-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński8 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać459 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2023-04-08
2024-02-04
Po cichu cieszę się na Taniec Smoków, bo moje drzewko genealogiczne powoli zaczęło się chwiać. No bo inaczej się nie da połapać w historii kto jest kim, jak nie wsiąść zeszyt i rozrysować. Ej na okładce pisze, że to Silmarillion dla Pieśni, i choć to istotne świadectwo, to jednak trochę mu do Tolkienowskiej biblii brakuje. Ale to nic nie szkodzi, ot taki zabieg, by się więcej kopii książki sprzedało.
Nooo, co tu mówić dużo - lubię świat Gry o tron, lubię serial, zaczęłam oglądać Ród smoka i tak po pierwszym sezonie zabrałam się za tą kronikę. Pseudo-kronikę. I trochę mi żal, że nie ma ekranizacji Podboju, że sobie (przynajmniej na dziś dzień) nie popatrzę na pieprzniętego Maegora, że nie zezłoszczę się na chutliwego Jaehaerysa i że nie pośmieję się z przewrotności księżniczki Saren. Ale może pieśnią przyszłości będzie jakiś serialik o nich. I jak już jestem przy serialu, to teraz bardziej rozumiem tylko zakreślone niesnaski sezonu pierwszego. Co prawda część pozmieniano, część wywalono i Laenor skończył lepiej, jednak te zmiany jakoś mi nie przeszkadzają. Może dlatego, że czas Tańca mamy przedstawiony przed trzech kronikarzy, a każdy z nich raczy nas coraz dziwniejszą, pikantniejszą opowieścią. I nie wiadomo, który z nich miał rację, a który tylko fantazję.
Wbrew temu, co myślałam, książka mnie zeżarła i czytałam ją nadwyraz szybko i sprawnie. Chociaż pierwsze rozdziały o Aegonie i jego siostrach są tak pokorne, iż widać, że 'piszący kronikę' pisze ją z ramienia wiernego, lizusowatego poddanego. Przychylny królom dobrym, zaś Maegorowi (bo to chyba na razie jedyna postać taka zła-zła), toby najlepiej przypiął czarcie rogi i wysłał do piekła.
No, Maegor dobry toto nie był, ale żeby aż tak po nim jechać? Hitlera nie przebijał. Niemniej szczyt przesłodzenia pojawia się z Dobrą Królową Alysanne, gdzie dziwię się, że żaden z poddanych nie zaproponował włączenia jej w poczet Siedmiu, skoro była tak dobra. I tyle dziecków urodziła, idealna klacz.
I tutaj pojawiło się dziwne przejście z ojca na syna, gdzie bez fanfar Viserys obejmuje tron. Jest to takie... ubogie? Dużo o nim nie piszą, niewiele mówią o dokonaniach (chyba ich nie miał) i hm... trochę to zalatuje Aenysem. Ooo, właśnie, zaczyna powoli robić się podobnie, jak za jego czasów.
Cóż, przede mną tom drugi - walka o Żelazny Stołek, która pewnie pochłonie więcej niż pół królestwa i wyczyści porządnie moje rozrysowane drzewko. Jestem tak ciekawa, że od razu chwytam za tom i zaczynam spoilować sobie kolejne sezony Rodu smoka ;)
Po cichu cieszę się na Taniec Smoków, bo moje drzewko genealogiczne powoli zaczęło się chwiać. No bo inaczej się nie da połapać w historii kto jest kim, jak nie wsiąść zeszyt i rozrysować. Ej na okładce pisze, że to Silmarillion dla Pieśni, i choć to istotne świadectwo, to jednak trochę mu do Tolkienowskiej biblii brakuje. Ale to nic nie szkodzi, ot taki zabieg, by się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-02-10
Tekst w tomie drugim rozpoczyna się od ogarnięcia Rad przez czarnych i zielonych, kończy się natomiast wejściem w dorosłość króla Aegona III.
Czyli - jak na tak opasłą książkę, to tylko dwa pokolenia władców. Nie spodziewałam się, że lwia część książki to będzie Taniec, ze szczegółami, rozpisaniem bitw, domysłów i finalnie wypadków, które doprowadziły to koronaci Aegona. Myślałam, że więcej upchną tych królów. No ale, jak przypomniano pod koniec pierwszego tomu, mam trzy spojrzenia na ten Taniec. Trzech narratorów, z których każdy kłamie i każdy prawdę mówi. I chociaż często się tu powtarza, że najwięcej kłamie Grzyb, to uważam, że w pewnych sprawach (szczególnie seksów) to on ma rację, a nie dwaj maestrzy. Zbyt świątobliwie piszą, pewnie po to, by historia szła pod ich dyktando.
Tak na dobrą sprawę sam Taniec trwał coś cirka trzy-cztery lata i ilość obrzydliwości, jakimi się obie strony wzajemnie raczyły przebija to, co zaserwowała nam Cersei z Gry. Mam rozszarpanie dziecka, mam pożarcie żywcem, jest kołomyja ze smokami w Jamie, jest kupa zdrad i popierdolonych zgonów, a nad Warownią Meagora wisi śmierć. Jest też szturm Stolycy, właściwie dwukrotny szturm. I chyba z żadnej śmierci nie cieszyłam się tak bardzo, jak ze zdechnięcia Daemona T. (no ja rozumiem, że w walce z Aemondem zginął, nie tam żadne 'przeżył i uciekł do Nettles'). Facet po prostu był szują bez honoru i tak, można mi zarzucić, że przesadzam, ale jego czyny są obmierzłe. Ohydne. Pchane pierwotnym umiłowaniem gwałtu i terroru. Taki jest kuźwa z niego protoplasta Joffrey'a Baratheona. Więc mi go nie żal, a zdychaj dziadzie pieruński.
No, ale po wojnie powinien nastać pokój, co nie? Dzieciaki ochajtano, ludzi rozliczono i zapowiadała się sielanka aż do Szalonego Króla. Niestety nic z tego. Samo rządzenie Aegona III to regencja jego namiestników i rady i to taka, gdzie każdy grabi w swoją stronę. Bo jak inaczej nazwać to, co zrobił Waters, a przed nim Peake. W ogóle to ten cały Unwin Peake tak się napracował, wiecie w jakiej królewskiej sprawie, a tu wszystko dupło. I kicha, i się nie udało i uważam, że to jest gości pociągający za sznurki w sprawie dobicia Thaddeusa Rowana. Szkoda, że książka nie rozwija tematu (może tom trzeci?). Generalnie to ostatni rozdział sugeruje, że Aegon będzie królem ponurym, surowym rozliczeniowym i że najprawdopodobniej przyczynie się do zarżnięcia w Westeros wszystkich smoków. I pewnie polecom głowy tych, cototo nie chcieli jego matki za Królową.
Niestety dla mnie, z suplementu Świat lodu i ognia nie pamiętam, jak potoczyły się losy Aegona III i jego bliskich, po prostu czytając to, szłam przezeń jak burza, myląc się w imionach i nazwiskach. Dlatego też bardzo ucieszyłby mnie tom trzeci Ognia i krwi.... jednak znacie Martina, chłop pisze Wichry Zimy już dwunasty rok, więc zabranie się za tą serię stoi nie tyle pod znakiem zapytania, jak pod znakiem zrezygnowania.
A szkoda. Tą pseudokronikę czyta się szybko, przyjemnie, niestety nie obędzie się bez robienia notatek, ale chyba to są przywary kronik - se genealogii nie rozpiszesz, to się potem gubisz. Wydaje mi się, że rysownik bardziej przyłożył się do rysunków tutaj, niż w jedynce, chociaż mam kilka zastrzeżeń (np. rysunek z 289 str. - matko, widzieliście, jakie on ma wielgachne łapy? aż nieproporcjonalne!).
No co no, polecam fanom, polecam nawet nie-fanom i czekam, czekam na dalszy ciąg. Tymczasem koniec tej książki osłodzę sobie ilustrowanym Panowaniem smoka (chociaż niektórzy piszą, że to wydanie to skok na kasę - okej, sprawdzę, czy to prawda).
Zapomniałam dodać, że jeszcze smutno mi, iż Baela nie wyzionęła ducha, bo wstrętna z niej dziewucha. A Alyn z Hull to spoko facet, oby takich więcej ;-)
Tekst w tomie drugim rozpoczyna się od ogarnięcia Rad przez czarnych i zielonych, kończy się natomiast wejściem w dorosłość króla Aegona III.
Czyli - jak na tak opasłą książkę, to tylko dwa pokolenia władców. Nie spodziewałam się, że lwia część książki to będzie Taniec, ze szczegółami, rozpisaniem bitw, domysłów i finalnie wypadków, które doprowadziły to koronaci Aegona....
2024-05-30
Kiepsko przedstawiona biografia Ettore Majorany, genialnego fizyka, który w 1938r. po prostu zniknął.
I ja lubię czytać biografie, które są chronologiczne, a tutaj zaczynamy zaginięciem, potem karierą na uniwersytecie, potem znów zaginięciem, podróżą do Bolonii i - nie spodziewacie się - zaginieniem. Historycznie misz-masz.
Nawiązania do postaci z tamtego okresu i wydarzeń raz mają przypisy raz nie, przez co nie wiem co to za jeden ten Moscard, póki sobie nie wygoogluję. Owszem, sprawdziłam, ale jak on się łączy z Majoraną? Nie wiem, po prostu go wspomnieli.
Czyta się ciężko, mimo krótkich rozdziałów i małej objętości książki - właściwie książeczki. NIe wiem, czy warto na nią wydawać hajs - chyba więcej informacji i w przyjemniejszej formie można znaleźć w artykułach czy filmikach na yt.
Kiepsko przedstawiona biografia Ettore Majorany, genialnego fizyka, który w 1938r. po prostu zniknął.
I ja lubię czytać biografie, które są chronologiczne, a tutaj zaczynamy zaginięciem, potem karierą na uniwersytecie, potem znów zaginięciem, podróżą do Bolonii i - nie spodziewacie się - zaginieniem. Historycznie misz-masz.
Nawiązania do postaci z tamtego okresu i...
2022-04-16
2021-06-04
Miałam pierdzielić, jaka to fajna książka jest. Bo jest, ale... Jest tam Ostrzeszów! Moje sąsiednie wioskomiasto jest! I w fałszerstwie, ale czaaad ;-D
Miałam pierdzielić, jaka to fajna książka jest. Bo jest, ale... Jest tam Ostrzeszów! Moje sąsiednie wioskomiasto jest! I w fałszerstwie, ale czaaad ;-D
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-03-26
W jednej z recenzji na LC przeczytałam, że książka jest słaba, bo nie ma w niej emocji. Emocje... tylko jakie? Jakich emocji oczekiwał recenzent - szoku, smutku? Chyba nie trzeba o nich pisać, w końcu przy śmierci kogoś nie ogarnia nas euforia i radość.
Żalu? Och, nawet bez napisania zdania z tym słowem, czytając o zmarłych, jest mi żal. I jestem piekielnie wkurwiona. I bezradna, a to mnie wnerwia jeszcze bardziej. Bo nic nie udowodniono. Bo zmarli zginęli śmiercią straszną. Bo mordercy hasali sobie na wolności, a nieudolny aparat sprawiedliwości sprawiedliwość miał w ... .
Przerażające jest to, że policja/milicja, która ma chronić obywateli, maczała palce w ich morderstwach. Zatrważające jest to, że prokuratura, mająca za zadanie ścigać i osądzić sprawców, daje sobą dyrygować. Okrutne jest to, że sędziowie... sędziowie wydają takie wyroki, na jakie pozwoliła PRLowa władza.
Więc nie ma emocji? Dla mnie były. Nie, nie były to miłe emocje i nie, nie chciałabym przeżyć ich jako rodzina denata opisanego w książce. Jedynie mam nadzieję, że sprawcy morderstw, nieważne którego, wszystkich, zdychali w potwornych, okrutnych męczarniach. Ja dla nich nie będę litościwa. Ni krzty.
W jednej z recenzji na LC przeczytałam, że książka jest słaba, bo nie ma w niej emocji. Emocje... tylko jakie? Jakich emocji oczekiwał recenzent - szoku, smutku? Chyba nie trzeba o nich pisać, w końcu przy śmierci kogoś nie ogarnia nas euforia i radość.
Żalu? Och, nawet bez napisania zdania z tym słowem, czytając o zmarłych, jest mi żal. I jestem piekielnie wkurwiona. I...
2020-10-24
Po przeczytaniu człowiek się czuje jak podglądacz ;) Znaczy doskonale wiem, że to nie są prawdziwe listy, a jedynie "opowieści" z czasów zmieszane z domysłami i postaciami realnymi, a jednak... Czuję się jak zbok.
Po przeczytaniu człowiek się czuje jak podglądacz ;) Znaczy doskonale wiem, że to nie są prawdziwe listy, a jedynie "opowieści" z czasów zmieszane z domysłami i postaciami realnymi, a jednak... Czuję się jak zbok.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-11-25
Najbardziej porąbana rodzina EVER.
Ojciec mówi córce, żeby przespała się z bratem... Ba, ojciec - PAPIEŻ. Wzór cnót dupczy się z inną, z inną ma dzieci i najlepiej - wygląda na to, inne też by chciał.
Tak. Pokazane jest obrzydlistwo papiestwa Borgii. Dosadnie - ile się da. Dobrze.
Najbardziej porąbana rodzina EVER.
Ojciec mówi córce, żeby przespała się z bratem... Ba, ojciec - PAPIEŻ. Wzór cnót dupczy się z inną, z inną ma dzieci i najlepiej - wygląda na to, inne też by chciał.
Tak. Pokazane jest obrzydlistwo papiestwa Borgii. Dosadnie - ile się da. Dobrze.
Mój pierwszy styk z kulturą japońska. Czyta się lekko, język zrozumiały, żadnych utrudnień - pod koniec jest słowniczek pojęć, co zaoszczędza czas spędzony przy Google Translator ;-)
Człowiek dowiaduje się dużo rzeczy, o których w broszurkach z kraju nie napiszą. Dla nich to jest oczywista oczywistość, dla mnie - nowość. Przydała się do zdementowania plotki o hotelach-kapsułach, chociaż podejrzewam, że różnica czasowa doprowadziła do powstania ich. Może. Ale nadal niezmienny jest duch Japonii oraz postawa mieszkańców wobec Obcych.
Zmienia pogląd, że Japonia jest krajem mlekiem, miodem i elektroniką płynącym. Pewnie rzeczy się nigdy nie zmieniają.
Mój pierwszy styk z kulturą japońska. Czyta się lekko, język zrozumiały, żadnych utrudnień - pod koniec jest słowniczek pojęć, co zaoszczędza czas spędzony przy Google Translator ;-)
Człowiek dowiaduje się dużo rzeczy, o których w broszurkach z kraju nie napiszą. Dla nich to jest oczywista oczywistość, dla mnie - nowość. Przydała się do zdementowania plotki o...
2020-12-02
Wiernie (jak dalece to możliwie) przedstawiona sylwetka Kazia Wielkiego - jako wspaniałego króla, cwanego dyplomaty, ale też i beznadziejnego dupcarza, który dla zaspokojenia swojego kutasa popełnił bigamię. No, polecam, jestem zdziwiona, ale polecam ten króciutki komiks.
Wiernie (jak dalece to możliwie) przedstawiona sylwetka Kazia Wielkiego - jako wspaniałego króla, cwanego dyplomaty, ale też i beznadziejnego dupcarza, który dla zaspokojenia swojego kutasa popełnił bigamię. No, polecam, jestem zdziwiona, ale polecam ten króciutki komiks.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Jakie inne wydawnictwo mogłoby się pokusić, by stworzyć taką ... paranoję? Oczywiście AP. Ale ta paranoja wyszła im całkiem nieźle.
Komiks luźno nawiązuje do historii. Oczywiście są pewne fakty z życia Cesarza, jednak na potrzeby fabuły zostały zmienione - jak np. historia z koniem. Ale już sprawa jego i jego siostry nie. Kaligula przedstawiony jest, jeśli wierzyć źródłom historycznym, bardzo realistycznie. To despota, rozpustnik, i - szaleniec. Skoro jest Cesarzem Rzymu - może robi co chce i tak jest. Ludzie obawiają się go i kochają - bo muszą (dziwnym trafem facet mi się z cesarzem Koreańskim kojarzy...).
Historię widzimy oczami Junisa, on jest tutaj 'narratorem'. Jeden z tomów kończy się w taki dwuznaczny sposób. Nienawidzi Kaligulę, ale wydaje mi się, że czasem, czasem kocha go. W jakiś dziwaczny, pokrętny sposób darzy go uczuciem, pomimo mordu na jego rodzinie i rzeczy, jakie z nim robi. Ale to, co się nie zmienia, to pragnienie, by zabić Imperatora.
Problemem jest, że on nie chce umrzeć, czy też - nie może. Dlaczego? Jest pewna kostka, sześcian, gdzie są różne dusze i...
I to intryguje. W jaki sposób Kaligula ja zdobył? Czemu ukrywa ją tam, gdzie ją ukrywa? Co się stanie, gdy mu ją zabiorą? Idźmy dalej. Czy Junis go zabije? Czy może jednak zginie tak, jak w tle historycznym - zabity przez senatorów? Co się stanie z chłopakiem?
Komiks jest pełen brutalnych scen. Nagości. Gwałtów. Krwi i robactwa. I szaleństwa. Jednak polecam do zajrzenia. Chociaż do pierwszego tomu. Takie... małe studium psychozy ;) Jeśli ktoś to wyda - kupuję w ciemno.
Jakie inne wydawnictwo mogłoby się pokusić, by stworzyć taką ... paranoję? Oczywiście AP. Ale ta paranoja wyszła im całkiem nieźle.
Komiks luźno nawiązuje do historii. Oczywiście są pewne fakty z życia Cesarza, jednak na potrzeby fabuły zostały zmienione - jak np. historia z koniem. Ale już sprawa jego i jego siostry nie. Kaligula przedstawiony jest, jeśli wierzyć źródłom...
2020-11-21
Komiks dwujęzyczny, co jest dla mnie nowością i miłą niespodzianką - bliższy sercu memu jest niemiecki, nie englisz. Kreska ani ładna ani brzydka - jak t europejska, rysy twarzy oddane dobrze, a zwierząt jeszcze lepiej. Peanów brak.
Autor próbuje pokazać nam pokazać jak to było z Chrztem i z Bolkiem pierwszym królem. Dlatego też mamy wysławianie religii katolickiej, plucie na pogaństwo (tak w ogóle to za czasów Mieszka chyba inaczej nazywała się religia Słowian, ale kto by drążył ten temat...), heroiczne bitki i walki i uwielbienie ludu, że ma tak wspaniałych władców. Cudów nie ma, przeczytam i zapomnę.
Komiks dwujęzyczny, co jest dla mnie nowością i miłą niespodzianką - bliższy sercu memu jest niemiecki, nie englisz. Kreska ani ładna ani brzydka - jak t europejska, rysy twarzy oddane dobrze, a zwierząt jeszcze lepiej. Peanów brak.
Autor próbuje pokazać nam pokazać jak to było z Chrztem i z Bolkiem pierwszym królem. Dlatego też mamy wysławianie religii katolickiej, plucie...
2020-12-17
Z jednej strony próbowali pokazać, jakim potwornym człowiekiem był Cortez (a właściwie podbijanie ziemi amerykańskiej przez Europejczyków). Z drugiej chcieli pokazać, jak krwawym ludem byli Aztekowie i ich sąsiedzi. A to wszystko po to, by nie zdenerwować Hiszpan, bo to z kasy ich przodków finansował se Cortez konkwistę...
Bo ja wiem, taki miałki ten komiks. Ani to nic odkrywczego nie daje, ani nie satysfakcjonuje, ale też i nie przesadza ze zbytnim wybielaniem bohatera.
Z jednej strony próbowali pokazać, jakim potwornym człowiekiem był Cortez (a właściwie podbijanie ziemi amerykańskiej przez Europejczyków). Z drugiej chcieli pokazać, jak krwawym ludem byli Aztekowie i ich sąsiedzi. A to wszystko po to, by nie zdenerwować Hiszpan, bo to z kasy ich przodków finansował se Cortez konkwistę...
Bo ja wiem, taki miałki ten komiks. Ani to nic...
Bardzo piękne wydanie, zarówno w obwolucie, ozdobie stron jak i obrazach świętych.
Co do zawartości - historie dotyczące samych świętych są okej, jak to historie o ludziach, którzy jakimś trafem zostali uznani za świętych. Minus dla opowiastek takich jak o Jurisie czy Alinie, gdzie o świętym wspomina się mimochodem, czytając przygodę osób postronnych. Ze dwie, trzy to dyrdymały, nawet w patronacie.
Bardzo piękne wydanie, zarówno w obwolucie, ozdobie stron jak i obrazach świętych.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCo do zawartości - historie dotyczące samych świętych są okej, jak to historie o ludziach, którzy jakimś trafem zostali uznani za świętych. Minus dla opowiastek takich jak o Jurisie czy Alinie, gdzie o świętym wspomina się mimochodem, czytając przygodę osób postronnych. Ze dwie, trzy to...