-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński4
Biblioteczka
2019-05-05
2021-12-03
2017-04-23
2014-03-12
2014-01-21
„Prawa do szczęścia nie można sobie rościć. I nigdy tak nie będzie. Nie można sobie na nie zasłużyć. Życie nie oznacza samo w sobie naturalnego prawa do nienaruszalności. Żeby przeżyć, trzeba mieć po prostu szczęście".
Niemiecka autorka, kryminał i II wojna światowa to dosyć odważne połączenie, ale i ryzykowne. W tematach dotyczących okresów wojny łatwo jest przekroczyć granice smaku, bądź nad interpretować niektóre wydarzenia. Zatem jak poradziła sobie autorka łącząc aspekt morderstwa z wątkiem historycznym?
Krystyna Kuhn to urodzona w 1960 roku niemiecka pisarska. Studiowała germanistykę, historię sztuki i slawistykę. Obecnie mieszka w okolicach Frankfurtu.
Akcja powieści rozgrywa się w roku 2006 we Frankfurcie, gdzie zostaje brutalnie zamordowana Henrieta Winkler, najstarsza z wpływowej rodziny przedsiębiorców. Niespodziewanie, dzień później zostaje porwany prawnuk zmarłej. Dziwny jest fakt, iż porywacz nie dzwoni z żądaniem okupu.
Na miejscu zbrodni pojawia się prokurator Miriam Singer zwana "Żelazną Damą" ze względu na swoje surowe zasady i metody działania. Kobieta dokonuje wstrząsającego odkrycia i od tej pory emocje, które nią zawładnęły, a także względy osobiste, grają pierwsze skrzypce. Wraz z Miriam śledztwo prowadzi komisarz policji Henri Lieber. Okazuje się, że sprawa ma głębsze podłoże i trzeba się cofnąć do roku 1942 do Krakowa. Wówczas Zofia Lisowska została pod przymusem wywieziona do pracy w Niemczech, jako gosposia w bogatej rodzinie. Jaki może mieć to związek z morderstwem Henriety?
"Zimowy morderca" to powieść, która skrywa w sobie dwa podłoża. Pierwszym z nich jest podłoże kryminalne. Świadczy o tym klasyczny schemat kryminału, na który składa się utrzymane dobre tempo akcji oraz błyskotliwe prowadzone śledztwo przez inteligentne osoby, które umieją łączyć fakty. Jest to bardzo istotne ze względu na połączenie przeszłości z teraźniejszością. Śledztwo posuwa się na przód i widać, że wszystko zmierza ku rozwiązaniu sprawy, jednak czytelnik łatwo może wywnioskować, kto jest mordercą dużo wcześniej (w moim odczuciu coraz więcej autorów decyduje się na taki zabieg). Natomiast do samego końca pozostaje pytanie o motyw zbrodni, który z każdą kolejną stroną ciekawi coraz bardziej czytelnika.
Drugim podłożem jest wyraźnie zaznaczone tło historyczne. Dokładnie autorka porusza kwestie niemiecko-polskie, które miały miejsce podczas II wojny światowej. Ponadto nawiązuje tematem do współpracy wpływowych przedsiębiorców z nazistami. Poruszany temat został bardzo dobrze i płynnie wprowadzony w wątek kryminalny.
Narracja prowadzona jest z pozycji dwóch narratorów. Narratorem w formie pierwszoosobowej jest Zofia, natomiast narracja trzecioosobowa zastosowana jest w części kryminalnej. Łatwo zatem zauważyć, że czytelnik ma do czynienia z retrospekcją, z którą autorka poradziła sobie sprawnie. Ciekawym zabiegiem były wspomnienia Zofii, które zostały zaznaczone inną czcionką i pisane w formie pamiętnika.
Pora na minusy. Poważniejszych zarzutów nie mam, bowiem cała konstrukcja jest poprawna. Jedynie przyczepiłabym się wątku dotyczącego Pani prokurator i jej życia osobistego, autorka za bardzo rozwinęła ten temat zupełnie niepotrzebnie. Kolejnym problemem były porównania dotyczące rozgrywającej się akcji w Krakowie i dziwnych wizji samych Polaków. Nie wiem, czy autorka była w tym miejscu faktycznie, czy to wytwór jej wyobraźni, ale efekt przyniósł szczyptę sztuczności.
"Zimowy morderca" to dobre połączenie kryminału z lekcją historii. Chociaż początek czytało mi się topornie, z kolejnymi stronami było już tylko lepiej, aż nie zauważyłam, że to już koniec. Reasumując to książka, w której znajdziecie brutalne morderstwo, sprawnie prowadzone śledztwo, wątek obyczajowy, a także wyraźnie zaznaczone tło historyczne. Autorka łącząc te wszystkie aspekty poradziła sobie dobrze. Zabrakło mi tutaj więcej emocji, ale kierowała mną ciekawość co dalszego rozwoju wydarzeń. Lektura warta przeczytania. Polecam.
Recenzja pochodzi z mojego bloga:
http://ksiazkowa-fantazja.blogspot.com/2014/06/zimowy-morderca-krystyna-kuhn.html
„Prawa do szczęścia nie można sobie rościć. I nigdy tak nie będzie. Nie można sobie na nie zasłużyć. Życie nie oznacza samo w sobie naturalnego prawa do nienaruszalności. Żeby przeżyć, trzeba mieć po prostu szczęście".
Niemiecka autorka, kryminał i II wojna światowa to dosyć odważne połączenie, ale i ryzykowne. W tematach dotyczących okresów wojny łatwo jest przekroczyć...
2013-08-01
W ostatnim czasie jakoś naszło mnie na mocniejszą literaturę. Intrygujący tytuł, oryginalna okładka, a przede wszystkim następujący opis "Berliński Kuba Rozpruwacz rozpoczął swe łowy" skłoniły mnie do sięgnięcia pozycji "Giń" niemieckiej autorki.
Hanna Winter urodziła się we Frankfurcie. Skończyła studia dziennikarskie, a następnie pracowała, jako redaktorka. Obecnie mieszka w Berlinie i zajmuje się pisarstwem. Jej debiutem literackim jest tytuł " Die Spur der Kinder".
Akcja rozpoczyna się w Berlinie, gdzie grasuje seryjny morderca zwany Kubą Rozpruwaczem. Ofiary dobiera sobie bardzo precyzyjnie, zna ich cały schemat dnia, dokładnie obserwuje, a następnie przystępuje do ataku, bestialsko torturuje, aż do zadania śmiertelnego ciosu. Lara Simons właśnie zrobiła ważny krok w swoim życiu i otwiera kawiarnię, ale nie zdaje sobie sprawy, że to właśnie ona jest kolejnym celem Rozpruwacza. Po zamknięciu kawiarni udaje się do samochodu, wsiada, odpala silnik i rusza... Następnie łapie gumę, jest noc, nie ma żywej duszy na drodze i zjawia się jej "wybawca"... Wsiada do samochodu, drzwi zostają zablokowane i wtedy on zadaje cios...
Kobiecie jednak, dzięki przy pomocy paralizatora udaje się zbiec z miejsca zdarzenia. Jest roztrzęsiona i opisuje wszystko po kolei policji. Oni nie mają wątpliwości to robota Rozpruwacza...
Lara jest nadal w niebezpieczeństwie jest pierwszą ofiarą, której udało się zbiec seryjnemu mordercy, policja proponuje program ochrony świadków... Lara nie chce się zgodzić, ale, gdy Emma, jej córka znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, kobieta nie ma już wątpliwości. Zmiana tożsamości, zmiana miejsca, porzucenie przyjaciół, ale w końcu czego nie robi się dla bezpieczeństwa. Nowe życie, nowy partner. Tylko, czy to pomoże? Czy może żyć już spokojnie , mimo tak wielu wyrzeczeń?
W " Giń" od samego początku dominuje wartka akcja, emocje, adrenalina. Warsztat autorki jest prosty, ale sama fabuła doskonale przemyślana i precyzyjna, co sprawia, że nie można się oderwać. Książkę czyta się bardzo szybko i uwierzcie mi, ale trudno było mi odłożyć chociaż na chwilę. Czytelnik może zgubić rachubę czasu. Narracja jest naprzemienna raz z punktu widzenia Lary, a raz z punktu Rozpruwacza.
Kreacja bohaterów także bardzo ciekawa. Czytelnik może polubić postać Lary. Kobieta jest osobą ciepłą, ale i szalenie odważną, ponadto dąży do spełniania marzeń, przy czym samotnie wychowuje córkę.
Rozpruwacz z kolei jest perfekcjonistą w każdym calu. Jest przygotowany na każdą ewentualność. Z kolejnymi stronami poznajemy dlaczego to robi. Okazuje się, że przeżył traumę w dzieciństwie z która nie umiał sobie poradzić. Jedynym ukojeniem i satysfakcją było zabijanie. Kolejna książka z doskonałym przedstawieniem retrospekcji, pokazuje, jak przeszłość wpływa na osobowość człowieka.
Finał okazuje się być zaskakujący, chociaż miałam taką myśl, kto jest Rozpruwaczem , to autorka skutecznie mnie odciągnęła od mojego typu. Czytając lekturę bardziej odczuwałam ciekawość co będzie dalej z kolejnymi stronami, niż strach. Ale w sumie już się uodporniłam, więc to moje osobiste odczucia, wy przecież może mieć zupełnie inne i zaszyć się pod kołdrę ;)
"Giń" autorstwa Hanny Winter polecam wszystkim fanom kryminałów i sensacji, ale także, tym osobom, które lubią dreszczyk napięcia i emocji. Uważam, że lektura, chociaż napisana prostym językiem to jednak plasuje się na wysokim poziomie. Generalnie mogłabym się przyczepić do przedstawienia postaci, miałam wrażenie, że autorka za mało szczegółowo dokonała charakteryzacji, ale to taki mały minus.
"Nie wychodź na ulicę, albo giń. Śmierć właśnie zbiera żniwo", taki napis krzyczy do nas z okładki. W pierwszej chwili faktycznie byłam przerażona, a zarazem zaintrygowana. Po przeczytaniu jednak myślę, że to lekkie nadużycie, bo na ulicę wychodzić się nie boję ;) Było to moje pierwsze spotkanie z autorką i jestem już bardzo ciekawa kolejnych książek spod pióra pani Winter.
Reasumując uważam, że "Giń" jest wartą uwagi lekturą z nutką napięcia i jedną z lepszych fabuł, jakie miałam okazje przeczytać. Dodatkowym atutem jest bardzo estetyczne, a zarazem eleganckie wydanie z załączonym sznureczkiem służącym za zakładkę. Czcionka również bez zarzutu. Oczywiście polecam!
"Nigdy nie należałam do ludzi, którzy głośno wołali: "TUTAJ!", gdy rozdawano szczęście...”
Recenzja pochodzi z mojego bloga:
http://ksiazkowa-fantazja.blogspot.com/2013/09/gin-hanna-winter.html
W ostatnim czasie jakoś naszło mnie na mocniejszą literaturę. Intrygujący tytuł, oryginalna okładka, a przede wszystkim następujący opis "Berliński Kuba Rozpruwacz rozpoczął swe łowy" skłoniły mnie do sięgnięcia pozycji "Giń" niemieckiej autorki.
Hanna Winter urodziła się we Frankfurcie. Skończyła studia dziennikarskie, a następnie pracowała, jako redaktorka. Obecnie...
2013-02-20
W dzisiejszych czasach słyszy się dużo o dokonanych zbrodniach, morderstwach, czy zwykłych przestępstwach. Za takimi czynami może stać człowiek niepoczytalny, jak i świadomy tego co zrobił. W przypadku "Sprawy Colliniego" mamy nietypowy przykład. Bowiem wzorowy obywatel dokonuje zbrodni na szanowanym, starszym przedsiębiorcy. Gdy wydaje się, że nie miał żadnego motywu, prawda wychodzi na jaw, a właściwie przeszłość i złe wspomnienia z dzieciństwa.
Ferdinand von Schirach ur. w 1964 roku w Monachium. Niemiecki prawnik i pisarz. Studiował w Bonn, odbył praktykę prawniczą w Kolonii. Specjalizuje się w prawie karnym. Mieszka i pracuje w Berlinie, zasłynął jako obrońca w głośnym procesie Güntera Schabowskiego. Autor zbiorów opowiadań "Przestępstwo", "Schuld".
Na pierwszych stronach poznajemy Fabrizio Colliniego, który podaje się za dziennikarza i umawia się na spotkanie ze znanym przedsiębiorcą, 85-letnim Hansem Meyerem. Podczas spotkania Collini wcale nie ma zamiaru przeprowadzać wywyiadu. Ma znacznie poważniejsze plany, a mianowicie oddaje w kierunku Meyera cztery strzały. Następnie go kopie, dopóki nie odrywa się mu obcas z buta. Kolejnym krokiem Colliniego jest zejście do lobby hotelowego i wezwanie policji. Fabrizio dobrowolnie chce poddać się karze.Colliniemu zostaje przydzielony początkujący, młody prawnik - Caspar Leinen, który ma być jego obrońcą. Collini jednak nie chce zeznawać, ani nie chce być broniony. Na kolejnych stronach poznajemy profesora Richarda Mattingera, który będzie oskarżycielem posiłkowym w procesie. Przez pół roku zbierany jest materiał dowodowy, jednak dalej nikt nie zna motywu, jakim kierował się oskarżony. Proces wydaje się formalnością i ma trwać kilka dni. Jednak Leinen w końcu trafia na malutki trop i odkrywa zaskakującą prawdę. Warto wspomnieć,iż Meyer dla Lienena to był ktoś bliski, większość dzieciństwa spędził z tym, człowiekiem, gdyż Meyer był dziadkiem jego przyjaciela. Dlatego sprawa jest dla niego trudna, tym bardziej, że odkrywa, że Meyer nie był idealny i ciąży na nim okrutna przeszłość, który dotyczy II wojny światowej. A jaki związek ma z tym wzorowy dotychczas obywatel Collini? I jak zakończy się proces? Te pytania zostawiam otwarte.
"Sprawa Colliniego" to opowieść na wysokim poziomie. Autor skutecznie usypia czujność czytelnika i gdy, ten jest znużony, akcja nagle wybucha niczym bomba. Na jaw wychodzą fakty z II wojny światowej i okazuje się być to przyczyną morderstwa. Muszę przyznać, że to nietypowe połączenie, ale niezwykle skuteczne i ciekawe. Między młodym prawnikiem Leinenem, a doświadczonym Mattingerem tworzy się pewnego rodzaju rywalizacja. A cały proces tworzy magiczny klimat niczym sztuka.
Czy zabijając masowo, czy pojedynczo niewinnych ludzi, czy to zbrodnie współczesne, czy historyczne, czy można w ogóle znaleźć na taki czyn usprawiedliwienie?
"Sprawa Colliniego" to opowieść prawnicza z wątkiem historycznym, która niewątpliwie zapada w pamięć. To moje pierwsze spotkanie z tym autorem i na pewno nie ostatnie. Polecam, książka warta uwagi.
Za udostępnienie "Sprawy Colliniego" dziękuje Wydawnictwu W.A.B.
Recenzja pochodzi z mojego bloga:
http://ksiazkowa-fantazja.blogspot.com/2013/03/sprawa-colliniego.html
W dzisiejszych czasach słyszy się dużo o dokonanych zbrodniach, morderstwach, czy zwykłych przestępstwach. Za takimi czynami może stać człowiek niepoczytalny, jak i świadomy tego co zrobił. W przypadku "Sprawy Colliniego" mamy nietypowy przykład. Bowiem wzorowy obywatel dokonuje zbrodni na szanowanym, starszym przedsiębiorcy. Gdy wydaje się, że nie miał żadnego motywu,...
więcej mniej Pokaż mimo to
"[...]ciekawość nie zawsze jest naganna - powiedział Vikrama. Czasami pomaga otworzyć się na inne kultury".
Od dawna fascynują mnie historie, które związane z tajemnicami rodzinnymi. Niektóre udało się rozwikłać i są opowiadane z pokolenia na pokolenia, a istnieją też takie, gdzie prawda nie ujrzała światła dziennego. "Wyspa motyli" przyciągnęła mnie do siebie nie tylko hipnotyzującą okładką, ale także historią, pod którą skrywa się tajemnica wielopokoleniowa, a rozwiązanie zagadki zależy tylko do jednej osoby.
Corina Bomann to autorka książek zarówno dla młodzieży, jak i dorosłych. Jednak sławę przyniosła jej "Wyspa motyli", która przez wiele tygodni okupowała listę bestsellerów "Der Spiegla" i Amazon.de. Obecnie mieszka w Berlinie.
Główna bohaterka prawniczka Diana wiedzie ustabilizowane życie. Jednak jak powszechnie wiadomo los lubi płatać figle. Z dnia na dzień życie Diany legnie w gruzach, najpierw odkryła niewierność małżonka, następnie dostaje informację, że jej bliska krewna przeszła wylew. Diana natychmiast udaje się do ciotki w Anglii, ta przeczuwając śmierć wyznacza Dianie zadanie. Mianowicie ma odkryć tajemnicę rodzinną, a żeby to uczynić musi udać się na Cejlon. Czy tak odległa podróż wyjaśni zagadkę z przeszłości i czy Diana dostanie nową szansę od życia?
"[...] ludzie są jak zabawki, prędzej czy później się psują".
"Wyspa motyli" to powieść, której fabuła toczy się niespiesznie. Elementem, który wyróżnia tę powieść jest retrospekcja przeplatającą się z teraźniejszą. Raz czytelnik wędruje wraz z bohaterką w teraźniejszości (rok 2008, Niemcy, Anglia), a raz cofa się do roku 1887 (Anglia, Cejlon), gdzie poznaje losy swojej prababki - Grace. Autorka posługuje się językiem prostym, ale za to bardzo obrazowym i barwnym, opisując miejsca, czy też krajobrazy, oddając przy tym niesamowity klimat i lekką aurę tajemniczości.
Kreacja bohaterów wypada bardzo pomyślnie. Diana dotknięta życiową katastrofą, zbiera się w sobie, by spełnić ostatnie życzenie ciotki. Dianę przyćmiewa postać Grace, która żyła w czasach, gdzie rodzice decydowali za dzieci, nawet w kwestiach małżeństwa. Odważna Grace postanowiła przerwać tradycje i postanowić na swoim, przeżywając romans. Tylko pytanie, jakie się nasuwa, co to może mieć wspólnego z tajemnicą, która Diana próbuje rozwikłać? Wśród wskazówek jakimi dysponuje bohaterka, oprócz standardowego listu, jest niezwykły liść z zapisanym losem. Jednak nie jest go łatwo odczytać.
Pora na minusy, do których zaliczyłabym wolne tempo akcji, nawet miało to miejsce w momentach kluczowych. I chyba największa wada, której czytelnik z reguły nie lubi, to przewidywalność. Ale niech Was to nie zraża, bo w tym wypadku autorka nadrabia innymi atutami. Chociażby opowiedziana historia zawiera w sobie dokładne i plastyczne, a miejscami wręcz egzotyczne opisy . Bardzo dobrze wykreowani bohaterowie i liczna retrospekcja – to główne zalety. Chociaż przyznam szczerze, że przeszłość bardziej mnie zainteresowała, niż teraźniejszość. Elementy te sprawiają, że mankamentów się nie dostrzega.
"Wyspa motyli" to powieść, która skrywa rodzinne tajemnice sprzed lat. Może nie jest to lektura, która wznosi na wyżyny, ale z pewnością warta jest przeczytania i uwagi. Książkę czyta się przyjemnie i wpływa bardzo relaksacyjnie na czytelnika, zapewne za sprawą tej egzotyczności, pól pełnych upraw herbaty. Polecam osobom, które lubią sagi i historie rodzinne osnute tajemnicami z przeszłości.
Ocena końcowa: 6,5/10 (dobra plus)
Recenzja pochodzi z mojego bloga:
http://ksiazkowa-fantazja.blogspot.com/2014/07/wyspa-motyli-corina-bomann.html
"[...]ciekawość nie zawsze jest naganna - powiedział Vikrama. Czasami pomaga otworzyć się na inne kultury".
więcej Pokaż mimo toOd dawna fascynują mnie historie, które związane z tajemnicami rodzinnymi. Niektóre udało się rozwikłać i są opowiadane z pokolenia na pokolenia, a istnieją też takie, gdzie prawda nie ujrzała światła dziennego. "Wyspa motyli" przyciągnęła mnie do siebie nie tylko...