Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Norbert Krzyż, prywatny detektyw działający w Żywcu, miał za zadanie odnalezienie Emilii, letniej dziewczyny. Niestety ponosi porażkę i ostatecznie jej zwłoki zostają odnalezione nad brzegiem jeziora. Została brutalnie zamordowana, a na dodatek na jej profilu ktoś zamieścił tajemniczą grafikę nawiązującą do kultury słowiańskiej. Podejrzenia padają na chłopaka dziewczyny, który też zniknął. Jego rodzina wynajmuje Roberta, aby ten go odnalazł. Cała sprawa komplikuje się coraz bardziej wraz z kolejnymi zaginięciami.

„Strażnik jeziora” to debiut autora i jak na debiut nie jest zły, ale czy jest też dobry? Wspomnę tylko, że mieszkam niedaleko miejsc opisanych w książce, więc opisy świata przedstawionego sprawiały mi sporo przyjemności. Zwłaszcza, że jezioro jest tu jednym ważniejszych bohaterów. Duży plus stanowi tu przedstawienie jego historii i nawiązania do okresu, kiedy w ogóle jezioro powstawało.

Całość niestety psuje wielki chaos. Ciężko było uwierzyć w powiązania pomiędzy kolejnymi wątkami, które mnożyły się w niesamowicie zawrotnym tempie, a niektóre zwroty akcji były tak nieprawdopodobne, że zakłócały odbiór całości. Nawet końcowe wyjaśnienia, które powinny wszystko spajać, mnie jakoś nie przekonały.

Myślę, że autor chyba troszkę stracił kontrolę nad tą historią. Książka była przeze mnie słuchana, co było kolejnym plusem, bowiem czyta ją świetny lektor, a narracja była pierwszoosobowa. Dzięki temu można było odnieść wrażenie, jakbym słuchała, jak ktoś opowiada historię swojego życia. To trochę rekompensowało mi niedostatki fabuły.

Norbert Krzyż, prywatny detektyw działający w Żywcu, miał za zadanie odnalezienie Emilii, letniej dziewczyny. Niestety ponosi porażkę i ostatecznie jej zwłoki zostają odnalezione nad brzegiem jeziora. Została brutalnie zamordowana, a na dodatek na jej profilu ktoś zamieścił tajemniczą grafikę nawiązującą do kultury słowiańskiej. Podejrzenia padają na chłopaka dziewczyny,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Robin Ellacott, asystentka Cormorana Strike’a otrzymuje przesyłkę, w której znajduje kobiecą nogę. Policja skupia się na linii śledztwa, która w żadnym stopniu nie przekonuje Strike’a. W związku z tym wraz z Robin rozpoczynają własne śledztwo. Tymczasem pojawiają się kolejne ofiary i już nikt nie ma wątpliwości, że mają do czynienia z seryjnym mordercą, który wydaje się być znacznie bardziej niebezpieczny, niż się spodziewano.

Trzeci tom o Cormoranie i Robin jest o tyle ciekawy, że poznajemy nie tylko przeszłość detektywa, ale też Robin, która jest zaskakująco ciekawa. Nie miałam wątpliwości, że kryje ona jakiś mrok i się nie pomyliłam. Tym samym wątki skupiające się bardziej na naszych bohaterach (zwłaszcza na Robin) są chyba najciekawsze. Wydarzenia w życiu osobistym nadają tej powieści dynamizmu, albowiem tym razem śledztwo nie jest specjalnie ciekawe i porywające.

Miałam też wrażenie, że całość jest może trochę za długa? Wydaje mi się, że jakby autorka trochę odpuściła tych wszystkich szczegółów, to mogłaby sporo zyskać. Nie powiem, bo bardzo podobają mi się jej plastyczne opisy, ale może ich też być za dużo, co tu mogło mieć miejsce. Przez to całość straciła na dynamice i momentami się po prostu nużyła. Szkoda, bowiem zamysł był bardzo ciekawy i odbiegający mocno od poprzednich części.

Robin Ellacott, asystentka Cormorana Strike’a otrzymuje przesyłkę, w której znajduje kobiecą nogę. Policja skupia się na linii śledztwa, która w żadnym stopniu nie przekonuje Strike’a. W związku z tym wraz z Robin rozpoczynają własne śledztwo. Tymczasem pojawiają się kolejne ofiary i już nikt nie ma wątpliwości, że mają do czynienia z seryjnym mordercą, który wydaje się być...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Do Cormorana Strike’a przychodzi żona zaginionego pisarza, który zniknął prawie dwa tygodnie wcześniej. Poirytowana, że nie może go znaleźć, prosi detektywa o pomoc. Ten, mimo tego że kobieta mu prawdopodobnie nie zapłaci, zgadza się przyjąć zlecenie. Po ostatniej udanej sprawie miał wiele nudnych dla niego zleceń i to mogła być miła odmiana, zwłaszcza że sprawa wcale nie wydawała się skomplikowana, a mężczyźnie zdarzało się już znikać. Okazało się jednak, że przed zniknięciem napisał wyjątkowo złośliwą powieść, w której obraził wiele osób ze świata literackiego, co mogło mieć związek z jego zaginięciem. Im bardziej Strike i Robin wnikają w ten pisarski świat, tym bardziej się przekonują, że nic nie było takie jak im się wydawało, a zakończenie może być tylko makabryczne.

Największą i dla mnie niezaprzeczalną wartością tej pozycji są barwne postaci malowane ich słabościami, emocjonalnymi sinusoidami i umiarkowanymi sukcesami. Przy okazji „Wołania Kukułki” już pisałam, że bardzo mi się podoba postać Strike’a, z jego oryginalną przeszłością, którego próbowano pozbawić wszelkiego uroku i pokazać jako surowego mężczyznę po przejściach, z całą gamą słabości, równocześnie mając w sobie coś magnetycznego. Tymczasem jego czarująca asystentka Robin stanowi dokładnego przeciwieństwo Cormorana, zarówno pod względem urody, jak i sposobu bycia, spojrzenia na świat i dziewczęcego uroku. Zmagają się nie tylko z pracą, ale też ze swoimi osobistymi porażkami, co normalnie by mnie denerwowało w kryminale, ale nie tym razem. Tu dodaje to zaskakującego dynamizmu.

Samo śledztwo zdecydowanie dynamiczne nie jest. Właściwie to głównie składa się z dialogów i rozmów. Przypomina to skomplikowane puzzle, które mozolnie nasi bohaterowie próbują ułożyć. I chyba właśnie w tym tkwi urok tej powieści. I zapewne też w czarującym głosie Macieja Stuhra, który czyta audiobooka i choćby dla niego warto sięgnąć po niego, bo to jest istna magia!

Do Cormorana Strike’a przychodzi żona zaginionego pisarza, który zniknął prawie dwa tygodnie wcześniej. Poirytowana, że nie może go znaleźć, prosi detektywa o pomoc. Ten, mimo tego że kobieta mu prawdopodobnie nie zapłaci, zgadza się przyjąć zlecenie. Po ostatniej udanej sprawie miał wiele nudnych dla niego zleceń i to mogła być miła odmiana, zwłaszcza że sprawa wcale nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Paul Copeland jest samotnym ojcem, wdowcem i prokuratorem okręgowym, który prowadzi głośną sprawę o gwałt. Ma też przeszłość. Dwadzieścia lat wcześniej był opiekunem na obozie, podczas którego zamordowano cztery osoby, w tym jego siostrę. Niespodziewanie tamte wydarzenia wracają do Paula, uderzając w niego niczym grom, kiedy policja pokazuje mu zwłoki mężczyzny, o którym Paul sądził, że nigdy nie opuścił tamtych lasów.

„W głębi lasu” jest typową prozą dla Harlana Cobena. Głównym bohaterem jest mężczyzna koło czterdziestki, odnoszący sukcesy w pracy, który zmaga się jakąś przeszłością i mierzący się z rodzinną tajemnicą. Co wpisuje się w ulubione schematy autora. Bohater prowadzi poszukiwania, mierzy się z przeszłością i teraźniejszością, ale robi to oczywiście z rozsądkiem i inteligencją.

Na koniec oczywiście mamy spodziewany niespodziewany zwrot akcji i to niejeden, chociaż z przykrością stwierdzam, że w jakimś stopniu zakończenie było do przewidzenia. Przez całość przeplatają się dwa wątki: procesu i zabójstw z przeszłości. Szkoda tylko, że jakoś mi one nie współgrały i czytając odczułam dyskomfort.

Pewnie przez to nie była to dla mnie tak łatwa lektura, jak się spodziewałam. Z trudem przez to przebrnęłam, chociaż nie potrafię powiedzieć, dlaczego.

Paul Copeland jest samotnym ojcem, wdowcem i prokuratorem okręgowym, który prowadzi głośną sprawę o gwałt. Ma też przeszłość. Dwadzieścia lat wcześniej był opiekunem na obozie, podczas którego zamordowano cztery osoby, w tym jego siostrę. Niespodziewanie tamte wydarzenia wracają do Paula, uderzając w niego niczym grom, kiedy policja pokazuje mu zwłoki mężczyzny, o którym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trzeci rok nauki w Hogwarcie nie jest łatwy dla Harry’ego. Rozpoczyna naukę nowych przedmiotów, zmaga się z omenem śmierci, który zdaje się go prześladować od wakacji, a do tego wszystkiego z więzienia dla czarodziejów ucieka wyjątkowo niebezpieczny zbieg, który słynął ze swojej wierności Sami Wiecie Komu. Wszyscy podejrzewają, że chce dopaść właśnie Harry’ego, więc w szkole wprowadzono specjalne środki ostrożności. Co łączy Harry’ego z niesławnym, Syriuszem Blackiem? Jak skończy się pojedynek kota ze szczurem? Tego właśnie dowiecie się z trzeciej części przygód O Harrym Potterze.

Bardzo lubię ten tom. Chyba do niego właśnie wracałam najczęściej. Pewnie dlatego, że jest w nim pewna niewinność i beztroska. Do tego zostaje przed nami odrobinę odsłonięta przeszłość nie tylko rodziców Harry’ego, ale też Snape’a. Poznajemy tez kilku świetnych bohaterów, w tym nowego nauczyciela obrony przed czarną magią Lupina, którego od samego początku darzyłam sympatią. No i w końcu odwiedzamy Hogsmeade, wioskę gdzie mieszkają tylko czarodzieje.

Tych, co się zastanawiają, czy rozpocząć przygodę z Harrym, Ronem i Hermioną, odsyłam do pierwszego tomu („Kamień Filozoficzny”). Myślę, że ten cykl jednak warto czytać od początku, bowiem inaczej można stracić wiele z magii. Za to, jeżeli ktoś się zastanawia, czy warto kontynuować tę podróż, to krzyczę głośno i śpiewnie: teraz dopiero zabawa się zaczyna!

Trzeci rok nauki w Hogwarcie nie jest łatwy dla Harry’ego. Rozpoczyna naukę nowych przedmiotów, zmaga się z omenem śmierci, który zdaje się go prześladować od wakacji, a do tego wszystkiego z więzienia dla czarodziejów ucieka wyjątkowo niebezpieczny zbieg, który słynął ze swojej wierności Sami Wiecie Komu. Wszyscy podejrzewają, że chce dopaść właśnie Harry’ego, więc w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lula Laundry, znana, popularna i lubiana supermodelka, wypada z swojego luksusowego apartamentu. Policja uznaje to za samobójstwo i sprawę zamyka, z czym nie może pogodzić się jej brat. Dlatego wynajmuje Cormorana Strike’a, prywatnego detektywa. Ten jest właśnie na zakręcie życiowym, z którego wypada. Weteran wojny w Afganistanie, który zmaga się nie tylko z wojskową przeszłością. Do tego właśnie rozstał się ze swoją długoletnią narzeczoną i kompletnie nie ma pieniędzy, więc to zlecenie było niczym dar niebios. Oczywiście szybko się przekonał, że nic w tej sprawie nie jest takie proste, a na dodatek kolejnym osobom coś może zagrażać.

Robert Galbraith to oczywiście pseudonim J.K. Rowling, więc sięgając po tę pozycję miałam dość duże oczekiwania. Na szczęście się nie zawiodłam.

Jeżeli spodziewacie się wartkiej akcji, pościgów czy superbohaterów… to tu ich nie znajdziecie. Fabuła sunie się raczej powoli, spokojnie zatapiamy się w gruntowne śledztwo. Cormoran wraz ze swoją tymczasową sekretarką Robin poszukują kolejnych informacji, które składają niczym puzzle.

Największym atutem są tu bohaterowie, których dynamiczne portrety są malowane. Opisy sposobu zachowania, niezwykłe detale, na które normalnie byśmy nie zwrócili uwagi, tworzą niezmiennie spójną całość działającą na wyobraźnię. Ma się wrażenie, że ogląda się film malowany słowami. Nie ma tu płaskich, pobieżnych postaci. Sam Strike jest bardzo ciekawie skonstruowany i daleko mu do superbohatera. Pełen przywar, trudnej przeszłości, która go ukształtowała na surowego człowieka, pełnego zarówno siły jak i słabości. Do kontrastu mamy Robin, młodą kobietę, wkraczającą w dorosłość, z nutą naiwności, optymizmu, trochę zakochaną i na pewno na rozdrożu.

Lula Laundry, znana, popularna i lubiana supermodelka, wypada z swojego luksusowego apartamentu. Policja uznaje to za samobójstwo i sprawę zamyka, z czym nie może pogodzić się jej brat. Dlatego wynajmuje Cormorana Strike’a, prywatnego detektywa. Ten jest właśnie na zakręcie życiowym, z którego wypada. Weteran wojny w Afganistanie, który zmaga się nie tylko z wojskową...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Harry Potter z utęsknieniem czeka na zakończenie wakacji i możliwość powrotu do Hogwartu, szkoły magii. Wszystko się komplikuje, kiedy odwiedza go niespodziewany gość, który nie tylko próbuje go ostrzec przed powrotem, ale też powstrzymać, pogrążając go u Dursley’ów, którzy w efekcie usiłowali go zamknąć w jego pokoju. Na szczęście Harry zawsze może liczyć na swoich przyjaciół, którzy po niego przylecą… czym, to się dowiecie już z książki. Tak zaczyna się kolejna wielka przygoda Harry’ego w świecie magii. Czy w Hogwarcie naprawdę czai się zło? A może ktoś sobie tylko żartował? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w „Komnacie Tajemnic”.

Do drugiego tomu z serii mam wyjątkowy sentyment, bowiem była to pierwsza książka o Harrym, jaką przeczytałam. Poleciła mi ją koleżanka i miałam wówczas jakieś 12 lat. Tak zaczęła się moja wieloletnia przyjaźń z Harrym, która trwa do dziś.

Podobnie jak poprzednia część, ta jest jeszcze skierowana do młodszego czytelnika. Ciągle poznajemy świat czarodzieja właśnie z perspektywy dziecka, co ma swój urok lekkiej niewinności i może pewnej dozy naiwności, a nawet beztroski, mimo niesprzyjających okoliczności.

Dynamiczny styl, wartka akcja, zabawni bohaterowie i świetne zwroty akcji. Nawet teraz, kiedy jestem już dorosła (oczywiście wg dokumentów), kiedy dostrzegam pewną naiwność charakteryzującą fabułę, a także pewne nieścisłości, ciągle uważam, że to po prostu świetna książka, którą warto przeczytać w każdym wieku!

Harry Potter z utęsknieniem czeka na zakończenie wakacji i możliwość powrotu do Hogwartu, szkoły magii. Wszystko się komplikuje, kiedy odwiedza go niespodziewany gość, który nie tylko próbuje go ostrzec przed powrotem, ale też powstrzymać, pogrążając go u Dursley’ów, którzy w efekcie usiłowali go zamknąć w jego pokoju. Na szczęście Harry zawsze może liczyć na swoich...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Dona Jonson wraca do swojego mieszkania i zastaje tam zdjęcia, które mrożą jej krew w żyłach. Potem ktoś próbuje dostać się do jej mieszkania. Jej ciało zostaje znalezione w wannie i wszystko wskazuje na samobójstwo. Detektyw James Adams, który pracuje nad tą sprawą, dziwnym trafem dostał niezwykle ponocną wiadomość od niewiadomego nadawcy. W tym czasie ginie też adwokat i sędzia, a także szanowany ojciec i mąż. Co te sprawy może łączyć? Albo dzielić? Odpowiedzi na te pytania szukają detektywi z Clevland.

Nie jest to moje pierwsze spotkanie z autorem, bowiem przygodę z Adamsem i Rossem zaczęłam od tomu drugiego (Tetragon). I całe szczęście! Jakbym zaczęła od tego tomu, to pewnie na nim bym zakończyła. Bardzo się męczyłam podczas tej lektury. Fabuła miała zbyt wiele wątków, przez co traciła na dynamice i całe napięcie się rozwiewało. Zwykle lubię, kiedy wprowadza się inwersję do wydarzeń czy stosuje się retrospekcje, a tu mnie one denerwowały. Autor niespodziewanie odkrywa karty, a potem następuje wielki chaos.

Atutem są tutaj całkiem ciekawi bohaterowie, dobrze skonstruowani i wzbudzający sympatię. Niestety fabuła jest naiwna i niewiarygodna. Skonstruowana intryga jest tak skomplikowana, że aż nieprawdopodobna. Szkoda, bo mam wrażenie, że całość miała całkiem spory potencjał, który do końca nie został wykorzystany.

Dona Jonson wraca do swojego mieszkania i zastaje tam zdjęcia, które mrożą jej krew w żyłach. Potem ktoś próbuje dostać się do jej mieszkania. Jej ciało zostaje znalezione w wannie i wszystko wskazuje na samobójstwo. Detektyw James Adams, który pracuje nad tą sprawą, dziwnym trafem dostał niezwykle ponocną wiadomość od niewiadomego nadawcy. W tym czasie ginie też adwokat i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zbliża się noc Strzeżenia Wiedźm, czyli czas, kiedy Wiedźmikołaj (tak, ten wielki facet w czerwonym wdzianku z brodą i wielkim brzuchem) wsiada na swoje sanie zaprzęgnięte w cztery dzikie świnie (dobrze widzicie, świnie) i oblatuje cały świat, rozdając prezenty grzecznym dzieciom. Susan (przypadkiem księżna, teraz na etacie guwernantki) bardzo stara się pozostać normalna, ale nie jest to łatwe, biorąc pod uwagę jej dziedzictwo (genetyka w jej wypadku działa niezbadanie). Ktoś zatrudnił skrytobójcę w celu eliminacji kogoś, co oczywiście zagraża osnowie wszechświata.

Na początku muszę zaznaczyć, że „Wiedźmikołaj” jest jedną z moich ulubionych powieści ze Świata Dysku. Tym razem autor przygląda się Świętom Bożego Narodzenia, a także temu, jak ewoluowały od prostego pogańskiego święta do wielkiego skomercjalizowanego tworu, który z wierzeniami ma już niewiele wspólnego. Myślę, że istota świąt została pięknie i brutalnie uchwycona z dużą dozą humoru. Kiedy się jednak nad tym zastanowić, to z przykrością zauważamy, że Pratchett ma rację. Ludzie zapomnieli, czym powinny być święta bożego narodzenia. Pokazuje wszystkie ich smutne aspekty: koncentracja na pięknych prezentach, przestrzeganie tradycji bez jej rozumienia czy dobroczynność na pokaz, która ma zaspokoić nasze ego, a nie nikomu pomóc.

Nie zniechęcajcie się jednak! Bowiem przy tej lekturze można się tylko dobrze bawić! Pratchett przypomina nam o istnieniu naszego wewnętrznego dziecka. Do tego spotykamy magów w całej ich nieporadności, a także Susan ze Śmiercią, Krukiem, Albertem (elfem) i Śmiercią Szczurów, a także całą gamę nieoczywistych personifikacji. Nigdy nie wiadomo, co się kryje w łazience!

Zbliża się noc Strzeżenia Wiedźm, czyli czas, kiedy Wiedźmikołaj (tak, ten wielki facet w czerwonym wdzianku z brodą i wielkim brzuchem) wsiada na swoje sanie zaprzęgnięte w cztery dzikie świnie (dobrze widzicie, świnie) i oblatuje cały świat, rozdając prezenty grzecznym dzieciom. Susan (przypadkiem księżna, teraz na etacie guwernantki) bardzo stara się pozostać normalna,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ktoś kupił białego golema. Bardzo tanio.
Patrycjusz Ankh-Morpork niespodziewanie został otruty.
Ktoś zabił piekarza (i kustosza niezwykle ciekawego muzeum).
Ktoś zabił kapłana.
Komendant Vimes musi się dowiedzieć, co łączy albo dzieli te sprawy. Równocześnie niezmiennie się zmaga z byciem jaśniepanem i mężem najbogatszej kobiety w mieście. Kapitan Marchewa i Angua mają coś, co można określić ich własnymi problemami. Do tego wszystkiego dochodzi dziewczyna, która pragnie być bardziej kobietą niż krasnoludem. Przy okazji jest też zdolnym alchemikiem, który rozpoczyna nową karierę. Wszyscy razem próbują powstrzymać chaos w mieście, który na nich naciera z każdej strony. A do tego wszystkiego są jeszcze golemy.

Proza Terry’ego Prachetta zawsze poprawia mi humor, a cykl o straży jest jednym z moich ulubionych. Zwykle nawiązują do powieści przygodowych i szpiegowskich, gdzie główną rolę gra spisek prowadzący do usunięcia władcy. Mamy tu też kolorową gamę świetnych bohaterów. Komendant Vimes jest zdecydowanie jedną z najlepszych postaci w całym cyklu o Świecie Dysku. Wątek Marchewy i Angui, który wielu może drażnić, mi się podoba ze względu na konwencję, subtelność i niewypowiedzenie. A w tle jest tylu kolorowych bohaterów, których nie sposób nie lubić.

Dla zainteresowanych wspomnę tylko, że warto czytać cykl o straży od początku („Straż, straż”, „Zbrojni”). Nie jest to konieczne, ale wówczas będziemy lepiej zaznajomieni z bohaterami i myślę, że odbiór całości będzie pełniejszy. Poza tym ten cykl to najlepsza okazja do poznania najciekawszego miasta na Dysku!

Ktoś kupił białego golema. Bardzo tanio.
Patrycjusz Ankh-Morpork niespodziewanie został otruty.
Ktoś zabił piekarza (i kustosza niezwykle ciekawego muzeum).
Ktoś zabił kapłana.
Komendant Vimes musi się dowiedzieć, co łączy albo dzieli te sprawy. Równocześnie niezmiennie się zmaga z byciem jaśniepanem i mężem najbogatszej kobiety w mieście. Kapitan Marchewa i Angua mają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dirk Pitt wybrał się na urlop na Hawaje, gdzie przypadkiem zostaje wplątany w poszukiwania zaginionego okrętu podwodnego, co prowadzi go w odmęty mitycznego Wiru Pacyfiku, który jest uznawany za drugi trójkąt Bermudzki.

Przyznać się, kto zna przygody Dirka Pitta? Kiedy byłam młodsza, to uwielbiałam tę serię, która była pełna przygody, tajemnic i niezwykłych historii. Dirk Pitt jest połączeniem Indiany Jonesa i Ethana Hunta z nutką Jamesa Bonda. Bohater o tyle idealny, o ile nierealny. Ale mnie to wcale, ale to wcale nie przeszkadzało. Tak sobie pomyślałam ostatnio, że może wrócę do tej serii i ją sobie przypomnę. Wcześniej czytałam te książki przypadkowo, w zależności co akurat znajdowało się w bibliotece. Tym razem postanowiłam je przeczytać w kolejności chronologicznej (taka moja mania ostatnio). Tym właśnie sposobem trafiłam na „Wir Pacyfiku” (po który musiałam i tak iść do biblioteki!).

Jakież było moje zaskoczenie, kiedy odkryłam tom, którego nie znałam wcześniej. Według słów autora „Wir Pacyfiku” nie miał zostać nawet wydany. Ostatecznie autor zdecydował się na publikację pod wpływem między innymi czytelników. W końcu pojawił się bardziej jako ciekawostka niż pełnoprawna powieść cyklu i sam autor sugeruje, żeby traktować ją z przymrużeniem oka. Tak też zrobiłam.

Nie oszukujmy się, fabuła jest dość naiwna i prosta. Nie ma tu żadnej ciekawej tajemnicy, intrygi ani historycznego tła. Nasz bohater też jeszcze nie jest do końca wyklarowany. Brakuje mu polotu i tej aury, która mu potem będzie towarzyszyć. Pozostałe postaci też wydają się takie mało wymiarowe, do tego cała fabuła jest taka nijaka, intryga bardzo grubymi nićmi szyta, przez co całość jest dość trudna w odbiorze.

Czytając tę książkę cały czas gdzieś z tyłu głowy miałam: „nie traktujcie tego poważnie, to tylko nieudany pilot”. Dzięki takiemu podejściu, nie zniechęciłam się, tylko doczytałam do końca, wzruszyłam ramionami i teraz sięgnę po właściwą książkę z serii. Polecam jednak każdemu, kto chce zobaczyć od czego zaczęły się przygody Pitta. Jako ciekawostkę, warto!

Dirk Pitt wybrał się na urlop na Hawaje, gdzie przypadkiem zostaje wplątany w poszukiwania zaginionego okrętu podwodnego, co prowadzi go w odmęty mitycznego Wiru Pacyfiku, który jest uznawany za drugi trójkąt Bermudzki.

Przyznać się, kto zna przygody Dirka Pitta? Kiedy byłam młodsza, to uwielbiałam tę serię, która była pełna przygody, tajemnic i niezwykłych historii. Dirk...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Colter Shaw podejmuje się zadania odnalezienia Alice Parker, genialnej inżynier specjalizującej się technologiach jądrowych oraz jej nastoletniej córki. Były mąż kobiety, który został skazany za jej brutalne pobicie, właśnie wyszedł z więzienia i prawdopodobnie pragnie się na niej zemścić. Alice podejmuje desperacką próbę ukrycia się przed nim, co nie jest łatwe, bowiem Jon Merritt jest byłym policjantem, który był wcześniej uznanym bohaterem. Na dodatek wraz z nim w pogoń udają się dwaj zawodowi mordercy. Colter musi odnaleźć kobietę przed nimi, co nie jest łatwe, bowiem Alice wie, jak zacierać ślady.

Czwarta część przygód o Colterze jest tak samo ekscytująca, jak trzy poprzednie. Tym razem autor zastosował odmienną konstrukcję. Zwykle koncentrował się na postaci Shawa i to wokół niego była oś całej akcji. Tym razem w środku mamy Alice i jej córkę i to wokół niej orbituje były mąż, mordercy i Colter. Dzięki temu nie czytamy po raz kolejny o cudownej rodzinie Shawów, ani jego przeszłości. Można odnieść wrażenie, że wcześniejsze wątki, na jakich opierały się trzy pierwsze części, zostały w przeszłości i właściwie autor o nich nie wspomina. Bardzo mi się to podobało, bo przecież już zdążyłam dobrze poznać Coltera. Alice i jej rodzina była znacznie ciekawsze w tym wypadku.

Do tego dodajmy dynamiczną akcję, która jest świetnie poprowadzona i dostajemy świetną książkę przygodową, podczas której nie można się nudzić. Mimo dość prostej konstrukcji, autor potrafił mnie zaskoczyć niejednokrotnie świetnymi zwrotami akcji.

Polecam wszystkim, którzy szukają dobrej rozrywki. Jeżeli chcecie od tej pozycji zacząć swoją przygodę z Colterem, to jak najbardziej można, bowiem nieznajomość poprzednich części nie wpływa na odbiór tej pozycji.

Colter Shaw podejmuje się zadania odnalezienia Alice Parker, genialnej inżynier specjalizującej się technologiach jądrowych oraz jej nastoletniej córki. Były mąż kobiety, który został skazany za jej brutalne pobicie, właśnie wyszedł z więzienia i prawdopodobnie pragnie się na niej zemścić. Alice podejmuje desperacką próbę ukrycia się przed nim, co nie jest łatwe, bowiem Jon...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Colter Shaw udaje się do San Francisco, podążając tropem pozostawionym mu przez ojca. Okazuje się, że przyjdzie mu się mierzyć z niezwykle groźnym przeciwnikiem, którego na pewno się nie spodziewał. Zyskał za to zaskakującego sojusznika, który postanowił mu pomóc.

Z rodziną Shaw czas się spotkać! Wydarzenia z „Ostatniego dowodu” mają miejsce zaraz po tym, co się działo w poprzednim tomie, dlatego też warto czytać cały cykl od początku. Wówczas łatwiej nam będzie zrozumieć całość tego, co opisuje autor.

Podobnie jak w poprzednich książkach, mamy tu dynamiczną akcję, niespodziewane zwroty akcji i całkiem przyzwoitą intrygę. Wiele opinii mówi, że jest to najlepsza książka z cyklu, jednak nie dla mnie. Tym razem miałam wrażenie, jakby wszystkiego było za dużo. Zbyt wiele wątków, zbyt wiele intryg, które wydawały mi się niedopracowane. Przez to czułam pewien niedosyt.

Za co cenię tę książkę? Za przygotowanie autora do podejmowanych tematów. Każdy wątek był bardzo dobrze przygotowany pod względem merytorycznym, co bardzo dobrze wpływało na odbiór całości.

Książka może nie jest najlepsza z cyklu, ale dalej dostarcza świetnej zabawy. Oczywiście polecam każdemu, kto szuka lekkiej, przygodowej lektury w jesienne wieczory.

Colter Shaw udaje się do San Francisco, podążając tropem pozostawionym mu przez ojca. Okazuje się, że przyjdzie mu się mierzyć z niezwykle groźnym przeciwnikiem, którego na pewno się nie spodziewał. Zyskał za to zaskakującego sojusznika, który postanowił mu pomóc.

Z rodziną Shaw czas się spotkać! Wydarzenia z „Ostatniego dowodu” mają miejsce zaraz po tym, co się działo w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Colter Shaw podejmuje się zadania odnalezienia dwóch młodych mężczyzn, zamieszanych w spalenie krzyża przed kościołem i postrzelenie kościelnego. Colter znajduje ich z łatwością, ale w wyniku niespodziewanych zdarzeń, jeden z nich popełnia samobójstwo, skacząc w przepaść. Kierowany jego słowami, wpada na ślad dziwnej fundacji Ozyrysa, która okazuje się być niebezpieczną sektą, którą postanawia się zainteresować.

Druga część przygód o Colterze jest, mówiąc kolokwialnie, jest bardziej i to pod wieloma względami. Tym razem wpadamy w odmęty niebezpiecznej sekty, co już samo w sobie jest interesujące. Do tego Colter nie tylko mierzy się z jej członkami, ale też z własnymi demonami.

Niezwykle dynamiczna, pełna zwrotów akcji i budowania świetnego napięcia grozy i nieprzewidywalności. Świetnie się bawiłam podczas tej lektury, ale też niczego więcej nie oczekiwałam od tej pozycji. Bohater cały czas daje się tak samo lubić, z jego prostymi zasadami. Ma on w sobie coś z milczącego superbohatera, który zawsze postępuje słusznie. Akcja płynie wartko i do tego zostało napisane w bardzo przystępnym stylu.

Jeżeli więc szukasz przyjemnej, mało ambitnej tak naprawdę lektury, która ma dostarczyć Ci głównie rozrywki, to to jest właśnie pozycja dla Ciebie.

Colter Shaw podejmuje się zadania odnalezienia dwóch młodych mężczyzn, zamieszanych w spalenie krzyża przed kościołem i postrzelenie kościelnego. Colter znajduje ich z łatwością, ale w wyniku niespodziewanych zdarzeń, jeden z nich popełnia samobójstwo, skacząc w przepaść. Kierowany jego słowami, wpada na ślad dziwnej fundacji Ozyrysa, która okazuje się być niebezpieczną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W Dolinie Krzemowej zaginęła dziewczyna, Sophie Mulliner. Jej ojciec, zdesperowany, wyznaczył nagrodę za jej odnalezienie. Zgłasza się do niego Colter Shaw, łowca nagród, specjalizujący się w odszukiwaniu zaginionych osób. Z pozoru prosta sprawa, przemienia się w rozgrywkę z mordercą, który inspiruje się grą komputerową. Shaw ma niewiele czasu, aby odnaleźć kolejne ofiary, zanim stracą życie w zabójczej rozgrywce.

Przyznam szczerze, że byłam zaskoczona, tym, jak bardzo dobrze się bawiłam podczas tej lektury. Niby nic ambitnego, ot taka książka pełna zwrotów akcji, tanich chwytów, krótkich rozdziałów, zakończonych prostym zwrotem akcji. Do tego mamy tu bohatera, którego nie da się nie lubić. Małomówny, konkretny, rzucający się na ratunek bez zastanowienia, inteligentny, typ superbohatera. Czegóż można chcieć więcej, aby się dobrze bawić?

Czy jest to książka wybitna? Niekoniecznie. Może lekko przewidywalna, ale czy mi to przeszkadzało? Zdecydowanie nie! Świetnie się bawiłam podczas tej lektury, a przecież właśnie o to chodziło. Na pewno sięgnę po kolejne części, przede wszystkim dlatego, że miałam świetną zabawę z Colterem, a po drugie zaintrygowały mnie jego małe demony, które gdzieś tam się przewijały.

W Dolinie Krzemowej zaginęła dziewczyna, Sophie Mulliner. Jej ojciec, zdesperowany, wyznaczył nagrodę za jej odnalezienie. Zgłasza się do niego Colter Shaw, łowca nagród, specjalizujący się w odszukiwaniu zaginionych osób. Z pozoru prosta sprawa, przemienia się w rozgrywkę z mordercą, który inspiruje się grą komputerową. Shaw ma niewiele czasu, aby odnaleźć kolejne ofiary,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytając „Maskaradę” nie da się nie śmiać. Ponownie spotykamy czarownice z Lancre: Babcię Weatherwax i Nianię Ogg, które potrzebują trzeciej czarownicy (Magrat w końcu zajmuje się królowaniem, jakby ktoś nie pamiętał). Tymczasem Agnes Nitt, młoda dziewczyna w wielkim mieście, która potrafi śpiewać każdym głosem, każdą wysokością, znajduje zatrudnienie w operze w Ankh-Morpork. A tam oczywiście grasuje upiór w białej masce.

Podpowiem tylko, że aby dobrze się bawić przy tej książce nie trzeba znać wcześniejszych części (ale zapewniam, że to nie zaszkodzi, a doda smaczków i lekturę uczyni ciekawszą). Za to bardzo pomoże znajomość „Upiora w Operze”. Może być książka, może być film albo musical. Dzięki temu odbiór całości będzie pełniejszy i dostrzeżemy cały komizm zawarty w treści, który w dużej mierze opiera się właśnie na wspomnianym utworze.

Niczego nie mogę zarzucić tej książce! Błyskotliwa, dynamiczna fabuła, świetny finał i do tego zaskakujący! Zdecydowanie jedna z lepszych książek Pratchetta, która pokazuje cały jego kunszt. Do tego świetny dialog z innym utworem, nawiązania do utartych stereotypów i oczywiście wszędzie jest piękna opera z wspaniałą muzyką.

Czytając „Maskaradę” nie da się nie śmiać. Ponownie spotykamy czarownice z Lancre: Babcię Weatherwax i Nianię Ogg, które potrzebują trzeciej czarownicy (Magrat w końcu zajmuje się królowaniem, jakby ktoś nie pamiętał). Tymczasem Agnes Nitt, młoda dziewczyna w wielkim mieście, która potrafi śpiewać każdym głosem, każdą wysokością, znajduje zatrudnienie w operze w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Profesor Wilczur był znanym i szanowanym chirurgiem, który zdawał się mieć wszystko: piękną żoną, śliczną córeczkę, dobrą pracę i bogactwo. Jednego dnia stracił wszystko. Żona od niego odeszła i zabrała ich dziecko, a on sam został napadnięty, czego skutkiem była utrata pamięci. Od tego czasu wędrował samotnie po Polsce, imając się różnych zajęć. Aż w końcu trafia do domu młynarza Prokopa Mielnika, gdzie wyleczył jego syna z kalectwa. Tak zaczęła się jego kręta droga jako zagubionego znachora.

Powieść „Znachor” powstała w latach 30-tych XX wieku i pięknie się wpisuje w nurty ówczesnej literatury. Równocześnie jest to niezwykle piękna opowieść o miłości, tęsknocie, przyjaźni i pragnieniu odnalezienia siebie. Zadziwiające jest jak przyjemnie dynamiczna jest akcja, którą czyta się bez znużenia. Może i owszem, czasami bywa lekko naiwna, ale tak to bywa w powieściach z tamtego okresu. Jest to lektura dająca czystą przyjemność z obcowania z nią, dająca nadzieję, na piękne zakończenie. Nie da się jej nie lubić.

Do tego wszystkiego jest napisana pięknym językiem, lekko poetyckim, ubarwiona zdobionymi opisami, które mają w sobie urok minionego czasu. Polecam każdemu, kto na chwilę chce uciec od zgiełku XXI wieku, na spokojną wieś polską dwudziestolecia międzywojennego.

Profesor Wilczur był znanym i szanowanym chirurgiem, który zdawał się mieć wszystko: piękną żoną, śliczną córeczkę, dobrą pracę i bogactwo. Jednego dnia stracił wszystko. Żona od niego odeszła i zabrała ich dziecko, a on sam został napadnięty, czego skutkiem była utrata pamięci. Od tego czasu wędrował samotnie po Polsce, imając się różnych zajęć. Aż w końcu trafia do domu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trzecia część trylogii o komisarzu Deryle i Cztery Iksie stanowiła dla mnie prawdziwe wyzwanie. Morderca w końcu wpada w ręce policji, a mimo to w centrum Lublina zostają znalezione zmasakrowane zwłoki. Nikt nie ma wątpliwości, że rozgrywka z mordercą jeszcze się nie skończyła.

To zdecydowanie nie było dobre i najlepiej poprowadzone zakończenie trylogii. Pierwszy tom fabularnie zrobił na mnie bardzo duże wrażenie, drugi już był lekko drażniący, natomiast trzeci? Ledwo udało mi się przez niego przebrnąć. Miałam trochę wrażenie, jakby autor pisząc pierwszą część nie wiedział jeszcze, jak to się ma zakończyć i kto jest mordercą. Tym oto sposobem sięgnął po tanie rozwiązanie, którego do końca chyba nie przemyślał i na pewno się do niego nie przygotował merytorycznie. Przez to miałam tak silne poczucie nierealności, że zepsuło to odbiór całej książki, a nawet trylogii. A szkoda, bo jak już wiele razy wspomniałam, był tu naprawdę duży potencjał.

Do tego autor cały czas stosuje te same stylistyczne sztuczki. Krótkie rozdziały zakończone jakimś zwrotem akcji i do tego krótkie zdania i niezmiennie męczące metafory. To wszystko sprowadziło się do tego, że książkę mi się czytało po prostu źle (nie powinnam być zaskoczona, dwie wcześniejsze części słuchałam).

Byłam tak zmęczona tą lekturą, że kiedy skończyłam ją czytać, to poczułam ulgę, że w końcu dotarłam do końca. Zwłaszcza, że finał nie był jakoś spektakularny. I naprawdę żałuję, że autor nie znalazł godnego zakończenia, bo cała historia zapowiadała się naprawdę świetnie!

Trzecia część trylogii o komisarzu Deryle i Cztery Iksie stanowiła dla mnie prawdziwe wyzwanie. Morderca w końcu wpada w ręce policji, a mimo to w centrum Lublina zostają znalezione zmasakrowane zwłoki. Nikt nie ma wątpliwości, że rozgrywka z mordercą jeszcze się nie skończyła.

To zdecydowanie nie było dobre i najlepiej poprowadzone zakończenie trylogii. Pierwszy tom...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bogowie przystępują do kolejnej rozgrywki! Do Ankh-Morpork przybywa albatros z Imperium Agatejskiego z prośbą o przysłanie „Wielkiego Maga”. Tym oto sposobem magowie, na polecenie Patrycjusza, wysyłają na miejsce Rincewinda. Biedny mag wpada w odmęty konfliktów i spisków w państwie, gdzie wielu ma ochotę na tron. Do tego Cohen Barbarzyńca i jego Srebrna Orda dokonuje napadu oczywiście barbarzyńskiego.

Historie Rincewinda zawsze są pełne szalonych przygód. Oczywiście warto przeczytać wcześniejsze części o czarodzieju. Wówczas będziemy mieli pełen obraz jego przygód, ale jeżeli zaczniemy od tej pozycji, to dalej będziemy się świetnie bawić. Tym razem Pratchett wziął na warsztat Imperium Chińskie wraz z jego mankamentami cesarstwa, dyktatury i zamkniętego społeczeństwa. Wszystko oczywiście otulone szczelnie świetnym humorem i żartem. A wszystkiego dopełnia Cohen i jego mocno zaawansowana wiekiem Srebrna Orda.

Słuchając tej książki świetnie się bawiłam, choć muszę przyznać, że początek mnie lekko zmęczył. Dobrze, że dalsza część książki mi to zrekompensowała. Cohen jest świetną postacią, która dodała kolorytu całości, a także jest źródłem nieskończonego śmiechu.

Seria o Rincewindzie nie jest moją ulubioną u Pratchetta, ale to nie oznacza, że te książki są złe. Wprost przeciwnie! Niezmiennie są świetne w swoim pokrętnym chaosie i przygodach. Jeżeli jest Rincewind, to jest niezmienna zabawa w egzotycznych krainach w ciągle fantastycznym świecie.

Bogowie przystępują do kolejnej rozgrywki! Do Ankh-Morpork przybywa albatros z Imperium Agatejskiego z prośbą o przysłanie „Wielkiego Maga”. Tym oto sposobem magowie, na polecenie Patrycjusza, wysyłają na miejsce Rincewinda. Biedny mag wpada w odmęty konfliktów i spisków w państwie, gdzie wielu ma ochotę na tron. Do tego Cohen Barbarzyńca i jego Srebrna Orda dokonuje napadu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na początku musze zaznaczyć, że rzadko zdarza mi się czytać reportaże. Zdecydowanie chętniej sięgam po książki fabularne. „Stulecie detektywów” robi wrażenie już samą swoją objętością, bowiem liczy sobie jakieś 700 stron, co przekłada się na ponad 20 h słuchania.

Temat może się wydawać nudny, bowiem autor opisuje rozwój szeroko pojętej kryminalistyki. Całość jest podzielona na cztery części. Sam autor sugeruje, że nie trzeba książki czytać od początku do końca, tylko można zacząć dowolnie, bowiem poszczególne segmenty nie są ze sobą powiązane. Zaczyna się od historii organizacji komisariatów oraz rozwoju daktyloskopii. Druga część nawiązuje do medycyny sądowej i wyzwań z jakimi się mierzyła na przestrzeni lat. Trzecia część opisuje zagadnienia związane z toksykologią, rozwój trucizn i sposoby ich wykrywania. Na koniec autor odnosi się do balistyki, próby systematyzacji broni i kul.

Opisując poszczególne zagadnienia, przywołuje sprawy kryminalne, śledztwa i rozprawy sądowe. Dzięki takim fabularnym fragmentom, całość nabiera dynamiki, a nie jest tylko nudną rozprawą. Książkę słuchałam i już od pierwszych minut nie mogłam się od niej oderwać. Myślę, że przyjemność z słuchania jest też zasługą świetnego lektora, który czyta tę pozycję.

Dla mnie ten tom jest pozycją obowiązkową dla każdego fana kryminałów i true crime, a także niezwykłą skarbnicą wiedzy, która jest przekazana w sposób bardzo przystępny i łatwy dla każdego laika.

Na początku musze zaznaczyć, że rzadko zdarza mi się czytać reportaże. Zdecydowanie chętniej sięgam po książki fabularne. „Stulecie detektywów” robi wrażenie już samą swoją objętością, bowiem liczy sobie jakieś 700 stron, co przekłada się na ponad 20 h słuchania.

Temat może się wydawać nudny, bowiem autor opisuje rozwój szeroko pojętej kryminalistyki. Całość jest...

więcej Pokaż mimo to