rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Wiedza poparta doświadczeniem, trzy kroki do spokoju, historie z życia wzięte oraz inspirujące złote myśli równie inspirujących ludzi – to proponuje niespokojnym czytelnikom dr Kathleen Smith w swojej książce „Nie wszystko będzie źle. Jak pokonać niepewność, przezwyciężyć własny lęk i osiągnąć stan spokoju”.

No właśnie, jak?

Terapeutka w swojej książce zachęca przede wszystkim do poprawienia relacji z sobą oraz z najbliższym otoczeniem. Swoją metodę na radzenie z niepokojem stworzyła inspirując się teorią amerykańskiego psychiatry Murraya Bowena, która w wielkim skrócie opiera się na relacjach, głównie rodzinnych, zwalczaniu tworzenia się emocjonalnych trójkątów czy też przejmowania odpowiedzialności za czyjeś życie lub oddawania kontroli innym. Dr Smith stworzyła koncepcje trzech kroków, które pojawiają się w książce po każdym rozdziale, mając za zadanie pomóc w uporaniu się z problemami, dotyczącymi wielu dziedzin życia. To tak naprawdę pytania do siebie, chwila, w której czytelnik może obserwować przepływ myśli oraz emocje, ocenić je, przy okazji opanować, a na końcu powstrzymać swojego autopilota.

Brzmi prosto? Wcale takie nie jest.

Lęk jest podstępny. Im dłużej czytałam tę książkę, tym bardziej byłam przerażona tym, że jest go w naszym życiu tak wiele. Wygląda na to, że ta publikacja wywołała u mnie niepokój, prawdopodobnie z tymi odczuciami zmierzą się inni czytelnicy, na szczęście z każdą stroną on mija (w końcu jesteśmy w rękach terapeutki;), a zastępuje go stan spokoju, coś ulotnego, coś do czego dąży każdy z nas, krótszą i nierówną lub dłuższą oraz krętą ścieżką życia.

„Wybierając sposób radzenia sobie ze swoim niepokojem, wybieramy i kształtujemy nasz los.”

Dr Kathleen Smith stworzyła poradnik, który nie jest suchą teorią. Jest on skonstruowany tak, że w każdym rozdziale, w każdej części, czytelnik ma możliwość zrozumienia problemu oraz uporania się z nim. Pomaga w tym nie tylko koncepcja trzech kroków, ale także przytaczane historie z gabinetu terapeutki.
Mówi się, że każdy ma swoje problemy, okazuje się jednak, że nie różnią się od siebie tak bardzo jak nam się wydaje, nawet autorka, która walczyła w dzieciństwie z katastroficznymi myślami wprowadziła koncepcje Bowena do swojego życia i zmieniła je na lepsze. Jednak, by tego dokonać nie wystarczy przeczytać wskazówki ani porady zawarte w książce. Z tym poradnikiem trzeba współpracować i może dopiero wtedy faktycznie nie wszystko będzie źle.

https://lidiabany.wixsite.com/madamebooklet/single-post/Nie-wszystko-bedzie-Jak-pokonac-niepewnosc-przezwyciezyc-wlasny-i-osiagnac-stan-spokoju-Dr-Kathleen-Smith

Wiedza poparta doświadczeniem, trzy kroki do spokoju, historie z życia wzięte oraz inspirujące złote myśli równie inspirujących ludzi – to proponuje niespokojnym czytelnikom dr Kathleen Smith w swojej książce „Nie wszystko będzie źle. Jak pokonać niepewność, przezwyciężyć własny lęk i osiągnąć stan spokoju”.

No właśnie, jak?

Terapeutka w swojej książce zachęca przede...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka jest r e w e l a c y j n a.

Dawno nie czytałam publikacji napisanej w tak żywy sposób. Temat, który poruszył w swojej książce Malcolm Gladwell jest nietuzinkowy, a jednocześnie niezwykle bliski każdemu z nas, ponieważ codziennie spotykamy nieznajomych. Problem w tym, że nie potrafimy z nimi rozmawiać, patrząc na nich przez wiele pryzmatów.

Często błędnych.

Okazuje się, iż pierwsze wrażenie faktycznie ma znaczenie. Otóż jak udowadnia autor, przytaczając liczne badania oraz wnioski, pierwsze chwile z nieznajomym bywają kluczowe i mogą okazać się katastrofalne.

Nie dostrzegam w książce Malcolma Gladwella wyłącznie poradnika, dla mnie jest to niezwykłe studium socjologiczne oraz psychologiczne, analiza ludzkości. To także głęboka refleksja nad tym jak postrzegamy nieznajomych, próbujemy ich zrozumieć oraz dlaczego nam nie do końca wychodzi.

Gladwell stawia więcej pytań niż tylko jak i dlaczego, starając się odpowiedzieć na nie wyczerpująco oraz zrozumiale dla każdego.

I to mu się udaje.

Istotne jest też to w jaki sposób pisze – robi to z ewidentnie dziennikarskim zacięciem, żywo i wciągająco, aż trudno się oderwać. Dawno nie spotkałam się z tak wprawionym pisarzem, który posługuje się słowem z wyraźną lekkością oraz swadą.

Wszystkie wydarzenia, które przytacza w książce są zaczerpnięte z prawdziwego życia. Sprawa Amandy Knox, samobójstwo Sylwii Plath, spotkanie Chamberlaina z Hitlerem – te sytuacje należą do historii, którą Gladwell wnikliwie przeanalizował. Inne zaczerpnął z mediów. Przytaczanie przykładów z życia miało nie tyle rozbudzić ciekawość czytelnika, co posłużyć do wyciągnięcia wniosków z ludzkich zachowań w kontaktach z nieznajomymi oraz przedstawić strategie jakimi się kierują niektórzy z nas.

W książce, oprócz niezwykłych historii, przeczytać można o transparentności, domyślnej prawdomówności (jakże zgubnej), o ograniczeniach w jakie wpędza nas nadmiar alkoholu, sprzęganiu (tu w kontekście samobójstw) oraz o tym jak bardzo różnimy się od siebie pod wieloma względami, a czego nie potrafimy dostrzec z wielu powodów.

Gladwell w swoje książce krytykuje, ocenia, tłumaczy i szuka rozwiązania głównego problemu: to, w jaki sposób i dlaczego właśnie w taki, a nie w inny podochodzimy do obcych osób.

I dlaczego tak trudno nam siebie zrozumieć.

https://lidiabany.wixsite.com/madamebooklet/single-post/Jak-rozmawiac-z-nieznajomymi-Malcolm-Gladwell

Ta książka jest r e w e l a c y j n a.

Dawno nie czytałam publikacji napisanej w tak żywy sposób. Temat, który poruszył w swojej książce Malcolm Gladwell jest nietuzinkowy, a jednocześnie niezwykle bliski każdemu z nas, ponieważ codziennie spotykamy nieznajomych. Problem w tym, że nie potrafimy z nimi rozmawiać, patrząc na nich przez wiele pryzmatów.

Często błędnych.

...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Jak nie dać sobą manipulować” to książka, która prawdopodobnie wywróci Wasze życie do góry nogami!

Być może żyjecie z manipulatorem, a nie macie o tym zielonego pojęcia, być może czujecie się źle, właśnie przez niego. Być może... Jesteście w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Serio!
Ale tylko być może.

To „być może” zmienicie po przeczytaniu książki niezawodnej Christel Petitcollin, trenerki osobistej, która zrewolucjonizowała spojrzenie na osoby inteligentne, emocjonalne, myślące inaczej i niemal bez ustanku, określając ich mianem nadwydajnych mentalnie. Swoje doświadczenie oraz przemyślenia przedstawiła w dwóch publikacjach „Jak mniej myśleć” oraz „Jak lepiej myśleć” – w Polsce wydanych przez Wydawnictwo Feeria.
I to właśnie ci nadwydajni są najbardziej narażeni na wpływ manipulatorów.

Dlaczego?

Po prostu są jego absolutnym przeciwieństwem i przyciągają do siebie łaknących emocji manipulatorów.

Po przeczytaniu kolejnej książki Christel Petitcollin rozmyślam nad tym jak ubodzy wewnętrznie są manipulatorzy, jak bardzo zależni są od ofiar swojej przemocy i jak potwornie toksyczne są ich relacje z innymi ludźmi, przy czym cierpią wszyscy inni tylko nie oni.
Wszystkie te sytuacje, które przytacza w książce autorka są z życia wzięte i to mnie w jakiś sposób przeraża, bo wygląda na to, że niewielka jest granica między manipulatorem, a psychopatą.

Sądzi się, że manipulatorów w społeczeństwie jest od dwóch do czterech procent. Mało? Sądząc po spustoszeniu jaki pozostawiają w życiu swoich ofiar jest ich zdecydowanie zbyt wielu.
Autorka po latach słuchania pokrzywdzonych oraz wspierania ich w trudnych chwilach stworzyła niewiarygodny portret manipulatora. I od tego zaczyna się jej książka, która została napisana po to, by zwiększyć świadomość oraz zmniejszyć bezkarność tych obłudników.
Petitcollin nie potępia manipulatorów, choć nie pozostawia na nich suchej nitki, jednak pewne uszczypliwości pozostawiła również dla ofiar oraz ich naiwności, a przede wszystkim dla nadwydajnych, którzy potrafią oszukiwać samych siebie z powodu szlachetnych pobudek, stając się podatnymi na urok manipulatora.

Ale tacy już jesteśmy. Co nie oznacza, że ta naiwność musi trwać wiecznie.

Dlatego też autorka nie zapomina o swych nadwydajnych, poświęca im nawet ćwierć książki w jednym z trzech rozdziałów, tworząc portret idealnej ofiary. To właśnie w nim można przeczytać o cechach charakterystycznych osób za dużo myślących. Na dokładkę Petitcollin stworzyła tabelkę z uzupełniającymi się atrybutami i wygląda na to, że jesteśmy niczym yin i yang. Co nie oznacza, że nie możemy bez siebie żyć.

Trzeci rozdział to tak naprawdę podsumowanie całej książki, to część poświęcona uporządkowaniu wiedzy, z jaką należy się zmierzyć, a także zrozumienie przyczyn oraz skutków destrukcyjnych relacji z manipulatorem.

Wierzcie lub nie, skutki potrafią być opłakane.

W tej publikacji Christel Petitcollin nie ma dla nich żadnej litości. Po prostu nie pozostawia zbędnych złudzeń – manipulator nigdy się nie zmieni. Dlatego powstała ta książka, by pomóc tym, którzy nie wiedzą jak nie dać sobą manipulować. Często chodzi również o uświadomienie przykrego faktu, że ktoś nami manipuluje. To często pierwszy krok do zmiany własnego życia.

Z tej książki z pewnością zapamiętam szczególnie jedno zdanie:
„Manipulatorzy rozporządzają jedynie taką mocą, jaką im nadajemy”.

Pamiętajcie o tym.

https://lidiabany.wixsite.com/madamebooklet/single-post/Jak-nie-dac-soba-manipulowac-Christel-Petitcollin

„Jak nie dać sobą manipulować” to książka, która prawdopodobnie wywróci Wasze życie do góry nogami!

Być może żyjecie z manipulatorem, a nie macie o tym zielonego pojęcia, być może czujecie się źle, właśnie przez niego. Być może... Jesteście w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Serio!
Ale tylko być może.

To „być może” zmienicie po przeczytaniu książki niezawodnej Christel...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Brutalne morderstwo, kobieta detektyw oraz tajemnica sprzed lat.

Tytułowy Doggerland to fikcyjny archipelag, stworzony przez Marię Adolfsson na potrzeby opowiedzenia zaskakującej historii śmierci kobiety, który został przez nią przedstawiony na tyle szczegółowo i prawdziwie, że nie sposób oprzeć się wrażeniu, że istnieje naprawdę.
To właśnie ta drobiazgowość skandynawskiej autorki sprawia, że jej styl pisania określiłabym jako opieszały, tak jakby ociągała się, by wyjawić czytelnikowi wiele tajemnic związanych z zagadkowym morderstwem, który jest zaledwie wierzchołkiem góry lodowej zdarzeń, który działy się lata temu.

Niektórzy czytelnicy lubią, gdy akcja powieści rozgrywa się niepospiesznie, inni niekoniecznie, dlatego sądzę, że ten kryminał może nie wszystkim się spodobać, zwłaszcza, że główna bohaterka nie jest idealna, momentami irytująca, a akcja snuje się wokół wszystkiego i jednocześnie niczego – mam na myśli chociażby sytuacje, gdy bohaterka wraca przez blisko 30 stron z hotelu do domu. I z początku wydawało mi się to dość nudne, natomiast później, gdy już przebrnęłam prze te 30 stron, doceniłam tę niepospieszną akcję i się w niej zatraciłam, a już z pewnością nie spodziewałam się takiego zakończenia. Co więcej, z każdą kolejną stroną zaczęłam zdawać sobie sprawę, że autorka pragnie stworzyć wyraziste tło dla powieści i nie bez powodu, ponieważ historia Doggerland nie zakończy się na Podstępie, bo na komisarz Karen Eiken Hornby czeka kolejna brutalna zagadka…

Choć byłam blisko rozwiązania tej zagadki, Adolfsson udało się mnie zaskoczyć.

Pozytywnie!

https://lidiabany.wixsite.com/madamebooklet/single-post/Doggerland-Podstep-Maria-Adolfsson

Brutalne morderstwo, kobieta detektyw oraz tajemnica sprzed lat.

Tytułowy Doggerland to fikcyjny archipelag, stworzony przez Marię Adolfsson na potrzeby opowiedzenia zaskakującej historii śmierci kobiety, który został przez nią przedstawiony na tyle szczegółowo i prawdziwie, że nie sposób oprzeć się wrażeniu, że istnieje naprawdę.
To właśnie ta drobiazgowość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pośród wszystkich książek o obozach zagłady zrodziła się wyjątkowa historia – inspirowana prawdziwymi wydarzeniami opowieść wielu kobiet, w jednej książce, wprost spod pióra Lily Graham.

„Urodziłam się w świecie, który odmówił mi prawa istnienia”.

To pierwsze zdanie książki mogło być również zdaniem wieńczącym całą historię dziecka, którego narodziny stały się zagrożeniem w obozie Auschwitz, a milczenie okazało się wybawieniem. Ten bezgłośny krzyk sprawił, że to małe istnienie stało się świadectwem.

Nadzieją.

I to ona przewija się na kartach tej powieści.

Równie wyjątkowe co historia tej książki są okoliczności powstania powieści. Lily Graham nie zamierzała jej napisać. Jak twierdzi, temat kobiet z obozów Auschwitz niejako pojawił się w jej życiu przypadkiem, a te niezwykłe doświadczenia poruszyły ją na tyle, że postanowiła zrezygnować z napisania innej, rozpoczętej już powieści.
I tak zrodziło się „Dziecko z Auschiwitz”

Niestety nie jest idealne, jak wszystko w tym świecie.

Książka Lily Graham jest dla mnie nieco bardziej rozwiniętą relacją z obozu zagłady Eddiego de Wind w książce „Stacja końcowa Auschitz” tyle, że napisaną z perspektywy kobiet, więc powieść autorki traktuję raczej jako uzupełnienie książki Eddiego, którą ostatnio czytałam.

Ale.

O ile w relacji Eddiego brak pierwiastka emocji mi nie przeszkadzał, to w tej książce ich brak wydawał mi się dokuczliwy. Od powieści oczekuje właśnie tego - emocji. Lily Graham mogła stworzyć niezwykle wzruszającą powieść, a tymczasem jej niezwykłość polega raczej na tym, że wydarzenia, o których czytamy, napisało życie.

I wszystko to jest jak najbardziej poprawne, zapewne historycznie również, choć nie mam tej pewności historyka, ale zabrakło mi emocjonalnego ładunku, który mógłby poruszyć mnie totalnie, a tak poruszył co najwyżej w moich wyobrażeniach, których Lily Graham nie potrafiła mi ubarwić, ani tym bardziej wzmocnić. Co mnie dziwi, ze względu na to, iż nie jest debiutantką, ale może na tym polega jej styl. Trudno ocenić, ponieważ nie znam innych powieści tej autorki.

Muszę jednak pogratulować Lily Graham pomysłu, a także wytrwałości w dążeniu do celu oraz tego, że udało jej się przekazać w powieści tę prawdziwą siłę kobiet oraz pragnienie życia, a także okropną rzeczywistość, z którą musiało się zetknąć wiele istnień w obozach zagłady.

Tylko szkoda, że zabrakło emocji.

https://lidiabany.wixsite.com/madamebooklet/single-post/Dziecko-z-Auschiwitz-Lily-Graham

Pośród wszystkich książek o obozach zagłady zrodziła się wyjątkowa historia – inspirowana prawdziwymi wydarzeniami opowieść wielu kobiet, w jednej książce, wprost spod pióra Lily Graham.

„Urodziłam się w świecie, który odmówił mi prawa istnienia”.

To pierwsze zdanie książki mogło być również zdaniem wieńczącym całą historię dziecka, którego narodziny stały się zagrożeniem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trzy lata temu nie miałam smartfona. Mało tego, nie miałam Internetu w telefonie.
Doskonale radziłam sobie bez tego, dla mnie świat nie zmieniał się tak szybko, bo nie pozwalałam na te zmiany.
Nie potrzebowałam ich, do momentu aż ktoś uświadomił mi, że jednak ich potrzebuje.

Kiedy w końcu zdecydowałam się wkroczyć w ten kolejny – mobilny – etap technologii, przez chwilę zachwycałam się odkryciem nowych możliwości, jakie dawały.
Facebook, Instagram, wszystkie te wciągające aplikacje… Szybko jednak zachłysnęłam się nimi.
Bo wraz z nimi przyszedł stres oraz lęki. Coraz mniej czytałam, pisałam, spałam…
O koncentracji nie wspomnę, nie mogłam się skupić na jednej rzeczy, robiłam tysiąc na raz. Chciałam być ciągle aktywna. Niczym robot.
Oczywiście zaprowadziło mnie to donikąd.
Wtedy miałam wiele pytań: dlaczego tak się czuję? Co robię nie tak?
Czego jest za dużo, a czego za mało w moim życiu, które podążyło w stronę technologii cyfrowych? Czy to one są źródłem moich problemów i pogarszającego się samopoczucia?

„(…) na co tak naprawdę się narażamy, korzystając z technologii cyfrowych? Czy nie jest aby tak, że uczestniczymy w gigantycznym eksperymencie – my i nasze dzieci?”

Odpowiedzi okazały się z jednej strony oczywiste, z innej zaś dość zaskakujące, ale musiało minąć kilka lat, w trakcie których przeprowadzono liczne badania na temat wpływu technologii na ludzki mózg, by można było na nie odpowiedzieć.
 Wnioski spisał Anders Hansen, szwedzki psychiatra, który nie tylko zadaje pytania na temat kondycji ludzkiego mózgu w dobie nowych technologii, co również zastanawia się nad emocjami, lękami, stresami spowodowanymi przez technologie u jej użytkowników, czyli nas, ludzi.
A wszystko to w książce Wyloguj swój mózg. Jak zadbać o swój mózg w dobie nowych technologii.

Od razu zaznaczę, że nie jest to poradnik tylko książka popularnonaukowa, chociaż na końcu książki umieszczono Dobre rady dla ludzi epoki cyfrowej, zresztą przewijają się one przez całą książkę, to autor raczej skłania do refleksji nad wpływem technologii na ludzki mózg, aniżeli odpowiada na pytanie jak?
Bo jak zadbać o mózg w świecie technologii, do której się jeszcze się nie dostosował?
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Może potrzebny jest tylko czas?

Myślę, że szwedzki psychiatra tworząc tę książkę chciał zwrócić uwagę na problemy jakie niosą ze sobą technologie zwłaszcza cyfrowe, jak telefon, laptop oraz ich ekrany, emanujące niebieskim światłem, który nie tylko męczy wzrok, ale także wprowadza w błąd nasz mózg. Chociażby w kwestii spania, które jest jedną z ważniejszych potrzeb biologicznych naszego organizmu, a które aktualnie, w dobie technologii cyfrowych, jest zaburzane.

 Anders Hansen w książce od początku skupia się na ludzkich emocjach, wyjaśnia ich ogromne znaczenie oraz wpływ na nasze przetrwanie.  Zwraca uwagę na to jak ekrany wpływają na nasze zdrowie psychicznie – powstawanie depresji, stresu oraz różnych lęków.
 W swoje publikacji porusza także temat mediów społecznościowych, które stały się chorobą naszych czasów. Cytuje wielokrotnie wypowiedzi gigantów technologii, człowieka, który stworzył facebookowego kciuka i nie jest z tego dumny odkąd zobaczył konsekwencje jakie za sobą niesie. I wcale się nie dziwię, w końcu wpływa on na cały świat!
Sporą część książki autor poświęcił na zagadnienie wpływu urządzeń cyfrowych na dzieci oraz młodzież. W tym przypadku swoje wnioski również popiera badaniami. Choć te nasuwają się same, wystarczy zauważyć w jak odmiennym środowisku dorastają dzieci, otoczone technologią, usadzane przed telewizorami, komputerami oraz telefonami, jeszcze zanim zaczną mówić.
Jedyne pytanie, które trzeba sobie zadać to, czy jest to dobre dla nich?

Oczywiście nie było to jedyne pytanie, które zadałam sobie podczas czytania książki szwedzkiego psychiatry, na wiele znalazłam odpowiedzi, na wiele on sam jeszcze nie znalazł. Jednak muszę się zgodzić z tym, że ludzkość stała się jednym wielkim eksperymentem, na który sami pozwalamy gigantom technologii, którzy – co ciekawe – ograniczają do niej dostęp swoim dzieciom. To chyba daje do myślenia?

„Niektórzy twierdzą, że nie warto się przejmować tym, jak ta technologia została zaprojektowana. Jest, jaka jest, trzeba się po prostu do niej przyzwyczaić. Myślę, że to nie jest dobre podejście. Technologia to nie pogoda, do której musimy się dostosować, czy chcemy, czy nie. To technologia powinna się dostosować do nas, a nie na odwrót.”

https://lidiabany.wixsite.com/madamebooklet/single-post/Wyloguj-swoj-mozg-Anders-Hansen

Trzy lata temu nie miałam smartfona. Mało tego, nie miałam Internetu w telefonie.
Doskonale radziłam sobie bez tego, dla mnie świat nie zmieniał się tak szybko, bo nie pozwalałam na te zmiany.
Nie potrzebowałam ich, do momentu aż ktoś uświadomił mi, że jednak ich potrzebuje.

Kiedy w końcu zdecydowałam się wkroczyć w ten kolejny – mobilny – etap technologii, przez chwilę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trzeba pogratulować Marcinowi Kiszeli  pomysłu na książkę, w szczególności nieoczywistej narracji, innego spojrzenia na historię Mileny Bilkiewicz, młodej gwiazdy, której blask porywał miliony, a która skrywała w sobie mrok.

Potworny mrok.

Jestem zaskoczona tym, jak trudno było mi się oderwać od historii, którą autor zbudował wokół relacji kilku osób, opowiadających o okolicznościach porwania Mileny, mężczyźnie, który chce napisać o tym książkę. Być może jest to i sam Marcin Kiszela, natomiast ów pisarz nie zdradza swojej obecności, nie komentuje, po prostu słucha i nagrywa to, co mają do powiedzenia świadkowie.
A my, czytelnicy, o tym czytamy.
Tylko nie do końca wiadomo, kto mówi prawdę.

Co więcej, autor pozostawia czytelnika z wieloma niedopowiedzeniami. Zmusza tym do własnego osądu – komu uwierzyć?
To zależy wyłącznie od tego, kto czyta.
Chociaż nie będę ukrywać, że odniosłam wrażenie, iż w tej historii wszyscy kłamią.

„W historiach, nawet zmyślonych, są emocje, których brakuje nagim faktom. Póki nie uruchomi się odpowiedniej narracji, nie ma żadnych szans na odniesienie sukcesu. I tyle”.

Sam pomysł na opowiedzenie historii z perspektywy świadków, przypomina mi nieco książkę „Nic o mnie nie wiecie” Imrana Mahmooda, z tą różnicą, że w tamtej publikacji czytamy mowę końcową oskarżonego, u Kiszeli natomiast poznajemy okoliczności porwania młodej gwiazdy z perspektywy kilku osób. W obu książkach chodzi jednak o to, by czytelnik osądził ile w tym prawdy.

 Zdaję sobie sprawę, że nie każdemu może odpowiadać ten sposób na opowiedzenie historii, chociażby ze względu na minimalną ilość dialogów, ale mi nie brakowało ich w tej historii. Było to coś innego, co sprawiło, że wciągnęłam się tę dramatyczną opowieść bez problemu.
I tak, jest w tym dużo dramatu, Kiszela pokazuje obłudność show biznesu, ogłupienie mas i cenę, jaką przychodzi za to zapłacić tym, którzy go tworzą i tym, którzy się nim zachłystują.
I jak to bywa w show biznesie pojawiają się ostre słowa, ale Kiszela nie przesadza, wszystko jest tu wyważone, może czasami aż nadto, bo chwilami brakowało mi nieco emocji.

Fakt jest jednak taki, że „Reputacja” Marcina Kiszeli to kawał dobrej rozrywki. Przynajmniej dla mnie.

https://lidiabany.wixsite.com/madamebooklet

Trzeba pogratulować Marcinowi Kiszeli  pomysłu na książkę, w szczególności nieoczywistej narracji, innego spojrzenia na historię Mileny Bilkiewicz, młodej gwiazdy, której blask porywał miliony, a która skrywała w sobie mrok.

Potworny mrok.

Jestem zaskoczona tym, jak trudno było mi się oderwać od historii, którą autor zbudował wokół relacji kilku osób, opowiadających o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niejako przyzwyczailiśmy się do emocjonujących opisów potworności jakie wydarzyły się w obozach koncentracyjnych, im mocniejsze słowa, tym większy szok, niedowierzanie oraz... zainteresowanie.

Dlatego relacja z pobytu w Auschwitz, którą spisał holenderski lekarz – Eddy de Wind – może nieco dziwić.

Eddy nie szokuje drastycznymi opisami.
Eddy nie stosuje ostrych słów.
Eddy nie wzrusza.

A mimo to poruszył mnie swoją historią.

Stacja końcowa Auschwitz to relacja alter ego autora, któremu nadał imię Hans. Swoją niezwykłą opowieść spisał jeszcze w obozie, czekając na wyzwolenie. Myślę, że tym zabiegiem literackim autor odciął się od traumatycznych wydarzeń, spojrzał na holokaust szerzej, z dystansem. Bez żalu, oskarżeń i złości. Mimo to pod tą skorupą kryją się ból, słabość oraz emocje, jednak odnaleźć je można tylko i wyłącznie między wierszami. I chyba to poruszyło mnie najbardziej – ta sucha od emocji relacja, tym samym poczułam ulgę, ponieważ nie zostałam obciążona potwornym bagażem przeżyć, nie uderzyły we mnie obuchem, odnajdowałam je w słowach, ale nie przygniotły mnie. Pozwoliło mi to poznać historie Eddiego do ostatnich słów.

A jest niezwykła, Eddy de Wind był jednym z niewielu, którzy przeżyli piekło Auschwitz. Pomogło mu w tym jego medyczne wykształcenie oraz miłość do Friedel, jego żony. Dopóki miał dla kogo żyć, chciał żyć.

I przeżył wiele ciężkich chwil, był też świadkiem okrucieństw panujących w obozie Auschwitz, nie tylko słyszał, ale także widział śmierć wielu. Przebywał w towarzystwie nie tylko Żydów, także Polaków, Rosjan czy Cyganów. W swojej relacji opisuje codzienność, życie, które mijało na niekończącej się pracy oraz wiecznym niedosycie.

Może nie są to zbyt wnikliwe opisy, Eddy de Wind raczej skupia uwagę na konkretach, chociaż jednocześnie często wspomina o niby nic nie znaczących rzeczach, jak na przykład o zupie, ile jej było, dlaczego tak mało, dlaczego w tym przypadku więcej, gdzie i za co można było dostać dokładkę, by przeżyć jeszcze jeden dzień... I w tym ciągłym wspominaniu o niej dostrzegam to, jak bardzo tej wodnistej zupy brakowało. To jest właśnie uderzające. Zwłaszcza, że tę relacje spisywał jeszcze podczas pobytu w obozie.

Szczególnie wydawało mi się ciekawe to, jak wyglądała hierarchia wśród więźniów oraz to, jak niskie miejsce w niej zajmował, nie tylko ze względu na wiarę, ale również holenderską narodowość.

Po wielu latach, w artykule z 1949 roku umieszczonym w książce, autor rozmyśla na temat postaw więźniów, które mogły przyczynić się do ich przeżycia lub zguby, odnosi się w tym do nauk Freuda i popędu śmierci. Tłumaczy co mogło być powodem tego, że więźniowie nie oszaleli stojąc w obliczu nieuniknionej śmierci i z czego wynikała ich bierność. Był jednym z pierwszych, którzy rozpoznali syndrom poobozowy, a w moim odczuciu jego wnioski wydają się trafne.

Mogę tylko domyślać się co przeżywali ludzie, którzy przeżyli zagładę, bestialstwo wojny. Chcę znać historię, poznać fakty, natomiast przejmowanie czyjegoś bagażu emocjonalnego może być zgubne. Po to ktoś niósł ten bagaż, byśmy my nie musieli już tego robić. Eddy de Wind w swojej relacji nie chciał szokować, chciał jedynie przekazać prawdę i zrobił to, na swój sposób.

Niemniej tego, co wydarzyło się w obozach, nie da się pojąć rozumem i nie warto próbować, ale to przeszłość o której warto pamiętać, by nie dopuścić, aby wydarzyła się ponownie.

https://lidiabany.wixsite.com/madamebooklet/single-post/Stacja-koncowa-Auschwitz-Eddy-de-Wind

Niejako przyzwyczailiśmy się do emocjonujących opisów potworności jakie wydarzyły się w obozach koncentracyjnych, im mocniejsze słowa, tym większy szok, niedowierzanie oraz... zainteresowanie.

Dlatego relacja z pobytu w Auschwitz, którą spisał holenderski lekarz – Eddy de Wind – może nieco dziwić.

Eddy nie szokuje drastycznymi opisami.
Eddy nie stosuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Payback" to moje kolejne miłe zaskoczenie od wydawnictwa YA!.
Nieco komiczna historia grupy nastolatków dzięki której można poprawić sobie humor, sympatyczny bohater, choć nieco niegramotny i bezmyślny jak na członka grupy a'la Robin Hood - i właśnie to najbardziej bawiło mnie w tej historii.
Oczywiście są też momenty pełne refleksji, nie zawsze jest tylko zabawnie, ale to raczej historia, która powstała dla rozrywki czytelnika.
Najbardziej podobał mi się fragment ucieczki (nie zdradzę przed czym), ale to wtedy nasz "dzielny" bohater pokonuje swoje słabości i robi to na swój komiczny sposób, choć nie brakowało przy tym dreszczyku emocji... ;)

"Payback" to moje kolejne miłe zaskoczenie od wydawnictwa YA!.
Nieco komiczna historia grupy nastolatków dzięki której można poprawić sobie humor, sympatyczny bohater, choć nieco niegramotny i bezmyślny jak na członka grupy a'la Robin Hood - i właśnie to najbardziej bawiło mnie w tej historii.
Oczywiście są też momenty pełne refleksji, nie zawsze jest tylko zabawnie, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przez połowę przeczytanej książki nie byłam pewna do czego zmierza i czyją historię tak naprawdę chce przekazać w swojej książce Majgull Axelsson.
Okazało się, że wiele.
Wiele emocji, dramatów, tajemnic, które autorka wplata tak bardzo umiejętnie, tak prosto, jednocześnie przyprawiając o niezły ból głowy, by zrozumieć to, co się czyta, takim jakie jest naprawdę, by odnaleźć głębszy sens, który skrywa lód i woda, woda i lód...

Przez połowę przeczytanej książki nie byłam pewna do czego zmierza i czyją historię tak naprawdę chce przekazać w swojej książce Majgull Axelsson.
Okazało się, że wiele.
Wiele emocji, dramatów, tajemnic, które autorka wplata tak bardzo umiejętnie, tak prosto, jednocześnie przyprawiając o niezły ból głowy, by zrozumieć to, co się czyta, takim jakie jest naprawdę, by odnaleźć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W tej książce bohaterka zasłużyła na miano najbardziej irytującej postaci roku.
Co to było!
Ten niby thriller przeczytacie w jeden dzień, a raczej zalecam, by szybko ją przeczytać, zresztą tak się ją czyta - szybko i boleśnie.
Cała akcja toczy się w ciągu kilku godzin w ogromnym apartamentowcu, gdzie gubi się dziewczynka, a jej matka próbuje ją odnaleźć.
Jak to możliwe?
W tej książce wszystko jest możliwe,a poziom irytacji wzrasta z każdą przeczytaną stroną.
Zapewniam!
Może nie jest to jakaś literatura wielkich lotów, może wszystko wydaje się nieco sztywne i niedopracowane, ubolewam nad tym, że zabrakło nieco przystanków, przemyśleń sytuacji, jest tylko bieg łeb na szyję matki, która powoli przypomina superwoman.
Ale to wszystko jakoś działa, bo o dziwo trudno się oderwać, a zakończenie to spore zaskoczenie.
I w sumie nie żałuję, że przeczytałam, jest lekko i niezobowiązująco.

W tej książce bohaterka zasłużyła na miano najbardziej irytującej postaci roku.
Co to było!
Ten niby thriller przeczytacie w jeden dzień, a raczej zalecam, by szybko ją przeczytać, zresztą tak się ją czyta - szybko i boleśnie.
Cała akcja toczy się w ciągu kilku godzin w ogromnym apartamentowcu, gdzie gubi się dziewczynka, a jej matka próbuje ją odnaleźć.
Jak to możliwe?
W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nadwydajność mentalna jest czymś, z czym nadal próbuje się oswoić i zaakceptować, z pewnością książki Christel Peitcollin były ważnym początkiem zmian w moim życiu, jej słowa sprawiły, że wszystko nagle nabrało sensu, poznałam wiele prawd o sobie, odkryłam jednak coś, co mnie zmartwiło, a jest to fakt, że nigdy nie będzie łatwo. 

W kolejnej książce Jak lepiej myśleć autorka raczej wybrała dla nadwydajnych mentalnie ścieżkę dostosowania się do większości, aniżeli pokazania światu, że istnieją. To bezpieczne rozwiązanie, ale czy nie jest tak, że robią to cały czas? Właściwie przyjmując taką postawę ich szeroko myślące umysły żyją w cieniu. Trzeba jednak przyznać, że dopóki nadwydajni nie odnajdą harmonii nic nie zdziałają. W końcu żyją w chaosie myśli i uczuć.

     Jak lepiej myśleć to dobra książka, z jednym ale. Próba naukowego potwierdzenia przez autorkę istnienia nadwydajnych mentalnie jest niepotrzebna, bo to nadal wędrówka po niezbadanych terenach, prowadząca w zaułki, które jedyne co wnoszą to zamieszanie. Autorka wpadła w tę ślepą uliczkę za sprawą głosów, które zarzucały jej brak poparcia naukowego teorii istnienia nadwydajnych. Sama podchodzę do tego z dozą rezerwy, nie zakładam, że autorka ma rację w 100%, myślę, że zaobserwowała coś przełomowego, co dotyczy być może nawet kilkunastu procent ludzi z całego świata. To ogromna liczba. I jeżeli tak wiele osób odnalazło siebie w jej obserwacjach to prawdopodobnie coś jest na rzeczy. Tylko trzeba to udowodnić tak, jak Elaine N. Aron udowodniła istnienie wysoko wrażliwych.
Potwierdzeniem zainteresowania tematem były listy, które lawinowo spływały do autorki po publikacji książki. To za ich sprawą Petitcollin postanowiła stworzyć książkę ze wskazówkami dla nadwydajnych. Czy są pomocne? Poniekąd tak, ale głównie na zasadzie przypomnienia sobie o czymś co wydaje się oczywiste, ale o tym zapominamy. Autorka skupiła się przede wszystkim na tym, by pomóc nadwydajnym odnaleźć się w otoczeniu neurotypowych, by poprawić ich relacje z ludźmi, komfort pracy, by mogli wykorzystać swój potencjał. Mnie najbardziej zaciekawił temat ego, które w społeczeństwie odzwierciedla raczej coś złego, tymczasem autorka zachęca nadwydajnych do jego rozwijania, by poprawić własne poczucie wartości.
     W książce pojawił się też temat manipulatorów, których ofiarami padają często osoby nadwydajne, co wcale nie dziwi, bo naiwność wynikająca nie tyle z głupoty co postrzegania świata i ludzi jako tych wyłącznie dobrych to ich typowa cecha. Potwierdzam!
     Ryzykowanym aczkolwiek dobrze obrazującym sposobem było tłumaczenie cech nadwydajnych przez autorkę na podstawie zachowań osób z autyzmem. To może szokować. I szokuje, ale wydaje mi się, że to dobry trop.
 
     Uważam, że książki Christel Petitcollin to ważny głos mniejszości, jaką są osoby nadwydajne mentalnie. Jak mniej myśleć jest książką przełomową, natomiast Jak lepiej myśleć to książka uzupełniająca wiedzę z pierwszej publikacji. Jestem pewna, że razem tworzą początek czegoś wielkiego, czegoś co pozwoli żyć innym w spokoju, w pełni akceptacji własnej oraz otoczenia.

https://lidiabany.wixsite.com/madamebooklet/single-post/Jak-mniej-i-lepiej-myslec

Nadwydajność mentalna jest czymś, z czym nadal próbuje się oswoić i zaakceptować, z pewnością książki Christel Peitcollin były ważnym początkiem zmian w moim życiu, jej słowa sprawiły, że wszystko nagle nabrało sensu, poznałam wiele prawd o sobie, odkryłam jednak coś, co mnie zmartwiło, a jest to fakt, że nigdy nie będzie łatwo. 

W kolejnej książce Jak lepiej myśleć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka Lucy Jones to ważny głos w sprawie polowań na lisy, to dobra lekcja dla wszystkich: miłośników rudych drapieżników, jak i tych, którzy uważają je za szkodniki, które należy wytępić.
Temat polowań ewidentnie wiedzie prym w publikacji, angielska dziennikarka przedstawia opinie obydwu stron - zwolenników oraz przeciwników - może trochę kręci się w kółko w tych rozważaniach, co momentami mnie nużyło, ale niewątpliwie robi to z wielkim i godnym podziwu zaangażowaniem.
W książce znajdziecie wiele rozmów, emocji oraz niezwykłych historii przyjaźni między człowiekiem i lisem, również tym literackim, który pełnił często symboliczną funkcję.
Ale przede wszystkim dużo jest tu słów o nas, o ludziach, i o tym jak często zapominamy, że natura również ma głos, który jej odbieramy, tylko zastanawiam się jakim prawem?

Książka Lucy Jones to ważny głos w sprawie polowań na lisy, to dobra lekcja dla wszystkich: miłośników rudych drapieżników, jak i tych, którzy uważają je za szkodniki, które należy wytępić.
Temat polowań ewidentnie wiedzie prym w publikacji, angielska dziennikarka przedstawia opinie obydwu stron - zwolenników oraz przeciwników - może trochę kręci się w kółko w tych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Potwornie podobała mi się ta książka, bo i porusza w sobie istne potworności jakich dopuszczali się lekarze, gdy psychiatria dopiero raczkowała.
Tyle cierpienia kosztowało tak wiele kobiet i dzieci. Niemal każdą ułomność tłumaczono histerią i chyba jest to termin, który najczęściej pada w tej książce. Co ciekawe, w tej powieści nie znalazłam pozytywnej postaci, w każdym z bohaterów kryło się zło lub jego przejaw, często wynikało to z naiwności, jak w przypadku studenta medycyny, który to próbował pomóc tytułowej Runie oraz bliskiej sercu kobiecie.
Kawał dobrej powieści.

Potwornie podobała mi się ta książka, bo i porusza w sobie istne potworności jakich dopuszczali się lekarze, gdy psychiatria dopiero raczkowała.
Tyle cierpienia kosztowało tak wiele kobiet i dzieci. Niemal każdą ułomność tłumaczono histerią i chyba jest to termin, który najczęściej pada w tej książce. Co ciekawe, w tej powieści nie znalazłam pozytywnej postaci, w każdym z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po przeczytaniu tej książki rudbekie będą mi przypominać Polne Kwiaty, a szczególnie ten jeden, który przetrwał - Tessie.
I szczerze mówiąc nie interesowało mnie kim był psychopatyczny morderca, który złożył kobiety do grobu i co nim kierowało - tego nawet Julia Heaberlin nie opowiada tak jak "powinna". Całą uwagę skupia na ofierze - nastoletniej Tessie oraz na dorosłej kobiecie, która wychowuje nastolatkę.
Autorka zadaje najważniejsze pytania i próbuje na nie odpowiedzieć: czy życie po takim okrucieństwie jest możliwe? Jak wielkie figle płata nam umysł, gdy rządzi nim trauma?
Komu możemy zaufać?
W tej książce nie znajdziecie wartkiej akcji, raczej emocjonalne napięcie, które nie opuszcza do ostatnich stron - choć te ostatnie wydają się napisane pośpiesznie i jedynym zarzutem może być właśnie zakończenie, które pasuje, ale jest napisane "na sucho" - szybki koniec i bez większych emocji.
Mimo wszystko tę książkę się nie tylko czyta, ale również czuje.

Po przeczytaniu tej książki rudbekie będą mi przypominać Polne Kwiaty, a szczególnie ten jeden, który przetrwał - Tessie.
I szczerze mówiąc nie interesowało mnie kim był psychopatyczny morderca, który złożył kobiety do grobu i co nim kierowało - tego nawet Julia Heaberlin nie opowiada tak jak "powinna". Całą uwagę skupia na ofierze - nastoletniej Tessie oraz na dorosłej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka wniosła w moje życie tak ogromny bagaż emocjonalny, że aż mnie przygniotło.
Nie jestem matką, nie mam dzieci, a mimo to poruszyła mnie ta historia kobiety, która będąc terapeutką powinna dać sobie radę z emocjami, ale nie daje. Po prostu.
Bev Thomas pokazuje dobitnie, że wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i czasami dajemy się im ponieść. Wielu płaci za to wysoką cenę.
Chwilami naprawdę czułam dreszcz niepokoju. I jeszcze to ciągłe napięcie!
Jedyne co mi przychodzi do głowy po przeczytaniu tej historii to wielkie "łał".

Ta książka wniosła w moje życie tak ogromny bagaż emocjonalny, że aż mnie przygniotło.
Nie jestem matką, nie mam dzieci, a mimo to poruszyła mnie ta historia kobiety, która będąc terapeutką powinna dać sobie radę z emocjami, ale nie daje. Po prostu.
Bev Thomas pokazuje dobitnie, że wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i czasami dajemy się im ponieść. Wielu płaci za to wysoką...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Podobał mi się humor autora - mnóstwo ciekawostek z przymrużeniem oka i dozą ironii wprawiało mnie w dobry nastrój.
W tej książce mimo jej niewielkiej objętości jest sporo faktów, tych istotnych, które mogą okazać się przydatne.
W książce jest rozdział poświęcony pamięci, temu co lubi nasz mózg - nie tylko rozrywce, ale również żywności - a także chorobom oraz dysfunkcjom mózgu wraz z poradami jak sobie z nimi radzić.
Nie wszystko co przeczytałam jest odkrywcze, aczkolwiek wielokrotnie autor mnie zaskoczył swoją wiedzą.
Warto!

Podobał mi się humor autora - mnóstwo ciekawostek z przymrużeniem oka i dozą ironii wprawiało mnie w dobry nastrój.
W tej książce mimo jej niewielkiej objętości jest sporo faktów, tych istotnych, które mogą okazać się przydatne.
W książce jest rozdział poświęcony pamięci, temu co lubi nasz mózg - nie tylko rozrywce, ale również żywności - a także chorobom oraz dysfunkcjom...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książki z dreszczykiem oraz mroczne tajemnice to moje ulubione połączenie.
Ach, i jeszcze Mazury do tego!
TABU to jedna z tych książek, która idealnie sprawdzi się na jesienne wieczory, to bardzo dobra małomiasteczkowa historia, w której autorka przedstawia obraz polskiego społeczeństwa - tego jak łatwo prawdę zamiata się pod dywan i poświęca się niewinnych, by winni mogli żyć bezkarnie.
A wszystko to napisane świetnie, tempo akcji równe, dialogi majstersztyk, jedynie czasem miałam wrażenie, że pewne sytuacje i wątki mogłyby się jeszcze rozwinąć.
Po prostu chciałam więcej, tak dobre to było.
Niech żałują ci, którzy książek polskich autorów nie czytają.

Książki z dreszczykiem oraz mroczne tajemnice to moje ulubione połączenie.
Ach, i jeszcze Mazury do tego!
TABU to jedna z tych książek, która idealnie sprawdzi się na jesienne wieczory, to bardzo dobra małomiasteczkowa historia, w której autorka przedstawia obraz polskiego społeczeństwa - tego jak łatwo prawdę zamiata się pod dywan i poświęca się niewinnych, by winni mogli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Joanna Cannon obnaża ludzkie słabości, wręcz wyśmiewa, ale robi to w ciekawy sposób - umieszcza ten krytycyzm w postaci małej dziewczynki i ostatecznie brzmi to nieco komicznie, może groteskowo, a z pewnością interesująco.
Z jednej strony dziewczynka jest przezabawna w swoich spostrzeżeniach, z drugiej jest nieco niepokojąca, bo zdaje się zbyt mądra jak na swój młody wiek.

Rzem z przyjaciółką zastanawiają się jak to się stało, że ludzie znikają, a przede wszystkim szukają odpowiedzi na pytanie: gdzie podziała się pani Creasy?
I przyznam, że było się nad czym zastanawiać.
Świetna książka!

Joanna Cannon obnaża ludzkie słabości, wręcz wyśmiewa, ale robi to w ciekawy sposób - umieszcza ten krytycyzm w postaci małej dziewczynki i ostatecznie brzmi to nieco komicznie, może groteskowo, a z pewnością interesująco.
Z jednej strony dziewczynka jest przezabawna w swoich spostrzeżeniach, z drugiej jest nieco niepokojąca, bo zdaje się zbyt mądra jak na swój młody...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść mogłaby zrobić wrażenie, gdyby autorowi udało się zbudować jakiekolwiek napięcie. Historia jest dosłownie opowiadana, brakowało dialogów, te mogłyby wnieść wiele do powieści, ukazując charakter bohaterów. Brakowało mi emocji. Bardzo. Książka całkiem dobra, ale zdecydowanie gorsza od poprzedniej książki autora.

Powieść mogłaby zrobić wrażenie, gdyby autorowi udało się zbudować jakiekolwiek napięcie. Historia jest dosłownie opowiadana, brakowało dialogów, te mogłyby wnieść wiele do powieści, ukazując charakter bohaterów. Brakowało mi emocji. Bardzo. Książka całkiem dobra, ale zdecydowanie gorsza od poprzedniej książki autora.

Pokaż mimo to