rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Wiera Politkowska wspomina swoją matkę. Tak można jednym zdaniem określić tę niewielką objętościowo książkę. To nie jest biografia Anny Politkowskiej. Tę publikację należy czytać znając postać Anny, rosyjskiej niezależnej dziennikarki. Wiera Politkowska nie pokusiła się o wydanie pełnej biografii, lecz snuje wspomnienia kładąc akcent na wybrane szczegóły. A te szczegóły nie są przypadkowe...

Anna Politkowska. Nieustraszona dziennikarka, która kojarzona jest, i słusznie, z krytyką Władimira Putina i Ramzana Kadyrowa. Opozycjonistka, która nie bała się mówić głośno o korupcji, o wypaczeniach, o przestępstwach. Obrończyni praw człowieka, która próbowała otworzyć oczy i swoim rodakom, i całemu światu, pisząc o drugiej wojnie czeczeńskiej. Mediatorka. To właśnie ona próbowała negocjować uwolnienie zakładników przetrzymywanych w teatrze w Dubrowce. Później był atak terrorystyczny na szkołę w Biesłanie. Anna Politkowska też miała rozmawiać z Czeczenami. Na miejsce nie dotarła. Była przekonana, że próbowano ją otruć.

Anna Politkowska. Matka dwójki dzieci. Doskonale zdawała sobie sprawę, że poprzez swoją dziennikarską działalność naraża nie tylko siebie, ale i swoją rodzinę. Nie mogła jednak przestać. Nie mogła milczeć. Mogła natomiast przygotować swoje dzieci na różne warianty. I zrobiła to. Tłumaczyła, jak mają się zachować w sytuacjach szczególnych. Do kogo pójść. Gdzie znaleźć ważne dokumenty. Walczyła przecież też dla nich i dla kolejnych pokoleń...

Anna Politkowska została zastrzelona w dniu urodzin Putina, 7 października 2006 roku w centrum Moskwy, w pobliżu Dworca Białoruskiego, w windzie swojego bloku. Mocodawcy wyroku na Annę Politkowską oczywiście nie ujęto...

Wiera Politkowska. Emigrantka. Po agresji Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 roku Wiera wiedziała, że jak najszybciej musi opuścić granice Federacji Rosyjskiej. Udało się!

Czy warto sięgnąć po tę publikację! Warto! Dlaczego? Historię Anny Politkowskiej, a raczej jej fragmenty, poznajemy z zupełnie innej perspektywy. Tak córka dba o pamięć o matce. Dba o jej dobre imię. Dba o to, aby Anna Politkowska nie została zapomniana, aby jej słowa nie przepadły w natłoku innych słów, często kłamliwych i pustych. Dba o to, aby ludzie nie zapomnieli, że Anna Politkowska walczyła o swoją ojczyznę. Straciła w tej walce życie, bo była niewygodna dla władzy, zbyt niewygodna...

https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/

Wiera Politkowska wspomina swoją matkę. Tak można jednym zdaniem określić tę niewielką objętościowo książkę. To nie jest biografia Anny Politkowskiej. Tę publikację należy czytać znając postać Anny, rosyjskiej niezależnej dziennikarki. Wiera Politkowska nie pokusiła się o wydanie pełnej biografii, lecz snuje wspomnienia kładąc akcent na wybrane szczegóły. A te szczegóły nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cóż to była za opowieść! Pamięć o nim, wielkim Giorgio Barbarelli da Castelfranco, Giorgione czy też Zorzi nie może pójść w zapomnienie. Tak samo jak nie może przepaść skrzętnie skrywana tajemnica...

Wenecja. 1510 rok. Zorzi prowadzi swoją pracownię. Ba! Ma nawet swoich garzoni. Artysta pełną gębą! Całe jego życie podporządkowane jest procesowi tworzenia. Wszystkie jego myśli ukierunkowane są na sztukę. Do czasu pojawienia się w jego życiu pięknej Sybilli Fugger. A wszystko zaczęło się od chęci posiadania nowego, nieznanego jeszcze nikomu, a co za tym idzie, nie używanego jeszcze przez nikogo KOLORU. Pigment, o którym mowa, rzekomo jest w posiadaniu męża pani Fugger. Zorzi za wszelką cenę musi być pierwszy!

Wtedy będzie mógł spłacić wszystkie długi, zainwestować w swoją pracownię, zatroszczyć się o swoich uczniów i ... przejść do historii!

Z chwilą przybycia do miasta Fuggerów wyścig się rozpoczął! Atmosfera wśród potencjalnych zwycięzców zagęszcza się. Jedni są zapraszani na rozmowy, inni czekają na swoją kolej wierząc, że znajdują się na tajemniczej liście. Zorzi postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i działać! On dotrze do Fuggera z polecenia jego ... żony! Jakiż był naiwny! Sybilla Fugger miała bowiem swój własny plan!

"Burza kolorów" to fantastyczna powieść! Wątków mamy kilka, a każdy równie ciekawy. Pogoń za marzeniami, za sławą, za uznaniem! Miłość, przyjaźń, odpowiedzialność.

Otóż życie artysty to nie tylko blichtr, przyjęcia i lejący się strumieniami szampan. To nie tylko bujanie w obłokach i gorączkowe poszukiwanie tego czegoś nawet do końca niesprecyzowanego. To proces tworzenia z wielką niewiadomą na końcu. To przyziemne i prozaiczne sprawy, aby pracownię utrzymać, aby móc zapewnić byt sobie, swoim rodzinom, swoim uczniom. To walka o zlecenia i projekty. To nieustająca rywalizacja. To też przeogromna satysfakcja i duma, gdy wszystkie cele zostaną osiągnięte: i te estetyczne, i te emocjonalne, i te materialne. To Zorzi.

Intryga, toksyczne relacje, manipulacja. Tak, z toksycznej relacji trzeba się uwolnić. Co do tego nikt nie ma żadnych wątpliwości. Zasadnicze pytanie: jak? Jak chcemy to osiągnąć. I czy na pewno wiemy, od kogo tak naprawdę należy się odseparować. To Sybilla.

Siła prawdziwej przyjaźni. Przyjaźń jest prosta, łatwa i przyjemna, gdy na horyzoncie nie ma żadnej zapowiedzi burzy. A gdy na nieskazitelnym niebie pojawia się zwiastun nie burzy, a czegoś znacznie groźniejszego? Kto będzie wsparciem? Kto wyciągnie pomocną dłoń nie oczekując niczego w zamian? Kto zostanie z nami do samego końca? Tylko prawdziwy przyjaciel! I Zorzi takiego przyjaciela miał! Nawet kilku :)

Na zakończenie muszę wspomnieć o jeszcze jednej kwestii. Damian Dibben bohaterem swojej powieści uczynił artystę malarza. I wprowadził czytelnika do jego świata, a zrobił to po mistrzowsku! Damian Dibben oszałamiająco maluje słowami! Świat widziany oczami Zorzi opisuje kolorami. Nie robi tego jednak pospolicie, a w sposób wysublimowany i kunsztowny. Okazuje się, że zieleń, granat czy czerń posiadają mnóstwo odcieni i każdy z nich można porównać do czegoś innego, do czegoś konkretnego. Pewnie właśnie dzięki temu tak doskonale mogłam zanurzyć się w świecie Giorgio Barbarelliego da Castelfranco.

https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/

Cóż to była za opowieść! Pamięć o nim, wielkim Giorgio Barbarelli da Castelfranco, Giorgione czy też Zorzi nie może pójść w zapomnienie. Tak samo jak nie może przepaść skrzętnie skrywana tajemnica...

Wenecja. 1510 rok. Zorzi prowadzi swoją pracownię. Ba! Ma nawet swoich garzoni. Artysta pełną gębą! Całe jego życie podporządkowane jest procesowi tworzenia. Wszystkie jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Starożytność nie jest moją ulubioną epoką historyczną, jednak nazwisko autora przekonało mnie do lektury. I jest dobrze :)

Młody inżynier Atiliusz Primus został od razu rzucony na głęboką wodę. Otóż mianowano go na stanowisko zarządcy olbrzymiego akweduktu dostarczającego wodę do dziewięciu miast wokół Zatoki Neapolitańskiej. Można by to nazwać sukcesem, jednak Atiliusza dość mocno niepokoił fakt, że poprzedni zarządca ... zniknął. Dlaczego? Czy to była ucieczka, zabójstwo, samobójstwo czy porwanie? Mało tego! Jego podwładni nie byli zadowoleni z przybycia nowego zwierzchnika i nawet tego nie ukrywali, szczególnie jeden z nich... Zatrute ryby, zapach siarki... To wszystko nie zwiastuje niczego dobrego!

Ale Atiliusz nie poddaje się. Musi poznać przyczynę, musi zaradzić problemowi. Musi zrobić wszystko, aby dostarczana akweduktami woda była zdrowa i nie zabrakło jej dla nikogo. Tym bardziej, że lato takie upalne...

Pompeje! Tam woda jeszcze jest. Co więcej, tam jeszcze nie wiedzą, że tej wody za chwilę nie będzie. Jakież było zdziwienie Atiliusza, gdy dowiedział się, że najważniejszą osobą w mieście jest były niewolnik, który jakimś cudem zbił niewiarygodną fortunę! To Ampliatus. Człowiek bez żadnych skrupułów. Człowiek, który zbudował swój biznes na ludzkiej tragedii. Człowiek, który wierzył, że Pompeje to miasto, które zawsze stanie na nogi. Człowiek, który już zwietrzył nowy interes...

Wezuwiusz! Erupcja Wezuwiusza w 79 roku nieodwracalnie zniszczyła Pompeje... A więc Ampliatus jednak pomylił się...

Ktoś może powiedzieć, że jak na taką historię akcja toczy się dość mozolnie. Mnie to nie przeszkadza :)

Można skupić się na nieco innych wątkach, które po dziś dzień nic nie straciły na swojej aktualności. Szykanowanie, mobbing, korupcja, bestialstwo, nuworyszostwo.

Ciekawym było też wplecenie wątku dwóch Pliniuszów: Pliniusza Starszego i Pliniusza Młodszego. Pierwszy stał się ofiarą wybuchu Wezuwiusza, gdy opuścił swoją bezpieczną willę i jako dowódca eskadry rzymskich okrętów wyruszył do Pompejów na pomoc tamtejszej ludności. Drugi, który towarzyszył wujowi, erupcję Wezuwiusza przeżył, a później wszystko opisał.

"Pompeje" to kolejna powieść Harrisa, którą miałam przyjemność przeczytać i która, tak jak i pozostałe, okazała się interesującą lekturą.

https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/

Starożytność nie jest moją ulubioną epoką historyczną, jednak nazwisko autora przekonało mnie do lektury. I jest dobrze :)

Młody inżynier Atiliusz Primus został od razu rzucony na głęboką wodę. Otóż mianowano go na stanowisko zarządcy olbrzymiego akweduktu dostarczającego wodę do dziewięciu miast wokół Zatoki Neapolitańskiej. Można by to nazwać sukcesem, jednak Atiliusza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To kolejna powieść Kate Morton, którą miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Albatros.

Cóż to była za historia! Ten klimat! Ta atmosfera! Te tajemnice! Tylko trzy osoby wiedziały, co tak naprawdę wydarzyło się nad jeziorem. Każda z nich zabrała tę prawdę ze sobą. Nie zdradziła się aż do śmierci...

Grace Reeves i Hannah Hartford. Pokojówka i wnuczka Lady Ashbury. Osobista służąca i Pani Luxton. Przyjaciółki (choć później okazało się, że nie tylko). Grace towarzyszyła Hannah w najważniejszych momentach jej życia, choć zawsze zza kulis. Przepełniała ją duma i wdzięczność za to, jak Hannah ją traktowała. Grace wiedziała, że jest dla niej kimś więcej, aniżeli tylko pokojówką czy służącą. Była jej przyjaciółką, jej powierniczką, jej wspólniczką. Gdyby nie to jedne jedyne kłamstwo.... Los Hannah może potoczyłby się zupełnie inaczej. Jej los na pewno potoczyłby się zupełnie inaczej... Nie odepchnęłaby od siebie mężczyzny, którego kochała, który chciał stworzyć z nią rodzinę, który chciał się o nią troszczyć...

"Dom w Riverton" to pięknie napisana wielowątkowa powieść obyczajowa. Autorka wyśmienicie opisała życie społeczne ówczesnej Anglii. A to życie zmieniało się w zastraszającym tempie. Życie Grace jest tego doskonałym przykładem. Dane jej było dożyć sędziwego wieku i gdyby ktoś jej powiedział, jak wiele rewolucyjnych zmian zajdzie w jej życiu, że przeżyje dwie wielkie wojny, że z pokojówki przywiązanej do domu jaśniepaństwa stanie się wykształconą niezależną kobietą... nie dałaby wiary takiej wizji. A jednak...

Kate Morton poruszyła jeszcze jeden ważny wątek, który doskonale zobrazowała dzięki postaciom Alfreda i Robbiego. Shell shock. Nerwica frontowa. Chłopcy, którzy wrócili z frontów I Wojny Światowej, byli okaleczeni nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Początkowo ich zachowanie było totalnie niezrozumiałe dla otoczenia. Z czasem o nerwicy frontowej mówiło się coraz częściej i częściej. Ileż młodych żyć zostało złamanych. Wojna zmieniła wszystko...

Być może dlatego mówi się o szalonych latach dwudziestych... My już wiemy, że w 1939 roku wybuchła kolejna straszliwa wojna. Oni tego jeszcze nie wiedzieli. A przynajmniej nie na pewno. Szaleństwo, wyzwolenie, wyuzdanie. Wszelkie granice zostały przekroczone. Ku zaskoczeniu i zgorszeniu tych stojących na straży dawnego porządku. Młodzi chcieli się bawić, chcieli żyć, chcieli czerpać z tego życia pełną garścią, chcieli być wolni! Taka też była ona, młodsza siostra Hannah, Emmeline. Czy chciała zbyt wiele?

"Dom w Riverton" to przepięknie napisana historia pewnej rodziny. Historia o miłości, która ma niejedno oblicze. Historia o marzeniach tych mniej i bardziej realnych. Historia o klęskach i zdradach. Historia o przemijaniu... Historia o tym, że czasem warto dać drugą szansę...

https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/

To kolejna powieść Kate Morton, którą miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Albatros.

Cóż to była za historia! Ten klimat! Ta atmosfera! Te tajemnice! Tylko trzy osoby wiedziały, co tak naprawdę wydarzyło się nad jeziorem. Każda z nich zabrała tę prawdę ze sobą. Nie zdradziła się aż do śmierci...

Grace Reeves i Hannah Hartford. Pokojówka i wnuczka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Od czasu do czasu sięgam po twórczość tego autora. Dla mnie to świetna odskocznia od tych gatunków literackich, które wybieram zazwyczaj.

Tym razem dostałam coś więcej. Kryminał, historia i ezoteryka... Tak, to wszystko w jednej książce!

Jerry Pardoe i Dżamila Patel to zespół do zadań specjalnych, niczym Fox Mulder i Dana Scully :) Prowadzą kilka spraw jednocześnie, choć może nieco inaczej. Prowadzą jedną wielką gigantyczną sprawę, bo mianownikiem wspólnym ich wszystkich jest fakt, że zbrodniarze są nie do końca widoczni czy to dla świadków, czy to samych ofiar. Nie każdy napad tajemniczych zbrodniarzy kończy się śmiercią zaatakowanej ofiary, choć okaleczenia są poważne. Sami nie potrafią wyjaśnić logicznie co się stało, ale są tak pewni swego, że o halucynacjach nie może być mowy. Okazuje się, że zbrodni dokonuje facet bez stóp, głowa albo facet, który ma tylko jedną stronę ciała... Wyrażają się jakoś dziwnie... niewspółcześnie. Wyglądają jakoś dziwnie... bo teraz nikt tak się nie nosi. Zostawiają jakieś dziwne ślady... bo tych rzeczy już dawno w produkcji i w obiegu nie ma. Co to wszystko znaczy? Odpowiedź na to pytanie próbują znaleźć właśnie Pardoe i Patel.

Nie odrzucają niczego. Nie dziwią się niczemu. To są ich zasady numer jeden! Nie obnoszą się też ze swoimi wnioskami, bo są tak nieprawdopodobne, że większości ludziom wydadzą się absurdalne. Bo trzeba być człowiekiem o otwartym umyśle, aby zrozumieć działanie światów równoległych! Pytanie tylko czemu te światy zaczęły się przenikać? Czemu wędrówki między Londynem współczesnym a Londynem dawnym są możliwe? Czemu powiązane jest to z okrutnymi mordami i okaleczeniami? Gdzie jest źródło? Albo inaczej... kto jest źródłem? Pardoe i Patel w toku śledztwa dochodzą do wniosku, że to nie jest standardowe śledztwo, dlatego nie obowiązują ich standardowe procedury. Cel jest jeden: nie dopuścić do kolejnej zbrodni i ... samemu przeżyć! Jak to zrobią? Przeczytajcie :)

Opinie na temat tej książki są bardzo różnorodne. Jeśli odrzucimy nasze schematyczne myślenie i otworzymy swoje umysły książka zyska na atrakcyjności. Jeśli nie będziemy negować istnienia świata równoległego, nie będziemy prychać podczas czytania, że to przecież niemożliwe... bajka... Jeśli damy się wciągnąć w tę historię okaże się, że "Wybryk natury" to interesujący kryminał, od którego trudno się oderwać. Będziemy kibicować tym, którzy stoją po tej dobrej stronie. Będziemy trzymać kciuki, aby ich wędrówki między światami zawsze kończyły się powrotem do czasów właściwych... To jest właśnie siła literatury - otwierać umysły i poszerzać nasze horyzonty.

https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/

Od czasu do czasu sięgam po twórczość tego autora. Dla mnie to świetna odskocznia od tych gatunków literackich, które wybieram zazwyczaj.

Tym razem dostałam coś więcej. Kryminał, historia i ezoteryka... Tak, to wszystko w jednej książce!

Jerry Pardoe i Dżamila Patel to zespół do zadań specjalnych, niczym Fox Mulder i Dana Scully :) Prowadzą kilka spraw jednocześnie, choć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W twórczości Daphne du Maurier uwielbiam to, że każda jej książka jest ... inna. Zawsze mam problem, aby wskazać tę najlepszą czy tę najsłabszą, bo każda z tych powieści ma w sobie coś. Tak, Daphne du Maurier to pisarka, która nie pisała swoich powieści na jedno kopyto.

"Zatoka Francuza" to osadzona w realiach XVII-wiecznej Anglii opowieść o Lady Donie St. Columb, która zajmowała dość znaczącą pozycję w hierarchii ówczesnej angielskiej arystokracji. Piękna, bogata, zamężna, matka dwójki uroczych dzieci. Mogła korzystać ze wszystkiego, co oferowało jej wielkie miasto. Bez żadnych zmartwień i trosk. Bez drżenia o jutro.

Znudzenie i apatia. Wyniszczało ją od dawna. Tak samo jak towarzyszące od dzieciństwa poczucie, że nieustannie coś ją omija tylko dlatego, że jest dziewczyną. Zamknięta w sztywnych konwenansach nie miała tyle swobody co jej bracia. Jakże im zazdrościła... Tak samo w dorosłym życiu... Pustka, nuda, marazm. Czasem pozwalała sobie na nieprzyzwoite eskapady, ale one zamiast pomagać wpędzały ją w jeszcze większą frustrację. I mąż... Mąż, który ją nudził. Ten wiecznie pijany, wiecznie bez życia, wiecznie bez energii i polotu, wiecznie domagający się swoich praw. Był jej zupełnie obojętny i odnosiłam wrażenie, że z każdym dniem brzydził ją coraz bardziej.

A Dona wyrywała się do wolności, do beztroski, do prawdziwego życia, a nie ułudy! Dona chce jeździć konno, chce biegać boso po ogrodzie, chce wystawić twarz do słońca!

Kornawalia. To tutaj uciekła wraz z dziećmi. Jakież było jej zdziwienie, gdy okazało się, że w całym majątku jest tylko jeden służący. Dom był kompletnie nieprzygotowany na ich przyjazd, a służący... no cóż, był bardzo zuchwały. Po pierwszym szoku Dona zrozumiała, że to może nawet lepiej. Swoim zachowaniem będzie szokować co najwyżej opiekunkę dzieci...

Francuz. Ten Francuz! Ten bezwstydny pirat, który nęka mieszkańców kornwalijskiego wybrzeża. Tak, Dona została ostrzeżona, aby zachować czujność. Samotna kobieta z dwójką małych dzieci, ich opiekunką i jednym służącym może być łakomym kąskiem dla nieokrzesanych oraz żądnych krwi i klejnotów piratów.

Tak się złożyło, że Dona zdążyła już poznać i tych piratów, i tego Francuza!

"Zatoka Francuza" to pięknie napisana powieść o tym, jak bardzo nasze życie jest zdeterminowane przez warunki, w których przyszło nam funkcjonować. Wszak nasze pochodzenie odgrywa kluczową rolę... Powieść o tęsknocie, o pogrzebanych marzeniach, o prawdziwej miłości, o przygodzie, o odwadze i o konieczności dokonywania wyborów w życiu. Nie pod wpływem chwili, a myśląc o wszelkich konsekwencjach. Bo każdy z nas niejednokrotnie w swoim życiu będzie musiał podjąć trudną decyzję. I wtedy trzeba będzie sobie odpowiedzieć na pytanie, kto po podjęciu tej decyzji będzie szczęśliwy, a kto skrzywdzony. Czy będziemy w stanie udźwignąć tę odpowiedzialność? Czy warto poświęcać wszystko dla jednej pięknej chwili? Bo odwrotu nie będzie...

Myślę, że odpowiednio zrozumiecie moje słowa, gdy poznacie tę historię :)

https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/

W twórczości Daphne du Maurier uwielbiam to, że każda jej książka jest ... inna. Zawsze mam problem, aby wskazać tę najlepszą czy tę najsłabszą, bo każda z tych powieści ma w sobie coś. Tak, Daphne du Maurier to pisarka, która nie pisała swoich powieści na jedno kopyto.

"Zatoka Francuza" to osadzona w realiach XVII-wiecznej Anglii opowieść o Lady Donie St. Columb, która...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mistrzostwo! Bo wszystko jest wytłumaczalne. On, psychiatra Frederic Mayol, doskonale o tym wie. A jednak... czyżby sam zaczynał popadać w obłęd? Czy to sprawka tego miejsca? Czy wynika to z obsesji, w jaką popadł po przeczytaniu dziennika panny Aguedo?

Wątków w tej powieści jest wiele i nawet te, które zostały jedynie zasygnalizowane bynajmniej nie należą do spraw błahych.

Numerem jeden jest jednak odkrycie, kto stoi za strasznymi zbrodniami. Nie, nie nastąpiły one od razu, więc być może dlatego nie tak łatwo było połączyć fakty. Ale pewne przesłanki mogły wskazywać na to, że zagrożone są one, cztery wyjątkowe uczennice, które przez lata przebywały w Szkole Aniołów. Gdyby Frederic bardziej uważnie słuchał ojca Robiego, gdyby dociekał, co tak naprawdę wydarzyło się w murach szpitala, w którym niegdyś mieściła się Szkoła Aniołów, gdyby nakłonił Blancę do rozmowy, gdyby prześledził uważniej życiorys malarza, Biela Estrady... Gdyby... Frederic Mayol poznał w końcu prawdę. Niestety zbyt późno...

Chora i paranoiczna obietnica, złożenie której na swoich czterech najlepszych uczennicach wymusiła dyrektorka szkoły. Niczego nie podejrzewające dziewczęta, które ją złożyły. Gdyby wiedziały, jak ta obietnica wpłynie na ich życie. Gdyby wiedziały, że za rzekome złamanie tej obietnicy zapłacą tym, co najważniejsze... A z drugiej strony ... zemsta. Odwet za wszystkie upokorzenia. Odwet za całą niesprawiedliwość... Odwet! Tak, do tego zdolni są wszyscy. Nawet ci potulni...

Jest jeszcze temat Wielkiej Wojny, którego przemilczeć nie mogę. Toni Hill doskonale wplótł wojenny wątek do swojej powieści. I wcale nie musiał ciskać datami, nazwami pułków, nazwiskami dowódców, wojskowymi terminami. Zrobił coś innego.

Po pierwsze zwrócił uwagę jakie spustoszenie niesie za sobą wojna. Jaką jest niszczycielską siłą. Jak niszczy człowieka, zarówno fizycznie, jak i psychicznie.

Po drugie... wojna. Jedni o niej perorują wykrzykując swoje teorie i robią to na rautach i balach popijając przy tym dobre gatunkowo trunki. Inni doświadczają jej dosłownie na własnej skórze. Tylko czy ci, którzy wojnę znają wyłącznie z artykułów prasowych są nią naprawdę zainteresowani? Nie, oni nie chcą słuchać o śmierci, o okaleczeniach, o tym, jak wygląda życie w śmierdzącym okopie... Lepiej wypalić porządne cygaro i zająć się swoim wygodnym życiem.

Frederic Mayol... on wojny doświadczył. Przekonał się też o tym, że na salonach nikt, absolutnie nikt nie jest zainteresowany jego wojennymi doświadczeniami.

To tyle z fabuły. Tę książkę trzeba po prostu przeczytać i warto mieć ją w swojej prywatnej biblioteczce. Dlaczego? Ano dlatego, że to jedna z tych książek, do których się wraca... Tym bardziej, że mamy nie tylko ciekawą treść, ale też i piękny literacki język, o który coraz trudniej w wydawanych obecnie książkach...

https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/

Mistrzostwo! Bo wszystko jest wytłumaczalne. On, psychiatra Frederic Mayol, doskonale o tym wie. A jednak... czyżby sam zaczynał popadać w obłęd? Czy to sprawka tego miejsca? Czy wynika to z obsesji, w jaką popadł po przeczytaniu dziennika panny Aguedo?

Wątków w tej powieści jest wiele i nawet te, które zostały jedynie zasygnalizowane bynajmniej nie należą do spraw...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To była ciekawa lektura. Nawet bardzo. Holenderskie malarstwo XVII wieku... fascynujące i wciąż za mało odkryte. Tak właśnie było, gdy rozgłos próbował uzyskać inny holenderski malarz, Han van Meegeren. I trzeba przyznać, że swój cel osiągnął. To był najwspanialszy fałszerz dzieł Jana Vermeera van Delft. Mało tego! Han van Meegeren nie tylko doskonale kopiował znane dzieła, ale też tworzył je od podstaw. Tym samym jego poczynania można uznać za podwójne fałszerstwo, albo za fałszerstwo doskonałe... jak to woli.

Przygotowania. Trwały kilka lat, zanim Han van Meegeren uznał swojego pierwszego Vermeera za gotowego. Plan był taki... Będzie działał przez pośrednika. Dzieło opuszcza pracownię malarską i jest poddane pierwszemu, najważniejszemu sprawdzianowi - jest oceniane przez najlepszego znawcę i krytyka. Pierwszy sukces! "Zaginiony Vermeer" robi furorę i zostaje sprzedany za ogromne pieniądze. Według pierwotnego planu po zamknięciu transakcji Han van Meegeren miał się ujawnić! W związku z tym, że apetyt rośnie w miarę jedzenia... plan został nieco zmodyfikowany...

Artysta niedoceniony. Cóż takiego zadziało się w życiu Hana, że wpadł na tak szatański pomysł? Przecież był uzdolnionym malarzem, który nie tylko odtwarzał, ale też tworzył. A jednak... zawsze miał podcinane skrzydła. Najpierw przez ojca, który jego zamiłowanie do malarstwa uważał za fanaberię, później przez krytyków, którzy nie docenili jego kunsztu. Pierwszą osobą, która w niego uwierzyła, zachęcała do tworzenia, nawet zorganizowała jego wernisaż była ona, Anna, pierwsza żona Hana. Odpłacił jej zdradą!

Mimo początkowej niechęci ojca Hana co do ścieżki zawodowej syna wydawać by się mogło, że ostatecznie też nie wyszło najgorzej. Ojciec, niby despota, a jednak zaproponował polubowne rozwiązanie. Han musi po prostu skończyć architekturę. Gdy uzyska dyplom może zarabiać na życie jak zechce. Odpłacił mu lekceważeniem.

Życie. Han lubił zabawę, luksus, przepych i ... uwielbienie. I to go zgubiło. Doskonale zdawał sobie sprawę, że gra w dość ryzykowną grę... Finał? Ktoś powie, że do przewidzenia i sam sobie winien. Han z kolei powie, że "to ja byłem Vermeerem" i to będzie jego sukces największy. Sukces na światową skalę! Wyprowadził w pole wszystkich!

Zemsta. To ona w pewnym momencie zdeterminowała życie Hana. I to o tym przede wszystkim jest ta książka. Bo to zemsta była siłą napędową wszystkich działań największego fałszerza dzieł Vermeera. Han był inteligentny, uzdolniony, wrażliwy i ... kompletnie nie radził sobie ani z krytyką, ani z wszelkimi przeciwnościami losu, choć ten los podtykał mu koła ratunkowe...

Jeśli macie ochotę na ciekawą i nietuzinkową historię życia pewnego malarza, to ta książka jest idealna :)

https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/

To była ciekawa lektura. Nawet bardzo. Holenderskie malarstwo XVII wieku... fascynujące i wciąż za mało odkryte. Tak właśnie było, gdy rozgłos próbował uzyskać inny holenderski malarz, Han van Meegeren. I trzeba przyznać, że swój cel osiągnął. To był najwspanialszy fałszerz dzieł Jana Vermeera van Delft. Mało tego! Han van Meegeren nie tylko doskonale kopiował znane dzieła,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Atlas. Historia Pa Salta Lucinda Riley, Harry Whittaker
Ocena 8,2
Atlas. Histori... Lucinda Riley, Harr...

Na półkach:

Długo wyczekiwany ostatni tom przepięknej sagi o siedmiu niesamowitych siostrach. To wydanie cieszy tym bardziej, że jego dokończenie powstawało w wyjątkowych i trudnych okolicznościach. Lucinda Riley zmarła w 2021 roku nie dokończywszy historii rodziny D’Apliese. Jej syn, Harry Whittaker, podjął się tego zadania i ode mnie otrzymał ocenę bardzo dobrą :)

Ten, kto ma za sobą cały cykl z pewnością ucieszył się na wieść o tym, że poznamy historię samego Pa Salta. Ten, kto przeczytał tylko kilka tomów i nadal jest ciekawy, co takiego kierowało Pa Saltem adoptując te, a nie inne dzieci, znajdzie odpowiedź na to pytanie właśnie w ostatnim tomie sagi. Ten, kto nie czytał żadnego z poprzednich tomów może śmiało zacząć od końca...

Nie ukrywam, że z ogromną ciekawością śledziłam losy tego niezwykłego bohatera. Jego wędrówka przez życie pełna była nieoczekiwanych zwrotów akcji. Choć tylko pozornie nieoczekiwanych. Wszak wszystko od dawien dawna zapisane było w gwiazdach...

Pa Salt przeżył chyba wszystko, co było do przeżycia. Nie bez powodu mówiono mu, że na swoich barkach dźwiga cały ciężar świata...

Przeżył śmierć rodziców, stratę ukochanej, zaginięcie dziecka, głód, choroby, upokorzenia, strach, ubóstwo. Ale zaznał też tego, co piękne i dobre. Miłość. Bezwarunkowa miłość ojca. Odwzajemniona miłość ukochanej kobiety. Dobroć i życzliwość. W całym swoim zagmatwanym życiu na swojej drodze spotykał ludzi, którzy wyciągali do niego pomocną dłoń nie oczekując niczego w zamian. Bezpieczeństwo. Bywały i takie chwile, w których doświadczał tego błogosławieństwa, choć zawsze rozglądał się uważnie, czy zło nie zaatakuje w najmniej oczekiwanym momencie. Bogactwo. I to otrzymane w spadku, i to zapracowane własnymi rękoma.

Skromność, wdzięczność, dobroć. Talent, inteligencja, życiowa mądrość, To znaki rozpoznawcze Pa Salta. To człowiek, który stworzył raj na ziemi i do tego raju zaprosił innych. Jak się okazało, nikt nie znalazł się tam przypadkiem. Pa Salt potrafił spłacać długi wdzięczność i to z nawiązką

Tak, pewne wydarzenia można uznać za naiwne. Tak, pewne dialogi można uznać za zbyt pompatyczne. Nie zmienia to jednak faktu, że takich historii nam potrzeba. Historii mówiących o tym, że można wyjść z najgorszej sytuacji. Historii mówiących o tym, że własną ciężką pracą można osiągnąć wiele. Historii mówiących o tym, że warto dzielić się dobrem z innymi. Zarówno tym materialnym, jak i duchowym. Historii mówiących o tym, że zaniechanie czynienia dobra jest złem.

Pa Salt i jego niesamowite życie. Przemierzył wiele tysięcy kilometrów. Żył w wielu krajach. Imał się różnych zajęć. Jedne sprawiały mu więcej, inne mniej przyjemności. Ale nie wybrzydzał. Był odpowiedzialny. Nie tylko za swoje życie... Napędzany najpierw koniecznością ucieczki, aby ocalić swoje życie. Później w poszukiwaniu utraconych miłości.

Nie ukrywam, że zakończenie mimo wszystko nieco mnie zaskoczyło. Być może ktoś powie, że jest nieprawdopodobne. Być może ktoś powie, że było łatwe do przewidzenia. Być może ktoś powie, że jest infantylne. Być może ktoś powie, że jest przekombinowane. Ja powiem, że jest potrzebne, bo dzięki temu dostaliśmy kolejną lekcję.

W każdej sytuacji możemy zachować się dwojako: dobrze lub źle. Mogą towarzyszyć nam emocje pozytywne albo negatywne. I tylko od nas zależy, co wybierzemy. Zostawiam Was z tym przesłaniem i zachęcam do sięgnięcia po tę niezwykłą książkę.

https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/

Długo wyczekiwany ostatni tom przepięknej sagi o siedmiu niesamowitych siostrach. To wydanie cieszy tym bardziej, że jego dokończenie powstawało w wyjątkowych i trudnych okolicznościach. Lucinda Riley zmarła w 2021 roku nie dokończywszy historii rodziny D’Apliese. Jej syn, Harry Whittaker, podjął się tego zadania i ode mnie otrzymał ocenę bardzo dobrą :)

Ten, kto ma za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To ciekawy reportaż skupiający się przede wszystkim na kobietach włoskiej mafii, ale nie tylko...

Hierarchia. To ona jest ważna i determinuje wszystko. Aranżowane małżeństwa to codzienność. Miłość? To raczej rzadkie zjawisko... Najtrudniej, przynajmniej dla mnie, to okazać zrozumienie dla tych kobiet, które nie pochodzą z mafijnego środowiska, a do mafii wchodzą właśnie poprzez małżeństwo.

Bestialstwo i okrucieństwo? To norma! Nawet w rodzinie! Bo tylko torturując (także dzieci) osiąga się swoje cele.

Porzucenie i odcięcie się od mafijnej rodziny? Zadania niemalże niewykonalne, bo zemsta rodziny jest tylko kwestią czasu.

Zeznawanie przeciwko mafii i zyskanie statusu świadka koronnego? Teoretycznie możliwe, praktycznie różnie to bywa. Jeśli kobiecie uda się uciec ze wszystkimi swoimi dziećmi to są szanse powodzenia całej akcji. Nie daj Boże w mafijnej rodzinie zostanie choćby jedno dziecko... niezależnie od tego w jakim jest wieku... Ciocie i wujkowie zamieniają się wtedy w oprawców zadających ból. A wszystko po to, aby uciekająca delikwentka ostatecznie nie zeznawała przed sądem.

Mąż za kratkami? Przykładna żona regularnie wtedy męża odwiedza, spełnia wszystkie jego zachcianki i jest łącznikiem. Wszak interes musi się kręcić, zdrajcy muszą zostać ukarani, pieniądze muszą się zgadzać...

Wychowanie mafijne. Ten obowiązek spoczywa przede wszystkim na kobietach mafii. Przygotowanie kolejnego pokolenia do przejęcia rodzinnego biznesu. Bo mafia to biznes!

Mafia. Polityka. Kościół. A wszystko łączy jedno. Pieniądze! Bo gdy jakaś mafijna rodzina wesprze polityka, to ten polityk przymyka oko na pewne działania. Bo gdy jakaś mafia jest darczyńcą pokaźnych sum na daną parafię to i potępienia nie ma, i pochówki organizowane są z wielką pompą...

Temat mafii to temat, którym co jakiś czas się interesuję. Zazwyczaj sięgałam po filmy. Kultowy wręcz "Ojciec chrzestny" to oczywiście numer jeden. Były też świetne seriale typu "Gomorra" czy "Suburra". Niby obnażają całe mafijne zło. Niby pokazują bestialstwo, okrucieństwo, bezduszność i brak jakichkolwiek skrupułów. A jednak... Motywy mafijne zawsze przyciągają uwagę i zainteresowanie, jakbyśmy zapominali, że to wszystko dzieje się przecież naprawdę. To nie jest tylko film...

Z tego co pamiętam "Matki chrzestne. Kobiety mafii, które sięgnęły po władzę" to pierwszy reportaż wydany przez Wydawnictwo Albatros jaki przeczytałam. Powiem tak... Czekam na kolejne :)
https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/

To ciekawy reportaż skupiający się przede wszystkim na kobietach włoskiej mafii, ale nie tylko...

Hierarchia. To ona jest ważna i determinuje wszystko. Aranżowane małżeństwa to codzienność. Miłość? To raczej rzadkie zjawisko... Najtrudniej, przynajmniej dla mnie, to okazać zrozumienie dla tych kobiet, które nie pochodzą z mafijnego środowiska, a do mafii wchodzą właśnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki i jakże udane! To była naprawdę dobra odskocznia od zazwyczaj wybieranego przeze mnie typu literatury.

To książka przestroga! Szczególnie dla nastolatek, ale nie tylko.

La Kastellana. Piękna wyspa, która dla jednych jest jedynym miejscem na świecie, dla innych miejscem, gdzie wszystkie uczynki uchodzą im na sucho i działają bez żadnych konsekwencji. Wystarczy mieć obrzydliwie dużo pieniędzy i należeć do odpowiedniego kręgu...

Mercedes, Donatella, Gemma... Po drugiej stronie barykady Tatiana reprezentująca swój wielki świat.

Ale to one, Mercedes i Tatiana, są od początku do końca.

Mercedes, która całe swoje dotychczasowe (i późniejsze) życie spędziła na wyspie, gdzie diuk jest niemalże bogiem. Na wyspie, gdzie czas dosłownie się zatrzymał. Przywiązanie do tradycji i wyraźne oddzielenie od tego nowego świata, które pojawiło się wraz z wielkimi jachtami... Tatiana, dziewczynka z jachtu. Dziewczynka, która może chodzić gdzie chce, o której chce i ubrana, jak chce...

Mercedes i Tatiana spotkały się kiedyś na plaży i ... zostały przyjaciółkami, choć... różnice między nimi były zbyt duże. No i Mercedes miała swoje obowiązki w restauracji ojca. Nie mogła iść na plażę ot tak sobie, bo Tatiana tak chce... Finał? Bogaty pan zapłacił!

Zapłacił za towarzystwo dla swojej córki, a jego córka wybrała właśnie Mercedes... I tak Mercedes wkroczyła do innego świata, z którym wbrew własnej woli była związana przez lata. Zabrali jej najpiękniejsze lata życia, ale nie zabrali jej godności. Mając przed sobą cały obraz tego wielkiego, bogatego i elitarnego świata zdała sobie sprawę, że ona do tego świata należeć nie chce! Póki co wykonuje swoje obowiązki, bo musi, ale przyjdzie dzień wolności! Mercedes ma plan!

Tatiana. Zmanierowana, władcza, pretensjonalna. Może kupić wszystko i wszystkich. Córeczka tatusia, która w końcu przejmie jego imperium. Nigdzie nie miała prawdziwego domu, ale chyba nie było jej z tym źle. Gdziekolwiek by się nie znalazła miała wszystko co chciała. Wszystko zawsze podsunięte pod nos, sprzątnięte spod nóg. Kiedy tatuś organizował samcze wyprawy mniej lub bardziej posłusznie przenosiła się wtedy do hotelu. Wiedziała, że kiedyś przejmie po nim schedę. Wiedziała, że kiedyś to ona będzie się wszystkim zajmować. Ale już teraz jest bezwzględna i pozbawiona wszelkich skrupułów!

Gemma. Tak, takie naiwne nastolatki jeszcze cały czas istnieją. Podatne na manipulacje, pragnące należeć do świata z okładek magazynów modowych, marzące o tym, aby ich kosmetyczki wypełniały markowe kosmetyki, a szafy pełne były markowych ubrań. Aby życie było wieczną imprezą. Wielki świat, znani ludzie, luksus, na które same nigdy nie mogłyby sobie pozwolić, darmowe drinki, darmowy szampan, dalekie wycieczki... Nie trzeba chodzić do szkoły, nie trzeba tłumaczyć się rodzicom, nie trzeba nawet po sobie sprzątać, bo od tego jest służba... High Life! Ale gdy przyjdzie za to wszystko zapłacić będą zdziwione, bo okazuje się, że cena jest bardzo wysoka. Zbyt wysoka!

"Wyspa zaginionych dziewcząt" to ciekawa powieść z dobrze skrojonymi bohaterami. Historia niby niczym nie zaskakuje, bo dość szybko możemy się domyślić o co chodzi, a jednak... szokuje. Wielki świat to iluzja beztroski, bo w tym świecie nic nie ma za darmo. Pytanie tylko co jest ceną i czy cena jest adekwatna do tego, co się otrzymuje w zamian. Niebezpieczeństwo. Ludzie z wielkiego świata nie znają granic, bo i tak pozostaną bezkarni. Złudzenia! W wielkim świecie nie ma przypadków. Tu wszystko jest zaplanowane i obliczone na korzyść inwestującego!

Historia Gemmy i Robin niech będzie lekcją! Gemmo, w życiu nic nie jest za darmo. Prędzej czy później przyjdzie za wszystko zapłacić i nikt nie będzie pytał cię o zdanie. Robin, twoja nastoletnia córka to człowiek posiadający emocje i uczucia, który też ma coś do powiedzenia. Może warto czasem skupić się na tym drugim człowieku i go wysłuchać, aniżeli zawsze tylko osądzać i krytykować... Każdy wiek rządzi się swoimi prawami, a dzieci nigdy, przenigdy nie powinni usłyszeć od swoich rodziców, że są ciężarem i pomyłką! Zostawiam Was z takim właśnie przesłaniem bijącym z "Wyspy zaginionych dziewcząt".

https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/

To moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki i jakże udane! To była naprawdę dobra odskocznia od zazwyczaj wybieranego przeze mnie typu literatury.

To książka przestroga! Szczególnie dla nastolatek, ale nie tylko.

La Kastellana. Piękna wyspa, która dla jednych jest jedynym miejscem na świecie, dla innych miejscem, gdzie wszystkie uczynki uchodzą im na sucho i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Podwójna katastrofa" to kontynuacja „Pięknej katastrofy”. Jest jeszcze "Chodząca katastrofa". A cała trylogia dotyczy historii Abby i Travisa. Nieznajomość dwóch poprzednich książek nie przeszkadzała mi podczas lektury "Podwójnej katastrofy", aczkolwiek gdybym je przeczytała pewnie szybciej bym się odnalazła :)

Travis i Abby Maddox. Nowożeńcy! Ona nie może uwierzyć w to, że usidliła przysięgą małżeńską takiego twardziela jak Travis Maddox. On nie może uwierzyć w to, że Abby, taki anioł, zgodziła się zostać jego żoną. Przed nimi wspólne życie. Takie naprawdę. Wspólny dom, wspólna codzienność, wspólne rachunki do zapłacenia... Wszystko tak, jak być powinno. To nic, że tak naprawdę są jeszcze dzieciakami. Abby ma zaledwie dziewiętnaście lat. Travis jest od niej rok starszy. Obydwoje są jeszcze studentami, ale... nie ma to dla nich znaczenia. Najważniejsze, że są razem... A ślub? Szybki. W tajemnicy. Zawarty w Las Vega. Bo tak sobie wymyślili... Pozornie!

Pożar! To słowo przewija się nieustannie. Nie zawsze wypowiedziane na głos, ale bez ustanku siedzi w głowie i Abby, i Travisa. Tak, pożar w Eastern State University to katastrofa. Nie obyło się bez ofiar śmiertelnych. Ten dramat wciąż i wciąż przeżywają zarówno studenci, jak i ich rodziny. Co tak naprawdę się stało? Kto ponosi za to odpowiedzialność? Jak? Jak sytuacja mogła wymknąć się spod kontroli? Dlaczego? Dlaczego tam były takie tłumy?

Nielegalne walki! Tak, to one przyciągnęły rzesze młodych ludzi żądnych emocji, krwi i pieniędzy. To miała być rozrywka. Jak zawsze... Nikt nawet nie przypuszczał, że dojdzie do takiej tragedii. Panika! Z pewnością nie pomogła...

Travis i Abby Maddox. Dlaczego okłamali agentów FBI? Dlaczego próbują wszystkich przekonać, że ich tam nie było? Dlaczego raptem polecieli do Vegas? Czy ślub to była zimna i wyrachowana kalkulacja? A co, jeśli ktoś zezna, że ... Travis był jednym z walczących? Czy uda im się przechytrzyć cały świat?

Zazwyczaj nie sięgam po tego typu literaturę. Teraz zrobiłam wyjątek dla Wydawnictwa Albatros :) Czy polecam tę książkę? No cóż, ta książka na pewno nie ujmuje pięknem języka. Napisana jest dość pospolicie. Część dialogów była według mnie zbędna... A jednak nie mogłam się od niej oderwać, bo sama historia jest ciekawa i złapałam się na tym, jak bardzo kibicuję tym dzieciakom!

Zdziwiłam się też swoją reakcją na opisywaną amerykańską rzeczywistość. Sentyment. Nieoczekiwanie dla mnie wkradł się sentyment. Od razu przywołałam w pamięci pierwsze oglądane przeze mnie amerykańskie seriale obrazujące czy to campusy studenckie, studenckie bractwa i życie amerykańskich studentów z jednej strony, z drugiej zaś - zasady działania amerykańskiej służby zdrowia. American dream, który roztrzaskuje się w zderzeniu z rzeczywistością...

Pragnienie rodziny. To kolejny wątek, który pojawia się niby mimochodem, ale zwraca jednak uwagę czytelnika i niesie za sobą piękne przesłanie...

Jednym słowem, "Podwójna katastrofa" to książka, po którą warto sięgnąć :)

https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/

"Podwójna katastrofa" to kontynuacja „Pięknej katastrofy”. Jest jeszcze "Chodząca katastrofa". A cała trylogia dotyczy historii Abby i Travisa. Nieznajomość dwóch poprzednich książek nie przeszkadzała mi podczas lektury "Podwójnej katastrofy", aczkolwiek gdybym je przeczytała pewnie szybciej bym się odnalazła :)

Travis i Abby Maddox. Nowożeńcy! Ona nie może uwierzyć w to,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Takiego zakończenia absolutnie się nie spodziewałam! Kate Morton jak zwykle nie zawiodła swoich czytelników :)

Laurel, Dorothy i Vivien. I tajemnica, którą udało się rozwikłać. Choć tajemnic mniejszych i większych było o wiele więcej...

Rok 1941. Dorothy i Vivien. Sąsiadki mieszkające w luksusowej londyńskiej dzielnicy, tylko że ta pierwsza pracuje jako opiekunka i osoba do towarzystwa lady Gwendolyn, a ta druga jest żoną znanego pisarza. Obie pracują w kantynie Ochotniczej Służby Kobiet. A jednak... a jednak Vivien nie bardzo kojarzyła, kim jest Dorothy. Sęk w tym, Dorothy uroiła sobie ich przyjaźń. Sęk w tym, że Dorothy miała obsesję na punkcie Vivien. A one były jak ogień i woda. Pochodziły z zupełnie innych środowisk. Miały zupełnie inny status społeczny i materialny. Miały zupełnie inne osobowości. Dorothy cierpiała na narcyzm, za to Vivien chciałaby się skryć najlepiej przed całym światem. Jedno niefortunne wydarzenie zaważyło na całym życiu i Dorothy, i Vivien. Choć los miał inne plany...

Rok 1961. Dorothy i Laurel. Matka i córka. Rodzina Nicolsonów tworzyła dobry i szczęśliwy dom. Do czasu... pewnego wydarzenia, którego świadkiem była nastoletnia wówczas Laurel. Początkowo była w takim szoku, że chyba do końca nie zdawała sobie sprawy, co się wydarzyło... Jak?! Jak jej matka, zawsze taka łagodna i z sercem na dłoni mogła zrobić coś takiego? Jak mogła zabić?! Tamtego popołudnia Laurel zdała sobie sprawę z tego, że kompletnie nie zna swojej matki. Może nie zadręczałaby się tym, gdyby matka już wtedy zdobyła się na szczerą rozmowę i wyjaśniła, dlaczego postąpiła tak, a nie inaczej...

Rok 2011. Laurel. Po tylu latach wszczęła swoje osobiste śledztwo, aby odpowiedzieć sobie na pytanie co tak naprawdę wydarzyło się tego feralnego popołudnia wiele lat temu... Choć pytań ma znacznie więcej. Do tego jest bardzo zdeterminowana, aby uzyskać odpowiedzi.

Tajemnice... Któż ich nie ma?! Chyba nie ma takiego człowieka czy takiej rodziny, ale są ludzie, którzy tych tajemnic, w dodatku mrocznych, mają więcej, aniżeli jedną.

Złudzenia... Stracony ten, kto żyje iluzjami i urojeniami, gdyż zderzenie z rzeczywistością bywa brutalne, a urażona duma prowadzi do niepotrzebnego odwetu.

Poczucie winy... Ma ogromną moc niszczenia samego siebie. Szczęśliwi ci, którzy dostają od losu drugą szansę i potrafią z niej skorzystać.

Pozory, pozory, pozory... Jakże często wyprowadzają nas w pole. Jakże często zakłamują rzeczywistość. Jakże często są przyczyną nieszczęść i nieporozumień.

Tak, to wszystko znajdziecie w najnowszej powieści Kate Morton!

https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/

Takiego zakończenia absolutnie się nie spodziewałam! Kate Morton jak zwykle nie zawiodła swoich czytelników :)

Laurel, Dorothy i Vivien. I tajemnica, którą udało się rozwikłać. Choć tajemnic mniejszych i większych było o wiele więcej...

Rok 1941. Dorothy i Vivien. Sąsiadki mieszkające w luksusowej londyńskiej dzielnicy, tylko że ta pierwsza pracuje jako opiekunka i osoba...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zawsze z wielką ostrożnością podchodzę do takich publikacji, a wręcz ich unikam.

Tym razem skusił mnie temat yin-yang, a to dlatego, że .... uczęszczałam swego czasu na akupunkturę. Dlaczego o tym piszę? Otóż owa akupunkturzystka, która jest zarazem dyplomowanym lekarzem zarówno zachodniej, jak i wschodniej medycyny za każdym razem zwracała uwagę na złożoność filozofii yin-yang.

Pozornie jest to filozofia opierająca się na zasadzie przeciwieństw. Coś powinno być w swej naturze albo yin, albo yang. Jest albo zimne, albo ciepłe. Albo ciemne, albo jasne. Albo ciężkie, albo lekkie... Nie do końca. To zbytnie uproszczenie, gdyż problem jest o wiele bardziej złożony...

Wszystko polega na równowadze. Nigdy nie jest tak, że coś albo tylko yin, albo tylko yang. Zawsze jest yin-yang. Gdy yin-yang jest równoważne, wtedy jest idealnie. Ale zazwyczaj bywa tak, że mamy albo przewagę yin, albo przewagę yang. I wtedy należy dążyć do równoważenia sił yin i yang.

I to jest cała filozofia, która rozprzestrzenia się na wszystkie obszary. Filozoficzne, duchowe, cielesne.

Jak sama nazwa publikacji wskazuje "Podręcznik yin-yang" prosto i bez zawiłości objaśnia podstawy chińskiej myśli i praktyk: od daoizmu i feng shui, przez tradycyjną medycynę, po sztuki walki.

Nie przez przypadek padło słowo "praktyk", bo yin-yang należy praktykować w swoim życiu każdego dnia. Albo inaczej... filozofia yin-yang powinna być sposobem życia każdego człowieka, niezależnie od tego w jakiej części świata mieszka. Wyciszanie negatywnych emocji? Jak najbardziej! Życie w zgodzie z naturą? Ależ oczywiście! Zapobiegać, a nie leczyć? Któż by nie chciał!

Praktyka jest ważna, dlatego autor na końcu każdego rozdziału podpowiada, jakie ćwiczenia należy wykonać.

Ta publikacja zwróciła moją uwagę nie tylko ze względu na treść, ale też ze względu na formę. Szata graficzna nie odciąga uwagi od tego, co najistotniejsze, ale też nie jest przypadkowa. Przynajmniej dla mnie: biel, czerń i czerwień...

Na samym końcu książki znajdziemy bibliografię. Jest to ważne dla tych, którzy będą chcieli zgłębić temat yin-yang bardziej.

I jeszcze jedno. To podręcznik, który za pierwszym razem należy przeczytać od początku do końca, by później wracać do wybranych rozdziałów w zależności od potrzeby.

https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/

Zawsze z wielką ostrożnością podchodzę do takich publikacji, a wręcz ich unikam.

Tym razem skusił mnie temat yin-yang, a to dlatego, że .... uczęszczałam swego czasu na akupunkturę. Dlaczego o tym piszę? Otóż owa akupunkturzystka, która jest zarazem dyplomowanym lekarzem zarówno zachodniej, jak i wschodniej medycyny za każdym razem zwracała uwagę na złożoność filozofii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ależ on pięknie pisze nawet o tak trudnych sprawach jakimi są śmierć i przemijanie. Nutka nostalgii, nutka melancholii, nutka brutalnego realizmu...

Sanatorium położone wysoko w malowniczych Alpach mogłoby być dla kuracjuszy rajem. Nie jest... Pacjenci doskonale zdają sobie sprawę, jak bardzo wyniszczeni są chorobą. Gruźlica zbiera straszne żniwo... Udało im się przeżyć wojnę, by teraz tak spokojnie umrzeć...

Lillian Dunkerque. Kuracjuszka buntowniczka. Nie wierzy lekarzom. Nie wierzy, że jej stan się poprawi. Nie wierzy w to, że wypełniając wszystkie zalecenia lekarzy zostanie stąd wypisana. Ona jest naznaczona śmiercią. I im bardziej sobie to uzmysławia, tym bardziej z tej reszty życia pragnie czerpać pełnymi garściami. Musi tylko stąd uciec! Ktoś musi ją tylko zabrać "na dół". Wtedy będzie żyła tak, aby w jeden dzień przeżyć tydzień, aby w jeden tydzień przeżyć miesiąc, aby w jeden miesiąc przeżyć rok. Czasu ma niewiele. Musi zdążyć, nim nadejdzie lato...

Clerfayt. Rajdowiec. Co prawda lata świetności ma już za sobą, ale wciąż bierze aktywny udział w wyścigach. Wciąż startuje i wciąż udaje mu się docierać do mety. Podium? O podium już od dawna nie myśli, ale... musi korzystać póki ktoś jeszcze daje mu taką szansę. Musi mieć pieniądze, aby żyć tak jak żyje. Mieszkać w dobrych hotelach. Żywić się w dobrych restauracjach. Pić dobre wino. Niczego więcej do szczęścia mu nie potrzeba... Tak myślał, dopóki nie zakochał się w Lillian.

Ta miłość wybuchła niespodziewanie. Ta miłość wybuchła z niewyobrażalną siłą. To ta miłość sprawiła, że miał nowe marzenie. Ustatkowanie się. Dom, ogród, spokojna praca. Dość z wyścigami. Dość z kuszeniem losu. Dość z ryzykanctwem. Tylko dlaczego wracają do niego te uporczywe wspomnienia... Wojna przecież już się skończyła...

"Nim nadejdzie lato" to kapitalna powieść osadzona w latach tuż powojennych. Niby każdy chce żyć pełną piersią. Niby każdy chce w końcu cieszyć się pokojem. Niby każdy chce zapomnieć o tym, co wydarzyło się podczas lat wojennej zawieruchy. Bezskutecznie. Od tego nie da się uciec. Od siebie nie da się uciec.

Oszczędność w słowa. Tak, ta powieść jest dość oszczędna w słowa, a jednak czytelnik bez problemu odtworzy w swojej wyobraźni wszystkie miejsca, do których zawitają bohaterowie. Dialogi? Błyskotliwe i niebanalne. I ta osobliwa atmosfera... Strach, strach i jeszcze raz strach. Jest wyczuwalny od pierwszej do ostatniej strony!
https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/

Ależ on pięknie pisze nawet o tak trudnych sprawach jakimi są śmierć i przemijanie. Nutka nostalgii, nutka melancholii, nutka brutalnego realizmu...

Sanatorium położone wysoko w malowniczych Alpach mogłoby być dla kuracjuszy rajem. Nie jest... Pacjenci doskonale zdają sobie sprawę, jak bardzo wyniszczeni są chorobą. Gruźlica zbiera straszne żniwo... Udało im się przeżyć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zawsze z niezwykłą ostrożnością podchodzę do takich książek. Dlaczego? Ano dlatego, że obawiam się spłycenia problemu czy (co gorsza) historycznego przekłamania. Tym bardziej, gdy są to książki niepolskich autorów, a co za tym idzie, trafiających do dość szerokiego grona osób, które lekcji z historii należycie raczej nie odrobiły...

Sara. Dziesięcioletnia dziewczynka, której świat zawalił się w jednej sekundzie. Nie, to nie wtedy, gdy musiała w pośpiechu opuścić z mamą mieszkanie. Nie wtedy, gdy wraz z rodzicami i tysiącami innych osób była stłoczona na paryskim stadionie kolarskim. Nie wtedy, gdy cierpiała głód czy pragnienie czekając nie wiadomo na co. To stało się wtedy, gdy uświadomiła sobie, że do domu tak prędko nie wróci... Gdy uświadomiła sobie konsekwencje swojej decyzji ściskając w ręce klucz. Klucz... to on ciągle przypominał jej o tym, że do mieszkania musi wrócić! Za wszelką cenę! Nawet wtedy, gdy będzie już za późno... Musi to sprawdzić. Inaczej będzie dręczyło ją to do końca życia... Czy wtedy poczuła ulgę? Czy kiedykolwiek mogła zapomnieć ten widok? Czy kiedykolwiek mogła zapomnieć ten smród? Jak potoczyłyby się ich losy, gdyby wtedy to mieszkanie opuścili wszyscy? Mama, tata, ona i jej braciszek?

Julia. Amerykanka, która już dwie dekady mieszka w Paryżu. To tu znalazła swoją miłość. To tutaj ułożyła sobie życie. To tutaj urodziła córkę. Teraz snuje się po przestronnym mieszkaniu swoich teściów, w którym niebawem zamieszka. Co prawda trwa remont, ale ten przecież kiedyś się skończy... Praca? Nie narzeka. I właśnie dostała nowy temat: zbliża się okrągła rocznica wydarzeń z lipca 1942 roku. Julii nic to nie mówiło, ale jest kompetentną dziennikarką, więc sprawę zbada solidnie. La Grande Rafle. Wielka obława na ludność żydowską zamieszkującą Francję. Szesnastego i siedemnastego lipca 1942 dla ponad 13 tysięcy Żydów rozpoczęła się gehenna... Na początku Julia nawet nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo los Sary będzie połączony z jej losem. Póki co szuka informacji niczym opętana. Bo Vél’ d’Hiv stało się jej obsesją. Może dlatego, że spośród tego anonimowego tłumu wyłowiła konkretną osobę? Może dlatego, że uderzyły ją pokrętne odpowiedzi na niewygodne pytania? Może dlatego, że Francuzi chcieli zapomnieć o tym, że podczas II Wojny Światowej Francja była gigantycznym kolaborantem ze swoim rządem w Vichy?

Czas spojrzeć prawdzie w oczy. Czas nazwać pewne rzeczy po imieniu...

To samo dotyczy Julii i Bertranda... Bo historia to jedno, a życie tu i teraz to drugie.

Autorka zgrabnie przeplatała losy Sary i Julii. Choć były przecież tak odmienne! Przeszłość i przyszłość. Przeszłość, której zmienić już nie można, ale można ją pielęgnować i wyciągać bezcenne lekcje. Przyszłość, na którą jeszcze mamy wpływ. A kluczem do szczęścia i spełnienia jest stanąć w prawdzie i słuchać głosu swojego serca. Nawet wtedy, gdy przyjdzie nam zapłacić pozornie wysoką cenę...

"Klucz Sary" to opowieść o życiu. O życiu, które jest darem. O życiu, które jest niezmiernie kruche. "Klucz Sary" to opowieść o ludziach. O ludziach, którym odebrano ich człowieczeństwo. O ludziach, którzy pozostali ludźmi w nieludzkich czasach. O ludziach, którzy wolą iść przez życie nic nie wiedząc, nic nie słysząc. O ludziach, którzy są gotowi ponieść ryzyko. O ludziach, którym przychodzi skrywać w sercach straszną tajemnicę. O ludziach pragnących żyć i to życie przekazywać dalej... Podczas lektury emocji z pewnością nie zabraknie, a krótkie rozdziały sprawiają, że ciężko oderwać się od czytania. Przecież tylko jeszcze jeden rozdział... i niespodziewanie czytamy ostatnią stronę.

https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/

Zawsze z niezwykłą ostrożnością podchodzę do takich książek. Dlaczego? Ano dlatego, że obawiam się spłycenia problemu czy (co gorsza) historycznego przekłamania. Tym bardziej, gdy są to książki niepolskich autorów, a co za tym idzie, trafiających do dość szerokiego grona osób, które lekcji z historii należycie raczej nie odrobiły...

Sara. Dziesięcioletnia dziewczynka,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ana i Alain po raz drugi w akcji. Jest też Konrad. Jest i Martin. I on.. Ognisty medalion, który obok Astrologa jest tajemniczym skarbem przekazywanym z pokolenia na pokolenie.

Cóż takiego ma w sobie, że jest tak pilnie strzeżony? Wygląda tak niepozornie... Zwykły kamień? Zatem co decyduje o jego wartości?

Wyścig rozpoczęty! Tym razem Ana i Alain są dla siebie konkurencją. Nie pracują ramię w ramię jak w przypadku poszukiwań "Astrologa". Ana pozostała wierna swoim dotychczasowym zleceniodawcom, więc w jej drużynie ponownie znalazł się Martin. Trochę to zawiłe i być może niezrozumiałe, ale znaczące. Bo tu chodzi nie tylko o wykonanie konkretnego zadania.

Tak samo pogmatwane są relacje między poszczególnymi bohaterami tej historii. Kto ostatecznie zwycięży i na jakim polu? Właśnie o tym jest ta powieść.

"Ognisty medalion" to kontynuacja "Szmaragdowej tablicy", ale odniesień do poprzedniej części jest niewiele. I dobrze. Bo ta historia zasługuje na to, aby być odrębnym bytem. Gdy już przebrnie się przez prolog zaczyna się zabawa!

W powieści wątków jest wiele i całe szczęście autorka zachowała odpowiednie proporcje pomiędzy sercowymi rozterkami Any a historią właściwą, którą poznajemy z dwóch perspektyw.

Mamy czasy współczesne i końcówkę II Wojny Światowej. Naprzemiennie towarzyszymy tym, których mniej lub bardziej świadomie połączył Ognisty Medalion. Na uwagę zasługują również miejsca akcji. Czasy współczesne i swobodne przemieszczanie się po Europie. Dziś Hiszpania, jutro Niemcy, pojutrze Rosja... Są też opisy zbombardowanego Berlina z kwietnia i maja 1945 roku, z którego większość próbowała się wydostać. I jeszcze szlak bojowy Armii Radzieckiej na Berlin... Gdzie w tym wszystkim Ognisty Medalion? Wędruje... Wędruje, by w końcu znaleźć się w bezpiecznej kryjówce...

Jest jeszcze jeden ciekawy wątek tej powieści. Historie rodzinne. Rodzinne tajemnice i sekrety. Odkrywanie losów naszych najbliższych z czasów II Wojny Światowej. Szukanie odpowiedzi na pytanie kim byli moi dziadkowie i kim jestem ja.

Dlaczego? Dlaczego tak wiele spraw zostało przemilczanych? Dlaczego pozostało tyle dowodów pomagających odtworzyć pewne historie... Dlaczego nie zostały wcześniej zniszczone, skoro nie zostały w odpowiednim czasie ujawnione? Wszak i tak wszystko wypłynęło na powierzchnię. Okazuje się, że Ognisty Medalion to przeznaczenie, od którego uciec nie można. I wychodząc nieco dalej... każda rodzina skrywa swój własny ognisty medalion. Może nie pod postacią pięknego klejnotu, ale... I spadkobierców nikt o zdanie nie pyta!

Są też wątki historyczne, a więc grabież dzieł sztuki przez nazistów, morderstwo ostatniej carskiej rodziny, wojna w Hiszpanii, ucieczka nazistów kanałem watykańskim, prace badawcze nad rakietami V-2, wykorzystanie potencjału niemieckich naukowców przez Amerykanów, Holocaust, gwałty i grabieże zwycięskich czerwonoarmistów...

Taka jest najnowsza powieść Carli Montero. Każdy znajdzie coś dla siebie. Każdy odkryje coś innego. Każdy niech czerpie tyle, ile chce :)

https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/

Ana i Alain po raz drugi w akcji. Jest też Konrad. Jest i Martin. I on.. Ognisty medalion, który obok Astrologa jest tajemniczym skarbem przekazywanym z pokolenia na pokolenie.

Cóż takiego ma w sobie, że jest tak pilnie strzeżony? Wygląda tak niepozornie... Zwykły kamień? Zatem co decyduje o jego wartości?

Wyścig rozpoczęty! Tym razem Ana i Alain są dla siebie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Uwielbiam powieści Daphne du Maurier. Za ich piękny literacki język. Za niebanalne dialogi. Za plastyczność opisów. Za intrygujące wątki. Za wspaniale skrojonych bohaterów. Za emocje, które towarzyszą mi podczas lektury.

Gdy w zapowiedziach wydawniczych Albatrosa zobaczyłam tę książkę wiedziałam, że opowiadania też będą zachwycające i zaskakujące. Postanowiłam sprawdzić i … nie zawiodłam się!

Sześć opowiadań, a każde z nich tak odmienne...

Co się stało z tymi ptakami? Dlaczego są tak agresywne? Dlaczego nas atakują? Dlaczego nas zabijają? Czy to przez ten dziwny wiatr? Jak długo wytrzymamy? Jak się przed nimi uchronić? Nat ma jakieś dziwne przeczucie, że tych ptaków nie można lekceważyć… To opowiadanie „Ptaki”. Ciekawostką jest to, że to właśnie na podstawie tego opowiadania Alfred Hitchcock wyreżyserował słynny dreszczowiec pod tym samym tytułem. To poczucie grozy i strachu dominujące w opowiadaniu doskonale przeniósł na wielki ekran.
Czy istnieje takie miejsce, w którym wszyscy są piękni, młodzi, zdrowi… nieśmiertelni? Tak! To klasztor na Monte Verita! Jak? Jak się tam dostać? Okazuje się, że wybrani zostają powołani. Niezależnie od tego, gdzie aktualnie przebywają. Wybrani wiedzą, że prędzej czy później znajdą się we właściwym miejscu. Tak było z nią, Anną. Nie zważając na to, że rani najbliższą jej osobę odeszła. Jej miejsce jest tu, na Monte Verita.

Dlaczego? Dlaczego ludzie z pobliskiej wioski nie są tak zachwyceni tym cudownym miejscem? Dlaczego strzegą swoich dziewczyn, żon, córek, aby przypadkiem nikt ich nie wezwał na górę? Dlaczego szykują się do walki z mieszkańcami klasztoru? Dlaczego ludzie na tej przeklętej górze przepadają bez wieści?

Czy Monte Verita to naprawdę raj na ziemi? A może to tylko ułuda? Przekonacie się, gdy przeczytanie opowiadanie „Monte Verita”.
On, Midge i jabłonka… Migde umarła, ale … on wcale nie rozpacza. Z każdym dniem wieczne umęczenie żony irytowało go coraz bardziej. Czasem jeszcze tłumaczył jej, że nie ma sensu taka codzienna domowa harówka. Pewne sprawy powinna odpuścić i po prostu odpocząć. A ona wtedy zawsze tylko wzdychała. Udręczona, umęczona, ledwo powłócząca nogami pucowała, pucowała, pucowała… Gdy umarła on poczuł … ulgę. Teraz jest wolny jak ptaszek. Nikt nie wzdycha. Nikt nie marudzi. Nikt nie wzbudza w nim niepotrzebnych wyrzutów sumienia. W końcu może cieszyć się wypracowaną emeryturą. W końcu ma czas na spokojne śniadanie, na wielogodzinne spacery, na cieszenie oczu okolicą… Tylko ta jabłonka jakoś dziwnie nie daje mu spokoju. Przez całe lata marniała, nie kwitła, nie wydawała owoców, a teraz dzieje się z nią coś innego. Ogrodnik też to zauważył i nawet pozwolił sobie nie zgodzić się z poleceniem gospodarza. Jabłonki nie zetnie! Szkoda jej… Tym bardziej, że wszystko wskazuje na to, że i owoce wyda… Jednak on postanowił postawić na swoim… „Jabłonka” to kolejne rewelacyjne opowiadanie!

Luksusowy nadmorski hotel, wakacje, słońce… Raj na ziemi. W tym raju znalazła się piękna markiza, jej dwie córeczki i guwernantka. Każdy ucieszyłby się z takich wakacji! A markiza? Wiecznie znudzona, wiecznie odpoczywająca, wiecznie samotna… Całe swoje życie nie robi nic innego, tylko odpoczywa! Już sama tym odpoczywaniem jest wręcz umęczona. W hotelu i pobliskim miasteczku robi furorę. Sama jej obecność sprawia, że wszyscy na chwilę zastygają i ją podziwiają. Sęk w tym, że tylko na chwilę… Gdy ta chwila mija wszyscy wracają do swoich czynności. A ona? A ona znowu jest niczym powietrze… Znowu nikt nie zwraca na nią uwagi. Znowu nikt się nią nie interesuje. Gdyby tak wdać się w jakiś romans… Wszak romanse w jej środowisku to zjawisko tak oczywiste, że nikt nie powinien być zbulwersowany. W jej życiu pojawi się w końcu jakiś dreszczyk emocji. Dyskrecja. Dyskrecja przede wszystkim, ponieważ jej kochanek nie zalicza się do śmietanki towarzyskiej. To prowincjonalny fotograf, którego w każdej chwili może odprawić. Zresztą wakacje kiedyś w końcu się skończą, a co za tym idzie i jej romans…. Czyżby? To opowiadanie zatytułowane „Prowincjonalny fotograf”.

Dla zakochanego człowieka nie liczy się nikt i nic tylko ona, ukochana osoba. Nawet jeśli dobrze jej nie znamy. Nawet jeśli jest dla nas tajemnicą i zagadką. Przekonał się o tym on. Po demobilizacji znalazł pracę w warsztacie samochodowym. Lubił tę pracę, co zresztą dostrzegał i właściciel warsztatu. Wynajmował pokój u miłego małżeństwa. Zarabiał tyle, że sam mógł się utrzymać i finansowo wspomagać także swoją mamę. Pewnego wieczoru wybrał się do kina i wtedy zobaczył ją! To była miłość od pierwszego wejrzenia. To była miłość tylko z jednej strony. Ta podróż autobusem była najwspanialszą podróżą jego życia. Chciał, aby trwała jak najdłużej, dlatego kupił bilety do samego końca. Dla siebie i dla niej. Później zobaczył ją jeszcze raz… To opowiadanie „Pocałuj mnie jeszcze raz”.

Ostatnie i zarazem najkrótsze opowiadanie to „Stary”. Opowiada ono o pewnym zgodnym małżeństwie. Dzieci… kiedyś były obecne w ich życiu. Dlaczego zatem teraz są tylko we dwójkę? Jaką tajemnicę skrywają? Kim właściwie są?

Jeśli lubicie krótkie formy literackie to ta publikacja jest dla Was :)

Uwielbiam powieści Daphne du Maurier. Za ich piękny literacki język. Za niebanalne dialogi. Za plastyczność opisów. Za intrygujące wątki. Za wspaniale skrojonych bohaterów. Za emocje, które towarzyszą mi podczas lektury.

Gdy w zapowiedziach wydawniczych Albatrosa zobaczyłam tę książkę wiedziałam, że opowiadania też będą zachwycające i zaskakujące. Postanowiłam sprawdzić i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bernard Minier jak zawsze w dobrej formie :)

Ona. Lucia. Niepokorna i nieprzejednana porucznik pracująca w szeregach hiszpańskiej Guardia Civil. Praca jest dla niej życiem. Poświęciła dla niej wszystko! Dla Luci Guerrero nie ma spraw nie do rozwiązania. Będzie drążyć tak długo, aż osiągnie swój cel. Nie zawsze legalnymi sposobami, ale kto by się przejmował takimi szczegółami…

Szok! Porucznik Lucią Guerrero dawno nie przeżyła takiego szoku przyjeżdżając na miejsce zbrodni. Nie chodziło tylko o inscenizację, o którą zadbał sprawca. Chodziło o to, kto jest ofiarą… Dlaczego? Dlaczego jakiś psychopata przykleił do krzyża jej partnera, z którym pracowała? Tak, jest zaangażowana w to śledztwo emocjonalnie, ale nie odpuści. Nie pozwoli odebrać sobie tej przyjemności, kiedy schwyta mordercę!

On. Salomon Borges i jego dziecko, DIMAS. To program, nad którym pracuje od lat. Wraz z grupą studentów cały czas prowadzą badania wierząc w to, że już niebawem DIMAS będzie doceniony i powszechnie używany. Jego przydatność i efektywność niezwykle usprawni działanie służb. Trzeba tylko zdobyć kolejny grant. Trzeba tylko zrobić dobrą reklamę. I wszystko wskazuje na to, że pierwszy sukces jest już na wyciągnięcie ręki! Słowo klucz: klej!

Oni. Lucia i Salomon. Tak rozpoczyna się ich wspólna praca. Celem jest schwytanie sprawcy i rozwikłanie zagadkowych morderstw sprzed lat. Co to ma wspólnego z zamordowanym partnerem Luci? Klej. W przypadku wszystkich interesujących ich morderstw morderca i być może jego następca użył kleju. Jest jeszcze coś… Obrazy. Każde morderstwo to inscenizacja słynnych dzieł sztuki. Zarówno Lucia, jak i Salomon mają też swoje prywatne cele. Zdawać by się mogło, że grają do tej samej bramki, ale to tylko złudzenie…

Manipulacja. Ma ogromną moc! To niesamowite, jak bardzo można zmanipulować drugiego człowieka!

Jeśli macie ochotę na wyśmienity kryminał, to zapamiętajcie ten tytuł! Niby dość szybko domyśliłam się, kto jest kim, ale muszę przyznać, że autor tak gmatwał i mącił, że co chwilę wątpiłam w słuszność swoich wniosków. A to świadczy o dobrej intrydze i o doskonałym poprowadzeniu akcji. Ten dreszczyk emocji towarzyszy od pierwszej do ostatniej strony :)

„Lucia” to pierwszy tom nowej serii kryminalnej. Będę zatem wypatrywać kolejnych.

https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/

Bernard Minier jak zawsze w dobrej formie :)

Ona. Lucia. Niepokorna i nieprzejednana porucznik pracująca w szeregach hiszpańskiej Guardia Civil. Praca jest dla niej życiem. Poświęciła dla niej wszystko! Dla Luci Guerrero nie ma spraw nie do rozwiązania. Będzie drążyć tak długo, aż osiągnie swój cel. Nie zawsze legalnymi sposobami, ale kto by się przejmował takimi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Siobhan, Miranda, Jane i on, Joseph Carter. Co ich łączy? Walentynki! Wszystkie trzy kobiety zostały wystawione przez Joseph’a właśnie w Walentynki. Co za drań! Nie mógł sobie wybrać gorszego dnia! Ale ten drań jest całkiem sympatyczny i następnego dnia kajał się przed każdą wystawioną. I każda z nich wybaczyła od razu i bez mrugnięcia okiem. Choć może Siobhan potrzebowała na to nieco więcej czasu…

Siobhan i Joseph. Obydwoje światowi, żyjący w wielkim mieście. Obydwoje obracający się raczej w nieco wyższych kręgach. Mają kasę, są młodzi i piękni. Świat stoi przed nimi otworem! Czego chcieć więcej?

Miranda i Joseph. Już na pierwszy rzut oka pochodzą z dwóch zupełnie innych bajek. Jak to się stało, że są parą? Ano stało się i widać, że każdemu z nich zależy na tej drugiej osobie. Ale… zaczynają się zgrzyty… Walentynki… wiadomo! Tajemnicze paragony w kieszeni Josepha. Tajemnicze zapiski w jego kalendarzu. Dziwne zachowanie jego matki. Mimo całej miłości jaką Miranda ma dla niego te niedopowiedzenia, tajemnice większe i mniejsze cały czas ją dręczą. Powoli, ale skutecznie. Cóż z tego, że Joseph jest taki kochany? Cóż z tego, że potrafi ją zaskoczyć? Cóż z tego, że wyznaje jej miłość? Cóż z tego, że jest bardzo cierpliwy i wyrozumiały? Cóż z tego, że namiętność między nimi cały jest gorąca niczym żar? Cóż z tego, gdy… jest ktoś jeszcze…

Jane i Joseph. Spotkali się na prowincji. Ona, szara myszka niechcąca nikomu rzucać się w oczy. On, taki elegancki i przystojny. Ona, żyjąca w pojedynkę i ściśle według narzuconych sobie reguł. On, krążący między spokojną prowincją a tętniącą życiem stolicą. Spotkali się! On zwrócił na nią uwagę, ona zastanawiała się czy ją poznał… I zaczęli się spotykać, choć jedynie na gruncie koleżeńskim. Przyszedł taki moment, że ona zapragnęła czegoś więcej… Co tam jedne koszmarne Walentynki! Ona skrywała o wiele większą tajemnicę…

Powiem szczerze, że na początku nie porwała mnie ta historia. Ot, zwykła najzwyklejsza lekka obyczajówka. Doceniłam tę historię, gdy zorientowałam się, jak bardzo zostałam przez autorkę wyprowadzona w pole. Tak, skutecznie uśpiła moją czujność.

Tak naprawdę to historia o mężczyźnie, który stara się poukładać swoje życie, otrząsnąć się i iść dalej. To historia o mężczyźnie, który nie potrafi poradzić sobie z własnym bólem. To historia o mężczyźnie, który musi w końcu stanąć oko w oko z tym, co go wyniszcza. To historia o mężczyźnie, który musi pogodzić się z przeszłością i zacząć patrzeć w przyszłość.

To nie jest książka-wydmuszka, aczkolwiek przez jakiś (dla mnie zbyt długi) czas może sprawiać takie wrażenie. Warto przeczytać do końca!

https://monikaolgalifestyle.blogspot.com/

Siobhan, Miranda, Jane i on, Joseph Carter. Co ich łączy? Walentynki! Wszystkie trzy kobiety zostały wystawione przez Joseph’a właśnie w Walentynki. Co za drań! Nie mógł sobie wybrać gorszego dnia! Ale ten drań jest całkiem sympatyczny i następnego dnia kajał się przed każdą wystawioną. I każda z nich wybaczyła od razu i bez mrugnięcia okiem. Choć może Siobhan potrzebowała...

więcej Pokaż mimo to