Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

"Bardzo przykro jest spojrzeć nagle cudzymi oczami na to, do czego już zdążyliśmy się przystosować."

Pogoń za karierą i pieniądzem w obecnych czasach nie jest niczym nowym, choć obieranie tych ścieżek zaczęło rozwijać się najgwałtowniej w czasach dwudziestolecia międzywojennego. Podczas gdy w Polsce był to czas świętowania wyczekiwanego odzyskania niepodległości, amerykańskie zabawy wyglądały nieco inaczej. Na ważne przyjęcia panie ubierały najpiękniejsze sukienki, a na ich ciele nie brakowało drogocennych kamieni. Panowie natomiast, odetchnąwszy po służbie na wojnie, zaczęli zajmować się biznesem. Lata 20. XX wieku w Ameryce, w przeciwieństwie do Europy, wyglądały dość bogato - niestety nie pod względem mentalności ówczesnych ludzi, których sposób myślenia obecnie można byłoby uznać za płytki. Zatem... czy aby na pewno chciałbyś żyć w czasach, w których najważniejsza jest powierzchowność? Och, zaraz! Przecież to właśnie w nich teraz żyjesz!

Nick Carraway, od niedawna mieszkaniec Nowego Jorku, postanawia spróbować swoich sił w zawodzie maklera, lecz za każdym razem, gdy stoi u progu swego domu, nie może zdusić w sobie zaciekawienia wywołanego wspaniałym wyglądem posiadłości swojego sąsiada, niejakiego Jaya Gatsby'ego. Mężczyzna, podobnie jak pozostali mieszkańcy tego miasta, nie ma pojęcia, kim naprawdę jest ten niewątpliwie ważny człowiek. Co rusz słyszy jego nazwisko wplecione w przeróżne historie, które rzekomo mówią prawdę o jego życiu. Dowiaduje się jej jednak dopiero podczas pierwszego z wystawnych przyjęć organizowanych przez samego Gatsby'ego, na które zostaje zaproszony. Nick wkrótce staje się jego przyjacielem. Niestety zbliżyli się do siebie nie bez powodu...

Francis Scott Fitzgerald, nazywany również kronikarzem epoki jazzu i reprezentantem straconego pokolenia pisarzy amerykańskich, żył i tworzył w pierwszej połowie XX wieku. W swojej prozie poruszał tematy moralności, opisywał także wiele sytuacji, jakie miały miejsce tuż po zakończeniu I wojny światowej, w której podobnie do swoich kolegów po fachu, uczestniczył. Wielki Gatsby często nazywany jest częściowo autobiograficzną powieścią autora, który podobnie do tytułowego bohatera, wiódł bujne życie towarzyskie. Zelda, żona pisarza, stawała się inspiracją do wielu żeńskich postaci, występujących w powieściach autora, lecz czy jej cechy znalazły się również w tej?

Powieść ta jest zbiorem wciąż aktualnych morałów. Niewątpliwie jest to pozycja, która nie jednemu z nas uświadomi, czym może się skończyć przekładanie kariery nad takie wartości jak miłość, rodzina, czy przyjaźń. Z pewnością też nauczy czytelnika o wartości prawdziwej, niezakłamanej przyjaźni, jakiej nie każdy miał okazję zaznać. Wielki Gatsby jest bowiem opowieścią o życiowej przegranej - zarówno w miłości, przyjaźni, jak i w karierze. Tytułowy bohater osiągał swój sukces małym kroczkami, aby później wznieść się na sam szczyt i być na językach każdego nowojorczyka. Będąc jeszcze chłopcem, zakochał w kobiecie, z którą nie mógł spędzić życia, nie mając grosza przy duszy. Tuż po wojnie nie miał pieniędzy nawet na zakup najzwyklejszego, codziennego ubrania i prawdopodobnie jeśli nie zaimponowałby nikomu częściowo odbytymi studiami na Oxfordzie, żyłby w biedzie przez długie lata. Gdy tylko zdobył pieniądze, o których marzył i mógł pozwolić sobie na palenie cygar w swym wielkim domostwie, zrozumiał, że nareszcie nadszedł czas na odzyskanie miłości swojego życia. Do tego celu postanowił wykorzystać kuzyna kobiety, z którym szybko się zaprzyjaźnił. Wkrótce jednak przekonał się, że przez minione lata żył jedynie własnymi wyobrażeniami o ukochanej, zapominając przy tym o jej prawdziwym obliczu. Kiedy i o tym zdążył się przekonać, został porzucony nawet przez rzekomych przyjaciół...

Dojrzały, doświadczony literacko język, jakim posługuje się autor w tej powieści, na pewno zachwyci antyfanów młodzieżówek, które zazwyczaj wyróżniają się przeciwieństwem tych cech. Myśli pisarza, które tak umiejętnie ubierał w słowa, są jednym z niestety niewielu plusów tej książki. Mimo że oczywiście jest godna polecenia i każdy człowiek, niezależnie od tego, czy interesuje się literaturą, powinien ją przeczytać, nie jest fenomenem, jakiego się spodziewałam. Słysząc wychwalające opinie fanów Fitzgeralda, nie mogłam doczekać się przeczytania tego tytułu. Pech chciał, że spotkałam się z rozczarowaniem. Czasem zdarza się, że książki mają to coś, jednak w Wielkim Gatsbym nie mogę się tego doszukać. Rozkładając powieść na poszczególne elementy, nie widzę w niej niczego złego - począwszy od czasu i miejsca akcji, których lepiej nie mogłam sobie wymarzyć, poprzez cudowny język, aż do idealnie wykreowanych bohaterów, oddających klimat okresu międzywojennego. Jednak składając to w całość, nie mogę doszukać się już tak wielu zalet tej pozycji. Myślę jednak, że fani klasyki literatury nie będą zawiedzeni!

http://oczami-czytelnika.blogspot.com/2013/05/wielki-gatsby.html

"Bardzo przykro jest spojrzeć nagle cudzymi oczami na to, do czego już zdążyliśmy się przystosować."

Pogoń za karierą i pieniądzem w obecnych czasach nie jest niczym nowym, choć obieranie tych ścieżek zaczęło rozwijać się najgwałtowniej w czasach dwudziestolecia międzywojennego. Podczas gdy w Polsce był to czas świętowania wyczekiwanego odzyskania niepodległości,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Nigdy nie wiesz, ile czasu ci zostało."

Czy wyobrażasz sobie życie w świecie, w którym nie istnieje przemoc? Nikt nie wszczyna wojen, ludzie żyją w pokoju, pełni akceptacji do pozostałych mieszkańców naszej planety - niezależnie od ich rasy czy pozycji społecznej. Bez wątpienia niemal każdy z nas marzy o byciu częścią takiego społeczeństwa, jednak jak to w życiu bywa, nawet w takim przypadku istnieje haczyk. Co powiedziałbyś, gdyby rasa ludzka przegrała i została ofiarami pozornie perfekcyjnych stworzeń, nazywanych duszami, które wszczepiając się w nasze ciało, odbierają nam świadomość, prawo do własnych decyzji, a co za tym idzie, prawo do życia? Jak wyglądałby twój plan, jeśli stanąłbyś przed obliczem unicestwienia - czegoś znacznie gorszego od samej śmierci?

Melanie była jedną z nas - ludzi, których ciała obecnie zostały przejęte przez nieśmiertelne dusze, będące naszymi wrogami, okupującymi Ziemię jako jedną z wielu planet w galaktyce, którą posiedli. Dziewczyna, jako jedna z nielicznych osób wciąż świadomych swego istnienia, po zapoznaniu się z kilka lat starszym Jaredem, dołączyła do podziemnej grupy ocalałych. Znalazło się tam również miejsce dla jej młodszego brata, Jamiego. Niestety gdy wyruszyła na jedną z misji, została schwytana przez wrogów. Ich zamiarem było wszczepienie w jej ciało jednego z obcych, którzy wyłudziliby od niej informacje o kryjówce ostatnich prawowitych mieszkańców tej planety. Mimo że zabieg przeszedł pozornie bezproblemowo, Wagabunda - nowa mieszkanka ciała dziewczyny, wkrótce odkrywa pewien błąd i po długich przemyśleniach, postanawia połączyć siły ze swoją towarzyszką. Nie mogą pozwolić na schwytanie najbliższych ich sercom istot.

W czasach ogromnej popularności dystopii, które znów wróciły do łask, rzadko spotykamy się z tego typu książką, w której wrogami nie są ludzie, a zupełnie inne istoty. Zazwyczaj rządzą władzy i terroru wykazuje się właśnie nasz gatunek, którego zamierzenia często są niejasne. W Intruzie natomiast mamy do czynienia ze srebrnymi maziami, których odnóża wszczepiają się w każde komórki naszego ciała, gdy tylko mają na to szansę. Dusze wymazują nam pamięć, o ile nie mają podejrzeń o działalność człowieka w grupie rebeliantów. Jak można się domyślić, równa się to ze zniszczeniem człowieka, który do tej pory zamieszkiwał dane ciało. Wspomniane istoty są więc tytułowymi intruzami, które napadają na nasze ziemie ze swoimi pseudoidealnymi planami. W ich zamierzeniach, które szybko się ziściły, świat miał stać się bezkonfliktową planetą, podobnie jak pozostałe, zamieszkałe przez nich miejsca. Można zatem śmiało powiedzieć, że sytuacja, w której znalazła się Wagabunda, jest jedną na milion. Nigdy dotąd dusze nie miały styczności z tak walecznym człowiekiem jak Melanie. To jej głos, myśli i wspomnienia krążyły w głowie wszczepionej w jej ciało istoty, która szybko przekonała się, że stoi po złej stronie wojny.

Stephenie Meyer jest kojarzona głównie z bestsellerową sagą Zmierzch, za co nie można nikogo winić. Wstydzić się jednak powinny osoby, które tkwią w przekonaniu, iż jej kolejna powieść może być wrzucona do tego samego worka! Intruz jest bowiem całkowitym przeciwieństwem niezbyt ambitnych książek o wampirach, które zostały pokochane przez nastolatki na całym świecie. Antyfani są zdania, że jedyną rzeczą, jakiej dziewczyna staje się pewna po przeczytaniu wywodów Belli, jest konieczność posiadania mężczyzny u swego boku. Dystopia amerykańskiej pisarki jest natomiast pełna niezwykle mądrych i przydatnych wniosków, jakie można wysnuć po przeczytaniu całej książki. Mamy możliwość zastanowienia się, a raczej gdybania, co by się z nami stało, jeśli znaleźlibyśmy się w takiej sytuacji jak główne bohaterki. Dodatkowo stajemy się pewni tego, jak wielką wartością w życiu jest miłość i rodzina. Obserwując tajną działalność ludzi z punktu widzenia intruza, jesteśmy dumni z tego, że w najkrytyczniejszych chwilach nasz gatunek byłby w stanie się zjednoczyć i działać wspólnie, nie patrząc na to, kto jest kim. Jest to jedynie kilka przykładów, jakich w tej książce można znaleźć naprawdę mnóstwo.

Główne bohaterki, jakimi bez wątpienia są Wagabunda i Melanie, to silne osobowości, którym daleko do ideału. Wagabunda jest rozchwytywaną przedstawicielką dusz, odbywających podróże po całym wszechświecie. W poprzednich życiach była nawet niedźwiedziem, dzięki czemu teraz ma o czym opowiadać tym, którzy tego typu odwiedziny mają jeszcze przed sobą. Prowadziła wykłady na uczelni, gdzie dzieliła się swoją wiedzą i doświadczeniami z planet, które odwiedziła. Do momentu, gdy znalazła się w ciele Melanie, była pewna, iż istoty, do których grona sama należała, są perfekcyjne, a ich miejsce na Ziemi całkowicie uzasadnione. Kiedy poznała mentalność człowieka oraz uczucia, z jakimi dotychczas nie miała styczności, stopniowo przyznawała rację ludziom, a bunt i opór, jaki stawiali, uznała za zrozumiały. Po spotkaniu kolejnych ocalałych, zawarciu z nimi przyjaźni oraz innych, znacznie silniejszych więzi, sama poczuła się jak człowiek, a wkrótce zaczęła przeciwstawiać się innym duszom. Jest tu przedstawione zjawisko zachwianej lojalności.

Melanie można by natomiast zaliczyć do typowych buntowniczek-rebeliantek, które zgodziłyby się na najgorsze cierpienie, jeśli tym kosztem mogłyby uratować swoich bliskich przed schwytaniem. Po śmierci rodziców, dziewczyna musiała zaopiekować się swym młodszym bratem, co było nie lada wyczynem w czasach, gdy nie zaatakowani przez dusze ludzie nie mieli dostępu do podstawowych rzeczy. Musiała błyskawicznie dorosnąć i wziąć odpowiedzialność za wychowanie chłopca, który był dla niej wszystkim. Gdy spotkała Jareda, mężczyzna zajął drugie miejsce w tej hierarchii. On również należał do niewielkiej grupy ludzi, którzy jeszcze nie zostali schwytani w ręce wroga. Dopiero podczas oglądania ich wspomnień, wraz z Wagabundą uświadamiamy sobie siłę miłości w niepewnych czasach.

Intruz to zupełnie nowa Stephenie Meyer, której nie poznałabym, gdyby nie jej nazwisko na okładce książki. Jej warsztat pisarski przez minione lata diametralnie się zmienił - na szczęście idzie on ku lepszemu. Widać również znacznie większe zaangażowanie w pisanie książki oraz masę świeżych, dobrych pomysłów. Miejmy nadzieję, że kilka z nich wykorzysta również w sequelu, który prawdopodobnie będzie nosił nazwę Łowca!

http://oczami-czytelnika.blogspot.com/2013/05/intruz.html

"Nigdy nie wiesz, ile czasu ci zostało."

Czy wyobrażasz sobie życie w świecie, w którym nie istnieje przemoc? Nikt nie wszczyna wojen, ludzie żyją w pokoju, pełni akceptacji do pozostałych mieszkańców naszej planety - niezależnie od ich rasy czy pozycji społecznej. Bez wątpienia niemal każdy z nas marzy o byciu częścią takiego społeczeństwa, jednak jak to w życiu bywa,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jeżeli myślicie, że jesteście mądrzy - przeczytajcie tę książkę. Dowiecie się, że wcale nie jesteście ;)

Jeżeli myślicie, że jesteście mądrzy - przeczytajcie tę książkę. Dowiecie się, że wcale nie jesteście ;)

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Kłopoty zawsze rodzą kłopoty. Kiedy widzicie kłopoty, nie pędźcie do nich jak ćmy do ognia. Ćmy zawsze osmalą sobie skrzydła, pamiętajcie."

W dniu swojej śmierci Katelyn poczuła rozczarowanie, żal i smutek. Myślała, że nie będzie jej dane posmakować wymarzonego życia, spełnić swych najskrytszych marzeń czy choćby zakochać się z wzajemnością. Te wszystkie sprawy były jednak odległe w obliczu śmierci, która nadeszła zbyt szybko i nagle. Jedyne co wiemy, to że nastolatka podczas kąpieli została porażona prądem, przez co w ciągu kilku sekund odeszła z tego świata. Nikt nie wie, czy był to akt desperacji - samobójstwo czy był to tylko przypadek. A może zrobił jej to ktoś inny?

W małej mieścinie w Port Gamble wszystkie wieści rozchodzą się w niewyobrażalnie szybkim tempie, a zwłaszcza te złe nowiny. Gdy bliźniaczki Hayley i Taylor dowiedziały się o niewyjaśnionej śmierci bliskiej koleżanki, nie wiedziały, co o tym myśleć. Słysząc o zamknięciu sprawy bez wcześniejszego wyjaśnienia przyczyny tego nieszczęsnego wypadku, dziewczyny decydują się na wszczęcie własnego śledztwa. Wraz z parą znajomych do pomocy będą rozwiązywać kryminalną zagadkę. Niewątpliwie pomogą im również paranormalne zdolności nastolatek, które między innymi po dotknięciu danego przedmiotu widzą wspomnienia, jakie miał z nim posiadacz danej rzeczy. Siostry z pewnością nie spodziewały się, że odkryją sekret jeszcze z ich dzieciństwa, który na pewno nie będzie przyjemny... choć bez wątpienia przerażający.

Gregg Olsen jest amerykańskim autorem kilkunastu powieści. Większość z nich to książki sensacyjne i kryminały. Na polskim rynku oprócz Zazdrości został wydany jedynie Wszędzie śnieg. Czy nasi czytelnicy powinni żałować, że wydawnictwa nie postanowiły przetłumaczyć pozostałych dzieł pisarza? Mam co do tego mieszane uczucia...

Autor z pewnością ciekawi czytelnika, lecz nie rozwija wątku morderstwa aż tak szczegółowo, aby zachęcić do przesiedzenia z książką kilku godzin pod rząd. Nie jest to również thriller, w którym akcja toczyłaby się szybko i ciągle nabierała jeszcze większego tempa. Jedynie podczas czytania ostatnich stu stron, gdzie momentów zaskoczenia jest od groma i przygody bliźniaczek oraz wnioski ze śledztwa zaczynają być coraz ciekawsze, cóż... wtedy miałam ochotę napisać maila do Gregga z zapytaniem, dlaczego nie mógł napisać w ten sposób całej książki! Wtedy lektura byłaby czystą przyjemnością, a nie męką, z jaką mierzyłam się przez kilkadziesiąt stron z środka powieści, gdzie miałam wrażenie, że nie dzieje się zupełnie nic. Na szczęście było to tylko chwilowe.

Zazdrość jest intrygującą i zajmującą książką, opowiadającą o tajemniczej śmierci owiniętej zagadką. Jest to pozycja, przy której można delikatnie wysilić umysł, choć nie jest to konieczne. Powieść sprawdzi się również jako coś lekkiego po męczącym dniu w pracy. Dzieje się tak dlatego, że została napisana dojrzałym językiem, mimo że jest to literatura młodzieżowa. Postaci są wyraźnie zarysowane, a autor przedstawia je w odstępach czasu, mówiąc o nich naprawdę dużo, dzięki czemu po skończeniu czytania książki, czytelnik ma wrażenie, jakby sam żył w świecie tych bohaterów i był ich przyjacielem. Wszystko jest tak naturalne i sprytnie, przebiegle przemyślane, że często sama wpadałam w osłupienie - zwłaszcza przy wspomnianych wcześniej rewelacyjnych ostatnich stu stronach powieści. Oczywiście można byłoby przyczepić się urwania pewnych wątków, lecz przy tak niezobowiązującej lekturze można na to przymknąć oko. Mimo kilku wad... polecam! Warto sięgnąć po tę książkę, jeśli lubi się młodzieżowe kryminały z dozą zjawisk nadprzyrodzonych ;)

http://oczami-czytelnika.blogspot.com/2013/04/zazdrosc.html

"Kłopoty zawsze rodzą kłopoty. Kiedy widzicie kłopoty, nie pędźcie do nich jak ćmy do ognia. Ćmy zawsze osmalą sobie skrzydła, pamiętajcie."

W dniu swojej śmierci Katelyn poczuła rozczarowanie, żal i smutek. Myślała, że nie będzie jej dane posmakować wymarzonego życia, spełnić swych najskrytszych marzeń czy choćby zakochać się z wzajemnością. Te wszystkie sprawy były...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Nic tak nie dodaje dziewczynie animuszu jak para kajdanek w torebce."

Stephenie straciła wszystko. Nie ma celu w życiu, pracy - a w związku z tym również pieniędzy, przez co nawet jej własny, choć marny samochód został jej odebrany. Gdyby tego było mało, młoda kobieta, choć dość pojętna, nie jest wybitnie dobra właściwie w niczym, więc łapie się czego tylko może. Jednym z takich posunięć było znalezienie sobie zajęcia, dzięki któremu spłaci wszystkie długi i codziennie będzie mogła pozwolić sobie na świeże bułeczki na śniadanie. Nową pracę jako łowca nagród zaczęła od słabo płatnych spraw, lecz gdy zauważyła, że jest w stanie znaleźć droższych przestępców, sięga po inne akta i... z szeroko otwartymi oczami zauważa nazwisko człowieka, z którego losem i jej los się jednorazowo skrzyżował. No, dwukrotnie. Okej, kilka razy, ale to już przeszłość! To właśnie Plum próbuje sobie wmówić, lecz czy to na pewno prawda?

Przygody nieustannie pakującej się w kłopoty Stephenie Plum zostały spisane już w ponad dwudziestu tomach, których autorką jest Janet Evanovich - pisarka, na której koncie oprócz popularnej na całym świecie kryminalnej serii są też inne powieści sensacyjne. Tłumaczeniem sagi na język polski zajmuje się Fabryka Słów, której dotychczas udało się wydać aż (a może tylko?) sześć tomów Śliweczki.

Jak upolować faceta? Po pierwsze dla pieniędzy z pewnością nie jest książką typowo skierowaną do kobiet ani też opisującą typową kobietę. Główna bohaterka nie jest bowiem ani typem intelektualistki, ani plastikową lalunią - jest czymś pośrodku i to ją wyróżnia, choć nie znając jej, można pomyśleć, że jest taka, jak wszystkie inne. Stephenie Plum wyróżnia się impulsywnością i nie lada temperamentem. Kobieta ta jest bez dwóch zdań porywcza i z całych sił stara się nie kierować sercem, a rozumem i w znacznej większości przypadków jej się to udaje. Gdy coś sobie postanowi, dąży do wyznaczonego celu - nawet po trupach.

Pierwszy tom serii o łowczyni nagród opisywany był jako kryminał z humorem, którego osobiście nie mogłam znaleźć nawet w jednym z rozdziałów książki. Nie był to również romans, mimo że w dalekim tle budziły się dziwne uczucia Plum do jednego z rzekomych przestępców, lecz nie była to miłość, a raczej pożądanie związane z wydarzeniami z jej młodości, co mimo wszystko wolałam niż typowy wątek, który często samoistnie rozpoczyna się w różnego rodzaju książkach.

Książka Janet Evanovich napisana jest prostym w odbiorze językiem, który należy do jednego z niewielu plusów całej powieści. Pomimo iż książkę czyta się w zaskakująco szybkim tempie, akcja czasem ciągnie się i ciągnie, aż dochodząc do ostatnich rozdziałów, czytelnik zaczyna liczyć strony, które pozostały mu do końca tej lektury. Niestety nie jest to jedyną rzeczą, która nie przemawia za kupieniem tej książki. Czytając dziesiątki pozytywnych recenzji, których autorzy zachęcali potencjalnych czytelników do zapoznania się z tą pozycją, uznałam że muszę ją wreszcie mieć! Cóż za zawód mnie spotkał, gdy już dochodząc do połowy wiedziałam, że nie jest to coś, czego szukałam... Owszem, historie niezdarnej kobiety potrafiły zrelaksować mnie po stresującym dniu, lecz na pewno nie było to nic ambitnego ani czymkolwiek się wyróżniającego.

Dlatego też nie mogę polecić tej książki żadnej osobie, która szuka kryminału, jaki nie pozwoli jej zasnąć w nocy z powodu miliona myśli odnośnie nadchodzącego zakończenia tych historii, bo nie jest to pozycja, którą można byłoby wrzucić do tego worka. Ba! W mojej opinii nie jest to nawet powieść sensacyjna, jak to wydawnictwo dumnie ją określiło. Uwierzcie mi na słowo - poznacie lepsze książki ;)

http://oczami-czytelnika.blogspot.com/2013/04/jak-upolowac-faceta-po-pierwsze-dla.html

"Nic tak nie dodaje dziewczynie animuszu jak para kajdanek w torebce."

Stephenie straciła wszystko. Nie ma celu w życiu, pracy - a w związku z tym również pieniędzy, przez co nawet jej własny, choć marny samochód został jej odebrany. Gdyby tego było mało, młoda kobieta, choć dość pojętna, nie jest wybitnie dobra właściwie w niczym, więc łapie się czego tylko może. Jednym z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Żyję tylko po to, by uchwycić pewną cząstkę tego ukrytego, wprost nieuchwytnego piękna; piękna, które całkowicie przynależy do sfery snu i które, jak czuję, znałem blisko, upajając się nim przez długie eony przed moimi narodzinami lub narodzinami tego czy jakiegokolwiek innego świata."

Howarda Phillipsa Lovecrafta, żyjącego w latach 1890-1937, można nazwać ojcem weird fiction lub, jak to wyraził Stephen King, największym twórcą klasycznej powieści grozy dwudziestego wieku. Obecnie nie ma osoby, która nie znałaby jego nazwiska. Amerykański pisarz wiódł życie zgodnie z mantrą, która mówiła, iż jest ono niepojęte dla ludzkich umysłów, a wszechświat jest wrogim miejscem dla interesów ludzkości. Czytając jego powieści można zauważyć obojętność, jaką okazuje wobec ludzkich wierzeń i spraw, których nigdy nie miał zamiaru zaszczycić zainteresowaniem. Jak sam wyznawał, wolał przebywać w krainie snów niż w towarzystwie ludzi, z których zachowania nie mógł czerpać wystarczającej inspiracji.

Lovecraft, będąc twórcą mitologi Cthulhu wywodzącej się z jego serii książek o podobnej nazwie, pozostawał oryginalny, a jego pomysłów nie można było porównywać do jakichkolwiek wychodzących z umysłów ówczesnych autorów. Pisarz pozostawał w kontakcie z wieloma bliskimi znajomymi, czego tysiące listów, będących pozostawioną przez niego spuścizną, są doskonałym dowodem. Mimo że często opisane są tam rzeczy z pozoru nieistotne, dla wiernego fana znanej osobowości będzie to nie lada gratka. Na szczęście również i ci mniej wymagający miłośnicy gatunku oraz jego inicjatora, do których się zaliczam, znajdą w Koszmarach i fantazjach coś dla siebie. Tak, prawdziwa przyjemność jeszcze przed wami!

Widząc w tytule książki wyraz listy, często jesteśmy tym oślepieni i nie zwracamy uwagi na dalszą jego część. W nagłówku znajduje się bowiem również słowo eseje, których jest w tej pozycji od groma! W tak obszernym tomiszczu, będącym zbiorem słów spisanych przez znanego pisarza, możemy znaleźć kilka naprawdę wartych uwagi opowiadań, lecz ja do swoich ulubionych zaliczam W gabinecie redaktora, które jest prawdopodobnie najbardziej inspirującą rzeczą, jaką kiedykolwiek przeczytałam.

Gdyby ekstrawagancji było mało, dwudziestowieczny autor udziela rad i wskazówek początkującym pisarzom odnośnie tego, o czym warto pisać i w jaki sposób powinno się to zrobić, aby zachęcić czytelnika do lektury, jednocześnie nie pozbawiając samego siebie przyjemności i dumy ze stworzenia czegoś swojego, własnego, unikatowego. Czy spodziewałam się czegoś takiego? Hell no! Mimo że zbiór listów Lovecrafta nie jest pierwszym tego typu tytułem, z jakim się spotykam, to właśnie tutaj czekały na mnie liczne momenty zaskoczenia. Kto by pomyślał, że w tak niepozornej książce będzie można odszukać coś tak niesamowitego?

Wydawnictwo Sine Qua Non podjęło się wydania tak pożądanej pozycji i... wykonało kawał dobrej roboty! Widząc fantastyczne wydanie oprawione czarną okładką z prostymi, białymi literami na grzbiecie, potencjalny czytelnik ma ochotę zatopić się w lekturze, gdy tylko nadarzy się taka okazja. Co nieciekawe, wydawca już podczas premiery książki alarmował o ograniczonej ilości egzemplarzy dostępnych do sprzedaży, dlatego trzeba się spieszyć i nie żałować dobrze wydanych pieniędzy!

Jednak niczym jest świetny wygląd w porównaniu z rewelacyjnym wnętrzem, jakie kryją w sobie Koszmary i fantazje. Tłumaczenie, którym zajął się Mateusz Kopacz, jest nawet więcej niż niespodziewanie dobre! Szczerze liczę na to, że w niedalekiej przyszłości wpadnie mi w ręce książka, której drugim autorem będzie właśnie ten człowiek. W przypadku tego zbioru listów i esejów, tłumacz przedstawił słowa pisarza tak, jakby to właśnie Lovecraft mówił je do nas w polskim języku, a w ostatnich czasach coraz rzadziej można spotkać się z takim fenomenem. Chylę czoła!

Podsumowując, pierwsze polskie wydanie listów Lovecrafta nie rozczarowało mnie nawet w niewielkim stopniu! Jestem pewna, że czytanie dzieł autora sprawi największą przyjemność jego zagorzałym fanom, których mamy również w naszej ojczyźnie. Tym też osobom ten zbiór szczerze polecam. Wątpię jednak, aby zawiedli się na nim ci, którzy jedynie kojarzą znanego pisarza, a chcieliby dowiedzieć się więcej nie tylko o nim, ale i o ważnych życiowych wartościach, których temat porusza w swoich esejach. Nie pozostaje mi nic innego, jak podpowiedzieć zakup tej książki wszystkim, których zaintrygowała. Póki jest jeszcze dostępna! :)

http://oczami-czytelnika.blogspot.com/2013/03/koszmary-i-fantazje-listy-i-eseje.html

"Żyję tylko po to, by uchwycić pewną cząstkę tego ukrytego, wprost nieuchwytnego piękna; piękna, które całkowicie przynależy do sfery snu i które, jak czuję, znałem blisko, upajając się nim przez długie eony przed moimi narodzinami lub narodzinami tego czy jakiegokolwiek innego świata."

Howarda Phillipsa Lovecrafta, żyjącego w latach 1890-1937, można nazwać ojcem weird...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Wszystko, co należy do mnie, jest teraz twoje. Oddaję ci siebie, swą duszę i miłość, od teraz aż do końca naszych dni."

Gdy po kilku tygodniach znajomości Szary wyskoczył z oświadczynami, Ana była tak zaskoczona, że sama nie wyobraża sobie lepszej reakcji niż wyśmianie czegoś tak niedorzecznego. Jednak czy aby na pewno Christian nie był świadom tego, co powiedział? Jak się okazuje, wyznał swoje najskrytsze pragnienia, prosząc niedoszłą Uległą o zostanie jego żoną. Po przemyśleniu sytuacji, Anastasia stwierdza, że niedawno poznany mężczyzna jest tym jedynym, dlatego przystaje na jego propozycję i zgadza się wyjść za mąż. Mimo że nigdy nie myślała o poślubieniu kogokolwiek w tak młodym wieku, teraz zaczyna wierzyć w przeznaczenie.

Niedługo po zaręczynach młodzi - wraz z pomocą swych rodziców - organizują skromną ceremonię, której są najjaśniejszymi gwiazdami. Niestety nie mają okazji błyszczeć zbyt długo. Christian, podekscytowany swoim skrywanym przed żoną pomysłem, nie może wytrzymać ani chwili dłużej i porywa ją w podróż poślubną już w kilka godzin od rozpoczęcia wesela. Niczego nieświadoma Ana będzie miała okazję zwiedzić nie tylko znaczną część Europy, włączając w to ukochaną Francję i Anglię, którą znała tylko z książek, ale już w trakcie i zaraz po zakończeniu tej przyjemnej wycieczki, kobieta pozna oblicze Greya, którego nie spodziewała się zobaczyć nawet w swych najgorszych koszmarach.

Nowe oblicze Greya jest już trzecim i jednocześnie ostatnim tomem trylogii Pięćdziesiąt odcieni, zamykającym serię Eriki Leonard. Mimo że autorka na ostatniej stronie swej książki spisuje słowa To tyle... Na razie., póki co nikt nie podejrzewa, aby zamierzała kontynuować opowieść o losach z początku niewinnej dziewczyny i zbyt aktywnego seksualnie mężczyzny. Pisarka w swoich dziełach pokazała swemu czytelnikowi dosłownie wszystkie odcienie zachowań człowieka, którego przeszłość wciąż do niego wraca, mimo że ten próbuje z całej siły ją od siebie odepchnąć i nie wiązać z niczym, co go obecnie otacza. Jednocześnie nie pozwala nikomu na ślepą wiarę i zgubne nadzieje, albowiem sama, wierząc w to, że niemal każda osoba może się zmienić, nie pozostawia wątpliwości co do tego, że pewne nawyki pozostaną w nas na zawsze i nawet, gdy próbujemy schować je w sobie jak najgłębiej, one zawsze, w najmniej odpowiednim momencie, przypomną nam o swojej obecności.

Wracając do treści książki, muszę przyznać, że niesamowicie rozczarował mnie brak dokładnego opisu ślubu państwa Greyów, a właściwie brak jakiegokolwiek opisu. Kończąc lekturę poprzedniej części serii, dowiadujemy się o zaręczynach i spotykamy się z happy endem, jednak rozpoczynając czytanie Nowego oblicza Greya, pierwsze o czym się dowiadujemy, to że Ana spędza zbyt długo czasu wylegując się w południe na plaży. Hej, co mnie to obchodzi! Chcę znać wszystkie szczegóły najważniejszego wydarzenia w ich życiu, a nie to, kiedy z tej dziewczyny stanie się skwarek! ...i tak mogłabym powtarzać aż do połowy książki, która okazała się nudna jak flaki z olejem. Mimo to nie traciłam nadziei i kontynuowałam czytanie, czekając na ciekawszy wątek, który rzeczywiście w końcu się pojawił.

Odrywając się od głównego tematu trylogii o Greyu, jakim niewątpliwie jest seks, autorka postanowiła podejść nas, swoich czytelników, z zupełnie innej strony. Już przy zakończeniu Ciemniejszej strony Greya pozostawiła zapowiedź kryminalnego wątku, który ciekawie rozwinęła w tej części serii. Mimo że owinęła go w typowe dla tego gatunku formy, między innymi porwania, niemal do samego końca pozostawiła nas w niepewności odnośnie tego, co przyniesie przyszłość dla Greyów, a także czy będą żyli długo i szczęśliwie razem, czy może osobno. Przyznaję, że kilka razy naprawdę wzruszyły i poruszyły mnie dialogi między bohaterami. Zdarzyło się, że jednemu z nich miałam ochotę dać nauczkę za to, co zrobił, jednak wkrótce przestało to być aż tak istotne i postanowiłam skupić się na jego dalszym zachowaniu.

Jak wszyscy, łącznie z osobami, które nigdy nie miały bezpośredniego kontaktu z tymi książkami, wiedzą, styl pisania autorki zawsze pozostawiał wiele do życzenia. Lecz czy nie jest to rzeczą, którą da się podszlifować? Potwierdzenie tej tezy z dumą pokazuje nam w swojej najnowszej powieści nie kto inny jak Erika Leonard! Poziom, w jakim utrzymała język zwieńczenia swojej trylogii, okazuje się zadziwiająco... prawidłowy. Oczywiście nie brakuje tu zwrotów w typie wewnętrznej bogini, jednak jest ich zaledwie garstka, co z pewnością ucieszy znaczną część mile i tych nie tak mile nastawionych czytelników.

Jeżeli w tym momencie, po przeczytaniu całej trylogii o niedojrzałym Greyu, ktoś zapytałby mnie, dla kogo jest ta książka, nie jestem pewna, czy potrafiłabym odpowiedzieć. Z całą pewnością nie jest to powieść dla zuchwałych, ale też nie dla osób, których osobowość stanowi ich totalne przeciwieństwo. Biorąc pod uwagę to, że jest to bestsellerowa seria zaliczana do gatunku erotycznych, część osób może być nieco onieśmielona niektórymi odważnymi incydentami, z jakimi mamy styczność w tekście.

Z miłą chęcią poleciłabym te pozycje tym kobietom, które dotychczas nie miały styczności z erotyką pisaną. Sporo nauczą się również te z was, które szukają ciekawych urozmaiceń, które mogłyby wprowadzić w swoim życiu seksualnym. Skoro wydaję rekomendacje książce dzieląc jej odbiorców na płeć, szepnę również kilka słów obecnym tu mężczyznom - nie wierzcie w stereotypy! Wasze żony czy dziewczyny myślą o seksie i chcą go tak samo jak wy, czego ta trylogia jest niezbitym dowodem. Polecam.

http://oczami-czytelnika.blogspot.com/2013/03/nowe-oblicze-greya.html

"Wszystko, co należy do mnie, jest teraz twoje. Oddaję ci siebie, swą duszę i miłość, od teraz aż do końca naszych dni."

Gdy po kilku tygodniach znajomości Szary wyskoczył z oświadczynami, Ana była tak zaskoczona, że sama nie wyobraża sobie lepszej reakcji niż wyśmianie czegoś tak niedorzecznego. Jednak czy aby na pewno Christian nie był świadom tego, co powiedział? Jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Czcza gadanina mnie teraz przerasta. (...) Stałam się samotną wyspą. Spustoszoną wojną ziemią, na której nic nie rośnie i gdzie horyzont jest nagi."

Gdy kilka tygodni temu Anastasia Steel wtargnęła do biura znanego miliardera, jej życie zmieniło się na zawsze. Mimo negatywnych myśli o tym, że nie byłaby wystarczająco dobra dla tak przystojnego i inteligentnego mężczyzny, po krótkim czasie zaczyna wierzyć w siebie. Niestety już na starcie dowiaduje się dziwnych rzeczy o Christianie Greyu, a do najważniejszych z nich należy seksoholizm, bowiem młody bogacz wolne chwile spędza w specjalnym pokoju - oczywiście w towarzystwie atrakcyjnej kobiety, która po podpisaniu odpowiedniej umowy, z chęcią uczestniczy w jego erotycznych zabawach. W żadnym wypadku nie wydają się miłe! Grey wykorzystuje do swoich igraszek nawet bicze, co do których nie mają nic przeciwko Uległe zaczarowane urokiem ich partnera. Jednak nie każdy potrafi się mu oprzeć w taki sposób...

Ana, jako mól książkowy i nieudzielająca się towarzysko osoba, kiedy poznała Greya, nie myślała o tym, że mogłaby wejść z nim w jakąkolwiek zażyłość. Jednak gdy poznaje jego sekret, chce również przeżyć to, co jego poprzednie kobiety. Mimo że Ana jest zwykłą dziewczyną, jak każda - ma swoje potrzeby, które dotąd nie były przez nikogo zaspokajane. Już po kilku spotkaniach z Szarym odkrywa w sobie sprzeczne uczucia i myśli, które można wyszukać w umysłach zakochanych. Co ciekawsze, sama również zauważa, że takowe pojawiają się również u jej partnera, dotąd zamkniętego w sobie człowieka, który to właśnie jej pozwolił na zaśnięcie u jego boku, co jest czynnością, na którą nigdy nie wyrażał zgody.

Jednak jak każde pary, również Anastasia i Christian doświadczyli momentu, w którym ich uczucie zostało wystawione na próbę. Po kilkudniowym rozstaniu dziewczyna zgodziła się na powrót do Greya, jednak na zupełnie innych zasadach. Kiedy wcześniej zobaczyła, że potrafi pomóc mu w otworzeniu się na świat, chce kopać głębiej i dowiedzieć się wszystkiego o jego przeszłości, której nigdy nikomu nie wyjawia. Gdy zaczynają męczyć go dziecięce wspomnienia pojawiające się w koszmarach, ich związek wkracza na inny tor. Mimo że jeszcze kilka tygodni temu najciekawszym punktem dnia było dla nich wspólne spotkanie, podczas którego zamiast stopniowego poznawania się, woleli godzinami uprawiać seks, teraz wszystko uległo zmianie. Dotychczas nikt nie sądził, że w sercu Szarego jest miejsce dla kogokolwiek, jednak gdy widzi się jego spojrzenie, gdy patrzy na Anę, nie sposób się nie wzruszyć. Jak Meister Eckhart niegdyś powiedział: to czas na coś nowego i zaufanie magii początków.

Pięćdziesiąt odcieni już od wielu miesięcy plasuje się na szczytach list bestsellerów na całym świecie. Jest to trylogia z gatunku literatury erotycznej, której autorką jest Erika Leonard. Mimo że jedyne, z czym jej twórczość kojarzy się czytelnikom pierwszej części serii, to nieustanny seks - wcale tak nie jest. Stąd też w tym momencie pragnę ogłosić wszystkim osobom, które miały mieszane uczucia po lekturze Pięćdziesięciu twarzy Greya: nie macie pojęcia, ile dobrego tracicie, kończąc swoją przygodę właśnie na tym tomie!

W drugiej części sagi autorka skupiła się na często smutnej i przykrej przeszłości tytułowego Greya. Jednak czy jest tu pokazana jego ciemniejsza strona? Powiedziałabym, że wręcz przeciwnie. Erika rzuca nowe światło na postać uzależnionego od seksu miliardera. Przy zapoznaniu się z tym, czego doświadczył, gdy był jeszcze niczego nieświadomym dzieckiem, czytelnik uświadamia sobie, że sam bohater nie jest niczemu winny, a jego postępowanie i zamknięcie się na wszystko, co piękne, jest uzasadnione i pochodzi tylko z jednej myśli. Nie uważa on bowiem, że jest wart miłości i czegokolwiek, co za nią podąża. Nie spodziewałam się tak ciekawego i wzruszającego rozwinięcia tej historii!

Podczas licznych dyskusji na temat tej trylogii często pojawiały się zgrzyty dotyczące słabego stylu, w jakim był napisany pierwszy tom. Dla rozwiania wątpliwości - w jego kontynuacji widać starania autorki, stąd nie tylko treść jest znacznie piękniejsza, ale i słowa, w jakie jest ubrana, wydają się o wiele dojrzalsze. Niestety z myśli głównej bohaterki nadal nie zostało wykreślone wyrażenie wewnętrzna bogini, jednak pozostałe - ciekawe i te mniej ciekawe - terminy już nie pojawiły się w tej części, za co z pewnością należą się twórczyni brawa. Skoro udało jej się dokonać takiej zmiany w krótkim czasie, nie wiem nawet, co myśleć o kolejnym tomie serii!

Rozwinięcie fanficka Zmierzchu przyniosło pisarce z pewnością wielki zysk, który niestety nie pokrywa się z równie licznymi pozytywnymi opiniami od czytelników i krytyków. Jednak, co jeszcze dziwniejsze, zarówno kobiety, jak i mężczyźni, zaczytują się we wszystkich trzech tomach pomimo tego, że sami określają go jako beznadziejny. Cóż, według mnie oznacza to nic innego jak skryty zachwyt trylogią, która zapoczątkowała wysyp nowości wydawniczych o tematyce erotycznej na rynku księgarskim. Najwyraźniej niektórzy wolą nie przyznawać się do tego, co im się podoba, ale jeśli mimo to zaczytują się w Greyu, to i tak jestem za!

Ciemniejszą stronę Greya polecę przede wszystkim tym, których zaintrygowały opinie o książce, a także miłośnikom literatury erotycznej, która w tym przypadku przeistoczyła się w ciekawy, ponadczasowy romans. Osoby, które sięgnęły po poprzednią część trylogii i nie pozostały jej obojętne, będą jeszcze bardziej zachwycone przy czytaniu tego tomu. Z całego serca polecam!

http://oczami-czytelnika.blogspot.com/2013/03/ciemniejsza-strona-greya.html

"Czcza gadanina mnie teraz przerasta. (...) Stałam się samotną wyspą. Spustoszoną wojną ziemią, na której nic nie rośnie i gdzie horyzont jest nagi."

Gdy kilka tygodni temu Anastasia Steel wtargnęła do biura znanego miliardera, jej życie zmieniło się na zawsze. Mimo negatywnych myśli o tym, że nie byłaby wystarczająco dobra dla tak przystojnego i inteligentnego mężczyzny,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Kiedyś, dawno temu, Nowy Orlean oznaczał wiele rzeczy: jazz, Kreoli, miasto tętniące życiem, Mardi Gras, imprezy, zapomnienie; oznaczał pochłaniającą wszystko bujną roślinność. Teraz oznaczał tylko jedno. Przegraną."

Nailer należy do grupy lekkiej ekipy, której zadaniem jest wydobywanie kabli z wraków statków znalezionych na wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej, gdzie sam również mieszka. Jako dziecko dżungli, które nie zna luksusu ani nawet dobrego jedzenia, nie ma pojęcia o życiu, jakie prowadzą nieznani mu ludzie z wyższych sfer. Przez niemal całe kilkunastoletnie życie ciężko pracował i nie mógł liczyć na szczęście. Nawet wieczorami, gdy przychodził do domu, nie zastawał tam ciepłej rodziny, która mogłaby go pocieszyć. Po tym jak jego matka odeszła z tego świata, chłopiec był zostawiony na pastwę losu, a drugi rodziciel wcale nie pomagał mu w pozbieraniu się po takiej stracie. Staruszek uzależnił się od alkoholu i amfetaminy, nazywanej kryształem, i przestało mu zależeć nawet na własnym dziecku.

Szare, monotonne życie chłopca, jak się wydaje, daje mu szanse na coś lepszego. Gdy któregoś dnia idzie do pracy wraz ze swoją przyjaciółką, zauważają zatopiony statek; fale musiały pomóc mu z dopłynięciem do brzegu. Niewiele myśląc, nastolatkowie postanawiają sprawdzić, czy coś wartościowego zostało w środku. Spoglądając na bogactwo, jakim los obdarzył tylko nielicznych, marzą o powiększeniu własnego majątku. Niestety nie okazuje się to takie proste... Mimo że dzieciaki znajdują dużo złota w kabinach statku, to wśród martwych ciał, unosi się na wodzie również jeszcze żywa dziewczyna, która ostatkiem sił szepcze o pomoc. Co wybrać? Pewne bogactwo czy ocalenie nieznajomej?

"To ludzka natura, mordować się nawzajem."

Paolo Bacigalupi może być niektórym znany z drugiego tomu serii Złomiarz - Zatopionych miast. W tej sadze amerykański pisarz fantasy odnosi się do niedalekiej przyszłości. Nie jest to jednak popularna ostatnio dystopia, w której wszyscy bohaterowie marzą o wiecznym spokoju i życiu w dostatku, przyjmując sobie na cel zniesienie tyranii. Mimo że z początku może się tak nam wydawać, w zatopionym świecie ludzie nie dbają o to, jakie dziedzictwo zostawią po sobie czy też jakiej jakości mlekiem popiją ulubione ciastka. Ci zapracowani ludzie marzą tylko o tym, aby dożyć kolejnego dnia i zarobić choć tyle, za ile będą mogli kupić bochenek chleba. Co ciekawe, nie jest to jedyny wątek, jakim Złomiarz różni się od innych pozycji!


Kiedy po raz ostatni spotkaliśmy się z powieścią, której jednym z głównych tematów był przemysł wydobywczy i statki? Cóż, chyba nigdy. I właśnie to dodaje książce świeżości i oryginalności, jakiej można ze świecą szukać na półkach księgarń. Gdyby tego było mało, od samego początku lektura wciąga i nie pozwala oderwać się nawet na krótką chwilę, wymuszając na czytelniku, aby dowiedział się więcej. Chciałabym powiedzieć, że zdarzyło mi się przewidzieć któreś z wydarzeń występujących w tej książce, jednak musiałabym okłamać samą siebie. Nie dość, że autor wpadł na rewelacyjny pomysł, to nie pozwolił też nikomu na podejrzewanie czegokolwiek. Ba! Nikt nawet nie mógłby próbować wymyślić dalszego ciągu historii Nailera, bo nawet sama nie miałam zielonego pojęcia o tym, co jeszcze można byłoby wymyślić! Za to należy się autorowi ogromny plus.

A skoro mowa o plusach, to chyba powinno się również dodać coś o minusach, których nie było wiele i właściwie mogę wymienić tylko jeden - zbyt wolne tempo! Tak, jestem uzależniona od thrillerów, w których ciągle coś się dzieje, ale starałam się, naprawdę się starałam! Nie wiem, dlaczego przy tylu zawrotach akcji pisarz nie mógł nieco przyspieszyć nadejścia niektórych wydarzeń, które i tak nie okazały się zbyt istotne w stosunku do całej powieści. Kolejnym, choć niewielkim dziwactwem, którego nie będę zaliczać do minusów, jest występowanie tylko jednych stworzeń zaliczanych do fantastycznych - gatunku, do którego klasyfikuje się Złomiarza. Są to półludzie, czyli mieszanki między innymi człowieka i psa, które są poddane swojemu panu poprzez przysięgę krwi. Ciekawe, prawda? Dlaczego więc nikt nie rozwinął tego wątku?!

Zatem czy oprócz tych kilku mankamentów polecę kupno Złomiarza? Oczywiście, że tak! Myślę, że znajdą tu coś dla siebie zwłaszcza osoby szukające ciekawych dzieł pisanych przez młodych autorów fantastyki, którzy nawet mając kilka powieści na koncie, potrafią zszokować swojego czytelnika. Jest to dość specyficzna książka, która spodoba się miłośnikom piratów, dla których to charakterystyczne są tytułowe (Ship Breaker) statki. Mimo że autor opowiada historię nastolatka, nie jest to literatura typowo młodzieżowa, stąd też i starsi czytelnicy bez obaw mogą po nią sięgnąć. Polecam!

http://oczami-czytelnika.blogspot.com/2013/03/zlomiarz.html

"Kiedyś, dawno temu, Nowy Orlean oznaczał wiele rzeczy: jazz, Kreoli, miasto tętniące życiem, Mardi Gras, imprezy, zapomnienie; oznaczał pochłaniającą wszystko bujną roślinność. Teraz oznaczał tylko jedno. Przegraną."

Nailer należy do grupy lekkiej ekipy, której zadaniem jest wydobywanie kabli z wraków statków znalezionych na wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej, gdzie sam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Broń to tylko pierwsza z brzegu rzecz, która była tu absolutnie nienormalna."

Gdy kilka miesięcy temu Gwen Frost rozpoczęła naukę w Akademii Mitu, szkole dla boskich wojowników, czuła się osamotniona. Nastolatka, która sobotnie noce woli spędzać w towarzystwie komiksów o ulubionej Wonder Woman, a nie z kolegami na imprezie, różniła się od pozostałych uczniów. Mimo że nie należała do ludzi biednych, to jej rodzina zawsze starała się trzymać ją z dala od bogactwa, aby uniknąć tego, kim stawali się rozpieszczeni wychowankowie uczelni. Jednak nawet to przestało się liczyć, gdy naprzeciw nastolatce wyszła nordycka bogini zwycięstwa Nike, która oznajmiła jej niecodzienną wiadomość. Wszystkie kobiety z jej rodziny były wybrankami, a po śmierci matki Gwen, to właśnie na nią spadła ta odpowiedzialność. Została obarczona zadaniem, którego wykonanie będzie znaczące dla całego świata. Dlaczego tak jest? Otóż Loki, bóg chaosu, umieszczony przed laty w niewidocznym dla nikogo więzieniu, dzięki swoim poplecznikom już wkrótce się z niego wydostanie, a wtedy z pewnością nie będzie nikomu do śmiechu.

Zgodnie z zimowym zwyczajem, uczniowie Akademii Mitu na początku nowego semestru mogą wyjechać na festyn w górach. Czekają tam na nich liczne atrakcje, począwszy od jazdy na nartach, aż do zabaw typowych dla takich imprez. Mimo że Gwen z początku nie była przekonana do wyjazdu, wkrótce uległa prośbom przyjaciółki i postanowiła, że pojedzie. Na miejscu spotyka przystojnego rówieśnika z nowojorskiej szkoły, która również zabrała swoich uczniów w to miejsce. Preston od samego początku okazywał zainteresowanie Gwen, a ona, niewiele myśląc, uległa i dała się zaprosić na wspólny obiad. Po wcześniejszych wydarzeniach z Loganem szukała odskoczni od tych problemów i uznała, że nie byłoby to złe wyjście. Czy aby na pewno?

Gwen Frost poznaliśmy już rok temu w pierwszej części Akademii Mitu. Autorka serii specjalizuje się w paranormal romance i urban fantasy, a na swoim koncie ma już dwie sagi dla młodzieży. Podobnie do poprzedniego tomu, tak również i w tym można zauważyć, że prowadzona jest narracja pierwszoosobowa, przez co książka przypomina bardziej pamiętnik głównej bohaterki, aniżeli rzeczywistą opowieść o tym, co jej się przydarza. Mimo że sam język autorki nie jest już tak chaotyczny jak przy Dotyku Gwen Frost, nie trudno ze znalezieniem innych mankamentów. Myśleliście, że Gwen jest lekkomyślna? Poczekajcie aż w wasze ręce wpadnie ta książka!

Czy czytałam coś bardziej przewidywalnego? Wątpię. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, abym znała rozwiązanie zagadki, gdy jeszcze praktycznie jej nie zaczęłam, a takie właśnie uczucia przepełniały mnie, gdy czytałam Pocałunek Gwen Frost. Nie mogłam oprzeć się uczuciu, że wiem już wszystko i autorka niczym mnie nie zaskoczy. Niestety tak też się stało. Pisarka zamiast ciekawie rozwinąć stworzoną przez siebie historię, nie wysiliła się na nic nowego, a już na pewno nie na coś, co mogłoby naprawdę zainteresować jej czytelnika. Muszę przyznać, że jestem rozczarowana! Udany początek serii zapowiadał coś świeżego, gdy w przypadku kontynuacji jedyne, co widzimy, to powiązania z innymi, dość znanymi i popularnymi książkami dla młodzieży.

Na pewno nie poleciłabym tej książki komuś, kto nie był zadowolony z jej poprzedniczki, za to z chęcią podłożyłabym ją młodym autorom, którzy chcą wiedzieć, czego nie robić, aby ich dzieło spodobało się innym. Niestety Pocałunek Gwen Frost okazał się książką niewartą poświęcania wolnego czasu, gdy na rynku można znaleźć wiele wartościowszych powieści. Raczej odradzam...

http://oczami-czytelnika.blogspot.com/2013/03/pocalunek-gwen-frost.html

"Broń to tylko pierwsza z brzegu rzecz, która była tu absolutnie nienormalna."

Gdy kilka miesięcy temu Gwen Frost rozpoczęła naukę w Akademii Mitu, szkole dla boskich wojowników, czuła się osamotniona. Nastolatka, która sobotnie noce woli spędzać w towarzystwie komiksów o ulubionej Wonder Woman, a nie z kolegami na imprezie, różniła się od pozostałych uczniów. Mimo że nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Czasami trafiasz na książkę, która przepełnia cię dziwną ewangeliczną gorliwością oraz niezachwianą pewnością, że roztrzaskany na kawałki świat nigdy już nie będzie stanowił całości, dopóki wszyscy żyjący ludzie jej nie przeczytają. Ale są też dzieła takie jak to, o których możesz opowiadać innym, książki tak rzadkie i wyjątkowe, i twoje, że dzielenie się nimi wydaje się niemalże zdradą.

John Green, będąc autorem powyższego cytatu, który jest równocześnie fragmentem Gwiazd naszych wina, z pewnością nie spodziewał się, że jego czytelnik może tę niesamowitą powieść wpisać w rozmyślania głównej bohaterki. Jest ona nastolatką, która samą siebie nazywa granatem, albowiem woli spędzać wolne popołudnia z książką w ręku, aniżeli z butelką piwa. W żadnym wypadku nie należy nazywać jej osobą zwyczajną, gdyż jest tego kompletnym przeciwieństwem. Od wielu lat choruje na niespotykany nowotwór tarczycy z przerzutami na płuca, przez co każdą minutę swego życia spędza z wąsami w nosie, które pomagają jej oddychać w chwilach, gdy jej organizm nie potrafi tego zrobić. Podobnie do innych nastolatków, których choroby doszły już do poważnego stadium, tak również i szesnastoletnia Hazel Grace została zwolniona z zajęć szkolnych, przez co zyskała dużo, a czasem nawet zbyt wiele, czasu na robienie dokładnie niczego. Jedyną rozrywką, o ile w ogóle można to tak nazwać, jest oglądanie America's Next Top Model i uczęszczanie na spotkania z innymi dziećmi chorymi na raka.

- Okay - powiedział, gdy minęła cała wieczność. - Może "okay" będzie naszym "zawsze".
- Okay - zgodziłam się.

Podczas jednego z nudnych spotkań prowadzonych przez nad wyraz rozczulającego się nad sobą Patricka, dziewczyna zauważa coś, a raczej kogoś, kto nie pasuje do tej scenerii. Jej kolega Isaac przyprowadził ze sobą przyjaciela. Jak się okazuje, Augustus również przez długi czas miał w sobie miliony komórek nowotworowych, przez co obecnie jedna z jego nóg nie należy do niego. Od kilku miesięcy nie występują u niego jednak żadne objawy, które mogłyby wskazywać na nawrót choroby, a w związku z tym jest prawdopodobnie najzdrowszą osobą w całej sali. Odkąd pojawił się w pomieszczeniu, nie spuszcza Hazel z oczu, dając jej wyraźnie do zrozumienia, że nie jest mu obojętna. Mimo że nastolatka nie jest przyzwyczajona do flirtowania z mężczyznami, postanawia poddać się miłemu uczuciu, jakie to w niej wywołało. Dlatego też przyjmuje zaproszenie na obejrzenie wspólnie filmu, w którym grająca aktorka, według Gusa, wygląda zupełnie jak ona. Kto by pomyślał, że coś tak niewinnego potrafi przynieść coś równie pięknego?





Nie uważam, że wszyscy powinni mieć oboje oczu, nie chorować i tak dalej, ale każdy powinien przeżyć prawdziwą miłość, a ona powinna trwać przynajmniej do końca jego życia.

Chciałabym powiedzieć, że ta książka nie wywołała we mnie większych emocji. Chciałabym powiedzieć, że nie pozostawiła po sobie uszczerbku na moim zdrowiu psychicznym. Dlaczego jednak miałabym kłamać? Nawet gdybym próbowała to z siebie wyprzeć, nie mogłabym pozostawić tej książki bez echa. Przyznaję - wyłam jak bóbr i, mimo że nie jestem przyzwyczajona do używania takich stwierdzeń w recenzjach, nie nadążałam z przewracaniem poduszek na drugą stronę, gdy były mokre od łez. Nie jest to debiut autora, jednak pracował nad tą książką przez wiele lat, co z pewnością przyniosło i będzie nadal przynosić mu duże zyski. Jest to bowiem, i mówię to z czystym sumieniem!, prawdopodobnie najlepsza książka, jaka kiedykolwiek przewinęła się przez moje ręce. Nie wierzycie, że to mówię? Ja też nie.

W miarę jak czytał, zakochiwałam się w nim tak, jakbym zapadała w sen: najpierw powoli, a potem nagle i całkowicie.

Realistyczny sposób, w jaki trzydziestoletni mężczyzna opowiada historię chorej dziewczyny, o której problemach, jak się wydaje, nie powinien mieć nawet pojęcia, jest wprost zdumiewający. Z pewnością nie byłam jedyną osobą, której zabrakło słów, gdy chciała opisać tę powieść. Nie należy to do prostych rzeczy; myśląc o czytaniu, wyobrażamy sobie miło spędzony czas w wygodnym fotelu, z kubkiem herbaty na stoliku i lekką książką w ręce. Tego właśnie spodziewałam się po lekturze Gwiazd naszych wina i z początku dokładnie tak było. Gdy jednak zaczęłam zbliżać się do połowy, opowieść zaczęła zbaczać na inny tor - zdecydowanie przykry i smutniejszy od tego, o czym dowiedzieliśmy się wcześniej. Mimo że, co oczywiste, życie człowieka chorego na raka nie jest usłane różami, to do pewnego momentu nie wydawało się ono tak okrutne. Jednak gdy dochodziliśmy do chwil, w których coś działo się inaczej, niż po naszej myśli, jedynym uczuciem, jakie nas dopadało, było rozżalenie nad losem bohaterów i ciekawość, co autor tym razem wymyśli.

Myślę, że wszechświat jest bardzo ukierunkowany na świadomość, że nagradza inteligencję po części dlatego, że lubi, gdy ktoś docenia jego elegancję. A kimże jestem ja, jakiś epizod w dziejach, by mówić wszechświatowi, że on - albo moje postrzeganie go - jest tymczasowe?

John Green jest pisarzem nietuzinkowym, dla którego nie istnieją tematy tabu, ale też nie jest ostry dla swojego czytelnika i nie podchodzi do niego z wiadrem zimnej wody, chcąc ją wylać na jego czuprynę. Przedstawiane przez niego historie są nieprzewidywalne, a dzięki lekkiemu piórowi doświadczamy ich realniej, niż można się było tego spodziewać. Co ciekawe, wiele fragmentów książki, mówiących o cudowności niektórych dzieł literackich, można dopisać do Gwiazd naszych wina, które jest naprawdę fenomenalną lekturą! Polecę ją dosłownie wszystkim, którzy podobnie do mnie czuli się w obowiązku sięgnięcia po tę powieść. Jeśli nie jesteście bezuczuciowymi robotami, na pewno tego nie pożałujecie.

Wydawało się, że to było całe wieki temu, jakbyśmy przeżyli krótką, ale mimo to nieskończoną wieczność. Niektóre wieczności są większe niż inne.
http://oczami-czytelnika.blogspot.com/2013/03/gwiazd-naszych-wina.html

Czasami trafiasz na książkę, która przepełnia cię dziwną ewangeliczną gorliwością oraz niezachwianą pewnością, że roztrzaskany na kawałki świat nigdy już nie będzie stanowił całości, dopóki wszyscy żyjący ludzie jej nie przeczytają. Ale są też dzieła takie jak to, o których możesz opowiadać innym, książki tak rzadkie i wyjątkowe, i twoje, że dzielenie się nimi wydaje się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Mam tajemnicę. I to nie jedną z tych przyjemnych."

Chloe King jest zwykłą nastolatką wychowywaną przez kobietę, która adoptowała ją przez laty, gdy ta była jeszcze niemowlęciem. Dziewczyna ma jej za złe, że matka nie interesuje się tym, co dzieje się w jej życiu, a jedyne, co zdaje się wychodzić z jej ust, to słowa rozczarowania. Chloe ma również zabronione spotykać się z jakimkolwiek chłopcem, a jedynym wyjątkiem od tej reguły jest jeden z jej przyjaciół - Paul. To właśnie z nim i Amy nastolatka spędza każdą wolną chwilę. Są małą grupką outsiderów, którymi nigdy nikt nie wykazał większego zainteresowania. Do najskrytszych marzeń Amy należy zostanie poetką, natomiast do licznych zainteresowań Paula można zaliczyć informatykę i komiksy. Z pozoru nie ma w ich życiu niczego dziwnego, co mogłoby przykuć uwagę zwykłego obserwatora, jednak ta sytuacja zmienia się, gdy Chloe spędza swoje szesnaste urodziny na dachu wysokiego budynku Coit Tower. Pod wpływem alkoholu staje się odważniejsza i zaczyna spacerować po krawędzi zadaszenia, lecz nagle traci równowagę i... spada prosto na beton. Co dziwniejsze - przeżywa ten upadek. To właśnie wtedy jej życie wywraca się do góry nogami.

Po kontroli lekarskiej dziewczyna zaczyna zauważać zmiany w swoim ciele i zachowaniu. Gdy znajduje się pod wpływem silnych emocji, odkrywa w sobie coraz to nowsze zdolności, które można przypisać kotu. Z koniuszków palców wyrastają jej ostre i grube pazury, a po bliskim kontakcie z chłopakiem, dowiaduje się, że nieomal udało jej się go zabić, mimo że wcale nie należało to do jej intencji. Oprócz przerażenia, jakie wywołały w niej te mutacje, czuje podniecenie i chęć odkrycia nowych możliwości pochodzących z mocy, które właśnie posiadła. Niestety nie wie jeszcze o tym, że tuż za rogiem może spotkać osoby czyhające na jej życie i wiedzące o niej więcej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać...

Liz Braswell, autorka Upadłej, kryje się pod wieloma pseudonimami - m.in. Celia Thomson czy Tracy Lynn. Właśnie tymi nazwami podpisywała swoją trylogię o nastolatce-kocicy, czyli tytułowej Chloe King. W dobie wampirów i wilkołaków, podeszła do tego tematu dość ciekawie i oryginalnie. Mimo że jest to typowa lektura, którą można zaliczyć do gatunku young adult, czyli literatury młodzieżowej, nie opiera się na utartych schematach. Z pierwszego tomu trylogii można wywnioskować, że dotyczy ona zmiennokształtnych, a - bądźmy szczerzy - czy słyszeliśmy o nich poza Jacobem i jego watahą z sagi Zmierzch? Nie wydaje mi się. Stąd też mówię o świeżości i unikatowości tej powieści, której polskiej premiery po wielu latach w końcu się doczekaliśmy.

Początek serii o Chloe King jest jedynie wstępem do ekscytującej podróży przez życie dziewczyny ogarniętej strachem, lecz także podekscytowaniem związanym z nowo zdobytą mocą, której nie może z siebie wyprzeć. Mimo kilku doroślejszych scen, w których główna bohaterka niemal rozpoczyna życie seksualne, nie zauważyłam wątków, które mogłyby okazać się nieodpowiednie dla młodszych czytelniczek zainteresowanych tą książką. Dlatego też nie miałabym nic przeciwko poleceniu jej tym młodszym nastolatkom, które znajdą w niej prosty styl pisania autorki, dopasowany do upodobań małoletnich czytelników. Niestety może to być ujmą dla osób szukających czegoś dojrzalszego w takiej lekturze, albowiem bazuje ona na otwartości przy opisach poszczególnych wydarzeń.

Na szczęście nie pozbawiło to książce tajemniczości! Kończąc czytanie pierwszego tomu Dziewięciu żyć Chloe King jesteśmy pozostawieni z setką pytań, na których wciąż nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Dzięki temu pozostajemy ciekawi, a chęci do sięgnięcia po kolejną część stają się coraz większe. Spotykamy się tu nie tylko z ciekawym przedstawieniem stworzeń, których niektóre cechy należą do zmiennokształtnych, ale możemy też zauważyć nawiązania do postaci z mitologii egipskiej, której występowanie w dzisiejszej literaturze jest raczej nikłe, żeby nie powiedzieć, że nie ma go wcale.

Dziewięć żyć Chloe King to seria, która została zekranizowana kilka lat temu przez amerykańską stację ABC Family, która aktualnie nagrywa również dzieła Sary Shepard. Niestety nie umywa się ona do pierwowzoru, który jest, lekko mówiąc, sto razy lepszy. Jak przez pierwszy odcinek serialu nie mogłam przebrnąć, tak książkę pochłonęłam w jedno popołudnie, a kończąc, wołałam o więcej. Była to historia niezwykła i wciągająca, która porwała mnie i zaciekawiła do tego stopnia, że teraz rozważam przeczytanie kolejnych części w oryginale, jeszcze przed polską premierą. Zatem pytacie: czy poleciłabym tę książkę? Tak, tak i jeszcze raz tak! Już teraz mogę być pewna, że spodoba się nastolatkom, które lubią lekką fantastykę, a także paranormal romance, które poniekąd miało swój początek w Upadłej, a rozwinięcia oczekuję od kolejnych części. Buntownicze i zadziorne dziewczyny odnajdą siebie w głównej bohaterce, nieustannie dążącej do tego, czego zapragnie. Zatem jedyne, co pozostało do zrobienia, to wycieczka do księgarni w dniu premiery Chloe, która będzie miała miejsce już 20 marca! Polecam.

http://oczami-czytelnika.blogspot.com/2013/03/przedpremierowo-dziewiec-zyc-chloe-king.html

"Mam tajemnicę. I to nie jedną z tych przyjemnych."

Chloe King jest zwykłą nastolatką wychowywaną przez kobietę, która adoptowała ją przez laty, gdy ta była jeszcze niemowlęciem. Dziewczyna ma jej za złe, że matka nie interesuje się tym, co dzieje się w jej życiu, a jedyne, co zdaje się wychodzić z jej ust, to słowa rozczarowania. Chloe ma również zabronione spotykać się z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Nie wszystko jest tym, na co wygląda, a ludzie nie zawsze są tymi, za których się podają."

Alyson Sheridan jeszcze kilka lat temu prowadziła spokojne życie londyńskiej nastolatki. Wszystko uległo zmianie, gdy jej najlepszy przyjaciel, będący jednocześnie oddanym starszym bratem, zaginął. Motywy jego ucieczki pozostały dla niej niejasne i, mimo upływu czasu, nadal nie może odgadnąć, czym kierował się przy podjęciu tak poważnej decyzji. Po tym zdarzeniu dziewczyna zaczęła odpychać od siebie każdego, kto chciał jej pomóc lub choćby posiedzieć z nią w ciszy, gdy wokół działo się tak wiele. Zamknęła się w sobie i zmieniła nie tylko swój wygląd, ale i charakter. Z uprzejmej uczennicy stała się opryskliwym wandalem, spędzającym wolny czas na stwarzaniu obraźliwych napisów - nawet na murach własnej szkoły. Nie dbała o to, o kim lub o czym powstanie jej kolejne graffiti; najważniejsze było to, aby odegrać się na wszystkich za to, jaki spotkał ją los.

Gdy po raz kolejny została złapana na gorącym uczynku, jej rodzice postanowili dać kres takiemu postępowaniu. Niemal natychmiast podjęli decyzję, która miała wywrócić życie Allie do góry nogami. W ciągu kilku dni od aresztowania, nastolatka została zmuszona do spakowania w torbę niezbędnych rzeczy, które będą jej potrzebne podczas pobytu w odległej szkole z internatem. Mimo że wciąż trwały wakacje, rodzice Allie zawieźli ją na kompletne odludzie, za którego bramami dziewczyna ujrzała ogromną budowlę rodem z epoki wiktoriańskiej. Co dziwne, nigdy wcześniej nie słyszała o tej instytucji, a fakt, że była całkowicie odcięta od nowych technologii, jedynie utrudnił jej możliwość zrozumienia tego, dlaczego się tutaj znalazła. Wiedziała, jaki popełniła błąd, jednak nie mogła wybaczyć swoim rodzicom tego, że od tak odcięli ją od przyjaciół, po raz kolejny pozostawiając ją na pastwę losu.

Akademia Cimmeria gromadziła zdyscyplinowaną i wybitnie zdolną młodzież z całego kraju. Aby uniknąć nagany, należało stosować się do surowych zasad, określonych w obszernych tomiszczach regulaminów szkolnych. Gdzie, w takim razie, jest tutaj miejsce dla Allie, będącej całkowitym przeciwieństwem niemal każdego ucznia w tak elitarnej szkole? Nie była nawet w niewielkim stopniu tak bogata, jak jej tutejsi rówieśnicy, pochodzący z ważnych rodzin. Przyjazdem w środku letniego semestru wzbudziła wielkie zainteresowanie. Już pierwszego dnia pobytu w nowym miejscu zaprzyjaźniła się z Sylvainem - egzotycznym chłopcem z intrygującym, francuskim akcentem. Poznała również zwariowaną Jo, wredną Katie i z pozoru snobistycznego Cartera. W niedługim czasie to właśnie oni mieli odkryć tajemnicę jej prawdziwego pochodzenia, a także dzięki nim Allie miała dowiedzieć się o prawdziwych celach tej szkoły...

C. J. Daugherty jest uzależnioną od kawy pisarką thrillerów, której debiutem stała się seria Akademia Cimmeria. Autorka książek zajmowała się również dziennikarstwem, a także pracą dla brytyjskiego rządu. Prywatnie interesuje się podróżowaniem, o którym dawniej również pisała, stąd - mimo że technicznie Wybrani jest jej pierwszą powieścią - nie jest to nieudolna próba napisania czegoś na siłę. Jest to pozycja zaliczana do young adult, czyli gatunku skierowanego do młodzieży w wieku 14-21 lat. Oprócz tego, można ją wrzucić do szuflady z powieściami sensacyjnymi, podczas czytania których aż roi się od teorii dotyczących głównego tematu opowieści. Uważam, że jest to doskonały opis tego, co zrobiła ze mną ta książka!

Autorka pisze średnio-skomplikowanym językiem, przeznaczając swe dzieło zwłaszcza starszej młodzieży, która będzie mogła utożsamić się z głównymi bohaterami powieści, a także wychwycić istotne fragmenty z treści, które mogą odnosić się do pewnych sytuacji we współczesnym świecie, który jest również czasem akcji Wybranych. Książka ta opowiada o spisku, intrygach i tajemnicach, które piętrzą się wraz z poznawaniem kolejnych części układanki. Jest to niekończąca się zagadka, której rozwiązanie trudno będzie odkryć - nawet tym najwytrwalszym. Jednak jeśli ktoś spytałby mnie, czy będzie warto, nie wahałabym się z odpowiedzią.

Pierwszy tom serii Akademia Cimmeria nie ma nic wspólnego z fantastyką, paranormalnymi stworzeniami i innymi, niestworzonymi historiami, które można stworzyć w ich obecności. Powieść ta jest w pełni obyczajowa i, możecie mi uwierzyć!, ogranicza się do obecności ludzkich bytów. Polecę ją zwłaszcza osobom, które preferują ambitną młodzieżową literaturę, również o tle politycznym, bo takowy tutaj występuje. Będzie to gratka dla tych, którzy pochłaniają pozycje przesiąknięte sekretami - jest ich tu mnóstwo. Zaznaczcie datę 6 marca w kalendarzu! Przekonajcie się sami, że naprawdę warto!

http://oczami-czytelnika.blogspot.com/2013/03/przedpremierowo-wybrani.html

"Nie wszystko jest tym, na co wygląda, a ludzie nie zawsze są tymi, za których się podają."

Alyson Sheridan jeszcze kilka lat temu prowadziła spokojne życie londyńskiej nastolatki. Wszystko uległo zmianie, gdy jej najlepszy przyjaciel, będący jednocześnie oddanym starszym bratem, zaginął. Motywy jego ucieczki pozostały dla niej niejasne i, mimo upływu czasu, nadal nie może...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Rosjanie zawsze mieli jakiegoś wodza. Jeśli nie był to car, to jakiś partyjny przywódca. Nie ma znaczenia, kto kieruje krajem, dopóki takie przewodnictwo jest mądre."

Aleksiej był synem Aleksandry i Mikołaja II, cara Rosji, będącego jednocześnie jednym z przedstawicieli Romanowów. Caryca, będąc nosicielką hemofilii, przekazała ją genetycznie swemu dziecku. Gdy dwunastoletni cesarzewicz nocą 1916 roku dostał kolejnego ataku, miał u swego boku mężczyznę, który od wielu lat zajmował się jego zdrowiem. Każdy, poza carską parą, brał go za zwykłego chłopa, który nie powinien mieć niczego do powiedzenia w sprawach tak ważnych jak życie następcy tronu. Jednak rodzice chłopca darzyli go zaufaniem, a on wkrótce pokazał im, w jaki sposób może udzielić pomocy. Powoływał się na wiarę, która w życiu tego prostego człowieka była najważniejsza. Tej pamiętnej, październikowej nocy, ukazał carycy oblicze, jakiego nigdy wcześniej nie widziała. Wtedy to Rasputin wygłosił przepowiednię dla całego rodu Romanowów. Mówiła ona o rychłym wymordowaniu carskiej rodziny i wszystkich jej potomków. Dwa lata później omen się sprawdził...

Miles Lord jest czarnoskórym prawnikiem, pracującym w amerykańskiej kancelarii. W związku ze zmianą ustaw w Rosji i przywróceniem na tron potomka ostatniego cara Mikołaja II, mężczyzna udaje się do Europy. Tam czeka na niego Hayes - jeden ze wspólników kancelarii prawnej. Miles wkrótce zapoznaje się z dotąd nieznaną mu wizją, jakiej przeszło sto lat temu doświadczył sam ojciec Grigorij. Po kilku zamachach, które toczyły się w jego obecności, mężczyzna zaczyna pojmować, że to on powinien być ich ofiarą, jednak cudem wychodził z nich żywy. Jadąc pociągiem rozmyśla nad tym, komu może ufać, kiedy to w pięć minut później wszyscy, których znał, nagle chcą poderżnąć mu gardło. Podczas tej dziwnej przejażdżki, Miles poznaje Rosjankę, która pozwala mu przenocować w swoim przedziale. Czy to spotkanie będzie ich ostatnim? Na pewno nie! Albowiem tym dwojgu zostało wyznaczone zadanie. Jest to przeznaczenie, które muszą wypełnić, aby ocalić kraj przed nieodpowiednim władcą.

Steve Berry jest, podobnie do głównego bohatera powieści, prawnikiem, angażującym się również w tematy polityczne, a także, wnioskując po tematyce jego dzieł literackich, w historyczne. Dotychczas opublikował ponad piętnaście książek, z czego wszystkie zostały przetłumaczone, lub są w trakcie tłumaczenia na język polski, przez wydawnictwo Sonia Draga. Do jego najpopularniejszych powieści należy seria o Cottonie Malone, oraz pozostałe dzieła, takie jak Trzecia tajemnica. Autor zajmuje się głównie pisaniem thrillerów, których tłem są intrygujące historie spisane na kartach starych ksiąg. Czerpie z nich inspirację dla swoich powieści; podobnie było w przypadku Przepowiedni dla Romanowów.

Przepowiednia dla Romanowów według okładki książki zaliczana jest do thrillerów historycznych, z czym zgodzę się w stu procentach. Dzięki dojrzałemu językowi mamy szansę na czerpanie wielkiej przyjemności z zagłębiania się w tysiące informacji o dziejach carskich, a także o obecnej sytuacji u naszych sąsiadów. Steve Berry umiejętnie oswaja nas z wiadomościami, które przekazał na kartkach swojej powieści. Znajdziemy tam przede wszystkim obszerne wzmianki o znacznej części Romanowów, o ich polityce i słabościach, z czego na pierwszy plan wysuwają się nowinki o najbliższej rodzinie ostatniego cara Rosji. Autor stopniowo zapoznaje czytelnika z każdym szczegółem, który w jakikolwiek sposób mógł być związany z nieodnalezionymi szczątkami dwójki potomków Mikołaja II, dzięki czemu nawet osoba, która nigdy nie słyszała o dynastii carów, pozna ich historię już od panowania ich założyciela. Cofając się o sto lat wstecz, mamy możliwość wczucia się w rolę głównych bohaterów książki i razem z nimi przeżywać tę przygodę. To właśnie od dwójki zupełnie różnych ludzi, których dawniej dzielił Atlantyk, zależą dalsze dzieje mieszkańców Rosji.

Przyznaję, że ta powieść była, w moim przypadku, jedną z najbardziej wyczekiwanych premier tego roku i ani przez chwilę nie wahałam się, co do tego, jak ją ocenić. Pochłaniając ją w przerażająco szybkim tempie, wiedząc, że najwyższy czas przerwać czytanie i pójść spać, mimo zmęczenia kontynuowałam lekturę, chcąc dowiedzieć się jak najszybciej, jakie będzie zakończenie tej historii. Jest to niemała gratka dla osób wyznających teorię zaginięcia dwóch potomków carskiej rodziny, których szczątki mimo wszystko zostały znalezione. W związku z tym odkryciem, niektórzy czytelnicy są zdania, że Przepowiednia dla Romanowów nie stanowi już tak dobrej książki, jaką była przed ujawnieniem światu wiadomości o znaleziskach. Nie potrafię zgodzić się z tym stwierdzeniem; skoro miłośnicy fantastyki umieją wyobrazić sobie skrzaty czyhające na nich w ogrodzie, tak samo każdy inny człowiek będzie czerpał niemałą przyjemność z czytania tego thrillera! Osobiście jestem zafascynowania teorią, jaką rozwinął Steve Berry w swoim dziele i chciałabym, aby coś takiego naprawdę miało miejsce.

Ci, którzy pasjonują się historią potomków ostatniego cara z rodu Romanowów, a także te osoby, które od lat lubują się w temacie Rosji, powinni sięgnąć po tę książkę. Zawiera ona nie tylko ogrom informacji, których czasem trzeba ze świecą szukać, ale i interesujące elementy (nie)zwykłego thrillera, jakim jest, i to bez wątpienia! Polecam!

http://oczami-czytelnika.blogspot.com/2013/02/przepowiednia-dla-romanowow.html

"Rosjanie zawsze mieli jakiegoś wodza. Jeśli nie był to car, to jakiś partyjny przywódca. Nie ma znaczenia, kto kieruje krajem, dopóki takie przewodnictwo jest mądre."

Aleksiej był synem Aleksandry i Mikołaja II, cara Rosji, będącego jednocześnie jednym z przedstawicieli Romanowów. Caryca, będąc nosicielką hemofilii, przekazała ją genetycznie swemu dziecku. Gdy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Niestety, ludzkie głowy są pozamykane tak szczelnie jak drzwi do Pentagonu. Czasem ludzie pokazują, co naprawdę sobie myślą. (...) Najczęściej jednak przegapiamy nawet najbardziej oczywiste sygnały."

Po tym, jak dziewczyny dowiedziały się o prawdziwej tożsamości A., były zszokowane. Mona poparła swoje pierwotne zamiary nienawiścią, jaką żywiła do Alison - jej śmiertelnego wroga. Wyjaśniła, że tuż przed pogrzebem dziewczyny, znalazła jej pamiętniki, w których zapisywała wszystkie sekrety swoich najlepszych przyjaciółek. Stąd też w wiadomościach od A. niemal za każdym razem mieszkanki Rosewood odkrywały drugie dno związane z którąś z ich tajemnic. Gdy Spencer skonfrontowała się z Moną i usłyszała całą historię powstania i działalności A., broniąc się, przyczyniła się do śmierci swojej prześladowczyni. Po tym incydencie cztery przyjaciółki były pewne, że położyły kres byciu wciągniętym w niebezpieczne gierki.

Czując się pewniej, podobnie jak po zaginięciu Ali, dziewczyny w krótkim czasie zaczęły się od siebie oddalać. Wszystko zaczęło wracać do normy. Mimo że Hanna długo nie mogła otrząsnąć się po odkryciu prawdy o A., wkrótce znalazła sobie nowe przyjaciółki; wśród nich znalazła się również córka nowej żony jej ojca, która po przeprowadzce do Rosewood, zaczęła uczęszczać do tego samego liceum, co Hanna. Wspólnie postanowiły, że mogą spróbować być zgranym zespołem dwóch pięknych i popularnych dziewcząt, zwłaszcza, że obie potrzebowały bliskiej koleżanki u swego boku. W zupełnie innej sytuacji znalazła się Spencer, której rodzina do tej pory nie może wybaczyć ujawnienia informacji o oszustwie w nominacjach do Złotej Orchidei. Nie może znaleźć wsparcia; nie ma ramienia, na którym mogłaby wylać wszystkie gniewne łzy. Gdyby tego było mało, wkrótce dowiaduje się o śmierci swojej ukochanej babci, po czym otrzymuje informację, że nie została uwzględniona w testamencie, gdzie każde z wnucząt otrzymało po dwa miliony dolarów. Kobieta nazwała ich wnukami pierworodnymi, przez co, przy niewielkiej pomocy swojej siostry, Spencer zaczyna podejrzewać, że została adoptowana. Natomiast Ella, mama Arii, nareszcie otrzeźwiała i zorientowała się, przez co przechodzi jej nastoletnia córka. Postanawia jej wybaczyć i zaprasza pod swój dach. Sprawy komplikują się, gdy Aria wybiera się na wystawę malarza imieniem Xavier, który zaczyna z nią flirtować. Kilka godzin później dowiaduje się, że artysta spotyka się z... jej mamą! Jak sobie z tym poradzą? Odkąd Emily ujawniła prawdę o prawdziwych uczuciach, jakie żywiła do Ali, wszyscy zaczęli myśleć, że jest lesbijką. Utwierdziła siebie i innych w tym przekonaniu, gdy zaczęła umawiać się z Mayą. Co dziwne, w ostatnim czasie poznała nadzwyczaj miłego i czarującego Isaaca, który zawrócił jej w głowie. Kto wie, jak zakończy się ta relacja...

Gdy dziewczyny próbują przywrócić swoje życia do normalności z czasów przed Ali i myślą, że już nic nie może ich zaskoczyć, znów zaczynają dostawać wiadomości od A. Oczywistym jest to, że Mona nie może smsować zza grobu, dlatego z początku przyjaciółki myślą, że to zwykłe żarty, albowiem gdy cały kraj dowiedział się o ich problemie, nagle wszyscy zaczęli udawać, że są A. Niestety po niedługim czasie dziewczyny orientują się, że to nie żarty i znowu są w niebezpieczeństwie. Gdy dociera do nich, że Ian Thomas został publicznie okrzyknięty mordercą dziewczyny z Rosewood, nie wiedzą, kogo mają podejrzewać. Jak długo jeszcze będą podskakiwać, słysząc dźwięk dzwoniącego telefonu?

Po gwałtownym zakończeniu czwartego tomu serii Pretty Little Liars, gdzie ujawniona zostaje prawdziwa tożsamość tajemniczej stalkerki, nie wiadomo, czego się spodziewać. Sara Shepard postawiła sobie wysoką poprzeczkę, gdy zapowiedziała istnienie kolejnego A., które wkrótce pojawi się w Rosewood. Czy udało jej się sprostać oczekiwaniom miłośników poprzednich części? Wydaje mi się, że nie. Podczas gdy dwa poprzednie tomy serii były zdecydowanie zaskakujące i trzymały w napięciu, tak tutaj wszystkie zdarzenia były dość przewidywalne. Tym razem pisarka skupiała się bardziej na życiu dziewcząt i ich związkach, głównie uczuciowych, nie zbaczając na konsekwencje związane z przybyciem nowego A. W tym tomie dowiadujemy się, kto na pewno nie może być kolejnym prześladowcą, ale zostajemy z większą ilością pytań niż odpowiedzi.

Jeżeli w poprzednich częściach czytelników denerwował zbyt prosty i niedoświadczony styl pisania Sary Shepard, mogą spodziewać się dużej zmiany, która po części była widoczna już w Niewiarygodnych. Mimo że główne bohaterki nie dojrzały ani trochę, tak ich autorka - nawet bardzo! Język, jakiego używa, a także znajomość kilku pozycji literackich, o których wspomina w książce, nieco mnie zaszokował. Nie myślałam o tym, że kiedykolwiek zobaczę taką metamorfozę. Widać, że Sara idzie naprzód! Niestety trudno nie wspomnieć o zwolnionym tempie akcji, choć być może zbytnio sugeruję się poprzednią częścią serii, gdzie w mgnieniu oka dotarłam do końca. Miłośnicy mocnych wrażeń mogą nie czuć się zaspokojeni.

Podobnie jak w przypadku wcześniejszych tomów Pretty Little Liars, tak również teraz polecę Zepsute wiernym fankom serii o przyjaciółkach z małego miasteczka w stanie Pensylwania. Dziewczynom, które jeszcze o tym nie słyszały, proponuję wyjście z jaskini i pognanie do księgarń. Polecam!

http://oczami-czytelnika.blogspot.com/2013/02/pretty-little-liars-zepsute.html

"Niestety, ludzkie głowy są pozamykane tak szczelnie jak drzwi do Pentagonu. Czasem ludzie pokazują, co naprawdę sobie myślą. (...) Najczęściej jednak przegapiamy nawet najbardziej oczywiste sygnały."

Po tym, jak dziewczyny dowiedziały się o prawdziwej tożsamości A., były zszokowane. Mona poparła swoje pierwotne zamiary nienawiścią, jaką żywiła do Alison - jej śmiertelnego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Nie próbuj niczego, jeśli nie czujesz się zagubiona albo nie płoniesz. W przeciwnym razie, jak zdołałabyś to zapamiętać?"

Akcja powieści zaczyna się od momentu, w którym Anna Waterman, zasadniczo główna bohaterka, wraz ze swoim kotem znajduje coś obrzydliwie dziwnego, wyglądającego jak zwierzęce wnętrzności. Zaniepokojona kobieta postanawia zadzwonić do swej córki Marnie, z którą przez wiele lat nie miała kontaktu. Dziewczyna odzywała się do matki tylko wtedy, gdy chciała przypomnieć jej o zbliżającej się wizycie u doktor Alpert - psycholog, która sprawowała nad nią pieczę od ponad trzech lat. Współpracę z pacjentką rozpoczęła od analizowania snu podopiecznej, który nieustannie ją dręczył. Anna nie miała bowiem łatwego życia. Odkąd była nastolatką, miała problemy natury umysłowej. Zaczęło się od anoreksji, na którą zachorowała w wieku dziewiętnastu lat. Z biegiem czasu kobieta stawała u kresu wytrzymałości, co wiązało się z dwoma próbami samobójczymi. Wszystko uległo zmianie, gdy poznała swego przyszłego męża.

Niestety patrząc z perspektywy minionych lat, jego obecność nie wniosła w życie Anny niczego dobrego. Mężczyzna ten wykładał fizykę matematyczną na jednym z londyńskich uniwersytetów i, mimo że jego prawdziwe nazwisko to Kearney, pragnął, aby nazywano go Brianem Tatem. Charakteryzowały go ogromne skłonności do depresji, która prawdopodobnie była motorem do misji samobójczej. Pewnego wieczoru Michael zanurzył się w Atlantyku i ślad po nim zaginął; jego ciała nigdy nie odnaleziono. Informacje dotyczące jego śmierci są jedynie spekulacjami i niepotwierdzonymi teoriami, albowiem najbliższa mu osoba starannie wyparła ze swej pamięci wszystkie wspomnienia, w których on się znajdował. Znalazła pocieszenie u boku innego mężczyzny, z którym zaszła w ciążę i wkrótce urodziła córkę; nigdy nie łączyła jej z nią żadna głębsza więź.

W kolejnym wątku przedstawionym przez autora, najważniejszymi postaciami są Gruby Antoyne, Liv Hula i Irene, czyli twórcy przedsiębiorstwa Saudade. Później poznajemy również Asystentkę, której budową cechują się roboty, a nie istoty ludzkie. Mimo że chciałabym napisać więcej o historii tych bohaterów, boję się, że naprawdę bym to zrujnowała. Harrison stworzył bowiem świat, w którym nic nie jest oczywiste, a czytelnik przy zapoznawaniu się z lekturą, zadaje sobie mnóstwo pytań, nie mogąc dopasować do siebie kolejnych części układanki. Pusta przestrzeń jest zagadką, której nie potrafię rozszyfrować. Jest to sequel Światła i Nova Swing, będących częściami Trylogii Traktu Kefahuchiego. Wszystkie trzy powieści należą do cyklu wydawnictwa MAG, noszącego nazwę Uczta Wyobraźni. Czy jednak czytanie tej książki było ucztą dla mojej wyobraźni?

Przed decyzją przeczytania tej pozycji zapoznałam się z jej krótkim opisem, który zaciekawił mnie do tego stopnia, że musiałam się po nią sięgnąć niemal natychmiast. Rozpoczynając lekturę, opowieść wywołała we mnie pozytywne uczucia, o których pozostaniu byłam pewna. Szybko jednak pozbawiłam się tych wrażeń... Niestety wraz z przewracaniem kolejnych kartek, fabuła stawała się coraz nudniejsza, o ile w ogóle można w przypadku tej książki o niej wspominać. Tempo, w jakim autor próbował rozwijać wszystkie trzy wątki jednocześnie, był lekko mówiąc powolny. Przez niemal dwieście stron nie działo się praktycznie nic, a ja, jako czytelnik, chciałam jak najszybciej skończyć tę katorgę.

Mimo że autor trylogii żyje w czasach współczesnych i w takich również napisał swą książkę, jego styl pisania pozostawia dużo do życzenia. Będąc osobą, która do ulubionych powieści zalicza takie, które czyta się z przyjemnością, nie zadowoliłam się Pustą przestrzenią. Czytanie sprawiało mi wiele trudności zwłaszcza wtedy, gdy po męczącym dniu chciałam odprężyć się, siadając w fotelu z lekką książką w ręku. Tej pozycji z pewnością nie można wrzucić do takiego worka. Zaliczając się do science-fiction, a co za tym idzie - do fantastyki, nie ma w sobie nic ciekawego, a jedynie coś skomplikowanego. Niełatwo jest rozgryźć zamiary autora względem tego dzieła. Nie należy ono do najłatwiejszych i nie wywoła uśmiechu na twarzy nastolatka, który do tej pory czytał tylko literaturę młodzieżową, charakteryzującą się treścią łatwą w odbiorze. Trylogia Harrisona jest jej całkowitym przeciwieństwem.

Mówiąc otwarcie i bez zbędnego przedłużania: Pusta przestrzeń nie należy do moich ulubionych książek. Nie mogłam zrozumieć wielu wątków, a jedyny, który naprawdę mi się spodobał, zaliczany jest do obyczajowego. Przez cały czas czułam się zdezorientowana, nie wiedząc, co autor mógł mieć na myśli, zagłębiając się we wszystkie możliwe szczegóły i poświęcając im naprawdę długie chwile na opisy. Polecę tę książkę tylko i wyłącznie osobom, które zapoznały się z poprzednimi częściami trylogii Harrisona i lubią jego styl. Pozostali możliwe, że nie dobrną do zakończenia tej historii, a nawet jeśli im się to uda, będą - podobnie do mnie - głęboko zawiedzeni.

http://oczami-czytelnika.blogspot.com/2013/02/pusta-przestrzen.html

"Nie próbuj niczego, jeśli nie czujesz się zagubiona albo nie płoniesz. W przeciwnym razie, jak zdołałabyś to zapamiętać?"

Akcja powieści zaczyna się od momentu, w którym Anna Waterman, zasadniczo główna bohaterka, wraz ze swoim kotem znajduje coś obrzydliwie dziwnego, wyglądającego jak zwierzęce wnętrzności. Zaniepokojona kobieta postanawia zadzwonić do swej córki Marnie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"- Jesteśmy już tak blisko - powiedziała. - Tego, o czym zawsze marzyliśmy, na co tak ciężko pracowaliśmy. - Spojrzała na mnie; jej oczy błyszczały. - Ty nam możesz to dać, Charlie. Możesz wszystko zmienić."

Ludania jest krajem, w którym na tronie zasiadają potomkinie królowej Avonlei. Wybrane księżniczki dostają w posiadanie tajemniczą moc, nazywaną Esencją. Jest to część potężnej, niepojętej magii, dzięki której dawniej obalona władczyni nadal żyje wśród swych poddanych, używając przy tym ciał kobiet ze swojego rodu. Królowa zawsze charakteryzowała się bezwzględnością i brakiem szacunku do osób, które musiały być jej posłuszne. Nie znała miłości ani przyjaźni; była zimna, surowa, brutalna.

Przez wiele lat na ziemiach Ludanii szerzyło się grono buntowników, którzy za życiowy cel przyjęli uczynienie zmian. Dążyli do zniesienia rządów królowej i wymordowania całego rodu Di Heyse'ów, którzy byli jej krewnymi. Pragnęli zaznać spokoju, zobaczyć rzeczy, o których dotychczas mogli jedynie marzyć, a przede wszystkim móc zasnąć bez miliona myśli krzątających się w ich głowie i lęku o to, co może przynieść jutro. Było to początkiem Wielkiej Rewolucji - czasu, w którym władza przeszła w ręce ludu z niedawno odzyskanym prawem głosu. Nie była to jednak epoka, którą można określić spokojną. Przeciwnicy okrutnych rządów monarchii robili wszystko, by zemścić się na jej poddanych i poplecznikach. Żądza krwi mieszała im w głowach, podczas gdy członkowie rodziny królewskiej musieli pozostawać w ukryciu. Mimo że wielu z nich zginęło, nieliczni rozeszli się, chcąc pozostać nierozpoznani, a wraz z nimi odeszła możliwość poznania następcy tronu...

"Czasami ludzi należało bać się bardziej niż broni. Ludzie, zwłaszcza w trakcie wojny, potrafili być brutalni, okrutni, bezwzględni."

Po ponad dwóch stuleciach od Wielkiej Rewolucji, gdy mieszkańcy Ludanii znów toczą wojnę między tym, co nieuniknione, a własnymi przekonaniami, historia zmienia bieg. Po ponownym podziale ludności na klasy, Charlaina oraz jej czteroletnia siostra należą do rodziny kupców. Prowadzą nędzne życie. Przy każdym spotkaniu z nastolatkami wyższej klasy, mają obowiązek się przed nimi pochylić, co stanowi jedno z najbardziej poniżających uczuć. Siostry posiadają jednak sekret, który może wywrócić ich świat do góry nogami. Charlie jest dziewczyną obdarzoną niezwykłą mocą, dającą możliwość zrozumienia wszystkich języków, łącznie z mową królewską. Gdy poznaje Maxa, nie tylko zaczyna zauważać to, jak jest nią zaintrygowany, ale wkrótce nasuwa jej się mnóstwo pytań... Kim jest ten mężczyzna? Czy zna jej tajemnicę? Czy doprowadzi to do czegoś dobrego?

Kimberly Derting jest autorką książek dla młodzieży. Jej nazwisko znane jest zwłaszcza miłośniczkom romansów paranormalnych, wśród których znajduje się również jej poprzednia seria Ukryte. Tym razem, przy rozpoczęciu kolejnej sagi fantastycznej, postanowiła spróbować czegoś innego, a mianowicie popularnej w ostatnich latach dystopii. Powieści, które zalicza się do tego gatunku, charakteryzują się postapokaliptyczną wizją świata. W Przysiędze wątek ten nie nawiązywał jednak do standardowego kataklizmu, ale do władzy leżącej w rękach nieobliczalnej królowej. Mamy tu przedstawiony świat, w którym społeczność kraju nazwanego Ludanią, podzielona jest na klasy, gdzie do najwyższych należą książęta. Mieszkańcy tego państwa mówią w różnych językach, charakterystycznych dla ich rasy. Główna bohaterka książki posiada dar, który pozwala jej na posługiwanie się każdą mową obecną we współczesnym świecie. Od wczesnego dzieciństwa wpajane jej było, aby utrzymywała to w tajemnicy. Jeśli nie obiecałaby, że właśnie tak będzie się zachowywać, naraziłaby siebie i swoich najbliższych na śmiertelne niebezpieczeństwo.

"Codzienne obowiązki odwracały uwagę od problemów, z jakimi borykał się kraj, od grożącej nam wojny. I od wojny, jaka toczyła się we mnie."

Chciałabym napisać, że styl, jakim Kimberly napisała tę książkę, naprawdę mnie zachwycił, jednak nie będę kłamać. Zagłębiając się w lekturze, nie mogłam uwierzyć, że książka przeznaczona dla young adults napisana jest w tak prosty sposób. Zdania często ograniczały się do zaledwie kilku wyrazów i rzadko kiedy wychodziły poza tę regułę. Na szczęście była to jedna z niewielu rzeczy, która nie spodobały mi się w Przysiędze. Pomysł, fabuła i tempo akcji było wprost idealne. Co prawda zdarzały się momenty, gdy łapałam się na porównywaniu niektórych sytuacji do poznanych dawniej w innych dystopiach, jednak wkrótce przestałam zawracać sobie tym głowę. Rebelia, wojna, walka o pokój i własne prawa to coś, co lubię w tego typu książkach. Autorka umiejętnie opisała sytuacje, w których jednostki łączą się we współgrającą całość, która pozostaje wierna tylko jednej misji: misji o wolność.

Drugim i ostatnim minusem Przysięgi jest przewidywalność. Będąc osobą, która zaczytuje się w thrillerach, z niecierpliwością wyczekuję w każdej książce momentów zaskoczenia, gdy szczęka opada wręcz na podłogę. W przypadku tej powieści nie spotkałam się z takim zjawiskiem... Mimo brutalności świata, w jakim żyje główna bohaterka, żadna z jej historii nie poruszyła mnie aż tak, że mogłabym się popłakać. Brak jej było humoru, który sprawiałby, że miałabym ochotę choć raz się zaśmiać. Kimberly stworzyła wiele możliwości do czerpania przyjemności z czytania, lecz jej opowieść wciąż wydawała się nijaka na tle innych, które wciąż spotykamy na półkach księgarń. Nie zaprzeczę, ta pozycja naprawdę przypadła mi do gustu i jeśli tylko będę miała taką możliwość, chętnie sięgnę po kolejne części serii. Z czystym sumieniem polecę ją również okładkowym fanom Igrzysk Śmierci, którzy polubią tę powieść w takiej samej mierze, jak ja to zrobiłam.

Przysięga jest książką na jeden wieczór. Jest to lekka lektura dla niewymagających czytelników, którym podoba się idea tworzenia dystopii z elementem fantastycznym, którego notabene nie ma tu tak wiele. Myślę, że właśnie te osoby znajdą tu to, czego szukają w nowościach wydawniczych. Polecam!

http://oczami-czytelnika.blogspot.com/2013/02/przysiega.html

"- Jesteśmy już tak blisko - powiedziała. - Tego, o czym zawsze marzyliśmy, na co tak ciężko pracowaliśmy. - Spojrzała na mnie; jej oczy błyszczały. - Ty nam możesz to dać, Charlie. Możesz wszystko zmienić."

Ludania jest krajem, w którym na tronie zasiadają potomkinie królowej Avonlei. Wybrane księżniczki dostają w posiadanie tajemniczą moc, nazywaną Esencją. Jest to część...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Czasem przeszłość rodzi mnóstwo pytań bez odpowiedzi. Szczególnie w Rosewood, miasteczku, gdzie trwa nieustająca gra pozorów."

Alison DiLaurentis można było z powodzeniem okrzyknąć najpopularniejszą dziewczyną w szkole. Otaczała się równie znanym i bogatym gronem przyjaciół, do którego dostanie się stanowiło nie lada wyróżnienie. Gdy pewnego dnia dziewczyna postanowiła zmienić ten zwyczaj i znaleźć nowe koleżanki, wszyscy byli zdziwieni, jednak miny jej nowych znajomych wyrażały największe zszokowanie. Zakompleksiona Hanna, punkowa Aria, przemądrzała Spencer i cicha Emily stały się osobami, które od tego czasu spędzały z Alison najwięcej czasu. Jednak nie trwało to zbyt długo, bo zeszłego lata ich przyjaciółka została uznana za zaginioną i dziewczyny straciły ze sobą kontakt. Ich relacje uległy odnowieniu, gdy wszystkie znów mieszkały w Rosewood, a do śledztwa w sprawie Ali dołączono... jej martwe ciało. Wraz z tym wydarzeniem, poprzedzającym pogrzeb dziewczyny, cztery przyjaciółki zaczęły otrzymywać wiadomości od nieznanej osoby podpisującej się literą A., która znała każdy, nawet najbardziej skrywany przez nie sekret.

Gdy Hanna zaczyna domyślać się, kto jest nadawcą tajemniczych smsów, ma zamiar podzielić się tą informacją z pozostałymi dziewczynami, jednak w drodze na spotkanie z nimi, zostaje potrącona przez samochód. Jak się okazuje, nie był to nieszczęśliwy wypadek; za kierownicą siedziało A. Niestety dziewczyna nie pamięta tego, kto prowadził samochód, ani odkrycia, jakiego dokonała kilkanaście minut przed utratą przytomności. W tej trudnej sytuacji nie może pocieszyć jej Emily, którą rodzice postanowili wysłać do rodziny na wsi w stanie Iowa w nadziei na to, że wyleczy się z bycia homoseksualistką. Z początku nie zapowiada się na udany wyjazd, jednak wszystko jest kwestią czasu i wkrótce dziewczyna odkryje, że być może nie jest aż tak odcięta od świata, jak się tego spodziewała. Natomiast Aria, która po utracie chłopaka, Ezry, a nawet własnej matki, jest zmuszona zamieszkać w mieszkaniu ojca i jego kochanki Meredith. Mimo że kobieta wydaje się miła dla córki swojego partnera, są to tylko pozory, a licealistka już niedługo przekona się, z jak wrednym człowiekiem ma do czynienia. Sytuacja, w jakiej obecnie znajduje się Spencer, również nie należy do najłatwiejszych. Po tym jak jej rodzice i siostra dowiedzieli się, że splagiatowała pracę konkursową, dzięki której została nominowana do nagrody Złotej Orchidei, przestali się do niej odzywać i traktują ją jak cień. Niestety nie może się już wycofać, przez co A. może wykorzystać jej kolejną tajemnicę...

Sara Shepard jest autorką literatury młodzieżowej, poruszającej temat problemów, z którymi boryka się wiele nastolatek, dlatego każda z czytelniczek może odnaleźć część siebie w którejś z bohaterek powieści. Niewiarygodne jest czwartym tomem popularnej serii Pretty Little Liars. Opowiada ona o czwórce przyjaciółek, które nagle zaczęły otrzymywać wiadomości od nieznanego nadawcy i wspólnie próbują ustalić, kim jest ta osoba. Tym razem autorka książki wplata w fabułę elementy thrillera, a nawet kryminału, przez co lektura tej części staje się jeszcze przyjemniejsza, niż w przypadku jej poprzedniczek. Jak z pewnością fani Sary Shepard zdążyli zauważyć, pisarka charakteryzuje się prostym i nieskomplikowanym stylem pisania swoich dzieł. Tym razem w tej kwestii nastąpiła niemała zmiana; zdania są bardziej przemyślane, poprawne gramatycznie i stylistycznie, a przede wszystkim ciekawsze w odbiorze, co tyczy się zasadniczo całej książki, której akcja toczy się znacznie szybciej niż we wcześniejszych tomach.

Tak jak przy poprzednich częściach Pretty Little Liars, również i tę polecę fankom intryg i tytułowych "małych kłamstewek". Na Niewiarygodnych nie zawiodą się miłośniczki serii, które jeszcze nie dotarły do tego tomu. Uwierzcie mi, nie spodziewacie się tego, co tu się stanie! A kto wie, może nawet wspólnie odkryjemy wielki sekret...? ;) Polecam!

http://oczami-czytelnika.blogspot.com/2013/02/pretty-little-liars-niewiarygodne.html

"Czasem przeszłość rodzi mnóstwo pytań bez odpowiedzi. Szczególnie w Rosewood, miasteczku, gdzie trwa nieustająca gra pozorów."

Alison DiLaurentis można było z powodzeniem okrzyknąć najpopularniejszą dziewczyną w szkole. Otaczała się równie znanym i bogatym gronem przyjaciół, do którego dostanie się stanowiło nie lada wyróżnienie. Gdy pewnego dnia dziewczyna postanowiła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Co przyniesie przyszłość tej niezwykłej młodej kobiecie, której dziecięce marzenia o karierze wokalistki spełniły się już z nawiązką? Świat to za mało."

Adele, a właściwie Adele Laurie Blue Adkins, jest od niemal pięciu lat cieszącą się ogromną popularnością wokalistką. Urodziła się w maju 1988 roku w Londynie. Zaczęła śpiewać niedługo po tym, jak nauczono ją wymawiać pierwsze słowa, choć na wzmiankę o tym, że urodziła się po to, aby śpiewać, nie reaguje zbyt dobrze. Niechętnie wspomina o swoim dzieciństwie i bliskiej rodzinie, choć dzięki autorowi książki, możemy dowiedzieć się o niej dużo więcej, niż wyjawia w rozmowach z dziennikarzami. Dowiadujemy się między innymi tego, że jej matka miała zaledwie osiemnaście lat, gdy urodziła swoją jedyną córkę, natomiast z ojcem nigdy nie utrzymywała kontaktu. Przez surowe traktowanie, Adele odziedziczyła po swojej rodzicielce niezależność, bycie silną kobietą i duże ambicje.

Niestety środowisko, w jakim wychowywała się dziewczyna z ogromnym talentem, nie sprzyjało spełnianiu marzeń. Nawet nauczyciele nie oszczędzali jej przykrości i to dzięki nim zaczęła realniej patrzeć na życie i własne możliwości. Będąc dzieckiem, do jej największych idolek należały członkinie zespołu Spice Girls i Destiny's Child, jednak gdy zaczęła dorastać, prędko odkryła rodzaj muzyki, który naprawdę pokochała, a do liderów tej grupy z pewnością zaliczały się Ella Fitzgerald oraz Etta James. W wieku szesnastu lat Adele nagrała swój pierwszy utwór Hometown Glory, który stał się jej przepustką do współpracy z wytwórnią XL Recordings. Dzięki temu studiu w 2008 roku wokalistka rozpoczęła długą i owocną muzyczną przygodę, przedstawiając światu swój pierwszy album o nazwie 19.

Chas Newkey-Burden jest brytyjskim dziennikarzem i autorem książek, których znaczną część stanowią biografie. Opublikował życiorys Justina Biebera, Amy Winehouse, Stephenie Meyer i innych postaci, których nazwiska są rozchwytywane w ostatnich latach - niekoniecznie w gronie melomanów. Powieść o Adele opublikował w momencie jej największej popularności, być może licząc również na to, że ludzie zapamiętają jego imię. Przeprowadzając długie wywiady z piosenkarką i szukając o niej najróżniejszych informacji, opisywał je w niesamowicie prostym i niedoświadczonym stylu, który przeszkadza w należytym rozkoszowaniu się lekturą. Niestety nie jest to jedyny minus tej biografii...

...kolejnym jest brak zorganizowania! Autor nie zaprząta sobie głowy myślami o odpowiednim układzie opisów poszczególnych części życia gwiazdy popkultury i, mimo że dopiero mówił o tym, jak nagrywała płytę, nagle wspomina o tym, kto ją urodził. Starając się prowadzić nas drogą Adele, często z niej zbacza i zawraca, co również nie jest przyjemnym dodatkiem dla przeciętnego czytelnika. Zbiór faktów, jaki nam serwuje, z pewnością jest duży, ale czy tak obszerny, aby spisywać to w formie książki? Nie wydaje mi się.

Adele. Dziewczyna, która rozkochała w sobie świat jest pozycją dla wytrwałych fanów angielskiej wokalistki, którą pokochało wielu muzycznych fanatyków. Swoim głosem poruszyła cały świat i wciąż wspina się po szczeblach kariery. Informacje, których udziela w wywiadach na pewno zaspokoją osoby, którym zwyczajnie spodobały się jej płyty, jednak nie uważam, aby warto było tracić cenny czas na czytanie tej książki. Odradzam.

http://oczami-czytelnika.blogspot.com/2013/02/adele-dziewczyna-ktora-rozkochala-w.html

"Co przyniesie przyszłość tej niezwykłej młodej kobiecie, której dziecięce marzenia o karierze wokalistki spełniły się już z nawiązką? Świat to za mało."

Adele, a właściwie Adele Laurie Blue Adkins, jest od niemal pięciu lat cieszącą się ogromną popularnością wokalistką. Urodziła się w maju 1988 roku w Londynie. Zaczęła śpiewać niedługo po tym, jak nauczono ją wymawiać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Czasami człowiekowi udaje się tak długo oszukiwać samego siebie, że w końcu zaczyna wierzyć we własne wymysły."

Ellen Roth jest psychiatrą z wieloletnim stażem. Wraz ze swym przyjacielem, będącym również partnerem życiowym, pracuje w Leśnej Klinice. Szpital ten zajmuje się osobami z zaawansowanym stadium chorób psychicznych. Pewnego dnia do ośrodka trafia zaniedbana kobieta, która nie chce zdradzić swojej tożsamości. Przypadek ten trafia do mężczyzny lekarki, jednak przez jego przeszłość z podobnymi osobami, przekazuje go w ręce Ellen. Kobieta przeprowadza krótką rozmowę z pacjentką, jednak ta zachowuje się dziwnie, nawet jak na szpital psychiatryczny, w którym niektórzy ludzie są naprawdę zadziwiający. Mówi głosem małego dziecka i skulona siedzi w kącie zaciemnionego pokoju, w którym sama zamknęła wszystkie okna, chroniąc się przed powietrzem i promieniami słońca. Boi się Czarnego Luda, co po konsultacji z innym lekarzem pracującym w klinice, Ellen uznaje za chorobę związaną z czymś iście dziecinnym, być może również historią pacjentki lub urazami, jakich doznała wiele lat temu.

Sprawy zaczynają się komplikować, gdy pacjentka nagle znika, co wydaje się dość nieprawdopodobne, biorąc pod uwagę dobre zabezpieczenia, które chronią podopiecznych przed ucieczką. Przypominając sobie to, jak przerażona była jej pacjentka, lekarka uświadomiła sobie, że nie byłaby w stanie wyjść z kliniki samotnie, a na pewno nie z własnej woli. Ellen podejrzewa, że kobieta została porwana, jednak chcąc to zgłosić pielęgniarkom lub nawet policji, robi z siebie idiotkę, ponieważ jedyna osoba poza nią, która widziała tę pacjentkę, przebywa obecnie na trzytygodniowym urlopie w Australii. Chora nie została również zapisana na liście przebywających w poszczególnych salach i, podobnie do psychiatry, nikt nie zna jej nazwiska. Ellen spróbuje dowiedzieć się więcej o tajemniczej osobie i jej prześladowcy, jednak na swojej drodze spotka wiele komplikacji, spośród których przymusowy urlop będzie jej najmniejszym zmartwieniem...

Po drugiej stronie jaźni jest debiutem Wulfa Dorna - człowieka, który niegdyś studiował dziennikarstwo, lecz porzucił je niemal dziesięć lat temu dla pracy w szpitalu psychiatrycznym. Jego pierwsza książka w krótkim czasie trafiła na listę bestsellerów, a prawa do ekranizacji prawie natychmiast wykupiło studio TeamWorx Television & Film. Jak autor sam wspomina, wiele przypadków, z którymi spotyka się w klinice, w której obecnie pracuje, opisuje w swoich książkach, których dotychczas wydał aż cztery! Niestety tylko jedna z nich została przetłumaczona na język polski.

Thriller, jaki możemy dostać w swoje ręce już od trzech miesięcy, jest niewiarygodnie dobry, biorąc pod uwagę to, że jest on debiutancką książką autora. Brakuje mi słów, aby opisać tę powieść! Spodziewałam się czegoś przeciętnego, a dostałam kawał niezłej lektury. Pisarz prowadzi narrację trzecioosobową, jednak mamy dostęp jedynie do wiedzy, którą posiadła główna bohaterka. Znamy również jej uczucia i myśli; autor dba także o to, abyśmy zaczęli snuć własne podejrzenia, podczas gdy Ellen nie ma pojęcia o tym, co wokół niej zaczyna się dziać. Mimo że z początku nie może skojarzyć faktów i pozbierać tego w całość, to naprawdę polubiłam tę postać! Jest wyrazista, dobitnie mówi o tym, co myśli i broni własnych poglądów zamiast przytakiwać i godzić się na wszystko. Potrafi walczyć o swoje, przez co wkrótce dochodzi do odpowiednich wniosków i, moi drodzy, jest to moment, w którym każdemu czytelnikowi szczęka opada prosto w stronę podłogi! Autor książki pisał ją w sposób, który wzbudzi w nas podejrzenia, jednocześnie odwracając uwagę od prawdziwego winowajcy. Co najciekawsze, wszyscy myślimy, że już wiemy, kto nim jest, aż gdy nagle dostajemy wiadomość, że jesteśmy w ogromnym błędzie.

Jestem pełna podziwu dla autora i pomysłu, jaki przelał na kartki tej książki! Będąc miłośniczką thrillerów, coraz rzadziej spotykam się z czymś nowym i świeżym, z racji tego, że obecnie na rynku wydawniczym pojawia się wiele powieści budowanych według standardowego schematu. Po drugiej stronie jaźni jest pozycją zupełnie odbiegającą od pozostałych, które możemy wrzucić do worka dreszczowców. Tytuł ten jest zaskakujący i trzymający w napięciu, a styl autora, który w żadnym wypadku nie jest prosty i nużący, daje nam dużo przyjemności w pośpiesznym wertowaniu kartek książki, która dosłownie wciąga. Czytając możemy zauważyć, jak duże doświadczenie i wiedzę z zakresu psychiatrii posiadł autor książki. Dzieląc się tym z nami, stwarza nową możliwość zaciekawienia młodych osób jedną z dziedzin medycyny. Ci ludzie znajdą tu dokładnie to, czego szukali! Mole książkowe, które zaczytują się w thrillerach, również będą zadowolone. Jeśli nie zachęciłam Was wystarczająco, to doprawdy nie wiem, jak można to zrobić! Z całego serca polecam.

http://oczami-czytelnika.blogspot.com/2013/02/po-drugiej-stronie-jazni.html

"Czasami człowiekowi udaje się tak długo oszukiwać samego siebie, że w końcu zaczyna wierzyć we własne wymysły."

Ellen Roth jest psychiatrą z wieloletnim stażem. Wraz ze swym przyjacielem, będącym również partnerem życiowym, pracuje w Leśnej Klinice. Szpital ten zajmuje się osobami z zaawansowanym stadium chorób psychicznych. Pewnego dnia do ośrodka trafia zaniedbana...

więcej Pokaż mimo to