Nieposkromiona Glennon Doyle Melton 7,0

Na początku chcę zaznaczyć, że to nie jest zła książka, ona po prostu dla mnie. Myślę, że dla wielu osób może być pomocna i w jakiś sposób uświadamiająca, ale ja z pewnością do nich nie należę. OK, skoro mamy to ustalone, przejdźmy do właściwej części.
Po przeczytaniu czuję się… jakby ktoś chciał mnie zcoachingować, udając, że to nie jest coaching.
Głównym minusem (dla mnie) Nieposkromionej jest forma, która nie ma formy. To jest po prostu zbiór przemyśleń i refleksji, sklejonych w całość, z ładną okładką, z nazwiskiem znanej autorki. Odnoszę wrażenie, że rozdziały były pisane w różnych momentach życia, bo niektóre zaprzeczają samym sobie.
Właściwie, to nie wiem czym tak książka jest. Refleksje dotyczą głównie feminizmu, rodzicielstwa, wiary, dojrzewania, seksualności, ale nic nie jest na tyle rozwinięte, żeby do końca zrozumieć, o co chodziło autorce. Może, gdyby zdecydowała się na jeden z tych tematów i naprawdę w niego zagłębiła, byłoby inaczej. Jedynym mianownikiem łączącym wszystkie rozdziały jest życie w zgodzie ze sobą, ale to według mnie nie wystarcza, bo w dalszym ciągu rozbieżność tematów jest po prostu zbyt duża.
To są luźne refleksje autorki, więc nie mi oceniać, czy to prawda czy nie, jednak są momenty, kiedy zaprzecza samej sobie. W rozdziale, kiedy dziewczyny przekłuwają uszy strach jest traktowany jako coś, czego nie należy się wstydzić - w rozdziale o rasizmie (o tym rozdziale lepiej zapomnijmy) mamy jednak wstawkę, że najgorsze ze wszystkiego jest bycie tchórzem.
Nie zgadzam się z wieloma rzeczami napisanymi w książce - ale to są moje opinie, a autorka ma swoje - trudno oceniać coś, co jest tak naprawdę tylko czyimiś refleksjami. Można oceniać jednak to, w jaki sposób ktoś próbuje dać rady i nauczać i niestety z większością tych sposobów się nie zgadzam. W dalszym ciągu nie rozumiem, jak smak serków może wpłynąć na życie dzieci i nie rozumiem wmawiania na siłę komuś, że jego rodzina na pewno go kocha, bo nie istnieją rodziny, w których nie ma miłości (podczas gdy swojej córce autorka tłumaczy, że to jest ok, że ktoś cię nie lubi).
Z pewnością z tej książki można wyciągnąć jedno - żyjmy pełnią życia, tak jak my chcemy, a nie tak, jak ktoś chciałby, żebyśmy żyły. Niektórzy wyciągną na pewno więcej, tak jak podkreślałam nie należę do grupy docelowej - myślę, że wiele więcej odnajdą tu rodzice i osoby wierzące, a także sami fani autorki.
Bardzo szanuję autorkę za tak odważne otworzenie się i podzielenie tym wszystkim ze światem. Jednak trzeba zaznaczyć, że nic, co zostało umieszczone w Nieposkromionej nie jest odkrywcze ani zmieniające świat. Stąd moje pytanie - czy gdyby dokładnie taką samą książkę napisał ktoś mniej znany, ktokolwiek by na nią spojrzał? To sukces treści, czy jednak samego nazwiska?