-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński4
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać8
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać2
Biblioteczka
5,5/10
Liczyłam na więcej. A może inaczej, liczyłam na jakieś emocje. Byłam bardzo ciekawa tej książki. Nie czytałam dotąd niczego z beletrystyki na temat pracy w korporacji, ale wiem jak w korporacji się pracuje. Dlatego liczyłam trochę na przysłowiowe "pot i łzy". Może na próbę rozłożenia na drobne elementy współczesnego, korporacyjnego pokolenia. Na pokazanie dramatu, beznadziei, lęków i nadziei. Niestety. Mnie pozostawiła ta książka z obojętnością. I choć czytało mi się dobrze, to nie wywołała we mnie żadnych uczuć. Szkoda.
5,5/10
Liczyłam na więcej. A może inaczej, liczyłam na jakieś emocje. Byłam bardzo ciekawa tej książki. Nie czytałam dotąd niczego z beletrystyki na temat pracy w korporacji, ale wiem jak w korporacji się pracuje. Dlatego liczyłam trochę na przysłowiowe "pot i łzy". Może na próbę rozłożenia na drobne elementy współczesnego, korporacyjnego pokolenia. Na pokazanie dramatu,...
Dobry reportaż. Autorka opowiada o życiu w oblężonym Sarajewie na podstawie doświadczeń mieszkańców jednej sarajewskiej ulicy - Logavinej. Poznajemy różnych ludzi, ich próby przeżycia, radzenia sobie z losem, który ich zastał, przede wszystkim ich siłę. Osobiście poznałam chłopaka, który jako kilkuletni chłopiec też żył w oblężonym Sarajewie. Z jego wielu opowieści wyłaniał się bardzo podobny obraz tamtych lat: było dużo cierpienia, ale i tyle samo prób prowadzenia normalnego życia (o ile tak można to tak nazwać). Opowieści Denisa i książka, którą miałam okazję teraz przeczytać są tą samą historią, opowiedzianą tylko przez inne osoby. Mając wciąż w głowie słowa mojego znajomego, wiem że ta książka jest prawdziwa, niczego nie przeinacza, jest obiektywna. A to najważniejsze przecież w reportażu.
Dobry reportaż. Autorka opowiada o życiu w oblężonym Sarajewie na podstawie doświadczeń mieszkańców jednej sarajewskiej ulicy - Logavinej. Poznajemy różnych ludzi, ich próby przeżycia, radzenia sobie z losem, który ich zastał, przede wszystkim ich siłę. Osobiście poznałam chłopaka, który jako kilkuletni chłopiec też żył w oblężonym Sarajewie. Z jego wielu opowieści wyłaniał...
więcej mniej Pokaż mimo to
Prawie 700 stron świetnie napisanego polskiego kryminału. Jakże dobrze mi się to czytało! Warszawa, zmęczony życiem policjant, któremu przydzielają jako partnerkę przeniesioną z Wrocławia tajemniczą Adę. Początkowo ich współpraca nie układa się dobrze, ale zabójstwo młodej dziewczyny i coraz bardziej skomplikowane tropy robią z nich duet idealny. I ja ten duet bardzo polubiłam. A intryga też jest zacna: czeczeńscy uchodźcy, tajemniczy ruch religijny, niepozornie wyglądające zniknięcie innej młodej dziewczyny.
I choć zakończenie mnie nie zaskoczyło (ale to już kolejny raz tak mam, to po prostu wina tego, że ja za dużo przeczytałam w życiu kryminałów), to czytałam cały czas z zaciekawiam i bardzo bym chciała, żeby powstała kontynuacja. A jeśli tak się nie stanie, to chociaż ekranizacja, bo postać Ady aż się prosi o to, aby stała się też filmową (lub serialową) bohaterką. Super inteligentna książka, czytajcie. Szkoda, że przeszła trochę bez echa na naszym rynku wydawniczym.
Prawie 700 stron świetnie napisanego polskiego kryminału. Jakże dobrze mi się to czytało! Warszawa, zmęczony życiem policjant, któremu przydzielają jako partnerkę przeniesioną z Wrocławia tajemniczą Adę. Początkowo ich współpraca nie układa się dobrze, ale zabójstwo młodej dziewczyny i coraz bardziej skomplikowane tropy robią z nich duet idealny. I ja ten duet bardzo...
więcej mniej Pokaż mimo to
Biografia całkiem niezła, choć zdecydowanie mogłaby być bardziej skondensowana.
Antoine Cierplikowski, zwykły chłopak z Sieradza, który jako 17-latek wyjechał do Paryża i dzięki swojemu niesamowitemu talentowi stal się najsłynniejszym fryzjerem na świecie. To on wywindował fryzjerstwo do rangi sztuki (sam był niespełnionym rzeźbiarzem), to on wyzwolił kobiety z długich włosów, to on czesał najsłynniejsze kobiety Paryża, Europy i Ameryki. Jego klientami były słynne aktorki, arystokratki, królowe. Założył najpierw salon fryzjerski w centrum Paryża, potem jego sława sprawiła, ze cala Francja dopominała się jego talentu. W końcu jego salony powstały w Cannes, Marsylii, potem w Nowym Jorku (w Stanach finalnie powstało 86 jego salonów), w Australii. Upomniało się o niego Hollywood, czesał największe aktorki, współpracował z wytwórniami filmowymi. To jemu zawdzięczamy lakier do włosów, samoopalacz (dzięki Ci, kochany), kolorowe lakiery do paznokci. Pisano o nim sztuki, wspominano w książkach (m.in. w kryminałach Agathy Christie), dostał klucze do miasta San Francisco. Był milionerem, żył szumnie, miał żonę, choć tajemnicą poliszynela był jego homoseksualizm. Przyjaźnił się z największymi artystami tego świata. Pomagał polskim emigrantom, wspierał artystów z kraju. Co tu dużo mówić, był geniuszem. Umarł w swoim rodzinnym Sieradzu, zapomniany przez świat, przez Polskę. Jego życie to niesamowita historia, bardzo żal, że nawet dziś mało kto o nim słyszał, że zarówno Francja, Stany jak i Polska nie uczciły odpowiednio jego życia i spuścizny, którą pozostawił.
Biografia całkiem niezła, choć zdecydowanie mogłaby być bardziej skondensowana.
Antoine Cierplikowski, zwykły chłopak z Sieradza, który jako 17-latek wyjechał do Paryża i dzięki swojemu niesamowitemu talentowi stal się najsłynniejszym fryzjerem na świecie. To on wywindował fryzjerstwo do rangi sztuki (sam był niespełnionym rzeźbiarzem), to on wyzwolił kobiety z długich...
Od dawna chciałam przeczytać coś od Salmana Rushdie’go. Okazja przytrafiła się dzięki dyskusyjnemu klubowi książki i klubowej lekturze. „Quichotte” to powieść szkatułkowa, gdzie znajdziemy opowieść w opowieści, dodatkowo jest w niej ogrom treści i tematyki. Nie sposób nie docenić talentu autora. Rushdie nasze mocno pokopane czasy opowiedział wykorzystując motyw wędrówki wykorzystany po raz pierwszy w książce „Don Kichot” Cervantesa, wyłuskał bardzo dużo ze współczesnej popkultury, a okraszył to wszystko szczyptą surrealizmu i fantazji.
Główny bohater (współczesny Don Kichot) to dobrze wychowany, elegancki, starzejący się mężczyzna Ismail Smile, który traci pracę jako sprzedawca farmaceutyczny i wyrusza w podróż po Ameryce z wymyślonym przez siebie nastoletnim synem o imieniu Sancho. Wyrusza w podróż, bo ma nadzieję zdobyć serce młodej gwiazdy telewizyjnej o imieniu Salma, która tak samo jak on ma indyjskie pochodzenie. Podczas tej podróży zobaczymy prawdziwą Amerykę, taką z rasistami i opiatami, ale będzie tez dużo surrealizmu: już sam fakt, ze Sancho jest wytworem wyobraźni, ale też świerszcze, które mówią po włosku czy gadające pistolety.
Ale jak wspomniałam na początku ta książka to powieść szkatułkową - opowieść w opowieści. Otóż szybko okazuje się, że Ismail i jego przygody to wytwór wyobraźni pisarza, który również ma syna, problemy rodzine, niezagojone rany i indyjskie pochodzenie.
Te obie warstwy powieściowe mocno się uzupełniają, niemalże przenikają, na pewno jedna wynika z drugiej.
Rushdie w swej powieści flirtuje z wieloma gatunkami literackimi, czerpie z przeszłości, bawi się konwencją i w niej się nie gubi. W końcu to ręką wytrawnego pisarza. Debiutant poległby sromotnie. I choć po tej lekturze nie zostanę fanką Rushdie’go, to nie odmówię mu talentu. I rozumiem dlaczego jest czytany i nagradzany.
Od dawna chciałam przeczytać coś od Salmana Rushdie’go. Okazja przytrafiła się dzięki dyskusyjnemu klubowi książki i klubowej lekturze. „Quichotte” to powieść szkatułkowa, gdzie znajdziemy opowieść w opowieści, dodatkowo jest w niej ogrom treści i tematyki. Nie sposób nie docenić talentu autora. Rushdie nasze mocno pokopane czasy opowiedział wykorzystując motyw wędrówki...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Amerykański derwisz” to opowieść o dorastaniu, której akcja toczy się na początku lat 80. wśród Pakistańczyków w rodzinnym mieście autora, Milwaukee.
Głównym bohaterem jest Hayat Shah, wrażliwy nastolatek, którego przewidywalne życie zostaje wywrócone do góry nogami, gdy w jego domu zamieszkuje przyjaciółka jego matki z dzieciństwa, Mina. Mina ucieka wraz z synem z Pakistanu. Jest uderzająco piękna, z miejsca urzeka Hayata. Chłopak zakochuje się w niej bez pamięci, a ona uczy go poznawać Koran, czym inspiruje duchowe przebudzenie chłopca.
Ich relacja spowoduje wiele napięć, dramatów i wydarzeń, które chłopak będzie wyrzucał sobie jeszcze przez wiele kolejnych lat.
„Amerykański derwisz” swietnie pokazuje starcie nowego i starego świata, świeckości i religii, liberalizmu i mocnego konserwatyzmu. To opowieść o tym jak niebezpieczne jest zbyt proste interpretowanie wiary, jak różni są imigranci, jak niebezpieczna jest nienawiść, jak mocno zakorzeniony jest antysemityzm i jak bardzo delikatna jest granica miedzy wiarą a fanatyzmem.
W książce mamy ciekawie zarysowanych bohaterów: moim faworytem był ojciec Hayata, Naveed Shah, znakomity lekarz, chyba najbardziej rozsądny bohater spośród wszystkich, pomimo swoich skłonności do wściekłości, alkoholu i flirtów. Równie ciekawa jest postać matki Hayata, Muneer, która w książce niby mocno drugoplanowa, ale bardzo istotna. W końcu Mina, która mimo że kocha zachodnią literaturę i kulturę, zwłaszcza program telewizyjny „Dallas” i jego gwiazdę Lindę Gray, odrzuca miłość na rzecz wiary. Ja Miny nie polubiłam, bo jest zupełnie inna ode mnie, i nie potrafiłam się z nią utożsamić. Ale podejrzewam, że wielu z czytelników ujmie swoim nieszczęściem, fatalizmem, który mocno kontrastuje z jej innymi cechami, a mianowicie siłą i inteligencją.
Naprawdę udany debiut, który choć chwilami mnie nużył, to za chwilę szybko zatrzymywał przy sobie.
„Amerykański derwisz” to opowieść o dorastaniu, której akcja toczy się na początku lat 80. wśród Pakistańczyków w rodzinnym mieście autora, Milwaukee.
Głównym bohaterem jest Hayat Shah, wrażliwy nastolatek, którego przewidywalne życie zostaje wywrócone do góry nogami, gdy w jego domu zamieszkuje przyjaciółka jego matki z dzieciństwa, Mina. Mina ucieka wraz z synem z...
Od jakiegoś czasu rzadziej sięgam po kryminały, bo niestety coraz więcej z nich bywa wtórnych i mocno przewidywalnych. "Piętno" przeczytałam w ramach dyskusyjnego klubu książki, ale już wiem, że bardzo chętnie przeczytam pozostałe części serii. Bardzo dobry kryminał, chyba nawet jeden z lepszych polskich jakie czytałam. Trzyma w napięciu, jest mroczny i ma świetnych bohaterów. Polubiłam Brudnego i Zawadzką, bo oboje są twardzi i mają ciekawe osobowości, polubiłam też Czarneckiego, starego gliniarza z zasadami. Lubię też, gdy kryminały są osadzone w konkretnym, prawdziwym miejscu - Zielona Góra ma szczęście, że autor osadził akcję w swoim rodzinnym mieście.
I choć dosyć szybko domyśliłam się rozwiązania, to biorę to na karb tego, że w życiu przeczytałam naprawdę dużo kryminałów, i niestety trudno mnie już zaskoczyć.
Podsumowując - jeśli macie ochotę na niegłupi, mocno mroczny i klimatyczny kryminał, to bardzo Wam polecam "Piętno'.
Ps. Ta książka i jej bohaterowie aż proszą się o zekranizowanie.
Ode mnie 7,5/10
Od jakiegoś czasu rzadziej sięgam po kryminały, bo niestety coraz więcej z nich bywa wtórnych i mocno przewidywalnych. "Piętno" przeczytałam w ramach dyskusyjnego klubu książki, ale już wiem, że bardzo chętnie przeczytam pozostałe części serii. Bardzo dobry kryminał, chyba nawet jeden z lepszych polskich jakie czytałam. Trzyma w napięciu, jest mroczny i ma świetnych...
więcej mniej Pokaż mimo to
To kolejna biografia przeczytana przeze mnie w tym roku, która mnie bardzo zawiodła (pierwszym zawodem była „Peggy Guggenheim. Życie uzależnione od sztuki”, którą chyba czytało mi się jeszcze gorzej).
Ale o Diorze… Latem odwiedziłam wspaniałą Galerie Dior w Paryżu, pełną cudownych kreacji od Diora, pełną śladów mistrza. Dlatego zaczęłam czytać z zachłannością, wciąż wspominając wizytę w Galerie Dior. Niestety strona po stronie moja zachłanność się zmniejszała, w końcu zamieniała się w znużenie i mękę. Za dużo tu nazwisk, za dużo nikomu nie potrzebnych szczególików, za mało Diora jako człowieka. Po prostu.
Może ta książka spodoba się osobom studiującym historię czy teorię mody, niestety pozostałych wymęczy. Szkoda.
5,5/10
To kolejna biografia przeczytana przeze mnie w tym roku, która mnie bardzo zawiodła (pierwszym zawodem była „Peggy Guggenheim. Życie uzależnione od sztuki”, którą chyba czytało mi się jeszcze gorzej).
Ale o Diorze… Latem odwiedziłam wspaniałą Galerie Dior w Paryżu, pełną cudownych kreacji od Diora, pełną śladów mistrza. Dlatego zaczęłam czytać z zachłannością, wciąż...
To nie jest kryminał, jak kwalifikują tę książkę różne portale o książkach. To literatura obyczajowa w najlepszym tego słowa znaczeniu. Często oglądam z nostalgią filmy obyczajowe z lat 90. i żałuję, że dziś już takich nie kręcą. Książek tego typu jest jeszcze mniej. Bywają czasem amerykańskie, rodzimych jakoś niedostatek. Aż pojawiła się "Topiel" Jakuba Ćwieka. Książka osadzona w konkretnym miejscu i czasie, ze zwykłymi bohaterami. Mamy tu czterech nastolatków, którzy spędzają swoje typowe wakacje w niedużym mieście Głuchołazy. Włóczą się, gadają o popkulturze, wygłupiają, żartują, nudzą. Ot, zwykle wakacje nastolatków dorastających pod koniec lat 90. I choć trochę ja też się snułam czytając tę książkę i kilka razy zdarzyło mi się narzekać, że ciągle to samo, to zaraz skutecznie się mitygowałam, bo przecież ja też tak spędzałam wakacje. Dni były do siebie podobne, a twarze wokół te same. I zdałam sobie sprawę, że właśnie czytanie o tych zwykłych wakacyjnych dniach sprawia mi dużo przyjemności. I że takiej książki długo szukałam. Bo przecież wciąż wszyscy wspominamy z nostalgią "nasze czasy", i teraz nareszcie możemy o nich przeczytać.
Oczywiście jak w każdej dobrej książce, tak samo i w tej następuje jakieś konkretne, mniej lub bardziej dramatyczne wydarzenie, które nakierowuje akcję na właściwe tory. Tutaj tym czymś jest powódź stulecia, którą ja obserwowałam w tv a inni przeżywali na żywo. Są też w inne dramatyczne sytuacje, o których nie będę pisać, żeby nie spolerować. Pojawiają się stopniowo, jedna decyzja czy przypadkowe wydarzenie nakręca kolejne, w końcu doprowadza do kilku tragicznych wydarzeń. Ale o tym przeczytajcie już sami.
Bardzo jestem wdzięczna Jakubowi Ćwiekowi za tą opowieść. Nie znalazłam w niej choćby odrobiny fałszu. Zgadzało się tu wszystko: charaktery bohaterów, ich język, otaczający ich świat. Wszystko tak właśnie zapamiętałam, ja z rocznika 84. Dziękuję Jakubie za tę nostalgiczną podróż.
Ps. Bardzo żałuję, że nie wypisywałam sobie wszystkich tytułów filmów i innych popkulturowych dzieł, które się w książce pojawiają. Kiedy się zorientowałam, że jest tu cały przekrój naszych dawnych fascynacji, przeczytałam już sporo stron i zwyczajnie nie chciało mi się wracać, żeby zrobić sobie listę ;)
To nie jest kryminał, jak kwalifikują tę książkę różne portale o książkach. To literatura obyczajowa w najlepszym tego słowa znaczeniu. Często oglądam z nostalgią filmy obyczajowe z lat 90. i żałuję, że dziś już takich nie kręcą. Książek tego typu jest jeszcze mniej. Bywają czasem amerykańskie, rodzimych jakoś niedostatek. Aż pojawiła się "Topiel" Jakuba Ćwieka....
więcej mniej Pokaż mimo to
Skończyłam „Czerwony rynek” Scotta Carneya, reportaż o jednej z gałęzi nielegalnego handlu. Ta książka średnio mi się podobała, ale napiszę o niej kilka słów, bo uważam, że jest wartościowa, tylko temat totalnie nie mój.
„Czerwony rynek” traktuje o handlu ludzkim ciałem. Można sprzedać i kupić szkielety, krew, organy, noworodki, kobiece macice. W procederze tym, z jednej strony biorą udział ludzie biedni i ich żywe lub martwe ciała, z drugiej uczelnie medyczne, lekarze, renomowane kliniki, małżeństwa walczące z niepłodnością.
Carney w swej książce nie przedstawia czerwonego rynku na całym świecie, koncentruje się głównie na Indiach, kraju który najlepiej zna, i w którym proceder handlu ludzkim ciałem jest wyjątkowo rozwinięty.
Jego książka pełna jest wstrząsających historii, w których biedni i zdesperowani ludzie godzą się poświęcać swoje ciała za kilkaset dolarów. Dlatego jeśli kogoś interesuje ten temat, to dla niego jest to lektura obowiązkowa. Ja miałam z nią problem.
Po pierwsze, lektura wymagała ode mnie przełamania pewnej blokady, która tkwi we mnie bardzo głęboko. Bezgranicznie boję się śmierci (chyba dlatego, ze jestem ateistką) i czytanie o końcu czyjegoś życia, o martwych ciałach, które są dekomletowane i przemieniane w zwykły towar było dla mnie trudne. Trochę to przewrotne, bo uwielbiam produkcje ‚true crime’, które przecież głównie traktują o czyjejś śmierci. Nie wiem czemu tak mam.
Drugą trudnością było dla mnie to, że nie zgadzałam się z niektórymi tezami postawionymi w tej kiążce przez autora. Dla przykładu, opinia autora dotyczącą przeszczepów jest inna od mojej opinii - nie uważam, że dane dotyczące zainteresowanych stron powinny być od początku do końca dla nich jawne. Nie wydaje mi się, że w każdym przypadku dobrym rozwiązaniem byłoby, aby dawca organów wiedział kto jest jego biorcą i na odwrót. Nie bez powodu takie informacje są tajne, albo ujawniane po kilku latach od operacji. Myślę, że dotyczy to zarówno kwestii finansowych, psychologicznych czy moralnych.
Jeśli interesują Was tematy przedstawione w książce, to Wam ją polecam. Moje subiektywne odczucia to jedno, a jej wartość to drugie.
Skończyłam „Czerwony rynek” Scotta Carneya, reportaż o jednej z gałęzi nielegalnego handlu. Ta książka średnio mi się podobała, ale napiszę o niej kilka słów, bo uważam, że jest wartościowa, tylko temat totalnie nie mój.
„Czerwony rynek” traktuje o handlu ludzkim ciałem. Można sprzedać i kupić szkielety, krew, organy, noworodki, kobiece macice. W procederze tym, z jednej...
Mam mieszane myśli po lekturze - trochę zazdroszczę tym Czechom, trochę jednak nie. Jestem natomiast pewna, że o Czechach bardzo mało wiem, i że są mi mentalnie bardzo odlegli, mimo że są tak blisko.
Mam mieszane myśli po lekturze - trochę zazdroszczę tym Czechom, trochę jednak nie. Jestem natomiast pewna, że o Czechach bardzo mało wiem, i że są mi mentalnie bardzo odlegli, mimo że są tak blisko.
Pokaż mimo to
Urocza historia. Lekka, momentami wzruszająca, taka która pozwala spojrzeć na świat optymistycznie. Opowieść o tym, że czasem można zmienić swoje życie ze względu na drugą osobę. Tylko w tym przypadku, James (dobiegający trzydziestki uliczny muzyk na odwyku) zmienia swoje życie i zaczyna o nie walczyć ze względu na rudego kota, który pewnego dnia staje na jego drodze.
Piękna przyjaźń, która połączyła Jamesa i Boba, opisana jest prostym językiem, ale z wyczuwalnymi emocjami. Polecam. Wiem, że jest też film fabularny na podstawie tej książki. Jak tylko wrzucą na jakąś platformę, to od razu obejrzę.
6,5/10
Urocza historia. Lekka, momentami wzruszająca, taka która pozwala spojrzeć na świat optymistycznie. Opowieść o tym, że czasem można zmienić swoje życie ze względu na drugą osobę. Tylko w tym przypadku, James (dobiegający trzydziestki uliczny muzyk na odwyku) zmienia swoje życie i zaczyna o nie walczyć ze względu na rudego kota, który pewnego dnia staje na jego drodze....
więcej mniej Pokaż mimo to
Raja Shehadeh, palestyński prawnik i działacz praw człowieka opowiada swoje życie w okupowanej przez Izrael Palestynie. Opowiada je poprzez relacje z własnym ojcem. Ojcem niedoścignionym, odległym. Takim ojcem, który nigdy nie jest w pełni zadowolony z własnego dziecka.
Opowieść Raji to historia niedopasowania i wyobcowania, zarówno jeśli chodzi o relacje z ojcem, jak i życie w okupowanym państwie. To opowieść o tęsknocie za miłością ojca, ale i tęsknocie za miejscami (także tymi wyobrażonymi, opowiedzianymi przez przodków).
Wreszcie "Obcy w domu" to książka, która pozwoli nam, czytelnikom z zupełnie innej szerokości geograficznej, zrozumieć wydarzenia i mechanizmy dziejące się od wielu lat na Zachodnim Brzegu.
Nade wszystko - bynajmniej dla mnie - to rzecz o poszukiwaniu, odnajdywaniu i akceptacji samego siebie. Polecam.
Raja Shehadeh, palestyński prawnik i działacz praw człowieka opowiada swoje życie w okupowanej przez Izrael Palestynie. Opowiada je poprzez relacje z własnym ojcem. Ojcem niedoścignionym, odległym. Takim ojcem, który nigdy nie jest w pełni zadowolony z własnego dziecka.
Opowieść Raji to historia niedopasowania i wyobcowania, zarówno jeśli chodzi o relacje z ojcem, jak i...
Tak krótka powieść a tyle w niej treści. Rodzina, dziedzictwo, rasa, wpływ dzieciństwa na dorosłość, przemoc seksualna. Ileż tematów, ile rozmyślań podczas lektury. Jak wiele różnych znaczeń i interpretacji. I choć wielu ocenia, że to nie jest najlepsza książka Toni Morrison, to ja jestem pod wrażeniem tego, w jaki sposób pisarka (tu 84-letnia) opowiada czytelnikowi historie. Podoba mi się też połączenie współczesności z realizmem magicznym, który wybija się co jakiś czas spod fabuły.
W uzasadnieniu decyzji o przyznaniu Nobla Toni Morrison, Szwedzka Akademia napisała: „W powieściach charakteryzujących się siłą wizji literackiej i poetyckich wartości Morrison przedstawia najważniejsze problemy amerykańskiej rzeczywistości”. I ja poczułam to w tej króciutkiej powieści. Na pewno już niedługo sięgnę po inne książki autorki.
Ps. Uważam, że oryginalny tytuł jednak lepszy niż polski.
Tak krótka powieść a tyle w niej treści. Rodzina, dziedzictwo, rasa, wpływ dzieciństwa na dorosłość, przemoc seksualna. Ileż tematów, ile rozmyślań podczas lektury. Jak wiele różnych znaczeń i interpretacji. I choć wielu ocenia, że to nie jest najlepsza książka Toni Morrison, to ja jestem pod wrażeniem tego, w jaki sposób pisarka (tu 84-letnia) opowiada czytelnikowi...
więcej Pokaż mimo to