-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać445
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2021-12-19
2021-11-20
Marjane Satrapi pokazuje czytelnikowi pełną zawirowań i wybojów drogę dojrzewania oraz odkrywania swojej tożsamości. Głównej bohaterce towarzyszymy przez kilka lat. Przez ten czas widzimy z, jak wieloma przeszkodami musi mierzyć się ta młoda kobieta. Widzimy wojnę, emigrację, odrzucenie, samotność, poszukiwanie tożsamości i celu, depresję, miłość, zdradę oraz bunt, który w świecie zabraniającym żyć zgodnie z własnymi przekonaniami wydaje się jedynym właściwym wyjściem.
Ujął mnie czarny humor oraz trafne spostrzeżenia. Wciągnęłam się w historię Marjane, a jej wzloty i upadki przeżywałam razem z nią. Również dzięki tej książce dowiedziałam się nieco o historii Iranu.
Marjane Satrapi pokazuje czytelnikowi pełną zawirowań i wybojów drogę dojrzewania oraz odkrywania swojej tożsamości. Głównej bohaterce towarzyszymy przez kilka lat. Przez ten czas widzimy z, jak wieloma przeszkodami musi mierzyć się ta młoda kobieta. Widzimy wojnę, emigrację, odrzucenie, samotność, poszukiwanie tożsamości i celu, depresję, miłość, zdradę oraz bunt, który w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-11-01
Na plantacji kawy u stóp gór Ngong życie płynie własnym tempem, to właśnie tam młoda kobieta odnalazła swoje miejsce w świecie i już nigdzie nie będzie czuła się tak bardzo w domu, jak w samym sercu Afryki. Narratorką tej opowieści jest kobieta silna, buntownicza, podążająca własnymi ścieżkami, ale również empatyczna. Prowadzi ona czytelnika przez dziką krainę, która wydaje się niczym wyjęta z bajki. W tej krainie ludzie żyją zgodnie z rytmem przyrody, szanują otaczającą ich faunę i florę, posiadają własne wyjątkowe zwyczaje. Narratorka otwiera przed czytelnikiem bramę do tej niezwykłej, lecz dzikiej krainy a przy tym szanuje odmienność ludów zamieszkujących Czarny Ląd.
Niestety, ale da się tu wyczuć mentalność kolonialną. Autorka co prawda opisuje własną szlachetność oraz dobrą wolę, ale wciąż korzysta z przywilejów zarezerwowanych dla białego kolonizatora i należy pamiętać, że "punkt widzenia zależy od punktu siedzenia". Aby móc zachwycać się ową książką należy na chwilę zapomnieć o negatywnym wpływie kolonializmu.
Styl pisania Blixen jest naprawdę dobry. Barwne opisy przyrody zachwycają swoją poetyckością. Dzięki pięknym cytatom, niezwykłemu językowi i talentowi autorki do zaglądania wprost w ludzką duszę nie nudziłam się przy czytaniu.
Na plantacji kawy u stóp gór Ngong życie płynie własnym tempem, to właśnie tam młoda kobieta odnalazła swoje miejsce w świecie i już nigdzie nie będzie czuła się tak bardzo w domu, jak w samym sercu Afryki. Narratorką tej opowieści jest kobieta silna, buntownicza, podążająca własnymi ścieżkami, ale również empatyczna. Prowadzi ona czytelnika przez dziką krainę, która wydaje...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-02-05
Tak wiele emocji i przemyśleń, że aż nie wiem, od czego zacząć. Od skończenia przez mnie czytania powieści minęło już kilkadziesiąt godzin, a ja wciąż czuję, jakbym jeszcze nie zdążyła zebrać wszystkich drobnych kawałków, na które autor mnie rozwalił. Serce nadal bije w zastraszającym tempie z powodu zachwytu, a mózg buzuje i do końca nie wie, co ma ze sobą zrobić. Uwielbiam każde słowo tej książki. Karmię duszę i zatapiam umysł jej pięknem. Czuję, jakby zabrała mnie ona do magicznego świata, pokazała wszystkie jego zakątki, a później zwróciła rzeczywistości wyglądającej zupełnie inaczej od czasu tej niezwykłej podróży. Uwielbiam pływać, topić się i dławić każdym skrawkiem tej książki.
Czuję jednak, że zbyt mało wiem, za mało rozumiem, niewystarczająco przeżyłam i zbyt mało czuję, aby należycie ocenić tę pozycję. Mimo iż Martin Eden z pewnością uznałby moją opinię za typowy przykład komunału, bo czym niby mogą różnic się moje oceny od ocen innych czytelników, którzy sami nic nie stworzyli, ale wmówili sobie, iż mogą należycie oceniać czyjąś pasję tworzenia, trud i nieśmiertelność? Muszę jednak wyrzucić z siebie choć trochę z tego, co chodzi mi po głowie, bo w innym wypadku nie da mi to spokoju.
Historia jest w pełni kompletna, wywołuje ogromne pokłady najróżniejszych emocji. Wzrusza, porusza, zastanawia, oburza, smuci, by za chwilę dać nadzieję. Większość powieści skupia się na przeżyciach wewnętrznych oraz rozważaniach literacko-filozoficznych. Nigdy wcześniej nie czytałam tak pięknych opisów rodzącego się uczucia. Jednak nie jest to książka o miłości, choć miłość wypełnia ją aż po brzegi. Wątek miłosny służy ukazaniu jak pieniądze, pozory i zewnętrza ogłada mogą zawieść. Jack London ukazuje konformizm proprzez wąskie horyzonty, bezkrytyczną wiarę, przyjmowanie poglądów autorytetów jak rzecz niepodważalną, wątpliwości w wykształceniu, wnikliwą analizę klas społecznych i tony hipokryzji. Autor przedstawia również nonkonformizm i indywidualizm, którego, mimo że w świecie nie brakuje, to jest niedoceniany.
Opowiada o marzeniach i tym, że każde z nich ma swoją cenę. Mówi o dokonywaniu wyborów, decydowaniu co naprawdę jest w życiu ważne i uświadamia, że w swoim czasie za wszystko przyjdzie nam zapłacić.
Zostało tu wywleczone na wierzch wszystko, co w człowieku najgorsze i najlepsze. Widzimy obłudę, małostkowość, egoizm, cynizm, ale dostrzegamy też zawziętość, inteligencję, lojalność, dobroduszność. Urzekł mnie sposób przedstawienia samotności głównego bohatera.
Wszystkie drobnostki świata w tej książce urastają do rangi najważniejszych elementów życia. Autor ukazuje nietuzinkową perspektywę na śmierć, sztukę, piękno, ludzi, życie, miłość, mądrość, światopogląd, szczęście, twórczość, pasję, odmienność, marzenia, pragnienia i ostatecznie pustkę oraz obojętność.
Każdy bohater powieści to mistrzowska kreacja. Sam Martin Eden to postać fenomenalna i jedna z najciekawszych postaci w ogóle. Biedny, zamknięty w sobie i nieco cichy nie zadowala się tym, co dostał. Aby pokonać przeszkody, mierzy się z jeszcze większymi. Jeden nazwałby go gupikiem inny szaleńcem, ale w rzeczywistości to człowiek domagający się od życia tego, co ma ono najlepszego do zaoferowania. Uwielbiam szalenie dokładne portrety psychologiczne, więc w tym wypadku nie miałam na co narzekać. Przy okazji mogłam dowiedzieć się więcej o samym autorze.
"Martin Eden" to książka ponadczasowa, doskonała i druzgocąca. Wciąga niczym wir wodny. Opatula serce i umysł wrażliwością oraz magią słów. Duszę natomiast napaja czystym pięknem. Pozwala zagłębić się w styl i chłonąc całym sobą przemyślenia, w których każdy z pewność znajdzie nieco własnych przekonań. Pomoże tym którzy idą swoją drogą mimo wszystkich przeciwności i z pewnością stanie się bliska jeszcze nie jednemu człowiekowi.
Tak wiele emocji i przemyśleń, że aż nie wiem, od czego zacząć. Od skończenia przez mnie czytania powieści minęło już kilkadziesiąt godzin, a ja wciąż czuję, jakbym jeszcze nie zdążyła zebrać wszystkich drobnych kawałków, na które autor mnie rozwalił. Serce nadal bije w zastraszającym tempie z powodu zachwytu, a mózg buzuje i do końca nie wie, co ma ze sobą zrobić....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-05-24
"I jakże ja wyjdę z tego labiryntu!"
Powieść przedstawia generała Simona Bolivara w dwóch różnych etapach życia. Dawniej: silny, pełen planów i idei, jednoczący obszary Ameryki oraz porywający tłumy. Dawny obraz generała uwypukla jego obecny stan. Bolivar u schyłku życia jest człowiekiem (albo nawet szaleńcem lub złoczyńcą, ale na pewno już nie bohaterem) śmiertelnie chorym, wymęczonym ciągłą walką, pozbawionym władzy i bliskich osób, zagubionym w labiryncie życia, pragnień, wzniosłych idei, cierpienia. Właśnie owo cierpienie tak dosadnie wysuwa się na pierwszy plan. Generał cierpi nie tylko z powodu choroby, ale przede wszystkim dlatego, iż widzi klęskę własnego dzieła, a sam nie może już walczyć o ojczyznę oraz to w co wierzy. Również samotność jest tu mocno wyczuwalna i niezmiernie doskwierająca. Liczne związki z kobietami przestały mieć znaczenie z upływem lat, lud czuje nienawiść, przyjaciół została zaledwie garstka. W ostatnich dniach życia generał jest sam, a to, co stworzył, rozsypuje się. Marzenia legły w gruzach. Widząc to wszystko, generał wie, że przegrał i jako polityk i jako człowiek.
Śledząc losy Bolivara, naprawdę ma się wrażenie, że jego ostatni etap życia to istny labirynt. Generał próbuje różnych możliwych dróg, ale za każdym razem wpada na ślepy zaułek i gubi się jeszcze bardziej. Raz chce emigrować do Europy, a drugim razem planuje odzyskać władze. Godzi się ze śmiercią, a chwilę później próbuje najdziwniejszych lekarstw, które pomógłby mu wrócić do zdrowia. I tak w kółko. Bez wyjścia. W wiecznym labiryncie.
Marquez świetnie zagłębia się w psychikę bohaterów i właśnie to sprawia, że powieść jest tak "tragicznie smutna". Mogłam się wyczuć w Simona Bolivara a jego cierpienie i powolne umieranie, zanikanie naprawdę mnie poruszyło. Język jest kwiecisty momentami ironiczny. Przeszkadzała mi mnogość dat, nazwisk, miast, miasteczek oraz wiosek. Fabuła mnie nie porwała, chwilami była dość nudna, jednak to uczucia odgrywają tu znaczącą rolę, a one nie zawiodły.
"I jakże ja wyjdę z tego labiryntu!"
Powieść przedstawia generała Simona Bolivara w dwóch różnych etapach życia. Dawniej: silny, pełen planów i idei, jednoczący obszary Ameryki oraz porywający tłumy. Dawny obraz generała uwypukla jego obecny stan. Bolivar u schyłku życia jest człowiekiem (albo nawet szaleńcem lub złoczyńcą, ale na pewno już nie bohaterem) śmiertelnie...
2021-01-01
2020-11-11
"Na imię mam Jestem" to książka na pozór niewyróżniająca się na tle innych pozycji. Jednak gdy już zaczęłam ją czytać, okazało się, że została napisana dla mnie o mnie. W tym krótkim dziele odnalazłam cząstkę siebie. Mogę utożsamiać się z głównym bohaterem, ponieważ mamy podobne marzenia, a nawet podobny sposób patrzenia na pewne rzeczy i sprawy. Sprawiło to, iż nabrałam ogromnego sentymentu do owej książki, więc moja ocena z pewnością nie będzie zbyt obiektywna (lecz czy ocena może być obiektywna?).
Jeśli ktoś jednak nie marzy o podróżach i nie jest w stanie utożsamiać się z bohaterem to książkę i tak mogę polecić. Z tego powodu, że pokazuje ona czytelnikowi, co tak naprawdę kryje się za maską "twardziela". Przedstawia osobę wrażliwą jednak ukrywająca swoje ogromne pokłady emocji. Takich osób jest bardzo dużo więc może, gdy następnym razem taką spotkacie, spojrzycie na nią w zupełnie inny sposób.
Napisana w swoim stylu nieco poetycznym nieco zabawnym i prześmiewczym trzyma poziom. Mnie ten styl bardzo się podobał i z chęcią przeczytam więcej od Mariusza Maślanki. Oczywiście scena z karmieniem kotów nie do podrobienia.
"Na imię mam Jestem" to książka na pozór niewyróżniająca się na tle innych pozycji. Jednak gdy już zaczęłam ją czytać, okazało się, że została napisana dla mnie o mnie. W tym krótkim dziele odnalazłam cząstkę siebie. Mogę utożsamiać się z głównym bohaterem, ponieważ mamy podobne marzenia, a nawet podobny sposób patrzenia na pewne rzeczy i sprawy. Sprawiło to, iż nabrałam...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-08-25
Owa książka pozwala zapoznać się nie tylko z najważniejszymi wydarzeniami z życia Marii Skłodowskiej, ale również zrozumieć charakter tej wielkiej uczonej. Czytelnik nie dostaje jedynie suchych faktów. Autor przedstawia noblistkę jako kobietę niezwykłą, ale również jako zwykłego człowieka. Niestety, lecz często wspominając o wielkich odkryciach, wynalazkach, dziełach czy nawet czynach zapomina się, iż stoją za nimi normalni ludzie z własną historią i indywidualnymi uczuciami. Lemire jednak pamiętał doskonale. Dużym plusem tej biografii jest w moim odczuciu podkreślanie pochodzenia Marii. Dla Polaków oczywiste jest, że Skłodowska to ich rodaczka mimo tego w wielu krajach uczy się dzieci, iż jest ona Francuzką. Równie duże znaczenie ma dla mnie to iż książka nie ogranicza się jedynie do przedstawienia życia Marii, ponieważ skupia się też na osobach, z którymi była w szczególny sposób związana.
Jeśli chodzi o minusy, to zdecydowanie należy do nich chaotyczny styl pisania. Wiele wydarzeń nie opisano po kolei. Lemire niejednokrotnie używa zdań dziwacznych i praktycznie nic niewnoszących. Jego styl miejscami niby poetycki, ale jednak nie do końca udany potrafi nieźle namieszać. W dodatku pojawiają się drobne błędy, które musiał poprawiać tłumacz. Wygląda to strasznie niedopracowanie i bywa męczące.
Książka jest przydatna, gdy ktoś potrzebuje podstawowych informacji o Marii Curie (choć do tego równie dobrze może nadać się Wikipedia). Jednak jeśli chciałoby się przeczytać pasjonującą i zapadająca w pamięć lekturę to raczej nie tędy droga.
Owa książka pozwala zapoznać się nie tylko z najważniejszymi wydarzeniami z życia Marii Skłodowskiej, ale również zrozumieć charakter tej wielkiej uczonej. Czytelnik nie dostaje jedynie suchych faktów. Autor przedstawia noblistkę jako kobietę niezwykłą, ale również jako zwykłego człowieka. Niestety, lecz często wspominając o wielkich odkryciach, wynalazkach, dziełach czy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-07-16
Nieszczególnie pochłaniająca lektura. Pozwala zapoznać się z osobą Freuda oraz niektórymi z zagadnień, nad którymi pracował. Czytanie nie przyniosło mi w tym wypadku szczególnej przyjemności. Nie dowiedziałam się niczego nowego, co by mnie specjalnie zaabsorbowało. Nie odradzam zabierania się za "wizerunek własny", ale uprzedzam, że jest to cieniutka książeczka, po której nie należy spodziewać się raczej za wiele.
Nieszczególnie pochłaniająca lektura. Pozwala zapoznać się z osobą Freuda oraz niektórymi z zagadnień, nad którymi pracował. Czytanie nie przyniosło mi w tym wypadku szczególnej przyjemności. Nie dowiedziałam się niczego nowego, co by mnie specjalnie zaabsorbowało. Nie odradzam zabierania się za "wizerunek własny", ale uprzedzam, że jest to cieniutka książeczka, po której...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-07-15
"Człowiek, o którego upomniało się morze" opowiada historię niezwykłego człowieka, jakim był zdobywca bieguna południowego, czyli Roald Amundsen. Udowaponia, że o marzenia należy walczyć, nawet jeśli wydają się szalone i ryzykowne. Główny bohater zrezygnował, że swojego dotychczasowego życia, aby w pełni oddać się swojej największej pasji. Śmierć Amundsen można uznać za szczęśliwe zakończenie, ponieważ dopiął on swego i zginął, robiąc to, co kochał najmocniej.
Książka bywa momentami monotonna, a jej czytanie pochłania dużo czasu. Z tego powodu polecam ją szczególnie osobą zainteresowanym wyprawami polarnymi lub samym Roaldem. Mnie niestety owa pozycja zaczęła nudzić, więc postanowiłam jej nie kończyć. Mimo tego "człowieka..." wspominam z przyjemnością oraz uśmiechem.
"Człowiek, o którego upomniało się morze" opowiada historię niezwykłego człowieka, jakim był zdobywca bieguna południowego, czyli Roald Amundsen. Udowaponia, że o marzenia należy walczyć, nawet jeśli wydają się szalone i ryzykowne. Główny bohater zrezygnował, że swojego dotychczasowego życia, aby w pełni oddać się swojej największej pasji. Śmierć Amundsen można uznać za...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-06-24
Reportaż Krakauera stanowi bardziej analizę motywów i cech głównego bohatera niż opis samej wędrówki. Autor stara się znaleźć wytłumaczenie dla postępowania Chrisa. W tym celu przytacza swoje doświadczenia oraz historie życia innych włóczęgów, którzy byli w stanie zaryzykować najwyższą stawkę w imię wolności, marzeń, ideałów, buntu. Krakauer wyraźnie nie potępia zachowania Chrisa, ale co ważne też go nie idealizuje. Według mnie właśnie to odróżnia książkę od filmu podczas oglądania którego odnosiłam wrażenie, iż bohater oraz jego włóczęga zostały nieco odrealnione.
Uważam, że warto sięgnąć po tę pozycję, aby samemu móc się zastanowić czy głównych bohater to raczej rozpieszczony i nierozważny idealista, czy może człowiek, który miał odwagę zrobić to, czego większość się obawia. Osobiście czuję pewną więź z Chrisem. Myślę, że choć raczej nigdy nie odważyłabym się wyruszyć w taką podróż, to jednak w pewnym stopniu rozumiem, co mógł czuć. Jego zachowanie wydaje się nierozsądne, lecz sądzę, że również nierozsądne byłoby, gdyby po prostu zignorował to, o czym zawsze marzył.
Zakończenie, w którym autor stara się rozwikłać zagadkę śmierci Chrisa, jest trochę za długie i za dużo w nim specjalistycznych nazw.
Brak jasne chronologii również nieco mi przeszkadzał.
Reportaż Krakauera stanowi bardziej analizę motywów i cech głównego bohatera niż opis samej wędrówki. Autor stara się znaleźć wytłumaczenie dla postępowania Chrisa. W tym celu przytacza swoje doświadczenia oraz historie życia innych włóczęgów, którzy byli w stanie zaryzykować najwyższą stawkę w imię wolności, marzeń, ideałów, buntu. Krakauer wyraźnie nie potępia zachowania...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to