Mam na imię Monika i całe życie uważam, że to imię zwyczajnie do mnie nie pasuje. Nie i już, i nie pytajcie mnie dlaczego, bo nie wiem. Z nazwiskiem nie miałam już takiego problemu – Sokół, konkretne i na temat. Urodziłam się w dawnej stolicy polskiej siarki – Tarnobrzegu. Teraz po kopalni odkrywkowej pozostało nam piękne sztuczne jezioro oblegane w lecie przez okolicznych mieszkańców. Wątpliwej przyjemności smażenia się na plaży doświadczam bardzo rzadko, bo w miejscu, w którym obecnie mieszkam, takie atrakcje można przypłacić gwałtownym wychłodzeniem organizmu ;) Od wielu lat żyję sobie z małżonkiem i kotem w norweskich górach, hodując w ogródku łosie i wypasając woły piżmowe. Letnie temperatury to w porywach do 25 stopni Celsjusza (kilka dni w roku). W wolnych chwilach piszę prozę, głównie fantastyczną, a nawet czasami ją publikuję. Przy odrobinie dobrej woli mój doktorat z antropologii kulturowej chyba również można byłoby podciągnąć pod fantastykę naukową… Jego przynależność gatunkową określę, gdy już go skończę. Na razie jest w fazie pobożnych życzeń. Nie mam natomiast wątpliwości, co do orientacji literackiej innych moich prac – to zdecydowanie fantastyka, która jest nieodłączną częścią mojego życia od wczesnego dzieciństwa. Tutaj winą należy obarczyć moje siostry, które w akcie desperacji (w czytelniczym szale pochłaniałam wszystko, co stało mi na drodze) podsunęły mi Tolkiena. I tak oto, w wieku lat około 10-11, przeczytałam Władcę Pierścieni po raz pierwszy, co skaziło mnie na resztę życia. Nie narzekam, dobrze mi z tym :-) Pisać zaczęłam też gdzieś tak w tym wieku i to też była wina moich sióstr – jedna pokazała mi, że można, a druga nauczyła, jak to zrobić. Jeżeli macie jakieś zażalenia, co do mojego pisania, to proszę kierować je do nich. Mnie w to nie mieszajcie – byłam bezbronną, nieletnią ofiarą ;)
Jak do tej pory na koncie mam 10 opowiadań opublikowanych w czasopismach papierowych i internetowych, jedno opowiadanie w zbiorku wydanym w formie elektronicznej (e-book) i jedną książkę w bardziej tradycyjnej formie. Za to w głowie całe mnóstwo jeszcze niewydanej literatury. Jeszcze.http://monikasokol.pl/
Szczerze powiedziawszy, średnio mi się podobało. Spodziewałam się czegoś innego. Debiut można uznać za dość udany, ale jednak czegoś zabrakło. Czego? Może za dużo tu wszystkiego: magii,bóstw, nawet jak na fantasy nieprawdopodobnych sytuacji i zbiegów okoliczności. Lubię fantasy, ale nie tego typu: akcja jak w grze komputerowej, skakanie na coraz wyższy poziom, przemieszczanie się między światami super portalami, szast prast i zupełnie nowe zadanie, główna bohaterka,kapłanka Pana Śmierci, kosi wrogów jak napakowany testosteronem Conan Barbarzyńca, dialogi miejscami drewniane i rozwlekłe.
O ile część pierwsza nawet mi się podobała, to już druga nie bardzo, totalne przemieszanie wierzeń, bóstw, dramatyczna przepowiednia, która spełnia się na paru stronach powieści, przeskoki czasowe, które jakoś mnie raziły, ileś tam zadań do wykonania, wątek romansowy-sztuczny i nadmuchany jak w Harlequinie, dziwaczny koniec...
Za dużo tego. Poprawnie, ale nic więcej.Daję naciągane 5. Można sięgnąć, ale szału nie ma. Niczego nie urywa ani niczym nie zachwyca. :)
Serce kamienia to naprawdę niezwykła książka pełna magicznych istot, wspaniałych postaci i przygód. Ta powieść to wędrówka nie tylko w znaczeniu podróży, ale także w głąb siebie. Opowiada o dawnych Bogach, okrucieństwie, walkach ale również o przyjaźni, miłośći i zaufaniu. Już dawno nie czytałam takiej książki nawet nie wiem do czego ją porównać, ale to co mogę zagwarantować to, to że jest to pozycja przy której nie zmarnujecie czasu.