-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1147
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać395
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
Biblioteczka
2023-12-16
2023-12-07
Polaków zapewne nic nie nauczą kryzysy zbożowy i ten dotyczący przewoźników, bo ze sporów o granicę Polski po I wojnie światowej żadnych wniosków nie wyciągnęli nawet ich naoczni świadkowie. Włodzimierz Bączkowski snuł więc w latach 30. wizję prometejskiej Rzeczpospolitej Miliarda Narodów, w której będą wspólnie Polacy, Ukraińcy, Litwini, Rusini i Bóg jeden raczy wiedzieć kto jeszcze.
"Wybitny sowietolog" nie przyjmuje do wiadomości, że Polacy i inne narody Europy Wschodniej mogą mieć rozbieżne interesy. Tzn. niby trochę przyjmuje, ale za każdym razem są temu winne mityczne "rusofilskie" siły. Wystarczyło więc dać Ukraińcom szerszą autonomię na przedwojennych Kresach i rozdać im stanowiska w administracji oraz miejsca na uczelniach, a żadne Bandery i OUN-y nic by nie znaczyły.
Poza tym książka jest zwyczajnie trudna w odbiorze i to nie z powodu niemądrych poglądów jej autora. Bączkowski ma zwyczajnie toporny styl, kiepską logikę wywodu i poruszane przez siebie wątki gubi w natłoku inwektyw wobec osób, które śmią się z nim nie zgadzać. To chyba prekursor tego całego gadania o "ruskich onucach" i tym podobnych bredniach.
Najbardziej szkoda, że taką biedę intelektualną jako twórczość niby "wielkiego sowietologa" promuje Ośrodek Myśli Politycznej....
Polaków zapewne nic nie nauczą kryzysy zbożowy i ten dotyczący przewoźników, bo ze sporów o granicę Polski po I wojnie światowej żadnych wniosków nie wyciągnęli nawet ich naoczni świadkowie. Włodzimierz Bączkowski snuł więc w latach 30. wizję prometejskiej Rzeczpospolitej Miliarda Narodów, w której będą wspólnie Polacy, Ukraińcy, Litwini, Rusini i Bóg jeden raczy wiedzieć...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-02
Polacy usilnie chcą stać się częścią tak zwanego "Zachodu" i próbują być od niego "bardziej zachodni", ale ów Zachód wcale ich nie chce i potrzebuje jedynie jako tanią siłę roboczą. Marek A. Cichocki postanowił więc dokonać podziału na tytułową "Północ i Południe", aby umiejscowić Polaków w kręgu kultury południa, czyli tradycji rzymskiej i łacińskiej.
Ta dziwna próba kończy się między innymi... wychwalaniem szlacheckiej demokracji, wolnej elekcji i rozbuchanego indywidualizmu, które ostatecznie doprowadziły do całkowitego chaosu i do zagłady I Rzeczpospolitej. Na dodatek Cichocki krytykuje niemiecką kulturę jako rozczarowującą, chociaż to właśnie ona okazała się dużo bardziej skuteczna i zdominowała współczesną Europę.
Ogółem książka mimo kilku poważnych historii tak naprawdę nie prowadzi do żadnych ciekawych i wartościowych wniosków. Cichocki pozostaje więc dla mnie jednym z wielu wyjątkowo przereklamowanych współczesnych polskich mędrców aspirujących do bycia intelektualistami.
Polacy usilnie chcą stać się częścią tak zwanego "Zachodu" i próbują być od niego "bardziej zachodni", ale ów Zachód wcale ich nie chce i potrzebuje jedynie jako tanią siłę roboczą. Marek A. Cichocki postanowił więc dokonać podziału na tytułową "Północ i Południe", aby umiejscowić Polaków w kręgu kultury południa, czyli tradycji rzymskiej i łacińskiej.
Ta dziwna próba...
2023-10-28
Interesujące streszczenie poglądów krytyków demokracji samej w sobie, a także tej przymiotnikowej. Chyba najbardziej trafnie profesor Jacek Bartyzel opisał zresztą absurdy chrześcijańskiej demokracji, która już w 2009 roku była całkowitą parodią samej siebie i "prawicą socjaldemokracji", zaś obecnie jest główną podporą systemu.
Z drugiej strony aż prosi się o nieco bardziej rozbudowaną publikację, chociaż można takowe znaleźć (vide "Krytycy Demokracji" prof. Adama Wielomskiego i Cezarego Kality). Druga rzecz to nieco odstający od reszty rozdział poświęcony demokracji w ujęciu nacjonalitaryzmu.
W każdym razie powinien przeczytać to każdy, kto jest zgorszony coraz gorszym poziomem kampanii przedwyborczych w demokratycznej Polsce.
Interesujące streszczenie poglądów krytyków demokracji samej w sobie, a także tej przymiotnikowej. Chyba najbardziej trafnie profesor Jacek Bartyzel opisał zresztą absurdy chrześcijańskiej demokracji, która już w 2009 roku była całkowitą parodią samej siebie i "prawicą socjaldemokracji", zaś obecnie jest główną podporą systemu.
Z drugiej strony aż prosi się o nieco...
2023-08-23
W porównaniu do Davida Osta jestem zarówno krytykiem liberalizmu ekonomicznego, jak i politycznego, dlatego nie do końca zgadzam się z jego poglądami. To nie zmienia jednak faktu, że ogółem zgadzam się z jego opisem "Solidarności" i polskiego społeczeństwa. Mianowicie również dostrzegam wśród Polaków naiwną wiarę w "prawdziwy kapitalizm", przez którą możliwe było zarżnięcie (trudno użyć innego słowa) polskiej gospodarki w latach 90.
Według mnie publikację "Klęska Solidarności" powinna przeczytać każda osoba, która chce zrozumieć w jaki sposób związek zawodowy mógł przyczynić się do zaszczepienia neoliberalizmu w najbardziej agresywnym wydaniu.
W porównaniu do Davida Osta jestem zarówno krytykiem liberalizmu ekonomicznego, jak i politycznego, dlatego nie do końca zgadzam się z jego poglądami. To nie zmienia jednak faktu, że ogółem zgadzam się z jego opisem "Solidarności" i polskiego społeczeństwa. Mianowicie również dostrzegam wśród Polaków naiwną wiarę w "prawdziwy kapitalizm", przez którą możliwe było zarżnięcie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-07-22
Strasznie zmęczyła mnie ta książka. To raczej nie wina tłumaczenia, bo po merytorycznej warstwie zakładam, że autor po prostu miał ciężkie pióro. W dużej mierze to następstwo jego tendencji do przeintelektualizowania, notabene dotychczas kojarzącej mi się głównie z intelektualistami lewicowymi i neokonserwatywnymi (czyli w sumie byłymi lewicowcami). Ramiro de Maeztu ma więc tendencję do nadawania nazbyt szczególnego znaczenia wielu procesom i wydarzeniom, starając się tłumaczyć je najczęściej niedostatecznym stosowaniem się do zasad religijnych.
Kolejnym zarzutem wobec książki jest niekonsekwencja jej autora. Przekonuje on mianowicie, że Hiszpanie w porównaniu do innych Europejczyków kolonizujących odległe ziemie miel jedynie czyste intencje, czyli chcieli głównie nawracać "odkryte" przez siebie ludy i rozwijać ich ziemie oraz nigdy nie odczuwali wyższości względem innych ludów. To po pierwsze raczej nazbyt optymistyczna wizja hiszpańskiego kolonializmu, który jednak jest inaczej oceniany przez samych Latynosów. Ponadto hiszpański myśliciel w kontekście kolonializmu nadaje tak wiele cnót
swojemu krajowi, że polemizowałbym z tezą o braku przekonania Hiszpanów o własnej wyższości...
Oczywiście wiele przedwojennych poglądów de Maeztu nie wytrzymało późniejszej próby czasu. Zwłaszcza niezachwiana wiara w wolny rynek, poparcie dla koncepcji państwa jako nocnego stróża (choć nie w tak radykalnej, libertariańskiej wersji) i idealizowanie rozsądku oraz wykształcenia elit politycznych.
Z drugiej strony dostrzegam też ważne pozytywy książki. Przede wszystkim widać podobieństwa między Polską i Hiszpanią w aspekcie głęboko zakorzenionej wśród wielu przedstawicieli obu narodów ojkofobii i w szukaniu na siłę obcych wzorców. Dodatkowo w obu narodach tkwiły i tkwią do dzisiaj pewne zdrowe odruchy życia społecznego, nie przekładające się jednak na samo funkcjonowanie państwa i jego liderów.
Reasumując, może nie znam się za dobrze na hiszpańskiej myśli politycznej, tym niemniej nie do końca rozumiem, dlaczego jest to książka tak bardzo kultowa dla tamtejszej prawicy (oczywiście poza faktem, że stoi w kontrze do lewicowego podejścia do historii hiszpańskiego imperium kolonialnego).
Strasznie zmęczyła mnie ta książka. To raczej nie wina tłumaczenia, bo po merytorycznej warstwie zakładam, że autor po prostu miał ciężkie pióro. W dużej mierze to następstwo jego tendencji do przeintelektualizowania, notabene dotychczas kojarzącej mi się głównie z intelektualistami lewicowymi i neokonserwatywnymi (czyli w sumie byłymi lewicowcami). Ramiro de Maeztu ma...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-07-06
Nie warto sięgać po tę książkę, gdy nie ma się chociaż podstawowej wiedzy na temat teorii państwa, teologii politycznej czy chrześcijańskiego podejścia do relacji między władzą i społeczeństwem., nie mówiąc już o wcześniejszym zapoznaniu się przynajmniej z opracowaniem myśli Thomasa Hobbesa. Lektura jest bowiem trudna i wymaga zarówno wymienionych wyżej zasobów wiedzy, jak i wyraźnego skupienia.
Nie warto sięgać po tę książkę, gdy nie ma się chociaż podstawowej wiedzy na temat teorii państwa, teologii politycznej czy chrześcijańskiego podejścia do relacji między władzą i społeczeństwem., nie mówiąc już o wcześniejszym zapoznaniu się przynajmniej z opracowaniem myśli Thomasa Hobbesa. Lektura jest bowiem trudna i wymaga zarówno wymienionych wyżej zasobów wiedzy, jak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-07-02
Doprawdy wciągająca lektura i aż żal ściska, że nikt nie wznowił tej książki. Być może dlatego, że byłaby niewygodna dla zwolenników restauracji zbankrutowanej idei "międzymorza" (zwanego przez złośliwych "nędrzymorzem"), którą ostatecznie zarzucili nawet jej twórcy.
Autor w niezwykle przystępny sposób tłumaczy więc zawiłości polskiej polityki zagranicznej lat 1918-1926, przedstawiając na jej tle koncepcję "międzymorza" i sposób jej realizacji. Przede wszystkim wskazuje zaś na rozbieżne interesy państw Europy Środkowo-Wschodniej, przez które realizacja podobnych idei nie była i zapewne nigdy nie będzie możliwa.
Trzeba przy tym przyznać, że piłsudczycy byli w tym względzie bardziej realistycznie nastawieni, niż naśladująca ich nieudolnie obecna ekipa rządowa. Co prawda dążyli różnymi sposobami do realizacji "międzymorza", ale jednocześnie stawiali na twarde interesy i nie ulegali Ukraińcom czy śmiesznym państewkom bałtyckim, na przykład troszcząc się o interesy polskiej mniejszości. Nie do pomyślenia pod rządami obecnej władzy.
Czasami mogą denerwować niektóre literówki, ale to tylko szczegół. Ta praca powinna być lekturą obowiązkową dla wszystkich osób zainteresowanych polską polityką zagraniczną.
Doprawdy wciągająca lektura i aż żal ściska, że nikt nie wznowił tej książki. Być może dlatego, że byłaby niewygodna dla zwolenników restauracji zbankrutowanej idei "międzymorza" (zwanego przez złośliwych "nędrzymorzem"), którą ostatecznie zarzucili nawet jej twórcy.
Autor w niezwykle przystępny sposób tłumaczy więc zawiłości polskiej polityki zagranicznej lat 1918-1926,...
2023-07-01
Czytając tę publikację utwierdziłem się jedynie w przekonaniu, że neokonserwatyści jako grupa wywodząca się z lewicy ma tendencje do lania wody. W pewnym momencie człowiek nie wie już, czym właściwie jest to dobro wspólne i o co chodzi autorowi.
Dodatkowo myśli Michaela Novaka bardzo brzydko się zestarzały (pierwsze wydanie książki miało miejsce w końcu lat 80.) i liberalizm przybrał jeszcze bardziej zdegenerowaną formę, a więc są w nim w ogóle nieobecne jakiekolwiek wątki wspólnotowe. Zaspokaja on jedynie egoistyczne dążenia jednostek, co w "prawdziwym liberalizmie" Novaka miało w ogóle nie mieć miejsca.
Całkowicie dyskredytuje zaś pracę zupełnie naiwna wiara w "prawdziwie wolny rynek", będący według tego czołowego neokonserwatysty emanacją ludzkich cnót wszelakich. Jednym słowem publikacja niewarta większej uwagi.
Czytając tę publikację utwierdziłem się jedynie w przekonaniu, że neokonserwatyści jako grupa wywodząca się z lewicy ma tendencje do lania wody. W pewnym momencie człowiek nie wie już, czym właściwie jest to dobro wspólne i o co chodzi autorowi.
Dodatkowo myśli Michaela Novaka bardzo brzydko się zestarzały (pierwsze wydanie książki miało miejsce w końcu lat 80.) i...
Współczesna Turcja, a zwłaszcza wzrost jej znaczenia w XXI wieku, to niezwykle ciekawy temat, który nie doczekał się jednakże zbyt wielu rzeczywiście godnych uwagi opracowań po polsku. Karol Wasilewski wypełnia jednak poważną lukę, jaką był brak publikacji dotyczącej neoosmańskich inklinacji w tureckiej polityce zagranicznej. "Sen o potędze" pozwala więc na zrozumienie sprzeczności między tradycją osmańską i republikańską oraz celów i praktycznej realizacji zadań tureckiej dyplomacji.
Mam jednak pewien niedosyt, bo uważam, że autor mógł napisać nieco więcej o teoretykach neoosmanizmu i ich myśli, zwłaszcza że z racji znajomości języka tureckiego sięga przecież po tamtejsze źródła, opisując chociażby koncepcje byłego premiera Ahmeta Davutoglu.
Współczesna Turcja, a zwłaszcza wzrost jej znaczenia w XXI wieku, to niezwykle ciekawy temat, który nie doczekał się jednakże zbyt wielu rzeczywiście godnych uwagi opracowań po polsku. Karol Wasilewski wypełnia jednak poważną lukę, jaką był brak publikacji dotyczącej neoosmańskich inklinacji w tureckiej polityce zagranicznej. "Sen o potędze" pozwala więc na zrozumienie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-06-03
Wszystko jest fajnie, dopóki Tomasz Markiewka krytykuje kapitalizm. Co prawda nie robi tego w sposób odkrywczy, bo bazuje na skądinąd ciekawej książce amerykańskiej socjolog "Obcy we własnym kraju. Gniew i żal amerykańskiej prawicy", tym niemniej celnie punktuje ekonomiczne bzdury rozpowszechnione za pośrednictwem FOX News wśród wyborców Partii Republikańskiej. Pisze również celnie o tym, że politycy w Polsce od początku tzw. transformacji gospodarczej stali się... oazą apolityczności, co zawsze budzi we mnie uśmiech politowania.
Schody zaczynają się wtedy, gdy autor "Gniewu" zaczyna swoje ideologiczne tyrady. Lewicowo rozumiane prawa kobiet, ruch LGBT i tym podobne są dla niego istną świętością, której kwestionowanie niechybnie musi skończyć się zarzutami o "skrajną prawicowość". Już myślałem zaś, że nie dokończę tej książki, kiedy Markiewka zaczął wychwalać Gretę Thunberg...
Tym samym publikacja jest ciekawa w połowie, natomiast drugą połowę należałoby wywalić do kosza. Jednocześnie nie jest też specjalnie odkrywcza.
Wszystko jest fajnie, dopóki Tomasz Markiewka krytykuje kapitalizm. Co prawda nie robi tego w sposób odkrywczy, bo bazuje na skądinąd ciekawej książce amerykańskiej socjolog "Obcy we własnym kraju. Gniew i żal amerykańskiej prawicy", tym niemniej celnie punktuje ekonomiczne bzdury rozpowszechnione za pośrednictwem FOX News wśród wyborców Partii Republikańskiej. Pisze...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-06-03
2023-05-19
John N. Gray w swojej publicystycznej książce wyszczególnił siedem typów ateizmu. Z dwoma mu po drodze, z pozostałymi już nieszczególnie. Ogółem nic specjalnie odkrywczego, ale szanuję, że "Kultura Liberalna" wydała książkę podważającą - nomen omen - wiarę w ateizm jako motor postępu. Gray przypomina bowiem, że po pierwsze bezbożne ideologie (nazizm i komunizm) doprowadziły do milionów ofiar, a po drugie same ostatecznie wzorują się na kulcie religijnym (rytuały wprowadzone po Rewolucji Francuskiej przez jakobinów).
John N. Gray w swojej publicystycznej książce wyszczególnił siedem typów ateizmu. Z dwoma mu po drodze, z pozostałymi już nieszczególnie. Ogółem nic specjalnie odkrywczego, ale szanuję, że "Kultura Liberalna" wydała książkę podważającą - nomen omen - wiarę w ateizm jako motor postępu. Gray przypomina bowiem, że po pierwsze bezbożne ideologie (nazizm i komunizm) doprowadziły...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018
Kolejna część prowadzonych przez "Politykę Narodową" inspiracji dla polskiego ruchu nacjonalistycznego. Jak zwykle najciekawsze wywiady i teksty dotyczące zagranicznych organizacji.
Kolejna część prowadzonych przez "Politykę Narodową" inspiracji dla polskiego ruchu nacjonalistycznego. Jak zwykle najciekawsze wywiady i teksty dotyczące zagranicznych organizacji.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016
Szczerze mówiąc nie zapamiętałem tego numeru z niczego specjalnego, ale też nie był nużący. W sumie jeśli chodzi o krytykę Unii Europejskiej i współczesnej Europy trudno wymyślić coś niezwykle oryginalnego.
Szczerze mówiąc nie zapamiętałem tego numeru z niczego specjalnego, ale też nie był nużący. W sumie jeśli chodzi o krytykę Unii Europejskiej i współczesnej Europy trudno wymyślić coś niezwykle oryginalnego.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015
Numer, który zupełnie nie przypadł mi do gustu. Mało odkrywcze, a przede wszystkim naiwne refleksje o relacjach nacjonalizmu z Kościołem katolickim. Polityka realizowana przez KK pod przewodnictwem Franciszka pokazuje jak na dłoni, iż nie da się choćby pogodzić idei narodowej z faktycznym poparciem hierarchów dla masowej imigracji.
Numer, który zupełnie nie przypadł mi do gustu. Mało odkrywcze, a przede wszystkim naiwne refleksje o relacjach nacjonalizmu z Kościołem katolickim. Polityka realizowana przez KK pod przewodnictwem Franciszka pokazuje jak na dłoni, iż nie da się choćby pogodzić idei narodowej z faktycznym poparciem hierarchów dla masowej imigracji.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013
Gdyby ktoś twierdził, że polski nacjonalizm jest zacofany i żyje historią, to "Polityka Narodowa" była jednym z pierwszych środowisk spoza kręgów "azjatoznawców", które zaczęły zwracać uwagę na rosnące znaczenie Azji w globalnej polityce i gospodarce. Do tego doszła chociażby prezentacja ciekawej i wciąż rozwijającej się idei węgierskiego turanizmu, będącego jedną z podstaw kontrowersyjnego w Polsce zwrotu Węgier ku Wschodowi.
Gdyby ktoś twierdził, że polski nacjonalizm jest zacofany i żyje historią, to "Polityka Narodowa" była jednym z pierwszych środowisk spoza kręgów "azjatoznawców", które zaczęły zwracać uwagę na rosnące znaczenie Azji w globalnej polityce i gospodarce. Do tego doszła chociażby prezentacja ciekawej i wciąż rozwijającej się idei węgierskiego turanizmu, będącego jedną z podstaw...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012
Jeden z najlepszych numerów "Polityki Narodowej", poświęcony najnowszym wówczas trendom w ruchach nacjonalistycznych w Europie. Ponadto w tamtym czasie zaczynano czynić rozróżnienie między nacjonalizmem a prawicą, co do dzisiaj jest dla niektórych nie do przyjęcia :)
Jeden z najlepszych numerów "Polityki Narodowej", poświęcony najnowszym wówczas trendom w ruchach nacjonalistycznych w Europie. Ponadto w tamtym czasie zaczynano czynić rozróżnienie między nacjonalizmem a prawicą, co do dzisiaj jest dla niektórych nie do przyjęcia :)
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012
Jeden ze słabszych dotychczas numerów "Polityki Narodowej", bo mniej więcej od niego w środowisku narodowym zaczęła się fascynacja utopijnym i porzuconym jeszcze przez piłsudczyków (czyli jej twórców) projektem Międzymorza, zwanego przez złośliwych (i mających rację) Nędzymorzem. Na plus wywiady z nacjonalistami z Flandrii i Serbii oraz tekst o Iranie.
Jeden ze słabszych dotychczas numerów "Polityki Narodowej", bo mniej więcej od niego w środowisku narodowym zaczęła się fascynacja utopijnym i porzuconym jeszcze przez piłsudczyków (czyli jej twórców) projektem Międzymorza, zwanego przez złośliwych (i mających rację) Nędzymorzem. Na plus wywiady z nacjonalistami z Flandrii i Serbii oraz tekst o Iranie.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011
Kwestie związane z imigracją to oczywiście podstawa współczesnego nacjonalizmu w całej Europie. W tym numerze poruszano temat masowej imigracji, poniekąd przewidując osławiony kryzys migracyjny z 2015 roku. Niewiele to jednak zmieniło, bo w Polsce bez mrugnięcia okiem zgodzono się na realizowaną w niesamowicie szybkim tempie budowę społeczeństwa wielokulturowego... Prawdziwym hitem był zaś przed ponad dwunastoma laty wywiad z Eldo, wówczas jeszcze aktywnym i bardzo popularnym, który w tamtym okresie fascynował się postacią Jana Mosdorfa i nie wahał się zabierać głosu w sprawach politycznych.
Kwestie związane z imigracją to oczywiście podstawa współczesnego nacjonalizmu w całej Europie. W tym numerze poruszano temat masowej imigracji, poniekąd przewidując osławiony kryzys migracyjny z 2015 roku. Niewiele to jednak zmieniło, bo w Polsce bez mrugnięcia okiem zgodzono się na realizowaną w niesamowicie szybkim tempie budowę społeczeństwa wielokulturowego......
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Im dłużej czytam o Władysławie Studnickim i samego Władysława Studnickiego, tym bardziej bawią mnie tezy o jego wyjątkowo twardym realizmie politycznym. Owszem, przewidział on wiele wydarzeń, ale jego samo podejście do Niemiec było niezwykle naiwne. Wydaje mi się, że obawiając się imperializmu sowieckiego zapominał w ogóle (albo celowo o tym nie wspominał), że także Niemcy mieli zawsze tendencje imperialne. Z tego powodu wszelkiej niechęci Niemców do Polski upatruje jedynie w "prowokacjach" ze strony polskiej i jej niedostecznej proniemieckości, ale nie widzi mocno zakorzenionej wśród Niemców niechęci do Polaków.
Co więcej, Studnicki uważa, że niemieckie inwestycje gospodarcze byłyby jedynie korzystne dla Polski, nie uzależniałyby jej ekonomicznie od swojego sąsiada i wiązałyby się ze zjawiskiem znanym współcześnie jako "transfer technologii". Tymczasem zarówno wtedy, jak i teraz znajdziemy aż nadto przykładów, że słabsze gospodarki służą silniejszym jedynie jako źródło taniej pracy, co oczywiście nie wiąże się z żadnym nadzwyczajnym rozwojem ekonomicznym. Wbrew jego twierdzeniom zagraniczne inwestycje nie służą zresztą tylko celom ekonomicznym, a więc Niemcy nie realizowaliby ich w Polsce tylko z powodu swoich interesów gospodarczych.
Studnicki deklarował się jako "germanofil" z powodów geopolitycznych, uzasadniając swoje stanowisko polską racją stanu. Widać jednak wyraźnie, że publicysta zwyczajnie był zapatrzony w Niemcy pod każdym względem i zachwalał nawet mniejszość niemiecką, opowiadając się za przyznawaniem jej przedstawicielom lukratywnych stanowisk.
Trudno nie wspomnieć o zarzucie, który należy postawić większości geopolityków. Otóż Studnicki uważał, że skoro coś wynika z "obiektywnych" (przynajmniej jego zdaniem) interesów danego państwa czy narodu, to na pewno jego przywódcy będą to realizować. Tym sposobem uważał na przykład, że Słowacy... mają interes w staniu się ponownie częścią Węgier, bo między innymi są z nimi związani kulturowo i ekonomicznie.. Najwyraźniej chyba w ogóle nie dostrzegał antagonizmu obu narodów i zapominał, iż to właśnie Słowacy byli twórcami i piewcami idei czechosłowakizmu.
Ostatnie zastrzeżenie jest takie, że "O przymierze z Niemcami" jest zbiorem artykułów prasowych opublikowanych na przestrzeni kilkunastu lat, dlatego niektóre treści powtarzają się i zasadniczo nie wnoszą niczego nowego.
Im dłużej czytam o Władysławie Studnickim i samego Władysława Studnickiego, tym bardziej bawią mnie tezy o jego wyjątkowo twardym realizmie politycznym. Owszem, przewidział on wiele wydarzeń, ale jego samo podejście do Niemiec było niezwykle naiwne. Wydaje mi się, że obawiając się imperializmu sowieckiego zapominał w ogóle (albo celowo o tym nie wspominał), że także Niemcy...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to