-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać3
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant2
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2020-01-04
2020-01-04
2020-01-04
2020-01-04
2020-01-04
2020-01-04
2017-12-05
W ramach akcji Czytaj PL ja sobie słuchałem. Przesłuchałem w całości "Sekretne życie drzew" oraz około jedną piątą "Shantaram". Ale tu skupię się na tym pierwszym.
W zamian nudnej recenzji pozwolę sobie na małą anegdotkę. Oto grudniowe popołudnie. Jak codziennie od około tygodnia wracam sobie z pracy do domu (taki czterdziestominutowy spacerek) ze słuchawkami na uszach, a z telefona leci "Sekretne życie drzew"... Nagle spotykam znajomego, który najpierw łapie mnie za ramię, a później pyta się czego tak słucham z wybałuszonymi oczami i otwartą gębą. Usłyszawszy moją odpowiedź, iż słucham sobie jak drzewa rosną, sam zamarł z wytrzeszczem oczu i otwartą gębusią... Później pytał się kogoś z mojej rodziny, czy jakiś psychotropów czasami nie zacząłem brać...
Książkę polecam gorąco.
PS.
Ja po przesłuchaniu muszę jeszcze koniecznie ją przeczytać, gdyż z głębokim smutkiem odkryłem, iż słuchając audiobooków bardzo szybko się rozpraszam, tudzież przysypiam nawet...
PS. 1
Dziękuję organizatorom akcji CZYTAJ PL za udostępnienie niniejszego audiobooka oraz do przekonania mnie do pomysłu, iż natychmiast muszę zakupić "Sekretne życie drzew" i "Shantaram" (co już uczyniłem korzystając z kosmicznych wręcz rabatów przedświątecznych na wszelakie ebooki).
W ramach akcji Czytaj PL ja sobie słuchałem. Przesłuchałem w całości "Sekretne życie drzew" oraz około jedną piątą "Shantaram". Ale tu skupię się na tym pierwszym.
W zamian nudnej recenzji pozwolę sobie na małą anegdotkę. Oto grudniowe popołudnie. Jak codziennie od około tygodnia wracam sobie z pracy do domu (taki czterdziestominutowy spacerek) ze słuchawkami na uszach, a z...
2019-08-24
Miało być słowiańskie urban fantasy, a wyszedł z tego taki miszmasz słowiańskiego fantasy z romansidełkiem podlany dość solidnie sosikiem pastiszu i szydery. Nie wiem, czy takowe były zamiary Pani Kasi Autorki, ale udało jej się stworzyć parodię tzw. paranormal romanse w klimatach słowiańskich. Nie wiem, czy Pani Kasia Autorka koniecznie pragnęła stawiać na humor, ale właśnie ten humor ratuje całą powieść sprawiając, iż wysłuchałem jej wersji audio z nieskrywaną przyjemnością. "Szeptucha" jest lekturą łatwą i przyjemną. Durnowatość głównej bohaterki jest wręcz legendarna, zaś jej paranormalny wybranek nie jest tym razem ani wampirem, ani mumiem, ani wilkołakiem, czy innym ustrojstwem. On jest słowiańskim bohaterem i to nieśmiertelnym. Do tego jeszcze słowiańscy bogowie, słowiańskie demony, słowiańskie wierzenia. Cud , miód i malinka normalnie!!!
Jedyne, co mi zgrzytało w powieści Pani Kasi Autorki było potraktowanie współczesnej Polski jako państwa słowiańskiego odrobinę po łebkach... Szkoda, bo to bardzo rozwojowy temat. Może kolejne tomy cyklu naprawią owe niedopatrzenie. Oby...
Miało być słowiańskie urban fantasy, a wyszedł z tego taki miszmasz słowiańskiego fantasy z romansidełkiem podlany dość solidnie sosikiem pastiszu i szydery. Nie wiem, czy takowe były zamiary Pani Kasi Autorki, ale udało jej się stworzyć parodię tzw. paranormal romanse w klimatach słowiańskich. Nie wiem, czy Pani Kasia Autorka koniecznie pragnęła stawiać na humor, ale...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-08-17
Bardzo dziwna książka, która wywołuje u mnie niezwykle mieszane uczucia. Z jednej strony bowiem serce podpowiada, iż byłoby zarąbiście, jakby toto wszystko okazało się prawdą. Z drugiej zaś rozum się buntuje... To my natłukliśmy Persom, Macedończykom, Rzymianom? My doprowadzaliśmy do łez rozpaczy Julka Cezarem zwanego? My, a nie Asteriks z kumplami?
A teraz poważnie. Tematyka niezmiernie mnie zaciekawiła i niechybnie będę ją nadal zgłębiał. Panu Januszowi Bieszkowi gratuluję rozpętania ogromnej zawieruchy. Mam nadzieję, iż dzięki niej nasi historycy i archeolodzy zabiorą się wreszcie za wyjaśnianie niezwykłej zagadki dziejowej, dlaczegóż to historia naszego narodu rozpoczyna się od chrztu Mieszka Pierwszym zwanego oraz zabiorą się wreszcie choćby za porządne przebadanie Kopców Kraka i Wandy.
Panu Januszowi życzę jeszcze, aby popracował nad warsztatem. Niestety powtarzanie w kółko tych samych haseł wbrew pozorom nie wpływa na ich szybsze przyswojenie przez czytelników. Panie Januszu drogi, toż to nie szkoła podstawowa.
Podsumowując mam taką cichutką nadzieję, iż choć część informacji zawartych w niniejszej publikacji już wkrótce opuści krainę "fiction" i zawędruje do krainy "science".
Bardzo dziwna książka, która wywołuje u mnie niezwykle mieszane uczucia. Z jednej strony bowiem serce podpowiada, iż byłoby zarąbiście, jakby toto wszystko okazało się prawdą. Z drugiej zaś rozum się buntuje... To my natłukliśmy Persom, Macedończykom, Rzymianom? My doprowadzaliśmy do łez rozpaczy Julka Cezarem zwanego? My, a nie Asteriks z kumplami?
A teraz poważnie....
2015-04-04
2016-07-12
Powieść ta kilkukrotnie mnie zaskoczyła. Niezmiernie pozytywnie. Debiut młodej polskiej pisarki, która co prawda ma na swoim koncie kilkanaście opowiadań, ale z dłuższym tekstem mierzy się pierwszy raz. I to jak się mierzy... Nie spodziewałem się, że Pani Monika uraczy mnie wspaniałą celtycką fantasy. Opowieścią o bogach i demonach, którą pochłaniałem z wypiekami na gębusi równie zachwycony, jak wówczas gdy jako kilkuletni gówniarz odkrywałem Mitologię Parandowskiego.
Może czasami bywa odrobinę za epicko. Może czasami widać lekkie braki w warsztacie pisarskim, ale ja osobiście nawet tych uchybień nie zauważałem pochłonięty lekturą.
Czekam na kolejną powieść Pani Moniki z niesłychaną niecierpliwością, gdyż po takim debiucie trzeba koniecznie iść za ciosem. Oj, trzeba...
Ponadto przepełnia mnie jeszcze ogromna duma wynikająca z patriotyzmu lokalnego, gdyż Pani Monika, zanim wyemigrowała sobie do mroźnej Norwegii, mieszkała niemalże w moim sąsiedztwie. Ot, mała rzecz, a niezmiernie cieszy ;)
Podsumowując, zdecydowanie polecam. Oby jak najwięcej takich debiutów.
Powieść ta kilkukrotnie mnie zaskoczyła. Niezmiernie pozytywnie. Debiut młodej polskiej pisarki, która co prawda ma na swoim koncie kilkanaście opowiadań, ale z dłuższym tekstem mierzy się pierwszy raz. I to jak się mierzy... Nie spodziewałem się, że Pani Monika uraczy mnie wspaniałą celtycką fantasy. Opowieścią o bogach i demonach, którą pochłaniałem z wypiekami na gębusi...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-09-23
Fantasy humorystyczne. Miało być lekko, miło i przyjemnie i właśnie tak było. Dostałem dokładnie to, czego się spodziewałem. I chwała za to Pani Magdzie od Wampirów, gdyż czytałem tę książkę w dość trudnym dla mnie okresie, w którym potrzebowałem właśnie takiej lekkiej, miłej i przyjemnej lektury w klimatach mniej więcej Arivalda Jacka Piekary.
Dla osób lubiących fantasy rzecz wręcz pierwszorzędna. Polecam.
Fantasy humorystyczne. Miało być lekko, miło i przyjemnie i właśnie tak było. Dostałem dokładnie to, czego się spodziewałem. I chwała za to Pani Magdzie od Wampirów, gdyż czytałem tę książkę w dość trudnym dla mnie okresie, w którym potrzebowałem właśnie takiej lekkiej, miłej i przyjemnej lektury w klimatach mniej więcej Arivalda Jacka Piekary.
Dla osób lubiących fantasy...
2019-04-26
Szanowna Pani Marto, Działa!!!
Po przeczytani "Dożywocia" czuję się ze wszech miar zrekrutowany. Ma Szanowna Pani Marta we mnie wiernego wyznawcę. Niepoprawnego akolita, któremu nie pozostało nic innego, jak miniołtarzyka Szanownej Pani Marcie stawiać...
Ale jak tu się dziwić, skoro "Dożywocie" jest tak kiepskie jak kiepskie są cud, miód i malin tak na oko z pół tony wzięte do kupy. Fabuła wyśmienita. Bohaterowie soczyści z moim ulubieńcem Krakersem na czele. Otóż Krakers - jeden z legendarnych Przedwiecznych (tak, tych od Lovecrafta) jak już jakimś cudem przedarł się do naszej rzeczywistości, stwierdził, iż zamiast pożerać i niewolić żałosne ludziki, zdecydowanie woli im... gotować... i to bardzo smacznie gotować...
Normalnie jak to przeczytałem to padłem na glebę, a jak już jakimś cudem po pewnym czasie się z tej gleby pozbierałem, to sobie o tym przypomniałem i znowu padłem...
Podsumowując tę żałosną "recenzję" - bardzo długo szukałem, aż wreszcie udało mi się znaleźć polskiego Pratchetta. Do tego jeszcze żywego, zdrowego i w spódnicy!!! I czegóż chcieć więcej? Ciągu dalszego? Ależ przecież jest i czeka niecierpliwie na czytanie, ba na dogłębne studiowanie. A ja, pozwólcie moi drodzy, iż skończę wreszcie wyskrobywać te dyrdymały i polecę w try miga budować ten ołtarzyk. W końcu Szanowna Pani Marta w nieskończoność czekać nie będzie ;)
Szanowna Pani Marto, Działa!!!
Po przeczytani "Dożywocia" czuję się ze wszech miar zrekrutowany. Ma Szanowna Pani Marta we mnie wiernego wyznawcę. Niepoprawnego akolita, któremu nie pozostało nic innego, jak miniołtarzyka Szanownej Pani Marcie stawiać...
Ale jak tu się dziwić, skoro "Dożywocie" jest tak kiepskie jak kiepskie są cud, miód i malin tak na oko z pół tony...
2014-08-01
2014-09-06
2015-03-14
2015-04-09
2015-07-20
2015-09-27
2015-09-30
Drugi tom opowiadań o Wiedźminie Geralcie z Rivii zachwycił mnie równie mocno jak jego poprzednik. Przy każdym kolejnym czytaniu, tudzież słuchaniu udowadniając mi bardzo dobitnie, iż Pan Andrzej Sapkowski mistrzem, i to takowym przez łogromelne eM, jest i kropka. Nie czarujmy się... Bez genialnej prozy Sapkowskiego nie byłoby gier, nie byłoby serialu od Netflixa, ba, nie byłoby nawet tego czegoś z Żebrowskim, Zamachowskim i gumowymy potworamy na zameczki błyskawiczne... Ale o tym wszyscy przecież doskonale wiedzą. Podejrzewam zaś skromnie, iż nie wszyscy wiedzą jeszcze o tym, iż bez genialnej prozy Pana Sapkowskiego nie byłoby również arcygenialnego słuchowiska powstałego w kooperatywie Audioteki, Fonopolis i Teatru Polskiego Radia. Słuchanie wiedźmińskich opowieści w takim wydaniu jest przeżyciem niemal porównywalnym z Katharsis. Genialna rzecz. W końcu Geralt już oficjalnie jest naszym eksportowym skarbem narodowym, a owe słuchowisko aż nazbyt dobitnie to potwierdza. Polecam z całego serca. Warto. Pieruńsko bardzo warto.
Ps.
Niniejsza skromna opinia tyczy się oczywiście wszystkich opowiadań ze zbioru "Miecz Przeznaczenia". Dlaczegóż to każde z nich zostało wprowadzone na lubimyczytac jako oddzielny utwór? A jakimż to niby prawem ja maluczki próbuję pojąć bezmiar geniuszu, tudzież durnoty, poczynań dodających do niniejszego serwisu te wszystkie wiedźmińskie opowieści? Spuśćmy więc na toto zasłonę milczenia. Ja zaś pozwolę sobie raz przedłożyć niniejszą opinię. Nie będę przecież na siłę kopiowač i wklejać sześć razy tego samego ;)
Drugi tom opowiadań o Wiedźminie Geralcie z Rivii zachwycił mnie równie mocno jak jego poprzednik. Przy każdym kolejnym czytaniu, tudzież słuchaniu udowadniając mi bardzo dobitnie, iż Pan Andrzej Sapkowski mistrzem, i to takowym przez łogromelne eM, jest i kropka. Nie czarujmy się... Bez genialnej prozy Sapkowskiego nie byłoby gier, nie byłoby serialu od Netflixa, ba, nie...
więcej Pokaż mimo to