesuje mnie. Dużo filmów dokumentalnych na ten temat oglądałam, mnóstwo książek też przeczytałam. Zarówno tych fikcyjnych, jak i realnych. Lepiej jest jednak stać obok, oglądnąć, tudzież przeczytać, ale nie chciałabym wkroczyć w ten świat. Chociaż swego czasu poznałam pewien półświatek (tak samo, zupełnie przypadkiem) niekoniecznie działający zgodnie z prawem, więc nie tylko wiedzę, ale i własne doświadczenie na ten temat posiadam. I to niekoniecznie dobre. Osobiście żadnej przemocy wobec mojej osoby nie było. Ale faktycznie ludzie działający w tego typu mniejszej, a co gorsza większej organizacji są bezwzględni.
Tego się nie spodziewałam.. Znam poprzednie książki autorki które są dużo spokojniejsze, niż ta. Ta to totalne moje zaskoczenie w jej wersji. Czekałam na ten finał, happy end, niekoniecznie pozytywny, ale to, co zaserwowała, wbiło mnie w totalny szok.
Podsumowując śmiało mogę stwierdzić, że mafijne opowieści, przeplatane nutką romansu, z leciutką, wyważoną dawką scen erotycznych, bez wielkiej brutalności bardzo dobrze wypadły Dominice.
Tym bardziej jestem zaskoczona, że zdecydowała się wydać właśnie taką książkę. Czytało się szybko. Bardzo szybko, dlatego, że dużo się dzieje. Jak chyba każdy czytelnik czekałam na to zakończenie. A tu epilog … hmm … Nie wiem, czy mnie rozczarował? Jakoś do dzisiaj nie mogę pogodzić się z tym, że historia głównych bohaterów ma właśnie taki finał. Ja to bym wręcz widziała kontynuację „Gangsterskiej gry”. Ale to tylko moje zdanie.
Jeżeli ciekawi Cię cała historia, gdzie jestem pewna, że już wstęp Cię powali (mam na myśli propozycje Maksa odnośnie Eriki, która jest dość zabawna i fajnie całość rozpoczyna) to mogę Ci tą książkę jak najbardziej polecić. I mam nadzieję, że nie jest to ostatnie takie wydanie Dominiki. Czekam na więcej spod jej pióra.
Całą recenzję znajdziesz tutaj:
https://ewuczkarecenzuje.blogspot.com/2021/04/gangsterska-gra-dominika-smolen.html#more
Historię Maksymiliana i Eriki, bo to głównie oni w „Gangsterskiej grze” wiodą główny prym, czytałam z ogromną ciekawością. Fajne postacie. Maks to ten tego – wielce boss, któremu wydaje się, że dzięki swojej pozycji może mieć wszystko i wszystkich i ona – Erika - niewinna, początkowo opryskliwa, pewna siebie, buntownicza i pyskata dziewucha za grosz nie mająca szacunku do swojego szefa, bo ploty mówią, że robi to czy tamto, czyli niekoniecznie idące sprawy w tą dobrą, zgodną z prawem stronę. Ale jedno i drugie coś do siebie przyciąga i nie daje im spokoju. Z przelotnej znajomości rodzi się jednak coś więcej. Coś, co może i miałoby sens, gdyby nie fakt, że pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Postać Sergia też tutaj dość sporo namieszała. Nie sądziłam, że przy pomocy Eriki będzie realizował swoje chore plany. Emocji jest tutaj dużo – od smutku począwszy, idąc dalej przez tęsknotę, zdziwienie, złość na przemian z radością, skończywszy na pożądaniu, które czasami jest ciężkie do zdobycia. Dominika celowo to wszystko stworzyła, aby na koniec wbić nam, czytelnikom, taką małą, malutką szpileczkę.
Jeden z głównych bohaterów, Maksymilian Giacana, to mężczyzna bardzo przystojny i bogaty. Ma też jednak wady, ponieważ jest bardzo niebezpieczny, przez co też nietykalny. Dlaczego? Pochodzi z rodziny, która od pokoleń zajmowała się wytwarzaniem i sprzedażą narkotyków (i nie tylko). Jego głównym dotąd celem w życiu było dbanie o interesy familii. To była wersja oficjalna,...
więcej Pokaż mimo to