-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński4
Biblioteczka
2017-07-20
Jedna z najlepszych, jakie czytałam. W te wakacje? Idealna. Choć pogoda nie sprzyja, to było mi gorąco od tej książki - dreszczyk grozy, zagadka kryminalna - wszystko, co kocham. Motyw psychiatryka dodał smaczku. Jaram się max :)
Jedna z najlepszych, jakie czytałam. W te wakacje? Idealna. Choć pogoda nie sprzyja, to było mi gorąco od tej książki - dreszczyk grozy, zagadka kryminalna - wszystko, co kocham. Motyw psychiatryka dodał smaczku. Jaram się max :)
Pokaż mimo to2017-05-29
Najlepsza książka o narkotykach, jaką czytałam! Kocham serial Narcos, więc dla mnie takie klimaty idealne :). Polecam każdemu, kto uwielbia adrenalinkę!
Najlepsza książka o narkotykach, jaką czytałam! Kocham serial Narcos, więc dla mnie takie klimaty idealne :). Polecam każdemu, kto uwielbia adrenalinkę!
Pokaż mimo to
Fascynująca lektura!
Polecam dla ludzi w każdym wieku. Moc ciekawostek, wzruszająca rodzinna historia będąca inspiracją do spędzania czasu aktywnie i interesująco i wspaniały pomysł na prezent.
10/10
Fascynująca lektura!
Polecam dla ludzi w każdym wieku. Moc ciekawostek, wzruszająca rodzinna historia będąca inspiracją do spędzania czasu aktywnie i interesująco i wspaniały pomysł na prezent.
10/10
2016-12-29
To pełna głębokich uczuć i zdumiewająca opowieść o oddanym psie, który życiową misją czyni wpajanie swoim właścicielom znaczenia miłości i pogody ducha. To powołanie wypełnia na przestrzeni... kilku żyć.
Był sobie pies to nie tylko ujmująca historia, ale i powieść, która porusza kluczową kwestię: „Jaki jest cel naszego życia?”
Bailey jest zszokowany – po krótkim i smętnym życiu, jakiego doświadczył w postaci bezpańskiego kundla odradza się w ciele niesfornego szczeniaka rasy golden retriever. Kiedy trafia pod opiekę ośmiolatka Ethana, który kocha go całym sercem, odkrywa nowe oblicze – dobrego, poczciwego psiaka. Jednak życie u uwielbianej rodziny to nie koniec przygód Baileya. Ponownie odrodzony jako szczeniak zastanawia się jaki jest cel jego żyć?
Oto pokrzepiająca, pomysłowa, doprowadzająca do skrajnych emocji – uroczo zabawna i dotkliwie przejmująca – historia. Opowieść zarówno o psie, który wiódł wiele żyć, jak i bystre spojrzenie na temat nierozerwalnej więzi przyjaźni między człowiekiem i jego najlepszym przyjacielem. Ta książka pięknie pokazuje, że miłość nie zna granic oraz że nasi najbliżsi zawsze są przy nas. Jednak najważniejsze przesłanie powieści głosi, że każda istota na ziemi urodziła się z misją.
Cudowna opowieść!
To pełna głębokich uczuć i zdumiewająca opowieść o oddanym psie, który życiową misją czyni wpajanie swoim właścicielom znaczenia miłości i pogody ducha. To powołanie wypełnia na przestrzeni... kilku żyć.
Był sobie pies to nie tylko ujmująca historia, ale i powieść, która porusza kluczową kwestię: „Jaki jest cel naszego życia?”
Bailey jest zszokowany – po krótkim i smętnym...
To pierwsza książka tej autorki, jaką czytałam, i uważam, że jest naprawdę wspaniała. Wprawdzie jej przeczytanie zajęło mi trochę czasu (bynajmniej nie dlatego, że uważam ją za nudną, wręcz przeciwnie, fabuła jest naprawdę interesująca, ale dlatego, że zwykle mam do przeczytania stosik książek, a żeby pochłonąć takie pokaźne dzieło jak Złota godzina, trzeba czasu), ale w żadnym razie nie żałuję.
Akcja dzieje się w Nowym Jorku, w 1883 roku. Mamy tu dwie główne bohaterki: Anne (lekarkę, która ma specjalizację w chirurgii) oraz Sophie (położną o afrykańsko-francuskich korzeniach). Jak można sobie wyobrazić, kobiety (zwłaszcza te w jakiś sposób związany z medycyną) łatwo w tamtych czasach nie miały – dochodzi tu zresztą wątek czarnej rasy, tak więc robi się naprawdę interesująco. Dodam tylko, że dzięki takim zabiegom Sarze Donati udało się wykreować ciekawych, pełnokrwistych bohaterów, których losy śledziłam z zapamiętaniem.
Sophie zazwyczaj ma styczność z rodzącymi kobietami oraz z tymi, które w jakiś sposób pragną zabezpieczać się przed niechcianą ciążą, co w tamtych czasach – jak nietrudno sobie wyobrazić – nie było aprobowane. Kobieta dopuszczająca się działań chroniących ją przed zajściem w ciążę mogła pójść do więzienia lub zostać ukarana wysoką grzywną. A wspomnieć też trzeba o aborcjach przeprowadzanych w niehigienicznych, niesterylnych miejscach – i zgonach wielu kobiet, które – gdyby nie restrykcyjne i nielogiczne przepisy prawne – mogłyby żyć.
Anne natomiast pracuje w szpitalu dla biednych. Stara się załatwić szczepienia ochronne wszystkim sierotom z Domu Dziecka im. św. Patryka. Jednak – co również warto podkreślić – niełatwo jest w tamtych czasach przeforsować ideę koniecznych szczepień, których de facto się bano! To, co przygnębia w tej książce, to zatrważająca liczba biednych ludzi. Jest ich w niej zatrzęsienie. To z jednej strony przytłacza, z drugiej uwrażliwia i pozwala na wyobrażenie sobie, jak to było kiedyś… Bez przesady mogę stwierdzić, że ta książka to nie tylko porządna lekcja historii, ale także niezapomniana lekcja życia.
W Złotej godzinie mamy też oczywiście inne wątki: miłość, przyjaźń, cierpienie, historia, dzięki czemu to opasłe tomisko staje się uniwersalnym zapisem ludzkiego losu. Bardzo mi się podobały żywe opisy, których dostarczyła nam Sara Donati. Sprawiają one, że bez trudu mogłam przenieść się w wyobraźni do XIX wieku – stulecia pełnego paradoksów, w którym obok porażającego i nieprzyzwoitego bogactwa jesteśmy świadkami niewyobrażalnego ubóstwa, cierpienia tych najbardziej uciśnionych, chorób i brudu.
Fabuła i akcja są tak sugestywnie konstruowane, że miejscami czułam, jakbym naprawdę mieszkała w XIX-wiecznym Nowym Jorku!
Chapeu bas…
To pierwsza książka tej autorki, jaką czytałam, i uważam, że jest naprawdę wspaniała. Wprawdzie jej przeczytanie zajęło mi trochę czasu (bynajmniej nie dlatego, że uważam ją za nudną, wręcz przeciwnie, fabuła jest naprawdę interesująca, ale dlatego, że zwykle mam do przeczytania stosik książek, a żeby pochłonąć takie pokaźne dzieło jak Złota godzina, trzeba czasu), ale w...
więcej mniej Pokaż mimo to
To wprawdzie debiut na polskiej scenie literackiej, ale za to z jakim rozmachem popełniony. Chwilami nawet ma się wrażenie, że jest to dojrzała proza, tworzona przez autorkę o uznanej pozycji na rynku wydawniczym. Lektura Zwilczonej potwierdza, że mamy do czynienia z twórczością niezwykłą, trudną do zaszufladkowania i wymykającą się jasnym podziałom. Realizm miesza się tu z magią, by za chwilę przenieść nas w zupełnie inne przestrzenie, do których dostęp uzyskać można jedynie poprzez całkowite zanurzenie się w stworzonym przez autorkę świecie.
Pozornie mamy do czynienia z przewidywalną fabułą i dobrze ukształtowanymi w historii literatury sylwetkami bohaterów. Znaleźć tu bowiem można wszystko, co dla prozy kobiecej charakterystycznej: emocje, różne odcienie uczuć, zdrady, problemy, smutki i łzy.
Zwilczona jednak, choć z opisu może wydawać się tradycyjną powieścią dla kobiet, jest jednak czymś więcej. To przede wszystkim magiczna opowieść z wieloma bohaterami, zazębiającymi się wątkami i wyrazistym obyczajowym tłem. Takie książki stanowią nie lada gratkę dla wszystkich fanek literatury kobiecej.
Ale powieść Zwilczona to także do bólu poruszająca lektura, skłaniająca kobiety do głębszej refleksji nad własnym życiem, nad miejscem kobiety w społeczeństwie, nad tym, na ile realizujemy własny potencjał. Tę niesamowitą opowieść można także określić mianem magicznego arrasu utkanego z przepięknych motywów jakby nie z tego świata. Mamy tu bowiem i Tarota Marsylskiego, i zioła, i przepisy kulinarne i zwierzęta, które stają się ludzkimi mentorami, umożliwiającymi totalną metamorfozę życiową i przebudzenie do bardziej świadomego egzystowania – wszystko to, co dopełnia aurę i tak już na poły magiczną. Całkiem sporo jak na jedną powieść.
To wprawdzie debiut na polskiej scenie literackiej, ale za to z jakim rozmachem popełniony. Chwilami nawet ma się wrażenie, że jest to dojrzała proza, tworzona przez autorkę o uznanej pozycji na rynku wydawniczym. Lektura Zwilczonej potwierdza, że mamy do czynienia z twórczością niezwykłą, trudną do zaszufladkowania i wymykającą się jasnym podziałom. Realizm miesza się tu z...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kiedy zobaczyłam tę książkę w ofercie jednej z księgarni internetowej, wiedziałam, że muszę ją mieć. Okładka jest klimatyczna, przyciąga wzrok i, co najważniejsze, obrazuje tak niewyobrażalną do wykonania pozycję, że człowiek aż nie wierzy w to, widzi. Gdy książka dotarła, nie mogłam wyjść z zachwytu. Okładka jest prześliczna, sama książka zawiera wiele barwnych ilustracji – krótko mówiąc, opis nie kłamał! Ten tytuł to jak luksusowa podróż do karaibskiego spa! Na początku chciałam tę książkę przeczytać za jednym razem, jednym haustem, ale potem stwierdziłam, że będę się delektować każdym zdaniem, zwłaszcza że w tekście można napotkać naprawdę mądre refleksje o życiu.
Jeśli jesteś miłośniczką jogi i używasz Instagrama jako jednego ze swoich źródeł inspiracji, to zapewne kojarzysz Rachel Brathen, znaną również jako @yoga_girl. To instruktorka jogi szwedzkiego pochodzenia. Obecnie mieszka na Arubie, przez co wzbudza o u nas ogromną zazdrość (oczywiście w pozytywnym sensie tego słowa) swymi postami obrazującymi to, w jakim raju żyje!
Prawdę powiedziawszy, nie wiedziałam, czego się spodziewać, kiedy usłyszałam, że ta książka ma się ukazać na naszym rynku. Posty Rachel zawsze wprawdzie mnie inspirowały, jednak nie byłam pewna, co dokładnie książka będzie zawierała. Jednak... muszę to przyznać, byłam mile zaskoczona. Sama książka została podzielona na siedem rozdziałów, a każdy z nich stanowi doskonały „konglomerat” osobistych refleksji autorki, przepisów na pyszne dania oraz sekwencji jogi.
Książka zaczyna się od wprowadzenia do jogi oraz od opisu dzieciństwa Rachel. W miarę jak autorka ukazuje nam swoje dalsze epizody życiowe, odsłaniają się przed nami kolejne sekwencje jogi. Ostatni rozdział został poświęcony sposobom na wyciszenie i medytację.
To, co ujęło mnie najbardziej w tej książce, to swoista „mieszanka” osobistych refleksji Rachel, przepisów kulinarnych oraz obszernych wyjaśnień pozycji jogicznych. Dzięki takiej sekwencji treści książka nie jest zwykłą autobiografią, ale staje się wyjątkową podróżą, w którą zabiera Rachel zabiera wszystkie swoje czytelniczki.
To jedna z tych książek, które otwiera się na chybił trafił od czasu do czasu, aby przeczytać podnoszące na duchu zdanie lub dwa, gdy dopada nas przygnębienie lub gdy chce się sobie przypomnieć, jak wykonać doskonałe guacamole. Według mnie, ta książka jest jak doskonała lekcja jogi – inspiruje, odpręża, a jednocześnie dostarcza mnóstwa świetnych pomysłów. Mam nadzieję, że Rachel Brathen jeszcze coś dla nas napisze – byłoby wspaniale nauczyć się większej liczby przepisów na smaczne i zdrowe dania oraz pozycji jogicznych.
Gorąco polecam!
Kiedy zobaczyłam tę książkę w ofercie jednej z księgarni internetowej, wiedziałam, że muszę ją mieć. Okładka jest klimatyczna, przyciąga wzrok i, co najważniejsze, obrazuje tak niewyobrażalną do wykonania pozycję, że człowiek aż nie wierzy w to, widzi. Gdy książka dotarła, nie mogłam wyjść z zachwytu. Okładka jest prześliczna, sama książka zawiera wiele barwnych ilustracji...
więcej mniej Pokaż mimo to
Michaela DePrince przyszła na świat w 1995 roku, w ogarniętej wojną Sierra Leone, jako Mabinty Bangura. W pierwszych czterech latach swego życia wycierpiała więcej, niż większość czytelników tej książki mogłaby pojąć. Kiedy dziewczynka miała 3 latka, rebelianci zabili jej ukochanego ojca w kopalni diamentów, w której pracował. Wkrótce zmarła także matka Michaeli. Z powodu bielactwa – choroby, przez którą wiele czarnoskórych jest w Afryce prześladowanych – dziewczynka została odesłana przez swego wuja do sierocińca. Nazywana dziewczynką nr 27, została skazana na niewyobrażalne cierpienia i upokorzenia.
DePrince – być może ze względu na potencjalnych młodych czytelników – opisuje ten wczesny okres swego życia, posługując się dość surowym, niemalże pozbawionym emocji językiem. I być może właśnie ten zabieg językowy tym bardziej nasila poczucie grozy, jakie budzi lektura tych poruszających wspomnień. Los dziewczynki w pewnym momencie jednak się odwraca. Michaela zostaje adoptowana przez Elaine DePrince – współautorkę wspomnień. (Kobieta zamierzała wziąć do siebie Mabinty Sumę, ale ostatecznie, dosłownie w ostatniej chwili, postanowiła zaadoptować również Mabinty Bangurę, późniejszą Michaelę DePrince).
Opowieść dziewczynki o jej nowym życiu w Ameryce z pewnością skłoni czytelników do głębszej refleksji nad własną egzystencją. Narzekamy, a może wcale nie powinniśmy? Mamy wygodne domy i mieszkania z łazienkami i toaletami, a w pobliżu zawsze znajdzie się sklep z artykułami spożywczymi. Michaela DePrince już do końca życia będzie to doceniać, bo wspomnienia z pierwszych lat jej życia zbyt mocno wyryły się w pamięci, by tak po prostu o nich zapomnieć.
Ta książka to także poruszający obraz współczesnego świata baletu. Michaela, kiedy znalazła się w Ameryce, w całości poświęciła się spełnieniu swego marzenia o zostaniu tancerką. W świecie tańca dziewczynka musiała się nauczyć radzić sobie nie tylko z zazdrością i zawiścią ze strony innych baletnic, ale też z dyskryminacją na tle rasowym.
Michaeli się udało. Ten poruszający, chwytający za serce pamiętnik to świadectwo hartu ducha i ogromnej odwagi, dzięki której wszystko jest możliwe. Nie bójmy się marzyć. Nie bójmy się stawiać sobie wysoko poprzeczki. Nie lękajmy się niepowodzeń. Po trudnych, burzliwych chwilach przychodzi czas spokoju. Wytańczyć marzenia polecam każdemu, kto choćby raz w życiu zwątpił we własne możliwości. Cudowna lektura, po której życie zacznie się Wam jawić w zupełnie nowych barwach.
Michaela DePrince przyszła na świat w 1995 roku, w ogarniętej wojną Sierra Leone, jako Mabinty Bangura. W pierwszych czterech latach swego życia wycierpiała więcej, niż większość czytelników tej książki mogłaby pojąć. Kiedy dziewczynka miała 3 latka, rebelianci zabili jej ukochanego ojca w kopalni diamentów, w której pracował. Wkrótce zmarła także matka Michaeli. Z powodu...
więcej mniej Pokaż mimo to
Glennon Doyle Melton przez wiele lat budowała wokół siebie wysoki i potężny mur skutecznie oddzielający ją od najbliższych i przyjaciół. Zmagając się z chorobą alkoholową i bulimią, skryła się w wypełnionym poczuciem winy i wstydu bunkrze, z którego bardzo długo nie chciała wyjść. Pewnego dnia wszystko się zmieniło: Glennon się przebudziła i otworzyła na nowe życie. Zaczęła prowadzić słynny parentingowy blog Momastery.com, dając upust swoim kobiecym doświadczeniom jako żony z 12-letnim stażem i matki trojga dzieci. W niedługim czasie jej teksty zdobyły ogromną popularność i zostały wydane w formie esejów.
Dowcipne, a zarazem niezwykle celne obserwacje poczynione przez Glennon inspirują miliony osób na całym świecie. Autorka dobitnie pokazuje, że bez względu na to, jakie trudności przeżywamy w swoim życiu, miłość zawsze wygrywa – i tylko ona się liczy.
W tej bardzo osobistej książce Glennon niesie przesłanie skierowane do wszystkich kobiet: Przestańcie na siłę dążyć do zachowania podyktowanej społecznie i kulturowo nieosiągalnej doskonałości. Kiedy zaakceptujecie życie takim, jakim ono naprawdę jest, i kiedy przejrzycie na oczy, że macie prawo do własnych wyborów, które niekoniecznie podobają się innym, to wtedy w końcu same się przekonacie, że dopiero po zmianie nastawienia do życia ono samo ulegnie niesamowitej zmianie – na lepsze rzecz jasna.
Rewelacyjny poradnik dla kobiet, które codziennie godzą to, co wydaje się niemożliwe do pogodzenia.
Glennon Doyle Melton przez wiele lat budowała wokół siebie wysoki i potężny mur skutecznie oddzielający ją od najbliższych i przyjaciół. Zmagając się z chorobą alkoholową i bulimią, skryła się w wypełnionym poczuciem winy i wstydu bunkrze, z którego bardzo długo nie chciała wyjść. Pewnego dnia wszystko się zmieniło: Glennon się przebudziła i otworzyła na nowe życie. Zaczęła...
więcej mniej Pokaż mimo to
Obsesja to drugi tom kultowej trylogii erotycznej Uwikłani. Opowieść o Alaynie i Hudsonie nabiera tempa i przybiera nieoczekiwane zwroty akcji. Wydaje się, że główni bohaterzy są naprawdę szczęśliwi i pragną być razem. Jednak, co bardzo ważne, kryją przed sobą wiele mrocznych tajemnic, które sprawiają, że w sercu Alayny zaczynają kiełkować ziarna niepewności i wątpliwości co do prawdziwych uczuć Hudsona.
Alayna przeszła długą drogę w walce z demonami przeszłości. Dobrze wiedziała, że wiążąc się z Hudsonem, może skończyć jak zawsze, czyli doprowadzając nie tylko siebie, ale także tę drugą stronę, na skraj szaleństwa. Z Hudsonem jednak jest inaczej. Bohaterka robi, co w jej mocy, by tym razem nie dać się ponieść emocjom i w końcu zacząć się zachowywać racjonalnie. W Obsesji jak w soczewce odbijają się wszystkie destrukcyjne nawyki głównej bohaterki. To sprawia, że Alayna staje się naprawdę interesującą protagonistką. Z ciekawością śledziłam jej dalsze losy i walkę z własnymi słabościami. Podobało mi się również to, jak odnosiła się do Hudsona, odpierając nierzadko jego tendencje do dominacji.
Nie wiem, jak to możliwe, ale w tej części Hudson podobał mi się jeszcze bardziej niż w pierwszej. Z pewnością ma pewne trudności z werbalnym okazywaniem uczuć, jednak podejmowane przez niego działania odkrywają to, co naprawdę czuje do Alayny. Mimo że nawet nie jest tego świadomy, nierzadko wykazuje się romantycznością. Jest także uroczy, daje Alaynie poczucie bezpieczeństwa i naprawdę wie, co oznacza dobry seks.
Obsesja jest fantastycznym zapisem rozwijającej się relacji Alayny i Hudsona. Oto mamy przed sobą dwóch „rozbitków”, którzy pragną poczuć spokój, szczęście i zrozumienie. Najciekawsze jest to, że znając swoje „grzeszki”, nie zrażają się do siebie, ale jeszcze bardziej otwierają się na siebie nawzajem. Z każdej strony tego tomu jesteśmy świadkami „wypływającej chemii między bohaterami”.
Ta część jest dużo lepsza od Pokusy. Gorąco polecam!
Obsesja to drugi tom kultowej trylogii erotycznej Uwikłani. Opowieść o Alaynie i Hudsonie nabiera tempa i przybiera nieoczekiwane zwroty akcji. Wydaje się, że główni bohaterzy są naprawdę szczęśliwi i pragną być razem. Jednak, co bardzo ważne, kryją przed sobą wiele mrocznych tajemnic, które sprawiają, że w sercu Alayny zaczynają kiełkować ziarna niepewności i wątpliwości...
więcej mniej Pokaż mimo to
Po prostu pokochałam tę książkę. Zabawna, ale i szczera do bólu. Jej lektura na długo pozostaje w pamięci. Każda minuta spędzona przy tym tekście okazała się dla mnie wspaniałym czasem, przepojonym nutką nostalgii za własnym dzieciństwem oraz przygodami wieku nastoletniego.
Zarqa Nawaz to pewna siebie, twardo stąpająco po ziemi autorka, która z uroczym dowcipem opowiada o własnych doświadczeniach, które miała jako muzułmanka pakistańskiego pochodzenia żyjąca w typowo zachodnich społeczeństwach. Poza tym odznacza się wyjątkowym darem pięknego, przekonującego pisania – od razu widać, że Zarqa działa w branży dziennikarskiej. Mimo że jej opowieści wyraźnie wskazują na „walkę”, jaką autorką musiała stoczyć z obcą sobie kulturą, to jednak wszystko zostało przepojone specyficznym ciepłem, optymizmem oraz nietypowym humorem. Podobało mi się w książce to, że dzięki jej lekturze mogłam się dowiedzieć sporo o kulturze islamu: o apodyktycznych, ale kochających matkach; dziwnych, niezrozumiałych dla Europejczyków obyczajach i zasadach, a także o typowym życiu rodzinnym muzułmanów, którzy z jakichś powodów znaleźli się w Wielkiej Brytanii czy w Kanadzie. A sam tytuł nie mógł być lepszy – pasuje do treści książki jak ulał.
Po lekturze tej rewelacyjnej książki, stwierdziłam, że narratorka opowieści w dużym stopniu przypomina mnie samą. Sprawiło to, że publikacja okazała się jeszcze przyjemniejsza, niż to się wydawało na początku. Oczywiście trzeba pamiętać, że największą przyjemność z czytania tych zabawnych historii czerpie się wtedy, gdy ma się odpowiednie nastawienie do takich kwestii, jak zabawa, humor, dowcip, śmiech. Jeśli uważasz, że w śmianiu się z kogoś nie ma nic złego, z pewnością poczujesz do książki ogromny sentyment.
Ta książka to ciepła opowieść o prawdziwej muzułmance: matce, córce oraz żonie, która pragnie realizować własne cele, a jednocześnie uszczęśliwiać innych.
Polecam!
Po prostu pokochałam tę książkę. Zabawna, ale i szczera do bólu. Jej lektura na długo pozostaje w pamięci. Każda minuta spędzona przy tym tekście okazała się dla mnie wspaniałym czasem, przepojonym nutką nostalgii za własnym dzieciństwem oraz przygodami wieku nastoletniego.
Zarqa Nawaz to pewna siebie, twardo stąpająco po ziemi autorka, która z uroczym dowcipem opowiada o...
Czy kuchnia może być balsamem na zbolałe serce i cierpiącą duszę? Okazuje się, że tak!
Kilka lat temu australijska pisarka Sarah Turnbull wydała niezwykle popularny memoir, który nadal świetnie się sprzedaje. Jego tytuł brzmi: Almost French. Autorka pisała o swoich doświadczeniach jako młodej Australijski próbującej zaklimatyzować się w dziwnym dla niej wtedy i niezrozumiałym francuskim społeczeństwie. Unikałam tej książki przez wiele lat, myśląc, że to na pewno kolejny zbiór stereotypowych bzdur w stylu Roku w Prowansji. Myliłam się jednak. Książka okazała się refleksyjna, bogata w ciekawą treść, a także zabawna.
Zastanawiałam się wtedy, czy kiedykolwiek na rynku wydawniczym ukaże się tytuł o odwrotnym doświadczeniu, a mianowicie o spojrzeniu na Australię, lecz tym razem z francuskiego punktu widzenia. Z punktu widzenia osoby, która we Francji się wychowała, a do Australii przyjechała już jako dorosły człowiek.
I cóż się okazało? Francuska pisarka Marie-Morgane Le Moël wydała memoir bardzo podobny do wspomnień Sarah Turnbull, lecz tym razem na warsztat zostało wzięte francusko-australijskie zderzenie kulturowe. Książka Sekrety francuskiej kuchareczki to jednak coś znacznie więcej niż tylko relacja autorki walczącej ze specyficznymi przeciwnościami losu wiążącymi się z różnicami kulturowymi zarysowującymi się w obu społecznościach. Ten memoir można, bez cienia przesady, nazwać wspomnieniami typowej Francuzki, począwszy od dzieciństwa spędzonego z bratem bliźniakiem Pierre’em, we wschodniej części Francji, aż po wyjazd do Sydney.
Każdy rozdział, w którym autorka przedstawia zabawne anegdotki ze swego życia rodzinnego, opatruje nawiązującymi do tych historyjek przepisami na pyszne, klasyczne francuskie dania. To przepisy na potrawy, na których „wychowuje się” każde francuskie dziecko i które zna i często jada każdy Francuz! Co najważniejsze jednak, są banalnie proste w wykonaniu.
Gorąco polecam!
Czy kuchnia może być balsamem na zbolałe serce i cierpiącą duszę? Okazuje się, że tak!
Kilka lat temu australijska pisarka Sarah Turnbull wydała niezwykle popularny memoir, który nadal świetnie się sprzedaje. Jego tytuł brzmi: Almost French. Autorka pisała o swoich doświadczeniach jako młodej Australijski próbującej zaklimatyzować się w dziwnym dla niej wtedy i...
Jestem fanką literatury południowoamerykańskiej i tę książkę pożarłam jeszcze jako pdf dorwany gdzieś w otchłaniach Internetu.
Mega cieszę się, że wyjdzie na polskim rynku.
Wcale się nie dziwię, że to międzynarodowy bestseller. Ta książka to urocza podróż po historii i kulturze Brazylii, zwyczajach rodzinnych oraz, przede wszystkim, zachwycającej magii, której w tej książce jest pełno. Ryżowy podarunek to napisana z rozmachem epicka saga rodzinna, w której pierwsze skrzypce grają tradycja oraz zjawiskowy woreczek ryżu. Narratorem jest Antonio Custódio, osiemdziesięcioletni staruszek, który wspomina dzieje swojej arcyciekawej rodziny. Bardzo podobał mi się styl wprowadzania we wszystkie niuanse rodzinne – czułam się niczym kompan Antonia oraz jego towarzysz. Ta powieść sprawa czasem wrażenie, jakby czytało się dobry memoire opowiadający o losach wielopokoleniowej brazylijskiej rodziny – co oczywiście nie jest zarzutem, wręcz przeciwnie, uważam, że duża zaleta tej książki.
Jestem fanką literatury południowoamerykańskiej i tę książkę pożarłam jeszcze jako pdf dorwany gdzieś w otchłaniach Internetu.
Mega cieszę się, że wyjdzie na polskim rynku.
Wcale się nie dziwię, że to międzynarodowy bestseller. Ta książka to urocza podróż po historii i kulturze Brazylii, zwyczajach rodzinnych oraz, przede wszystkim, zachwycającej magii, której w tej książce...
Robyn Lawley to najpopularniejsza modelka plus size. Wystąpiła na okładkach takich luksusowych czasopism jak „Vogue”, „Marie Claire” czy „Elle”. W wolnych chwilach podróżuje, kolekcjonując przepisy na dania, które po powrocie do domu w Nowym Jorku przyrządza dla swoich przyjaciół.
Tytuł książki nawiązuje do nazwy popularnego bloga autorki. Sama publikacja natomiast zawiera przepisy na dania, zebrane przez Robyn w trakcie jej licznych podróży, oraz na te, które są autorce znane od najwcześniejszego dzieciństwa spędzonego w Sydney.
Książka Robyn Lawley gotuje podzielona jest na 3 części. Pierwsza nawiązuje do kuchni australijskiej, druga – do francuskiej, trzecia zaś – do amerykańskiej. Przepisy australijskie przepełnia nostalgia związana z dzieciństwem, które, jak wspomniałam, autorka spędziła w Sydney; przepisy francuskie zostały okraszone nutką ekstrawagancji, które Robyn odnajduje we francuskiej kuchni; przepisy amerykańskie natomiast wypełnia cała gama smaków charakterystycznych dla różnych rejonów Stanów Zjednocznych.
Format książki jest bardzo wygodny w użyciu – nie zapominajmy bowiem, że publikacji używać będziemy głównie w kuchni. Poza tym, co jest warte odnotowania, autorka zamieściła niemal przy każdym przepisie śliczne fotografie, od patrzenia na które aż cieknie ślinka.
Przy każdej części książki znajdują się również wspaniałe fotografie, na których widać, jak Robyn pięknie pozuje słynnym fotografom. Wcale nie widać na nich, że autora to modelka plus size. Powiedziałabym nawet, że te fotki mogą stanowić ogromną motywację dla innych kobiet, które mają nadwagę, ale jednocześnie nie chcą rezygnować z delektowania się bajecznie pysznymi daniami.
Jeśli zatem znasz kogoś, kto interesuje się modą lub modelingiem, a także uwielbia pichcić zarówno dla siebie, jak i dla przyjaciół, Robyn Lawley gotuje będzie idealnym prezentem.
Co do samych przepisów: znajdziemy tutaj i te bardziej tradycyjne: chociażby sałatkę ziemniaczaną, zupę dyniową, zapiekankę z mięsem, pieczonego indyka itd., jak i te bradziej wyrafinowane. Bez cienia przesady można je określić mianem dekadenckich. Poza tym są idealne na imprezy rodzinne lub na spotkania z przyjaciółmi: rozkosznie pyszne, a jednocześnie stanowiące udany miks kuchni z trzech kontynentów.
Gorąco polecam!
Robyn Lawley to najpopularniejsza modelka plus size. Wystąpiła na okładkach takich luksusowych czasopism jak „Vogue”, „Marie Claire” czy „Elle”. W wolnych chwilach podróżuje, kolekcjonując przepisy na dania, które po powrocie do domu w Nowym Jorku przyrządza dla swoich przyjaciół.
Tytuł książki nawiązuje do nazwy popularnego bloga autorki. Sama publikacja natomiast zawiera...
Nie moglam się doczekać polskiego wydania i przeczytałam angielskie...
Jestem oczarowana! „Znajdź mnie” to trzymająca w napięciu, intrygująca, słodko-kwaśna, a przede wszystkim… kipiąca zmysłowością książka! Laurelin Paige ponownie pokazała klasę, oferując nam mieszankę wszystkiego, co – my kobiety – ubóstwiamy. Nie będę Wam zdradzać fabuły, bo nie chcę nikomu ujmować chwil zaskoczenia w oczekiwaniu na ciekawe, nierzadko SZALENIE seksowne akcje. Uwierzcie mi, będziecie zahipnotyzowane!
Miłosne zawirowanie, silny samiec alfa emanujący pożądaniem, słodka, acz niezależna bohaterka i… niezawodne „kłopoty w raju”, czyli szalone zwroty akcji. Paige pisze prozę, która mnie urzeka.
Kontynuacja fenomenalnej powieści „Uwolnij mnie” to historia o nadziei, euforii i niepokoju. Bohaterowie są nieszablonowi i niezwykle realistyczni. Nie są im obce uczucia takie jak smutek, gniew i inne emocje szargające namiętnymi kochankami, którzy spotykają się ponownie po rocznej rozłące.
Poprzednia część „Uwolnij mnie” była powieścią ściśle erotyczną. Nie ujmowało jej to uroku. Czytało się ją z zapartym tchem i wypiekami na twarzy. Była również mocno ukierunkowana na pierwotny, wręcz dziki, seks. Ukazywała głównie niezwykle sensualną cielesność. Zmysłowych uniesień nie zabraknie i w „Znajdź mnie”, ale ta propozycja sięga jeszcze dalej, wwiercając się głębiej w nasze umysły i… serca.
Nie moglam się doczekać polskiego wydania i przeczytałam angielskie...
Jestem oczarowana! „Znajdź mnie” to trzymająca w napięciu, intrygująca, słodko-kwaśna, a przede wszystkim… kipiąca zmysłowością książka! Laurelin Paige ponownie pokazała klasę, oferując nam mieszankę wszystkiego, co – my kobiety – ubóstwiamy. Nie będę Wam zdradzać fabuły, bo nie chcę nikomu ujmować...
Uwolnij mnie to historia typu spin-off, mająca swe źródło w słynnej trylogii Uwikłani tej samej autorki. To pierwsza część duetu intrygująco zatytułowanego Połączeni. Jeśli jednak nie czytałaś Uwikłanych, nie martw się – Połączeni zostali napisani tak, jakby stanowili zupełnie niezależną serię erotyczną. Laurelin Paige prowadzi narrację zaskakująco płynnie, sama opowieść natomiast jest po prostu… GORĄCA! Mnóstwo tu zmysłowości, kipiącej seksualności, emocjonalności, suspensu oraz dramatyczności – wszystkiego w sam raz, proporcjonalnie, jak w recepturze na doskonałe danie.
Ale po kolei :))
Gwen nie miała lekkiego życia. W dzieciństwie nie zaznała miłości. W książce jest już niezależną, samodzielną, dorosłą kobietą, która sama podejmuje decyzje i robi to, czego pragnie najbardziej. Jest menagerką klubu i singielką – ale wcale nie przeszkadza jej brak stałego partnera. Tak naprawdę nie wierzy w miłość… Pewnego dnia, w klubie, poznaje JC – podobnego do niej samej faceta, który nie jest zainteresowany wchodzeniem w stałe związki. Jedyne, czego pragnie, to seks. Po prostu seks. I tylko z nią, z Gwen. Zawarli pewną umowę, umowę obwarowaną konkretnymi regułami gry. Jednak im więcej czasu spędzają razem, tym trudniej jest im dostosować się do tych reguł.
Postać Gwen bardzo mi się podobała – jej rodzeństwo też jest bardzo sympatyczne. JC to twardy orzech do zgryzienia. Były momenty w trakcie lektury książki, kiedy naprawdę mi się podobał, ale chwilę potem… really? Zakończenie zaszokowało mnie na maksa. Nie mogłam uwierzyć, że coś takiego mogło się stać. Już nawet nie chodzi tutaj o te wszystkie ujawnione sekrety (co oczywiście było częścią całej historii), ale to, co się stało… Po prostu nie mogę się doczekać kolejnej części! Zrobię wszystko, aby ją dorwać.
Jeśli szukasz książki pełnej namiętności, tajemnicy i romansu, nie możesz przegapić Połączonych. Już czekam!
Uwolnij mnie to historia typu spin-off, mająca swe źródło w słynnej trylogii Uwikłani tej samej autorki. To pierwsza część duetu intrygująco zatytułowanego Połączeni. Jeśli jednak nie czytałaś Uwikłanych, nie martw się – Połączeni zostali napisani tak, jakby stanowili zupełnie niezależną serię erotyczną. Laurelin Paige prowadzi narrację zaskakująco płynnie, sama opowieść...
więcej mniej Pokaż mimo to
<3 Przecudne, słodkie, kochane dzieło!
Kocham szczeniaczki, romanse, Camerona. Idealne
<3 Przecudne, słodkie, kochane dzieło!
Pokaż mimo toKocham szczeniaczki, romanse, Camerona. Idealne