-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-04-30
2024-02-27
Trochę szkoda, że część poświęcona działalności Jerzego Urbana po PRL-u jest najkrótsza. Chętnie poczytałbym nieco więcej anegdot i historyjek na temat kształtowania się polskiego kapitalizmu w świetle rozwoju tygodnika "NIE". Z drugiej strony trudno się o cokolwiek innego przyczepić. Książka jest naprawdę dobrze napisana i żaden z jej fragmentów nie nuży, ani nie jest przegadany. Bez względu na opinię na temat Urbana (to nie moja światopoglądowa bajka) był on postacią na tyle wpływową i wyrazistą, że ta biografia bez ryzyka dla jakości mogłaby mieć nawet dwie części.
Trochę szkoda, że część poświęcona działalności Jerzego Urbana po PRL-u jest najkrótsza. Chętnie poczytałbym nieco więcej anegdot i historyjek na temat kształtowania się polskiego kapitalizmu w świetle rozwoju tygodnika "NIE". Z drugiej strony trudno się o cokolwiek innego przyczepić. Książka jest naprawdę dobrze napisana i żaden z jej fragmentów nie nuży, ani nie jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-18
Nie ma wątpliwości, że Edward Gierek w tej książce mocno się wybiela, dopasowuje fakty do swoich teorii i nigdy nie uczestniczy w podejmowaniu akurat tych najbardziej kontrowersyjnych decyzji. I oczywiście zawsze jest ofiarą intryg innych osób, a sam przenigdy nie spiskował choćby przeciwko Władysławowi Gomułce...
To wszystko nie zmienia jednak faktu, że po pierwsze poprawianiu własnego wizerunku służą podobne rozmowy-rzeki, a po drugie, iż jest to niezwykle ważne świadectwo epoki. Zdecydowanie warto więc sięgnąć po tę książkę, nawet jeśli redaktor Janusz Rolicki w wielu miejscach powinien był nieco "przycisnąć" rozmówcę.
Nie ma wątpliwości, że Edward Gierek w tej książce mocno się wybiela, dopasowuje fakty do swoich teorii i nigdy nie uczestniczy w podejmowaniu akurat tych najbardziej kontrowersyjnych decyzji. I oczywiście zawsze jest ofiarą intryg innych osób, a sam przenigdy nie spiskował choćby przeciwko Władysławowi Gomułce...
To wszystko nie zmienia jednak faktu, że po pierwsze...
2024-02-16
Miejscami podejście nazbyt krytyczne do postaci Edwarda Gierka, wręcz na siłę szukanie negatywów, ale ogółem doskonała praca pokazująca dokładnie jego drogę od nastolatka pracującego w kopalni do przywódcy kraju. Dla niektórych publikacja może być nawet nazbyt naszpikowana informacjami, lecz według mnie bez nich trudne byłoby zrozumienie postaci Gierka. Jakbym miał się czegoś przyczepić, to przytaczane życiorysy innych działaczy PZPR-u umieściłbym raczej w przypisach niż w treści.
Mam nadzieję, że autor zgodnie z zapowiedzią zrobi odpowiednią kwerendę i w przyszłości doczekamy się kolejnej części poświęconej samym rządom I sekretarza.
Miejscami podejście nazbyt krytyczne do postaci Edwarda Gierka, wręcz na siłę szukanie negatywów, ale ogółem doskonała praca pokazująca dokładnie jego drogę od nastolatka pracującego w kopalni do przywódcy kraju. Dla niektórych publikacja może być nawet nazbyt naszpikowana informacjami, lecz według mnie bez nich trudne byłoby zrozumienie postaci Gierka. Jakbym miał się...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-06
Z punktu widzenia polskich odbiorców jest to książka ważna z jednego powodu. Otóż pokazuje ona, że objęci w Polsce wręcz kultem biznesmeni są w stanie dopuścić się każdego świństwa i poprzeć każdą opcję polityczną, byleby tylko jeszcze więcej się nachapać. Oczywiście, że ktoś powie, iż działo się to wszystko w Polsce, ale zachłanni przedsiębiorcy nie różnią się od siebie pod żadną szerokością geograficzną.
Publikację czyta się bardzo dobrze i jest godna polecenia, chociaż dostrzegam też pewną wadę. Mianowicie jest trochę za dużo wątków obyczajowych, które nie mają zbyt dużego znaczenia dla tematu. Trudno oczywiście pominąć fakt, że żona Josepha Goebbelsa była wcześniej małżonką niemalże głównego (anty)bohatera książki, ale czy rzeczywiście trzeba było poświęcać podobnym zagadnieniom aż tyle miejsca?
Z punktu widzenia polskich odbiorców jest to książka ważna z jednego powodu. Otóż pokazuje ona, że objęci w Polsce wręcz kultem biznesmeni są w stanie dopuścić się każdego świństwa i poprzeć każdą opcję polityczną, byleby tylko jeszcze więcej się nachapać. Oczywiście, że ktoś powie, iż działo się to wszystko w Polsce, ale zachłanni przedsiębiorcy nie różnią się od siebie...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-28
Przyznam szczerze, że strasznie wymęczyła mnie ta książka. Chylę czoła przed piórem autora, natomiast czytanie o miłosnych podbojach Metternicha było zwyczajnie nużące i traciło się przez to wątek. Poza tym, jak już ktoś z oceniających wspomniał, Franz Herre skupił się na okresie napoleońskim, a w resztę działalności legendarnego dyplomaty zbytnio się nie zgłębił.
Trzeba też jasno powiedzieć, że jest to hagiografia austriackiego kanclerza. Według autora w zasadzie nie popełniał on błędów, a wszelkie nieszczęścia świata łącznie z II wojną światową to skutek porzucenia jego idei. To delikatnie mówiąc bardzo mocne uproszczenie...
Przyznam szczerze, że strasznie wymęczyła mnie ta książka. Chylę czoła przed piórem autora, natomiast czytanie o miłosnych podbojach Metternicha było zwyczajnie nużące i traciło się przez to wątek. Poza tym, jak już ktoś z oceniających wspomniał, Franz Herre skupił się na okresie napoleońskim, a w resztę działalności legendarnego dyplomaty zbytnio się nie zgłębił.
Trzeba...
2023-12-19
Cezary Łazarewicz podjął się naprawdę ciężkiego zadania. Nie dlatego, ze chciał rozwikłać zagadkę śmierci Stanisława Pyjasa, bo jedynie zgromadził zebrane dotychczas hipotezy, dowody i wyniki prowadzonych śledztw. W Polsce zwyczajnie nie można obalać pomników ze spiżu zbudowanych przez solidarnościowe środowiska, bo zaraz można stać się "UB-ekiem", "agentem" i "komuchem".
Autor "Na Szewskiej" co prawda wprost nie pisze, która z hipotez jest jego zdaniem prawdziwa, ale nietrudno wyciągnąć wniosek, że Stanisław Pyjas zmarł w wyniku nieszczęsnego wypadku. A mit jego męczeńskiej śmierci z rąk SB-eków podtrzymuje przede wszystkim Bronisław Wildstein, który tak po prawdzie właśnie na tym zbudował swoją karierę.
Publikacja jest więc niezwykle interesująca i świetnie napisana. Łazarewicz nie należy do mojego ideowego świata, ale świetnego pióra nigdy mu nie odmówię.
Cezary Łazarewicz podjął się naprawdę ciężkiego zadania. Nie dlatego, ze chciał rozwikłać zagadkę śmierci Stanisława Pyjasa, bo jedynie zgromadził zebrane dotychczas hipotezy, dowody i wyniki prowadzonych śledztw. W Polsce zwyczajnie nie można obalać pomników ze spiżu zbudowanych przez solidarnościowe środowiska, bo zaraz można stać się "UB-ekiem", "agentem" i...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-16
Im dłużej czytam o Władysławie Studnickim i samego Władysława Studnickiego, tym bardziej bawią mnie tezy o jego wyjątkowo twardym realizmie politycznym. Owszem, przewidział on wiele wydarzeń, ale jego samo podejście do Niemiec było niezwykle naiwne. Wydaje mi się, że obawiając się imperializmu sowieckiego zapominał w ogóle (albo celowo o tym nie wspominał), że także Niemcy mieli zawsze tendencje imperialne. Z tego powodu wszelkiej niechęci Niemców do Polski upatruje jedynie w "prowokacjach" ze strony polskiej i jej niedostecznej proniemieckości, ale nie widzi mocno zakorzenionej wśród Niemców niechęci do Polaków.
Co więcej, Studnicki uważa, że niemieckie inwestycje gospodarcze byłyby jedynie korzystne dla Polski, nie uzależniałyby jej ekonomicznie od swojego sąsiada i wiązałyby się ze zjawiskiem znanym współcześnie jako "transfer technologii". Tymczasem zarówno wtedy, jak i teraz znajdziemy aż nadto przykładów, że słabsze gospodarki służą silniejszym jedynie jako źródło taniej pracy, co oczywiście nie wiąże się z żadnym nadzwyczajnym rozwojem ekonomicznym. Wbrew jego twierdzeniom zagraniczne inwestycje nie służą zresztą tylko celom ekonomicznym, a więc Niemcy nie realizowaliby ich w Polsce tylko z powodu swoich interesów gospodarczych.
Studnicki deklarował się jako "germanofil" z powodów geopolitycznych, uzasadniając swoje stanowisko polską racją stanu. Widać jednak wyraźnie, że publicysta zwyczajnie był zapatrzony w Niemcy pod każdym względem i zachwalał nawet mniejszość niemiecką, opowiadając się za przyznawaniem jej przedstawicielom lukratywnych stanowisk.
Trudno nie wspomnieć o zarzucie, który należy postawić większości geopolityków. Otóż Studnicki uważał, że skoro coś wynika z "obiektywnych" (przynajmniej jego zdaniem) interesów danego państwa czy narodu, to na pewno jego przywódcy będą to realizować. Tym sposobem uważał na przykład, że Słowacy... mają interes w staniu się ponownie częścią Węgier, bo między innymi są z nimi związani kulturowo i ekonomicznie.. Najwyraźniej chyba w ogóle nie dostrzegał antagonizmu obu narodów i zapominał, iż to właśnie Słowacy byli twórcami i piewcami idei czechosłowakizmu.
Ostatnie zastrzeżenie jest takie, że "O przymierze z Niemcami" jest zbiorem artykułów prasowych opublikowanych na przestrzeni kilkunastu lat, dlatego niektóre treści powtarzają się i zasadniczo nie wnoszą niczego nowego.
Im dłużej czytam o Władysławie Studnickim i samego Władysława Studnickiego, tym bardziej bawią mnie tezy o jego wyjątkowo twardym realizmie politycznym. Owszem, przewidział on wiele wydarzeń, ale jego samo podejście do Niemiec było niezwykle naiwne. Wydaje mi się, że obawiając się imperializmu sowieckiego zapominał w ogóle (albo celowo o tym nie wspominał), że także Niemcy...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-07
Polaków zapewne nic nie nauczą kryzysy zbożowy i ten dotyczący przewoźników, bo ze sporów o granicę Polski po I wojnie światowej żadnych wniosków nie wyciągnęli nawet ich naoczni świadkowie. Włodzimierz Bączkowski snuł więc w latach 30. wizję prometejskiej Rzeczpospolitej Miliarda Narodów, w której będą wspólnie Polacy, Ukraińcy, Litwini, Rusini i Bóg jeden raczy wiedzieć kto jeszcze.
"Wybitny sowietolog" nie przyjmuje do wiadomości, że Polacy i inne narody Europy Wschodniej mogą mieć rozbieżne interesy. Tzn. niby trochę przyjmuje, ale za każdym razem są temu winne mityczne "rusofilskie" siły. Wystarczyło więc dać Ukraińcom szerszą autonomię na przedwojennych Kresach i rozdać im stanowiska w administracji oraz miejsca na uczelniach, a żadne Bandery i OUN-y nic by nie znaczyły.
Poza tym książka jest zwyczajnie trudna w odbiorze i to nie z powodu niemądrych poglądów jej autora. Bączkowski ma zwyczajnie toporny styl, kiepską logikę wywodu i poruszane przez siebie wątki gubi w natłoku inwektyw wobec osób, które śmią się z nim nie zgadzać. To chyba prekursor tego całego gadania o "ruskich onucach" i tym podobnych bredniach.
Najbardziej szkoda, że taką biedę intelektualną jako twórczość niby "wielkiego sowietologa" promuje Ośrodek Myśli Politycznej....
Polaków zapewne nic nie nauczą kryzysy zbożowy i ten dotyczący przewoźników, bo ze sporów o granicę Polski po I wojnie światowej żadnych wniosków nie wyciągnęli nawet ich naoczni świadkowie. Włodzimierz Bączkowski snuł więc w latach 30. wizję prometejskiej Rzeczpospolitej Miliarda Narodów, w której będą wspólnie Polacy, Ukraińcy, Litwini, Rusini i Bóg jeden raczy wiedzieć...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-02
Polacy usilnie chcą stać się częścią tak zwanego "Zachodu" i próbują być od niego "bardziej zachodni", ale ów Zachód wcale ich nie chce i potrzebuje jedynie jako tanią siłę roboczą. Marek A. Cichocki postanowił więc dokonać podziału na tytułową "Północ i Południe", aby umiejscowić Polaków w kręgu kultury południa, czyli tradycji rzymskiej i łacińskiej.
Ta dziwna próba kończy się między innymi... wychwalaniem szlacheckiej demokracji, wolnej elekcji i rozbuchanego indywidualizmu, które ostatecznie doprowadziły do całkowitego chaosu i do zagłady I Rzeczpospolitej. Na dodatek Cichocki krytykuje niemiecką kulturę jako rozczarowującą, chociaż to właśnie ona okazała się dużo bardziej skuteczna i zdominowała współczesną Europę.
Ogółem książka mimo kilku poważnych historii tak naprawdę nie prowadzi do żadnych ciekawych i wartościowych wniosków. Cichocki pozostaje więc dla mnie jednym z wielu wyjątkowo przereklamowanych współczesnych polskich mędrców aspirujących do bycia intelektualistami.
Polacy usilnie chcą stać się częścią tak zwanego "Zachodu" i próbują być od niego "bardziej zachodni", ale ów Zachód wcale ich nie chce i potrzebuje jedynie jako tanią siłę roboczą. Marek A. Cichocki postanowił więc dokonać podziału na tytułową "Północ i Południe", aby umiejscowić Polaków w kręgu kultury południa, czyli tradycji rzymskiej i łacińskiej.
Ta dziwna próba...
2023-11-26
"Historia Gazy" pokazuje przede wszystkim, że wiara w rozwiązanie dwupaństwowe jest w zasadzie ułudą. Izrael broni się przed nim rękami i nogami, co pokazują właśnie najnowsze dzieje palestyńskiej enklawy. Wszelkie porozumienia są torpedowane przez skręcające cały czas na prawo władze Izraela, które raczej bez noża na gardle nigdy nie zgodzą się na utworzenie niepodległej Palestyny.
Niniejsza publikacja nie tylko przedstawia więc zwłaszcza najnowsze dzieje Strefy Gazy, ale pozwala zrozumieć z jakiego powodu Palestyńczycy wybierają radykalne metody i nie liczą na pomoc ze strony społeczności międzynarodowej.
"Historia Gazy" pokazuje przede wszystkim, że wiara w rozwiązanie dwupaństwowe jest w zasadzie ułudą. Izrael broni się przed nim rękami i nogami, co pokazują właśnie najnowsze dzieje palestyńskiej enklawy. Wszelkie porozumienia są torpedowane przez skręcające cały czas na prawo władze Izraela, które raczej bez noża na gardle nigdy nie zgodzą się na utworzenie niepodległej...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-15
Napisana mechanicznym językiem, przeciętna monografia naukowa poświęcona ruchowi konserwatywnemu po 1989 roku. Według mnie było w niej zdecydowanie zbyt mało osadzenia wydarzeń na polskiej prawicy w konkretnym kontekście, dlatego czytelnicy nie znający dobrze historii III RP mogą mieć problem ze zrozumieniem niektórych rzeczy. Dodatkowo często treści zwyczajnie się powtarzały.
Napisana mechanicznym językiem, przeciętna monografia naukowa poświęcona ruchowi konserwatywnemu po 1989 roku. Według mnie było w niej zdecydowanie zbyt mało osadzenia wydarzeń na polskiej prawicy w konkretnym kontekście, dlatego czytelnicy nie znający dobrze historii III RP mogą mieć problem ze zrozumieniem niektórych rzeczy. Dodatkowo często treści zwyczajnie się powtarzały.
Pokaż mimo to2023-10-30
Zasadniczo z tej książki trudno dowiedzieć się czegokolwiek o "tajemnicach polskich templariuszy",. bo autor wspominając o każdej z owych "tajemnic" pisze jedynie, że konieczne są dalsze pogłębione badania archeologiczne i kwerenda w archiwach... Co prawda Andrzej Zieliński we wstępie zaznacza, że nie pisze monografii dotyczącej zakonu, ale z drugiej strony poniekąd narzeka, iż dotychczasowa literatura poświęcona templariuszom ma jedynie charakter ogólnikowy i "przyczynkarski" - co więc takiego nowego wnosi jego praca?
Nie przeczę, że czyta się ją dobrze, tym niemniej jest bardzo ogólnikowa i niektóre fakty są powtarzane po kilka razy. Nie wnosi jednak ona niczego szczególnego.
Zasadniczo z tej książki trudno dowiedzieć się czegokolwiek o "tajemnicach polskich templariuszy",. bo autor wspominając o każdej z owych "tajemnic" pisze jedynie, że konieczne są dalsze pogłębione badania archeologiczne i kwerenda w archiwach... Co prawda Andrzej Zieliński we wstępie zaznacza, że nie pisze monografii dotyczącej zakonu, ale z drugiej strony poniekąd...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-26
Wreszcie jakieś naprawdę interesujące podejście do kwestii ruchu nazistowskiego i ideologicznej podbudowy działalności Adolfa Hitlera. Nie zaś kolejna freudowska pseudppsychoanaliza pod tytułem "przywódcy NSDAP mieli ciężko w dzieciństwie, a Hitler miał tylko jedno jądro, więc dlatego stali się sadystami". Nie zajmuje się także równie sensacyjnymi, co nie mającymi pokrycia w rzeczywistości związkami nazizmu z pogaństwem (w rzeczywistości był to margines ruchu nazistowskiego).
Autor zgodnie z zapowiedzią ze wstępu zajmuje się więc fenomenem nazizmu od zupełnie innej strony, wskazując na ówczesne realia życia w Niemczech i odpowiedzi dawane przez nazistów na konkretne problemy. W tym kontekście cytuje relacje działaczy NSDAP, polityków partii opozycyjnych (niekiedy rzeczywiście chwalą oni narodowy socjalizm), intelektualistów i nade wszystko zwykłych Niemców.
Jednocześnie nie jest to książka spod znaku udowadniania, że nazizm to lewica, chociaż przez całą publikację przewija się wątek idei "niemieckiego socjalizmu". Między innymi dlatego zdecydowanie warto sięgnąć po tę pozycję, a nie po całą masę bezwartościowych sensacyjnych wypocin na temat nazizmu.
Wreszcie jakieś naprawdę interesujące podejście do kwestii ruchu nazistowskiego i ideologicznej podbudowy działalności Adolfa Hitlera. Nie zaś kolejna freudowska pseudppsychoanaliza pod tytułem "przywódcy NSDAP mieli ciężko w dzieciństwie, a Hitler miał tylko jedno jądro, więc dlatego stali się sadystami". Nie zajmuje się także równie sensacyjnymi, co nie mającymi pokrycia...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-15
Generał Tadeusz Rozwadowski to postać niewygodna nie tylko dla sanacji, ale także dla jej epigonów, dlatego wciąż nie został należycie zrehabilitowany w naszej historiografii. Po pierwsze, dzięki jego talentowi wojskowemu udało się wygrać Bitwę Warszawską, a to przeczy tezom o jakichś "cudach" i wielkim sukcesie Józefa Piłsudskiego. Po drugie, Rozwadowski był "ukrainosceptykiem" i nie chciał oddać Lwowa, tak jak ówcześni politycy wierzący w prometejskie bzdury.
Sama publikacja to nieco zbyt daleko idąca hagiografia, ale trudno się temu dziwić. Gdy ukazywała się w 1929 roku, Rozwadowski już nie żył z powodu pobytu w sanacyjnym więzieniu, a Piłsudski ze swoją kliką wymazywał już generała z kart polskiej historii, dlatego wręcz musiało to przybrać taką formę.
Generał Tadeusz Rozwadowski to postać niewygodna nie tylko dla sanacji, ale także dla jej epigonów, dlatego wciąż nie został należycie zrehabilitowany w naszej historiografii. Po pierwsze, dzięki jego talentowi wojskowemu udało się wygrać Bitwę Warszawską, a to przeczy tezom o jakichś "cudach" i wielkim sukcesie Józefa Piłsudskiego. Po drugie, Rozwadowski był...
więcej mniej Pokaż mimo to
Tomasz Nałęcz kilkanaście lat temu związał się ze środowiskiem Platformy Obywatelskiej i to widać. Zabawne są więc te rytualne, powtarzane wielokrotnie zapewnienia, że Adam Michnik i Agora wcale nie byli zainteresowani ofertą ze strony Lwa Rywina i tylko kontynuowali kontakty z osobami od "lub czasopisma" z powodu dziennikarskiego śledztwa. Można w to oczywiście wierzyć, ale gdy ma się 15 lat, a nie 75 jak Tomasz Nałęcz.
Poza tym nie jest to szczególnie pasjonująca lektura. Nie uświadczymy tutaj żadnych przełomowych ustaleń (z powodów, o których pisałem wyżej), dlatego jest warta uwagi głównie dla osób, które z sentymentem wspominają tamte czasy.
Tomasz Nałęcz kilkanaście lat temu związał się ze środowiskiem Platformy Obywatelskiej i to widać. Zabawne są więc te rytualne, powtarzane wielokrotnie zapewnienia, że Adam Michnik i Agora wcale nie byli zainteresowani ofertą ze strony Lwa Rywina i tylko kontynuowali kontakty z osobami od "lub czasopisma" z powodu dziennikarskiego śledztwa. Można w to oczywiście wierzyć,...
więcej Pokaż mimo to