-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz2
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant3
Biblioteczka
2021-04-22
2021-04-19
2019
2019-10-10
2019-10-15
2019-10-23
2020-01-14
2020-02-26
2020-02-28
2020-03-05
2020-08-12
2020-11
2021-01-16
Zacznę od plusów. Przyjemny styl, co daje miłą lekkość czytania. Niewymuszona, całkiem trafiona przewijająca się żartobliwość, która sprawiała, że nie raz na usta mimowolnie wlewał się uśmiech. Główna bohaterka nie jest irytująca, wręcz przeciwnie, mnie osobiście urzekła swoim poczuciem humoru przejawiającym się w pierwszoosobowej narracji. Nie mogę powiedzieć, że jest fascynującą, nietuzinkową postacią, ale wzbudza sympatię. Lekka, relaksująca lektura. Tematyka słowiańskości i magii mocno wpływa na pozytywniejszą ocenę, bo z plusów wiele więcej nie umiem wymienić, przejdę więc do tych mniej zachęcających kwestii.
W książce jest trochę błędów, które rzuciły mi się w oczy, choć z czasem albo było ich mniej, albo przestałam zwracać uwagę. Fabuła... ciągnie się. Z jednej strony motywowało mnie to do czytania dalej, na zasadzie, że skoro nic się nie rozwiązuje, to może dowiem się więcej w kolejnym rozdziale. Jestem trochę zawiedziona, bo nie dowiedziałam się niczego do samego końca. Tak naprawdę nie dzieje się za wiele, oczywiście pozostaje liczyć na to, że to kwestia istnienia kontynuacji i tam nagle akcja nabierze rozpędu. Temat samego uniwersytetu mocno w tle, jego funkcjonowanie w większej części pozostaje tajemnicą, tak naprawdę fabuła skupia się na Róży, nieszczególnie na świecie wokół.
Postaci. Szczerze mówiąc, poza główną bohaterką reszta jest raczej tajemnicą. Ich charaktery są rozmyte, tak samo jak rola w tym wszystkim. Jonasz jeszcze jakoś się uchronił, może to kwestia częstotliwości z jaką się pojawia, z drugiej strony... Corv również pojawia się często, a ciężko się z nim jakkolwiek utożsamić, to samo tyczy się Wegi. Nie wiadomo po co pojawiły się tam niektóre postaci poboczne, jaką mają spełnić rolę? Zachowanie i decyzje postaci wydają się gdzieniegdzie niczym niepodparte, przez co w wielu miejscach pojawia się konsternacja z rodzaju "co? jak to, ale dlaczego?".
Pootwierane, lecz niezamknięte wątki (nie do końca minus, skoro jest druga część, choć z drugiej strony jest tego trochę za dużo, bo tak naprawdę ŻADEN wątek się nie domknął). Poszłam za ciosem i zamówiłam kolejną część, ale jeżeli schemat jest tam podobny, zapewne tego pożałuję.
Historia ma duży potencjał, ale czy go spełniono? Według mnie na tę chwilę nie. Nie mogę jednak powiedzieć, by była to nieprzyjemna, drażniąca lektura, jednocześnie nie jest także mocno zachwycająca, dlatego pozostaje neutralne, poczciwe 6 - dobra.
Zacznę od plusów. Przyjemny styl, co daje miłą lekkość czytania. Niewymuszona, całkiem trafiona przewijająca się żartobliwość, która sprawiała, że nie raz na usta mimowolnie wlewał się uśmiech. Główna bohaterka nie jest irytująca, wręcz przeciwnie, mnie osobiście urzekła swoim poczuciem humoru przejawiającym się w pierwszoosobowej narracji. Nie mogę powiedzieć, że jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-01-28
W stylu autorki jest coś, co sprawia, że podróż przez Jej twórczość jest jak spokojny rejs - płynie się przez słowa. Czyta się lekko i szybko, naprawdę przyjemnie. W drugim tomie, mam wrażenie, widać to jeszcze bardziej niż w pierwszym. Zdecydowanie uważam, że styl to największa zaleta tej serii.
Ad Astra przez większość czasu mnie... frustrowała. Nie potrafiłam odgonić irytacji związanej z tym, że nie tylko nie dostaję zamknięcia wątków otwartych w pierwszej części, ale na dodatek wątków pojawia się coraz więcej i robi się coraz większy zamęt. Mogłaby być to zaleta, gdyby wszystko zostało bardziej wyważone. Według mnie pojawia się za dużo pytań i część odpowiedzi mogłaby przyjść wcześniej, ponieważ w innym wypadku wątki zaczynają się mieszać, o niektórych się zapomina, bo pojawiają się tylko na moment, jakby wprowadzone zbyt wcześnie, albo porzucone na zbyt długo.
Bardzo razi mnie nieautentyczność zachowania bohaterów. Mam wrażenie, że Róża jest bardzo nieczuła na emocje, a jej reakcje są zwyczajnie nienaturalne. Dzieją się dookoła niej rzeczy wzburzające, niezrozumiałe, takie, na które potrzebuje odpowiedzi, a jednocześnie... nie zadaje pytań. Nie ma treści, która wskazywałaby na to, że bohaterka nad tym wszystkim rozmyśla, poddaje w wątpliwość, przeżywa. Wygląda to tak, jakby Róża opowiadała historię, która dawno się wydarzyła i nie potrafi przytoczyć emocji, które jej towarzyszyły podczas przeżywania jej, a czasem może uraczyć słuchającego tylko urywkami tego co było, bo reszty nie pamięta, albo uważa za niewarte wspomnienia. Brakuje mi w niej naturalnych, ludzkich odruchów i reakcji. Po prostu jej nie wierzę. W kwestii braku autentyczności jest też Jonasz i to co dzieje się między nim a Różą, a raczej to, jak ochoczo w pewnym momencie przeskakują z tajemnicy na "patrzcie i podziwiajcie, państwo, nie mamy nic do ukrycia". No bo przecież... Jonasz wciąż jest profesorem, a Róża wciąż jest uczennicą, jakim cudem nie obawiają się konsekwencji i jakim cudem kadra nie reaguje na to, co się dzieje?
Nie mogę zrozumieć sensu istnienia, a raczej poruszania wątku postaci Skarbeusza. Isława. Jest go trochę w pierwszej części, jest go trochę w drugiej, ale co on tak właściwie wnosi? Jeśli w trzeciej części nie okaże się postacią mającą rzeczywiście jakąś konkretną rolę w tym wszystkim, to będę trochę zawiedziona.
Książce przydałaby się ponowna edycja, bo znów jest trochę rzucających się w oczy błędów, szczególnie w jednym rozdziale, gdzie błąd gonił błąd, aż musiałam na chwilę się zatrzymać i przeczytać jeszcze raz, by upewnić się, że to nie oczy płatają mi figle.
Na to, że ocena jest wyższa niż przy poprzedniej części, wpływa głównie zakończenie, bo ono nareszcie zaczyna cokolwiek wyjaśniać (choć jednocześnie dokłada jeszcze więcej pytań), intryguje i choć po pierwszej części wcale nie miałam wielkiej ochoty natychmiast sięgnąć po drugą, tym razem żałuję, że trzecia jest jeszcze niewydana.
Na plus jest to, że w Ad Astra pojawia się trochę więcej magii i fantastyki. Książka zdecydowanie nie skupia się na uniwersytecie i jego sprawach, ale bardziej czuć tę słowiańskość i magiczną aurę, a akcja nabiera tempa.
W stylu autorki jest coś, co sprawia, że podróż przez Jej twórczość jest jak spokojny rejs - płynie się przez słowa. Czyta się lekko i szybko, naprawdę przyjemnie. W drugim tomie, mam wrażenie, widać to jeszcze bardziej niż w pierwszym. Zdecydowanie uważam, że styl to największa zaleta tej serii.
Ad Astra przez większość czasu mnie... frustrowała. Nie potrafiłam odgonić...
Mam wrażenie, że nie jest to popularna opinia (co mnie wielce dziwi), ale ten tom zdecydowanie bardziej podobał mi się od poprzedniego. Akcja nie ciągnie się tak mocno jak w pierwszym tomie i choć opisy wciąż potrafią gdzieniegdzie przytłoczyć, czyta się je dużo przyjemniej i łatwiej.
Pochłonęłam książkę szybko i po skończeniu jednego rozdziału, byłam koszmarnie ciekawa co stanie się w następnym, a tego troszkę brakowało mi w poprzednim tomie. Tymczasem zostałam bez reszty wciągnięta w świat pana Grzędowicza, który to świat swoją drogą w końcu się trochę rozjaśnił. Rzeczy zaczęły nabierać sensu, fakty się łączyć, a i jakoś łatwiej spekulować co może być dalej, bo i pojawiły się co do tego konkretniejsze wskazówki.
Podobały mi się historie obu protagonistów, może nieco bardziej ta opowiadająca o zmaganiach Tohimona, choć muszę powiedzieć, że Drakkainen mocno nadrabiał swoimi ironicznymi żartami, które nieraz, pomimo ogólnie tragicznej sytuacji bohatera, potrafiły wywołać szczery wybuch śmiechu.
Choć książka jest zdominowana przez szorstkie realia niepozostawiające miejsca na ckliwości i wzruszenia, to mimo wszystko pojawiła się nawet scena, która niemal przyprawiła mnie o łzy. Mam więc wszystko, czego mogłabym oczekiwać od dobrej lektury - zatracenie w niesamowitym, wyjątkowym świecie, wczucie się w przemyślanych, świetnych bohaterów, a także całe spektrum emocji towarzyszące przedzieraniu się przez kolejne strony historii.
Po tak przyjemnej lekturze aż chce się sięgnąć po dalszy ciąg i tak też zamierzam uczynić. Z czystym sercem więc polecam gorąco drugi tom nie tylko tym, którzy od razu zakochali się w cyklu "Pan Lodowego Ogrodu", ale także tym, którzy po przeczytaniu pierwszego tomu nie są przekonani co do tego, czy warto sięgać po następny. Ano, warto!
Mam wrażenie, że nie jest to popularna opinia (co mnie wielce dziwi), ale ten tom zdecydowanie bardziej podobał mi się od poprzedniego. Akcja nie ciągnie się tak mocno jak w pierwszym tomie i choć opisy wciąż potrafią gdzieniegdzie przytłoczyć, czyta się je dużo przyjemniej i łatwiej.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPochłonęłam książkę szybko i po skończeniu jednego rozdziału, byłam koszmarnie ciekawa co...