Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Niechaj nie zwiedzie cię tytuł powieści Andrzeja Konefała pt. ”Kruchość serca” , niechaj nie oszuka cię okładka, na której widzisz zatroskaną twarz mężczyzny. Te elementy mogłyby ci podpowiedzieć, że masz do czynienia z romansem lub lekką i nostalgiczną treścią.
Kiedy jednak zaczniesz czytać, treść książki wciągnie cię w najczarniejsze czeluści ludzkich koszmarów!
Ta powieść złamie twoje serce!
Rozsypie je na miliony kawałków i długo nie będziesz mógł się otrząsnąć z przeświadczenia, że los potrafi być jednak okrutny i zły. A wszystkie dramaty, o których przeczytasz spadają na jednego człowieka. Bohater, Mateusz Szafirski, wpada w apokalipsę zdarzeń, z których nie widzi wyjścia. Śmierć, jako ostateczna kurtyna życia zabiera mu najbliższych.
Można by rzec za Khalil Gibran:
„Dusze najsilniejsze to te, które cierpią cierpienie. Najbardziej solidne postacie są pokryte bliznami.”
Tak, Mateusz, cierpi cierpienie, a jego dusza pokryta jest niesamowitymi bliznami. Ile jest w stanie znieść ten mężczyzna i jemu podobni?
Przysłowie mówi:
„Ci, którzy nie stawili czoła przeciwnościom, nie znają swojej siły.”
Tak właśnie życie miota Mateuszem. Nie wie z której strony i w jakich odstępach czasu nadchodzi cios za ciosem. Stara się je odpierać, poznaje zatem swą siłę, odporność, ale czy do końca? Wszystko to, co stanowiło dla niego wartość w życiu rozsypuje się i obraca w pył, odchodzi w nicość zadając ból.
Posłużę się jeszcze jednym ważnym cytatem:
Wszyscy mamy w sobie nieoczekiwaną rezerwę siły, która pojawia się, gdy życie nas testuje.
(Isabel Allende)
Czy jest jakakolwiek nadzieja? Co dzieje się z człowiekiem, który ją traci? Co Ty czytelniku robisz, kiedy grunt usuwa ci się spod nóg ? Do kogo udajesz się po pomoc?
Mateusz Szafirski pracuje w agencji nieruchomości i prowadzi normalne, uregulowane życie. Jest szczęśliwy u boku swej żony Elżbiety i dwójki wspaniałych dzieci. Nikt by się nie spodziewał, że Mateusz stąpa po niezwykle kruchym lodzie, pod którym tylko czarna otchłań, odmęty lodowatej i złowieszczo nieznanej potęgi. Pewnego dnia lód się załamuje, a Mateusz wpada w tę otchłań, aż tchu mu brakuje. Umiera ukochana żona, Elżbieta.
Autor opisuje rozpacz Mateusza, której mężczyzna doświadcza podczas pogrzebu , tak oto :
„Łopata za łopatą, moje serce pękało na nowo. Chciałem ich powstrzymać. Chciałem na nich krzyczeć, jednak krzyk słychać było tylko w mojej głowie. Co wy robicie? Tam jest moja żona! Przestańcie, do diabła! Zakopujecie miłość mojego życia!”
Mężczyzna pozostaje sam z dwojgiem dzieci, które także przeżywają odejście matki. Czy Mateusz znajduje w sobie tyle siły, aby rozmawiać z dziećmi, aby im pomagać w tym trudnym okresie czasu?
Oto jak reaguje na śmierć matki i zachowanie ojca, syn, Karol:
„-A bo co? Skoro ty tak mówisz, to ja też nie mogę?! Wiesz, co mówią o tobie moi koledzy? Że jesteś pizdą! Jak moim ojcem może być taka ciota?
Wybuchnął płaczem i przestał w końcu miotać się po pokoju. Nie obchodziło mnie, co mówią inni. Żyłem według swoich zasad i tego się trzymałem. Jeśli koledzy Karola byli wychowywani inaczej lub też w ogóle, to nie byłem w stanie temu zaradzić. Reguły ustalone wraz z Elą stały się bardzo ważnym elementem współżycia rodzinnego. Nigdy nie wychodziliśmy na tym źle i tego zamierzałem się trzymać. Słowa Karola dźgnęły mnie w serce, lecz byłem pewny, że wcale tak nie uważał.”
Na barki Mateusza spada tak wiele nieoczekiwanych ciosów! Jeden po drugim ranią go i wgniatają w poczucie bezsensowności otaczającej go rzeczywistości. W otchłani, w jakiej się znalazł po stracie żony, w jego życiu natychmiast pojawia się psychopatyczny prześladowca zmarłej ukochanej kobiety, a jego poczynania emocjonalnie miażdżą i tak obolałego stratą Mateusza. Nie może się odnaleźć, ani dźwignąć z kolan, gdyż problemy wciągają go głębiej i głębiej. Pod powierzchnię ludzkiej wytrzymałości.
Ni stad ni zowąd w jego skrzynce na listy pojawiają się niezrozumiałe przesyłki, które zamiast wyczekiwanego ukojenia przynoszą dotkliwy ból, gdyż boleśnie przypominają o stracie. Do tego dochodzi zniknięcie córki…
Autor testuje czytelnika. Dokłada swemu bohaterowi problemów i obserwuje jak na to reagujemy. To jak samookaleczanie! Bowiem zostajemy wciągnięci w wir tragicznych wydarzeń i z zapartym tchem wyczekujemy pozytywnego rozwiązania, ale czy ono nadejdzie?
Z takim pytaniem cię zostawię czytelniku.
Thriller psychologiczny Andrzeja Konefała , bo do takiego gatunku literackiego należałoby zapewne tę powieść zakwalifikować, wzbudza ogromne emocje.
Serdecznie polecam!

Niechaj nie zwiedzie cię tytuł powieści Andrzeja Konefała pt. ”Kruchość serca” , niechaj nie oszuka cię okładka, na której widzisz zatroskaną twarz mężczyzny. Te elementy mogłyby ci podpowiedzieć, że masz do czynienia z romansem lub lekką i nostalgiczną treścią.
Kiedy jednak zaczniesz czytać, treść książki wciągnie cię w najczarniejsze czeluści ludzkich koszmarów!
Ta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Recenzja powieści Ewelina Kasiuba – Władcy światła

Nareszcie! Nareszcie dorwałam się do drugiej części powieści Eweliny Kasiuby.
Pierwszy tom, czyli „Władcy ciemności” przeczytałam dwa lata temu!
Drugi tom, zatytułowany „Władcy światła” wpadł w moje ręce dzięki super księgarni „Neptun” w Świnoujściu.
Jak się odnieść do powieści, która rozwiązuje sprawę domniemanej śmierci jednej z bohaterek? Powieść dodaje otuchy, natchnienia, wiary… gdyż odpowiada na trudne pytanie zadawane od wieków: czy istnieje drugie życie? Druga szansa? Czy można się obudzić po ponad stu letnim śnie? Zagadka związana z naszym istnieniem, wartościami kierującymi życiem, zagadka wiary…
Ewelina Kasiuba opiera swą historię na sile miłości. Czymże jest bowiem życie i miłość? Uczuciem, które prowadzi nas od narodzin po kres istnienia, a które może zmienić wszystko, czyż nie? Cały chrześcijański dekalog oparto na sile miłości.
Czy mówi Wam coś pojęcie: pamięć komórkowa? W powieści Eweliny Kasiuby czytamy:
„ Natychmiast przepełnił go zapach. Przysunął usta do kobiecej szyi rozpoznał woń skóry. Pachniała idealnie, jak jego Eilis, tak samo. To nie działo się naprawdę., to nie mogło się stać. To nie mogła być ona.
(…) Obcy mężczyzna trzymał ją w ramionach, a ona czuła tylko intensywną potrzebę bycia z nim, wzmożone uczucie szczęścia, bezpieczeństwa, żar, który rozbudził jej serce w ciągu tej jednej sekundy. Jakby odnalazła utraconą tożsamość, życie, które jej odebrano.”
Niejednokrotnie zastanawiamy się nad odczuwanym efektem Deja vu. Czy TO można nazwać pamięcią komórkową? Pamięcią podświadomości? Takiego uczucia, przeświadczenia doznaje główna bohaterka. Doświadczona niemocą utraty pamięci, najpierw czuje. Wracają do niej reakcje ciała.
Dlaczego ten fakt jest intrygujący dla czytelnika? Otóż odpowiedź na to pytanie wynika z następujących słów:
„Eilis Ormond umarła sto dwadzieścia sześć lat temu i nic ani nikt nie przywróci jej życia.”
Zaciekawieni?
Autorka niezwykle ciekawie wplata w opowiadaną historię fakty pochodzące z zachowanych ksiąg oraz artefaktów, które rozsiane po całym świecie, przyciągają uwagę badaczy. Przeprowadza się na nich naukowe doświadczenia, eksperymenty i badania, aby zgłębić tajemnicę ludzkości. Tajemnicę naszego pochodzenia. Mowa tutaj między innymi o najstarszej księdze świata pochodzącej sprzed 3,5 tysiąca lat, a napisanej w języku Etrusków, mowa o Testamencie Salomona, Koptyjskim podręczniku rytualnej mocy czy Medicinale Anglikum. A to tylko niektóre pozycje wykorzystane w powieści.
Podróż bohaterów od muzeum do muzeum świata jest wciągająca, a to, co znajdują rodzi kolejne pytania, także u czytelnika. Wielce to ekscytujący i barwny element powieści.
Ewelina Kasiuba nie obawia się nowości, jak na przykład: pigułka chroniąca przed słońcem! Wprawdzie w dzisiejszych czasach smarujemy się kremami z filtrami, aby chronić skórę przed poparzeniem słonecznym, ale o pigułce jeszcze chyba nikt nie słyszał!
Zaletą powieści jest także dotykanie tematów związanych z biblią, jej bohaterami oraz interpretacją wymienianych w niej postaci. Jest tu wyraźny związek z zainteresowaniami autorki. Atrakcyjny i dający do myślenia.
Aspekt poszukiwania wiedzy, gdy inni już tę wiedzę posiadają, ale ją ukrywają, jest także doskonałym ogniwem poprowadzonym przez autorkę. Powieść przywodzi na myśl zalety dobrego thrillera, a przecież nie należy do tego gatunku.
Polecam wszystkim czytelnikom bacznie obserwować karierę pisarską Eweliny Kasiuby.
Kto nie czytał jeszcze „Władców ciemności”, niechaj szybciutko sięga po tę powieść, gdyż nie będzie musiał czekać na drugi tom! Najlepiej od razu nabyć oba egzemplarze.
Serdecznie polecam!

Recenzja powieści Ewelina Kasiuba – Władcy światła

Nareszcie! Nareszcie dorwałam się do drugiej części powieści Eweliny Kasiuby.
Pierwszy tom, czyli „Władcy ciemności” przeczytałam dwa lata temu!
Drugi tom, zatytułowany „Władcy światła” wpadł w moje ręce dzięki super księgarni „Neptun” w Świnoujściu.
Jak się odnieść do powieści, która rozwiązuje sprawę domniemanej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tytuł, debiutanckiej powieści Ireny Omegard, wskazuje bohaterów i miejsce akcji. Dokładnie określa jej gatunek literacki oraz tematykę, jakiej czytelnik może się w niej spodziewać.
Okładka zachwyca prostotą i przekazem. Statyczne kamienice starego miasta w Krakowie po jednej stronie fotografii, zaś po drugiej smuga światła pozostawiona po rozpędzonym tramwaju, pociągu, lub myśli czy działaniu.
I tacy są krakowscy kryminalni. Szybcy. Akcja toczy się wartko i często skręca w stare uliczki, by czytelnika oraz kryminalnych powieść w ich mroczne zaułki. Wywieść na manowce. Kryminalni pracują w doskonałym i zgranym teamie. Wspierają się i uzupełniają umiejętnościami w rozwikłaniu spraw.
Autorka podkręca akcję używając szybkiego dialogu, którego tempo wyznaczają krótkie zdania. Irena Omegard nie rozpisuje się w pokazaniu czytelnikowi otoczenia, przedmiotów, pogody czy stanu duchowego funkcjonariuszy. Popędza ich akcję dialogami i bardzo lakonicznymi opisami bohaterów oraz sytuacji w jakich się znajdują. Moim zdaniem, to ogromny plus powieści.
Debiut Ireny Omegard zasługuje na uwagę.

Tytuł, debiutanckiej powieści Ireny Omegard, wskazuje bohaterów i miejsce akcji. Dokładnie określa jej gatunek literacki oraz tematykę, jakiej czytelnik może się w niej spodziewać.
Okładka zachwyca prostotą i przekazem. Statyczne kamienice starego miasta w Krakowie po jednej stronie fotografii, zaś po drugiej smuga światła pozostawiona po rozpędzonym tramwaju, pociągu, ...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść, w której występuję jako jedna z bohaterek ciężko opisać, czy choćby zdefiniować, a nawet ocenić. Bo jak to? Samą siebie będę rozbierać na czynniki pierwsze?

Ale bez żartów! Komedia kryminalna z czterema przyjaciółkami jako bohaterkami wciąga czytelnika powtarzającymi się zwrotami, dowcipnymi zdaniami, tworzonymi gagami. Wszystko niczym w dobrym, starym niemym kinie. Tylko, że w powieści rozmów i przepychanek słownych jest mnóstwo! Bohaterki są niezwykle roztrajkotane. A zabieg ten nadaje treści odpowiedni rytm i zawrotne tempo. Miałam wrażenie, że grający na fortepianie muzyk, tworzący na bieżąco podkład muzyczny do niemego filmu, nie nadążyłby z akompaniamentem odzwierciedlającym rozmowamy czterech kobiet oraz ich zmieniających się, niczym w kalejdoskopie, pomysłów na rozwiązanie piętrzących się problemów!
Irena Omegard sprytnie połączyła faktycznie istniejące pisarki z wykreowanymi przez nie bohaterami literackimi. Ubrała całość w umiejętnie skrojoną historię zabarwioną kryminalnymi wątkami i w ten sposób powstała powieść godna doskonałej oceny. Bowiem czytelnik świetnie się bawi w towarzystwie Smętki Zakrętki, Horuskowego Ślepia, Bianki Grzywiastej czy Kawalrskiej Literatki!
Pomysłowo i w sposób niekonwencjonalny, wręcz z lekkością, autorka dostarcza czytelnikowi informacji na temat doskwierającej bohaterkom codzienności. Ich bolączki się piętrzą, mnożą i narastają. W tej sytuacji zwykle opadają nam ręce, ale nie w przypadku czterech przyjaciółek. Otóż to! Irena Omegard pokazała nam odmienne oblicze przyjaźni. Cztery bohaterki łączy bowiem przyjaźń, zrozumienie, wsparcie i chęć wzajemnej pomocy. Łączy je także umiłowanie do pisania ( wszystkie są autorkami poczytnych powieści), ale również do… biesiadowania.
Akcja toczy się wartko, niefrasobliwie i pogodnie, niczym w komedii romantycznej, ale pamiętajmy, że komedia ta posiada także wątki kryminalne.
Każda z bohaterek ma przyklejona łatkę z przywarami i tak Smętka Zakrętka potrafi być porywcza:
„Wściekła Smętka nie panuje nad swoimi odruchami i tłucze znajdujące się w jej ręku naczynia do drinków.”
Kobiety podczas planowania różnych akcji rozdzielają sobie zadania do wykonania, kłócąc się, przekomarzając, ale też śmiejąc się razem i żartując.
„Horuskowe zdaje sobie sprawę, że nie może zawieść swoich serdecznych, chociaż tak bardzo wkurzających przyjaciółek, które pomimo przeciwności losu zawsze wzajemnie się wspierają.”
„Nikt od ciebie nie zamierza ani pożyczać, ani tym bardziej kraść. Potrzebujemy pomocy w załatwieniu tych, co nas koncertowo wyrolowali. – Jak to wyrolowali was? Przecież razem koncertowo obrobiłyśmy ten bank, w którym przechowywano nasze dobra. To pamiętam doskonale.”
„Za dużo wymądrzania, za mało myślenia, a do roboty nie ma komu się zabrać.” – mówi jedna z przyjaciółek. Takich przekomarzań, oraz złotych rad udzielają sobie kobiety bardzo często. Sceny mnożą się, a czytelnik zaśmiewa się niczym podczas oglądania kreskówek dla dzieci.
W powieści na odbiorcę czekają takie perełki z zawiłego życia przestępcy jak:
„Oskar okradł firmę swojej rodziny, a na dodatek podarował swojej nowej żonie twój przepis na ciasto ziemniaczane, które ona sobie opatentowała.”
Sceny obfitują w dynamikę wywołującą śmiech, a tym samym czytelnik czuje się rozluźniony i zrelaksowany.
„Ktoś tu zaraz oberwie – ripostuje Horuskowe. – Trzymajcie mnie, bo zrobię coś, czego nigdy nie będę żałowała…”

I powiem Ci czytelniku: nigdy nie będę żałowała, że przeczytałam tę historię!

A Tobie tę powieść SERDECZNIE POLECAM!

Powieść, w której występuję jako jedna z bohaterek ciężko opisać, czy choćby zdefiniować, a nawet ocenić. Bo jak to? Samą siebie będę rozbierać na czynniki pierwsze?

Ale bez żartów! Komedia kryminalna z czterema przyjaciółkami jako bohaterkami wciąga czytelnika powtarzającymi się zwrotami, dowcipnymi zdaniami, tworzonymi gagami. Wszystko niczym w dobrym, starym niemym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ktoś mi kiedyś powiedział, że sięgamy po książki bez namysłu, pod wpływem chwili, a jednak przychodzą do nas te, na które jesteśmy akurat gotowi. W pełni się zgadzam. Tak samo dzieje się z innymi zdarzeniami w naszym życiu. Niejednokrotnie dostajemy uderzenie w głowę, ale chyba tylko po to, aby nami wstrząsnąć i pobudzić od zmiany działania czy myślenia.

„Ceremoniał pustyni” dotarł do mnie jakiś czas temu. Odleżał na półce w kolejce, gdyż stosik DO przeczytania jest spory. Ceremoniał, to zbiór opowiadań Olgi Bartnik, debiut literacki. Twórczość tej autorki znam z opowiadań publikowanych w mediach społecznościowych na stronie autorki. Od początku naszej „znajomości” literackiej zachwycałam się nietuzinkowym spojrzeniem Olgi na życie, na sprawy związane z codziennością. Bartnik ma specyficzny i niepowtarzalny styl pisania. Wciąga czytelnika wrażliwego, otwartego, myślącego. Poetyka jej opowiadań pozwala czytelnikowi zajrzeć głębiej w siłę człowieczeństwa, jestestwa i dotknąć tego, co na samym dnie. Czasem przysypane popiołem, kurzem, nie może się samo wyzwolić. Autorka odkopuje powoli emocje, przeciera je delikatnie miękką ściereczką, aby ujrzały światło dzienne i … wpływa na czytelnika światłem owych emocji. Odkrywa je dla nas ponownie. Pokazuje, że warto przeistoczyć się, choćby u schyłku życia, w kogoś o pełnym i dobrym sercu.
Opowiadania oddziałują na czytelnika swą magią. Bo realizm magiczny wielu z nich przeplata się tu z tym, co rzeczywiste, z tym co nierealne i ulotne. Jak choćby pamięć o człowieku:

„Pamięć o ukochanym człowieku jest zapisana w drobiazgach, zostaje z nami na długo po śmierci bliskiej osoby.”
„Co mógł zrobić bez bliskości, która się stała esencją jego dni – ciałem, śmiechem, namiętnością, płaczem, troską…?”
Człowiek jest skomplikowaną jednostką, a całą tego złożoność Olga Bartnik pokazuje w każdym z opowiadań. Przypomina na przykład o gniewie i jego odcieniach:
„Gniew… nie taki, co zaciemnia głowę, a ten, co wyostrzywszy zmysły, każe szukać tropów. Taki już jestem, że kiedy chcę znaleźć odpowiedź, piszę równanie, albo rysuję wykres.”
O uzależnieniu autorka pisze tak:
„Nie ma gorszego zła od uzależnienia. To tak, jakby człowiek sam siebie ogłuszał i oddawał się w niewolę. Jakby pozwalał decydować rzeczy o podmiocie, udzielał jej pierwszeństwa przed umysłem, sercem, ciałem, tym, co sam wie i przeżył , także przed najmniejszym okruchem miłości i nadziei, że jutro może być lepsze od dziś.”
Autorka sprawnie operuje doskonałą metaforą, czytelna dla każdego, a jednak napęczniała emocjami i doskonałym ujęciem.
„… potrzeba, która nie została uregulowana albo zaspokojona, a która przykryta przez lata wezbrała ( …) , jak pozornie uregulowana rzeka w czasie powodzi.”

Smakowanie życia wraz z Olgą Bartnik to niezwykła uczta, dzięki której doświadczanie słów i obrazów wywołują odczucie sytości duszy. Pozwalają spojrzeć na codzienność z innej perspektywy.
Kim jesteśmy, autorka zdaje pytanie, a odpowiedź odnajdujemy taką:
„ - Wydaje mi się ona ( świętość ) ikoną odległego Boga. Czuję się jak kurz przed Jego majestatem.
- Moc w słabości się doskonali. Ale nie jest tak, ze jesteśmy tylko mali. Jesteśmy tez wielcy. Przecież jesteśmy stworzeni na Jego podobieństwo. Konflikt: co bardziej ludzkie, to od kości czy to od ducha, wynika ze struktury naszego bytu. Jest naturalnym napięciem, siłą napędową. Człowiek jest i mędrcem i głupcem. Może być tyranem i bohaterem w swoim życiu. Jest rodzeniem i umieraniem.”
Człowiek i człowieczeństwo jest dziełem sztuki Bożej i ta sztuka pokazana jest przez autorkę z czułością, wrażliwością i pełnym zrozumieniem. Jestem pewna, ze czytelnicy chcą znaleźć się w orbicie jej ( Olgi Bartnik ) oddziaływania. Gdyż układa słowa tak, jakby trzymała czytelnika na delikatnej uwięzi. Czytelnik bez przymusu, z radością zanurza się w słowach autorki, w wykreowanych światach.

Serdecznie polecam!

Ktoś mi kiedyś powiedział, że sięgamy po książki bez namysłu, pod wpływem chwili, a jednak przychodzą do nas te, na które jesteśmy akurat gotowi. W pełni się zgadzam. Tak samo dzieje się z innymi zdarzeniami w naszym życiu. Niejednokrotnie dostajemy uderzenie w głowę, ale chyba tylko po to, aby nami wstrząsnąć i pobudzić od zmiany działania czy myślenia.

„Ceremoniał...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cokolwiek by nie powiedzieć o autorce „Pocztówek z Amsterdamu”, Agnieszce Zakrzewskiej, to zdecydowanie posługuje się doskonałym językiem, buduje ciekawe postaci, bohaterowie jej powieści są żywi, w sensie mają przyzwyczajenia, przywary, powiedzonka, są konkretni, a nie papierowi jak u niektórych autorów.
I właśnie język powieści, jako pierwszy element, przykuł moją uwagę. Niejednokrotnie poetycki, melodyjny, innym razem ostry i konkretny, a za chwilę łagodny niczym rozlewająca się woda gładkiego jeziora i opisem otula czytelnika, głaszcze i wywołuje drżenie serca.
To nie pierwsza książka autorki, którą przeczytałam i z wielką radością polecam innym czytelnikom. Skradła moje czytelnicze serce i zamierzam sięgać po jej powieści częściej. Zatem nie jest to ostatnia powieść, którą przeczytałam!
Agnieszka Zakrzewska buduje ciekawe historie, których chce się słuchać. Czytelnik chce się w nich zanurzyć, aby doświadczać splotów wydarzeń, całej gamy czułości, a także smakować nietuzinkowej emocjonalności. Zwykła codzienność staje się zadziwiająca, niesamowita i szczególna. Tego w powieściach szuka czytelnik!
W „Pocztówkach z Amsterdamu” autorka przekazuje prostą, ale jakże piękną prawdę życiową: najważniejsza jest miłość, rozmowa z drugim człowiekiem, a nawet wspólne milczenie. Niejednokrotnie nie jesteśmy gotowi na dobrą i prostą relację, którą kieruje miłość.
Tak też jest z bohaterką, Agnieszką. Kiedy to odnajduje swą wymarzoną połówkę, w pewnym momencie nie jest w stanie widzieć tego, co kryje się w szarościach. Bo życie nie jest tylko czarne albo białe. Powinniśmy nauczyć się dostrzegać to, co pomiędzy, oraz kierować się czystą miłością. Ufać jej sile.
Agnieszka Zakrzewska, jak jedna z jej bohaterek posiada „zdolności wnikliwej obserwacji, logicznego wyciągania wniosków i wręcz nieprawdopodobną dziennikarską intuicję”.
W powieści jest wiele fragmentów, które zauroczyły mnie swą siłą prostoty, a jednocześnie poetyckości:
„Czułam spokój. Ukojenie. Leniwie obezwładniającą siłę pierwotnego instynktu, który przynosił upragnione poczucie bezpieczeństwa. Wokół mnie rozbrzmiewały beztroskie odgłosy świata. Radosny śmiech pięknej dziewczyny, pisk bawiącego się plażową piłką dziecka, uporczywa nawoływania krążącej nad moją głową srebrzystej mewy. Niespodziewanie moją sylwetkę otulił padający z tyłu cień, a oczy przysłoniły silne męskie dłonie. Pokrywała je cienka warstwa piasku, który zmysłowo drażnił skórę. Ciepły oddech przylgnął miękko do moich włosów…”
O problemach, które dotykają każdego z nas autorka pisze tak:
„Problemy miały to do siebie, że traktowały nasze życie jak sklep. Lubiły, gdy było w nim ich pełno, i nie pytając nas o zdanie, panoszyły się na półkach. Świeża dostawa zmartwień gwarantowała ciągły ruch w interesie. Inaczej nasze życie byłoby jedną wielką nudą i marazmem.”
Po przeczytaniu takiego opisu czytelnik czuje się dobrze. Nie jest wyobcowany ze swoimi problemami. Rozumie, że tak być powinno, oraz że znajdzie rozwiązanie dla własnych niedogodności życiowych. Przecież obdarowuje ono nas różnymi prezentami. A każdy z nich, uczy nas czego innego.
Podążając za autorką: powinniśmy „ tak po prostu cieszyć się życiem w jego najprostszej i najpiękniejszej formie. Lubiłam stoicki spokój Eugeniusza, potrafiłam się przy nim wyciszyć, dostrzec drobiazgi, które często umykały w pośpiechu codzienności. To Eugeniusz nauczył mnie zauważać dziesiątki odcieni nieba i wody. Umiał jak nikt inny rozmasować zastałą duszę i pobudzić uśpioną wrażliwość.”
Inny opis przywołał osobiste wspomnienia:
„Obudził mnie najpiękniejszy na świecie kuszący aromat świeżego drożdżowego ciasta. Ciągnął się leniwie niewidzialna smugą po całym domu i budził najczulsze wspomnienia z dzieciństwa.”

Zaś po takim opisie czytelnik „widzi” miejsce zdarzenia:
„„W uśpione ciszą powietrze wdarł się natarczywy dzwonek telefonu”, „ciężkie antyczne meble stojące w rogu sali, zagrały światłem na grubych, mięsistych tapetach zdobiących ściany i zamigotały blaskiem tysiąca kryształków imponującego żyrandola podwieszonego u sufitu.”
Agnieszka Zakrzewska ma talent zabierania czytelnika w opisywane miejsca:
„Mapa zaprowadziła mnie do ukrytego wśród szuwarów i zarośli cumującego przy brzegu promu. Wokół nie było żywej duszy. Wysiadłam z samochodu i podeszłam do jeziora mieniącego się głęboko nasyconym kobaltem. Otoczyła mnie cisza przerywana śpiewem pochowanych w koronach drzew ptaków.”
Wyobrazisz sobie czytelniku takie spokojne miejsce i od razu czujesz się zrelaksowany, czyż nie?
Poniższy fragment jakbym czytała o mojej rodzinie!:
„W drodze rozmyślałam o kobietach z naszego klanu. Miały w genach siłę i optymizm, otwartość na świat i na ludzi, nieprawdopodobna wolę przetrwania i niezachwianą wiarę, że z każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji, istnieje jakieś wyjście.”
Poszanowanie tradycji, celebrowanie wspólnego czasu w gronie bliskich osób, to sprawy oczywiste, a jednak często o nich zapominamy. Nie doceniamy faktu, że mamy wokół siebie ludzi, którzy bez względu na wszystko zawsze będą obok. Wsparcie, jakiego doświadczamy od bliskich jest nieocenioną strukturą budującą nasz kręgosłup nie tylko moralny.
Autorka, w prosty sposób podpowiada czytelnikowi:
„Potrzebujemy czasem odpocząć od hałasu, posmakować ciszy i odnaleźć równowagę.” – Jakże mocno się z nią zgadzam!
Dobra metafora nie jest obca autorce. Głęboką, a jednocześnie prostą myślą trafia w punkt, w sedno.
Niezwykłe spostrzeżenie autorka przekazuje także na temat książek:
„Wszystkie książki po przeczytaniu zwiększają swoją objętość. Między kartkami już na zawsze zostają przemyślenia, refleksje i emocje czytelników. Ich energią niczym zasuszone kwiaty chowa się pośród stronic i wzbogaca każdą kolejną osobę, która zagłębi się w treść lektury.”
W istocie tak właśnie jest!

Zatem zaczytujcie się w książkach Agnieszki Zakrzewskiej!
Serdecznie polecam!

Cokolwiek by nie powiedzieć o autorce „Pocztówek z Amsterdamu”, Agnieszce Zakrzewskiej, to zdecydowanie posługuje się doskonałym językiem, buduje ciekawe postaci, bohaterowie jej powieści są żywi, w sensie mają przyzwyczajenia, przywary, powiedzonka, są konkretni, a nie papierowi jak u niektórych autorów.
I właśnie język powieści, jako pierwszy element, przykuł moją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Historia tworzy naszą współczesność, nasze życie tu i teraz.
Bez przeszłości nie mamy teraźniejszości. Ot, takie trywializmy na dzień dobry, ale to nie do końca trywializmy.
W szkole lubiłam się uczyć o tym, co się zdarzyło kiedyś, co przed wiekami, a co przed laty. I choć każda miniona rzeczywistość podyktowana jest polityką, układami, napaściami, zagrabianiem terenów, wojnami oraz wszelakimi sporami, to jednak zdarzenia te nie wytrącały tak z równowagi jak …II wojna światowa. Nie przepadałam za lekcjami na ten temat, wręcz przeciwnie do kolegów.
Nigdy nie lubiłam przemocy, przelewu krwi, nieuzasadnionych i bezsensownych napaści człowieka na drugiego człowieka. Ograniczania jego wolności, odbierania tego, co najcenniejsze- życia. Każda miniona epoka utkana jest z takich właśnie zdarzeń, utkana z ludzkiego bólu i upokorzeń. Niemniej to II wojna, jak sądzę, wniosła w codzienność szczególną opresję, ciemiężenie ludzkiego bytu w imię pychy, w imię bezwzględnego panowania, kierowania, władania. Pewnie dlatego nie dopuszczałam do siebie tych zagadnień, a może dlatego , że żyli jeszcze ludzie, którzy doświadczali zła wojny. Pamiętam opowieści dziadka… A może po prostu nie byłam na nie gotowa?
Pewnie dojrzałam do przetrawienia bestialskich zdarzeń, gdyż trylogia Wojciecha Dutki, historyka z pasją, wciągnęła mnie całkowicie. Pisarz opowiada z niezwykłą starannością o losach hrabiego Antoniego Mokrzyckiego podczas … drugiej wojny światowej!
Powieść pt. „Kurier z Teheranu” to doskonałe połączenie historycznej treści z literaturą sensacyjno – szpiegowską. I muszę się przyznać : dałam się porwać.
Zacznę od ostatniego zdania powieści:
„Wiedział, że trzeba żyć – mimo śmierci, a nawet wychodząc jej naprzeciw.”
Tę prawdę przekazuje cała powieść.
Jesteśmy tu, na tej ziemi, po to by żyć, doświadczać, tworzyć i kochać. Antoni Mokrzycki smakuje życie, doświadcza, aby dojrzeć, dorosnąć do wielu wyzwań. Kocha literaturę, jest wykształconym człowiekiem, mądrym, bystrym i wrażliwym. Pierwsze doświadczenia życiowe jakich doznaje w Hiszpanii ( I tom „Kurier z Toledo” ) wpływają na odkrycie tego, co tkwiło w nim głęboko. Miłość do innego mężczyzny. Czas międzywojnia ubiegłego stulecia to trudny czas w aspekcie braku tolerancji dla związków homoseksualnych. Każdą odmienność od wyznaczonych, a raczej narzuconych reguł, traktuje się z brutalną wrogością. Antoni Mokrzycki uczy się więc własnej tożsamości seksualnej w najbardziej brutalny sposób. Traci człowieka, którego pokochał całym wolnym sercem i duszą. Z takim bagażem wraca do kraju, do żony, która poślubił wcześniej, gdyż tak wypadało… Po powrocie wyjaśnia żonie kim jest, otwiera się, a tym samym czuje się uwolniony z sideł, zagmatwania wewnętrznych moralnych rozterek. Niemniej nadal musi się kryć przed światem, bo świat nie jest jeszcze gotowy na tolerancję i zrozumienie. Człowieczeństwo jeszcze nie jest pierwszoplanowym elementem w ocenach.
„Wiesz, ostatnio spotkałam u nas w żydowskim teatrze wspaniałego poetę. ( …) To Józef Czechowicz, znasz go może?” - pyta Mokrzyckiego Golda, przyjaciółka, a jednocześnie kochanka. Oboje łączy specyficzne uwielbienie poezji, literatury, sztuki. Kobieta jest aktorką, kocha Antoniego, jest wrażliwa i mądra. „Polski Lorca – myśli o Czechowiczu Mokrzycki. Powieść pokaże, że jednak się poznają, ale ich drogi splotą się na krótko, gdyż „poeci naprawdę dostrzegają lepiej i dalej” ( …) Czechowicz „przeczuwał swoją śmierć, widział rzeczy i wydarzenia, które miały dopiero się wydarzyć.”
Ważny i mądry przekaz na temat poetów:
„Wierzę, ze prawdziwy poeta widzi głębiej i dalej niż zwykły człowiek, ponieważ poezja, jeśli wierzyć Platonowi, stanowi kolejny punkt w drodze do poznania prawdziwej miłości. Bez niej poezja jest niczym. Muszę powiedzieć, że zajrzałem do pańskiego ostatniego tomiku poetyckiego, który dostałem od Goldy. – Do Nuty człowieczej? – Tak – przyznał hrabia.”
Wszak wrażliwe jednostki kierują się podszeptami podświadomości, co potocznie określamy przeczuciem i jak autor ten stan określa: trudno definiowalną aurą niepokoju.
Wojciech Dutka przemyca czytelnikowi całkiem sporo rodzinnych prawd, powiedzeń, podpowiedzi jak żyć i jak oceniać codzienność. Pamiętam kiedy i moja babcia mawiała: ( powtarzam te słowa za autorem) : ”Jeśli nie wiesz, jak się zachować, zachowaj się przyzwoicie.”
W powieści jest wiele o kłamstwie. Fałszywej przyjaźni jednego kraju do drugiego, człowieka do człowieka. W obrębie tych przemyśleń autor przekazuje czytelnikowi kolejną ważną prawdę. Warto się nad nią zastanowić i znaleźć osobiste zdanie:
„Nawet kłamcy mają momenty, w czasie których ich własne kłamstwa budzą w nich obrzydzenie.”
„Kurier z Teheranu” to doskonale skonstruowana, przemyślana i napisana powieść. Jestem przekonana, iż zadowoli każdego czytelnika. Tego z zacięciem do zdarzeń historycznych, ale także tego, który szuka dobrej, obyczajowej opowieści z elementami autentycznych zdarzeń.
Moim zdaniem do pozytywnych aspektów powieści dochodzi także nietuzinkowy język literacki autora.. Niemal poetyckie opisy czy przeżycia bohatera. Zauważa się niezwykłą wrażliwość na słowo, detale, budowanie atmosfery oraz pokazywanie emocji.
Bohater powieści, hrabia Mokrzycki skradł moje czytelnicze serce, ale urzekła mnie także wrażliwość autora „Kuriera z Teheranu”, Wojciecha Dutki.

Historia tworzy naszą współczesność, nasze życie tu i teraz.
Bez przeszłości nie mamy teraźniejszości. Ot, takie trywializmy na dzień dobry, ale to nie do końca trywializmy.
W szkole lubiłam się uczyć o tym, co się zdarzyło kiedyś, co przed wiekami, a co przed laty. I choć każda miniona rzeczywistość podyktowana jest polityką, układami, napaściami, zagrabianiem terenów,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Recenzja powieści Tomasza Brewczyńskiego: „ Nie zasługujesz na śmierć”

Zauroczona stylem pisania Tomasza Brewczyńskiego, z ogromną radością sięgnęłam po jego kolejną powieść. Nie zawiodłam się! Jednak jakże mocno się zdziwiłam! Dlaczego? Otóż zakres tematyczny, kanwa opowiedzianej historii, przeżycia bohaterki, narracja pierwszoosobowa … wszystkie te elementy sprawiały, że serce drżało z emocji! Strach, stres, ból, bezsilność… to tylko niektóre z nich. Wymienione emocje i wiele innych, towarzyszą bohaterce, a jednocześnie czytelnikowi w opisywanej drodze przez mękę. Czytając TĘ powieść wielokrotnie sięgałam po chusteczki, ale też … jak przez szybę, widziałam siebie!
I nie tylko dlatego, że opuściłam Polskę i jako pierwsze miejsce „lądowania” wybrałam Anglię.
Każdy, kto kiedykolwiek doświadczył przemocy psychicznej czy fizycznej doskonale zrozumie o czym chcę tu powiedzieć. Oglądamy filmy, czytamy powieści lub historie, felietony w gazetach i zaciskamy pięści, złościmy się, chcemy ruszać na ratunek ofiarom. Współczujemy, przeżywamy, wspólnie wycieramy łzy, wyciągamy ręce, aby pomóc … Nie zawsze jest to jednak możliwe.
Kryminalna konwencja powieści, w której od początku wiemy KTO jest sprawcą, a w trakcie historii dowiadujemy się DLACZEGO doszło do tragedii, pozwala nam dokonać własnej oceny. Dokonać własnego osądu sprawcy i ofiary. Ciąg przyczynowo skutkowy prowadzi do tego, że zaczynamy współczuć sprawczyni, ba! Jesteśmy w stanie rozgrzeszyć jej postepowanie. Lubimy ją!
Bohaterka powieści „Nie zasługujesz na śmierć” doznała totalnego poniżenia swego człowieczeństwa, kobiecości. Zamknięta w klatce domu, małżeństwa , karmiona strachem oraz przeświadczeniem, że nic nie jestem warta, Kamila początkowo nie szuka zrozumienia. Będąc zagubioną we własnych odczuciach nie ocenia właściwie. Nie słucha podszeptów intuicji. Wyciągnięta pomocna dłoń mężczyzny, później męża, okazuje się fałszywą, ale Kamila zrozumie to znacznie później. Kiedy jednak dociera do niej fakt, jak haniebnie została oszukana, potraktowana i poniżona, przez wiele lat szuka własnej drogi odzyskania godności. Powoli rozszyfrowuje osobistą mapę dyskredytacji jakich doznaje. Lista krzywd, obelg, lekceważenia jej praw, znieważania jej potrzeb i profanowania jej ciała, rośnie w zastraszającym tempie. Jednak owa mapa już nie przytłacza, a budzi gniew, wrogość, wywołuje dysonans, woła o pomoc. Oprawca, poślubiony mąż, ulubieniec rodziców dla Kamili ma jedynie ciosy, brudne słowa, poniżenie raniące do utraty tchu, do krwi. W Kamili rodzi się chęć ostatecznego odwetu za doznawaną przemoc.
W tej dramatycznej powieści, jak już wspomniałam, od początku wiemy co uczyniła bohaterka Jaki wzięła odwet za obsesyjne i patologiczne poczynania swego oprawcy - męża, uchodzącego w środowisku za czułego i opiekuńczego. Mężczyznę, który swe prawdziwe oblicze pokazuje jedynie w czterech ścianach domowego ogniska, a raczej jego zgliszczy.
Czy ta emocjonująca powieść może być dla kogoś drogowskazem? Z pewnością TAK! Może być drogowskazem którędy NIE podążać. Podpowiedzią, że w zaciszu wielu domów rodzą się tragedie, którym trzeba się przeciwstawiać. Historia ma konkretny przekaz : zawsze jest wyjście. Niekoniecznie takie, jakiego dokonała bohaterka. Niemniej wyjście jest zawsze. Celem opowiedzianej historii jest dodanie otuchy tym, którzy w swych okresowych słabościach ulegają przemocy i rozpaczliwie poszukują pomocy i wsparcia. Wystarczy się uważnie rozejrzeć. Nie bądźmy zatem zapatrzeni jedynie w siebie i swoje problemy. Należy uwierzyć w siebie, uwierzyć w moc sprzeciwu i moc wspólnego przeciwdziałania przemocy.
Powieść nie jest łatwa, ale jest ważna i potrzebna. Dlatego gorąco ją polecam!

Recenzja powieści Tomasza Brewczyńskiego: „ Nie zasługujesz na śmierć”

Zauroczona stylem pisania Tomasza Brewczyńskiego, z ogromną radością sięgnęłam po jego kolejną powieść. Nie zawiodłam się! Jednak jakże mocno się zdziwiłam! Dlaczego? Otóż zakres tematyczny, kanwa opowiedzianej historii, przeżycia bohaterki, narracja pierwszoosobowa … wszystkie te elementy sprawiały,...

więcej Pokaż mimo to video - opinia


Na półkach:

Miałam tę przyjemność obserwować jak powstawała debiutancka powieść Magdaleny Lytek - Dehiles pt. „Po każdej burzy świeci słońce”. Niby wiedziałam o czym autorka pisze, jak pisze i co karty tej powieści zawierają, ale… no właśnie! Wielkie ogromne ALE!
Inaczej jest przeglądać fragmenty, a co innego czytać samodzielnie od początku, do końca.
Sięgnęłam po tę powieść, by ponownie przespacerować się u boku głównego bohatera, Stanisława. By jeszcze raz przeżyć rozterki emerytowanego górnika, który bez znajomości języka, bez przygotowania wyrusza poza granice kraju. I to nie jednego kraju! Miłość rodzicielska, odpowiedzialność za szczęście i życie naszych pociech, nigdy nie spada z ramion. Nie zwalania nas z tej rodzicielskiej odpowiedzialności. Bez względu na to jak dorosłe są nasze dzieci.
Otóż, jak już wspomniałam sięgnęłam po tę historię wiedząc, czego się spodziewać i …. oniemiałam. Tak, tak drogi Czytaczu!
Powieść Magdaleny zasługuje na wielkie ukłony. Nie ma w niej potknięć. Nie ma nieprzemyślanych zdań, zdarzeń czy wątków. Wszystko tam pięknie i z rozwagą się zazębia i świadczy o doskonałym warsztacie pisarskim autorki. I nie piszę tych słów tylko dlatego, że znam autorkę. Inaczej jest obserwować powstający tekst, kiedy to fragmentami jest poddawany analizie, a inaczej, kiedy masz okazję zanurzyć się w nim w całości. Tak się stało ze mną.
Powieść mnie wciągnęła dojrzałością języka, niebanalnymi metaforami i zwrotami akcji. Historia napisana w kategorii obyczajowej, a zawiera w sobie wiele drobnych elementów świadczących o zakusach na powieść sensacyjną!
Pojawia się więc temat handlu ludźmi, który osobliwie trzyma w napięciu i pokazuje, jak ważny jest to temat, nawet w dzisiejszych czasach. Wydawałoby się, iż po zniesieniu niewolnictwa proceder sprzedaży ludzi do pracy niewolniczej czy w celach wykorzystania seksualnego nie ma prawa się wyłonić. A jednak. To zatrważające co człowiek jest zdolny uczynić drugiemu człowiekowi!
Temat do wykorzystania w kolejnej części powieści, gdyż wiem, że właśnie powstaje. Wielkie brawa dla Magdaleny!
Kłaniam się także jej mocy w postaci umiejętności budowania charakterów. Główny bohater: Stanisław, jawi się nam jak żywy z jego emocjami, przeżyciami, obawami i rozterkami. Polskie środowisko na emigracji wypisz, wymaluj z moich osobistych doświadczeń i nie są to dobre przeżycia. Stanisław wyrwany z ciepłego domu, jako mężczyzna o ustalonych rytuałach i przyzwyczajeniach musi zmierzyć się z przeciwnościami losu, aby zawalczyć o syna. Podczas tej walki dokonują się zmiany w nim samym. Jak widać na przeobrażenia i przewartościowania nigdy nie jest za późno. Życie jest nieprzewidywalne, autorka pokazuje czytelnikowi całą gamę takich przypadków.
Stanisław poddaje się monotonii wykonywanych czynności, byle by tylko wytrwać:
„Otwór, stopień, furtka, furtka, stopień, otwór. Ciężar reklamówki nie chciał zelżeć, a jej uchwyty wżynały się w palce, powodując ból.”
„Otwór, stopień, furtka, furtka, stopień, otwór. Każdy otwór, każdy stopień i każda furtka przybliżały go do celu.”
Mężczyzna działał jak robot na zdalnym pilocie. Czuł zmęczenie, trud, ale nie spychał go głęboko w siebie, wiedząc, że musi pokonać ból i niedogodności. Miał konkretny w tym cel.
Każdy, kto doświadczył emigracyjnego, twardego życia wie i rozumie o czym opowiada autorka pisząc:
„Po orzeźwiającym prysznicu przyszła pora, by się położyć. Odgłosy szalejącej wichury na zewnątrz były dziwnie kojące, gdy nasłuchiwało się ich z zamkniętego pomieszczenia. Do wczoraj ten nieokiełznany wiatr smagał go po twarzy, a zdradliwe, wilgotne zimno przenikało do kości.”
Wyłuskałam ten fragment, ale autorka o trudach życia na emigracji pisze znacznie więcej!
„Pora coś zjeść, pomyślał i rozejrzał się. Nie chciał marnować czasu na dojście do domu, więc uznał, że przystanek z daszkiem będzie musiał posłużyć za schronienie podczas szybkiej przekąski. Zaczęło znowu siąpić, więc nawet dobrze. Usiadł na twardej, wąskiej ławeczce i sięgnął do plecaka.”
Zgiełk Londynu, nowe zapachy, doświadczenia, sytuacje, ludzie, którzy mają cię za nic, ale też ludzie, którzy chcą pomóc, cała złożoność emigracyjnego losu głównego bohatera, Stanisława, oraz jego przemiana, zaledwie na 206 stronach.
To niebanalny debiut. Trafia w serce i tam pozostaje. Warto śledzić literackie poczynania Magdaleny Lytek- Dehiles.
Powieść „Po każdej burzy świeci słońce” gorąco polecam!

Miałam tę przyjemność obserwować jak powstawała debiutancka powieść Magdaleny Lytek - Dehiles pt. „Po każdej burzy świeci słońce”. Niby wiedziałam o czym autorka pisze, jak pisze i co karty tej powieści zawierają, ale… no właśnie! Wielkie ogromne ALE!
Inaczej jest przeglądać fragmenty, a co innego czytać samodzielnie od początku, do końca.
Sięgnęłam po tę powieść, by...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Recenzja powieści #JolaCzemiel „Tawerna w małym porcie” , Wydawnictwo Seqoja
Jak to zwykle bywa najpierw zobaczyłam okładkę. Dziewczyna, kobieta stojąca tyłem do widza, w niebieskiej zwiewnej sukience, z zaplecionym warkoczem przerzuconym przez ramię. W tle most, a na nim para ustawiona twarzą do siebie. Nostalgia, emocje, niedopowiedzenia. Takie miałam skojarzenia.
Nadszedł dzień, kiedy sięgnęłam po zawartość książki. Skromna, raptem 148 stron, rozpoczynająca się wartościowym cytatem Olgi Tokarczuk oraz wierszem Federico Garcia Lorca pt. „Są dusze co mają…”. Powieść kończy się również poetyckim słowem Anny Stranc, a także małym apelem autorki.
Czego spodziewałam się po zawartości? Na pewno nie tego, co w niej odnalazłam. Jola Czemiel, znana mi z thrillerów i felietonów głęboko sięgających dna duszy człowieka i jego jestestwa, autorka limeryków i wierszy, w których dostrzega szarą rzeczywistość i protestuje przeciwko nieprawościom, zaskakuje ponownie. Tak, zaskoczyła mnie nową formą literacką po którą sięgnęła. Nie jest łatwo napisać powieść w gatunku realizmu magicznego. W powodzi książkowych romansów, powieści obyczajowych i new adult , a także coraz bardziej wymyślnych kryminałów czy komedii kryminalnych, Jola Czemiel wybrała formę, którą trafia do nielicznej grupy wrażliwych odbiorców. Odważyła się zmierzyć z trudnym tematem wewnętrznych przeżyć bohaterek pokazując je w formie realizmu magicznego. Niczym Jorge Luis Borges czy Garcia Gabriel Marquez, którzy są przedstawicielami tego nurtu, Jola Czemiel poszukuje odpowiedzi na bezgłośnie zadawane pytania. I choć pytania nie brzmią niczym dzwony, to wibrują niesamowitą mocą. Przedzierają się przez skórę, uwalniają zaciśnięte gardła i fruwają ponad czasem i przestrzenią.
Niezwykłą rolę w powieści odgrywają … drzwi , ale też cytryny czy lemoniada. Już w prologu autorka pozwala czytelnikowi przejść przez wspomniane drzwi. Sama wcześniej doznaje bólu łomotania w ich twardą powierzchnię, by usłyszeć trzaskanie, doznać ocierania się futrzastego kota, usłyszeć z początku niezrozumiałe stwierdzenia, dotknąć magii zanikania drzwi , w które kopie jej bohaterka.
„Tajemnicze drzwi zniknęły. Ale ty tam zajrzyj, nie rezygnuj, tobie na pewno się uda” – namawia autorka.

Spróbowałam zatem i ja odszukać moje drzwi i wejść w magię powieści. Przyglądałam się uważnie dwóm bohaterkom: pisarce Joann Gotti oraz barmance o imieniu Manuela, bo trzeba wam wiedzieć, że w powieści są … dwa światy. W jednym króluje Joann, w drugim Manuela.
Niepostrzeżenie autorka plącze te światy. Łączy jak składniki na ciasto i już nie wiesz, który jest rzeczywisty, współczesny, a który zaprzeszły, pozostający ulotną mgłą minionych zdarzeń. Jest to doskonały zabieg wprowadzający czytelnika w swego rodzaju nostalgiczny nastrój. Poetycki. Zabieg intryguje , zaciekawia, nakazuje czytelnikowi brnąć w zawartość z nadzieją na więcej informacji. Autorka z przemyślaną precyzją dosypuje składników do zaczynu, czyli treści , kilka ciekawostek i koncepcji, intencji, które czytelnik zbiera niczym cenne trofea.
Jola Czemiel obrazowo potrafi przekazać czytelnikowi nawet odrobinki kurzu!
„Upuściła ją ( paczkę cygar marki Habana) na podłogę, a kurz wyzywająco zawirował i połączył się ze swoim pobratymcem, który od miesięcy zalegał w szparach między deskami.”
Tematyka winy, prawdy czy kłamstwa wypływa w powieści delikatnie, aczkolwiek donośnie.
„Wina ciąży tym bardziej, kiedy nikt ci jej nie wypomina. A największym problemem kłamcy podobno jest to, że on sam, brnąc w kłamstwa, nie wierzy już nikomu. Nawet sobie.”
Joan, jedna z bohaterek „Tawerny w małym porcie”, jest pisarką. Czego potrzebują pisarze do napisania dobrego tekstu? Jola Czemiel podpowiada:
„Kawa. Dużo kawy. Jej aromat zalał przestrzeń, po której fruwają słowa. Łapię je chciwie i wklejam na papier.”
A co autorka serwuje na temat straty?
„Płakała obficie i często, niejednokrotnie przepłakiwała całą noc, ale nigdy nie przyniosło jej to ulgi. Mokre chusteczki rozrzucała po podłodze, a rano zbierała skrupulatnie, prała, prasowała i odkładała na miejsce. Płakała z tęsknoty za swoją małą Manuelitą, której nie widziała od dawna, a i nadzieja, że ją kiedyś ujrzy, umierała każdego wieczora, z każdą spływającą z jej oczu łzą.”
W powieści pojawia się również kojący lęki i troski taniec. Jak tańczy Manuela i jej partner Alejandro, koniecznie poczytaj sam, gdyż bardzo, ale to bardzo gorąco polecam tę powieść!

Recenzja powieści #JolaCzemiel „Tawerna w małym porcie” , Wydawnictwo Seqoja
Jak to zwykle bywa najpierw zobaczyłam okładkę. Dziewczyna, kobieta stojąca tyłem do widza, w niebieskiej zwiewnej sukience, z zaplecionym warkoczem przerzuconym przez ramię. W tle most, a na nim para ustawiona twarzą do siebie. Nostalgia, emocje, niedopowiedzenia. Takie miałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Recenzja powieści „Władcy ciemności” by Ewelina Kasiuba
Od wieków światło i ciemność jest źródłem zainteresowania badaczy, wszelkiej maści intelektualistów, naukowców ale też poetów, pisarzy czy uduchowionych wizjonerów.
Ezoteryczne podejście do tematu
„Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.” – Wisława Szymborska.
„Ty przychodzisz jak noc majowa…
Biała noc, noc uśpiona w jaśminie…
I jaśminem pachną twe słowa …
I księżycem sen srebrny płynie …” – Bolesław Leśmian.

Dzień ma oczy, noc ma uszy, to mądre przysłowie perskie rozgościło się w powieści Eweliny Kasiuby „Władcy ciemności” wydanej w Wydawnictwie Oficynka.
Poznajemy dwoje bohaterów: Ona niczym dzień, ma oczy szeroko otwarte i widzi niegodziwość spadającą nań ze strony władczego ojca i ciotki. Natomiast On ma uszy i niczym nietoperz wyłapuje wszelkie fale i drgania by buszować w ciemnościach. By żyć. A żyje od wieków. Kim jest? Domyślasz się?
Ona obserwuje, wyciąga wnioski, nie zawsze właściwie, to wykształcona panienka z bogatej rodziny. Przeciwstawia się woli ojca i w związku z tym zostaje oddalona do klasztoru. Rodzina chce złamać jej opór. Czy tak się jednak stanie?
W mitologii greckiej, kiedy u zarania dziejów powstał czas, ukształtowały się rzeczy pierwotne będące zarówno samymi ideami jak i bogami. Tuż po Chronosie wyłoniła się Nyks, czyli ciemna noc, której mężem stał się Erebos, czyli ciemność. To dzięki Erosowi czyli pierwotnej miłości tych dwoje mogło się połączyć. Mieli dzieci, a one stały się przeciwieństwami rodziców. Hemera – dzień, a Eter – światło.
Ta mitologiczna przypowieść rzuca nieco światła na postrzeganie i odczuwanie powieści „Władcy ciemności”. Myślę, że autorka z rozwagą sięgnęła po mity związane z dniem i nocą. Wprawdzie osadziła swoich bohaterów w innym czasie, ale czyż nie nadała im cech pradawnych mistycznych współistniejących przeciwieństw? Przekonaj się sam Czytaczu!
Doskonałe rysy charakterologiczne nie tylko głównych bohaterów wciągają czytelnika z każdą przeczytaną kartką powieści. Mrok nie jest taki niebezpieczny, jakby się wydawał. Choć dokoła mnożą się morderstwa, to tajemnice ich okoliczności wciągają niczym magma. Akcja prowadzona jest ze znawstwem i wciąż podsycana nowymi informacjami dorzucanymi niczym drwa do kominka, aby nie ugasić płomieni zainteresowania.
Czytelnik zabrany jest także w świat miłości, a może przede wszystkim w ten świat. Bo czymże jest życie jeśli nie ma w nim miłości? Ale i w tym zakresie autorka jawi nam wiele przeciwieństw. Jest miłość dobra i zła. Jest miłość dnia i nocy. Która z nich ważniejsza? Która bardziej czysta i niewinna?
Czy jest możliwe współistnienie dwóch światów miłości dobrej i złej? Współistnienie samego dobra i zła czy dnia i nocy? Jak autorka przeprowadza czytelnika przez meandry zdarzeń i stworzy to misterium?

Ewelina Kasiuba porusza także w sposób ciekawy i niewymuszony sprawy wiary. Jej bohaterowie nieskrępowanie wypowiadają się na tematy uznawane za tabu.
„Chrystus przyszedł na świat w Izraelu, dorastał w żydowskiej tradycji, nie rozgraniczał wierzących i niewierzących , dając każdemu szansę, wskazując tylko drogę postępowania. Ufam, że każdy, kto postępuje zgodnie z Jego naukami , niezależnie od wyznawanej religii ostatecznie wierzy w tego samego Boga. (…)
-Ale co z religiami , w których nie naucza się o żadnym bogu?(…) Czy mogą być w ogóle nazwane religiami? (…)
-Prawdopodobnie zależy to od poglądów zainteresowanej osoby. Różne kultury od zarania wieków wyznawały i czciły duchy, bożków, przodków czy prastare istoty. (…)
Wracając do tematu religii bez Boga. Jest ich wiele. Animizm opiera się na wierze w duszę , szukając harmonii ze wszystkim i wszystkimi. (…) W Azji ludzie wyznają buddyzm, który neguje całkowicie istnienie wszechmocnego Boga, opierając się na naukach oświeconego mędrca, Buddy.”
Niezwykle sugestywnie opowiada nam o miłości. Tej pierwszej i jakże silnej, choć właściwie zakazanej. Pierwotne siły budzą się w młodej kobiecie. I ponownie mrok i światło się przeplatają i przyciągają.
„…nie potrafię przestać o nim myśleć. Jest wszędzie, obecny na jawie, w moich snach, w pracy i przy modlitwie. Konam miliony razy, wierzę przez minutę , a później tracę siły i nadzieję. Mogłam wyjść za Caslera i mieć życie może nie usłane różami, ale proste. Wolałam się spzreciwić, bo nie potrafił sprostać moim wymaganiom, a teraz zmuszam się do otwarcia oczu i widzę w Gabrielu mrok. Przeraża mnie ta jego wewnętrzna ciemność, przyciąga siła i coś, czego nawet nie nazwę. Czekam na każde jego spojrzenie, każdy ruch, znak, dotyk, tak zimny , a jednocześnie rozpalający do czerwoności.(…) Czuję, że coś mnie gnębi, przytłacza, nie pozwala spać ani zaznać ukojenia.”
Czyż nie jest to misterium miłości, kobiecości i pożądania?

W usta bohaterów autorka wkłada nawet teksty zapożyczone z Szekspira, co jako wielbicielka tegoż, uznaję za niezwykłą wartość.
<„Ja jestem zmierzchem dnia, który się skłania ku zachodowi i w ciemności brodzi. Noc, siostra śmierci oczy mi przesłania…”> - wyszeptał. Spojrzała w jego ciemne już oczy (…) – „Gdzie miłość wielka, tam i lęk szaleje. Gdzie rosną lęki, miłość potężnieje.>
-Nie zwiedzie mnie twój mrok , nie zniechęci twoja ciemność, choćbyś piekło na ziemię zesłał, skazany na mnie jesteś.
Pocałował ją ponownie , tym razem oddając jej całą miłość, jaką w nim obudziła.”

Wyłowiłam wiele perełek, z których nanizać by można całkiem pokaźny, ozdobny sznur.
„Myślała, wręcz była pewna, że postępowanie jej ojca, zatwardziałego, czasem bezdusznego nauczyciela sprawiło, że stała się twardsza. Życie umocniło ją jednak w przekonaniu , że na ciosy nie da się przygotować.”
Uderzył mnie jeszcze jeden temat. Po przeczytaniu powieści „Oko Horusa” Joli Czemiel, w której autorka drąży zagadnienie nieśmiertelności, tutaj również wyłowiłam tę perełkę.
„Obaj nie potrafią zrozumieć, że otrzymali życie wieczne i wszystko, co się z nim wiąże. Nie twierdzę, że to proste, szczególnie początki nie były dla Montana udane, ale dojrzał i zmienił się. Jest wojownikiem, dostaje zwykle to, czego pragnie, ale jest też cholernie uparty.”

Reasumując, powieść „Władcy ciemności” Eweliny Kasiuby, pozytywnie mnie zaskoczyła. Odnalazłam w niej tajemnicę, dobre zwroty akcji, miłość, mroczną atmosferę i wartości moralne, jakimi kierują się bohaterowie. Czy zwyciężą? Czy bohaterowie pokonają własne lęki, ale co najważniejsze, ciemnotę środowiska? Ludzi, którzy nie mając szerokiej wiedzy, kierują się zazdrością, ale też instynktami przetrwania?

Podsumuję te powieść słowami Nikolaja Berdjaeva w sposób następujący:
„Noc jest nie mniej cudowna niż dzień, jest nie mniej boska. W nocy gwiazdy świecą jasno i są objawienia, które dzień ignoruje.”
A od siebie dodam tylko: to magiczna powieść!
Polecam gorąco!

Recenzja powieści „Władcy ciemności” by Ewelina Kasiuba
Od wieków światło i ciemność jest źródłem zainteresowania badaczy, wszelkiej maści intelektualistów, naukowców ale też poetów, pisarzy czy uduchowionych wizjonerów.
Ezoteryczne podejście do tematu
„Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja powieści „Oko Horusa” Joli Czemiel
Lubisz historię? Ale nie tę przekazywaną w szkole. Chociaż w dzisiejszych czasach może i są nauczyciele z pasją i potrafią przekazywać fakty i wydarzenia, ale opowiadając je jako ciekawostki? Generując tym samym błyski w oczach słuchaczy. Wszak historia dostarcza nam wielu emocji. Lubię czytać powieści historyczne lub oglądać filmy oparte na faktach. A TY?
„Oko Horusa” Joli Czemiel, odczekało czas jakiś na półce z książkami do przeczytania. Dziś już wiem, że powinnam zapoznać się z tą powieścią znacznie szybciej! Dlaczego? Ponieważ sięgnęłam i się zatopiłam. Wpadłam po przysłowiowe uszy w wir zadziwiającej przygody, historii w jaką się ponownie uwikłał Benedict Rutherford ( bohater poprzedniej powieści Joli Czemiel „Protekstor”). A toczące się zdarzenia wynikają z historycznego przesłania. Tak, to historia stała się przyczynkiem do powstanie tej powieści. Pozostawione przez faraona – kobietę, Hatszepsut, dokumenty wyjaśniające… Nieśmiertelność!!
„Oko Horusa , thriller, druga część przypadków Benedicta Rutherforda, najemnika pragnącego spokojnego życia w nowej dla niego roli londyńskiego detektywa, ponownie wciąga akcją i splotem nietuzinkowych wydarzeń. Przyjaciel zaprasza Benedicta do Egiptu na otwarcie Świątyni Miliona Lat. Od tego momentu życie Rutherforda ponownie przyspiesza, wrzucając detektywa w coraz to bardziej zaskakujące koleje losu. Musi wykazać się wieloma sprawnościami, jakich nabył podczas pracy jako najemnik. Błyskotliwość, nieprzeciętna umiejętność wiązania faktów oraz przyjaciele, na których pomoc zwykł liczyć, nie zawodzą.
Odnajdowanie artefaktów starożytnego Egiptu, czasów faraonów, a w szczególności Hatszepsut, nie mogło przynieść nic innego, jak splot zawiłych akcji, zwrotów i zawirowań. Groźba śmierci, niczym miecz Damoklesa, wciąż pojawiała się nad głową Benedicta. Ale nie tylko. Przyjaciele również doznają zadziwiających przewartościowań, ocierają się o śmierć, porwania, uwięzienia, napaści, a to zmusza ich do podejmowania decyzji, o jakie by siebie nie podejrzewali. Wszystko dlatego, że zagrożenie czai się za każdym rogiem. Ile osób z pożądaniem i zaciekłością szuka rozwiązania zagadki nieśmiertelności? Komu ufać? Kogo słuchać? Kto mówi prawdę? Do kogo się zwrócić z prośbą o pomoc? Te, oraz mnóstwo innych pytań pogania czytelnika ku końcowi, oby szybciej się dowiedzieć, oby już, za chwilę… Pisarka doskonale podtrzymuje napięcie i zaciekawienie czytelnika. Manipuluje emocjami niczym wykwintny żongler. Dlatego powieść Joli Czemiel czyta się z zapartym tchem. Krótkie rozdziały przenoszące czytelnika z jednego zakątka Europy czy Egiptu, w inny, pozwalają systematycznie odkrywać oblicza kolejnych bohaterów, a każdy z nich posiada coś tak charakterystycznego, co pozwala czytelnikowi go zapamiętać. W wartkiej akcji moglibyśmy przecież pomieszać, kto jest kim. Nie ma takiej opcji w powieści Joli. Tym bardziej, że bohaterowie kierują się sobie tylko znaną prawdą, a napotykanych ludzi karmią kolejnymi kłamstwami i nieprawdziwymi powodami swoich poczynań. Jednak autorka dba o komfort czytelnika i mimo przewrotności zdarzeń pozwala aby czytelnik od początku sympatyzował Rutherfordowi. Chcemy, aby mu się udało, aby rozwiązał zagadkowe sytuacje, w które go wplątano. Razem z nim pragniemy dowiedzieć się prawdy.
Z wielką gracją autorka wprowadza elementy historyczne. Ujmuje naszą wyobraźnię zaledwie wspomnianą miłością Hatszepsut i Senenmuta ( archoteksta i człowieka o wielu funkcjach). Władczyni, wiedząc, że niebawem odejdzie wymusza na kochanku posłuszeństwo i dbanie o jej interesy po śmierci:
„Patrzył na jej wątłe ciało i nie znajdował wytłumaczenia, skąd tyle ognia wciąż tli się w jej pięknych oczach. Spojrzał w nie i przypomniał sobie , jak bardzo ją kocha. Skinął głową.”
Nigdy nie byłam w Kairze, zatem nie miałam dokładnego wyobrażenia istniejącej tam wrzawy. Jola namacalnie zabiera czytelnika w to miejsce:
„Pokręcił głową… i włączył radio. Nie przepadał za arabską muzyką, ale właśnie zrozumiał, z jakiego powodu wszyscy preferują tak mocno podkręcone odbiorniki. Tylko one mogą zagłuszyć skowyt, pisk, rzężenie i inne piekielne odgłosy kairskich ulic.”
Kair oddycha i tętni w dynamice forte fortissimo!
Prócz codzienności odmiennych miejsc, autorka karmi nas także nowinkami technologicznymi. I tak oto dowiadujemy się o cudownych okularach.
„Nowa zabawka z sieci? – Mehemet niechętnie włożył okularyi zamknął oczy. Odczucia, które nim zawładnęły, nie dały się jakoś realnie określić. Coś w stylu: kiedy wciśniesz mocno palce w oczodoły i natychmiast odpuścisz. Kolorowe kółka tańczą dłuższą chwile przed oczami. Tak się stało i w tym przypadku, tylko że za pomocą tego dziwacznego sprzętu.(…)
-Wiruje mi przed oczyma.
-Zaraz się uspokoi. Teraz wystarczy tylko pomyśleć o stronie www i mrugnąć. Gdy przewijamy, patrzymy w dół. Z powrotem do góry. Chcemy na inną stronę – na boki. Ponowne mrugnięcie, ale dwukrotnie – szukamy nowej informacji.”
Szok! Jak z futurystycznych przygód James Bonda, agenta 007 !! On zwykł używać każdej nowości technologicznej, której nie wprowadzono jeszcze na rynek.
Autorka wplata także zagadnienia handlu narządami:
„-A może damy ci w łeb, opchniemy twój paszport, nereczki i coś jeszcze?- Luigiemu spodobała się wizja szybkiego zarobku na narządach.”
Nie będę opowiadać co po kolei się wydarzyło. To trzeba przeczytać. Tak po prostu. Samodzielnie zanurzyć się w powieść i odpłynąć. Dopowie tylko, że autorka wskazuje na pewne badania naukowców przeprowadzone w National University w Singapurze oraz Yale – NUS College. Czego dotyczą, kto jest z tym związany? Do czego badania prowadzą i komu mają służyć?
Na te i mnóstwo innych pytań znajdziesz odpowiedź Czytaczu w powieści Joli Czemiel „Oko Horusa” , którą gorąco polecam!

Recenzja powieści „Oko Horusa” Joli Czemiel
Lubisz historię? Ale nie tę przekazywaną w szkole. Chociaż w dzisiejszych czasach może i są nauczyciele z pasją i potrafią przekazywać fakty i wydarzenia, ale opowiadając je jako ciekawostki? Generując tym samym błyski w oczach słuchaczy. Wszak historia dostarcza nam wielu emocji. Lubię czytać powieści historyczne lub oglądać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Implikacja – następstwo, konsekwencja.
Thriller psychologiczny w swych założeniach kładzie nacisk na niestabilnych bohaterów. Niestabilność winna wynikać z ich urojeniowych stanów psychologicznych – tak podaje słownik.
Jak, i gdzie przyporządkować powieść Tomasza Brewczyńskiego?
W „Implikacji” główny bohater raczej porządkuje swoje zagmatwane życie, trafiając na niezrównoważonego psychicznie przeciwnika. Do samego końca powieści, nie wiemy KIM jest ów przeciwnik. Autor zapoznaje czytelnika ze sposobem myślenia antagonisty, ale go nie przedstawia. Zabieg ów powoduje ciągłe napinanie się cięciwy zainteresowania.
Mamy sposobność podążać za narastającą frustracją oraz niecnymi zamiarami przeciwnika, ale nie „widzimy” jego twarzy. Chciałoby się dorwać psychopatę i wsadzić tam, gdzie jego miejsce…ale…No właśnie. Jak tego dokonać, kiedy autor unika podpowiedzi celem wyjaśnienia kto nim jest.
Czytelnik konsekwentnie zgaduje : KIM może być człowiek o tak pokręconej psychice? Czy to mężczyzna, a może jednak kobieta? Dlaczego tak bardzo nęka bohatera, którego zdążyliśmy polubić od pierwszych stron?
Tomasz Brewczyński niezwykle sprawnie wprowadza nas w zdarzenia kolejnych bohaterów powieści. W sposób przejrzysty ilustruje każdego z nich , abyśmy mogli poznać osobowość, wygląd, relacje oraz rzeczywistość w jakiej funkcjonują. Pomaga czytelnikowi ogarnąć zdarzenia poprzez ich selektywne przedstawianie z datą, godziną, nazwiskami osób biorących udział w przedstawianej scenie. Ten zabieg jest bardzo pomocny!
Wątki nie są długie, wciąż wprowadzają jakiś nowy element , które to uzupełniają się i przeplatają tworząc coraz to bardziej ścisły i konkretny obraz. Nadają również wartkiego tempa. Niczym macki ośmiornicy zaciskają pętlę wokół kilku osób.
Główny bohater, Jan Poniatowski ma ścisły i analityczny umysł, a jednak i on się ugiął pod naporem systematycznego zastraszania zajadłego przeciwnika. Jest to nierówna walka, gdyż Poniatowski nie zna swego przeciwnika. Nie wie KIM jest. A jednak bohater ukrywał coś, co zdarzyło się wiele lat temu i wyrzuty sumienia potęgują odczuwanie strachu. Sytuacja staje się wielce niebezpieczna, kiedy po kolei znikają przyjaciele Poniatowskiego. Atmosfera się potęguję , kiedy psychopatyczny antagonista porywa także syna i byłą żonę Jana Poniatowskiego.
Tomasz Brewczyński z ogromną wprawą pokazuje czytelnikowi całą gamę ludzkich postaw, charakterów z ich nawykami, przywarami, marzeniami oraz większymi i mniejszymi tajemnicami. Odkrywa przed czytelnikiem pozytywy i negatywy ludzkiego istnienia ze znawstwem doskonałego obserwatora. Dzięki temu czytelnik od razu wie, kogo lubi, a do kogo ma awersję. Przedstawione osoby mają związek z akcją, są ważne dla końcowych akapitów powieści. Poznawane postacie prowadzą czytelnika do rozwiązania zagadki : KIM jest psychopatyczny mściciel i w jaki sposób każda z osób jest z nim związana!
Podskórne wrzenie, na pozór spokojnego miasta i jego zwykłych mieszkańców, aż parzy gmatwaniną broczących krwią żył. To podskórne pulsowanie wyzwala emocje, żar i ostre przeżycia. Atmosfera pęcznieje, nabiera mocy, by doprowadzić czytelnika do zaskakującego rozwiązania. Każdy z bohaterów otrzymuje lekcję, a jakie z niej wyciągnie wnioski …przeczytajcie sami i dowiedzcie się KIM jest psychopatyczny, niezrównoważony bohater.
Lektura” Implikacji”, to czysta wciągająca przyjemność!
Polecam serdecznie.

Implikacja – następstwo, konsekwencja.
Thriller psychologiczny w swych założeniach kładzie nacisk na niestabilnych bohaterów. Niestabilność winna wynikać z ich urojeniowych stanów psychologicznych – tak podaje słownik.
Jak, i gdzie przyporządkować powieść Tomasza Brewczyńskiego?
W „Implikacji” główny bohater raczej porządkuje swoje zagmatwane życie, trafiając na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Felieton na temat tej książki znajdziecie tutaj:

https://www.facebook.com/www.annapartykajudge.eu/photos/a.1112416265494001/2394822817253333/?type=3&theater

Dodam tylko ,że jest to książka bogata w przemyślenia, warta zastanowienia, rozsmakowania się w jej treściach.
Gorąco polecam!

Felieton na temat tej książki znajdziecie tutaj:

https://www.facebook.com/www.annapartykajudge.eu/photos/a.1112416265494001/2394822817253333/?type=3&theater

Dodam tylko ,że jest to książka bogata w przemyślenia, warta zastanowienia, rozsmakowania się w jej treściach.
Gorąco polecam!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Debiutancka powieść thriller Joli Czemiel powala na kolana!
Nie tylko dlatego ,że ciężko na początku przebrnąć przez tygiel wątków i bohaterów. Powala i obezwładnia rozmachem, zakresem tematycznym , konfliktem fabularnym tak doskonale ustawionym,iż powieść trzyma w napięciu do samego końca.
Historia prywatnego detektywa, który marzy o spokojnym zajęciu przekształca się w intrygi, pościgi i kolejne zagadki. Powieść, niczym przysłowiowa matrioszka ukrywająca w swym wnętrzu kolejną i kolejną coraz to bardziej niesamowitą część odsłania przed nami świat matrixu. Co jest rzeczywistością, a co fikcją? Lustrzanym odbiciem?
Autorka nie kończy zdarzeń. Zapowiada kolejną część. Czekam z niecierpliwością!

Debiutancka powieść thriller Joli Czemiel powala na kolana!
Nie tylko dlatego ,że ciężko na początku przebrnąć przez tygiel wątków i bohaterów. Powala i obezwładnia rozmachem, zakresem tematycznym , konfliktem fabularnym tak doskonale ustawionym,iż powieść trzyma w napięciu do samego końca.
Historia prywatnego detektywa, który marzy o spokojnym zajęciu przekształca się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka Krystyny Bezubik pozwala wzlecieć ku wyżynom. Przenosi w świat wyobrażeń o rzeczywistości. Dodaje skrzydeł tym, którzy marzą o zmianie. Wiara czyni cuda i ten cud autorka przedstawiła w zadziwiająco sensowny, głęboki i przemyślany sposób. Nie ma nieważnych słów. Nie istnieją. Za to jest świat skomasowany w pragnieniach, nie zawsze wyrażanych werbalnie.
Jak pokazać taki świat? Zajrzyjcie do książki "Raj na kredyt". Polecam wszystkim , którzy szukają odmienności w przeżywaniu, doświadczaniu i chcą być zmuszani do przemyśleń.
Moim zdaniem warto zapoznać się z tą lekturą!

Książka Krystyny Bezubik pozwala wzlecieć ku wyżynom. Przenosi w świat wyobrażeń o rzeczywistości. Dodaje skrzydeł tym, którzy marzą o zmianie. Wiara czyni cuda i ten cud autorka przedstawiła w zadziwiająco sensowny, głęboki i przemyślany sposób. Nie ma nieważnych słów. Nie istnieją. Za to jest świat skomasowany w pragnieniach, nie zawsze wyrażanych werbalnie.
Jak pokazać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziennik jest wspaniałym dodatkiem do książki "Wizaż śmierci". Serdecznie poleca))))

Dziennik jest wspaniałym dodatkiem do książki "Wizaż śmierci". Serdecznie poleca))))

Pokaż mimo to


Na półkach:

Wciąż powtarzam ,że nie lubię kryminałów ....a tę książkę "wciągnęłam"!

Wciąż powtarzam ,że nie lubię kryminałów ....a tę książkę "wciągnęłam"!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka Wiolety Klinickiej jest swoistą analizą pokręconej,kobiecej osobowości. Jesteśmy tak zawiłe ,że czasami same siebie nie rozumiemy. Ale wszystkie, zdecydowanie wszystkie pragniemy ,miłości. Żadna z nas nie chce być kompletnie sama. Przemyślenia, rozważania, zadawane pytania i szukanie na nie odpowiedzi...Miłość odmieniana przez przypadki jest książką godną polecenia! Warto aby każda kobieta ją przeczytała!

Książka Wiolety Klinickiej jest swoistą analizą pokręconej,kobiecej osobowości. Jesteśmy tak zawiłe ,że czasami same siebie nie rozumiemy. Ale wszystkie, zdecydowanie wszystkie pragniemy ,miłości. Żadna z nas nie chce być kompletnie sama. Przemyślenia, rozważania, zadawane pytania i szukanie na nie odpowiedzi...Miłość odmieniana przez przypadki jest książką godną polecenia!...

więcej Pokaż mimo to