rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Sekcja zwłok. True crime. Historie z prosektorium Vincent Di Maio, Ron Franscell
Ocena 7,3
Sekcja zwłok. ... Vincent Di Maio, Ro...

Na półkach: , ,

Jeżeli mielibyście w życiu przeczytać tylko jedną książkę o patologii sądowej niech to będzie TA KSIĄŻKA!

"Sekcja zwłok. True crime. Historie z prosektorium" to zaproszenie do fascynującego świata medycyny sądowej, widzianej oczami Vincenta di Maio(niestety już nieżyjącego), jednego z największych autorytetów tej intrygującej dziedziny.

Przedstawione w książce sprawy przybliżają nam przede wszystkim techniczny aspekt pracy patologów -z zapartym tchem śledzimy proces "rozwiązywania łamigłówki", którego celem jest ustalenie sposobu i powodu utraty życia przez danego człowieka. Dodatkowo na każdej kartce książki dostrzegamy misję di Maio, którą jest bezstronne dotarcie do prawdy, często dla wielu niewygodnej

Technicznie mamy tu do czynienia z rozdziałami, każdy skupia się na konkretnej sprawie, która jest bardzo obszernie opisana (oprócz szczegółów samego śledztwa mamy tu także pełno medycznych czy prawnych ciekawostek chociażby tj prawo "Stand Your Ground" czy wyjaśnienie czym jest przeniesiony zespół Münchhausena).Następnie wchodzi Di Maio i opowiada nam o swoich działaniach w danej sprawie - również szczegółowo. Zresztą di Maio brał udział w dość ciekawych sprawach, które warto poznać - między innymi możecie przeczytać o sprawie Trójki z Memphis.

Jeżeli macie obawy, że będzie zbyt naukowo- nie lękajcie się:) Język jest przystępny dla zwykłego zjadacza chleba (a to pewnie zasługa Rona Francella).

Dzięki tej książce zaglądamy także w przeszłość di Maio i niczym niemi obserwatorzy towarzyszymy mu w jego drodze do bycia jednym z lepszych patologów sądowych - zresztą zwróćcie uwagę na wnioski, jakie wysuwał podczas spraw, na sposób dedukcji, na postrzeganie ciała, które dzięki jego pracy "może po raz ostatni przemówić"

Osobiście jestem tą książką zauroczona i przede wszystkim ponownie zaintrygowana wejściem w ten fascynujący świat - to takie literackie zaproszenie do przygody, której fani kryminałów nie mogą przegapić:)

CZYTAJCIE!

Jeżeli mielibyście w życiu przeczytać tylko jedną książkę o patologii sądowej niech to będzie TA KSIĄŻKA!

"Sekcja zwłok. True crime. Historie z prosektorium" to zaproszenie do fascynującego świata medycyny sądowej, widzianej oczami Vincenta di Maio(niestety już nieżyjącego), jednego z największych autorytetów tej intrygującej dziedziny.

Przedstawione w książce sprawy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wielka Sowa powróciła z przytupem!

"Pięć martwych psów" Michala Sýkory to 3 część cyklu opowiadająca o losach śledczych z Ołomuńca, która oprócz wciągającej intrygi kryminalnej serwuje czytelnikom "gorzką pigułkę", a jej posmak zostaje na zawsze.

Fabuła oparta jest na dwóch, równolegle prowadzonych śledztwach, którym na pozór dość daleko do wspólnych działań - jednak oba pozwalają na głębszą charakterystykę dobrze nam znanym kobiecym postaciom tj Kristýny Horovej i Marii Výrovej. Obie na różnych etapach życia prywatnego i zawodowego, w cieniu męskich autorytetów otwierają przed nami przerażający świat ludzkiej chciwości, wszędobylskich układów i czerpaniu korzyści na zwierzętach, dla których człowiek zamiast "przyjacielem" staje się katem.

Nie będę ukrywać - nie jest to typowy czeski kryminał, po którym możemy oczekiwać między wierszami dobrze nam znanej dawki czeskiego humoru - bo i temat, który w dużej mierze zawładnął historią do łatwych nie należy. Czasem Autor nie pozostawia za dużo czytelniczej wyobraźni tworząc słowem brutalne i przerażające kreacje jednak myślę, ze ten zabieg jest w tym przypadku potrzebny. Trzeba to potraktować niczym kubeł zimnej wody, który ma obudzić, otworzyć oczy czytelnikom na przedstawione w tej historii wątki różnych form znęcania się nad zwierzętami.

Sýkora w doskonały sposób, wręcz dobitnie i obrazowo, ukazuje przerażający obraz zwierzęcej krzywdy, spowodowanej niezrozumiałą dla mnie potrzebą spełniania zachcianek, wygodnictwem i oczekiwaniami ludzkich potworów. (wybaczcie, ale inaczej nie jestem w stanie nazwać tak postępujące osoby).

To historia, która zostaje z czytelnikami jeszcze na długo po jej przeczytaniu a jej przygnębiające opary na nowo "rozdrapują" siedzące w człowieku emocje, zmuszając do refleksji, która jednak do pozytywnych nigdy należeć nie będzie.

Takie historię są nam, ludziom, potrzebne chociaż wolałabym aby nigdy nie musiały powstawać. I za ten bolący, wchodzący pod skórę ładunek emocjonalny jestem Sykorze ogromnie wdzięczna

Wielka Sowa powróciła z przytupem!

"Pięć martwych psów" Michala Sýkory to 3 część cyklu opowiadająca o losach śledczych z Ołomuńca, która oprócz wciągającej intrygi kryminalnej serwuje czytelnikom "gorzką pigułkę", a jej posmak zostaje na zawsze.

Fabuła oparta jest na dwóch, równolegle prowadzonych śledztwach, którym na pozór dość daleko do wspólnych działań - jednak oba...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kiedy człowiek myśli, że Bartek Szczygielski już niczym go nie zaskoczy - Autor wyskakuje z nową serią, która sprawia, że szczękę zbierasz z podłogi jeszcze przez kilka dni po jej przeczytaniu!

"Niewiele osób rozumie najważniejszą rzecz i potrafi się z nią pogodzić. Życie nie jest fair.Może być milion powodów, by złapać za młotek i rozłupać komuś czaszkę, ale by wiedzieć, dlaczego do tego doszło, musielibyśmy sami trzymać za trzonek"

W "Asymetrii" Autor "powołuje do życia" niesamowicie intrygującą i oryginalną bohaterkę, Alicję Mort, specjalistkę od mikroekspresji i mowy niewerbalnej, która niczym ludzki wykrywacz kłamstw, potrafi czytać z człowieka jak z przysłowiowej otwartej księgi. Na początku swoje nietypowe umiejętności wykorzystywała w policji, gdzie pod czujnym (lecz przychylnym) okiem osobliwego, starszego rangą mentora, Edwarda Górskiego, jej kariera miała szansę na szybki rozwój. Jednak zderzenie z rzeczywistością już przy pierwszej, poważnej sprawie dość mocno nadszarpneło jej wyidealizowanymi wyobrażeniami.
Porzucając służbę w policji, Alicja nie rezygnuje ze swoich "mocy tajemnych" i zajmuje się ujawnianiem niewierności, tam gdzie dobrze jej za to płacą. Ale przeszłość ma to do siebie, że lubi o sobie przypomnieć - oczywiście w najmniej odpowiednim momencie! Nie inaczej jest więc i tym razem - czy ponownie wejście w otchłań, którą postanowiło się zostawić dawno temu, przyniesie odpowiedzi na teraźniejsze pytania?

Może to zabrzmi trochę trywialnie, ale Bartek pozamiatał! Dla takich wciągających, dynamicznych i nieoczywistych historii żyję i nie będę ukrywać, że Autor pisarską poprzeczkę zawiesił tym razem naprawdę wysoko.
Mamy tu ten dobrze mi znany, szczygielski styl, przepełniony rodzajem mroku i humoru, który wchodzi pod skórę i nie daje o sobie zapomnieć a jego opary otulają czytelnika jeszcze na długo po przetrawieniu danej historii. Cała oś fabularna jest podzielona na dwie linie czasowe, które sukcesywnie pozwalają ułożyć rozsypane wątki w obraz nieoczywisty jednak mocno, rezonujący z ludzką naturą.

Bartkowi należą się ogromne brawa za dość głęboki i szczegółowy research związany z naturą kłamstwa, jego mechanizmami, reakcjami organizmu czy samym ich rozpoznawaniem - te warsztatowe elementy zbliżają nas także do zastanowienia się nad sensem i ewentualnymi konsekwencjami naginania rzeczywistości do własnych potrzeb. (fanom takich klimatów polecam zapoznać się serialami tj Mentalista czy Magia Kłamstw).

Kłamstwo jest nieodzownym elementem naszego życia i nikt raczej z tym polemizować nie będzie. Mamy też świadomość, że są rodzaje kłamstw, które jesteśmy w stanie wybaczyć, z którymi jestesmy w stanie żyć nie ujawniając naszej na ich temat wiedzy - ale wg mnie to "godzenie się" wynika z naszych egoistycznych pobudek i lęku przed konsekwencjami uderzającymi nie w kłamcę lecz w nas samych.

Osobiście najmocniej dotknęły mnie kryminologiczne aspekty związane z analizą zbrodni, jej początkiem, motywami oraz z "ukrytymi między wierszami" pytaniami nad sensem walki ze złem. Ta historia pokazuje, że prawo często nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością. Czy jednak
...tu muszę zrobić pauzę abyście sami przeżyli te wszystkie emocje, z którymi mierzę się od kilku dni😄

Uwielbiam, kiedy książka "rozrywa" moją ułożoną osobowość na części i nie pozwala na jednoznaczne odpowiedzi.Więc jeżeli jesteście gotowi na takie emocje - Asymetria to Wasz MUST READ.

Używając pączkowego porównania - wiem,że książek o ludzkiej naturze i moralności jest dużo jednak "Asymetria" to taki pączek od Gesslerowej - przepyszny, z najlepszych składników- więc nie może zabraknąć tej książki w Waszych życiach.

I tak, to będzie TOPka roku, chociaż mamy dopiero luty!

Kiedy człowiek myśli, że Bartek Szczygielski już niczym go nie zaskoczy - Autor wyskakuje z nową serią, która sprawia, że szczękę zbierasz z podłogi jeszcze przez kilka dni po jej przeczytaniu!

"Niewiele osób rozumie najważniejszą rzecz i potrafi się z nią pogodzić. Życie nie jest fair.Może być milion powodów, by złapać za młotek i rozłupać komuś czaszkę, ale by...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na głębokie, skłaniające do refleksji, żyjące w czytelniku jeszcze na długo po przeczytaniu historie czeka każdy fan gatunku - kiedy jednak w nasze ręce trafia debiut, gdzieś z tyłu głowy zapala się mała lampka ostrzegawcza... Jednak w przypadku "Żaru" Weroniki Mathii już po kilku stronach wszelkie wątpliwości mijają!

"Tajemnice są jak żar. Tlą się latami i wypalają dziury o nierównych brzegach".

Lena nie spodziewała się, że powrót w rodzinne strony spowoduje zatoczenie koła przez skrywane traumy przeszłości. W młodości straciła ukochanego w tajemniczej, samobójczej śmierci a po ponad 20 latach ten sam dramat dotyka jej syna, którego dziewczyna odbiera sobie życie. Teraźniejszość zbiera większe żniwo, ponieważ dodatkowo sam nastolatek znika bez śladu. Lena wraz z aspirantem Jakubem Zommerem, który nie wierzy w samobójstwo siostrzenicy, prowadzą własne śledztwo, podczas którego tajemnice sprzed lat sukcesywnie odkrywają przerażające karty wydarzeń. Czy oboje są gotowi zmierzyć się z prawdą, jaką mają do opowiedzenia ich własne demony?

Nie będę ukrywać - wciągnęła mnie ta historia na maksa. Wyśmienicie skonstruowana kryminalna intryga, połączona z doskonałą kreacją bohaterów, nawet tych pobocznych. Tutaj wszystko - wydarzenia i ludzie - mają swoją rolę, konsekwencje działań są rzeczywiste a linie czasowe sukcesywnie układają fabularne puzzle w całość, odsłaniając obraz przepełniony ogromnym bólem, niszczącym, palącym od wewnątrz tak okrutnie, że tylko śmierć jest w stanie go "ugasić". Małomiasteczkowy klimat osnuty pajęczyną tajemniczości podnosi wagę poruszanych tu problemów - wszak paradoksalnie w takim miejscu sekrety mają się najlepiej, prawda?
Weronika Mathia poszła także o krok dalej i stworzyła wyjątkowego bohatera - przyrodę, która odgrywa w całej tej historii duże znaczenie.

Mówi się, że czas leczy rany, lecz czy na pewno? Te pozornie wyleczone potrafią odezwać się nawet po latach. Prawda natomiast, nawet ta najbrutalniejsza, jest jedynym lekiem, który uciążliwe demony zniweluje na zawsze.

Wg mnie tytułowy "żar", stworzony z mrocznych pobudek rozniecia się na nowo w ogień niosący przede wszystkim spokój - lecz nawet w tej pozytywnej formie, nigdy nie powinniśmy zapomnieć o tym, że jest to żywioł niszczący.
Weronika swoją książką "wypaliła" sobie miejsce moim czytelniczym serduchu - oby więcej takich debiutów!

Na głębokie, skłaniające do refleksji, żyjące w czytelniku jeszcze na długo po przeczytaniu historie czeka każdy fan gatunku - kiedy jednak w nasze ręce trafia debiut, gdzieś z tyłu głowy zapala się mała lampka ostrzegawcza... Jednak w przypadku "Żaru" Weroniki Mathii już po kilku stronach wszelkie wątpliwości mijają!

"Tajemnice są jak żar. Tlą się latami i wypalają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wyobraźcie sobie, że idziecie spać i budzicie się...wczoraj. Na początku zdezorientowani ale zafascynowani, po kilku takich "powtórkach", kiedy każdego dnia budzicie się o jeden dzień wcześniej, postanawiacie powstrzymać wypadki tragicznego wieczoru. Okazuje się jednak, że w kolejny poranek cofacie się coraz bardziej.
Przerażająca lecz niezwykle intrygująca wizja prawda?

Tak właśnie rozpoczyna się thriller psychologiczny "Nie to miejsce, nie ten czas" Gillian McAllister (w przekładzie Anny Tomczyk). Jen, główna bohaterka, jest w stanie zrobić wiele by ocalić przyszłość swojego pełnoletniego syna więc na pewno nie zdziwi Was fakt, że dość szybko w tym cofaniu się ogarnia i próbuje za wszelką cenę zmienić wydarzenia z "DNIA ZERO" Jest także pewna "reguła" tj. każde podjęte przez nią kroki dzieją się tylko tego jednego dnia - lecz dla zdeterminowanej matki nie ma rzeczy niemożliwych.
Okazuje się jednak, że świat widziany oczami Jen mocno różnił się od tego faktycznego a uwięzienie w pętli czasu daje jej możliwość powtórnego spojrzenia na rzeczy wcześniej dla niej błahe czy niezauważone.

To tylko pokazuje nam jak często konsekwencje naszych decyzji potrafią być odczuwalne po czasie a im mniej ważne tym destrukcyjna siła uderza ze zdwojoną mocą (niczym efekt motyla)
Cały koncept fabularny to prawdziwy powiew świeżości na literackim podwórku - Autorka co prawda do stworzenia tej historii zainspirowała się serialem "Russian Doll" a i pewnie starszym czytelnikom od razu przyjdzie na myśl kultowy film "Dzień Świstaka" to jednak jest to historia innowacyjna a plot twisty w trakcie odkrywania przez Jen swojej przeszłości sprawią, że się od książki nie oderwiecie.

Mamy tu także ogromny ładunek emocjonalny, kiedy w zderzeniu z własną historią widzimy błędy bądź zastanawiamy się nad zmianą pewnych wydarzeń mając z tyłu głowy świadomość utraty życia, które do tej pory mieliśmy.
Te wewnętrzne rozterki Jen stawiają masę pytań, nad którymi będę się jeszcze długo zastanawiać.
I pewnie zastanawiacie jak się ta historia kończy, prawda? Poznanie finału leży już w Waszych rękach.

Wyobraźcie sobie, że idziecie spać i budzicie się...wczoraj. Na początku zdezorientowani ale zafascynowani, po kilku takich "powtórkach", kiedy każdego dnia budzicie się o jeden dzień wcześniej, postanawiacie powstrzymać wypadki tragicznego wieczoru. Okazuje się jednak, że w kolejny poranek cofacie się coraz bardziej.
Przerażająca lecz niezwykle intrygująca wizja prawda?...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Na nową historię stworzoną przez Przemysława Żarskiego czekaliśmy rok i trochę już za piórem Autora zaczynałam tęsknić (Robert Kreft 4ever w sercu).Jednak na tak wybitną i dopracowaną książkę jak "Grzęzawisko" warto było czekać!

Już na samym początku tej historii jesteśmy WCIĄGNIĘCI w śledztwo związane ze znalezionymi w podmiejskim grzęzawisku ludzkimi kośćmi. Wszelkie poszlaki zmuszają do zderzenia się z przeszłością tj. nierozwiązaną sprawą sprzed wielu lat dotyczącą zaginięcia nastolatka. Prowadzenie dochodzenia przypada podkomisarz Aleksandrze Lazar, która ma także własne, osobiste powody by prawda nareszcie po latach została odkryta.
Tymczasem jest to dopiero początek, swoiste "zaproszenie do trudnej przygody" nie tylko z małomiasteczkową zmową milczenia i nieubłaganym czasem lecz przede wszystkim z własnymi słabościami, obawami i osobistymi demonami.
Otrzymujemy wiele fabularnych klocków, które dzięki dwóm liniom czasowym (1996 rok i 2019 rok) zaczynają sensownie "wskakiwać" na swoje miejsca tworząc perfekcyjne dopracowaną warsztatowo historię.
Nie ma tu przypadkowości, każda występująca w "Grzęzawisku" postać ma określone zadanie a ich rzetelna, realistyczna kreacja tylko potęguje całościowe emocjonalne rozdarcie.
Lata 90. dzięki, którym mogłam na te kilka godzin przenieść się do swojego dzieciństwa, tak "poza fabularnie" (Magiczny Miecz mam do dzisiaj:) zostały fenomenalnie odwzorowane lecz ta osobista podróż do przeszłości odsłania przede wszystkim ból i cierpienie związane szukaniem własnego miejsca na ziemi.

W tej książce to te ludzkie demony są najważniejsze i to w jaki sposób potrafiły latami dręczyć swoich właścicieli. Macki przeszłości, szczególnie tej ukrywanej, zawsze znajdą sposób na OBLEPIENIE teraźniejszości i nigdy nie pozwolą być tak naprawdę sobą. Mówi się, że prawda, nawet najgorsza, jest najlepsza - ale zabiera złudzenia, dzięki którym brutalna rzeczywistość potrafi być chociaż trochę znośna.

Czym w ogóle jest tytułowe "Grzęzawisko"? Dla niektórych to miejsce, które bezlitośnie pochłania na lata, inni natomiast widzą tu możliwość ucieczki od bolesnej codzienności, oazę gdzie mogą zaznać spokoju, mogą być wreszcie sobą.
Żarski stworzył historię ROZRYWAJĄCĄ każdy element mojego czytelniczego serducha, zderzając mnie z własnymi refleksjami, tymi niewygodnymi, uwierającymi, omijanymi.
"Grzęzawisko" to także hołd wszystkim "PRZEZROCZYSTYM", którzy na co dzień zmagają się, tak jak bohaterowie, z piekłem inności i obcości. Każdy ze swoim, różnym lecz równie mocno palącym i niszczącym.
Potrzebujemy takich książek -literackich hybryd o wspaniałym warsztacie i ogromnym ładunku emocjonalnym.

Panie Autorze, chylę czoła i proszę o drugą część tej historii!

Na nową historię stworzoną przez Przemysława Żarskiego czekaliśmy rok i trochę już za piórem Autora zaczynałam tęsknić (Robert Kreft 4ever w sercu).Jednak na tak wybitną i dopracowaną książkę jak "Grzęzawisko" warto było czekać!

Już na samym początku tej historii jesteśmy WCIĄGNIĘCI w śledztwo związane ze znalezionymi w podmiejskim grzęzawisku ludzkimi kośćmi. Wszelkie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

" Potwory istnieją (...). Ale zwykle nie mają kłów ani śrubek w szyi. Potwór to nie ten, który wygląda jak potwór, ale kto postępuje jak potwór."

Powyższy cytat idealnie pasuje do historii Willowbrook State School - miejsca, które w zamyśle miało wspierać i pomagać niepełnosprawnym dzieciom i dorosłym stało się przerażającym piekłem na ziemi.

Książki Ellen Marie Wesemann to moje tegoroczne odkrycie, a historia przedstawiona w "To, co zostawiła" doszczętnie mnie zdruzgotała. Tym razem Autorka wzięła na warsztat karygodne działania placówki w Willowbrook wprowadzając nas w świat ogromnej niesprawiedliwości, bólu i cierpienia jednostek społecznie najsłabszych, pozostawionych w rękach ludzkich potworów.

Trzeba jednak zaznaczyć, że nie jest to książka historyczna - Willowbrook, nieludzkie warunki, eksperymenty i występujące tu miejskie legendy Staten Island (koniecznie sprawdźcie postać Cropseya) to oczywiście realne ramy oparte na dość szczegółowym researchu. Historia Sage, która po latach dowiaduje się, że jej siostra bliźniaczka żyje i przebywa w Willowbrook jest fikcyjna, mająca na celu temu przeogromnym złu wybrzmieć na nowo, ze zdwojoną siłą. Ta warstwa obyczajowo -kryminalna w "Zaginionych z Willowbrook" podobała mi się najbardziej patrząc na pozostałe książki Autorki lecz fabularnie nie jest to równa powieść. Czasami zbyt mocno przeciągnięta, psuła narzuconą dynamikę. Finalnie jednak jestem na tak, szczególnie, że dzięki tej książce sama mogłam zgłębić swoją dotychczasową wiedzę o Willowbrook i otworzyć oczy na fakt, że nadal mamy ogromny problem z pamiętaniem o prawach osób niepełnosprawnych.

Dodatkowo poznałam postać Cropseya, który będąc miejską "straszanką" okazał się prawdziwy (Andy Rend, przestępca seksualny i porywacz dzieci, złapany i skazany).
I właśnie za tą warstwę historyczną uwielbiam takie książki - rozbudzają moją ciekawość i zachęcają do samodzielnego zgłębiania wiedzy na dany temat. To także forma przypomnienia o istnieniu zła, tego najgorszego, wywodzącego się z człowieka, od którego często odwracamy oczy, myśląc, że nas nie dotyczy.

" Potwory istnieją (...). Ale zwykle nie mają kłów ani śrubek w szyi. Potwór to nie ten, który wygląda jak potwór, ale kto postępuje jak potwór."

Powyższy cytat idealnie pasuje do historii Willowbrook State School - miejsca, które w zamyśle miało wspierać i pomagać niepełnosprawnym dzieciom i dorosłym stało się przerażającym piekłem na ziemi.

Książki Ellen Marie Wesemann...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Konsekwencje naszych czynów biegną szybciej, niż my przed nimi uciekamy"

Książki Ewy Przydrygi mają bardzo specjalne miejsce w mojej czytelniczej pościeli - Autorka jak nikt potrafi swoimi historiami poruszyć ukryte we mnie emocjonalne struny i zagrać na nich melodię niezapomnianą, głęboką, mroczną i rezonującą jeszcze na długo po jej przeczytaniu.
Nie inaczej było z najnowszym "dzieckiem" Przydrygi -"Źródliskiem", które jednak delikatnie odbiega od dobrze nam znanego, onirycznego klimatu. Co oczywiście nie jest niczym złym - ogromnie mi imponuje kiedy Autorzy przekraczają swoje utarte literackie drogi by pokazać nieznane nam dotąd horyzonty w ich wykonaniu.

W "Źródlisku" poznajemy Lilę, która niespodziewanie wygrywa w radiowym konkursie pobyt rodzinny w luksusowym, nowoczesnym, oddalonym od miejskiego gwaru domu. Długo się nie zastanawiając zabiera ze sobą męża, dwuletniego synka, ojca i siostrę - wszak nie ma lepszego momentu i miejsca na złapanie oddechu od szarej codzienności. Jednak już następnego ranka po przyjeździe raj staje się koszmarem ponieważ dziecko w tajemniczych okolicznościach znika a pozostali członkowie rodziny zostają wciągnięci w brutalną grę, której stawką jest życie chłopca.
Okazuje się, że nic nie jest w tej historii przypadkowe a wraz z rozwojem tej okrutnej sytuacji odkrywamy głęboko zakopane, rodzinne sekrety, które nigdy tak naprawdę nie dały o sobie zapomnieć.

Tak jak już wyżej wspomniałam - "Źródlisko" odbiega od klimatu, do którego Autorka nas zdążyła przyzwyczaić lecz przyznam szczerze, że na taką książkę w jej wykonaniu czekałam! Ta historia ukazuje nam zupełnie inne spojrzenie na mrok - jest on tu bardziej rzeczywisty, przyziemny, mogący dotknąć każdego z nas w każdym momencie przez co jest niesamowicie silnie odczuwalny, namacalny przez co jeszcze bardziej przerażający. Z dużą łatwością wchodzimy w buty bohaterów i zderzamy się z konsekwencjami ich decyzji przepuszczając je przez filtr naszych doświadczeń i przekonań.
Ta historia doskonale pokazuje jak na pozór słusznie (!) obrana droga potrafi nieść za sobą niszczące efekty, które nie od razu "upomną się o swoje".
Trzeba mieć na uwadze, że nasze wybory nie tylko dotyczą nas samych i naszych najbliższych - więźniów tych konsekwencji jest zawsze o wiele więcej niż nam się wydaje. Czy mamy prawo do szczęścia kosztem innych?

Po przeczytaniu "Źródliska" na świeżo pomyślałam, że wystarczyłoby zrobić jedną rzecz, postąpić inaczej w kluczowym momencie a tej historii w ogóle by nie było -i ta myśl mnie roztrzaskała totalnie. Nie dość, że wpadłam w pułapkę oceniającą z bezpiecznego pryzmatu pościeli to na dodatek zdałam sobie sprawę, że takich "jednych rzeczy" w moich życiu (i w każdym) jest mnóstwo. Podjętych decyzji, których konsekwencje odroczone w czasie mają nad nami władzę.

Jestem tą historią przesiąknięta, nie mogę jej wyrzucić z głowy i finalnie nie do końca chcę - takie książki muszą w nas siedzieć aby uwierać niczym metka od koszulki czy wełniany sweter pytaniami, na które boimy się odpowiedzieć.

"Konsekwencje naszych czynów biegną szybciej, niż my przed nimi uciekamy"

Książki Ewy Przydrygi mają bardzo specjalne miejsce w mojej czytelniczej pościeli - Autorka jak nikt potrafi swoimi historiami poruszyć ukryte we mnie emocjonalne struny i zagrać na nich melodię niezapomnianą, głęboką, mroczną i rezonującą jeszcze na długo po jej przeczytaniu.
Nie inaczej było z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po książki Bartka Szczygielskiego zawsze sięgam z wypiekami na twarzy lecz także ogromną bojaźnią - jest on jednym z tych Autorów, którzy posiadają tą nieodgadnioną przeze mnie umiejętność wejścia w emocje czytelnika i zrobienia w nich głębokiej wyrwy, którą długo nie można niczym wypełnić.
Jak się pewnie domyślacie -"Nieodwracalnie" nie odbiega od powyższego schematu jednak nie jest to historia, która z taką samą siłą "zarezonuje" u wszystkich czytelników.

Ostatnie literackie dziecko Bartka jest bez wątpienia bardzo osobiste, skupiające uwagę na stracie i krzywdzie oraz ich olbrzymich siłach niszczenia życia sobie i innym. Po dość osobliwej i przerażającej wiadomości od przyjaciela z dzieciństwa Adam Zwidowski wraca do rodzinnych Łamic, w których nic już na niego nie czeka. Jednak już od samego przyjazdu Adama ta "podróż do przeszłości" zaczyna zbierać mordercze żniwo, staje się osobistą walką o przetrwanie i niespodziewanym zdarzeniem z własnymi demonami, które uśpione w zakamarkach małej społeczności nareszcie mogły upomnieć się o swoje.

"Nieodwracalnie" to książka, która we mnie uderzyła ze zdwojoną siła z uwagi na to, ze sama byłam w tym miejscu w którym Autor, kiedy tworzył tę historię. Bartek poruszył tu wiele emocjonalnych strun i aktualnych, frapujących społeczeństwo problemów (czasem w kilku zdaniach zarzucił tzw. słowną wędkę, na którą złapią się Ci, których też to w ten sam sposób uwiera), często schowanych pod płachtą dowcipu czy fabularnego twistu - w czytelnikach, którzy w swoim życiu mieli do czynienia ze stratą i krzywdą będzie to zdecydowanie mocniej odczuwalne i "żyjące".
Żeby nie było ze dzielę nas na jakieś grupy - sami doskonale wiemy, że najpiękniejsze w czytaniu jest przeżywanie historii przez pryzmat własnych doświadczeń, czyż nie?
Czas nie leczy każdej rany a żal i traumy karmione latami potrafią stać się bronią nie do opanowania - lecz czy nie jest to "miecz obosieczny"? Osobiście uważam, że zemsta jest najgorszym z działań, nawet pomimo swojej na pozór dobrej stronie jakim jest ukojenie. Zdaje sobie sprawę, że rany, których nie da się pozszywać zabijają - szczególnie te emocjonalne.
Idąc przez życie jesteśmy tzw. kolekcjonerami blizn, które na każdym kroku przypominają nam o tym kogo/co straciliśmy, co przeżyliśmy. Jednak czy nie są one zabarwione pozytywnym ładunkiem? Czy nie dają nam siły do dalszej drogi przez życie nawet jeśli się przez pewien okres po tej drodze czołgamy?

Kiedyś słyszałam, że nasze życie składa się z historii o duchach, które czasem należy odpuścić, przewrócić stronę i iść dalej. Nigdy o nich nie zapomnimy jednak z czasem stracą moc sprawczą nad naszym dalszym życiem - im jestem starsza, mocniej w te słowa wierze.

Bartku - jeszcze raz dziękuję Ci za tę historię chociaż wiem, że nie była ona łatwa. Obiecać nie mogę, że trafi w każde czytelnicze gusta lecz jestem przekonana, ze niektórym pomoże z "ujarzmieniem" swoich demonów.

Po książki Bartka Szczygielskiego zawsze sięgam z wypiekami na twarzy lecz także ogromną bojaźnią - jest on jednym z tych Autorów, którzy posiadają tą nieodgadnioną przeze mnie umiejętność wejścia w emocje czytelnika i zrobienia w nich głębokiej wyrwy, którą długo nie można niczym wypełnić.
Jak się pewnie domyślacie -"Nieodwracalnie" nie odbiega od powyższego schematu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dom obok" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Klaudii Muniak lecz jak najbardziej udane - i nieprzypadkowo z pytania bijącego z okładki "zrobiłam" zdanie oznajmujące:)
Przedstawiona w tej książce historia mocno odcisnęła się w moim czytelniczym serduchu nie tylko ze względu na brutalną i nietuzinkową fabułę czy zakończenie, które do dzisiaj nie daje mi spokoju.

Spontaniczna niespodzianka, jaką Milenia zamierzała zrobić swoim najbliższym zmieniła się w mroczną i brutalną walką o własne życie. Jednak to nie tylko historia zamkniętej i torturowanej dziewczyny - to także opowieść o jej najbliższych, którzy muszą się mierzyć z jej tajemniczym zniknięciem - różne punkty widzenia budują obraz pełny lecz nie koniecznie kolorowy za to realny i namacalny i żyjący w naszych głowach jeszcze na długo po przeczytaniu.
Czy istnieje granica ludzkiej wytrzymałości? Ile zła jest w stanie wytrzymać człowiek zanim sam stanie się jego nosicielem?

Jestem ogromnie zaintrygowana sposobem snucia opowieści przez Autorkę - z jednej strony mamy brutalność podaną wręcz na talerzu a z drugiej niedopowiedzenia i błędne tropy sprawiają, że z każdej strony czytanej książki spowija nas ten rodzaj mroku, który cenie najmocniej (oblepiający, niespokojny, duszący i nie dający o sobie zapomnieć)

Pomimo ciężkiej tematyki skupionej na przemocy w każdej jej formie na mnie ta historia wpłynęła "budująco" ze względu na nadzieję, którą ze sobą niesie.
To HISTORIA-LUSTRO, w której powinniśmy się przeglądać codziennie ze względu na jej przesłanie- z każdej, nawet najgorszej sytuacji jest wyjście a nasza wewnętrzna siła i determinacja potrafią o wiele więcej niż nam się wydaje. Zastanawiam się tylko, czy cena, która przyjdzie nam za to wszystko zapłacić będzie do uniesienia przez naszą psychikę - ale odpowiedzi na to pytanie nie chciałabym poznać, szczególnie na sobie.

Dom obok" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Klaudii Muniak lecz jak najbardziej udane - i nieprzypadkowo z pytania bijącego z okładki "zrobiłam" zdanie oznajmujące:)
Przedstawiona w tej książce historia mocno odcisnęła się w moim czytelniczym serduchu nie tylko ze względu na brutalną i nietuzinkową fabułę czy zakończenie, które do dzisiaj nie daje mi spokoju....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po intrygującej "Burzy" czyli moim "pierwszym razie" z twórczością Mieczysława Gorzki skusiłam się na jego ostatnie literackie dziecko - "Poszukiwacz zwłok"

Tym razem jest to bez wątpienia powieść kryminalna ( o czym nawet informuje nas okładka, i w ogóle cała oprawa graficzna jest dla mnie mistrzostwem świata), w której na pierwszy plan wybijają się dwie postaci - komisarz Laura Wilk oraz psycholog współpracujący z policją, Maciej Lesiecki. Wraz z rozwojem fabuły zostają połączeni zawodowo przy próbie odnalezienia ciała zaginionej przed laty młodej dziewczyny jednak każde z nich dodatkowo mierzy się z własnymi demonami i brutalną codziennością.
Laura, nazywana Wilczycą, prowadzi trudną sprawę seryjnego mordercy nastolatek o słusznym pseudonimie Poltergeist, przy czym na każdym kroku musi udowadniać swoja wartość w tym nadal mocno męskim, policyjnym świecie. Maciej natomiast walczy codziennie z uśpionym wewnątrz siebie mrokiem, usilnie trzymając go w ryzach planowania każdego swojego kroku.

"Poszukiwacz zwłok" to jednak wielowątkowa historia, ukazująca także ogromną korupcję w szeregach policji czy niszczycielską moc zemsty. Autor zdecydowanie nie boi się niewygodnych tematów, z ogromna szczegółowością wprowadza nas w mroczny świat organów ścigania, którym daleko jest do bycia "kryształowymi".
Dużym plusem jest też bogata, rozbudowana i realna charakterystyka postaci, również tych pobocznych, co bez wątpienia sprawia, że mocniej wsiąkamy w całą tę historię.
Towarzyszymy bohaterom w ich wzlotach, upadkach, trudnych do podjęcia decyzjach oraz wraz z nimi mierzymy się z ich konsekwencjami. Mogę śmiało powiedzieć, że wręcz stajemy się dodatkowymi postaciami w całej tej opowieści.

Odniosłam także wrażenie, że pierwotnie to Maciej Lesiecki miał być tym głównym, fabularnym trzonem jednak Wilczyca na szczęście wywalczyła sobie słuszne miejsce. Dawno nie spotkałam się z tak wyśmienicie wykreowaną i wyważoną postacią kobiecą - silną, walczącą ze złem i systemem jednocześnie a przy tym mająca potrzebę bycia kochaną, dostrzeżoną w tej prywatnej strefie.

Jestem zafascynowana stylem, sposobem prowadzenia narracji, researchem i pomysłem - co tylko przekonuje mnie do szybszego sięgnięcia po resztę kryminalnych książek Autora. A i mam nadzieje, że Laura i Maciej niedługo ponownie o sobie przypomną.
Oby więcej takich historii w naszych czytelniczych życiach!

Po intrygującej "Burzy" czyli moim "pierwszym razie" z twórczością Mieczysława Gorzki skusiłam się na jego ostatnie literackie dziecko - "Poszukiwacz zwłok"

Tym razem jest to bez wątpienia powieść kryminalna ( o czym nawet informuje nas okładka, i w ogóle cała oprawa graficzna jest dla mnie mistrzostwem świata), w której na pierwszy plan wybijają się dwie postaci -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ewa Przydryga jest bezapelacyjnie mistrzynią thrillera psychologicznego a jej ostatnia książka  jest na to najlepszym dowodem.

"Pomornica"zabiera nas w mroczną przygodę po ludzkich słabościach, trudnych wyborach, które niczym efekt motyla wywołują niemożliwe do przewidzenia konsekwencje. Wystarczy jedna decyzja, na pozór słuszna, by życie drugiego człowieka legło w gruzach niczym domek z kart.
Czy warto niszczyć świat innej osoby by utrzymać swój w pozornych ryzach?

Od  samego początku historia trzyma w ogromnym napięciu - Julia, świeża mężatka, musi zmierzyć się z oskarżeniem swojego męża, Wiktora, o brutalny gwałt. Okazuje się jednak, że to tylko początek pełnej zwrotów akcji opowieści, która jest pokłosiem tragicznych wydarzeń z przeszłości. Przeszłości, która latami dojrzewała w oparach zemsty i zadośćuczynienia. Przeszłości, która nigdy nie zapomniała o prawdzie.

Nie ma tu czasu na wytchnienie a narracja prowadzona dwutorowo sprawia, że wszelkie rozsypane przez lata(a często umyślnie "wdeptane w ziemię") puzzle są przez nas układane w pełny obraz - obraz przerażający i zmuszający do głębokiej refleksji.
Czy odkrycie prawdy cokolwiek zmieni? Czy zemsta po latach ma w ogóle sens?

"Pomornica" to także obraz umysłu w którym mieszka mrok, umysłu potrzebującego bodźców zakazanych lecz także na swój sposób wołającego o uwagę w świecie tak obojętnym i z góry skazującym na stygmatyzację. Czy ciemność ma szansę zostać tylko w umyśle?

Styl narracji Autorki jest dla mnie szczególnie bliski - Ewa jak nikt potrafi stworzonym przez siebie światem wejść do mojej głowy i dokonać prawdziwego spustoszenia. To styl niesamowicie plastyczny, obrazowy i przede wszystkim oblepiony tym rodzajem mroku, który działa na mnie wyjątkowo emocjonalnie.

Tytułowa Pomornica weszła do mojej pościeli i na szczęście bezpośrednio na mnie nie oddziałuje to jednak nadal czuję jej oddech na karku.

Ewo - ogromne brawa za okiełznanie Pomornicy i stworzenie historii, która nie daje zero-jedynkowych odpowiedzi.

Ewa Przydryga jest bezapelacyjnie mistrzynią thrillera psychologicznego a jej ostatnia książka  jest na to najlepszym dowodem.

"Pomornica"zabiera nas w mroczną przygodę po ludzkich słabościach, trudnych wyborach, które niczym efekt motyla wywołują niemożliwe do przewidzenia konsekwencje. Wystarczy jedna decyzja, na pozór słuszna, by życie drugiego człowieka legło w gruzach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Każda decyzja, nawet ta na pozór słuszna, niesie za sobą konsekwencje, które wychodzą na światło dzienne w najmniej odpowiednim momencie.
Czy w przypadku opolskiego prokuratora i eksperta od kinezyki ta reguła ma prawo bytu?

Po dość długiej nieobecności powrócił Gerard Edling - "Kabalista", to 4 część cyklu i tym razem także nie możemy liczyć na żadną taryfę ulgową ze strony Remigiusza Mroza.

Od zakończenia "Ekstremisty" mija półtora roku - Małgorzata Rosa wraca do Opola w związku z artykułem związanym z Laurą Nowosielską, brutalnie zgwałconą dziewczyną, której organy ścigania odmówiły pomocy. Spotkanie z Gerardem jest więc nieuniknione. Jednak kiedy dziewczyna znika Edling spotyka na swojej drodze "równego sobie" - jasnowidza Jonasza Bejtara, zwanego Kabalistą z Chabrów.

Zestawienie ze sobą dwóch postaci, które "czytają ludzi", lecz każda na swój sposób, to fenomenalna literacka zabawa. Chociaż daje się zauważyć, że dla Gerarda jest to nie lada wyzwanie - szczególnie, kiedy Kabalista posiada informacje o ktorych wie tylko Prokurator. Edling, znany nam dotąd jako poukładany i schematyczny, staje się chaotyczny iniecierpliwy co nie jest pomyłką przy kreacji -nareszcie możemy dostrzec głęboko przed nami chowaną twarz Gerarda -lecz czy powinno nas to dziwić, w momencie kiedy w grę wchodzą najbliżsi?

Gero i Gocha to dość burzliwa para, która, pomimo sukcesywnie stawianym przez autora trudnościom, nie potrafi o sobie zapomnieć. W "Kabaliście" dużo się dzieje także i w tej kwestii, coś na zasadzie zabawy w przeciąganiu liny. Jednak w miłości ostatnią rzeczą jaką robimy jest uczenie się na własnych błędach, czyż nie?

W moim odczuciu jest to jedna z lepszych części cyklu - Gerard wyszedł ze swojego szablonu a zestawienie go z bohaterem tak różnym a jednak podobnym to był bez wątpienia strzał w dziesiątkę (a i research o jasnowidzeniu zasługuje chociażby na siedzące brawa:) I o ile pewne kwestie zaczynają mieć tu swój finał to jednak mam nadzieję, że serce Remigiusza Mroza nie jest do końca tak zimne jak jego nazwisko. BEZ SPOILERÓW - takiego zakończenia nie uznaje:)

Każda decyzja, nawet ta na pozór słuszna, niesie za sobą konsekwencje, które wychodzą na światło dzienne w najmniej odpowiednim momencie.
Czy w przypadku opolskiego prokuratora i eksperta od kinezyki ta reguła ma prawo bytu?

Po dość długiej nieobecności powrócił Gerard Edling - "Kabalista", to 4 część cyklu i tym razem także nie możemy liczyć na żadną taryfę ulgową ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mitologia grecka - chyba każdy miał z nią do czynienia w szkole (ta "opowiedziana" przez Jana Parandowskiego była moją ulubioną). Mity mają to do siebie, ze oprócz przekazu dosłownego, posiadają również ten symboliczny - lecz zwróćmy uwagę na fakt, że są one głównie jednostronne.
Moda na retellingi - szczególnie mitów - jest według mnie fenomenalnym zjawiskiem a idealnym na to przykładem jest "Ariadna" Jennifer Saint, która ukazuje dobrze nam znany mit o Tezeuszu z zupełnie innej, kobiecej strony.
Nareszcie w świecie głównie opanowanym przez bogów i herosów do głosu zostały dopuszczone kobiety, których życie było zależne od męskiego ego.

Jeżeli nie pamiętacie, bądź nie znacie mitu - nic straconego, ponieważ autorka nie zapomina o rdzeniu tej historii. Jednak nasze oczy są przede wszystkim zwrócone na Ariadnę i jej siostrę Fedrę, których historia była do tej pory tylko cieniem w opowieści. Potępiane, karane za wybryki mężczyzn, nic nie warte już od narodzin, postrzegane tylko przez pryzmat piękna - to mały zalążek ich "roli". A przecież były pełne pasji, miłości, żądzy przygód czy zmian - w niczym nie gorsze od mężczyzn jednak nigdy nie uznawane za równe.
Ariadna, Fedra czy inna grecka kobieta nie są tutaj idealizowane, także popełniały błędy, potykały się na życiowej drodze, posiadały chwile zwątpienia - jednak do zwykłych ludzkich zachowań prawa nie miały.

Sposób przedstawienia tej historii na nowo, z innego, nieznanego punktu widzenia dopełniła moją wiedzę i rozszerzyła spojrzenie na uniwersalność mitów i zawartych w niej archetypów. A dość mocno rozbudowany, kwiecisty język użyty przez autorkę (i tłumaczkę❤️) dodatkowo pozwolił na tych kilka godzin przenieść się do świata rządzonego przez mieszkańców Olimpu - jaki byłby to boski film!

Mitologia grecka - chyba każdy miał z nią do czynienia w szkole (ta "opowiedziana" przez Jana Parandowskiego była moją ulubioną). Mity mają to do siebie, ze oprócz przekazu dosłownego, posiadają również ten symboliczny - lecz zwróćmy uwagę na fakt, że są one głównie jednostronne.
Moda na retellingi - szczególnie mitów - jest według mnie fenomenalnym zjawiskiem a idealnym na...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dzień, w którym umilkły głosy. Moja walka ze schizofrenią Claire Bergman, Ken Steele
Ocena 7,8
Dzień, w który... Claire Bergman, Ken...

Na półkach: , ,

Czy jesteście sobie w stanie wyobrazić, że każdego dnia, na każdym Waszym kroku jesteście atakowani przez głosy w swojej głowie? Własnie - ja też nie!

"Dzień, w którym umilkły głosy" to osobista i ogromnie inspirująca opowieść Kena Steela, który przez 32 lata zmagał się z niszczycielskimi objawami schizofrenii. To co dla nas niewyobrażalne, dla Kena Steela było codziennością. W wieku 14 lat po raz pierwszy usłyszał głosy - i to nie takie przyjacielskie czy motywujące, lecz pełne agresji i destrukcji. Pozbawiony wsparcia i zrozumienia ze strony najbliższych przez lata szukał medycznej pomocy w placówkach, które nie raz swoimi standardami i praktykami przerażały niż objawy choroby. Świat widziany oczami schizofrenika to świat nacechowany paranoicznymi zachowaniami, myślami, urojeniami, i omamami, które mają ogromną niszczącą siłę. Dorosłe życie Kena pełne było osobistych potknięć i błędnych wyborów jednak miał także szczęście spotkać na swojej drodze osoby, które wiedziały jak mu pomóc (chociaż osoby cierpiące na schizofrenię często uważają pomoc za coś podejrzanego). Steel postanowił także przekształcić swój stan w coś lepszego dla innych - zaczął brać udział w szerzeniu wiedzy związanej z chorobami psychicznymi, założył także czasopismo poświęcone zdrowiu psychicznemu. Jednak największym jego osiągnięciem jest wygrana z chorobą - chociaż dzień, w którym głosy ucichły był uważany za jeden z gorszych. Cała książka jest przejmująca, intymna ale także ogromnie pouczająca - zwracając chociażby uwagę na niską świadomość dotyczącą chorób psychicznych czy nieprofesjonalne podejście do pacjentów (na szczęście nie wszędzie). To, co jest jednak najważniejsze, to nie tyle medykamenty sama obecność najbliższych, i jej wsparcie w tych okropnych chwilach - a tu niestety tego podstawowego czynnika u Steela zabrakło.

Jest to jedna z takich książek MUST READ nie dla sensacyjnego tematu a w celu uświadamiania i empatycznego spojrzenia na choroby psychiczne a na samych chorych jak ...na ludzi.

Czy jesteście sobie w stanie wyobrazić, że każdego dnia, na każdym Waszym kroku jesteście atakowani przez głosy w swojej głowie? Własnie - ja też nie!

"Dzień, w którym umilkły głosy" to osobista i ogromnie inspirująca opowieść Kena Steela, który przez 32 lata zmagał się z niszczycielskimi objawami schizofrenii. To co dla nas niewyobrażalne, dla Kena Steela było...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Doskonale rozumiem fenomen tej książki - małe, spokojne miasteczko, grupka zwyczajnych dzieciaków i makabryczne odkrycie, które już na zawsze zostanie w ich pamięci. Schemat dość dobrze nam znany, szczególnie, że mamy tutaj mały "kingowski vibe".

Jednak dwie linie czasowe (1986 rok, kiedy bohaterowie są dziećmi oraz rok 2016) sprawiają, że ów schemat zaczyna nabierać rzeczywistych barw, niekoniecznie radosnych.

Okazuje się, że na pozór zwykłe nastolatki muszą mierzyć się na co dzień z własnymi demonami a zbrodnia, która miała zostać wyjaśniona w 86 wraca ze zdwojoną siłą (zresztą już wcześniej dość głęboko odcisnęła na bohaterach swoje piętno - tak wyraźnie odczuwane przez nich w dorosłym życiu).

Czy było strasznie? No niestety nie dla mnie - chociaż wiemy, że strach jest subiektywny. Osobiście miałam dość duży problem ze stylem co podejrzewam, jest związane bardziej z tłumaczeniem ale nie wybija zbytnio z odbierania fabuły i poruszonego w niej "problemu" Tak więc trzeba w tym aspekcie zagryźć zęby i płynąc z historią:)

"Kredziarz" to dla mnie przede wszystkim skupienie uwagi na KONSEWKENCJACH działań bohaterów, i mierzenie się z nimi po latach. Okazuje się że zwykły żart potrafił przynieść katastrofalne skutki, zdradzony po pijaku sekret doprowadził do tragedii a chęć pomocy przysporzyła dodatkowych komplikacji. Często nie zdajemy sobie sprawy z mocy sprawczej swojego postępowania i tego jak nasze wybory mogą wpłynąć na życie innych. Dodatkowo unikamy niewygodnych dla nas tematów zastępując je założeniami, które potrafią prowadzić do nieporozumień. Czy jesteśmy gotowi stawić czoło KONSEKWENCJOM i czy w ogóle o nich myślimy?

Jak więc widzicie "Kredziarz" nie jest tylko zwykłą historią, która zostanie z czasem wyparta przez inne - a ja ogromnie cenię, kiedy książka zostawia po sobie "ślad" i zmusza do myślenia jeszcze na długo po jej przeczytaniu.

Doskonale rozumiem fenomen tej książki - małe, spokojne miasteczko, grupka zwyczajnych dzieciaków i makabryczne odkrycie, które już na zawsze zostanie w ich pamięci. Schemat dość dobrze nam znany, szczególnie, że mamy tutaj mały "kingowski vibe".

Jednak dwie linie czasowe (1986 rok, kiedy bohaterowie są dziećmi oraz rok 2016) sprawiają, że ów schemat zaczyna nabierać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Twórczość Adama Kaya jest jednym z większych wyrzutów sumienia w mojej czytelniczej pościeli.
Postanowiłam jednak naprawić swój błąd i zacząć od tej "mniej wymagającej" 😉

"Twoja anatomia. Kompletny (i kompletnie obrzydliwy) przewodnik po ludzkim ciele" to wyjątkowo udany pomysł na rozpoczęcie nauki o naszym ciele, skierowany głównie do młodego czytelnika, który dopiero rozpoczyna swoją przygodę z anatomią w szkole. Jednak śmiało możecie tę książkę pokazać także kilkuletniemu dziecku, które będzie słuchać Waszych opowieści o ciele, a wstępujące tu ilustracje dodatkowo je wizualnie zaciekawią. (SPRAWDZIŁAM- moja chrześnica do tej pory dumnie pokazuje gdzie znajduje się mózg, serce, czy żołądek oraz gdzie nie rosną włosy😉).

Fenomenem tej książki jest na pewno sposób, w jaki autor przedstawia ludzkie ciało, jego zaskakujące sekrety, etapy dojrzewania czy mechanizmy, które na ciało dobrego wplywu nie mają. Język i humor jest dostosowany do dzieci szkolnych (chociaż sama także nie raz głośno się zaśmiałam) ale śmiało możecie wystąpić w roli pomocnika narratora i wprowadzić najmłodszych w świat ludzkiego ciała własnymi słowami.

Warto też zwrócić uwagę na to jak autor traktuje docelową grupę odbiorców swojej książki- czyli dzieci. Są dla niego równymi partnerami do dyskusji, ciekawymi swojego ciała i tego w jaki sposob funkcjonuje. KAY stworzył "miejsce" , w którym nie ma głupich czy nieodpowiednich pytań, nazywa rzeczy takimi jakimi są w rzeczywistości, bez stosowania zbędnego społecznego tabu ( często przeczytacie tu chociażby o kupie, ale czy coś w tym dziwnego?😉)

Czy jest to także książka dla dorosłego czytelnika? OCZYWISCIE, ŻE TAK!
To nie tylko powtórka z anatomii - to przede wszystkim pokazanie JAK powinno się o niej mówić już od najmłodszych lat. Rozwija ciekawość, zachęca do zadawania pytań i przyglądania się swojemu ciału - PONIEWAŻ NIE MA W TYM NICZEGO ZŁEGO.
To idealny przykład tego, jak podręcznik do anatomii powinien wyglądać i mam ogromną nadzieję, że po czarnkowej ciemnocie przyjdzie czas, kiedy zaczniemy pokazywać świat taki jaki jest - bez tabu i cenzury💪

Twórczość Adama Kaya jest jednym z większych wyrzutów sumienia w mojej czytelniczej pościeli.
Postanowiłam jednak naprawić swój błąd i zacząć od tej "mniej wymagającej" 😉

"Twoja anatomia. Kompletny (i kompletnie obrzydliwy) przewodnik po ludzkim ciele" to wyjątkowo udany pomysł na rozpoczęcie nauki o naszym ciele, skierowany głównie do młodego czytelnika, który dopiero...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bezprecedensowa zbrodnia - tak o sprawie Katarzyny Z., krakowskiej studentki religioznawstwa,mówi się do dzisiaj. "Finał" sprawy miał miejsce 14 września 2022, kiedy zapadł nieprawomocny wyrok dożywocia - jednak czy skazany Robert J. jest WINNY zarzucanych mu czynów?

W 1999 roku dochodzi do makabrycznego odkrycia - w turbinę barki pływającej po Wiśle wkręciła się ludzka skóra. Na początku zakładany jest tzw nieszczęśliwy wypadek lecz śledczy szybko ustalili, że chodzi jednak o brutalne morderstwo. Na poznanie tożsamości ofiary też nie trzeba długo czekać - chodzi bowiem o Katarzynę Z., która zaginęła w 1998 roku. I o ile system działał na początku dość sprawnie to na szybkie rozwiązanie sprawy nie mamy co liczyć. Przez lata morderstwem Katarzyny Z zajmowało się wiele jednostek, w tym nawet światowych - jednak czy w takich sytuacjach czas nie gra na niekorzyść, pomimo rozwoju kryminalistyki?A może jest w tej sprawie drugie, "bogatsze" dno?

Monika Góra w swoim reportażu "Kryptonim "Skóra" przedstawia nam szeroko rozbudowany zapis dziennikarskiego śledztwa, który poza przybliżeniem czytelnikom wieloletnich "zmagań" śledczych nad sprawą, otwiera nam oczy na nierzetelność, manipulacje czy kłamstwa jakie dochodziły podczas prowadzonych przez lata czynności. Dziennikarka z ogromną skrupulatnością wytyka błędy proceduralne, matactwa oraz sama zadaje, jak się okazuje, niewygodne dla niektórych pytania. Osobiście nie mieści m się w glowie fakt, że zebrane dowody, które miały świadczyć o winie Roberta J. nie są tak jednoznaczne, jakby się mogło na pierwszy rzut oka wydawać. A to tylko kamień milowy niedociągnięć, które być może sprawiły, ze za kratami siedzi człowiek niewinny.
Monika Góra nie zapomina także o najważniejszych "uczestnikach" sprawy - w swoim reportażu oddaje głos rodzinie i bliskim Katarzyny jak również bliskim Roberta J (w pewien sposób też jemu samemu a to dzięki listom, które mężczyzna pisał do rodziny). To głos wyraźny i głośny- lecz niektórzy są na niego nadal głusi.

Sama sprawa mnie osobiście ogromnie przytłoczyła - nieporadnością, naginaniem rzeczywistości do potrzeb toczącego się śledztwa.
Odnoszę wrażenie, że działano na zasadzie - "jak nam wygodniej", ignorując wszelkie niejasności, które mogłyby zaburzyć przyjętą strategię.Tylko dlaczego? Aby kogoś chronić? Z niechęci czy braku odpowiednich umiejętności?
Autorka zostawiła mnie z masą pytań ale także kiełkującym przerażeniem związanym z kwalifikacjami i praworządnością wymiaru sprawiedliwości.

Czy w obecnym świecie prawda i sprawiedliwość to "towar deficytowy"?

Bezprecedensowa zbrodnia - tak o sprawie Katarzyny Z., krakowskiej studentki religioznawstwa,mówi się do dzisiaj. "Finał" sprawy miał miejsce 14 września 2022, kiedy zapadł nieprawomocny wyrok dożywocia - jednak czy skazany Robert J. jest WINNY zarzucanych mu czynów?

W 1999 roku dochodzi do makabrycznego odkrycia - w turbinę barki pływającej po Wiśle wkręciła się ludzka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Fitzek jest bezkonkurencyjny, jeśli chodzi o fascynującą i intrygującą kreację literackich antagonistów - w przypadku "Pacjenta" mamy do czynienia z bezwzględnym mordercą dzieci, który zamiast do więzienia trafia do zamkniętej kliniki psychiatrycznej. i o ile jest on fabularnie istotny to głównym bohaterem całej historii jest zdruzgotany Till Berkhoff ,który od roku na próżno szuka swojego sześcioletniego synka.

Aby poznać prawdę o losach swojego dziecka (nawet tych najgorszych) rodzic jest w stanie zrobić naprawdę wszystko - w tym przypadku Till daje się zamknąć w tym samym zakładzie, w którym przebywa domniemany morderca Maksa. A im dalej w fabułę tym więcej napięcia, plot twistów i zakończenie, którego nawet rasowi fani thrillerów nie przewidzą (a końcowe podziękowania są taką wisienką na torcie.)

Fitzek umiejętnie wchodzi czytelników za nos a nawet pokuszę się o stwierdzenie, że zabawa naszymi emocjami sprawia mu ogromną radość - w "Pacjencie" zgłębiamy ludzką psychikę owładniętą żądzą zemsty, niszczącą, wypalającą a przy tym niczym światełko w tunelu kiełkuje nadal nie do końca zgaszona iskierka nadziei.

Jak na Fitzka przystało mamy tu również ciekawych pobocznych bohaterów, którzy nie są pozostawieni sami sobie-niczym puzzle, które na początku wydają się nam nie od tego kompletu, wraz z rozwojem akcji zaczynają pasować na odpowiednie miejsca.

Zauważyłam także, że rozwiązania w książkach Fitzka są momentami na granicy realności - i o ile racjonalni czytelnicy mogą czasem przewracać oczami to nie psują one całokształtu przedstawionych historii. Historii nieobojętnych, odciskających swoje piętno jeszcze na długo po ich przeczytaniu.

To co - zaintrygowani "Pacjentem"?

Fitzek jest bezkonkurencyjny, jeśli chodzi o fascynującą i intrygującą kreację literackich antagonistów - w przypadku "Pacjenta" mamy do czynienia z bezwzględnym mordercą dzieci, który zamiast do więzienia trafia do zamkniętej kliniki psychiatrycznej. i o ile jest on fabularnie istotny to głównym bohaterem całej historii jest zdruzgotany Till Berkhoff ,który od roku na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"(...) wpuści nas do swojego intymnego świata tak daleko, jak tylko było to możliwe. A to wszystko ku przestrodze nas wszystkich"

Podchodziłam do tej opinii kilka razy - stwierdzając za każdym, że jest ona niekompletna.
Przyznaję ,chyba nie umiem pisać o książkach, które mocno we mnie rezonują. Nie umiem ubrać w słowa uczuć, których nie zrozumie ten, kto nigdy ich nie przeżył. Ale czy właśnie nie o to chodzi w wyjątkowych historiach? Aby odbierały nam moc racjonalnego myślenia podczas gdy te dawno skrywane demony ponownie przejmują nad nami kontrolę?

"Jestem głód" Petry Dvorakovej to niepozornie malutka książeczka lecz zawarta w niej historia niesie ze sobą olbrzymi ładunek emocjonalny. To obraz dziewczyny dorastającej w świecie, który na każdym kroku pokazuje jej, że jest niepełna, niewarta, niechciana.
To obraz młodej kobiety, która szuka swojego miejsca, często na siłę by chociaż na chwilę poczuć się kochaną.
To obraz choroby, który po mału "zjada" główną bohaterkę od środka dając jej namiastkę kontroli.

Zauważymy także jak wiele w naszym dorosłym życiu zależy od tego dziecięcego i oczywiście wszyscy doskonale zdajemy sobie z tego sprawę - czy może jednak myślimy, że to takie oczywiste?

"Jestem głód" to książka, którą powinni przeczytać wszyscy lecz przeczytać ze ZROZUMIENIEM! Na pewno inaczej odbiorą tę historię osoby, które nie zaznały toksyczności ze strony matki, które nie musiały łatać swojej samooceny pustymi relacjami (zauważcie taką pozorną chaotyczność w tej opowieści, która ma idealnie obrazowac to co dzieje sie w głowie bohaterki), które nigdy nie stały nad emocjonalną przepaścią.
Nie są to jednak nieodpowiedni odbiorcy - to wręcz odbiorcy idealni, którzy mogą z dystansem podejść do poruszanych w "Jestem głód" tematów i wyczulić się na nie na przyszłość.

Coraz częściej mówimy o zaburzeniach odżywiania, chorobach psychicznych lecz czy to wystarczy aby zrozumieć osoby borykające się z nimi na co dzień?

Książki "Jestem głód" nie powinno się tylko przeczytać - powinno się ją przeanalizować, rozkminić i wręcz wchłonąć każdą komórką ciała - KU PRZESTRODZE...

"(...) wpuści nas do swojego intymnego świata tak daleko, jak tylko było to możliwe. A to wszystko ku przestrodze nas wszystkich"

Podchodziłam do tej opinii kilka razy - stwierdzając za każdym, że jest ona niekompletna.
Przyznaję ,chyba nie umiem pisać o książkach, które mocno we mnie rezonują. Nie umiem ubrać w słowa uczuć, których nie zrozumie ten, kto nigdy ich nie...

więcej Pokaż mimo to