-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2019-01-21
2020-01-04
Drugi tom opowiadań o Wiedźminie Geralcie z Rivii zachwycił mnie równie mocno jak jego poprzednik. Przy każdym kolejnym czytaniu, tudzież słuchaniu udowadniając mi bardzo dobitnie, iż Pan Andrzej Sapkowski mistrzem, i to takowym przez łogromelne eM, jest i kropka. Nie czarujmy się... Bez genialnej prozy Sapkowskiego nie byłoby gier, nie byłoby serialu od Netflixa, ba, nie byłoby nawet tego czegoś z Żebrowskim, Zamachowskim i gumowymy potworamy na zameczki błyskawiczne... Ale o tym wszyscy przecież doskonale wiedzą. Podejrzewam zaś skromnie, iż nie wszyscy wiedzą jeszcze o tym, iż bez genialnej prozy Pana Sapkowskiego nie byłoby również arcygenialnego słuchowiska powstałego w kooperatywie Audioteki, Fonopolis i Teatru Polskiego Radia. Słuchanie wiedźmińskich opowieści w takim wydaniu jest przeżyciem niemal porównywalnym z Katharsis. Genialna rzecz. W końcu Geralt już oficjalnie jest naszym eksportowym skarbem narodowym, a owe słuchowisko aż nazbyt dobitnie to potwierdza. Polecam z całego serca. Warto. Pieruńsko bardzo warto.
Ps.
Niniejsza skromna opinia tyczy się oczywiście wszystkich opowiadań ze zbioru "Miecz Przeznaczenia". Dlaczegóż to każde z nich zostało wprowadzone na lubimyczytac jako oddzielny utwór? A jakimż to niby prawem ja maluczki próbuję pojąć bezmiar geniuszu, tudzież durnoty, poczynań dodających do niniejszego serwisu te wszystkie wiedźmińskie opowieści? Spuśćmy więc na toto zasłonę milczenia. Ja zaś pozwolę sobie raz przedłożyć niniejszą opinię. Nie będę przecież na siłę kopiowač i wklejać sześć razy tego samego ;)
Drugi tom opowiadań o Wiedźminie Geralcie z Rivii zachwycił mnie równie mocno jak jego poprzednik. Przy każdym kolejnym czytaniu, tudzież słuchaniu udowadniając mi bardzo dobitnie, iż Pan Andrzej Sapkowski mistrzem, i to takowym przez łogromelne eM, jest i kropka. Nie czarujmy się... Bez genialnej prozy Sapkowskiego nie byłoby gier, nie byłoby serialu od Netflixa, ba, nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-01-04
2020-01-04
2020-01-04
2020-01-04
2020-01-04
2017-08-23
2017-08-23
2017-08-23
2017-08-23
2017-08-23
2017-08-23
Przez te wszystkie lata "Ostatnie Życzenie" czytałem wielokrotnie od deski do deski, bądź też na wyrywki. Teraz przyszła kolej jego wersję udźwiękowioną.
Przyznam się szczerze, iż zakupiłem i przesłuchałem wydanie markowane logiem SuperNOWEJ w postaci dwóch dysków CD z plikami mp3.
Przesłuchałem, i cóż... Jestem zachwycony! Genialnie zrealizowane słuchowisko. Aktorzy (a dokładniej ich głosy) wybornie dopasowani do postaci. Istny majstersztyk. Słucha się tego z niewyobrażalną wręcz przyjemnością. Zdecydowanie polecam!!!
PS.
Na temat samego "Ostatniego Życzenia" nie jestem w stanie napisać niczego ponad to, co już na niniejszym portalu napisano.
Dla mnie mistrzostwo świata. Mistrzostwo nieosiągalne wręcz, do którego ledwie się zbliża Martin ze swoją "Pieśnią Lodu i Ognia".
PS2.
A Disney niech se w rzyć wsadzi te swoje bajeczki z Emmą Watson, które są ledwie popłuczynami po historii Nivellena. I kropka.
PS3.
Niniejsza "recenzja" tyczy się wersji audio całego zbioru opowiadań Pana Andrzeja Sapkowskiego pod tytułem "Ostatnie Życzenie" niezależnie, czy został on wydany w wersji składającej się z sześciu czy też z dwóch części.
Przez te wszystkie lata "Ostatnie Życzenie" czytałem wielokrotnie od deski do deski, bądź też na wyrywki. Teraz przyszła kolej jego wersję udźwiękowioną.
Przyznam się szczerze, iż zakupiłem i przesłuchałem wydanie markowane logiem SuperNOWEJ w postaci dwóch dysków CD z plikami mp3.
Przesłuchałem, i cóż... Jestem zachwycony! Genialnie zrealizowane słuchowisko. Aktorzy (a...
2018-08-16
Nie tak bardzo dawno temu zakupiłem sobie audiobooki "Trylogii Husyckiej" Andrzeja Sapkowskiego. Zakupiłem, wrzuciłem na telefon z myślą o wybornym czasoumilaczu podczas pieszych wędrówek wszelakich i zacząłem słuchać... Po pierwsze - audiobooki okazały się słuchowiskami, ba rzeknę wręcz, iż genialnymi słuchowiskami. Wspaniali aktorzy, z których głosami niemal natychmiast się zżyłem i zacząłem je rozpoznawać, wyborna reżyseria Janusza Kukuły, oraz muzyka... Muzyka specjalnie skomponowana na potrzebę niniejszego projektu przez Adama Skorupę (tego samego Adama Skorupę, który zmajstrował soundtracki do dwóch pierwszych giercowych Wiedźminów)... Majstersztyk normalnie...
Po drugie zaś - po kilkunastu latach powróciłem do świata Reinmara z Bielawy. Ach, cóż to był za powrót... Śląsk roku pańskiego 1425... Prawdziwa jesień średniowiecza... Szalejąca inkwizycja, jeszcze bardziej szalejące husyckie zagony, szalejący bracia von Stercza, szalejąco legendarne problemy gastryczne szalenie legendarnego Zawiszy Czarnego z Garbowa, szalejący raubritterzy oraz szalenie przerażające straszne pomurniki, czy wreszcie doprowadzany do szaleństwa sercowymi rozterkami Reinemana Szarlej. A podlane to wszystko sosikiem z wielkiej polityki... Papieżnicy mordują swoich heretyków (czyli Husytów), a Husyci mordują swoich heretyków (czyli Papieżników). Nie zapominajmy jeszcze o wątkach paranormal romance. Nic tak nie rozgrzewa kobity (nawet młodej szlachcianki) jak awionistyczne perypetie na drewnianej ławie tuż po wyratowaniu z lubieżnych łap porywaczy i tuż przed lądowaniem w pewnych sławetnych krzakach niemal na samiuśkim szczycie Łysej Góry i to w porze sabatu. Oj działo się w tych krzakach... Działo...
Paranormalnych tematów mamy zresztą więcej. Sławetne trzy wiedźmy, które zadebiutowały u niejakiego Szekspira, by później triumfalnie gwiazdorzyć (i to kilkukrotnie) u Pratchetta i nawet załapać się na epizodyczne rólki w "Yansie" Duchâteau i Rosińskiego, również mają swoją jakże ważną rolę w "Narrenturmie". Do tego jeszcze caluśkie zgraje rózniastych magów, czarnoksiężników, czarownic, guślarek, wampirów, demonów i innego słowiańskiego tałatajstwa...
Cóż... Powrót do tego świata wspominam bardzo ciepło...
Panie Andrzeju kochany, prywatnie możesz pan sobie być gburem, pieniaczem i kim tak tylko sobie pan zamarzysz, bylebyś pan nadal pisał takie cudeńka (a z tym niestety już od kilkunastu latek kiepściutko). Wyborne fantasy z bardzo rzetelną i solidną dawką historii. Nic tylko czytać i słuchać. W kółko i w kółko i w kółko...
Oto stary dobry Sapkowski. I basta.
Nie tak bardzo dawno temu zakupiłem sobie audiobooki "Trylogii Husyckiej" Andrzeja Sapkowskiego. Zakupiłem, wrzuciłem na telefon z myślą o wybornym czasoumilaczu podczas pieszych wędrówek wszelakich i zacząłem słuchać... Po pierwsze - audiobooki okazały się słuchowiskami, ba rzeknę wręcz, iż genialnymi słuchowiskami. Wspaniali aktorzy, z których głosami niemal natychmiast...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-02-18
Niby jedna z wielu interpretacji morderstw z Whitechapel oraz legendy Kuby Rozpruwacza. Niby, gdyż "Prosto z piekła" jest niczym gruda węgla, z której genialny szlifierz, zwany Alanem Moorem, stworzył przepiękny diament. "Prosto z piekła" jest dziełem fenomenalnym. Monumentalnym. Można wręcz rzec, iż Kompletnym. Przytłaczającym czytelnika swymi rozmiarami, mnogością wszelakich wątków i aluzji. Zapierającą wręcz dech w piersi dbałością o detale (najdobitniej prezentują ją przypisy, które same w sobie mogłyby zostać wydane drukiem jako szczegółowe opracowanie naukowe dotyczące Kuby Rozpruwacza).
Rzecz iście genialna. Pan Moore kupił mnie, jako czytelnika, w stu dwudziestu procentach. Jestem skłonny przyznać, iż jego interpretacja legendy Kuby Rozpruwacza jest prawdziwa w każdym detalu (pamiętajmy iż doktor Gull był osobą nasiąkniętą do szpiku kości masońskim bełkotem, zaś wylew, którego doświadczył niechybnie spowodował spore spustoszenie w jego mózgu, stąd też jego wizje prowadzące wprost do obłędu są jak najbardziej prawdopodobne).
Owe dzieło zilustrował Australijczyk Eddie Campbell, który w przeciwieństwie do Pana Moore'a znany był mi wcześniej z niczego. Kreska Eddie'go Campbella jest niczym wiktoriański Londyn - na pierwszy rzut oka koszmarnie brudna i niechlujna, wręcz odpychająca, ale przy dłuższym obcowaniu okazuje się być niezwykle szczegółowa (zwłaszcza przy prezentacji architektury). I choć zapewne wiele osób się ze mną nie zgodzi idealnie dopasowuje się do dzieła Moore'a. Nie zapominajmy również, iż album niniejszy powstawał w odcinkach na przełomie sześciu lat, dzięki czemu możemy zabawić się w śledzenie rozwoju artystycznego kreski Pana Campbella.
Niestety muszę przyznać, iż album niniejszy nie jest przeznaczony dla każdego czytelnika. Do lektury skutecznie mogą zniechęcać rozmiary dzieła Moore'a, niewiarygodne nawarstwienie wątków, ogrom komentarzy, których czytanie co prawda nie jest konieczne, ale moim skromnym zdaniem ich nieznajomość psuje frajdę z lektury (i to koszmarnie psuje) oraz (niestety) kreska Pana Campbella (niestety, gdyż w przypadku komiksu jednym z najważniejszych kryteriów zakupu bywają właśnie rysunki). Jednak osoby, które wytrwają przy lekturze na pewno tego nie pożałują.
Sam muszę się przyznać, iż "Prosto z piekła" zdołałem przeczytać dopiero za drugim podejściem. Polecam moją metodę - tydzień, bądź dwa, urlopu i totalne skupienie na lekturze. U mnie pomogło.
Jestem bardzo zdeterminowany, by z niniejszym dziełem obcować jeszcze nie raz... i nie dwa... bo warto, diabelnie warto.
Na samiuśki koniec pozwolę sobie powtórzyć za Panem Alanem Moorem dedykację do "Prosto z piekła":
"Polly Nichols, Anna Chapman, Liz Stride, Kate Eddows i Marie Jeannette Kelly. Wy i wasz zgon: jedynie tych rzeczyśmy pewni. Dobranoc, drogie panie".
PS.
Mnie osobiście bardzo zaciekawiła podróż dorożką Gulla i Netleya po ulicach Londynu. Bardzo dziwnym zbiegiem okoliczności jest ona o wiele spokojniejszą, kulturalniejszą i niezmiernie wiarygodniejszą wariacją galopad Roberta Langdona. Niepokoi jedynie fakt, iż Dan Brown pisywał swoje powieści dekadę po ukończeniu "Prosto z piekła". Czyżby mały plagiacik, tudzież mocarna inspiracja? Ciekawe...
Niby jedna z wielu interpretacji morderstw z Whitechapel oraz legendy Kuby Rozpruwacza. Niby, gdyż "Prosto z piekła" jest niczym gruda węgla, z której genialny szlifierz, zwany Alanem Moorem, stworzył przepiękny diament. "Prosto z piekła" jest dziełem fenomenalnym. Monumentalnym. Można wręcz rzec, iż Kompletnym. Przytłaczającym czytelnika swymi rozmiarami, mnogością...
więcej mniej Pokaż mimo to
Oto książka, która podczas czytania wlazła mi bezczelnie do głowy, siedzi w niej już od wielu miesięcy i nijak wyleźć nie chce.
Oto książka straszna, która mnie osobiście przeraziła. A przeraziła mnie nie tym, co możemy w niej wyczytać, ale tym, jak bardzo to wszystko jest prawdopodobne, i jak niewiele oddzielało ludzkość (a zwłaszcza nasz biedny kraj) od tego, o czym ona opowiada. I gwoli ścisłości nie chodzi mi o czasy obecne, ale o okres sowieckiej niewoli, czyli o te 49 lat, podczas których w naszym kraju stacjonowała armia czerwona (1944-1993).
Oto książka o komunistach napisana przez byłego komunistę, którego po "wycieczce" na wojnę domową w Hiszpanii jego "towarzysze" skutecznie z komunizmu wyleczyli! Pomimo faktu, iż można ją przyrównać do dowolnej ideologii nacjonalistycznej (którą wszak jest również komunizm), opowiada ona o komunistach rządzących światem. Tak, Wielki Brat nie jest faszystą. On jest komunistą. I radzę pamiętać o tym wszystkim, a zwłaszcza wojującym lewakom.
Oto książka, która podczas czytania wlazła mi bezczelnie do głowy, siedzi w niej już od wielu miesięcy i nijak wyleźć nie chce.
więcej Pokaż mimo toOto książka straszna, która mnie osobiście przeraziła. A przeraziła mnie nie tym, co możemy w niej wyczytać, ale tym, jak bardzo to wszystko jest prawdopodobne, i jak niewiele oddzielało ludzkość (a zwłaszcza nasz biedny kraj) od tego, o czym ona...